#miesiąc dumy
Explore tagged Tumblr posts
Text
Wspaniałego Miesiąca Dumy!!!
A z racji tego, że w moim fanfikowym uniwersum Basia i Krzysia są endgame (i wychowują razem dwójkę krzysinych dzieci gdzieś w Kurlandii) prezentuję Waćpaństwu te oto urocze obrazeczki <33 wstawiam wszystkie jakie zrobiłam, bo nie mogłam się zdecydować
Ach, gdybym tylko miała wreszcie czas, żeby móc przelać ich kompletne losy na papier. . .
#pan wołodyjowski#przygody pana michała#krzysia drohojowska#basia jeziorkowska#trylogia#trylogiaverse#henryk sienkiewicz#pride month#miesiąc dumy#uniwersum ogródkowe#basia x krzysia#bisexual#bi queens#moje gołąbeczki#Alek i Ulcia mieli dwie matki i wyrośli na wspaniałych ludzi
47 notes
·
View notes
Text
wesołego geja!
11 notes
·
View notes
Text
Uwielbiam speak your language day. To wcale nie tak że mówię po polsku ciągle widzę 7 maja i myślę hura !!!!!!! Takie mówienie po polsku premium
309 notes
·
View notes
Text
13.09.2024
Piątek 13!! :D :D :D
Aż się chce zagrać w Assasynka (bo dziś data przypominająca o zagładzie Templariuszy), hehehe
Nie opisałam o co chodzi.
A chodzi o to, że okazało się, że nie dostanę jednego ze stypendiów o jakie wnioskowałam, a nie było to stypendium za dotychczasowe wyniki, tylko stypendium na realizacje czegoś. Konkretnie kursów dających uprawnienia. Miałam to realizować od lipca. Ale przedłużyli ocenę wniosków o pół roku, w wyniku czego nawarstwiły się inne rzeczy (grant z uczelni też przecież przesunięty jest) i wynikało z tego, że od października do grudnia, w trzy miesiące - gdyby mi przyznali to stypendium - musiałabym jednocześnie zrealizować półroczne stypendium twórcze, półroczny grant projektowy, semestr zimowy II roku studiów i pracę zawodową xD. No, stresowało mnie to okropnie.
Teraz okazało się, że tylko to jedno stypendium twórcze odpada, więc... nawet poczułam ulgę. Z drugiej strony - bez tych pieniędzy, na które liczyłam, będzie mi bardzo trudno finansowo przez resztę roku. :(
Najbardziej frustrujące w tym jest to, że zanim zawnioskowałam o to stypendium odbyłam maaaaaasę rozmów z przedstawicielami organu, który wydawał decyzję w sprawie stypendiów i słyszałam non stop, że to jest właśnie stypendium stworzone idealnie dla ludzi takich jak ja: chcących zdobyć jakiś zawód, dodatkowe umiejętności, aby móc zarabiać na swoje utrzymanie.
Trzeba było też wyszczególnić jakie stypendia w życiu dostałam... to też mnie całkiem upewniło, że to okay bym startowała, bo jedyne stypendium, jakie dostałam w życiu to... jednorazowa zapomoga xD.
No nic. Zobaczymy, mogę się jeszcze odwołać. Teraz bardziej w grę wchodzi "czy chcę się odwoływać, bo w sumie czuję ulgę, że nie muszę zapieprzać przez 3 mc ponad siły?"
Inna sprawa: dostałam wczoraj zaświadczenie od przedstawicieli konkursu o zasięgu międzynarodowym w którym brałam udział.
Pisałam do nich w sprawie tego zaświadczenia od sierpnia, bo do 10 września musiałam złożyć doc w tym konkursie na obniżenie czesnego. Dostałam zaświadczenie, ale jakieś takie... rozczarowująco miałkie. Ale hey, jest zaświadczeniem! To zaświadczenie złożyłam w konkursie do 10, u rektora, a wczoraj dostałam jeszcze jedno zaświadczenie, tym razem przygotowane przez główną organizatorkę międzynarodowego konkursu. OMG! Jak szczegółowe! Jak dokładne! Jak oficjalne. Jak PRESTIŻOWE! I po zapoznaniu się tymi mailami, które jej wysłałam w sierpniu przygotowała mi dwa zaświadczenia, dla dwóch osobnych kryteriów konkursowych: jedno potwierdzające, że jestem w czołowej 8 osób, wyłonionych w ramach eliminacji przez specjalistyczne Jury, że jestem finalistką i osobą nominowaną do nagrody głównej; a także drugie zaświadczenie potwierdzające, że moja praca jest prezentowana w muzeum na wystawie i przez następny rok objedzie całą Europę (i może wybierze się za ocean), tu też wymieniła muzea w których już na 100% wiadomo, że moja praca będzie prezentowana.
Wczoraj, naprawdę, poczułam dumę odbierając tą paczkę. Wzrusz. Takie poczucie, że dokonałam czegoś całkiem wielkiego w swoim artystycznym życiu. I z tymi dokumentami mogę mogę startować o przyznanie stypendium Ministra!
I do tego Pani dyrektor wysłała mi album pokonkursowy. <3 Wzrusz na maksa mogąc zobaczyć swoje nazwisko i swoją pracę między pracami artystów z całego świata! <3.
Wczoraj się poryczałam ze szczęścia. I z dumy.
Co jest na swój sposób zaskakujące, bo wiem o tym, jaką pozycję zajęłam w konkursie i co będzie się działo z moją pracą od sierpnia. Niesamotne: czasem taki rytuał, symbole potwierdzające jakieś dokonanie robią różnicę w głowie. Wczoraj zrobiły. Dopiero wczoraj pomyślałam, że zrobiłam coś niesamowitego. Wcześniej czułam tylko ulgę, że znam wyniki...
Wracając:
Dla ciągłości wyjaśniam: po tych akcjach z zeszłego tygodnia z paniami z marketingu z mojej uczelni, tych w których były wobec mnie nie miłe i w sumie zaproponowały, że mogą mi co najwyżej wystawić zaświadczenie o tym, że moje działania miały negatywy wpływ na wizerunek uczelni (kurwa, lol, dzisiaj mnie to wkurza i bawi xD); więc po tych akcjach napisałam do rektora z prośbą o wyjaśnienie jakie dokumenty mogę złożyć w konkursie, a jakich nie, bo moim zdaniem nie wynika to bezpośrednio z regulaminu, a ewidentnie pracownicy uczelni mają jakiś klucz kwalifikowalności wobec tego jakie działania uznają za "reprezentatywne", a jakie nie.
Odpowiedz była przyjemna - Pani z biura rektora odpisała, że nie ma jakichś dodatkowych kryteriów poza tymi w regulaminie; że jest tak, jak stoi w regulaminie - każde działanie, którym student chce się pochwalić przed komisją jest brane pod uwagę. I to komisja oceni.
Okay.
Więc wciąż mam szanse na obniżenie czesnego. xD
Złożyłam wniosek z 17 stronami załączników na których zawarłam potwierdzenia/zaświadczenia o 27 aktywnościach, które chcę, aby jury wzięło pod uwagę przy ocenie mojego wniosku. W tym udział w 3 konferencjach naukowych, 1 konferencji globalnej organizowanej przez prestiżowe NGO z Danii, udział w 3 konkursach o zasięgu ogólnokrajowym (fotograficznym, malarskim i literackim), udział w 1 konkursie o zasięgu międzynarodowym, prezentowanie moich prac na 2 wystawach zbiorowych, 1 nagroda wyróżnienia w konkursie fotograficznym (i potwierdzenie nie tylko jej odbioru, ale również wykorzystania tej nagrody - nagroda to semestr nauki w innej placówce szkoleniowej, przedstawiłam certyfikat ukończenia półrocznego kursu), 2 potwierdzenia współautorstwa w projekcie badawczo-artystycznym o zasięgu międzynawowym, 3 aktywności w środowisku lokalnym, 1 aktywność w środowisku uczelnianym, zgłoszenie projektu i partycypacja w konkursie jednostki wojewódzkiej zajmującej się kulturą, a potem zaproszenie do partycypacji w wydarzeniu dla laureatów i osób zaangażowanych, 1 reprezentowanie udzielni na wydarzeniu innej uczelni (hahah zobaczymy czy to uznają - zaświadczenie wystawił mi pan, który organizował wydarzenie na innej uczelni, a który jest również wykładowcą na mojej uczelni xD, ale nie reprezentuje żadnego organu marketingu czy innej promocji), zaświadczenie potwierdzające wygrany grant na uczelni na realizację projektu, zaświadczenie wystawione przez jednostki uczelni (administracja, promocja i współpraca międzynarodowa) potwierdzające moją partycypację w 2 wydarzeniach kulturalnych na terenie uczelni jako współorganizatorka, a także zaświadczenia mojego uczestnictwa w spotkaniach i warsztatach organizacji pomagających rozwijać projekty na skalę międzynarodową.
Ciekawe czy coś z tego będzie.
Ciekawe też, bo laska z Samorządu (bardzo pomocna dziewczyna) i dział marketingu nie odpisali na moją prośbę o wystawienie zaświadczeń potwierdzających moją współpracę przy rzeczach, które w zeszłym tygodniu ustaliłam, że robić będę (te dwa wydarzenia i jeszcze realizacja grantu) - Dział Marketingu nie odpisuje na moje maile, te które kazali mi napisać nim mnie w zeszłym tygodniu wyprosili (istnieje możliwość, że są zbyt zaangażowani w swoją pracę po prostu, ale mam takie wrażenie, że są na mnie wciąż źli za "samowolny kontakt z ich partnerem biznesowym w celu wyłudzenia zaświadczenia" jpdl, naprawdę głupota i zacietrzewienie, ANYWAY - nie odpisali przez 10.09 więc nie mogli wydać zaświadczenia o które prosiłam, nie? hehehe), a laska z Samorządu ma w tym interes: sama bierze udział w tym samym konkursie. Może jest jej nie na rękę by wystawiać mi zaświadczenie, a może nie może. Nie wiem.
Ale przyznam, że składając ten wniosek, pisząc te punkty miałam taką silną świadomość, że zrobiłam więcej niż przez kilka lat życia i że potrzebuję zwolnić. I odpocząć. Bo działałam zbyt intensywnie, to złe dla mojego zdrowia.
No i w sumie ciekawie, jak mi ocenią wniosek - do konkursu liczyło się też branie udziału w liczeniu punktów w różnych konkursach na uczelni (tego nie robiłam nigdy), a także wolontariat (zgłosiłam się na wolontariat w 3 miejsca, ale nie odezwano się do mnie, albo po prostu odpisali, że mają komplet, że może za rok). A wniosek będzie oceniać komisja składająca się z pracowników akademickich i przedstawicieli samorządu - studentów, którzy właśnie liczą punkty w różnych konkursach. Możliwe, że z ich punktu widzenia takie liczenie będzie ważniejsze/wyżej punktowane niż np: wygranie konkursu na szczeblu krajowym. Nie wiem. Zobaczymy.
Niemniej Panie z biura w którym musiałam zdać te dokumenty w tym tygodniu były przemiłe. Naprawdę kochane dziewczyny. Wszystkie nastawione bardzo pozytywnie do mojego pieska (bo oczywiście, że przyszłam z moją psinką - nie chciałam jej zostawiać samej w domu, gdy za oknem nadciąga burza; boi się grzmotów).
Więc to jeden konkurs - na wyniki czekam do końca września.
Kolejny - stypendium Ministra. Mogę je złożyć do 30.09, w tym konkursie będą brane pod uwagę zaświadczenia potwierdzające osiągnięcia artystyczne w międzynarodowym konkursie, te które odebrałam wczoraj.
I tu zaczyna się kolejny głuchy telefon dezinformacji: dziekanacie pierwszy raz w ogóle słyszą o takim stypendium i nie wiedzą czy mam do nich zanieść dokumenty, czy gdzieś indziej. xD No, to mnie nie pokrzepia xD Proponują, abym zaniosła doc tam, gdzie zanosiłam poprzedni plik dokumentów - do pań, które lubią pieski. No, nie. Dzwoniłam do nich i okazało się, że to nie tam, że one też pierwszy raz słyszą o stypendium Ministra xD co dla mnie jest jakimś... nie wiem? Zaskoczeniem? Bo wydawało mi się, że to jest coś powszechnie znanego...
W biurze rektora odbiera pani, która jest zirytowana rozmową ze mną - a od rozmowy z nią zaczęłam i po obdzwonieniu kolejnych biur na rozmowie z nią ponowo skończyłam. Irytuje ją fakt, że nie chcę tego podania złożyć po prostu w dziekanacie (bo w dziekanacie powiedziano mi, że się tego u nich nie składa, bo nie będą wiedzieli co z tym zrobić xD). W końcu przystaje na to, aby zaniosła bezpośrednio do ich biura dokumenty. No, zobaczymy...
Jeszcze się nie wybieram do rektoratu, jeszcze czekam na papiery mojego chłopaka. On jeszcze nie dostał swojego zaświadczenia za zasługi sportowe - e-sporty (nie wiem czy Minister w ogóle to zaakceptuje, bo to nie był wyścig Olimpijski, ale liga światowa. Mój narzeczony najpierw zakwalifikował się fantastycznym wynikiem do ligi pół-profesjonalnej, może zarabiać już na swoich wyścigach, szukać sponsorów, a potem, trzymając dobrą passę najpierw wystartował w oficjalnych zawodach swojej ligi i wygrał złoto. Potem, w ciągu miesiąca, dwa razy brąz. A potem zaczął uczyć się do sesji xD Ale czy Ministerstwo to uzna za "osiągnięcia sportowe"? Nie wiem. Warto spróbować. Już napisaliśmy w ten sprawie do przedstawicieli esportów w pl, czekamy na potwierdzenie).
A potem, jak będziemy mieli komplet dokumentów, najwidoczniej będziemy przecierać szlaki na naszej uczelni w kwestii starania się o stypendium Ministra.
A w październiku, obydwoje z tymi samymi zaświadczeniami + tymi potwierdzającymi udział w konkursach o zasięgu krajowym startujemy do konkursu o stypendium rektora - i to w zasadzie jest jedyny stypendialny pewniak na tym etapie. Mam potwierdzenie z uczelni, że ze średnią z powyżej 4,75 i dodatkowymi osiągnięciami (w tym osiągnieciami w e-sportach) można na luzie otrzymać stypendium. Więc jak tylko mój narzeczony dostanie zaświadczenie to składamy podania i to jedyny pewniak na ten moment.
No to chyba wyjaśniłam.
A nadal nie mam pracy dodatkowej, dodatkowego dochodu. Nadal mam masę pomysłów na realizacje stypendiów twórczych - zobaczymy, może się coś uda wygrać za rok...
11.09.2024
Właśnie się dowiedziałam, że nie dostanę jednego ze stypendiów o które się starałam. Trochę jest mi smutno. A trochę czuję ulgę, bo wszystko jest tak bardzo poprzesuwane, że nie wiem jak bym miała te wszystkie rzeczy zrealizować...
Zauważyłam, że jak już tutaj piszę, to po prostu z konieczności, bo jestem tak wkurwiona, że mogłabym wybuchnąć xD
16 notes
·
View notes
Photo
🏳️🌈 Zaczął się czerwiec, a z nim Miesiąc Dumy lub jak kto woli - Pride Month! 🏳️🌈 Miesiąc Dumy jest czasem, który służy celebrowaniu różnorodności, walce o prawa i akceptację oraz edukacji na temat społeczności LGBT - która w Polsce nie ma łatwo.. 🏳️🌈 W tym szczególnym czasie mówcie głośno o swojej obecności, o tym kim jesteście i co jest dla Was ważne. Bądźcie sobą! 🏳️🌈 Świętujemy razem? Wrzuć emotkę tęczowej flagi w komentarzu na znak, że celebrujesz razem z nami! - Pokażmy jak wiele Nas jest! 🏳️🌈 SZCZĘŚLIWEGO MIESIĄCA DUMY I PAMIĘTAJCIE - #LOVEISLOVE ❤️ 🧡 💛 💚 💙 💜 #lgbtrights #pridemonth #polishlgbt #lgbtpolska #lgbtpoland #miesiącdumy #polishgay #polskigej #polishlesbian #polskalesbijka #gaypoland #queerpoland https://www.instagram.com/p/CeQyKZVrPij/?igshid=NGJjMDIxMWI=
#loveislove#lgbtrights#pridemonth#polishlgbt#lgbtpolska#lgbtpoland#miesiącdumy#polishgay#polskigej#polishlesbian#polskalesbijka#gaypoland#queerpoland
1 note
·
View note
Photo
284) Stormfront - neonazistowskie forum internetowe i pierwsza duża witryna internetowa poświęcona nienawiści rasowej. Witryna koncentruje się na propagowaniu białego nacjonalizmu, antysemityzmu i islamofobii, a także antyfeminizmu, homofobii, transfobii, zaprzeczania holokaustowi i białej supremacji. Stormfront powstał jako internetowy system tablic ogłoszeniowych na początku lat 90., zanim został założony jako strona internetowa w 1996 roku przez byłego przywódcę Ku Klux Klanu i zwolennika białej supremacji Dona Blacka. Zwrócił na siebie uwagę całego kraju w Stanach Zjednoczonych w 2000 roku po tym, jak został przedstawiony jako temat filmu dokumentalnego Hate.com. Stormfront był przedmiotem kontrowersji po usunięciu go z francuskich, niemieckich i włoskich indeksów Google; za celowanie w internetową ankietę Fox News na temat segregacji rasowej; oraz za posiadanie kandydatów politycznych jako członków. Jego znaczenie wzrosło od lat 90. XX wieku, przyciągając uwagę organizacji strażniczych, które sprzeciwiają się rasizmowi i antysemityzmowi. W sierpniu 2017 r. Stormfront został wyłączony na nieco ponad miesiąc, kiedy jego rejestrator przejął jego nazwę domeny z powodu skarg, że promuje nienawiść i że niektórzy jego członkowie byli powiązani z morderstwem. Komitet Prawników ds. Praw Obywatelskich zgodnie z prawem zażądał uznania za działanie po tym, jak opowiedział się za hostingiem Stormfront, Network Solutions, w celu wyegzekwowania warunków umowy o świadczenie usług, która zabrania użytkownikom korzystania z jego usług w celu podżegania do przemocy. Stormfront powstał w 1990 roku jako internetowa tablica ogłoszeń wspierająca kampanię białego nacjonalisty Davida Duke'a na senatora Stanów Zjednoczonych z Luizjany. Nazwa „Stormfront” została wybrana ze względu na konotacje z frontem politycznym lub wojskowym (takim jak niemiecki nazistowski Sturmabteilung (znany również jako szturmowcy lub SA)) oraz analogia z frontami pogodowymi, która przywołuje ideę burzliwej burzy kończącej się oczyszczeniem. Witryna Stormfront jest zarejestrowana w Network Solutions od 1995 roku i została założona w 1996 roku przez Dona Blacka, byłego wielkiego czarodzieja Ku Klux Klanu w latach 70. XX wieku i członka National Socialist White People's Party. Black po raz pierwszy przeszedł szkolenie komputerowe, kiedy był więziony za rolę w nieudanej próbie obalenia rządu Dominiki w 1981 roku. Chociaż Stormfront stał się pierwszą witryną internetową związaną z białą supremacją, jego założenie jako prywatnego medium cyberprzestrzeni dla białej supremacji było oparte na wcześniejszym internetowym systemie tablic ogłoszeniowych Liberty Net. Liberty Net został wdrożony w 1984 roku przez Klan Grand Dragon Louis Beam i chroniony przez cztery komputery chronione hasłem, których odszyfrowanie zajęło FBI dwa lata. Tablica ogłoszeń Liberty Net dostępna za pomocą kodu zawierała ogłoszenia osobiste wraz z materiałami rekrutacyjnymi i informacjami o ruchu białej siły. Sukces Liberty Net jako platformy komputerowej doprowadził do powstania Stormfront, a później przekształcenia go w stronę internetową. Do tego momentu próby wykorzystania Internetu w przeciwieństwie do tablic ogłoszeniowych odniosły ograniczony sukces dla ruchu białej dumy, ale Stormfront rozwinął zwolenników wraz z rozwojem Internetu w latach 90. Do 1999 r. istniało prawie 2000 stron internetowych związanych z białą supremacją, z siłą rekrutacyjną docierającą do milionów w całych Stanach Zjednoczonych. Witryna spotkała się z dużym zainteresowaniem w Stanach Zjednoczonych, biorąc pod uwagę, że w 2009 r. miała ponad 120 000 aktywnych członków. Specjalny film dokumentalny telewizji CBS / HBO z 2000 r. Hate.com skupiał się na powstaniu grup nienawiści w Internecie i zawierał wkład Dona Blacka, założyciela Stormfront. Narratorem był Morris Dees z Southern Poverty Law Center (SPLC), zawierał wywiady z Blackiem i jego synem Derekiem, a także wywiady z innymi białymi grupami i organizacjami nacjonalistycznymi. Black brał udział w nadziei, że transmisja okaże sympatię dla białego ruchu nacjonalistycznego, ale Hate.com skupił się wyłącznie na taktyce grupy, a nie na jej pretensjach. W 2002 roku Google zastosował się do francuskiego i niemieckiego ustawodawstwa zabraniającego linków do stron internetowych, które zawierają materiały dotyczące białej supremacji, zaprzeczające holokaustowi lub historyczne rewizjonistyczne, usuwając witrynę Stormfront z ich francuskich i niemieckich indeksów. Stormfront powrócił do wiadomości w maju 2003 r., kiedy gospodarz Fox News Channel, Bill O'Reilly, poinformował o balu maturalnym odbywającym się w Georgii z segregacją rasową i opublikował ankietę na swojej stronie internetowej, pytając swoich widzów, czy wysłaliby na nie własne dzieci. Następnej nocy O'Reilly ogłosił, że nie może zgłosić wyników ankiety, ponieważ wyglądało na to, że Stormfront wezwał swoich członków do głosowania w ankiecie, wypaczając w ten sposób liczby. Doug Hanks, kandydat do rady miasta Charlotte w Północnej Karolinie, wycofał swoją nominację w sierpniu 2005 roku po tym, jak ujawniono, że publikował na Stormfront. Hanks opublikował ponad 4000 komentarzy w ciągu trzech lat, w tym jeden, w którym opisał czarnych ludzi jako „wściekłe bestie”. Hanks powiedział, że jego posty miały na celu zdobycie zaufania użytkowników Stormfront, aby pomogli mu napisać powieść: „Zrobiłem to, co myślałem, że muszę zrobić, aby zyskać pozycję wiarygodnego białego nacjonalisty”. W 2012 roku włoska policja zablokowała tę stronę internetową i aresztowała cztery osoby za podżeganie do nienawiści rasowej. Akcja została podjęta po opublikowaniu czarnej listy „wybitnych Żydów i osób wspierających Żydów i imigrantów” we włoskiej części serwisu. Lista zawierała możliwe cele brutalnych ataków, w tym obozy cygańskie. W kolejnym roku, w listopadzie 2013 r., włoska policja dokonała nalotu na domy 35 plakatów Stormfront. Jeden mężczyzna aresztowany w Mantui miał przy sobie dwie załadowane bronie, łuskę granatu ręcznego i flagę ze swastyką. Według dwuletniego badania 2014 przeprowadzonego przez Southern Poverty Law Center (SPLC) Intelligence Report, zarejestrowani użytkownicy Stormfront byli nieproporcjonalnie odpowiedzialni za niektóre z najbardziej śmiercionośnych przestępstw z nienawiści i masowych zabójstw od czasu założenia strony w 1995 roku. W ciągu pięciu lat poprzedzających 2014 r. członkowie Stormfront zamordowali prawie 100 osób. Spośród nich 77 zostało zmasakrowanych przez jednego użytkownika Stormfront, Andersa Behringa Breivika, norweskiego terrorystę, który dokonał zamachu w Norwegii w 2011 r.
„Łączna liczba zarejestrowanych użytkowników wynosi zaledwie 300 000, co jest dość zdumiewającą liczbą jak na witrynę prowadzoną przez byłego przestępcę i byłego przywódcę klanu Alabama. I to nie obejmuje tysięcy odwiedzających, którzy nigdy nie rejestrują się jako użytkownicy. W chwili publikacji informacji prasowej Stormfront zajmował 13.648. miejsce wśród najpopularniejszych witryn internetowych, podczas gdy strona NAACP, dla porównania, zajęła 32.640. miejsce” – The Year in Hate and Extremism, 2015.
W artykule USA Today z 2001 roku, dziennikarka Tara McKelvey nazwała Stormfront „najczęściej odwiedzaną witryną białej supremacji w sieci”. Do tego roku było to 338. największe forum internetowe, otrzymując ponad 1500 odsłon każdego dnia tygodnia i plasując się w jednym procencie najlepszych witryn internetowych pod względem użytkowania. Do czerwca 2008 r. witryna przyciągała każdego dnia ponad 40 000 unikalnych użytkowników. Obsługa witryny z siedziby głównej w West Palm Beach na Florydzie to pełnoetatowa praca Blacka, a pomagał mu jego syn i 40 moderatorów. Publiczny profil strony przyciągnął uwagę takich grup, jak Simon Wiesenthal Center i Anti-Defamation League (ADL). ADL opisuje Stormfront jako „służący jako prawdziwy supermarket internetowej nienawiści, zapełniający swoje półki wieloma formami antysemityzmu i rasizmu”. W 2006 roku Southern Poverty Law Center (SPLC) poinformowało o dyskusji na temat Stormfront, w której zachęcano białych nacjonalistów do wstąpienia do armii Stanów Zjednoczonych w celu zdobycia umiejętności niezbędnych do wygrania wojny rasowej. Kandydatura Afroamerykanina Demokraty Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych w 2008 r. była powodem do poważnego niepokoju niektórych członków Stormfront: strona przyjęła 2000 nowych członków dzień po wyborze Obamy na prezydenta i tymczasowo została wyłączona ze względu na wzrost odwiedzających. Plakaty Stormfront przedstawiały Obamę jako przedstawiciela nowej wielokulturowej ery w Stanach Zjednoczonych, zastępującej „rządy białych” i obawiały się, że będzie wspierał nielegalną imigrację i akcję afirmatywną oraz że pomoże uczynić białych ludzi grupą mniejszościową. Podczas głównych kampanii w 2008 r. The New York Times błędnie poinformował, że Stormfront przekazał 500 dolarów republikańskiemu kandydatowi na prezydenta Ronowi Paulowi; w rzeczywistości to właściciel witryny Don Black przekazał pieniądze Paulowi. Po strzelaninie w kwietniu 2009 r. Richard Popławski, plakat na stronie, nazywający siebie przygotowanym na los, został oskarżony o zasadzkę i zabicie trzech policjantów z Pittsburgha oraz próbę zabicia dziewięciu innych. W sezonie wyborczym w 2016 roku, założyciel serwisu, Don Black, powiedział, że strona doświadcza ogromnych skoków ruchu, co odpowiada kontrowersyjnym wypowiedziom Donalda Trumpa, który jest popularny wśród zwolenników białej supremacji. W odpowiedzi Black zaktualizował serwery witryny. Syn Blacka, Derek, który był długoletnim uczestnikiem strony, wyparł się przekonań swojego ojca i rodziny oraz strony Stormfront. Przez lata studiów Derek Black doszedł do wniosku, że biały nacjonalizm jest nie do zniesienia. Jego historia została uchwycona w książce „Rising Out of Hatred” Eli Saslowa. W sierpniu 2017 r. nazwa domeny Stormfront została przejęta przez jej rejestratora za „okazywanie bigoterii, dyskryminacji lub nienawiści”. Witryna wróciła do trybu online 29 września 2017 r. Od października 2017 r. usługi utrzymywania witryny w trybie online były świadczone przez Tucows, Network Solutions i Cloudflare. Neonazistowski złoczyńca Stormfront w serialu telewizyjnym Amazon Prime The Boys z 2019 roku nosi nazwę strony internetowej.
„Stormfront to źródło informacji dla odważnych mężczyzn i kobiet walczących o zachowanie kultury, ideałów i wolności słowa oraz stowarzyszeń Białego Zachodu — forum planowania strategii i tworzenia grup politycznych i społecznych, które zapewnią zwycięstwo” — oświadczenie misji Stormfront.
Stormfront to witryna białych nacjonalistów, zwolenników białej supremacji i neonazistów, znana jako witryna nienawiści. Jest to miejsce, w którym podtrzymywany jest nazistowski mistycyzm i kult jednostki Adolfa Hitlera, a nazistowska ikonografia jest używana i akceptowana. Witryna Stormfront jest zorganizowana przede wszystkim jako forum dyskusyjne z wieloma podforami tematycznymi, w tym "News", "Ideology and Philosophy" ("Foundations for White Nationalism"), "Culture and Customs", "Theology", "Quotations", "Revisionism", "Science, Technology and Race" ("Genetics, eugenics, racial science and related subjects"), "Privacy", "Self-Defense, Martial Arts, and Preparedness", "Homemaking", "Education and Homeschooling", "Youth" i "Music and Entertainment" („Wiadomości”, „Ideologia i filozofia” („Podstawy białego nacjonalizmu”), „Kultura i zwyczaje”, „Teologia”, „Cytaty”, „Rewizjonizm”, „Nauka, technologia i rasa” („Genetyka, eugenika, nauki o rasach i przedmioty pokrewne”), „Prywatność”, „Samoobrona, sztuki walki i gotowość”, „Prowadzenie domu”, „Edukacja i nauczanie w domu”, „Młodzież” oraz „Muzyka i rozrywka”). Istnieją tablice dla różnych regionów geograficznych i sekcja otwarta dla niezarejestrowanych gości, którzy gdzie indziej nie mogą publikować, a nawet wtedy tylko pod silną moderacją. Witryna Stormfront zawiera pliki i linki do wielu witryn białych nacjonalistów i białych rasistów, serwis randkowy online (tylko dla „heteroseksualnych białych gojów”) oraz elektroniczne listy mailingowe, które umożliwiają społeczności białych nacjonalistów omawianie kwestii odsetki. Zawiera wybór aktualnych doniesień prasowych, archiwum historii z przeszłości, transmisje na żywo programu radiowego The Political Cesspool oraz sklep z towarami oferującymi literaturę i muzykę. Stormfront podobno opublikowało historie skierowane do dzieci. Badanie rekrutacji grup ekstremistycznych w Internecie z 2001 r. wykazało, że Stormfront w tamtym czasie był bliski oferowania większości standardowych usług oferowanych przez portale internetowe, w tym wewnętrznej wyszukiwarki, hostingu i skategoryzowanych linków, a brakowało tylko wyszukiwania w Internecie silnik i zapewnienie bezpłatnej poczty e-mail dla swoich członków (chociaż ograniczona usługa poczty e-mail była dostępna w cenie 30 USD miesięcznie). Na stronie głównej wyróżnia się celtycki krzyż otoczony napisem "white pride world wide" („biała duma na całym świecie”). Stormfront twierdzi, że zniechęca do rasistowskich obelg i zabrania brutalnych gróźb i opisów wszystkiego, co nielegalne. Inni twierdzą, że rażąca nienawiść i wezwania do przemocy są trzymane tylko poza pierwszą stroną. Witryna używa czcionki Fraktur, która była ulubioną czcionką partii nazistowskiej, kiedy pojawiła się na początku lat dwudziestych XX wieku. Oficjalne nazistowskie dokumenty i papier firmowy wykorzystywały tę czcionkę, a na okładce Mein Kampf Adolfa Hitlera wykorzystano jej odręczną wersję. Don Black od dawna próbował zwiększyć atrakcyjność białej supremacji w głównym nurcie. Black założył Stormfront, aby zwiększyć świadomość postrzeganej dyskryminacji białych i działań rządu szkodliwych dla białych ludzi oraz stworzyć wirtualną społeczność białych ekstremistów. Black jest właścicielem serwerów witryny, więc nie jest zależny od dostawców usług hostingowych. Organizacja Blacka zaszczepiła wystarczającą białą dumę, aby „jej ogólnoświatowe aspiracje stały się znaczące i społecznie znaczące”. Stormfront wycisza retorykę na swoich forach, zniechęca do rasistowskich obelg i zabrania brutalnych gróźb i opisów wszystkiego, co nielegalne. Moderator witryny, Jamie Kelso, był podobno „siłą motywującą do prawdziwego budowania społeczności wśród członków Stormfront” ze względu na jego energię i entuzjazm w organizowaniu wydarzeń offline. Pozycjonowanie tego miejsca przez Blacka jako społeczności, której wyraźnym celem jest „obrona białej rasy”, pomogło utrzymać społeczność, ponieważ przyciąga ona białych ludzi, którzy określają się w opozycji do mniejszości etnicznych, zwłaszcza Żydów. Stormfront założył MartinLutherKing.org, aby zdyskredytować Martina Luthera Kinga Jr. W badaniu z 2001 roku dotyczącym białych grup nacjonalistycznych, w tym Stormfront, naukowcy Beverly Ray i George E. Marsh II skomentowali: „Podobnie jak naziści przed nimi, polegają na mieszance nauki, ignorancji i mitologii, aby poprzeć swoje argumenty”. Stormfront przedstawia się jako zaangażowany w walkę o jedność i identyfikuje kulturę, mowę i wolne stowarzyszenia jako swoje główne zainteresowania, chociaż członkowie Stormfront są szczególnie pasjonatami czystości rasowej. Promuje mentalność samotnego wilka, co łączy ją z wpływową pracą teoretyka białych nacjonalistów Louisa Beama na temat oporu bez przywódcy i oferuje życzliwą ocenę Benjamina Nathaniela Smitha, zwolennika białej supremacji, który popełnił samobójstwo po szaleństwie zabijania na tle rasowym w lipcu 1999 roku. Violet Jones zauważa, że Stormfront przypisuje swoją misję „mitowi założycielskiemu Ameryki stworzonej, zbudowanej i ideologicznie ugruntowanej przez potomków białych Europejczyków”. Don Black w szczególności porównał swoje poglądy z poglądami Ojców Założycieli, których twierdzi, że „nie wierzył, że zintegrowane społeczeństwo czarno-białe jest możliwe w Ameryce”. Black odpowiedział twierdząco, chociaż zauważył, że nigdy nie powiedziałby tego amerykańskiemu dziennikarzowi. Oprócz promowania antysemityzmu i negowania holokaustu, Stormfront w coraz większym stopniu angażuje się w propagowanie islamofobii.
0 notes
Text
“There is no Pride for some of us without liberation for ALL of us” - Marsha P. Johnson
Ostatnie tygodnie były bolesne dla nas wszystkich, a w szczególności dla społeczności czarnoskórych Amerykanów. Wszelkie przejawy świętowania w obecnej chwili, nie mówiąc już o marszach równości, mogą w nas wywoływać poczucie winy lub niezręczności, ale prowadzenie dyskusji o równych prawach jest teraz ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Miesiąc Dumy to więcej niż tylko marsze i uroczystości. To też przypomnienie o tym, że ruch LGBT+ zrodził się z walki o równe prawa.
Czerwiec jest uznawany za miesiąc LGBT+ dla upamiętnienia zamieszek Stonewall, które wybuchły w czerwcu 1969 roku przeciwko brutalności policji i rozpoczęły ruch walki o prawa osób LGBT+. Od początku istnienia w szeregach ruchu czynnie działały czarnoskóre transkobiety, wśród nich początkujące wybitne aktywistki, takie jak Marsha P. Johnson, Miss Major Griffin-Gracy, Stormé DeLarverie i Sylvia Rivera. Mając to na uwadze, ważne jest, abyśmy zaczęli postrzegać Miesiąc Dumy jako okazję do podkreślenia głosów Afroamerykanów oraz zwalczania przejawów rasizmu w społeczności LGBT+.
W obecnej sytuacji, gdy marsze są odwoływane, nie zawsze i nie wszyscy mogą wyjść na ulice albo pomóc finansowo, ale nadal istnieją sposoby, aby społeczność Tumblra mogła się zjednoczyć i dokonać zmiany. Dlatego też utworzyliśmy #ActsofPride, czyli listę tęczowych działań Miesiąca Dumy.
Mamy nadzieję, że potraktujecie te pomysły jako szansę do nauki, refleksji, zabrania głosu, okazję do ożywionych dyskusji w domu, wsparcia kolegów o różnych kolorach skóry i przeżycia i zrozumienia Miesiąca Dumy na wielu różnych płaszczyznach i w wielu różnych kontekstach. To taka Wasza czysta kartka, przestrzeń do wyrażenia siebie. Nasza tęczowa lista może Was też skłonić do refleksji nad tym, jak rewolucyjna historia Miesiąca Dumy może napędzać przyszłość, w której społeczność LGBT+ i jej zwolennicy zobowiązują się do prowadzenia dialogu i walki o prawa osób LGBT+ na co dzień, a nie tylko wtedy, gdy coroczne uroczystości trafią na nagłówki gazet.
Dbajcie o siebie i o swoich najbliższych, dajcie się usłyszeć i dumnie świętujcie Miesiąc Dumy!
206 notes
·
View notes
Text
Niepowstrzymany - Untamed
Rozdział 3
Doskonalenie
Doskonalenie—Część Pierwsza
Rezydencja sekty Lan znajdowała się na odludnej górze za miastem Gusu.
Mgła, niczym ocean chmur w krainie nieśmiertelnych, nieustannie otulała białe ściany i czarne dachy budynków, rozrzuconych po malowniczym ogrodzie, otaczającym pobudowany nad wodą pawilon. O świcie, pierwsze promienie wstającego słońca przebijały się przez jej skłębione fale, które dryfowały ze wszystkich stron, idealnie podkreślając nazwę rezydencji – „Chmurne Zakątki.”[1]
W tak zacisznym miejscu serce człowieka uspokajało się niczym nieruchoma woda. Jedynym dźwiękiem były wibrujące w powietrzu echa dobiegające z dzwonnicy. Chociaż gór nie można było przyrównać do świątyni, ich chłód miał w sobie coś z odosobnienia Zen.
Atmosferę tę zmącił znienacka przeciągły ryk, od którego ciarki przebiegły po plecach uczniów zajmujących się treningiem, lub porannym czytaniem[2]. Nie mogli się powstrzymać, by nie rzucić okiem w stronę głównej bramy, skąd dobiegał dźwięk.
Przed bramą, uczepiony swojego osiołka, Wei Wuxian zanosił się płaczem.
- Przestań płakać! – powiedział Lan Jiangyi. – Sam mówiłeś, że lubisz Hanguang-Juna. Czemu wyjesz, kiedy zabrał cię do siebie?
Wei Wuxian przybrał żałosny wyraz twarzy.
Od nocy na Górze Dafan nie przydarzyła mu się okazja, by ponownie wezwać Wen Ninga. Zanim Lan Wangji odwiózł go do Chmurnych Zakątków, nie miał też żadnej sposobności, by dowiedzieć się dlaczego Wen Ning nie odzyskiwał świadomości, ani czemu znów pojawił się na tym świecie.
Za młodu Wei Wuxian przez trzy miesiące przebywał w siedzibie sekty Lan, pobierając nauki wraz z uczniami z innych klanów. Na własnej skórze doświadczył więc panującej tu atmosfery monotonii i nudy. Nadal wzdrygał się na myśl o około trzech tysiącach zasad, wypisanych drobnym maczkiem na Ścianie Dyscypliny. Holowany na szczyt góry, znów minął tę skalną ścianę i spostrzegł, że dopisano na niej na jeszcze tysiąc zasad. Teraz było ich ponad cztery tysiące. Cztery tysiące!
– Spokojnie! – powiedział Jingyi. – Przestań robić zamieszanie. Hałasowanie jest zakazane w Chmurnych Zakątkach.
Wei Wuxian hałasował właśnie dlatego, że nie chciał tam wchodzić.
Jeśli zostanie zawleczony do środka, niezwykle trudno będzie mu wydostać się na zewnątrz. Dawniej, kiedy przybył tu po nauki, wszystkim uczniom wręczono jadeitowe przepustki, umożliwiające przekroczenie bramy. Tylko osoba posiadająca przepustkę mogła swobodnie wchodzić i opuszczać Chmurne Zakątki, w innym przypadku nie zdołałaby przejść przez ich ochronną zaporę. Po upływie dziesięciu lat środki ostrożności mogły się jedynie zaostrzyć, a nie osłabnąć.
Lan Wangji stał nieruchomo przed bramą, udając, że nie słyszy Wei Wuxiana, i przyglądał się całej scenie z niewzruszonym wyrazem twarzy.
- Niech krzyczy – powiedział, kiedy głos Wei Wuxiana nieco przycichł. – Kiedy się zmęczy, wciągnijcie go do środka.
Wei Wuxian uczepił się osiołka i waląc w niego głową zapłakał jeszcze głośniej.
Co za pech! Myślał, że cios zadany Zidianem rozwieje wszelkie wątpliwości Lan Wangji’ego. W tamtej chwili był dumy z tego, że posłał w jego stronę kilka ciętych słów i obrzydliwych komentarzy. Któż mógł przypuszczać, że Lan Wangji zachowa się inaczej, niż dawniej? O co tu chodziło? Czy to możliwe, że po tylu latach osiągnął nie tylko wyższy poziom duchowy, ale też rozwinął wyższą tolerancję?
- Pociągają mnie mężczyźni… – powiedział Wei Wuxian – …a waszej sekcie jest tylu pięknych młodzieńców. Boję się, że nie zdołam się powstrzymać.
- Paniczu Mo – próbował przemówić mu do rozsądku Lan Sizhui – Hanguang-Jun przywiózł cię tu dla twojego dobra. Gdybyś nie udał się z nami, przywódca sekty Jiang tak łatwo by nie odpuścił. W ostatnich latach ujął i uwięził w Przystani Lotosów[3] wielu ludzi. Żaden z nich nigdy jej nie opuścił.
- To prawda – powiedział Lan Jingyi. – Sam widziałeś, jakie przywódca sekty Jing ma metody. Są raczej okrutne… - Urwał, przypominając sobie o zasadzie nie zezwalającej na „obgadywanie innych za ich plecami", i ukradkiem zerknął na Lan Wangji’ego. Widząc, że Hanguang-Jun nie zamierza go ukarać, odważył się wymamrotać. – Wszystko przez ten niezdrowy trend zapoczątkowany przez Patriarchę z Yiling. Mnóstwo ludzi próbuje go naśladować i kultywować jego głupie metody. Nawet przywódca sekty Jiang, taki podejrzliwy wobec wszystkich, nie zdoła ich wyłapać. No choćby ty, z tą twoją grą na flecie… Ha.
To "Ha" kryło w sobie więcej słów, niż zdołałoby wyrazić jakiekolwiek zdanie. Wei Wuxian poczuł, że musi odeprzeć atak.
- Możesz mi nie wierzyć, ale zwykle gram na flecie naprawdę dobrze…
Zanim zdążył dokończyć, z bramy wyłoniło się kilku ubranych na biało kultywatorów.
Wszyscy nosili uniformy sekty Lan, powiewne, lejące się szaty, białe jak śnieg. Mężczyzna stojący na przedzie był wysoki i smukły. U jego pasa, prócz miecza, zwisał flet xiao[4] wykonany z białego nefrytu. Widząc ich, Lan Wangji lekko, z szacunkiem skłonił głowę, a przybysz uczynił to samo. Spojrzał na Wei Wuxiana i uśmiechnął się.
- Wangji nigdy nie sprowadza do domu gości. Kto to?
Kiedy mężczyzna stał naprzeciw Lan Wangji’ego, wyglądali jak lustrzane odbicia. Jednakże oczy Lan Wangji’ego były wyjątkowo jasne, jak zabarwione lekko kryształy, podczas gdy oczy przybysza miały łagodniejszy, ciemniejszy odcień.
Był to Lan Huan, przywódca sekty Lan z Gusu – Zewu-Jun, Lan Xichen[5].
Każda z sekt kształciła ten sam rodzaj ludzi. Sekta Lan z Gusu znana była z tego, że szkoliło się w niej wielu urodziwych mężczyzn, szczególnie zaś dwa nefryty[6] z obecnego pokolenia klanu. Bracia, choć nie bliźniaczy, byli do siebie niezwykle podobni, dlatego trudno było ocenić, który z nich jest bardziej urodziwy. Jednak mimo tego, że z wyglądu byli podobni, różnili się osobowością. Lan Xichen był łagodny i życzliwy, zaś Lan Wangji przesadnie wyniosły, surowy i niesympatyczny, trzymał wszystkich na dystans. To dlatego na liście najprzystojniejszych młodych mistrzów świata kultywacji, Lan Xichen znajdował się na pierwszym miejscu, Lan Wangji zaś na drugim.
Lan Xichen udowodnił, że zasłużył sobie na pozycję przywódcy sekty. Nie dał po sobie poznać zaskoczenia nawet na widok Wei Wuxiana obejmującego osła. Wei Wuxian puścił osiołka i z promiennym uśmiechem zbliżył się do przybysza. Sekta Lan z Gusu przykładała wielką wagę do starszeństwa. Jeśli zacznie wygadywać głupoty przed Lan Xichenem, z całą pewnością zostanie wygnany z Chmurnych Zakątków. Zanim jednak zdążył zaprezentować swoje możliwości, Lan Wangji rzucił mu spojrzenie. Usta Wei Wuxiana natychmiast zostały zapieczętowane.
Lan Wangji odwrócił się i kontynuował uprzejmą rozmowę z Lan Xichenem.
- Bracie, zamierzasz znów odwiedzić Lianfeng-Zuna?
- Aby negocjować w kwestii kolejnej konferencji w Wieży Jinlin. – Lan Xichen skinął głową.
Wei Wuxian nie mógł otworzyć ust, więc z kwaśną miną wrócił do osiołka.
Lianfang-Zun był obecnym przywódcą sekty Jin z Lanling. Był to Jin Guangyao, jedyny syn z nieprawego łoża, którego uznał Jin Guangshan. Jin Guangyao był najmłodszym wujem Jin Linga; przyrodnim bratem zarówno ojca Jin Linga – Jin Zixuana, jak i Mo Xuanyu. Jednak, choć i Jin Guangyao i Mo Xuanyu byli synami z nieprawego łoża, skrajnie się od siebie różnili. Podczas gdy Mo Xuanyu mieszkał w Wiosce Mo, śpiąc na ziemi i żywiąc się resztkami, Jin Guangyao zasiadał na najwyższym tronie świata kultywacji, przywołując wiatry i panując nad deszczem[7]. Jeśli chciał porozmawiać z Lan Xichengiem, lub zwołać konferencję, mógł to zrobić kiedykolwiek zapragnął. Nie było też niczym niezwykłym, że przywódcy sekt Lan i Jin dość dobrze się rozumieli – byli w końcu zaprzysiężonymi braćmi.
- Wuj zabrał i zbadał to, co przywieźliście z wioski Mo – powiedział Lan Xichen.
Na dźwięk słów „Wioska Mo” Wei Wuxian automatycznie nadstawił uszu. Niespodziewanie poczuł, że jego wargi się rozchyliły. Lan Xichen zdjął z niego zaklęcie milczenia.
- Nieczęsto sprowadzasz kogoś do domu, będąc w takim dobrym nastroju – powiedział do Lan Wangji’ego. – Musisz okazywać gościowi większą uprzejmość.
W dobrym nastroju?
Wei Wuxian uważnie przyjrzał się twarzy Lan Wangji’ego.
Po czym on poznał, że Wangji jest w dobrym nastroju?!
- Wciągnijcie go do środka – rozkazał Lan Wangji, kiedy Lan Xichen się oddalił.
W następnej chwili Wei Wuxian został istotnie wciągnięty do siedziby, której progu przysiągł sobie nigdy już nie przekraczać.
W przeszłości jedynie szacowni kultywatorzy odwiedzali sektę Lan, i nigdy wcześniej nikt nie widział gościa, takiego jak on. Młodsi uczniowie stłoczyli się dookoła niego, zainteresowani obrotem wydarzeń. Gdyby zasady sekty nie były tak surowe, z całą pewnością przez całą drogę towarzyszyłyby mu wybuchy śmiechu.
- Hanguang-Junie, dokąd mamy go zawlec? – spytał Lan Jingyi.
- Do jingshi[8] – odpowiedział Lan Wangji.
- Do jingshi?!
Wei Wuxian nie miał pojęcia, o co chodzi. Reszta wymieniła osłupiałe spojrzenia, obawiając się odezwać choćby słowem.
Była to sypialnia i gabinet Hanguang-Juna, do wnętrza którego nigdy nikogo nie zapraszał…
Umeblowanie jingshi było skrajnie proste, pozbawione jakichkolwiek zbędnych przedmiotów. Na składanym parawanie namalowano płynące chmury, ożywione artystycznymi pociągnięciami pędzla. Przed parawanem, równolegle do niego, ustawiono stolik do gry na cytrze guqin[9]. W rogu, na trójnogim stojaku, stała kadzielnica z wydrążonego nefrytu, wydzielająca snujący się łagodnie dym, wypełniający całe pomieszczenie odprężającą wonią drzewa sandałowego.
Lan Wangji udał się do swego wuja, by omówić z nim ważne sprawy, podczas gdy Wei Wuxian został wepchnięty do pokoju. Ledwie Lan Wangji odszedł, Wei Wuxian także wyszedł na zewnątrz. Przechadzając się po Chmurnych Zakątkach odkrył, że, tak jak przypuszczał, bez jadeitowej przepustki pozwalającej wyjść na zewnątrz, choćby wspiął się na białe mury wysokie na kilka zhangów, natychmiast zostałby odepchnięty przez barierę, przyciągając uwagę strażników znajdujących się w pobliżu.
Pozostało mu jedynie wrócić do jingshi.
Prawdę mówiąc żadna z tych przeciwności aż tak bardzo go nie martwiła. Obszedł jingshi z rękoma założonymi na plecach, głęboko wierząc, że prędzej czy później wpadnie na rozwiązanie. Odświeżający zapach drzewa sandałowego był chłodny i czysty. Choć nie sentymentalny, na swój sposób poruszał serce. Ponieważ Wei Wuxian nie miał nic do roboty, jego głowę wypełniły przypadkowe myśli. Lan Zhan tak właśnie pachnie. Jego ubranie prawdopodobnie przesiąkło tym zapachem, kiedy ćwiczył tu grę na cytrze guquin, lub medytował.
Kiedy tylko o tym pomyślał, nie mógł się powstrzymać, aby nie przysunąć się bliżej do umieszczonej w rogu pokoju kadzielnicy. Poruszywszy się, uświadomił sobie, że jedna z drewnianych klepek pod jego stopami znacznie różni się od innych. Zaciekawiony, pochylił się i zaczął opukiwać podłogę. W poprzednim życiu rozkopał wiele grobów i przeszukał wiele dołów. Po chwili podniósł kawałek deski.
Już samo odkrycie sekretnego schowka w pokoju Lan Wangji’ego wystarczyło by zaskoczyć Wei Wuxiana. Jednakże jeszcze bardziej zaszokowało go to, co było ukryte wewnątrz.
Kiedy podniósł drewnianą klepkę, powietrze wypełnił łagodny zapach, niezauważalny, gdy mieszał się z wonią drzewa sandałowego. W małej, kwadratowej piwniczce upchniętych było siedem, czy osiem czarnych dzbanów.
Lan Wangji rzeczywiście się zmienił – zaczął nawet ukrywać alkohol!
W Chmurnych Zakątkach alkohol by�� zakazany. Właśnie z tego powodu, kiedy spotkali się po raz pierwszy, wdali się w małą bójkę. Lan Wangji ostatecznie rozlał dzban „Uśmiechu Cesarza”, który Wei Wuxian przyniósł z miasta Gusu.
Po powrocie do Yunmeng, Wei Wuxian nigdy nie miał okazji napić się „Uśmiechu Cesarza” wytwarzanego wyłącznie przez mistrzów z Gusu. Rozmyślał o tym przez całe życie i zawsze powtarzał sobie, że jeśli tylko trafi mu się szansa, musi wrócić, by posmakować tego wina. Jednak okazja nigdy się nie przytrafiła. W skrytce znajdował się ten właśnie alkohol – Wei Wuxian nie musiał nawet otwierać dzbanów i smakować napoju; po samym zapachu rozpoznał „Uśmiech Cesarza”. Nigdy by nie pomyślał, że znajdzie skarbczyk skrywający wino w pokoju osoby równie sumiennej i unikającej alkoholu jak Lan Wangji. W tej reinkarnacji karma naprawdę przeskoczyła samą siebie.
Wychwalając karmę, Wei Wuxian wypił jeden dzbanek. Miał mocną głowę i uwielbiał pić. Doszedłszy do wniosku, że Lan Wangji nadal jest mu winny dzbanek „Uśmiechu Cesarza”, i że nadszedł czas, by odebrać odsetki, wypił następny dzbanek. Poczuł właśnie lekki szmerek, kiedy w głowie pojawiła mu się nagła myśl. Czy trudno byłoby zdobyć nefrytową przepustkę? W Chmurnych Zakątkach znajdowało się zimne źródło o licznych, cudownych właściwościach, z zalet którego korzystali kultywatorzy płci męskiej. Mówiło się, że wody tego źródła między innymi koiły serce, oczyszczały umysł i tłumiły ogień[10]. Przed zanurzeniem się w źródle, należało zdjąć odzienie. Kiedy już się je zdjęło, nie było gdzie go odłożyć, o ile nie chciało się trzymać go w zębach, co oczywiście nie wchodziło w grę.
Wei Wuxian klasnął w dłonie i przełknął ostatni łyk alkoholu. Rozejrzał się, ale nie znalazł miejsca, gdzie mógłby wyrzucić puste dzbanki, więc napełnił je wodą i na powrót nałożył przykrywki, po czym wepchnął je do skrytki i zamknął drewnianą płytką. Uczyniwszy to, wyruszył na poszukiwania jadeitowej przepustki.
Choć Chmurne Zakątki spłonęły jeszcze przed „Kampanią Strzału w Słońce”, odbudowano je na tym samym planie. Wei Wuxian szedł na pamięć wijącymi się ścieżkami i wkrótce odnalazł zimne źródło, umiejscowione w cichym i osłoniętym zakamarku.
Uczeń, którego zadaniem było strzeżenie zimnego źródła znajdował się dość daleko. Kultywatorki mieszkały w innej części Chmurnych Zakątków i nie korzystały ze źródła. Zresztą i tak nikt w Chmurnych Zakątkach nie dopuściłby się równie bezwstydnego czynu, jak podglądanie innych nad zimnym źródłem. Ochrona nie była ścisła i bardzo łatwo było ją obejść, dzięki czemu Wei Wuxian z bez problemów mógł okrywać się wstydem. Zbiegiem okoliczności na szczycie jasnych skał za splątanymi krzewami eupatorium[11], leżał zestaw białych szat, co znaczyło, że ktoś już tam był.
Białe szaty zostały poskładane niezwykła schludnością, od której mogło się zrobić wręcz niedobrze. Przypominały śnieżnobiały kawałek tofu – nawet wstążkę na czoło złożono tak, by się nie pogniotła. Wsuwając rękę pomiędzy szaty w poszukiwaniu jadeitowej przepustki, Wei Wuxian odczuwał niemal opór przed zburzeniem tego ideału. Kiedy przełaził później nad krzewami eupatorium, jego wzrok przesunął się po źródle i nagle znieruchomiał.
Woda w zimnym źródle była lodowata. W przeciwieństwie do gorących źródeł, tej sadzawki nie skrywał żaden opar, więc Wei Wuxian bardzo dobrze mógł przyjrzeć się górnej części ciała osoby stojącej plecami do niego w źródlanej wodzie.
Mężczyzna ten był dość wysoki. Miał jasną skórę i czarne włosy, mokre i odgarnięte na bok. Linie jego grzbietu i talii były gładkie i wdzięczne, a zarazem zwiastujące siłę. Mówiąc prościej – był piękny.
Jednak Wei Wuxian nie poczuł się oszołomiony i niezdolny do odwrócenia wzroku tylko dlatego, że patrzył na piękność w kąpieli. Nie pociągali go mężczyźni, niezależnie od tego jak byli urodziwi. Nie potrafił odwrócić wzroku ze względu na to, co widniało na plecach mężczyzny.
Były to dziesiątki przecinających się blizn.
Blizny te pozostawił bicz – dyscyplina[12]. Różne sekty używały różnego rodzaju dyscyplin. Posługiwano się nimi, by karać uczniów, którzy dopuścili się poważnych przewinień. Pozostawione przez nie blizny nigdy nie znikały. Wei Wuxian nigdy nie został wysmagany dyscypliną, ale oberwał nią Jiang Cheng. Pomimo desperackich starań, nie zdołał nawet odrobinę zatrzeć hańbiącego znaku. To dlatego Wei Wuxian nigdy nie zapomniałby, jak wyglądają podobne blizny.
Zazwyczaj jedno lub dwa uderzenia dyscypliną wystarczały, by człowiek zapamiętał je na całe życie i nigdy nie popełnił tego samego błędu. Na plecach mężczyzny widniało co najmniej trzydzieści blizn. Jakież to straszliwe przestępstwo musiał popełnić, by aż tak go wysmagano? A jeśli przestępstwo było naprawdę tak straszliwe, dlaczego go nie zabito?
W tej chwili mężczyzna stojący w źródle obrócił się. Poniżej obojczyka, na wysokości serca, miał wyraźny ślad po oparzeniu. Na ten widok Wei Wuxian osłupiał z kretesem.
Uwagi tłumaczy:
[1] Chmurne Zakątki: Nazwa siedziny sekty Lan pochodzi z ostatniej linijki wiersza Jia Dao.
[2] Poranne czytanie: W Chinach powszechnie stosowaną praktyką jest czytanie na głos przez uczniów w trakcie porannych lekcji, gdyż pomaga to im lepiej zapamiętać ustępy książek, lub wykłady.
[3] Przystań Lotosów: Ta nazwa także pochodzi z wiersza słynnego poety - Wang Wei.
[4] Xiao: Flet prosty (pionowy), zazwyczaj bambusowy, ale Lan Xichen gra na flecie wykonanym z białego nefrytu.
[5] Lan Huan, Zewu-Jun, Lan Xichen: Lan Huan to imię nadane przy narodzinach, Lan Xichen to imię powszechne, a Zewu-Jun to “alternatywne imię” lub “hao” (imię nadane samemu sobie).
[6] Dwa nefryty: To określenie odnosi się do dwóch osób, które są w czymś szczególnie dobre, zaś znajdują się na mniej więcej tym samym poziomie.
[7] Przywoływać wiatr i panować nad deszczem: Określenie to wywodzi się z przysłowia i oznacza, że ktoś jest bardzo potężny i może robić, cokolwiek zapragnie.
[8] Jingshi: Dosłownie tłumaczy się jako “cichy pokój”.
[9] Guqin: Rodzaj cytry, na której grywa Lan WangJi.
[10] Gasić ogień: Dosłownie “gasić zły ogień”. Wei Wuxian może odwoływać się do Chińskiej medycyny, lub sugerować coś całkiem innego.
[11] Eupatorium: Sadziec – rodzaj rośliny krzewiastej.
[12] Dyscyplina: Oryginalnie „bicz dyscypliny”, ale że bicz czasami nazywa się „dyscypliną” użyłam tej skróconej nazwy.
2 notes
·
View notes
Text
Hejka
To znowu ja. Wiem, miałam wrocic, ale szczerze? Nie jestem w stanie. Coś nie pozwala mi tu wchodzić. Być może potrzebuje przerwy, na dłużej niz miesiac.
Zanim jednak odejdę, chciałabym się z wami podzielić moim problemem. Obserwuje mnie tu prawie 1k przekochanych, dobrych i przede wszystkim PIĘKNYCH osóbek... i te wszystkie naprawdę wspaniałe osoby, spotkały mnie na tym blogu o tematyce odżywiania, zaburzeń, odchudzania.. im dluzej nad tym myślę, tym bardziej jestem zła na siebie, że byc moze w jakis sposób to promowałam. Nie chciałam tego, ale byc moze w którymś momencie to zrobilam. Przepraszam was za to. Przepraszam, bo tak jak ja ten rok temu, ktoś mógł wpaść w to gówno i sie zniszczyć.
Pierwszy raz zwymiotowalam pod koniec czerwca zeszłego roku. Próby zaczęły się juz dużo wczesniej, a prawdopobnie objawy bulimii sportowej miałam już w kwietniu. Jednak 26 czerwca 2019 roku, zapoczątkowałam coś, co trwa do dziś. I ja wiedziałam na co się piszę, jednak byłam w złym stanie psychicznym i wręcz wydawało mi się, że na to zasługuje... że nie jestem warta niczego dobrego. Że jedyne co, to moge sobie dokładać bólu i katować sie fizycznie, bo nie mam nic, bo na nic nie zasługuje, bo już nigdy nie spotka mnie nic dobrego. Ta myśl zabijała, a świadomość bezsilnosci była pogrążająca.
Bardzo chciałam żyć tak jak wszyscy. Chcialam byc szczęśliwa, ale ta pewność ze nie zasługuje, byla tak silna... postawiłam ją wyżej niz własne szczęście. Nie wychodziłam wiele tamtych wakacji, wiecie dlaczego? Bo się wstydziłam. Wstydziłam się tego jak wygladam. Wstydzilam sie wyjsc w krótkich spodenkach, w krótkim rękawie. Bałam sie.
Byłam na restrykcyjnych dietach. Ćwiczyłam dużo. Schudłam. Nie dużo, ale dla mnie dużo. Nigdy nie byłam otyła, nie miałam nadwagi, byłam typem sportowca. Jednak jest we mnie cos tak chorego, że cholernie porównuje sie do wszystkich. I wtedy bardzo sie porównywałam do swojej najblizszej kolezanki. Wstydzilam sie z nią wychodzic bo czulam się grubsza i brzydsza, przez co gorsza i glupsza.
Wchodząc do liceum dopadł mnie efekt jojo. Wymitowanie powoli robiło się co raz częstsze. Znowu wrocilam na Tumblr i niskich limitow. Na przełomie listopada i grudnia cos zaczęło sie dziać. Okropne bóle brzucha... na szczęście po zastosowaniu odpowiednich tabletek - ustały. Od stycznia znowu chcialam schudnąć. W zasadzie caly czas chcialam. Ale w lutym na obozie gdzie bylo tyle jedzenia, slodyczy... wymiotowalam duzo, i od tamtego czasu juz robilam to nawet kilka razy dziennie. W marcu zaczelam jesc na wyższych limitach, 1200/1500 ale wymioty nie sa latwym przeciwnikiem i nie potrafilam się ich pozbyć.
Dlatego widze troche efekty zrzucenia wagi, np przerwe miedzy udami, zarys brzucha. Ale wiecie co? Nie było warto. Nie było warto bo teraz jestem w kropce. Nie mogę przestać wymiotować. Ciągle mam huśtawkę polegająca na tym, ze albo jem stosunkowo mało, a potem 2/3 dni jem za dużo. Moze nie sa to jakies ogromne napady, ze pochłaniam pół lodówki. Ale potrafie jeść sniadanie, za godzine znowu cos zjesc, za kolejna godzinę znowu, zwymiotowac, zeby po kolejnej godzinie zjesc cos innego. I koncze wymiotujac caly dzien z obawy że przytyje. Marnuje jedzenie ktore ktos mógł zjesc. Dopadaja mnie wyrzuty sumienia. Czasem gdy nie wymiotuje kilka dni, trace poczucie czasu bo wydaje mi sie ze minely tygodnie, a gdy spojrze na kalendarz okazuje sie ze mija drugi dzień. Napewno mam zaburzoną prace jelit, moj brzuch ciągle jest wzdety, mam problemy z wyproznianiem. Zaburzenia hormonalne tez mialy miejsce bo mialam nieregularny okres. Nie jest dla mnie za późno, bo wiem, ze niektóre dziewczyny mają sie o wiele gorzej ale WYCHODZĄ z tego. Jest cholernie ciężko.
Ostatnio podjełam bardzo ważna decyzje. Powiedziałam swojej najblizszej kolezance o sytuacji. Nie chciałam tego robic bo mialam żal o to, co sie dzialo miedzy nami. Chcialam udowodnic sobie i jej ze jej nie potrzebuje i nie musze jej nic mowic. I udowodnilam sobie to, ze gdybym chciala, jestem w stanie zostawic cos dla siebie. Ale w tym momencie musialam podjac wazniejszą decyzje, mianowicie odepchnąc zal do niej, zazdrosc, i wszystko inne, żeby postawic na siebie. Na swoje zdrowie. Bo nikt nie pomoże mi tak jak ona. Bo ona bedzie mnie pilnowac i mi przypominac po co to robie.
Musialam zrezygnować ze swojej dumy i wybrac siebie, bo mimo, ze nie chciałam jej wsparcia, wiem, ze moje zdrowie jest wazniejsze od żalu.
Zrozumiałam tez, ze kurde, dlaczego ja najzwyczajniej w świecie nie porozmawialam z nią o tym co sie dzialo? Przeciez to takie proste, zapytac, porozmawiac.
Zaraz minie 11 miesiecy odkad zwymiotowalam pierwszy raz. To byly okropne miesiące, przeplatane czyms dobrym. Teraz wiem, ze zdrowie jest ważne, bo zrozumialam ze ja chce żyć.
Chcę się bawić, poznawać ludzi, czuć emocje, poznać smak uczuć, wódki, papierosow czy bólu. Takie sa uroki życia. Dlaczego chcialam sobie to odebrac? Dlaczego chcialam odciąć sie od emocji, bo ktos mnie skrzywdzil? Przeciez sama moge sobie zafundowac coś piekniejszego niz ból. Ból i cierpienie to tez smak, którego trzeba sprobowac. Czasem trzeba sie poparzyć zeby zrozumieć, że ogień to nie zabawka.
Dlatego jesli jeszcze nie jest za późno, odejdzcie. Zostawcie to, zostawcie restrykcje, dajcie sobie szanse w zdrowy sposób, nie popadajcie w to gowno, bo to, ze teraz myslicie, ze nie zasługujecie na wiecej, nie znaczy, ze za rok czy dwa będziecie myslec tak samo.
Ja np nie boje sie tego co dzis. Boje sie tego co bedzie. Co bedzie jesli nie przestane? Co bedzie jesli jakims sposobem pokonam siebie, a to za rok czy dwa wroci? Co jesli przytyje i wroce do wymiotowania? Nie wiem. Ale tak już jest. Trzeba żyć tym co teraz.
Kochani, ratujcie się
Nigdy nie jest za późno
Pokonajcie siebie, bo to my sami jestesmy swoimi największymi wrogami...
Wiec gdy pokonacie swoje słabości, będziecie najodważniejszymi i najsilniejszymi osobami jakie chodzą po ziemi.
26 notes
·
View notes
Text
Przyjaciel mojego brata.
zacznijmy od tego, że nawet nie był przystojny, wysportowany czy bogaty. Był nawet starszy o kilka lat. Był przeciętny, a działał na mnie jak blant z najlepszego zioła. Spotkania wyglądały jak bajka Disney'a połączona z najlepszym filmem porno. Kłóciliśmy się cały czas, dosłownie. Zazdrosny był nieziemsko. Nawet jeśli kłótnia była z mojej winy, nie chował dumy do kieszeni i przepraszał. Zawsze kupował mi bukiet 9 czerwonych róż, a potem rozsypywał ich płatki, na naszym łóżku. Denerwował mnie niesamowicie. Nie mogłam zrywać z niego koszul, bo ich nie nosił. Nosił bluzy, które mi oddawał, przez co moja szafa wypchana była nimi po brzegi. Mogliśmy leżeć, pić czerwone wino albo zwykłą colę, oglądać serial i przytulać się godzinami. Potrafiliśmy też kochać się do białego rana. Trzymał mnie za rękę, za każdym razem, kiedy się czegoś bałam, na przykład burzy. Przytulał mnie do siebie mocno i odwracał moją uwagę od strasznego pana w horrorze. Tą samą ręką, którą mnie trzymał, w nocy poznawał każdy milimetr mojego ciała. Robił z siebie głupka, tylko po to, żebym się uśmiechnęła, pomimo tego, że przy innych udawał dojrzałego i poważnego mężczyznę. Potrafił pobić swojego szefa, bo był za daleko ode mnie, a akurat włożyłam sukienkę. Potrafił jechać 50km/h tylko dlatego, że bałam się jeździć szybciej. Ale potrafił też szybko i skutecznie zdjąć mój stanik, na tylnich siedzeniach jego czarnego audi. Mówił, ciągle mówił,że chce mnie na zawsze. Że jestem jego maleńką. Po każdej kłótni, nocą powtarzał, że jestem tylko jego, i że sukienki mogę zakładać tylko i wyłącznie przy nim, po czym pieprzyliśmy się do utraty sił. Traktował mnie jak księżniczkę, robił śniadania, zabierał do kina, czasami jedliśmy w Mc'u, czasami w drogiej restauracji. Chyba, że byłą noc. Wtedy byłam jego własnością. Moje ciało był do jego dyspozycji.Traktował mnie wtedy jak dziwkę, z najdroższego burdelu. Był w tym idealny.Pokazał, że jestem czegoś warta. W końcu zaczynałam akcpetować swoje nieidealne ciało i nazywać je pięknym. Mieliśmy nawet kilka swoich piosenek, które zawsze leciały na pełnej głośności w jego samochodzie, kiedy jeździliśmy bez celu po mieście. Jak miałam jakiś problem, przyjeżdżał, pozwalał mi się wypłakać, po czym robił wszystko, kurwa wszystko, żeby to się więcej nie powtarzało. Zabierał mnie na pikniki, zabierał w miejsca, w których nie było nikogo, żebyśmy mogli zrealizować nasze fantazje na piknikowym kocu w środku lasu. Zabierał mnie tam też tylko po to, żeby popatrzeć na zachód słońca. Czasami siedzieliśmy tak długo, że i wschód udało nam się uchwycić. Patrzył na mnie zawsze z takim pożądaniem. Nieważne, czy miałam legginsy, piżamę, dresy, jeansy, koronkowe stringi, jego koszulkę, czy spodeki. Za każdym razem podkradał się do mnie, obejmował mnie w tali i mówił na ucho, że nie może się doczekać momentu, w którym wrócimy do domu i będzie mógł ze mnie to wszystko zdjąć. Zmienił sie. Zmienił się dla mnie. Już nie był skurwysynem, który rozpina dziewczynom staniki na imprezach, zaprasza do domu na ruchanie po czym mówi " dobra, koniec.Masz 4 minuty na ubranie się i wypierdalasz stąd" i tak co weekend. Teraz robił tak ze mną, tylko, że mi rano przynosił śnaidanie do łóżka. Byliśmy idealni. Ufałam mu, kurwa ufałam jak nikomu innemu na tym załamanym świecie. Niestety, pracował zagranicą, przyjeżdżał do Polski co 3 miesiące. Łamaliśmy zasady każdego pieprzonego dnia. Każdego, dopóki nie wybrał innej. I wszystko chuj strzelił - oprócz mojego uczucia do niego, kocham Cię D.
Kto nie spodziewał się mojego zakończenia?
inspiracja; @sorryforallthetears
#kocham cię#kocha#kocham#cię#wróc#do cholery#wróć do mnie#wracaj tutaj#tęsknię#tęsknota#tęsknię za nim#tęsknię za tobą#miłość#zerwanie#odległość#kilometry#nieodwzajemniona miłość#cytat#cytaty#polskie cytaty#polski cytat#polskie słowa#zranienie#artists on tumblr#my#ja i ty#zranieni#zraniłeś#czekam na ciebie#kochanie wróć
5K notes
·
View notes
Text
ten o (pop)kulturze
Przez lata byłam aktywną członkinią - odbiorczynią szeroko pojętej kultury. Z dużym dystansem podchodziłam do tego, co masowe, ale też z równym dystansem - jeśli nie większym nawet - patrzyłam na siebie i swoje umiłowanie pewnego wyrywka popkultury, który dla obserwatora z zewnątrz mógł wskazywać na posiadanie przeze mnie mentalności, nazywając rzeczy po imieniu, amerykańskiej nastolatki o ilorazie inteligencji równym temperaturze w umiarkowanej strefie klimatycznej, przeżuwającej dźwięcznie gumę balonową w kolejce do Subwaya. Nie wstydziłam się i nie wstydzę tego do dziś, wiedząc, że równowaga w przyrodzie i najbliższym otoczeniu to podstawa dobrego samopoczucia i że z umiarem można czerpać ze wszystkiego i zewsząd, jeśli tylko sprawia nam to przyjemność, a o to przecież chodzi w odbiorze twórczości wszelakiej, tej mniej i tej bardziej ambitnej.
Czy nie doświadczałam czegoś na zasadzie rozszczepienia trzonu osobowości? Twoja kulturalna dwubiegunówka ma się dobrze, jak widzę - stwierdziła kiedyś moja znajoma, gdy wracając z organizowanego przez siebie festiwalu muzyki klasycznej, zapowiedziałam, że parę dni później można mnie będzie spotkać na imprezie techno w jednym z trójmiejskich klubów, który wyglądał bardziej jak opuszczony już nawet przez bezdomnych ze względu na koszmarne warunki “mieszkaniowe” squat, a dobywające się z niego w sobotnie wieczory dźwięki porównać można było do niedzielnych odgłosów w mieszkaniach sąsiadek, zawzięcie tłukących schabowe na obiad. Owszem, jeśli chodzi o (pop)kulturę, to mogę się przyznać do osobowości wielorakiej. Chłonęłam dużo, łapczywie, choć i tak mocno selekcjonowałam docierające do mnie z algorytmów google i innych otchłani internetu informacje, klipy, recenzje, trailery i artykuły.
Moim małym, corocznym rytuałem było oglądanie w środku nocy i aż po wczesne godziny poranne, z zapałkami podtrzymującymi powieki i hektolitrami redbulla pod ręką (bo wiadomo, najciekawsze wydarzenia zza oceanu wymagają poświęceń), gal rozdania nagród. Początek każdego roku był swoistym maratonem relacji na żywo z czerwonych dywanów, wielkich scen i wielkiego świata dla domorosłej krytyczki muzycznej i filmowej, za jaką się miałam. Przyssana do ekranu komputera, rzadziej telewizora, szukająca sposobu na obejrzenie całości gali Grammy czy Oscarów, wspinająca się na wyżyny umiejętności surferskich w sieci, znajdowałam zawsze interesujący mnie live stream. Ileż radości i dumy, gdy wytypowani wcześniej przeze mnie artyści zostali nagrodzeni za swoje dokonania, ileż złości i bluzgów w kierunku ekranu leciało, gdy nie zgadzałam się z werdyktem jurorów, bo udawało mi się w miarę na bieżąco oglądać większość nominowanych pozycji.
W tym roku rozdanie Złotych Globów przeleciało zupełnie przeze mnie niezauważone. Zorientowałam się dzień później, gdy social media huczały o zwycięzcach i przegranych. Jak przystało na media masowe - głośniej o tych drugich, bo przecież publiczne roztrząsanie czyichś porażek przychodzi nam, ludziom, z większą łatwością. Lubujemy się w wyżywaniu i niepozostawianiu suchej nitki na tych, którzy ponieśli porażkę, choć czasem budzi się w nas łaskawy odruch niekopania leżącego. Z przerażeniem odkryłam, że moja wiedza na temat dokonań w branży filmowej w zeszłym roku sięga poziomu bruku, a wymieniane w rankingach wygranych i przegranych filmy brzmią nieco obco. No, może pomijając kilka naprawdę podstawowych tytułów z 2019 roku. Oczywiście zrodziło się we mnie ogromne postanowienie poprawy w tym temacie i nawet zdołałam przez ostatni miesiąc obejrzeć cały jeden z nominowanych do tej nagrody filmów - “Marriage Story”, pewnie dlatego, że jest dostępny na Netflixie, a do Scarlett Johansson mam słabość od zawsze (czyli od “The Horse Whisperer”).
Do relacji z rozdania Grammy nawet się przygotowałam. Psychicznie i nie tylko (w związku z tym, że odstawiłam jakiś czas temu redbulle, zaparzyłam sobie kawę, zjadłam proteinowego batonika i pozapalałam wszystkie światła, żeby tylko nie chwyciła mnie senność. Nadchodzący rachunek za prąd wyślę więc na adres Recording Academy). Nie przystoi w końcu DJ-ce (no dobra, grajkowi) nie wiedzieć, co w muzycznej trawie piszczy i nie obejrzeć tego tryumfu muzyków na żywo. Dotrwałam do pierwszych przebitek z czerwonego dywanu i omawiania przez konferansjerów stylizacji gwiazd. Czyli veni, vidi i niestety nie bardzo - vici. Swoją nadszarpniętą dumę ratowałam nazajutrz od samego rana, czytając od deski do deski o wszystkich wygranych, włącznie z tymi zupełnie niepasjonującymi mnie kategoriami w stylu “Best contemporary Christian music performance”, traktując to jako rodzaj pokuty, choć do tej, w zamierzchłych czasach wymuszonej praktyki religijnej, nigdy się zbytnio nie przykładałam.
Nad Grammy jednak chciałabym się chwilę dłużej pochylić i głośno wyrazić radość ze zgarniętych przez ledwie 18-letnią Billie Eilish wszystkich nagród w głównych kategoriach oraz w tych kilku producenckich, bo bratu Billie, Finneasowi, również należą się gromkie owacje na stojąco za doskonały w każdym calu “debiut” siostry (celowo wzięłam ten wyraz w cudzysłów, bo ciężko mówić, żeby dziecko, które wcześniej zaczęło grać i śpiewać niż chodzić, debiutowało). Nic nie ucieszyło mojego oka tak bardzo, jak zdjęcia szczęśliwego rodzeństwa próbującego unieść wszystkie statuetki oldschoolowego gramofonu. I chciałabym wrócić do myśli z początku tekstu, bo do świadomości masowej Billie trafiła za pomocą jednego utworu, który budzi skrajne emocje, jedni go uwielbiają, drudzy przełączają stacje radiowe po pierwszej jego nucie, ale - przyznaję bez bicia - to dzięki “Bad Guy” Billie trafiła do świadomości ludzi na całym świecie, w tym do mojej. I w zdumieniu odkryłam, jak bardzo dojrzałą artystką, tekściarką, instrumentalistką i wokalistką jest dziewczyna, która świeżo osiągnęła pełnoletność. Potwierdza się moja teoria, że to nie metryka stanowi o dorosłości. Na szczęście też Eilish nie wydaje się być taką dziwną marionetką, jak inny nastoletni fenomen zeszłego roku, Greta Thunberg, i w tym miejscu wyrażę głęboką nadzieję, że mimo całej swojej niepodważalnej wrażliwości (tym, którzy wątpią w Billie, polecam posłuchać “everything I wanted”, “ilomilo”, “ocean eyes” czy “I love you”), panna Eilish nie da się tak łatwo współczesnemu, okrutnemu przecież światu zniszczyć tak szybko, jak zadziało się to w przypadku Amy, Kurta czy Heatha - a najlepiej w ogóle.
Dziś noc oscarowa. Najważniejsza w branży filmowej noc w roku. Prześpię ją mocno, mam nadzieję, jak tylko wyskoczy mi na ekranie komputera popup oznajmujący, że tekst ten pomyślnie trafił do możliwie szerokiej publiczności (z tego miejsca dziękuję znajomym, jeśli dotrwają do końca pierwszego akapitu). Jutro zamiast podliczać budżety i opisywać w pracy faktury, będę czytać relacje z rozdania nagród Akademii, przysięgając sobie w duchu, że obejrzę każdy z nagrodzonych… ba! każdy z nominowanych filmów. Zastanawiam się, czy tak jak w poprzednich latach i tym razem nie bardzo zgodzę się z wyborami wielkich (?) znawców filmu. Spodziewam się jednak naręcza nagród dla Jokera i powielenia typów ze Złotych Globów.
Wciąż uważam się za dziecko (pop)kultury. Mimo że omijają mnie najważniejsze wydarzenia światowej sztuki w czasie rzeczywistym, bo… nie wiem… zestarzałam się? Zmieniły mi się priorytety? Bardziej cenię sobie przespanie 6 godzin nocy, niż zarwanie jej po to, by z wypiekami na twarzy i pogryzionymi z emocji paznokciami poczuć się częścią świata, który mimo wszystko jest tak odległy?
Superbowlowy “halftime show” z udziałem moich dwóch ulubionych latinas też obejrzałam z opóźnieniem. Czy przez to mniej mnie ucieszył? Skądże. Odkryłam za to, że sentyment to nie wszystko i mimo szczerej sympatii do Shakiry (to w końcu jej zawdzięczam swoje pierwsze kroki stawiane w komunikacji po hiszpańsku) uważam, że gdyby nie J.Lo, to byłoby to tragiczne trzynastominutowe show.
A propos sentymentów… Nie dało się nie zauważyć powrotu Pussycat Dolls na scenę muzyczną. “React” odbija się echem od ścian mojego grochowskiego mieszkania od dwóch dni, choć z najnowszym beatem reaktywowanych “cipokotek”, jak zwykła zespół nazywać moja koleżanka ze studiów (to były w końcu ich czasy na mojej osi), walczą wciąż te mocno niszowe, smutne acz zmysłowe, elektroambientowe pieśni Lykke Li z albumu “so sad so sexy” (2018, a wciąż i niezmiennie na tzw. ripicie) oraz niezawodne “Requiem” Mozarta.
Mój algorytm na spotify powinien zgłupieć już dawno, a aplikacja przestać proponować mi cokolwiek, no bo kto za tym nadąży? Tak się jednak nie dzieje, a wszystkie moje -naście osobowości jest całkiem usatysfakcjonowane tym, co przynoszą im różne gatunki muzyczne oraz wszystkie oblicza kultury. To samo tyczy się kina czy książek. Dzięki ci, świecie, za różnorodność i za to, że jedno nie zawsze wyklucza drugie i siedemnaste.
2 notes
·
View notes
Text
Zacznijmy od tego, że nawet nie był przystojny, wysportowany czy bogaty. Był nawet starszy o kilka lat. Był przeciętny, a działał na mnie jak blant z najlepszego zioła. Spotkania wyglądały jak bajka Disney'a połączona z najlepszym filmem porno. Kłóciliśmy się cały czas, dosłownie. Zazdrosny był nieziemsko. Nawet jeśli kłótnia była z mojej winy, nie chował dumy do kieszeni i przepraszał. Zawsze kupował mi bukiet 9 czerwonych róż, a potem rozsypywał ich płatki, na naszym łóżku. Denerwował mnie niesamowicie. Nie mogłam zrywać z niego koszul, bo ich nie nosił. Nosił bluzy, które mi oddawał, przez co moja szafa wypchana była nimi po brzegi. Mogliśmy leżeć, pić czerwone wino albo zwykłą colę, oglądać serial i przytulać się godzinami. Potrafiliśmy też kochać się do białego rana. Trzymał mnie za rękę, za każdym razem, kiedy się czegoś bałam, na przykład burzy. Przytulał mnie do siebie mocno i odwracał moją uwagę od strasznego pana w horrorze. Tą samą ręką, którą mnie trzymał, w nocy poznawał każdy milimetr mojego ciała. Robił z siebie głupka, tylko po to, żebym się uśmiechnęła, pomimo tego, że przy innych udawał dojrzałego i poważnego mężczyznę. Potrafił pobić swojego szefa, bo był za daleko ode mnie, a akurat włożyłam sukienkę. Potrafił jechać 50km/h tylko dlatego, że bałam się jeździć szybciej. Ale potrafił też szybko i skutecznie zdjąć mój stanik, na tylnich siedzeniach jego czarnego audi. Mówił, ciągle mówił,że chce mnie na zawsze. Że jestem jego maleńką. Po każdej kłótni, nocą powtarzał, że jestem tylko jego, i że sukienki mogę zakładać tylko i wyłącznie przy nim, po czym pieprzyliśmy się do utraty sił. Traktował mnie jak księżniczkę, robił śniadania, zabierał do kina, czasami jedliśmy w Mc'u, czasami w drogiej restauracji. Chyba, że byłą noc. Wtedy byłam jego własnością. Moje ciało był do jego dyspozycji.Traktował mnie wtedy jak dziwkę, z najdroższego burdelu. Był w tym idealny.Pokazał, że jestem czegoś warta. W końcu zaczynałam akcpetować swoje nieidealne ciało i nazywać je pięknym. Mieliśmy nawet kilka swoich piosenek, które zawsze leciały na pełnej głośności w jego samochodzie, kiedy jeździliśmy bez celu po mieście. Jak miałam jakiś problem, przyjeżdżał, pozwalał mi się wypłakać, po czym robił wszystko, kurwa wszystko, żeby to się więcej nie powtarzało. Zabierał mnie na pikniki, zabierał w miejsca, w których nie było nikogo, żebyśmy mogli zrealizować nasze fantazje na piknikowym kocu w środku lasu. Zabierał mnie tam też tylko po to, żeby popatrzeć na zachód słońca. Czasami siedzieliśmy tak długo, że i wschód udało nam się uchwycić. Patrzył na mnie zawsze z takim pożądaniem. Nieważne, czy miałam legginsy, piżamę, dresy, jeansy, koronkowe stringi, jego koszulkę, czy spodeki. Za każdym razem podkradał się do mnie, obejmował mnie w tali i mówił na ucho, że nie może się doczekać momentu, w którym wrócimy do domu i będzie mógł ze mnie to wszystko zdjąć. Zmienił sie. Zmienił się dla mnie. Już nie był skurwysynem, który rozpina dziewczynom staniki na imprezach, zaprasza do domu na ruchanie po czym mówi “ dobra, koniec.Masz 4 minuty na ubranie się i wypierdalasz stąd” i tak co weekend. Teraz robił tak ze mną, tylko, że mi rano przynosił śnaidanie do łóżka. Byliśmy idealni. Ufałam mu, kurwa ufałam jak nikomu innemu na tym załamanym świecie. Musieliśmy rozstawać się, praktycznie na kilka miesięcy, bo pracował za granicą. Mieliśmy dla siebie 2 tygodnie, co 3 miesiące, ale daliśmy radę, na chwilę. Nie możliwe? a jednak. - wszystko chuj strzelił. Wszystko - oprócz mojego uczucia do niego. kocham cię.
#cytaty#cytat po polsku#miłość#cytaty o miłości#kocham cię#brak miłości#polski cytat#kochać#nieodwzajemnione uczucie#nieodwzajemniona miłość#kocham#kochanie#tęsknota#milosc#brakuje mi ciebie#cytaty miłosne#zakochanie#na zawsze#tęsknię#myśli#moja#zakochać się#nieobecność#mężczyzna#kobieta#tęsknie za nim#niepewność#cytat o miłości#tęsknie za tobą
278 notes
·
View notes
Text
Miesiąc dumy
another lovely old Polish folk belief: you can only harvest flowers of the black elder before St. John’s Eve - after that they are tainted and unholy because they’ve been…
pissed on by witches.
3K notes
·
View notes
Text
Parada równości vs. kultura nienawiści''
Parada równości vs. kultura nienawiści”
JAN HARTMAN I znów przeszła ulicami Warszawy piękna i ludna Parada Równości. Znów jest czerwiec, miesiąc gejowskiej dumy, i jak co rok LGBT i ich przyjaciele demonstrują w całym świecie ciepłe i serdeczne uczucia, świętują na cześć miłości, a przede wszystkim równości wszystkich ludzi – bez wykluczania, piętnowania i robienia komukolwiek łaski. Parady równości to prawdziwe, niekłamane święto.…
View On WordPress
0 notes
Text
Piweczko i występy drag queens na miesiąc Dumy w barze na Brooklynie :)
0 notes