#Święta słowiańskie
Explore tagged Tumblr posts
Text
First things first I’d like to say I’m very upset because @tumblr has just deleted all five of my blogs that I’ve been running since 2021.
I’m mostly upset about my Slavic gods and life blog because it was gaining popularity and now it’s gone. I have to start it from scratch.
Tumblr’s policies are outdated and ridiculous. There was nothing on my blogs that should have resulted in termination. Now here we are. Starting from scratch.
Rod-Ród-Rodzina-Gród!
Rodzina jest najważniejsza!
Niech Prowadzą Nas Pradawni Bogowie!
Święta
Noc Kupały - związana z letnim przesileniem Słońca i jest obchodzona na część żywiołów wody, słońca i księżyca. To święto płodności, urodzaju i miłości. Poprzedza Noc Świętojańską.
Noc Świętojańska - Jest obchodzona w nocy z 23 na 24 czerwca, w tym roku wypada z niedzieli na poniedziałek. Z tej okazji nie tylko w miastach, ale także na wsiach będą organizowane liczne imprezy – umożliwiające świętowanie przejścia w letni tryb życia.
Topienie Marzanny - Pierwszego dnia wiosny w Polsce istnieje stara tradycja, a mianowicie topienie Marzanny. Marzanna lub Morana była słowiańską boginią przedstawianą jako postać reprezentująca śmierć, zimę i chorobę. Figurka jest pleciona ze słomy w kształt człowieka i ubierana w tradycyjne lokalne stroje kobiece. Tradycja zaczyna się od spalenia słomianej lalki i utopienia jej w rzece. Topienie lalki miało na celu przywołanie wiosny poprzez odpłynięcie zimy w rzece. Początki tradycji sięgają czasów przedchrześcijańskich, kiedy odbywały się obrzędy ofiarne pogan.
IMPORTANT POSTS LINKS BELOW: ⬇️
2 notes
·
View notes
Video
youtube
RODZIMOWIERSTWO SŁOWIAŃSKIE 🔥 BOGOWIE, ŚWIĘTA, CHRZEST, ZGROMADZENIA 🌞 O...
0 notes
Text
youtube
Jakie to jest przyjemne! Dokładnie. Można to sobie powtarzać przy każdej adekwatnej ookazji Nie tylko w święta słowiańskie, nie tylko przy grach i zabawach przy ognisku. Tak sobie myślę, że przyjemne są rożne niestandardowe aktywności. Zabawa słowem? O – to jest szalenie przyjemne nauka kreatywności pierwsza klasa ostatnio zaglądam na slamy poetyckie, bo tu zabawy słowem mają delikatny wymiar rywalizacji, potrzeba szczypty odwagi.. jak przy skoku przez palące się ognisko.
0 notes
Video
youtube
Jemioła - Święta roślina Sławian i Celtów [Poniedziałek - 10.01.2022 r.]
- O jakiej postawie przypomina nam Jemioła? 00:00
- Znaczenie Jemioły w starożytnej Europie (Arjowie, Lechici, Celtowie) 4:40
- Opis Obrzędu zbioru Jemioły w pradawnych czasach 6:01
- Jemioła w wierzeniach i tradycji 7:55
- Podanie o wizji scytyjskiego Druida Rama (Aes Heyl Hopa/Eskulap) 10:52
- Podstawowe informacje o Jemiole 16:17
- Właściwości lecznicze Jemioły 18:00
- Zastosowanie owoców Jemioły 18:37
- Napar z ziela Jemioły 19:12
- Kilka mieszanek na bazie Jemioły 20:57
- Parę słów na koniec :) (życzenia) 22:18
#Jemioła - Święta Roślina Słowian i Celtów#Wierzenia#Wiara#Wiara Słowiańska#Wierzenia Słowiańskie#Filmik#Filmik z YouTube#Filmik z YouTube'a#Filmik o Jemiole#Właściwości lecznicze Jemmioły#Podstawowe informacje o Jemiole#Zastosowanie owoców Jemioły#Napar z ziela Jemioły#Kilka mieszanek na bazie Jemioły#Dni Tygodnia#Poniedziałek#Poniedziałek - 10.01.2022 r.#Dobra Rada#wrozka#wrozbitka#wrozbka#Wróżka#Wróżbka#Wróżbitka#WróżkaOnline
0 notes
Text
Szczodre Gody
– słowiańskie święto kojarzone przede wszystkim z przesileniem zimowym. Zaczynało się w momencie przesilenia zimowego – 22 grudnia i trwało aż do szczodrego wieczoru, który przypadał dzie�� przed świętem Trzech Króli. Symbolizowało zwycięstwo światła nad mrokiem – od tego momentu dni będą dłuższe, a noce krótsze, co napełniało ludzi radością, nadzieją i optymizmem. Święto Godów z biegiem czasu przekształciło się w dzisiejsze Boże Narodzenie – Jezus Chrystus zdołał przyćmić postacie Swaroga, Dadźboga i Swarożyca – słowiańskich bogów solarnych.
Gody były czasem, w którym cześć oddawano bóstwom solarnym, uranicznym i chronicznym – odpowiadającym za cykl wegetacyjnym, dlatego z godowymi tradycjami kojarzony jest też Weles, bóg zaświatów, który wykazuje dużo podobieństw do Spasa Zimowego – patrona zimowych zajęć.
Obchody Szczodrych Godów i Bożego Narodzenia są bardzo podobne w wielu aspektach. W okresie święta Swarożyca Słowianie zaprzestawali pracy, by skupić się na relacjach z najbliższymi. Dawali sobie prezenty, śpiewali tradycyjne pieśni. Ważną częścią godowego święta były również podchody kolędników, którzy obchodzili okoliczne domostwa i składali życzenia na nowy rok. Ich znakiem rozpoznawczym jest charakterystyczna gwiazda, zwana dziś betlejemską. Trzon pogańskich kolędników stanowił Gwiazdor (dzierżący gwiazdę) i towarzyszące mu maszkary.
W tym czasie pamiętano również o zmarłych, którzy mieli wówczas możliwość nawiązania kontaktu ze światem - sprzyjał temu czas przejścia jednego roku w drugi. Z tego powodu wypadało zaprosić ich do wigilijnej wieczerzy, a zwyczaj przygotowywania dodatkowego nakrycia i miejsca przy stole został do dziś.
Słowianie wierzyli też, że zwierzęta mogą pełnić funkcję pośrednika w komunikacji z przodkami. Prawdopodobnie był to początek powszechnego dziś przekonania, że w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem.
Najważniejszą pozostałością dawnych obchodów dni Niezwyciężonego Słońca, jest to, że w czasie tego święta należy bawić się i świętować, spędzać czas z bliskimi.
Chciałabym zatem życzyć wam wesołych i magicznych świąt oraz nowego roku! Sława! 🙋♀️
#Szczodre gody#yule 2019#christmas#winter#celebration#sol invictus#słońce#czarownica#tekst po polsku#polishblogger#polska dziewczyna#slavic#słowianie
45 notes
·
View notes
Photo
Nocne pląsanie
Sto pokoleń wstecz. Podczas nagłej przemiany zakończył się pewien proces. Arystokracja wytworów ludzkich marzeń trafiła na śmietnik. Dotychczasowa mitologia stała się niepotrzebna. Patrząc z perspektywy czasu człowieka inteligentnego, było to działanie okrutne i niepotrzebne. Jednak w tym czasie, choć nowa wiara promowała jedynego boga, który sczezł na krzyżu, okazanie słabości było nie na miejscu. Braku barbarzyństwa nikt by jej nie wybaczył. Nowa władza zrobiła dobrą zmianę. Wiele obrzędów zostało wykorzenionych. W ich miejsce zaszczepiono nowe święta. Niekiedy nie dało się usunąć tradycji na stałe, dlatego zostały oswojone i zasymilowane. Nowa religia ustanowiła święta w tych samych terminach, tak ważnych dla ludzi. Do nielicznych, którym udało się przeniknąć do nowej obrzędowości, a właściwie nie dać się wyrugować jest Noc Kupały. Obchodzona w dzień triumfu dnia nad nocą. Najdłuższy dzień był powodem do zabawy. Zwykle wtedy palono ogniska. Palące się ognie były nieodłącznym elementem świętowania w czasach słowiańskich. Noc Kupały była wesołym świętem. Tradycja palenia ogni w noc świętojańska to druga, schrystianizowana wersja nazwy, przetrwała do czasów obecnych. W noc kupały, oprócz palenia ognisk i tańców przy migotliwym ich blasku szukano gremialnie kwiatu paproci. W obyczaju brała udział cała młodzież. Noc była krótka i mało czasu pozostawało na poszukiwania. Ważne, by w Noc Kupały nie czynić poszukiwań w samotności. Nic by z tego przecież nie wyszło. Ogniska płonęły całą noc i ludzie bawili się przez cały czas. Wczesnym wieczorem odprawiano wróżby. Puszczano wianki na wodę. I obserwowano, który najdalej popłynie, niosąc mały płomyczek.
0 notes
Text
2. Wyrzucając identyfikator
"Wiesz... wyglądasz znajomo" powiedziała kobieta, mrużąc oczy. Była matką z dwuletnim synkiem w koszyku na zakupy i pięcioletnią dziewczynką, która bawiła się słodyczami przy kasie.
"Często mi to mówią" odpowiedziała kasjerka.
"Jesteś jedną z tych ludzi Perdido Beach! Ta czarna. Lesbijka! To ty! O mój boże, to ty!"
Dekka Talent pokręciła głową, narzucając swój pobłażliwy uśmiech. Niełatwo być zindetyfikowaną jako "czarna" i "lesbijska". Postukała imienną plakietkę Safeway i powiedziała: "Jestem Jean. Ale jak mówiłam, często mi to mówią".
"Nie mogę uwierzyć, że pracujesz jako kasjerka! Naprawdę nie wyglądasz jak aktorka, która zagrała cię w filmie"
"Czy znalazła pani wszystko, czego szukała?"
"Słucham? Och tak, z wyjątkiem marki soku pomarańczowego, którą mój syn... Zaraz, czy mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?"
"Proszę wcisnąć zielony przycisk na terminalu."
Minął tydzień od ostatniego "momentu rozpoznania" jak nazywała to Dekka Talent. Progres. Jeśli wyobrazisz sobie ostatnie cztery lata od końca ETAPu - co większość świata nazywała Anomalią Perdido Beach — liczba momentów rozpoznania definitywnie spadła. Zmniejszyła się, ale nie opadła całkowicie.
Zmiana Dekki zakończyła się bez żadnych selfie. Podbiła kartę obecności, zmieniła swój wyblakły niebieski fartuch na skórzaną motocyklową kurtkę. Wymieniła kilka zdań z innymi pracownikami, którzy przychodzili na swoją zmianę lub też wychodzili. Grzecznie odmówiła zaproszenia na drinka po pracy — miała zaledwie dziewiętnaście lat, choć ludzie przypuszczali, że jest starsza — Poza tym była spłukana — musiała kupić nowe opony.
Istniał respekt wobec Dekki, wyczuwalne brzemię, które ludzie mogli wyczuć i to wraz z jej ciemną skórą i dredami i generalnym wyglądem nie-przejmuję-się, sprawiało, że wygląda na starszą, niż jest w rzeczywistości. Starszą i silniejszą, ponieważ przez jej potężne nogi i ramiona mogłeś wyzwać ją do walki, ale, tylko kiedy byłeś pijany lub bardzo głupi.
Dekka weszła na sztucznie oświetlony, nieco chłodny parking. Duma i radość Dekki, jej bordowo-czarny skuter Kawasaki Ninja 1000 czekał pod przezroczystą, plastikową osłoną przeciwdeszczową. Dekka nie cierpiała swojej pracy, ale podczas przyzwoitej pogody jazda z Strawberry Safeway, przez autostradę 101 i most Richmond-San Rafael, do jej mieszkania na Pinole, była najlepszą częścią dnia. Chyba że padało, co była rzadkie w rejonie Zatoki San Francisco.
Dekka złożyła pokrywę i wepchnęła ją do plastikowego schowka tak jak kilka artykułów spożywczych. Rozluźniła się. Założyła kask i już miała odpalić silnik, kiedy dwa bardzo duże czarne SUV-y wjechały na przeważnie pusty parking.
Samochody zatrzymały się tworząc coś na kształt litery "V" naprzeciw niej.
Dekka uruchomiła silnik, czując znajome uspokajające pulsowanie, które wibrowało po całym ciele. Spojrzała w lewo, sprawdzając, czy może zawrócić. Okno drugiego SUV-a otworzyło się i ukazując dowód tożsamości oświetlany ekranem telefonu.
"Nie, nie, nie, nie" powiedziała Dekka z tonem rezygnacji w głosie, nie strachu. Westchnęła, zgasiła silnik i zdjęła kask. "Naprawdę? Po ośmiu godzinach na nogach?"
Dwoje mężczyzn i kobieta wyłonili się z drugiego pojazdu, pokazując swoje dowody. Byli ubrani w mundur: ciemnoniebieski lub czarny garnitur, krawaty u mężczyzn i rozpięty kołnierz u kobiety. Równie dobrze mogliby wytatuować słowo "Rząd" na czołach.
"Pani Talent?" zapytała kobieta. "Dekka Jean Talent?" Była w średnim wieku, ze zwalistą kobiecą figurą, z szeroką, ale płaską twarzą, która sugerowała słowiańskie korzenie.
"O co chodzi?" zapytała Dekka domyślając się przynajmniej części odpowiedzi. Nie chodziło im o uszkodzone produkty w puszkach, które możliwe, że zabrała bez pozwolenia. Nie byli też tu, by wlepić jej mandat za przekroczenie prędkości na kalifornijskiej drodze Pacific Coast Highway na północ od Bodega Bay tydzień temu.
"Jestem Natalie Green" powiedziała kobieta, wywołując krótki spazm, który mógł być rodzajem uśmiechu. "Jestem z Wydziału Bezpieczeństwa. To agent specjalny Carlson, FBI. I Tom Peaks"
Dekka nie przegapiła faktu, że nie przedstawiono w pełni Toma Peaksa ani że jego dowód został szybko zamknięty. Tak szybko, że tak naprawdę nie zdążyła go zobaczyć. "Co?" zapytała Dekka. "Chcielibyśmy zająć chwilę" "Dlaczego?" nie była jeszcze zmartwiona — to nie było jej pierwsze spotkanie z władzą. Od czasu do czasu jakiś oddział rządowy chciał ją przesłuchać, zwykle w sprawie kogoś innego ocalałego z Perdido Beach. Odmówiła udzielania jakichkolwiek informacji — nadal byli tacy, którzy chcieli znaleźć innych ocalałych, a Dekka zrobiłaby wszystko by to tego nie dopuścić. Co się stało w Perdido Beach zostaje w Perdido Beach. Cóż prócz dwóch tuzinów książek, filmów, seriali telewizyjnych "inspirowanych" tym, co nazywali APB, Anomalią Perdido Beach. Ale jak Dekka i wszyscy inni, którzy tam byli było to i zawsze będzie ETAP-em. Natalie Green wzruszyła ramionami. Ponownie użyła swojego przerażającego milisekundowego uśmiechu i powiedziała: "Może nie na otwartym parkingu? Jeśli pojedziesz z nami..." wskazała na drugiego SUV-a. "Poważnie?" spytała ponownie Dekka z zirytowaniem — co nie było dla niej niezwykłe. Cierpliwość nigdy nie była jedną z jej zalet. "Dziesięć minut. Piętnaście. Na górze" powiedziała Natalie Green. "Nie opuścimy terenu parkingu" Dekka przeklęła, nie całkiem słyszalnie i powiedziała "Cokolwiek" Kierowca drugiego SUV-a wysiadł i przeszedł dookoła jak dobrze wyszkolony szofer, który trzymał dla niej otwarte drzwi. Potem pozostał na zewnątrz, kiedy Green i Peaks wcisnęli Dekkę na środek tylnego siedzenia a agent Carlson wziął strzelbę. "Świetnie" powiedziała Dekka rozglądając się po eleganckim skórzanym wnętrzu. Deska rozdzielcza świeciła na niebiesko i czerwono. Grzejnik samochodowy przepuszczał powietrze na przednią szybę. "Pani Talent, przede wszystkim to zaszczy cię poznać" powiedziała Green. "Czytałam większość literatury związanej z APB. I oczywiste jest, że byłaś potrzebna do przetrwania tych wszystkich ludzi i kluczowa do powstrzymania tych najgorszych wydarzeń" "Uh-huh" powiedziała Dekka powoli i ostrożnie. "Nie mów mi, że chcesz selfie?" Puste spojrzenie. "Okej" powiedziała Dekka z rosnącą niecierpliwością. "Możesz po prostu powiedzieć, o co chodzi?" "Minęły cztery lata — cóż trochę więcej niż cztery" To była pierwsza rzecz, jaką powiedział Tom Peaks. Miał dziwny głos. Zbyt wysoki, by pasował do poważnej twarzy. "Masz już osiemnaście lat. Prawnie jesteś dorosłym" Ten głos szybko zaczyna drażnić. "Dziewiętnaście. Jeszcze raz, kim jesteś?" "Tom Peaks" "Słyszałam twoje imię, ale kim jesteś?" Był przed czterdziestką, nosił modne okulary i rozczesywał dłonią swoje dłuższe włosy z wojskową dokładnością. Jego niebieskie oczy były zbyt dużymi za okularami. Inteligentne i czujne. I niemal grubiańskie w swojej bezpośredniości, z jaką na nią patrzył. "Jestem z DARPA. To Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności" "Okej" "Jesteś zadowolona z pracy w Safeway? Zapytała Green. Była zirytowana przez Peaksa. Myślał, że uda mu się wepchać w sprawę, a to ona miała zarządzać. Dekka spojrzała na Green z niedowierzaniem. "Nikt nie jest zadowolony z pracy w Safeway. To praca o minimalnym wynagrodzeniu. Połowa moich dochodów idzie na czynsz" "Nie wróciłaś do szkoły? Nie masz w planach studiów?" "Nie jestem zbyt bystra". Teraz przyszła kolej na agenta FBI. Rozmawiającego przez ramię, obserwującego ją we wstecznym lusterku, które przechylił w tym celu. "Z całym szacunkiem pani Talent. Mamy całkiem dobry pomysł na wykorzystanie twojego IQ. Jesteś na pewno dużo bystrzejsza, by być kimś innym niż kasjerką. Możesz zrobić maturę" "Może po prostu uwielbiam dotykać warzywa" "Albo zdałaś już maturę. Zdałaś ją w siedemdziesięciu pięciu percentylach. Dostałaś pełne stypendium do San Francisco State University. Odrzuciłaś to i postanowiłaś zająć się różnymi robótkami: dostarczałaś kwiaty, pracowałaś w Toys 'R' Us w święta..." "Czego chcecie? Dlaczego nie jestem w drodze, by nakarmić mojego kota?" Dekka zaczynała czuć się uwięziona. Spojrzała na klamkę i zauważyła, że nie jest zablokowana. "Przeprowadziliśmy badania osób, które przeżyły APB. Zwłaszcza tych, które nabyły... moce, nie mamy lepszego określenia" Powiedziała Green, gdy Peaks i mężczyzna z FBi obserwowali. "Z trzystu trzydziestu dwóch dzieci, początkowo uwiezionych w kopule APB-" "My nazywaliśmy to ETAP-em" przerwała Dekka. "Z tych trzystu trzydziestu dwóch dzieci pięćdziesiąt jeden rozwinęło jedną nadprzyrodzoną moc. Większość z nich była stosunkowo słabymi mocami. Tylko dziewiętnastu z was rozwinęło moce i przetrwało. Ty byłaś jednym z nich. A z tych dziewiętnastu siedem rozwinęło poważne zaburzenia psychiczne." "To było trochę stresujące, z wygłodzeniem, przemocą i czterdziestoprocentową śmiertelnością" Dekka nie starała się załagodzić sarkazmu. Peaks rzekł: "Tak i podejrzewamy, że jeszcze więcej. Niektórzy z was dobrze przystosowali się do życia poza APB... ETAP-em. Ty jesteś pośród nich, nawet jeśli twoi rodzice nie byli zachwyceni, że wracasz do rodziny. A jednak doznałaś dużej traumy. Szczerze mówiąc, kiedy czytałem o tym, co przeżyłaś..." Pokręcił głową ze szczerym zdziwieniem. "Mimo posiadania mocy, znaczącej mocy i strasznego cierpienia i stanowiłaś część przywództwa mimo związanych z tym stresów, wydajesz się dobrze przystosowana"
Nacisk na pozory — pomyślała Dekka. Nie ma cię tam, kiedy budzę się o trzeciej nad ranem, w moim mokrym łóżku od potu przerażenia, panie. A może są? - dodała, mentalnie przewijając wspomnienia w myślach, szukając jakiegokolwiek znaku, że naruszono prywatność jej małego mieszkania. Nie żeby FBI zostawiało ślady.
"Tak, jestem kłębkiem szczęścia i przystosowania się" powiedziała Dekka. "Skończyliśmy?" "Pani Talent" rzekł Peaks. "Mogę mówić do ciebie po imieniu?" "Jasne, Tom"
"Wyobrażam sobie, że próbowałaś o tym wszystkim zapomnieć. Chcesz wrócić do normalności. Cztery lata później, a ty nadal chcesz normalności" To było zbyt dobitne, by sprytnie odpowiedzieć, więc Dekka milczała, patrząc jak tamci z inteligentnymi i wykrzywionymi oczami patrzyli na nią szczerze. "W zasadzie jesteś najmniej dotkniętą. Lana Lazar spędziła czas w ośrodku zdrowia psychicznego" "Wiem, jest moją przyjaciółką" warknęła Dekka. "Teraz ma się dobrze" "Niektórzy, jak Sam Temple, rzekomy bohater ETAP-u, mieli-" "Hej!" palec Dekki natychmiast pojawił się przed twarzą Peaksa. "Rzekomy bohater? Pieprz się! Nie lekceważ Sama Temple w mojej obecności!" Sięgnęła do klamki przez Green i pociągnęła za nią. "Przepraszam" wymamrotał szybko Peaks. Potrząsała głową jakby nie zgadzała się z własnym wyborem. Dekka zamknęła drzwi i okrążyła Peaksa. "Gdybyś przeżył jedną dziesiątą tego, co Sam Temple, też mógłbyś zacząć pić. Jeśli kiedyś zainspirujesz się, by wydostać się spod swojego łóżka, by zacząć od początku" Spokojniejszym tonem dodała: "Jest na absencji alkoholowej. Jest trzeźwy od sześciu miesięcy" "Piętnaście miesięcy, dwanaście dni" powiedział agent FBI z przedniego siedzenia. "A ja jestem od dziewięciu lat, czterech miesięcy i dziewiętnastu dni" Przesądnie zastukał kłykciem w kawałek drewna. "Więc ludzie nadal nas obserwują" zarzuciła Dekka. Agent FBI Carlson i Agentka Wydziału Bezpieczeństwa Green skinęli głowami. Peaks odezwał się "Oczywiście, że rząd ciebie śledzi. W pewnym momencie posiadałaś moce. Byłaś, pani Talent, w stanie — dzięki swojej woli — zaburzyć grawitację. Niesamowite! Sam Temple mógł strzelać wiązkami światła zw swych dłoni. Była pewna dziewczyna, która miała moc poruszania się z nadludzką prędkością. I-" "Brianna" powiedziała delikatnie Dekka. Potem z tęsknym uśmiechem dodała: "Bryza" "Byłyście przyjaciółkami" powiedziała Green i nie było to pytaniem. Ale Dekka już nie słuchała. Widziała dziki, lekkomyślny uśmiech Brianny. Słyszała jej nieustraszony głos, mówiący, że brała udział w tej walce. Czuła nagły podmuch wiatru i widziała przelotnie jej kucyka, kiedy pędziła obok. Były też inne wspomnienia. Mroczne i okropne obrazy, ale Dekka usunęła je na drugi plan. Po czterech latach nadal nie mogła myśleć o Briannie nie płacząc. To była nieodwzajemniona miłość, może niedorzeczna miłość, ale nadal miłość, która rozpalała Dekkę. Czasem nawet ją paliła. Dekka wzięła kilka głębokich oddechów i przeklęła przez potrzebę płaczu. Byłaś odważna zbyt wiele razy, Bryzo.
"Chodzi o to, że" zaczął Peaks. "jest z tobą praktycznie w porządku. Żadnych problemów z alkoholem czy narkotykami, poza okazjonalnym jointem lub piwem. Brak załamania psychicznego. Bez dzikiego lub lekkomyślnego zachowania — inne niż naruszenie prędkości na motocyklu. Spośród wszystkich ludzi, którzy zyskali — a potem stracili — te nadprzyrodzone moce i znosili APB, ETAP, ty praktycznie samotna, wydaje się, że uniknęłaś... stania się..." Szukał odpowiedniego słowa, więc Dekka mu je podsunęła. "obłąkaną. To wyraz, którego szukasz: obłąkanie" Dekka poczuła nagłą tęsknotę za swoim przytulnym mieszkaniem, a zwłaszcza za malutkim prysznicem. Cztery lata później, ETAP odcisnął piętno: jadła za dużo, co jest powszechnym problemem ludzi, którzy byli bliscy zagłodzenia. Nadal ma koszmary, chociaż już rzadziej. Każdego dnia brała dwa gorące prysznice, rozkoszując się teraz luksusem, którego odmówiono jej podczas rocznego życia w ETAP-ie. Peaks skinął głową, akceptując wyraz. "Nie zwariowałaś. Jest w tobie coś, może genetycznego, może psychologicznego, co uczyniło cię szczególnie odpornym na wszystko, co te moce zrobiły z innymi. "Nie chodzi o moce." odpowiedziała Dekka. "Chodzi o wszystkich, którzy tam byli. O całe mnóstwo rzeczy, które musieliśmy zrobić, by przeżyć" "Nie" powiedział Peaks stanowczo. Pokręcił głową o milimetry, było to bardziej drganie niż właściwy ruch głowy na boki. "Liczby nie kłamią. Wśród ocalałych z Anomali Perdido Beach, którzy nie przeszli żadnych mutacji, trzydzieści sześć procent miało poważne problemy psychologiczne lub behawioralne. Wśród tych z potężnymi mocami? Ta liczba jest bliska dziewięćdziesięciu procentom" Dekka spojrzała na niego. Potem na Green. I w oczy człowieka z FBI, obserwującego ją we wstecznym lusterku. "O co chodzi? Czego chcecie?" "Będziemy szczęśliwi, mogąc ci powiedzieć." ponownie Green. Wyjęła telefon i postukała w ekran kilka razy. "Na tym ekranie jest dokument. Przeczytaj, podpisz — wystarczy odcisk kciuka — i będziemy mogli ci wszystko wyjaśnić" Dekka wzięła telefon i przeczytała, przewracając stronę. "To zobowiązuje mnie do tajemnicy" "Pod karą grzywny. Bardzo poważnie podchodzimy do ścigania nieautoryzowanych dokumentów" Powiedział agent FBI nie odwracając się. "Tak?" powiedziała Dekka śmiejąc się krótko. "Cóż, to było zabawne, ludzie, ale jestem spocona. Pachnę jak waniliowe mleko migdałowe, które jakiś bachor na mnie wylał. Więc, dobranoc" Dekka ponownie sięgnęła do drzwi. Gdy Green nie odsunęła się na bok, na twarzy Dekki pojawiło się intensywne spojrzenie. Peaks pochylił się ku niej, do intymnej odległości, niekomfortowej odległości, która komunikowała groźbę. "Potrzebujemy jednego z was, najlepiej ciebie. Ale jeśli odmówisz, naszym następnym przystankiem będzie Sam Temple. I myślę, że oboje wiemy, że on zgodzi się nam pomóc" "Hej, Sam jest trzeźwy, Astrid jest rozsądna i inteligenta, więc zostaw ich w spokoju. Ich obu" Peaks spojrzał na nią niespokojnie a Dekka westchnęła. "Ah, więc to tak". Potrząsnęła głową, zdając sobie sprawę, że jest uwięziona. "Masz pojęcie ile razy ten chłopiec, mężczyzna, uratował mi życie?" "Wiele razy" znów Peaks, ale dźwięk jego głosu był niższy, niemal współczujący. "Przeczytałem wszystkie opublikowane historie, pani Talent i wiele nieopublikowanych wypowiedzi. Więc wiem również, że ty go uratowałaś. Wiele razy. Wiem, że byłaś jego silną prawą ręką, gdy wszystko stało się niebezpieczne" Odezwała się Green potępiająco "Jesteś lesbijką, czarnoskórą no i jesteś nazywana "silna prawą ręką" białego mężczyzny. Czy nie działa ci to na nerwy? Czy nie powinniśmy być poza tym?" Dekka prychnęła i z powrotem usiadła na swoim miejscu, próbując zachować spokój. "Biały mężczyzna?" powtórzyła, a jej głos wibrował stłumionym gniewem. "On nie jest białym mężczyznom, to cholerny Sam Temple. Czytaj, co chcesz, ale nie wiesz, co zrobił i jak..." łzy groziły pojawieniem się. Dekka dźgnęła Green palcem. "Każda osoba... każda jedna... która wyszła z tego cholernego piekła żywa, żyje dzięki niemu. Mocna prawa ręka Sama Templa? Możesz wyryć te słowa na moim nagrobku, kobieto, i będę szczęśliwym trupem" "Wolelibyśmy mieć ciebie" powiedział Peaks i wziął telefon od Green i wyciągnął go do Dekki. Dokument świecił na nią. "Przyłóż kciuk do przycisku" Dekka zrobiła to, bo gdyby tego nie zrobiła, Sam by to zrobił. Oczywiście byłby wściekły, gdyby dowiedział się, że go chroni. Ta myśl wywołała mały uśmiech na twarzy Dekki. Sam i Astrid nie potrzebowali więcej ETAP-u: potrzebowali studiów, pracy i życia i miejmy nadzieję, pewnego dnia, skaczącego małego dziecka, które nazwaliby Dekka, gdyby była dziewczyną.
Tak czy inaczej, to była fantazja Dekki o nich. "Czy jutro wrócę do pracy?" zapytała. Peaks pokręcił głową. Dekka odpięła plakietkę z nazwiskiem — Jean, jej drugie imię — sięgnęła w poprzek i otworzyła okno. Wyrzuciła identyfikator, który uderzył o czarny dach. "Gdziekolwiek mnie zabieracie, mój skuter też powinien tam dotrzeć. Bez zadrapań. Oh, i napełnijcie zbiornik"
1 note
·
View note
Photo
Widok ze szczytu Zajęczego Wzgórza na Sopot (częściowo zasłonięty przez ptaszka folkowego) 🌳🕊 Nowych zdjęć leśnych brak - "zima, zima, zima, pada, pada śnieg..." i las na razie jest niedostępny z wózkiem, ale za parę dni planuję atak, może się uda 🙂 Tymczasem ratuję się zdjęciem z grudnia. No i ja się pytam - czy to nie mogło tak padać na święta?! 🤷🏼♀️ Przyjemnego dnia i pamiętajcie, że jutro #baśniowyczwartek 🧚🏻♀️ Posty z tym hasztagiem dodam do swojej relacji. Zapraszam 🙂 ✌🏻❤🙂 #leśnaśroda #drewnianaśroda #forest #woods #las #magicforest #forestlover #nature #ptak #ptaszek #folk #etno #ludowy #artmarippie #slavic #słowiański #slavicart #instaart #homedecor #dekoracja #kwiatki #kolorowo #colourful #handmade #naturelover #polskierękodzieło #paintingonwood #bird https://www.instagram.com/p/CLG1FYnFKmZ/?igshid=1ty86c951ye6e
#baśniowyczwartek#leśnaśroda#drewnianaśroda#forest#woods#las#magicforest#forestlover#nature#ptak#ptaszek#folk#etno#ludowy#artmarippie#slavic#słowiański#slavicart#instaart#homedecor#dekoracja#kwiatki#kolorowo#colourful#handmade#naturelover#polskierękodzieło#paintingonwood#bird
0 notes
Text
W Teatrze i obok...
Rozmowa z kierownikiem artystycznym trupy baletowej Tatjaną Siedunową
Energiczna, aktywna, przedsiębiorcza, z tysiącem pomysłów, z których większość udaje się jej pomyślnie obrócić w żywą materię. Drobna, wiotka, niezwykle komunikatywna, błyskawicznie nawiązująca kontakty międzyludzkie, profesjonalne. Ma swych gorących admiratorów, przyjaciół, których rozpiętość wiekowa jest bajeczna, począwszy od małolatów i skończywszy na ludziach sędziwych. Ma też swoich, r��wnie gorących adwersarzy. Posiadaczka dwóch dyplomów (choreografia - w Kijowie, krytyka teatralna - w Petersburgu). Babcia trojga wnuków, z których pierworodny zmarł tragicznie. ("Przeżyłam wtedy wielki dramat, gdyby nie teatr, praca w balecie, utonęłabym w rozpaczy" - uśmiech znika z jej młodej jeszcze twarzy, szybko zmieniamy temat rozmowy.)
Gramatyka czasu
Teatr, balet - był i pozostał jej największą pasją. Tańczyła już od dzieciństwa - w rodzinnym mieście, Kijowie, później w Wilnie - na deskach tejże Opery, której dziś przewodzi. Los ją zetknął z Wilnem, gdzie w bardzo młodym wieku wydała się za sympatycznego blondyna, który, jak się niebawem okaże, miał "okropną mateczkę" - aktorkę, reżyserkę "z charakterem", prawdziwy wulkan - nie tylko w teatrze, ale i w domu. Ten sympatyczny blondyn - to dziś operator dźwięku w Litewskiej TV Jurij Łukaszewski, a ta "okropna mateczka" to nieodżałowana Irena Rymowicz, aktorka wileńskiej "Rusdramy", później - wieloletnia reżyserka Polskiego Zespołu Teatralnego w Wilnie. ("Jakże nam dzisiaj jej w rodzinie brakuje, kochana matka, babcia, nietuzinkowa postać, jedna z chodzących legend Wilna, wraz z Nią odeszła jakby cała tamta epoka - barwna, niepowtarzalna".)
Z racji tych związków rodzinnych, na prośbę (najczęściej kategoryczną) "kochanej mateczki", zwanej w domu "okropnym Fantomasem", "potworna, ale kochana" synowa, profesjonalna tancerka, kierownik zawodowej trupy baletowej, "męczyła" aktorów amatorskich Polskiego Teatru w Wilnie: układy taneczne w spektaklach wileńskich Polaków - to dzieło niestrudzonych nóg (i czasu) Tatjany Siedunowej.
Teatr, w teatrze, z teatrem, o teatrze - to były zawsze (i pozostały) stałe tematy rozmów w ich domu... Dziś często zastanawia się nad tym, że przecież inaczej "być chyba nie mogło", że całe jej życie ze sceną związane, z pewnością nie jest jakimś tam przypadkiem...? Grigorij Łukaszewski, mąż Ireny Rymowicz, był dyrektorem Litewskiego Państwowego Teatru Opery i Baletu, tej samej Opery, w której ona dziś pracuje. Siostra Ireny Rymowicz Maria (w rodzinie zwana Malinką), w przeszłości znakomita tancerka kowieńskiej sceny baletowej, później znana balerina Łódzkiej Opery, żona słynnego polskiego gwiazdora Feliksa Parnella - dziś kobieta jeszcze pełna werwy, żywo interesująca się wszystkimi nowinkami baletowymi, nie traci wciąż łączności z ukochanym Wilnem, przede wszystkim - z baletem. Zięć Tatjany - Walerij Fadiejew, świetny tancerz w czołówce litewskiego baletu... I wreszcie wnukowie, chłopcy ("Od pieluch w teatrze wychowani, nie oderwiesz ich od sceny...").
Przez szereg lat Tatjana Siedunowa reżyserowała w Litewskiej TV programy baletowe. Od ostatnich ośmiu lat jest kierownikiem artystycznym (wybrano ją w ramach konkursu) litewskiej trupy baletowej. Od tamtego czasu balet litewski, z roku na rok, zdobywał coraz większe uznanie, rozwijał się jakościowo, wzbogacał, aż zdobył sławę międzynarodową. Dzięki przede wszystkim sprowadzanym z zagranicy przez Tatjanę Siedunową wybitnym choreografom, mistrzom w skali światowej: Wasiljew, Barykin, Miasin, Pastor, Xin Peng Wang... W sumie - 15 wspaniałych realizacji, premier, ustawionych przez 10 choreografów wielkiego formatu. Ostatnia, najświeższa - "Święto wiosny" Igora Strawińskiego stała się obecnie największym świętem Teatru...
W bieżącym sezonie litewski balet obchodzi swoje 75 - lecie...
Uroczyste święta, jubileusze to zwykle coś w rodzaju podsumowań, bilansu, wspomnień i wspominków... Statystyka, wyliczanki, daty, repertuar, tytuły utworów, nazwiska naj - najwybitniejszych. "(...) czyż każdy jubileusz nie jest jakimś makabrycznym teatrem, targowiskiem wzruszeń, widowiskiem z lekka świśniętym, czasem nawet groźnym wstąpieniem w piekło wspomnień, w odmęt przepastnych wizji(...) Każdy film o poszarpanych kadrach, każda opowieść o temacie jubileuszowych podsumowań, o zagadnieniach wiecznie niepokojących twarzy i maski, każda taka rzecz rozgrywająca się z konieczności w imię logiki nurtu wewnętrznego działania, w wielu wymiarach, płaszczyznach, planach czy terenach akcji, ma oczywiście niejednolity czas". (Jerzy Ronard Bujański).
Spotkania "jak w teatrze"...
...Teatr ...odwieczne telepanie się na granicy dwóchświatów - sceny i rzeczywistości. Pomówmy więc o tym, co jest "w teatrze i obok..." Uśmiecha się
- Obok? Ale to znów - będzie wszystko z teatrem związane... Może zacznę od naszej wieloletniej współpracy i serdecznej przyjaźni ze słynnym Mścisławem Rostropowiczem. No... taki obrazek: jubileusz jego 70 - lecia urodzin we Francji, w pięknym uzdrowiskowym miasteczku nad Jeziorem Genewskim. Zjechało się tam mnóstwo interesujących osób. Wśród nich był korespondent paryskiego "Russkoje słowo", którego żoną okazała się być pani Bestużev, czyli Bestużewa, z tych "Bestużewów, od pradziada dekabrysty". Otóż siedzimy tam z jedną z naszych tancerek, w campingu i pijemy kawę. Nagle, widzę, zbliża się do mnie owa madame Bestużev, pani profesor... Mówię do niej: "wszelki duch Pana Boga chwali! Nigdy w życiu nie pomyślałam nawet, że kiedyś dane mi będzie spotkać się z późną wnuczką słynnego Bestużewa, dobrego znajomego z historii, literatury..." A ona mi na to: "Ach, droga pani, kogo to tu, w dzisiejszym Paryżu, obchodzi, albo interesuje?" Mówiła dobrze po rosyjsku, poprawnie, aczkolwiek z francuskim akcentem. Pomyślałam sobie: jak to dobrze by było, gdybym miała z nią wspólne zdjęcie... O co też nieśmiało ją poprosiłam. "Ach, droga pani Taniu - usłyszałam w odpowiedzi - przykro mi bardzo, ale kiedyś przyrzekłam sobie, że kiedy skończę czterdziestkę, to się przestanę fotografować". Jakaż ja jestem głupia - szepnęłam sobie w duchu - dlaczego będąc już po czterdziestce tak bardzo lubię się fotografować z miłymi, serdecznymi ludźmi, historycznymi postaciami? Ach te słowiańskie sentymenty, umiłowanie pamiątek... No i cóż? Nie przywiozłam z Francji, z jubileuszu Mścisława Rostropowicza wspólnej fotografii z panią Bestużev, ale miłą niezwykle ciekawą z nią rozmowę na bardzo długo "zapisałam" w pamięci...
Spotkanie z jeszcze jedną barwną postacią, uczestniczką tamtych uroczystości jubileuszowych wprawiło mnie w doskonały nastrój - to pani Wiera hrabina Panov (czyli - Panowa). Przyjechała do Paryża z Rosji w latach 20. Fantastyczna kobieta! Miała wtedy, kiedy spotkałyśmy się 95 lat. Mieszkała w samym sercu Paryża. Przyjechała specjalnie pociągiem na nasz camping, na jubileusz "ukochanego Sławeczka", jak powiedziała, którego od dziesiątków lat jest niezmienną wielbicielką, stałą słuchaczką jego paryskich koncertów. Podziwiałam jej kondycję, wytrwałość, wigor. Oglądała dwie próby, potem spektakle. Zaprzyjaźniłyśmy się. "Dziewczynko, ile masz lat?" - zapytała mnie. Roześmiałam się: "dziewczynka"... po czterdziestce... "Po czterdziestce" - uśmiechnęła się pani Panowa - o, moja kochana pani, proszę no szybko policzyć swoje lata i moje, bo ja - zaśmiała się - uważam siebie za bardzo jeszcze młodą kobietę?. No, a co pani Panowa przywiozła w prezencie swemu "lubimczykowi" Rostropowiczowi? Proszę sobie wyobrazić - oryginał pierwszej partytury "Święta wiosny" z poprawkami dokonanymi własnoręcznie przez Igora Strawińskiego (i z jego autografem!). Szalenie żywotna, gościnna, serdeczna zapraszała nas do złożenia wizyty w jej paryskim mieszkaniu. Skorzystał z tego nasz kolega, Vytenis Pauliukaitis. Cuda potem o tej wizycie opowiadał, o przyjęciu, które mu ona zgotowała, zaprawionym ogromnie ciekawym opowiadaniem.
Na jubileuszu Wasiljewa...
No, a w bieżącym roku obchodziliśmy jubileusz 60 - lecia urodzin jeszcze jednego przyjaciela naszego teatru, Władimira Wasiljewa, w Moskwie. Wspaniała była feta, ale też przed rozpoczęciem uroczystości zapomnieliśmy w hotelu upominek dla mistrza Wasiljewa. Tym upominkiem był tradycyjny rytualny pas litewski, czyli, "juosta", którą się jubilata na szczególną okazję opasuje. I tu - jeszcze jeden, wybitnie teatralny obrazek. Koncert już - tuż ma się rozpocząć, a my, gapiowata administracja, w składzie trzyosobowym, stoimy w centrum Moskwy i rozpaczliwie "głosujemy" - może jednak jakiś wóz się zatrzyma? Oczywiście - nikt, żaden! I nagle - ktoś jednak hamuje! "Co się stało?" - zapytuje nas młody, sympatyczny mężczyzna w typie południowca, właściciel ślicznego mercedesu. Czeczeniec? - zgadujemy. Ależ - tak! "Co się stało?" - zapytuje po raz drugi. Zaczynamy mu gęsto, w podnieceniu tłumaczyć: Koncert, Wasiljew, Teatr Bolszoj, upominek, hotel..., może pan nas podrzuci, zawiezie, pomoże!.. "Ależ bardzo proszę, nie ma sprawy - odpowiada młody człowiek - i dodaje: od razu zrozumiałem, że jesteście artystami". Jak, skąd? - próbujemy dociec, pakując się do samochodu. A on na to: "To się widzi, to się czuje, ja - mam to uczucie z powodu mojego dziadka. Kim jest mój dziadek" On się nazywa Muhammed Isanbajew?. Mój Boże - wykrzykuję - wszak to mój najlepszy przyjaciel! Przyjeżdżał do nas... A potem - spotkaliśmy się na południu, w Jewpatorii, on miał tam koncert, wpadliśmy do niego za kulisy z olbrzymimi bukietami kwiatów, był tym oszołomiony, poruszony, uradowany, szczęśliwy: taka miła niespodzianka, aż z Wilna! Teraz, w Moskwie, pędzimy z wnukiem znakomitego artysty - do hotelu, potem do teatru... Czeczeniec? - zagadujemy go - a jak się panu tu, w tej Moskwie powodzi? "Dobrze - odpowiada - mam mnóstwo przyjaciół". Minuty lecą błyskawicznie, czy zdążymy na koncert? Niepokój nasz wzrasta, co widząc nasz uprzejmy kierowca zwiększa szybkość i już leci na łeb na szyję - pod czerwone światła, aż w końcu na Twierskoj, gdzie straszny korek - wyskakuje "pod prąd". Albo się pozabijamy, albo na koncert zdążymy - pocieszam moich współtowarzyszy. Zdążyliśmy. Pieniędzy, oczywiście pan Czeczeniec od nas nie wziął, pożegnał się z nami serdecznie, kiedy już wysiadaliśmy, powiedział z szerokim uśmiechem: "Jaka szkoda, że nie mogłem wam pokazać jak jeżdżą prawdziwi dżygici".
No, a uroczystość? Była wspaniała! Tłumy ludzi, artyści, dziennikarze, telewizja... I wszyscy pytają, co ta "juosta" znaczy, dlaczego przepasany nią Wasiljew jest taki szczęśliwy? Bo maestro autentycznie się wzruszył, miło mu było, że teatr, w który tyle pracy, wysiłku, serca włożył, nie zapomniał o nim, przyjechał - z Wilna na jubileusz... Było nas 29... Tańczyliśmy naszego "Zorbę", Wasiljew jako Zorba tańczył w naszym spektaklu - moskiewska publiczność dosłownie szalała, naturalnie dzięki niemu byliśmy najważniejszymi bohaterami tego pamiętnego wieczoru...
Ten wspaniały Xin Peng Wang...
- Co mnie najbardziej zasmuca, a co cieszy? Na smutki po prostu nie mam czasu. Zdarza się, że wpadam w pochmurne humory... Bo teatr - to gmach, machina z dziesiątkami, "charakternych" ludzi... Ale to szybko mija, to co złe po prostu się zapomina się... Co cieszy? Każdy nowy, udany spektakl. Ostatnio - nasze "Święto wiosny". Nikt nigdy tego baletu w Litwie nie wystawiał, ani go przywoził w ramach gościnnych występów. Ten wspaniały Chińczyk, choreograf, który ten balet wystawił, pan Xin Peng Wang to mistrz wysokiej klasy. Studiował sztukę baletową w szkole Daliana, choreografię - w wyższej szkole w Pekinie, taniec modern - w Niemczech, w wyższej szkole Essen Folkwang u słynnej choreografki, awangardzistki Piny Bausch. Karierę solisty rozpoczął w pekińskiej trupie baletowej. Ostatnie cztery lata całkowicie poświęcił się choreografii. Jego spektakle są wystawiane na licznych scenach świata, a także w ramach poważnych, prestiżowych festiwali. "Święto wiosny", balet wymagający olbrzymiego nakładu pracy, Xin Peng Wang zgodził się wystawić (świadom naszych warunków ekonomicznych) za wyjątkowo niskie honorarium. Na Zachodzie mógłby za taki balet zgarnąć ładną sumę... wystawił on ponadto "Kontrasty" Siergieja Prokofiewa. "Święto wiosny" w jego, w naszym, wileńskim wydaniu jest, mówiąc bez hipokryzji, dziełem wyjątkowo udanym. Eimuntas Nekrođius, reżyser o szczególnie wyrafinowanym smaku artystycznym był tym spektaklem wręcz zachwycony. Myślę, że opinia tego Artysty wystarcza już za dziesiątki recenzji. (Podobnie zresztą Nekrođius zopiniował wcześniej o "Carmen" w choreografii Krzysztofa Pastora). Sala widowiskowa naszego teatru na spektaklu "Wiosny..." nie jest w stanie pomieścić wszystkich chętnych. Sukces niesamowity! Wysoką klasę zademonstrował w tym spektaklu nasz główny dyrygent Liutauras Balčiunas i cała orkiestra pod jego bezbłędną batutą.
Mścisław Rostropowicz - nasz wielki Przyjaciel...
- Co jeszcze cieszy? Wiele radości, mnóstwo satysfakcji przyniósł nam pobyt naszej trupy w Niemczech, występ razem - znowuż - z maestro Mścisławem Rostropowiczem, pokaz naszego spektaklu "Romeo i Julia" w ustawieniu Władimira Wasiljewa. No, a w przyszłym, 2001 roku, w kwietniu, razem - znówże - z niezawodnym Rostropowiczem mamy już zaplanowane gościnne występy naszej trupy baletowej w Japonii. A ciut dalej - w 2002 roku Mścisław Rostropowicz zaprasza nas na swój jubileusz 80 - lecia urodzin, będziemy go obchodzili z nim razem w Argentynie i w Anglii.
Przy okazji: ciekawostka - Mścisław Rostropowicz opowiadał nam, iż legitymuje się on polskim rodowodem, jego ojciec jest pochowany w Warszawie.
Skład naszej trupy? Na papierze, czyli na liście pracy - 70 parę osób. Z czego aktywnych - 50, bo to wiadomo jak z tym jest: choroby, urlopy macierzyńskie itp. Jakoś radzimy sobie, dokładniej - doskonale radzimy.
Polskie spotkania
- Kontakty z Polską? Były bardzo dobre i z pożytkiem, ostatnio jest z tym gorzej, z banalnej przyczyny: braku pieniędzy. Niestety banał (pieniądz) rządzi, jak wiadomo, światem. Nawiązałam kontakt z dyrekcją Teatru Wielkiego w Warszawie - chętnie by nas tam widziano, i - z wzajemnością, kwestia tylko: za co? Sponsorzy? To brzmi bardzo ładnie, ale: kto? Z Łodzią mamy dobre kontakty, w roku ubiegłym w maju uczestniczyliśmy tam w Festiwalu Modern Dance, pięknie nas podejmowano. Udzieliłam wywiadów dla TV, w audycji na żywo mówiłam po polsku, o dziwo jakoś gładko mi poszło. A kiedy się dowiedzieli, że jestem spowinowacona z nieżyjącym już, niestety, Feliksem Parnellem, no to - gotowi byli naszą całą trupę na rękach nosić... Wspaniały teatr, wspaniali, serdeczni ludzie, niezwykle gościnni.
Polska, z Polską, o Polsce... Występy, spotkania... Jedno z ostatnich: niezapomniane, przemiłe - z Adamem hrabią Tyszkiewiczem i jego uroczą żoną Hanną, ludźmi zakochanymi w Teatrze. Jakże byłam szczęśliwa, że dane mi było ich poznać! Odtąd Połąga, śliczny pałac będzie mi się nieodmiennie kojarzył z wizerunkiem pana Adama i jego żony. Z panem Adamem... No właśnie - udało mi się zrobić wspólne zdjęcie...
Co planuję w następnym sezonie? Nie powiem, bo nie wiem, ile nam państwo wyasygnuje pieniędzy.
A na razie bieżący sezon teatralny otwieramy w dniu 16 września naszym "Świętem wiosny".
Na zdjęciu: kierownik artystyczny trupy baletowej Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu, Tatjana Siedunowa w czasie wywiadu dla "NG".
Fot. Romualdas Mičiűnas
0 notes
Text
Żniwiarz. Pusta noc – Paulina Hendel (2017)
Żniwiarz. Pusta Noc – Paulina Hendel
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 10 maja 2017
Moja ocena: 5/5
Wierzysz w duchy? Większość ludzi nie wierzy. Jednak w świecie Magdy i Feliksa duchy, zmory oraz bezkosty okazują się być codziennością. Na dodatek Magda przejawia nadzwyczajną wrażliwość na obecność nawich na ziemi, a Feliks okazuje się być żniwiarzem polującym na te istoty. Dziewczyna zafascynowana zajęciem wuja postanawia wbrew jego woli pomóc mu w tropieniu umarłych. Nie spodziewają się jednak że przyjdzie im się zmierzyć z kimś o wiele potężniejszym niż dotąd spotkane potwory. Czy uda im się wyjść z tego cało?
“Przecież Polska nie zaistniała ot tak w chwili, kiedy przyjęła chrzest.
Na tych samychterenach działo się wiele ciekawych rzeczy, żyli ludzie,
którzy wierzyli w starych bogów oraz najróżniejsze demony. Mieli swoje święta, własne tradycję.
Chrześcijaństwo, nie mogąc tego wszystkiego wyplewić z umysłów ludzi,
zaczęło przejmować niektóre ze starych zwyczajów.”
Sięgając po pierwszy tom „Żniwiarza” nie myślałam, że ta książka spodoba mi się tak bardzo. Byłam przekonana, że czeka mnie po prostu przyjemna lektura, a tymczasem nie mogłam się od niej oderwać. Wszystko to za sprawą świetnego pomysłu Pauliny Hendel na stworzenie historii opartej o dawne słowiańskie wierzenia. Należy jej się za to ogromny plus, ponieważ w literaturze polskiej i zagranicznej zadziwiająco często porusza się temat wierzeń greckich, rzymskich czy egipskich, a o słowiańskich zapomina jakby w ogóle nigdy nie istniały. Osobiście ubolewam nad tym z racji tego, że jest to kawał niezwykle interesującej historii. A co najważniejsze naszej historii.
Sama książka jest bardzo wciągająca. Autorka stopniowo buduje napięcie dzięki czemu mamy czas na oswojenie się z wykreowanym światem i nie zostajemy nagle przytłoczeni masą ważnych wydarzeń. Pewnych rzeczy czytelnik jest w stanie odpowiednio wcześniej się domyślić, jednak w większości są to na tyle mało znaczące detale, że historia nie traci przy tym na odbiorze. Fajne jest także to, że autorka nie ograniczyła się tylko i wyłącznie do jednego wątku, czyli walki z potworami, ale wprowadziła również kilka innych, równie interesujących wątków.
Bohaterów „Żniwiarza” nie sposób nie polubić. Zwłaszcza Magdy i Feliksa. Ich relacja została skonstruowana w bardzo ciekawy i realistyczny sposób. Balans między ta dwójką bohaterów jest idealnie zrównoważony, szala nie przechyla się na żadną ze stron. Uzupełniają się wzajemnie, przez co tworzą niezwykle zgrany duet.
Wielki plus należy się również grafiką. Okładka tej książce jest po prostu genialna. Nie da się przejść obok niej obojętnie. Odwalono tutaj kawał dobrej roboty. Każda sroka okładkowa zapragnie mieć tą książkę w swojej biblioteczce.
Paulina Hendel wraz ze swoim Żniwiarzem przywróciła mi wiarę w rodzimą literaturę. „Pusta Noc” to zdecydowanie jedna z lepszych książek 2017 roku. Gorąco polecam!
Aleksandra
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Żniwiarz” autorstwa Paulina Hendel.
Za udostępnienie egzemplarza serdecznie dziękuje
Wydawnictwu Czwarta Strona
ZOBACZ TAKŻE:
Dwór mgieł furii – recenzja.
CzaroMarownik – recenzja.
Franco – mini recenzja.
Czarna Madonna – mini recenzja.
Milion odsłon Tash – recenzja.
2 notes
·
View notes
Photo
Antonín Dvořák ( Antonín Leopold Dvořák ) - czeski kompozytor i dyrygent okresu romantyzmu. Urodził się w Nelahozevsi pod Pragą, studiował w Pradze i tu spędził prawie całe swoje życie z wyjątkiem lat 1892–1895 gdy objął stanowisko dyrektora konserwatorium w Nowym Jorku. Był on obok Bedřicha Smetany czołowym przedstawicielem czeskiej muzyki narodowej. Był kompozytorem wszechstronnym: tworzył symfonie (najbardziej znana e-moll Z Nowego Świata op. 95 z 1893), kwartety smyczkowe, opery, poematy symfoniczne, pieśni, msze, utwory fortepianowe oraz koncerty – w tym najsłynniejszy Koncert wiolonczelowy h-moll op. 104, o którym Johannes Brahms pisał: „Gdybym wiedział, że wiolonczela jest zdolna do takich rzeczy, sam bym napisał ten koncert”. Antonín Dvořák urodził się i dorastał w miejscowości Nelahozeves niedaleko Pragi. Jego ojciec František był rzeźnikiem. W latach 1853–1856 młody Antonín Dvořák przebywał w miejscowości Zlonice, gdzie zaopiekował się nim miejscowy kantor i organista Antonín Liehmann, odkrywca jego talentu (grał na skrzypcach, fortepianie i organach). W wieku 16 lat przeniósł się do Pragi, by uczyć się gry na organach. Jednocześnie grał na altówce w orkiestrze Teatru Tymczasowego (późniejszego praskiego Teatru Narodowego) pod kierownictwem Bedřicha Smetany. Bardzo wcześnie rozpoczął swoją działalność kompozytorską. Żona Dvořáka zwróciła się o ocenę prac męża do Johannesa Brahmsa, który polecił Dvořáka berlińskiemu wydawcy Simrockowi. To właśnie dla niego Dvořák napisał w 1878 pierwszą część Tańców Słowiańskich, która zyskała entuzjastyczne recenzje. Zajął się również dyrygenturą. W 1884 został zaproszony do Londynu, aby poprowadzić swoje Stabat Mater, dzieło wokalno-instrumentalne, napisane po śmierci jednej z córek. W 1891 w Birmingham miało miejsce prawykonanie Requiem pod dyrekcją kompozytora (czeska premiera miała miejsce w Národním divadle w Pradze w kwietniu 1892). Dzięki licznym sukcesom Dvořák otrzymał doktorat w Pradze i Cambridge oraz w konserwatorium praskim, gdzie wychował wielu znakomitych czeskich kompozytorów jak Vítězslav Novák i Josef Suk. W 1892 Dvořák został zaproszony do Stanów Zjednoczonych. Założycielka Narodowego Konserwatorium w Nowym Jorku, Jeanette Thurber chciała pozyskać Dvořáka jako kierownika tejże instytucji. Początkowo wahający się kompozytor przyjął w końcu tę propozycję; w czasie pobytu w Stanach skomponował w 1895 dziewiątą symfonię, jedno ze swych najgłośniejszych dzieł. Twórczość Antonína Dvořáka jest syntezą muzyki epok klasycyzmu i romantyzmu. Siła i całkowita jednorodność oraz absolutna indywidualność są obecne przede wszystkim w orkiestracji i instrumentacji. Jego twórczy rozwój przebiegał w kilku etapach: pierwsze kompozycje wyrastały z fascynacji muzyką Beethovena i Schuberta, druga faza jego starań mieści się już w sferze osobistych odczuć, ujawniając swoiste podejście do percypowania muzyki ze strony formalnej i treściowej. Trzeci okres jest typowym ukłonem w stronę rodzimej tradycji muzycznej i zwrotem ku czeskim inspiracjom muzycznym (kantata Hymnus, Moravské dvojzpěvy). Szczególnego zabarwienia dodała muzyce Dvořáka dbałość o typowo słowiański charakter twórczości, którym wzbogacił światową muzykę. Podczas pobytu w Ameryce uległ inspiracjom muzyki murzyńskiej i indiańskiej, co objawiło się w jego IX Symfonii Z nowego świata. W ostatnim okresie twórczości muzyka Dvořáka nabiera dojrzałego, indywidualnego kolorytu połączonego z inspiracjami czeskimi bajkami, podaniami i legendami, zwłaszcza ludowymi (opery Diabeł i Kasia, Rusałka). Antonín Dvořák napisał 9 symfonii, kilka poematów symfonicznych, wielkie utwory instrumentalne (Tańce słowiańskie (Slovanské tance)), utwory wokalne i wokalno – instrumentalne (Stabat Mater, Święta Ludmiła (Svatá Ludmila), Requiem, Te Deum), 5 uwertur koncertowych, wiele utworów kameralnych (w tym najsłynniejszy kwartet smyczkowy F-dur, tak zwany „Amerykański“), koncerty (skrzypcowy, wiolonczelowy i fortepianowy), pieśni (Pieśni biblijne – Biblické písně), muzykę chóralną, utwory fortepianowe (fortepianowa wersja Tańców słowiańskich, wersja orkiestrowa powstała później), 10 oper (najsłynniejsze: Rusałka, Jakobín, Diabeł i Kasia (Čert a Káča), Dimitrij i Armida). Czczony na całym świecie, zmarł nieoczekiwanie w Pradze 1 maja 1904. Dokumenty i inne pamiątki pozostałe po kompozytorze (autografy, korespondencja, dokumenty, dzieła plastyczne, ówczesne fotografie, programy, plakaty), umieszczone są w Muzeum Antonína Dvořáka, które od momentu swojego powstania w 1932 roku znajduje się w barokowym letnim pałacyku Amerika w Pradze. Twórczość Antonína Dvořáka jest bogata zarówno ze względu na swoją liczebność, jak i na szerokie spektrum występujących w nim form – liczy niemal 120 opusów, z których większość stanowią wielkie dzieła orkiestrowe i wokalno-instrumentalne oraz muzyczno-dramatyczne.
0 notes
Text
Słowiańska Magia: Czary i Rytuały
Magiczne rytuały Słowian związane były z przyrodą – cyklem pór roku lub z obrzędowością rodzinną, czyli rytuałami przejścia. W świadomości Słowian życie nie było liniowe, tylko cykliczne – co roku ziemia rodziła się i dawała plony, a potem zasypiała na zimę, aby móc odrodzić się na nowo. Podobnie było z ludźmi, którzy byli blisko przyrody i razem z nią rodzili się i umierali. Słowiańskie rytuały związane z przyrodą miały na celu zapewnić jak największy urodzaj oraz uchronić dom i gospodarstwo przed niszczycielską siłą natury – pożarem, powodzią lub wichurą.
Magia pór roku – rytuały wiosenne
Cykl roczny rozpoczynano od Jarego Święta (inaczej Jare Gody), które miało miejsce pod koniec marca (ok. 21.03). Podczas tego święta żegnano zimę i witano wiosnę. Do dzisiaj znany jest zwyczaj palenia Marzanny, który jest przykładem magii sympatycznej. Według historyka religii, Jamesa Frazera, magia sympatyczna poprzez usunięcie przedstawienia jakiegoś zjawiska, miała usunąć związane z tą postacią oznaki, czyli w tym przypadku chłody i mróz – oznaki zimy. Marzanna była kukłą, która przedstawiała boginię zimy i śmierci, ale także odrodzenia. Wykonywano ją ze słomy, a następnie ozdabiano wstążkami i płótnem. W ciągu dnia z marzanną chodziły dzieci i podtapiały ją w każdej napotkanej wodzie, nawet w kałuży. Wieczorem młodzież przejmowała kukłę, podpalała ją i wrzucała do wody. Pływającej w wodzie Marzanny nie można było dotknąć, a podczas powrotu zakazane było oglądanie się za siebie, w przeciwnym razie mogło wydarzyć się coś złego.
Noc Kupały
Symboliczne przejście wiosny w lato następowało w Noc Kupały (21-22 czerwca), którą nazywano również Świętem Kresu. W tę noc urządzano rytuały związane z ogniem. Młodzi wyruszali na poszukiwanie kwiatu paproci, palono ogniska, a niezamężne dziewczęta rzucały na wodę wianki z zapalonymi świecami – jeśli wianek wyłowi�� mężczyzna, oznaczało to, że dziewczyna wkrótce wyjdzie za mąż, a jeśli ugrzązł w sitowiu – miała zostać starą panną. Ogniska przygotowywano z drewna jesionu, brzozy lub dębu. Wokół ognisk gromadzono się, śpiewano i biesiadowano do rana. Skakanie przez ogień miało oczyszczać, chronić przed chorobami i złymi duchami. W ogniskach składano również ofiary ze zwierząt i magiczne zioła. Była to także noc, podczas której młode kobiety i chłopcy wyruszali do lasu na poszukiwanie kwiatu paproci, nazywanego także perunowym kwiatem. Wracali nad ranem, przepasani bylicą – rośliną, która zapewniała urodę i powodzenie – i razem skakali przez ognisko, co stanowiło przypieczętowanie ich miłości. W Noc Kupały przeprowadzano wróżby – słowiańskie czary mające na celu poznanie przyszłości oraz wróżby miłosne. Wróżono z polnych kwiatów oraz z wody w studni, szukając w nich zapowiedzi przyszłej pomyślności. Każdy, kto brał udział w obchodach, miał zapewnione szczęście przez cały rok.
Dożynki, czyli Święto Plonów
Dożynki to święto słowiańskie, przypadające na czas równonocy jesiennej, czyli ok. 23 września, podczas którego dziękowano bogom za plony i proszono o pomyślność na przyszły rok. Z obchodami Święta Plonów wiązały się różne rytuały słowiańskie, jak na przykład zaplatanie wieńca z pozostawionych na polach zbóż, jarzębiny, orzechów oraz owoców. Wieńce miały kształt dużego koła, do którego wkładano małe zwierzęta domowe – koguty, kaczki i gęsi – dawniej żywe, które z czasem zastąpiono ich figurkami. Wieniec niosła na głowie lub na wyciągniętych dłoniach najlepsza żniwiarka, za którą podążał pochód. Wieniec, zwany także plonem, przechowywano do najbliższego wysiewu – ziarna ze zbóż, z których został wykonany, wykorzystywano do siewu wiosną, co miało zapewnić urodzaj.
Dni Welesowe
Szczodre Gody, przypadające na przesilenie zimowe, związane były z kultem Welesa. Był to wyjątkowy czas, w którym proszono boga z krainy umarłych, opiekuna wiedzy, bogactwa i magii, aby był łaskawy dla ludzi podczas najtrudniejszego okresu zimy. Każdy dzień, począwszy od nocy z 21 na 22 grudnia, miał być przepowiednią na kolejny miesiąc w nowym roku. Wróżono również ze słomy, którą wykładano stół podczas wieczerzy. Kto wyciągnął dłuższą i ładniejszą słomę, tego rok miał być bardziej pomyślny. Z tym czasem związana jest też postać Swarożyca – syna boga słońca. Od dnia przesilenia zimowego, dzień stawał się coraz dłuższy, dlatego dziękowano Swarożycowi, że zwyciężył ciemność, a na jego cześć, w Wigilię Szczodrych Godów, wyprawiano obfitą ucztę. Pokłosiem tej uczty jest chrześcijańska Wigilia, a słowiańskich obrzędów związanych z kultem solarnym – Boże Narodzenie.
Rytuały przejścia
W społeczności słowiańskiej można wyróżnić 4 sytuacje graniczne, z którymi związane były określone rytuały, mające na celu oswojenie się z nową sytuacją oraz łagodniejsze przejście z jednego stanu do zupełnie nowej rzeczywistości. Pierwszym jest zwyczaj związany z narodzinami dziecka. Wtedy osoba najstarsza w rodzie brała dziecko i pokazywała je bogom na wszystkie cztery strony świata, błogosławiąc je i nadając mu tymczasowe imię. Drugim momentem przejściowym są postrzyżyny u chłopca oraz zapleciny (lub wiankowiny) u dziewcząt, w czasie których dzieci wchodziły w okres dojrzewania i, odpowiednio do płci, przechodziły pod opiekę ojca lub matki. W tym czasie nadawano dziecku prawdziwe imię, które miało wzmocnić je w dorosłym życiu. Dziewczętom zaplatano warkocze, a chłopcom po raz pierwszy ścinano włosy. Kolejnym punktem zwrotnym był moment zaślubin. Słowiańska swaćba, czyli ślub oraz wesele, miała na celu połączenie dwóch rodzin, a w jej wyniku dziewczyna z rodzinnego domu przeprowadzała się do domu męża. Związane z tym momentem obrzędy miały na celu wprowadzenie nowych reguł w życiu, zwłaszcza rodziny męża, do której dołączała jego wybranka. I ostatnim rytuałem były obrzędy związane ze śmiercią. Po pochowaniu zmarłego na jego mogile urządzano stypę – obfity posiłek, w którym mieli brać udział żywi i umarli, gdyż wierzono, że po śmierci duchy również potrzebują pożywienia.
Magia Słowian
Magia przepełniania życie codzienne Słowian, zapewniając im przychylność bogów zarówno podczas domowych prac związanych z uprawą pola i hodowlą bydła, jak podczas wojen. Amulety miały dodać wojownikom siły i mocy, przepowiednie miały na celu rozpoznanie planów wroga, a modlitwy do bogów miały skierować siły natury przeciwko wrogowi. W każdej osadzie słowiańskiej znajdowało się święte miejsce, w którym zbierała się lokalna społeczność, aby przekazywać bogom swoje prośby. Tworzono wtedy krąg wokół ognia lub z pochodniami w dłoniach. Ogień miał podkreślić połączenie ludzi z naturą. Ceremonii przewodził żerca lub wołchw, później zwany guślarzem, który był łącznikiem między ludźmi a bogami. Wołchw nie obcinał włosów, mógł siedzieć podczas obrzędów i dosiadać świętego konia. W czasie rytuału symbolicznie odgrywano mity, które miały przenieść zgromadzonych z przestrzeni i czasu profanum do sacrum. Wspólnie śpiewano pieśni, odprawiano modlitwy, dzielono się chlebem, miodem i plonami. Magia słowiańska zwracała się do bogów w ochronie lub przeciwko ludziom albo rzeczom.
#MagiaSłowian#RytuałyPrzejścia#DniWelesowe#Dożynki#ŚwiętoPlonów#NocKupały#MagiaPórRoku#RytuałyWiosenne#SłowiańskaMagia#Czary#Ryuały#WpisNaSobotę#Sobota#ToBędzieDobryDzień
0 notes
Text
#Niewyjaśnione - Wszystkich Świętych - święto pogańskie, czy katolickie? Słowiańskie Dziady i Halloween! Noc duchów
New Post has been published on https://mowiejakjest.tv/niewyjasnione-wszystkich-swietych-swieto-poganskie-czy-katolickie-slowianskie-dziady-i-halloween-noc-duchow/
#Niewyjaśnione - Wszystkich Świętych - święto pogańskie, czy katolickie? Słowiańskie Dziady i Halloween! Noc duchów
Halloween to święto, które w Polsce jest bardzo kontrowersyjne. W dzisiejszym filmie przedstawimy Wam jak chrześcijanie przeprowadzali Chrystianizację w Polsce i na świecie i jak Kościół zmieniał święta pogańskie w katolickie. Opiszem tradycje Słowiańskiego świąta o nazwie Dziady. Samhain. Noc w której duchy schodzą na Ziemię. Jak można skontaktować się z duchem? Jak przywołać ducha? Słowianie i ich obrzędy. Polskieświęta! Noc duchów. Ile w świętach katolickich jest pogaństwa? Zapraszamy na naszą paranormalną stronę:http://www.zjawiskaniewyjasnione.pl/
#...#Dziady#dziady tradycje#Halloween#noc duchów#pogaństwo kościół#samhain#słowiańskie święta#świąto zmarłych dziady#święto zmarłych#wszystkich świętych#Zjawiska Niewyjaśnione#zjawiska paranormalne
0 notes
Photo
W dawnych czasach, na długo przed pojawieniem się religijnych najeźdźców pamięć przodków czczono podczas każdego większego święta. Natomiast Dziady wiosenne i na jesieni były dedykowane w szczególności wszystkim zmarłym wstępnym. Do dziś przetrwało w tradycji Święto Zmarłych obchodzone pierwszego listopada.
Dziady celebrowane na wiosnę były mniej okazałe. Być może obchody wiosennego święta triumfu przyrody nad zimą przyćmiewały je skutecznie. Natomiast jesienią, kiedy nastrój był odpowiedni i czasu na świętowanie więcej, Dziady u progu zimy stawały się wydarzeniem na miarę całej społeczności największym i najokazalszym. Wiązały się z mistycyzmem i nienamacalnym. Z krainą zaświatów, do której każdy przez całe życie przybliża się niepostrzeżenie.
Dziady są świętem, które jednoczy we wspólnym celebrowaniu pamięci różne kultury i wyznania. Nawet niewierzących. Wszyscy do dziś gromadnie w listopadowy dzień udają się na cmentarze, by zapalić światełka na grobach. Znicze są pozostałością palonych w dużej ilości ognisk. Płomień miał zwabić dusze przodków i wskazywać im drogę z zaświatów. Mogli się przy nim ogrzać i stanowił punkt orientacyjny jak latarnia morska dla statków.
Dawniej święto kryło się w mrokach długiego wieczora, kiedy ludzie kupili się w jednej zagrodzie, by przywołać dusze tych, co odeszli. Obrzęd praktykowano dość długo w formie odmiennej od dzisiejszej. W szczególności na dawnych kresach wschodnich i na Litwie odprawianie dziadów było żywą tradycją.
We wschodniej tradycji do dziś pozostały echa dawnych ceremonii. Do dziś nosi się jadło na groby i spożywa trunki, ulewając krople na ziemię na znak pamięci. Jadło zostawia się na grobach. Wspólne rodzinne świętowanie trwa cały dzień do późnego wieczora. Rodziny spotykają się na grobach i odwiedzają, pokazując jedność wobec zmarłych.
W dawnej tradycji ważną postacią był Dziad. Żywy łącznik między światem zmarłych a żywymi. Był to wędrowny starzec, który przemierzał okolicę od wsi do wsi. Przyjmowano go godnie. I nikt nie śmiał odmówić mu gościny. Ba, nawet robiono to chętnie i poczytano za honor. Poza tym Dziad przynosił wieści ze świata. Był jak obecne media szeptane. Niejeden wykorzystywał jego pozycje do czynienia rozeznania w okolicy. A nawet wywiadu dość skutecznego.
Podczas obrzędu przywoływania Dziadów na rozstajach dróg palono ognie. Przestrzegano skrupulatnie całej procedury, by nie uchybić przodkom i nie rozgniewać ich dusz. Wszystko musiało być ułożone i następować we właściwej kolejności.
Pamięć o przodkach jest jednym z mocniejszych spoiw łączących rodziny. Wspólna historia daje błogie poczucie bezpieczeństwa i przynależności do grupy. Źródło: https://blog.slowianskibestiariusz.pl/
0 notes
Text
Świnoujście - NARODOWY DZIEŃ PAMIĘCI „ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH”
Świnoujście – NARODOWY DZIEŃ PAMIĘCI „ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH”
NARODOWY DZIEŃ PAMIĘCI „ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH”
Program uroczystości związanych z obchodami święta państwowego w Świnoujściu w 2018 r. 1 marca 2018 r. (czwartek)
1) godz. 12:00
Miejsce: Plac Słowiański NARODOWY DZIEŃ PAMIĘCI „ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH” Uroczystości pod pomnikiem „Bohaterom Walki o Niepodległość Rzeczpospolitej” z udziałem Kompanii Honorowej, pocztu flagowego 8. FOW, pocztów sztandarowych,…
View On WordPress
0 notes
Link
0 notes