#problemy z alkoholem
Explore tagged Tumblr posts
Text
Przez to, że nie jem i dzisiaj też nic nie jadłam
A mój alkoholizm się odezwał
Spiłam się jak sam skurwysyn
Musiałam coś zjeść.. czułam się tak słabo, a nie chciałam zemdleć
Inaczej szpital.. kalorie.. rozumiecie..
Ogarnęliby I wiem to..
Wiem, że zjebałam, ale ćwiczę codziennie i spale to
#problemy z alkoholem#alkoholizm#alkohol#alkolizm#alkol#niechęć do jedzenia#nie jedz#nie chce tu być#nie chce mi się żyć#nie chcę żyć#nie chce być gruba#nie chce jeść#nie chce jesc
6 notes
·
View notes
Text
Dlaczego nikt nam nie powiedział?
Dlaczego nikt nam nie powiedział, że dorosłość będzie tak brutalna?
Nikt nie wspomniał o tym, z czym będziemy musieli się zmierzyć.
Dla dzisiejszych nastolatków jestem zapewne dinozaurem, bo przecież 30 już niemal puka do moich drzwi. Zawsze w okresie urodzinowym robię się przesadnie sentymentalna. Patrzę na ostatnie dziesięć lat mojego życia i nie mogę uwierzyć w to, że kurwa, nikt nam nie powiedział... Nie mruknął nawet słowa o tym, jak będzie bolało nas serce, jak wiele razy się zawiedziemy, jak mamy czuć. Czym właściwie były dla nas uczucia? Czemu nie umiemy radzić sobie z relacjami międzyludzkimi? Dlaczego wypełnia nas pustka, z którą nie umiemy walczyć, bo każda próba walki kończy się fiaskiem? Dlaczego nikt nie powiedział nam o nadziei — podstępnej łajzie — która usypia naszą czujność?
Dlaczego nikt nam nie powiedział — jak być człowiekiem?
Równo dziesięć lat temu tkwiłam w ostatniej klasie liceum. Tkwiłam to dobre określenie, bo dosadnie rzecz ujmując, w dupie miałam zbliżającą się maturę, naukę i cały ten szkolny chaos. Moje myśli były skoncentrowane na skurwiałej miłości, która zawładnęła moim ciałem i umysłem do tego stopnia, że nic innego się dla mnie nie liczyło. To był czas, w którym należałam bardziej do innych osób, niż do samej siebie. Och, jakież wielkie były moje nadzieje. Na świetlaną przyszłość, na studia w Gdańsku, na wspaniałe przyjaźnie, naukę szwedzkiego i tę... Tę skurwiał�� miłość.
Porzuciłeś mnie.
Wtedy tego nie rozumiałam, no bo przecież jak ktokolwiek mógł porzucić kogoś takiego, jak ja. Najwidoczniej jeszcze wiele musiałam się nauczyć.
To były czasy mojej raczkującej depresji. To były czasy, w których kitrałam jagodowe Winstony pod łóżkiem, robiłam wysokiego koka na głowie ze swoich długich, blond włosów, podkradałam tacie jego flanelowe, o wiele za duże koszule. To były czasy glanów, skórzanych kurtek i złamanych serc. To były czasy tequili chowanej za podręcznikami od matmy, której tak nienawidziłam. Melanży w ogródku Maka, biegów na ostatni, nocny autobus, który dowoził mnie pod dom rodziców. Rodziców, którzy byli zawiedzeni, bo ich zbuntowana córka znowu zionie fajkami, alkoholem i pocałunkami z obcymi facetami. To były czasy wieczorów spędzonych na Tumblr, w towarzystwie smutnych cytatów, ale to właśnie te cytaty nas wychowały. Bo jesteśmy trochę takimi dziećmi Tumblra, który nauczył nas więcej, niż nie jeden nauczyciel w szkole.
Oni skupiali się na sinusie i cosinusie, na pisaniu CV, ale żadne z nich nie powiedziało nam, co to znaczy czuć. Nikt nie przygotował nas na ciężkie momenty, w których brakowało nam tchu. Nie powiedzieli nam, że życie to nie jest bajka, a jedyne, co nas czeka to pasmo rozczarowań. Nikt nie powiedział nam, iż miłość wcale nie polega na rzyganiu tęczą, a na tym, by zaufać. Zaufać temu, że druga osoba wcale nie chce dobić naszych ledwo bijących serc. Nie wspomnieli ani słowa o tym, jacy są inni ludzie. Głupi, zagubieni, błądzący we mgle. Wszyscy mierzymy się z tymi samymi dylematami. I nosimy w duszy wielki żal o to, że nikt nam nie powiedział...
Każdej reakcji uczyłam się sama.
Każda sytuacja była dla mnie nowa. Wiele wieczorów spędziłam ze słuchawkami na uszach, w towarzystwie Halsey, The Neighbourhood, Arctic Monkeys, BMTH i Comy. Wiele papierosów musiałam wypalić, by zrozumieć, że życie jest grą, której część z nas nie wygra. Ciągniemy tę maskaradę na single playerze, zapominając o tym, że nasze problemy wcale nie są jak zombie. Naprawdę podziwiam ludzi, którzy sądzą, iż jest inaczej.
Na końcu i tak zawsze zostajemy sami, nieważne, ile musieliśmy komuś poświęcić. Nieważne, ile oni nam odebrali, zostawiając nas z pustą duszą. Oni zawsze odchodzą, bez względu na to, co obiecali, jak się zachowywali i co czuli.
Im szybciej to zrozumiecie, tym lepiej dla was.
Trochę śmieszą mnie moje własne wyobrażenia o życiu z czasów, gdy miałam te 19 lat. Kurwa, czego ja nie chciałam od życia? Gdzie te twoje wyobrażenia o byciu dziennikarką śledczą? Gdzie te twoje wyobrażenia o byciu opoką dla wykolejonych ludzi? Chciałaś być zbawcą świata, chciałaś uleczać innych, podczas gdy sama potrzebowałaś uleczenia. Gdzie te wyobrażenia o podróżach, dwójce dzieci, mieszkaniu w apartamentowcu, mężu i wielkiej miłości? Śmiechu warte.
Pamiętam tamten jesienny wieczór. Był wrzesień, a ja od kilku dni wiodłam zupełnie nowe życie w nowym mieście. Zegarek pokazywał niemal dwudziestą trzecią, a ja w towarzystwie spadających liści szłam pustą ulicą. Światło latarni raziło mnie w oczy. Czekałeś na mnie w progu swojego mieszkania z tym swoim pięknym, cwanym uśmieszkiem. Chwilę później siedziałam na blacie w twojej kuchni, a ty parzyłeś dla nas malinową herbatę. Śmiałeś się, bo nie używam cukru.
- Zoya... Czego ty właściwie chcesz od życia? - zapytałeś, podpalając mi papierosa.
Nie umiałam ci odpowiedzieć. Chyba po prostu chciałam, żeby przestało mnie boleć.
A bolało przeokrutnie.
Pchałam się w ramiona destrukcji. Myślałam, że fizyczny ból wynagrodzi mi ten psychiczny. Myślałam, iż dzięki temu w końcu poczuję, że jestem żywa i prawdziwa. Wymierzałam samej sobie karę za popełnione błędy, robiąc absurdalne rzeczy. Upijanie się, ciąg imprez i ten cholerny Tumblr. I to wszystko, psia mać, na nic. Nie da się. Nie da się wskrzesi�� życia z popiołu, który był pozostałością po nas samych sprzed lat. Strawił nas ogień. Zeżarł nas do cna.
Ciężko jest porzucić wrażenie o tym, że coś nas ominęło.
Czas przeleciał nam przez palce. Nasze dawne wyobrażenia się nie spełniły, a zastąpił je gorzki żal. Bo nie byliśmy wystarczający, bo nie zadbaliśmy o siebie odpowiednio, bo nie walczyliśmy o swoje, gdy była taka potrzeba. Jebane dzieci neo, które szukały ukojenia na Tumblrze, dorosły.
Gdzieś tam, głęboko, te wspomnienia są wciąż żywe. Próbowałam odnaleźć siebie w innych ludziach, ale przecież to nie oni mnie definiowali. Szkoda, że zrozumiałam to o wiele za późno.
Dzisiaj nie ma ich.
Zostałam ja.
Utkana z gorzkiej ironii, waszych kłamstw, moich strachów, złamanych obietnic, zawodów miłosnych i straconych przyjaźni.
I tak ciągnę tę maskaradę na single playerze, bo nikt nigdy mi nie powiedział, czym są uczucia i nikt mi nie powiedział o tym, że życie to pasmo rozczarowań.
https://www.instagram.com/zoyaspoetry/
#zoyaspoetry#zoyastaszewska#cytat#wiersz#zoyaprzezy#blog z cytatami#cytaty#wiersze#poezja#wiersze o miłości#cytat o życiu#pokolenietumblr#notatkizmarginesu#życie#życie to żart#smutne życie
10 notes
·
View notes
Text
W sylwka minął rok od mojej ostatniej próby samobójczej, a połowy prawie nie pamiętam.
Dlaczego? Taki chyba był plan.
Ćpałem dużo. Od przeprowadzki do Wrocławia na studia wyćpałem więcej niż przez 4 lata w szkole. Przepuściłem więcej kasy niż mój ubezpieczyciel wydał na moje leczenie w tym roku- straszne, zważywszy na to, że jestem przewlekle chory bez nadziei na wyleczenie, a cała dotychczasowa diagnostyka trwała od lipca do teraz :")
Przez moje żyły i żołądek przewinęły się naprawdę rozmaite prochy, ale największy łomot na bani zrobiła mi Molly. Czegoś takiego nie czułem chyba nigdy wcześniej i jedyne, z czym może się to równać, to uczucie z mojego pierwszego wpierdolenia sobie mefa dożylnie. Jebany, kurwa, kosmos.
Ale to tylko ten zajebisty temat. Bo kiedy wpierdoliłem kilka kryształków kiepskiej jakości emki, którą miałem skitraną w rzeczach, to zapłaciłem stosowną cenę. Uczucie było piękne tylko chwilami, męczyły mnie okrutne nudności, a zjazd serotoninowy wyjebał mnie w pysk. Podsumowując - nie było warto, a na pewno nie tym towarem. Obecnie biorę od przypadku do przypadku. Ostatnimi czasy jedyne, z czym mam przyjemność, to trampek - w końcu żyję w prawie ciągłym bólu. Okazyjnie zarzucę sobie kodę, ale pojedyncze paczki przestały mieć jakikolwiek sens. Pregabalinę wpierdalam garściami i zapijam alkoholem - recepty mam na dolegliwości bólowe :")
Na nowy rok zapaliłem z moim aktualnym facetem po lufie zioła i pięć godzin leżałem odłogiem, oglądając serial jednym otwartym okiem. Dziś - zirytowany powrotem rodziców z wyjazdu sylwestrowego i zmęczony bólem wsunąłem opakowanie thio. Szczerze mówiąc, nie pamiętam czy zawsze były takie malutkie - ostatni raz thiocodin kupowałem jeszcze w liceum, bo ktoś mi kiedyś powiedział, że sulfogwajakol jebie po żołądku. Koniec końców obejmuję stanowisko, że wolę mieć problemy gastryczne niż rozpierdolomą wątrobę przez paracetamol z antka czy solpy. Ćpanie z głową to prawie oksymoron, ale kiedy nazwiesz to redukcją szkód, to nabiera całkiem ładnego wydźwięku.
Od igły stronię. Ze względu na moją obecną relację (facet nie akceptuje dragów innych niż zioło, a o leki przeciwbólowe się zgrzytamy - uważa, że za często po nie sięgam. No i ma jednak trochę racji.), a także od tego, że chyba już od kwietnia nie wsadziłem sobie nic do kanału. Zrosty na początku wakacji miałem, jeden taki, że igła wyskakiwała kiedy pielęgniarki próbowały upuszczać ze mnie krew. Kiedy oglądaliśmy niedawno "Brud" na Netflixie (swoją drogą, polecam wszystkim fanom Mötley Crüe i filmów biograficznych z pierdolnięciem), w sxenie gdzie Sixx podaje sobie herę musiałem zatrzymać film i złapać oddech. Ciągnie mnie do pompek jak ćmę do grzyba atomowego i chyba już zawsze tak będzie. Ale wiem, że tak długo, jak on będzie w moim życiu, to prędzej sobie sam wydrapię te żyły, niż zrujnuję naszą relację ładując sobie w krwiobieg to, za czym tak przeraźliwie tęsknię.
W nowy rok wchodzę doświadczony selekcją różnych substancji mniej lub bardziej dozwolonych, ale wciąż jest coś, co trwa poza zasięgiem moich łapek - hera. Mam nadzieję, że nigdy nie trafi mi się okazja na herę, bo znam siebie aż za dobrze; ten tępy sukinkot w życiu by nie przepuścił takiej okazji.
A na razie, to powiem wam, że kodeina zakleja mi powieki, jest mi ciepło i cicho. Tylko niech mnie twarz przestanie swędzieć, bo zostanę drugim Freddym Kruegerem.
Ciao belli, ćpajcie z głową.
![Tumblr media](https://64.media.tumblr.com/0cd9daf31e4bec7d501c089acd4592ed/430148f562fa8ce5-48/s540x810/4a0fb02eca168df7e6d5d470972adcced10ce3c6.jpg)
#życie ćpuna#ćpun#narkotyki#ćpanie#mefedron#drugs tw#kokaina#chce umrzeć#iv drug use#kodeina#thiocodin#morfina#mdma#przemyślenia ćpuna#ćpuńskie życie#chcę umrzeć#pamiętnik narkomana
13 notes
·
View notes
Text
![Tumblr media](https://64.media.tumblr.com/8e86abed8e4d60182b586cca976aeef6/ce929220c3333659-16/s1280x1920/332b9dde13cb55ed43939debd9f8cf0202531cdd.jpg)
On ma racje,
ale jak to zmienić
jak przestać sabotować
chce żyć z nim, chce go mieć
ale ciagle wyrzuty sumienia, świadomość tego ze jak mnie straci to będzie z nim zle sprawia ze ciagle to rozpierdalam
nie mam siły.
Znowu mam problemy z alkoholem i wrocilam do robienia sobie krzywdy
jestem gownem
chce zdechnąć
nienawidzę siebie kurwa
proszę zabijcie mnie
#cierpienie#samotnosc#samookaleczenia#notatki samobójcy#nie chce zyc#samookaleczanie#mysli samobojcze#ćpunka#życie ćpuna#chce umrzec
9 notes
·
View notes
Note
Witam, mam 128IQ, problemy z alkoholem i agresją, brąz iv w lidze, choroby natury psychicznej, manie prześladowczą ex, jealous issues, skłonności do zdrad, używek i tycia i wiele innych zalet i szukam chłopaczka, poprzedni zostawił mnie dla innej, chętnie oddam swoje serduszko jakiemuś dżentelmenowi ꨄ︎ꨄ︎ꨄ︎⊹ k01
4201.
23 notes
·
View notes
Text
Czym nie jest terapia
Gabinet gdzieś w Polsce. Przestronny, jasno oświetlony promieniami słońca wpadającymi przez okno. Kanapa, mały stolik i dwa stojące naprzeciwko siebie fotele. W jednym z nich zasiada mężczyzna w średnim wieku. Towarzyszące mu jeszcze kilka minut temu napięcie trochę zelżało. Najtrudniej było przyjść i teraz, gdy miał to za sobą wie, że choć wątpliwości pozostały, już się nie wycofa. Patrzył z zaciekawieniem na terapeutę, o którym słyszał tylko tyle, że zajmuje się uzależnieniami. I miał wolną godzinę w odpowiadającym mu terminie.
– Dzień dobry. Co pana do mnie sprowadza – zapytał życzliwie spoglądając spod okularów na nowego pacjenta. Ten przez chwilę się zawahał, jak gdyby zastanawiając się nad doborem słów.
– Zdaje się, że mam problem z alkoholem – odpowiedział z wahaniem. – Nadużywam go – dodał czując, że się usprawiedliwić.
– Co pan przez to dokładnie rozumie – zaciekawił się.
– Przez co – wydawał się zaskoczony. – “Przecież to chyba jasne” – pomyślał lekko zbity z tropu.
– Przez nadużywanie – doprecyzował życzliwie. – Dlaczego uważa pan, że pije za dużo. Rozumiem, że kiedyś było inaczej?
– Tak, rzeczywiście. To zmieniło się kilka lat temu – stwierdził po krótkim zastanowieniu. – Teraz, gdy zacznę, nie potrafię przestać – zawiesił głos wyraźnie zmieszany. – Planuję wypić dwa piwa, a kończy się na lekko licząc sześciu. I czasem jeszcze kilku drinkach. Nie, nie czasem. Od niedawna już w zasadzie zawsze. Nie chcę się upić, a się upijam – wyznał.
Terapeuta milczał, więc kontynuował.
– Mam z tego powodu coraz więcej problemów – ciągnął. – Na przykład w pracy już się domyślają. Limit urlopów na żądanie wyczerpałem, a lekarz nie chce mi dawać kolejnych zwolnień. W domu też słabo, żona trzyma się ode mnie z daleka. Kiedyś kupowałem piwa tylko na weekend, teraz rzadko wytrzymuję do czwartku. Przeważnie zaczynam już w środę pod wieczór – dokończył patrząc speszony na terapeutę jak gdyby obawiając się, że za dużo powiedział. Ten przyglądał mu się chwilę w zamyśleniu.
– Rzeczywiście – odezwał się wreszcie. – Wygląda na to, że niewiele pozostało z pana kontroli nad częstością i ilością wypijanego alkoholu. Można przypuszczać, że jeżeli nic pan z tym nie zrobi, to problemy zaczną się mnożyć. Nie tylko te relacyjne, ale także ze zdrowiem i…
– Ze zdrowiem – przerwał mu lekko zaniepokojony?
– Tak, zdrowiem – potwierdził. – Picie alkoholu istotnie obciąża narządy wewnętrzne. Wątrobę, nerki, trzustkę, o sercu i fatalnych skutkach dla układu nerwowego już nawet nie wspominam – wzruszył ramionami.
– Naprawdę? – zdawał się niedowierzać.
– Tak, naprawdę – przytaknął z uśmiechem. – Zwłaszcza w dużych ilościach, a o takich w pana przypadku zdaje się mówimy.
– Zatem, zatem… Zatem wygląda na to, że powinienem przynajmniej mocno ograniczyć picie? A wręcz – jeżeli chce być zdrowy i szczęśliwy – całkowicie odstawić alkohol... – wydawał się być zaskoczony odkryciem, którego właśnie dokonał.
– To całkiem rozsądny wniosek… – terapeuta nie oponował.
Mężczyzna się rozpromienił.
– Dziękuję, dziękuję, że mi pan to uświadomił! – aż się uniósł w fotelu wypowiadając te słowa. – Chyba nie do końca się tego spodziewałem przychodząc, jednak słysząc to wprost od kogoś znającego się na rzeczy wreszcie wszystko zrozumiałem! Jestem panu niezmiernie wdzięczny – mówił dalej wstając z fotela. – Od dzisiaj już nie piję, dlaczego wcześniej się za to nie wziąłem… – wyciągając dłoń na pożegnanie uśmiechał się sam do siebie, jak gdyby jeszcze temu wszystkiemu nie dowierzał.
– "Dobra robota" – pomyślał terapeuta ściskając dłoń mężczyny. – Jest pan wyleczony – powiedział na pożegnanie.
Pomijając może zbędny, stanowiący tylko ozdobnik wstęp, tak nie wygląda terapia uzależnień. I choć oczywiście mocno to teraz przerysowałem, mam wrażenie, że pacjenci i ich rodziny czasami wyobrażają ją sobie w ten sposób. Oczywiście wiara, że ktoś rozumiejący uzależnienie może poprzez rozmowę otworzyć pacjenta na problem jest słuszna, ale stanowi dopiero początek drogi do zmiany i z pewnością nie jest wystarczająca. Ujmując rzecz inaczej, wprawdzie cuda się zdarzają, to jednak terapia jest przede wszystkim procesem nie tylko rozłożonym w czasie, ale także wymagającym motywacji, samodyscypliny i konsekwencji oraz zaangażowania obu stron. O tym jednak już innym – niekoniecznie kolejnym – razem.
3 notes
·
View notes
Text
30-31.12.2023
Do 13 spałam a o 18 miałam spotkanie z kuzynką
Dalej usiłujemy rozwikłać zagadki rodziny i dowiedziałam się że babcia miała jeszcze siostrę oraz jeszcze inne dzieci poza tymi których znamy
Ogólnie fajnie spędziłam z nią czas
Robię też teraz jako że jestem dorosła za osobę co kupi kuzynce i jej koleżankom alkohol od czasu do czasu
Sylwester to wiadomo że wiele pije. Choć kuzynka powiedziała że ona nie pije w tym roku bo źle się czuje
Dowiedzieliśmy się też że nasza rodzina ma skłonność do "mocnej głowy" oraz alkoholizmu i ogólnie nałogów.
Ja mam mocną głowę ale nie mam problemów z alkoholem na szczęście 😌
Jednak z tego co słyszałam od kuzynki to wujek ma ostatnio
Mam nadzieję że to chwilowe
Utworzyliśmy z kuzynką i kuzynem grupę "Poszukiwanie rodziny (nazwisko) "
I szukamy informacji odnośnie rodziny
Co się pytam matki to ta zawsze odpowiada taką wściekła. Że czemu mnie to interesuje. No interesuje bo rodzina ukrywała przed nami mnóstwo rzeczy które często dotyczyły bezpośrednio nas więc chcemy dowiadywać się na własną rękę
Nie chcieli nawet nam powiedzieć gdzie mieszkali na początku
Za to odnalazłam te informacje
Zamierzamy tam pojechać,może też tam byłyby odpowiedzi,lub może i nawet ktoś z rodziny
Znalazłam też ciotkę co też maluje obrazy i ukończyła akademię sztuk pięknych
Do tego. Maluje podobne rzeczy co ja ! Też takie bajkowe,fantastyczne
Powoli zaczynam się czuć że pasuje jednak do tej rodziny
Ale nie czuje że do matki
Do kuzynów,kuzynek,dalszej rodziny tak.
Bo matka jednak mnie niszczy
Dlatego nie mogę się doczekać aż się wyniosę
Poza tym mama mi zrobiła ostrą awanturę o to że nie ma anoreksji xD
Jasne. A kto jest wychudzony i gada że waży za dużo do tego jak mówię o wadze prawidłowej to ona uważa że miałaby wtedy nadwagę ? I je mało a po małych porcjach lub zjedzeniu czego innego niż zwykle ma problemy żołądkowe?
Nie gadalabym tak gdybym nie wiedziała jak to jest. Jednak jak byk widać u niektórych te chorobę mimo że zaprzeczają
Poza tym. Zaprzeczanie,no właśnie. Kto zaprzecza chorobie tak bardzo jak chory ?
Jak byłam w początkach tej choroby to też zaprzeczałam że nic mi nie jest i że tylko schudłam
Więc znam ten schemat dobrze 🙈
W domu oglądałam serial szpital i był odcinek z samobójcą oraz co ciekawsze z osobą chorą na wampiryzm
Bardzo ciekawy ten szpital 😌
I ogólnie trzęsłam się godzinę z szoków choć nie mam pojęcia co by mnie miało zszokować albo jeszcze co innego. Bo często mam te drgawki. Ale nie są kiedy jestem nieświadoma to nie wiem czy to są ataki padaczki czy jeszcze co innego
To sie zapytam o to lekarza rodzinnego też. Może coś będzie wiedzieć
A dziś spałam do 17 xD
Obudziły mnie petardy
Miałam coś nie fajny humor ale znowu coś próbowałam pomalować i później kontynuowałam obraz
Jedyne co dziś jadłam to sushi xd
Muszę coś z tym zrobić. Bo widzę że chudnę a nie chce dopuścić do wiadomo jakiego stanu
Ale spytam się terapeutów i psychiatry co o tym sądzą
Może to skutek stresu lub jakieś choroby
Do mamy przyszedł kolega. Jestem tak wyluzowana że do starszego mężczyzny co go nie znam powiedziałam cześć xD
Zdarza się
Jak moja mama poszła na koncert to ja w pokoju tańczyłam i bawiłam się z tym hulahop z obciążeniem
Coraz bardziej mi się to podoba 🥰
I troche mi polepszyło stan
Później był sylwester i obawiałam się że moja Kiara będzie bała się petard a ona co ? Zobaczyła że coś się błyska na niebie to podeszła do okna i się patrzy co to tam na niebie
Dziwny kot 🤣
Za to pies oczywiście się boi
Pies ma 15 lat i się boi a kot niecałe pół roku i sie nie boi
Paradoks
![Tumblr media](https://64.media.tumblr.com/2100b5136c216b2402705989226a397f/01d789397aad9bce-33/s540x810/ea49397ec9c93565810a81c42e08d2cb6a02b789.jpg)
Trochę mi nie wyszły te fajewberki
Ale w każdym razie pamiątka jest
I tak potem maluje ten obraz i jutro raczej będzie gotowy
A tak teraz siedzę mam te drżenia ciała i oglądam szpital
Także jeszcze raz szczęśliwego nowego roku
I do zobaczenia
Trzymajcie się kochani 💜
5 notes
·
View notes
Text
Witajcie moje motylki.
Ogólnie to muszę wam opowiedzieć co się wczoraj stało (wiem że nikt nie pytał i nikogo to raczej nie obchodzi ale muszę się komuś wygadać). No więc wczoraj w moim mieście było organizowane holi (dla tych którzy nie wiedzą to jest takie święto gdzie gra muzyka i się żuca się takimi kolorowymi proszkami do góry) no i byłam na tym holi z moją grupką znajomych. 5 dziewczyn i 2 chłopaków. Początkowo było fajnie, śpiewaliśmy californie sypaliśmy się tymi proszkami no i ogólnie wszystko git. Ale potem zaczęło nam się robić gorąco. No więc wzięliśmy koc i usiedliśmy w cieniu. No i gadaliśmy sobie siedzieliśmy, aż w końcu wjechał alkohol (jeszcze tego nie mówiłam ale mam lekkie problemy z alkoholem) reszta po łyczek/ewentualnie 2. No ale jak już mówiłam czasami mam lekkie problemy z alkoholem więc wypiłam dość dużo. Czułam się super wszystko elegancko, aż do czasu. Holi się skończyło my zaczęliśmy iść na autobus no i wtedy zaczęło mi się kręcić w głowie. Serio tak że mi się żygać chciało. Powiedziałam to mojej przyjaciółce która ma w tych sprawach obeznanie. No i patrzymy na rozkład jazdy i co? Autobus za godzinę. No i my mądrzy potanowiliśmy że genialnym pomysłem będzie pójść się przejść i iść przystankami. Oczywiście nie wzięliśmy pod uwagę faktu że z każdym przystankiem będzie coraz więcej ludzi. No i oczywiście nie udało nam się wsiąść bo za dużo ludzi. No to postanowiliśmy że pieszo idziemy. ( no bo wsm to co innego mieliśmy zrobić). No i ja z zawrotami głowy, koleżanka z astmą i koleżanka po operacji kolana musieliśmy popierniczać do centrum na nogach. Po drodze kilka osób miało atak paniki ale finalnie doszliśmy!
Przepraszam że tak nie na temat tego bloga i że was tu zanudzam( o ile ktoś to wgl jeszcze czyta) ale mam straszne wyżuty sumienia po wczoraj.
Trzymajcie się lekko motylki!
3 notes
·
View notes
Text
Są ludzie skazani na potępienie.
Mówi się, że każdy jest kowalem swojego losu. Kowal jednak potrzebuje materiału, żeby coś wykonać. A co jeśli ktoś już od urodzenia był na straconej pozycji? Co jeśli urodził się z wadą, przez którą mógł umrzeć już w pierwszych dniach swojego życia. Co jeśli już samo to, jaki się urodził, rzutowało na całe jego przyszłe życie? Przez całe swoje dzieciństwo i większą część młodzieńczych lat był zależny... Zależny od rodziców, od lekarzy. Co jeśli operacje i zabiegi, które musiał przejść po to, żeby nie tylko przeżyć, ale także by jakoś w miarę normalnie funkcjonować, pozostawiły blizny i zniekształcenia na ciele ale i na psychice? Co jeśli nabawił się ogromnych kompleksów, wstydu i poczucia że jest inny i gorszy od pozostałych? Co jeśli przez lata żył w stanach depresyjnych, których nawet nie był do końca świadomy? Czy to nie jest świetny materiał by wykuć pesymistę?
Więc chyba nie ma się co dziwić, że w takiej osobie zrodzi się przekonanie, że nie zasługuje na miłość i że nikt takiej osoby nigdy nie pokocha. Z resztą ta osoba zawsze kieruje się strachem. Odczuwa obezwładniający lęk przed bliskością, przed zaufaniem i przed odrzuceniem. Boi się wejść w głębsza relację z kimkolwiek, bo nie chce jeszcze bardziej cierpieć w przypadku odrzucenia. Jego samoocena szoruje po samym dnie, nawykiem wręcz staje się ucieczka. Ucieczką od myśli, uczuć i emocji staje się alkohol. Wtedy wyłącza się cześć blokad. Alkohol zabija cześć strachu i wstydu, ale ma też swoją cenę. Uzależnia...
Więc kiedy taka osoba poznaje kobietę, naturalną reakcją jest wycofanie, żeby tylko nie ryzykować zranienia. Ale co jeśli w tej osobie rodzi się jednak jakieś uczucie? Ma wtedy dwa wyjścia, albo uciec jak zawsze, albo zaryzykować. Kiedy zbiera się na odwagę i wyznaje co czuje, oczywiście wspomagany alkoholem, okazuje się że ta dziewczyna go nie wyśmiała, a wręcz widzi na jej twarzy uśmiech... Najpiękniejszy uśmiech na świecie, ten cudowny widok zostanie z nim już na zawsze. Zaczynają budować związek, on uczy się stopniowo zaufania, miłości i akceptacji swojej osoby przez kogoś ale i przez siebie samego. Zaczyna mieć wiarę i nadzieję. W końcu po latach dowiaduje się czym jest szczęście. Wspólnie snują plany i marzenia, założyć rodzinę, wybudować dom, mieć dzieci. Pojawiają się różne problemy, niektóre mniejsze ale i takie poważne. Wrodzona wada daje o sobie znać w niektórych aspektach życia. Lata mijają, bywają wzloty i upadki ale taka osoba wierzy, że razem przetrwają wszystko... Ale... Ale wbudowane gdzieś głęboko i nie przepracowane mechanizmy zachowania stopniowo i niezauważalnie zaczynają przejmować kontrolę. Pojawia się poczucie winy, wstyd i wrażenie, że nie jest się wystarczająco dobrym dla kobiety która kocha. Alkohol wraca coraz częściej by zagłuszyć ten wewnętrzny głos, który podpowiada, jak zła o beznadziejną osobą się jest. Kiedy okazuje się, że nie potrafi dać poczucia bezpieczeństwa miłości swojego życia, jego samoocena znów leci w dół. Zaczyna się bezwiednie wycofywać. Najpierw wypiera ze świadomości, że ma jakiś problem ze sobą, a później nie może zebrać sił, żeby coś z tym zrobić. Kiedy jego wtedy już żona nie może sobie dać z tym rady, najpierw sama zaczyna się odsuwać a w końcu odpuszcza... Ten proces trwa długo, ale prowadzi w jednym kierunku. Kiedy w końcu ta osoba decyduje się coś zrobić, okazuje się, że jest już za późno. Następuje rozstanie... Cały świat wali się na głowę. Po wszystkich marzeniach i planach zostają tylko zgliszcza. Szczęście i nadzieja umierają. A taka osoba zostaje sama z całym tym syfem, wyrzutami sumienia, żalem i poczuciem winy... Czy taka osoba mogła wykuć inny los? Myślę, że tak. Tylko że mając takie a nie inne narzędzia i materiał stworzyła to co potrafiła... Tu nie chodzi o żadne usprawiedliwianie czy szukanie litości... Teraz kiedy mam świadomość mechanizmów, które mną kierują widzę gdzie popełniłem błędy. Niestety jest za późno, spieprzyłem życie i muszę z tą świadomością istnieć dalej. Zraniłem siebie ale co gorsze również Ją. Tego sobie nie wybaczę. Pozostała tęsknota, pustka, żal i kurewskie poczucie winy.
Nie wiem, czy ktoś to przeczyta, ale jeśli tak to pamiętaj, nie poddawaj się strachowi i działaj w brew niemu, inaczej stracisz to co najcenniejsze, zniszczysz sobie życie i nabawisz się depresji tak jak ja. Analizuj schematy, którymi się kierujesz i staraj się korygować te, które Cię niszczą. Doceniaj nawet małe chwile radości, bo nigdy nie wiesz ile ich jeszcze będzie. Ja tego nie robiłem i skończyłem tu gdzie jestem teraz... Na samym dnie...Mam zapewne ponad pół życia za sobą, a zostałem z niczym poza bólem. Nie pozwól, aby spotkało to również Ciebie. Życzę Ci wytrwałości, świadomości i siły by wykuć z tego co masz jak najpiękniejsze życie.
0 notes
Text
jakiś chłop z internetu miał kiedyś następujące trzy pytania:
mateusz.pl » pytania o wiarę » rok 2002 Witam, mam następujące trzy pytania:
1. Czy fantazja erotyczna jest już grzechem ciężkim? Chodzi mi taką „delikatną”, która dziejąca w rzeczywistości raczej nie była by jeszcze (albo na granicy) grzechem ciężkim.
2. Czy oglądanie erotycznych filmów – nie pornograficznych – jest grzechem ciężkim?
3. Kiedyś, dosyć dawno temu (2-3 lata) upiłem (na granicy świadomości) się alkoholem i tak jakoś teraz przypomniałem sobie. Czy to był grzech ciężki? Wtedy nie myślałem że łamię jakieś przykazanie. A jakie przykazanie łamie się upijając się. Przez grzech ciężki rozumiem taki, z którego należy się spowiadać. Znam też jego definicję, przeczytaną kiedyś w POW, a cytowaną chyba z katechizmu.
A może podobne problemy są opisane w jakiejś książce, która patrzy na to przez pryzmat wiary katolickiej?
Pozdrawiam – Zbyszek
![Tumblr media](https://64.media.tumblr.com/404d2feb074aa96b3a122d373daebe22/477afa68c563431c-8f/s400x600/716c8461b10bb1ad443d930312127b42dced1e63.jpg)
ODP:
Nie wiem ile masz lat, bo pytania są czysto katechizmowe ze szkoły podstawowej! Ale po kolei.
„Kto pożądliwie patrzy na kobietę, już w swym sercu dopuścił się z nią cudzołóstwa” – mówi Jezus; grzech nie przychodzi z nikąd, a linia między grzechem lekkim i ciężkim jest bardzo cienka!
Drogą do filmów pornograficznych są te pierwsze, np. zdjecia modeli, modelek zawodowych – bo tak podpowiada doświadczenie (człowiek nie jest z metalu)!
Żeby ogłupić człowieka i zamieszać w jego moralności podzielono narkotyki na twarde i miękkie, alkohol na piwo i te inne, erotykę na akty i porno, grzech na mniejsze lub większe zło, prawdę na pół-prawdę i całą prawdę, itd. – potrafisz mi wskazać jasne granice?
Upicie się jest grzech ciężkim – V przykazanie: „Nie zabijaj” – nie zabijaj w sobie daru zdrowia, bo nie jeden na ziemi oddał by „złote góry „ za zdrowie, które Ty marnujesz, a oni walcza o nie! Medycyna uczy, że nadużywanie alkoholu jest szkodliwe dla zdrowia.
Trwa Wielki Post – zrób sobie postanowienia wstrzemięźliwości w w/w tematach!!!
Szczęść Boże!
ks. Paweł Gronowski
© 1996–2002 mateusz.pl
Zanim obejrzysz rozbieraną scenę...
0 notes
Text
Ostatnio tak się spilam że wpadłam do rowu trzy razy, a później prawie mnie pierdolnął tir
żałuję że tego nie zrobił
#alkoholizm#alkohol#problemy psychiczne#problemy z alkoholem#zaburzenia psychiczne#this is depressing#depressing shit#nie mam siły#chce umrzeć#chce uciec#nie wytrzymam#nie chce tu być#nie chce mi się żyć#chęć śmierci#ból istnienia
17 notes
·
View notes
Text
#Toxic #ToksycznaRodzina
Wyprowadziłam się z rodzinnego miasta bez wielkiego szumu , bez informowania kogokolwiek. Gdy rodzice się o tym znienacka dowiedzieli zaczęli grozić że zgłoszą to na policję . Były komentarze że MUSZĘ to i tamto bo inaczej to zgłoszą. Ograniczam kontakty z nimi do prawie wcale , nie widują z powodu swojego zachowania nawet swojego wnuka a mojego syna . Dostałam przez to list od adwokata że chcą mediacji o kontakt. Kontaktowała się ze mną już mediatorka , postawiłam warunki ale wiem doskonale że rodzice się nie dostosują do tego i beda chcieli po ich , wizyty najlepiej codziennie albo przeprowadzka do nich co jest nierealne z nimi mieszkać gdyż ojciec jest agresywny , ma problemy z alkoholem, matka manipulantka , dobrze umią grać przed ludźmi że są dobrzy , kochani itp a prawda jest zupełnie inna . Coś by nie poszło po ich myśli to awantura gotowa i pomimo meldunku u nich wywalili by mnie bez zastanowienia i nie dopuścili do dziecka a ja później bym biegała po policjach i sprawa w mopsie i sądzie była by murowana . Pomimo to że dziadkami są super to wiem że nie mogłabym im dać dziecka pod opiekę i na długo bo wiem że ojciec jak pisałam wcześniej jest agresywny i boję się że pewnego dnia gdyby mieli pod opieką wnuka ojciec by zaczął się awanturować z moją matką bo coś mu się uwidzi albo nie będę nawet wiedzieć kiedy ojciec zacznie pić I moja matka będzie musiała uciec z moim dzieckiem z domu i narazi go na niebezpieczeństwo. Wiem jak ta sytuacja może wpłynąć na moje dziecko , wieczne awantury między mną a rodzicami . Chcę tego dziecku oszczędzić ale nie chce ulegać rodzicom dla " świętego " spokoju . Zaczynam odczuwać przez to lęki, boję się wychodzić sama z domu , chociaż muszę bo dziecko już chodzi do przedszkola . Wiem, mogę złożyć sprawę na policji ale strach przed chodzeniem po policjach , po sądach mnie dobija , chce coś zrobić , żeby pokazać rodzicom "pazury " żeby dali spokój. Zazdroszczę znajomym że mają super rodziców którzy potrafią się dogadać I pomagają sobie nawzajem bezinteresownie a ja wiecznie muszę wysłuchiwać ze oni mi pomagają, że oni są na każde moje zawołanie chociaż im nie każe pomagać ani nic bo widzę i wiem że daje sobie radę sama .
0 notes
Text
Ja mam problem z alkoholem? Nie mam do niego zFmego problemy ja ko ham alkohok
1 note
·
View note
Text
Czy jestem już alkoholikiem - jak dokonać autodiagnozy?
Współczesne tempo życia, stres zawodowy oraz presja społeczna mogą prowadzić do zwiększonego spożycia alkoholu. Jednak gdzie kończy się okazjonalne picie, a zaczyna alkoholizm? Rozpoznanie granicy może być trudne, zwłaszcza dla samego siebie. W tym artykule postaramy się przybliżyć temat autodiagnozy alkoholizmu i wskazać na co warto zwrócić uwagę.
![Tumblr media](https://64.media.tumblr.com/14538206b36beebb0274be37e7d376e9/ac3b2d37f4357745-72/s540x810/e26d63ff0a0158106fed0256cbb3ba4a545a72b1.jpg)
Czym jest alkoholizm?
Alkoholizm, inaczej uzależnienie od alkoholu, to przewlekła choroba charakteryzująca się utratą kontroli nad spożyciem alkoholu. Osoby uzależnione często piją pomimo negatywnych konsekwencji zdrowotnych, społecznych i zawodowych. Choroba ta rozwija się stopniowo, a jej objawy mogą być różne w zależności od osoby.
Sygnały ostrzegawcze
Częstotliwość i ilość spożywanego alkoholu: Picie coraz większych ilości alkoholu, częstsze sięganie po trunki oraz trudności w zaprzestaniu picia mogą być pierwszym sygnałem, że problem się pogłębia.
Brak kontroli: Jeśli często zdarza Ci się pić więcej niż planowałeś, lub nie jesteś w stanie przerwać picia po jednym czy dwóch drinkach, może to świadczyć o rozwijającym się uzależnieniu.
Tolerancja na alkohol: Zwiększona tolerancja oznacza, że potrzebujesz większych ilości alkoholu, aby osiągnąć ten sam efekt, co kiedyś. Jest to jeden z fizycznych objawów uzależnienia.
Objawy odstawienia: Doświadczanie fizycznych i psychicznych objawów odstawienia, takich jak drżenie rąk, pocenie się, nudności, lęk czy bezsenność, po zaprzestaniu picia, to silny sygnał uzależnienia.
Zaniedbywanie obowiązków: Jeśli picie zaczyna kolidować z Twoimi obowiązkami zawodowymi, rodzinnymi czy społecznymi, to znak, że alkohol przejmuje kontrolę nad Twoim życiem.
Izolacja społeczna: Unikanie spotkań towarzyskich, jeśli nie ma na nich alkoholu, lub picie w samotności mogą wskazywać na narastający problem.
Używanie alkoholu jako mechanizmu radzenia sobie: Sięganie po alkohol w celu złagodzenia stresu, smutku, lęku czy innych emocji jest alarmujące. Alkohol staje się wtedy substytutem zdrowych strategii radzenia sobie z trudnościami.
Jak dokonać autodiagnozy?
Prowadź dziennik spożycia alkoholu: Zapisuj ile i jak często pijesz. Analiza tych notatek może pomóc zauważyć wzorce i skalę problemu.
Szczerość z samym sobą: Bycie szczerym wobec siebie jest kluczowe. Zadaj sobie pytania dotyczące Twojego picia i uczciwie na nie odpowiedz.
Testy przesiewowe: Istnieją różne testy i kwestionariusze, które mogą pomóc w ocenie, czy Twoje picie ma charakter problematyczny. Przykładem jest test AUDIT (Alcohol Use Disorders Identification Test) opracowany przez Światową Organizację Zdrowia.
Konsultacja z profesjonalistą: Jeśli masz wątpliwości, warto skonsultować się z lekarzem, terapeutą lub specjalistą ds. uzależnień. Profesjonalna ocena może dostarczyć cennych wskazówek i wsparcia.
Co dalej?
Jeśli podejrzewasz, że możesz mieć problem z alkoholem, kluczowe jest podjęcie działań. Uzależnienie od alkoholu jest chorobą, którą można skutecznie leczyć. Terapia indywidualna, grupy wsparcia, takie jak Anonimowi Alkoholicy, oraz inne formy pomocy mogą okazać się niezwykle pomocne.
Pamiętaj, że uzależnienie od alkoholu nie jest wyrokiem. Wiele osób z sukcesem przezwyciężyło swoje problemy z alkoholem i prowadzi zdrowe, satysfakcjonujące życie. Najważniejsze to zrobić pierwszy krok i poszukać pomocy.
#białystok#leczenie alkoholizmu#leczenie uzależnień#terapia uzależnień#alkoholizm#terapia alkoholowa#odtrucie alkoholowe#psychoterapia#odwyk alkoholowy#education
0 notes
Text
Picie, granie i branie, czyli ryzykowne zadłużanie
Nigdy nie musiałem korzystać z tzw. chwilówek mam nadzieje, że tak pozostanie. Rzeczywista roczna stopa oprocentowania powyżej 300, a często nawet ponad 500% oznacza konieczność zwrócenia kwoty istotnie wyższej już po zaledwie kilku miesiącach, a po roku jej wielokrotności. Sprawia to, że oferta taka jest z mojego punktu widzenia ryzykowna i nieopłacalna. Z drugiej strony potrafię przecież wyobrazić sobie powody dla których ktoś pozbawiony oszczędności zmuszony jest pozyskać tą droga fundusze. Tutaj jednak przyjmuję, że ma świadomość realnych kosztów i godząc się z konieczności na drakońskie odsetki zakłada, że teraz zrobi wszystko, by możliwie szybko spłacić swoje zobowiązanie. Tak, z pewnością czasem zdarzają się takie podbramkowe sytuacje kończące się mimo wszystko happy endem. Gdy jeszcze udaje się zmieścić w promocyjnym okresie z RRSO wynoszącym zero procent, można mówić o pełny sukcesie.
Niestety częściej wygląda to mniej różowo. Owszem, zazwyczaj zaczyna się to podobny sposób, ale z różnych powodów szczęśliwego finału nie ma. Z tysiąca złotych długu szybko robią się dwa, a w konsekwencji to, co było pierwotnym powodem zadłużenia się, czyli konieczność pilnego pozyskania środków potrzebnych, by zażegnać jakiś kryzys, prowadzi do kryzysu kolejnego, jeszcze większego. Dzieje się tak, ponieważ pożyczkobiorca nie ma zasobów własnych lub przynajmniej wsparcia w kimś gotowym mu pomóc na bardziej ludzkich warunkach. W bardzo wielu przypadkach podobnie ma się sprawa z hazardem, alkoholem i narkotykami.
Ktoś próbuje ich pierwszy raz i przekonuje się, że trapiące go problemy, niepokoje i leki „znikają”: przez kilka lub nawet kilkanaście godzin czuje się lepiej. Co więcej, ulga ta nie kosztuje majątku, a „odsetki” w postaci bólu głowy oraz całościowego spadku nastroju po wszystkim udaje się dość szybko spłacić snem, elektrolitami i jedzeniem. Okazuje się wiec, że za relatywnie mało można dostać całkiem sporo. Kusząca perspektywa... Analogicznie rzecz ma się z chwilówkami, gdzie wystarczy podpisać klika dokumentów i już można cieszyć gotówką w kieszeni. A tę przecież na pewno uda się szybko oddać dopłacając parę groszy. Już niedługo, za moment, gdy tylko coś tam, coś tam i tak dalej...
W obydwu przypadkach ciąg dalszy jest dość łatwy do przewidzenia. Pozorny komfort połączony z coraz wyższymi kosztami uzyskania wymarzonego dobrostanu, to musi się w którymś momencie przestać spinać. Tak oto – mimowolnie, bo przecież nikt nie chciał być ani bankrutem ani uzależnionym – powstaje spirala zadłużenia/uzależnienia, której praprzyczyną jest brak wystarczających zasobów własnych oraz umiejętności poradzenia sobie z problemem niedoboru pieniędzy/poczucia własnej wartości w bardziej konstruktywny, bezpieczniejszy sposób. Można pójść nawet dalej i powiedzieć, że gdyby nie bieda materialna tam i bieda w obszarze emocjonalnym tu, potrzeba sięgania po szybkie pieniądze lub substancje psychoaktywne byłaby stosunkowo niewielka.
Podsumowując:
Hazard, branie i picie to kupowanie chwilowego szczęścia na lichwiarskich warunkach od bezwzględnego dilera żądającego coraz większych odsetek. Odsetek liczonych w pieniądzach, zdrowiu fizycznym i psychicznym, relacjach z rodziną i przyjaciółmi, poczuciu własnej wartości, godności, perspektywach. Od pewnego momentu odsetek praktycznie niemożliwych do spłacenia. Jedyną więc szansą na wyrwanie się z tej pętli jest zatrzymanie tego procesu, czyli zaprzestanie dalszego zadłużania się lub picia/brania/grania, a następnie systematyczna praca nad tym, by odzyskać (lub często po raz pierwszy pozyskać) takie zasoby i umiejętności, by już nigdy nie musieć kupować namiastki szczęścia od hochsztaplerów. Dzięki psychoterapii jest to na szczęście możliwe.
#terapia uzależnień#alkoholizm#narkomania#hazard#chwilówki#psychoterapia uzależnień#emocje#khantzian#piotr gasiorek
2 notes
·
View notes
Text
Lubelska mango
Słowa klucze: luka do wypełnienia, samotnośc ma swoje konsekwencje, zdrowe relacje sa czynnikiem ochronnym, podążanie za potrzebą bliskości, model zmiany.
Pojechałam sama. Nie mogę wiecznie siedzieć w domu. W dodatku już kiedyś tam byłam, więc nie musiałam się bać, że nie wiem gdzie iść, jak wejść ani gdzie i czy w ogóle są toalety. W drodze na wykład kupiłam 200ml Lubelskiej. Było zimno, więc uznałam, że się rozgrzeje wracając. Audytorium było piękne i nowoczesne. Zjawiło się naprawdę sporo ludzi. Zaskoczyło mnie to. Co chwilę wstawałam aby kogoś przepuścić w głąb rzędu. Podobały mi się wystąpienia osób z wykształceniem. Tylko jedna prelegentka pierdoliła od rzeczy. Pedagog. Nie dowiedziałam się nic nowego aczkolwiek przypomnienie sobie o pewnych tematach jest samo w sobie czymś dobrym. Nikt natomiast nie przedstawił neuroatypowości jako zmory, wiecznego cierpienia i ogromnego ciężaru. Życie osób z ADHD może być fajne i komfortowe. Nie wiem czy to forma pocieszenia i pozytywne nastawienie czy kwestia doświadczeń.
Po ostatnim wystapieniu zebrałam się tak szybko jak mogłam. W drodze na dworzec zjadłam kanapkę. Zdecydowałam się wejść do KFC i zjeść dodatkowo coś na ciepło. Ponieważ ja nie pije to nie miałam pojęcia gdzie mam spożyć swój alkohol. Co to w ogóle za problemy pierwszego świata? No kurwa picie przed budynkiem ochrony kolei z policyjnym samochodem za rogiem nie wchodziło w grę. Podeszłam pod Zieleniak. Wydudniłam 150ml w 5, może 7 minut. Wróciłam na dworzec, a następnie udałam się na peron. Z butelką w kieszeni. Jak alkoholik. Jednocześnie jarałam się luzem zaaplikowanym na powrót. Było cieplutko, było mięciutko. Nie czułam ani zimna ani swoich zmęczonych stópek. W miedzyczasie pisałam do znajomych z 'jestem wstawiona vibe, hehe'.
Mów co chcesz ale jak się poczuje potrzebę uwalenia się to jest jak dar od Bogów.
To zdanie wiele wyjaśnia. Alkohol był zastępstwem za dragi których nie było. Dopiero później zrozumiałam, że specjalnie poszło duszkiem aby kopnęło. Miało kopnąć. Jak dragi. Tknął mnie ostatni wykład. Nie ma co ukrywać. Padło tam coś na wzór, że nic nie daje człowiekowi takiej satysfakcji jak bliskie relacje. Że to jest ważniejsze nawet od samospełnienia. Zabolało.
W kolejce naprzeciwko mnie siedział porobiony typ. Oczy latały mu na wszystkie kierunki, żuł gumę, a gdy ja wychiliłam się lekko aby przyjrzeć się tramwajowi za oknem on zrobił to samo. Swój pozna swego. Dopiłam co miałam w kieszeni i grzecznie wyrzuciłam butelkę do śmietnika, który znajdował się za moimi plecami. Było mi głupio. Było mi głupio spożywać alkohol w kolejce. Panu pijącego Specjala na pewno głupio nie było. A ja nie potrafię.
Chuj wytrzeźwiałam i mi znowu smutno.
"No i widzisz tak działa alkoholizm, że pijesz to jest Ci wesoło jak trzezwieszej to smutno więc znów pijesz."
Zaczęłam płakać i nie potrafiłam przestać. Bo to zdanie uderza w moje słabe punkty i lęki. Ja kurwa wiem, jak to działa. Rok siedziałam z alkoholikami na grupie. Kurwa.
Wysiadłam i poszłam do Żabki. Kupiłam pół litra Lubelskiej i czipsy. Oczywiście Oven Baked, bo kalorie. Zanim jeszcze doszłam w ogóle pod dom to wypiłam około 200ml. Duszkiem. Znowu. No i się upiłam. W domu Marcin zapalił świeczki, pomógł mi poskładać rzeczy. Dużo rozmawialiśmy. Słuchał mnie i był naprawdę cierpliwy. Jestem mu za to niesamowicie wdzięczna.
Pierdoliłam smęty podbite alkoholem. Że dwa lata terapii i co, ja dalej noszę w sercu jakąś lukę, samotność, nie wiem jak to poskładać, nie wiem jak to zagoić ani jak naprawić. Że alkohol to największe ścierwo, że moge go kupić na każdej stacji i w każdym sklepie. Że jestem w gorszym stanie niż po narkotykach, bo po kresce bym nie płakała. Że to jest legalne, że czemu, że jak to. Że czuje się sama, że czuję samotność, że nie wiem co z tym zrobić. Że pani na wykładzie, że pojechałam sama, że chciałam odpocząć i użyć substancji do spuszczenia powietrza.
Jadłam te czipsy, w końcu zjadłam całą paczkę. Nie piłam już więcej. Nie mogłam wytrzeźwieć na zawołanie, a nie mogłam się położyć póki nie minie mi helikopterek. Wypiłam energetyka, zjadłam trochę wędliny i cukierki. Otóż okazało się, że w domu nie ma absolutnie nic tłustego co byłoby odpowiednie dla takiej upojonej bidy. Wzięłam leki. Wybiła 1:30. Wygoniłam Marcina spać, a ja zjadłam jeszcze ciastko oglądając TikToki w pozycji niemalże siedzącej, oparta o poduszki. Zasnęłam w końcu, z papierkiem po ciastku i cukierku przy poduszce.
1 note
·
View note