#piotr gasiorek
Explore tagged Tumblr posts
pgasiorek · 5 months ago
Text
Droga rzadziej przemierzana
Tumblr media
„Droga rzadziej przemierzana” (wydana wcześniej w Polsce również pod tytułami „Bezlitosna łaska”, „Drogą mniej uczęszczaną” oraz „Droga rzadziej wędrowana”) Morgana Scotta Pecka zaczyna się z pozoru oczywistym stwierdzeniem, że „życie jest trudne”. Kolejne zdania sprawiają jednak, że zaczynamy spoglądać na ów banał z trochę innej, mniej oczywistej perspektywy. Przypuszczam bowiem, że choć pewnie większość z nas byłaby gotowa podpisać się pod tym truizmem, to biorąc pod uwagę dość powszechną skłonność do dramatyzowania, tylko niektórzy potrafiliby ze spokojem skonstatować coś takiego: „Tak. Życie jest trudne. Ale co z tego?” A to właśnie robi Morgan Scott Peck pisząc:
„Życie jest trudne. To ważna prawda, jedna z najważniejszych. Prawda ta jest ważna dlatego, że kiedy ją rzeczywiście zrozumiemy, będziemy mogli pójść dalej. Kiedy rzeczywiście zrozumiemy, że życie jest trudne — i kiedy to zaakceptujemy — życie przestanie być trudne. Kiedy fakt, że życie jest trudne, zostaje zaakceptowany, traci znaczenie.”*
Przekonujące? Dla mnie tak… Ale czy przyjęcie proponowanej przez Pecka optyki sprawi, że codzienne trudności znikną? No nie. Jestem jednak przekonany, że pomoże w spokojniejszym podchodzeniu do ich rozwiązywania.
*Morgan Scott Peck „Droga rzadziej przemierzana” Tłum.: Tomasz Bieroń. Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2016, str. 16.
2 notes · View notes
ignaciocordobamusic · 7 years ago
Text
SHOWS 2016
JANUARY:
30/1/16 - VALENCIA (ES) - Flexidiscos w/ Cumulonimbus
FUEGO EUROPEAN TOUR:
FEBRUARY:
27/2/16 - MADRID (SP) - Delia Records w/ LCDD
MARCH:
4/3/16 - VALENCIA (SP) - MAGAZINE w/ Julio Negro 5/3/16 - BARCELONA (SP) - Antic Forn de Vallcarca w/ Sara Fontan 10/3/16 - ALICANTE (SP) - OCHO Y MEDIO - Orquesta de Fuego 11/3/16 - ZARAGOZA (SP) - Arrebato w/ egosystem, Humilitate 13/3/16 - VIENNA (AU) - AU w/ Rita Braga 16/3/16 - WROCLAW (PL) - Księgarnia Hiszpańska 16/3/16 - LODZ (PL) - Lokal 18/3/16 - LUBLIN (PL) - Dom Słów w/ PPS 19/3/16 - WARSAW (PL) - MÓZG Trio w/ Szymon Pimpon, Piotr Bukowski 20/3/16 - BERLIN (GE) - Noiseberg w/ Conure 21/3/16 - COPENHAGEN (DK) - 5e
APRIL:
8/3/16 - ALCOY (ES) - Panical8/3/16 - VALENCIA (ES) - No Hay Nada Mejor Que 27 Amigos w/ Nenikekamen 21/3/16 - LEZO (ES) - Txerrimuño w/ Tzesne 22/3/16 - BILBAO (ES) - Sarean w/ Gargara 23/3/16 - LOGROÑO (ES) - CSO Absenta II - Jornadas Queer w/ Wanda y la Mujer Pantera, Abyección 24/7/16 - BENIDORM (ES) - Rumble Cafe
FUEGO SIRENAS EUROTOUR:
NOVEMBER: 7/11/16 - VALENCIA (SP) - MultiPinPanPun - Centre de Cultura Contemporània Octubre 8/11/16 - VALENCIA (SP) - MultiMim - Madame Mim 9/11/16 - BARCELONA (SP) - Llums de Tunguska (Radio Show) 11/11/16 - BARCELONA (SP) - Multiversal Festival - Màgia Roja 12/11/16 - BARCELONA (SP) - Multiversal Festival - Espai Tierra 13/11/16 - TOULOUSE (FR) - Multiversal Festival - La Virgule
14/11/16 - TOULOUSE (FR) - Multiversal Festival - Les Pavillons Sauvages
15/11/16 - MARSEILLE (FR) - Multiversal Festival - Casse Tete
16/11/16 - GRENOBLE (FR) - Le 102 w/ Guro Moe 17/11/16 - TORINO (IT) - Radio Blackout 19/11/16 - TORINO (IT) - NOISE Delivery Festival - Machito 22/11/16 - VIENNA (AU) - AU w/ AC/Boy 23/11/16 - PRAGUE (CZ) - Punctum - Krásovka 24/11/16 - WROCLAW (PL) - Księgarnia Hiszpańska 25/11/16 - LUBLIN (PL) - Dom Słów w/ Centrum Badania Możliwości 26/11/16 - WARSAW (PL) - DOMEK LADO ABC w/ Teo Olter and Piotr Bukowski 27/11/16 - OLSZTYN (PL) - Mech Galeria 29/11/16 - VILNIUS (LT) - Sodų 4 30/11/16 - RIGA (LV) - Chomsky w/ Dråsa DECEMBER: 1/12/16- RIGA (LV) - Bolderāja 2/12/16 - TALLIN (EE) - MIMstuudio w/ Den Arkaiska Rösten 3/12/16 - HELSINKI (FI) - Third Space 4/12/16 - TAMPERE (FI) - Vastavirta-klubi - Yläkerta w/ Grateful Dad, Pelkkä väliviiva, Joulupukki 6/12/16 - LINKOPING (SE) - Elsas Hus w/ NU! 7/12/16 - COPENHAGEN (DK) - Amardillo Eventfabrik Duo w/ Szymon Gasiorek, Uraño 8/12/16 - AARHUS (DK) - Dome of Visions w/ Tonny Flex
10/12/16 - LEIPZIG (GE) - Handstand unt Moral w/ Random is MY NAME, Corecass, Der Zuchter d. H. 13/12/16 - BERLIN (GE) - Bonobo Bar w/ Samin Son, Taishi Nagasaka 14/12/16 - DORTMUND (GE) - Black Pidgeon w/ Hosianna
15/12/16 - OFFENBACH (GE) - Waggon am Kulturgleis Offenbach w/ 28/12/16 - ALICANTE (ES) - Ocho Y Medio w/ Gargara, El Pako 29/12/16 - VALENCIA (ES) - Pluton CC w/ Fernando Junquera, Gargara
0 notes
pgasiorek · 5 months ago
Text
Psychiatra, psychoterapeuta i psycholog
Tumblr media
Dziś chciałem krótko napisać o rozróżnieniu między psychiatrą, psychoterapeutą i psychologiem. Sądzę, że istotne, ponieważ dość często spotykam się z niezrozumieniem ról i zadań realizowanych przez specjalistów w każdej z tych dziedzin.
Psychiatra to lekarz, absolwent studiów medycznych ze specjalizacją w psychiatrii dorosłych lub dzieci i młodzieży. Zajmuje się rozpoznawaniem zaburzeń i chorób psychicznych. Oznacza to, że stawia diagnozę np. zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych lub np. schizofrenii i przepisuje odpowiednie leki. Dodatkowo, jeżeli uzna to za wskazane, może skierować pacjenta na psychoterapię. Do psychoterapeuty właśnie, nie do psychologa. W każdym razie – w pewnym uproszczeniu – jego rola sprowadza się do postawienia diagnozy i przepisania leków. Co ważne psychiatra nie prowadzi psychoterapii. Nawet jeżeli jest również psychoterapeutą to nie przyjmuje równocześnie jako lekarz i psychoterapeuta, gdyż czym innym jest porada lekarska, a czym innym sesja terapeutyczna.
Psychoterapeuta natomiast bardzo często jest z wykształcenia psychologiem lub pedagogiem, czasem bywa również lekarzem. Posiada stosowny certyfikat lub jest w trakcie procesu certyfikacji, choć z tym akurat bywa różnie, ponieważ w Polsce jest to profesja nie do końca uregulowana. W każdym razie psychoterapeuta to ten, który potrafi stosować świadome i zamierzone interwencje mające na celu modyfikację zachowań w pożądanym przez pacjenta/klienta  kierunku. W tym miejscu można jeszcze dodać, że psychoterapeuci działają w różnych tzw. nurtach, czyli sposobach widzenia i rozumienia różnorakich zaburzeń i metod ich leczenia. Na przykład w psychoterapii uzależnień najczęściej pracuje się w nurcie poznawczo-behawioralnym.
Ostatni z wymienionej trójki, psycholog,  specjalizuje się w diagnozowaniu, opiniowaniu i badaniach psychologicznych. Co do zasady  - w odróżnieniu od psychiatry i psychoterapeuty - nie zajmuje się leczeniem. Świadczy raczej doraźną pomoc i wsparcie, a gdy dostrzega taką potrzebę, kieruje do psychiatry i/lub psychoterapeuty.
Podsumowując w wielkim skrócie ten temat: Psychiatra to lekarz przepisujący leki, psychoterapeuta to ktoś pracujący nad modyfikacją zachowań lub jakichś cech osobowości, a psycholog konsultuje, wspiera i udziela porad.
2 notes · View notes
pgasiorek · 5 months ago
Text
Prawdopodobieństwo, czyli niekoniecznie zawsze się uda
Tumblr media
Nie jestem zbyt dobry z matematyki. Nie dlatego, że jej nauka sprawia mi trudności nie do przeskoczenia, a po prostu w czasach szkolnych byłem zbyt leniwy, by nad nią przysiąść i dać sobie szansę choćby tylko zbliżyć się do jej rozumienia. Żałuję tego teraz, choć mimo wszystko podejmuje czasem trud zgłębienia informacji z domeny królowej nauk. Wychodzi mi to różnie, ale się nie poddaję. Istotne – bo do tego zmierzam – że w pracy terapeutycznej dość często odwołuję się do jej działu: statystyki. Nie po to, by wywoływać niepokój pacjentów informacją, że prawdopodobnie tylko stosunkowo niewielka ich część zakończy pobyt na oddziale z sukcesem, lecz by uzmysłowić coś, co choć mnie wydaje mi się za każdym razem przeraźliwie oczywiste, wcale takim nie jest. Mam tu na myśli szacowanie ryzyka. Najczęściej posługuję się przykładem kierowcy, który regularnie jeździ w terenie zabudowanym z prędkością powiedzmy dziewięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Robi tak od lat i nic się nie dzieje. Nabiera więc przekonania, że to w sumie bezpieczne, no bo przecież nawet głupiej stłuczki złego powodu nie miał. Nie mówię tu, że "pewnie się doigra”, a tylko wskazuję, że prawdopodobieństwo tego, że będzie miał wypadek jest wyższe niż gdyby przemieszczał się przepisowo. Nie oznacza to – staram się uwypuklić kluczowy aspekt zagadnienia – że ktoś szanujący przepisy z pewnością nie będzie miał wypadku, ale że jego prawdopodobieństwo jest mniejsze. Zazwyczaj udaje mi się uzyskać zrozumienie, więc przechodzę do clue zagadnienia, czyli stwierdzenia, że tak samo jest z prawdopodobieństwem zapicia. Jeżeli dbasz o siebie stosując program HALT, planujesz dzień i masz kontakt z innymi uzależnionymi, to szanse na to, że zachowasz trzeźwość są duże. I odwrotnie: jeżeli regularnie chodzisz głodny, nie wysypiasz się, ignorujesz swoje emocje i jeszcze na dodatek uważasz, że coś tak powszechnego i opatrzonego jak rzędy butelek w monopolowym lub zapach piwa w barze na ciebie nie działają, to prawdopodobieństwo sięgnięcia po alkohol niebezpiecznie wzrasta. Mało tego. Ktoś postępujący w tak nieroztropny sposób – identycznie jak lubiący prędkość kierowca z przykładu – nabiera coraz większego przekonania, że jego to nie dotyczy, że nic mu się nie może stać, na bo przecież od dawna to robi i nic złego się nie przydarza. Owszem, nie przydarza się, ale prawdopodobieństwo tego, że jednak się przydarzy wzrasta. Pytanie więc, czy nie lepiej po prostu "zwolnić" (tu: zadbać o siebie) i nie ryzykować? Zwłaszcza, że statystyki nawrotów w uzależnieniach* naprawdę nie dają powodów, by optymistycznie zakładać, że mnie akurat się uda.
*2/3 pacjentów w ciągu trzech miesięcy od zakończenia terapii przeżyło nawrót rozumiany jako pełen powrót do poprzednich nałogowych zachowań wraz ze złamaniem abstynencji. /Aaron T. Beck, Fred D. Wright, Cory F. Newman, Bruce S. Liese,  „Terapia poznawcza uzależnień”. WUJ, str. 19/
2 notes · View notes
pgasiorek · 5 months ago
Text
Picie, granie i branie, czyli ryzykowne zadłużanie
Tumblr media
Nigdy nie musiałem korzystać z tzw. chwilówek mam nadzieje, że tak pozostanie. Rzeczywista roczna stopa oprocentowania powyżej 300, a często nawet ponad 500% oznacza konieczność zwrócenia kwoty istotnie wyższej już po zaledwie kilku miesiącach, a po roku jej wielokrotności. Sprawia to, że oferta taka jest z mojego punktu widzenia ryzykowna i nieopłacalna. Z drugiej strony potrafię przecież wyobrazić sobie powody dla których ktoś pozbawiony oszczędności zmuszony jest pozyskać tą droga fundusze. Tutaj jednak przyjmuję, że ma świadomość realnych kosztów i godząc się z konieczności na drakońskie odsetki zakłada, że teraz zrobi wszystko, by możliwie szybko spłacić swoje zobowiązanie. Tak, z pewnością czasem zdarzają się takie podbramkowe sytuacje kończące się mimo wszystko happy endem. Gdy jeszcze udaje się zmieścić w promocyjnym okresie z RRSO wynoszącym zero procent, można mówić o pełny sukcesie.
Niestety częściej wygląda to mniej różowo. Owszem, zazwyczaj zaczyna się to podobny sposób, ale z różnych powodów szczęśliwego finału nie ma. Z tysiąca złotych długu szybko robią się dwa, a w konsekwencji to, co było pierwotnym powodem zadłużenia się, czyli konieczność pilnego pozyskania środków potrzebnych, by zażegnać jakiś kryzys, prowadzi do kryzysu kolejnego, jeszcze większego. Dzieje się tak, ponieważ pożyczkobiorca nie ma zasobów własnych lub przynajmniej wsparcia w kimś gotowym mu pomóc na bardziej ludzkich warunkach. W bardzo wielu przypadkach podobnie ma się sprawa z hazardem, alkoholem i narkotykami.
Ktoś próbuje ich pierwszy raz i przekonuje się, że trapiące go problemy, niepokoje i leki „znikają”: przez kilka lub nawet kilkanaście godzin czuje się lepiej. Co więcej, ulga ta nie kosztuje majątku, a „odsetki” w postaci bólu głowy oraz całościowego spadku nastroju po wszystkim udaje się dość szybko spłacić snem, elektrolitami i jedzeniem. Okazuje się wiec, że za relatywnie mało można dostać całkiem sporo. Kusząca perspektywa... Analogicznie rzecz ma się z chwilówkami, gdzie wystarczy podpisać klika dokumentów i już można cieszyć gotówką w kieszeni. A tę przecież na pewno uda się szybko oddać dopłacając parę groszy. Już niedługo, za moment, gdy tylko coś tam, coś tam i tak dalej...
W obydwu przypadkach ciąg dalszy jest dość łatwy do przewidzenia. Pozorny komfort połączony z coraz wyższymi kosztami uzyskania wymarzonego dobrostanu, to musi się w którymś momencie przestać spinać. Tak oto – mimowolnie, bo przecież nikt nie chciał być ani bankrutem ani uzależnionym – powstaje spirala zadłużenia/uzależnienia, której praprzyczyną jest brak wystarczających zasobów własnych oraz umiejętności poradzenia sobie z problemem niedoboru pieniędzy/poczucia własnej wartości w bardziej konstruktywny, bezpieczniejszy sposób. Można pójść nawet dalej i powiedzieć, że gdyby nie bieda materialna tam i bieda w obszarze emocjonalnym tu, potrzeba sięgania po szybkie pieniądze lub substancje psychoaktywne byłaby stosunkowo niewielka.
Podsumowując:
Hazard, branie i picie to kupowanie chwilowego szczęścia na lichwiarskich warunkach od bezwzględnego dilera żądającego coraz większych odsetek. Odsetek liczonych w pieniądzach, zdrowiu fizycznym i psychicznym, relacjach z rodziną i przyjaciółmi, poczuciu własnej wartości, godności, perspektywach. Od pewnego momentu odsetek praktycznie niemożliwych do spłacenia. Jedyną więc szansą na wyrwanie się z tej pętli jest zatrzymanie tego procesu, czyli zaprzestanie dalszego zadłużania się lub picia/brania/grania, a następnie systematyczna praca nad tym, by odzyskać (lub często po raz pierwszy pozyskać) takie zasoby i umiejętności, by już nigdy nie musieć kupować namiastki szczęścia od hochsztaplerów. Dzięki psychoterapii jest to na szczęście możliwe.
2 notes · View notes
pgasiorek · 5 months ago
Text
Między nieuświadomiona a uświadomioną (nie)kompetencją
Tumblr media
Jakieś dwa lata temu zacząłem prowadzić podobny do tego blog. W zupełnie innym miejscu, jeszcze bardziej niż tumblr niszowym. Zanim całkiem go zaniedbałem, opublikowałem tam kilka tekstów, z których dwa już nawet tu zamieściłem… Wszystkie one miały wspólny tytuł „Między nieuświadomioną a uświadomioną (nie)kompetencją”. Tak we wpisie z 22 października 2022 to wyjaśniałem:
„Podoba mi się ten tytuł i będzie chyba dobrym nagłówkiem nie tylko do tego tekstu. Pasuje, gdyż oddaje dobrze moje przekonanie, że cały czas balansuję gdzieś między świadomością tego, co potrafię a nieświadomością własnych ograniczeń. Niewykluczone oczywiście, że jestem dla siebie zbyt surowy i być może zbliżam się już niekiedy do całkiem świadomej kompetencji, niemniej jednak wolę być ostrożny w ocenie własnych umiejętności terapeutycznych. Te mają bowiem to do siebie, że bardzo łatwo je przecenić wierząc, że znalazło się jakiś w miarę uniwersalny klucz otwierający drzwi do najpierw trafnej diagnozy, a następnie dobrze dopasowanej formy terapii. Wiem już jednak, że wcale nie jest to takie proste i ryzyko – a może w pierwszej kolejności pokusa – szybkiego zaszufladkowania pacjenta bywa bardzo silna. Zwłaszcza, że w terapii uzależnień naprawdę często sporo jest od razu jasne. F10.2 Zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania spowodowane używaniem alkoholu (następstwa szkodliwego używania substancji), zatem: Terapia poznawczo-behawioralna. Indywidualna i grupowa. Zachować trzeźwość, unikać wyzwalaczy. Następny proszę.
Oczywiście kpię sobie teraz trochę i upraszczam, ale faktycznie wielokrotnie zdarza się tak, że przychodzą do nas pacjenci mający już dawno za sobą następstwa „tylko” szkodliwego używania substancji psychoaktywnej. Słychać to, widać i niejednokrotnie także czuć… Pomimo to należy zawsze być czujnym i unikać pokusy wrzucania ludzi do jednego worka, gdyż potrafi to nie tylko ograniczyć nie tyle nawet zdolność postawienia właściwej diagnozy* (co swoją drogą faktycznie w sporej części przypadków wcale nie jest takie trudne...), co bardziej gotowość empatycznego pochylenia się nad pacjentem już na samym początku, czyli wtedy, gdy na pewno bardzo - a może nawet najbardziej - jest mu to potrzebne. Tutaj właśnie niezbędna jest świadomość, że prawdziwym wyznacznikiem kompetencji terapeutycznych jest nie tyle wiedza, co wspomniana empatia i ciągła otwartość na budowanie więzi terapeutycznej.”
*Formalne prawo do stawiania diagnoz (w tym także uzależnienia) ma w Polsce wyłącznie lekarz. Niemniej jednak specjalista psychoterapii uzależnień posiada odpowiednie kompetencje, by rozeznać, czy zgłaszający się do niego pacjent spełnia kryteria uzależnienia.
2 notes · View notes
pgasiorek · 5 months ago
Text
Poczucie własnej skuteczności
Tumblr media
Alan Marlatt* i Judith R. Gordon to światowej sławy eksperci zajmujący się tematyką uzależnień, których największa aktywność przypadała na lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku. Znani są między innymi z badań nad nawrotami, o których pewnie kiedyś napiszę, gdyż uważam, że to jeden z najważniejszych obszarów nad którymi muszą pracować uzależnieni.
Dziś jednak wspominam o nich (czy może bardziej o samym Alanie, gdyż tym akurat zajmował się chyba samodzielnie…) nie ze względu na nawroty, ale procesy poznawcze, które jego zdaniem mają odgrywać najważniejszą rolę w poznawczych modelach uzależnień. Są to:  poczucie własnej skuteczności, oczekiwania co do efektu, atrybucja przyczyn, procesy podejmowania decyzji**
Zatrzymam się teraz przy pierwszym, a o kolejnych napiszę przy jakiejś innej okazji. Poczucie własnej skuteczności jest kluczowym budulcem trzeźwego życia osoby wychodzącej z uzależnienia. Bez niego szansę na zbudowanie trwałych fundamentów są znikome. Ktoś, kto przestał pić lub brać musi wierzyć, że od niego zależy, czy będzie potrafił poradzić sobie bez alkoholu lub narkotyków. W przeciwnym razie przy pierwszej lepszej okazji zrzuci odpowiedzialność na okoliczności od siebie niezależne i bezradnie rozkładając ręce wróci do czynnego nałogu. Na czym więc ma polegać myślenie osoby świadomej poczucia własnej skuteczności? Przede wszystkim na takim mniej więcej podejściu: „Owszem, chce mi się teraz coś wziąć, ale to nie oznacza, że muszę to zrobić." Jest to odwrotność - niestety zazwyczaj dominującego - myślenia w stylu: „Jeżeli nie wezmę, to oszaleję” lub „Skoro jestem uzależniony, muszę ćpać/pić i nic się nie da z tym zrobić”.
Mówiąc inaczej, im wyższe poczucie własnej skuteczności, czyli de facto wiara w możliwość wzięcia odpowiedzialności za swoje zachowanie, tym większe szanse na utrzymanie trzeźwości. Bez niego ryzyko nawrotu rośnie i dąży do samospełnienia.
* Alan Marlatt zmarł w 2011 **Aaron T. Beck, Fred D. Wright, Cory F. Newman, Bruce S. Liese,  „Terapia poznawcza uzależnień”. WUJ, str. 21-22
2 notes · View notes
pgasiorek · 5 months ago
Text
Dzienniczek uczuć
Tumblr media
Nie lubię nazwy dzienniczek uczuć. Kojarzy mi się ze szkołą oraz czymś mało poważnym, wręcz dziecinnym. Zastanawiam się, czy lepiej nie byłoby mówić o dzienniku lub bilansie emocji. Nie byłaby to może jakaś oryginalna zmiana, ale moim zdaniem „bilans emocji” brzmi lepiej. Jakkolwiek zresztą by tego rodzaju zapisków nie nazywać, warto je prowadzić. Pozwalają bowiem lepiej poznać samego siebie.
Poniżej schemat, z którego można korzystać podsumowując wieczorem swój dzień. Robienie tego regularnie jest niewątpliwie całkiem niezłym, pozwalającym na lepsze samopoznanie, rozwijającym zajęciem.
Jak się do tego zabrać? To proste: Zastanów się i napisz, co dziś istotnego się wydarzyło i jakie towarzyszyły temu emocje. Pamiętaj, że nie chodzi tutaj o wyciąganie wniosków, snucie przypuszczeń czy jakieś wartościujące osądy.
Na przykład:
Gdy wstałem rano niewyspany, czułem niechęć.
Wracając z pracy szybciej niż zazwyczaj, czułem radość i odprężenie.
Gdy zjadłem śniadanie i było dobre, czułem satysfakcję.
Kiedy nie mogłem dodzwonić się na infolinię banku, czułem złość i frustrację.
Itp, itd.
Ile potrzeba na taki zapiski czasu? Sądzę, że pięć minut to aż za dużo. Zachęcam więc wszystkich borykających się z problemem uzależnienia, by zaczęli regularnie inwestować te kilka minut w nazywanie emocji, których w ciągu dnia doświadczali.
2 notes · View notes
pgasiorek · 5 months ago
Text
Disclaimer, czyli zastrzeżenie
Tumblr media
Być może powinien być to mój pierwszy wpis. Nie przywiązuję jednak do wszystkiego, co tu się pojawia aż takiej wagi, by bardziej starannie planować tematykę i dbać o logiczną kolejność prezentowanych treści. Zapiski powstają spontanicznie i są nie tyle właśnie efektem realizacji jakiegoś szerszego zamysłu, co spontanicznych przemyśleń zainspirowanych zasłyszaną gdzieś informacją lub na przykład treścią zaczerpniętą z książki, która akurat wpadła mi w ręce. Ta notka jest zresztą czymś innym. Z angielska nazywa się to disclaimerem. Jak podaje Wikipedia*, disclaimer to „(dosłownie: „zrzeczenie się”) – zapożyczony z języka angielskiego termin w najogólniejszym rozumieniu określający jakikolwiek zapis, którego celem jest wyłączenie przez autora części lub całości odpowiedzialności cywilnoprawnej związanej z korzystaniem ze świadczonych przez niego usług.” W przypadku tego bloga chciałem zastrzec tylko to, że pojawiających się tutaj treści nie można traktować jak specjalistycznej wiedzy dotyczącej uzależnień i ich terapii. Nie chodzi przy tym o to, że mam zamiar głosić jakieś śmiałe, ale niezweryfikowane hipotezy, lecz o fakt, że najczęściej pisał będę o swoich spostrzeżeniach, które być może i mogą być podstawą jakichś uogólnień, niemniej jednak co do zasady dotyczą tylko mnie. Należy więc je rozumieć bardziej jako beletrystykę niż teksty mający oparcie w źródłach. Bardzo proszę o tym pamiętać i przyjmować wszystko, co tu znajdziecie z należytą lekkością, choć niekoniecznie z przymrużeniem oka.
*https://pl.wikipedia.org/wiki/Disclaimer
2 notes · View notes
pgasiorek · 5 months ago
Text
Tumblr media
2 notes · View notes
pgasiorek · 5 months ago
Text
Program HALT
Tumblr media
Przygotowując materiały na jedną z sesji terapii grupowej, znalazłem w internecie – na stronach akcji.sos – tekst o planowaniu i rozliczaniu dnia. Dobrze napisany, konkretny. Przeglądając go zatrzymałem się dłużej na następującym fragmencie:
„Ważne jest, abyś znał i stosował przy planowaniu dnia – PROGRAM NA 24 GODZINY oraz PROGRAM „HALT”. Bez tych dwóch programów nie masz szansy na jakąkolwiek zmianę"*
Spodobało mi się, że drugie zdanie jest tak bezpośrednie i kategoryczne. Pomyślałem o tym, że pacjenci notorycznie nabierają przekonania, że akurat oni nie muszą planować dnia koncentrując się na najbliższych dwudziestu czterech godzinach, a program HALT jest wprawdzie co do zasady słuszny, jednak nic wielkiego się nie wydarzy, jeżeli pozwolą sobie na odstępstwa. Na przykład na regularne niewysypianie się, chodzenie głodnym przez większość dnia, ignorowanie własnej złości, czy samotne spędzanie wolnego czasu.
Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale przypuszczam, że po prostu ludziom dorosłym niezmierną trudność sprawia przyjęcie do wiadomości, że w związku ze zdiagnozowanym uzależnieniem stoją przed koniecznością traktowania siebie jak dzieci w tych kilku, z pozoru banalnych sprawach:
„Zjedz śniadanie, Grażynko i weź ze sobą jakąś kanapkę, bo obiad w zasadzie będzie już kolacją”;
„Rozumiem, że się złościsz Krzysiu, ale to teraz nic nie zmieni. Pan przed tobą szuka miejsca parkingowego, dlatego tak wolno jedzie.”;
„Niedobrze Tomku, że nie masz żadnych konkretnych planów i chcesz spędzisz weekend sam z telefonem i laptopem. Przypomnij sobie, czym przez ostatnie lata się to kończyło”;
„Zobacz Basiu, jest już prawie 23:00. Wstajesz do pracy o szóstej i zostało ci niespełna siedem godzin snu, a ty idziesz do łóżka z telefonem, by oglądać filmiki z kotkami i nic nie wnoszące do twojego życia relacje ludzi, którzy ani trochę cię nie obchodzą. Nie wyśpisz się, to po prostu niemożliwe”.
Owszem, podane przykłady są może trochę przerysowane, jednak co do zasady w taki mniej więcej sposób powinien wyglądać dialog wewnętrzny osoby uzależnionej. Wynika to stąd, że nawrót choroby nigdy nie pojawia się bez powodu, a zaniechanie dbania o siebie na tak elementarnym poziomie jest wręcz nagminną jego przyczyną. Nagminną i równie nagminnie bagatelizowaną.
Dlatego właśnie nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że planowanie (bardzo) krótkookresowe i przestrzeganie kilku prostych zasad jest warunkiem koniecznym zmian. Nikt zatem, kto naprawdę chce zacząć żyć na trzeźwo nie powinien ich ignorować.
*http://alkoholizm.akcjasos.pl/temat-nr-5-planowanie-i-rozliczanie/
2 notes · View notes
pgasiorek · 5 months ago
Text
Życie w trzeźwości, czyli o zmianie diety
Tumblr media
Chcąc uzmysłowić pacjentom co jest potrzebne, by móc naprawdę cieszyć się nowym, trzeźwym życiem, często posługuję się przykładem diety wegetariańskiej. Zaczynam od opowieści o kimś, kto lubi jeść mięso –  smakują mu wszelkiego rodzaju kotlety, szaszłyki, befsztyki, piersi, udźce, polędwice, karkówki, gulasze itd. Następnie proszę, by wyobrazić sobie, że z jakichś względów – na przykład zdrowotnych – osoba ta staje przed koniecznością całkowitej zmiany sposobu odżywania. Od teraz zamiast schabowym przyjdzie mu zadowolić się kotletem z soczewicy, gulaszem z dyni, burgerem z kaszy lub dajmy na to tofu z papryką… Pomijając pacjentów skłonnych do dzielenia włosa na czworo, zazwyczaj dość szybko udaje nam się dojść do wniosku, że tak drastyczna zmiana przyzwyczajeń w kluczowym dla samopoczucia obszarze jakim jest jedzenie nie będzie łatwa. Co zatem stanie się, jeżeli ktoś przymuszony do odstawienia mięsa nie polubi wegetariańskich potraw? W pierwszym przypadku po prostu wróci do starych przyzwyczajeń. W drugim zaciśnie zęby i wytrzyma, ale nie będzie lekko. Czy w takim razie człowiek, który z jakichś względów musi odstawić ulubione mięso, nie ma wyjścia i pozostaje mu pogodzić się z tym, że fajnie to już było, a teraz będzie już tylko jakoś? Rzecz jasna nie. "Wystarczy", że polubi nową dietę… Wystarczy, ale przecież będzie to wymagać nie tylko czasu, lecz także samozaparcia połączonego z aktywnym poszukiwaniem i testowania nowych kompozycji smakowych, zaprzestania rozpamiętywania aromatu pieczeni, czy wreszcie unikania sklepów mięsnych, grillów i kumpli z zajmujących się hobbistycznie wędzeniem kiełbas na ogródku itp.
W tym miejscu analogia do trudności stojących przed wychodzącym z uzależnienia jest wystarczająco klarowna, by przejść do wcale nie takiej trywialnej puenty: jeżeli chcesz cieszyć się życiem w trzeźwości musisz się w nim rozsmakować pamiętając, że nie obejdzie się bez trudności, konsekwencji i wysiłku.
1 note · View note
pgasiorek · 5 months ago
Text
Redukcja szkód
Tumblr media
Chociaż Zygmunt Freud był z wykształcenia neurologiem, to jego nazwisko łączy się z psychiatrą. Słusznie, gdyż stworzona przez niego psychoanaliza służyła leczeniu zaburzeń i chorób psychicznych. Choć nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę, jego metoda była nie tylko przełomem w rozumieniu wszelkiego rodzaju zaburzeń psychicznych, ale także zdominowała psychiatrię na dziesięciolecia. Jak wszystko, miało to swoje wady i zalety. Za korzystne należy na pewno uznać to, że przyjęcie tych koncepcji sprawiło, że zmieniła się definicja zaburzeń psychicznych. Dotąd dzielono je na te, które wymagają izolacji chorego w szpitalu i niewymagające izolacji. Dzięki niej pojawiło się wreszcie pojęcie kogoś, kto wprawdzie radzi sobie w życiu, ale dostrzega obszary, w których mógłby funkcjonować lepiej. Całościowo jednak nurt ten zdeterminował psychiatrię do tego stopnia, że przez długi czas wszelkie odstępstwa od psychoanalitycznych paradygmatów traktowane były niczym bluźnierstwo, a to już z pewnością nie służyło rozwojowi tej dyscypliny nauki.
Piszę o tym dzisiaj, ponieważ widzę tu pewną analogię do nowatorskiego, zaprezentowanego w 1962 przez Elvina Mortona Jellinka, rozumienia uzależnienia jako choroby. Ono także stanowiło olbrzymi przełom zdejmując z uzależnionych odium słabości charakteru lub moralnego zepsucia, a tym samym dało możliwość leczenia zamiast wymierzania za nie kary. Jednak i tu takie rozumienie problemu okazało się mieć swoje wady, a w zasadzie jedną wadę zasadniczą: wymóg pełnej abstynencji jako warunek konieczny rozpoczęcia pracy terapeutycznej. Z tego powodu wykluczeni z pomocy stawali się wszyscy ci, którzy chcieli coś zmienić w swoim zdominowanym przez nałóg życiu, ale nie byli jeszcze zdolni do podjęcia całkowitej abstynencji. Potrzeba było mniej więcej trzydziestu lat, by zacząć dopuszczać, że droga do trzeźwości może zacząć się od prób ograniczania picia lub zażywania, co przy tradycyjnym rozumieniu uzależnienia tylko jako choroby było niemożliwe. Oczywiście, pełna abstynencja pozostawała uznawana za najlepszą, bo dającą wolność od nałogu opcję, niemniej jednak dzięki temu, że otwarto się na pomoc także dla tych, którzy są przekonani, że nigdy nie będą w stanie jej osiągnąć, można było zacząć do niej dążyć nie odrzucając nikogo z góry. Co więcej, nawet jeżeli faktycznie pozostawała ona poza zasięgiem, to jasnym jest, że ograniczenie zażywania musi być dla uzależnionego korzyścią.  Nie mówiąc już o tym, że bardzo często podjęcie takiej – nieudanej… – próby kontroli przyjmowania substancji psychoaktywnej, staje się motywacją do pracy nad pełną abstynencją. Z której więc strony nie spojrzeć, wygląda na to, że z kluczowego punktu widzenia, czyli dobra pacjenta, nie warto nikogo już na starcie wykluczać.
Tak oto w wielki skrócie wygląda redukcja szkód, czyli filozofia nie odrzucająca tego, że abstynencja faktycznie jest najkorzystniejszym wyjściem z uzależnienia, choć też nie uznająca jej za jedynie dopuszczalną i warunek konieczny powodzenia.
1 note · View note
pgasiorek · 5 months ago
Text
Pierwsza sesja
Tumblr media
Pierwsza wizyta w gabinecie psychoterapeuty – nie tylko uzależnień – jest czymś stresującym i wymagającym pewnej determinacji i odwagi. Chodzi w końcu o zwierzenie się ze swojego problemu komuś zazwyczaj zupełnie obcemu. Dlatego już sam fakt przyjścia na takie spotkanie powinien być przez nas samych doceniony, a już z pewnością musi docenić go terapeuta. Ja w każdym razie – mniej lub bardziej wprost – zawsze to robię. W końcu to, że ktoś ma gotowość (no dobrze, na początku zazwyczaj „prawie gotowość”…) podzielić się ze mną opowieścią o swoim życiu jest nobilitujący. Muszę dołożyć starań, by okazane mi – w tym momencie trochę jeszcze na ślepo – zaufanie mogło zacząć przeradzać się w coś trwałego i rozwijającego. Dlatego także dla mnie, terapeuty, ten pierwszy kontakt z nowym pacjentem (lub klientem – mam dylemat, którego określenia w przypadku terapii uzależnień najlepiej używać, ale o tym może innym razem) jest czymś wymagającym szczególnej uwagi, empatii i zrozumienia. Wiem, że od tego, co już się wydarzyło na poziomie niewerbalnym podczas pierwszych sekund poznania i co wydarzy się podczas najbliższych kilkudziesięciu minut sesji zależy to, czy spotkamy się po raz kolejny. W tym bowiem właśnie czasie waży się powstanie zalążka czegoś niesamowicie ważnego, czyli będącego jednym z podstawowych czynników leczących w terapii związku terapeutycznego. Jego tworzenie jest oczywiście procesem, ale to właśnie pierwsze spotkanie najczęściej decyduje, czy będzie to proces udany.  Jeżeli więc jeszcze się wahasz, czy skorzystać z usług psychoterapeuty, to być może w podjęciu decyzji pomoże ci świadomość, że jeżeli już się na to zdecydujesz, spotkasz tam człowieka, który doskonale wie o twoich dylematach i obawach, a przy tym sam także wiele analizuje i przeżywa.
1 note · View note