#studenci
Explore tagged Tumblr posts
travelella · 7 months ago
Text
Tumblr media Tumblr media
Kravica Waterfall, Studenci, Bosnia and Herzegovina
Mujo Hasanovic
0 notes
revelstein · 2 years ago
Text
Imprezowy mistrz drugiego planu
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
naszestrony · 2 years ago
Text
Ranking Liceów Ogólnokształcących i Techników miesięcznika Perspektywy 2023 - szkoły średnie - jaką wybrać w przyszłości? Najcenniejsze w rankingu są wyniki matur z przedmiotów dodatkowych Kujawsko-Pomorskie
Ranking Liceów Ogólnokształcących i Techników miesięcznika Perspektywy 2023 – szkoły średnie – jaką wybrać w przyszłości? Najcenniejsze w rankingu są wyniki matur z przedmiotów dodatkowych Kujawsko-Pomorskie
II L.O. im. Marii Konopnickiej w Inowrocławiu 1.07.2021 roku, uzdrowiskowy Park Solankowy. Ranking Liceów Ogólnokształcących miesięcznika Perspektywy – szkoły średnie – jaką wybrać w przyszłości? Nie jest to wykładnia, ale przydatna informacja. Najcenniejsze w rankingu są wyniki matur z przedmiotów dodatkowych. Brak ujęcia szkół w układzie geograficznym i wielkości miejscowości, gdzie się…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
podcastpomyslnasiebie · 2 years ago
Text
youtube
0 notes
lwieserce · 9 days ago
Text
Czasem sobie uswiadamiam ze ja for real. For realsiesssss tu mieszkam
2 notes · View notes
szczylpierdolony · 5 months ago
Text
autentycznie nigdy się nie czułam jak wariatka aż do tego stopnia niż próbując te dwie laski przekonać że możemy to zrobić szybciej
2 notes · View notes
romantyczni-pozytywisci · 2 years ago
Text
My father told me that one time they came up with the idea of making contest to find a guy with hariest ass in their dorm. They shared the idea with other (law!) students and all of a sudden they started showing butts to each other and a came up with a winner. The "lucky" guy gained recognition and respect...
10 notes · View notes
clitellata · 8 months ago
Text
nie zacytuję słowo w słowo ale typ kazał kazał nam sobie wyobrazić jak nasz kolega biega boso po łące o wschodzie słońca i wdeptuje w psie gówno
1 note · View note
psychotantei · 1 year ago
Text
@skrzynka damn racja, za bardzo mi się z colesławem skojarzyło
przed odpowiedzią polecam się zastanowić czym jest sałatka jarzynowa, ćwikła oraz teoretyczna kombinacja surowej sałaty z dowolnymi innymi surowymi składnikami
(odpowiedzi bazują na definicjach które słyszałam od znajomych osób)
168 notes · View notes
twojtesc · 10 days ago
Text
Tumblr media
pov wykładowca chce aby studenci sie skupili
26 notes · View notes
i-eat-vinilinum · 16 days ago
Text
MUTUALE-ARTYŚCI-UCZNIOWIE/STUDENCI CZYTAJCIE I PŁACZCIE KURWA. Laska z mojej klasy chce na aneks zrobić fanart musicalu jakiegoś o mitologii nwm ("pracę inspirowaną") używając projektów postaci z gry (gry Hades). Chce zrobić na dyplom 1. gloryfikowany fanart 2. używając dosłownie kradzionych wyglądów postaci. Chce je zerżnąć 1:1 i dopiero jak jej powiedziałem, że ??? nie ma chuja że jej pozwolą to zrobić, to stwierdziła, że no najwyżej będzie musiała zrobić własne designy. GDZIE JA JESTEM KURWA
11 notes · View notes
polskie-zdania · 1 year ago
Text
- Opowiesz mi?
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Opowiedz mi. Opowiedz mi, jak wygląda życie w twojej głowie.
Zawiesiłam się. Nikt nigdy o to nie zapytał. Jak wygląda życie w mojej głowie? Nie wiem, czy był na to gotowy. Nie wiem, czy ktokolwiek był na to gotowy, skoro ja każdego dnia miałam poczucie, że nie jestem. Wzięłam głęboki wdech.
- Jest wcześnie rano. Dzwoni budzik, otwieram oczy, a na tablicy odpraw już znajdują się pisane ciężkimi, czarnymi literami myśli. Coś o wczoraj, coś o dziś. Coś o nim, coś o niej. Zaczątek czegoś nowego. Rozwinięcie czegoś starego. Szum. Dopiero się obudziłam, ale to nic. Do momentu wstania z łóżka pomyślę dziesiątki myśli.
Uciekłam wzrokiem gdzieś w bok. Nie miałam pojęcia, czy dobrze mi z tym, że o tym mówię, ale postanowiłam kontynuować.
- Nie posiadam tutaj ciszy. Tutaj nigdy jej nie było. Odkąd pamiętam, słyszałam szum. Szepty i krzyki przeplatających się ciasno spostrzeżeń. Od dziecka nie byłam w stanie przeżywać rzeczy tak po prostu. Wszystko, co mi się przytrafiało powodowało lawinę przemyśleń. Życie było dla mnie tak obrzydliwe ciekawe i interesujące, że przeanalizować musiałam wszystko. Wnikałam w każdą rzecz, która stawała na mojej drodze. Ten natłok sprawił, że dosyć szybko zaczęłam gadać do siebie. Gdy tylko zostawałam sama, od razu zaczynałam wypowiadać myśli na głos. W jakiś sposób pomagało mi to je ogarnąć. Wszystkie przemyślenia powodowały we mnie lawinę emocji, zatem bardzo często moje osobiste dyskusje stawały się głośne i burzliwe. Zdarzało mi sie krzyczeć, burzyć się, ironizować i bez pohamowania śmiać. Mówię do siebie do dziś, nic sie nie zmieniło. Do dziś pomaga mi to ogarnąć własne myśli i przestałam się już przejmować nawet tym, że obracają się za mną w markecie, gdy dzięki dialogowi ze sobą szybciej lokalizuję to, czego szukam. Czy kiedyś odpoczywam? Nie, to się nigdy nie kończy. Nigdy nie ustaje. Myślę non stop. O wszystkim. Analizuję, wnikam, rozkładam na części pierwsze wszystko, co widzę i słyszę. Wiele lat zajęło mi wypracowanie umiejętności zostawiania spraw bez wyjaśnienia. Przecież nie wszystko trzeba było wiedzieć. Nie wszystko można było wiedzieć, a ja latami nie potrafiłam się z tym pogodzić. Temat wracał jak bumerang, analizowałam go po dziesiątki, setki razy i dopóki nie znalazłam sensownego wyjaśnienia, wyskakiwał mi na środku głowy jak powiadomienie o niezakończonym zadaniu. Inni cenili moją wnikliwość. Wielokrotnie tylko ja docierałam do sedna. Wielokrotnie tylko ja znajdywałam odpowiedzi w miejscach, w których inni ich nie dostrzegali. Mówisz “dar”, a ja wielokrotnie chciałam urwać sobie głowę. Marzyłam o ciszy. Marzyłam o chwili, w której nie pomyślę ani jednej myśli. Marzyłam o tym, by w końcu nie dociekać. W końcu przyjąć rzeczy takimi, jakie są. Chciałam tak sobie iść i nie myśleć, wiesz? Po prostu sunąć przed siebie w ciszy. Tematy były przyzwyczajone, że zawsze mam dla nich czas i przestrzeń. Chciałam powiedzieć im "nie teraz", "nie dziś", teraz jest czas dla mnie, teraz się wyciszam. Wyobrażałam sobie, o ile prościej byłoby mi zasnąć, gdyby mój mózg do ostatniej sekundy przed zaśnięciem nie zapierdalał na rowerku spinningowym. Ciągle budziłam się zmęczona i ilość godzin nie robiła tu żadnej różnicy. W mojej głowie ciągle odbywa się wielki targ, rozumiesz? Zdarzyło Ci się kiedyś nienawidzić tego, że myślisz? O niczym nie marzę tak bardzo, jak o ciszy. O głowie, jak ogromnej sali wykładowej, z której właśnie wyszli wszyscy studenci. Kojąca cisza. Pustka. Taka minuta życia o niczym.
Marta Kostrzyńska
77 notes · View notes
myslodsiewniav · 3 months ago
Text
Imba na studiach
4 września 2024
Po wczorajszym dniu doszłam do tego, że nie chcę już studiować. Serio, po wszystkim co się działo wczoraj jedyne co prawdziwie w sobie czułam to gorycz i krzywdę (bo zostałam potraktowana niesprawiedliwie) oraz bezsilność.
W regulaminie stoi:
"W konkursie uczestniczyć mogą studenci studiów stacjonarnych i niestacjonarnych, którzy spełniają następujące warunki: a) ukończyli co najmniej pierwszy semestr studiów w UniXYZ, b) kontynuują studia w kolejnym roku akademickim lub planują kontynuację nauki w UniXYZ na studiach drugiego stopnia w kolejnym roku akademickim, c) mają uregulowaną sytuację finansową oraz terminowo uzyskują zaliczenia semestrów, d) nie toczy się w ich sprawie postępowanie dyscyplinarne, e) aktywnie działają na rzecz Uczelni i/lub środowiska lokalnego."
Oraz:
"Działalność studenta opisana we wniosku musi być udokumentowana, a zaangażowanie w działania na rzecz Uczelni poświadczone przez pracownika uczelni."
I to jest jedyne co zawiera regulamin w tym obszarze.
Spełniam wszystkie warunki wymienione powyżej.
W dodatku w przeciągu ostatniego roku wśród moich zasług stoi:
a) wygrałam wyróżnienie w konkursie o zasięgu krajowym,
b) brałam udział w konkursie międzynarodowym dla studentów uczelni artystycznych, zostałam jedną z finalistek, a moja praca będzie prezentowana na międzynarodowej wystawie, c) wygrałam na UniXYZ konkurs grantowy na projekt, d) wygrałam nagrodę główną w konkursie literackim organizowanym przez wydawnictwo, e) moja (kolejna już) praca zakwalifikowała się drogą konkursu do wystawy o zasięgu krajowym i była prezentowana w muzeum (małym i regionalnym, ale jednak),
e) brałam udział w oddolnym projekcie badawczym z zakresu barwierstwa, a wynik mojego eksperymentu jest prezentowany w zbiorczym albumie na stronie organizatora. f) na zaproszenie wykładowcy (wykładającego na UniXYZ, ale będącego stałym pracownikiem i reprezentantem innej uczelni) udałam się na event organizowany przez inny uniwersytet w mieście i aktywnie korzystałam z prezentowanych na nim możliwości. g) uczestniczyłam w trzech konferencjach naukowych - mam zaświadczenia od organizatorów. h) brałam czynny udział, jako uczestniczka, na zajęciach z zakresu kultury i projektowania jedzenia (podczas zajęć min. myłam naczynia, donosiłam krzesła, pomagałam w kalibracji rzutnika).
Kiedy sobie te swoje osiągnięcia spisałam to myślę, że tak całkiem jest z czym startować w konkursie na uczelni - nagrodą jest obniżenie opłat za czesne. Dlatego ten konkurs w ogóle mnie interesuje.
Jednak po sytuacji sprzed 2 dni i po wczorajszej próbie wyjaśnienia sytuacji na uczelni, mam wrażenie, że to jakieś podwójne standardy. Albo hipokryzja instytucjonalna.
Okazuje się, że - chociaż nie ma tego w regulaminie konkursu - że "reprezentować uczelnie" można tylko i wyłącznie jako osoba, która przed jakimkolwiek swoim działaniem informowała o tym biuro marketingu uczelnianego oraz/lub członków Samorządu Studenckiego. Tego w regulaminie nie ma. Ale wszyscy zainteresowani są oburzeni, że tego nie wiem i jak w ogóle śmiem chcieć dostać zaświadczenie.
Druga sprawa - pani z marketingu wczoraj poinformowała mnie, że w związku z sytuacją z kontaktem z muzeum sprzed 2 dni wprawiłam ją w dyskomfort. Dlaczego? Bo bez jej wiedzy (!), ale powołując się na to, że jestem studentką UniXYZ, skontaktowałam się z muzeum i chciałam wyłudzić zaświadczenie. W wyniku tego, kiedy muzeum do nich zadzwoniło by potwierdzić, czy faktycznie "reprezentowałam" (oni tak do mnie pisali, ujmując to słowo w cudzysłów) uczelnie będąc uczestniczką wydarzenia kulturalnego, a one - panie z marketingu - mojego nazwiska nie znalazły na własnej liście wolontariuszy były zaskoczone i czuły się niekomfortowo podczas rozmowy z "partnerem biznesowym". Zostałam chłodnym tonem, moim zdaniem opryskliwie pouczona, że jeżeli student powinien każdorazowo przy kontakcie mailowym z innymi instytucjami dawać do "dw" swoją uczelnie matkę. Zwróciłam uwagę, że pierwszy raz o czymś takim słyszę. Pani z wyższością, ale asertywnie!, poinformowała, że to powszechna praktyka na uczelniach wyższych (nie słyszał o tym ani mój chłopak - absolwent polibudy, ani kumple, ani dopiero co broniąca się szwagierka na jagielonce - już to potwierdziłam i zewryfikowałam, bo więłam poprawkę na to, że o czymś mogłam nie wiedzieć z doświadczenia własnego, ale dostałam zewsząd potwierdzenie, że to ewidentnie jakaś ich wewnętrzna procedura, której ode mnie wymagają, chociaż o tym nie informują w regulaminie).
I na koniec. xD
Hit!
Pani z marketingu powiedziała, że nie może powiedzieć czy za ten "samowolny" kontakt z muzeum nie spotka mnie jakaś konsekwencja. Ale najlepiej będzie, jeżeli udam się do Rektora i upewnię się, czy do własnego wniosku konkursowego nie powinnam załączyć deklaracji wydanych przez ich dział (!) w której poinformują jury, że moja samowolna decyzja o kontakcie mogła kosztować UniXYZ utratę wizerunku i dobrego imienia na niwie współpracy z muzeum.
I dodała, że to w zasadzie może wpłynąć na ocenę mojego wniosku.
Wyszłam od nich zła, rozgoryczona i niepojmująca, jak to się stało, że w zasadzie nieporozumienie - wynikająca w zasadzie z braku stosownej adnotacji w regulaminie konkursowym (nie mogłam brać pod uwagę czegoś o czym nie wiedziałąm) - miałoby jeszcze obciąć mi punkty lub zdyskwalifikować w konkursie?
No i do tego ten pomysł by kontaktować się z innymi instytucjami tylko dając do "dw" przedstawicieli odpowiednich biur uniwersytetu? Idiotyczne! Wygrałam w konkursach, które sama sobie wyszukałam. Moje prace brały udział w wystawach do których sama się zgłosiłam! Byłam na konferencjach naukowych na które bilety sobie kupiłam!
I jeszcze wczoraj, w emocjach, zadzwoniłam do biura rektora, dziekana, jeden pies, tam gdzie mi kazali dzwonić, aby wyjaśnić sprawę.
Pani przy słuchawce po wysłuchaniu wszystkiego uznała, że według niej to brzmi jak nic ważnego, jak jakieś małe nieporozumienie. Które ewidentnie urosło do niepotrzebnie dużych emocji. Nie potrafiła ogarnąć z jakiego powodu babeczki od marketingu robią z tego taki hur dur. No to jej wyjaśniłam - że pani z muzeum zadzwoniła do nich chcąc potwierdzić czy ja reprezentowałam uczelnie, one były zaskoczone, że ktoś bez ich wiedzy kontaktował się z muzeum, powiedziały że nie znają mojego nazwiska i miały duży niesmak, gdyż z ich perspektywy studentka uczelni chciała wyłudzić zaświadczenie. A to może wypłynąć na to czy w przyszłości muzeum będzie chciało jeszcze współpracować z UniXYZ. I w ten sposób niszczę wizerunek uczelni.
Absurd.
Zbyt mało reprezentowałam uczelnie by dostać zaświadczenie, ale dostatecznie ją reprezentowałam by ponieść konsekwencje. xD
Podwójne standardy. Hipokryzja instytucjonalna.
I myślę, że to rodzaj mściwości? Bo przecież nie napisałam nieprawdy, nie napisałam czegoś niekulturalnego - to pani z muzeum powzięła pochopne wnioski i zadzwoniła do pań z marketingu. Nigdzie w regulaminie nie było określone jaki rodzaj aktywności uważa się za "reprezentowalnie uczelni" i co to wyrażenie dokładnie znaczy, ani, że każdorazowo mam się kontaktować z jakimś działem na uczelni, nawet jeżeli uczelnia nie była hostem/gospodarzem rzeczy w której uczestniczyłam...
Potrafię też zrozumieć, że bywa stresująco, gdy ktoś, partner biznesowy dzwoni by potwierdzić czy ktoś z mojej organizacji robi coś-tam, bo napisał do nich, że robił, a ty nie wiesz kto to jest i w ogóle w jakiej sprawie ta osoba dzwoni. Ale w takim wypadku mam pretensję do pracodawcy, a nie do tej osoby - trudno podążać za procedurami, albo egzekwować te procedury, jak się nie dopilnowało, aby wszyscy te procedury poznali.
Czuję, że zostałam potraktowana bardzo niesprawiedliwie - uznano mnie za PROBLEM. Albo przyczynę PROBLEMU. Tym czasem ja nie miałam zamiaru robić problemu - postępowałam zgodnie ze znanymi mi wytycznymi.
Ech...
Pani z sekretariatu tego szczytu uczelnianej hierarchii tylko westchnęła, jak usłyszała co powiedziały mi panie od marketingu. Powiedziała, że mam do niej zadzwonić do piątek, jak będzie jej szefowa i wtedy mi powie co robimy z moim wnioskiem.
Okay, to czekam.
Niemniej wystąpiłam do rektora o wydanie mi zaświadczenia potwierdzającego wygraną w konkursie grantowym i o prośbę doprecyzowania regulaminu tego konkursu, który trwa, w którym można wygrać niższe czesne. Zaproponowałam, że wyślę do nich wszystkie mojego zaświadczenia i certyfikaty, aby zweryfikowali które mogą brać udział w konkursie i do jakich działów na uczelni mam napisać, aby dostać potwierdzenie pracownika uczelni, że są legitne, skoro ewidentnie zaświadczenia od organizatorów wydarzeń nie wystarczają.
Zobaczymy co odpiszą.
No i do tego jeszcze aż mi ze stresu, złości, rezygnazji podchodzi gula pod gardło, jak myślę o tym, że dziś muszę kontaktować się znowu z paniami od marketingu.
Wczoraj panie z marketingu wczoraj nie miały dla mnie czasu (autentycznie, całą tą rozmowę odbyłyśmy w drzwiach, kazały pisać mi maile), a chciałam wczoraj dodatkowo omówić możliwość współpracy przy moim zwycięskim projekcie - jestem do tego zobowiązana umową by z nimi współpracować, ale po wczorajszym czuję taaaak cholernie negatywne nastawienie do mnie z ich strony, że obawiam się jak ta współpraca miałaby wyglądać. Chyba wyznaczę jako osobę do kontaktu moją wspólniczkę, może będzie łatwiej.
Anyway - mam im napisać maila. A bardzo mi się nie chce.
Do tego stopnia, że chodzi mi po głowie "te studia miały być inne niż poprzednie, bez głupotek i manifestacji władzy" oraz "straciłam do tego serce, mam ochotę rzucić studia w pizdu".
Serio.
Jest mi przykro jak nie wiem.
A! I do tego jeszcze ten projekt grantowy i umowa, której nie podpisano i w sprawie której się nas zwodzi. Kurwa. Wczoraj, korzystając z tego, że byłam na uczelni zajrzałam do Pani, która egzekwuje tę umowę - a ona zdzwiona, że my czekamy na podpisanie umowy! Że przecież powiedziała nam, że możemy już działać na pełnej! Że umowę i grant dostaniemy jakoś za tydzień lub dwa, ale od tygodnia możemy na luzaku działać z realizacją projektu. Możemy kontaktować się z mediami! Możemy kontaktować się z marketingiem, z organizatorami harmonogramów dostępności sal itp.
Zdzwiona pyta "myślałam, że to wam powiedziałam jasno dwa tygodnie temu?".
Nie zrozumiałam tego w ten sposób. Ani tego, że możemy działać z realizacją BEZ PODPISANEJ umowy.
Ale po wczorajszym i po wydarzeniach tego tygodnia, byłam już tak bardzo wątpiąca w to co faktycznie słyszę, tak bardzo już zrobiona w chuja, że zwątpiłam - może mówiła, a ja zapomniałam? Podatek od ADHD?
Dałam znać zespołowi. WSZYSCY byli wkurwieni. WSZYSCY. "Czyli co? Straciliśmy cały tydzień? I mamy działać bez podpisanej umowy? To samo w sobie brzmi jak coś, przed czym przestrzega się ludzi! Najpierw umowa, a potem praca!" - I WSZYSCY potwierdzili, że są zaskoczeni tą komunikacją ze strony tej pani równie mocno jak ja. Że nic nam na ten temat nie mówiła. Trwaliśmy w frustracji czekając na podpisaną umowę zamiast rozwijać swój projekt... Kurwa.
Czuję się tak zrobiona w chuuuja...
Jeszcze dlaczego wątpię w siebie: zarówno Przewodniczącej Samorządu Studenckiego i babeczkom od marketingu dałam znać, że pani z muzeum odpisała na mojego maila w poniedziałek zarzucając mi kłamstwo (tj. punktując jakie daty się nie zgadzają z moim mailem - a ja jestem chujowa w cyferki, więc hej, luz, proszę wpisać poprawne daty, ja po prostu nie pamiętam, bo nie uważam tego za istotne - ale dla tej pani to bylo na tyle istotne, że wyraziłam zwątpienie czy w ogóle brałam udział w wydarzeniu). A w odpowiedzi zarówno przewodnicząca i pani z marketingu powiedziały, że widziały tą korespondencję i nie widziały w niej, by ktokolwiek zarzucał mi kłamstwo. No fakt: wprost nie. Ale taki jest kontekst. Przynajmniej dla mnie to jest jasny kontekst wiadomości od pani z muzeum.
Więc znowu zaczęłam wątpić w swoje postrzeganie rzeczywistości.
Poczułam się, że zarzuca się mi kłamstwo - a ja nie kłamałam. W dodatku wpycha mi się w usta słowa (ja: "proszę o zaświadczenie, że reprezentowałam studentów UniXYZ uczestnicząc w wydarzeniu odbywającym się na terenie muzeum"; pani z muzeum w odpowiedzi: "zweryfikowaliśmy te informacje z przedstawiecielami UniXYZ i wynika z nich, że nie była pani organizatorką wydarzenia i tym samym nie "reprezentowała" studentów, w dodatku daty wydarzeń, jakie pani podała się nie zgadzają. Przy tym to wydarzenie było odwołane, a to przeniesione, więc trudno uznać w nich pani udział." witki mi opadły...) Nigdy nie napisałam, że byłam organizatorką. A, że w ich nomenklaturze tylko organizatorka lub współorganizatorka może być "reprezentantką" nie wiedziałam, bo tej informacji nie ma w regulaminie konkursu. Skąd mogłam to wiedzieć?
Ech... i tak to wałkuję emocjonalnie od wczoraj i jest mi baaaaardzo smutno.
8 notes · View notes
polish-spirit · 7 months ago
Text
Tumblr media
Studenci podczas ćwiczeń w laboratorium Zakładu Fizyki Doświadczalnej Uniwersytetu Warszawskiego (1928-1939).
15 notes · View notes
lwieserce · 1 year ago
Note
mój uni ma to na ścianach. thought of you xd
Tumblr media
omg.......
2 notes · View notes
przemyslawslusarczyk · 20 days ago
Text
Zapraszamy do Orkiestry Politechniki Opolskiej!
2 notes · View notes