#synkiem
Explore tagged Tumblr posts
Text
Najsłodszy tancerz 😍
2 notes
·
View notes
Text
Urodziny siostrzeńca i brak poszanowania granic...
5.08.2024
Nie widzę zaproszeń i za dużo info jest trudnodostępnych na tumblerze... Z prostego narzędzia robi się chaotyczne narzędzie. Ech.
Jestem po pogotowiu stomatologicznym, z tamponami w policzkach wyglądam jak chomik. Ropa w dziąśle i ósemki do wyrwania. Ech.
Nadal jestem przeziębiona.
Mój piesek też chory i przeziębiony - alergia zaatakowała jej uszka, a potem miało dziecko problemy z brzuszkiem. Jest już po dwóch seriach zastrzyków, wciąż ma podwyższoną temperaturę i nie wiem w sumie jak to się skończy, bo mam wrażenie, że chociaż uszka już wyleczone, a humorek wraca (przyniosła sobie zabawkę - nie miała już siły się nią bawić, ale przynajmniej okazała zainteresowanie pluszową świnką). Dziś jest pod pieczą mojej mamy. Zobaczymy jak będzie.
Przesunięto okres podpisania umowy z uni w projekcie o MIESIĄC to masakra jakaś... Tyle czasu straconego... MASAKRA...
Nadal nie mam oceny z tego jednego przedmiotu, nie mam też odzewu czy zaliczy mi to i serio, czuję się niepewnie... Znowu będę musiała się kontaktować z typiarą.
Jestem po imprezie urodzinowej synka mojej siostry (OFC wzrusz na maksa - ja pomyślę o tym, że to już rok od czasu porodu). I siostra, i Szwagier się baaaardzo postarali. Wynajęli salę poza miastem, z masą miejsca, dobrym jedzonkiem, z minizoo. Było uroczo. Siostra zmontowała filmik streszczający ostatni rok życia małego - myślę, że za kilkanaście lat to będzie ciekawe dla niego do oglądania np: sis mówi mu, że ma już 4 mc i zaraz idą na spacer w parku, bo spadł śnieg. Jak młody będzie miał te naście lat to może już śniegu nie uświadczyć. :D
Nie obyło się bez imby - rodzina Szwagra nie lubi mojej siostry i robią jej przykrości. Tyle, że to, co jako osoba trzecia można dostrzec - oni oczekują, że sis się dostosuje do dynamiki ich rodziny, że ją zranią, ośmieszą/poniżą i to ją wprawi w taki stupor, że ustawią do poziomu, który przewidzieli na "zachowania szwagierki/synowej". Tylko, że oni chociaż wiedzą to jakoś nie mogą przyswoić, że ta taktyka nie działa. Bo moją sis wprawdzie można zranić, można ośmieszyć czy poniżyć, ale to na pewno nie jest droga ku temu by wprawić ją w stupor i wydobyć z niej spolegliwość xD - to jest w 200% przepis na to, żeby sprowokować ją by oddała raniąc mocniej, poniżając i ośmieszając napastników bardziej niż oni ją. Pilnuje własnych granic, oczywiście agresywnie i celnie, jak Cerber. A teściowie się sami podłożyli pod ojebkę głupim zachowaniem.
Sytuacja: po obiadku, a przed tortem, połowa gości na dworze, a druga połowa przy stole. W sali siedzę ja z partnerem i tata z naszej rodziny. Pozostałe osoby na sali to rodzina Szwagra: jego tata, mama, obydwie siostry, siostrzenica i jeden szwagier. I nagle mój tata, od tak, z dupy, dla rozpoczęcia konwersacji, chce opowiedzieć anegdotkę i pożalić się na niesprawiedliwe traktowanie przez córkę. [Anegdotkę o tym, jak tata zadeklarował się, aby wziąć małego na spacer, a jakiś kwadrans później przypadkiem jadąca na rowerze siostra zobaczyła wózek z własnym synkiem pozostawiony na chodniku przed piekarnią. Mały bąbel sam na ruchliwej ulicy. Dostał tato za to słuszny opieprzeż, również absolutny szlaban by odtąd wnuka zabierać na spacer, bo stracili do taty zaufanie - chociaż historia z jego perspektywy brzmi "stałem w progu piekarni, widziałem wnusia, nie wchodziłem nawet za próg. Pani sprzedawczyni wyszła zza lady by mi podać tego pączka, miałem na niego odliczone pieniądze." Może i miał, ale zaufanie stracił.] WIEM która to anegdotka i wiem, jak wszystkie ciocie i wujkowie z naszej rodziny na tę anegdotkę reagowali. Bo znają mojego tatę - wiedzą, że on się żali po to by zostać pocieszony, poklepany po plecach, ale przy tym wiedzą (i mu to też powiedzą), że w opowiadanej sytuacji tata się zachował nieodpowiedzialnie i że jego córka miała rację, twierdząc, że straciła do niego zaufanie. Że teraz powinien wziąć tą sytuację jako naukę i poprawić swoje zachowanie. Ale też będą się śmiali z zażenowania lub niedowierzania, gdy tato relacjonował, jak NAGLE odpaliła się na niego córka nieprzebierając w słowach. "A czego się spodziewałeś?" - pytają zwykle ciocie kręcąc głową.
Czyli w sumie... tata o tym trochę opowiada jak o zaskakującej sytuacji w której zawalił jako dziadek, ale zarazem został opieprzożony w sposób słuszny, zaskakująco głośny, niepozostawiający żadnych argumentów do obrony przez innego rodzica, która jest jego córką. I w sumie to jest opowieść o tym, jak bardzo jest dumny z córki (?) przy jednoczesnym przyznaniu się do błędu (?). Tak, myślę, że to o to chodzi. Pokręcona anegdotka, w której tata zaczyna słowami "muszę się pożalić na niewyparzony język mojej córeczki", a kończy na "no matko, ale ja głupi byłem! No byłem!".
W teorii znam schemat. W teorii wiem, że ludzie reagują pobłażliwym śmiechem na tę opowieść. Ale tata opowiadał to innej rodzinie, o innej dynamice. I o innym nastawieniu do mojej siostry.
Jak tata zaczął "muszę się pożalić na niewyparzony język mojej córeczki" to nagle zmieniła się atmosfera. Ludzie się do niego pochylili. Teściu nim tata w ogóle doszedł do tego o co chodzi (bo anegdotka zaczyna się przecież od tego, że ochota na pączka chodziła za nim od poprzedniego wieczora, a potem prezentuje swój plan: jak starannie to zaplanował, jak wybrał spacer piechotą, bo rozmieniał pieniądze w drodze po wnuczka, by mieć dokładnie wyliczoną kwotę itp) wystrzelił nagle, że moja sistra, a jego synowa to ma charakterek! Że jest okropna! Że nie powinna w ogóle się do starszych odzywać! Ale tak zaciekle!
Tyle tam było niechęci. I jedna z sióstr Szwagra też - że moja siostra to ma niewyparzony pysk i powinna znać swoje miejsce, ale "no, niech pan opowiada! Co znowu zrobiła!?"
A tato, jakby nieświadomy, że oni słuchają tego z dużą dawką niechęci, jawnie nastawieni negatywnie do jego córki, a nie z miłością jak on sam, dalej opowiada swoją historię.
Ale mi było smutno.
Złapałam tatę za rękę i proszę go by tak nie mówił o mojej siostrze, a ojciec-showman "ale kiedy ona na mnie nawrzeszczała, a ja w życiu bym wnusia nie zostawił samego!". Więc mu mówię, że nie chodzi teraz o niego i jego krzywdę, że w tej sytuacji ma być ojcem i wspierać swoją córkę, zamiast dawać paliwo ludziom, którzy przecież nie raz jego córce sprawiali przykrość. Noż cholera!
A tata nadal się wyrywa i chce opowiadać.
Siostra Szwagra do mnie krzyczy, że "Niech mówi! Posłuchajmy co to za charakterek!" - lekceważąco, ale też podniecona, jak "Chleba i igrzysk!"
Gotuje się we mnie. Tata dalej opowiada. A ja uzupełniam anegdotę o punkt widzenia mojej siostry - jedzie na rowerze na jogę, pierwszy raz od miesięcy, szczęśliwa, że dziecko jest w dobrych rękach i widzi to jej wytęsknione, okupione miesiącami bólu, najcudowniejsze maleństwo samo-samiutkie na zatłoczonej ulicy. Z jej punktu widzenia to wyglądało strasznie. I zareagowała adekwatnie.
Tata wtedy tłumaczy się, przepraszająco, że on chciał tylko tego pączka, jakby się wychylił z tego stopnia przed wejściem do piekarni to by za wózek! Ale nie wychylał się - zauważam spokojnie. I to może się nie podobać rodzicom dziecka i to wystarczy. Tato posmutniał. I znowu peroruje, że dostał przez tego pączka bana na spacerki z wnusiem do parku. A ja - tak wszyscy w rodzinie, którzy tej anegdoty słuchają - odparła "i słusznie, tato". A on westchnął. Okay. Show taty, jego scenariusz się skończył, ale rodzina Szwagra o tym nie wie i nagle do mnie mówi "W tym cały problem. Bo [twój tata] może tak wyskoczyć po pączka o ile córka tego nie widzi. Bo co z oczy to z serca."
A ja w szoku. I wkurwiona. I od razu cisnę do typa, że jestm rozczarowana, że jako emerytowany stróż prawa mówi coś tak niskiego jak "co z oczy to z serca". Jak rodzic dziecka prosi by czegoś nie robić, to nie robisz tego i kropka! Na to siostra Szwagra, że przecież moja siostra nie musi wiedzieć o tym. Że o to chodzi. Więc tym bardziej wkurzona, ale spokojnie mówię jej, że właśnie o to mi chodzi, że to prosta droga do utraty zaufania permanentnego i braku jakichkolwiek podstaw do nawiązania dialogu. Jak ktoś mówi "nie" to nie i kropka. Możesz zdecydować czy jesteś gotów wejść na tych warunkach w relację, a nie możesz przekraczać cudzego "nie", bo to w większości przypadków wyrządza krzywdę, a wielu innych - podlega karze prawnej.
Czułam jak mój chłopak ściska moją rękę na znak wsparcia. A tata, jak małe dziecko (wygodna rola, nie powiem) zajęczał "ale ona mnie nakrzyczała! I to tak bardzo!". Ech, więc mu przypominam, że on sam jest ojcem i wie jak to jest jak się boisz o dziecko, na to tata momentalnie, że wypominam mu, że dostałam klapsa przebiegając przez ulicę, bo nota bene on mnie nie pilnował. Nie pomyślałam o tym nawet, ale uznałam, że "go girl", bo to dobry przykład, więc poszłam w to, ale zamiast iść drogą wzajemnych żali, jak próbował wyskalować sytuację mój tata odparłam coś w stylu "Tak tata, zrąbałeś jako ojciec, gdy byłyśmy dziećmi, już to ustaliliśmy i uważam temat w tej chwili za zamknięty. Masz za to szansę być dobrym ojcem teraz, a widzę, że zaczynasz być złośliwy. A ja zaczynam się wkurzać, a naprawdę nie chcę teraz być wkurzona, ani się z tobą kłócić. Zaczniemy wszyscy być złośliwi i zrobimy sobie przykrość, a po co? Przecież twoja córka i zięć tak pięknie się postarali by nas ugościć, chcą nas wszystkich tutaj. To urodziny twojego wnuczka. Wspierajmy ich, zamiast podcinać skrzydła. A jak moja siostra mówi, że na jakieś zachowanie względem ich synka nie pozwala to nie pozwala i koniec. Rodziców dziecka należy słuchać, bo odpowiadają za nie prawnie."
Dodałam - NA GŁOS - że go kocham i że potrzebuję teraz by był naszym tatem. Że wie, że moja siostra nie zawsze dostaje wsparcie od teściów dlatego tym bardziej potrzebuje nas.
Na to tato złapał mnie za rękę i też na głos, przy rodzinie Szwagra gapiących się na nasz z rozdziawionymi japami, że mam rację, że faktycznie głupio na nich narzekać w takich okolicznościach. Że faktywnie ocena mamy i taty jest najważniejsza, że już nie będzie złośliwy. I nagle z zachwytem do swata się odwraca i mówi "Ale nasze dzieci nas tu ugościły, nie? Jak pięknie przybrali tę salę! Ile jedzenia!"
xD
I to nie było na pokaz czy prześmieszne rozdwojenie jaźni. On faktycznie jakby nagle to dostrzegł.
Potem wzniósł toast za swoją córeczkę i zięcia, którzy są świetnymi rodzicami, którzy wszystko zorganizowali.
Mega to było miłe.
Jeszcze było kilka sytuacji, które i mnie wkurzyły. I zaskoczyły. Rzecz w tym, że znałam rodzinę Szwagra bardziej z relacji siostry, i z tego, jak są wobec niej złośliwi i jak ona wybucha sprowokowana ich zachowaniem jak dynamit. Ale zobaczyłam tą dynamikę na żywo i nazwałabym ją toksyczną nie ze względu na moją siostrę i jej krótki lont. Tylko ze względu testowanie przez inne osoby jak długi ten lont temperamentu mojej siostry jest.
Przykład?
Młody na urodziny dostał: hulajnogę, rower, samochód i koparkę. Wszystkie takie w które może posadzić swoją dupencję i na wszystkich da się pomykać. Na sali nie odpakowano tylko tej koparki (to do składania jest, duża rzecz, przy czym to bardziej zabawka dla Szwagra - młody nie prowadzi tego, to Szwagier będzie miał zdalne urządzonko do prowadzenia). Samochód dostał ode mnie i mojego partnera - mini wersja naszego zabytkowego samochodziątka. Ma tam wgrane piosenki, abecadło, ma mruganie światłami, klakson.
Od momentu odpakowania autka poza moim siostrzeńcem interesowało ono córeczkę jednej z sióstr Szwagra. Dziewczynka pochodziła do każdego dorosłego obok i czarowała, że ona jest chuda, napewno jest szczuplejsza niż 7 lat młodszy kuzyn xD (noż cholera, dzieciak ledwo roczek ma, a już łażą za nim i od grubasków wyzywają - nie pierwszy raz, a on wcale gruby nie jest) i czy może przejechać się tym samochodem. No i wszyscy, ze mną włącznie odwracali się do mojej siostry i jej męża powielając pytanie "Czy mała dziewczynka może przejechać się w samochodzie?", a oni od razu odpowiadali "Nie, bo jest za duża" - jednocześnie to prawda, i jednocześnie przyznam, że wątpię, że dziewczynka jest na tyle cieżka by zniszczyć autko. Ba! Ja nie jestem na tyle ciężka by zniszczyć autko, ale fajnie by było, gdyby jednak siostrzeńcowi służyło jak najdłużej, a to prezent, ode mnie dla niego, więc tym bardziej szanuję zdanie mojej siostry i Szwagra. A dla dzieci w ogrodzie był przygotowany szereg atrakcji - dmuchany zamek, plac zabaw, trampolina i minizoo. Przeżyłaby bez tego autka. Ale z powodu dziwnych decyzji jej rodziców (nie wolno było jej iść na trampolinę i dmuchany zamek, chociaż pozostałe dzieci, sami chłopcy, skakali tam jak szaleni, bo miała na sobie sukienkę "do zdjęć do tortu, by ładnie wyglądać", a gdy dziecko kombinowało, że może teraz się przebierze w spodenki, poskacze, a potem do tortu znowu założy sukienkę to mama jej odpowiadała, że się na to nie zgadza, bo zaraz tort będzie.... jak wjechał tort to też nie chciała jej przebrać w spodenki, tylko w inną sukienkę, bo "jesteś dziewczynką, musisz ładnie wyglądać" i dostawała dyspensę na bujanie się na huśtawce... sama i smutna).
W pewnym momencie, gdy mojej siostry, ani Szwagra nie było na sali (a byłam ja, mój partner, nasi rodzice) dziewczynka znowu pyta matki (siostry Szwagra) czy może pojeździć autkiem małego kuzyna. A jej mama, na głos wyjaśnia nam wszystkim, że moja siostra przesadza twierdząc, że starsza o 7 lat dziewczynka może być za ciężka na autko dla kilkumiesięcznego dziecka, że zresztą jej córka to jest na 200% lżejsza i szczuplejsza od tego małego grubaska. Zaczyna się rozwodzić nad tym, że jej dzieci są smukle i szczupłe, parska mówiąc o tuszy mojego siostrzeńca. I dodaje, że póki cioci nie ma na sali to jej córka może jeździć autkiem. Bo póki ciocia nie wie to jest okay.
NO KURWA! To przecież toksyczne na maksa! Lekceważenie! I przekraczanie granic! No szlag mnie trafił, bo NIE to NIE. I nie chodzi przecież o to by dziecku sprawiać przykrość, jest masę atrkacji dla tego dziecka, w wieku 8 lat i przy jej wadze (jakakolwiek by nie była) przygotowanych, a przez tą sukienkę i "ładne wyglądanie" nie wolno temu dziecku w tym uczestniczyć. Akurat autko dla bobasa to nie jest coś na co dostała pozwolenie.
No i wkurza mnie to pierdolenie, że nieszanować granic drugiej osoby można, o ile ta osoba tego nie widzi.
Odruchowo, od razu się odezwałam: przypomniałam zarówno matce i dziecku, że moja siostra i Szwagier (on w narracji własnej rodziny jest zupełnie pomijany) wyrazili w sprawie autka, które zresztą jest prezentem ode mnie i mojego partnera. Nie wolno na nim siadać starszym dzieciom i kropka. To nie złośliwość, to ich dysponowanie regułami na temat ich własności.
Siostra Szwagra odeszła ode mnie nie patrząc na mnie nawet. Wkurwiona była.
A ja o sytuacji nawet nie pamiętałam, to było dla mnie tak odruchowe, że potem mama mnie zaskoczyła komplementem, że tak jest ze mnie dumna, że wsparłam siostrę xD
Jeszcze było kilka innych sytuacji np: ojciec Szwagra i mój tato wzięli małego do ogrodu. Małego chłopczyka, który ledwie na nóżkach trzyma balans. Zobaczyli, że jego starsi kuzyni skaczą na trampolinie. Te dwa stare kozły wrzucili tego malca, 12-miesięcznego, między szalejących i rozwrzeszczanych chłopców 8-15 lat. Strach straszny. Dziecko w ryk, moja mama przybiegła z krzykiem. Ale to najstarszy kuzyn ściągnął dziecko z trampoliny i zaniósł własnej mamie do rąk, a obywa dziadki miały radochę. Mega zabawne. Straumatyzowali wnuka. Super.
Wrócili na sale opowiadając co się stało: Szwagier zimny jak lód upewnia się w faktach - który ojciec wpadł na ten pomysł (jego własny), kto przy tym był, kto zareagował, kto nie reagował (mój tata wskazuje na teścia i umywa ręce "to nie ja, to był jego pomysł!", a ja na to "a ty byłeś obok i nie ratowałeś dziecka?" mina mu zrzedła i zwiesił głowę...). A moja siostra od razu wkurwiona opierdoliła teścia. Merytorycznie, przypominając, że prosiła by tego nie robić, ale najstarszy z wnuków i moja mama usłużnie donieśli, że ojciec Szwagra powiedział, że najmłodszy wnuczek może skakać na trampolinie tak długo, jak jego mama o tym nie wie. Znowu. Kurwa, emerytowany stróż prawa. JPDL. I moja siostra ochrzaniła teścia, a potem naszego tatę. Krzykiem. Ale kulturalnie poza jedną obrazą na koniec "jeden z drugim, starzy, a głupi".
Siostra potem powiedziała mi, że w sumie nie chciała aż tak nakrzyczeć na tatę, że zdawała sobie sprawę, że to było nieproporcjonalne do sytuacji, ale była tak zła...
A Szwagier jeszcze przez jakiś czas nie mógł się otrząsnąć: spokojnie pytał rodziców (bo jego mama była oburzona, że w ogóle ktoś krytykuje jej męża - że przecież chciał dla dziecka jak najlepiej) czy widzieli jakie obrażenia mogą mieć tak małe dzieci skacząc same na trampolinie, a co dopiero z dużo starszymi, cięższymi i niedelikatnymi chłopcami? Pokazywał im zdjęcia znalezione w sieci by udowodnić, że ich złość i przerażenie jest uzasadnione.
Szacun.
No, działo się.
Poza tym w niedzielę wzięłam w końcu antybiotyk na tego zęba i nadal mnie po prostu boli straszliwie dziasło....
13 notes
·
View notes
Text
Nie wiem dlaczego ona to robi nie mam ograniczonych praw nawet nie było sprawy o rozwód ani alimenty.Chxialem porozmawiać z synkiem mówi dobrze zaraz zadzwonię i będziecie gadać nie robiła problemów jak do tej pory a parę minut pozniej,wyślę ci ich zdjęcie jak wrócimy do domu.Zdjecie na chuj mi ich zdjęcie chciałem porozmawiać z dziećmi nic więcej i to ja byłem tym złym w związku ja pierdole serio Paulina nie powinnaś tak robić.Mowie pszyjedz z tymi dziecmi spędzę czas przed wyjazdem,ona dobrze postaram się przyjechać a potem ze jeszcze mam czas i ona zostaje z nimi u niego no kurwa serio mnie to boli to są moje dzieci kochane a. Ona robi wszystko bym nie mógł być obok te kilka ostatnich dni kurwa czemu pytam nawet udowodniłem że byłem jej wierny i że,to ona mnie zdradzila kurwa czemu grasz na dzieciach serio kurewskie zagrania.
22 notes
·
View notes
Text
Impreza była udana. Pobawiłam się i potańczyłam. Był spory wybór sałatek, więc jedzeniowo też byłam zadowolona. Jadłam i piłam jak wolny człowiek. Bez liczenia kalorii, ale też bez rzucania się na jedzenie. Po prostu to, na co miałam ochotę i tyle, na ile miałam ochotę. To mega fajne uczucie.
Zrobiłam rezonans głowy i mam wyniki. Z tego co rozumiem, to mam 2 niezłośliwe nowotwory (chłoniaki jamiste) i jakiś martwy obszar w mózgu (prawdopodobnie przez niedokrwienie). Do tego sporo asymetrii. Nie wiem czy jest się czym martwić. Neurolog za 2 miesiące. Przynajmniej wiem, że moje migreny mają jakiś powód.
Martwię się synkiem. Ostatnio terapeutka powiedziała, że nie zachowuje się jak inne dzieci z autyzmem. Podejrzenia idą na mutyzm wybiórczy z elementami autyzmu. Mamy obserwować.
Wkurza mnie pogoda. Mniej się ruszam i łapią mnie przeziębienia. Waga stabilnie. Jest ile było. Przy chorobie zwiększam kaloryczność. W końcu to nie wyścigi.
12 notes
·
View notes
Text
Chyba na zawsze alkoholik w mojej głowie to będzie przede wszystkim ten sąsiad, ten z lat '90 stojący pod spożywczakiem na osiedlu. Zagadajuący dzieci pod klatką, albo siedzący na ławce z luźno opadającą głową. Zdarzało się, że spadł z roweru i leżał w trawie do czasu, aż żona wróciła z pracy i zaciągnęła go siłą do domu. W mojej klatce sporo było takich sąsiadów. Pod 11stką tata Łukasza, któremu zdarzało się spać na betonowym murku po drodze do naszej szkoły. Względnie spokojnie było w mieszkaniu pod numerem 13, ale już pod 14stką mieszkała rodzina, w której najpierw upijał się tatuś, potem tatuś z synkiem, a żeby było zabawnie to ich żona/ mama pracowała w nocnym, gdzie bałam się kupować papierosy i piwo jako nastolatka, że wygada mojej mamie, chociaż nie wymieniały ze sobą więcej niż "dzień dobry". Pod 15stką kiedyś sąsiad po sporzyciu alko, postanowił otworzyć drzwi siekierą czy też łomem i do dzisiaj zastanawiam się dlaczego absolutnie nikt w klatce nie zareagował, żeby wezwać policję, albo chociaż pójść tam pomóc kobiecie z dwójką dzieci, żeby on ich tam tą siekierą nie pozabijał (moja mama mówi mi, że "takie były czasy"). U Eli co mieszkała pode mną, tata Heniek c o d z i e n n i e walił piwko lub dwa, a u mnie ojciec wychodził wynieść śmieci i wracał wstawiony lub po prostu pijany zapierając się, że on absolutnie nie pije. Pamiętam wielką szafę przed drzwiami do mojego mieszkania na klatce i ojciec tam miał butelki wódki, które zawsze były pełne i kiedy matka krzyczała "piłeś", on wyciągał te butelki wypełnione wodą, unosił zadziwiony barki do góry, że jak on mógł pić skoro butelki są pełne??? To tylko moja klatka. W innych blokach tych klatek było przeważnie po cztery, bloków na osiedlu nie zliczę, a osiedli kilka. Kiedy więc chodzisz po klubach w Warszawie, pijesz kolorowe drinki i wracasz taxówką do domu, nie rzygasz po krzakach i nie śpisz na ławce w parku, to ciężko jest zauważyć, że jest się alkoholiczką, zwłaszcza jak nie nawalasz w pracy, a środowisko dookoła funkcjonuje łudząco podobnie i nikt nie zwraca uwagi, bo nie widzi jak codziennie wieczorem sączysz czerwone wino w wannie. No więc zanim doszłam do punktu, w którym uznałam, że jest źle, minęło 37 lat.
Dzisiaj mam 39. Wiem, że się ogarnę. Jestem alkoholiczką, nie piję od wczoraj.
8 notes
·
View notes
Note
15,17,24,40,86,92,96,105,118,130,141,147,160,192,194
15. Jak byś mogła zmieniła byś płeć?
Hmm, kiedyś odpowiedziałabym że tak ale teraz myślę że nie. Lubie być kobietą, stroić się w sukienki, malować, czesać itp. Lubie te wszystkie „damskie” czynności. Poza tym uwielbiam czuć się atrakcyjna i pożądana, mam w sobie seksapil ,którego jako mężczyzna raczej bym nie miała🙈
17. Gdybyś miała wybrać pomiędzy chłopakiem/dziewczyną a przyjacielem to kogo byś wybrał/a?
Wybrałabym przyjaciela ,który jednocześnie byłby moją drugą połową. Bo o to chodzi w życiu ,żeby przeżyć je z przyjacielem u boku.
24. Co byś zrobił, mając własne 15 minut sławy?
Ciężko mi na to odpowiedzieć, szczerze nie mam pojęcia może wykorzystałabym większe możliwości poruszania się po świecie i zwiedzania różnych kultur? Nie wiem
40. Jaki był twój najdziwniejszy sen?
Sen ,w którym byłam gwałcona i jednocześnie to czułam.
86. Twoja ulubiona książka?
Ciężko wybrać, czytam bardzo dużo romansów/erotyków ale i psychologicznych książek więc ociupinkę się to ze sobą gryzie😅
Najbardziej w pamięci zapadły mi tytuły jak: „Jeden dzień”, „Turbulencja”, Trylogia Winnych , „Kontrakt”, „Co wyszeptał nam deszcz?” , „Mleko i miód”(poezja ale zdecydowanie lubię do niej wracać mimo swojej prostoty), „Potęga podświadomości”, „Odkryj swoje wewnętrzne dziecko”
92. Jakie kraje zwiedziłeś?
Nawet Polski jeszcze nie zwiedziłam, nie miałam kiedy 🤪
Za granicą byłam jedynie w Czechach, tuż przy Polskiej granicy w Górach Stołowych.
96. Masz jakiś talent? Jaki?
Myślę ,że fotografia i projektowanie wnętrz to takie moje talenty ,których nie rozwijam ,a mogłabym.
105. Myślisz życzenie, gdy widzisz spadającą gwiazdę?
Tak ,lecz od lat nie było mi dane przyjrzeć się gwieździstemu niebu:)
118. Jaką magiczną moc chciałbyś posiadać?
Czytanie w myślach i latanie
130. Wierzysz w Boga? Kim dla Ciebie jest Bóg?
Należę do agnostyków. Bog jest dla mnie jedną wielką niewiadomą.
141. Bogaty i nieszczęśliwy czy biedny i szczęśliwy?
Nie ważne czy biedna czy bogata, ważne aby zdrowa i szczęśliwa.
147. Co zrobiłbyś gdyby jutro miał być koniec świata?
Spędziłabym cały ten czas z bliskimi ,a w szczególności z moim synkiem🥺
160.Masz tajne hobby lub umiejętności?
Tajne raczej nie bo to żadna tajemnica ,że moim hobby jest gotowanie i pieczenie ciast😁
Tajne bo jeszcze nie odkryte może być zamiłowanie do ogrodnictwa ale jeszcze nie mam swojego ogródka żeby przetestować😅
192.Jak myślisz, jaka jest twoja największa umiejętność?
Chyba robienie kilku rzeczy na raz 😆
194.Jakiej zasady moralnej nie chcesz złamać?
Nie chcę i chyba nie byłabym nigdy zdolna świadomie kogoś zabić lub mu w tym pomóc.
0 notes
Text
Pewien optyk mieszkał z synem
A ten syn był synoptykiem
I ten syn miał konkubinę
Ożenioną z pewnym prykiem
Pryk okazem był sceptyka
Jak po cichu mawiał optyk
A pryk mawiał do optyka,
Że sceptykiem jest synoptyk
Raz objadłszy się papryką
Poszedł w miasto syn z patykiem
I rzuciwszy synoptykę
Zajął się wyłącznie prykiem
Wtedy dwaj posterunkowi
Przyskrzynili syna za to
I donieśli optykowi
„Syn synoptyk tkwi za kratą”
Biedny optyk chcąc być z synkiem
Nie rozmyślał ani szczypty
Tylko ją się skradać rynkiem
By z muzeum ukraść tryptyk
Lecz gdy tryptyk kładł do kosza
I czas trwonił przy tryptyku
Nagle słyszy głos kustosza:
„Tryptyk kradniesz ty optyku”
Prokurator rozgryzł problem
Bez sięgania do detali
Złapał skobel i tym skoblem
Zamknął wszystkich w dużej sali
Siedzi optyk razem z prykiem
Konkubina i synoptyk
Oraz kustosz wraz z tryptykiem
Tym co go chciał ukraść optyk
Wprawdzie kupy się nie trzyma
Przedstawiona tutaj fikcja
I puenty wcale nie ma
Ale za to
Jak bogato
Się przedstawia moja dykcja.
#Łamańce językowe#tongue twisters#Polish#Poland#Polski#Polska#język polski#good luck#prepare to suffer#slavic#language#Zagadki językowe#Język#Gry słowne#Zabawne wyzwania językowe#Trudne słówka#Słowne łamigłówki#Zabawne zawiłości językowe#Słowne wyzwania#Zabawne wyrażenia#Językowe łamigłówki#Trudności językowe#Językowe zabawy#Zabawne skomplikowania językowe
1 note
·
View note
Text
W ramach testowania innych filmów niż te, których używam zazwyczaj, naświetlałem fomapana 400. Tym razem naświetlałem go mniej więcej na 200-400 i wywoływałem w id68. Tradycyjnie testy takie robię w ramach spacerów zabierając ze sobą wyłącznie rolleiflexa - światło mierzyłem przy pomocy światłomierza w aparacie, co może było pewnym błędem. Efekty nie są złe, ale nadal nie satysfakcjonują mnie do końca, acz myślę, że jeszcze przetestuję ten film w xtolu i rodinalu.
Na zdjęciach mazowieckie lasy i "czacha" bobra, którą wraz z synkiem znaleźliśmy w lesie na wydmie. Skąd się tam wzięła, pojęcia nie mam...
0 notes
Note
czym się zajmujesz w życiu?
Na ten moment zajmuje się domem i (kim*) synkiem.
0 notes
Text
Bambino, na swój sposób
Jestem potomkinią, są we mnie geny, płynie we mnie krew, mam to po. Dziewczynka, Terenia Grażynka, imię Grażynka z Litwy, której mamusia i tatuś rozstają się, w wieku ośmiu lat jest przeflancowana ze znanego miasta Szczecina, podstawówka na Królowej Jadwigi, ognisko muzyczne, Niebuszewo, Lala, dwie małe Greczynki, ciocia, grób cioci, kuzynostwo, do obcej, suchej, przemysłowej Łodzi, 1960. Z Ziem Odzyskanych do centralnej Polski. Wyjeżdża z dziadkiem, to znaczy swoim tatą, z przystankami w Zadusznikach u swojego dziadka, czyli jego taty i jego macochy, przyszywanej babki, babki-macochy, bacochy, powie o niej rządowe dziecko. Siostra dziewczynki jest cztery lata młodsza, zostanie z mamą w Szczecinie, później, w młodości, wyjedzie z mężem do Berlina i tam zostanie, ten sam numer telefonu od lat osiemdziesiątych, migrancka dzielnica Neukölln. Tata dziewczynki pochodzi z Kujaw, ze wsi pod Włocławkiem, jest najstarszym synkiem swoich rodziców, jednym z dwóch synków swoich rodziców, Franio starszy od Kazika. Po śmierci swojej mamy dostaje niedobrą macochę, taki mały, taki delikatny, pożal się Boże chłopak, i nowe, przyrodnie rodzeństwo, dwóch braci, chyba, i siostrę, Staszek, Roma, więcej imion nie pamiętam. Po wojnie dorosły Franio wyjeżdża do Szczecina, nowego pustego miasta do zaludnienia, z pracy w polu do pracy w policji. Kazik, Staszek i inne imiona zostają we wsi. Franio poznaje Franię – kiedy, gdzie, jak, nie wiadomo, może w barze, Bambino to mogła być ich historia. Frania pochodzi z Kresów, ze wsi Kowale koło Wilna, nie wiadomo dokładnie, jak znajduje się w Szczecinie, czy ją wywożą, czy zawierusza się w trakcie wojny gdzieś koło Warszawy. Potem ściągnie do Szczecina swoją siostrę (starszą?), Stasię, która w Wilnie najpierw miała ślub z Lwowiakiem, a w Szczecinie wyszła za Hipolita. Nie wiadomo, czym zajmuje się Frania, co umie, czy chce mieć dzieci, Grażynkę, a później Renatkę, nie wiadomo, czyją córką jest Renatka, czy może sąsiada. Wiadomo, że Frania ma czarne gorejące oczy, może płacze tymi oczami, kiedy młody jeszcze mąż, po trzydziestce, bije ją i córeczki, kiedy wraca z pracy. Grażynka najbardziej kocha ciocię Stasię, lubi kuzynów, Władka (Sieczko-Sieniawski) i Hanię, zwaną Franią, albo odwrotnie – Franię, zwaną Hanią. Władek i Hania zostają w Szczecinie, czy też wyjadą? O przodkach Frani, żony Frania, nic nie wiemy. Chociaż nie, wiemy o długoletnim dziadku Konstantym, który na Grażynkę mówił Zinka. Wiemy, że Grażynka była u dziadka w odwiedzinach, z matką, a więc dziadek, ojciec, tam został, a matka, nie wiadomo. Wiemy, że po powrocie Grażynka po rusku mówiła jak ruska i chciała żeby tata jej kanfiety kupili. Więcej o rodzicach Frani nie wiadomo. Jeszcze chyba że to, że Konstanty miał sady, a w nich jedwabniki, gdzie ten jedwab mógł posyłać. Więcej wiemy o przodkach Frania, rodzicach. Dziewczynka, która rodzi się pewnie gdzieś, kiedyś na przełomie wieków za wielką wodą, za oceanem, w Pensylwanii, a potem wraca, pewnie po pierwszej wojnie, pewnie jako młoda kobieta, na kujawską wieś i żyje jak chłopka. Jak żyła w Ameryce, w jakim języku, w jakiej kulturze, w jakich warunkach i z kim, dlaczego nie została tam i jak jej rodzice znaleźli się tam, nie wiemy nic. Dlaczego wróciła. Renatka też wyjechaa szukać szczęścia w wielkim mieście, w Berlinie. Chłopczyk, Henio, wychował się bez taty, tylko mama i starsza siostra, jak pączek w maśle, jak u Pana Boga za piecem, zero obowiązków, dużo oczekiwań, rozmarzony Henio, przygnieciony tą miłością, któremu aspiracje myliły się z faktami, lata w fotelu, przed telewizorem, w świecie fantazji. Henio wyjedzie z wioski (Urszula, siostra, zostanie) szukać szczęścia w wielkim, przemysłowym mieście Łodzi, tam będzie chodził do technikum (nasz Henio! Do technikum, na włókniarza! matczyna duma). Gdzie mieszka jako sztubak, w internacie, czy ma kolegów, czy tęskni, nic nie wiadomo. Matka, ojciec Henia – wieś, chyba ta sama, ale jak się nazywała... Wieś Urszuli, symptomatycznie – Zgoda. Kowale na Litwie, Kalviai, w gminie Soleczniki, dziś zamieszkane przez 57 ludzi. Najbliższe duże miasto – Wilno, ale jednak bliżej na Białoruś, granica litewsko-białoruska, dzisiejsza, tuż-tuż, wieś leży na cyplu litewskiego lądu, wrzynającego się w białoruskie cielsko. Henia wieś, Strzegocin, w gminie Kutno.
0 notes
Text
Mila Radczenko, ukraińska pisarka dla dzieci, tłumaczka
Dlaczego dana osoba zdecydowała się na przeprowadzkę? Do Krakowa przyjechałam w 2015 roku. W tamtych czasach nie było ruchu bezwizowego i trzeba było czekać na zaproszenie. Tak się złożyło, że mój mąż otrzymał zaproszenie do pracy tutaj. Z rocznym synkiem zostaliśmy w Ukrainie jeszcze na trzy miesiące, czekając na zaproszenie. Zrozumiałam, że mam tylko ten czas, kiedy dziecko jest z…
View On WordPress
#culture#inspiration#Krakow#Lidiia Kozhevnikova photography#Lidko#photography#Stypendia twórczego miasta Krakowa#ukraine#Ukrainian Dreams
0 notes
Text
26.02.2024
Nadal nie zrobiłam tego albumu za 2023.
Za dużo się działo.
Ech.
Wizualizuję nasze wakacje w Turcji (nie mogę się doczekać). Tak będziemy spędzać czas i to jest pewne:
Prawdę mówiąc chodzi za mną wizja objazdu wybrzeża na rowerach, ale jak mój chłopak znalazł w piątek opcję z quadami obok naszego hotelu to od razu się zapaliłam! OMG! CHCĘ! Nigdy jeszcze nie jeździłam na quadzie!
Mój entuzjazm zdziwił mojego chłopaka - był przekonany z jakiegoś powodu, że wymienię mu z jakich powodów obawiam się w ogóle realizacji takiego pomysłu - bo szybko, bo niebezpiecznie itp. Na moje "niebezpiecznie, bo boję się wypadku, sure, nie wiem jak jeździć, ale chcę spróbować!" mój partner uniósł wysoko brwi ze zdumienia. Jak to się stało, że myśli chłopak, że ja nie będę chciała uczestniczyć w tak dobrej zabawie? Nie wiem. Nie wiem jakie moje wartości lub zachowania mu się nie składają. Powiedział, że był przekonany, że jeżeli będzie musiał mnie namawiać, a jak się zgodzę to pojedziemy na jednym xD. A tym czasem bez namawiania jestem entuzjastycznie nastawiona do opcji "my dwoje, dwa quady, plaża czy tam tor i wyścigi". Facet pojąć tego chwilę nie mógł. Musiałam mu przypomnieć, że przecież rozmawia z babeczką, która jako nastolatka wymykała się z kuzynem z domu by pojeździć po polach i lasach na cichaczem wyprowadzonym z domu motorze wujka. I nawet mieliśmy wypadek xD. Jeździliśmy po wałach, po polnych wertepach... Na zmianę: raz ja kierowałam, raz kuzyn.
Na tą uwagę mój chłopak zareagował "okay, to co powiesz na całodniową wycieczkę, która jest połączniem jazdy na quadach z survivalowym raftingiem w górach, na przełomie rzeki?". Da fak? Przyznaję, tym mnie zaskoczył i zatkał na moment. Ale jeżeli będziemy mieć przewodnika... To why not? xD
To brzmi jak przygoda!
xD
Ale trzeba będzie zainwestować w dobre ubezpieczenie (bo rafting to chyba sporty ekstremalne, nie?).
Więc wizualizuję swoje upragnione wakacje DALEJ. Mrrr...
Ponad to - jestem chora.
Nadal chora.
Nadal wiele rzeczy mam do zrobienia "na wczoraj".
Niestety.
Z rzeczy "przygodowych" - miałam przygodę w piątek. :/ Niestety. Zabrałam mojego czworonożnego malca na długi spacer do największego w okolicy parku. Podczas całego spaceru rozmawiałam z siostrą przez telefon: akurat miała chwilę spokoju z synkiem. Młody już kojarzy co i jak, jest bardzo kontaktowym malutkim człowiekiem. Problem teraz jest taki, że rosną mu ząbki, więc albo płacze, albo wkurza się (bo próbuje stanąć na nóżkach i mu nie wychodzi - wtedy płacze z frustracji), albo zżera babcię xD Co rozmawiam z mamą to zachwyca się, że mały jest taki dzielny i cudowny oraz, że właśnie - wkurzył się i ją pokąsał tym swoim jedynym ząbkiem. xD
Siostra najpierw małego na rękach nosiła, a potem go karmiła - ale podczas rozmowy ze mną w pewnym momencie zeszła na zawał serca, bo młody zachowywał się tak, jakby się zadławił i nie mógł oddychać.
Fajnie jest móc z nią tak rozmawiać.
Interesuje ją nasz plan na wyjście w góry, ma wiele wskazówek (bo zdecydowaliśmy, że w tym roku wejdziemy na Rysy). Nawet ostatnio żartowała, że z perspektywy czasu to poprzednie miesiące rodzicielstwa to były jednak łatwiejsze niż ten etap, w który weszli teraz; że chociaż mówiła, że nie może się doczekać, aż będzie młody chodził i bardziej kontaktował, bo zanim się to stało to było ciężko, to jednak stwierdza, że teraz bywa jednak ciężej. Zażartowała, że samą ją to dziwi - że sama nie wie czego chce i widzi, że doświadczenia weryfikują jej tezy i oświadczenia uprzednie. Szwagier wtedy rzucił "chcesz mieć dorosłego syna, który sam się nakarmi, a poza tym chcesz jeździć ze mną i pieskiem w górki, zdobywać szczyty świata i wspinać się na ścianki" - co obydwoje skwitowali pełnym porozumienia i humoru uśmiechem. Że chyba tak xD
Miło mi było podczas tego piątkowego spacerku w parku z pieskiem, z siostrą na słuchawkach. Bo przebywanie w naturze zawsze jest super, tym bardziej po chorobie, która wycięła mnie z życia na okres pon-środa, dopiero w piątek czułam się jako-tako. Psiunia się nawąchała nowych zapachów, z siostrą porozmawiałam. Miło było, serio. Wiewiórki dokarmiłam. :D
No i wracam sobie do domu, już na ostatniej prostej tramwajem (nie po to wiozłam lękliwego pieska do natury, żeby ją stresować potem pieszym powrotem wzdłuż jednej z najbardziej ruchliwych ulic, gdzie jest masę zapachów, dźwięków i pędu, którego zwyczajnie się maluch boi). Siedzę w tramwaju, słucham siostry opowiadającej mi jakąś historię, poluzowałam smycz by moja mała niunia mogła oglądać zza przeszklonych drzwi tramwaju ruch na ulicy (bardzo to lubi). I nagle... z kabiny motorniczego wysiada mężczyzna. W koszulce z logo MPK, więc wiadomo, to nasz motorniczy. I podchodzi mnie na wkurwie. Od razu opiera się o okno nad moim siedzeniem i o uchwyt przy fotelu przede mną - odcinając mi drogę ucieczki, jak to robią kanarzy. Mężczyzna ma mocno zagryzioną szczękę, napięte mięśnie, wypiętą pierś i szeroko rozstawione nogi. Cała jego postura mówi "CHCESZ WPIERDOL!?".
No szok.
Zaskoczona zamieram, a on coś do mnie mówi. Jest aż czerwony na twarzy. Nie słyszę, bo siostra mi coś relacjonowała na słuchawkach. Wyciągam z uszu słuchawki i nadal w lekkim szoku proszę by powtórzył co mówił, bo niestety nie słyszałam. Typ jeszcze bardziej się denerwuje, nachyla nade mną i zirytowany pyta gdzie jest kaganiec mojego psa.
Uczciwie mówię, że nie mam, bo nie muszę mieć kagańca. Nie w tramwaju. W PKP - owszem, ale jeżeli współpasażerowie wyrażą zgodę można ściągnąć kaganiec, ale w tramwaju - nope. Sprawdzałam to rok temu, zanim dokonałam adopcji.
A facet wybucha do mnie, że się mylę! Że w regulaminie jest inaczej! I po prostu pieni się, wydziera, strzela do mnie w nerwach informacjami z regulaminu.
Zaskoczenie tym większe mnie dosięga, bo jego zachowanie nie jest współmierne do mojego zachowania czy w ogóle do sytuacji. Przecież to wszystko można inaczej powiedzieć.
Zaciekawiona - ale też spokojna mimo jego furiackiego zachowania - pytam go kiedy został zmieniony regulamin (w tym czasie mój przerażony zachowaniem tego pana piesek na zmianę ciągnął do drzwi, to ze skulonym ogonkiem chowała się pod moje siedzenie). Że nie wiedziałam o zmianach, że wystarczy poinformować mnie o zmianach w wytycznych o których nie wiedziałam. W przyszłości będę o tym pamiętać.
A facet jakby... niezadowolony? Nie wiem. Chyba liczył na to, że zacznę się z nim wykłócać? Że wejdę na ten sam ton co on, że zacznę krzyczeć? Oponować? Nie wiem. Moja odpowiedź go najpierw zdziwiła. Milczał sekundę i miałam wrażenie, że aż w nim wrze, że zaraz wybuchnie. I nagle wybuchł, nadal tym pełnym oburzenia i wrzeszczącej kłótliwości tonem chce, abym mu okazała W TEJ CHWILI książeczkę szczepień mojego psa. Zaskoczona - zarówno tonem, jak i jego żądaniem, przez nerwowy śmiech, którym pokryłam stres (no jednak ktoś się na mnie wydziera) przyznałam, że nie mam jej przy sobie, bo pojechałam dosłowni kilka przystanków od miejsca zamieszkania by zabrać pieska na fajny spacerek. Nie sądziłam, że taka książeczka jest potrzebna - jak mówiłam, gdy rok temu sprawdzałam regulamin nie było tej informacji.
Na to typ dalej się darł "Proszę pani, jak pies ma jeździć tramwajem to właściciel musi mieć jego książeczkę potwierdzającą odbyte szczepienia, a pies musi mieć kaganiec!" - i drze się typ dalej, dobitnym tonem, pochylając się nade mną. Przypomniałam typowi, że jeżeli zmiana była wprowadzona niedawno, a o kagańcu nie wiedziałam to tym bardziej nie mogłam wiedzieć o książeczce, co tym bardziej nie usprawiedliwia tonu jakim do mnie mówi, a żądanie okazania książeczki w obliczu tych informacji wydaje się absurdalnie. Niemniej dziękuję za poinformowanie mnie o tym, na przyszłość będę o tym pamiętać.
Ale typ - na mój spokojny ton DALEJ się do mnie wydzierał, DALEJ powtarzał, że regulamin, że właściciel psa musi to-tam-owamto.
MAsakra.
To przemoc.
Przerwałam mu, spokojnie zapytałam go on w ten sposób próbuje mi powiedzieć, że nie mogę jechać dalej o te kilka przystanków? Czy chce, abym wysiadła?
Zatkało go.
Zdzwiony wybuchnął "NO TAK, PIES NIE MA KAGAŃCA, A PANI KSIĄŻECZKI!".
Zauważyłam, że wystarczyło to powiedzieć - nie musiał krzyczeć, nie musiał podnosić głosu.
Wyszłam z tramwaju czując ulgę, że to poczucie opresji i ten ton, ten krzyk, ten sposób komunikacji się zakończył.
Zadzwoniłam na infolinię MPK, potwierdzono mi zamiany w regulaminie, pani na infolinii potwierdziła, że w razie, gdyby mój piesek kogoś ugryzł to nie ja, a motorniczy tramwaju będzie w pierwszej kolejności pociągnięty do odpowiedzialności prawnej za brak interwencji.
Okay, to tłumaczy dlaczego ten pan reagował tak nieproporcjonalnie do sytuacji.
Pani z infolinii mnie przeprosiła za jego zachowanie, potwierdziła, że wystarczy sam kaganiec, jak będzie kaganiec to prawdopodobnie nikt o książeczkę nie zapyta.
Niby okay... Ale standard zachowania motorniczego był niski...
Próbuje mu pisać usprawiedliwienia - że nie wiadomo z jakimi osobami ma do czynienia itp. Ale i tak MNIE źle potraktował.
Nie ma tego złego - wróciłam z pieskiem do domu o wiele dłuższą drogą, podwórkami, ale stresu niepotrzebnego pozbyć się nei mogłam.
9 notes
·
View notes
Text
Mama z małym Jasiem.
Przyszłam do bistro po danie na wynos. Stoję w kolejce, spoglądam, a trzy kroki ode mnie najpewniej mama z synkiem. Chcąc jednak, nie nie chcąc, zerkam. Synek na krzesełku dla dzieci. Wokół, po podłodze, walają się kawałki jedzenia. Gdy mi coś upadnie to biorę jedzenie w chusteczkę/serwetkę, czy to na stół odpryśnie kalafior czy na podłogę spadnie kawałek ziemniaka. Mama puszcza dziecku, podczas jedzenia, filmik na smartfonie. “A tak do góry. O, hyc! I teraz zwierzątko. Jak się zwierzątko nazywa?” Podczas tego pytania na widelcu zmierza kolejny kawałek posiłku w stronę buzi Jasia. Kiedyś były książki dla dzieci. Ba, nadal są. I w dodatku takie nowoczesne. Można posłuchać muczenia krowy czy miauczenia kota. Można dotykać, słuchać muzyki, no co się w tych książkach nie dzieje! Mama postanowiła, że będzie Jasia edukować około godziny 19:00 w trakcie, gdy dziecko już samo nie wie, czy skupić się na smartfonie, jedzeniu, czy może wypluć kolejny kawałek pożywienia na podłogę. Mama wybrała raczej ��redni moment na edukację pociechy. Gdy dołączyła “Zobacz, ciocia przyszła” chłopiec kompletnie stracił orientację w terenie. A ja ze swoim zamówieniem wyszłam, przypominając sobie te dziesiątki razy, kiedy widziałam, gdy opiekunowie podkładają dziecku w wózku smartfon pod oczy, aby tylko mieć tak zwany święty spokój. XXI wiek.
5 notes
·
View notes
Text
Gdy się budzę moje myśli skrada pewien chłopak, przy którym jedyne łzy jakie mogłyby być to łzy szczęścia. Mamy niby różnice wieku ale ona jest nic nie warta. Spotkaliśmy się przypadkiem w dzień chłopaka siedziałeś przybity na trybunach nie wiedziałam jak ci mogę pomóc. Mówiłeś że wszystko dobrze tylko się nudzisz. Spławiłeś mnie nie chciałam drążyć. Odrazu gdy szliście do nas wpadłeś mi w oko byłeś uroczy i szarmancki miły ale mało mówny. Od startu stwierdziłam że na pewno kogoś masz bo jesteś mega przystojny i odciągnąć od ciebie jakieś dziewczyny może być trudno. Nie wyglądasz na osobę która się pobawi w związek i skończy się przy pierwszej lepszej okazji. Miałeś zbyt szczere oczka, nie skrzywdziłbyś i nie bawisz się innymi. Zacząłeś mi intrygować i fakt spodobałeś mi się ale odrazu musiałam odpuścić bo „jak takie ciacho nikogo nie ma” serio takie myślenie pozniej całą noc o tobie myślałam znalazłeś mnie na instagranie nie sądziłam że będziesz chcial mieć mnie jako znajomą a tu jednak dodałam cie na fb. W między czasie pisałam z (synkiem) że mi się cholernie podobasz nie wiedziałam że on do ciebie napisze ale jednak napisał było mi przez to tak głupio i byłam taka skrępowana jeszcze on odrazu ci powiedział że mi sie podobasz. Myślałam że ze wstydu zakopie się pod ziemie. Jednak napisałeś czy chciałabym sie poznać byłam zawstydzona ale serduszko mówiło byśmy się poznali. Nie potraktowałeś mnie jak szczeniacką nastolatkę która zakochała sie w przystojnym chłopcu. Ale byłeś mega miły i słodki. Gdy spytałeś się czy to prawda że ci się podobam myślałam że zapadnę się pod ziemie, było mi tak głupio i niezręcznie. Jednak stwierdziłam że do odważnych świat należy i się przyznałam jaka jest prawda. Od soboty zaczęliśmy pisać bardzo dużo, wiele się o sobie dowiedzieliśmy jednak można powiedzieć śmiało że kręciliśmy ze sobą. Od dnia gdy zaczęliśmy pisać gdy zobaczyłam jaki jesteś cudowny z każdą wiadomością się zaczęłam zakochiwać. Po tygodniu pisania pragnęłam związku, pragnęłam stabilnej relacji, pragnęłam ciebie. Udało nam się zejść 7.10.2022 to był najpięknieszy dzień jaki mógł być. Nawet przypadkiem udało nam się widywać dzień w dzień i z każdą minutą kochałam cie coraz bardziej i byłam coraz bardziej pewniejsza nas że się nie rozpadniemy. Czułam że też mnie kochasz. Jestem pewna nas i naszych uczuć skarbie. Akceptujesz mnie pomimo tego co o mnie wiesz a ja kocham cie i akceptuje cie takiego jakim jesteś. Nie wyobrażam sobie nikogo kto mógłby cie zastąpić bo stałeś się moim światem moim zbawieniem i światełkiem w tunelu. Jesteś moją nadzieją. Spędzamy trochę czasu razem a i tak pragnę cie coraz więcej stajesz się moim narkotykiem nie zasnę bez twojej bluzy nie chce życia bez ciebie a wierze że zamieszkamy razem że będziemy narzeczeństwem później małżeństwem i że założymy rodzone. Nie raz mam sny nas za kilka lat gdzie dowiadujemy się o maleństwie naszym małym maleństwie. Albo sny gdzie stoimy przy ołtarzu i mówimy sobie TAK. Ahh te marzenia są cudowne i są związane z tobą. Kocham cie J.G.
2 notes
·
View notes
Photo
Playing in the shadows with @theofficialpandora ✨ __ Najnowsza letnia kampania Pandora zachęca kobiety do odbywania podróży, nie tylko w sensie dosłownym. Gdyby rok temu @theofficialpandora zaprosiła mnie do tego projektu, pewnie wykonalibyśmy zdjęcia gdzieś w ulubionej słonecznej Italii czy innym urokliwym zakątku Europy. Tegoroczne lato jest wyjątkowe pod wieloma względami. W tym roku wprawdzie nie wyjeżdżamy tak często jak wcześniej, ale nie możemy narzekać na brak wrażeń, bo kilka miesięcy temu rozpoczęliśmy najważniejszą i największą podróż przez życie z naszym synkiem, podczas której każdego dnia uczymy się czegoś nowego, poznajemy siebie nawzajem i przeżywamy nieznane wcześniej emocje. Nowością jest także radzenie sobie w nowej sytuacji chociażby pod kątem blogowym - odkrywamy, że nie trzeba wyjeżdżać na drugi koniec świata, by działać i tworzyć rzeczy, z których możemy być zadowoleni i dumni. ⭐️ #TravelInStyle #PandoraStyle #ad https://www.instagram.com/p/BzTTBososDd/?utm_medium=tumblr
32 notes
·
View notes
Text
Mialam nie sprawdzać co chwilę informacji a co robię? Sprawdzam co chwilę. Ale kurde nie mogę inaczej.
Pisałam dzis z dziewczyną z którą studiowałam. Jest z Ukrainy. Napisala mi że u niej w mieście na razie jest spokojnie. Mają zapasy i zostają w domu. Nie chcę wyjeżdżać dopóki sytuacja nie zmusi jej do tego. Jej mąż nie może opuścić kraju No jako dezerter nie miał by powrotu. A ona jest z mama, babcia, i 2 miesięcznym synkiem...
4 notes
·
View notes