#koniec pandemii
Explore tagged Tumblr posts
Text
Podobne przyciąga podobne <3 [ADHD]
24 lipca 2023 roku.
Zaczynam 3 tydzień "urlopu", pierwszy niemal zdrowa... I zaczynam czuć odprężenie. Zaczynam czuć, że wracam do siebie, do równowagi, do balansu. A zarazem jak myślę o liście rzeczy "do zrobienia" (które tak mnie ekscytowały niedawno) to czuję się przytłoczona i tęsknię za możliwością ponownego odcięcia się, spania pół doby i braku konieczności robienia czegokolwiek.
Chcę wrócić do tego na opisanie czego wczoraj zabrakło mi czasu(gdy wspominał o imprezie urodzinowej moich rodziców z 21.07 oraz spotkania babci - O TUTAJ o tym pisałam z perspektywy niedzieli 23.07, z wygodnej kanapy i przyjemnego odprężenia, a zarazem z konieczności: by oczyścić głowę z myśli, wrażeń, uwag). A zarazem do tego co uważam, że jest ważne. Bardzo.
Przyjechał mój kuzyn. TEN kuzyn. Ten z którym mam najwięcej wspólnego. Ten młodszy ode mnie o 5 lat i 1 dzień.
Spotkaliśmy się pierwszy raz od... hymm... od 2019 roku lub nawet 2018 roku. Wtedy zostawił mi - przekazał przez moich rodziców - zaproszenie na swoje wesele, które mia��o się odbyć w Polsce, w czerwcu 2020 roku. Prosili zamiast kwiatów o książki (w języku niemieckim) oraz jedzenie dla kotków i piesków (dla okolicznych schronisk). Informowali w zaproszeniu o tym gdzie odbędzie się ślub (chyba pierwsza osoba z rodziny w moim pokoleniu, która zdecydowała się na ślub kościelny) i wesele, jak tam dojechać i prosili o jedną rzecz: dress code. Chcieli, aby wszyscy goście ubrali się na żółto lub po prostu mieli żółty element w ubraniu (chociażby poszetkę czy spinkę do włosów). Ale wybuchła pandemia... przełożyli WSZYSTKO na 2021 rok (łącznie z biletami lotniczymi dla rodziny Panny Młodej, która pochodzi z centralnej Azji - MASĘ kasy stracili), ale wtedy również wjechały obostrzenia, więc już po pół roku musieli wszystko odwołać... i tak wyszło, że ślub i wesele się nie odbyły tak hucznie, jak planowali. Po prostu w gronie najbliższej rodziny, z rodzicami, rodzeństwem i przyjaciółmi, z dwiema babciami udali się w środku pandemii do urzędu cywilnego zawrzeć małżeństwo. Wszystko pośpiesznie, aby móc najszybciej jak się da podpisać umowę kredytową na budowę domu (mieli mieć na tą decyzję tyle czasu po ślubie i weselu, a wyszło wszystko na stresie i sprincie)... I od tamtego momentu zaczęli budowę. Tyle rzeczy poszło nie po ich myśli, wydłużyła się budowa przez pandemię i ograniczony dostęp do materiałów, do specjalistów, majstrów, dyskontów budowlanych, do produkcji... Mieli się wprowadzić w pod koniec 2021, a wprowadzili się raptem pół roku temu, tuż przed Bożym Narodzeniem 2022r.
Życie ich dojechało... miałam z kuzynem kontakt poprzez głosówki i zdjęcia, smsy. Piszemy do siebie, lubimy się. I doceniam, że przy okazji Bożego Narodzenia wyznał, że jak teraz NAGLE okazuje się, że ma "wolne", że po pracy nie musi lecieć kłaść paneli, tapet, podłączać ogrzewania to czuje dziwną pustkę, przygnębienie i podejrzewa, że ma po prostu depresję. Doceniam. Przejęłam się. Prosiłam, aby udał się do lekarza - powtarzał to, co w październiku mówiła mi jego siostra "to nie jest takie proste w Niemczech". A potem updatował informując, że czuję się lepiej, ale musi dużo pracować i ma inne problemy, że bardzo poważnie myśli o udaniu się do specjalisty.
Wychodziłam z tego punktu szykując się na spotkanie z kuzynem.
Byłam ciekawa co u niego, jak się czuję itp.
Jednocześnie po ostatniej wymianie wiadomości, aż KIPIAŁO WE MNIE EKSCYTACJĄ przez temat ADHD, który w zeszłym tygodniu poruszył, bo podejrzewa to u siebie i jest ZACHWYCONY wiedząc, że ja mam diagnozę.
Spotkaliśmy się na urodzinach moich rodziców w piątek i było miło, ale też jakoś nie było przestrzeni przy stole by eksplorować temat. Zresztą wszyscy byli tak poruszeni i podnieceni tym spotkaniem rodzinnym, a jakoś akurat w piątek było mi nietypowo ŁATWO dostrzec, że wszyscy w moim pokoleniu są na innych etapach życia. Normalnie trudno mi jakoś powiązać to co się dzieje u innych, to co mówią i co podkreślają jako ważne i aktualne problemy z jakimi teraz się mierzą z tym jakie problemy są aktualnie dla mnie ważne, z czym się mierzę. To znaczy nie tyle "trudno mi powiązać" tylko "trudno mi zrozumieć dlaczego uważają swoje kawałki za ważniejsze, dlaczego nie ciekawi ich fragment życia kogoś, kto ma inaczej". Nie próbowałam się wpasować - po prostu akceptowałam, że ja mam DOŚĆ własnych doświadczeń, przeżyć i problemów, od niczego nie odstaję, za niczym nie muszę gonić. Nie doświadczałam tak typowego w takich sytuacjach FOMO, nie próbowałam wyciągać z rozmów nic dla siebie, żadnych porównań, żadnych sposobów, które mógłby u mnie zadziałać, ani nie proponowałam innym rozwiązań. Po prostu: byłam. Po czerwcu 2023 osiągnęłam taki stan, że zwyczajnie jebło mi system, starcza mi ledwie sił na uruchomienie swoich własnych funckji życiowych. :P Mam swoich uczuć i problemów tak wiele, że po prostu obecnie nie mam przestrzeni by pomieścić cudze. Ani by się cudzym doświadczeniem inspirować czy z niego uczyć. Nie mówiąc o tym, że moje ciało jest słabe - zapalenie zatok + alergia zmiotły mnie i wolniutko odzyskiwałam siły (tj. w piątek wolniej niż w weekend, to było tuż po naprawdę okropnych dniach bólu i choroby).
Z rzeczy, które mnie w piątek bardziej trafiły: ZNOWU mnie wzięła z zaskoczenia konieczność używania języka angielskiego. Bez rozgrzewki to jest trudne. :P Zostawiłam mojego chłopaka z kuzynem od samochodów, kuzyn z Niemiec zaczął rozmawiać z moją siostrą i Szwagrem po polsku o podatkach, rynku nieruchomości w Polsce, o dzieciach, stopach procentowych itp. A ja się przesiadłam do żony mojego kuzynka i naprawdę bardzo ciekawa jak ona odczuwa ostatnie lata (bo od lat się nie widzieliśmy) odkryłam, że mój zasób słów po angielsku bardzo się skurczył na potrzeby tej rozmowy. Po prostu nagle mnie wzięło z zaskoczenia, że sięgając po niektóre słowa nie pamiętam ich odpowiedników po angielsku i straaaasznie mnie to irytowało. Im bardziej się stresowałąm, tym mniej pamiętałam xD i tym bardziej się na siebie wkurwiałam, bo będąc chora zaczęłam czytać książkę po angielsku i dosłownie kilka dni wcześniej samej sobie gratulowałam, że tak dobrze śmigam, że słownictwo mam bogate, że bardzo rzadko nie rozumiem słówek. xD I to mnie tym bardziej stresowało i tym gorzej mówiłam. xD Całe szczęście to było okay, bo ona dużo rozumie po polsku, a ja po niemiecku, więc na trzy języki się dogadałyśmy. A kolejnego dnia już było okay, już widziałam, że po piątkowej rozgrzewce mózg zaczynał się przyzwyczajać do nowego języka.
Dlatego, że nie mogliśmy sobie swobodnie porozmawiać przy stole w piątek i bo byliśmy siebie stęsknieni umówiliśmy się z moim kuzynem na sobotę. Na wyjście w góry.
I to było super.
To było super tym bardziej biorąc pod uwagę temat naszego spotkania tj. ADHD, bo oczywiście mówiliśmy dużo o napięciu w ciele, o odczuwaniu nadpobudliwości i w ogóle naszym stosunku do ciała (to grubszy temat), i wyszło nam, że w ruchu nam wszystkim się najlepiej rozmawia (co mi od razu przypomniało o behawiorystce naszego szczeniaczka - mówiła, że ruch u psów, wspólne spacery, obniżają stres, a siedzenie na przeciwko siebie go potęguje).
Spotkaliśmy się o 11 na miejscu, przy wejściu na szlak. Przez 1,5h aż na szczyt szłam rozmawiając z żoną kuzyna, podczas, gdy kuzyn nawiązywał bonding z moim chłopakiem i pieskiem. Natomiast podczas drogi powrotnej - szłam z kuzynem.
Umówiliśmy się, że jak dojdziemy z powrotem na parking to zadzwonimy do siostry by wraz ze Szwagrem dojechali do nas, bo planowaliśmy pojechać na kawę do centrum miasta. Niestety siostra jest duża i jest jej ciężko w 9-tym miesiącu, więc po namyśle oznajmiła, że nie przyjadą, bo jest zbyt gorąco dla niej i nie "opłaca" im się jechać do nas przez 1,5h by zastać nas kiedy będziemy się żegnać po wypiciu kawusi. Dla mnie to było okay, ale kuzyn - o dziwo - miał o to pretensję. Dawał do zrozumienia, że jest rozczarowany podstawą siostry... miałam wrażenie, że wybór mojej siostry, by w 9-tym miesiącu ciąży nie pchać się w korki i po prostu odpocząć on odbiera jako sposób na powiedzenie przez nią "wal się, nie jesteś ważny". I przypomniałam sobie, że to jest coś co jego gałąź rodziny robi... oni wiedzą lepiej, oni oczekują wyjątkowego traktowania itp. Kuzyn jest najbardziej ludzki i empatyczny z nich wszystkich (moim zdaniem), ale najwyraźniej nie jest zupełnie wolny od pewnych przekonań.
I z zaskoczeniem muszę zacząć od tematu - który właśnie odkrywam - jest tuuuuurbo silny w mojej rodzinie. Mam wrażenie, że w każdej rodzinie i dla każdej jednostki wychowanej, żyjącej, chłonącej kody w zachodniej kulturze ten temat jest MOCNY. Ale w mojej rodzinie jest coś jeszcze, coś co jest zakodowane pokoleniowo i jeszcze nie potrafię ugryźć CO TO jest.
CIAŁO.
W piątek mój chłopak uścisnął silnie, z napięciem mięśni, z silnym zadrżeniem dłoń mojego kuzyna. A kuzyn mu odpowiedział natychmiast taką samą mocą i zamaszystością w tym powitaniu. Ich ręce podczas tego serdecznego "Miło poznać, bardzo dużo już słyszałem na twój temat!" i pełnego sympatii "Tak? A ja na twój temat!" drżały w powietrzu. Nie tyle, że zatrząśli splecionymi dłońmi w powietrzu, a właśnie ich ręce trzęsły od mocy jaką w ten uścisk włożyli. A potem się przytulili. <3
Bardzo się cieszyłam to widzą, takie przełamanie. Taka niespodziewana akceptacja i otwartość. Radość. :D
A potem, jak wracaliśmy z imprezy do domu mój chłopak wyznał, że ma od mojego kuzynka, zadeklarowanego nerda, połykacza książek fantasy i fana gier video, taki niespodziewany vibe "Beach Boy'a" - płowo-blond włosy, kwadratowa szczęka, wysportowany i wyrzeźbiony. Bawiło go to porównanie i odkrycie, że "ADHD, nerd i książkocholik" łączy się w jakiś sposób z "chłopakiem prężącym mięśnie na plaży i wyrywającym panny". Do tego kuzyn z wyboru był ubrany w obcisły T-shirt, który opinał się na bicepsach oraz napakowanych mięśniach klatki piersiowej i pleców, a który widział w obszarze szczupłego brzucha. No okay, widzę o czym mówił, ale zestawienie mojego BRATA (ciotecznego) z hasłem "beach-boy" to jak żart. Chociaż kto wie jak jest teraz? Chłopczyk z którym dorastałam na pewno byłby obrażony nazywaniem do "beach-boyem".
I mój chłopak wypalił w piątek po powrocie do domu, że bardzo polubił moich kuzynów, a jak ten najmłodszy z mojego pokolenia wszedł do restauracji, to O. poczuł takie "OMG w końcu ktoś, kto wygląda na osobę z mojej grupy wiekowej!" Chodzi mu o to, że on odstaje na tle moich kuzynów - WIDAĆ, że jest młodziutki (bo to widać bardzo), a ja jestem jedną z najmłodszych członków rodziny, więc... no siłą rzeczy nawet jeżeli wyglądam na młodszą niż jestem to jednak w kontekście kuzynek i kuzynów bardziej jestem "w ich grupie wiekowej" niż z moim chłopakiem. A tu wchodzi mój braciszek cioteczny i mój chłopak wypala, że w końcu podczas spotkania rodzinnego zobaczył typa z którym mógłby być w jednej grupie na studiach. :D I to jest przezabawne oświadczenie, bo mój kuzynek jest od niego starszy troszkę więcej ile sam jest ode mnie młodszy. xD Ta sama uwaga tyczyła się żony kuzyna - też wyglądała mojemu chłopakowi na kogoś w jego własnym wieku.
Więc ta fizyczność, fizjonomia, która dla mnie nie jest ważna w relacji ja-kuzyn, bo dla mnie on jest po prostu MOIM CZŁOWIEKIEM w rodzinie, była ciekawa do zaobserwowania przez osobę z boku.
W sobotę na szlaku mój kuzyn usłyszał ode mnie tylko tą część o tym, że wyglądają wraz z O. jakby mieli mniej-więcej tyle samo lat. A on zamarł na chwilę. Serio go to całego napięło, potrzebował chwili by to przetrawić i uspokoić się. Ostrożnie upewnił się, że mój chłopak ma tyle-i-tyle lat, a potem odetchnął i wyznał, że to bardzo dobrze. xD Że usłyszenie tego komplementu go bardzo cieszy. A potem opowiedział mi o tym co czuł przez ostatnie miesiące: bo STARZENIE się, strach, że widać po nim wiek, że jest stary i niedołężny to jeden z większych jego lęków z którymi się mierzył w tę zimę. Po prostu świadomość, że niebawem zacznie się 30-ty rok życia, że życie i młodość ucieka, że sprawność ucieka, go przerażają. Był przekonany, że widać po nim WIDAĆ, że już niektórych rzeczy nie powinien robić, bo jest "dorosły" (tj. po 30-tce xD). I wyznał, że cieszy się, że w oczach mojego partnera, ktory po prostu nie mógł wiedzieć o jego lęku wygląda młodo. A potem mi powiedział "ale wiesz, że ty wyglądasz najwyżej na 27? Jak dla mnie ty i {moja żona} wyglądacie jakbyście były nie tylko w tym samym wieku, ale też dużo młodsze ode mnie. Zazdroszczę wam tych genów." - <3 miłe. I miło to słyszeć, ale też miałam wrażenie, że nie potrzebowałam tego słyszeć, bo akurat teraz (na tym etapie życia) jestem okay z moim wiekiem. Mam tyle lat ile mam i jest to okay. Nie mam zamiaru tego zatajać, nie mam zamiaru kończyć co roku "cały czas 18-tki" - z drugiej strony nie mam też potrzeby by każdego informować ile właściwie mam lat. xD Po prostu jestem okay z moim wiekiem, to moja rzecz i nikomu nic do tego.
A dla kuzyna obecnie to jest BIG DEAL.
Ale każda rozmowa o wieku NIEROZERWALNIE łączy się z CIAŁEM.
Tym bardziej, że wraz z kuzynem zeszłam na temat ciała. W zasadzie to on zboczył na ten temat. Oznajmił mi, że nie znosi, po prostu go odpala triggerem jak ktoś komentuje wygląd jego ciała. Po prostu dostaje białej gorączki od tego, ma ochotę krzyczeć, wpada w nieproporcjonalną do informacji furię dlatego, że ktoś ŚMIAŁ to zrobić - jak emocje opadają po jakimś czasie to potrafi ogarnąć, że czasami dostaje po prostu komplementy od innych ludzi, ale zazwyczaj jest mu źle z tym, ze w ogóle ktokolwiek ZWRACA UWAGĘ na jego ciało. Mówił mi, z bardzo dużym bólem w głosie i taką gorącą niezgodą na to jak był traktowany, o tym jak trudno mu dobrać ubrania do nietypowej sylwetki. I ja to taaaaaak dobrze rozumiem. Aż wzdychałam z takim "ja też to mam" i "ja też to przeżywam!". Okazuje się, że mój kuzyn w licznych przebieralniach (próbując na przykład kupić marynarkę na maturę, na własny ślub itp) słyszał nie raz, że ma ZŁE ciało, nie tak zbudowane, że ma za duży rozstrzał wymiarów, że za dużo ćwiczy, że COŚ Z CIAŁEM JEST NIE TAK - a on przecież ćwiczy tylko tyle, żeby czuć się zdrowy i by uspokoić swoją gonitwę myśli. Dla niego wyciskanie na siłowni to jest to samo czym dla mnie jest siłka czy bieganko w parku - TO JEST SPOSÓB NA ZROBIENIE PRZESTRZENI W GŁOWIE i na spokojną, komfortową koncentrację podczas robienia innych rzeczy np: pracowania. Kiedy chcesz mieć fun z kupienia ciucha NIE CHCESZ SŁYSZEĆ, że coś z tobą jest nie tak, nie chcesz słyszeć nuty kpiny w głosie sprzedawcy, że "taki rozmiar nie istnieje!" (aż mi gula w gardle stanęła słysząc to z jego ust, kiedy opowiadał to z mieszaniną złości, wstydu i poczucia upokorzenia; zastanawiałam się czy ja brzmię tak samo, bo TYLE RAZY to słyszałam i zawsze odbierałam to jako okropny, krzywdzący, kpiący komenatrz wobec mojego ciała...).
I teraz pytanie: współdzielę z kuzynem traumę związaną z ciałem. JAK!? Żyjemy w podobnym miejscu na kuli ziemskiej, dzieli nas 5 lat różnicy, tysiące kilometrów. Chodziliśmy do innych szkół, widywaliśmy się sporadycznie w wakacji i w ferie. Dorastaliśmy w innych środowiskach (poza gronem rodziny), przeżyliśmy każde po swojemu inne etapy, inne doświadczenia są naszym udziałem. Ba! JA jestem kobietą, a on mężczyzną, a obydwoje żyjemy i dorastaliśmy w kulturze patriarchatu. Ja borykałam się z przybieraniem na wadze, a on z niedowagą. A JEDNAK obydwoje mamy TEN SAM TRIGGER. Kiedy ktoś komentuje nasze ciała i gdy jesteśmy zawstydzani za to, co według szablonowego myślenia byłoby uznawane za pożądaną cechę genderową, ale u NAS jest BARDZIEJ, tak bardzo, że pomimo oczywistej obecności tej cechy i jesteśmy jakby wykluczeni, poza nawisem (w moim przypadku sylwetki klepsydry, wymiarów 99-65-100, dużego biustu i tyłka; w jego przypadku sylwetki klasycznie męskiej, odwróconego trójkąta, bardzo szerokich ramion i bardzo wąskich bioder, widocznej muskulatury całego ciała) - to nas odpala FURIĄ. Złością, żalem, wstydem, nienawiścią do własnego ciała. Po prostu złość jest tak duża i poczucie krzywdy tak bolesne, że łzy same pchają się do oczu. Obydwoje to uczucie dzielimy. Niesamowite.
Dwa, a właściwie jeden wspólny mianownik na wyjaśnienie tego to GENY, a wraz z geneami ADHD i wysoka wrażliwość.
No i właśnie... Czy tylko to mamy w genach, czy na przykład nie jest to polem do zgłębienia w ramach psychiatrii/psychologii (w sensie czy to nie jest trauma pokoleniowa?) lub epigenetyki (może współdzielimy jakiś gen, który koduje nie tylko ADHD, nie tylko zwiększoną wrażliwość na bodźce, ale też na przykład jest jakoś powiązany z postrzeganiem ciała)?
Mega to jest ciekawe!
Tyle, że jak weszłam na ten temat to chyba mój kuzyn nie jest emocjonalnie jeszcze gotowy by tak zwyczajnie i hipotetycznie żonglować swoimi traumami. Był zdziwiony lekkością z jaką o tym mu mówiłam. Tylko kiwał głową i jakby zapominał oddychać, patrzył na mnie co rusz, i widziałam jak jego analityczny umysł obraca ten pomysł. Ale wrócił z tego tematu do dzielenia się własnymi emocjami i problemami, bo poczuł się przytłoczony. Rozumiałam to: to trochę tak, jakbym wdrapała się na ścianę skalną na 4m nad ziemią i mówiła mu, próbującego u podnóża skały znaleźć najlepsze miejsce do postawienia pierwszego kroku, że z mojej wysokości wszystko lepiej widać i utrzymywała, że to oczywiste gdzie są potencjalne miejsca na postawienie pierwszego kroku i pięciu następnych. A to nie jest wcale oczywiste. Bo każdy z nas jest inny i ma inne "stopy" :P. Ale on tego nie musi wiedzieć. Więc póki co odpuściłam, ale sama temat zamierzam troszkę drążyć. Kuzyn zaś dziwił się, że ja mając ten sam trigger co on potrafię się zahamować przed wkurwem - no nie zawsze, częściej nie potrafię xP, ale też nie daję się tej złości i furi zawładnąć. Zaciekawiony zadawał mi pytania "jak to u ciebie działa?" - i aż z czułością się uśmiechałam, bo WIEM co on robi. Też tak działam. Dlatego mówię od zawsze, że to jest MÓJ CZŁOWIEK w rodzinie. Jak chce się dowiedzieć jak coś działa, jak poradzić sobie z czymś co sprawia mi trudność, wtedy pytam jak inni osiągnęli coś dla mnie równie ważnego by sprawdzić czy ta metoda da się zastosować u mnie. Bo z doświadczenia wiem, że nie każda.
Niestety - no właśnie "NIESTETY" - moja odpowiedź go wprawiała Kuzyna w konsternację. I tu się diametralnie obydwoje różnimy. Mi pomogła terapia. Praca z psycholożką. Mierzenie się z tym co się we mnie zakodowało na polu behawioranym...
A mój kuzyn - jak niestety większość mężczyzn wychowanych w zachodniej kulturze - nie chce iść do psychologa. Jest z młodego pokolenia i UWAŻA pomoc psychologiczną za ważną, ale sam wolałby MIEĆ KONTROLĘ nad swoimi emocjami, ewentualnie WESPRZEĆ SIĘ pomocą psychiatryczną i lekami.
Ech...
No i to była trudna rozmowa, bo o ile mój kuzyn jest CUDOWNIE ciekawy i otwarty na wiedze. O ile zadawał mi masę pytań o to jak działa terapia, jakie widzę efekty, od kiedy je widzę i wymieniał się ze mną (z pasją i zafascynowaniem) statystyki lub badaniami o których każde z nas słyszało o tyle czuje w sobie głęboki sprzeciw by zacząć "odzyskiwanie kontroli" nad swoim życiem od wizyty u terapeuty. Suchą logiką nie potrafi znaleźć argumentu przeciw takiej wizycie czy decyzji o terapii. Ale - i tu mi było baaardzo nieprzyjemnie o tym słuchać, bo te same zdania słyszałam z ust mojego ex, właśnie tak wypowiadane, poparte researchem medycznym, poparte twardą naukową wiedzą - czuje na razie, że MA NAD WSZYSTKIM KONTROLĘ. I zaczynał mówić o tym, jak kontrola jest dla niego ważna (najważniejsza) przy tym jakby nie będąc w stanie połączyć, że wzmożona kontrola wynika z utraty poczucia bezpieczeństwa na jakimś głębokim poziomie (i to jest najciekawsze pole do zgłębienia i przepracowania moim zdaniem, w ramach terapii). Na takie uwagi natychmiast mi odpowiadał, że "ale ja znam siebie, ja mam nad tym kontrolę i nigdy jej nie stracę. Poza tym wcale nie czuję się zagrożony". Zagłuszał mnie, kiedy mu próbowałam pokazać, że nadmierna kontrola (zresztą jak wszystko co jest nadmierne) jest wskazówką, że coś nie jest okay. Był zły - zastanawiam się nawet czy on - tak rozsmakowany i czule mówiący o "kontroli" nad wieloma aspektami życia - w ogóle kiedykolwiek doświadczył odpuszczania kontroli? Miałam takie silne wrażenie, że jego "kontrola", to czego tak szuka i upenia się czy tego oby nie utraci to jest ekwiwalent mojego "nie wiem jak można czuć się kochanym i pożądanym, jeżeli nie czuje się TEGO silnego uczucia, które łączyło mnie z moim byłym, bez TEGO uczucia będę nieszczęśliwa" (nie wiedziałam, że można kochać inaczej i ŻADNE rozmowy z osobami o innych doświadczeniach nie potrafiły mi pokazać, że można kochać bardziej, a jednocześnie czuć coś zupełnie innego - w moim słowniku jeszcze w 2020 roku nie było dotąd takiego uczucia, jakie czuję obecnie. Musiałam pozwolić sobie na odpuszczenie poczucia stęsknienia za tamtym co nazywałam "miłością" i co dawało mi poczucie bezpieczeństwa, a co teraz wiem, że było koktajlem mnogich emocji, w tym miłości przyprawionym współuzależnieniem - to bardzo skomplikowane). Po prostu słuchałam go, odpowiadałam na pytania i miałam wrażenie, że nie w jego głowie nie ma w ogóle koncepcji komfortowego oddania pola, odpuszczenia, pogodzenia się z tym, że kontrola jest ZAWSZE złudna. Że fajnie być w kontroli nad swoim życiem, być odpowiedzialnym, ale brak kontroli też jest okay, chociaż jest trudny to dotyka KAŻDEGO człowieka, każdego z nas uczy o naszych ograniczeniach i o tym, że czasem zdrowiej być odpowiedzialnym tylko za siebie. Że nie ma czegoś takiego, jak "kontrola" nad wszystkim. Kontrola, kontrola, kontrola - słowo odmienione przez wszystkie temperatury uczuć padały z naszych ust podczas tamtej rozmowy.
To była bardzo ciekawa rozmowa. Pełna szacunku, strzelaliśmy uwagami, nie zgadzaliśmy się i zgadzaliśmy się.
Ale konkluzję mam taką - ogólnie ta jego kontrola wynikająca z zachwiania poczucia bezpieczeństwa to jest jedyna obecnie wyraźna emocja, która go powstrzymuje przed udaniem się do psychologa. I smutno mi z tą uwagą, bo o ile są mężczyźni, którzy nie idą do psychologa powstrzymywani przez strach (z różnych, złożonych powodów i to jest okay) inni, którzy czują wstyd itp... to mój kuzynek boi się najbardziej tego samego co mój były chłopak. Że utraci kontrolę nad sytuacją, że nie będzie mógł znać myśli specjalisty.
Hymmm...
Dziwnie. Nie mam zamiaru twierdzić, że kontrola jakoś wyjątkowo jest powiązana z moim exem, nie to.... bardziej z tym, że to jest podłoże na uzależnienie. A o uzależnieniu dużo też z kuzynem nie rozmawialiśmy. Bo boi się uzależnienia od leków na ADHD i dlatego boi się je brać, a z drugiej strony od ponad roku czuje, że nie może się skupić: są dni, gdy ma hiperfokus, a są TYGODNIE, kiedy zamiast pracować robi miliard innych rzeczy i czuje się z tym źle, próbuje się przykuć do ekranu, ale.... nie może (no i tu: traci kontrolę nad sobą samym i szlag go trafia ze złości). Dlatego chciał ze mną porozmawiać o tym jak się czuję na lekach by DOKŁADNIE wiedzieć co czuję, i co wiem, co mówi mój lekarz i w którym momencie BĘDĘ wiedziała, że mam pierwsze symptomy bycia osobą uzależnioną - pytał o to by sam wiedzieć, czy nie straci kontroli, czy się nie uzależni, bo boi się tego okropnie. Brzydzą go papierosy (kocham go za to, to mój człowiek w rodzinie - zawsze trzymaliśmy na tym polu sztamę), nie pije alkoholu (skąd ja to znam), nie pije kawy, tylko i wyłącznie ćwiczy, dba o rutynę snu i pracy, a na rozluźnienie jedyne co robi to... jara. No kurwa... I wyskakuje mi, tak jak mój ex, z całą listą badań i pozytywnych korzyści jarania medycznej marii-janiny. I leci mi tymi składami chemicznymi, wiązaniami, kuuuuuuurwa!!!, myślałam, że NIGDY już nie będę musiała tego pierdolenia słuchać. I zapewnia mnie, że przecież od tego "nie da się uzależnić" i opowiada o pozycjach przeczytanych.
Ogarnęłam własny trigger - powiedziałam mu, że nie będę z nim wchodzić na ten temat, bo jest dla mnie trudny, za dużo traumatycznych rzeczy przez narkotyki przeżyłam. Skwitowałam to dobitnie cedząc słowa i przeskakując szybciej przez korzenie na górskim szlaku "jak masz predyspozycje do uzależnienia to się uzależnisz", a on na to buńczucznie, że nie, że takie-badanie mówi coś-tam, a takie, że coś-tam, taka odmiana robi coś. No kurwa! Dokładnie to samo rozumowanie co człowiek, który budzi we mnie lęk i masę innych uczuć. Kurwa, kurwa, kurwa.
Aż jak to pisze musiałam odejść od kompa tak mnie to wkurwia.
Ucięłam kuzyna. Wyjaśniłam, że miałam do czynienia z osobami uzależnionymi od tego. Da się. Rozmawiałam ze specjalistami, którzy potwierdzali: DA SIĘ uzależnić. Da się. Po prostu. Nie każdy się uzależni, ale DA SIĘ UZALEZNIĆ. I nie mam zamiaru mu teraz pierdolić jakichś moralnych kazań: jest dorosły. Rozluźnia i dobrze na niego działa - to jego decyzja. Jego odpowiedzialność. Ja nie chcę mieć z tym do czynienia. To wybór.
Przyjął to. Temat zakończyliśmy.
To co mu się podobało w jaraniu to fakt, że nie traci kontroli ofc - znowu mu wytknęłam, aby sprawdził o co z tym chodzi, zastanowił się kiedy to się zaczęło i żeby sobie samemu odpowiedział na pytanie "a co się stanie jak stracisz kontrolę?" - bo to jakiś głębszy shit do przerobienia na terapii. Naprawdę grubszy - to jego ciągłe gadanie o kontroli moim zdaniem było wskazówką, gdzie szukać przyczyn gorszego samopoczucia. Opowiedziałam mu w ramach przykładu jak było ze mną i moją "twardą głową", jak nie mogłam się nawet wstawić tylko od razu wymiotowałam z zatrucia - bo mój organizm nie mógł stracić kontroli. I nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje przez 10 lat, aż jednego dnia słuchając podcastu kryminalnego rozbawił mnie koncept "polskiego marynarza" - okazało się, że mój mózg dla ochrony mnie wyparł ze świadomości istnienie CAŁEJ PROFESJI. A jak sobie przypomniałam jakiego marynarza znam, z jakich okoliczności go znam, to dotarło do mnie co się stało, jakie to znaczenie miało dla całego mojego życia i jak to jest związane z moją podświadomością, która nie pozwalała mi stracić kontroli, rozluźnić się, bawić się, bo impreza z obecnością alkoholu była automatycznie interpretowana przez mózg jako sytuacja zagrożenia. Odkopywałam te emocje przez prawie rok z terapeutką. I nie moge mu podać przepisu - terapia to jest ciężka praca jaką przechodzi się samemu, z przewodnictwem specjalisty. Polecam terapię, ale nie polecę mu co zrobiłam by poczuć się lepiej i inaczej reagować, bo u niego to nie musi w ogóle działać. Jesteśmy innymi ludźmi, każde ma swoje rzeczy do przerobienia na swój sposób. To był niespodziewanie ważny dla mojego życia shit i miał wpływ na moje zachowania w dorosłym życiu NA KAŻDYM polu. Niech sprawdza, niech przygląda się temu co ma w głowie gdy pojawia się wzmożona potrzeba kontroli. Na razie niech robi to z ciekawości i chęci rozwikłania tego u siebie, a może kiedyś znajdzie w sobie przestrzeń na ZAUFANIE terapeucie i oddanie odrobiny kontroli. U mnie to zadziałało.
To wyznanie o wypartym z pamięci marynarzu mojego kuzyna wryło. Był bardzo poruszony. Wachlarz emocji malował mu się na twarzy. Przytulił mnie (właśnie o tym mówię jak nazywam go MOIM CZŁOWIEKIEM w rodzinie - ja to już jestem w stanie opowiedzieć z lekkością, bardziej jako fascynującą historię meandrów działania mózgu i psyche, dzielę się tym z facetem, którego nie widziałam od 4 lat, a on w tym braterskim impulsie, bez słowa, bez użalania się nade mną i w akceptacji tego, że obecnie to nie jest dla mnie problem po prostu spontanicznie podchodzi na górskiej ścieżce i mnie przytula. Mówi "to jest ważne" mówi tym gestem "jesteś dla mnie ważna", mówi "musiało być tobie trudno", mówi "dziękuję, że się tym ze mną dzielisz". I puszcza mnie i zadaje masę pytań o to jak dotarłam do tego wspomnienia, jak działałam zz tym na terapii i czy da się zrobić DIY terapii :P bo teraz on sam jest ciekawy ile wydarzeń z jego życia jego mózg zdecydował się wyprzeć. Czuję się dla niego ważna, czuję, że on jest dla mnie ważny. Czuję się przez niego rozumiana i kochana).
Potem rozmawialiśmy głównie o ADHD.
O tym, że on - to zawsze jest fascynujące - czytał o ADHD i będąc na pograniczu złości, frustracji i ulgi PŁAKAŁ jednocześnie będąc wściekły na myśl, że pomimo wszystkich badań jakie przechodził jako mały chłopie NIKT nie pomyślał, by go diagnozować na ADD. Ba! Zawsze wiedziałam, że ma dysleksję, dysgrafię, dysortografię. Nie wiedziałam, że nie dostał z poradni na to "papierka". W ocenie niemieckiej poradni opisano, że on jest w stanie przezwyciężyć każde z tych zaburzeń jeżeli będzie miał dostatecznie dużo czasu na ponowne sprawdzenie/dłuższe pisanie, ALE jako powód przyczynę tych zaburzeń w poradni uznano nie tyle zaburzenia same w sobie tj. "dysleksję, dysgrafię, dysortografię" tylko podano, że on tego NIE MA, zaś ma "problemy z rozkojarzeniem się i koncentracją". Wkurwiony wysportowany mężczyzna o tak jasnych, że niemal białych włosach szedł obok mnie na szlaku wymachując z oburzenia rękami i krzycząc "Przecież to jest ADD! Dlaczego nikt mnie na to nie badał!? Dlaczego zamiast tego powiedzieli mi, że jestem beznadziejny w koncentracji, potem nauczyciele czepiali się, że za mało książek czytam i dlatego nie mogę się skoncentrować na sprawdzianach! Mówili, że jestem leniwy!" - a ja wymachiwałam rękami obok krzycząc "Też się przypierdalali, że za mało książek czytasz i dlatego robisz błędy?!", a on na to "taaaaaak! I nie wierzyli, że mam dysortografię! Dlaczego nie dostałem tego orzeczenia!? Słyszałem tylko, że powinienem więcej czytać to wyrobię sobie nawyk koncentracji" - i obydwoje w tej złości, oburzeniu wpadamy w śmiech, bo jak byliśmy nastolatkami rozmawialiśmy TYLKO o mangach i książkach, które POŻERALIŚMY! :D :D :D Jego rodzice na wakacjach nas wyganiali z domu, żebyśmy poszli pobiegać na dworze, a ja i on w młodzieńczym proteście szliśmy do cienia, pod drzewo, każdy ze swoją książką. Zresztą moja siostra też do nas dołączała. Tylko siostra mojego kuzyna uważała nas za dziwaków, bo nie znosiła czytać - uważała to za rozrywkę dla "loserów".
Powiedział, że wzruszył się ten tydzień temu słuchając wiadomości ode mnie - tej długiej wiadomości, która mu nagrałam po pierwszej wizycie u lekarza i po tygodniu brania leków na ADHD. Mówił, że wszystko o czym mu mówiłam w tej wiadomości, wszystkie przykłady - to jest jego życie. Tylko w niektórych obszarach bardziej niż u mnie. :( Ma bardzo nasilone objawy. I są one często przyczyną kłótni z żoną. I jest mu z tym źle, bo WIE, że ją zawodzi, a jednocześnie NIE POTRAFI tego zaplanować lepiej, bo jak ma gorszy dzień mimo chęci... no jest źle po prostu...
Gubienie kluczy przed wyjściem potrafi trwać nawet 2h. I kończyć się paskudną i niepotrzebną sprzeczką i wytykaniem wzajemnie spraw, które każde z nich zawaliło. Głupie to i niepotrzebne, ale jak jest w emocjach i WIE, że był gotowy do wyjścia ZANIM jego żona robiła makijaż, a to z jego powodu potrafią wyjść z domu spóźnieni 2h to go szlag trafia i poczucie winy.
Rozumiem.
Naprawdę.
I tym bardziej doceniam fakt, że mój partner więcej wie o ADHD i jest tak wyrozumiały. Cieszę się, że nie kłócimy się o cechy wynikające z ADHD, chociaż czasem emocje faktycznie podgrzewają atmosferę. Potrafimy obydwoje ogarnąć to, bez wyżywania się na drugiej osobie.
Namawiałam go na wizytę w Polsce u lekarza.
Wyjaśniłam jak tu jest z diagnozą (w Niemczech podobno nawet na wizytę prywatnie czeka się do kilku-kilkunastu miesięcy), jak z leczeniem i jak z terapią.
Podejrzewa u siebie również pewne spektrum aspergera - to mi się zgadza, jak najbardziej, szczególnie jak był dzieckiem na bank były bardziej widoczne pewne cechy wskazujące na to. Teraz przy takim widzeniu raz-na-4-lata nie jestem w stanie dostrzec tego, bo jest inteligentny, pewnie wykształcił jakiś mechanizm maskowania. Ale wierzę, że może mieć.
Droga w dół góry zleciała nam w mgnieniu oka, bo byliśmy tak pograżeni w rozmowie.
Potem, już jak byliśmy w mieście, na kawusi, gdy rozmawialiśmy o różnych sprawach, w tym o historii powstawania ich domu (może kiedyś też napiszę jakie mam wnioski) i mieliśmy się żegnać to zatrzymał mnie by zadać mi jeszcze kilka pytań o ADHD (naprawdę zrobił szczegółowy wywiad - jego żona mówiła mi "on ma analityczny mózg, którym wykańcza wszystkich, a najbardziej ludzi z banku u których braliśmy pożyczkę na budowę domu, on musi przeanalizować wszystkie opcje" i wywróciła oczami, a ja się tylko ciepło uśmiechnęłam, bo wyobrażam sobie, że to może być męczące i chociaż nie mam tak analitycznego mózgu to też lubię WIEDZIEĆ jakie są wszystkie możliwe opcje :D ).
Na koniec - zaskakująco swobodnie (tak zaskakująco, że jak to powiedział to się zaśmiał zawstydzony) - przyznał, że myśli bardzo intensywnie o przełamaniu swojego oporu przed udaniem się do terapeuty, a potem na diagnozę, a potem przed strachem przez uzależnieniem od leków na ADHD, bo najbardziej ze wszystkiego boi się, że znowu wróci depresja na zimę jak w tym roku i on tego nie przetrwa.
To było poważne wyznanie, poważny strach. Zapadła cisza, a on z tej niezręczności chwycił za filiżankę i wypił nieistniejącą w niej już kawę.
Przerwałam tę ciszę i z troską, ale też kurde, może zbyt bezpośrednio i brutalnie zapewniłam go, że na 100% wróci gorsze samopoczucie na zimę.
Chyba go to przeraziło - potwierdziłam jego największy lęk.
Zaskoczony zapytał dlaczego, ale nim zdążyłam odpowiedzieć spojrzał na żonę i próbował zmienić temat przyznając, że boi się również, że będzie doświadczał wahań nastrojów po lekach, bo często to obserwował u swoich kolegów uzależnionych od tych leków w Niemczech, a zimą i tak miał skrajne wahania nastrojów i wolałby tego oszczędzić również swojej kochanej żonie (i nie dość, że wypuścił z siebie słowotok, to zrobiło się przy tym zamieszanie i rozpuścił w chaosie powagę sytuacji, zamaskował wszystko w śmiechu, bo zapomniał słowa "nastrój" po polsku, więc przeskoczył na niemiecki, potem na angielski żartując wraz ze swoją partnerką z tych słów i chyba wspominając jak okropnie zachowywał się zimą z czego zdawał sobie sprawę) (tj. wcześniej opowiadał mi, że w jego roczniku studenci kupowali nielegalnie, jak dragi, leki na ADHD od studentów medycyny, by poczuć się tak, jak Bradley Cooper w "Jestem bogiem": wspomagali koncentracje przed egzaminami, a potem nie mogli funkcjonowac bez leków - mój kuzynek to widział i dlatego jest tak bardzo anty-leki; nota bene to samo robił mój ex, dokładnie po to - by poczuć się jak geniusz, który NALGLE po lekach osiągał "potencjał swojego mózgu" i inne takie pierdololo).
I niespodziewanie na to pytanie pierwsze, rozmyte pytanie odpowiedział mu spokojnie i z powagą mój chłopak. Po prostu O. mówił, a nagle cała pobudzona w chaosie reszta zamarła słuchając jego zrelaksowanego tonu. Mój chłopak mu wyjaśnił, że to jest jeden z objawów ADHD - zmiany nastroju. Przytoczył przykłady na to, jak to się objawia u niego, jak u mnie. Był taki... czuły. A mój kuzyn na żarty reagował uśmiechem, ripostą, a potem rozluźnieniem na krześle "nie wiedziałem" przyznawał, jakby przed nim odkryła się nowa droga.
Ja doprecyzowałam, że znam ten jego strach - że zimą będzie gorzej. Znam z doświadczenia. Pewnie, nie mogę go zagwarantować, że będzie RÓWNIE źle, jak wspomina, że było tej zimy, ale samo to, że całe lato spędza na znalezieniu planu na ratowanie swojego szczęścia, przyjemności z życia (albo dosłownie życia - nie wiem jak źle było) daje mi pewną wskazówkę i rozpoznaję to zachowanie, bo też takie lata przeżyłam. A są badania na to, że osoby ze spektrum ADHD są o wiele bardziej wrażliwsze na zmiany nastroju ze względu na dostęp do słońca - zimą po prostu CIERPIMY. I w wiekszości przypadków jest nam źle. A nie wiem czy jak się uda do lakarza to od razu mu poda leki na ADHD. Przecież moja przyjaciółka na podstawie wywiadu dowiedziała się, że najpierw musi unormować swój natrój, wyleczyć depresję, a dopiero jak wyjdzie z depresji będzie leczona na ADHD. Czy tak samo będzie u mojego kuzyna? No nie wiem i nie mogę mu nic obiecać, bo nie jestem lekarzem. Ale ważne by lekarz o tym się dowiedział.
Kuzyn tego słuchał z widoczną ulgą - tez to znam, bo nie ma nic gorszego niż wiedzieć, że coś jest NIE TAK, a czyć się nierozumiany, być przekonanym, że jest się jedynym takim na świecie. A tu nagle słyszysz, że bliska osoba WIE co czujesz, rozumie, zna jakieś sposoby na poradzenie sobie z sytuacją... I mówi, że niektóre rzeczy są okay. Że niektóre wręcz wynikają z siebie, z samego ADHD. To nie jest coś przez co odstajesz. Ba! Nagle się okazuje, że to normalne i w dodatku są badania na poparcie tego.
Siedział zasłuchany, zafascynowany przyjmując te informacje. Tym razem już śmielej kierując pytania również do mojego chłopaka. Zapewniając go, że kiedyś nie miał tak nasilonych objawów, jak ma teraz, że jest zdziwiony - że to tak, jakby nagle ten najgorszy dzień w miesiącu, kiedy wszystko twobie leci z rąk stał się większością tygodni w miesiącu i czujesz, że sam siebie nie rozpoznajesz. A mój chłopak z uśmiechem mu opowidał, jak to było u nas, dlaczego on nie czuje jeszcze, że potrzebuje leków, a co go w sumie być może kiedyś, jezlei nasilą się objawy do podjęcia diagnozy przekona.
To była ciekawa rozmowa. Ciekawe spotkanie.
I miło mi było straaaaasznie, jak mój chłopak po całym dniu powiedział, że "Ale to są fajni ludzie! :D" - bo okazało się, że on znowu spędził całą podróż na dół rozmawiając z żoną mojego kuzyna o gotowaniu <3 i podróżach. A znowu tą część drogi, którą przebył z kuzynem - spędzili piejąc na temat smaków kuchni włoskiej. :P
Znalazł wspólny język i przy tym nie czuł się jak "dzieciak", bo po kuzynie i jego żonie nie widać wieku (bo też różnica jest mała).
No ja wieeeeeem!
Bardzo się z tego powodu cieszę...
Mam jeszcze kilka przemyśleń po tym spotkaniu - w kontekście siostry mojego kuzynka, tej kuzynki, która odwiedziłam nas w pażdzierniku i wylała ze mnie morze przykrych wspomnień i pomogła niektóre rzeczy zrozumieć. Trochę obydwoje z kuzynem mieliśmy spostrzeżeń na temat naszych interakcji z jego siostrą.
Inna sprawa to rozmowa z żoną mojego kuzyna.
I jeszcze inna - podobny aspekt do tego, który poryszyłam przy odwiedzinach kuzynki i co już napomknęłam w tym wpisie: kuzyn jest bardziej MÓJ, ale jest też reprezentantem swojej rodziny i ma pewne przekonania, które w mojej interpretacji, nauczonej w kontekście rodzinnym, oznaczają pewną hierarchię ważności: oni mają kasę, wiec są lepsi, my nie - więc jesteśmy gorsi. Kilka razy w sobotę pojawił się kontekts w ramach którego to wybiło mimochodem się.... i sama nie wiem czy dawać temu uwagę czy odpuścić. bo to w sumie nie jest o mnie... Ale uderza w mój lęk i poczucie bezpieczestwa... I mój strach... Ech...
7 notes
·
View notes
Text
Hej, uznałam że dzisiaj podzielę się z wami moją historią. Wiem że nikogo to nie obchodzi ale mam potrzebę napisania tego gdzieś.
Więc ogólnie to zmagam się z zaburzeniami odżywiania od 2018. Wtedy zaczęłam intensywniej, prawie zawodowo trenować taniec. Pech chciał że zaczęłam tez wtedy dojrzewać i moja figura się znacznie zmieniła. Od dziecka zawsze miałam niedowagę i byłam typowym patykiem, a w 2018 nabrałam masy mięśniowej. Chociaż nadal byłam wtedy nawet chuda (53-55 kg przy 172 wzrostu) to znienawidziłam swoje ciało. Trafiłam na edtumblr po wyszukaniu w internecie „jak szybko schudnąć” podczas wakacji moja waga zleciała do 49kg. Rodzice zagrozili mi że jeśli dalej będę chudła to koniec z tańcem. Ogarnęłam się więc jakoś, przytyłam trochę i do pandemii moja waga stała w miejscu.
W 2020 przytyłam znacznie przez pandemię i miałam pierwszy relapse. Jedyne co mi to dało to kompulsywne objadanie się, ciągle chudłam i obsesyjnie ćwiczyłam a potem tyłam. Pod koniec pandemii (2021?) byłam już trochę gruba + dalsze zmiany ciała przez dojrzewanie (55-57 kg, 174 wzrostu).
W 2022 poszłam do liceum i przez problemy ze znalezieniem przyjaciół szukałam komfortu w jedzeniu i utyłam do 65kg przy 176 wzrostu. W listopadzie 2022 miałam kolejny relapse, schudłam do 58. Od stycznia 2023 znowu miałam epizod objadania się + dużo alko na imprezach i waga wróciła do 65.
Bardzo mocno skupiłam się na nauce, bo ana zżera mózg, taka prawda, wiec moje oceny z czasu listopad-styczeń były chujowe. Cały czas utrzymywałam to 65 kg, ale jednocześnie byłam strasznie niezadowolona ze swojego ciała. W wakacje 2023 schudłam do 59kg, ale do listopada przytyłam znowu do około 64.
Od teraz właśnie wznawiam odchudzanie, tym razem moje ugw to 55 kg.
#lekka jak motyl#motylki any#chude jest piękne#motyle w brzuchu#będę motylkiem#bede motylkiem#chudniemy#blogi motylkowe#będę lekka
4 notes
·
View notes
Text
Bosz piątek po południu, najlepszy czas na dodatkowy niemiecki xD ale mi się nie chciało
Plusy: cały tydzien udawało mi się wstawać o 6.20 i nie wracać po chwili do łózka. Miałam tak to luźny tydzień, po szkole mogłam się nawet zdrzemnąć. Używałam mało telefonu, w końcu mi się udało!
Minusy: w sumie nie ma, oprocz tego że wkurwiają mnie niektórzy i nie lubię jak piździ na dworze )));
Postanowiłam opisać tu historię wyleczenia swojego trądziku xD nie wiem, może jestem głupia, a może komuś się przyda
Ogólnie trądzik miałam od zawsze chyba, już w wieku 12 lat miałam krosty i kompleksy z tym związane. Ogólnie moja pielęgnacja leżała, mydlo i woda, zresztą to nie było wtedy tak "modne". Moja mama dodatkowo mówiła mi by używać kremu nivea i acnosanu xD chciała dobrze, acnosan jej pomógł, mi w sumie nie zrobił niczego
W liceum, pod koniec pandemii, mój problem z cerą się pogłębił. Zresztą, na początku liceum bardzo dążyłam do perfekcyjności, no bo jest tyle ładnych lasek, idealny makijaż, fashion stylizacje i w ogl. Kupowałam za dużo pielęgnacji, nie czytając składów i ogólnie zbyt chaotycznie, nieprzemyślane. Nic nie pomagało, miałam nie tyle duże krosty, co całą twarz w małych krostach (sorry jak brzydzi, no taki life xD). W końcu namówiłam swoich rodziców na dermatologa (wcześniej byli do tego sceptyczni, uważali że samo mi przejdzie). A to serio, trądzik wpływał strasznie na moją psychikę, poczucie wartości. Ja pamiętam, że ja często podchodziłam do lustra i po prostu już nie mogłam, bo ciągle coś było na tej twarzy, bez przerwy. Czasem rano, pierwsze co robiłam, to było spojrzenie w lusterko, czy krem (lub acnederm-dla mnie dobry, ale nie za dużo) wpłynął jakoś lepiej na moją cerę.
Poszłam do dermatologa no i początkowo się ucieszyłam- tydzień później grudkowate krostki zniknęły. Przede wszystkim ogromny komfort psychiczny, przestalam mieć obsesję na punkcie wyglądu swojej twarzy. Niestety, problem znowu wrócił. Ogólnie z tym dermatologiem bylo trochę jak widziałam na shortsach na YT, takie
POV: idziesz do dermatologa na NFZ xD
Nie było pytań o pielęgnację o nic i raczej stereotypy że przyprawy itp
Potem dostałam następny antybiotyk (ogólnie to były maści na twarz). Po poprawie problem znów zaczął wracać i już nie chciałam tam iść żeby nie dostać tabletek (powiedziała że dostanę jak się nie polepszy).
Wzięłam sprawy w swoje ręce- wypożyczyłam książkę Skin coach, która naprawdę zmieniła moje podejście do skóry. Przeczytalam też Skin food, o jedzeniu dobrze wpływającym na cerę. I wtedy zaczęły się moje wielkie zmiany (złożyło się to tak samo z nowym rokiem).
Zaczęłam uważać na swoją dietę, zdrowo się odżywiać, brać suplementy (cynk, witamina D, magnez, witamina B). czytać składy. Zupełnie zmieniłam swoją pielęgnację, ograniczyłam ją do totalnego minimum. Jest taka sama od roku i moja skóra nie przestała jej lubić. Jest ogromna zmiana. Przede wszystkim, w końcu poczułam że jestem w stanie coś zrobić, co przyniesie efekt. Nie mam idealnej cery (jeśli ona istnieje w ogl), ale zapomniałam już o grudkach, o wstydzie spowodowanym trądzikiem. Teraz jak czasem pojawi mi się jakaś krosta to nie przeżywam. Dało mi to ogromny komfort psychiczny. Używam sprawdzonych rzeczy, pianki z Isany (którą polecano w Krainie składów na yt, uwielbiam ten kanał!), jako toniku zielonej herbaty (wyczytałam że to okej do cery tłustej), mam kilka kremów (niektóre zostały z poprzednich zakupów). Mega dobre było dla mnie serum aloesowe z Ava Eco. To była taka baza. Kiedy się okazało, że to działa, zaczęłam próbować z retinolem, serum pod oczy, innymi kremami, ale wszystko stopniowo, sprawdzając składy i myśląc, czy mi to serio potrzebne
No, i w sumie tyle, poprawiło mi to humor po niezbyt udanym dniu 😅
20 notes
·
View notes
Text
Kowalski ruszył w teren.
Tymczasem kwitnie medialna kariera Mariana Kowalskiego, którego pod swe opiekuńcze skrzydła przyjął redaktor Sakiewicz a jego redaktorami prowadzącymi wyznaczeni zostali Katarzyna Gójska w TV Republika oraz Michał Rachoń w TVP Info. Kowalski pod koniec lutego 2023 bawił wraz z małżonką na Gali Gazety Polskiej. Jeszcze nie jako laureat jej nagrody ale wszystko przed nim. Jak mówił w towarzystwie tym czuł się jak ryba w wodzie. W skoku do tej krystalicznej wody w żaden sposób nie zaszkodziło mu to, że wskoczył do niej prosto z bagna sekty Chojeckiego.
Wymarzony awans społeczny stał się faktem. Z piwnicznych siłowni i bramki speluny Marian Kowalski z biało-czerwoną flagą w klapie wkroczył na salony prorządowych mediów, gdzie łaja opozycję, tropi ruskich agentów, krytykuje ile wlezie. Oprócz własnego programu w TV Republika dyskutuje też w ramach innego programu ze znienawidzonym niegdyś Markiem Jakubiakiem, który ogłosił swój start w wyborach parlamentarnych z list PiS.
Kowalskiemu miejsca na nich nie zaproponowano, za to w kwietniu wysłano go w teren, do aktywu lokalnego. Spotkanie ze „znanym publicystą TV Republika i TVP Info”, jak napisano na plakacie przy którym dumnie pozował Marian, zorganizował Klub Gazety Polskiej w Tarnowskich Górach i Dąbrowie Górniczej a wydarzenie patronatem swym objęła posłanka Barbara Dziuk.
Mimo tego, że Kowalskiego wysłano do swoich aby poopowiadał im to co na co dzień czytają w swojej gazecie a więc ryzyko kompromitacji było niewielkie to spotkania tego do udanych Kowalski raczej zaliczyć nie może.
Uczestnicy pytali go m.in. o jego poparcie dla działań rządu z początków pandemii korona wirusa, zachowanie policji względem obywateli w tym czasie. Przypomniano mu jego stare wypowiedzi dotyczące rządów Donalda Tuska, który przeciwko różnym grupom społecznym wysyłał kordony agresywnej policji i zwrócono uwagę, że nie krytykuje on sytuacji, w których za takimi działaniami stoi rząd PiS (dotyczyło to ataków na obywateli związanych z noszeniem maseczek), którego jest dziś bezrefleksyjnym klakierem z uwagi na zatrudnienie w przyjaznych mu mediach. Kowalski miał spore problemy z wybrnięciem z tych rozmów i zauważalne było jego zdenerwowanie, podniesiony głos czy lekceważące podejście do pytających. Tym razem obyło się jednak, o dziwo, bez wyzwisk i wulgaryzmów. Nikogo też nie poszarpał. Widać jednak, że przyzwyczaił się do bezpiecznego paplania w mediach redaktora Sakiewicza, w programach, gdzie nikt nie zadaje mu trudnych pytań a w konfrontacji z publicznością jest gorzej. Mocno widoczne zdenerwowanie może występować szybko także z powodu wspomnianego wyżej awansu społecznego i wzrostu poczucia własnej wartości. Przecież jest „znanym publicystą” więc jak ktoś śmie kwestionować jego wywody, które nawiasem mówiąc nadal są toporne.
Na pytanie odnośnie zamknięcia całej służby zdrowia w czasie pandemii Kowalski rzucił pytającemu opowiastkę o swoich dwóch rzekomych znajomych, którzy zmarli a nie wierzyli w koronawirusa. Oto siła argumentów eksperta publicznych mediów. Wszystko to doprawił wyniesionymi ze studia sekty teoriami o rozesłaniu na cały świat Chińczyków, którzy mieli zarażać ludzi w innych krajach, przywołał sanitarny terror z Kanady i oczywiście w żaden sposób nie odniósł się do działań rządu a jak wiemy w okresie tym działo się ze strony władz tyle, że z pewnością jest się do czego odnieść krytycznie. Kowalski nie wygląda jednak na kogoś kto jest w stanie skrytykować swoich obecnych chlebodawców, choćby delikatnie aby zachować pozory obiektywizmu czy rzetelności. Jego zadaniem jest takie tępe walenie po głowach widzów mediów, które nie wstydzą się pokazywać.
Kowalski oznajmił także, że upomina się on o komisję śledczą w sprawie prowokacji na Marszach Niepodległości oraz przytoczył legendę, którą posługuje się od lat czyli opowieść o CzKUMN (Człowieku, który Uratował Marsz Niepodległości) z 2012 roku.
Widać, że w spotkaniach z Kowalskim warto brał udział jeśli odwiedza okolicę. Naprawdę łatwo zagiąć go w każdej sprawie ale przede wszystkim przypominać trzeba np. członkom Klubów Gazety Polskiej czym zajmował się on zanim przejął go red. Sakiewicz.
2 notes
·
View notes
Text
7 Trąb - apokalipsa kiedyś i w dzisiejszych czasach.
Dzień dobry czytelnicy :) . Dziś przedstawię jeden z motywów biblii. Może jeden z najstraszniejszych w rozdziale w biblii. Siedem trąb apokalipsy opisanych w Księdze Objawienia i przytoczę temat chorób , które w tamtejszych czasach były sądzone za apokalipsę.
Według tej prorockiej księgi , siedmiu aniołów zagłady zagra w siedem trąb. Pierwsza z nich sprowadzi na ziemię grad i ogień niszczący drzewa i trawę . Przez drugą trąbę , wielka góra zostanie wrzucona do morza zabijając zwierzęta morskie i zanieczyszczając wodę . Trzecia trąba przywoła spadającą gwiazdę niszcząc rzeki i jeziora . Czwarta trąba zaciemni słońce gwiazdy i księżyc . Piąta trąba uwolni plagę szarańczy , która będzie dręczyć i kąsać ludzi bez pieczęci Boga na twarzy. Szósta trąba uwalnia 200 milionów jeźdźców z rzeki Eufrat , żeby zabić 1/3 ludzkości . Siódma trąba ogłosi panowanie Boga nad światem .
To małe streszczenie pokazuje nam straszną zagładę świata , którą opisuje św Jan . Na pewno przez setki lat ludzie wierzyli w tą proroczą historię końca świata i była straszona przez kościół.
W historii świata było pełno epidemii, pandemii np. dżuma, grypa , ospa , cholera , żółta febra . AIDS ,ostatnio ebola , covid .
Epidemia dżumy zwaną " Czarną śmiercią" panowała w XIV wiecznej Europie i przyszła z Azji środkowej . Na przestrzeni 200 lat zmarło do 50 milionów osób , gdzie wtedy populacja świata nie przekraczała 200 milionów osób . Myślano wtedy że to kara za grzechy , Bóg ukarał ludzkość . Brakowało miejsc do pochówku ludzi , kopano masowe groby . Doły dżumy” to nieformalne określenie odnoszące się do masowych grobów, w których pochowano ofiary czarnej śmierci. Pierwotnie większość z tych miejsc znajdowała się na terenach kościołów, ale gdy liczba ofiar rosła, a cmentarze stały się przeładowane martwymi, wokół otwartych pól otaczających miasta przystąpiono do pospiesznej budowy tytułowych dołów. Normalny wzorzec pogrzebów został obalony, a w wyniku braku czasu zrezygnowano z pogrzebowych obrzędów.
Kolejną chorobą , która była dość niedawno , bo 106 lat temu . Hiszpanka , grypa panująca w latach 1918-20 . według historyków pochłonęła do 100 milionów ludzi ,na świecie zachorowało 500 milionów ludzi.
Na pewno też wtedy ludzie myśleli że to koniec świata , wcześniej trwająca 4 lata wojna , która pochłonęła około 14 milionów osób.
Co ludzie sądzą teraz w XXI w o końcu świata ? Według danych z powodu covid zmarł ok 7 milionów osób na całym świecie. Panuje globalne ocieplenie , na pewno wszyscy tego doświadczamy , anomalie pogodowe , susze, powodzie , gwałtowne ulewy , które powodują podtopienia a na następny dzień upał . Ginące rafy koralowe przez rosnącą temperaturę , topniejące lodowce . Jak świat będzie wyglądać za nawet 10 lat , 20 lat.... ? Czy jesteśmy światkami apokalipsy ? Co o tym sądzicie ?
0 notes
Text
Jakie są twoje cztery ulubione filmy? Czyli trochę o Letterboxd
Każdy kto interesuję się rynkiem filmowym słyszał o platformie Letterboxd. Jest to serwis społecznościowy, którego zdaniem jest zbliżenie do siebie nawzajem fanów kina, ale nie tylko. Działanie platformy można porównać do dziennika, a wręcz pamiętnika. Użytkownicy po każdym obejrzanym filmie mogą go ocenić w skali 5 gwiazdek, dodać do stworzonej przez siebie listy lub czterech ulubionych filmów wyświetlanych w profilu czy napisać recenzję. Baza danych, którą jest Letterboxd nie ma żadnych ograniczeń. Każdy może napisać co mu się podoba (bądź nie podoba). Jest to także jeden z powodów, dlaczego Letterboxd zyskuje coraz większą rozpoznawalność, szczególnie wśród młodych kinomanów. Na jego popularność wpływa także marketing kierowany do młodych osób.
@LETTERBOXD
Osobą odpowiedzialną za media społecznościowe firmy jest Flynn Slicker, która bez wcześniejszego doświadczenia zawodowego w dziedzinie social mediów, w 2021 roku objęła stanowisko managera mediów społecznościowych. Mimo że Slicker uzyskała dyplom z psychologii na Uniwersytecie Stanowym w Oregonie, świetnie odnalazła się w nowej roli w drużynie Letterboxd, czego potwierdzeniem są oficjalne konta firmy. Letterboxd na Instagramie ma aż 929 tysięcy obserwujących, na X prawie 560 tysięcy, a na TikToku ponad 470 tysięcy. Jednak nie same liczby świadczą o sukcesie, ale opinia odbiorców, nieprawdaż? Na niemal wszystkich czołowych platformach społecznościowych, komentarze pod postami Letterboxd są niezwykle pozytywne i pochlebne. Użytkownicy zwracają uwagę na poczucie satysfakcji, towarzyszące dodawaniu kolejnych filmów do kolekcji obejrzanych, bądź śledzeniu statystyk. Niektórzy korzystają z Letterboxd przed obejrzeniem filmu, aby zrobić swego rodzaju rozeznanie w terenie. Chcą dowiedzieć się z kilku źródeł, tego, czego nie dowiedzieliby się z jednego artykułu bądź krótkiego opisu zamieszczonego na stronie internetowej kina – czy warto? Jak odbierany jest ten film? Czy będę bardzo straumatyzowany? Te najczęściej krótkie i zabawne komentarze, które piszą użytkownicy po obejrzeniu filmu są także tematem wielu memów, gdzie najważniejszą rolę odgrywa ten konkretny film i ta konkretna opinia. Letterboxd postrzegany jest w internecie jako „ta śmieszna aplikacja od filmów” i nie zaprzecza, że nią jest, a nawet czerpie z tego dumę, czego świadectwem są liczne TikToki i wpisy na X, które podtrzymywane są w duchu tych większych i mniejszych trendów tymczasowo obecnych na platformach społecznościowych.
„SHOW ME THE MONEY!”, Jerry Maguire
Swoją mainstreamową popularność platforma zyskała podczas pandemii. W marcu 2020 liczba użytkowników wynosiła 1.8 miliona, jednak już pod koniec 2021 wzrosła aż do 4.1 miliona. Teraz liczbę zarejestrowanych kont szacuje się na 10 milionów w 190 krajach. W samym 2023, według oficjalnych statystyk Letterboxd, zostało obejrzanych ponad 506 milionów filmów, wystawiono prawie 59 milionów recenzji i dodano niemalże 6 milionów komentarzy. Osobą, która posiada najwięcej obserwujących na portalu jest we własnej osobie, legenda kina – Martin Scorsese z ponad 300 tysiącami obserwujących. Ponadto, Letterboxd tworzy Journal i swój podcast. Można ich spotkać na najważniejszych premierach i festiwalach filmowych. Na czerwonych dywanach zespół Letterboxd zadaje bardzo istotne i kultowe pytanie: jakie są twoje cztery ulubione filmy? Rozmawiali z takimi gwiazdami jak Emma Stone, Greta Gerwig, Cillian Murphy, Mark Ruffalo, Paul Mescal czy Julia Roberts. Roczny dochód platformy szacowany jest na 7.1 miliona dolarów, a według nieoficjalnych danych jej wartość wynosi 50 milionów. Rywalem Letterboxd jest największa na świecie internetowa baza danych na temat filmów IMDb. Jednak według badań, Letterboxd rozwija się znacznie dynamiczniej niż swój konkurent. Ponadto, użytkownicy podczas jednej wizyty spędzą więcej czasu na Letterboxd (8 minut 50 sekund) niż na IMDb (3 minuty 20 sekund). Letterboxd jest znacznie młodszy od swojego rywala (o 21 lat), co wyjaśnia tę przepaść między jedną platformą a drugą. Jednak przed młodą i świetnie prosperującą firmą cały świat stoi otworem. Organizacja będzie dalej ewoluowała, rozwijała się i pozyskiwała coraz więcej użytkowników, jeśli tylko będzie realizowała swój cel tak jak dotychczas.
Każdy jest na Letterboxd… dosłownie każdy
Do posiadania konta na platformie przyznała się aktorka Ayo Edebiri, która wystawiła ponad 500 recenzji! Bez żadnego zaskoczenia, stały się one viralem na niemal wszystkich mediach społecznościowych. Nasuwa się pytanie dlaczego Letterboxd jest aż tak popularny, że korzystają z niego nawet światowe gwiazdy branży filmowej? Może wpływa na to fakt, że firma nie ma nic wspólnego z Doliną Krzemową w Stanach Zjednoczonych. Albo jest to zasługa oderwania platformy od powszechnej na innych mediach społecznościowych kultury influencerów i próby sprzedania konkretnego produktu na każdym kroku. A może po prostu Letterboxd zawdzięcza swoją popularność temu, że jest dedykowany i podporządkowany tylko i wyłącznie filmom. Wchodząc na aplikację mobilną, pierwsze co zobaczymy to rządek plakatów filmowych i nowych opublikowanych recenzji, a nie treści sponsorowane, których nawet nie chcemy oglądać. Jak powiedzieli twórcy: „w zasadzie naszym celem było stworzenie fajnej aplikacji, w której można sprawdzić, co oglądają twoi znajomi i stworzenie z tego pewnego rodzaju domu, w którym możesz się dzielić tym, co lubisz, czego nie lubisz i zachowania tych informacji przy sobie”. Dawno zatracone beztroskie nastawienie social mediów nadal istnieje w Letterboxd. Nie można dodać swoich zdjęć, nie liczą się polubienia, ani ilość obserwujących, nie da się zarobić na pisaniu recenzji, nie ma żadnego algorytmu, który kontroluje nas jak Wielki Brat. Letterboxd jest otwartą przestrzenią dla wszystkich fanów kina, bez wyjątków, czego potwierdzeniem jest fakt, że opcja zmiany zaimków została wprowadzona już w 2016 roku. Z kolei aktorka „Czasu krwawego księżyca” – Lilly Gladstone – zauważyła, że dzięki Letterboxd filmy stworzone przez rdzennych mieszkańców Ameryki mają większą szansę na uznanie niż 10 lat temu, ponieważ Letterboxd zatrudnia rdzenną ludność, która wzajemnie się wspiera.
Sądzę, że można powiedzieć, że Letterboxd zostanie z nami na dłużej i nawet jestem w stanie stwierdzić, że zrewolucjonizuje to w jaki sposób korzystamy z aplikacji na telefonie. Jest to odskocznia od influencerów, zakupów i przede wszystkim natłoku zbędnych informacji. Jednak najważniejszym składnikiem sukcesu są filmy i to one powinny być priorytetem zarządzających firmą, zarówno teraz, jak i przyszłości. A jakie są Twoje cztery ulubione filmy?
Julia Wymiatał
Studentka Zarządzania Kulturą i Mediami, UJ
Źródła:
https://variety.com/2023/digital/news/letterboxd-founders-sell-company-adding-tv-shows-1235746156/
https://letterboxd.com/about/crew/
https://www.washingtonpost.com/style/of-interest/2023/12/18/letterboxd-fans-movies/
https://www.instagram.com/letterboxd/
https://twitter.com/letterboxd
https://www.similarweb.com/website/imdb.com/vs/letterboxd.com/#traffic
https://www.tiktok.com/@letterboxd?is_from_webapp=1&sender_device=pc
1 note
·
View note
Text
Polska: Sektor biurowy w okresie przejściowej hibernacji
Autor: Marcin Purgal, Senior Director, Investment w Avison Young
Spadek wolumenu inwestycyjnego, który notowany jest w tym roku we wszystkich sektorach rynku nieruchomości komercyjnych w Polsce, najbardziej widoczny jest w segmencie biurowym. Pomimo względnego ożywienia, jakie można było zaobserwować pod koniec lata, całkowita wartość wolumenu transakcyjnego zarejestrowanego w okresie Q1-Q3 2023 roku wyniosła zaledwie ok. 1,7 mld euro, z czego tylko ok. 267 mln euro przypadło na aktywa biurowe.
Jednak w tym czasie spowolnienia, jest również miejsce na sukcesy. Zespół doradztwa inwestycyjnego Avison Young ma na swoim koncie ok. 1/3 zrealizowanych transakcji w tym sektorze – zarówno pod względem wolumenu jak i liczby transakcji.
„Liczby potwierdzają wyraźnie spowolnienie na rynku nieruchomości komercyjnych. Jednak transakcje dalej się toczą. W porównaniu z innymi krajami w Europie, Polska wydaje się być jednym z bardziej aktywnych rynków. I tak jak w czasie pandemii COVID-19, inwestorzy adaptują się do zmieniających się warunków, weryfikując posiadane aktywa i strategie inwestycyjne.” – komentuje Marcin Purgal, Senior Director, Investment w Avison Young.
Bezkonkurencyjna Warszawa
W 2022 roku w centrum zainteresowania inwestorów były głównie miasta regionalne, w których zawarto 15 z 21 transakcji biurowych. W tym roku inwestorzy zainteresowani aktywami biurowymi skoncentrowali swoją uwagę wyłącznie na rynku warszawskim.
Od ostatniego roku zmianie uległ także rodzaj aktywów, na których skupiają się inwestorzy. W 2022 roku przeważały transakcje z udziałem obiektów typu „core” lub „core+”, co można odczytać jako wybór strategii niskiego ryzyka. W tym roku, poza nieruchomościami „core+”, widoczne jest też zainteresowanie aktywami „value-add” i oportunistycznymi, przeznaczonymi do przebudowy lub zmiany funkcji – co z kolei świadczy o tendencji do szukania okazji inwestycyjnych.
W cenie tańsze aktywa
Od początku roku inwestorzy wykazywali szczególne zainteresowanie tańszymi obszarami poza centrum Warszawy, w tym obszarem Mokotowa i Służewca. Zespół Avison Young sfinalizował w ostatnim czasie aż dwie transakcje w tej okolicy (Obrzeżna Center i HOL 7.7), a i kolejne projekty są w trakcie negocjacji. Jednak przedmiotem największych transakcji były aktywa zlokalizowane w centrum Warszawy.
Największą transakcją do końca III kw., której wartość wynosiła prawie 70 milionów euro, był zakup budynku Wola Retro przez węgierski fundusz Adventum, gdzie dział doradztwa inwestycyjnego Avison Young reprezentował sprzedającą Develię. Druga największa transakcja dotyczyła Warta Tower, która przejęta została przez Cornerstone, co potwierdza rosnącą aktywność polskiego kapitału, szczególnie w przypadku nieruchomości typu „value-add” i oportunistycznych.
Avison Young zwraca uwagę, że mimo znacznie mniejszego całkowitego wolumenu transakcji, aktywność inwestycyjna w 2023 roku pozostaje wysoka pod względem liczby transakcji. Płynność jest na porównywalnym poziomie do wyników z okresu I-III kw. 2016 i 2017 roku, ale średni wolumen transakcyjny jest znacznie mniejszy.
W strukturze transakcji biurowych dominują mniejsze projekty. Brakuje przejęć większych inwestycji, których ceny nie uległy jeszcze oczekiwanej korekcie. Głównymi powodami zastoju w sektorze biurowym, obok utrzymującego się jeszcze w pierwszej połowie 2023 roku rozdźwięku pomiędzy oczekiwaniami cenowymi sprzedających i kupujących są wysokie koszty finansowania zakupu oraz postrzeganie nieruchomości biurowych jako mniej stabilnych inwestycji ze względu na upowszechnienie się hybrydowego modelu pracy.
Inwestorzy regionalni i kapitał rodzimy
Globalne fundusze instytucjonalne pozostają nadal w uśpieniu. Brak konkurencji z ich strony wykorzystują inwestorzy lokalni i biznes prywatny. Większość kapitału zainwestowanego w tym roku na polskim rynku nieruchomości komercyjnych pochodziła z krajów Europy Środkowo-Wschodniej (CEE) oraz krajów bałtyckich. W pierwszej połowie 2023 roku udział inwestorów z regionu CEE w całkowitym wolumenie transakcji w Polsce wyniósł 45 proc. To o 20 proc. więcej niż w latach 2020-2022.
Innym źródłem kapitału, który korzysta z ograniczonej konkurencji i wchodzi do gry jest kapitał rodzimy, który poszukuje w sektorze nieruchomości komercyjnych okazji i obniżek cen. Można go podzielić na dwie grupy. Jedna to firmy z polskim kapitałem, które wykorzystują spowolnienie, są w stanie odpowiednio oszacować ryzyko i zabezpieczyć finansowanie oraz sfinalizować dobrą transakcję. Druga grupa to „family offices”, zamożne osoby, reprezentujące bogate rodziny, zainteresowane dodatkowymi opcjami inwestycyjnymi. Inwestorzy z tego segmentu celują we wszystkie główne klasy aktywów, których wartość nie przekracza 50 mln euro, od nieruchomości typu „core” po inwestycje niosące wyższe ryzyko, ale umożliwiające wygenerowanie wysokich zwrotów.
W nowy rok z optymizmem
Perspektywy dla sektora biurowego są umiarkowanie optymistyczne. W 2024 roku na rynku mogą pojawić się nowe aktywa w związku z dużą liczbą refinansowań i wykupem sporej liczby obligacji komercyjnych emitowanych przez deweloperów i inwestorów.
Dostępność aktywów biurowych może również wzrosnąć w wyniku weryfikacji portfeli przez fundusze inwestycyjne, które przyjęły nową strategię działania i planują zbyć nieruchomości, które się w nią nie wpisują lub też te, które weryfikują portfele pod względem spełniania warunków ESG. Globalne i europejskie podmioty, chcąc zoptymalizować portfolio mogą pójść w stronę redukcji alokacji w aktywa biurowe i przenosić inwestycje do atrakcyjniejszych obecnie sektorów, np. magazynowego czy PRS.
Decydująca dla aktywizacji działań na rynku transakcji inwestycyjnych w 2024 roku będzie wysokość stóp procentowych oraz dostępność finansowania. Stopy kapitalizacji dla kluczowych projektów na przestrzeni roku wzrosły w Polsce średnio od 0,5 do 1 punktu procentowego przy czym ciężko jest określić stopę dla najlepszych aktywów, gdyż nie odnotowano żadnej transakcji typu „prime” w sektorze biurowym. Avison Young spodziewa się, że aktywność inwestycyjna w sektorze biurowym może utrzymywać się na ograniczonym poziomie z uwagi na utrzymujące się dość sceptyczne nastawienie rynku do tej klasy nieruchomości, a w innych sektorach powinna się ustabilizować.
Odbudowę wolumenów transakcyjnych może też przynieść zmiana polityki banków, które nadal bardzo selektywnie podchodzą do finansowania projektów, w związku z czym inwestorzy gotówkowi mają wciąż silną przewagę i większą możliwość zawierania atrakcyjnych transakcji.
0 notes
Text
Polska: Sektor biurowy w okresie przejściowej hibernacji
Autor: Marcin Purgal, Senior Director, Investment w Avison Young
Spadek wolumenu inwestycyjnego, który notowany jest w tym roku we wszystkich sektorach rynku nieruchomości komercyjnych w Polsce, najbardziej widoczny jest w segmencie biurowym. Pomimo względnego ożywienia, jakie można było zaobserwować pod koniec lata, całkowita wartość wolumenu transakcyjnego zarejestrowanego w okresie Q1-Q3 2023 roku wyniosła zaledwie ok. 1,7 mld euro, z czego tylko ok. 267 mln euro przypadło na aktywa biurowe.
Jednak w tym czasie spowolnienia, jest również miejsce na sukcesy. Zespół doradztwa inwestycyjnego Avison Young ma na swoim koncie ok. 1/3 zrealizowanych transakcji w tym sektorze – zarówno pod względem wolumenu jak i liczby transakcji.
„Liczby potwierdzają wyraźnie spowolnienie na rynku nieruchomości komercyjnych. Jednak transakcje dalej się toczą. W porównaniu z innymi krajami w Europie, Polska wydaje się być jednym z bardziej aktywnych rynków. I tak jak w czasie pandemii COVID-19, inwestorzy adaptują się do zmieniających się warunków, weryfikując posiadane aktywa i strategie inwestycyjne.” – komentuje Marcin Purgal, Senior Director, Investment w Avison Young.
Bezkonkurencyjna Warszawa
W 2022 roku w centrum zainteresowania inwestorów były głównie miasta regionalne, w których zawarto 15 z 21 transakcji biurowych. W tym roku inwestorzy zainteresowani aktywami biurowymi skoncentrowali swoją uwagę wyłącznie na rynku warszawskim.
Od ostatniego roku zmianie uległ także rodzaj aktywów, na których skupiają się inwestorzy. W 2022 roku przeważały transakcje z udziałem obiektów typu „core” lub „core+”, co można odczytać jako wybór strategii niskiego ryzyka. W tym roku, poza nieruchomościami „core+”, widoczne jest też zainteresowanie aktywami „value-add” i oportunistycznymi, przeznaczonymi do przebudowy lub zmiany funkcji – co z kolei świadczy o tendencji do szukania okazji inwestycyjnych.
W cenie tańsze aktywa
Od początku roku inwestorzy wykazywali szczególne zainteresowanie tańszymi obszarami poza centrum Warszawy, w tym obszarem Mokotowa i Służewca. Zespół Avison Young sfinalizował w ostatnim czasie aż dwie transakcje w tej okolicy (Obrzeżna Center i HOL 7.7), a i kolejne projekty są w trakcie negocjacji. Jednak przedmiotem największych transakcji były aktywa zlokalizowane w centrum Warszawy.
Największą transakcją do końca III kw., której wartość wynosiła prawie 70 milionów euro, był zakup budynku Wola Retro przez węgierski fundusz Adventum, gdzie dział doradztwa inwestycyjnego Avison Young reprezentował sprzedającą Develię. Druga największa transakcja dotyczyła Warta Tower, która przejęta została przez Cornerstone, co potwierdza rosnącą aktywność polskiego kapitału, szczególnie w przypadku nieruchomości typu „value-add” i oportunistycznych.
Avison Young zwraca uwagę, że mimo znacznie mniejszego całkowitego wolumenu transakcji, aktywność inwestycyjna w 2023 roku pozostaje wysoka pod względem liczby transakcji. Płynność jest na porównywalnym poziomie do wyników z okresu I-III kw. 2016 i 2017 roku, ale średni wolumen transakcyjny jest znacznie mniejszy.
W strukturze transakcji biurowych dominują mniejsze projekty. Brakuje przejęć większych inwestycji, których ceny nie uległy jeszcze oczekiwanej korekcie. Głównymi powodami zastoju w sektorze biurowym, obok utrzymującego się jeszcze w pierwszej połowie 2023 roku rozdźwięku pomiędzy oczekiwaniami cenowymi sprzedających i kupujących są wysokie koszty finansowania zakupu oraz postrzeganie nieruchomości biurowych jako mniej stabilnych inwestycji ze względu na upowszechnienie się hybrydowego modelu pracy.
Inwestorzy regionalni i kapitał rodzimy
Globalne fundusze instytucjonalne pozostają nadal w uśpieniu. Brak konkurencji z ich strony wykorzystują inwestorzy lokalni i biznes prywatny. Większość kapitału zainwestowanego w tym roku na polskim rynku nieruchomości komercyjnych pochodziła z krajów Europy Środkowo-Wschodniej (CEE) oraz krajów bałtyckich. W pierwszej połowie 2023 roku udział inwestorów z regionu CEE w całkowitym wolumenie transakcji w Polsce wyniósł 45 proc. To o 20 proc. więcej niż w latach 2020-2022.
Innym źródłem kapitału, który korzysta z ograniczonej konkurencji i wchodzi do gry jest kapitał rodzimy, który poszukuje w sektorze nieruchomości komercyjnych okazji i obniżek cen. Można go podzielić na dwie grupy. Jedna to firmy z polskim kapitałem, które wykorzystują spowolnienie, są w stanie odpowiednio oszacować ryzyko i zabezpieczyć finansowanie oraz sfinalizować dobrą transakcję. Druga grupa to „family offices”, zamożne osoby, reprezentujące bogate rodziny, zainteresowane dodatkowymi opcjami inwestycyjnymi. Inwestorzy z tego segmentu celują we wszystkie główne klasy aktywów, których wartość nie przekracza 50 mln euro, od nieruchomości typu „core” po inwestycje niosące wyższe ryzyko, ale umożliwiające wygenerowanie wysokich zwrotów.
W nowy rok z optymizmem
Perspektywy dla sektora biurowego są umiarkowanie optymistyczne. W 2024 roku na rynku mogą pojawić się nowe aktywa w związku z dużą liczbą refinansowań i wykupem sporej liczby obligacji komercyjnych emitowanych przez deweloperów i inwestorów.
Dostępność aktywów biurowych może również wzrosnąć w wyniku weryfikacji portfeli przez fundusze inwestycyjne, które przyjęły nową strategię działania i planują zbyć nieruchomości, które się w nią nie wpisują lub też te, które weryfikują portfele pod względem spełniania warunków ESG. Globalne i europejskie podmioty, chcąc zoptymalizować portfolio mogą pójść w stronę redukcji alokacji w aktywa biurowe i przenosić inwestycje do atrakcyjniejszych obecnie sektorów, np. magazynowego czy PRS.
Decydująca dla aktywizacji działań na rynku transakcji inwestycyjnych w 2024 roku będzie wysokość stóp procentowych oraz dostępność finansowania. Stopy kapitalizacji dla kluczowych projektów na przestrzeni roku wzrosły w Polsce średnio od 0,5 do 1 punktu procentowego przy czym ciężko jest określić stopę dla najlepszych aktywów, gdyż nie odnotowano żadnej transakcji typu „prime” w sektorze biurowym. Avison Young spodziewa się, że aktywność inwestycyjna w sektorze biurowym może utrzymywać się na ograniczonym poziomie z uwagi na utrzymujące się dość sceptyczne nastawienie rynku do tej klasy nieruchomości, a w innych sektorach powinna się ustabilizować.
Odbudowę wolumenów transakcyjnych może też przynieść zmiana polityki banków, które nadal bardzo selektywnie podchodzą do finansowania projektów, w związku z czym inwestorzy gotówkowi mają wciąż silną przewagę i większą możliwość zawierania atrakcyjnych transakcji.
0 notes
Text
Polska: Sektor biurowy w okresie przejściowej hibernacji
Autor: Marcin Purgal, Senior Director, Investment w Avison Young
Spadek wolumenu inwestycyjnego, który notowany jest w tym roku we wszystkich sektorach rynku nieruchomości komercyjnych w Polsce, najbardziej widoczny jest w segmencie biurowym. Pomimo względnego ożywienia, jakie można było zaobserwować pod koniec lata, całkowita wartość wolumenu transakcyjnego zarejestrowanego w okresie Q1-Q3 2023 roku wyniosła zaledwie ok. 1,7 mld euro, z czego tylko ok. 267 mln euro przypadło na aktywa biurowe.
Jednak w tym czasie spowolnienia, jest również miejsce na sukcesy. Zespół doradztwa inwestycyjnego Avison Young ma na swoim koncie ok. 1/3 zrealizowanych transakcji w tym sektorze – zarówno pod względem wolumenu jak i liczby transakcji.
„Liczby potwierdzają wyraźnie spowolnienie na rynku nieruchomości komercyjnych. Jednak transakcje dalej się toczą. W porównaniu z innymi krajami w Europie, Polska wydaje się być jednym z bardziej aktywnych rynków. I tak jak w czasie pandemii COVID-19, inwestorzy adaptują się do zmieniających się warunków, weryfikując posiadane aktywa i strategie inwestycyjne.” – komentuje Marcin Purgal, Senior Director, Investment w Avison Young.
Bezkonkurencyjna Warszawa
W 2022 roku w centrum zainteresowania inwestorów były głównie miasta regionalne, w których zawarto 15 z 21 transakcji biurowych. W tym roku inwestorzy zainteresowani aktywami biurowymi skoncentrowali swoją uwagę wyłącznie na rynku warszawskim.
Od ostatniego roku zmianie uległ także rodzaj aktywów, na których skupiają się inwestorzy. W 2022 roku przeważały transakcje z udziałem obiektów typu „core” lub „core+”, co można odczytać jako wybór strategii niskiego ryzyka. W tym roku, poza nieruchomościami „core+”, widoczne jest też zainteresowanie aktywami „value-add” i oportunistycznymi, przeznaczonymi do przebudowy lub zmiany funkcji – co z kolei świadczy o tendencji do szukania okazji inwestycyjnych.
W cenie tańsze aktywa
Od początku roku inwestorzy wykazywali szczególne zainteresowanie tańszymi obszarami poza centrum Warszawy, w tym obszarem Mokotowa i Służewca. Zespół Avison Young sfinalizował w ostatnim czasie aż dwie transakcje w tej okolicy (Obrzeżna Center i HOL 7.7), a i kolejne projekty są w trakcie negocjacji. Jednak przedmiotem największych transakcji były aktywa zlokalizowane w centrum Warszawy.
Największą transakcją do końca III kw., której wartość wynosiła prawie 70 milionów euro, był zakup budynku Wola Retro przez węgierski fundusz Adventum, gdzie dział doradztwa inwestycyjnego Avison Young reprezentował sprzedającą Develię. Druga największa transakcja dotyczyła Warta Tower, która przejęta została przez Cornerstone, co potwierdza rosnącą aktywność polskiego kapitału, szczególnie w przypadku nieruchomości typu „value-add” i oportunistycznych.
Avison Young zwraca uwagę, że mimo znacznie mniejszego całkowitego wolumenu transakcji, aktywność inwestycyjna w 2023 roku pozostaje wysoka pod względem liczby transakcji. Płynność jest na porównywalnym poziomie do wyników z okresu I-III kw. 2016 i 2017 roku, ale średni wolumen transakcyjny jest znacznie mniejszy.
W strukturze transakcji biurowych dominują mniejsze projekty. Brakuje przejęć większych inwestycji, których ceny nie uległy jeszcze oczekiwanej korekcie. Głównymi powodami zastoju w sektorze biurowym, obok utrzymującego się jeszcze w pierwszej połowie 2023 roku rozdźwięku pomiędzy oczekiwaniami cenowymi sprzedających i kupujących są wysokie koszty finansowania zakupu oraz postrzeganie nieruchomości biurowych jako mniej stabilnych inwestycji ze względu na upowszechnienie się hybrydowego modelu pracy.
Inwestorzy regionalni i kapitał rodzimy
Globalne fundusze instytucjonalne pozostają nadal w uśpieniu. Brak konkurencji z ich strony wykorzystują inwestorzy lokalni i biznes prywatny. Większość kapitału zainwestowanego w tym roku na polskim rynku nieruchomości komercyjnych pochodziła z krajów Europy Środkowo-Wschodniej (CEE) oraz krajów bałtyckich. W pierwszej połowie 2023 roku udział inwestorów z regionu CEE w całkowitym wolumenie transakcji w Polsce wyniósł 45 proc. To o 20 proc. więcej niż w latach 2020-2022.
Innym źródłem kapitału, który korzysta z ograniczonej konkurencji i wchodzi do gry jest kapitał rodzimy, który poszukuje w sektorze nieruchomości komercyjnych okazji i obniżek cen. Można go podzielić na dwie grupy. Jedna to firmy z polskim kapitałem, które wykorzystują spowolnienie, są w stanie odpowiednio oszacować ryzyko i zabezpieczyć finansowanie oraz sfinalizować dobrą transakcję. Druga grupa to „family offices”, zamożne osoby, reprezentujące bogate rodziny, zainteresowane dodatkowymi opcjami inwestycyjnymi. Inwestorzy z tego segmentu celują we wszystkie główne klasy aktywów, których wartość nie przekracza 50 mln euro, od nieruchomości typu „core” po inwestycje niosące wyższe ryzyko, ale umożliwiające wygenerowanie wysokich zwrotów.
W nowy rok z optymizmem
Perspektywy dla sektora biurowego są umiarkowanie optymistyczne. W 2024 roku na rynku mogą pojawić się nowe aktywa w związku z dużą liczbą refinansowań i wykupem sporej liczby obligacji komercyjnych emitowanych przez deweloperów i inwestorów.
Dostępność aktywów biurowych może również wzrosnąć w wyniku weryfikacji portfeli przez fundusze inwestycyjne, które przyjęły nową strategię działania i planują zbyć nieruchomości, które się w nią nie wpisują lub też te, które weryfikują portfele pod względem spełniania warunków ESG. Globalne i europejskie podmioty, chcąc zoptymalizować portfolio mogą pójść w stronę redukcji alokacji w aktywa biurowe i przenosić inwestycje do atrakcyjniejszych obecnie sektorów, np. magazynowego czy PRS.
Decydująca dla aktywizacji działań na rynku transakcji inwestycyjnych w 2024 roku będzie wysokość stóp procentowych oraz dostępność finansowania. Stopy kapitalizacji dla kluczowych projektów na przestrzeni roku wzrosły w Polsce średnio od 0,5 do 1 punktu procentowego przy czym ciężko jest określić stopę dla najlepszych aktywów, gdyż nie odnotowano żadnej transakcji typu „prime” w sektorze biurowym. Avison Young spodziewa się, że aktywność inwestycyjna w sektorze biurowym może utrzymywać się na ograniczonym poziomie z uwagi na utrzymujące się dość sceptyczne nastawienie rynku do tej klasy nieruchomości, a w innych sektorach powinna się ustabilizować.
Odbudowę wolumenów transakcyjnych może też przynieść zmiana polityki banków, które nadal bardzo selektywnie podchodzą do finansowania projektów, w związku z czym inwestorzy gotówkowi mają wciąż silną przewagę i większą możliwość zawierania atrakcyjnych transakcji.
0 notes
Text
Polska: Sektor biurowy w okresie przejściowej hibernacji
Autor: Marcin Purgal, Senior Director, Investment w Avison Young
Spadek wolumenu inwestycyjnego, który notowany jest w tym roku we wszystkich sektorach rynku nieruchomości komercyjnych w Polsce, najbardziej widoczny jest w segmencie biurowym. Pomimo względnego ożywienia, jakie można było zaobserwować pod koniec lata, całkowita wartość wolumenu transakcyjnego zarejestrowanego w okresie Q1-Q3 2023 roku wyniosła zaledwie ok. 1,7 mld euro, z czego tylko ok. 267 mln euro przypadło na aktywa biurowe.
Jednak w tym czasie spowolnienia, jest również miejsce na sukcesy. Zespół doradztwa inwestycyjnego Avison Young ma na swoim koncie ok. 1/3 zrealizowanych transakcji w tym sektorze – zarówno pod względem wolumenu jak i liczby transakcji.
„Liczby potwierdzają wyraźnie spowolnienie na rynku nieruchomości komercyjnych. Jednak transakcje dalej się toczą. W porównaniu z innymi krajami w Europie, Polska wydaje się być jednym z bardziej aktywnych rynków. I tak jak w czasie pandemii COVID-19, inwestorzy adaptują się do zmieniających się warunków, weryfikując posiadane aktywa i strategie inwestycyjne.” – komentuje Marcin Purgal, Senior Director, Investment w Avison Young.
Bezkonkurencyjna Warszawa
W 2022 roku w centrum zainteresowania inwestorów były głównie miasta regionalne, w których zawarto 15 z 21 transakcji biurowych. W tym roku inwestorzy zainteresowani aktywami biurowymi skoncentrowali swoją uwagę wyłącznie na rynku warszawskim.
Od ostatniego roku zmianie uległ także rodzaj aktywów, na których skupiają się inwestorzy. W 2022 roku przeważały transakcje z udziałem obiektów typu „core” lub „core+”, co można odczytać jako wybór strategii niskiego ryzyka. W tym roku, poza nieruchomościami „core+”, widoczne jest też zainteresowanie aktywami „value-add” i oportunistycznymi, przeznaczonymi do przebudowy lub zmiany funkcji – co z kolei świadczy o tendencji do szukania okazji inwestycyjnych.
W cenie tańsze aktywa
Od początku roku inwestorzy wykazywali szczególne zainteresowanie tańszymi obszarami poza centrum Warszawy, w tym obszarem Mokotowa i Służewca. Zespół Avison Young sfinalizował w ostatnim czasie aż dwie transakcje w tej okolicy (Obrzeżna Center i HOL 7.7), a i kolejne projekty są w trakcie negocjacji. Jednak przedmiotem największych transakcji były aktywa zlokalizowane w centrum Warszawy.
Największą transakcją do końca III kw., której wartość wynosiła prawie 70 milionów euro, był zakup budynku Wola Retro przez węgierski fundusz Adventum, gdzie dział doradztwa inwestycyjnego Avison Young reprezentował sprzedającą Develię. Druga największa transakcja dotyczyła Warta Tower, która przejęta została przez Cornerstone, co potwierdza rosnącą aktywność polskiego kapitału, szczególnie w przypadku nieruchomości typu „value-add” i oportunistycznych.
Avison Young zwraca uwagę, że mimo znacznie mniejszego całkowitego wolumenu transakcji, aktywność inwestycyjna w 2023 roku pozostaje wysoka pod względem liczby transakcji. Płynność jest na porównywalnym poziomie do wyników z okresu I-III kw. 2016 i 2017 roku, ale średni wolumen transakcyjny jest znacznie mniejszy.
W strukturze transakcji biurowych dominują mniejsze projekty. Brakuje przejęć większych inwestycji, których ceny nie uległy jeszcze oczekiwanej korekcie. Głównymi powodami zastoju w sektorze biurowym, obok utrzymującego się jeszcze w pierwszej połowie 2023 roku rozdźwięku pomiędzy oczekiwaniami cenowymi sprzedających i kupujących są wysokie koszty finansowania zakupu oraz postrzeganie nieruchomości biurowych jako mniej stabilnych inwestycji ze względu na upowszechnienie się hybrydowego modelu pracy.
Inwestorzy regionalni i kapitał rodzimy
Globalne fundusze instytucjonalne pozostają nadal w uśpieniu. Brak konkurencji z ich strony wykorzystują inwestorzy lokalni i biznes prywatny. Większość kapitału zainwestowanego w tym roku na polskim rynku nieruchomości komercyjnych pochodziła z krajów Europy Środkowo-Wschodniej (CEE) oraz krajów bałtyckich. W pierwszej połowie 2023 roku udział inwestorów z regionu CEE w całkowitym wolumenie transakcji w Polsce wyniósł 45 proc. To o 20 proc. więcej niż w latach 2020-2022.
Innym źródłem kapitału, który korzysta z ograniczonej konkurencji i wchodzi do gry jest kapitał rodzimy, który poszukuje w sektorze nieruchomości komercyjnych okazji i obniżek cen. Można go podzielić na dwie grupy. Jedna to firmy z polskim kapitałem, które wykorzystują spowolnienie, są w stanie odpowiednio oszacować ryzyko i zabezpieczyć finansowanie oraz sfinalizować dobrą transakcję. Druga grupa to „family offices”, zamożne osoby, reprezentujące bogate rodziny, zainteresowane dodatkowymi opcjami inwestycyjnymi. Inwestorzy z tego segmentu celują we wszystkie główne klasy aktywów, których wartość nie przekracza 50 mln euro, od nieruchomości typu „core” po inwestycje niosące wyższe ryzyko, ale umożliwiające wygenerowanie wysokich zwrotów.
W nowy rok z optymizmem
Perspektywy dla sektora biurowego są umiarkowanie optymistyczne. W 2024 roku na rynku mogą pojawić się nowe aktywa w związku z dużą liczbą refinansowań i wykupem sporej liczby obligacji komercyjnych emitowanych przez deweloperów i inwestorów.
Dostępność aktywów biurowych może również wzrosnąć w wyniku weryfikacji portfeli przez fundusze inwestycyjne, które przyjęły nową strategię działania i planują zbyć nieruchomości, które się w nią nie wpisują lub też te, które weryfikują portfele pod względem spełniania warunków ESG. Globalne i europejskie podmioty, chcąc zoptymalizować portfolio mogą pójść w stronę redukcji alokacji w aktywa biurowe i przenosić inwestycje do atrakcyjniejszych obecnie sektorów, np. magazynowego czy PRS.
Decydująca dla aktywizacji działań na rynku transakcji inwestycyjnych w 2024 roku będzie wysokość stóp procentowych oraz dostępność finansowania. Stopy kapitalizacji dla kluczowych projektów na przestrzeni roku wzrosły w Polsce średnio od 0,5 do 1 punktu procentowego przy czym ciężko jest określić stopę dla najlepszych aktywów, gdyż nie odnotowano żadnej transakcji typu „prime” w sektorze biurowym. Avison Young spodziewa się, że aktywność inwestycyjna w sektorze biurowym może utrzymywać się na ograniczonym poziomie z uwagi na utrzymujące się dość sceptyczne nastawienie rynku do tej klasy nieruchomości, a w innych sektorach powinna się ustabilizować.
Odbudowę wolumenów transakcyjnych może też przynieść zmiana polityki banków, które nadal bardzo selektywnie podchodzą do finansowania projektów, w związku z czym inwestorzy gotówkowi mają wciąż silną przewagę i większą możliwość zawierania atrakcyjnych transakcji.
0 notes
Text
"Król Edyp"
Teatr: Teatr Zagłębia w Sosnowcu
Reżyseria: Radosław Rychcik
Jak wszyscy wiemy Sosnowiec kojarzy się tylko z jednym – z Teatrem Zagłębia (nie mam zielonego pojęcia z czym innym to miasto mogłoby się kojarzyć). Do tej pory sosnowiecki teatr raczył mnie spektaklami udanymi, a nawet jeśli trafiały się jakieś zgniłki, których nie mogłem uznać za udane, to było one przynajmniej na tyle frapującymi i pięknymi katastrofami, że nie mogłem się złościć na tę instytucję. Bo czemuż by się człowiek miał złościć na niebo, jak czasem pada z niego deszcz.
Zupełnie osobnym przypadkiem wypadającym poza ten schemat jest „Król Edyp” w reżyserii Radosława Rychcika. Reżyser bierze na tapet Sofoklesa i stara się przez pryzmat znanej historii zbadać to, na ile jesteśmy skazani – zupełnie jak Edyp – na fatum i niechybne konsekwencje naszych działań, ale w wymiarze ekologicznym. Sam pomysł na stworzenie takiego kluczu interpretacji wydał mi się niesamowicie ciekawy i jednocześnie zaskakująco dobrze wpisał się w tekst tragedii. Nie czułem w żadnym wypadku, że tak dobrana ścieżka reinterpretacji jest naciągana czy zupełnie niepasująca do historii Edypa.
Niestety mój entuzjazm opadł w połowie sceny otwierającej przedstawienie. Sekwencja ta trwała 15 minut, naprawdę nie wyolbrzymiam; polegała jedynie na tym, że aktorzy biegali z jednego krańca sceny do drugiego z koszykami sklepowymi na tle projekcji półek dyskontu. Doskonale rozumiem intencję reżysera, próbę pokazania coraz większego konsumpcjonizmu, ale też panikę ogarniającą mieszkańców Teb w obliczu dziwnego wirusa toczącego ich miasto. Dodatkowo, w momencie premiery spektaklu, było to zgrabne nawiązanie do panującej wtedy pandemii covid. Niemniej, pytanie brzmi: na ile to nawiązanie będzie zrozumiałe parę lat po premierze. Co więcej, ta sekwencja była przeciągnięta do granic wytrzymałości widzów (naprawdę ciężko przez kwadrans oglądać biegających w kółko ludzi. Uprzedzając pytanie – tak, nie jestem fanem oglądania wyścigów na olimpiadzie).
Po tej wyczerpującej sekwencji początkowej, która swoją drogą nie ma żadnej logicznej puenty ani kontynuacji w całym spektaklu, teleportujemy się do pałacu w Tebach. Twórcy przenoszą miasto do współczesności i tak naprawdę zamiast pałacu mamy pomieszczenie wyglądające na centrum zarządzania kryzysowego, wizualnie przypominające podobne pomieszczenia w filmach – tablice z wykresami, ekrany, wiatraki kręcące się miarowo nad bohaterami, cicho brzęcząca w kącie maszyna z batonami. Tutaj Edyp, grany brawurowo przez Michała Bałagę, zajada się befsztykiem, sprowadzając klimatyczny koniec świata zarówno na samego siebie jak i na swój lud za pomocą swoich decyzji żywieniowych. Jest to dodatkowo podbite wyświetlonymi na ekranach obrazami kataklizmów.
Sam spektakl podąża dość wiernie za tekstem Sofoklesa nie uwspółcześniając zbyt wiele w warstwie literackiej, cała reinterpretacja odbywa się na poziomie wizualnym dzięki bardzo ciekawej scenografii Łukasza Błażejewskiego i poprzez odpowiednie wybory kostiumowe – na przykład pasterze, którzy odkrywali w tragedii prawdę o zbrodni Edypa, w tej adaptacji są górnikami, którzy – sami niszcząc planetę – otwierają Edypowi oczy na to, że i on sam i mieszkańcy Teb (w domyśle: mieszkańcy Ziemi) są odpowiedzialni za swoją chorobę i sami sobie zgotowali ten los.
Niestety ta ciekawa warstwa zupełnie się gubi i grzęźnie na mieliznach, które ewidentnie są spowodowane nierównym tempem i brakami po stronie reżysera. Doskonałym przykładem może być scena, w której Rychcik każe nam oglądać przez kilkanaście minut wyświetloną na ekranie rejestrację przemowy Grety Thunberg (aktorzy oczywiście też ją oglądają z napięciem, odwróceni do widzów plecami), a jednocześnie ma na scenie fenomenalną Mirosławę Żak grającą Gretę Thunberg, która spokojnie mogłaby nam to przemówienie zagrać. Dostajemy naprawdę sporą porcję reżyserskiego lenistwa i skakania po łebkach. I realnie zastanawiam się czy cała para w tym spektaklu poszła w koncepcję i nie starczyło już sił kreatywnych na zapanowanie nad tym, co się dzieje na scenie, czy po prostu reżyser w połowie tworzenia spektaklu przypomniał sobie, że zostawił śliski kocyk na gazie domu i postanowił się ewakuować.
Najbardziej jednak w tym wszystkim – poza genialnym pomysłem i solidnie zrobioną scenografią – szkoda aktorów, bo Teatr Zagłebia ma wyborny zespół, który stara się jakoś „Edypa” obronić. Poza wcześniej wspomnianymi Michałem Bałagą i Mirosławą Żak warto zwrócić uwagę na Beatę Deutschman. Może to będzie dość dzikie wyznanie z mojej strony, ale naprawdę uwielbiam ją w każdej roli, jaką miałem okazję zobaczyć. Jest fenomenalna w „Komedia. Wujaszek Wania” jako kura i jest też diamentem w nudnych jak flaki z olejem „Kreszanach”, błyszczała także w szybko zapomnianych „Dead Girls Wanted” duetu Janiczak/Rubin. Tak samo w „Królu Edypie” wyciska jak cytrynę to, co mogła zrobić w roli Koryfeusza (i jednocześnie całego chóru). Jest na poły rozhisteryzowaną matką, ale też czasem analitycznie myślącą i zimną; fenomenalnie przechodzi z jednego krańca emocji do drugiego. Marzy mi się więcej jej na scenie, bo na to zasługuje.
Więc z sosnowieckim Edypem jest trochę tak jak z robieniem pierwszy raz jakiegoś wykwintnego dania. Pomysł świetny, składniki doskonałe, ale efekt finalny nie zachwyca, bo przecież tak skomplikowane danie nie ma prawa wyjść za pierwszym razem.
0 notes
Text
Koniec stanu epidemii. Przedsiębiorcy muszą szykować się na zmiany
Od 1 lipca 2023 przestanie obowiązywać w Polsce stan zagrożenia epidemicznego. Dla społeczeństwa to dobra wiadomość, bo widmo pandemii z roku 2020 i 2021 zdaje się być już na tyle daleko, że nie należy się nim przejmować. Zniesienie stanu zagrożenia może w niektórych firmach spowodować konieczność zmian w regulaminach…
View On WordPress
0 notes
Photo
https://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/8722429,koniec-pandemii-nfz.html
0 notes
Text
Epidemia sama wygaśnie, gdy tylko... zachoruje 60% społeczeństwa?
Epidemia sama wygaśnie, gdy tylko… zachoruje 60% społeczeństwa?
Dr Franciszek Rakowski z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego (ICM UW) podczas jednego z wywiadów opowiedział o modelu matematycznym, który przewiduje dalszy rozwój pandemii oraz jej wygaśnięcie. “W momencie, kiedy osiągamy 60% liczby zakażonych w społeczeństwie, epidemia sama z siebie powoli zaczyna wygasać.” “Nasz model nadąża za…
View On WordPress
0 notes
Text
Prawo Oporu i proces tworzenia drogi do koła wolności
Abstrakt
Jeśli społeczeństwo pozwoli biernie na obchodzenie prawa w aspekcie wyjątkowych wydarzeń i zagrożeń, to ideologia władzy, zechce tworzyć wyjątkowe wydarzenia, aby łamać prawo i kontrolować społeczeństwo, za pomocą poprawności politycznej - wymaganej w państwie totalitarnym, w którym społeczeństwo jest traktowane jak kapitał i tania siła robocza.
…………
Naszym obowiązkiem jest dla dobra całego człowieczeństwa, rozpalić ogień oporu …
W obawie, przed wprowadzeniem ustawy 1449 i kolejnych lockdownów oraz obowiązkowych szczepień … razem i z osobna - kierujcie te pisma uzupełnione o własne wnioski, fakty, dokumenty i przemyślenia do sądów, prokuratur, ABW, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, Amnesty International …
Zobowiązujcie sądy i instytucje do postępowania w zgodzie z prawem naturalnymi, negując zostany stan prawny za pomocą Reguły Radbrucha, jest to konieczny manewr prawny, aby oskarżyć człowieka z imienia i nazwiska, unikając jego ról, tytułów, stanowisk oraz z pominięciem: Art. 17. KPK – 12.12.2020, Dz.U.2020.0.30 t.j. Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r: Negatywne przesłanki procesowe: § 1. Nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, gdy: 8. sprawca nie podlega orzecznictwu polskich sądów karnych …
Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli (którym odbieramy plenipotencję) lub bezpośrednio, wedle reguł prawa naturalnego.
Dydymus (tekst zbyt długi na fb)
https://wojciechdydymus.wordpress.com/2021/08/19/prawo-oporu-i-proces-tworzenia-drogi-do-kola-wolnosci/
#pismo_procesowe_antyC19 #przeciw_ustawie_1449 #prawo_naturalne_prawo_oporu #dydymus #ligaswiata #walka_o_wolność #okno_overtona #schemat_działania_mafii_rządowej #koniec_pandemii_medialnej #koniec_terroru_rządowego #miej_odwagę_walczyć_o_siebie
#prawo naturalne#prawo oporu#proces antycovidowy#walka o wolność#zero szczepień#zero lockdownów#zero terroryzmu#liga świata#liga światowa#dydymus#wojciech dydymski#liga globu#liga ziemi#najlepsza liga świata#best world league#nwo#wiedza#akademia filzoficzna dydymusa#koniec medialnej pandemii#powalcz o siebie i rodzinę
0 notes
Text
Koniec pandemii to zmierzch konferencji zdalnych?
Zobacz https://www.guwernantka.pl/koniec-pandemii-to-zmierzch-konferencji-zdalnych/
Koniec pandemii to zmierzch konferencji zdalnych?
Koniec pandemii to zmierzch konferencji zdalnych?
• Konferencje zdalne bez wątpienia swoją popularność zawdzięczają lockdownowi, który został wprowadzony po wybuchu pandemii koronawirusa. Ludzie nie mogli się spotykać poza sferą online, więc umożliwiły one bieżącą komunikację w większej grupie, bez narażania ich na ryzyko zarażenia wirusem COVID-19. • Pojawia się coraz więcej optymistycznych prognoz, że dzięki powszechnej akcji szczepienia bliski jest już koniec pandemii. W związku z tym, czy koniec lockdownu będzie oznaczał zmierzch konferencji zdalnych? • Badacze z Ośrodka Przetwarzania Informacji – Państwowego Instytutu Badawczego (OPI PIB) przeprowadzili badanie na próbie prawie 1600 polskich naukowców. Analiza dotyczyła naukowych konferencji zdalnych. Sposobu ich organizacji, preferowanej formy prezentowania wyników oraz potencjału wykorzystania technologii VR w tego typu wydarzeniach. • Na podstawie otrzymanych wyników można zauważyć, że w czasie pandemii zdalne konferencje zdobyły zdecydowanie większe grono zwolenników niż przeciwników, nawet wśród osób, które wcześniej nie miały okazji uczestniczyć w wydarzeniu zorganizowanym w formule online. Natomiast, gdy pytania dotyczyły preferencji po zakończeniu pandemii, odsetek zdeklarowanych zwolenników znacznie spada. Wciąż jednak stanowi on niemal połowę badanych. • Z drugiej jednak strony, naukowcy obawiają się przede wszystkim, że uczestnicząc w wydarzeniach zdalnych, będą mieć ograniczony kontakt z innymi uczestnikami konferencji, co może przekładać się na trudność w nawiązywaniu współpracy badawczej. • Szczegółowe wyniki zawiera raport „Efekt pandemii – konferencje zdalne w świecie nauki”, który został opublikowany przez OPI PIB w portalu RAD-on.
Więcej entuzjastów niż sceptyków – Wydaje się, że nie ma już szans na powrót do sytuacji sprzed pandemii. Zmianie ulegnie na stałe także proces prezentacji i promocji dorobku naukowego. Z naszego badania wynika, że nowa forma konferencji naukowych w czasie pandemii zyskała większe grono zwolenników (79 proc.), niż przeciwników (21 proc.). Biorąc pod uwagę dodatkowo mniejsze koszty związane z ich organizacją, w porównaniu z wydarzeniami stacjonarnymi jest pewne, że zdalne konferencje już na stałe zostaną wpisane do repertuaru wydarzeń organizowanych przez jednostki naukowe. Warto więc słuchać ich uczestników i dołożyć wszelkich starań, aby spełniały one ich oczekiwania – mówi dr inż. Jarosław Protasiewicz, dyrektor Ośrodka Przetwarzania Informacji – Państwowego Instytutu Badawczego (OPI PIB).
Z jednej strony, potencjał konferencji organizowanych online jest ogromny. Z zebranych danych wynika, że zdalne konferencje mają dużą grupę entuzjastów, nawet wśród osób, które jeszcze nie miały okazji uczestniczyć w wydarzeniu zorganizowanym w formule online. Z drugiej jednak strony, badani naukowcy najbardziej obawiają się, że uczestnicząc w konferencjach zdalnych, będą mieć ograniczony kontakt z innymi uczestnikami konferencji, co może przekładać się na trudność w nawiązywaniu współpracy badawczej.
– Warto zauważyć, że zmiana formuły z tradycyjnej na zdalną, wiąże się z koniecznością skrócenia samego wydarzenia. Naukowcy najczęściej preferują bowiem konferencje zdalne trwające od dwóch do czterech godzin dziennie, w ciągu maksymalnie dwóch dni. Wynika to z konieczności połączenia udziału w wydarzeniu z wykonywaniem zobowiązań zawodowych. W przypadku konferencji tradycyjnych dużo łatwiejsze jest oddzielenie bieżących obowiązków od czynnej obecności na konferencji – mówi dr Cezary Biele, kierownik Laboratorium Interaktywnych Technologii w OPI PIB.
Konferencje tradycyjne lepiej realizują cele naukowe W trakcie pandemii aż prawie 70 proc. badanych brało udział w konferencji zdalnej. Jednak, jeżeli chodzi o realizację celów naukowych, to większość ankietowanych woli konferencje w formie tradycyjnej. W tym obszarze zdecydowanie preferowany jest kontakt bezpośredni, bez korzystania z narzędzi do komunikacji online. Uczestnictwo w konferencjach tradycyjnych przede wszystkim daje więcej możliwości zdobycia większej rozpoznawalności w środowisku naukowym oraz nawiązywania współpracy badawczej. Zdaniem osób biorących udział w badaniu, wydarzenia stacjonarne także lepiej wspierają publikowanie wyników badań, zwiększenie liczby cytowań oraz realizację projektów naukowych. Częściej również pomagają w komercjalizacji pracy badaczy.
I co po pandemii? – Konferencje zdalne prawdopodobnie dalej będą realizowane także po zakończeniu pandemii, ale nie zastąpią one naukowych wydarzeń organizowanych w sposób stacjonarny. Można spodziewać się, że w przyszłości obie formy organizacji konferencji będą współistnieć i wzajemnie się uzupełniać. Z wyników naszego badania wynika, że prawie połowa badanych (45 proc.) jest zainteresowana uczestnictwem w konferencjach zdalnych także po zakończeniu pandemii. Zainteresowanie to częściej niż przeciętnie wyraża grupa z tytułem magistra lub doktora (50 proc.), osoby pracujące w dziedzinie nauk humanistycznych (51 proc.), a także naukowcy, którzy wcześniej już brali udział w konferencji organizowanej zdalnie (50 proc.) – powiedział dr Grzegorz Banerski, adiunkt w Ośrodku Przetwarzania Informacji – Państwowym Instytucie Badawczym.
Zespół badawczy OPI PIB przeanalizował również działania, które będą motywować naukowców do uczestnictwa w konferencjach zdalnych. Wyniki analizy pokazały, że organizatorzy danych wydarzeń powinni położyć nacisk przede wszystkim na atrakcyjną i aktualną tematykę konferencji, agendę umożliwiającą prezentację najnowszych trendów naukowych, uczestnictwo ciekawych prelegentów oraz bezpieczeństwo uczestników wydarzenia.
Zespół badawczy: dr Grzegorz Banerski, Zbigniew Bohdanowicz, dr Anna Knapińska, dr Agata Kopacz, Adam Muller.
Ośrodek Przetwarzania Informacji – Państwowy Instytut Badawczy (OPI PIB) Interdyscyplinarny instytut naukowy i lider w tworzeniu oprogramowania systemów informatycznych dla polskiej nauki i szkolnictwa wyższego. Posiada wiedzę o prawie każdym polskim naukowcu, jego projektach czy aparaturze badawczej. Gromadzi, analizuje i tworzy informacje o sektorze badań i rozwoju, wpływając tym samym na kształt polskiej polityki naukowej. OPI PIB tworzy inteligentne systemy informatyczne dla sektora publicznego oraz wykorzystywane w celach komercyjnych. Główne obszary badań prowadzonych w instytucie to: algorytmy uczenia maszynowego, algorytmy przetwarzania języka naturalnego, analiza sentymentu, sieci neuronowe, odkrywanie wiedzy z danych tekstowych, interakcja człowiek-komputer (HCI), systemy komputerowego wspomagania decyzji, sztuczna inteligencja. W działalności badawczej OPI PIB stawia na interdyscyplinarność. Instytut prowadzi badania w siedmiu laboratoriach skupiających specjalistów z wielu dziedzin. Poza ekspertami od technologii informatycznych w zespole OPI PIB pracują ekonomiści, socjologowie, prawnicy, statystycy i psychologowie. Konfrontacja różnych podejść naukowych sprzyja dogłębnej analizie zagadnień badawczych i napędza innowacyjność.
#anglia koniec pandemii#australia koniec pandemii#duda koniec pandemii#gut koniec pandemii#jasnowidz o koncu pandemii#kiedy koniec pandemii covid 19#kiedy koniec pandemii na świecie#kiedy koniec pandemii polska#kiedy koniec pandemii prof gut#kiedy koniec pandemii przepowiednie#kiedy koniec pandemii uk#kiedy koniec pandemii usa#kiedy koniec pandemii w anglii#kiedy koniec pandemii w uk#kiedy koniec pandemii zapytaj#koniec epidemii 10 kwietnia#koniec epidemii 2021#koniec epidemii 2022#koniec epidemii eboli#koniec epidemii na świecie#koniec epidemii slowenia#koniec epidemii strajk generalny w całym kraju#koniec epidemii w ameryce#koniec epidemii w czechach#koniec epidemii w hiszpanii#koniec epidemii w lipcu#koniec epidemii w średniowieczu#koniec okresu pandemii#koniec pandemia polska#koniec pandemie a danove priznanie
0 notes