1)To ja decyduję o tym co wkładam do ust i o tym co będę jeść!
2)Nic nie smakuje tak cudownie jak świadomość że się chudnie!
3)Skusić się na … ? Co to znaczy? Ty nie masz ochoty niczego jeść!
4)Głód to twój przyjaciel , pokochaj go.
5)Jedzenie jest tym czego najbardziej nienawidzisz.
6)każdy człowiek je, to nic niezwykłego. Chcesz być inna,silna,lepsza? Więc zapomnij o tej przyziemnej pospolitej czynności, jaką jest jedzenie.
7)Jedzenie jest słabością a ty przecież nie chcesz być słaba.
8)Niejedzenie sprawia że jesteś wyjątkowa oraz lepsza od przeciętnego człowieka.
9)Od jutra..Od rana..Od poniedziałku..Coś takiego nie istnieje!
10)Masz być silna i wyjątkowa już od teraz. Od zaraz. Nie od jutra!
11)Wszystko czego nie zjesz sprawia , że jesteś bliżej ideału..kościste ramiona..wystające żebra..płaski brzuch..skóra i kości..Chcesz tego? Naprawdę tego chcesz? Więc zamiast żreć .: zapal papierosa, poćwicz , napij się wody lub herbaty łyknij Apptrim lub Lorazepam.. Zrób cokolwiek tylko nie jedz!
12)ile bys nie zjadla to i tak będziesz mieć wyrzuty sumienia.
13)jedzenie jest złe, jest oznaka słabości.
14)nie istnieje coś takiego jak idealna waga. Ile byś nie ważyła, zawsze jest za dużo.
15)jeżeli zdarzy się „wpadka” musisz pozbyś się tego co zjadłaś
16)Nigdy nie jesteś „zbyt” chuda.
17)Bycie chuda i niejedzenie są dowodami prawdziwej siły woli.
18)Będziesz się głodziła i robiła wszystko co w twojej mocy, aby wyglądać coraz szczuplej.
Zacznę o czegoś pozytywnego. Jak piękne jest życie bez kataru!!! Ludzie! Niepojęte. We wtorek byłem gotów nasypać w klimpę Kreta. Szlag mnie trafiał. Co 3minuty gil. Ani sprzedawać, ani schylić się, ani leżeć... Gardło zajebane, w płucach ogień. Aż kupiłem jakieś coś u Prywaciarza, co okazało się suplementem a nie lekiem. Ale pić można alkohol po tym, więc...
- 3 dni i przeszło! Ulga, że weź. Już miałem oszaleć, ale się udało.
//
Jakiś matoł zamknął kłódkę. Te samą którą ja dwa razy rozwalałem. Było to w czwartek, a w piątek wywożą makulaturę. Kuc dostał zadania przyniesienia młotka. Okazało się, że największym młotem w jego domu jest on sam, i młotka nie przyniósł.
- Zaczepił jednego z klientów i pożyczył młotek i dłuto/przecinak. Zczajcie, że mimo takich akcesoriów nie umiał rozwalić kłódki. Próbował ją rozmrozić. Zapalniczką i WD40. Idiota. Chociaż denaturat by wziął, ale jego wiedza o życiu kończy się na jedzeniu i piciu.
- Kłódkę otworzyła Kiero, zwyczajnie przypierdalając w nią młodkiem.
//
Rok ledwo się zaczął, a już mam pretendenta do tytuły głupoty roku. A kwartału to już na pewno.
- Kuc mi widocznie pozazdrościł i zapuścił coś na wzór brody. Jego problem polega na tym, że to cienka linia rzadkich rudych włosów. Kiero mówi mu, że ma się ogolić, albo chociaż je przyciąć, bo tragicznie to wygląda. Kuc odpowiada, że nie może, bo mu się maszynka elektryczna zepsuła. Wybuchliśmy śmiechem, bo gładki jest jak dupa niemowlaka, a ten maszynki elektrycznej potrzebuje. Nożyczki i jednorazówka. Się reklam z Lewandowskim naoglądał.
- Wiesiek słysząc to powiedział Kucowi, że jak zaczął dojrzewać to łoniaki gęstsze miał niż on "brodę". Poszydziliśmy jeszcze ze 20min.
//
Nic wczoraj nie zwiastowało nieszczęścia. Jeden dzień bez chleba, bo w niedzielę już będzie. Ruch większy niż w Wigilię. Miałem dalej układać lodówki. Stałem jak kołek i napierdalałem chlebek na kasie. KM miała (sama się wepchała ale już nie mam siły o tym pisać) robić zaplecze, ale musiała pomóc Lerze z chlebem. Czym będą handlować dzisiaj nie wiem. Wczoraj wszystko poszło. Prywaciarz pewnie od wczoraj się brandzluje z podniety.
//
Był u nas wczoraj przez 3h Wpadka KM. Skóra z niej zdarta. Mały patus. Dawno nie widziałem tak wkurwiającego dziecka. Miał wszystko a chciał jeszcze więcej. Na szczęście Konkubent zabrał go w chuj.
//
Zobaczyłem dzisiaj jak mi hajs spierdala O.O Jakbym żył sam to koniec. Mogiła. Zakładając, że chciałbym teraz sobie coś kupić... Bez rat nie ma szans. Wypłaty jeszcze nie było, zrobiłem przelewy. Jeszcze ósmego zapłacić za telefon i kupić coś panu Ojcu na imieniny i urodziny. Dla mnie zostaje palec w dupie. Jak tak się będę odbijał od dna to się kurwa utopię.
1)To ja decyduję o tym co wkładam do ust i o tym co będę jeść!
2)Nic nie smakuje tak cudownie jak świadomość że się chudnie!
3)Skusić się na … ? Co to znaczy? Ty nie masz ochoty niczego jeść!
4)Głód to twój przyjaciel , pokochaj go.
5)Jedzenie jest tym czego najbardziej nienawidzisz.
6)każdy człowiek je, to nic niezwykłego. Chcesz być inna,silna,lepsza? Więc zapomnij o tej przyziemnej pospolitej czynności, jaką jest jedzenie.
7)Jedzenie jest słabością a ty przecież nie chcesz być słaba.
8)Niejedzenie sprawia że jesteś wyjątkowa oraz lepsza od przeciętnego człowieka.
9)Od jutra..Od rana..Od poniedziałku..Coś takiego nie istnieje!
10)Masz być silna i wyjątkowa już od teraz. Od zaraz. Nie od jutra!
11)Wszystko czego nie zjesz sprawia , że jesteś bliżej ideału..kościste ramiona..wystające żebra..płaski brzuch..skóra i kości..Chcesz tego? Naprawdę tego chcesz? Więc zamiast żreć .: zapal papierosa, poćwicz , napij się wody lub herbaty łyknij Apptrim lub Lorazepam.. Zrób cokolwiek tylko nie jedz!
12)ile bys nie zjadla to i tak będziesz mieć wyrzuty sumienia.
13) jedzenie jest złe, jest oznaka słabości.
14)nie istnieje coś takiego jak idealna waga. Ile byś nie ważyła, zawsze jest za dużo.
15) jeżeli zdarzy się „wpadka” musisz pozbyś się tego co zjadłaś
16) Nigdy nie jesteś „zbyt” chuda.
17)Bycie chuda i niejedzenie są dowodami prawdziwej siły woli.
18)Będziesz się głodziła i robiła wszystko co w twojej mocy, aby wyglądać coraz szczuplej.
- I jak? – Matt nie potrzebował zadawać więcej pytań kiedy godzinę po umówionej wizycie zadzwonił do przyjaciela.
- Szósty tydzień. – cicho i ponuro odpowiedział dominujący.
- Przyjeżdżaj do mnie. I tak siedzę sam. Będzie nam raźniej.
Evans czuł trochę odpowiedzialność w tym momencie za Maxa, zapewne tak samo jak ten kiedy Matt po raz pierwszy pojawił się w akademiku i o byciu omegą wiedział prawie nic. Czuł, że teraz nie może zostawić go samego, nie do momentu kiedy ten przynajmniej postanowi jakie chce kroki podjąć.
- Wyobrażasz to sobie? – wieczorem siedział u okularnika na kanapie z podciągniętą bluzką do góry obserwując swój jeszcze płaski brzuch. – Tu jest dziecko.
Sam w to wszystko nie dowierzał. Niby mógłby się tego domyślać, w końcu miał dziką ruję z dominującą alfą bez zabezpieczenia z tamtej strony, cały czas o to robił awanturę, że chciał za to przeprosiny. Może też za bardzo ufał swojej edukacji w sprawie zabezpieczeń? Boże, jakie to było śmieszne, że jak tylko postawił nogę w wielki mieście to od razu ktoś go zapłodnił.
Opuścił bluzkę.
- Lekarka powiedziała, że mam kilka opcji. Mogę sam wychować, oddać lub usunąć. Jakby od razu wiedziała, że to była wpadka. Pewnie było po mnie widać. Ciekawe ile takich osób widzi u siebie w miesiącu. – westchnął biorąc jakąś ziołową herbatę, którą Matt mu zakupił, bo podobno łagodziła mdłości. – Nawet nie mam pojęcia co sam chce zrobić a co dopiero może mieć w głowie ten chuj. Niby za mną łaził, ale czy to coś oznacza? Równie dobrze mógł chcieć mieć młodą dupę na boku do pukanka a jak usłyszy tylko słowo dziecko to od razu spierdoli. O ile już tego nie zrobił.
- Co masz ma myśli?
Max poruszył się na kanapie.
- Do tej pory dość regularnie mnie widuje. O ile to można tak nazwać. – zobaczył jak przyjaciela brwi się zjeżdżają, więc westchnął i zaczął po krótce opisywać. – Najczęściej pojawia się w kawiarni, bo zabroniłem mu mnie śledzić i nachodzić. Tak co drugi, trzeci dzień tam jest. Czasami bierze tylko na wynos, innym razem siedzi aż do zamknięcia. Jakby sprawdzał czy jestem i żyję. Wwierca mi wzrok w plecy. Chociaż pewnie bardziej w tyłek. Kilka razy mnie odwiózł. Byliśmy też na kolacji. – czym więcej mówił tym czuł się dziwnie winny. – Nie ważne. Matt to wszystko jest nieważne. Od tygodnia go nie ma, zero kontaktu. Ostatnim razem mu powiedziałem jasno, że jak nie przeprosi za to co mi zrobił to nie ma bata aby coś więcej z tego było. Może to zrozumiał i dał sobie spokój? A ginekolog powiedziała, że bez niego będzie mi ciężej. Znaczy się, bez jego feromonów. Albo one regularnie albo musimy zacząć już szukać tabletek.
Cały czas pomijał jedną ważną informację, to jak starszy na niego działał. I miał przed sobą osobę, która odnalazła swoją bratnią duszę, przypisaną w magiczny sposób parę, drugą połówkę jabłka. Jakby to nie wystarczało teraz jeszcze w to wszystko było wplątane niewinne dziecko. Teraz już nie tylko nie chciał, ale bał się powiedzieć to wszystko na głos, bo sprawa jeszcze bardziej się skomplikowała.
Minął tydzień odkąd dowiedział się o wszystkim a od trzech dni czuł się jak gówno. Może to kwestia tego, że jak już wiedział o ciąży to zaczynał ją mocniej odczuwać. Kiepsko sypiał. Czuł się zmęczony a poranne mdłości okazały się nie być tylko poranne. Co gorsza niektóre zapachy go jeszcze bardziej odrzucały, w tym zapach kawy. Co było mało zabawne kiedy pracowało się w kawiarni. Oprócz Mattowi nikomu jeszcze o niczym nie powiedział, ale w końcu będzie musiał albo wszystko samo się wyda. Pani ginekolog powiedziała, że w drugim trymestrze feromony będą go zdradzały i pojawi się brzuszek, więc dużo czasu nie miał. Jakieś 5-6 tygodni. Najgorszym miała być rozmowa z mamą. Oczywiście bił się też z myślami co zrobić z Masonem, bo skoro dał sobie spokój to może lepiej nic mu nie mówić? Może tak byłoby lepiej, i tak między nimi pewnie by się nie ułożyło.
Zamarł w wyjściu z zaplecza kiedy zobaczył przy stoliku starszego. Akurat potajemnie wymiotował kiedy ten przyszedł, może dlatego jego wzrok był bardziej rozbiegany szukając Maxa. A kiedy ich spojrzenia się spotkały młodszy poczuł dreszcz.
- Ja zaniosę. I biorę przerwę. – zabrał od koleżanki Masona kawę i nie zwrócił uwagi na jej niezadowolony głos, bo miała nadzieję, że uda jej się pogadać z niebezpiecznie wyglądającym, ale już stałym klientem.
- Proszę. – odstawił przed nim napój i o dziwo przysiadł się do niego od razu kładąc czoło na stoliku, który był przyjemnie chłodny. – Ciii, nic nie mów. – nie to aby tamten był wyrywny do gadania, ale chciał tak posiedzieć i sprawdzić. Sprawdzić czy to co lekarka mówiła było prawda. Po dziesięciu minutach nagle się podniósł siarczyście przeklinając pod nosem. Naprawdę był ojcem, co akurat Maxa nie dziwiło, ale jego feromony działały. Tylko siedzieli obok siebie a jemu od razu się poprawiło. I od razu zdał sobie sprawę, podświadomie to czuł, że żadne leki tego nie zastąpią. – Przyjedź do mnie jutro wieczorem, po pracy. Chciałbym coś z tobą omówić. – odbił się od krzesła i już miał ruszyć w stronę kontuaru, ale jeszcze się zawahał. Odwrócił się i spojrzał przelotnie zza szybę. – Jeżeli zostajesz do końca mojej zmiany, to podwieziesz mnie?
Może to była ostatnia przysługa o jaką będzie mógł go poprosić zanim ten go tak naprawdę zostawi, więc czemu miałby nie wykorzystać sytuacji?
Martyna Wikar Mistrzynią Europy juniorek do lat 18!
Gratulacje!
Nasza zawodniczka od początku grała w tych zawodach bardzo solidnie i nie przeszkodziła jej "wpadka" w rundzie 4. Duży sukces, bo medale w najstarszych rocznikach mają swoją wagę, wszak reprezentacja Polski czeka na tak utalentowane szachistki jak Martyna!
W tej grupie grała jeszcze Weronika Zabrzańska, niestety zagrała ona słabo i zajęła dopiero 38 miejsce.