#wkurzenie
Explore tagged Tumblr posts
jamnickowa · 1 month ago
Text
Drut (?) się rozwalił na dobre/drobne.
Tumblr media
Tyle lat wytrzymał. W końcu poległ. Chwała mu. Kupiłam kolejny miecz. Okazało się, że drut od naszyjnika jest cieniutki. Poza tym, może kiedy biegłam do tramwaju, lub wcześniej, po prostu odpadł. Lubię, gdy sytuacje się rozwiązują. Mam setki myśli na sekundę.
Myślałam nad tym dniami, godzinami. Próbowałam. Wiem. Naszyjnik + klej + nitka. Nie ma takiego lustra, którego nie można rozbić.
2 notes · View notes
szara-bakeneko · 7 months ago
Text
Ktoś: Jak się dzisiaj czujesz?
Ja:
Tumblr media
1 note · View note
council-of-beetroot · 7 months ago
Text
HahahahahahahahahH
HA
0 notes
cokolwiekgdziekolwiek · 11 months ago
Text
Mam jedną prośbę. Nigdy nie chodźmy spać pokłóceni, obrażeni, wkurzeni na siebie nawzajem. To zabija i gwarantuje nieprzespane noce
125 notes · View notes
mikoo00 · 11 months ago
Text
🎄19
❄️Od rana jakaś taka panika mi się włączyła W takim bezustannym napięciu bylem i rządne racjonalne myślenie nie było wstanie mnie uspokoić
Wstałem o 9 Strasznie mi się nie chciało Jeszce jechać do lekarza Powoli wypiłem kawę Poszedlem na zakupy spożywcze
Mama powiedziała, że aptekarka taka jedna co babcia ją uczyła może mi sprzedać bez recepty No to kilka razy sprawdzałem czy ona jest ale dupa Troche żałowałem, że jednak nie wybrałem się na wizytę do lekarza rodzinnego
❄️Rozjaśniłem sobie włosy przed 13 Mama była na mnie zła bo nie obrałem pieczarek Obiecałem, że jej dziś pomogę w kuchni To tez juz panikowałem Dosłownie się trzeslem XDDDDD Balem się, że nie będzie już że mną rozmawiać normalnie tylko wszystko co zrobie będzie źle, nie będzie się do mnie odzywać, zacznie rzucać chamskimi odżywkami
Bylem zły na siebie bo mogłem najpierw obrać te jebane pieczarki
❄️No ale dobra Mam trochę inna relacje z mamą teraz niż jak byłem kilka lat młodszy i do jakiś konfliktów nie doszło Yup dawniej nawet taki błąd wyprowadzał moją mamę do szału i cały dzień był zrujnowany 🥲 ale to przeszlosc
Po wycierałem garnki i spytałem się czy mogę parę pierogów ulepić Normalnie rozmawialiśmy
Strasznie się cieszę Jakoś tak pieczenie, dekorowanie ciastek lub lepienie pierogów na święta dodaje mi takiej atmosfery świątecznej Jest tak miło rodzinnie Ciesze się, że miałem okazję Chcialem też pierniki z nią upiec ale praca :(
Mamę coś natchnęło Oprócz kupnych uszek zrobiliśmy uszy słonia XD w sesie uszka ale nam się nie chciało lepić iluś tam małych, więc zrobiliśmy takie w rozmiarze pierogów zwykłych Wyszło az 42 takich
❄️Z babcią podszedłem do apteki i git będę miał jutro opakowanie a 29 po wizycie doniosę receptę Jestem uratowany
Mam nadzieję, że mi coś nie odjebie
Jestem oazą spokoju Naprawde 😊
❄️Na terapii dalej temat objawów uzależnienia Mnie wkurzały teksty nowych Ja wiem, że to początki i sam tak robiłem Wzasadzie wszędzie taak się mówi
Chodzi mi o wszelkie żarty związane z alkoholem typu,, trzeba się doprawić przed robotą",, czym się strułeś tym się lecz",, jeden kieliszek i do roboty hehe" Może dlatego, że nie chce mieć jakich kolwiek pozytywnych skojarzeń z alkoholem, wstyd mi jest za to co ja sam robiłem ale to wiecie nie wkurzenie na zasadzie,, zamknijcie mordy" tylko no raczej lekka irytacja, gdy słyszę je co chwilę Co za dużo to nie zdrowo a my alkoholicy tego nie rozumiemy 🤓
Jakby normalnie mnie to nie rusza w życiu codziennym Od kad pamiętam jakoś te żarty i mity wokół alkoholu wydawały mi się żenujące Także nie jest tak, że ooo ja jestem ten lepszy bo nie pije XDD
Po za tym to dowiedziałem się tego co wiedziałem xd
❄️Nie pofarbowałem włosów po powrocie uznalem, że mam to w dupie, jestem zmęczony zrobię to w piątek jak będę miał dzień wolny Ide i tak do roboty a nie na jakiś pokaz mody Chodziłem z odrostami kilka miesięcy to i z rozjaśnionymi mogę chodzić dwa dni Wyjebane
26 notes · View notes
daszrademotylku · 9 months ago
Text
UPDATE 20.02.2024
diary
Nie byłam dzisiaj w szkole.Od razu byłam dużo szczęśliwsza. Kiedy jestem w domu często się uśmiecham,a gdy jestem w szkole,siedzę smutna. Niestety przez to,że nie poszłam do szkoły rodzicie znowu byli wkurzeni.
Ale,nie wiedzą jak moja psychika cierpi kiedy jestem w szkole i widzę tą moją „przyjaciółkę”, która głośno śmieje się ze swoja nową przyjaciółką. Zostałam wręcz sama. Wszystkie moje „przyjaciółki”, które miałam poza szkołą też nagle zniknęły. Chciałabym tylko się dowiedzieć co robię/mówię źle? Dlaczego ludzie nie chcą ze mną rozmawiać?
15 notes · View notes
lucy-shining-star · 5 months ago
Note
co do sekretnej innej opcji to lucy mogła się domyśleć że kroi się coś dziwnego. znała czerepacha i kozioła, więc powinna się domyślać że ponownie coś kombinują, fabiana miała przy sobie przez te parę lat, więc powinna być świadoma tego, że fabian nie przyłączyłby się do kozioła ot tak. tldr jej wkurzenie wgl nie powinno mieć miejsca
Dziękuje za wyjaśnienie!
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years ago
Text
Nie chcę upierać się na ten moment, że "do pieska trzeba podchodzić tak-i-tak by ją nauczyć najbardziej kluczowych rzeczy".
Moim zdaniem kluczowe było jej zdrowie.
I na podstawie moich doświadczeń z tresurą psiaków - tak jak każdy człowiek jest inny, tak każdy piesek jest inny. Inne ma problemy, z czego innego wynikają, ma inną wrażliwość, inteligencję, inną uważność i co za tym idzie inne sposoby działań opiekuna przyniosą pożądane efekty w zachowaniu pieska.
Moja niunia 13 lutego na trawniku STAŁA. Była zbyt przerażona by się poruszyć. Po prostu stała jak spetryfikowana. Nie była w stanie załatwić się, jeżeli w promieniu 20 metrów cokolwiek się poruszało. Nas tolerowała. Kleliśmy na ludzi, którzy "chodzą i żyją" :P, wychodziliśmy z pieskiem na dwór wcześniej upewniając się (z okna), że akurat nikogo nie ma na naszym skwerku od podwórza. W parczku od strony ulicy przez miesiąc nie było mowy, żeby piesek się załatwił lub poruszył - samochody były przerażające. Żadne smaczki nie mogły odwrócić jej uwagi od czujnej obserwacji przerażającego otoczenia. Zgodnie z poradnikami: wynosiliśmy ją na rączkach by zapewnić jej bezpieczną aklimatyzację w nowym miejscu. Przez miesiąc. W lutym jeżeli chodziła na smyczy to tylko za nami, jak cień. Na widok ludzi uciekała.
A teraz? Po dwóch miesiącach jest olbrzymia zmiana.
Teraz psiula po założeniu jej szelek sama nas prowadzi. Prowadzi! Nie idzie za nami, jak cichy cień na sznurku, tylko PROWADZI nas do wyjścia. Sama wybiera (na klatce schodowej), gdzie woli się skierować - ku podwórku czy ku ulicy. I najczęściej wybiera ulicę. :D Lubi skradać się by przestraszyć gołębie. Na samochody reaguje obojętnością, ale kiedy jest bardzo szczęśliwa (lub kiedy idzie z naszą dwójką) postanawia je gonić xD lub oszczekać - jest tak dzielna, że całe szczęście, że jest na smyczy. Poznała całą masę nowych ludzi - to dla niej wciąż jest najtrudniejsze, ale coraz odważniej prowokuje ludzi do zabawy (głaskanie niezbyt: dopóki nie pokażesz, że jesteś gotów biegać za nią po przedpokoju to nie ma pozwolenia na głasku-głasku, co za tym idzie trzyma rezerwę wobec mojej mamy). Fantastycznie bawi się na otwartych przestrzeniach. Ogarnia już "siad" i czasem "noga". "Zostań" i "zostaw" są dla niej niezbyt zrozumiałe - tzn. w zabawie "zostaw" działa, ale jak chwyci jakiegoś śmiecia na spacerze to "zostaw" mogę sobie gadać xP i tak trzeba rozewrzeć paszczę i z gardełka wyrwać :P A "zostań" hymmm... wydaje mi się, że to komenda sprzeczna z jej lękami i potrzebami. Ona nie chce zostawać sama w domu "na zawsze do powrotu mojego z pracy" :P -i kropka.
Ustaliliśmy, że bierzemy behawiorystę.
Ale.
Dziś rano się wkurzyłam i coraz bardziej zaczynam podejrzewać, że to wkurzenie będzie mi teraz coraz cześciej towarzyszyć - będę dostawać porady od ludzi, którzy dużo wiedzą o swoich pieskach a mało o moim. Jakby "pies" to był model do składania z jednolitą instrukcją. Ech.
Rano na spacerze podszedł do nas szczeniak sąsiadki z klatki obok - jack rusell terrier. Spotykałyśmy się nie raz na tym trawniku, ale zawsze ją prosiłam, aby skróciła smycz, bo moja suczka jest nieszczepiona. U weterynarza w kolejce też sytuacja się powtarzała. Zaznaczę, że widziałam, że obydwa pieski są rozmerdane i chętne do zabawy, ale zdrowie najważniejsze. Opiekunka terrierka była niepocieszona, ale skracała smycz. I zwracała nam uwagę - z potępieniem - że to nieodpowiedzialne tak późno szczepić psa. Ech. A my za każdym razem jej przypominaliśmy, że to nie z naszej winy, że to kundelek, a nie piesek z hodowli, że ma przesunięty harmonogram szczepień, że do tego zachorowała itp. itd.
Ale dziś z uśmiechem zaprosiłam Panią sąsiadkę do popuszczenia smyczy - już psiaki mogą się poznać. :D
Pani do mnie podeszła i obserwowałyśmy nasze maluchy. Moja sunia, chociaż w tym samym wieku co jack rusell terrier (obydwoje mają 18 tygodni) jest troszkę większa i zapowiada się na średniej wielkości psa. Pieski się obwąchały. Moja nie naciągała swojej smyczy, nie wskakiwała na terrierka, nie próbowała też zaplątać smyczy. Terrierek przeciwnie - trochę wąchał moją, a trochę krzaki, zaplątał się, pociągnął swoją panią, przeszedł pod moim psiakiem, tak, że gdyby nie wyskoczyła zaplątałby jej nogi. Opisuję to, bo bardziej zapamiętałam wygibasy Pani sąsiadki wokół smyczy i radość mojego pieska (pierwszy raz po 2 miesiącach może się bawić z innym psiakiem! Po prostu nie wiedziała co z ogonem zrobić :D) niż jakieś porównania. Na tamtą chwilę przynajmniej.
Ale!
Terrirerek w pewnym momencie olał moją sunię, zajęty był szukaniem miejsca na dwójkę. A moja suczka próbowała go zachęcić do zabawy - wskakiwała przed niego lub w zakres jego spojrzenia w tej charakterystycznej psiej pozie: z dupką wysoko i łekpiem na ziemi miedzy przednimi łapkami. Wciąż była kulturalna, nie szczekała, najwyżej sapała i nie atakowała. Piesek ją olewał, ale się nie poddawała.
Sąsiadka chciała wykorzystać ten moment by z moim niuniem się zapoznać: podeszła do niej wyciągając rękę. A mój piesek jak to wobec ludzi: ogon momentalnie pod siebie, uszy płasko do czaski i wycofanie w tył, najlepiej tak, bym kryła jej tyłek. Powiedziałam Pani sąsiadce, żeby nie naciskała, że mój piesek się jeszcze boi, jeszcze oswaja.
A sąsiadka na to: no oczywiście, że się boi, jak wy zawaliliście najważniejszy okres socjalizacji! Ona nie wie jak reagować przy innych psach, tego trzeba się uczyć od najwcześniejszych miesięcy życia, a wy ją izolowaliście to teraz się boi - pouczała mnie. Zawaliliście sprawę, to już nie jest do odratowania - kręciła głową. To trzeba od małego psa przyzwyczajać do obecności innych psów.
No wkurwiłam się!
Mówię jej, że przecież nie boi się jej pieska tylko sąsiadki we własnej osobie! Sama widziała, jak do piesków jest otwarta, jak do zabawy zachęca. Tam skąd ją wzięliśmy żyła na podwórku z pieskami, odwiedzały ja inne szczeniaki, socjalizowała się - co nam potwierdzała poprzednia opiekunka. To ludzi się boi, bo ludzie ewidentnie musieli jej zrobić paskudne rzeczy! Noż kurde!
I przecież ja wiem, że trzeba od małego, ale chodziło tu o ZDROWIE do jasnej...
I znowu babce tłumaczę, że miała opóźniony harmonogram szczepień, bo tam, skąd ją wzięliśmy nie wykonano pierwszego szczepienia, w zasadzie oszukano nas, że je ma, a o tym, że nie ma - dowiedzieliśmy się jak piesek był z nami już w domu.
A na to babka "to nieodpowiedzialny hodowca!" - mówię, że to nie "hodowca" tylko jakaś rodzina, a mój piesek nie jest rasowcem (chociaż to sugeruje umaszczenie) tylko kundelkiem.
A babka jakby tego zupełnie nie usłyszała, jakby nie przyjmowała do wiadomości i kontynuując poprzednią myśl mnie pyta o charakterystyczne cechy rasy mojego psa...
I znowu, że to "nie do odratowania" te opuszczone przez moją sunie miesiące socjalizacji. Że według jej behawiorysty nie wiadomo czy tak dorosłego psa da się czegokolwiek nauczyć.
No i znowu mnie trafiło i mówię o Lucynce, pięciolatce, która przeszła szkolenie śpiewająco i owoce spijamy jak śmietankę. Bo kurde, no! Oczywiście, że się DA wyszkolić psa. I właściciela by był lepszym opiekunem :P
Pani sąsiadka zaczęła mnie ostrzegać, że szczeniaczki, które się bawią mogą brzmieć groźnie. Ja tylko pokiwałam głową - bo wiadomo, że tak, czasem to ułamek sekundy, gdy grożenie w żartach zmiana się w grożenie na serio. Przerabiamy to co święta z naszą Luśką i psem kuzyna. Trzeba maluchy mieć na oku, ale też nie przeszkadzać im w zabawie. Moja reakcja najwidoczniej nie była dla Pani sąsiadki jasna, więc mi wyjaśniła jak okropnie może brzmieć zabawa miedzy jej jack russell terrirem, a znajomym innym szczeniakiem z naszego osiedla, też podała tu nazwę rasy, ale nie pamiętam (w ogóle nie używała imion psów, tylko nazwy raz): wyjaśniała, że brzmi to groźnie. Utrzymywała, że "nie wyobrażam sobie" jak groźnie to brzmi xD i na moje "wiem" odparła, że "wiem, jak szczeniaki zaczną sie socjalizować o ile zaakceptują pani psa po takiej stracie czasu"... Zaczęłam jej wyjaśniać, że mam doświadczenie w widywaniu spięć piesków, ale zmieniła temat. Opowiadała mi o innym psie z naszego osiedla, który ją zachwyca: o pitbullu, który jest najłagodniejszym i najposłuszniejszym misiem na świecie - nie do wiary. Też słuchałam tego z takim... zaskoczeniem? Dziwi mnie, że ktokolwiek uważa jeszcze, że psy tej rasy są agresywne? Myślałam, że świadomość o prawdziwej naturze tej rasy i jej wypatrzeniu behawioralnym przez człowieka obiegła świat tak w 2009 roku... Ona źle odczytałą moje zdziwienie i popiera "ale naprawdę!", a ja na to "tak, doskonale o tym wiem, to łagodna rasa, która była niechlubnie tresowana przez człowieka".
Ta pani była jakoś głucha na to co mówię - nie przyjmowała do wiadomości, że ja w ogóle mogę mieć wiedzę o psach, bo przecież mam szczeniaka i to takiego, który "opuścił" etapy socjalizacji, które ona ma obcykane. Powiedziałam jej, że moja sunia to mój trzeci piesek w życiu, również trzeci, którego będę szkolić, więc wolę podejść do z uważnością i indywidualnie, alby odpowiedzieć na potrzeby mojego psa... ech.
Pani poinformowała mnie na koniec i w zasadzie zaprosiła do uczestniczenia w naszym lokalnym, osiedlowym procesie socjalizacji psiaków. Podała adres miejsca spotkań - codziennie o 13 i o 17-18 w takim-i-takim miejscu spotykają się lokalsi by puścić pasiaki do zabawy.
Dziś odpadamy - mam pracę i plany, ale może jutro znajdziemy czas. A jak nie jutro to po świętach.
Na początku byłam do pomysłu zapalona. Bo to fajnie dla mojego psiaka.
A teraz stresuje się na myśl o tym, że czeka mnie znowu zbieranie pouczeń od osób głuchych na to co mówię, projektujących na mnie założenia na mój i mojego psa temat.
12 notes · View notes
pushthebutton2 · 2 years ago
Text
Ależ mnie czasem ten BigT denerwuje!!!
Krfa chory jest, siedzi w domu, zajebiscie, dziś rylko na jedno spotkanie pojechał.
Pierwsze wkurzenie miałam rano gdy pojechałam małego zawieźć do przedszkola a ten mi z lista zakupów wyskoczył - wczoraj się pytałam czy czegoś potrzebuje - a ja sorry, jednak pracuje i na shopping o 9 rano to nie mam ochoty.
Ale bardziej - że kolega mu powiedział, że super lekarstwo na przeziębienie i sobie kupił. Pytam co - a on, że lek na grypę. Krfa. Pan „jestem taki zdrowy” i generalnie dbamy o siebie, longevity… krfa nie ma GRYPY! Test robił! I teraz sobie lek na grypę zapodaje! Przeczytałam mu listę często występujących objawów ubocznych. Krfa, kolega powiedział!
6 notes · View notes
szkolenia-jurkiewicz · 3 months ago
Text
Może tak zostać?
Ale co ?
No te dziury po bokach.
No nie ❗️
W żadnym wypadku.
To są teksty z sali szkoleniowej, gdzie kursanci stawiają pierwsze kroki w pracy z szablonami 🙈
Gdzie wkurzenie sięga zenitu i jak już się uda podłożyć szablon, to chciałoby się przymknąć oko na błędy.
🟣 Te dziury po bokach, to najczęstszy powód pękania przedłużonych paznokci po bokach ( przy punktach wzrostu).
Czasem by się chciało rzucić w miejsce dziury kulkę żelu i niech się dzieje co chce 🙉
Poczekamy na efekty.
A może tym razem wszystko się uda.
🤷‍♀️Niestety w większości przypadków kończy się tak samo.
Paznokieć pęka.
Znam ten temat z własnego doświadczenia.
Nie byłam od samego poczatku orłem w podkładaniu szablonów.
0 notes
jamnickowa · 1 year ago
Text
Kierowcy autobusów A piętnastego grudnia.
Wracałam z Librą od Weterynarza. Wsiadłyśmy do autobusu linii A. Kierowca zatrzymuje się na przystankach na życzenie. To ważne w tej historii. Na pierwszym przystanku, na którym się nie zatrzymał, a był to przystanek NŻ, stali ludzie. Było ciemno, ale można ich było zobaczyć. Przejechał obok szybko. WTF? 😖 Następny przystanek - "nasz". Nacisnęłam przycisk Stop, może się nie zapalił, ale kierowca widzi, że ktoś wstaje i podchodzi do drzwi i niemalże zawsze je otwiera. Przejechał jak leciał. Zaczęłam machać ręką i ponownie nacisnęłam tenże przycisk, ponieważ następny przystanek był NŻ. Widziałam napis STOP. Pomyślałam: W porządku, zawrócimy się, Libra będzie miała dodatkowy spacer. Facet śmignął obok niego. Zaczęłam machać rękoma i krzyknęłam z tyłu autobusu: - Człowieku! Człowieku!!! Tak, ja zakrzyczałam. Mało tego. Powiedziałam głośno: Cholera jasna! Nosz cholera! Na następnym przystanku _musiał_ się zatrzymać. I zatrzymał. Wysiadłyśmy. Szłam nabuzowana i chciałam kierowcy pokazać przez szybę, jak bardzo cenię sobie jego zachowanie. Nie, bez "faków". Są inne możliwości. Nie zdążyłam. Zimno. Stwierdziłam: wracamy te przystanki busem. Gdy nadjeżdżał autobus linii 125, którego kierowca tak, jak należy, zatrzymał się na przystanku - i miałyśmy bardzo miłą jazdę, swoją drogą 🙃 , minął go szybko autobus A omijając przystanek. Czy tego dnia kierowcy autobusów A we Wrocławiu mieli zbiorową sraczkę? 🧐 Ja się nie śmieję. No, może ciut. 😉 Ale nie z problemów zdrowotnych. Albo musieli mieć problemy żołądkowe, albo, szczególnie ze strony pierwszego kierowcy, było to zwyczajne CHAMSTWO. Zawsze wykupuję bilety na siedem dni. -*- Ocieplając wizerunek kierowców we Wrocławiu. Przykładowo, kilka dni temu. Tramwaj już zatrzymał się na przystanku. Miałam ze sobą zakupy, było ślisko. Uważając na kolano pomyślałam, że będę truchtać. Z pewnością odjedzie, ale co tam. Drzwi pośrodku się zamknęły. O czym ty marzysz, dziewczyno? - 😏 Ale stoi. Naciskam przycisk. Drzwi się otwierają. Dziękowałam Panu chyba ze trzy razy na różne sposoby. Ej, bez takich myśli. 🤓 Są ludzie i ludzie, w każdym zawodzie. I czasami doznajemy zawodu. -*- Kto to wszystko przeczy...
PS Pan kierowca z autobusu numer jeden mógł pojechać tak:
Tumblr media
9 notes · View notes
nasze-zd · 9 months ago
Text
Woda mi się leje
Co się dzieje we Wrocławiu, gdy ziemia ronić zacznie życiodajny strumień świeżej wody, która spomiędzy ciasnych spoin bruku, pamiętającego gromki, złowróżbny tupot podkutych butów Wehrmachtu, czyliż to spod peerelowskiego asfaltu, co niczym jasna, długa prosta połączył z pewnością Trasą W-Z Przedmieście Oławskie ze Szczepinem, wysączy się przedwcześnie na światło dzienne (lub w mroczną noc) tysiącletniego miasta?
Dzień później, jeśli jeszcze nie tego samego dnia, przyjeżdżają panowie od MP-wujka z koparką i rozgrzebują dziurę. A pozostali przewracają oczami, że o Jezu, wiecznie coś się musi zepsuć w tym mieście.
Co się dzieje w Wellington w sytuacji analogicznej?
Nie dzieje się NIC. Woda musi się lać, praw fizyki pan nie zmienisz.
To jest miejsce, przez które przejeżdżam niezmiennie od 3 miesięcy:
Tumblr media Tumblr media
Jest to wyciek z hydrantu, na tyle stary, że wokół słupa widocznego na zdjęciu wyrosły już glony i trochę mchu. Jest to jeden z wielu po drodze. Niektóre z nich śmierdzą szambem — te są z kanalizacji. I ja po tym jadę i ten ściek pryska mi na nogi!
Wellington Water (odpowiednik MPWiK) to chyba najbardziej obśmiewana instytucja w mieście. Z jednej strony, według artykułów prasowych, miasto jest na krawędzi wprowadzenia restrykcji zużycia latem, gdy poziom wody w rzekach jest niski — właśnie teraz. Z drugiej strony, samo WW szacuje, że utrata wody z sieci wynosi 45%! Ludzie są wkurzeni, że apeluje się o ograniczenie korzystania z wody, gdy problem leży gdzie indziej.
Poniżej mapka zgłoszonych wycieków tylko z jednej dzielnicy — Khandallah. Każda kolorowa kropka to jedna awaria; niektóre zgłoszone rok lub dwa lata temu! Obszar obejmuje ok. 1,5 na 1,5 km.
Tumblr media
Dlaczego tak się dzieje? Wellington Water usprawiedliwia się, że to przez starą infrastrukturę. Wiek większości rur to między 30 a 100 lat.
To chyba dość podobnie, jak we Wrocku? W każdym razie nie sądziłem, że kiedyś będę dumny z naszego MPWiK, które po prostu działa.
1 note · View note
listy-do-m · 11 months ago
Text
Tumblr media
Dzisiejszy post jest kontynuacją oraz częścią serii na temat złości, jeżeli nie widziałeś poprzednich wpisów gorąco zapraszam Cię do przeczytania ich, linki do mojej strony znajdziesz poniżej.
Jeżeli chodzi o złość, część z Nas przez całe życie kieruje się tymi samymi sztywnymi zasadami, nie do końca uświadamiając je sobie. Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej na temat zapraszam Cię do wpisu, którego link zamieszczam poniżej.
W rozumieniu złości ważne jest, żeby móc określić to co się czuję wewnątrz siebie, poniżej znajdziesz kilka słów:
podrażnienie, irytacja, uraza, gniew,  wkurzenie, oburzenie, wściekłość, nienawiść,obraza, szał, rozdrażnienie, rozsierdzenie, zdenerwowanie,furia, wzburzenie, amok, nerwy, zgryźliwość.
Ćwiczenie nr 1) Chciałbym, żebyś wziął zeszyt kub kartkę papieru i wypisał, które z tych określeń dotyczą Ciebie, ewentualnie co byś jeszcze dopisała? Ważne jest, żeby wykonać to ćwiczenie. W taki sposób przelewamy emocje na papier, jest to forma wyrzucanie z siebie negatywny wrażeń. 
Przykładowo jeżeli uświadomisz sobie, że odczuwasz rozdrażnienie, będziesz mógł na wcześniejszym etapie podjąć działanie, aby temu zapobiec. Zauważ, że im bardziej "coś" się będzie nasilać w Tobie, tym może prowadzić do większych nagłych wybuchów.
Kontynuacja poniżej.
W następnym poście za tydzień będziemy mówić na temat myśli, które są nieodłącznym elementem związanym ze złością.
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, pragnę złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. Niech ten wyjątkowy czas napełni Was radością, spokojem i nadzieją na lepsze jutro. Niech Wasze domy będą pełne ciepła, miłości i bliskości najbliższych. Niech Wasze marzenia się spełniają, a Wasze pasje i zainteresowania dają Wam wiele satysfakcji.
Jestem bardzo wdzięczny za Waszą obecność i wsparcie na moim blogu. Dzięki Wam mogę dzielić się z Wami moimi przemyśleniami, doświadczeniami i pomysłami. Cieszę się, że mogę być częścią tej wspaniałej społeczności i uczyć się od Was. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będziemy kontynuować naszą współpracę i rozwój.
Życzę Wam wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia i pomyślności. Do zobaczenia w Nowym Roku!
Z poważaniem,
Twój Blogger
0 notes
madaboutyoumatt · 1 year ago
Text
Omegaverse - Mason
Był onieśmielający.
Oczywiście dla wszystkich innych, nie dla Maxa, ale trzeba było mu przyznać zwracanie na siebie uwagi. Betty nie była na tyle ślepa, aby zignorować całą sylwetkę alfy, rzucając do Maxa co jakiś czas komentarze.
- Tym razem herbata. Już myślałem, że nie jest Anglikiem, ale z tym akcentem chcę znowu obejrzeć Peaky Blinders! – zagadała Maxa kolejnego dnia, przygotowując herbatę dla Mansona. – Mógłby grać Thomasa pieprzonego Shelbiego. Ciekawe jak daleko sięgają te tatuaże.
Może gdyby miał mniej tych tatuaży, faktycznie nadawałby się do telewizji, ale te sięgały szczęki. Max pamiętaj jak przez mgłę, że ciągnęły się przez całe plecy i ręce, a tors był dziwnie pusty w porównaniu z nimi. Za nic jednak nie potrafił sobie przypomnieć co konkretnie na nich miał. Przez koszulę i marynarkę też niewiele było widać, a facet zapinał i rozpinał ją, jakby był na spotkaniu biznesowym i przestrzegał zasad, które po takich wyglądzie powinien mieć gdzieś.
Przez to jeszcze bardziej irytował Maxa, który nie chciał na niego zwracać uwagi.
Mason jednak się nie poddawał. Przyszedł raz, drugi i trzeci, zaliczając dobrą passę. Po tym zniknął na kolejne dwa dni, i pojawił się w kawiarni w późniejszych godzinach. Z laptopem.
To był jedyny dzień, kiedy grafik się nie zmieniał i Max zamykał lokal. Betty miała wieczorne zajęcia, a trzeci współpracownik (manager) wolał wrócić wcześniej do domu. Wobec tego Max był sam, a Manson rozsadzał się ze sprzętem, zamierzając przesiedzieć ostatnie dwie godziny w tym samym miejscu co omega. Może nie dokładnie tym samym, ale kawałek od wejścia, z dobrym widokiem na bar. Tymi różnobarwnymi tęczówkami co jakiś czas zerkał znad ekranu, skupiając się głównie na laptopie. Usadził się tak, że Max nie miała za dużej możliwości zerknięcia na to co ten robił, dopóki nie wstał do łazienki, zostawiając otwartą stronę. Od Maxa zależało czy ten spojrzy na tłumiki i rezonatory na eBay’u. Wrócił dopiero po chwili, robiąc dokładnie to co chwilę temu – siedział, oddychał i irytował Maxa samą swoją obecnością, gdy zbliżało się zamknięcie!
I tą irytację było czuć nawet przez odległość kawiarni. Mason ignorował te feromony. Nie była to omega w potrzebie, a zwyczajnie personalne wkurzenie. Właściwie częściowo zaczął zastanawiać się kiedy i kto wygra – odpychający go Max czy jego własna omega, wołająca do niego.  Z doświadczenia wiedział, że im więcej dominacji i feromonów, tym było ciężej. A ten chłopak miał ich masę.
0 notes
pustazapalniczka · 2 years ago
Text
Jeśli ktoś cię wkurwia no to rozjeb mu łeb
Kocham tą zasadę haha
3 notes · View notes
once-again · 4 years ago
Text
" Nauczyłem się, że zadowolenie wszystkich wokół jest niemożliwe, za to wkurzenie wszystkich wokół jest łatwe i wyjątkowo zabawne. "
- Pinterest
549 notes · View notes