#Wierzenia Słowiańskie
Explore tagged Tumblr posts
Text
Słowiańskie zające Jezusa z Nazaretu
Słowiańskie zające Jezusa z Nazaretu
Wszyscy wiemy, że Polacy to Słowianie i czcili Swaroga, który był bardzo dziwnie podobny do Hefajstosa. Pytanie co znaczy “nasza” kultura, oraz czy Skandynawowie nas nawracali? Continue reading Słowiańskie zające Jezusa z Nazaretu
View On WordPress
#antropologia#celebracja wiosny#Celtowie#chrześcijanie#chrześcijańsko#co ukradli chrześcijanie#geneza świąt#Jezus#Jezus Chrystus#kraszanki#królik#kultura#mit wielkiej kradzieży#pisanki#poganie#pogaństwo#Rzymianie#socjologia#symbole świąt#symbole wielkanocne#Słowianie#Wielka Lechia#wielkanoc#wierzenia pogańskie#Wierzenia słowiańskie#wierzenia wikingów#Wikingowie#wiosna#zając#życie
0 notes
Text
Aitwar nie był szczególnie groźnym stworzeniem. Jedyne szkody, jakiś się dopuszczał ten wężowaty stwór to kradzież cennych przedmiotów. Wystarczyło dbać o to, by docenił gościnę i wszystkie skradzione rzeczy z wioski przyniósł dobrotliwym gospodarzom.
https://artbeediy.pl/mitologia-slowianska/bestiariusz/aitwar/
4 notes
·
View notes
Text
~mission complete.
2 notes
·
View notes
Video
youtube
Wierzenia słowiańskie - jak rekonstruować zatartą religię? | dr Paweł Sz...
0 notes
Video
youtube
Jemioła - Święta roślina Sławian i Celtów [Poniedziałek - 10.01.2022 r.]
- O jakiej postawie przypomina nam Jemioła? 00:00
- Znaczenie Jemioły w starożytnej Europie (Arjowie, Lechici, Celtowie) 4:40
- Opis Obrzędu zbioru Jemioły w pradawnych czasach 6:01
- Jemioła w wierzeniach i tradycji 7:55
- Podanie o wizji scytyjskiego Druida Rama (Aes Heyl Hopa/Eskulap) 10:52
- Podstawowe informacje o Jemiole 16:17
- Właściwości lecznicze Jemioły 18:00
- Zastosowanie owoców Jemioły 18:37
- Napar z ziela Jemioły 19:12
- Kilka mieszanek na bazie Jemioły 20:57
- Parę słów na koniec :) (życzenia) 22:18
#Jemioła - Święta Roślina Słowian i Celtów#Wierzenia#Wiara#Wiara Słowiańska#Wierzenia Słowiańskie#Filmik#Filmik z YouTube#Filmik z YouTube'a#Filmik o Jemiole#Właściwości lecznicze Jemmioły#Podstawowe informacje o Jemiole#Zastosowanie owoców Jemioły#Napar z ziela Jemioły#Kilka mieszanek na bazie Jemioły#Dni Tygodnia#Poniedziałek#Poniedziałek - 10.01.2022 r.#Dobra Rada#wrozka#wrozbitka#wrozbka#Wróżka#Wróżbka#Wróżbitka#WróżkaOnline
0 notes
Photo
Rusałka zwana także brzeginą. Rusałki były niezwykle piękne w całej swej postaci, drobne, kształtne, dorodne, o czarnych oczach pełnych życia i miłości, a we włosy często wplatały kwiaty. Swym urokiem, pięknym głosem i spojrzeniem przenikającym do głębi serca uwodziły młodych mężczyzn, którym następnie zadawały zagadki, lub tańczyły z nimi bez spoczynku, dopóki nieszczęśnik nie zmarł z wycieńczenia. Zdarzały się też przypadki, gdy rusałka załaskotała ofiarę na śmierć. W przypadku, gdy rusałka lub boginka zadała nam zagadkę, mieliśmy dwie możliwości ratunku. W każdej sytuacji stawką było nasze życie, pierwszą możliwością było zadanie rusałce zagadki, na którą nie będzie w stanie odpowiedzieć, a drugą, poprawne rozwiązanie zagadki zadanej przez rusałkę, co mogło nie być łatwe ze względu na ich zamiłowanie do łamigłówek. Jeśli udało nam się wybrnąć z sytuacji, można było poślubić rusałkę. Boginki rodziły brzydkie i zdeformowane dzieci. W wielu podaniach ludowych mówi się o dzieciach podmienianych przez brzeginie, podrzucone potomstwo zwane było odmieńcami (w ten sposób tłumaczono wrodzone niepełnosprawności). Rusałką stawała się młoda dziewczyna, która popełniała samobójstwo poprzez utopienie z powodu nieszczęśliwej miłości, lub zmarła tuż przed, albo po swoim ślubie
#rusałka#rusalka#rusałka demon#rusalka demon#demon#d666a#demonologia#demonology#wierzenia słowiańskie#słowiańskie wierzenia
4 notes
·
View notes
Note
Masz jakieś ulubione źródła, które polecasz właśnie co do słowiańskich wierzeń? Ulubione książki, artykuły, strony? a nawet blogi na tumblr.
tu parę moich ulubionych książek i tekstów! no i oczywiście bardzo wciągające archiwum online Studia Mythologica Slavica.
jeśli chodzi o blogi i strony to niestety jeszcze nie znalazłam nic, co by mnie zainteresowało - oprócz świetnego wordpressowego bloga @lamus-dworski - a i na tumblrze jeśli chodzi o nasze słowiańskie wierzenia to coś straszna posucha ostatnio, niestety.
jeśli ktoś chciałby coś polecić - albo i siebie polecić - pytającemu lub mnie, to zapraszam gorąco!
9 notes
·
View notes
Text
Gość w dom (AU)
read it on AO3 at https://ift.tt/2M5iLUy
by Valakiria
Szczodre Gody to magiczny czas - szczególnie w czarodziejskim domu. Tam, gdzie świat realny styka się z magicznym, a słowiańskie wierzenia wciąż są żywe, wiele może się wydarzyć. Przekonuje się o tym rodzina Jastrzębskich, która w ten wyjątkowy wieczór ma... bardzo niezwykłego gościa.
~ * ~
Świąteczny spin-off do potterowego fanfiction "Spellbound", dostępnego na moim profilu, ale uwaga: NIE trzeba go znać, żeby przeczytać "Gość w dom" :)
Words: 2860, Chapters: 1/1, Language: Polski
Fandoms: Harry Potter - J. K. Rowling
Rating: General Audiences
Warnings: Creator Chose Not To Use Archive Warnings
Categories: Gen
Characters: Marzanna | Morana | Morena | Mara (Slavic Mythology & Folklore), Severus Snape, Veles | Weles (Slavic Mythology & Folklore)
Relationships: Jarilo | Jarylo/Marzanna | Morana | Morena | Mara (Slavic Mythology & Folklore), Severus Snape/Original Female Character(s)
Additional Tags: Mythical Beings & Creatures, Mythology References, Mythology - Freeform, Mentions of Myth & Folklore, Russian Mythology
read it on the AO3 at https://ift.tt/2M5iLUy
0 notes
Photo
230) Jarowoj Mazowszanin “Mitologia Słowiańska”, Warszawa 2017 - Europa jak i świat znajdują się niewątpliwie w okresie przełomowym pod wieloma względami. Szybkość przemian ideologicznych, społecznych, politycznych, technologicznych i gospodarczych powoduje, że rzeczywistość zmienia się na naszych oczach w tempie wręcz rewolucyjnym. Nie omija to także szerokiego spektrum zagadnień związanych z religią i religijnością. Z pewnością głównym nurtem rozwoju tego zagadnienia jest postępująca laicyzacja, ateizacja i świeckość obecna w przestrzeni publicznej. W Europie wyrazem tego jest powszechne na zachodzie i powoli rozwijające się na wschodzie odejście od religii chrześcijańskich. Z drugiej jednak strony w sferze religii od kilkunastu lat widoczny jest w Polsce nawrót do religii rodzimowierczej. Oczywiście, nie jesteśmy wyjątkiem w tej kwestii, w Europie popularność tradycyjnych wierzeń – germańskich, celtyckich, skandynawskich, hellenistycznych i innych – widoczna jest od dłuższego nawet okresu czasu. Wpisane jest to w ogólniejszy trend popularyzowania historii i tradycji przedchrześcijańskiej Europy. Nie ulega bowiem wątpliwości, że poza tradycją chrześcijańską, europejską cywilizację tworzą także wpływy greckie i rzymskie, a więc jednoznacznie w swej treści pogańskie. W kwestii religijnych tradycji przedchrześcijańskich zachodnia, północna czy południowa Europa jest w stosunkowo dobrej sytuacji. Ilość źródeł historycznych, ludowych i innych pozwala dość dokładnie odtworzyć wierzenia naszych przodków, ich zbiór pojęć, wyobrażeń etc. Niestety, w wypadku krajów słowiańskich, a zwłaszcza Polski, sytuacja jest dużo gorsza. Niewielka liczba źródeł historycznych, ogromne problemy z ich interpretacją oraz konsekwentne działania kleru katolickiego na przestrzeni lat sprawiły, że nasza wiedza o wierze słowiańskiej jest nader uboga. Oczywiście wielu wybitnych historyków i naukowców starało się temat zgłębić, z fundamentalnymi pracami Szyjewskiego i Gieysztora na czele. Opracowanie takie zaś dla jakiejkolwiek wiary wydaje się być fundamentalne i stanowi niewątpliwie swoisty krok milowy dla danego rodzimowierstwa. Tak więc z tym większą satysfakcją trzeba przyjąć pojawienie się na rynku „Mitologii słowiańskiej”, której autorem jest Jarowoj Mazowszanin. To pozycja tyleż krótka i niezwykle zwięzła (34 strony), co niezwykle ważna i z pewnością będąca od tej pory punktem odniesienia dla wszelkich następnych tego typu publikacji. A czym w istocie jest „Mitologia…”? Sam Autor stwierdza: „Postanowiłem z ocalonych przez czas fragmentów podań i legend sklecić spójną mitologię i opowiedzieć ją po swojemu” (s.8). Jednocześnie zaznacza, że nie jest to opracowanie wyczerpujące zasady pisania pracy naukowej, ale jak zauważa „Postanowiłem w sposób logiczny, acz odważny pójść kilka kroków dalej, zmuszony czasem do pisania takiego, by zinterpretować lecz nie nadinterpretować, opowiadać lecz nie dopowiadać, łączyć fakty lecz nie wymyślać” (s.8). Sama praca, jak wspomniałem już, jest krótka – to zaledwie 34 strony, jednak nie ilość, a jakość się liczy, podobnie jak znaczenie dla polskiego rodzimowierstwa. „Mitologia…” zaczyna się wstępem, który określa cele spisania niniejszej pozycji, podstawy badawcze i samą pozycję Autora wobec zamysłu. Po tym następuje właściwa treść książki, a więc Jarowoj opowiada „po swojemu zrekonstruowane” mity słowiańskie. Kolejne rozdziały to „Staje się świat”, „Pierwociny ładu we wszechświecie", „Kosmiczne drzewo życia”, „Wilgotna matka ziemia”, „Pierwszy człowiek“, „Konflikt braci”, „Prawo lipy i dębu”, „Prawo gościny”, „Jarowit i Marzanna”. Całość kończy się podsumowaniem i dwoma dodatkami: „Jak odczytywać mity” i „Jarowit i Marzanna a cykl doroczny”. Dodatki te, wraz z zakończeniem, to swoiste klucze ułatwiające odczytanie mitów, ich analizę i samodzielne poszukiwania w tym zakresie. Całość zakończona jest bibliografią. Oceniając samą treść przyznać trzeba, że Autorowi postawione sobie zadanie udało się w pełni wykonać. Przede wszystkim zauważyć trzeba, że treść pracy oparta jest na materiale historycznym, kulturoznawczym i folklorze. Z elementów tych Jarowoj wyciąga swoisty ekstrakt, najważniejsze sedno wierzeń słowiańskich i na ich podstawie rekonstruuje najważniejsze mity związane ze słowiańskimi wyobrażeniami dotyczącymi kwestii religijnych. „Mitologia…” skupia się na kwestach najważniejszych: początek istnienia czasu i świata, narodzinach pierwszego boga (Swaroga), narodzinach jego synów (Perun i Weles), losach ich wzajemnych kontaktów. Niezwykle ważnym elementem mitologii jest powstanie człowieka a zwłaszcza okoliczności jego uspołecznienia i rozwoju kultury oraz cywilizacji. Także kwestie dotyczące cyklów rocznych, życia i trwania wszechświata jako takiego są bardzo ciekawie rozpisane. Możemy w sposób jasny i przejrzysty prześledzić jak w świetle religii słowiańskiej zmieniają się w sposób cykliczny wszelkie płaszczyzny czasowe, na których funkcjonuje człowiek. To jedna z bardziej fundamentalnych różnic między rodzimowierstwem a chrześcijaństwem – o ile to ostatnie czas postrzega liniowo, od stworzenia do apokalipsy, o tyle w myśli religii słowiańskiej czas dzieli się na regularnie i nieskończenie powtarzające się cykle. Te zaś także warunkują nasze życie, pory roku, trwanie imperiów etc. Lektura „Mitologii…” z pewnością jest ciekawym eksperymentem, gdy zawartą w niej wizję porównać właśnie z Biblią, świętą księgą religii od dawna sprzężonej z poczuciem polskości. Różnice nie tylko religijne, ale również kulturowe, znaczeniowe są bardzo chwilami duże, a kwestia wartości i postaw jakie są w obu tych systemach promowane z pewnością skłoni wiele osób do ciekawych refleksji. Poprowadzona przez Jarowoja opowieść jak i sposób narracji są swoistym wypośrodkowaniem między pracą stricte naukową, a zwykłą opowieścią. Z jednej strony mamy nawiązania do literatury naukowej, z drugiej całość ułożona jest w sposób fabularny, niezwykle łatwy w przyswojeniu, jednak uniknięto banału czy zbytniej baśniowości. Sama praca tematu z pewnością nie wyczerpuje, przede wszystkim z powodu swej niewielkiej objętości. Autor zresztą doskonale ma tego świadomość. Czy jednak przez to praca ta ma niewielkie znaczenie? Nie, wręcz przeciwnie! „Mitologia…” ma znaczenie fundamentalne. Po pierwsze, jak już wspomniałem, to niezwykle nowatorskie spisanie mitologii słowiańskiej. Po drugie ogromną zaletą jest przystępność wywodu, jak również fakt, iż faktycznie jest to mitologia – a więc zbiór mitów, które Autor wyekstrahował z różnych, nieraz szczątkowych, źródeł. Jarowoj wybrał trudną drogę, starając się wypośrodkować „Mitologię…” między pracę naukową a pracę wyłącznie religijną. I udało mu się to w pełni. Śmiem twierdzić, że publikacja tej niewielkiej książeczki będzie miała spory wpływ na rozwój krajowego rodzimowierstwa. Każdy bowiem wyznawca Peruna czy Welesa będzie mógł odbić zdarzające się zarzuty, iż pogaństwo nie posiada swoich „świętych ksiąg” czy zwykłych zbiorów wierzeń. Jednocześnie wierzę, że praca ta będzie poszerzana i pojawią się kolejne tego typu publikacje, także spisane przez Jarowoja. Ilość mitów i opowieści związanych w polskim, i ogólnie słowiańskim, rodzimowierstwem, jest ogromna. Tak więc z pewnością wartościowych, także ideowo, treści nie zabraknie. Jeśli miałbym jakiekolwiek uwagi do „Mitologii…” to postulowałbym jedynie, aby następnym razem redakcja tekstu była uważniejsza i dokładniejsza. Wprawdzie „wpadek” jest dosłownie kilka i nie rzutują w żaden sposób na odbiór całości, jednak chwilami bywa to lekko irytujące. Jestem jednak pewien, że kolejne pozycje z serii „Wiecznica” będą pozbawione takich niewielkich mankamentów. Nie ma wątpliwości, że publikacja „Mitologii…” to kolejny dowód na wzrastanie w siłę pogaństwa i nawrotu do rodzimowierstwa. Powolny, lecz systematyczny upadek chrześcijaństwa nie musi przecież oznaczać ateizacji. Coraz bardziej liberalny i odseparowany od Narodu Kościół Katolicki swoimi licznymi posunięciami tylko będzie potęgował odchodzenie od siebie szerokich mas społeczeństwa. Z pewnością część z nich, zwłaszcza ta mająca poglądy nacjonalistyczne, zbliżyć się może do religii przedchrześcijańskiej. Jej oparcie o zasady siły, honoru, męstwa, jak również etosu i wierności ziemi z pewnością będą niezwykle przyciągające. Tym bardziej, że z drugiej strony szeroko rozumiane środowisko Kościoła katolickiego i sfer z nim związanych wykazuje odejście od takiego zbioru wartości, na rzecz akceptacji multikulturalizmu, liberalizmu i powolnego wypłukania wartości narodowych. Rodzima wiara integralnie związana jest z takimi pojęciami jak przywiązanie do swego pochodzenia, rodu, rodzimego kraju – już z tego punktu widzenia stanowić może wartościowy wkład i w rozwój ideologii nacjonalistycznej. Z pewnością „Mitologia…” stanie się w procesie tym ważnym elementem i ideologiczną podporą rozwijającego się, zwłaszcza wśród młodych ludzi, powrotu do rodzimowierczych tradycji i religii. Dla osób, które z różnych względów zaś nie chcą utożsamić się z tym ruchem, „Mitologia…” z pewnością stanowić może wartościową lekturę pod względem kulturowym, historycznym czy popularnonaukowym. Podsumowując recenzję, wypada wyrazić jedynie wielkie słowa uznania i podziwu dla Autora za niezwykle udaną próbę spisania mitologii słowiańskiej i wyrazić nadzieję, iż otrzymamy od Niego kolejne, równie wartościowe (i oby bardziej rozbudowane) opracowanie. Sława! - Grzegorz Ćwik.
0 notes
Text
Żniwiarz. Pusta noc – Paulina Hendel (2017)
Żniwiarz. Pusta Noc – Paulina Hendel
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 10 maja 2017
Moja ocena: 5/5
Wierzysz w duchy? Większość ludzi nie wierzy. Jednak w świecie Magdy i Feliksa duchy, zmory oraz bezkosty okazują się być codziennością. Na dodatek Magda przejawia nadzwyczajną wrażliwość na obecność nawich na ziemi, a Feliks okazuje się być żniwiarzem polującym na te istoty. Dziewczyna zafascynowana zajęciem wuja postanawia wbrew jego woli pomóc mu w tropieniu umarłych. Nie spodziewają się jednak że przyjdzie im się zmierzyć z kimś o wiele potężniejszym niż dotąd spotkane potwory. Czy uda im się wyjść z tego cało?
“Przecież Polska nie zaistniała ot tak w chwili, kiedy przyjęła chrzest.
Na tych samychterenach działo się wiele ciekawych rzeczy, żyli ludzie,
którzy wierzyli w starych bogów oraz najróżniejsze demony. Mieli swoje święta, własne tradycję.
Chrześcijaństwo, nie mogąc tego wszystkiego wyplewić z umysłów ludzi,
zaczęło przejmować niektóre ze starych zwyczajów.”
Sięgając po pierwszy tom „Żniwiarza” nie myślałam, że ta książka spodoba mi się tak bardzo. Byłam przekonana, że czeka mnie po prostu przyjemna lektura, a tymczasem nie mogłam się od niej oderwać. Wszystko to za sprawą świetnego pomysłu Pauliny Hendel na stworzenie historii opartej o dawne słowiańskie wierzenia. Należy jej się za to ogromny plus, ponieważ w literaturze polskiej i zagranicznej zadziwiająco często porusza się temat wierzeń greckich, rzymskich czy egipskich, a o słowiańskich zapomina jakby w ogóle nigdy nie istniały. Osobiście ubolewam nad tym z racji tego, że jest to kawał niezwykle interesującej historii. A co najważniejsze naszej historii.
Sama książka jest bardzo wciągająca. Autorka stopniowo buduje napięcie dzięki czemu mamy czas na oswojenie się z wykreowanym światem i nie zostajemy nagle przytłoczeni masą ważnych wydarzeń. Pewnych rzeczy czytelnik jest w stanie odpowiednio wcześniej się domyślić, jednak w większości są to na tyle mało znaczące detale, że historia nie traci przy tym na odbiorze. Fajne jest także to, że autorka nie ograniczyła się tylko i wyłącznie do jednego wątku, czyli walki z potworami, ale wprowadziła również kilka innych, równie interesujących wątków.
Bohaterów „Żniwiarza” nie sposób nie polubić. Zwłaszcza Magdy i Feliksa. Ich relacja została skonstruowana w bardzo ciekawy i realistyczny sposób. Balans między ta dwójką bohaterów jest idealnie zrównoważony, szala nie przechyla się na żadną ze stron. Uzupełniają się wzajemnie, przez co tworzą niezwykle zgrany duet.
Wielki plus należy się również grafiką. Okładka tej książce jest po prostu genialna. Nie da się przejść obok niej obojętnie. Odwalono tutaj kawał dobrej roboty. Każda sroka okładkowa zapragnie mieć tą książkę w swojej biblioteczce.
Paulina Hendel wraz ze swoim Żniwiarzem przywróciła mi wiarę w rodzimą literaturę. „Pusta Noc” to zdecydowanie jedna z lepszych książek 2017 roku. Gorąco polecam!
Aleksandra
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Żniwiarz” autorstwa Paulina Hendel.
Za udostępnienie egzemplarza serdecznie dziękuje
Wydawnictwu Czwarta Strona
ZOBACZ TAKŻE:
Dwór mgieł furii – recenzja.
CzaroMarownik – recenzja.
Franco – mini recenzja.
Czarna Madonna – mini recenzja.
Milion odsłon Tash – recenzja.
2 notes
·
View notes
Video
youtube
Wierzenia słowiańskie - jak rekonstruować zatartą religię? | dr Paweł Sz...
0 notes
Video
youtube
Dziwożona – Filmik z YouTube’a o żeńskim demonie dawnych Słowian [Sobota – 01.01.2022 r.]
#Dziwożona#Demon#Żeński Demon#dawne wierzenia#wierzenia#Wierzenia słowiańskie#Wiara#Wiara słowiańska#Filmik#Filmik z YouTube#Filmik z YouTube'a#Słowianie#Dawni Słowianie#Legenda#legendy#Legendy Słowiańskie#Demoniczna Istota#Demoniczne Istoty i jak je zabić?#Dni Tygodnia#Sobota#Sobota - 01.01.2022 r.#wrozka#wrozbitka#wrozbka#Wróżka#Wróżbitka#Wróżbka#WróżkaOnline
0 notes
Photo
Latawiec/Latawica Były to dusze ludzi, którzy nie zginęli w sposób naturalny. Najczęściej złoczyńców, wisielców oraz dzieci zmarłych w wyniku poronienia. Kontrolowały one zjawiska atmosferyczne, identyfikowane głównie z wiatrem i wirami powietrznymi. Można było je zaobserwować wysoko na niebie, krążące najczęściej w formie dużych czarnych ptaków. Legendy głosiły, że niespokojne dusze prowadziły między sobą różne waśnie i wojny, przy czym tworzyły nawalne wiatry. Im więcej znalazło się ich w jednym miejscu, tym silniejsze wichury towarzyszyły im w chaotycznej batalii. Jednak ich liczba szybko redukowała się wraz z nadejściem burzy. Nie bacząc na nic, często ginęły rażone przez pioruny. Słowianie nie przepadali za wichurami i nieokiełznaną siłą wiatru, której nie byli w stanie zrozumieć. Dlatego też demony z nimi związane miały pejoratywny wydźwięk w opowiadaniach. Ponieważ jednak nie szkodziły przeważnie ludziom, to w wielu wierzeniach uważano je także za demony opiekuńcze (szczególnie na Mazowszu i Pomorzu). Modlono się do nich, dawano suty (tak, tak, ale...) poczęstunek lub też rzucano zaklęcia. Dzięki temu mogły stać się demonami domowymi, które od tej pory sprzyjały mieszkańcom w różny sposób - choćby dmąc w skrzydła wiatraka, ku uciesze młynarza lub ignorując młyny naszych sąsiadów, także ku uciesze młynarza. Pokaż menu Szukaj Ciekawe fakty Demony i potwory z wierzeń słowiańskich Aft3r · 23 października 2015 12:06 164 017 725 118 Zapewne wielu z nas zostało wiedźminem choćby na chwilę, ale zastanawialiście się, ile w tym wszystkim jest wizji artysty, a ile ze słowiańskich wierzeń? W pierwszej części słowiańskiego bestiariuszaprzyjrzymy się, jak to z naszymi demonami z podwórka naprawdę było. Strzyga  „Jej wysokość królewska córka, przeklęty nadbękart, ma cztery łokcie wzrostu, przypomina baryłę piwa, ma mordę od ucha do ucha, pełną zębów jak sztylety, czerwone ślepia rude kudły! Łapska, opazurzone jak u żbika, wiszą jej do samej ziemi!” A. Sapkowski "Ostatnie życzenie" Większość maszkarę ową zna z opowiadań Sapkowskiego oraz serii gier “Wiedźmin”, nieliczni zaś z cudownego serialu o pewnym wiedźmińskim samuraju. Czy wizja artysty mocno różni się od starych wierzeń Słowian? Czy ongiś słowiańscy wiedźmini animuszu dodawali sobie miksturkami z napisem priapismus, coby przenocować w leżach stwora i odczarować tym potwora? Drzewiej strzyga była opisywana jako postać upiornej kobiety lub czarnego ptaka (najczęściej pod postacią sowy), posiadała ona także swój męski odpowiednik – był nim strzygon. Zachowanie i imię zapewne pochodzi od zapożyczenia z rzymskiej mitologii, istniały w niej bowiem demony żeńskie “strix” (łac. „Sowa”), które pod postacią ptaka wysysały krew dzieci i zżerały ich wnętrzności. Pojawienie się strzygi w naszym folklorze spowodowało, że zaczęła ona być łączona z upiorem, ponieważ wieloma cechami przypominała właśnie naszego wampira.  Według podań strzygą miał stać się człowiek, który urodził się z dwoma duszami, dwoma sercami, drugim rzędem zębów lub też, jak podają niektóre wierzenia, był to noworodek z wykształconymi zębami przy porodzie. Druga dusza mąciła takiej osobie w głowie i prowadziła ku ścieżce zła, dlatego też gdy tylko rozpoznano strzygę, przepędzano ją lub zabijano.  Porzucenie jednak nie było oznaką miłosierdzia, ponieważ nieprzystosowani do nowych warunków młodzi ludzie ginęli bardzo szybko, osamotnieni w surowej dziczy. Gdy pierwsza dusza opuszczała ciało, druga w nim nadal zamieszkiwała. Mściła się ona na ludziach za krzywdy wyrządzone jej za życia, a także piła krew i wyjadała wnętrzności, by przeżyć. Ponadto potrafiła, przez krótki okres, zadowolić się krwią zwierząt, gdy nie miała sposobności upolowania żadnego człowieka. Nie można także było takiego stworzenia już odczarować, ponieważ było uznawane za martwe. Jedynym sposobem powstrzymania strzygi było spalenie jej ciała lub (podobnie jak u wampirów) przebicie ciała kołkiem lub gwoździem.  Utopiec Moczary, jeziora oraz rzeki odgrywały dosyć istotną rolę w wierzeniach Słowian. Łączone je z metaforyczną wizją zaświatów lub też bramą/przejściem na drugą stronę, przez to wiązały się one także z rytuałem chowania zmarłych. W późniejszych wierzeniach woda nabrała także mocy oczyszczającej, uzdrawiającej oraz odpędzającej zło. Nic więc dziwnego, że pojawiły się opowieści o różnej maści stworzeniach, które krążyły wśród wód (a szczególnie pod). Jednym z tych demonów był utopiec, czasem mylony lub utożsamiany z wodnikami. Lichy stwór, który upatrzył sobie na swe leże mokradła oraz jeziora. Stawał się nim człowiek, który z własnej woli lub przypadku utopił się i został ożywiony (np. przez diabła). Utopcami także stawały się dzieci wyklęte przez matki i poronione płody, w późniejszych wierzeniach dochodziły również nieochrzczone dzieci.  Utopce przeważnie zachowywały wygląd osoby w momencie śmierci, jednak długotrwałe przebywanie w wodzie i wilgotnych mokradłach znacznie zniekształcało ich ciało. Takowy osobnik posiadał nieproporcjonalne ciało o oślizgłej, zielonkawej skórze. W tym samym odcieniu były często przedstawiane jego włosy, które były bogato „ozdobione’ wodorostami. Sama zaś głowa często była większa (lub mniejsza) od reszty ciała, które niejednokrotnie było mocno napuchnięte i przy tym wątłe.  Nie było dobrego sposobu, by obronić się przed tym stworzeniem, najlepiej było omijać ich miejsca pobytu. Utopce nie lubiły, gdy ktoś wchodził na ich terytorium i gdy tylko taki nieszczęśnik pojawiał się w wodzie, to łapały go i ciągnęły na samo dno, póki ten nie umarł. Gdy ktoś chciał pomóc ofierze utopca, która się właśnie topiła, szybko sam stawał się kolejną ofiarą na wodnym ołtarzu. Ginął przez to nie tylko pechowiec, którego upatrzył sobie utopiec, ale także osoba, która rzuciła się mu z pomocą. Można też wyczytać tezy o tym, że topielec, gdy wypatrzył sobie młodą kobietę, która mu się spodobała, starał się ją w bardzo elegancki i kulturalny sposób zaciągnąć do jeziora i utopić. W ten sposób stawała się utopcem, w rezultacie także jego partnerką. Legendy mówiły, że gdy nad wodą unosi się mgła, to jezioro dało życie nowym utopcom.  ”Szczególną ostrożność przy wodzie zachowaj, by utopca w porę spostrzec. Pomylić się sposobu nie ma, bo brzydki on okrutnie i do ludzi nie podobien. Gdy więc mokrego stwora obaczysz, co głowę ma wielką zielonymi włosami zdobioną i odnóża jak patyki cienkie – uciekaj człeku, by śmierci w odmętach nie ponieść.” Kroniki z XIV wieku Wodnik Demon, który był personifikacją złowrogich i niszczycielskich aspektów żywiołu wodnego oraz opiekunem wszelakich zbiorników wodnych. W Rosji nosił nazwę vodjanoj, zaś w Czechach i Słowacji nazywany był vodnik lub vodni. Można było go spotkać przy jeziorach, rzekach, stawach, a także studniach i przydrożnych rowach. Najczęściej wyobrażany był pod postacią brodatego starca z dodatkiem cech zwierzęcych (łapy zamiast nóg, rogi na głowie), rzadziej jako dziecko lub zwierzę. W postaci starca posiadał tylko nieco ponad pół metra wysokości. Często ukazany w czerwonych ubraniach, które kontrastowały z jego wątpliwym urokiem, i rybimi, zabarwionymi na zielono oczami oraz długimi, chaotycznie ułożonymi włosami. Między palcami posiadał błonę pławną, a każdy jego krok odznaczał się plamą wody, pozostawioną za nim. Posiadał on także żeńską odpowiedniczkę i partnerkę – wodnicę (wodjanica, wodni panna).  Według wielu podań wodnik lubował się w czarnym kolorze, przez co najaktywniejszy był przy samym dnie zbiorników i nocą. Jednak demona tego można było także spotkać za dnia, gdy wylegiwał się na plaży lub też wędrował ku wioskom zwabiony tańcami i śpiewem. Afekt do koloru czarnego przejawiał się także tym, że chętnie przyjmował ofiary z czarnego kozła lub koguta. Polski etnograf Zygmunt Gloger wspominał o topieniu kury w jednym z jezior augustowskich. W jeziorze, w którym według miejscowego przesądu każdego roku ktoś musiał utonąć, topiono kurę, aby temu zapobiec. Mieszkańcy, mijając miejsce, o którym mówiono, że zamieszkuje w nim wodnik zdejmowali czapki. Innym miejscem, gdzie wierzono, że można spotkać wodnika było Uroczysko Czarna Woda na Łużycach w okolicy Milska, obchodzono tam obrzędy, które miały ułagodzić wylewające rzeki lub zapobiec ich wyschnięciu. Część badaczy wiąże te obrzędy z szeroko rozpowszechnioną wiarą w bogów morza i wody, jak Posejdon/Neptun oraz „drugim dnem” podwodnego królestwa.  Ponadto w opowieściach ludowych jawi się jako postać raczej mało sympatyczna, którą łatwo zirytować i rozgniewać, wtedy odzywa się też jego mroczniejsza natura, która powoduje, że wielu utożsamia go z topielcem (jednak - jak łatwo można zauważyć - znacznie różnią się te dwa demony słowiańskie). Wodnik często topi przeprawiające się zwierzęta, z niewiadomego kaprysu. Topi także nieostrożnych ludzi lub ogranicza się jedynie do nastraszenia ich, jeśli ma dobry humor, podtapiając pechowca. Cechowała go przy tym postępku wielka siła, niewspółmierna do aparycji. Można było jednak ustrzec się przed wodnikiem, zdobywając jego względy wcześniej wspomnianymi ofiarami.  Licho Licho nie śpi, pal licho, licho wzięło, gdzieś go licho niesie, do licha, licho wie. Pewnie niejednokrotnie każdy z nas słyszał te słowa w mowie potocznej. Stwierdzenia te przerwały próbę czasu lepiej niż pamięć o samym demonie. Bacznie przeglądając historie tego tajemniczego stworzenia możemy znaleźć miejscowość Licheń Stary(do 2011: Stary Licheń). Według legendy na wzgórzu, tuż nad jeziorem, znajdowała się wówczas pogańska świątynia, w której czczono słowiańskie bóstwo zwane Lichem – od którego z kolei wywodzić się miała nazwa miejscowości. Biorąc to pod uwagę możemy wysunąć tezę, iż dawniej Licho było dla ludów słowiańskich pewnym rodzajem bóstwa, utożsamianym z nieszczęściem, złym losem i chorobami. Bardzo możliwe, że ludzie pragnąc uchronić się przed tymi nieszczęściami czcili Licho. Składali ofiary, chcąc zdobyć przychylność, a być może kierując się pobudkami inszymi, zemsty na ten przykład.  Ta demoniczna istota rzadko ukazywała się ludziom, jednak jeśli już to robiła, to najczęściej przybierała wtedy formę bardzo starej, wychudzonej kobiety z jednym okiem na środku czoła. Samo jej spojrzenie miało przynosić choroby i nieszczęście. Ludzie bardzo obawiali się tej tajemniczej postaci, a strach był o tyle większy, że nie istniał żaden dobry sposób, by się przed nią obronić. Można było jedynie oczekiwać cierpliwie, aż uda się w dalszą wędrówkę i odejdzie, ponieważ istota ta nie żyła długo w jednym miejscu. Licho zaś zawsze wędrowało niestrudzenie w poszukiwaniu miejsc na świecie, gdzie ludzie żyli szczęśliwie.  Licho mogło hydzić i mącić na bardzo różne sposoby. Dodatkowo rzadkie ukazywanie się pod konkretną formą sprawiało, że zawsze musieliśmy być gotowi na jego nadejście. Mogło ograniczyć się jedynie do szeptu namawiającego ku złemu, mogło także zniszczyć plony, zsyłać zarazę na owoce i warzywa, nękać zwierzęta hodowlane i niszczyć dobytek. Czasem z niezaspokojonej złośliwości zatrzymywało się przy jakimś gospodarstwie na dłużej, męcząc zamieszkujących tam domowników, czyhając na ich zdrowie i życie. W niewyjaśniony sposób szczeble drabin łamały się pod naciskiem, ostrza wypadały z trzonków siekier, a gałęzie spadały na ludzi przechodzących pod drzewem. W skrajnych przypadkach Licho mogło wszystko zakończyć, podpalając całe gospodarstwo.  Latawiec/Latawica Były to dusze ludzi, którzy nie zginęli w sposób naturalny. Najczęściej złoczyńców, wisielców oraz dzieci zmarłych w wyniku poronienia. Kontrolowały one zjawiska atmosferyczne, identyfikowane głównie z wiatrem i wirami powietrznymi. Można było je zaobserwować wysoko na niebie, krążące najczęściej w formie dużych czarnych ptaków. Legendy głosiły, że niespokojne dusze prowadziły między sobą różne waśnie i wojny, przy czym tworzyły nawalne wiatry. Im więcej znalazło się ich w jednym miejscu, tym silniejsze wichury towarzyszyły im w chaotycznej batalii. Jednak ich liczba szybko redukowała się wraz z nadejściem burzy. Nie bacząc na nic, często ginęły rażone przez pioruny.  Słowianie nie przepadali za wichurami i nieokiełznaną siłą wiatru, której nie byli w stanie zrozumieć. Dlatego też demony z nimi związane miały pejoratywny wydźwięk w opowiadaniach. Ponieważ jednak nie szkodziły przeważnie ludziom, to w wielu wierzeniach uważano je także za demony opiekuńcze (szczególnie na Mazowszu i Pomorzu). Modlono się do nich, dawano suty (tak, tak, ale...) poczęstunek lub też rzucano zaklęcia. Dzięki temu mogły stać się demonami domowymi, które od tej pory sprzyjały mieszkańcom w różny sposób - choćby dmąc w skrzydła wiatraka, ku uciesze młynarza lub ignorując młyny naszych sąsiadów, także ku uciesze młynarza.  Jednak jak to się stało, że dzisiejsze słowa latawiec i latawica mają dużo bardziej negatywne znaczenie? Po przyjęciu chrześcijaństwa duchowni zaczęli narzucać swoją wizje latawca, który stał za wszystkimi wichurami i nawalnymi wiatrami. Zjawiska te kojarzyli z wielkim sprośnym diabłem, który pod osłoną nocy i wyciem wiatru starał się nakłonić do nierządu niewiasty. Tym samym dotknęło to także latawicy, której znaczenie również się zmieniło, a ponadto częściej pojawiała się w przekazach. Charakterystyczne czarne ptaki zamieniono na piękne dziewoje o złotych włosach z warkoczykami. Posiadały prócz urody także skrzydła widmowe i oczy zniewalające, które spojrzeniem spędzały serca mężczyzn w okowy miłości. Przybywały nocą, gdy ich upatrzona ofiara jeszcze spała, rozkochując ją w sobie. Następne dni kochanka mijały na wyczekiwaniu zjawy, która niosła ze sobą pieszczoty doprowadzające do obłędu. Człowiek w takim nienaturalnym afekcie tracił rozum, odcinał się od życia codziennego, wypalał i umierał. Uroku tego niestety nie szło odczynić. Jeśli nawet zabić latawicę, to jej kochanek po kilku dniach umarłby z rozpaczy. Tym sposobem demony te stały się symbolem ludzi rozwiązłych
5 notes
·
View notes
Text
Podróż szlakami Jaćwingów
W sobotę 17 sierpnia Stowarzyszenie Mroczne Bractwo organizuje w Suwałkach fabularną grę terenową, w oparciu o wierzenia słowiańskie i jaćwieskie.
Wędrowcze! Przybyłeś do maleńkiej jaćwieskiej wioski, w której dzieje się coś niedobrego. Pomóż odnaleźć zaginione dziecko, rozwiąż szereg zagadek i dojdź do sedna fantastycznej intrygi!
Liczba miejsc ograniczona ze względu na konieczność…
View On WordPress
0 notes
Note
Czytałaś może Bestiariusz Słowiański? Co o nim myślisz? Bo ja widziałem ostatnii w księgarni i mam mieszane odczucia
dlaczego mieszane?
moim zdaniem Bestiariusz jest uroczy, fantastycznie wprowadza w świat stworzeń i duchów słowiańskich - i nie udaje nawet przez moment, że jest czymś innym niż kolorowym i pełnym pasji zbiorem, albumem, początkiem poszukiwań.
nie jest to źródło akademickie i też tak nie twierdzi - jest fajne, żeby poznać (nawet jeśli powierzchownie) świat naszych ludowych wierzeń. ładne ilustracje, lekki styl - moim zdaniem idealny początek dla kogoś, kto jest słowiańskością zainteresowany ale nie wie gdzie zacząć.
dla dzieci frajda i świetny pomysł, żeby znały nasze własne bajki i stworki, i wierzenia, a nie tylko te z zachodu - a dla starszych ciekawa rozrywka, dobra rzecz na wciągnięcie się, a i bibliografia na końcu pozwoli bardziej zainteresowanym czytelnikom znaleźć źródła już poważniejsze.
13 notes
·
View notes