#inne miłości
Explore tagged Tumblr posts
Text

1 note
·
View note
Text
Mężczyźni chcą wypełnić inne ciała. Kobiety chcą, aby ktoś wypełnił ich duszę. Nadał pustce sens. Ale miłości nie ma. Są tylko złudzenia, którymi ściągamy się do łóżka.
Piotr C. z powieści BRUD
#milosc#mężczyzna#kobieta#polskakobieta#cytaty#polskichłopak#polskadziewczyna#cytatyżyciowe#cytatnadziś#inspiracja#miłość#cytatyomiłości#pokolenieikea#piotrc#cytaty z książek
31 notes
·
View notes
Text
Witaj w krainie polskości najgorszego i zarazem najlepszego sortu!
Statystyki jasno wskazują, że najmniej sympatii do Polaka ma drugi Polak. Tylko nam jednak dajemy prawo do szkalowania panoszącego się w nas Polactwa, w czym wyraża się nasza pokręcona idea braterskości i patriotyzmu. W głębi duszy bowiem kochamy nasz kraj i naród, ale mamy do niego z powodów przeróżnych bardzo mało cierpliwości. POLISHWAVE jest monumentem naszej specyficznej, kompensowanej kpiną i złośliwością miłości. Powiadają, że cynizm jest awersem idealizmu. Nawet najbardziej prześmiewcza treść w estetyce polskiego rdzenia jest awersem patriotyzmu. ...POLSKA GUROM i chuj 🇵🇱 Zapraszam do podsyłania swoich materiałów, Polacy rodacy! ----------------- Autorka: Aleksandra, Azalia, Azavath, 26 lat. Enby. Lubelaczka z pochodzenia, Gdańszczanka z wyboru. Znajdziesz mnie na Spotify i Twitterze. Inne blogi autorki:
AETREYA - z deczka opuszczony, ale jednak main, z niego lecą obserwacje i lajki AZAVAT - estetycznie personalny SLOWIANSKOSCI - poświęcony kulturze krajów słowiańskich, w tym Polsce NERWOSPLOTY - sciblr (kryminologia, psychologia, filozofia, neurobiologia, medycyna, kulturoznawstwo, biologia...) ALEFNOUGHT - moje zacisze z "widoczkami" na każdą porę roku AZALLEA - shitpost przerurzny
50 notes
·
View notes
Text
13.02.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 348. Limit +/-2100 kc@l.
Wybrane posiłki:




Hej dziś jeszcze jeden dzień wolny. Za dużo dni wolnych budzi we mnie niepokój. Mam zawsze wrażenie że coś mnie omija, że coś mi ucieka mimo, że ciągle mam coś do zrobienia. Nie, no fajnie posiedzieć w domu ale jednak... Jutro idę do pracy na noc i później znowu dwa dni wolne 🫢.
***
Dziś poćwiczyłam, przeszłam się na spacer i trochę odkurzyłam w domu. Rozważałam wyciągnięcie maszyny do szycia...

***
Dumam nad tym postem o 3D w wieku dojrzałym. Chyba zrobię to w punktach jeśli macie jakieś pomysły moje dojrzałe #edadult konta - to napiszcie w komentarzach albo na pv. Osobiście mam sporo materiału w głowie - a jakże - ale może warto też skorzystać z cudzej perspektywy.
Chodzi mi o to co jest inne teraz od tego, co było kiedyś albo co jest dla Was źródłem osobistego krindżu. Albo co już nie jest problemem.
Albo - ciekawostka - może jest ktoś kto zachorował w ogóle pozniej (na przykład na studiach) jak ja.
Kochani, całe swoje młode życie borykałam się ze sporym podkładem nienawiści do siebie i odkrycie tego, że można sobie odmawiać po prostu jedzenia - było moim momentem olśnienia. Nawet nie byłam gruba (wtedy). Właściwie nigdy nie byłam gruba zanim to wszystko się zaczęło - duża, słusznej postury, no może w górnej granicy prawidłowej wagi, której nawet nie było widać przy moim wzroście... Ale nie gruba.
Na początku to oczywiście była niewinna próba dokonania naprawy siebie. Niestety - podszyta odpowiednią dawka ukrytej nienawiści - i wszystko oczywiście poszło się jebac. Nie chce rozwijać tematu, bo w sumie musiałabym napisać znowu 10 długich postów, z których każdy mnie wykończył psychicznie na swój sposób. (zniknęły z poprzednim bogiem)
***
A dziś na obiad są pulpety. Zrobiłam sobie puree ziemniaczane. Tak miałam ochotę na gałę ziemniaków 🥹. Wyszedł mi posiłek jak z baru mlecznego.
Na kolację jest cukinia z makaronem z soczewicy i z piersią wędzoną z kurczaka. Po raz kolejny nie mogę wyjść z podziwu jak bardzobezkal0ryczna jest cukinia. Boskie warzywo...💖
***
W galerii jest stoisko z walentynkowym badziewiem... Nie wiem dlaczego ale w jakimś stopniu wygląda to groźnie... Jakby Cie miało za chwilę zaatakować 😬.


Ja mojemu "małżowi" kupiłam dwa boostery do Magica i ciastka.

Generalnie - tak jak Tłusty Czwartek jest okazją by zjeść pączka - tak te nieszczęsne Walentynki są okazja by komuś coś dać... Ale żeby od razu rezerwować hotel, kino i łódkę w tunelu miłości.... Może jednak podziękuję 😁.
Swoją drogą nie spodziewam się niczego więcej poza jakimś strasznym kwiatkiem... Bo czekoladek na pewno nie dostanę - jeśli chłopu życie miłe 😝.
Aaaale długi post wyszedł dziś. Dobrej nocy wam życzę!
#edadult#ed18+#ed recovery#chce byc piekna#pro revovery#dieta#foodbook#food log#kaloryczno┼ø─ç#k@lor1e#utrzymanie wagi#chce byc zdrowa#chce byc szczupla
59 notes
·
View notes
Text
09.01.2025
Dobra, pogadajmy. Tak może szczerze, co? Nie chcę rzucić. Nie chcę rzucić i nie chcę ranić ludzi wokół a te dwie rzeczy wykluczają się.
Nie chcę być samotna a ludzie sprawiają mi ból. To też się wyklucza. Wszyscy są po prostu tak chłodni, nie mają w sobie tyle uczuć ile ja. Przecież ja Was kocham. Kocham każdego z Was, wszystkie wasze posty które tutaj czytam. I gdybym mogła, pomogłabym Wam. Każdemu po kolei albo i nawet na raz. Dlaczego ludzie nie mogą być szczęśliwi? To tak bardzo mnie boli. Chciałabym żeby wszyscy mogli poczuć szczęście wraz ze mną. Żeby narkotyki nigdy nie istniały, tak samo jak sh, 🦋 i inne cholerstwa. Więc dlaczego wy mnie nie kochacie? Co z tego że się nie znamy? Dlaczego ja niosę tyle miłości do ludzi bez powodu a inni nie? To sprawia, że czuję się odludkiem. Albo nie, czuję się czymś innym. Jakąś istotą która bardzo próbuje się upodobnić do ludzi ale nie potrafi.
Chciałabym zaćpać.
#pamiętnik narkomanki#chce umrzeć#samookaleczanie#mysli samobojcze#samobójca#życie ćpuna#chce cpanie#chce sie zabic#cpunka#bpd vent#pamiętnik ćpuna#ćpuńskie życie#ćpunka#ćpanie#acodin
13 notes
·
View notes
Text
Kocham Cię.
Niby tak dużo znaczą te dwa słowa. Jednak tak często są używane jako te puste słowa, że wolałabym kiedyś usłyszeć od miłości mojego życia inne, bardziej niesamowite. Dla mnie „kocham cię” już nic nie znaczy.
23 notes
·
View notes
Text
List
Wciąż pamiętam. A Ty? Minęło już tyle lat a ja wciąż Cię pamiętam. Nigdy też nie starałam się o Tobie zapomnieć. Z czasem wspomnienia się zacierają Ty jednak jesteś wyryty w mej pamięci. Może to dzięki tej niewinności... Byliśmy w tym wszystkim tak rozkosznie niezdarni, poruszaliśmy się całkowicie po omacku... Przypomniało mi się jak niechcący uderzyłeś mnie patykiem a potem ze strachem wycierałeś cieknącą mi z nosa krew... Po tym wspomnieniu napłynęła reszta... Dziś te wspomnienia są dla mnie jak powiew wiosny. Natychmiast zaczynam się uśmiechać i dziwić jak odważna i uparta byłam. To co wyprawiałam tylko po to abyś mnie zauważył... To nasze spotkanie po 10 latach i to po kolejnych dwóch... Karmienie kaczek w parku i słuchanie piosenek w autobusie dzieląc jedne słuchawki. Żałowałam pewnych decyzji, ale wiesz dziś nie zmieniłabym ani sekundy. Ciekawi mnie jak potoczyło się Twoje życie. Czy spotkałeś kogoś odpowiedniego? Czy po tym świecie chodzą Twoje kopie... Pamiętasz jak szukałam śladów Twoich butów, były one tak charakterystyczne jak Ty. Byłam taka szczęśliwa jak udało mi się je wypatrzeć i dreptałam po nich dumna z tego, że kroczę Twoimi śladami... Wiesz J. Choć mieliśmy tak mało to uważam, że mieliśmy więcej niż mogłabym prosić. Byłeś, jesteś i będziesz wspomnieniem za które jestem wdzięczna każdą cząstką siebie. Mam nadzieję, że w chwilach kiedy o Tobie myślę, przechodzi przez Twoje ciało ciepły prąd i czujesz przypływ energii, ciepła oraz miłości. Wciąż mam wiarę w to, że się jeszcze spotkamy. Wpadniemy na siebie przypadkiem, tak jak wtedy i że usiądziemy w Kentucky a świat wokół nas przestanie istnieć. Tylko tym razem to ja będę słuchać Twoich historii, bo wiesz J nauczyłam się słuchać i milczeć. Cisza już mnie nie przeraża... Pokonałam też inne lęki. Pamiętam jaki byłeś ze mnie dumny gdy zobaczyłeś mnie czekająca na Ciebie w metrze. Z każdym pokonanym lękiem przypominałam sobie Twoją minę. Czy to tak szło "Jeśli zapomnisz, że byłem to pamiętaj, że jestem"? Ja wciąż pamiętam, a Ty? Jeśli już zapomniałeś to ja pamiętam za nas oboje.
18 notes
·
View notes
Text
może nie byłeś moją pierwszą miłością ale byłeś tą przy której wszystkie inne miłości stały się nieistotne.
— Rupi Kaur, Mleko i miód
22 notes
·
View notes
Text
Weekend super z trochę dziwnym finałem...
10-02-2025
Hymm... Trochę mnie to nagłe spotkanie tak... zestresowało. Byłam taka rozluźniona, nastawialiśmy się z O. na taką pyszną szamkę we dwoje, na rozmowę, taką intymną - o przyjszłości, o planach, o potrzebach...
Ech, w piątek całe popołudnie spędziliśmy na kochaniu się, przy świecach, z masażem. Było cudownie.
W sobotę zaczęliśmy od pysznego śniadania - O. upiekł rogaliki z malinami, ser brie, gruszkę w miodzie i kilka truskawek. Wyłożył wszystko na deskę, dodał świeże truskawki (uwielbiam), sery (dwa twarde, holenderskie i jednego śmierdziucha - pyszny był), zmielił kawę - dawno nie robił tego, brakuje czasu. Wypiliśmy do tego pysznego śniadania świeżo zmieloną, parzoną kawę.
A potem poszłam odebrać siostrę, która z okazji urodzin zaproponowała mi (i sobie) quality time. Bardzo to doceniam. Poszłyśmy na wystawę, potem na długi spacer. Fajnie było. Rozmawiałyśmy dużo o przyszłości, takiej najbliższej - o zmianach, które musimy dokonać, a których nie planowałyśmy kiedyś. Spacer po mieście obudził w mojej siostrze wiele wspomnień - ona nie często bywa we Wro, nie lubi miasta, nie lubi bodźców i hałasu. Najchętniej mieszkałaby gdzieś na odludziu, najlepiej wysoko w górach, przy szlakach - tam się czuje najlepiej. Rozumiem. Jednocześnie ja potrzebuję tej tkanki miejskiej, dużego, buzującego od kultury, obcych twarzy, wydarzeń miasta - lubię te możliwości jakie ono daje i tą anonimowość, której nie ma w małych miasteczkach (a której brak ceni moja sis).
Ale w sobotę spacer obudził w siostrze spontaniczne wspomnienia, tych jej czasów studenckich: tutaj piła, tam przed pałami uciekała, tam kiedyś był fajny bar, a tak było dobre jedzenie itp. Fajnie, nie? Aż nagle, sama z siebie, z opowieści o tym, jak to o tutaj, w tym barze kiedyś spotkała koleżankę, tą od pamiętnego drinku w pomarańczy, do tego w jakim miejscu zawodowo jest ta konkretna koleżanka obecnie. I do podsumowań jak dużo te jej studia dawały możliwości zdobycia dodatkowych certyfikatów, umiejętności... a których ona nie ma, nie zdobyła, bo nie było jej wtedy stać na te rzeczy ekstra, certyfikaty, umiejętności - same studia tyle kosztowały. A ona pracowała przecież bardzo, bardzo dużo, a czasem też kończyła bez pieniędzy... I z tego gładko przeszła do tego, że dlatego właśnie chce mieć tylko jedno dziecko, dać mu wszystko, zapewnić mu wszystko, aby nawet w razie jej wypadku czy czegoś innego, co nie pozwoli jej BYĆ dla niego, żeby go wesprzeć, żeby nie musiał się martwić o przetrwanie.
Ona dotąd tak nie mówiła o tym czasie. Nie wspominała tego, jak było jej trudno. No było ciężko, ale po co rozdrapywać - skończyła? Skończyła! To o czym tu gadać? Proste. A teraz, tak refleksyjnie widzi, że rodzice się starali, ale zawiedli nas... Sami nie wiedzieli jak i to rozumiemy, ale nie rozumiemy jakich wyborów dokonują teraz, znowu nas zawodząc, ściągając nas w dół zamiast wesprzeć (poprzez dbanie o samych siebie, poprzez odciążenie nas od dbania o ich byt, wspomagania ich finansowo, odkładanie na własną starość)... Ech. No ciekawa perspektywa - kiedyś siostra uważała moje retrospektywne podejście za atak na mamę, odrzucenie jej. Teraz widzi, że zauważenie błędów nie oznacza braku miłości czy troski... Widzi też, że było nam cholernie ciężko, gdy miałyśmy te 19-25 lat. Cholernie.
Poruszyłyśmy też inne tematy, bardziej wesołe. Było fajnie, naprawdę. Jak siostra weszła na temat polityki to uciełam to "nie chcę z tobą o tym rozmawiać, bo się pokłócimy". xD I było spoko. Pokazałam jej kilka nowych miejsc w mieście, nowych lokali...
Miałyśmy wskoczyć gdzieś na mieście na obiad, ale O. zadzwonił z propozycją, że może zaprosimy moją siostrę na obiad do nas, bo on ma świetny pomysł na obiad. Zaprosiłam ją. Zgodziła się.
Okazało się, że mój O. przywitał nas kieliszkami musującego, białego wina, zaprosił nas do stołu (i przy okazji - sprzątnął trochę mieszkanie), zaserwował nam tagliatelle z krewetkami, cytryną, parmezanem i świeżą pietruszką - PYCHA. No po prostu... Ślinka cieknie. Co za zdolna bestia.
Martwiłam się, że my tu o bezrobociu, o oszczędzaniu, o życiu z oszczędności, a on wyjechał z takim nietanim obiadem wiedząc, że jeszcze na niedziele/na jutro jest ze mną ustawiony na wyjście do restauracji... Powiedział mi, że to dlatego, że świętujemy moje święto, że on chce je uczcić. <3
Gdy odwieźliśmy siostrę do domu (cieszę się, że mogę się jej w końcu odwdzięczyć za te wszystkie razy, gdy to ona lub Szwagier mnie podwozili w różne miejsca), wzięłam prysznic... Poczytałam książkę - aby się zrelaksować, bo ostatnio słabo śpię (kładę się o 23, a budzę się o 2-3 w nocy i przeważnie nie mogę ponownie zasnąć... Teraz odczytuję to jako deprawację snu związaną z moim stanem psychicznym... bo cały czas czuję dziwne napięcie. Jakby coś złego miało się zaraz wydarzyć). A wieczorem obejrzeliśmy przezabawny, niedorzeczny film "The Road House" xD - jak kupi się umowność świata przedstawionego to po prostu można się śmiać z każdej części scenariusza i wielu, wielu rzeczy w obrazku. Poza tym zajebistą ma muzykę i zachwycającą pracę kamery. Naprawdę fajny - zaskakująco fajny - film do relaksu, przy którym się bawiłam tak jak dawno przy żadnym filmie. :D
Idąc do łóżka poruszyliśmy z O. temat przyszłości - wzięło mnie na refleksję, bo nagle od niego (z zewnątrz) usłyszałam ile mam obecnie lat i mnie to przeraziło.
Wcześniej tego dnia opowiadałam mu jak wchodziłam z siostrą do muzeum - że weszłam na studencki. Pan przy kasie albo się nie połapał, albo nie obchodziło go to. Po prostu spojrzał na legitymację, oddał mi ją i skasował jako studencki. Siostra się wtedy uruchomiła na głos zdziwiona, że można na studencki wchodzić po ukończeniu 26 roku życia, ale nim powiedziała za dużo - na migi, brwiami, i wytrzeszczając oczy xD dałam jej znać by się zamknęła xD - w ten sposób ma kolejną anegdotkę o swoim talencie mówienia nieodpowiednich rzeczy w nieodpowiednich okolicznościach (to dłuższa historia, jej kawałek historii, dość bolesnej czasem), potem się z tego chichrałyśmy w muzeum i zastanawiałyśmy się czy ja mogę faktycznie wyglądać na mniej niż mam. Niby wiem, że mogę, że zwykle wyglądam na mniej niż mam (mój chłopak mówił, że gdy mnie poznał myślał, że mam maksymalnie 25-27 lat, a już byłam po 30-stce), ale teraz, w tym momencie życia czuję się na tyle źle z własnym wyglądem, że nie wiem w sumie jak wyglądam... Zapytałam o to mojego partnera, tak spontanicznie. A on na to odparł, że nie wie jak mi na to odpowiedzieć, bo wie, że jestem tyle-a-tyle letnią kobietą. I BUM. Usłyszałam to. I przeraziłam się. To zabrzmiało poważnie. To znaczy jak sama myślę o swoim wieku to mam taki luz, takie "a, kolejny rok", ciągłość zachowana. A jak usłyszałam tą liczbę wypowiedzianą osobno, bez tej osi-linijki, którą mam w głowie, gdy myślę o upływie czasu... to zabrzmiało strasznie. Bo jestem tak dorosła... a tak nie pewnie mi na wielu poziomach życia...
I od tamtego czasu ta myśl we mnie pracuje. W różnych kontekstach.
Więc wieczorem rozmawialiśmy o tym... ale nie jestem jeszcze pewna czy wyłowiłam to, co mam wrażenie jest gdzieś obok... tuż-tuż. Do czego muszę dotrzeć. Na pewno zauważyłam, że myśląc o przyszłości czuję zaskakująco dużo lęku - chyba go przedtem wypierałam? A może właśnie: teraz depresja uderza, teraz te myśli dopuszczam?
W niedzielę... znowu słabo spałam. Cały czas czuję ten lęk, który trudno mi uchwycić... skojarzyłam, że to jest ten sam rodzaj uczucia (ale słabsze), które nie pozwalało mi spać, gdy chorowałam na depresję te lata temu. Walące w piersi serce budziło, a każda pierdoła która za dnia wydawała się prosta do rozwiązania, w nocy urastała do jakiejś kolosalnej wielkości. Lęk - nieracjonalny, podlany agresją i smutkiem. Coś takiego czuję, ale nie tak silnie, jak wtedy, gdy cierpiałam na insomię - teraz to jakby zapowiedź tego. Cieszę się, że jestem na lekach.. Bo bardzo nie chcę znowu tego przeżywać...
Obudziłam się o 5, przytuliłam się mocno do O. i okazało się, ze to go obudziło xD I od 5 nie spaliśmy - kochaliśmy się. To było takie wzruszające i jednocześnie instynktowne, raptowne. Podobało mi się bardzo. :)
Po kolejnym pysznym śniadaniu pojechaliśmy z naszym pieskiem na długi spacer do parku. Było tak spokojnie... ptaki treliły, widzieliśmy sikorkę i dzięcioła. Drzewa nadal są gołe, a krajobraz nie jest ani bury ani brązowy, a zaczyna się zielenić. Nazrywaliśmy leszczynę do zaparzenia...
Długo chodziliśmy. Bawiliśmy z małą, poszliśmy do placu zabaw dla piesków. Było super.
Po powrocie do domu umówiliśmy się, że idziemy na ten zapowiadany romantyczny obiad w restauracji. No i jak opisałam... wpadliśmy na kuzyna.
Kuzyn nie wiedział, że świętujemy moje urodziny - głupio mi było mu tak z tym nagle wyskoczyć, poza tym... chciałam świętować z moim O. Chcieliśmy cieszyć zmysły, być razem, blisko... zamówiliśmy danie, które je się we dwoje... A tu nagle kuzyn jak gdyby nigdy nic, że chce wiedzieć czy mogłabym jego towarzyszom przy stole doradzić w czym i jak zaprojektować ogród ich domu. Czy AI wystarczy? Czy to może być dobry pomysł na zaoszczędzenie czasu i pieniędzy? Jak kłaść chodniki, aby było wygodnie? Odpowiedziałam, że najlepiej kłaść tam, gdzie zwykle chodzą i jeżeli gdzieś jest wydeptana trawa. A z każdym moim zdaniem dowiadywałam się wiecej o ich sytuacji, bo ten dom to jest dopiero w budowie i nie wiedzą jeszcze gdzie chodzą, bo czy jest jakaś uniwersalna zasada, gdzie sprawdzić przepisy. Faceta nasadzenia nie interesowały, a babeczkę owszem. Facet leciał: chodnik, szopa, podjazd, a babeczka: kiwała głową z uwagą słuchając, gdy dodawałam, że to wszystko zależy od ziemi, od ich przyzwyczajeń, od tego jak wygląda teren, po której stronie mają dom, od tego czy chcą mieć nasadzenia, a jeżeli tak to jakiego rodzaju i jak to wykonać dobrze i tanio, czy chcą poprowadzić podświetlenie też ścieżki, czy planują taras, bo jeżeli tak to warto z myślą o nim zaplanować ścieżkę, czy będą mieli ogródek, warzywny, jakąś dodatkową strefę relaksu czy plac zabaw, czy szopa będzie na narzędzia, czy może narzędzia zamieszkają w garażu, a w szopie będzie coś innego... A typ im więcej uwag dodawałam bym bardziej był zirytowany i mówił, ze nasadzenia to nie ważne, że on chce mieć dobrze podzieloną działkę "konkretnymi" (jego zdaniem) rzeczami: szopą, podjazdem, ścieżkami. I jakiego AI do tego ma użyć i czy gwarantuję, że to AI dobrze projektuje. xD Zwróciłam uwagę, że mogą spróbować z AI, ale to nie jest w gwarantowany sposób dobre rozwiązanie - dobre rozwiązanie to wybranie się do architekta krajobrazu. Z planem. Na to typ już wyciąga telefon by mi pokazać rzuty xD
Rozmawiałam z nim tak długo jak mój O. był w ubikacji i zanim podano nam zamówiony obiad, ale... to się nie kończyło. Oni ewidentnie chcieli nas włączyć do rozmowy - co by było miłe, gdyby nie to, że byliśmy na randce. Dlatego tylko dałam znać, że jesteśmy na randce, ale siedziałam dosłownie 40 cm od kuzyna i jakoś naszej dwójce atmosfera zjechała... Czułam się zawiedziona. Miał być wyjątkowy wieczór, a siedzimy w jakimś kącie, obok kuzyna i czujemy, że mamy bana na poruszanie tematów, które fajnie by było na randce omówić. Alby by złożyć mi życzenia tak jak chciał.. My nie mogliśmy się odprężyć... ani jakoś tak nie dało się rozmawiać o podsumowaniach czy intymnych rzeczach... Tym bardziej, że tuż obok nas leciało cały czas, że typ ma masę pytań o ten ogród, bo on nie chce płacić architektowi, ale potrzebuje takiego AI, które zrobi mu to dobrze. Albo na inne tematy - kuzyn i jego partnerka opowiadali o swojej ostatniej wyprawie do Azji, o jedzeniu jakie tam jedli, co było wyjątkowe, a co zaskakujące. Wtedy obydwoje z O. złapaliśmy się na tym, że zamiast ze sobą rozmawiać słuchamy mimo chodem ciekawej opowieści kuzyna. Wymieniliśmy spojrzenia i O. zaproponował, że może zmienimy lokal...
Trochę przykro, bo od tak dawna chciałam to miejsce odwiedzić (bo jest takie jasne, ma tyle okien, i taki wystrój w środku... a ostatecznie wylądowaliśmy w ciemnym kącie, bardzo daleko od okien, przy kuchni i jakiejś kurtynie...). Kiedy szliśmy do tej restauracji zgodziliśmy się, że nie możemy się zdecydować na dania xD - więc mieliśmy zamówić danie dla 2 osób, a jak się nie najemy tym - domówić kolejny zestaw jakiegoś innego dania z pośród naszych wybranych dań. No... zdecydowaliśmy, że zmieniamy lokal i to drugie danie zjemy gdzieś indziej...
A! Jeszcze! Bo partnerka kuzyna nie poznała mnie, ani mojego partnera. Poznała naszego pieska, bo gdy kelnerka nas prowadziła do stolika O. (człowiek wysoki) niósł małą na rękach by jej oszczędzić bodźców. No i jego partnerka wyskoczyła z krzesła, przyszła mnie wytulić, przywitać się - to było bardzo miłe. Ale ona jakoś nie może przyjąć, że mamy lękowego pieska... o bardzo piskliwym i donośnym szczeku. Więc gdy ja witałam kuzyna, a kuzyn przedstawiał mnie tej parze ich znajomych (a kelnerka wesoło oznajmiła, że "o, jak miło posadziłam państwa obok znajomych" eeee i uciekła) to jego partnerka padła na kolana i pieszczotliwie zaczęła gaworzyć do przed momentem opuszczonej w ciemny kąt, pod tą dziwną kurtynę suczkę. A nasza sunia zaczęła warczeć, a partnerka kuzyna wyciągnęła rękę i zaczęła głaskać. O. od razu poprosił, żeby tego nie robiła, to lękliwy piesek, musi się oswoić, tak szybko nie da się jej pogłaskać po ponad roku niewidzenia jej. A ona jakby głucha dalej głaska małą. A mała wściekle ujada, oczy wybałuszyła i ucieka przed dotykiem "obcej babki" wokół stołu z podkulonym ogonem. No, było to stresujące... A potem wiele razy, gdy mała leżała już spokojnie pod naszym stołem obserwując otoczenie, partnerka kuzyna sie wychylała by złapać jej spojrzenie i zawołać małą po imieniu. Patrzenie w oczy lękliwego pieska to jak prowokacja do salwy szczekania - aby nasz piesek reagował pozytywnie na kogoś właśnie trzeba ją ignorować, udawać, że mała jest niewidzialna, aż sama z ciekawości przyjdzie obwąchać obcego, przytuli się... Więc oprócz słuchania opowieści ze stolika obok i próbę jedzenia obiadu co jakiś czas nasz pies był wołany i zrywał się do lękliwego ujadania, przy okazji szarpiąc za smycz i szarpiąc naszym stołem... Dobrze, że nic się nie wylało...
Kuzyn prosił partnerkę, ja ją prosiłam tez kilka razy - nie patrz jej prosto w oczka, nie wołaj. A ona za każdym razem piszczała, że przeprasza, ale nie mogła się powstrzymać, bo mała jest taka piękna!!
Ech...
W rezultacie i my, i stół obok poprosiliśmy o rachunek w tym samym czasie. Oni dostali rachunek pierwsi, pożegnanie było dość niezręczne... Ech...
Bardzo lubię mojego kuzyna... po prostu... nie spodziewałam się tego spotkania, nie byłam przygotowana by tego dnia spędzać czas z większą ilością ludzi...
Trochę tacy... zrezygnowani? Rozczarowani? Bo miało być nastrojowo... miało być tak... nastrajająco na być może bliskość później, jak wrócimy do domu i sobie zapalimy świeczki, a było tak... Stresująco? Oficjalnie? Sztywno? Nie wiem...
Obydwoje wracaliśmy do auta śmiejąc się z tego, jak to się złożyło - nie tylko ten sam czas, nie tylko ta sama knajpa, ale jeszcze sąsiedni stolik, do tego AKURAT z parą krewnych, których nigdy nie wiadomo kiedy można uświadczyć w kraju. Szaleństwo. To jakiś traf na milion. W totka można grać.
I dla jasnosci - bardzo lubimy mojego kuzynka i jego partnerkę. Obydwoje łapiemy z nimi dobry kontakt - chyba mój partner jest osobą najbardziej łapiącą kontakt z kuzynem z całej rodziny. Na ostatnich urodzinach taty usiedli razem omawiając trasy samochodowe i rajdowe przez dobre kilka godzin.
Po prostu... to miał być inny dzień... inna okazja.
Ale pojechaliśmy do innej restauracji, zjedliśmy pyszne danie, mieliśmy stolik przy oknie xD (ale też przy chodniku - nasz piesek też się bał xD - w tamtym lokalu, gdybyśmy trafili na stolik przy oknie młoda mogłaby z piętra oglądać świat). Potem poszliśmy na spacer. Było miło, ale nasze myśli już biegły do jutra, do przyszłego tygodnia. Atmosfera siadła i nie dało się jej odbudować - słowem. :/
A potem O. proponował, abyśmy wrócili do domu i zagrali w grę... ale byłam tak zmęczona...
I poprosiłam go o przejażdżkę po mieście... Po ciemku, w samochodzie, tylko my i słuchanie muzyki. Zaczęliśmy od bluesa, a skończyliśmy na Eminemie. O. pokazywał mi swoje ulubione trasy, gdy jeszcze jeździł w pracy samochodem. Droga. Zmierzch. Czasem światła. Żadnych ludzi obok, żadnych dźwięków z zewnątrz. Tak tego w tamtej chwili potrzebowałam...
O. raz za razem powtarzał mi jak mnie kocha, jak kocha żyć ze mną i jak jest szczęśliwy ze wszystkiego co mamy razem...
A ja za którymś razem tego słuchając zaczęłam się zastanawiać dlaczego próbuje mnie tak rozpaczliwie o tym zapewnić. Ja to wiem, czuję. Wiem i doceniam jak się postarał by ten weekend był dla mnie wyjątkowy. Naprawdę. Widzę, doceniam. Kocham. Jestem szczęśliwa z nim, jak nei wiedziałam, że w związku można być szczęśliwym...
Nie wiem skąd te myśli - czy to była intuicja i faktycznie coś po jego stronie jest nie tak? Czy może kieruje mną lęk i dochodząca do głosu depresja, przez którą widzę rzeczywistość zaskakująco pesymistycznie?
Wróciliśmy do domu, wzięliśmy prysznic. Przytulaliśmy się zbyt zmęczeni by coś bardziej aktywnego podjąć... obejrzeliśmy odcinek serialu... i mieliśmy iść spać...
Ale sprawdziłam oceny - dostałam u tego typa u którego zdawałam esej, film i wystąpienie 4,5. Podał w tabelach punktację. Okazało się, że obciął mi punkty za cięcia, montaż, wstawki. Przy czym zajęcia nie dotyczyły ani edycji filmów, ani technik montażu. Dotyczyły komunikacji - za komunikację dostałam max punktów. Czy to ok, aby być ocenianą za jakość cięć, montażu i wstawek na zajęciach na których tego nie uczono? Dodatkowo chociaż typ zapowiadał wcześniej, że będzie oceniał również aktywność (no w końcu chodziło o komunikację) - a byłam aktywna, to wymyślił sobie taki system, że to ja mam sobie sama dać ocenę na kartce leżącej na jego biurku po każdych zajęciach, a już przy okazji 4 z kolei zajęć wyznał, że nie wlicza do oceny punktów za aktywność, bo studenci zapominają sobie samym przyznać ocen na kartkach po zajęciać. Więc "wtf?" pytam, zajęcia z komunikacji, z Biblii i króla lwa, ze storytellingu, a o on ocenia techniczne zdolności edycji filmu? (jak to wpisał w postawę na początku to zrozumiałam, że będzie dawał dodatkowe punkty jeżeli te filmy, które oddamy do oceny będą miały cięcia, wstawki i montaż, a nie, że sobie zrobi skalę tego? Przynajmniej tak to rozumiem, bo za cięcia dostałam 0,5/1, za wstawki 0,5/1, montaż 1/1,5 lub na 2, nie wiem jak to ostatnie było punktowane. Nie rozumiem dlaczego? Mój film ma 13 cięć, 3 wstawki per se, a także dwa framy w których wycięłam tło, a za mną wyświetlają się informacje o których mówię. Przyznaję, że nie jest to idealne, bo to pierwszy film taki "gadany" jaki montuję. A jednak... za wstawki powinnam była dostać pełny punkt.
Poza tym... czemu typ ocenia takie rzeczy? Nie mieliśmy zajęć z edycji filmów, każdy robił jak potrafił - jedni lepiej, drudzy gorzej. Ale moim zdaniem spełniłam kryterium - zmontowałam, wstawiłam wstawki, zrobiłam cięcia.
Wkurzyłam się... tym bardziej, że jest jeszcze lepiej/gorzej, zależy od punktu widzenia (czy się śmiać czy wkurzać) - aby dostać 5 trzeba było osiągnąć 31 pkt. Moje 4,5 dostałam, bo mam 30,5 pkt... Mi te 0,5 robi różnicę... No, to chyba żart? I straciłam po 0,5 za cięcia i wstawki, które przecież zrobiłam. Why?
I tak facet nie wpisuje oceny z tego przedmiotu, ocena to będzie wypadkowa egzaminu i oceny z ćwiczeń (nie wiem w jakim procencie)... Moi przyjaciele polecili mi, abym poczekała z pisaniem do typa... Żeby zobaczyć co mam z egzaminu i potem sprawdzić czy gra jest warta świeczki. Bo to jednak osoba... która mi nie podeszła charakterologicznie i mam wobec niej raczej mieszane uczucia. Więcej rezerwy.
Ale napisałam do typa... Odpisał, że dziś wieczorem jeszcze raz przejrzy punktację i da mi znać. A w "p.s." dodał, że powinnam była dać znać w trakcie pierwszych zajęć, gdy przedstawiał nam kryteria oceny swoją uwagę o montażu i "niesprawiedliwości oceny" tegoż, bo cytuję "post factum jest to raczej argument sprzyjający tezie, aniżeli teza wynikająca z argumentów." No i się wkurwiłam, ale też się wjebałam na minę, bo nie zgodziłam się z nim - jeżeli dobrze rozumiem oczekiwał, że dokonam poprawnego montażu itp, a ja tych zajęć nie miałam, będę miała dopiero w kolejnym semestrze, ani nie przypuszczałam, że to ma być element tak surowo oceniony na zajęciach, które tej sfery nie dotyczą - dotyczyły tego, za co postawił mi max punktów. Odpisałam, że w związku z tym kryterium było dla mnie jasne: 0-1, jest montaż - nie ma montażu. Więc za co to 0,5? Za jakość montażu? Tak zrozumiałam jego tłumaczenie, a jednak uciął mi punkty. Poza tym nawet nie dostaliśmy przykładowych filmików z poprawnym i niepoprawnym montażem, by się na czymś oprzeć wykonując zadanie, za które jestem oceniona... Bo tego nie dotyczył przedmiot jak rozumiem. xD A teraz proszę: typ zasuwa mi odpowiedzi... i mam wrażenie, że albo zostaniemy przy wymianie argumentów jak cywilizowani ludzie, albo będę miała przejebane, bo typ zapowiedział, że jeszcze będę z nim miała zajęcia w przyszłym roku.
I tym się wczoraj wkurzyłam przed snem (tj. maila do typa napisałam dziś rano, ale oceny i szczegółową punktację obadałam przed snem)... Nie mogłam zasnąć. Znowu coś we mnie drżało... byłam taka zmęczona, ale też tak... zlękniona...
Zaczęłam się bezwiednie drapać po głowie... do krwi... myśląc o tym, jak i czy w ogóle powinnam z rana napisać maila, czy jak dostanę 4,5 to czy dostanę zniżkę na studia... itp. Zaczęłam myśleć o przyszłości, o wielu niepewnych rzeczach, tematach... i drapałam się do krwi i nie mogłam przestać.
Idiotyczne... w końcu O. się przebudził, przytulił mnie i w końcu zasnęłam.... ale czuję, że coś złego się ze mną dzieje...
14 notes
·
View notes
Text
"W pewnym kraju była wyspa, pełna tajemnic, na której żyły wszystkie uczucia.
Szczęście, smutek, wiedza i inne, w tym miłość.
Pewnego dnia ogłoszono uczuciom, że wyspa zatonie. Przygotowano wszystkie łodzie i uczucia odpłynęły.
Tylko miłość pozostała...
Miłość chciała zostać do ostatniej chwili, kiedy wyspa zatonie .
Później, zdecydowała się poprosić o pomoc.
Bogactwo mijało miłość w luksusowej łodzi.
Miłość mówi:
- Bogactwo możesz mnie zabrać?
- Nie, ponieważ na mojej łodzi jest dużo srebra i złota . Nie ma dla Ciebie miejsca.
Miłość zdecydowała się zapytać dumę, która również przepływała na pięknej łodzi.
- Duma, pomóż mi proszę!
- Nie mogę Ci pomóc, bo jesteś cała mokra i pobrudzisz mi łódź.
Smutek przepływał również, więc miłość zapytała:
- Smutek, proszę pozwól mi płynąć z Tobą!
- O nie, jestem tak smutny, że muszę być sam.
Szczęście też przepływało obok, ale było tak szczęśliwe, że nawet nie usłyszało miłości.
Nagle ktoś powiedział:
- Chodź kochanie, zabiorę Cię ze sobą!
To był staruszek, który przepływał obok.
Miłość czuła się tak wdzięczna i szczęśliwa, że zapomniała zapytać staruszka o imię.
Kiedy dotarli na ląd, staruszek odszedł.
Miłość zdała sobie sprawę, ile mu zawdzięcza i zapytała:
- Kto mi pomógł?
- Nadszedł czas!...odpowiedziała jej wiedza.
- Czas?...zastanawia się miłość.
- A dlaczego czas mi pomógł?
Wiedza uśmiecha się z mądrością i odpowiada:
- To dlatego, że tylko czas jest w stanie zrozumieć, jak ważna jest miłość w życiu! "
13 notes
·
View notes
Text
Siemanko!

Dawno nie było porządnego update z domu co? W sumie ostatnio w ogóle mało pisze i nie ma różnicy czy jestem w trasie, czy w domu. Jak już wspomniałam kilkukrotnie ostatnie dwa miesiące to już w ogóle dziwny czas dla mnie.
Nie chwaliłam się (bo nie było czym), ale w końcu poszłam na terapię. Ważne było bym skupiała się na sobie i przerabianiu tego wszystkiego co się przez lata nawarstwiało. Nie mówię tu akurat o moich zaburzeniach odżywiania choć i na nie zapewne przyjdzie czas. Na ten moment „ważniejsze” było dla mnie zaleczenie depresji. Jestem już po 4 wizycie u psychoterapeuty i czuję się lepiej a jednocześnie tak dziwnie. Stan zupełnie dla mnie nieznany.

Nie będę się nad tym rozwodzić albowiem ciężko mi to nawet opisać. W dużym skrócie: jest inaczej, ale lepiej. Ilość złych myśli spadły niemal do zera. To nie tak, że jestem ciągle pozytywna. Jednak nie nawiedzają mnie spadki poczucia humoru bez powodu i z błahych powodów. Choć bywam milcząca to po prostu czuję się okej a nie tak jak wcześniej bo nie chciało mi się funkcjonować.
Aktualnie jestem na etapie utrzymania dawek leków. Na plus mogę powiedzieć, że potrafię przespać noc bez leków na sennych. Koszmary przestały mnie nawiedzać. Miewam czasem straszny sen, ale jest to bardziej jakaś totalna abstrakcja a nie zaś flash backi z roboty :)

W domu jestem drugi dzień. W niedzielę pojechałam do Łodzi by ogarnąć cmentarz (nie jestem pewna czy wyjadę we wtorek czy w czwartek) dziś zaś zrobiłam duże zakupy do domu jak i dla domu. Remont jest już zakończony w 75% :) idzie coraz lepiej.
Ostatnio, gdy byłam w domu przygotowałam do kiszenia czerwoną kapustę (jeszcze z tydzień max dwa i będzie gotowa do zapakowania w słoiki). Dziś do kamiennej beczki trafiło 20 kg białej kapusty oraz 3 kg marchewki :3 u mnie w domu każdy lubi kapustę kiszoną zatem fajnie wiedzieć, że to co będziemy jeść zrobiliśmy sami 💪🏻😃
Gdy ja przemierzałam drogi Europy tata polował w lesie na grzyby :) mamy zrobione kilka słoików marynowanych, kilka kilo mrożonych oraz 10l słoik suszonych podgrzybków oraz prawdziwków! A to jeszcze nie koniec :) jak nie będę wyjeżdżać jutro to w środę pójdę na grzyby. Lubie łazić po lesie :)

Co się zaś tyczy zwierzaków.
Ogoniaste mają się dobrze. @pozarta byłaś ciekawa jak wielki jest już Koper :) zobacz jakie potężne kocisko!


Mimo swoich rozmiarów i tak KróloBarany z łatwością przeganiają dziada ze swojego pokoju :) On jednak się nie przejmuje. Biega po podwórku, chodzi po sąsiadach, ale zawsze wraca bo gdzie by miał tak dobrze jak nie u nas w domu?



Uszate diabły dalej pokazują każdemu kto tu rządzi. Zdzisia jest na mnie lekko obrażona bo po przyjeździe i inspekcji zarządziłam obcięcie smaczków do zera. Tylko siano, ziółka i woda. Moi rodzice z miłości zapaśli mi uszaki 😅 No, ale buziaczki są. Zębolich(a) zaś tupie i furczy na mnie. W sumie to na każdego tak Jerry się boczy. W nocy zaś pantoflarz przychodzi i śpi ze mną. Jak zaś capnę jedno czy drugie na ręce to przytulaski są :3 Czesanko również bo okropnie linieją. W ogóle zostawiam otwarte drzwi do pokoju i na podwórko by jak któreś chce wyjść na zewnątrz mógł zwiedzać do woli. Dziś Jerry robił takie wygibasy na trawniku, że poprawił mi tym niesamowicie poczucie humoru.

Generalnie czuję się okej. Jedzeniowo jem ostatnio więcej. Oscyluje w granicy około tysiaka kalorii dziennie. W trasie byłam bliska kilku napadów, więc wolę jeść ciut więcej, niż kilka razy w tygodniu jeść za trzech. Jest mi wiecznie zimno zatem na pewno jestem na minusie. Nie wiem ile ważę. Nie chce tego wiedzieć. Rozmiar od wyprowadzki z Łodzi mi się nie zmienił co mi się nie podoba. Jednak wolałam się skupić na walce z depresją, niż kilogramami. Jak przestanę wydawać kasę na leki oraz lekarzy to może będę mogła znów pilnować bilansów mikro oraz makro. Narazie mam inne priorytety :)
Chciałabym też wrócić do regularnego pisania tutaj. Nie obiecuję, że mi się to uda i będą codzienne wpisy na blogu. Zwłaszcza, że odnoszę wrażenie, iż mało kogo interesują moje wpisy. Wiem, że przez brak regularnych postów spada ilość czytających a moje rzadkie bajania nie pokazują się od razu na tablicach. Chcę jednak dalej pisać :)
Zatem I’ll be back 😎
26 notes
·
View notes
Text
Rzeczy, których warto się trzymać w relacjach:
Rozmowa o uczuciach nie powinna się skończyć kłótnią.
Nie zabraniaj niczego, to co zrobi będzie świadczyło tylko o tym jak duży szacunek ma do ciebie.
Jeśli nie zrozumie za pierwszym razem, do drugiego podejścia nawet nie podchodź.
Jeśli zwraca szczególną uwagę na inne osoby, odpuść, prędzej czy później wybierze kogoś innego.
Skoro nie odzywa się do ciebie dłuższy czas pomimo twoich starań, to oznacza, że on już nie chce twojej obecności.
Jak kocha, to zrobi wszystko żeby być przy tobie.
Nie zapominałby gdyby kochał.
Jeśli nie jesteś pewny/a czy to ta osoba, odpuść.
Szacunek do drugiej osoby jest na pierwszym miejscu w każdej relacji.
Jeśli stracisz zaufanie już nigdy go tak samo nie odbudujesz, a relacja bez zaufania nie ma żadnego sensu.
Wybacz ale nie zapomnij.
Dryga szansa nie należy się każdemu.
Związek bez czułości i wystarczającej ilości poświęcanego czasu w końcu nie będzie miał sensu.
Nigdy o nic nie proś.
Jeśli jest to odpowiednia osoba pomimo wszystko prędzej czy później się spotkacie.
Kłótnie w jakimś stopniu są potrzebne w związku, przez to bardziej poznajecie swoje oczekiwania.
Jeśli nie wiesz kogo wybrać, nie wybieraj żadnej z tych osób.
Jeśli cię źle traktuje, traktuj go tak samo.
Brak szacunku = brak miłości.
Namiętność/czułość w związku to podstawa ale jeśli ci jej nie okazuje, też tego nie rób.
Nigdy nie bądź pewny w 100% do kogokolwiek, nie ufaj w 100%, nie oddawaj się komuś tak bardzo jak się da, zazwyczaj ludzie okazują się kimś innum niż nam się wydaje na początku, a lepiej być ostrożniejszym.
33 notes
·
View notes
Text
Mężczyzna szuka w swojej głowie kłamstw. Kłamstwa mogą być jednak dobre, czyli przekonujące, i złe, czyli nieprzekonujące. Mężczyźni obiecują kobietom różne rzeczy, których nie mają zamiaru dotrzymać, tylko po to, aby na chwilę zdjąć im majtki. Kocham (twój tyłek). Tęsknię (za twoimi piersiami). Śniłaś mi się (jak dobrze operowałaś ustami). Nigdy cię nie opuszczę (do momentu, aż dojdę). Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie (moim zdaniem w tej sukience wyglądasz jak absolwentka dyskoteki, ale skoro dobrze ruszasz biodrami, a ja nie mogę być z kimś innym, to poudawajmy jeszcze trochę, że jest nam razem dobrze, okej?). Mężczyźni chcą wypełnić inne ciała. Kobiety chcą, aby ktoś wypełnił ich duszę. Nadał ich pustce sens. Ale miłości nie ma. Są tylko złudzenia, którymi ściągamy się do łóżka.
Piotr C. z powieści BRUD
#Milosc#polskadziewczyna#polskichlopak#cytaty#cytat#cytatyożyciu#cytatyomiłości#inspiracje#mężczyzna#kobieta#myśli#polska#polskiecytaty#motywacja#miłość#blog#pokolenieikea#piotrc#ona#on#cytaty_i_nie_tylko#cytaty_opisy_teksty
98 notes
·
View notes
Text
motylki malo tego, nie dość że zerwal to jeszcze przed chwila się dowiedziałam że mn zdradził... jeszcze widzialam ich zdjęcie. za dużo.
nigdy kurwa n zrozumiem porzucenia uczucia stabilności w związku i miłości dla chwilowego wzlotu kurwa bo czujesz że to n to samo co na początku. To że n jest jak na początku n znaczy że masz cały czas zaczynać od początku i zarywać do tylu lasek XDDD No cóż najwidoczniej tak musiało być a motylki które on mi dawal zamienię na inne🫵🏿
dzisiaj coś tam poćwiczyłam, chciałabym żeby mi się udawało codoznnie, nawet kilka minut, no i musze znowu wychodzić na spacery bo się zasiedziałam. Ana kocham cie odnajduje w tobie spokoj którego w moim związku mi zabraklo
#az do kosci#bede motylkiem#blogi motylkowe#chce byc perfekcyjna#chudosc#glodowka#nie bede jesc#bede lekka#lekka jak piórko#lekkie motylki
6 notes
·
View notes
Text
Jak Star Trek Picard zrujnował Star Treka
Popularyzatorka nauki i youtuberka Angela Collier wypuściła kilka dni temu wideoesej o tym właśnie tytule: https://www.youtube.com/watch?v=MdLHKdn0JTY
Jej film trwa prawie 4h i składa się z wielu części, podczas których omawia z osobna fabułę oraz kolejne sezony Star Trek Picard, zahaczając przy okazji o inne seriale takie jak Disco czy filmy JJ Abramsa (także się nie spodobały).
To co szczególnie mnie zaciekawiło, to że nie jest to zwyczajny wściekły rant z komentarzami typu "gówno gówno", tylko wnikliwa analiza, która pokazuje różnego rodzaju błędy scenariuszowe i produkcyjne.
Dodam, że nie zawsze zgadzam się z opiniami recenzentki oraz nie rozumiem jej awersji do Wila Wheatona, ale jednak w przeważającej części jest to materiał wartościowy. W chwili pisania tego tekstu video miało już ponad 300 tysięcy obejrzeń.
Jeżeli ktoś ma czas i cierpliwość, to zapraszam do zapoznania, a poniżej kilka punktów, które mnie najbardziej zainteresowały.
1. Finał trzeciego sezonu Picard zepsuł Star Treka. Cały serial Picard pośrednio jest o tym jak ciężko żyje się po asymilacji przez Borga. Wybrzmiewa to zwłaszcza w scenach Siedem oraz Picarda. Tymczasem w kulminacyjnym punkcie trzeciego sezonu wszyscy młodzi oficerowie Gwiezdnej Floty (poniżej 25 lat) zostali tymczasowo asymilowani i zmuszeni do mordowania swoich starszych kolegów, towarzyszy czy cywilów. Niezaadresowaną w serialu konsekwencją jest całe pokolenie osób posiadających traumę związaną z mordowaniem istot lub próbą takiego mordowania. Gdyby potraktować to poważnie, to każdą kolejną załogę w tych realiach czeka zmaganie się z silnym PTSD.
2. Sezony drugi i trzeci były kręcone równolegle, dlatego nie mają na siebie zbyt dużego wpływu. Wygląda na to, że Patrick Stewart miał dużą kontrolę kreatywną nad wątkiem drugiego sezonu (przemoc domowa, poszukiwanie miłości, pojednanie się z Q) i w zamian zgodził się na to, by trzeci sezon był zlotem starej załogi z TNG. W swoich wstępnych warunkach dla serialu Picard miał jasno powiedziane, że nie będzie spędu starej załogi (pisał o nich w książce), natomiast najwyraźniej dał się przekonać do zmiany. Jednocześnie produkcja serialu trafiła na szczyt pandemii, co spowodowało kolejne opóźnienia i przesunięcia.
3. Kilka ślepych lub nierozwiązanych motywów: 🔥 syn Raffi i jego dziecko, z którymi chciała się pogodzić (syn miał za złe, że Raffi pogrążyła się w teorie spiskowe, a przecież serial pokazał, że te teorie o infiltracji Gwiezdnej Floty były prawdziwe!) 🔥 androidyczne ciało Picarda - w pierwszym sezonie Picard umiera na nieuleczalną chorobę, a potem jest przywrócony do życia jako śmiertelny android – fakt, który poza kilkoma dialogami nie ma żadnych prawdziwych konsekwencji w fabule 🔥 Siedem w pierwszym sezonie boi się aktywować sześcian Borg, bo ją to pochłonie. Zrobiła to i wszystko było w porządku bez większych konsekwencji. 🔥 Riker oraz Troi tracą syna z powodu braku lekarstwa. Thaddeus Riker mógł być uratowany, gdyby znaleźli jakiegoś działającego androida, ale najwyraźniej nie dali sobie z tym rady. Nie pasuje to w ogóle do charakteru Rikera, który poruszyłby niebo i ziemię, aby znaleźć jakieś rozwiązanie. 🔥 W kilku momentach serialu odgrywana jest triumfalna muzyka w sytuacji, która jest tragiczna lub niejednoznaczna. Jedną z tych scen jest gdy przygnębiona Raffi wykorzystuje swoje ostatnie przysługi w Gwiezdnej Flocie, aby załatwić Picardowi dyplomatyczny immunitet. Gdy się jej udaje, jest załamana i idzie z butelką whisky się zapić w kajucie, a Picard bije jej brawo (i w tle leci pompatyczna fanfara, zupełnie nieadekwatna do nastroju). 🔥 Kolejna sytuacja to Picard i Beverly Crusher rozmawiają z Vadic i poznają jej tragiczną przeszłość - tortury w laboratoriach sekcji 31. To był dosłowny moment "are we the baddies?". 🔥 Cały wątek matki Picarda, potencjalnej przemocy domowej, choroby psychicznej i tego, jakby dział się w XIX wieku a nie w erze lotów międzygwiezdnych. Angela zasugerowała, że jeśli motyw przemocy domowej był dla Patricka Stewarta istotny, to lepiej byłoby go wpleść w historię Renée Picard i dać jej np. przemocowego partnera, który odwodzi ją od misji kosmicznej. Swoją drogą pozwoliłoby to uniknąć żenującego wątku Q jako terapeuty. 🔥 W drugim sezonie Picard wspomniał do Jurati, że nie zna rachunku różniczkowego i całkowego. Jest to totalne zaprzeczenie postaci, która hobbystycznie interesowała się matematyką w TNG.
4. Sekcja 31 – najwyraźniej Alex Kurtzman, człowiek odpowiedzialny za rozwój całej franczyzy obecnie, jest wielkim fanem i stara się wszędzie wpleść ten motyw. Organizacja tego rodzaju traktowana na poważnie jest wg autorki (z czym zgadzam się w 100%) zupełnym zaprzeczeniem idei Star Treka oraz Federacji, a racjonalizowanie i oswajanie jej jest szkodliwe. Sekcja 31 jest dobra jako teoria spiskowa i przeciwnik dla optymistycznej i idealistycznej załogi okrętu gwiezdnego. W innym przypadku robi z wszystkich oficerów Gwiezdnej Floty hipokrytów lub ignorantów, żadna z tych opcji nie brzmi fajnie.
5. Zbyt dużo ekspozycji – w serialu Picard jest zbyt dużo dialogów, w czasie których bohaterowie omawiają fabułę. Tak jakby twórcy uważali, że historia jest na tyle zagmatwana, że należy ją dokładnie wyłuszczyć i powtarzać.
6. Nadmierna brutalność – obcinanie głów, wydłubywanie oczu, rozstrzeliwanie przeciwników, liczne motywy samobójcze. Autorka zwróciła uwagę, że klasyczne treki można oglądać z dzieciakami (nawet jeśli te nie zrozumieją wszystkiego co się dzieje na ekranie), natomiast tych nowych - absolutnie nie. Nikt nie będzie miał wspomnień, że oglądał Picarda czy Discovery z rodzicami, jeśli są tam sceny dosłownej przemocy czy krojenia ludzi (Ash Tyler z Disco).
7. Twórcy Star Treka wielokrotnie wykorzystywali kwestię różnorodności jako tarczę, którą bronili się przed uzasadnioną krytyką. Oczywiście istnieją osoby, które atakują seriale z powodu reprezentacji LGBT+, ale stanowią one raczej margines całej dyskusji. Siedem i Raffi nie potrzebują specjalnego scenariuszowego uzasadnienia, aby być parą romantyczną. Ale potrzebują dobrych dialogów do grania, aby się to przyjemnie oglądało.
8. Cała 4-godzinna analiza, poparta licznymi cytatami i odniesieniami do fanowskich dyskusji jest wielkim apelem o poprawienie jakości scenariuszy. Autorka zwraca uwagę na dobrą pracę aktorów, scenografów czy ekipy filmowej, natomiast widzi problem na samej górze – u osób, które decydują co ma się dziać dalej, co będzie wyprodukowane i w którym kierunku pójdzie scenariusz.
Link do filmu: https://www.youtube.com/watch?v=MdLHKdn0JTY
2 notes
·
View notes
Text
może nie byłeś moją pierwszą miłością ale byłeś tą przy której wszystkie inne miłości stały się nieistotne
48 notes
·
View notes