#wojna w Ukrainie
Explore tagged Tumblr posts
Text
🇷🇺 Rus soldiers anti-guide how to reload BM-21 "Grad" launcher.
13 notes
·
View notes
Text
Kurwa.
For those who don’t speak Polish, two people died after Russian missiles fell on the town of Przewodów in Poland. Two people died.
This is already a tragedy that could lead to something far worse. This is a day for the history books.
#poland#mam nadzieję że wszystko będzie dobrze ale…#rosja#Ukraina#wojna w Ukrainie#Russia#Ukraine#szczerze boję się#Przewodów#we support you Poland!#ps I am not from Poland I’m just trying to keep people informed about an issue that’s very near and dear to my heart!#it’s not the same but…#русский корабль иди нахуй
2 notes
·
View notes
Text
@nerdcastleyoutube, ponieważ na większość Twoich pytań już wyczerpująco odpowiedzieli @trylogia-po-prostu i @bazyl-szalony, pozwól, że ja skupię się na kwestiach związanych z Ukrainą. Od razu chciałbym podkreślić, iż jakkolwiek jestem profesjonalnym historykiem/historykiem literatury, nie zajmuję się naukowo ani XVII w., ani twórczością H. Sienkiewicza. Prowadzenie bloga "wspólnie z Bohunem" jest moją przestrzenią dziecięcej przyjemności, a zatem moje tu rozważania należy traktować przede wszystkim jak spostrzeżenia hobbysty-pasjonata.
Czy „Ogniem i mieczem” jest anty-ukraińskie? To temat bardzo złożony, na który wypowiadano się już wielokrotnie po obu stronach granicy. Jego podsumowanie znajdziesz w wyważonym materiale, który jest dostępny tutaj:
youtube
Muszę jednak zaznaczyć, że jakkolwiek przedstawiony przez Autora nagrania pomysł przygotowania nowego wydania krytycznego powieści wraz z jej przekładem na język ukraiński i z obszernym komentarzem naukowym zarówno ukraińskich, jak i polskich badaczy (historyków, literaturoznawców, itp.), wydaje mi się bardzo cenny, to nie podzielam do końca jego entuzjastycznego przekonania, że „Ogniem i mieczem” nie jest w żadnym możliwym aspekcie antyukraińskie. Uważam, że powieść tę należy postrzegać jako utwór, który nie jest antyukraiński, w tym sensie, że celem Henryka Sienkiewicza nie było stworzenie tekstu skierowanego przeciwko Ukraińcom. Efekt jego pracy może być jednak odbierany w różny, wielowymiarowy sposób, zresztą niezależnie od narodowości Czytelnika. Za dzieło antyukraińskie nie należałoby natomiast uznawać filmu: Jerzy Hoffman wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że od zawsze bardzo leży mu na sercu kwestia niepodległości Ukrainy, a swój film nakręcił zarówno dla Ukraińców, jak i Polaków, ku refleksji i pojednaniu.
Dlaczego „Ogniem i mieczem” jest tak „delikatną” kwestią w kontekście relacji polsko-ukraińskich? Po pierwsze, należy pamiętać, że nie jest to fabuła z gatunku fantasy czy też legenda/baśń rodem ze średniowiecza, ale opowieść o prawdziwych, autentycznych wydarzeniach. Co więcej, wydarzeniach, które w ukraińskiej narracji na temat ojczystej historii zajmują bardzo ważne miejsce: powstanie Bohdana Chmielnickiego z 1648 r. traktowane tu jest jako swego rodzaju „wojna narodowo-wyzwoleńcza”, której efektem było (na mocy tzw. ugody zborowskiej z 1649 r.) powstanie Hetmanatu, pierwszego nowożytnego państwa ukraińskiego, jakkolwiek nie w pełni niepodległego, ale posiadającego pewien zakres autonomii w ramach Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Na Ukrainie takie postacie jak Chmielnicki, Bohun czy Krzywonos to przede wszystkim bohaterowie ważnej epoki w dziejach ojczystych, którym stawia się pomniki i nazywa ich imieniem ulice, których wizerunki widnieją na ukraińskich monetach, banknotach, znaczkach, itp. I których uwieczniono w wielu ukraińskich tekstach kultury. Ich obraz w „Ogniem i mieczem” może być zatem trudny do zaakceptowania dla Ukraińców już choćby z tego powodu, że odbiega od wizji utrwalonej w ich własnej kulturze. Po polskiej stronie zachodzi zresztą czasem analogiczne zjawisko: pamiętam, że po premierze filmu w 1999 r. pojawiły się recenzje, których autorzy zarzucali J. Hoffmanowi, iż Bohdan Chmielnicki i Jeremi Wiśniowiecki (postacie te zostały przez niego świadomie zmodyfikowane w stosunku do przekazu powieści właśnie tak, by zbliżyć je do ukraińskiego imaginarium) pokazani zostali nie tylko w sposób sprzeczny z wizją Sienkiewicza, ale i z prawdą historyczną! Bohuna może i uwielbiają w Polsce pokolenie po pokoleniu tłumy serc białogłowskich (i męskich), ale i wielu z nich trudno jest zaakceptować fakt, iż nie był on biedną, kozacką sierotką z rozoranym nieodwzajemnioną miłością serduszkiem, ale też „atamanem i hetmanem”, „pod którym dziesięć tysięcy mołojców chodzi” – co jest tym bardziej zastanawiające, iż informacje te znajdziemy przecież i w tekście Sienkiewicza…
Kolejna kwestia: „Ogniem i mieczem” nie jest tekstem historycznym, ale literackim, a zatem – w znacznym stopniu subiektywną wizją Henryka Sienkiewicza. Co więcej, tekstem skierowanym w pierwszej kolejności do polskiego czytelnika, powstałym w konkretnych warunkach społeczno-politycznych schyłku XIX w. (w czasie „zaborów”, czyli w okresie, w którym Polacy nie posiadali własnej państwowości, a ich ruch narodowowyzwoleńczy kształtował się i krzepł w toku nieustannych zmagań o odzyskanie niepodległości i/lub zachowanie własnej tożsamości narodowej) oraz w ściśle określonym celu (przysłowiowe już „krzepienie serc”). Wizja wydarzeń z połowy XVII w. została zatem przez autora świadomie wymodelowana tak, by wpisywać się w cele powieści i odpowiadać gustom/potrzebom jej potencjalnych odbiorców. W rezultacie powstał tekst opowiadający o wojnie polsko-kozackiej, postrzeganej wyłącznie z polskiej perspektywy: Czytelnik ma śledzić bieg wydarzeń oczami bohaterów-Lachów, utożsamiać się z ich odczuciami i wrażeniami, podczas gdy stronę kozacko-ukraińską ustawiono w pozycji antagonisty, przeciwnika (i tu znów mamy różnicę z filmem, w którym obie strony miały zostać pokazane z tej samej, możliwie bezstronnej perspektywy).
Wydaje mi się, iż pewne wyobrażenie tego, w jaki sposób odbierać może „Ogniem i mieczem” (tekst, a nie film) Ukrainiec, daje lektura powieści ukraińskiego autora, Oleksandra Sokołowskiego „Bohun” (Олександр Соколовський, Богун). Jest ona obecnie dostępna w wielu księgarniach internetowych w Polsce, niestety, nadal nie doczekała się polskiego przekładu. Opowiada dokładnie o tych samych wydarzeniach co utwór Sienkiewicza (od jesieni „dziwnego” roku 1647 poczynając, a bitwą pod Beresteczkiem z 1651 r. kończąc), ale – jako tekst pisany po ukraińsku i dla ukraińskich Czytelników – z perspektywy bohaterów kozackich. W konsekwencji przekaz tej powieści wydaje się nam w wielu punktach lustrzanym odbiciem „Ogniem i mieczem”. Bohun – tytułowy i główny bohater powieści – został w niej wykreowany na „mentalnego bliźniaka” Sienkiewiczowskiego Jana Skrzetuskiego: to rycerz bez skazy, głęboko oddany ideom wolności i niepodległości, ponad które za nic nie przedłoży „prywaty”, nawet za cenę wielu osobistych wyrzeczeń i tragedii. Jednocześnie – dzielny wojownik, mądry wódz, a w sferze seksualnej – człowiek czysty jak kryształ. Jego narzeczoną Oksanę porywa natomiast, owładnięty „nieczystą żądzą” i pragnący ją „pohańbić” (choć trzeba przyznać, że podobny bardziej do Bogusława Radziwiłła z „Potopu” niż kozackiego watażki z „Ogniem i mieczem”) nie kto inny jak… Stefan Czarniecki. Ten sam, za którym w polskim hymnie narodowym dla ojczyzny ratowania mamy wrócić się przez morze, a z którym Bohun w swym prawdziwym życiu kilkakrotnie przy różnych okazjach krzyżował szable. Tło dla tych figur stanowią drugoplanowe postacie polskich żołnierzy, którzy – niczym czerń kozacka u Sienkiewicza – są zawsze skorzy do wypitki i wybitki, niekarni na polu walki, często owładnięci chęcią grabieży, a kobiety traktują przedmiotowo i bez jakiegokolwiek szacunku. Summa summarum – mamy tu taki sam świat przedstawiony, ten sam system wartości, ten sam wektor z tym samym kierunkiem, tylko jakby… z przeciwnym zwrotem.
Wracając natomiast do „Ogniem i mieczem” warto zwrócić uwagę, iż mamy w nim do czynienia z dwoma poziomami narracji. Gdyby skupić się wyłącznie na wypowiedziach polskich bohaterów powieści na temat postaci ukraińskich i ich opinie wziąć za poglądy samego autora (co zresztą może się zdarzyć przy pobieżnej lekturze tekstu, a tym bardziej – jej przekładu na język obcy), rzeczywiście można by odnieść wrażenie, iż jest to utwór antyukraiński. Ileż to razy nasi polscy rycerze nazywają w tekście Bohuna (jak i innych kozackich bohaterów) mianem „chłopa”, „chama”, „psa”, „biesa”, itp. lub też stosują innego rodzaju deprecjonujące i odczłowieczające określenia. Znaczące jest też ich nastawienie do Horpyny i Czeremisa, nota bene, jedynych staranniej zarysowanych, „nieheroicznych” postaci ukraińskich w powieści – chociaż źródła odnotowują Kozaczkę Dońcównę, w męskim stroju biorącą udział w bitwach (nie wiem, czy dobrze rozumiem, o co chodziło w Twoim pytaniu o Horpynę i Czeremisa, ale spróbuję się tu do niego odnieść). Otóż, w rozdziale XXII tomu drugiego powieści Zagłoba, Wołodyjowski i Rzędzian, trzech polskich szlachciców-rycerzy, z zimną krwią morduje dwie osoby, należące do grup, do których niekrzywdzenia/ochrony teoretycznie powinien zobowiązywać ich kodeks rycerski, tj. kobietę i człowieka niepełnosprawnego. Co więcej, nasi panowie robią to, chociaż Horpyna i Czeremis w niczym im w danej sytuacji nie uchybili, a ich jedyną „winą” była… lojalność: Zagłoba, Wołodyjowski i Rzędzian wiedzieli, że Horpyna za nic na świecie nie zdradzi swojego przyjaciela (Bohuna), a Czeremis za nic na świecie nie odstąpi swej pani (Horpyny). Oboje musieli zatem zginąć, by Helena mogła stać się wolna. Sama kniaziówna Kurcewiczówna, tak głęboko brzydząca się okrucieństwem i rozlewem krwi, też nie ma zresztą z ich śmiercią większego problemu… Czy nasi bohaterowie zachowywaliby się w taki sposób, gdyby Horpyna i Czeremis byli, jak oni, Polakami? To chyba pytanie retoryczne.
W powieści mamy jednak jeszcze drugą perspektywę: narratora. A jest on trzecioosobowy, wszystkowiedzący, teoretycznie – obiektywny. I na tej płaszczyźnie dzieje się rzecz ciekawa: o ile w działaniach militarnych polski czytelnik „Ogniem i mieczem” podąża zazwyczaj za „polskocentryczną” perspektywą od początku do końca powieści, o tyle jego odbiór wątku miłosnego jest często o wiele bardziej zniuansowany. Przy całej sympatii do Heleny i Skrzetuskiego, to Bohun jest wszak tą postacią, która skupia na sobie najwięcej uwagi i czytelniczego współczucia. To Bohun, ukraiński Kozak (a nie bohaterowie polscy) jest od momentu ukazania się powieści w 1883 r. ukochaną postacią wielu polskich czytelników płci obojga (w tym i Theophano-o). I był nią na długo przed przyobleczeniem się w fizyczne powaby aktora z filmu J. Hoffmana. Moim skromnym (choć zdaję sobie sprawę z tego, że zapewne nieobiektywnym) zdaniem, w tym właśnie „przewrocie uczuciowym” objawia się największy talent pisarski Henryka Sienkiewicza. Czy tylko talent? Brakuje mi tu wyników pogłębionych badań naukowych (nie zostały jak dotąd przeprowadzone lub też ja się z nimi nie zetknąłem), ale jakoś tak intuicyjnie przeczuwam, że to swoiste rozdarcie między narzuconym sobie zadaniem „krzepienia serc” polskich, a współczuciem dla tych, którzy się w schemat Polaka-katolika z jakichś względów nie wpisywali, mogło być u Sienkiewicza spowodowane do pewnego stopnia własnym doświadczeniem. Jeśli wierzyć genealogicznej legendzie jego rodu (co ciekawe, potwierdzonej ostatnio przez badania genetyczne, którym poddał się prawnuk pisarza, Bartłomiej Sienkiewicz), autor „Ogniem i mieczem” nie był „czystej krwi” Polakiem, ale „po mieczu” potomkiem zasymilowanych Tatarów litewskich: jak Mellechowicze, za przedstawiciela której to rodziny przez pewien czas z powodzeniem uchodzi w „Panu Wołodyjowskim” Azja, syn Tuhaj-beja, czy Mirzowie, z których wywodzi się Selim, swego rodzaju „wersja próbna” Bohuna z „Małej Trylogii”. Może więc zatem czytelnicza miłość, którą skupia na sobie ukraiński Kozak Bohun (a z moich własnych „fandomowych” obserwacji wynika, że często jego admiratorami stają się w Polsce osoby doświadczające społecznego wykluczenia i dyskryminacji) jest odbiciem odczuć samego Sienkiewicza na temat losów wszystkich tych córek i synów Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, którzy spotkali się na jej terenie z niesprawiedliwością i odrzuceniem? Jak sam Bohdan Chmielnicki, pokrzywdzony w sporze z Danielem Czaplińskim o Subotów? Jak dowódcy kozaccy, którzy przed przejściem do jego obozu próbowali szukać swego miejsca w wojsku koronnym i zapewne nie raz, nie dwa słyszeli pogardliwe słowa swoich polskich, niekiedy nawet niższych stopniem kolegów „A co mi tam Kozak jakiś”?
Ostatnia sprawa (i tu postaram się odnieść do Twojego pytania o to, czy „Ogniem i mieczem” dobrze przybliża ukraińską kulturę Kozaków): Ukraina Henryka Sienkiewicza jest nie tyle Ukrainą Doświadczoną, ile Ukrainą Wyobrażoną, tj. w kreowaniu jej literackiego obrazu autor korzystał nie z własnych doświadczeń, lecz z przekazów innych osób. Badacze jego twórczości zazwyczaj utrzymują, iż przygotowując się do pracy nad powieścią przeprowadził on bardzo dokładną jak na ówczesne możliwości kwerendę źródłową. W oczywisty sposób większość materiałów, z którymi zdołał się zapoznać, musiała pochodzić od autorów polskich. W tekście powieści odnajdujemy zatem pewne nieścisłości w opisach kultury Kozaków ukraińskich połowy XVII w., które z różnym powodzeniem próbowano zresztą zniwelować w filmie. Weźmy chociażby kwestię instrumentów muzycznych. Faktycznie rozpowszechniona wówczas w środowisku kozackim bandura nie została w tekście Sienkiewicza wspomniana ani razu, podczas gdy bohaterowie ukraińscy grają na teorbanie, tj. instrumencie o sto lat późniejszym, stereotypowo kojarzonym jednak w Polsce z Kozaczyzną. Warto pod tym względem porównać przedstawienia ukraińskich Kozaków na obrazach artystów ukraińskich i polskich z drugiej połowy XIX w. Na tych pierwszych stepowi rycerze grają zazwyczaj na bandurze, na drugich (jak u Józefa Brandta) – na teorbanie. Mówiąc o Sienkiewiczowskiej Ukrainie Wyobrażonej nie mam jednak na myśli jedynie aspektów, wynikających ze specyfiki dostępnego pisarzowi materiału źródłowego. Niemniej istotną kwestią jest fakt, iż częstokroć pisząc o Kozakach (szczególnie wyraźne jest to w przypadku kreacji postaci Bohuna) nawiązuje on do obrazów i motywów, odziedziczonych po wcześniejszych twórcach polskich, takich jak Julian Ursyn Niemcewicz (któremu to zapewne zawdzięczamy wprowadzenie do literatury polskiej postaci Chmielnickiego i Bohuna), Antoni Malczewski czy też urodzony w Krzemieńcu na Ukrainie Juliusz Słowacki. W rezultacie kreacja postaci ukraińskich w „Ogniem i mieczem” bazuje nie tylko na przekazach z XVII w., ale wizjach polskich autorów pierwszej połowy XIX w., często mających bezpośrednią styczność z Ukrainą, ale jednocześnie odmalowujących ją w swoich utworach w sposób wysoce przetworzony, mitologizujących w zgodzie z estetyką literatury romantycznej.
Osobiście szkoda mi zwłaszcza jednej rzeczy: iż polskie wyobrażenie o kulturze kozackiej/ukraińskiej w XVII w. w znacznym stopniu kształtuje tekst, w którym niewiele miejsca poświęcono jakimkolwiek innym jej przejawom poza sztuką prowadzenia walk. Od czasu do czasu pobrzmiewają w "Ogniem i mieczem" dźwięki ukraińskiej muzyki, tu i tam odnajdziemy lakoniczne wzmianki o "obsypywaniu złotem" śpiewaków-ślepców przez dowódców kozackich. Nasz zdeterminowany przez powieść Sienkiewicza obraz ukraińskiego Kozaka nie ma jednak zbyt wiele szans wyjść poza ramy archetypu stepowego rycerza. Do dziś pamiętam moje zdziwienie, gdy lata całe po pierwszym z XVII-wieczną kulturą ukraińską spotkaniu, wyrastającym z dziecięcej fascynacji „Ogniem i mieczem”, natrafiłem w literaturze naukowej na termin „barok kozacki”. Pamiętam ten dysonans poznawczy: jak nazwa stylu architektonicznego/prądu kulturowego mogła zostać skojarzona z Kozakami? Może przesadzam, może wprowadzam tu niepotrzebnie pewien anachronizm (wszak prawdziwi Kozacy-poeci, Kozacy-mecenasi to osoby żyjące w trochę późniejszym okresie, na progu XVIII w., jak choćby hetmani Iwan Mazepa i Filip Orlik). Z drugiej jednak strony w tym samym czasie, w którym Chmielnicki toczył swój spór z Czaplińskim, metropolita Piotr Mohyła zakładał w Kijowie uczelnię wyższą (znaną później jako Akademia Mohylańska), w Ławrze Peczerskiej pracowała typografia (drukarnia), publikująca cyrylickie księgi, a starszyzna kozacka sutymi datkami wspierała odbudowę monasteru Michała Archanioła o Złotych Kopułach i innych, świeżo odebranych unitom prawosławnych świątyń. Nie byłoby więc wielką nieścisłością, gdyby Sienkiewiczowski Bohun, planując swój nieszczęsny ślub z Kurcewiczówną w Kijowie, sypnął zdobycznym złotem na pokrycie którejś z rzeczonych kopuł. Albo podarował swej ukochanej świeżo wydrukowany w Kijowie cerkiewnosłowiański modlitewnik, po cichu ufając, że za jego sprawą Helena, było nie było, potomkini Rurykowiczów, której ojciec dopiero co przeszedł na katolicyzm, przypomni sobie jednak wiarę przodków. Przynajmniej wywodzącemu się – jak Sienkiewicz – „po mieczu” z nie do końca polsko-katolickiej rodziny Theophano-o byłoby miło o tym w powieści polskiego autora przeczytać.
#ogniem i mieczem#with fire and sword#trylogia#trylogia sienkiewicza#ukrainian culture#polish culture#jurko bohun#ivan bohun#bohdan chmielnicki#maksym krzywonos#horpyna#czeremis#polish literature#ukrainian literature#ukrainian history#polish history#bohunologia#trylogia sensem życia
29 notes
·
View notes
Text
Podolskie korzenie panienek: część 1 rozprawy
Musimy porozmawiać o przeszłości Basi Jeziorkowskiej i Krzysi Drohojowskiej z Pana Wołodyjowskiego (czytaj: nie musimy, ale mnie się za bardzo nudzi w życiu żebym mogła zostawić w spokoju ten temat).
Zastanawialiście się nad losami Basi i Krzysi przed rokiem 1668? Jasne, że nie, tak samo zresztą jak ich autor. O rodzinach dziewczyn dowiadujemy się z materiału źródłowego tyle, że nie żyją. Najwyraźniej co do ostatniego członka, ponieważ opiekę nad dwiema pannami na wydaniu sprawuje para zupełnie niespokrewnionych (czyżby…?) z nimi ludzi. Ale po kolei.
Basia i Krzysia na początku fabuły książki mają po około 18 lat, są gotowe do zamążpójścia, o rękę Basi starali się już nawet trzej kandydaci (a przynajmniej o tylu wiemy). Jeżeli założymy, że dziewczyny są rówieśniczkami, to urodzić by się mogły w 1649 lub 1650 roku. Aby ułatwić sobie dalsze kalkulacje przyjmę, że obie są z 1650 roku, bo to bardziej okrągła data. A zatem panny przyszły na świat w połowie XVII wieku.
Dalej dowiadujemy się, iż pochodzą z Rusi. Ruś to mało konkretne słowo opisujące spory obszar, jednak z pomocą przychodzi pewne określenie, które pada kilka razy w początkowych rozdziałach powieści: latyczowskie (czy też latyczowskiem). Pada ono m.in. z ust samego pana Zagłoby:
“Dla Boga! Chyba same amazonki w Latyczowskiem mieszkają”. Narrator określa również tym mianem postać stolnikowej: “Zagłoba z rozpromienionym obliczem przysiadł się znów do pani stolnikowej latyczowskiej.”
Czymże jest owo latyczowskie? Pewności nie mam, gdyż swoje śledztwo oparłam na źródłach internetowych. Jednak jeśli pójdziemy najpewniejszym i najbardziej oczywistym tropem, natrafimy na Latyczów – małe miasteczko, obecnie na terenie Ukrainy, mieszczące się w obwodzie chmielnickim, które od XV wieku było ważnym dla Rzeczpospolitej miejscem. Jak podaje Wikipedia: “[Latyczów] był miejscem, drugim w województwie po Kamieńcu Podolskim, w którym odbywały się szlacheckie sądy grodzkie i sądy ziemskie.”. Położone było w granicach naszego kraju w województwie podolskim. Na tym etapie można spokojnie założyć, że właśnie o to miejsce chodzi Sienkiewiczowi. Dziewczyny pochodziły zatem z Podola.
Podole w XVII wieku było obszarem, przez który przetaczały się i ścierały najróżniejsze wojska. W kontekście Latyczowa za czasów młodości dziewczyn, zacząć należy od powstania Chmielnickiego, które wybuchło w 1648 roku, czyli przed ich domniemanymi narodzinami. Wikipedia mówi nam, iż podczas powstania Chmielnickiego Kozacy zajęli i złupili miasto. Patrząc szerzej, właściwie całemu Podolu mocno się wówczas oberwało:
“[powstanie Chmielnickiego] Doprowadziło do wyludnienia Podola, o czym świadczy lustracja dóbr królewskich z 1662 roku, która wykazała, że na 159 osad aż 109 było niezamieszkanych (68%).”
Później nałożyło się na siebie kilka konfliktów zbrojnych, m.in. wojna z Rosją (początek: 1654 r.), potop szwedzki (początek: 1657 r.) czy walki z Jerzym II Rakoczym. W 1657 roku na terenie Podola miała miejsce bitwa pod Czarnym Ostrowem. Zapytacie “a co to ma wspólnego z tematem?”. Cóż, Czarny Ostrów jest oddalony od Latyczowa o 75 km, co nie jest bardzo małą, ale również nie bardzo dużą odległością. Bardzo możliwe, że pan Jeziorkowski, pan Drohojowski, a nawet stolnik Makowiecki walczyli w tej bitwie (zwłaszcza, iż ojciec Basi był, jak to ujęła stolnikowa “komisarzem do rozgraniczenia Podola, któren był potem, jeśli się nie mylę, i miecznikiem podolskim.”). W zależności od naszej fantazji i widzimisię pan Jeziorkowski mógł nawet w owej bitwie zginąć, gdyż jego córka była już wtedy na świecie, ba, miała nawet 7 lat. Ale do wątku umierających ojców jeszcze wrócimy.
Po wszystkich tych ekscesach wojskowych Latyczów był w ruinie. Jak podaje Wikipedia:
“Wg opisu z lustracji z 1658 roku „Starostwo z miastem teraz całe spustoszone i zdezelowane, a dlatego, że na samym szlaku zostawa, którym gościńcem każden nieprzyjaciel chodzi.“
Ponadto miasto położone było na tzw. czarnym szlaku – był to jeden z trzech głównych szlaków, którymi Tatarzy najeżdżali polskie ziemie. Z tego powodu miasto było wielokrotnie przez nich palone. Wspomnijmy teraz stan Podola po czterech latach, czyli w 1662 roku: na 159 osad aż 109 było osadami widmo. Co to oznacza w praktyce? Dziewczyny miały niewielu sąsiadów. A tak na poważnie: Podole przypominało nasze Podlasie – majątki były od siebie znacznie oddalone, co za tym idzie odsłonięte, wrażliwe na potencjalne ataki kozacko-tatarskie (bo wiadomo, że w kupie siła).
#pan wołodyjowski#trylogia#krzysia drohojowska#basia jeziorkowska#henryk sienkiewicz#historia#podole#teorie nie calkiem spiskowe#gdybanie
24 notes
·
View notes
Text
miałam dziś tak głupią rozmowę z gościem z klasy (takim płatkiem śniegu trochę) 😭
on: mam wrażenie że nasza generacja najwięcej przeżyła
ja: idź powiedz to swojemu dziadkowi
on: ale patrz, pandemia, wojna na ukrainie, world tride center...
ja: TY przeżyłeś world tride center?? 🤨🤨🤨🤨
on: ....
on: to było w 2009 co nie?
14 notes
·
View notes
Text
21 Straszdziernika 2023, Sobota 🎃:
🥧: 635 kcal
🔥: 160 kcal
💤: 12 h
📙: 0 h
Wczoraj nie pisałam, ale po ponad 24 h na nogach stwierdziłam, że nie mam siły już pisać i po prostu poszłam spać.
Już się informacja pewnie rozniosła, że u mnie w Gdyni zamordowali tego 6-latka. Nie mam pojęcia co się ostatnio odwala w tym kraju. Jakiś czas temu była afera, że godzinę drogi ode mnie znaleźli ciała trzech noworodków z kazirodczego związku faceta i jego córki chyba z 2 lata starszej ode mnie, przed chwilą przedszkolak z Poznania, a teraz to. PiS tak straszył imigrantami, a tu się okazuje, że Polacy sami sobie są w stanie zapewnić takie atrakcje. Mama powiedziała, że nie puści mnie do szkoły, dopóki go nie złapią, bo gość jest żołnierzem marynarki wojennej i jest uzbrojony. Na angielski pewnie też nie dostanę przepustki, po tym jak w otoczeniu policji nagrywali Fakty przed domem pani, do której chodzę na korki xD. Kurde, a ja wczoraj wracając ze szkoły zastanawiałam się czemu wszędzie stoi policja... Szczerze, minęła ponad doba, więc facet może już równie dobrze być w innym województwie, albo w ogóle w Królewcu albo na Białorusi. Ale i tak na zakupy dzisiaj jechać nie mogłam sama, tylko z tatą, a i tak ledwo nas matka puściła, jakby facet miał grasować w Biedronce na głównej... Zawsze mnie zaskakuje jej katastroficzne myślenie — jak był covid to zaczęła robić zapasy i czytać blogi survivalowe, jak wybuchła wojna na Ukrainie to chciała uciekać z kraju do krewnych w Kanadzie. Wykończy się takim z podejściem (i ludzi w swoim otoczeniu).
* * * * *
Kupiłam sobie te batoniki — rano będzie wpadał jeden bez liczenia. Mam nadzieję, że mi nie odwali 😅. Znalazłam też idealnie dyniowatą dynię do wycięcia, a także nieco bezkształtną Hokkaido — będzie do muffinek, brownie albo czegoś innego, co sobie wymyślę. W planach mam też ciasto marchewkowe i zastanawiam się czy nie zrobić go w pierwszej kolejności, a z dynią poczekać do okolic Halloween. À propos Halloween — zaplanowałam sobie wycinanie dyni, wypad na groby, pierwszy rozdział czwartej części Felixa, Neta i Niki (akcja toczy się w Halloween) i dłuuugi maraton filmowy (w planach Frankenweenie, Gnijąca Panna Młoda, Miasteczko Halloween, Koralina, Harry Potter i Więzień Azkabanu, Dracula, Jeździec bez głowy, co najmniej jedna część Ghost Busters, i tyle odcinków Scooby-Doo, gdzie jesteś?, ile tylko dam radę). Także grafik mam napięty. I tu pojawia się komplikacja w postaci siostry zapraszającej mnie na imprezę do jej znajomych i bardzo nalegającej, żebym się zgodziła. Nie wiem czemu, zawsze odgradzała życie rodzinne od towarzyskiego grubą ścianą, a tu nagle taka furteczka :O. Wiem że będzie dużo ludzi (15-20 zaproszonych, można brać +1), dużo procentów, dużo decybeli, dużo dwutlenku węgla i nikotyny w powietrzu, i zapewne dużo innych substancji. Nie wiem czy iść. Żadnej z tych rzeczy nie lubię, z drugiej strony siostra bardzo nalega. Ale na takich, nazwijmy to, spotkaniach czuję się jak 8-letni jedynak bez kuzynostwa na obiedzie rodzinnym. Dzieciak versus dorośli. Kompletnie nie z tego świata. Może to miała na myśli moja matka, zarzucając mi wczoraj, że "przez ten mój autyzm mam ciasny łeb".
18 notes
·
View notes
Text
mam 23 lata, po zajęciach na studiach jak mi się nie chce jeszcze wracać a nie mam nic lepszego do roboty to wchodzę do Hebe zobaczyć co jest na promocji, chociaż nie zamierzam nic kupować
od ponad 2 lat trwa wojna w Ukrainie i wkurwia mnie że uniwersytet (ale też inne instutucje) w Polsce malo przybliżają wschód na poziomie kulturowym żeby doszło do jakiegoś dialogu
o tle Palestyny dowiedziałam się z Twittera i Historycznychciekawostek zamiast ze szkoły
zdawałam maturę w czasie pandemii i prawie nic już z tego nie pamiętam
nie wiem co będę robić w życiu i nie chce mi się nic robić w życiu, nienawidzę deweloperów i władz rektorskich, kocham ludzi porytych przez życie
jak byłam w gimnazjum, to chciałam wierzyć, że nie mam nerwicy, tylko jestem ofiarą opętania demonicznego
i to nie są żale, ja pisać muszę, bo się, kurwa, uduszę
dobranoc dzienniczku
6 notes
·
View notes
Text
No. 21
Nie pamiętam, kiedy ostatnio leżałam w łóżku z laptopem o tak późnej godzinie. I to jeszcze po to, by pisać. Dawno temu, wieki. A przecież kiedyś to była codzienność, przypominam sobie siebie w liceum, kiedy zasypiałam w pustym łóżku, otoczona poduszkami jak w twierdzy i do późnych godzin nocnych klepałam w klawiaturę bez opamiętania.
Echa dawnego życia wracają powoli. Jak to jest być samemu, prawie zapomniałam. Jak to żyć w ciszy, bez dzielenia się codziennością.
W ostatni weekend byłam u rodziców i podobne uczucie dopadło mnie wieczorem, w sobotę, gdy zorientowałam się, że nie mam do kogo zadzwonić wieczorem i opowiedzieć mu o swoim dniu. Choć może to nie do końca prawda. Pozostaję w kontakcie z przyjaciółmi, jesteśmy na linii, dużo rozmawiamy. Ale jednak te rozmowy, wieczorne, o głupotach, o codzienności, o szarości każdego dnia były zarezerwowane przez pięć długich lat dla Niego.
Nie czuję się samotna, naprawdę nie. Ale jest jakoś pusto. Im więcej to wszystko analizuję, skupiam się, robię audyt naszych wspólnych pięciu lat, tym bardziej myślę, że może miał rację. Że może faktycznie nie tak to powinno wyglądać. Szukam, węszę, kiedy zaczęło się psuć, próbuję zlokalizować moment, w którym zaczął myśleć, że może my razem to nie to. Wydaje mi się, że było to w zeszłym roku, może wiosną. A może wcześniej.
Wracam do dobrych chwil, do naszej pierwszej wspólnej podróży do Portugalii, do spacerów nad brzegiem oceanu i zachwycaniem się malutkimi króliczkami w parku da Cidade do Porto. Nad naszą wycieczką do Wenecji, aperolami pitymi na plaży. Nad pierwszymi spotkaniami, gdy jeździłam do niego, gdy byliśmy na odległość, gdy przez całe weekendy nie wychodziliśmy z łóżka. O tym, gdy poznałam jego rodzinę w Ukrainie, jak wszyscy byli mną zachwyceni, a on był chyba trochę z tego dumny. Jak wspierał mnie, gdy moja matka ryła mi psychę, jak sprowadzał mnie na ziemię, jak zachęcał do pisania. Jak gotowaliśmy razem, dzieląc się obowiązkami, bo ja nie potrafię dobrze kroić, a on smażyć mięsa. Jak kochał naszą kotkę, jak spali słodko w łóżku. Jak patrzyłam na niego, na jego zrelaksowaną twarz, gdy drzemał i myślałam jaki jest piękny.
Nie sądzę, że dało się coś zmienić. Myślę, że tak miało być. Oprócz tych pięknych chwil, było też sporo tych gorszych. Były momenty, w których byliśmy blisko rozstania, z różnych powodów. Była moja agresja i złość, jego milczenie, moje niewybredne teksty na temat jego rodziny, moje zawstydzanie go, choć nie byłam tego świadoma, jego przytyki, to jak powiedział mi, że nie nadawałabym się na matkę. Poraniliśmy się, wielokrotnie. Dlaczego więc tyle to trwało?
Nie wiem, jak to wygląda z jego strony, ale z mojej to całkiem proste: zaufałam mu na 1000% procent. Włożyłam całą wiarę w tę relację, opierała się na bezwzględnym i całkowitym zaufaniu, że mimo wszystko, kochamy się, że przejdziemy każde gówno, i że jestem pewna, że z drugiej strony jest tak samo. A przeszliśmy razem całkiem sporo. Najpierw rozłąkę przez kilometry, potem brak akceptacji mojej rodziny, brak pieniędzy, pandemię, to jakim echem odbiła się na nim wojna w Ukrainie, jego depresję (przynajmniej pierwszy epizod), mój epizod, aż do teraz. Są jednak rzeczy, których przeskoczyć nie sposób.
Nie żałuję czasu spędzonego razem. Kochałam. Dalej kocham. Ale mojego zaufania już nie ma.
Powiedział: nie widać po tobie, że jest to dla ciebie trudne. Odparłam: a jak mam wyglądać, czego oczekujesz? Czy miałam przyjść zapłakana? Wzruszył ramionami.
Wystarczająco się napłakałam, gdy wyszedł i powiedział, że idzie szukać mieszkania dla siebie. Wystarczająco, gdy widziałam, że się odsuwa, że mnie unika, że nie chce dotykać. To bolało. Wystarczająco przez te dni, kiedy nie wiedziałam, czy czegoś sobie nie zrobi, czy nie będę musiała za chwilę dzwonić po karetkę. Albo gdy tkwiłam w niepewności co do tego co dalej, cały długi tydzień z nieprzespanymi nocami, z poczuciem, że on mnie nie chce, że za chwilę nie zniosę takiego napięcia. Każde nasze spotkanie od zerwania jestem na lekach uspokajających. Jak mam więc wyglądać?
Coś się bezpowrotnie skończyło. Nie lubię palić mostów, ale czuję to coraz bardziej. Teraz twierdzi, że jest idiotą, że popełnił błąd, że to była najgorsza decyzja, jaką mógł podjąć i że chce to naprawić. Jak to naprawić, nie wie. Ja z resztą też nie. Nie sądzę by się dało. Nie, jeśli nie chcę sobie zafundować więcej niepewności, strachu, tego obezwładniającego lęku. Naprawdę wolę być sama, niż czuć znów coś takiego. Nie zrobię sobie tego, nie wpuszczę go znowu.
Zawsze wolałam 'do zobaczenia', niż 'żegnaj'. Nie odcinam się, to nie to. Wspieram go z daleka, myślami, bo niczego nie chcę dla niego bardziej, niż żeby poukładał się ze swoją głową, był szczęśliwy pomimo okoliczności, miał wiarę w to, że świat nie jest zły. Ale myślę coraz bardziej, że tu już nie da się posprzątać. Nie, kiedy brak tego zaufania, fundamentu.
Hej, życie, zaskocz mnie. Wierzę, że nic nie nie dzieje się bez przyczyny. Mam nadzieję, że za rogiem czeka coś wspaniałego.
7 notes
·
View notes
Text
Ktoś próbował oszukać moją Mamę.
Zadzwonił. Że niby z banku. Że niby coś tam z kartą. Odsłuchałam nagranie. Pierwsze, co rzuciło mi się w uszy, to brak przygotowania na riposty. Człowiek, który dzwoni z banku nie mówi "Uchum, acha" i tak dalej. Był skołowany. Po drugie, miał "zaśpiew" z języka wschodniosłowiańskiego. Stawiam na ukraiński bądź białoruski. Nie!, to nie znaczy, że nie może pracować w Polsce, w banku. Sposób, w jaki kleił zdania, a dokładniej ich w ogóle nie kleił świadczyło o tym, że jest oszustem. Skurczysyn jeden. Dobrze, że trafił na moją Mamę. Zadzwoniła gdzie trzeba, podała namiary tam, gdzie trzeba. Ale jeżeli ten gnój trafi na kogoś naiwnego bądź/i mającego problemy psychiczne, to może cała sprawa skończyć się bardzo źle. Temat jest znany. I jeszcze jedna kwestia. Zadzwonił człowiek, który, na pewno, pochodzi z Europy Wschodniej. Być może z Ukrainy, być może z Białorusi. Lub z innego państwa. Gdy wybuchła wojna wielu z nas pomagało i nadal pomaga ludziom z Ukrainy. W tym ja. Każdy racjonalnie myślący człowiek, po odebraniu takiego telefonu, może się wkur...zyć. My pomagamy, a część z tych ludzi chce nas okraść. Już i tak wielu z nas krzywo patrzy(ło) na ludzi zza polskiej granicy. Po takich numerach (dosłownie i w przenośni - numerach) strzelają osobom potrzebującym wsparcia w kolana i kostki. Tym, którzy są nacjonalistami, nienawidzą ponieważ nienawidzą i koniec, kropka. ludzie tacy jak ten człowiek dolewają dużo oliwy do ognia nienawiści. Tym, którzy jeszcze nie mają do końca zdania, czy ludzie z Ukrainy, Rosji, Białorusi i tak dalej mogą do Polski przyjeżdżać - tego typu telefony z pewnością nie pomogą, by powiedzieć: "Tak, jesteś tu mile widziana/y." Osoby spoza granicy które poznałam są w porządku. 👍 Pamiętajcie, żeby ostrzegać bliskich, kiedy będą odbierać podobne telefony. Przed "metodą na wnuczka". Przed wszystkim, co wydaje się chociaż trochę podejrzane. Może być to 1% podejrzenia w głowie - wystarczy. Nie klikajcie w linki w ciemno. Nie twierdzę, że klikacie, ale czasem można dać się oszukać. Jestem przykładem, iż się da. Wystarczył jeden raz.
3 notes
·
View notes
Text
Nie jestem w stanie myśleć, czytać i oglądać zdjęć z Gazy. Wojna w Ukrainie, teraz to co dzieje się tam na Bliskim Wschodzie burzy mój cały względnie poukładany świat i pokoleniowe poczucie bezpieczeństwa. Pamiętam jak w dzieciństwie babcia opowiadała mi swoje wspomnienia z wojny i choć opowiadała wszystko w wersji dla dziecka ta mitologiczna wojna jawiła mi się jako coś najstraszniejszego co może spotkać człowieka. I przez lata dorastałam w poczuciu szczęścia że żyjemy w innych czasach.
Gówno prawda, żadne inne czasy, takie same czasy gdzie człowiek w imię jakiś swoich interesów idzie mordować innych, całe rodziny, dzieci. Zrzuca bomby żeby ich wszystkich unicestwić. A reszta na to pozwala. Nic się nie zmienia. Nie ma w tym żadnego człowieczeństwa.
Nie mogę oglądać tych relacji z Gazy, tych dzieci zabitych i rannych. Nie mogę myśleć co tam się teraz dzieje, kiedy zostali odcięci od świata. Nie mogę bo bym się rozpadła i nie pozbierała.
5 notes
·
View notes
Text
Google translation:
Zelensky's visit to the US showed one thing. This will not please the Germans and the French, Poland will benefit
Whether Europe likes it or not, the presidents of the USA and Ukraine have decided that the war will continue until Russia is completely defeated. Zelensky ultimately torpedoed attempts to persuade him to start peace talks with Moscow. On the other hand, Joe Biden admitted that some European allies are blocking sending Ukraine weapons that would hasten the end of the war.
The presidents of the USA and Ukraine showed in black and white what are the biggest problems with ending the war. They are closely related to the daydreams of Europe's strategic autonomy, in the name of which the leaders of France and Germany stubbornly try to maintain the remnants of good relations with the Russian aggressor.
During a joint conference, Joe Biden and Volodymyr Zelensky actually buried this concept harmful to Europe's security.
First, the Ukrainian president publicly ruled out the possibility of quick peace talks with Russia, which the Germans and the French have been trying to push him to do for a long time. Then the US president announced that his country could not send Ukraine as many weapons as it needed to defeat Russia, because it would threaten the disintegration of NATO unity.
Biden also suggested that he did not share the fear of the outbreak of World War III, and Zelensky reiterated that talks with Moscow would be possible only after the Russian troops were completely driven out of Ukraine - including Crimea - and after paying for the destruction and crimes committed by the occupiers .
9 notes
·
View notes
Photo
Wyjątkowa Wigilia
Boże Narodzenie, to czas wyjątkowy. Wszystkie dzieci Boże świętują wydarzenie, które zmieniło bieg całego świata – narodzenie się z Przeczystej Dziewicy Marii, Syna Bożego – drugiej Osoby Trójcy Świętej. Jezus Chrystus, Ten Który istnieje wiecznie razem z Ojcem i Duchem Świętym, uniżył się i w wielkiej skromności i pokorze, przyszedł na nasz świat, aby na nowo otworzyć nam bramy Raju, aby pokazać nam drogę do zbawienia.
Jakie przywitanie czekało na naszego Zbawiciela? – bieda, chłód, odrzucenie przez grzesznych ludzi i miecz morderców! Zbawca świata, razem z ze Swoją Przeczystą Matką, razem ze świętym Józefem, musieli chować się w obcej krainie, aby uniknąć śmierci z ręki bezbożnych.
Niestety podobne sytuacje mają miejsce ciągle. Z powodu swojej bezbożności i stawiania swego egoizmu, wyżej Bożej woli i miłości, grzeszni ludzie ciągle wywołują kolejne rzeki łez i krwi, nie mniejsze od tych, które za czasu przyjścia Jezusa, przelane zostały mieczem herodowym w Betlejem. Jak wiemy, 24 lutego ubiegłego roku, atakiem ze strony Rosji, rozpoczęła się wojna rosyjsko-ukraińska. W wyniku działań wojennych, w szybkim czasie do Polski dotarła fala uchodźców, którzy jak niegdyś Józef i Matka Boża z Dzieciątkiem, szukali schronienia w sąsiadujących państwach, w tym w Polsce.
Monaster Supraski aktywnie włączył się w akcję pomocy poszkodowanym. Oprócz prowadzonej zbiórki pieniędzy, przełożony Monasteru, biskup supraski Andrzej zadecydował o przyjęciu do Monasterskiego domu pielgrzyma kilkunastu uchodźców z Ukrainy. Ludzie ci, zmuszeni są do odnalezienia się w zupełnie nowej sytuacji, daleko od swoich domów, rodzin, od swego ojczystego języka i miejscowości, gdzie mieszkali. Jak zawsze, w przeddzień Święta Bożego Narodzenia, wieczorem zbieramy się za wigilijnym stołem. W tym roku w Monasterze, wieczerza wigilijna miała wyjątkowy charakter. Zebrała się na niej nie tylko nasza monastyczna rodzina, ale zaprosiliśmy na nią również naszych braci i sióstr ze wschodu.
W rodzinnej atmosferze, wszyscy razem wychwalaliśmy Boga za Jego dobroć i za miejsce, gdzie nad głowami nie świszczą kule i rakiety śmierci. Pod koniec Wigilii, na naszych gości, czekała mała niespodzianka w postaci słodyczy i innych potrzebnych produktów.
Dzielimy się kilkoma zdjęciami z naszej wspólnej Wigilii.
2 notes
·
View notes
Text
Na kogo zamierza napadać Polska?
Wczorajszy cotygodniowy podcast z ekspertami Fundacji Wróć Żywy włączyłam akurat na pytaniu: “Na kogo zamierza napadać Polska?” Pytanie spotkało się ze śmiechem, bo od parunastu tygodni Ukraińcy się dziwią, co my zamierzamy zrobić z całym tym sprzętem wojskowym, który jakoby skupujemy po całym świecie. Rosyjska propaganda co jakiś czas próbuje “przestrzegać” przed polską napaścią na zachodnią Ukrainę, ale nikt w to nie wierzy.
Kolejny raz nasłuchałam się o tym, że Polska jest jednym z największych partnerów Ukrainy, dostarcza bezprecedensową pomoc na różnych poziomach i utrzymuje konsekwentną i stanowczą proukraińską retorykę, za co wszystko Ukraińcy są Polsce bardzo wdzięczni. Słyszałam to nie raz od ukraińskich dziennikarzy, polityków, działaczy, ale opinię tych ludzi szanuję ponad wszystko.
Co jednak zmroziło moje serce, to zakończenie odpowiedzi na to “śmieszne” pytanie, ponieważ brzmiało poważnie. Ukraińcy przypuszczają, że osiągniemy optymalny poziom uzbrojenia w 2023 roku i być może zbroimy się w celu napaści na Białoruś.
Reżim, reżimem, ale ja nie potrafię sobie wyobrazić, aby moje państwo we współczesnym świecie miało na kogokolwiek napadać, choćby to byli ludożercy. I choć na początku ta wypowiedź wydała mi się absurdalna, to przecież nie tak dawno braliśmy udział w “misjach” w Iraku i w Afganistanie. Próbuję sobie wmówić, że przecież tego nie da się porównać, ale wojna jest wojną.
Oczywiście miałoby to pewien sens, odciągnęłoby to część rosyjskich sił oraz udaremniłoby plany kolejnej inwazji z terytorium Białorusi na Ukrainę, ale mimo całej swojej sympatii do Ukrainy i życzeń zwycięstwa, nie wiem, jak zareagowałabym na taki scenariusz. Sama myśl jest przerażająca, żeby jako państwo być odpowiedzialnym za wypowiedzenie komuś wojny - najstraszniejszego żywiołu na tym świecie.
2 notes
·
View notes
Text
Tag jakiejś Francuzki pod tym zdjęciem:
Kolejny przykład tego że oni nie postrzegają nas jako kraj tylko pewien obszar Europy. Zawsze określają nas zbiorowo, ta sama (gorsza od nich) szara masa. Nie pojadę do Polski bo na ukrainie jest wojna. Nie pojadę do francji bo w hiszpani jest wojna. Ma to sens? No chyba że nie traktujesz Europy Południowej jako poszczególne kraje, a hurtowo...
Nie poruszam nawet tego tematu że nie mają wiedzy że kierunek Europa Środkowa istnieje, więc jesteśmy wpakowani do masy prawosławnej, co widać w tym jak europejczycy wschodni się o nas wypowiadają. Narracja zdominowana przez prawosławie i zarzuty że ich zdradziliśmy xdd oni uważają że to my mamy być dopasowani do nich z jakiegoś powodu. A nikt nie powinien dopasowywać się do niższej cywilizacji (w ogóle to każdy powinien mieć świadomość, że różnimy się cywilizacjami i to jest wielka przepaść). Sytuacja jest uwierająca.
Gdańsk, Poland by Martyna Damska
17K notes
·
View notes
Text
Polska a geopolityka: Jakie miejsce zajmujemy w Europie po wybuchu wojny w Ukrainie?
Polska a geopolityka: Jakie miejsce zajmujemy w Europie po wybuchu wojny w Ukrainie? Wojna w Ukrainie, która wybuchła w 2022 roku po pełnoskalowej inwazji Rosji, zmieniła układ geopolityczny Europy, wpływając również na rolę i znaczenie Polski na arenie międzynarodowej. Położenie geograficzne Polski – pomiędzy Europą Zachodnią a Wschodnią – sprawia, że nasz kraj odgrywa kluczową rolę w…
0 notes
Text
Wojna na Ukrainie: Kto zyskuje, a kto traci w globalnej grze interesów?
Wojna na Ukrainie to nie tylko tragiczny konflikt o niepodległość i suwerenność, ale również geopolityczna rozgrywka o wpływy, surowce i bezpieczeństwo. O ile miliony ludzi cierpią z powodu zniszczeń i destabilizacji, za kulisami pojawiają się beneficjenci, którzy czerpią korzyści z tej dramatycznej sytuacji. Od firm zbrojeniowych po państwa energetyczne – wojna stała się dla niektórych okazją do…
1 note
·
View note