#dzieci boga
Explore tagged Tumblr posts
Text
Dialog Serc Tikt Tok 😜🩷👏🏻
#child of paradise#me#childhood dreams#artist#my art blog#spirituality of the eternal child of paradise#dialog serc#wiara czyni cuda#dzieci Boga#my photos#jezus chrystus
3 notes
·
View notes
Text
7 najbardziej ekscytujących pogańskich festiwali na świecie
Pogańskie święta to uroczystości, które nie są motywowane przez żadną z głównych religii monoteistycznych: judaizm, chrześcijaństwo i islam. Termin “pogański” został użyty pod koniec naszej ery przez pierwszych chrześcijan w południowej Europie. Używano go w odniesieniu do tych, którzy praktykowali inne rodzaje rytuałów i ceremonii, które nie były zgodne z tymi narzuconymi przez kościół chrześcijański.
Poganie nie wierzyli w jedynego, prawdziwego Boga. Byli ateistami i politeistami lub używali rytuałów, aby oddać hołd bogom natury, zwykle w czasie żniw, aby odeprzeć złe duchy i przesądy lub po prostu dla zabawy. Wiele z tych rytuałów przetrwało do dziś w formie festiwali i tradycji. W większości przypadków festiwale te straciły jednak charakter ofiar lub przesądów i stały się integralną częścią folkloru ludowego.
Karnawał
Sam termin “karnawał” jest ściśle związany z tą tradycją i pochodzi od włoskiego słowa “carnevale”, które dosłownie oznacza “odstawienie mięsa”. Obchody karnawału różnią się w zależności od regionu, a każdy z nich ma swoje własne, unikalne cechy. Na przykład w Brazylii karnawał słynie z wielkich parad, kolorowych kostiumów i porywających rytmów samby, podczas gdy w Wenecji znany jest z eleganckich masek i balów kostiumowych, które tworzą atmosferę średniowiecznej magii.
Halloween
Jedno z najpopularniejszych świąt w Ameryce Północnej i niektórych krajach anglosaskich, takich jak Irlandia i Wielka Brytania. Stopniowo święto to rozprzestrzeniło się na inne części świata w wyniku globalizacji. Pomimo wpływu kalendarza chrześcijańskiego i obchodów Dnia Wszystkich Świętych, święto to ma pogańskie korzenie. Halloween było związane ze żniwami i rzymską tradycją Pomony, bogini owoców.
Dziś święto to przekształciło się w festiwal, podczas którego ludzie przebierają się, zwykle w kostiumy przerażających postaci, organizują imprezy i parady, rzeźbią dynie (Jack O’Lantern), a dzieci chodzą od domu do domu, prosząc o słodycze za pomocą słynnego “cukierek albo psikus”. W tych samych dniach Dzień Zmarłych obchodzony jest w Meksyku, gdzie istnieje ciekawy pogląd na śmierć. Ołtarze z ofiarami są ustawiane w Meksyku, aby uhonorować tych, którzy odeszli.
Przesilenie zimowe
Świętowanie nadejścia zimy odbywa się w prawie każdym kraju na świecie. To, co obecnie nazywamy Bożym Narodzeniem, choć jest świętem religijnym, ma wiele elementów pogańskich. Jednym z najbardziej znanych festiwali obchodzonych w dniu przesilenia zimowego jest Inti Raymi lub Festiwal Słońca, który odbywa się w Cusco w Peru. Ten pochodzący od Inków rytuał jest hołdem dla boga słońca, który jest składany w ofierze, aby uzyskać dobre zbiory i cesarza Inków. Poprzez tę ceremonię starożytni Inkowie obawiali się, że słońce nie powróci i modlili się o jego powrót. Dziś święto to uważane jest za drugie co do wielkości w Ameryce Południowej.
Przesilenie letnie
Istnieją również wieczory, które świętują nadejście lata. Najbardziej znanym z tych świąt jest Fiesta de San Juan. Chociaż dziś uważane jest za święto chrześcijańskie, jego początki i rytuały są pogańskie, wywodzące się z Lita lub przesilenia letniego. Obchodzono je 21 czerwca, w dniu nadejścia lata, ale wraz z przyjęciem chrześcijaństwa zmieniono je na Dzień San Juan.
Obecnie święto polega na rozpalaniu ognisk, które, zgodnie z ich pogańskim pochodzeniem, są używane do odpędzania złych duchów i oczyszczania się od wewnątrz. San Juan obchodzone jest w wielu krajach europejskich, w tym w Hiszpanii, na Łotwie, Litwie, w Norwegii, Hiszpanii, Danii i Estonii. W Polsce i na Ukrainie rytuał ten znany jest jako Święto Iwana Kupały. Poza Europą istnieją podobne święta, takie jak Festiwal Junin w Ameryce Łacińskiej.
Holi lub Festiwal Kolorów
Holi to hinduski festiwal witający wiosnę, obchodzony dzień po pierwszej pełni księżyca w lutym lub marcu. Chociaż ma charakter religijny, ponieważ jest typowy dla hinduizmu, nadal jest uważany za pogański, ponieważ nie należy do chrześcijaństwa, judaizmu ani islamu. Holi rozpoczyna się zapaleniem ogniska w noc pełni księżyca, kiedy wszyscy się spotykają. Festiwal ten, odbywający się w Indiach, Nepalu i innych krajach poza Azją, znany jest również jako festiwal kolorów: jednym z rytuałów jest posypywanie ogniska kolorowymi proszkami, aby szerzyć radość wśród wszystkich. Słonie również odgrywają ważną rolę w tym festiwalu. Zwierzęta są dekorowane i biorą udział w wyścigach i innych grach.
Sylwester
Obchody Sylwestra, choć w tradycji religijnej wielu krajów są organizowane jako część obchodów Bożego Narodzenia, mają pogańskie korzenie, ponieważ ich celem jest nic innego jak świętowanie początku nowego rocznego kalendarza. Nowy Rok obchodzony jest ostatniego dnia roku według kalendarza gregoriańskiego. Zwyczaje różnią się znacznie w zależności od kraju, w którym obchodzone jest święto, chociaż jednym z elementów święta, który zbiega się w prawie wszystkich krajach, są fajerwerki, toasty szampanem lub innymi napojami gazowanymi oraz świąteczna atmosfera.
W Hiszpanii i Wenezueli tradycją jest zbieranie dwunastu winogron w Sylwestra, a na przykład w Chile powszechne są rytuały i więzy mające przyciągnąć szczęście w Nowym Roku. Inne kraje, takie jak Niemcy, bawią się w odgadywanie przyszłości za pomocą rytuału obejmującego roztopiony ołów, który pozostawia się do wyschnięcia i należy spróbować określić jego kształt. W zależności od tego, jaka liczba zostanie utworzona, taki będzie nowy rok. Ta gra jest znana jako Bleigiessen.
Chiński Festiwal Latarni
Jednym z najbardziej pamiętnych obchodów Nowego Roku na świecie jest Festiwal Lampionów, znany również jako Chiński Festiwal Lampionów. Ta tradycja, która powstała ponad 2000 lat temu, reprezentuje koniec obchodów Księżycowego Nowego Roku. Podczas tego jasnego i kolorowego wydarzenia tysiące ludzi wypuszcza w niebo świecące lampiony, które symbolizują powrót gości na uroczystości. Światła te nie tylko tworzą hipnotyzujący spektakl, ale są także źródłem harmonii i jedności w nadchodzącym roku.
Lampiony, wykonane zręcznym rzemiosłem, są zwykle wykonane z cienkiego papieru ryżowego, co czyni je lekkimi i przewiewnymi, podczas gdy bambusowa podpora zapewnia niezbędną sztywność konstrukcji. W momencie, gdy lampiony wznoszą się w niebo, zamieniają się w prawdziwe gwiazdy, które świecą nad głowami uczestników festiwalu, tworząc atmosferę magii i wspólnoty.
Zakończenie
Wypełnione magią, zabawą i głęboką symboliką festiwale otwierają drzwi do przeszłości, pokazując, jak ludzie z różnych epok i kultur wyrażali swój związek z naturą i wszechświatem. Niezależnie od tego, czy jesteś podróżnikiem kulturowym, czy po prostu szukasz nowej przygody, udział w jednym z tych niesamowitych wydarzeń pozwoli ci zanurzyć się w wirze tradycji i przeżyć niezapomniane chwile radości i jedności.
2 notes
·
View notes
Text
Do tylu kościołów wchodziłem
daremnie, gipsowe figurki śmiały się ze mnie...
Pozostawione dzieci płakały,
resztki Boga trzeba było wyskrobywać
z ich zabłoconych kurtek,
ojciec buszował w knajpach, nawiedzał dziwki,
świat oddalał się jak chybotliwy wagonik
bez konduktora, bez maszynisty;
potem takie same dzieci spotykałem
w szkołach, uczyłem je poprawnej pisowni
własnych nazwisk, wpatrywały się we mnie
jak w maszynistę, wybierałem z nich
najlepsze do składu na mecz
z sąsiednią biedą, i kiedy obrzucały się błotem
na boisku pod hałdą, miałem łzy w oczach.
Wiem, miało być o Bogu.
~ Karol Maliszewski
4 notes
·
View notes
Text
ścierpły mi nogi
obudziłem się
z długiego
niewygodnego
snu
w świecie czystym
świetle
nowo narodzonym
w Betlejem a może
w innym "podłym" mieście
gdzie nikt nie mordował
dzieci
ani kotów
ani żydów ani palestyńczyków
ani wody ani drzew
ani powietrza
nie było przeszłości
ani przyszłości
trzymałem za ręce
tatę i mamę
czyli Pana Boga
i było mi tak dobrze
jakby
mnie nie było
Tadeusz Różewicz "Bajka"
5 notes
·
View notes
Photo
Trzy tygodnie temu minęło dziesięć lat odkąd zamieszkałem na Zielonym Żoliborzu. Pamiętam pierwszą, sylwestrową noc na karimacie w pustym mieszkaniu, gdzie echo roznosiło się przy każdym kroku. Bez kotów, bez rodziny, bez współlokatorów. Wielka cisza spóźnionego dorosłego życia. Kolejne lata to już rozpędzony korowód wrażeń, którego świadkiem były te cztery ściany i dwie izby. Zaczynałem jako młody przedsiębiorca na adrenalinie - otumaniony reklamowym światem, gdzie wmawiałem ludziom, że picie badziewnego napoju sprawi, iż przemienią się w dusze towarzystwa i osoby absolutnie na czasie. Teraz, po dekadzie tak wiele się zmieniło. Zamiast biznesowego sznytu jest sprzątanie mieszkań i wydawanie kluczy. Zamiast adrenaliny, spokojnie płynące dni z książkami, kotami i biblijną medytacją Koheleta. Zamiast towarzystwa, które Boga się nie boi i nie liczy z ludźmi, trochę starych przyjaciół i jeszcze więcej nowych, ale już z innego świata.
Jedno się nie zmieniło - moje cztery kąty pozostały miejscem spotkania. Przez te dziesięć lat odbyło się tutaj setki indywidualnych spotkań. Ze śmiechem, łzami, żalami, anegdotami, plotkami, dzieleniem się życiem, a czasem i śmiercią. Imprez było dziesiątki, podobnie jak wizyt policji, sąsiadów i srogiej pani Tereski z ochrony. Kiedy tak przeglądam listy gości z ostatniej dekady, widzę jak bardzo się zmieniały. Nieustające fale nowych znajomych wdzierały się do mojego życia, ze zmienną intensywnością, ale konsekwentnie. Niektórych wypłukały małżeństwa, dzieci, czy bliższe lub dalsze wyprowadzki. Niektórych wypłukałem sam zmieniając system wartości i sposób życia.
Do tej pory jednak wypija się tutaj litry herbaty na wieczornych, snujących się w subtelnym świetle ledów rozmowach. Imprezy też nie zniknęły z kalendarza i właściwie, z małymi modyfikacjami, zachowały swoją dotychczasową formułę. Mniej jest harcerzy, studentów filozofii czy sośial midia specjalistów, więcej synagogalnej młodzieży i osób z alternatywnym sposobem życia. Jest mi jednak bardzo miło, że nadal chętnie mnie odwiedzacie, a na wieczornych przyjęciach wiją się nieustające korowody taneczne. Koty mają jakimś cudem jeszcze do tego cierpliwość.
Mijający rok w tej dekadzie ma też miejsce szczególne. Poczułem się wreszcie odmrożony całkowicie - zarówno zawodowo jak i prywatnie. Nieustające dyskusje na temat dziesiątej fali i piątej dawki odeszły w niepamięć, choć wiele mnie nauczyły o lękowej przemianie społeczeństwa. Był to jednak także rok wojny. Tej, która bezpośrednio odebrała mi znaczną część mojego świata. Tej o której myślę każdego dnia i tej, która złamała we mnie pasję podróżowania. Gdyby nie mulety, sztyblety i wąsy - przebojem wdzierające się na mój horyzont, musiałbym napisać, że był to rok najgorszy.
Jakie będzie kolejne dziesięć lat? Świat zmienia się tak szybko, że można puścić pawia od wirowania kuli ziemskiej. Polska 2012 była szybko rozwijająca się, optymistyczna i otwarta na zmiany. Polska 2022 - poturbowana przez wirusową histerię, koszmarnie zadłużona, z wojną za ścianą. Życzę sobie i Wam, żeby kraj nasz umiłowany w 2032 przypominał bardziej ten, gdy kładłem moje doczesne szczątki na karimacie w pustym żoliborskim mieszkaniu.
2 notes
·
View notes
Photo
Wyjątkowa Wigilia
Boże Narodzenie, to czas wyjątkowy. Wszystkie dzieci Boże świętują wydarzenie, które zmieniło bieg całego świata – narodzenie się z Przeczystej Dziewicy Marii, Syna Bożego – drugiej Osoby Trójcy Świętej. Jezus Chrystus, Ten Który istnieje wiecznie razem z Ojcem i Duchem Świętym, uniżył się i w wielkiej skromności i pokorze, przyszedł na nasz świat, aby na nowo otworzyć nam bramy Raju, aby pokazać nam drogę do zbawienia.
Jakie przywitanie czekało na naszego Zbawiciela? – bieda, chłód, odrzucenie przez grzesznych ludzi i miecz morderców! Zbawca świata, razem z ze Swoją Przeczystą Matką, razem ze świętym Józefem, musieli chować się w obcej krainie, aby uniknąć śmierci z ręki bezbożnych.
Niestety podobne sytuacje mają miejsce ciągle. Z powodu swojej bezbożności i stawiania swego egoizmu, wyżej Bożej woli i miłości, grzeszni ludzie ciągle wywołują kolejne rzeki łez i krwi, nie mniejsze od tych, które za czasu przyjścia Jezusa, przelane zostały mieczem herodowym w Betlejem. Jak wiemy, 24 lutego ubiegłego roku, atakiem ze strony Rosji, rozpoczęła się wojna rosyjsko-ukraińska. W wyniku działań wojennych, w szybkim czasie do Polski dotarła fala uchodźców, którzy jak niegdyś Józef i Matka Boża z Dzieciątkiem, szukali schronienia w sąsiadujących państwach, w tym w Polsce.
Monaster Supraski aktywnie włączył się w akcję pomocy poszkodowanym. Oprócz prowadzonej zbiórki pieniędzy, przełożony Monasteru, biskup supraski Andrzej zadecydował o przyjęciu do Monasterskiego domu pielgrzyma kilkunastu uchodźców z Ukrainy. Ludzie ci, zmuszeni są do odnalezienia się w zupełnie nowej sytuacji, daleko od swoich domów, rodzin, od swego ojczystego języka i miejscowości, gdzie mieszkali. Jak zawsze, w przeddzień Święta Bożego Narodzenia, wieczorem zbieramy się za wigilijnym stołem. W tym roku w Monasterze, wieczerza wigilijna miała wyjątkowy charakter. Zebrała się na niej nie tylko nasza monastyczna rodzina, ale zaprosiliśmy na nią również naszych braci i sióstr ze wschodu.
W rodzinnej atmosferze, wszyscy razem wychwalaliśmy Boga za Jego dobroć i za miejsce, gdzie nad głowami nie świszczą kule i rakiety śmierci. Pod koniec Wigilii, na naszych gości, czekała mała niespodzianka w postaci słodyczy i innych potrzebnych produktów.
Dzielimy się kilkoma zdjęciami z naszej wspólnej Wigilii.
2 notes
·
View notes
Text
Luz de Maria, 31 Sierpnia 2024 R.
_____________________________________________________________ ORĘDZIE ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁADO LUZ DE MARÍA31 SIERPNIA 2024 R. Przychodzę do was z Bożej Woli. Dzieci Boga Wszechmogącego, KAŻDY Z WAS JEST DZIECKIEM BOŻYM,NAWET JEŚLI GO NIE ROZPOZNAJECIE I NIE KOCHACIE. Każdy koniec cyklu ludzkości był silny pod względem oczyszczenia; niektórzy przeżyli ją w inny sposób, na przykład w czasie…
View On WordPress
0 notes
Text
ROZMOWY Z BOGIEM
Wierze, że to tekst święty, duchowy. Widzę, że dotyczy to w równym stopniu całej trylogii. Książki te będą czytane i dyskutowane przez dziesięciolecia, przez kolejne pokolenia. Może nawet przez stulecia. Ponieważ, razem wzięte, księgi te poruszają ogrom zagadnień, od naprawiania związków do istoty ostatecznej rzeczywistości i kosmologii. Wypowiadają się na temat życia, śmierci, miłości erotycznej, małżeństwa, wychowania dzieci, zdrowia, oświaty, gospodarki, polityki, duchowości i religii, godnego zarobkowania i dzieła życia, fizyki, czasu, obyczajów i zachowań, procesu tworzenia, stosunku do Boga, ekologii, zbrodni i kary, życia w wysoko rozwiniętych społecznościach kosmosu, dobra i zła, mitów kulturowych i etyki, duszy, prawdziwej miłości i chlubnego wyrażania tej cząstki w nas, która zna swe naturalne dziedzictwo Boskości.
0 notes
Text
Zabawa kredą na asfalcie zamieniła się w eksperymentowanie, by sprawdzić jak duże są ślady.
To wywołało refleksję, że każdy z nas był/jest kiedyś dzieckiem.
Gdy jedna osoba jest młodsza, ktoś inny będzie starszy.
Przy temacie dzieciństwa, różnicy wieku i dzieci wokoło, możnaby zrobić mały konkurs. Sprawdzić czy pamiętamy, lub nasze dzieci umieją wymienić dzieci wokół Proroka Muhammada, salla allahu alayhi wa salam, przykłady sławnych Sahabah, którzy urodzili się w czasie misji Proroka Muhammada, lub krótko przed nią.
(O) Usamah ibn Zayed
Urodzony w Mekce w czwartym roku po rozpoczęciu się misji Proroka; syn Zayd ibn Haritha; wychowany w domu Proroka Muhammada, salla allahu alayhi wa salam. Prorok mówił o nim i o Al-Hassanie, synie Alego: „O Allah, kochaj ich, ponieważ ja ich kocham”.
(O) Abdullah ibn Omar ibn Al-Khattab
Przyjął islam, razem ze swoim ojcem, w szóstym roku misji Proroka, salla allahu alayhi wa salam. Miał wtedy około siedem lat. Dokonał migracji do Medyny przed swoim ojcem. Był znany ze staranności w podążaniu za aktami sunny.
(O) Abdullah ibn Abbas
Był kuzynem Proroka, salla allahu alayhi wa salam, urodzonym w Mekce trzy lata przed misją Proroka Muhammada. Razem ze swoim ojcem, wyemigrował do Medyny w ósmym roku Hidżry. Towarzyszył Prorokowi, salla allahu alayhi wa salam, przez dwa i pół roku, i później przekazał wiele wypowiedzi Proroka. Jako dziecko bardzo chętnie zdobywał wiedzę, był mądry i szybko się uczył. Już jako młoda osoba został wielkim uczonym.
(O) Zayed Ibn Thabit
Przyjął islam gdy był bardzo młody, a w wieku 11 lat dokonał emigracji z Mekki do Medyny. Jako młoda osoba chętnie brał udział w zdobywaniu wiedzy i walce na drodze Boga. Chciał brać udział w bitwie pod Badr i Uhud, ale Prorok się na to nie zgodził ze względu na jego wiek. Pierwsza bitwa, w której wziął udział to była Bitwa Rowu. Towarzyszył Prorokowi odkąd przybył do Medyny.
(O) Anas Ibn Malik
Urodził się dziesięć lat przed emigracją do Medyny. Kiedy Prorok wyemigrował do Medyny, Anas zaczął mu służyć. Dorastał więc pod nadzorem Proroka. Przekazał około dwa tysiące hadisów.
(O) Al-Hassan ibn Ali
Syn Ali ibn Talib oraz Fatimy Az-Zahra, która była córką Proroka Muhammada, salla allahu alayhi wa salam. Urodził się w trzecim roku Hidżry. Dorastał w częstym towarzystwie Proroka, i pod Jego okiem, który się z nim bawił, razem z jego bratem Al-Hussainem. Miał doskonałe maniery, był elokwentny, odważny i chojny.
(O) Al-Hussain ibn Ali
Urodzony w czwartym roku po Hidżrze. On i jego brat byli najukochańszymi osobami dla Proroka Muhammada, salla allahu alayhi wa salam.
Podobnie jak jego brat był odważny i miał zamiłowanie do jazdy konnej.
0 notes
Text
"Nie wstydźmy się Boga, to On stworzył nasze ciała."
~ Sam
#dialog serc#wiara czyni cuda#dzieci boga#raj#lato#marzenia#jezus chrystus#tiktok#child of paradise#childhood dreams#me
2 notes
·
View notes
Text
Jak bahaizm, który narodził się w Iranie, zmienia światopogląd?
Bahaizm to globalny ruch, który zmienia postrzeganie wiary. Pojawiający się w czasach zmian bahaizm połączył tradycje duchowe, pragnienie jedności oraz głęboki szacunek dla edukacji i nauki. Kwestie dotyczące pokojowego współistnienia, edukacji i harmonii znajdują się w sercu tej religii, przyciągając wyznawców na całym świecie.
Pochodzenie i historia religii
Bahaizm powstał w Persji w połowie XIX wieku, w czasie, gdy społeczeństwo przechodziło znaczące zmiany pod wpływem postępu naukowego. Religia powstała dzięki Baha'u'llahowi, który był związany z ezoterycznym ruchem szyickim, krytykującym surowość i dogmatyzm oficjalnego duchowieństwa. Baha'u'llah, którego prawdziwe imię brzmiało Mirza Hussein Ali, urodził się w 1817 roku w Teheranie w rodzinie szlacheckiej, gdzie jego ojciec służył jako minister pod rządami szacha.
W tym samym czasie w perskim mieście Shiraz urodził się Sayyid Ali Muhammad Sirazi. W 1844 roku ogłosił się nosicielem boskiego przesłania, zapowiadając rychłe przybycie nowego „Mahdiego”, który zbawi świat. Przyjął imię Bab, oznaczające „drzwi” i wkrótce jego idee przyciągnęły wielu zwolenników.
Bab został jednak oskarżony o apostazję i stracony w 1850 roku. W 1852 r. Mirza Hussein Ali, który był uczniem Baba, został aresztowany i uwięziony w Teheranie. Kilka lat później, w 1863 roku, ogłosił się prorokiem przepowiedzianym przez Bába i przyjął imię Baha'u'lláh, co tłumaczy się jako „Chwała Boga”. Następnie został wygnany do Saint-Jean-d'Acre w osmańskiej Palestynie, gdzie stworzył większość swoich pism, które stały się fundamentem wiary bahaickiej.
Droga do pokoju poprzez nauki
Podstawowym nauczaniem Baha'u'llaha jest głoszenie jedności Boga i jedności religii, ponieważ cała ludzkość jest jedną wielką rodziną. Jego nauki podkreślają, że wszystkie religie dążą do tego samego - pokoju i jedności na ziemi. Różnice między nimi wynikają z historycznych, kulturowych, ekonomicznych i społecznych okoliczności, w których powstały.
Każdy z Bożych posłańców, czy to Mojżesz, Mahomet, Jezus czy Budda, przyczynił się do rozwoju cywilizacji na określonym etapie, przygotowując drogę dla następnego. Wiara Bahá'í, ostatnia z religii monoteistycznych, kontynuuje tę sekwencję. Baha'u'llah zmarł w 1892 roku w St Jean d'Acre, gdzie został pochowany. Przed śmiercią nakazał, aby szczątki jego nauczyciela, Bába, zostały przeniesione na zbocza góry Karmel, około dwudziestu kilometrów od Saint-Jean-d'Acre. Ponowny pochówek szczątków Bába miał miejsce w 1909 roku.
Po śmierci Bahá'u'lláha, jego najstarszy syn 'Abdu'l-Bahá został jego następcą i aktywnie promował nauki bahaickie na Zachodzie. Abdu'l-Baha został pochowany w Hajfie, w Izraelu, obok miejsca pochówku Bába. Po nim, jego wnuk Shoghi Effendi, znany jako „Strażnik” Wiary Bahá'í, został przywódcą Bahá'í, ale nie miał potomków. Od tego czasu przywództwo wspólnoty bahaickiej przeszło na Powszechny Dom Sprawiedliwości, który składa się z dziewięciu wybranych członków i jest najwyższym organem zarządzającym bahaitów. Na całym świecie jest od 5 do 7 milionów wyznawców bahaizmu, mieszkających w ponad 200 krajach. Wiara bahaicka pozostaje jednak zakazana w Iranie, gdzie jej wyznawcy są prześladowani.
Główna wartość
Edukacja jest podstawową wartością w religii bahaickiej. Według słów Baha'u'llaha, każda osoba jest „jak kopalnia pełna klejnotów o wielkiej wartości”. Tylko poprzez edukację skarby te mogą zostać odblokowane, a ludzkość może wykorzystać je dla dobra. W bahaizmie religia i nauka są postrzegane jako dwa uzupełniające się systemy, które przyczyniają się do postępu cywilizacji. Aby osiągnąć powszechny pokój, ważne jest, aby od najmłodszych lat uczyć dzieci tolerancji, altruizmu i szacunku dla różnic. Edukacja powinna być dostępna dla każdego, niezależnie od płci, a jeśli rodzina nie może sobie pozwolić na wysłanie wszystkich dzieci do szkoły, pierwszeństwo powinny mieć dziewczynki.
Serce bahaickiego świata
Hajfa, gdzie spoczywają szczątki Bába i Abdu'l-Bahy, „sług Bahá'u'lláha”, jest najważniejszym miejscem pielgrzymek bahaitów z całego świata. Miasto służy również jako światowe centrum wszystkich bahaickich instytucji. Pomysł zlokalizowania centrum administracyjnego na Górze Karmel został zasugerowany przez samego Bahá'u'lláha, a jego syn 'Abdu'l-Bahá urzeczywistnił go w 1908 roku.
Po ustanowieniu państwa Izrael, Shoghi Effendi rozszerzył wpływy bahaickie w Hajfie poprzez nabycie ziemi wokół mauzoleum Bába. Stworzono tu wspaniały ogród, oferujący wspaniałe widoki na miasto. Miejsce to zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 2008 roku. Należy zauważyć, że bahaici zabraniają prozelityzmu na całym świecie, a w Izraelu ich zasady są szczególnie surowe. Na przykład około 700 bahaitów pracujących w Izraelu w instytucjach swojej religii nie może zapraszać miejscowych na swoje spotkania modlitewne.
Wiara bez rytuałów i ceremonii
W religii bahaickiej nie ma praktycznie żadnych rytuałów. Modlitwa jest sprawą ściśle prywatną, z wyjątkiem pogrzebów, kiedy jedna z modlitw jest odmawiana na głos przez jednego z obecnych. W przeciwnym razie każdy modli się tam, gdzie czuje się komfortowo, o dowolnej porze i w dowolnej formie. Nie ma specjalnych miejsc do modlitwy, ani kazań, kapłanów, formalnych ceremonii czy tekstów.
Chociaż pisma Baha'u'llaha są uważane za ważne źródło wiedzy, bahaici mogą również odwoływać się do innych świętych tekstów, takich jak Biblia, Ewangelie, Koran i inne. Bahaizm nie posiada rytuałów inicjacyjnych dla noworodków lub konwertytów. Zostanie bahaitą jest całkowicie osobistą decyzją, wymagającą jedynie wiary w Boga i przesłanie Bahá'u'lláha. Jeśli chodzi o małżeństwo, nie ma żadnych skomplikowanych ceremonii - wszystko, co jest wymagane, to wypowiedzenie jednej konkretnej frazy. Jedynym znaczącym rytuałem jest coroczny post trwający 19 dni, co odpowiada jednemu miesiącowi w kalendarzu bahaickim. Post rozpoczyna się 2 marca i obejmuje powstrzymanie się od jedzenia i picia wody od wschodu do zachodu słońca.
Podsumowanie
Bahaizm, choć młody według standardów historycznych, udowodnił już swoją zdolność do inspirowania i jednoczenia ludzi na całym świecie. Jego wyznawcy dążą do zbudowania społeczeństwa, w którym wartości pokoju, sprawiedliwości i edukacji zajmują centralne miejsce. Bahaizm przypomina, że prawdziwy postęp jest możliwy tylko dzięki jedności i wzajemnemu zrozumieniu.
0 notes
Text
Marek Bieńczyk: Pamiętasz słynne słowa Montaigne’a: "to ja jestem materią tej książki"? Chciałbym, byś ty był materią tej rozmowy, i używam słowa "materia" właściwie dosłownie, gdyż Twoje życie wydaje się tak bardzo gęste, treściwe. Wszystkiego tu dużo, wręcz w nadmiarze. Nawet nazwiska w Twej biografii są długie. To Twojej Matki: Carolina Elena Rangoni-Machiavelli-Publicola-Santacroce.
Keith Botsford: Matka żyła niemal sto lat, skoro mówisz o nadmiarze. Kiedy zapytano ją, z czego wynika równie długa egzystencja, odpowiedziała: z czystego egoizmu. Ale to się wszystko źle zaczęło, do ósmego roku nie wychodziłem z łóżka. Gdy miałem trzy lata, lekarz rodzinny uratował mi życie operacją in extremis na stole kuchennym. Ósmy rok spędziłem w klinice gruźliczej...
...w Szwajcarii oczywiście, gdzieś wysoko w górach...
Tak, w Szwajcarii, w Villars-sur-Ollon.
Nie sposób nie myśleć o Tobie jako o nadzwyczajnym wcieleniu arystokratycznego ducha kosmopolitycznego w starym, przedglobalistycznym wydaniu. Z matki Włoszki, potomek tego, wedle archiwów, Machiavellego, z ojca Amerykanina, czystej krwi WASP-a z rodu osiadłego w Connecticut w 1630 r., urodzony w Brukseli...
...ojciec miał tam akurat turniej tenisowy...
...mówiący płynnie sześcioma językami - a słyszałem, jak mówisz każdym, i każdy brzmiał jak Twój język ojczysty - wydajesz się nosić w sobie cały świat. Tamten, coraz mniej istniejący świat. Matek o pięcioczłonowych nazwiskach. Synów chodzących do szkół w najlepszych miastach Europy i Ameryki i pięknie niewiedzących, kim są.
Każda rodzina jest, jak ci wiadomo, nieszczęśliwa na swój sposób. Matka miała wiele z grande dame. Zapiski w jej dzienniku (co podano na kolację, co na siebie włożyła, kogo przyjęła) uderzają mnie dziś nie swoją naturalnością, raczej troską o to, by znaleźć się jak trzeba, wraz z mężem, przyszłym samobójcą, w społecznej roli. Oboje byli w końcu w Londynie, gdzie głównie mieszkaliśmy, obcymi przybyszami - ona jako Włoszka z "wysokimi" koneksjami, spokrewniona z połową europejskiej arystokracji, on jako Amerykanin prowadzący tajemnicze interesy, przybyły do Europy w poszukiwaniu pieniędzy i na starcie małżeństwa obdarzony przez Matkę 50 tysiącami franków w złocie. Jestem pewien, że wydawane obiady, podwieczorki dla ladies wpisywały się w konieczny zwyczaj, lecz nie wypływały z woli serca. Nosiła stroje kupowane wiosną i jesienią w Paryżu, lecz jej dusza należała do Boga, do dwójki rzadko widywanych dzieci, a nie do Mamony i do jej światowych gości. Jej zachowania społeczne wynikały zapewne z braku poczucia bezpieczeństwa. Wyszła za mąż za przystojnego, wysportowanego Amerykanina, bo z powodu skandali towarzyskich, wywołanych przez jej matkę, wielokrotne małżeństwa tejże, nie mogła wbrew oczekiwaniom i swej nadziei wejść w małżeński związek wewnątrz rodzinnego, arystokratycznego, włoskiego świata.
Kot
Gdybym miał znaleźć dla Ciebie jakieś uchwytne dla nas tutaj podobieństwo, przywołałbym Kota Jeleńskiego.
Uwielbiałem go. Kota poznałem bodaj w 1962 r. na Kongresie Wolności Kultury (CFF) w Berlinie. Był bardzo zaangażowany w debaty, współpracował blisko z Nicholasem Nabokovem, który wszystkim tam rządził. Później wysłałem mu książkę Rétifa de la Bretonne, a on podarował mi obraz swej żony, Leonor Fini.
Tak, Kot był jednym z tych nadzwyczaj finezyjnych, nadzwyczaj wyrafinowanych Polaków, obywateli świata, jakich zdarzyło mi się spotykać jeszcze w szkołach, w trakcie młodzieńczej edukacji. Jako pół-Włosi czuliśmy bliskość, ale też wiele nas dzieliło, jego homoseksualizm zwłaszcza; debiutowałem wcześnie, gdzieś w wieku 16 lat, poetycko i edytorsko, i muszę Ci powiedzieć, że jako Rimbaudowski klon niejako byłem wówczas - przerażonym - obiektem zbyt wielu homoseksualnych adoracji.
Widziałem Cię parę razy i zawsze występowałeś w damskich szatach.
Bo lubię kobiece ciuszki. Kot miał niezwykle giętki umysł, nadzwyczajną wiedzę i zarazem wrażliwość, i to przez niego spotkałem się z Polską. Dzięki niemu poznałem Jerzego Sitę, oczywiście Józefa Czapskiego, także, przez Jana Kotta, Grotowskiego. Dość dobrze znałem Miłosza, gdy szefowałem National Translation Center. Dzięki Kotowi zacząłem czytać paryską "Kulturę", później, jako działacz międzynarodowej sekcji PEN-Clubu, poznałem Iwaszkiewicza; mieliśmy wspólne penklubowe interesy, uważam jego prozę za jedną z największych w XX w. Znałem już większość wielkiej polskiej literatury: Herberta, Gombrowicza, Norwida. Żałowałem, że nie poznałem osobiście Herlinga, którego podziwiam jako pisarza. Saul Bellow nie dopuszczał, byśmy go wydawali, uczyniłem to dopiero po śmierci Saula. Herling musiał, wedle Saula, obstawić nie tę co trzeba kartę, źle rozgrywać rozdanie żydowskie. W literackiej talii asów, rzecz jasna.
Nieco rozumiesz i czytasz po polsku, w Twoim ostatnim liście pytałeś o najnowszą powieść Pawła Huellego. Ale w Polsce nigdy nie byłeś?
Owszem, byłem. Krótko, w 1946 r. Zostałem przysłany przez służby amerykańskie pod innym nazwiskiem, jako najmłodszy bodaj, no powiedzmy, pracownik. Przybrałem nawet pseudonim: Gérard de Neval. Ale tyle tylko mogę Ci powiedzieć. Wracając do Kota: był jednym z najbardziej utalentowanych i chłonnych ludzi, jakich w życiu spotkałem. O najbardziej żywej i eleganckiej umysłowości. Jego słowo otwierało wszystkie drzwi literackiego światka. Było w nim coś, by tak rzec, gęstego, intensywnego, ujmującego; był arystokratyczny (bardzo) i bez grama sztuczności; wiele się od niego nauczyłem. Wszyscy go kochali, także w erotycznym sensie. W CFF byliśmy, on i ja, kapryśnymi buntownikami, a nie działaczami; artystami, a nie zimnymi wojownikami. Wszystko nas zajmowało, o wszystkim rozmawialiśmy, o fotografii, kinie, malarstwie, o jedzeniu...
O jedzeniu?
O smakach. Poza wszystkim innym byłem kronikarzem gastronomicznym; napisałem ponad 500 kronik kulinarnych. Wiesz, nasi domowi kucharze w Londynie byli wysyłani na kursy haute cuisine: matka przyjmowała trzy razy w tygodniu, lecz sama nigdy nie ugotowała nawet jajka. Od dzieciństwa hołduję przekonaniu, że dobre jedzenie i wino - i dobre towarzystwo - są esencją cywilizowanego życia. W tym duchu wychowywałem własne dzieci, narzucając rygor codziennej wspólnej kolacji w dopraszanym towarzystwie, od którego mogły się uczyć o świecie. Stół ma być w rodzinie miejscem, gdzie się rozmawia i słucha, dzieciom przynosi przedsmak dorosłego życia. Nie mam żadnej obsesji na punkcie jedzenia, ale lubię mistykę rodzinnego stołu.
Od Bartóka do Cassiusa Claya
Zawsze przy stole wyjmujesz to tajemnicze puzderko?
To pieprz, pieprz z mojego ogrodu w Kostaryce. Ma prawdziwy smak. Ale, skoro o jedzeniu mowa, dodam, że wiążą się z nim moje nie tak liczne furie. Nie znoszę jego biurokratycznych, europejskich regulacji, jego powszechnego ujednolicenia, liczenia ziarenek w pomidorach, mam głęboką niechęć do "zdrowego jedzenia", do spożywczych fetyszystów, którzy nie chcą jeść tego czy tamtego, i mówią mi, co ja powinienem spożywać, do dietetyków, do bojowników o niepalenie, do wszystkiego, co uczyniła w tej materii Ameryka, niszcząc dawne standardy, do pretensjonalnych krytyków oceniających restauracje, do winiarskich snobów, do tych, co są przekonani, że dobre jedzenie jest gdzie indziej, na zewnątrz, a nie w domu.
Najlepsze jedzenie powstaje w domu, z miłości. Sam zacząłem gotować, gdy miałem 15 lat i mieszkałem już sam. Najwięcej na tym gotowaniu skorzystało później moich dziewięcioro dzieci i żony.
Ile?
Trzy. Ostatnia, Amanda, ma 29 lat, pobraliśmy się niedawno... No więc z Kotem dobrze jedliśmy. Ale więcej rozmawialiśmy o muzyce, na której się fantastycznie znał. O Chopinie choćby, do którego zacząłem docierać późno, po długim okresie niechęci do jego chromatyzmów. Kiedy pisałem później o Horovitzu i jego interpretacjach Beethovena, wiele myślałem o Kocie. Kot sam miał coś w sobie z siły Chopina, gdy ten najechał Paryż (muzyczny) i zaczął rozwalać go od środka.
Wiem, że przetłumaczyłeś 80 książek z różnych języków, przekładałeś poezję brazylijską i powieści niemieckie, o Twojej prozie jeszcze porozmawiamy, lecz nie wiedziałem, że komponowałeś.
Niewiele wszak, dwa cykle pieśni i kilkanaście utworów kameralnych.
Chodziłeś do konserwatorium?
Studiowałem kompozycję w Manhattan School of Music. Pobierałem także prywatne nauki u Paula Hindemitha i u Bartóka.
Aha... Jak wyglądała więc pełna edukacja młodego kosmopolity arystokraty?
W dziecięcym łożu boleści czytałem bez przerwy. Tom za tomem; właściwie do dziś składam się z jednego: z furii lektury. Chodziłem do szkoły w Oxfordzie, gdzie uczęszczali bracia Kennedy, gdy ich ojciec był ambasadorem. Wrzesień 1939 r. zastał nas w naszej posiadłości Portonuovo we Włoszech. Popłynęliśmy niezwłocznie do Stanów, na Zachodnim Wybrzeżu chodziłem do znakomitej szkoły, ze starszymi od siebie o trzy lata; później, gdy przenieśliśmy się na Wschód, uczęszczałem do Canterbury College, skąd wyrzucono mnie wraz z synem Hemingwaya za złe zachowanie. Gdy miałem 13 lat, wstąpiłem do Portsmouth Priory School. Miałem już chyba przeczytaną całą klasykę.
Maturę zrobiłem w piętnastym roku życia i wstąpiłem do zakonu benedektynów, zostając bodaj najmłodszym mnichem w jego dziejach. Edukacja w zakonie była nadzwyczajna, ojciec Alban Faer miał nieświeży oddech, ale nauczył mnie pasji do nowoczesnej literatury. W zakonie jednak moje ciało nie chciało zasnąć. Podjąłem studia w Yale. Studiowałem historię sztuki u Henri Focillona, Hermann Broch był moim sąsiadem. Najwspanialszym nauczycielem był wszak Wallace Fowlie, a contemplative inactive queer, który otworzył przede mną modernistyczną literaturę francuską i inne exotica. Nigdy mnie nie dotknął, ale wylano go z Yale za złe obyczaje. Pod jego wpływem założyłem dwa pierwsze pisma, "Yale Poetry Review" oraz "Poetry New York"; tam opublikowałem pierwszą pieśń Ezry Pounda, Wallace’a Stevensa, W. Carlosa Williamsa i innych. Szybko jednak uciekłem - od szkoły i od matki. Znalazłem się wraz z końcem wojny w Niemczech, po samobójstwie ojca w 1947 r. wróciłem do Nowego Jorku, gdzie, jak mówiliśmy, studiowałem muzykę, po czym trafiłem do Writers Workshop w Iowa; tam poznałem wielu pisarzy, później bardzo dla mnie istotnych, i sam pisałem coraz intensywniej. Jeszcze później studiowałem japoński na uniwersytecie Columbia oraz prawo, najpierw w Holborn College, następnie w Strasburgu. Lubiłem prawo: pierwszą książką, jaką kupiłem samodzielnie, za ćwierć dolara, była ciężka cegła z opisem wszystkich wyroków Trybunału Konstytucyjnego, którego zamierzałem w przyszłości zostać członkiem.
O sport się nie pytam, bo u Anglosasów był to zawsze oczywisty fragment dobrej edukacji.
Tak, kochałem sport, genetycznie, po amerykańskim ojcu, który był rasowym, zawodowym sportowcem; świetnie grał w tenisa, toczył mecze z Borotrą i innymi "muszkieterami". Matka miała na taśmie filmowej wiele jego meczy, ale pożar je strawił po brytyjskim zbombardowaniu Ancony, gdzie trzymaliśmy dobytek. Gdy wyszedłem z choroby, rzuciłem się w sport z pasją. Grałem w tenisa; urwałem nawet parę gemów Lew Hoadowi z daviscupowej reprezentacji Australii; w debla grywałem regularnie z Charliem Passarelem.
Tym, który rozegrał najdłuższy mecz na Wimbledonie?
Tak, 112 gemów z Pancho Gonzalezem. W latach 40. byłem też licencjonowanym ping-pongistą; jako deblista znajdowałem się na listach rankingowych.
Znałeś chyba wszystkich. Także z pracy w radiu, teatrze, filmie. Słyszałem, że piłeś z Humphreyem Bogartem i pracowałeś przy adaptacjach filmowych z Raymondem Chandlerem. Jesteś żywym dowodem na to, że Bogart bywał pijany, a Chandler genialny. Jesteś gwarantem naszych legend i fantazmatów.
Patrzeć, śledzić, kibicować, towarzyszyć - w tym byłem najlepszy. Byłem i pozostałem fanatykiem. To znaczy tym, kto popiera drugich. Na pierwszy mecz Chelsea poszedłem w 1936 r. W Londynie nie opuściłem bodaj żadnego ich spotkania, dzieci się śmieją, że będę się pytał o wynik Chelsea nawet na łożu śmierci. Przez długie lata parałem się dziennikarką sportową. Obsługiwałem wszystkie mistrzostwa świata, Formułę 1 i inne sporty motorowe dla "Sunday Timesa". Jeździłem za Cassiusem Clayem po całym świecie.
Znałeś go dobrze?
Pamiętam, jak uczyłem go, czym jest poezja, podczas długiego oczekiwania na walkę w Kinszasie, tę wielką walkę z Foremanem. Napisałem parę książek o sporcie i prowadziłem też, znając się na prawie, dziennikarskie śledztwa w organizacjach olimpijskich, w FIFA. Doskonale widziałem, jaką dewastację w sporcie zaczyna szerzyć korupcja za czasów wielkich kanciarzy jak Jo?o Havelange i lichych oszustów jak Sepp Blatter czy Michel Platini. Stało się dla mnie jasne, jak Wielka Forsa i narodowe interesy tworzą zakochaną parę. Jak np. francuski rząd podkupuje międzynarodowe sportowe instytucje... Ale, rzecze we mnie cynik, kto nie jest przekupny, gdy rządzi Mamona?
Bellow
Zostawiłem na koniec pytania o Saula Bellowa. Miał trzech tak zwanych "pierwszych czytelników": Ciebie, Philipa Rotha i Williama Kennedy’ego. Założyliście wspólnie to słynne pismo "The News from the Respublic of Letters" i Twoje nazwisko w dziejach literatury występuje siłą rzeczy razem z nazwiskiem Bellowa. Czy chciałbyś je jakoś oderwać?
Byliśmy przyjaciółmi od pewnego wrześniowego dnia w 1953 r. po dzień jego śmierci. Znałem wszystkie jego żony i dzieci. Z pewnością "oficjalna" opinia jest taka, że oto młodszy pisarz, goj, długo współpracował z Saulem i wyniósł z tego same korzyści. Otóż nie było to zupełnie tak. Jeden brał od drugiego to, co sam potrzebował lub czego mu brakowało. Od pierwszej chwili była to o wiele bardziej zrównoważona relacja, niż mogło się wydawać z zewnątrz. Nasze pismo literackie, w założeniu antyakademickie, pozapolityczne i pozaideologiczne - co w tamtym czasie nie było tak łatwe - wydawaliśmy za własne pieniądze; sami płaciliśmy autorom, których starannie wybieraliśmy. Byliśmy równym tandemem, on pierwszy zeskoczył z siodełka.
Jaki wpływ miał Bellow na Twoje pisanie, czytał Cię w ogóle? Napisałeś przecież dużo, kilkanaście powieści i pod pseudonimem I.I. Magdalen kilkanaście kryminałów, nie mówiąc o setkach artykułów i esejów.
Saul miał bardzo mały wpływ na moją prozę - nie jestem redukcją Saula, lecz pisarzem o zupełnie innym temperamencie. Pamiętam, jak raz mi zmienił słowo "ghost" (duch) na "spook" (duszek); to znaczący drobiazg. Podtrzymywał mnie jednak na duchu, czy na duszku, swą wiarą w moje pisanie. Jego słynne motto: "Weź czytelnika za rękę, a on da się zaprowadzić, gdzie zechcesz", jakie często powtarzał, było dla mnie wspaniałym prezentem, z którego korzystałem. Pamiętam, że o mojej pierwszej powieści "Benvenuto", poświęconej Mussoliniemu, powiedział, że "jest straconą okazją". "Przestraszyłeś się, nie dotrzymałeś kroku tej ponadwymiarowej osobowości. Napisałeś świetną powieść bez głównego bohatera".
Jakich pisarzy cenił?
Saul w miarę szczodrze traktował innych pisarzy, ale szczodrzej tych, którzy nie działali na jego terytorium, czy też na jego poziomie. Nie ma co ukrywać, że miał swoją normalną dawkę zazdrości, ambicji czy arogancji. Nie leżało w jego zwyczaju lansowanie tych, których uznawał za potencjalnych rywali. Doszło między nim a Philipem Rothem, przy okazji późniejszych książek Philippa, do ostrej wymiany zdań; w moim przypadku natomiast dawał mi różne sugestie, pomagał przy wydawaniu moich rzeczy. Bardzo niechętnie pisał jednak o innych; w tym sensie ja jednak byłem ostatecznie bardziej hojny. Naszą relację, relację laureata Nobla i młodszego pisarza, równoważył fakt, że dostarczyłem mu wiedzy: o Europie, o innych literaturach, o tym, gdzie kupować najlepsze ubrania, gdzie się zatrzymywać i gdzie iść na kolację.
Jednak pisarzowi, który nie dostał Nobla, nie było chyba łatwo przyjaźnić się z pisarzem, który dostał Nobla.
Istniały między nami głębokie różnice charakteru, języka, edukacji, pochodzenia. Saul cenił opinię świata, lubił być konsekrowanym, co mu często złośliwie wytykałem. W pierwszym okresie naszej przyjaźni zdawałem mu się młodym dzikusem, którego lubił przywoływać do porządku; zagrażałem nieco Bellowskiemu Przedsięwzięciu, kondycji Wielkiego Pisarza, czyli sztuce bycia lwem. Pomagała mu ona w zdobywaniu kobiet, zdobywaniu przepustek do miejsc, o których marzył. Był często przewrażliwiony, pamiętający, kłótliwy; nie sięgałem raczej po broń, nie stawiałem oporu, był mimo wszelkich wad doprawdy wielkim, prawdziwym pisarzem. Miłość innych dawała mu szczęście i doprawdy kochaliśmy się. Nigdy nie doszło między nami do poważnego zgrzytu. Nadawaliśmy na tej samej fali myśli, ogromną frajdę sprawiało nam dzielenie się książkami, które lubiliśmy, muzyką, jedzeniem.
Łączyła nas ogromna pasja do literatury. Zawsze czytał to, co mu poleciłem, i na odwrót; zawdzięczam mu choćby Samuela Butlera. Jego oceny pisarzy, ich wartości artystycznej były doskonałe; miał - jak powiada się o muzykach - nadzwyczajny dotyk: nieomylne wyczucie. Oczywiście, niektórych pisarzy ja lubiłem bardziej, on mniej, na przykład Edmunda Wilsona; miał więcej w literaturze antypatii i niechęci niż ja - co świadczy może, że mój smak był bardziej "katolicki". Jego bohaterowie, tak jak on sam, byli na szerszą skalę niż samo życie, przyjemność przebywania w jego towarzystwie nie miała sobie równych, jego umiejętność słuchania innych (z wyjątkiem intelektualistów i akademików) była fenomenalna i była, jak u Balzaca, nie tylko źródłem jego inspiracji, gdy tworzył swych bohaterów, wymyślał ich sposoby mówienia, lecz także kopalnią wszystkich tych bezcennych szczegółów, które urealniają pisanie.
Bellow wydaje się idealnym obiektem biografii.
Tak, Zack Leader pisze już bodaj czwartą. Jako człowiek Saul był księciem: innym słowem nie umiem tego wyrazić. Miał ową hauteur, jaką osiągają w sposób naturalny ci, którzy wiedzą, jak bardzo są dobrzy, i wiedzą, że mają jedno zadanie: być jeszcze lepszymi. Saul czytał mi wszystko, co napisał. "Herzoga" pisał w moim domu w Puerto Rico - walczyłem wówczas ciężko, by uchronić go przed okropnym błędem, jakim byłoby poślubienie Susan. Byłem w środku wielkiej burzy, gdy zrywał z Sandrą Cherbassov, biegając od niego do Jacka Ludwiga i z powrotem. Sandra chciała obrazić go wiążąc się z Jackiem, odbywały się cudowne sceny rodem z żydowskich dowcipów. ON: Doprawdy, mam to gdzieś, kochanie, że jesteś niewierna. ONA: Ok, właśnie spałam z Iksem. ON: O Boże, nie z tym dentystą!
Czym się teraz zajmujesz? Ciągle kładziesz się o północy i wstajesz o czwartej rano? Mimo osiemdziesięciu lat?
O czwartej, o trzeciej. Kiedy rozum (innych) śpi, ja czytam. Na tym polega sedno życia, o którym rozmawiamy: mam więcej czasu i mogę więcej czytać, a reszta jest tego pochodną. Nadal wydaję pismo. Jeżdżę z wykładami po świecie, chętnie przyjechałbym dać parę wykładów do Polski, już nie jako Gérard de Nerval. Pracuję ostatnio nad książką o historii Śródziemnomorza i zbiorową biografią niekomunistycznej lewicy w latach 1930-1968: Victor Serge, Czesław Miłosz, George Orwell, Kot Jeleński, Ignazio Silone, Stephen Spender, Man?s Sperber, Nicola Chiaromonte, Melvin Lasky, François Bondy i wielu innych. Dużo tłumaczę, wkrótce wyjdą moje dwie nowe powieści.
Już chyba wiem, jak zatytułuję ten wywiad. Słowami Ciorana o Eliadem: "Wreszcie jedno udane życie".
Jak ci wygodnie, mój drogi, ale mam wrażenie, że może za dużo czytasz.
Keith Botsford (ur. 1928) jest pisarzem, wydawcą, publicystą, dziennikarzem, kompozytorem. Najbliższy przyjaciel Saula Bellowa, z którym założył pismo "The News from The Republic of Letters", autor powieści kryminalnych, wydawanych pod pseudonimem I. I. Magdalen.
0 notes
Text
Modlitwy za kapłanów i ich wartość
Niech będzie Pochwalona Trójca Przenajświętsza.
Chciałabym podzielić się dwoma modlitwami w intencji za księży, które dzięki łasce Bożej mogłam napisać w czerwcu.
Otaczajmy modlitwą kapłanów, gdyż oni są powołani do szczególnego zjednoczenia z Odwiecznym Kapłanem i prowadzenia ludu Bożego do Boga, Który Jest Zbawieniem, a bez Jezusa nikt nie może niczego uczynić. Powołując się również na wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny, zanośmy do naszego Miłosiernego Boga pokorne błagania w intencji za kapłanów.
✝ Miłosierny Ojcze, przychodzę dziś przed Twój Boski Tron, aby błagać Cię o świętość dla kapłanów. Nasycaj ich dusze Boskim Pokarmem — Swoim Ciałem i Krwią. Nie pozwól nigdy, aby został On zbezczeszczony przez przyjmowanie Go świętokradzko. Chroń i strzeż kapłańskich serc oraz rąk od splugawienia się grzechem, a sprawiaj, aby będąc pełne miłosierdzia, świadczyły o wielkiej godności Chrystusowego Kapłaństwa, na Którego wzór zostali oni powołani do tego wzniosłego powołania bycia złączonym w sposób szczególny z samym Chrystusem, Pomazańcem Bożym zesłanym z Nieba dla nas nie po to, aby świat potępić, ale aby świat oczyścić z brudu grzechu. Spraw, niech i oni doznają rozkoszy duszy, kosztując już tu na ziemi zadatku życia wiecznego oraz pięknego zjednoczenia z Tobą, nasz Zbawicielu i Panie nasz. Daj, aby zawsze oferowali zgodnie z Twoją wolą, dopóki starczy im sił, odpuszczenie grzechów w sakramencie pokuty i pojednania. Niech zakorzenieni w Tobie pomagają innym przychodzić do Ciebie, Miłosierny Ojcze, a ich oblicza ukazują Twoje pełne Blasku i Miłosierdzia Oblicze. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
✝ Maryjo, w Twoim Niepokalanym Sercu składam księży ... i wszystkich kapłanów. Wstawiaj się za nimi, o Potężna Królowo Kapłanów i ich wychowuj. Trwaj przy nich tak, jak czyniłaś to Jezusowi. W trudach kapłaństwa i życia ludzkiego trzymaj ich za rękę oraz wspieraj, prowadź nieustannie do Jezusa. Płacz z nimi, kiedy cierpią i umacniaj, pocieszaj ich, o Matko Boża Pocieszenia i Nadziei — Ty, Która zostałaś okryta mocą z wysoka. Czuwaj nad nimi wraz z Trójcą Przenajświętszą i polecaj ich Bogu, wypraszając wszystkie potrzebne łaski, bo Ty znasz ich serca i potrzeby, o Najmilsze Serce Matki. Błogosław ich trudy i sukcesy. Błogosław i strzeż, prowadząc do Drogi, Prawdy i Życia. Ty, Która zawsze przychodzisz ze Swoim Oblubieńcem Duchem Świętym i Bogiem Ojcem, spraw Swym przemożnym wstawiennictwem, aby w ich serca były wlewane każdego dnia zdroje łask potrzebnych do uświęcenia, nawrócenia, prowadzenia innych do Tego, Który Jest Zbawieniem oraz aby sami, idąc wąską ścieżką, mogli stanąć przed Panem Bogiem w dniu sądu i usłyszeć: „Dobrze czyniłeś, sługo wierny”. Niech nigdy nie zatrzymują się w swoim duchowym ani żadnym innym rozwoju prowadzącym do gorliwszej służby Bogu i bliźnim, lecz niech nieustannie dążąc do celu, który ukazuje im Pan Zastępów, dostępują odnowy serca tak, aby stawały się one prawdziwie na wzór Najmiłosierniejszego Serca Jezusowego, Które płonie najgoręcej z miłości ku Bogu i nam, ludziom. Maryjo, spraw Swoim wstawiennictwem, aby Pan Bóg raczył udzielić im potrzebnych łask oraz obdarzył ich Płomieniem Miłości Swego Ojcowskiego, Czułego Serca tak, by ukazując swoim przykładem to, że możliwe jest tak piękne naśladowanie samego Chrystusa, będąc tu na ziemi i pozostanie wiernym wierze a także Prawdzie, podczas kiedy szerzy się zepsucie. Matko Najdoskonalsza, wzywaj nadal Swe umiłowane dzieci do gorliwej i pełnej miłości modlitwy za kapłanów tak, aby one zostawszy duchowymi matkami i braćmi, ojcami i siostrami, przyczyniły się do tego, by kapłani zatriumfowali wraz z Twoim Matczynym Sercem. Bądź Pozdrowiona i Błogosławiona, Najpiękniejsza z Panien. Dziękuję Ci, Mamo, za wysłuchanie modlitw i Twoje wstawiennictwo, Które zanosisz do Pana. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
#Jezus Chrystus#Bóg Ojciec#Duch Święty#Trójca Przenajświętsza#modlitwy#modlitwy za kapłanów#kapłaństwo#kapłan#ksiądz#posługa kapłańska#wartość modlitwy za kapłanów#Kapłaństwo Chrystusowe
1 note
·
View note
Text
Dałeś nam chleb z nieba...
Kiedy zastanowimy się jak to możliwe, że Bóg przyszedł na ziemię dwa tysiące lat temu, a my nadal tego nie rozumiemy, zdumiewa nas to. A jednak. Jeśli chodzi o podejście do Boga to ciągle jesteśmy jak dzieci – słyszałam wczoraj w Tyńcu. Tak. To dobrze, bo żeby to zrozumieć trzeba niezwykłej prostoty i otwarcia. Takiego, jakie mają dzieci. Są szczere, otwarte, proste. Dałeś nam chleb z nieba.…
View On WordPress
1 note
·
View note
Text
Wyrażę się dziś dosadnie i brutalnie : cóż z tego, że Polki rzadziej się rozwodzą i 'skrobią', a częściej chodzą do kościoła, niż inne białe kobiety?!
Naród polski jest jednym z najszybciej wymierających narodów na świecie dlatego, że Polki wychodzą za mąż późno (i z każdym rokiem coraz później), oraz że bardzo sprawnie posługują się pigułkami antykoncepcyjnymi i wczesnoporonnymi.
Aborcja chirurgiczna to w Polsce zagadnienie moralnie bulwersujące, ale marginalne, jeśli chodzi o wielkie liczby. Każda populacja, w której kobiety rodzą tylko 1-2 dzieci w życiu - zmniejsza się o połowę z każdą generacją. Wymieramy błyskawicznie, jak Dodo, jak dinozaury. Czy wobec wagi tych faktów cokolwiek innego ma jeszcze znaczenie?!
Napływ Murzynów i Arabów jest tylko konsekwencją wymierania narodu (gdzie zwłoki, tam się robactwo zbiega), oraz otwarcia granic przez posłuszne globalistom "rządy". Nawiasem mówiąc, nieco "lepsze" wyniki państw na zachód od dawnej "żelaznej kurtyny" są jedynie skutkiem płodności zamieszkujących już tam ludzi ras obcych.
I nie gadajmy głupot o biedzie i braku stabilizacji materialnej jako przyczynach tego zjawiska, bo nawet pod okupacją hitlerowską Polki rodziły więcej dzieci niż teraz! Rzucanie pieniędzmi w problem nie rozwiąże go, gdy wiele kobiet oświadcza wyraźnie, że za ŻADNE pieniądze na świecie nie urodziłyby trzeciego dziecka. A jedno, czy dwoje nie wystarczy, by naród przeżył. Nie chodzi tu o żadne pieniążki (bęcikowe), ani o bezpieczeństwo! 🤡
Nie ma innego ratunku, jak tylko przez zmianę PRAWA!
I NIC mnie nie obchodzi to, że nie będzie się tego dało "przegłosować demokratycznie"!
Tym idiotkom, które "nie chcą być inkubatorami" oraz tym, dla których "kariera w świecie" jest ważniejsza od Boga, rodziny, dzieci, ojczyzny i wszystkiego innego - należy otworzyć granice i niech się wynoszą.
To samo dotyczy mężczyzn, którzy nie chcą się żenić, płodzić i wychowywać dzieci i zapewnić im wszystkim utrzymania i bezpieczeństwa - wszyscy wynocha!
A że to wszystko "nierealne w dzisiejszym świecie"? Że się UE, ONZ i kto tam jeszcze "nie zgodzi"? To co z tego!
Dzisiejszy "ład światowy" nie będzie trwał wiecznie. On już się zaczyna walić. Trzeba się od niego odciąć jak najszybciej, niezależnie od ceny, którą by za to trzeba zapłacić. Nawet ubóstwo i bojkotowanie kraju przez "cały świat" to małe nieszczęście w porównaniu z wymarciem, zniknięciem i skundleniem się narodu!
M. D.
0 notes
Text
Czy mam szansę stac się tym, kim jestem w swoich wyobrażeniach? Quantum phisycs and so one mówią, że jasne - bez problemu. Mogę stać się kim sobie wymarzę. Tak sobie czasami myślę, że chciałabym być famme fatale, ale z drugiej strony housewife. Jak to połaczyć? Jak znaleźć mężczycnę, który bdzie jakkolwiek... odpowiedni? Piękny Mężczyzno z Makdonalda przy olsztyńskim dworcu - śnisz mi się po nocach i wierzę, że kiedyś jeszcze się spotkamy. Tym razem w życiu inie zmarnuję już tej szansy, by moc wymienić z Tobą nawet minutę mojego - na Twój czas. Oczyma wyobraźni widze nas na plaży. Siedzimy sobie i nie musimy mówić nic, bo głęboko wierze, że w kończu znajde człowieka z którym jak mawiałamMia Wallace - będe mogla komfortowo pomilczeć zamiast ciągle gadać. To mnie drażni, wiecie? Że wychodze z kimś (Pisarz Marihuaniarz) do lasu. Dżwięki natury, szum drzew i strumyka. Łamana gałązka p-od stopą i spiew ptaków. Promienie słoneczne dobiegające do twarzy zagłuszane poprzez liczne liście, smuga światła wystająca spomiędzy krzewów. Dreptanie po ścieżce z piasku i kamyczkó. Co i rusz słyszysz [rzyspieszony krok, trucht kogoś, kto pracuje nad kondycją. Dyszenie i sapanie, ale to sport, nie seks. W dodatku - mało kiiedy w parza. Jak cierpieć, to pojedynczo, bo w zasadzie i tak cierpimy, przeżywamy przyjemność, rodzimy się i umieramy sami. Czyż nie? I w tym momencie - przeżywania chwili, bycia w pełni skupionej, osadzenia się w tym wspaniałym "teraz" ON RACZY GADAĆ O SOBIE I SOBIE I SOBIE i poziom mojej frustracji bliskizeniutu, ale pamiętam, że inhale i exhale i do przodu. Nie patrze na niego, chociaż jest obok, no udaję, że jestem sama a jego gadanie - nie istnieje. Bo na boga, nieobchodzi mnie absolutnie ile zarabia pieniędzy i ile powyżej średniej miastowej ma w miesięcznym przelewie od tego ZAJEBIŚCIE POPULARNEGO ALE GÓWNIANEGO PORTALU. Serio - ain't givin' a shit - chociaż pracuje w banku i w sumie to może powinnam. Ale patrzenie poprzerz cyfry nigdy nie było moją mocną stroną. Tak jak powiedział mi któryś z Pierwszorandkowiczów - pieniądze to się ma tak żeby nie było za mało, ani nie bymło za dużo - tylko w sam raz (o, Dominik - mądry gość, ale tylko tutaj akurat mogę podzielić jego poglądy). I serio - żałuję, że wybrałam towarzystwo człowieka, który wyglądał jakby przyczepił się do mnie na dworcu i prosił o drobniaki - I have to be straight up with that. Trochę było mi wstyd, ale no cóż. Liczyłam na osobowość. Ale wtem - uderzymło mnie to wszystko, gdy zaczęłam analizować jego osobowość badając zdania które do mnie wypowiadal i jakie mogłby byc ich znaczenie. Czy w Olsztynie utykam w jabanym dniu świstaka, gdzie tak naprawdę przeżywam jedną i tą samą relację z mężczyzną? Czy każdy mężczyzna, który zyskał moje zainteresowanie musi być narcystyczny (gdy zażartowałam z Pisarza Marihuanisty tak go określając, zapadła wymowna cisza) czy to mój typ, czy moja trauma response? Czy ja zawsze będęchwytać beznadziejne przypadki i opracowywać je, tworząc roadmapy i procesy mające jakkolwiek zrobić cokolwiek? Nie wiem.
Ale tak - Piękny Meżczyzno ze Złotych Łuk,ów na dworcu - oddam Ci serce, a może nawet duszę (idąc za cytatenm popularnej piosenki Pani Ewy Sonet). Bo nikt - przysięgam - nikt nie patrzył sie na mnie w ten sposób i nie wiem jak to możliwe, ale to musi być przeznaczenie. Ten dzieciak pomiędzy nami - no ja nie chcę mieć dzieci, natomiast to może być kot czy może dziecko adoptowane? Nie wiem. Wiem, że chciałabym zobaczyć Cię raz jeszcze i wymienić się numerami. Móc do Ciebie zadzwonić i zapytać się "hej, jak twój dzień?" i w odpowiedzi dostać nawet yapping sesh i pytanie o mój dzień. Jestem wykończona relacjami z facetami, gdzie to ja ciągle pytam i zabiegam - nie będe robić tego nigdy więcej, just because. Latanie za Pisarzem - oh pls. To sie nie stanie, widzę że on nie widzi mnie, a jakiś "surowiec" który może wysłuchać jego beznadziejnych opowieści o tym, jak to nie umie planować rzeczy i tak dalej. Halo. Masz 40 lat i jesteś nadal beksa - lala? Nie umiesz planować, ani zbudować związków? Okej, i co z tego? Wierze głęboko, że Piekny Pan bylby inny. Że może jest teraz gdzieś sam, Pod tym samym niebem i może zastanawia się kim jestem i co w życiu robię. Może też widzi to podobnie, za kilka lat w domku w lesie na wakacjach. Bez nikogo, sami my i projektor. Kilka opakowań wina zero, albo piccolo. Robimy sobie ognisko i siedzimy na zewnątrz tak długo aż komary nas doszczętnie nie zjedzą. Potem idziemy do domku i zasypiamy. Budzimy się i orientujemy, że za moment trzeba się zbierać, mamy już spakowaną większość w walizce. Robię naleśniki, a on przygotowuje kawę. Z gotowymi rzeczami siadamy obok sieie na zewnątrz chwytając ostatnie momenty tego dnia. Potem zbieramy się, z lekka sprzątamy domek i wsiadamy do auita. Jedzyemy. W tle gra "texas sun" i jest ciepło. Koło 15:00. Jedziemy i łapiemy słońce. Rozmawiamy o życiu i celach na następny miesiąc i jakoś tak jest dobrze i spokojnie. Zero spin. Zero złej energii. NA pewno nie teraz. Trafiłam na kogoś z kim jestem w stanie przegadać wszystko i to najwspanialsza rzecz. Nie jest dla niego probleme, jeżeli chcę porozmawiać na temat kasy, seksu, rodziny. Nie boi się tego i wie, że to buduje związek. Dojeżdzamy do mieszkania i rozpakowujemy się. Każde z nas ma coś do zrobienia na kompach, więc dajemy sobie 5 h appart. Siedzimy i robimy rzeczy. W między czasie idę go przytulić, a on na dwie godziny po tym przynosi mi kubek z kawą. Caluję go i wiem, że trafilam 12/10. Nie moglabym lepiej i czuę że to to. On też. Wspaniale. Mówi, że moment w którym się spotkaliśmy był zwrotnym w jego życiu. I wszystko zaczłęo sie składac - kawałek po kawałku i to wszystko co mamy to zaczłeo się od jakiegoś niewinnego spojrzenia w jakimś bzdurnym maku. I wierzę, że życie jest niesamowite i że to, że jestemw stanie żyć z takim człowiekiem pod jednym dachem daje mi taką motywację do wszystkiego.
I nawet jeżeli nie spotkam nigdy tego faceta i nigdyw więcej nie pojawi się w mojej głowie nikt taki jak on to i tak - jestem przeszczęśliwa, że miałam okazję chociaż raz doświadczyć czegoś tak wspaniałego. Kiedy byłam po ciżekim lądowaniu, kiedy uświadomiłam sobie wiele rzeczy i spojrzałam na swiat trzeźwo i zero-jedynkowo. Kiedy straciłam nadzieję w to, że ktokolwiek może mnie chcieć poznać w życiu takim prawdziwym zjawił się on. Dał nadzieję i motywację, by nie upadać z tym pomys,łem, by nadal wirzyć, że to wszystko jest możliwe i że w zasadzie ktoś może umieć docenić mnie samym spojrzeniem. Bo nic nie imponuje mi jak to, kiedy człowiek jest ciekaw drugiej osoby i żywo nią zainteresowany.
Plus on był na maksa piękny - spojrzałam na niego pierwszym razem i pomyślałam, że wow. No wspania,ły ziomek. Że mieć takiego. No. Mieć - brzydkie określenie. móc z takim przebywac i dzielić jakąś rzeczywistość razem - wspaniałe doświadczenie. Zakochanie się w takim - latwa sprawa. Chciałabym. Może jeszcze kiedyś Cię spotkam, podejdę i pocałuję i może Ty mnie też. Kto to może wiedzieć. Chcia,łabym znów doświadczyc nieoczekiwanego cudu losu. Bo one dzieją sie ciągle i są niezauważane w większości.
0 notes