#Góry Kamienne
Explore tagged Tumblr posts
withercrow · 12 days ago
Text
[...] Na początku istniała jedynie głucha cisza w bezkresnej nicości, w zimnym i odległym wszechświecie. W niej nie było niczego, ani ziemi, niebios, ni gwiazd. Jedynie świat mgieł, bezkształtny i nieforemny. Z tej otchłani, kryjącej w sobie wszystkie zarodki przyszłego świata, wyłoniły się potężne bóstwa, Harmonia i Chaos. I byli oni skupiskiem materii, przestrzeni, czasu, praw fizyki, które oddziaływały na wszystko co istnieje, istniało i wszystko co kiedykolwiek istnieć będzie. Razem tworzyli nieuporządkowaną masę, pełną siły twórczej i boskich nasieni, ciężką i ciemną. Świat ognia wiecznie płonący i świat mroku jak rzeki leniwie płynący.
Krążąc samotnie po wielkiej otchłani, znudzeni samotnością zaczęli formować pierwsze kształty. Chaos chwycił w swe dłonie iskry płonących olbrzymów i rozsypał je w mroku. Harmonia zaś tkała z nici ciemności i chwyciwszy iskry światła rozsypane przez brata uczyniła pierwsze mgławice i gromady gwiazd. Wielką otchłań, mieszaninę ziemi, wody, ognia i powietrza. Tak powstał bóg Kosmos, a z niego zrodził się pierwszy układ słoneczny. Pierwsze planety i pierwsze kamienne kolosy.
Następnie oddzielił Chaos od płonących kuli ognia najjaśniejsze ze świateł, a Harmonia zanurzając się w ciemności wydobyła z niej tą najciemniejszą. Wziął Kosmos w swoje dłonie boskie nasiona ciemności oraz światła i z błogosławieństwem Sprawiedliwych uczynił je równymi sobie. W ten sposób powstali bogowie Światłość i Mrok. Istnieli oni w przestrzeni niczym jedwabny materiał nieboskłonu okryty jaśniejącymi gwiazdami. Dryfowali po przestrzeni mlecznej drogi jak samotna łódź kołysząca się leniwie na tafli oceanu przez tysiąclecia. Mądrość zrodzony przez Praojców jako początek ich mocy, przed wszystkimi dziełami swymi, pradawny. Od wieków został ustanowiony, od początku, przed pradziejami, na równi stojąc zawsze u boku Śmierci.
Kosmos widząc swoje znudzone rodzeństwo uprosił Sprawiedliwych by uczynili miejsce w odległej galaktyce miłe dla ich oczu. Bogowie Praojcowie podzielili więc wszechświat na wiele części splatających się ze sobą i przenikających choć istniejących osobno. Stworzyli system wielu rozgałęzień jak konary drzew z wieloma liśćmi. Niekończący się labirynt, w którym umieścili wszystko według woli swych sióstr i braci. Tak po raz pierwszy powstały wartkie strumienie i szalejące oceany. Śnieżne i piaszczyste pustkowia. Słońce i księżyc. Góry i Doliny, a wszystko to miało swoje miejsce w kosmosie utkwione w próżni, każde w pojedynczej nici osobnych gałęzi. Gdy tworzyli swoje dzieła jaśniejące pyłki energii rozsypywały się w próżni i formowały się w kolejne istoty mas pełne magii. Boscy kuzyni zwani Płomiennymi, gdyż powstali z ognistych iskier magii. Krople mroku rozbijały się pod ich stopami odmawiając posłuszeństwa, a gdy stykały się ze światłem ich mocy powstawały Dzieci Pustki. Nie byli oni tak potężni jak bogowie pierwszych szczebli i musieli być im posłuszni.
Jednakże samolubny Światłość widząc jak piękne dzieła tworzą Sprawiedliwi zapragnął stać się Architektem i stworzyć miejsce dla siebie. Namówił więc on swoją siostrę Mrok aby udała się wraz z nim i zebrała z wielu miejsc rozgałęziających się światów ziarnka piasku i krople wody. On zaś udał się aby pochwycić wiatr i wydobyć nasiona drzew. Gdy Mrok powróciła do swego brata, Światłość chwycił jej dłoń. Wydobył z niej ziarna piasku i udał się w głębie w stronę samotnej planety. W tedy na niej upuścił krople wody i uczynił z nich rzeki, jeziora, morza i oceany. Następnie rozrzucił po powierzchni wody ziarnka piasku. Piasek po zetknięciu się z wodą zmienił się w suchy ląd, w góry i w doliny.
Przepełniony dumą Światłość umieścił swój twór blisko słońca w układzie Kosmosa i nazwał go Ziemią. Jednak krnąbrny Bóg jako najmłodszy z braci pragnął stworzyć swoje własne dzieło aby zdobyć uznanie Praojców. Postanowił więc zepchnąć Mrok w otchłań by ta nie ingerowała w jego twórczość. Od tamtego czasu między Światłem i Mrokiem dochodziło do sprzeczek. Miłosierni Praojcowie rozdzielili ich od siebie, przyczyniając się w ten sposób do powstania oddzielającej ich przestrzeni. Od tej chwili światłość zawsze będzie stać po przeciwnej stronie mroku.
Tumblr media
0 notes
alicjawzaczarowanejkuchni · 11 months ago
Text
Masło klarowane ghee
Maslo klarowane ghee ghi
Tumblr media
Masło klarowane ghee ghi. Masło gee masło ge masło gi. Maslo klarowane ghee
Potrzebne Składniki : ----------------------------
2 kostki masła x2 = 500g masła nie solonego bardzo dobrej jakości by zawartość tłuszczu zawierała minimalnie 82%
Garnek z grubym dnem by tłuszcz się nie przypalił. Drugi garnek by robić na łaźni wodnej wtedy nie powstaje szum - biała piana na górze masła Pojemnik na masło klarowane najlepiej porcelanowe, ciemne szczelnie zamykane może być też słoik zakręcany, który trzymamy np. w lodówce Bardzo gęste sitko i gaza lub płócienna serwetka do przecedzenia masła
Sposób przygotowania : ----------------------------- Masło klarowane może być długo przetrzymywane możemy pozwolić sobie na zrobienie go od razu więcej. 500g masła klaruje się około 15 minut. Kroimy masło na małe kawałeczki by łatwiej masło się rozpuszczało nie jest to obowiązkowe Podgrzewamy masło cały czas mieszając do wrzenia druga szkoła mówi że masła nie mieszamy w ogóle. Może najlepszym rozwiązaniem jest delikatnie od czasu do czasu przemieszać i samemu znaleźć metodę która Wam najlepiej odpowiada. Zmniejszamy ogień żeby masło lekko się gotowało bulgotało Wytwarzają się bąbelki powietrza i biały osad opada na dno Zbieramy z góry białą pianę do miseczki Tłuszcz o żółto - złotawy barwie to nasze masło klarowane jest gotowe możemy ściągnąć z ognia Chwileczkę czekamy aż przestygnie i przelewamy go do słoika powoli ostrożnie przez gęste sitko na które dajemy gazę lub szmatkę do słoika z zakrętką szczelną, przecedzamy by nie dostało się białko znajdujące się na dnie rondelka. Możemy tą czynność powtórzyć i jeszcze raz przela�� przez sitko z gazą by masło było idealnie klarowne i przezroczyste Trzymamy masło w lodówce w szczelnie zamkniętym pojemniku szklanym porcelanowym plastikowym. Najlepiej w ciemnym pojemniku i ciemnym i chłodnym miejscu Można masło klarowane też zamrozić jak przygotowaliśmy większą ilość i nie zużyjemy go w ciągu paru tygodni. Masło klarowane w ten sposób pozbywamy wody i białek mlecznych przez co podnosimy właściwości zwykłego masła i ma ono bardzo pozytywny wpływ na zdrowie
Takie masło przechowujemy w lodówce przez parę tygodni
Tumblr media
Masło dobrej jakości niesolone, zawartość tłuszczu minimum 82%
Tumblr media
Przygotowujemy masło, rondelek o grubym dnie, w którym będziemy masło klarować i pojemnik na przechowywanie masła może być szklany słoik, naczynie, plastikowy pojemnik, kamienne nieprzezroczyste naczynie co nam pasuje
Tumblr media
Masło możemy pokroić na drobne kawałki nie jest to niezbędne
Tumblr media
Przekładamy do rondelka i stawiamy na palniku
Tumblr media
Masło od czasu do czasu zamieszać i niech się podgrzewa. Masło 500g klaruje się około 15 minut .
Tumblr media
Na górze rondelka wytworzy się biała piana a na dnie biały osad.
Tumblr media
Pianę musimy ściągać np. cedzakiem, sitkiem małym i dajemy do słoiczka będzie można jeszcze wykorzystać
Tumblr media
Aż ściągniemy wszystko
Tumblr media
Masło klarowane przelewamy do pojemnika bardzo ostrożnie by nie przelać razem z osadem z dna rondelka. Możemy ten osad przelać do słoiczka
Tumblr media
Masło klarowane ghee ghi
♥ Smacznego Bon appétit ♥
CIEKAWOSTKI: ----------------------------- Maśło klarowane, ghee, to rodzaj masła, które zostało poddane procesowi klarowania, eliminując wodę i większość białka oraz laktozy. Dzięki masłu klarowanemu możemy smażyć wszystko w wyższej temperaturze bo nic się nie przypala Masło klartowane jest delikatniejsze, ma dłuższy okres przechowywania, wysoką temperaturę dymienia, bogatszy smak, brak laktozy i białka, bogate w witaminy rozpiuszczalne w tłuszczach A, D, E, K Ghee to rodzaj maśla klarowanego, popularny w kuchni indyjskiej i pakistańskiej. W kuchni masło klarowane jest używane do smażenia, duszenia, pieczenia, a także jako dodatek do wielu potraw. Jego wszechstronne zastosowanie i wyjątkowy smak sprawiają, że jest cenionym składnikiem wielu tradycyjnych potraw. Masło to jest zdrowym źródłem tłuszczów nasyconych i może być częścią diety zrównoważonej. Korzystamy z niego z umiarem bo co za duźo to nie zdrowe jest.
Tumblr media
Masło ghee, inaczej ghi, nazywa się czasami „płynnym złotem”. Beurre clarifié au ghee fr. Ghee clarified butter summer milk ang.
THE END <><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
0 notes
rijeka2023 · 1 year ago
Text
#6
Dziś poranne leniuchowanie. Zwyczajnie nie chce nam się. W nocy była burza, godzinka wichury, błysków i ulewy - dziwny, niepokojący klimat, jakoś w Polsce nie robi to takiego wrażenia co tutaj.
Pogoda jednak od rana taka sama jak poprzednie dni, chcemy odpocząć od słońca i spędzamy czas na tarasie. Po obiadku ciągnie nas jednak nad wodę, ale po dojściu na plażę sami nie wiemy czy się cieszymy. Ten skwar jest nie do zniesienia a skóra błaga o litość. Robimy sobie cien w naszej zatoczce i rzucamy piłką, skaczemy do wody, szukamy krabów, układamy kamienne wieże.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Zmywamy z siebie sól i ruszamy... Kastav... no i posypały się fotki...
Małe miasteczko 378 mnpm, morze widać z góry, teraz można dostrzec wyspy Krk i Cres, oraz Opatiję, w której wczoraj byliśmy i z poziomu morza oglądaliśmy górskie miasteczka oświetlone wieczorem.
Ciekawe miejsce, z średniowiecznym charakterem, gdzie trafiliśmy na Kastavskie Lato Kulturalne. Zajęliśmy chyba ostatnie legitne miejsce na parkingu, bo do koncertu trwały jeszcze przygotowania, potem zaczęli się schodzić, zjeżdżać - ledwo stamtąd wyjechaliśmy, taki tłok.
Takiej Chorwacji szukalismy tu na północy, taką chcielismy pokazac dzieciom, bo to co widzieli 3 lata temu, zapewne mało pamiętają. Wąskie uliczki, piękne budynki i zabytki architektury. Widoki, wszedobylskie koty i kamienie, okiennice, kwiaty. Aż miło tu pospacerować wieczorem, choć schody pojawiające się na naszej drodze co chwila przypominają o zmęczeniu (zwłaszcza najmłodszemu).
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Ale dziś już nie chcieliśmy czekać do zmroku, koncert był biletowany, więc to jest dobry moment na wieczór w domu przy winie, rocznik 2022 ;)
PS. Właśnie dostaliśmy newsa że wczorajszą burza w Chorwacji była groźna: "Burza zostawiła za sobą zniszczenia, których na tych terenach nie widziano nawet podczas wojny lat 90". Rok temu trafiliśmy na pożar w Czeskiej Szwajcarii, teraz na burzę stulecia. Na szczęście nas tylko smyrneła, ale na kolejne 2 dni też nadają opady. Ciekawe jak to będzie wyglądać... czy da radę coś zwiedzić, popływać, czy czekają nas planszówki ;)
0 notes
chimerqa · 2 years ago
Text
Cały dzień wczoraj na nogach. Pojechaliśmy z ratownikiem medycznym w góry. Przy okazji udał się też mały urbex.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Tak stromo się schodziło. Wchodziło też. Mimo opaski uciskowej siadł mi staw kolanowy. Znowu! Ale i tak było warto.
W nagrodę zeżarłam obiad w Andrzejówce. Naleśniki z kartoflami i serkiem owczym. Cudacznie brzmi ale było smaczne.
Tumblr media
Po drodze widziałam takie rzeczy:
Tumblr media Tumblr media
Wiecie, że mam hopla na tle pszyrki ; D
24 notes · View notes
mybeautifulpoland · 4 years ago
Text
Tumblr media
Sudetes, Stone Mountains, Poland by Janusz Krzeszowski
609 notes · View notes
galswintha · 5 years ago
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
The outcrop of Permian trachyandesites by the road from Wałbrzych to Mieroszów.
2 notes · View notes
ziemiaklodzka · 6 years ago
Text
Nieznana krawędź Gór Stołowych. Zawory miejsce kamieni i grzybów
Nieznana krawędź Gór Stołowych. Zawory miejsce kamieni i grzybów
Tumblr media
Główny wierzchołek Czartowskich Skałek – jak widać piaskowce triasowe są nietrwałe (łuszczą się i kruszą), co zapewne spowodowało powstanie naturalnych łuków w skałach
Kiedy ludzie myślą o Górach Stołowych, kojarzy im się przede wszystkim zachodnia część Ziemi Kłodzkiej, Park Narodowy Gór Stołowych. Ale to nie jest cała część tego pasma. W uproszczeniu, tak naprawdę, zaczynając się wzdłuż…
View On WordPress
1 note · View note
jarzebinka-ff · 3 years ago
Photo
Tumblr media
Miniaturka: Przerwana cisza 
Pamiętam oczywiście o Waszym wyzwaniu z pijaną Lily ;) To moja interpretacja, jak zwykle pełna muzyki z epoki. Dajcie znać, jak się podobało!
Oficjalnie też moja lista wyzwań jest pusta, więc możecie nadsyłać nowe pomysły ;)
-----
Hogwart był aż nienaturalnie cichy tej nocy, jakby wszyscy jego mieszkańcy - nawet duchy postanowili się udać na spoczynek. Puste korytarze oświetlało nikłe światło świec, rzucając długie cienie na kamienne mury, zbroje i obrazy, przedstawiające słynnych magów z zamierzchłych czasów.
James był zrodzony z chaosu: uwielbiał tłumy, wrzawę, akcję i szybkie tempo, ale od czasu do czasu odnajdywał w sobie tego wewnętrznego jelenia - Rogacza, który potrafił zastygnąć w miejscu i chłonąć ciszę wiatru szeleszczącego w koronach drzew Zakazanego Lasu.
Tak było właśnie tego wieczoru.
Słyszał jedynie dźwięk swoich tenisówek, cicho uderzających o stare posadzki, którymi być może tysiąc lat temu przechadzał się sam Godryk Gryffindor. Była to miła odmiana po hałasie salonu wspólnego Gryfonów, gdzie pewnie jeszcze trwała w najlepsze impreza z okazji wygranego meczu z Puchonami. Gdy wychodził, jego przyjaciele grali nadal w magiczne bingo, zakrapiane sporą ilością ognistej whiskey. Nawet Remus zdawał się na tę krótką chwilę spuścić parę z płuc i dać się ponieść nastoletniej dekadencji.
Początkowo James nieco się irytował faktem, że akurat tego wieczoru przypadł mu dyżur, który tak wspaniałomyślnie przejął za Marcusa Ferroni, który wylądował w skrzydle szpitalnym po tym, jak dodał nieco zbyt dużo much siatkosrzydłych do swojego eliksiru i skończył z poparzeniami na dłoniach. Lily oczywiście i tak tego nie doceniła, kwitując to milczącym skinieniem głową, a on musiał nie dość, że być w miarę trzeźwy przez cały wieczór, to jeszcze opuścić imprezę w najlepszym momencie.
Ale potem otoczyła go cisza starego zamczyska i James zaczął odpływać myślami w niedaleką przyszłość, gdzie już nie będą go chronić te bezpieczne mury. Nie miał ochoty wdawać się w żadne ponure rozmyślania — za dużo ostatnio już krążyło ich po jego głowie. Wolał za to skupić się na wszystkich tych dobrych chwilach, o których na pewno będzie pamiętał do końca swojego życia.
Właśnie mijał wielką salę, gdy jego uszu doszła cicha muzyka. Gdyby nie ta cisza, to pewnie by jej nie wyłapał, ale tej nocy każdy dźwięk niósł się ze zdwojoną siłą i odbijał echem od ścian. Muzyce towarzyszył śpiew i James poczuł, jak jego ręce pokrywają się gęsią skórką. Znał ten głos aż za dobrze i czy to naprawdę mógł być przypadek?
Take another little piece of my heart now, baby Oh, oh, break it!
James podszedł niemal bezszelestnie do drzwi wielkiej sali i zamarł, nie wierząc własnym oczom i uszom. Na jednym ze stołów stał nie kto inny, jak Lily Evans. W ręce trzymała do połowy opróżnioną butelkę szampana, z której nie tylko pociągała łyki, ale która także najwidoczniej służyła jej  za mikrofon.
Have another little piece of my heart now, baby You know you got it if it makes you feel good
Miała na sobie tę samą sukienkę, co na początku imprezy, gdy James widział ją w towarzystwie tego nadętego Parkera Smitha: dopasowaną, czerwoną, w małe stokrotki, na ramiączkach. Doskonale podkreślała jej alabastrową skórę, upstrzoną piegami i opinała wszystkie te miejsca, o których James aż za często myślał. Sukienka wirowała teraz razem z Lily, odsłaniając jej smukłe nogi i uda, a ramiączka opadały fikuśnie na boki. Całości dopełniały jej ogniste, rozpuszczone włosy, teraz już w całkowitym nieładzie.
James poczuł, jak oddech więźnie mu w gardle. Lily jeszcze nigdy nie wydała mu się piękniejsza, niż w tym właśnie momencie.
But each time I tell myself that I Well I can't stand the pain But when you hold me in your arms I'll sing it once again
Lily zrobiła kolejnego łyka szampana, po czym wzniosła ręce w górę, obracając się i chichocąc. Małe radio, które stało na podłodze, zawtórowało jej emocjonalnymi dźwiękami piosenki.
James zrobił głęboki wdech, tocząc wewnętrzną walkę. Czy powinien zdradzić jej swoją obecność? Evans najwidoczniej była pijana i bezbronna, a ostatnimi czasy szkoła nie była zbyt bezpiecznym miejscem dla czarodziejów mugolskiego pochodzenia... A może mądrzej by było odejść i zachować ten obraz w marzeniach sennych? Uniknąłby wtedy niezręcznego jutra i towarzyszącego mu wybuchu złości, które jakimś dziwnym sposobem były zawsze zarezerwowane tylko dla niego.
Have another little piece of my heart now, baby, hey You know you got it, child, if it makes you feel good
Raz się żyje, prawda?
James odchrząknął, robiąc krok do przodu i wychodząc z cienia. Lily odwróciła się szybko w jego stronę, po czym z szerokim uśmiechem upiła łyka z butelki.
— No proszę! — powiedziała, wskazując na niego palcem. — Bohater wieczoru, we własnej osobie!
— Wszystko okej, Evans? — spytał James, unosząc wysoko brwi i bardzo starając się unikać patrzenia na jej nogi, które miał teraz na poziomie oczu.
Lily zachichotała, robiąc kolejny obrót do rytmu piosenki.
— Przyszedłeś mi wlepić szlaban, Potter?
Wydęła swoje różowe usta, robiąc smutną minę. James prychnął, przeczesując włosy palcami.
— To zależy, jak bardzo jesteś pijana — odparł, nie mogąc się powstrzymać, by nie wyszczerzyć zębów. 
Jeśli mowa o momentach, które zapamięta już do końca życia, to ten na pewno trafi na jego listę.
Lily pochyliła się z nieco niebezpiecznym uśmiechem, po czym klękając na stole, nachyliła się w jego stronę, przybliżając twarz do jego twarzy. James mógł policzyć teraz niemal wszystkie piegi na jej zgrabnym nosie.
— Może sam sprawdzisz? — spytała cicho, wydmuchując powietrze ustami prosto w jego stronę.
Starając się nie zerkać na opadający zmysłowo dekolt jej sukienki, James zacmokał, krzyżując ręce na piersi.
— W skali od jeden do pięciu dałbym ci cztery — stwierdził. — Czemu nie jesteś na imprezie?
Lily zaśmiała się, odsuwając od niego i siadając na stole. Założyła nogę na nogę, machając bosymi stopami w powietrzu. Po chwili zawahania James jednym skokiem znalazł się u jej boku, stykając się z nią teraz ramionami.
Pachniała wypitym alkoholem i jakimś słodkim, kwiatowym perfumem. Stokrotki na jej sukience zdawały się poruszać w migającym blasku świec.
Wzruszyła ramionami, ocierając się przy tym nieco o Jamesa.
— Smith nie dawał mi spokoju — wyznała, spoglądając na niego konspiracyjnie i James poczuł, jak ogarnia go dziwna lekkość. — Dorcas i Mary były zajęte swoimi chłopakami, więc postanowiłam się wyrwać na chwilę sama... Ale oczywiście, nawinąłeś się ty, Potter... — Obrzuciła go spojrzeniem i powtórzyła słowo w słowo pytanie, które jej przed chwilą zadał: — A ty czemu nie jesteś na imprezie?
James zacmokał, rozbawiony.
— Mam dyżur. Sama mi go wczoraj wpisałaś, ale nie martw się, Evans, jak wytrzeźwiejesz, to sobie pewnie przypomnisz...
Muzyka zmieniła się i z radia zaczęła lecieć powolna melodia „Wild Horses” Stonesów. Lily zapiszczała, wznosząc rękę z szampanem do góry, po czym zeskoczyła ze stołu, zaczynając się kołysać nieco nie do taktu.
— Uwielbiam tę piosenkę — powiedziała, uśmiechając się szeroko. — Jest taka... zmysłowa...
James patrzył na nią szeroko otwartymi oczami, mając wrażenie, że znalazł się w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, w której Lily Evans próbuje go poderwać. Obserwował jej ogniste, rozczochrane włosy, które próbowały nadążyć za ruchami swojej właścicielki.
Graceless lady You know who I am You know I can't let you Slide through my hands
—  Skoro już tu jesteś, Potter... —  zaczęła, zatrzymując się i robiąc kolejnego łyka szampana. Przez chwilę obserwowała go z tym nowym, odważnym uśmiechem na jej pełnych ustach, po czym znów zaczęła się kołysać, wyciągając ręce w jego stronę. —  Chodź, zatańcz ze mną...
—  Evans... —  jęknął James, przewracając oczami. —  Jutro będziesz tego żałować, wierz mi.
Wild horses Couldn't drag me away
Lily zbliżyła się do niego powoli, kołysząc biodrami, po czym złapała jego dłonie w swoje i pociągnęła lekko, zmuszając do zeskoczenia ze stołu. Objęła otępiałego Jamesa za szyję, zaczynając się poruszać.
— A co, jeśli ci powiem, że nie będę? — szepnęła mu na ucho, a James poczuł przyjemne mrowienie, biegnące wzdłuż całego jego kręgosłupa.
Spojrzał w jej wielkie, zielone oczy, które błyszczały ten nocy nieco bardziej niż zwykle, najpewniej pod wpływem wypitego alkoholu i przełknął głośno ślinę. Czuł się jak w pułapce. Z jednej strony nie chciał niczego bardziej, niż by zatopić nos w jej włosach i poczuć ciepło jej delikatnej skóry, a z drugiej strony bał się, że to wszystko tylko pułapka, która skończy się dla niego wyjątkowo boleśnie.
Faith has been broken Tears must be cried Let's do some living After we die
— Evans... — powtórzył cicho, nieswoim głosem, ale nie był w stanie dokończyć, bo Lily wtuliła twarz w jego szyję, łaskocąc go swoim ciepłym oddechem.
Powoli, nieco nieśmiało podniósł dłonie i po chwili zastanowienia położył je na jej plecach, uznając to miejsce za bezpieczne.
— Nie myślmy o tym, co będzie jutro, dobrze? — spytała, przyciskając usta do jego skóry. — Zajmiemy się tym później.
Wild horses Couldn't drag me away Wild, wild horses We'll ride them some day
Czas przestał płynąć i James nagle poczuł się niesamowicie pijany od jej zapachu, głosu i dotyku, mimo że nie tknął alkoholu od dobrych paru godzin. Kołysał się do rytmu, ściskając w ramionach Lily i czuł się tak, jakby śnił.
Miała rację: jutro się tym zajmą.
17 notes · View notes
snorth · 4 years ago
Text
Góry pachnące ziołami
Tumblr media
Zimowy poranek nawet na Majorce bywa chłodny. Zwłaszcza kiedy słońce skrywa się jeszcze za horyzontem i za oknem panuje mrok. Ma to swoje zalety - ulice są wtedy cudownie puste i ciche, ma też jednak wady - dziś startuję bez kawy. O tej porze wszystkie kafeterie są jeszcze pozamykane. W plecaku kupione dzień wcześniej batoniki musli, ser, czekolada i woda. Na Estacio Intermodal łapię poranny autobus do Port de Soller. Nareszcie ruszam w góry.
Serra de Tramuntana kusiły. Jak to, wyspa słynąca z plaż, ciepłej wody i dyskotek, ma też góry? Opowieści kolarskiej braci o wijących się przez pół wyspy drogach, pięknych widokach i kąpieli w morzu działały na wyobraźnię. Rok temu zobaczyłem je na własne oczy. Najpierw z okien autobusu pnącego się do Valldemossy, później z samego, urokliwego miasteczka i z dość przypadkowo wybranego szlaku wokół niego. To była miłość od pierwszego wejrzenia.
Dziś znowu wyruszam z Valldemossy. Górska mieścina, mniejsza od Międzyzdrojów, jeszcze śpi. Z żółto-czerwonego autobusy wysiada ledwie garstka podróżnych. Na dworze panuje przenikliwy ziąb, słońce powoli przebija się zza otaczających mnie gór. Warto się tu na chwilę zatrzymać, zwłaszcza kiedy jest tak pusto. Klimatyczne uliczki, kamienne domy przyozdobione mozaikami przedstawiającymi sceny z życia św. Katarzyny z Palmy, gotycki kościół parafialny z XIII w, czy kartuzjański klasztor z turkusową dzwonnicą. O poranku wszystko mam na wyłączność. Tylko muzeum Fryderyka Chopina jest o tej porze zamknięte...
Tumblr media
Łańcuch górski Serra de Tramuntana jest długi ale wąski. Ciągnie się na północy Majorki, od zachodniego wybrzeża w okolicach Port d’Andratx po półwysep Formentor. Cała, południowa reszta wyspy jest przeraźliwie płaska. Najwyższy szczyt ma raptem 1445 m.n.p.m ale biorąc pod uwagę, że startujemy często znad samego morza, to wyniosłość gór stawia je niemal na równi z Tatrami. Na tym jednak kończą się podobieństwa z naszymi górami. Nie uświadczysz tu kosodrzewiny, śnieg bywa od święta, a zamiast kozic biegają kozy. Zamiast żętycy prędzej napijesz się soku ze świeżo wyciśniętych pomarańczy, rosnących przy szlaku... Nawet w środku zimy jest tu cudownie zielono i pachnąco! No i nie ma tłumu turystów. Czas poszukać drogi w góry.
Samo znalezienie szlaku, potwierdza wszystko co do tej pory o majorkańskich górach przeczytałem i usłyszałem. Carrera Xesc Forteza w pewnym momencie układa się w literę U i lekko obniża swój bieg. Tuż przed zakrętem, zaraz za ostatnią willą po lewej stronie, wchodzę na szutrową, szeroką ścieżkę i przechodzę przez bramę z napisem “private”. Według mapy i przewodnika znalazłem się właśnie u wrót doliny Torrent d”Avall. Po kilku krokach natrafiam jednak na kolejną, tym razem zamkniętą bramę. Z tabliczki z hiszpańskim napisem rozumiem tylko tyle, że można wyhaczyć konkretną karę. Trudno, to jednak nie ta ścieżka, muszę się cofnąć. Ku mojemu zdziwieniu, w tym momencie mija mnie ciężarówka z... gruzem. Zatrzymuje ją i pytam kierowcy o początek szlaku. - To chyba tu - słyszę tylko, co zdecydowanie nie wyjaśnia sprawy. Kiedy zrezygnowany mam się już wycofać i wrócić do poznanego rok wcześniej szlaku, trafiam na wycieczkę. Zagajam przewodnika w wieku Matuzalema. Niestety to jeden z tych, którzy z języków obcych znają jedynie hiszpański i to w stopniu słabym. Cała konwersacja odbywa się zatem na migi z towarzyszeniem polskich (moich) i majorkińskich (przewodnika) wstawek, choć gdyby rozmowa trwała dłużej, mogło być zupełnie odwrotnie.
Szalony wykup ziemi, jaki nastąpił w połowie ubiegłego stulecia, spowodował, że część szlaków Majorki, biegnie przez prywatne posesje. Dlatego czasem nie uświadczysz tradycyjnego oznaczenia czy tabliczki, mówiącej o kierunku i czasie marszu. Mało tego, żeby legalnie pokonać niektóre odcinki, musisz wcześniej zadzwonić do właściciela. Na szczęście numer telefonu znajdziesz tak na drogowskazach jak i w dobrych przewodnikach. To jednak najmniejsze zmartwienie, bo czasem znalezienie szlaku w ogóle, stanowi wyzwanie.
Tumblr media
Okazało się, że po prawej stronie zamkniętej bramy, za niepozornym murkiem, schowana jest kolejna bramka. Otwarta... Ta wiedza okazała się bezcenna przy kolejnych odcinkach szlaku, bo podobnych rozwiązań było bez liku. Za to za bramą można się poczuć jak po przejściu przez drzwi narnijskiej szafy. Jak za dotknięciem palca E.T. znika upierdliwy szum pobliskiej szosy. Lekko wznosząca się ścieżka, biegnąca wzdłuż ukrytego potoku, powoli wychodzi z gęstej zieleni, odsłaniając widok na piękne, skaliste zbocza Puig de ses Fontanelles z jednej i ściany Serra de Son Moragues z drugiej. Po kilkuset metrach, trasa zaczyna się wić nieco bardziej stromo, prowadząc nas do nieczynnego o tej porze roku schroniska (refugio) Son Moragues. Na mapach widnieje również nazwa Refugi des Cairats.
Powrót na ten krzywy kręgosłup Majorki kompletnie minął się z początkowymi planami. Miała być wspólna, męska przygoda, spanie pod gołym niebem i tydzień bez cywilizacji. Życie jednak układa inne scenariusze. Wyprawa zamieniła się w solowe zwiedzanie środkowej części gór. Zamiast całego szlaku GR 221, przeszedłem tylko dwa fragmenty od Valldemossy, przez Deię po Port de Soller.
Tumblr media
Wiodąca dotychczas na wschód ścieżka zaczyna zawracać, prowadząc nas na wyżynę Pla des Artiges, zahaczając po drodze szczyt Puig Gros (938m) i Puig des Pou (945m). Z wyżyny rozpościera się niesamowity widok. zwłaszcza w kierunku północnym. Pomiędzy skałami można dostrzec błękit morza zlewający się z błękitem nieba. Horyzont, zdaje się, wziął sobie wolne.
Ścieżka, choć wydeptana, ma sporo odnóg. Niektóre prowadza na pobliskie szczyty, niektóre na skraj przepaści. Oznaczeń szlaku wypatrywać trzeba w niepozornych stożkach z drobnych kamieni. Jedynie przy zejściu do Dei, piętrzy się całkiem pokaźny kopiec, który naprawdę trudno przeoczyć. Zresztą, pomylenie ścieżki podczas odwrotu z wyżyny, może skończyć się kilkusetmetrowym lotem ku Morzu Śródziemnemu, bowiem północne zbocza to pokaźne urwisko, mające swój początek daleko w dole.
Tumblr media
W lutym pogoda w górach, wyjątkowo przypomina tę, znaną z letnich wypraw po Tatrach. Rano, lodowate zimno, po południu żar lejący się z nieba. Do tego wietrznie i chłodno na graniach. Wędrując po Pla de Artiges, zakładam czapkę i rękawiczki, chroniąc jednocześnie tułów wiatroszczelną kamizelką. Przez cały dzień, nie licząc wycieczki wspomnianej na początku, a która została daleko w tyle, spotykam na kilkunastokilometrowym szlaku kilkoro turystów, połowa z psami... Póki co docieram do Puig de Caragoli (925m), czyli “szczytu Ślimaka”.
Ścieżka, która od wejścia na wyżynę, nosi nazwę Cami de s’Arxiduc (ścieżka arcyksięcia), spod szczytu daje nam dwie możliwości kontynuowania marszu. Jeżeli ktoś chce na kolację wrócić do Valldemossy, może to zrobić przez przez Pla des Pouet, idąc kilka kilometrów piękną granią, z widokiem na morze, po drodze zaliczając liczne w okolicy ślady mieszkających tu niegdyś pasterzy. Najczęściej są to kamienne kręgi, służące za podstawy szałasów. I chociaż niektóre z nich mają nawet kilkaset lat, to są to idealne miejsca do biwakowania na dziko. Po dziś dzień te konstrukcje doskonale chronią od wiatru. Wróćmy jednaj pod szczyt Ślimaka.
Tumblr media
Rozpościera się stąd piękna panorama północnej części wyspy. W dole majaczy cel kolejnego etapu wędrówki - Deia. Widać też krętą, górską szosę prowadzącą do tej miejscowości. Gdyby nie chmura wisząca nad wschodnią częścią pasma, byłoby również widać jego najwyższy szczyt - Puig Major (1445m). Całość oblana jest przyjemnie niebieskim morzem. Gdzieś na skraju wybrzeża dostrzegam też fragment Port de Soller.
Podczas zejścia do Dei, zmienia się pogoda, wychodzi słońce, temperatura z przyjemnych 10 stopni, skacze do 20, a może i więcej. Północne zbocze, którym prowadzi szlak, jest też całkowicie osłonięte od wiatru. Robi się wręcz gorąco, a im niżej tym zdecydowanie cieplej. Nareszcie czuć śródziemnomorski klimat. Ścieżka początkowo prowadzi wśród skał, później kryjemy się w oliwnych gajach.
Tumblr media
Daia zdaje się zajmować wszystkie możliwe zbocza w dolinie, a żaden z kamiennych domów nie stoi na płaskim terenie. W samym centrum znajduje się wzgórze z najstarszą częścią miejscowości, na szczycie którego stoi kościół San Juan Bautista. Na wzgórze prowadzi stroma i wąska uliczka, doskonała żeby skryć się przed palącym słońcem. Warto się tam wdrapać nie tylko dla pięknych widoków ale i dla miejscowego cmentarza, tak różnego od tych, znanych z kontynentalnej Europy. Walory tego miejsca docenił mieszkający tu nawet przez jakiś czas Robert Graves.
Tumblr media
Odwiedzam lokalną kawiarnię, w której schładzam się zimnym piwem. W ogóle, wchodząc do miejsca pełnego miejscowych, warto - o czym już pisałem - pamiętać o podstawowych zwrotach po hiszpańsku. Cisza, która zapada po wejściu, mija równie szybko, jeżeli powitacie gospodarza uniwersalnym “buenos dias”, a przy kontuarze zamówicie “una caña, por favor”. To taki tip. I nie zapomnijcie o “gracias”!
Dalsza część wycieczki wiedzie czymś co można porównać do tatrzańskiego regla. Z tą różnicą, że zamiast wśród świerków idziemy między oliwkami. Cień jaki dają drzewa, jest zbawienny. Słońce pali niemiłosiernie, mimo że to koniec lutego! Szlak nie jest wymagający, i nawet w upalne dni pokona go każdy, nawet bez specjalnego przygotowania kondycyjnego. Po drodze warto skorzystać z oferty któregoś z pomarańczowych sadów i napić się soku ze świeżych pomarańczy. Rewelacja!
Tumblr media
Wiodąca na wschód ścieżka, mija w pewnym momencie restaurację Son Mico. Nazwa pochodzi od przydomka pierwszego właściciela, działającego na przełomie XV i XVI w. Mieszczący się w starej tłoczni oliwy przybytek, oferuje wędrowcom zasłużony wypoczynek i pokrzepienie. I chociaż sam nie skorzystałem z oferty menu, to warto się tu zatrzymać na chwilę. Rozpościera się stąd piękny widok na najwyższy szczyt pasma. Mam szczęście, bo po wcześniejszych chmurach, nie ma już nawet śladu.
Szlak skręca na północ i tym samym rozpoczynamy ostatni fragment tej wędrówki. Przed nami Port de Soller. Po drodze jednak jeszcze kilka atrakcji. Jedną z nich jest bez wątpienia Muleta Gran. Siedemnastowieczna potężna hacjenda, otoczona ogromnym gajem oliwnym. Zdaje się zajmować całą dolinę Mulety.
Tumblr media
Wspinamy się teraz w kierunku schroniska Muleta. Po drodze, pokonujemy kolejny płot. Tym razem na bramce informacje, żeby ją zamykać... bo konie pouciekają. Teren otaczający refugi jest ogromny i prywatny. Samo schronisko to chyba jedno z najbardziej zaskakujących miejsc, które mogłem dotychczas zobaczyć na szlaku. Budynek jak budynek ale te widoki... Na południu i wschodzie góry, na zachodzie klify, na północy morze. Do tego cisza i spokój. Nijak to się ma to obiektów znanych z Polski.
To jeszcze nie koniec. Opuszczając teren schroniska od strony północnej, naszym oczom ukazuje się... latarnia morska. Zawsze będzie dla mnie czymś niezwykłym połączenie gór i morza. Tu takich zaskoczeń jest całe mnóstwo, bo tuż za zakrętem, poniżej latarni Cap Gros de Soller, rozpościera się widok na całe Port se Soller, a to naprawdę zapierające dech w piersiach doświadczenie. Przede mną najwyższa część gór.
Tumblr media
Stąd krętą uliczką schodzimy do samego miasteczka. Po drodze piękne wille, dość gęsto natkane, niemal jak na Podhalu. Tylko architektura nie ta. Po kilkunastu minutach docieramy do miejskiej plaży. Zamiast plażowiczów pełno nawianych palmowych liści i nieco śmieci wyrzuconych na brzeg prze fale. Trochę więcej ludzi pojawia się dopiero na bulwarze, półkolem otaczającym plażę. W centrum pootwierane kawiarnie, restauracje i bary. Koronakatastrofa nadejdzie dopiero za kilka dni.
Na koniec filmowe podsumowanie wyprawy. Nie wiem kiedy znowu tu wrócę. W każdym razie, teraz, niemal rok po wyprawie, tęsknię już bardzo.
youtube
6 notes · View notes
wrazliwy-ktos · 5 years ago
Text
"Możem Cię nigdy nie kochał tak szczerze
Jak dziś, gdy jestem od Ciebie daleki,
Kiedy nas dzielą i góry i rzeki...
W sercu mym bóstwo jakieś Ciebie strzeże.
Jeśli ludzie mogą się z oddali
Porozumiewać - a wierzę, że mogą
I że do Ciebie powietrznianą drogą
Dochodzi głos mój, co się niemo żali:
To Ty mnie słyszysz... Słyszysz moje skargi
Przeczuwasz boleść, co mą duszę tłoczy -
I wiesz, jak głodne Twych oczu me oczy,
I wiesz, jak głodne Twoich warg me wargi.
Oczekiwałem na dobra bezcenne
I dla nich wszystkie znosiłem ciezary;
Lecz nie ujrzałem wcielenia swej mary,
Ujrzałem wydmy i głazy kamienne.
Po złotych zorzach moje serce płacze -
I słyszę Ciebie - z oddalenia słyszę -
I rzucam okrzyk w tę przestworną ciszę:
Przebaczam wszystkim - sobie nie przebaczę!
Jesteś jak bóstwo dla mnie niewidzialne,
W którego istność duch pobożny wierzy,
Ale go z ziemskich nie dojrzy wybrzeży,
Chyba na jakieś mgnienie pozegnalne".
Antoni Lange
2 notes · View notes
jimburza · 5 years ago
Text
Port w Nafplio jest zbyt mały by pomieścić statek wielkości Edge, dlatego by dostać się na brzeg, należy skorzystać z transportu jedną z łodzi ratunkowych, opuszczanych na wodę specjalnie w tym celu. Zresztą większość miejsc, które odwiedzamy w Grecji charakteryzuje się podobnym utrudnieniem ze względu na „wyspowatość” terenu.
Płynę więc jako pasażer w takiej właśnie łodzi i patrząc za okno wspominam ostatni raz gdy tu byłem: wspinaczkę stromymi schodami do wrót usytuowanego na szczycie góry fortu, a następnie wspólne piwo w pubie i plażę z Charlie i Adamem, członkami poprzedniej ekipy „edenistów”.
Przed oczami stają mi romantyczne sceny z filmów o żeglarzach, którzy swoje statki musieli zostawiać kilkaset metrów od brzegu, po czym niewielkimi łódkami wiosłowymi dopływali na ląd. Zapewne nie mogli cieszyć się przy tym klimatyzacją, miękkimi fotelami i muzyką klasyczną dobiegającą z głośników. Dążenie do przesadnej wygody i przepychu od dawna uwierają mnie gdy spoglądam na środowisko w którym pracuję. Katastrofą okazuje się być tu niemożność zamówienia drinka podczas ćwiczeń ewakuacyjnych pierwszego dnia rejsu (naprawdę). Ot, problemy pierwszego świata. Chętnie zamieniłbym ten sunący gładko po tafli wody wehikuł na wikiński drakkar, zaprzęgając otumanionych komfortem pasażerów w długie wiosła, do których przykuci byliby wrzynającymi się w skórę łańcuchami, a siedzącemu za kierownicą greckiemu oficerowi dałbym do ręki bęben by wybijał nam wszystkim rytm obracania wiosłem, powoli nasiąkającym krwią i potem. Bez bata, nie bądźmy barbarzyńcami.
Tumblr media
Tymczasem dobiliśmy do brzegu, drzwi otworzyły się, a z zewnątrz buchnęła grecka spiekota. Odkąd wróciłem na Edge, za każdym razem gdy schodzę do portu marzę by lato zostało odwołane, a za sprawą machnięcia wielkiej magicznej różdżki nadeszłaby zbawienna jesień, chłody i deszcze. Instynktownie oddalam się od miejsc tłumnie obleganych przez statkowych gości i załogę. Ciągnie mnie do samotnego kontaktu z naturą. Idę więc sunącą pod górę drogą, w nadziei że doprowadzi mnie ona do miejsca, które warte będzie obejrzenia. Po drodze zaglądam w niewielkie alejki, skrywające w sobie magię małomiasteczkowej Grecji.
Tumblr media
Po około czterdziestu minutach wędrówki, gdy towarzysząca mi butelka z wodą była już pełna do tej mniejszej połowy, moim oczom ukazało się kamienne wzgórze, które aż prosiło by się na nie wdrapać. Podobnie więc jak tydzień temu, przedarłem się przez strefę zaschniętych chaszczy i zacząłem wspinać się po skałach. Na szczycie spotkałem pustkowie, które uraczyło mnie rozległym widokiem na okolicę: miasteczko portowe, sady i bardziej oddalone wysokie góry. Pustkowie opowiadało też historię samego siebie. Przemawiało językiem zwęglonych łodyg, przypieczonych cebul kwiatowych i pozostałości po kępkach trawy. Osmolona od najwyraźniej niedawnego pożaru ziemia otuliła moje buty czarnym płaszczem. Cała ta górująca ponad resztą okolicy płaszczyzna musiała niedawno płonąć jak głowa disnejowskiego Hadesa.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Jedno jedyne drzewo uniknęło niszczycielskiej mocy ognia, choć wszystkie jego liście pożółkły od trwających w tej części świata upałów. Usiadłem pod nim, popijając wodę i ocierając spocone czoło, zasłuchany w rytmiczne granie nawołujących się cykad.
1 note · View note
polskapogodzinach · 5 years ago
Photo
Tumblr media
Przydrożny krzyż na Przełęczy Długie, przez którą przechodzi obecnie granica między województwami małopolskim i podkarpackim, a dawniej między wsiami Długie i Wyszowstka. Wsi Długie już nie ma, a pamiątką po niej jest stary cmentarz w dolinie Wisłoki. Takie kamienne przydrożne krzyże wpisane są w krajobraz Beskidu Niskiego. Stały przy cerkwiach, na skrzyżowaniach dróg, wyznaczały granice wsi. Dziś stoją samotnie wśród pól, niczym niemi świadkowie historii. 🇬🇧Such wayside crosses are a common sight in the Beskid Niski region. They remind of non-existant villages. #polskapogodzinach #malopolska #małopolska #polska #poland #visitpoland #mistrzostwablogerow #beskidniski #beskidniskisercubliski #beskid #góry #polskiegóry #krajobraz #pocztowkazpolski #beautifulpoland #polandphotos #igerspoland #igerspolska #kochampolske #lubiepolske #naszapolska #polskatravel #blogpodrozniczy #podróże #rower #rowerowelove #rowerowo #rowery (at Lesser Poland Voivodeship) https://www.instagram.com/p/B0dji7AIt9N/?igshid=agff5o250led
1 note · View note
wiaraprzyrodzona · 6 years ago
Text
youtube
Pewnego dnia, dokładnie 15 kwietnia 2006 roku, stacja CNN podała wiadomość o piramidzie odkrytej w Bośni przez Semira Osmanagicia. Informacja jak lawina przetoczyła się przez cały świat, by w dwa dni później zawitać w serwisach informacyjnych w Polsce. Rozpoczęły się dyskusje o przełomie w archeologii, odkryciu niemożliwego, o pierwszych tak potężnych piramidach w Europie, dorównujących egipskim. Jednak niemal jednocześnie z romantycznym zrywem ku odkryciu tajemniczej cywilizacji budowniczych piramid pojawiły się wątpliwości i sceptycyzm. Z jednej strony być może twory naturalne, z drugiej – zdjęcia kamiennych bloków poukładanych jak na rzymskiej drodze. O co tu chodzi? Jeśli to nie piramidy, to co? Kto to zbudował? Kiedy? Czy nie można tego sprawdzić raz a dobrze?
Historia odkrywania bośniackich piramid jest nieco dłuższa i sięga jesieni 2005 roku, kiedy to Semir Osmanagić, mieszkający w Teksasie Bośniak, dowiedział się od Senada Hodovicia, dyrektora muzeum historycznego w Visoko, o przypominającym piramidę wzgórzu Visoćica w Bośni. Semir zjawił się w Visoko, dokonał oględzin i stwierdził, że we wnętrzu góry Visoćica znajduje się ukryta piramida. Dodatkowo satelitarne badania geotermiczne potwierdziły szybsze wychładzanie się wzgórz, co może sugerować istnienie pustych przestrzeni. Natomiast badania geofizyczne potwierdziły istnienie anomalii, na podstawie których można domniemywać, że pod warstwą ziemi znajdują się jakieś kamienne konstrukcje. Już tylko chwila dzieliła od wniosków co do orientacji geograficznej boków piramidy i stwierdzenia istnienia gigantycznej budowli o wysokości 220 metrów (piramida Cheopsa 147 metrów).
Bardzo szybko pojawiły się wnioski o powstaniu budowli przed około 12 000 lat i sposobie jej zbudowania poprzez odpowiednie zniwelowanie naturalnego wzgórza i obłożenie kamiennymi płytami powstałych w ten sposób ścian. Za potężnymi blokami znaleziono ukryte wejścia do tajemniczych tuneli. Rozpoczęto ich eksplorację i po około 185 metrach okazało się, że są zatarasowane ogromnym głazem, na którym dopatrzono się zagadkowych inskrypcji. W okolicy odkryto jeszcze dwa wzgórza, które być może skrywają w swym wnętrzu starożytne budowle. Otrzymały one kolejno nazwy piramidy słońca, księżyca i smoka – zapewne pod wpływem inspiracji nazewnictwem obiektów meksykańskich.
Powstawał coraz większy szum medialny, rodząc – i słusznie – nadzieję na ożywienie turystyki, do Visoko zjechały rzesze reporterów, a miejscowy hotel zmienił nazwę na “Piramida Słońca”. Ruszyła produkcja pamiątek związanych z piramidami, w miejscowej pizzerii pojawiła się trójkątna pizza, a sam Osmanagić dostał pozwolenie na – jego zdaniem – największe prace archeologiczne w Europie.
Sielanka nie trwała długo, wkrótce archeolodzy i naukowcy przypuścili atak, poddano ostrej krytyce i podważono wiarygodność odkrycia i samego Osmanagicia. Jednym z pierwszych już na początku maja był raport bośniackich geologów z uniwersytetu Tuzli, których – jak na ironię – zaprosił sam badacz. Orzekli oni, że domniemane piramidy są tworem naturalnym. Być może na szczęście dla odkrywcy ów raport nie przebił się do serwisów informacyjnych.
W czerwcu istnieniu piramid zaprzeczył Brytyjczyk Anthony Harding, dyrektor Europejskiego Stowarzyszenia Archeologów, który zadał sobie nawet trud i odwiedził (zdaniem świadków na kilkanaście minut) miejsce wykopalisk. Po oględzinach odkopanych kamiennych płyt stwierdził, że są one tworem naturalnym. By być do końca uczciwym, trzeba jednak dodać, że Anthony Harding już wcześniej ostro atakował Osmanagicia, jeszcze przed bośniackim odkryciem, i nie można jego opinii traktować jako obiektywnej. Natomiast o hipotezie, iż piramidy zbudowano 12 000 lat temu, wypowiedział się Curtis Runnels, specjalista od prehistorii Grecji i Bałkanów z Boston University. Stwierdza on, że w tym czasie na Bałkanach kończył się właśnie okres zlodowacenia i większość gór pokrywały lodowce, a jedynymi mieszkańcami byli paleolityczni myśliwi, po których zostały tylko liczne narzędzia krzemienne.
Dnia 27 czerwca archeolog egipski dr Zahi Hawass w liście do Marka Rose, redaktora amerykańskiego “Archaeology Magazine” napisał, że teorie Osmanagicia są czystymi halucynacjami, a domniemane piramidy to naturalne twory geologiczne. Sam Mark Rose zajął się osobą Osmanagicia i stwierdził, że tylko podaje się on za archeologa.
Owszem, zajmował się badaniem piramid Ameryki Łacińskiej przez 15 lat, a dzieło wieńczące tę pracę, The World of the Maya (Gorgias Press, Euphrates imprint, 2005) podaje, że Majowie, Baskowie i Berberowie są potomkami Atlantydów, którzy z kolei przybyli z Plejad, czyli z kosmosu i budowali swe piramidy w miejscach koncentracji kosmicznej energii…
Przykłady można by mnożyć, ale sprawdźmy raczej, co mówią podręczniki na temat wcześniejszych badań archeologicznych tego terenu. Badania te prowadzili niemieccy naukowcy, którzy odnaleźli kilkanaście tysięcy artefaktów neolitycznych, nie znajdując znalezisk starszych niż 7000 lat ani śladów żadnej cywilizacji zdolnej do takich wyczynów budowlanych. W późniejszych czasach w okolicy Visočicy była osada Ilirów, następnie nadciągnęli Rzymianie i zbudowali fort, a raczej punkt obserwacyjny. W średniowieczu wzniesiono tu zamek bośniackich królów. Jak widać, potencjalnych twórców odkrytych pozostałości (o ile nie stanowią one całości, czyli piramidy, jak sądzi Semir) może być wielu.
Jedni twierdzą, że kamienne bloki na niektórych fotografiach to pozostałości rzymskich dróg, inni – że średniowiecznego cmentarza. Tunel może być na przykład dziełem Słowian, a inskrypcje – pijanego legionisty. Doktor Colette M. Dowell stwierdziła nawet: “Przykro mi to mówić, ale tych inskrypcji na skałach na początku nie było. Rozmawiałem wiele razy z geologiem, który jako pierwszy wszedł do tuneli i znalazł skałę i był w tunelach wiele razy – tych inskrypcji nigdy tam nie było, pojawiły się dopiero pewnego ranka. Teraz jest ich więcej. Tak, inskrypcje znajdujące się na tej skale nie są prawdziwe”.
Ton, w jakim opisuję to “odkrycie”, może wydać się zbyt lekki i prześmiewczy, ale wynika to raczej z rozczarowania nierzetelnym podejściem do informacji na ten temat, a nie z braku szacunku. Oglądamy zdjęcia i czytamy różne relacje i wypowiedzi, niejednokrotnie całkiem sprzeczne, tak naprawdę to narasta tylko frustracja, że nikt nie może tego porządnie obejrzeć i wyjaśnić. O co w tym wszystkim chodzi? Czy to genialna promocja regionu, czy jednak piramidy zbudowane przez zapomnianą cywilizację, czy może po prostu pozostałości rzymskich i średniowiecznych siedlisk? Bo komu mamy wierzyć? Autorytetom – badaczom, którzy nawet nie oglądali tego miejsca, czy fascynatom poświęcającym czas na mniej czy bardziej naukowe badania? Czy znów urodziła się nam nowa zagadka, która jak zwykle nie zostanie wyjaśniona? Jesteśmy zwykłymi ludźmi, nie naukowcami, i nie jest nam łatwo odnaleźć się w tym zamieszaniu.
Biorąc pod uwagę całość sytuacji dookoła bośniackich piramid redakcja magazynu “Inne Oblicza Historii” postanowiła podjąć próbę wyjaśnienia, próbę odpowiedzi na pytanie – co odkryto w okolicy miasteczka Visoko? W pierwszej połowie października wyrusza do Bośni ekspedycja naukowo-fotograficzna naszej gazety, by na miejscu spróbować odpowiedzieć na postawione pytania i przekazać wszystkie zdobyte informacje naszym czytelnikom. Powstanie cykl fotograficzny, który zostanie zaprezentowany na wystawie 12 stycznia w Fundacji Tumult w Toruniu, a także film dokumentalny, który będzie dołączony do grudniowego wydania magazynu “Inne Oblicza Historii”. Dokładny opis ekspedycji i codzienne relacje z jej przebiegu pojawią się na portalu www.ioh.pl
Źródło artykułu
Piramidy w Bośni – historia odkrycia
2 notes · View notes
rijeka2023 · 1 year ago
Text
#5
Plaże są tu nieziemskie. Kamyczki zamiast piachu w majtach. Rybki wokoło nóg. Miejscówka w cieniu oleandów, pod kamienna ścianą.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Kamienie, kamienne schodki, zejścia, ławki, każde wyjście nad wodę pozwala odkryć nowy kawałek plaży, inny zakątek do kąpieli, nurkowania czy pływania na materacu;)
Tumblr media
Planowany wodny tor przeszkód na Stawikach zaliczamy też tutaj, wybacz Sosnowcu ;)
Wieczorem mykamy do Opatii. Byliśmy tutaj 3 lata temu, przejazdem z południa do Słowenii. Chcieliśmy zobaczyć wybrzeże wieczorem. To samo miasteczko inna porą. Udało nam się to. Po kolacji, te ich wypieki w piekarniach są wyborne - kawałki pizzy, burki, calzone, wszystko świeże i ciepłe - przechadzamy się zadzierając głowy do góry. Te budynki, trochę jakby było się na Kubie, trochę w Hiszpanii, ale to jest właśnie klimat tego uzdrowiskowego miasteczka. Pierwsza tutejsza willa z 1884 r. była sanatorium i wyznaczyła styl architektoniczny. Kolejne wille powstały po połączeniu Opatii z Wiedniem linią kolejową, przez co miejscówka stała się często odwiedzana przez szlachtę austro-węgierską, a później zaczęły bywać tu takie osobistości jak Albert Einstein, Anton Czechow, Witkacy, Henryk Sienkiewicz oraz marszałek Józef Piłsudski. Bywamy więc i my ;)
Tumblr media
Dziś to kurort z milionem knajp, restauracji, hoteli, kasyn i drogich sklepów. Ale dawny styl pozostał i robi wrażenie. Dodatkowo zmrok i światła dodały klimatu, a najlepszy widok jest z okolic symbolu Opatii - posągu dziewczyny z mewą.
Tumblr media Tumblr media
0 notes
chimerqa · 2 years ago
Text
Wczoraj wybrałam się w dalszą podróż. Chyba tylko idiota siedziałby w domu mając tyle wolnego, zdrowe członki i sprawne auto.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Głodni widoczków? Mam więcej!
20 notes · View notes
mysowa · 2 years ago
Text
Яньшаньский древний карьер в Китае. Самые большие мегалиты в мире
Starożytny kamieniołom Yanshan w Chinach. Największe megality na świecie Niewiele informacji o tym interesującym miejscu. Jak również ogólnie o starożytności Chin. Proponuję przyjrzeć się i zadać pytania: kto i jak mógł wyjąć skałę i dlaczego pozostawili dokładnie takie ślady swojej działalności w postaci ogromnych megalitów.
Tumblr media
Starożytny kamieniołom znajduje się w pobliżu Nanjing. Ostatnie wyrobiska kamieniarskie w tym kamieniołomie, według oficjalnej historii, pochodzą z XV wieku. Dlaczego wstrzymano wydobycie kamienia i dlaczego pozostawiono te ogromne megality - nie ma odpowiedzi. W kamieniołomie w dwóch miejscach znajdują się trzy ogromne megality. Podano ich przybliżoną charakterystykę i porównanie z blokiem w Baalbek.
Tumblr media
Kamieniołom znajduje się na górze Yanshan, która ma wysokość 140 m. Masy to tysiące ton każda. Widok z wysokości megality w kamieniołomie. Skała tego kamieniołomu to wapień. Dość łatwy w obróbce. Prawdopodobnie tworzą wychodnie podziemnych wód mineralnych z zanieczyszczeniami innych minerałów. Jak Pamukkale w Turcji. Na ścianach w kamieniołomie widoczne są ślady „rysowania” skały. Ale „paski” nie są równoległe jak przy obróbce skrawaniem (od zębów frezu), ale chaotyczne. Dlatego historycy nie widzą tutaj zagadki: wszystko zostało wycięte ręcznie. Zaskakujące jest to, że na przestrzeni wieków ślady te nie zostały „zjedzone” przez erozję. W skałach wapiennych dzieje się to szybko. Masy kamienne zostały oddzielone od podstawy, ale prace nigdy nie zostały ukończone. Porzucili, ograniczyli pracę, bo. stało się jasne, że takich mas nie da się całkowicie poruszyć? A może coś przeszkodziło ci w ukończeniu pracy? Jeśli pierwszy, to po co podejmować się takiej pracy nie biorąc pod uwagę swoich możliwości? Jak widać na zdjęciu wykonanym z góry, w kamieniołomie wyselekcjonowano dużą ilość skały. Ale gdzie jest ta masa kamiennych konstrukcji w sąsiedztwie? Naukowcy z LAI obliczyli, że tylko jedna część kamieniołomu zmieści 13 w przybliżeniu wielkości megalitów (porównywalnych z jednym z tych, które się tam znajdują). W Mauzoleum Xiaolin można znaleźć posągi tej samej rasy. Ale w sumie ich objętość mają nieporównywalnie mniejszą objętość niż rasa wybrana kiedyś w kamieniołomie. Liczby wyraźnie się nie sumują. Można przypuszczać, że materiał budowlany został wywieziony z kamieniołomu oddalonego o setki kilometrów.
Tumblr media
Jeszcze kilka zdjęć, aby ocenić skalę rozwoju i idee starożytnych. Ogólnie rzecz biorąc, nie ma logiki w ścinaniu ogromnych megalitów, nie jest jasne, jak je przenosić i używać dokładnie takich rozmiarów w budynkach. Konstrukcję można również zbudować z mniejszych bloków.
Tumblr media
Tak, w podstawie można umieścić większe klocki, takie jak nasze klocki FBS. A powyżej system mniejszego kawałka materiału. Z jednego megalitu w kamieniołomie Yangshan najwyraźniej chcieli zrobić stelę (o tym świadczy długość megalitu). A cel innych nie jest jasny. Film z grupy LAI z informacjami o tym miejscu. Jakie wnioski lub założenia mogę wyciągnąć?
Tumblr media
Zgodnie z jego hipotezą, że prawie wszystkie wyrobiska kamienne zostały wykonane w skałach plastycznych (nie mocnych), bloki można było ciąć w tym kamieniołomie jak z suchej gliny lub plasteliny. Jeśli na przykładach z Peru wielu badaczy dochodzi do takiego wniosku, to co stoi na przeszkodzie, aby taki wniosek został tutaj wyciągnięty? Wyloty geobetonowe z wnętrzności znajdowały się na całej planecie. Dowodem na to są również koleiny w wapiennych tufach mineralnych. Prawdopodobnie cała objętość bloków (budynków) lub skały znajduje się teraz pod warstwą gliny w pobliżu kamieniołomu. Być może jest to przedpotopowy kamieniołom. Został wyprodukowany przed kataklizmem (lub między jego etapami). Ale wielkość megalitów rodzi kolejne pytanie. Nie ma logiki, by ludzie angażowali się w cięcie tak dużych bloków. Albo przedstawiciele późniejszych chińskich dynastii próbowali przenieść pozostałości skały z bardziej starożytnych wyrobisk (w swoich ambitnych planach). Ale zdali sobie sprawę, że nic nie zadziała. Podobnie jak Groty Longue, kamieniołom na górze Yanshan jest wynikiem jakiejś starożytnej działalności na dużą skalę. Prawdopodobnie obszar ten był mniej dotknięty procesami geotektonicznymi i ślady takich wyrobisk pozostawiono do obejrzenia. Szkoda, że ​​historycy, a nie inżynierowie i technolodzy, nie widzą w takich kamieniołomach problemów technologicznych.
youtube
1 note · View note