#sakiewicz tomasz
Explore tagged Tumblr posts
Text
„Drobne” nieścisłości
🆕 Tak zwany redaktor Ssakiewicz (to podwójne ss, to od ssania, czego i komu to sobie sami dopowiedzcie) , szef TV Republika secundo voto TV Przechowalnia, mówi w tej swojej telewizji, bo do innej już na szczęście go nie wpuszczają, że owa jego telewizja jest non stop oglądana teraz przez kilka milionów Polaków i w związku z tym, jak badania pokazują, jest najlepiej oglądaną telewizją informacyjną…
View On WordPress
0 notes
Text
Wybory, wybory i po wyborach.
Marian Kowalski od dłuższego czasu promowany był w mediach powiązanych z obozem PiS. Jego zadaniem było opluwanie dawnych kolegów, tworzących dziś Konfederację oraz wychwalanie będącej aktualnie u władzy ekipy. Z zadań swoich wywiązywał się najlepiej jak potrafi, a więc ujadał na narodowców w TV Republika czy TVP, zarzucał im "sojusz z liberałami", choć przy wielu okazjach podkreśla on, że jest wychowankiem korwinowskiego UPR i pałętał się w jego okolicach, jak twierdzi, przez siedemnaście lat.
Lubelski "trumpista", jak sam siebie określił, czerwieni się na każdą wzmiankę o sukcesie kolegów, którzy niegdyś go wypromowali, próbuje wyśmiać wszelkie ich działania, przejął oczywiście całą retorykę redaktora Sakiewicza, jeśli chodzi o ataki na Konfederację. W swym uproszczonym rozumowaniu i próbach snucia odkrywczych tez, często porównywał on Konfederację do tworów będących systemowymi wentylami bezpieczeństwa, takich jak Ruch Palikota, Kukiz '15 czy ostatnio komitet Szymona Hołowni, z tym, że nijak nie potrafił uzasadnić swoich wywodów, wykazać znaczących analogii pomiędzy Konfederacją a wspomnianymi tworami politycznymi lub quasipolitycznymi.
W przeciwieństwie do wspomnianych powyżej tworów, oraz pobocznych odprysków mających dawać wyborcom możliwość wybrania alternatywy zarówno do PO jak i PiS, Konfederacji nie zapewniono "na starcie" 10-15 procentowego poparcia, trudno też doszukiwać się faworyzowania tego ugrupowania w mediach, czy to rządowych czy prywatnych, czy chociażby sprawiedliwego i równego traktowania przez media z jednej i drugiej strony. W atakach na Konfederację, które niejednokrotnie przyjmowały formę tak prostacką lub infantylną (jak „przeprosiny” w wydaniu głównym Wiadomości, gdzie już na starcie prowadząca je maskotka PiS, redaktor Hołecka nazwała sam fakt przepraszania tego ugrupowania nakazanego przez sąd mianem „kuriozalnego”), że nawet przeciwnicy tej formacji zdołali to dostrzec, wyspecjalizowały się gadzinowe media pokroju Gazety Polskiej, Niezależnej i innych pro-PiSowskich redakcji.
Kowalski doskonale wie, że Konfederacja, której, nawiasem mówiąc, ja sam nieszczególnie kibicuje z racji właśnie rozmycia przekazu narodowego na rzecz liberałów od Korwina-Mikke (tego Korwina i tych liberałów, z którymi prawie dwie dekady związany był Kowalski i z których szeregów wywodzą się właśnie ludzie pokroju Kowalskiego czy Chojeckiego!), niespecjalnie pasuje do schematu wyżej wymienionych ugrupowań i trudno doszukiwać się analogii w opiece medialnej nad nimi, promocji jaką dostały poprzednie ruchy czy choćby zapewnienia „opieki” ekspertów ze starych lub nowych służb, jakie zagwarantowano wyżej wymienionym. Jestem w stanie zrozumieć czym kierowali się jej liderzy, tworząc ten dziwny konglomerat, choć od zawsze byłem mocno sceptyczny wobec koncepcji (którego to już z kolei?) "wielkiego zjednoczenia prawicy".
Twory polityczne jednorazowego użytku, takie jak te wymienione, pojawiające się przy okazji każdych wyborów jako sprawdzona "opcja alternatywna", która i tak na końcu zostanie przekierowana na "odpowiedni kierunek", plus pomniejsze, takie jak partyjki czy stowarzyszenia Marka Jakubiaka czy posła-rapera z Kielc, dopełniają dzieła umożliwiającego rozbicie możliwości pojawienia się realnej, niekontrolowanej alternatywy. I piszę to jako krytyk wielu ruchów Konfederacji i jej członków (a nawet samej idei takiego zjednoczenia), zwłaszcza tych z liberalnego skrzydła, patrzący z politowaniem na bzdury wygadywane przez posła Sośnierza, kolejne wybryki Korwina-Mikke, które prawdopodobnie jeszcze kogoś bawią, czy wdepnięcie posła Brauna w szurowskie koalicje z antyszczepionkowcami.
Z takiej pozycji chciał atakować narodowców Marian Kowalski, dokładając do tego, a jakże, "ruskie onuce", będące fetyszem redaktora Sakiewicza, kawalera orderu Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ukrainy, czyli po prostu właściciela medalu uznania zasług od ukraińskich bezpieczniaków. Tomasz Sakiewicz jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych i zarazem odpychających propagandystów w służbie PiS, jest szefem Gazety Polskiej, TV Republika (w której to nagminnie promowany jest Kowalski). Z odznaczenia go bezpieczniackim orderem cieszyła się powiązana z PiS gazeta i portal o nazwie "Niezależna" (!). Nie potrafiąc uzasadnić stawianych przez siebie tez, Marian Kowalski nakręcał się coraz bardziej na ich głoszenie, tym bardziej, że (podobnie jak w Idź Pod Prąd) zapewniono mu wygodę nie konfrontowania głoszonych przez siebie tez z kimkolwiek reprezentującym stronę przeciwną. Poklepywany przez PiSowskich redaktorów za wyświadczane usługi, chciał koniecznie jeszcze dołożyć coś od siebie, pokazać jak bardzo jest oddany rządzącym. Dlatego też, dokładał od siebie ile tylko mógł w swoich prywatnych audycjach, nadal słabiutkiej jakości, nie tylko merytorycznej ale i technicznej.
Spod najbardziej znanego na lubelszczyźnie akwarium, mogliśmy usłyszeć już Mariana, nie silącego się na choćby odrobinę kultury wypowiedzi, który personalnie atakował dawnych kolegów, ich rodziny, żony, dzieci, przyjaciół (niektórym, jak np. Krzysztofowi Bosakowi wielokrotnie sugerował on homoseksualizm). Wulgarny prymityw, jak ma w zwyczaju, w każdym zdaniu, którym próbował jakoś "dowalić" narodowcom, opisywał dokładnie samego siebie.
Z całą pewnością Marian chciał jak najlepiej dla swoich nowych pracodawców z TV Republika czy TVP oraz ich partyjnych zwierzchników. Dlatego dwoił się i troił, aby rozwiać wszelkie wątpliwości co do poczynań PiS, wśród swoich, nielicznych jednak, widzów. W nagrywanych przez siebie patostreamach wyklinał i próbował, wzorem Sakiewicza, szantażować moralnie tych, którym jakiekolwiek kroki podjęte przez PiS, nie pasowały lub nie deklarowali całkowitej lojalności wobec tej partii. Udając komentatora z, jakimś jednak, dostępem do informacji z bardziej wtajemniczonego kręgu PiS i ich medialnych satelit, „rozwiewał wątpliwości” swoich widzów co do uczciwości danych polityków czy ich poczynań, ręcząc za nich, nie mając oczywiście czym. Jednocześnie, gdy padały pytania, na które nie wiedział jak odpowiedzieć „dyplomatycznie” (aby nie narazić się medialnym protektorom i wystąpić w kolejnym odcinku „Jedziemy” w TVP INFO), zbywał odpowiedziami w stylu: „No wiecie, ja tam zakulisowych rozgrywek w PiS nie znam bo nie jestem posłem” (sprawa utrącenia przez PiS kandydatury ks. Isakowicza-Zaleskiego do komisji zajmującej się pedofilią).
Z tych sytuacji wyłania nam się obraz Kowalskiego, który z jednej strony chce uchodzić za człowieka poinformowanego, zorientowanego w bieżących sprawach, mającego dostęp do około partyjnych źródeł a z drugiej, tej prawdziwej, popychadła, wykorzystywanego instrumentalnie chłopczyka, który g… wie, ale bardzo uważa by nie chlapnąć czegoś co mogłoby, choćby w najmniejszym stopniu wpłynąć na ocenę jego lojalności względem chlebodawców.
Kowalski, będący typem oprycha spod klatki, którego lepiej omijać idąc osiedlem wieczorem (co udowodnił nawet podczas publicznych i oficjalnych spotkań), wydziczał się wieczorami na You Tube, za każdym razem prosząc by widzowie dołożyli mu kilka groszy za jego komentarze. Możemy tylko przypuszczać, że telewizyjne studia nie płacą mu zbyt wiele za jego występy, z pewnością nie są to pieniądze, do których przyzwyczaił go Paweł Chojecki. Niemniej jednak pozwalają mu jakoś funkcjonować.
Marian chciał być jednym z nich
„Nie jesteś jednym z nas! To różnica klas!” – śpiewał niegdyś lubelski zespół The Gits, w którego koszulce kilkukrotnie Kowalski pojawił się z programach Idź Pod Prąd. Cytat z tego kawałka, można odnieść do zabiegów Kowalskiego o dołączenie do kliki PiS, wielkiej chęci zostania ich protegowanym. W trakcie kampanii prezydenckiej zrobił on sobie zdjęcie z powieszonym na balkonie banerem wyborczym Andrzeja Dudy, na manifestacji przedwyborczej wykrzyczał swą lojalność wobec Andrzeja Dudy określając go mianem prezydenta jakiego jeszcze nie mieliśmy i mieć już nie będziemy a uzasadnił to tym, że... "wskazał go Jarosław Kaczyński, człowiek niezłomny". Lubelskiemu, samozwańczemu "ekspertowi" mogło wydawać się to właściwie, nie pojął jednak tego, że prezydent Duda przez jakiś już okres czasu walczy z wizerunkiem człowieka całkowicie podległego prezesowi PiS, co zarzuca mu właśnie opozycja. Mimo tego, Kowalski nadal był pompowany w mediach związanych z PiS, choć te nie zdecydowały się emitować jego płomiennych apeli spod akwarium czy wiszącej na ścianie krowiej skóry.
Nie wiadomo co mu obiecano, na co lub na ile się dogadali za świadczenie usług, pewne jest natomiast to, że Kowalski, z racji świadczenia owych usług dla PiS, poczuł się już chyba jak jeden z nich, człowiek z PiSowskiego kręgu kształtowania opinii. W swoich wulgarnych audycjach na You Tube polecał on ciągle programy prowadzone przez dr. Jerzego Targalskiego czy różne inne programy nadawane przez TV Republika czy TVP. Politycy PiS, na których w studiu Chojeckiego wylał całe kubły pomyj, stali się jego nieskazitelnymi bohaterami, których bronił i reklamował jak mógł.
Już myślał, że jest z nimi, że jest "swój". Pawłowi Chojeckiemu, swojemu niedawnemu pracodawcy, u którego zarabiał na ludzkiej krzywdzie i robił to świadomie, wypominał "syndrom odrzucenia", z racji niespełnionych ambicji politycznych o boku UPR czy PiS, nie wspomniał jednak o tym, iż to jemu dwukrotnie odrzucono wniosek o przyjęcie do tej partii, co kilkukrotnie, w obecności Kowalskiego, przypominał w programach IPP właśnie Chojecki.
Wszyscy, którzy obserwowali umizgi Kowalskiego względem PiS, jego nachalną promocję w rządowych mediach, oraz żałosną próbę "podrobienia" Konfederacji czy środowiska narodowego pod skrzydłami Antoniego Macierewicza, świetnie zdawali sobie sprawę z tego, że mamy do czynienia z pozbawionym jakichkolwiek zasad a nawet zwykłego wstydu karierowiczem, który gotowy jest na każde świństwo aby tylko w jakiś sposób na tym skorzystać. I tak samo wszyscy wiedzieliśmy, że wielu ludziom, co by o nich nie mówić, nie jest zbyt miło siedzieć w jednym studiu z kimś takim jak Kowalski i być z nim, mimo wszystko, utożsamianym. Mimo tego wytyczne były najwidoczniej takie a nie inne.
Niewypał z podróbką środowiska narodowego, które Kowalski reklamował jako "narodową nogę PiS", został chyba pogrzebany, choć Kowalski znów sprzedaje swoim widzom bajeczki o tym, że "rozmowy i działania trwają" (podobne zagrywki odstawiał on w sprawie rejestracji partii Ruch 11 Listopada, okazały się one zwykłym kłamstwem). Projekt ten, który, mając wywołać zamieszanie wśród niezorientowanych wyborców nazwano wstępnie Konfederacja Narodowa, ostatnio zmienił swoją nazwę na "Stowarzyszenie Pilnujmy Polski" (od tytułu jednego z programów TV Republika).
Kowalski nie specjalnie opowiada o postępach w pracach nad owym projektem, mając nadzieję, że temat zaniknie sam, do czego przyzwyczaiły go podobne, naciągackie zagrywki "pastora" Chojeckiego.
Mariana apel przedwyborczy
Kulminacją przedwyborczych wygłupów i umizgów Kowalskiego był siermiężny apel, który wygłosił pod plakatem Andrzeja Dudy, portretem Józefa Piłsudskiego, ubrany w koszulkę z cytatem Romana Dmowskiego "Jestem Polakiem więc mam obowiązki polskie". Kowalski podłapał dobrze linię propagandowych mediów PiS, które szantażowały moralnie wyborców, którzy w ostatecznej rozgrywce nie poprą Andrzeja Dudy, tyle tylko, że w swoich nagraniach prezentował to po swojemu czyli właśnie pod plakatem powieszonym na regale w pokoju, w dresach, z rękoma w kieszeniach (w kadrze nie zmieściły się już klapki skarpety), którymi po chwili zaczyna gestykulować i, cytując popularny film, "gibać się jak pierdolony rezus", jednocześnie wyciszonym głosem tłumacząc dlaczego każdy powinien zagłosować na kandydata obozu, który w tej chwili go karmi. Apelu tego nie puszczono w żadnym medium, które chętnie korzysta z usług Mariana. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: cyrkowa małpka ma odgrywać swoje rolę wyreżyserowane w redakcjach PiSowskich mediów, natomiast gdy z obfitości marianowego serca, usta jego zaczynają przemawiać niekontrolowanym słowotokiem, ci, którzy przedstawiają go jako „eksperta”, wolą te darmowe usługi pominąć milczeniem.
Ciekawszym pytaniem może być to, że zwalczające się rzekomo sztaby wyborcze, idące na noże zespoły medialne, wyszukujące jak najbardziej kompromitujących, choćby niezbyt ważnych zdarzeń dotyczących rywali, które niegdyś wyczuwały "faszystów" na odległość, całkowicie pominęły zaangażowanie Kowalskiego w medialną kampanię PiSowskich mediów, obciachowe, chamskie programy, które nadaje ze swojego domu, wychwalając PiS i dlaczego to robią? Przecież byłby idealnym obiektem zobrazowania tego jak wielkomiejskie pseudoelity chcą widzieć lubelszczyznę, podkarpacie i wyborców PiS. Łysy typ w dresie na tle fototapety z książkami, nagrywający patostreamy, w których rynsztokowy język miesza się z rubasznym rechotem i chamowatymi dowcipami, a w tle słychać trzepanie ogonem psa, którego nie zamknął w innym pokoju nawet podczas występów na żywo w TV Republika, a do tego niedawno obrzucający błotem prezydenta Dudę.
Kowalski, który przesiąkł retoryką sekty Pawła Chojeckiego, w swym apelu starał się brzmieć jak najbardziej "mądrze", przyciszonym głosem mówiąc o "różnych systemach cywilizacyjnych reprezentowanych przez obu kandydatów". Marian przedstawił nam obraz Andrzeja Dudy dokładnie taki jaki wybrzmiewał z plakatów wyborczych. Prezydenta najbardziej troszczącego się o los zwykłych Polaków, którzy "nigdy nie zostali pozostawieni sami sobie za rządów Prawa i Sprawiedliwości". Peany pochwalne, podobne do tych na cześć Kim Ir Sena i jego następców, albo przywołujące wspomnienie niesławnej postaci Nicolae Ceausescu, tylko w głowie tak ograniczonego człowieka jak Marian Kowalski, mogły jawić się pomocnymi w kampanii prezydenta Dudy. A mimo wszystko opozycja całkowicie pominęła jego zaangażowanie. Czyżby dawny ONR-owiec w służbie PiS otrzymał rozgrzeszenie także od nieprzejednanej opozycji i jej mediów?
Po raz kolejny Kowalski bezczelnie podpina swoją agitkę pod Marsz Niepodległości, na który od kilku lat pluł regularnie w mediach Pawła Chojeckiego i tych związanych z PiS. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że tuż przed wyborami TV Republika znów wychwalała Kowalskiego jako tego, który "uratował Marsz Niepodległości", a on sam dumnie wklejał te propagandowe bzdury na swój profil z dopiskiem "tak było!".
Tuż przed drugą turą wyborów, gdy nasiliły się umizgi względem wyborców Konfederacji, której kandydat, Krzysztof Bosak, nie wskazywał im na kogo mają oddać swój glos, Kowalski zaczął rozliczać samego Bosaka z „odpowiedzialności za Polskę” i patriotyzmu. Nie ma w tym nic dziwnego, zważywszy na fakt, że Kowalski jest dziś po prostu utrzymankiem mediów PiS. Kowalski odnosi się tutaj do wojennych analogii, porównując sytuacje pozwolenia wyborcom myśleć samodzielnie i głosować zgodnie z własnym sumieniem do sytuacji żołnierzy na froncie, którym dowódca wydaje rozkaz "róbta co chceta". Jak widać Kowalskiemu brakuje czasów, gdy największe głupoty jakie wygadywał witane były oklaskami wyznawców sekty Chojeckiego.
Kolejne wyniesione z Idź Pod Prąd nauki, które akurat są w pełnej zgodzie z linią PiS względem Waszyngtonu, wygłasza Kowalski w tak przejmującym tonie, że kto głupszy to mógłby się rozpłakać (jak robił sam Marian, płacząc na zawołanie w programach Chojeckiego). Mamy więc tutaj "prawdziwego chrześcijanina Donalda Trumpa, znienawidzonego przez lewactwo", ale przede wszystkim Kowalski tłumaczy nam, że nasz sojusz z USA to coś naprawdę szczerego, pięknego i nie ma w tych relacjach absolutnie nic stawiającego nas poniżej "naszego strategicznego sojusznika", a wszyscy, którzy mogą mieć odnośnie tej sytuacji jakieś wątpliwości to po prostu "oszuści polityczni", którzy "straszyć mogą kosztami” (kosztami utrzymywania sił USA w Polsce czy tymi, które ponieść mieliśmy w związku ze stworzeniem projektu pt. „Fort Trump”, który ostatecznie okazał się pobożnym życzeniem polityków PiS i samego Andrzeja Dudy).
W tym miejscu Kowalski płynnie przechodzi do tematu amerykańskiej ustawy Just Act 447. Zapewnia nas on, że "ustawa ta została wypełniona (...) i o Polsce nie było tam mowy". Cóż, wystarczy chyba tylko zawierzyć Marianowi, który informacje ma z pierwszej ręki, a przynajmniej kiedyś miał je np. od Eli'ego Barbura, który w programie IPP z 23 maja 2020, na pytanie odnośnie podnoszenia tematu żydowskich roszczeń stwierdził co następuje: "No tak, bo chyba nikt nie naciska na te 447 zbytnio. No możliwe, że w związku z wizytą Dudy coś się tam nagłośni (chodzi o wizytę prezydenta w USA - KIPS). Różnych przyjaciół obu stron nie brakuje, wiadomo, tego zbliżenia polsko-izraelskiego. Ale wiadomo, że temat jest newralgiczny tak? Który należało by jakoś tam załatwić pod stołem gdzieś, tak po cichutku, zabejcować, tak jak już kiedyś mówiłem. (...) To są sprawy newralgiczne, delikatne, które trzeba załatwiać po cichu. Mądrzy ludzie niech się pojawią po obu stronach... są ci ludzie, są... tylko, że, cholera, gdzieś tam siedzą na zapleczach". Eli Barbur to wieloletni korespondent Gazety Wyborczej, dziś stały współpracownik sekty Chojeckiego, znany ze swojej aktywności w tropieniu "polskiego antysemityzmu" w ramach pracy redakcji z ul. Czerskiej.
Kowalski, mówiąc językiem sekty Chojeckiego, stwierdza, że przy urnach wyborczych wybierzemy czy chcemy być "sojusznikiem mocarstwa reprezentującego zachodni, chrześcijański katalog wartości", czyli przekładając na polski stanowić dla USA swego rodzaju państewko satelickie, neokolonię a w najgorszym przypadku poligon (rola Polski jako miejsca ewentualnego starcia USA z Rosją to jeden z mokrych snów „pastora” Chojeckiego).
Marian Kowalski wychwala kandydaturę Andrzeja Dudy także w kontekście lokowania w naszym kraju jak największej liczby amerykańskich wojsk, stwierdzając, że dzięki jego przywództwu "mamy sojusznika zdolnego do prowadzenia zwycięskich wojen". Nie dodał jednak czy na myśli miał wojnę wietnamską czy może napaści na Irak i Afganistan, w które wpleciono także Wojsko Polskie.
Czy KO/PO musiała by wynajmować firmy reklamowe kręcące żenująco nienaturalne spoty z człowiekiem, który chyba ma udawać skinheada głosującego za PiS, gdy pod ręką mają masę materiałów nagrywanych przez agresywnego, wulgarnego typka, który dodatkowo gości w PiSowskich mediach agitując na rzecz głosowania na Andrzeja Dudę? Wyszukujący na siebie haków sztabowcy obu głównych kandydatów oraz ich media o zasięgu ogólnopolskim sięgali po co tylko mogą. Była więc afera z publikacją "Faktu" o sprawie ułaskawionego pedofila, było propagandowe wykorzystanie wypadków warszawskich autobusów, ulewy powodującej zalanie ulic, sięgano po sprawy LGBT, odgrzewano temat przyjęcia euro i relokacji imigrantów...
Tymczasem w mediach obozu TVN / Kidawy-Błońskiej / Trzaskowskiego, Marian Kowalski nie pojawia się w ogóle. Jest mało prawdopodobne by umknęło to czujnemu oku reporterów, którzy potrafią wyśledzić spóźnione o miesiąc urodziny Hitlera w lasach pod Wodzisławiem Śląskim. A jednak. Cicho sza! To jeszcze jeden argument za tym, żeby móc myśleć, że taki figurant jak Kowalski pasuje i jednym i drugim. To z kolei, przeczy teoriom Kowalskiego, jakoby Konfederacja miała być projektem zadaniowanym tak jak ruch Kukiza, Hołowni czy Palikota. Żadne medium opozycyjne do PiS nie odniosło się do, tak przecież jaskrawej aktywności Mariana Kowalskiego w zwalczaniu Konfederacji, wspierania PiS i jego kompromitującej, niedalekiej przeszłości.
W komentarzu z 20 lipca 2020 Kowalski odnosi się do powołania komitetu wyborczego Szymona Hołowni i stwierdza, że jego zadaniem było „popracowanie kilka miesięcy nad liberalnym elektoratem, który w końcu i tak poprze Platformę Obywatelską”, że jest to inicjatywa, która ma być zaprzęgnięta do nowego pomysłu PO czyli tzw. „Nowej Solidarności”. Było to chyba oczywiste dla każdego obserwatora naszej sceny politycznej, tak samo jak to, że dokładnie taki sam zabieg próbowano przeprowadzić z pomocą PiSowskich mediów i Mariana Kowalskiego w odniesieniu do elektoratu narodowego czy, szerzej, prawicowego, ale tutaj nasz bohater analogii już nie dostrzegł.
Pieniądze wyrzucone w błoto
Podczas gdy Kowalski upajał się błogą myślą, że należy już do wielkiej i szczęśliwej rodziny PiSowskich aparatczyków, a w zamian za świadczone owej rodzinie usługi na pewno skapnie mu coś z pańskiego stołu, skończyła się kampania wyborcza a niektórzy ludzie PiS, mogli poczuć się poirytowani zestawianiem ich z prymitywnym chłopkiem udającym "eksperta" i w końcu się w tej sprawie odezwać. Swoje zdanie na ten temat w programie Doroty Kani wyraził dr. Jerzy Targalski, będący jednym z głównych piewców wszędobylskich "ruskich onuc" i znany z wypowiedzi takich jak: "Tak, Amerykanie zdradzili nas w Jałcie ale teraz już tego nie zrobią". Nie zrobią bo dr. Targalskiemu nie pasuje to do jego "geopolitycznego tygla", jak nazwał swój program w żenująco stronniczej TV Republika (tej samej, którą Kowalski, będąc jeszcze aktywnym pracownikiem sekty Chojeckiego nazywał dziadostwem).
Kowalski mówi, że my Polacy wielokrotnie daliśmy świadectwo moralności najwyższej próby, prawdopodobnie próbując wcisnąć w tę definicję i samego siebie, mimo wszystkiego co do tej pory zrobił.
Dr. Targalski, którego niegdyś wraz z Chojeckim opiewał Kowalski w programach IPP najwyraźniej czuł się w jego (choć nie bezpośrednim towarzystwie) na tyle niekomfortowo, że odniósł się do sytuacji zatrudnienia Mariana do PiSowskiej operacji uczynienia go liderem rzekomego polskiego środowiska narodowego, nad którym nadzór, będący wyjątkowo niewdzięczną rolą, powierzono Antoniemu Macierewiczowi, który następnie zaczął wychwalać Kowalskiego w zaprzyjaźnionych z władzą mediach.
Dr. Targalski potwierdził to, co wszyscy obserwatorzy „kariery” Kowalskiego widzieli od samego początku tych dziwacznych ruchów czyli bardzo nieudolne, amatorskie wręcz próby wykorzystania skompromitowanego człowieka w celu zrobienia go koncesjonowanym liderem narodowców. Tylko Marian Kowalski mógł pomyśleć, że takie ruchy nie zostaną zauważone i odpowiednio zinterpretowane. Dr. Targalski najwidoczniej nie był zwolennikiem tego typu posunięć, gdyż jasno stwierdził, że pieniądze, które PiS inwestuje w Kowalskiego i jego promocję są pieniędzmi wyrzuconymi w błoto. Trudno się z nim nie zgodzić. Tak odpychający typ jak Kowalski może jedynie zaszkodzić wizerunkowi obozu władzy. W międzyczasie Marian Kowalski wystąpił w programie z redaktorem Sakiewiczem, z którym, a jakże, znalazł wspólny język, wręcz spijali sobie z dziubków, a Marian obsypany został komplementami, a te jak wiemy, lubi on bardzo.
Dr. Targalski odnosząc się do Kowalskiego wspomniał o jego współpracy z „pastorem” Chojeckim, szefem destrukcyjnej sekty religijnej, na co od razu zareagowała Dorota Kania, momentalnie ucinając temat i przenoszą go na Roberta Bąkiewicza, który po wyświadczeniu PiSowi podobnej, kampanijnej przysługi czyli poparcia Andrzeja Dudy w imieniu swoim i Stowarzyszenia Marsz Niepodległości (które Ryszard Gromadzki usilnie chciał skojarzyć z Ruchem Narodowym i Konfederacją) może zacząć jawić się Kowalskiemu jako rywal z zabiegach o względy PiS na „odcinku narodowym”. A ma ku temu chyba lepsze predyspozycje. Stoi na czele Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, która to impreza jest bardzo rozpoznawalna, jest chętny do współpracy z PiS, nawet gdy w 2018 roku władze, niemal siłą, przejęły ten marsz, chętnie z nimi współpracował a po obelgach rzucanych na środowisko narodowe przez red. Sakiewicza „serdecznie pozdrawiał” jego i jego Kluby Gazety Polskiej. Bąkiewicz, w przeciwieństwie do Kowalskiego, nie ma na swoim koncie tak kompromitujących epizodów jak współpraca z groźną, opluwającą Polaków sektą, ma za to bardzo podobny poziom ambicji i parcie na szkło a także jest otwarty na współpracę czy raczej świadczenie usług PiSowi.
Podobną do Kani reakcję zaprezentował także wspomniany Gromadzki, który goszcząc w programie „W Punkt” redaktora Stanisława Michalkiewicza, podobnie szybko uciął temat Mariana Kowalskiego i perwersyjnych prób uczynienia go koncesjonowanym liderem środowiska narodowego.
Wypowiedź dr. Targalskiego skomentował sam lider sekty Paweł Chojecki, który zgodził się z nim w kwestii pieniędzy inwestowanych w Kowalskiego, choć akurat z jego perspektywy wyglądało to całkiem inaczej. To Kowalski, dzięki swej rozpoznawalności i zagubieniu wielu ludzi zafascynowanych Marszem Niepodległości oraz powstającym wówczas Ruchem Narodowym, wciągnął wielu z nich w szpony sekty i wypromował ją, pozwalając jej rozwinąć skrzydła. Pieniądze, które zainwestował w Kowalskiego Chojecki (ok. 450 tysięcy zł w okresie 2,5 roku) nie były więc pieniędzmi straconymi. Całkiem inaczej sprawa wygląda faktycznie z inwestycją PiS w człowieka, który w środowisku narodowym słusznie postrzegany jest jako sprzedawczyk, karierowicz i hipokryta gotowy za odpowiednią opłatą popełnić najgorsze świństwo.
Dlatego możliwym jest, że inwestycja PiS przekserowana zostanie na Roberta Bąkiewicza, który nie omieszkał przypomnieć red. Gromadzkiemu, że rzadko zapraszany jest do mediów a ten ochoczo obiecał mu, że postara się to zmienić. Bąkiewicz wyłamał się ze swym poparciem dla Dudy ze środowiska narodowego, a po zwycięstwie urzędującego prezydenta wystosował w imieniu Stowarzyszenia MN gorący list z gratulacjami. Podobnie postępował Kowalski będą rzecznikiem prasowym ONR np. łamiąc przyjęty przez organizację bojkot Gazety Wyborczej polegający na nie udzielaniu im wywiadów. W takich przypadkach autopromocja i możliwe osobiste korzyści wynikające z pojawiania się w mediach biorą górę nad organizacyjną dyscypliną czy zasadami, o których posiadanie ciężko nawet posądzać Kowalskiego. Bardzo podobne zachowania i kroki charakteryzują niestety także działalność i poczynania Roberta Bąkiewicza, a kariera w PiS lub jego okolicach jest z pewnością czymś bardziej kuszącym niż kierowanie oddolnym ruchem patriotycznym czy narodowym, czego wzorem jest choćby poseł Adam Andruszkiewicz, który ponownie stał się obiektem westchnień Mariana Kowalskiego.
Kowalski mógł wyczuć zagrożenie w postaci zainteresowania PiSowskich mediów osobą Bąkiewicza, dlatego w jednej z ostatnich audycji widzom swym zasugerował, że on sam „nadal jest w grze”. Przy okazji, omawianej wyżej sprawy ks. Isakowicza-Zaleskiego, Marian powiedział, że on sam był ostatnio obiektem jakichś niesprecyzowanych „dealów politycznych”, zastrzegł jednak, że nie powie na ten temat nic więcej i prosi by nie naciskać na niego w tej sprawie. Tym samym zareklamował siebie jako kogoś, kto w polityce i wewnętrznych roszadach partyjnych PiS odgrywa jakąś rolę.
Jak widzimy w przedsionku prawdziwej polityki, od strony przedpokoju PiSowskiego partyjniactwa, gdzie kłębi się wielu takich „Kowalskich” liczących na korzyści, jest dość wesoło. Maran Kowalski, który już nie lubi, reklamowanego wcześniej przez siebie, dr. Targalskiego i wypomina mu PZPRowską przeszłość, reklamuje dziś nową książkę Rafała Ziemkiewicza, który to publicysta, podobnie jak dr. Targalski także woli chyba nie stać z Marianem z jednym szeregu, który wiele razy pozwalał sobie na uszczypliwości i podśmiechujki względem lubelskiego „komentatora” i jego kompetencji w tematach, na które się wypowiada (za co oczywiście także zbierał obelgi na You Tube). O Marianie Kowalskim przypomniał sobie Marcin Rola, który po raz kolejny pyta swych widzów czy zaprosić go do studia, podkreślając, że ma do niego „wiele pytań” (ciężko było by jednak liczyć na naprawdę szczerą i mocną rozmowę ze strony pana Roli w odniesieniu do Kowalskiego, bo ci, którzy choć po części znają jego program wiedzą, że sprzedaje prawicową popelinę pomieszaną z szuryzmem a najbardziej lubi kłaniać się bardzo nisko). Sam wywołany w koleżeńskim tonie („Marcin, masz mój numer”) przekazuje, że bardzo chętnie odwiedzi studio pana Roli, choć dwa dni przed tym oświadczeniem nazwał redakcj�� wRealu24 nie inaczej jak prostytutkami…
„I tak to jest”, jakby powiedziała redaktor Agata Kowalska.
1 note
·
View note
Text
Dentro de las "zonas libres de LGBT" de Polonia
Nueva Noticia publicada en https://noticiasq.com/dentro-de-las-zonas-libres-de-lgbt-de-polonia/
Dentro de las "zonas libres de LGBT" de Polonia
*:no([hidden]): no (estilo) ~ *: no ([hidden]): no (estilo) margin-top: 1rem;]]Por Lucy AshBBC News
img desbordamiento: oculto; posición: absoluta; arriba: 0; derecha: 0; abajo: 0; izquierda: 0; pantalla: -webkit-box; pantalla: -webkit-flex; pantalla: -ms-flexbox; pantalla: flex; -webkit-box-pack: centro; -webkit-justify-content: center; -ms-flex-pack: centro; justificar-contenido: centro; -webkit-align-items: center; -webkit-box-align: center; -ms-flex-align: centro; alinear-elementos: centro; ancho: 100%; altura: 100%; object-fit: cover;]]derechos de autor de la imagen de Getty Images
*:no([hidden]): no (estilo) ~ *: no ([hidden]): no (estilo) margin-top: 1rem;]]En Polonia, decenas de pequeños pueblos se han declarado libres de la «ideología LGBT». La hostilidad de los políticos hacia los derechos de los homosexuales se ha convertido en un escollo que enfrenta a la derecha religiosa con los polacos más liberales. Y los gays que viven en estas áreas tienen que tomar una decisión: emigrar, mantener la cabeza baja o luchar.
El editor de la revista Tomasz Sakiewicz me muestra en su oficina de Varsovia. Para mi sorpresa, me toma la mano, que acabo de frotar con el gel desinfectante reglamentario, y la besa como un noble polaco del siglo XVIII. Luego me entrega una pegatina que salió gratis con su revista, el semanario de derecha Gazeta Polska. Muestra una bandera arcoíris atravesada por una cruz negra. «Distribuimos 70.000 de ellos», dice Sakiewicz. «Y la gente nos felicitó porque los polacos amamos la libertad».
derechos de autor de la imagen de Getty Images
Cerca de 100 ciudades y regiones de Polonia, casi un tercio del país, han aprobado resoluciones que se declaran libres de la «ideología LGBT». Estas resoluciones son esencialmente simbólicas e inaplicables, pero han proporcionado nuevas municiones en la guerra cultural cada vez más amarga de Polonia. Sakiewicz me dice que la gente debería poder tener relaciones sexuales con quien quiera y se jacta de que, de alguna manera, Polonia es progresista. Despenalizó la homosexualidad en 1932, décadas antes que la mayoría de los países europeos. Pero está en contra de lo que él llama «ideología agresiva que promueve la homosexualidad». La lucha por los derechos de los homosexuales es un concepto extranjero importado de Estados Unidos y Europa Occidental, agrega, y amenaza a la familia heterosexual tradicional polaca. Ahora en sus cincuenta, Sakiewicz creció en Polonia controlada por los soviéticos cuando el gobierno le dijo a la gente cómo pensar, rechazó la influencia de la Iglesia y no pudo tolerar la disidencia. Curiosamente, ahora acusa a los activistas LGBT de comportarse de la misma manera.
img desbordamiento: oculto; posición: absoluta; arriba: 0; derecha: 0; abajo: 0; izquierda: 0; pantalla: -webkit-box; pantalla: -webkit-flex; pantalla: -ms-flexbox; pantalla: flex; -webkit-box-pack: centro; -webkit-justify-content: center; -ms-flex-pack: centro; justificar-contenido: centro; -webkit-align-items: center; -webkit-box-align: center; -ms-flex-align: centro; alinear-elementos: centro; ancho: 100%; altura: 100%; object-fit: cover;]]
pie de foto Tomasz Sakiewicz
«Los comunistas ondearon la bandera roja y le dijeron a la gente que estaban luchando por los pobres, por los trabajadores, por los campesinos», dice. «Ahora estos activistas levantan la bandera del arcoíris y dicen que están luchando por las minorías sexuales. No era verdad ni es verdad. Y como hemos vivido los tiempos del comunismo, tenemos el deber de decirles a los demás lo peligrosas que pueden ser estas ideas». Por más descabelladas que parezcan las ideas de Sakiewicz, los políticos de alto nivel y las figuras de la influyente Iglesia católica polaca se hacen eco de ellas. En un discurso electoral en el que se presentó a la reelección, el presidente Andrzej Duda calificó la promoción de los derechos LGBT como una ideología «aún más destructiva» que el comunismo. El arzobispo de Cracovia advirtió recientemente sobre una «plaga arcoíris» neomarxista.
img desbordamiento: oculto; posición: absoluta; arriba: 0; derecha: 0; abajo: 0; izquierda: 0; pantalla: -webkit-box; pantalla: -webkit-flex; pantalla: -ms-flexbox; pantalla: flex; -webkit-box-pack: centro; -webkit-justify-content: center; -ms-flex-pack: centro; justificar-contenido: centro; -webkit-align-items: center; -webkit-box-align: center; -ms-flex-align: centro; alinear-elementos: centro; ancho: 100%; altura: 100%; object-fit: cover;]]
Saber más
Escuchar Orgullo y prejuicio gay de Polonia en BBC Radio 4 a las 20.30 horas del lunes 21 de septiembre Haga clic aquí para escuchar en línea
Con la homofobia sancionada por el estado y los medios de comunicación en gran parte hostiles, los polacos homosexuales corren el riesgo de ser empujados hacia el armario, especialmente en las ciudades pequeñas. Swidnik, un par de horas al sureste de Varsovia, fue el primer municipio en adoptar una resolución contra la «ideología LGBT».
img desbordamiento: oculto; posición: absoluta; arriba: 0; derecha: 0; abajo: 0; izquierda: 0; pantalla: -webkit-box; pantalla: -webkit-flex; pantalla: -ms-flexbox; pantalla: flex; -webkit-box-pack: centro; -webkit-justify-content: center; -ms-flex-pack: centro; justificar-contenido: centro; -webkit-align-items: center; -webkit-box-align: center; -ms-flex-align: centro; alinear-elementos: centro; ancho: 100%; altura: 100%; object-fit: cover;]]
pie de foto Bart Staszewski en Swidnik
Cuando llegué un sábado por la mañana, media docena de activistas homosexuales estaban en la plaza principal repartiendo volantes, pegatinas de «el amor es amor» y donas congeladas con chispas multicolores. Su portavoz, Bart Staszewski, organizó lo que llamó una gira queer por el este de Polonia para mostrarle a la gente que los gays son «ciudadanos normales». Agrega: «Somos los mitos del arco iris. No somos agresivos. Nuestros globos no son provocadores, nuestras banderas no son provocadores. ¡Nuestras donas no son provocativas!»
Pero al otro lado de la calle hay un grupo de unos treinta jóvenes gritando fuerte. «Swidnik sin …
Puedes leer el articulo completo (en ingles) Aquí
0 notes
Text
#Fakty - Premier Morawiecki: "Obozy BYŁY POLSKIE"!? Wpadka Czy Prowokacja? Historia, Unia | Wiadomości #51
New Post has been published on https://mowiejakjest.tv/fakty-premier-morawiecki-obozy-byly-polskie-wpadka-czy-prowokacja-historia-unia-wiadomosci-51/
#Fakty - Premier Morawiecki: "Obozy BYŁY POLSKIE"!? Wpadka Czy Prowokacja? Historia, Unia | Wiadomości #51
KOREA VS USA 0:53 WŁOSI SKŁADAJĄ ZAŻALENIE DO KE 2:04 O USTAWIE IPN CIĄG DALSZY 3:25 MORAWIECKI VS YOUTUBE 7:46 THUN ZNOWU W NATARCIU 8:50 SKANDAL W AUSCHWITZ 10:54 NAJNOWSZE WYNIKI FACEBOOKA 13:46
W dzisiejszym przeglądzie wiadomości Bądź Na Bieżąco zaczniemy od podróży do Korei Północnej, która postanowiła przypomnieć, że próba pojednania obu Korei została zainicjowana przez Kima, nie zaś USA. Następnie wrócimy do Europy by zobaczyć z czym do sądu postanowił iść włoski rząd. Po tym wrócimy już do naszego państwa i na start powiemy sobie nieco o sporze dotyczącym ustawy o IPN. W tym również wpadka na YouTube, jaką zaliczył przy okazji swojego orędzia Mateusz Morawiecki. Unia i jej historia również nas nie ominą. Następnie zajmiemy się pozwem jaki zapowiedziała Ostatnia Obrończyni Demokracji, a co ciekawe nie będzie to pozew dotyczący Czarneckiego. Gdy już się z tym uporamy zobaczymy do jakiego skandalu doszło w czasie obchodów rocznicy wyzwolenia Auschwitz. Na koniec przyjrzymy się najnowszym wynikom Facebooka. Zaczynamy!
Źródła: 1 https://www.tvp.info/35856026/korea-pln-polityka-usa-zagraza-dialogowi-z-korea-poludniowa 2 https://www.euractiv.pl/section/instytucje-ue/news/wlochy-wniosa-sprzeciw-europejskiego-trybunalu-sprawiedliwosci-sprawie-europejskiej-agencji-lekow/ 3 http://www.rp.pl/Analizy/180209922-Historie-rodziny-Ulmow-powinni-poznac-wszyscy.html 3.a. https://wiadomosci.wp.pl/skandaliczne-tlumaczenie-oredzia-morawieckiego-to-blad-techniczny-6215933286398081a 4 http://niezalezna.pl/215930-tomasz-sakiewicz-o-pozwie-rozy-thun-to-jest-niezwykla-sytuacja 5 http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/skandal-podczas-obchodow-w-auchwitz-birkenau/dtg255v 6 https://businessinsider.com.pl/firmy/facebook-wyniki-finansowe-za-czwarty-kwartal-2017/815lc48
#Atak na Polskę#auschwitz#Izrael#mateusz morawiecki#Morawiecki#Orędzie#polityka#premier#premier morawiecki#reparacje#Wpadka#wpadki polityków#żydzi#Bądź Na Bieżąco
1 note
·
View note
Text
Ostra konfrontacja Sakiewicza i Brauna
Grzegorz Braun do klubów Gazety Polskiej, natomiast Tomasz Sakiewicz: Zdrada idiotów! Read the full article
0 notes
Text
Co musi się stać, aby skończył się przemysł pogardy
Jacek Sobala i Tomasz Sakiewicz Read the full article
0 notes
Link
0 notes
Photo
“Gazeta Polska” ma przeprosić Michnika, ale bez wpłaty zadośćuczynienia. Jest wyrok sądu Naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz i jej wydawca mają przeprosić naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika za zwrot z "GP" z 2005 r., że miał on "usprawiedliwiać korupcję, jeśli korzystali na niej komuniści" - nie muszą zaś wpłacać 30 tys. zł na cel społeczny.
0 notes
Text
Zycha Facebook Sakiewicza
Albicla miała być polską narodowo patriotyczną odpowiedzią na Facebooka, nieustannie i konsekwentnie cenzurującego narodowe myśli jedynie słusznego obozu Wielkiej Polski i naszej narodowej dumy z nieodzowną nutą prymitywnego faszyzmu. Minęły trzy lata od debiutu, i co? I gówno! Chciałoby się powiedzieć – członek (Sakiewicza), dupa i kamieni kupa. Nikt tam w nich nie wierzy w tej chwili w…
View On WordPress
0 notes
Text
Kowalski w służbie PiS
W ciągu ostatnich dni byliśmy świadkami nasilenia kampanii promowania Mariana Kowalskiego przez funkcjonariuszy partii rządzącej. W mediach powiązanych z PiS prowadzona jest operacja, której preludium było pokazywanie go w programie Michała Rachonia w charakterze "narodowca" i komentatora. Wszyscy śledzący przebieg "kariery" Kowalskiego domyślali się, że robione jest to w celu dezinformacji i rozbicia środowisk narodowych krytycznie odnoszących się do poczynań rządu. Niedługo po tym jak grupka skompromitowanych osób, kręcących się niegdyś w okolicach środowisk narodowych, została objęta patronatem Antoniego Macierewicza, w mediach mamy do czynienia prawdziwym "karnawałem Kowalskiego". Macierewicz i Kowalski Po wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Lubartowie, które swą obecnością zaszczycił Kowalski (wydarzenie to opisują poprzednie wpisy) oznajmił on na swoim kanale w serwisie You Tube, że wybiera się na warszawską manifestację poparcia dl reform sądowniczych organizowaną przez Kluby Gazety Polskiej. Jeszcze przed manifestacją zareklamował go Antoni Macierewicz, który w programie "Pilnujmy Polski" na antenie TV Republika podkreślił, że manifestację wspierają "środowiska narodowe skupione wokół Mariana Kowalskiego". W swojej wypowiedzi były minister zasugerował, że narodowcy skupieni wokół Konfederacji czy innych, nie stricte politycznych organizacji czy środowisk "tylko udają narodowców". Mieliśmy więc do czynienia z partyjnym namaszczeniem Kowalskiego na "prawdziwego narodowca". Macierewicz będący politykiem pro-unijnej partii powiedział także, że narodowcy chcą integracji Polski z Unią Europejską idącej nawet w kierunku ujednolicenia prawa państw członkowskich. Jest to pierwsze z wypowiedzianych przez Macierewicza kłamstw mających zniechęcić ludzi do Konfederacji, która jest dziś dla PiS wrogiem nr. 1. Środowiska, które tworzą Konfederację, pomimo różnić w niektórych kwestiach zawsze akcentowały negatywny stosunek do Unii Europejskiej i kierunku w jakim zmierza ten twór. Partią jednoznacznie pro-unijną jest natomiast Prawo i Sprawiedliwość. To prezydent wywodzący się z tej partii, Lech Kaczyński, podpisał tzw. Traktat Lizboński ograniczający w pewnym wymiarze suwerenność naszego kraju. Macierewicz próbował więc zarzucić innym to, do czego sami przyłożyli rękę. Macierewicz podziękował Marianowi Kowalskiemu, "za to, że reprezentuje rzeczywisty, prawdziwy polski ruch narodowy". Wyjaśnijmy więc po kolei wszystkie wydarzenia, które mają związek z kampanią "pompowania" Kowalskiego w reżimowych mediach. Marian Kowalski nie reprezentuje dziś żadnego środowiska, grupy czy organizacji, nie jest traktowany poważnie przez żadne z takowych. Sam nie prowadzi też żadnej działalności, choć PiSowskie media przedstawiają go jako "działacza społecznego". Jedyną aktywnością Kowalskiego jest dziś nagrywanie audycji z własnego mieszkania, w których wydarzenia na scenie politycznej wyjaśnia w sposób właściwy wczesnemu gimnazjaliście, i występy w porannych programach red. Rachonia. Macierewicz, którego partia rządząca oddelegowała do objęcia patronatu nad operacją pt. "narodowcy murem za PiS", w kolejnych dniach produkował kolejne kłamstwa mające uwiarygodnić osobę Mariana Kowalskiego. Występując w TV Trwam powtórzył, że manifestację Klubów Gazety Polskiej wspierać będą "ludzie z formacji narodowych", których rzekomym reprezentantem ma być właśnie Kowalski a dodatkowo przypisał mu zasługi w... stworzeniu Marszu Niepodległości. Największa w ostatnich latach cykliczna demonstracja patriotyczna, od lat stanowi już łakomy kąsek dla PiS. Podejmowane były różne próby przejęcia go, czego kulminacją były perturbację przed marszem w roku 2018. W marszu tym od lat biorą udział zróżnicowane środowiska, także te sympatyzujące z PiS jak Kluby Gazety Polskiej. których patron Tomasz Sakiewicz także publicznie mówił, że marsz z 2018 roku był organizowany przez rząd "przy wsparciu narodowców". Dziś z ust Macierewicza słyszymy, że to "Marian Kowalski i jego koledzy" są autorami sukcesu Marszu Niepodległości. Kowalski nie wniósł do organizacji tego wydarzenia nic, niestety okazał się jego beneficjentem z racji wystąpień na nim. Były minister mówi, że ludzie, którzy wezmą udział w PiSowskiej demonstracji "wywodzą się jeszcze z ONRu". Ma tu na myśli Kowalskiego, który ze środowiskiem ONR od dawna nie ma nic wspólnego ale wykorzystywane jest to do rządowej propagandy mającej na celu wykazać, że narodowcy w pełni popierają obecną władzę. Wystąpienie Kowalskiego na warszawskiej demonstracji było szeroko komentowane w mediach zarówno PiSowskich jak i wszystkich innych. Oprócz tych pierwszych, komentarze były raczej krytyczne, niezależnie od prezentowanego przez dane medium światopoglądu. Mieliśmy bowiem do czynienia z żenującą propagandą i pokazem wazeliniarstwa obok jakiego nie da się przejść obojętnie. Kowalski lubi być zauważalny w mediach, oprócz zaspokojenia wybujałego ego po prostu, od kilku dobrych lat, właśnie z tego się utrzymuje nie podejmując żadnej innej pracy. Czy o taki rozgłos mu chodziło? Tego nie wiem, ale przez kilka dni był na ustach wielu osób i mediów w kraju. Mariana Kowalskiego określić można śmiało mianem małego, taniego kłamczuszka, gdyż daje się przyłapywać na, z pozoru nic nie znaczących, kłamstwach, które jednak składają się na ogólny zarys jego osoby. Tuż po warszawskiej manifestacji, gdzie dał popis lizusostwa na rzadko spotykaną skalę, w swojej audycji powiedział on, że "niespodziewanie dostał okazję przemawiania". Naprawdę, któż by się spodziewał, że organizatorzy imprezy wśród tłumu odnajdą Mariana Kowalskiego, wręczą mu identyfikator z napisem "Organizator" a następnie zaproszą na scenę? Relację z wydarzenia sporządziła TV Republika, która jest głównym narzędziem PiS w sprawie promocji skompromitowanego Kowalskiego. Stacja ta nadała relację z, jak to określiła, płomiennego przemówienia. Kowalski, który od dawna wyrażał chęć wstąpienia do PiS w nadziei na osobiste korzyści z tego posunięcia, wygłosił mowę, która wprawiła w osłupienie obserwatorów niezależnie od sympatii politycznych. Mieliśmy bowiem do czynienia z dramatyczną próbą przypomnienia partyjniakom z PiS, że jest on gotów służyć im, niezależnie od tego co miałby dla nich robić. Kowalski zasłynął w roli wiecowego krzykacza, radykalnego, bezkompromisowego mówcy, który jednak zawsze wypowiadał swoje słowa z bezpiecznej dla niego samego pozycji. Ludzie zgromadzeni na warszawskiej demonstracji usłyszeli więc podobny popis. Kowalski zwracając się do zebranych mówił: "My musimy dać wiarę tym wątpiącym, że żadnego lepszego rządu nigdy będzie niż ten! (...) że nie będziemy mieć lepszego prezydenta niż ten!" Jak widać, Marian połączył zebrane w "Idź Pod Prąd" doświadczenia wygadywania "proroctw" z serwilizmem wobec rządzących, którzy mogą zapewnić mu jakieś korzyści czy dochody. Jednak wyjaśnienia Kowalskiego, dlaczego nie będziemy mieć już nigdy lepszego prezydenta, wywołały uśmiech politowania u wielu obserwatorów. Nie będziemy mieć lepszego prezydenta ponieważ... "tego prezydenta wskazał nam Jarosław Kaczyński, człowiek niezłomny, który wiele wycierpiał". Kowalski nie jest orłem intelektu, stroni także od czytania książek, więc prawdopodobnie wydedukował sobie, że takie hołdy składane prezesowi PiS i ich prezydentowi, którego wcześniej w wulgarny sposób obrażał, zostaną odnotowane i zostanie mu przydzielona jakaś część udziału w politycznym sukcesie PiS. Wydaje mi się, że słysząc te peany rodem z Korei Północnej, zażenowani mogli być nie tylko sami wymienieni ale też relacjonujący wydarzenie dziennikarze PiSowskich mediów, tym bardziej, że wiedzą kim jest Kowalski. Kowalski wezwał tłum do złożenia "jasnej deklaracji" Jarosławowi Kaczyńskiemu: "Panie prezesie, to zadanie będzie wykonane". Mowa była o zwycięstwie Andrzeja Dudy w pierwszej turze majowych wyborów. Hołd złożony Kaczyńskiemu i PiSowi przez Kowalskiego na pewno będzie mu wynagrodzony. Wątpiłem w to, że tego pokroju człowiek, miernota w każdym temacie może zainteresować jakąkolwiek grupę w naszym kraju, ale po operacji promocji Kowalskiego w mediach PiS, jestem w stanie uwierzyć, że mogą wynagrodzić mu oddanie jakąś posadką (będziemy to uważnie śledzić). Kowalski nie zapomniał także podziękować swojemu promotorowi Antoniemu Macierewiczowi , mówiąc "Nie było by nas tutaj gdyby nie niezłomność i wyrwałość takich ludzi jak Antoni Macierewicz". W tym zdaniu zawiera się część prawdy. Rzeczywiście nie byłoby Kowalskiego w tym miejscu gdyby nie Macierewicz. Kowalski mówiąc o Macierewiczu podkreślił, że powierzano mu "zadania najtrudniejsze, których inni bali się podjąć", i to zdanie jest znamienne. Na koniec kariery politycznej Macierewiczowi powierzono niezwykle trudno zadanie przywrócenia wiarygodności Marianowi Kowalskiemu, co powinien on odczytać jednak jako upokorzenie. Kowalski odnosząc się do katastrofy smoleńskiej stwierdził także, że jej okoliczności są wyjaśnione "i my o tym wiemy". Ten fragment wypowiedzi nie został podjęty przez żadne media relacjonujące wydarzenie, a mamy do czynienia z sugestią, że Marian Kowalski jest w posiadaniu jakichś ważnych informacji. Być może nie mówi nam on o wszystkim a pamiętamy przecież, że jego żona Agata w czasie pracy w IPP TV była bardzo zaangażowana w poszukiwanie aneksu do raportu o likwidacji WSI a sam Marian wraz z Pawłem Chojeckim domagali się odszukania "esbeckiej teczki Jana Pawła II" sugerując mu przy tym tuszowanie sprawy zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki. Kowalski wskazał tłumowi "wielkich ludzi", posłów, senatorów, premiera i prezydenta. Premiera o którym w programach IPP mówiono "Mao-wiecki", prezydenta, którego nazywał "szkodnikiem", "zdrajcą", mówcą pogrzebowym" i "dyżurnym telefonistą". Kowalski w Warszawie znów odgrywał rolę lidera porywającego tłumy. Rolę, którą tak bardzo lubi i którą jest w stanie dopasować do bieżących wymagań osobistych korzyści. Krzyczenie na wiecach, piętnowanie "zdrajcami ojczyzny" i stwarzanie pozorów wyprowadzającego ludzi z błędu lidera to zadanie Kowalskiego, z tym, że kupowane już w coraz węższym gronie. Marian nie omieszkał zbesztać tych, którzy jakkolwiek krytykują pro-socjalne programy PiS jak np. 13 emerytura. I wszystko było by w porządku gdyby nie to, że to on w ostatnich latach atakował programy takie jak 500+ czy inne prospołeczne reformy. Wraz z Pawłem Chojeckim, który, podobnie jak Kowalski, jest wychowankiem korwinowskieo LPR, wszelie tego typu przedsięwzięcia określali mianem "PiSowskiego socjalizmu". W przemówieniu swoim Kowalski wspomniał o ludziach, którzy "za srebrniki z obcych ambasad uprawiają proceder zdrady ojczyzny". To ten sam Kowalski, który przez 2,5 roku udawał, że nie wie, że jego pracodawca Paweł Chojecki z ambasadami takimi i owymi jakąś stycznąć ma, a ostatnio jego wysannik Ivan Belostenko gościł w ambasadzie izraelskiej gdzie kręcił on propagandowy materiał. Kowalski znany jest ze swojej napadowej amnezji, nie pamięta wielu kompromitujących go faktów, wydarzeń, układa nawet własne historie tłumaczące reakcję środowisk narodowych na jego polityczną prostytucje. Marian, który wczuwając się w rolę "trybuna ludowego" nie stroni od ostrych określeń przeciwników politycznych jego aktualnych mocodawców, używa słów typu "zdrajcy" i "łajdaki". Podobnie nazywał on krytyków jego działalności w sekcie Chojeckiego. O nich mówi: "Jesteście kurwami, ćmilami i mam was w dupie. Powtarzam: mam was w dupie (...) dobrze, że swoich skurwysyńskich mord nie pokazujecie". Tak zwracał się także do ludzi, którzy ostrzegali go przed angażowaniem się w działaność sekty. Jednak rady i ostrzeżenia znajomych w porównaniu z 15 tysiącami zł miesięcznie na konto nie mają wiekich szans. "Polskie sądy to nie przedszkole, nie kabaret i nie burdel" - krzyczał Kowalski. Kowalski ma w tym temacie pewną praktykę, z tym, że sprawy nigdy nie miały charakteru politycznego co czasem sugeruje, a dotyczyły np. pobicia klienta lubelskiego klubu "Grafitti". W tym temacie Kowalski na antenie IPP twierdził, że został uniewinniony, choć tak naprawdę po prostu zawarł ugodę poszkodowanym. Nigdy także nie zdobył się na okaanie dokumentóo potwierdzających jego wersję, choć twierdził, że takowe posiada. To, że w polskim sądownictwie sytuacja wygląda tak jak dziś nie jest dla obywateli tajemnicą i nie potrzebują do zrozumienia tego Mariana Kowalskiego. To co wyniósł Kowalski z IPP to fanatyczny wręcz stosunek do Stanów Zjednoczonych jako naszego "strategicznego sojusznika", na deklaracjach któego opierać mamy własny byt państwowy. To z IPP zostało mu określanie USA mianem "chrześcijańskiej republiki" i przedstawianie tego państwa z perspektywy wystawowej szyby Pewexu. Kowalskiego nie można podejrzewać o jakąś większą znajomość realiów społeczno-politycznych USA jak i Polski. Nie zgłębił wiedzy o USA i dzisiejszej aktywności tego kraju czytając książki i śledzący np. tamtejszą politykę i media. Operuje on opracowanym w sekcie Chojeckiego schematem, który nawet ich wyznawcom został przedstawiony w okrojonej formie. Dlatego mamy np. do czynienia z kalkami, odnośnie Donalda Trumpa i jakiejś blokady odnośnie jakiejkolwiek krytyki jego działań. "Jeśli będzie porządni i ideowi to prawdziwa, wielka Polska dopiero przed nami" - krzyczał Kowalski do uczestników PiSowskiej demonstracji. O ideowości Mariana poczynione zostało już wiele tekstów, nagrań i kompilacji przedstawiających zmienne nastroje lubelskiej chorągiewki. "Wielką Polskę" Kowalski zapowiada pod warunkiem wsparcia narodu dla prezydenta Andrzeja Dudy. Tego prezydenta, który w swych przemówieniach snuł wizję "Rzeczypospolitej przyjaciół... Polin", któremu myli się nazwa naszego kraju i który podczas wizyt w USA odbywa jakieś dziwne rozmowy za zamkniętymi drzwiami z Abe Foxmanem z ADL, o których następnie odmawia komenatrza kancelaria prezydenta. Kowalski przemawiając w Warszawie nie zapomniał wspomnieć o "wielkim sojuszniku" którego mamy a oceanem. Mowa o USA pod rządami twitterowego watażki Donalda Trumpa, którego to Kowalski próbuje przedstawić nam jako wielkiego przyjaciela Polski. Tego samego, który będąc oddanym przyjacielem reżimu izraelskiego bez mrugnięcia okiem podpisał wrogą wobec Polski ustawę Just Act 447. Sprawa ta tłumaczona była w IPP TV przez Chojeckiego (którego sekta wpisuje się w nurt tzw. chrześcijańskiego syjonizmu). Tam właśnie Kowalski twierdził, że ustawa ta w żaden sposób nam nie zagraża (kilka miesięcy później w programie "Niezależny Lublin" mówił, że przestrzegał przed jej negatywnymi skutkami). Ludzi, którzy w jakiś sposób podjęli temat tej ustawy Kowalski nazywał "debilami". Nie można dziwić się temu zbytnio, gdyż w owym czasie był on na utrzymaniu Chojeckiego i ćwierkając po jego lini wychwalał np. takie persony jak Szewach Weiss czy Jonny Daniels a ich krytyków wpychał do worka "ruskiej agentury". Kowalski podczas tej demonstracji składał deklaracje bezwarunkowego poparcia dla rządu, obiecywał nawet społeczną reakcję na działania przeciwko rządowi. Są to obietnice bez pokrycia, jak wszystko co obiecywał Kowalski. Mówi on, że jeśli ktoś "podniesie rękę na rząd" to do Warszawy przyjedzie dziesięć razy więcej ludzi. Jak zamierza sprowadzić taką rzeszę? Nie ma on takich możliwości, jest jedynie podpinką pod mobilizacje środowiska Sakiewicza, które poradzi sobie tak samo z nim jak i bez niego. Jednak takie deklaracje mają jasno zasygnalizować rządzącym, że Kowalski liczy na coś z ich strony a w zamian oferuje swoje usługi. Marian wrócił do Lublina, PiSowskie media przedstawiły publiczności "narodowca", który murem za nimi staje, a w mediach zaroiło się od komentarzy nie zostawiających na Marianie suchej nitki. Pisali wszyscy. od Wyborczej, przez Frondę, zajmującego się często pop-polityką Donalda i pomniejsze portale. Wszędzie mniej więcej podobny odbiór, podobne komentarze... Marian jedynie w mediach kontrolowanych przez PiS jest kimś kogo warto słuchać. Przejdźmy więc do niektórych doniesień medialnych odnośnie tego co wydarzyło się w Warszawie. Reakcja mediów Media powiązane z PiS promują Kowalskiego jako alternatywę dla narodowców, którym z partią rządzącą nie po drodze, dlatego w programach, w których gości Kowalski mamy atmosferę "Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało". Nie jest mu wypominan niekonsekwencja, hipokryzja, nie ma odniesień do tego co robił w ostatnch latach. Dziwni jednak brak reakcji mediów będących rzekomo po drugiej stronie politycznego spektrum. Przecież wyszukanie w internecie materiałów kompromitujących "narodowca" Kowalskiego, zajmuje maksymalnie dwie minuty, a jest tego sporo. Gdyby media, rzekomo walczące z PiS-TVP, chciały jakoś dogryźć rządzącej dziś opcji to nie ma lepszego sposobu niż pokazanie publicznzości występów Kowalskiego i opatrzenie ich krotkim komentarzem: "autorytet PiS". Dlaczego nie robią tego zawodowi "tropiciele faszyzmu" wraz z zaprzyjaźnionymi mediami? Przecież temat mają na tacy. Kowalski jest wygodnym figurantem, zrobi swoje zadanie w szeregach elektoratu PiS a w przypadku odżegnani się od niego i spuszczenia z wodą także nie będzie większych problemów ponieważ formalnie nie jest on związany z PiS. Wywiad w Najwyższym Czasie Po występach Kowalskiego jako koncesjonowanego "narodowca" z namaszczenia PiS skomentowały to media internetowe i chyba na tej fali chciała popłynać redakcja Najwyższego Czasu. Wywiad ten był całkowitym niewypałem, nie wiemy tylko czy z założenia czy przypadku. Wiem, że w celu podbicia oglądalności, do swojego studia Kowalskiego zaprosić chciał Marcin Rola, lecz widzowie jego kanału dali mu jasno do zrozumienia, że dla nich to za dużo. Zacznijmy od początku. Wywiad w filmowej wersji Najwyższego Czasu okazał się kompromitacją. Jeśli założeniem programu było danie Kowalskiemu pola do "wyszczekania się" a dodatkowo nie zadawanie mu żadnych, niewygodnych dla niego pytań, to można powiedzieć, że wszystko gra, ale chyba nie na to czekali widzowie. Podczas programu nie zadano Kowalskiemu żadnych konkretnych pytań, nie poruszono żadnego z tematów, za które dziś Kowalski powinien się wstydzić. Nie zrobiono nic aby choć w minimalnym stopniu wyjaśnić działalność Kowalskiego na przestrzeni kilku ostatnich lat. Zamast tego Kowalski dostał głos... i tu, jak zwykle, kłamstwa, insynuacje, brednie i zaprzaństwo. Kowalski w mediach bardzo podkreśla dziś to, że był działaczem Unii Polityki Realnej a później był w ONR. Podkreśla to na każdym kroku on sam jak i przedstawiający go w programach redaktorzy PiSowskich mediów. To element taktyki mającej na celu kojarze nie tego osobnika z narodowcami. Nie wspomina Marian Kowalski jednak 2,5 roku spędzonych w apokaliptycznej sekcie, nie wspomina, że był założycielem partii o nazwie "Ruch 11 Listopada". Ten okres wycięty jest w jego oficjalnej, czyli wpychanej dziś wyborcom PiS, biografii. Kowalski twierdzi, że był współtwórcą Ruchu Narodowego. Teoretycznie tak, gdyż będąc wówczas rzecznikiem ONR, który wraz z Młodzieżą Wszechpolską powołał do życia RN, można uznać go za takowego. Jednak Kowalski zawsze przychodził na gotowe. Nie ma on nic wspólnego z budowaniem struktur RN, organizacją ich akcji, manifestacji, działalnością wydawniczą i jakąkolwiek inną. Kowalski w wywiadzie dla korwinowskiego Najwyższego Czasu zaczyna od razu w swoim stylu. Jakąkolwiek krytykę jego poczynań od razu kwalifikuje jako brak rozsądku a dodatkowo (!) moralności mającej odbicie w "szacunku do starszych kolegów". Jest to często wspominana przez Kowalskiego śpiewka. Pomimo widocznych braków wiedzy, oczytania, próbował on bowiem pozować na nestora w środowiskach, które dopuściły go w swoje okolice. Marzyło mu się "ustawianie" młodych aktywistów danego ruchu, odgrywanie roli fuhrera, który decyduje o poczynaniach masy członków i sympatyków ONR czy nacjonalistów w szerszym rozumieniu zjawiska. Kowalski twierdzi, że ma prawo do formułowania tego typu ataków na narodowców z racji "swojego wieloletniego zaangażowania w takie właśnie inicjatywy". Jasno powiedzieć w tym miejscu trzeba, że nie mówimy o różnicach pomiędzy działaczami odnośnie, powiedzmy, metod i sposobów działania, ale o przejściu Kowalskiego do zdradzieckiego obozu Chojeckiego, który jest inspirowany, wrogim Polsce środowiskiem z USA (Kowalski mógł nie znać szczegółów, gdyż było by to da niego za trudne, ale wiedział jednak jaka jest opcja polityczna sekty). Nie jest on więc krytykowany za coś czego nie robił, wysuwane wobec niego zarzuty mają uzasadnienie z faktach, w przeciwieństwie do tego co zarzuca on swoim krytykom. Kowalski stwierdza wprost, że narodowcy "nie mają prawa oceniać starszych kolegów". Dodaje do tego, że martwi go moralny system wartości środowiska narodowców, co w tym przypadku jest szczytem hipokryzji. Nie zapominajmy jednak o specyficznej formie "amnezji", na którą cierpi Kowalski. Marian mówi, że od zawsze był zwolennikiem współpracy narodowców z liberałami od Korwina, ale dziś wypomina im sojusz w postaci Konfederacji, który jednak odniósł sukces polityczny o jakim pomarzyć może jedynie Kowalski. Odnosi się on także do tzw. Konfederacji Narodowej, kanapowej grupki ludzi obrażonych swego czasu na Ruch Narodowy, której aktywności ograniczała się do posiadania konta na faebooku, co do dziś jest głównym filarem ich "aktywności". Wciska on więc słuchaczom historyjkę o istnieniu tej "organizacji" od kilku lat nie odnosząc się w jakikolwiek sposób do poważnych i sprecyzowanych zastrzeżeń co do tej grupy. Wszelkie wątpliwości odnośnie "zbiegu okoliczności" z reaktywowaniem facebookowej "organizacji" pod patronatem Macierewicza określa on mianem "teorii spiskowej". Trzeba napisać, że wywiad ten, w portalu na którego środowisko bezpardonowo i codziennie pluł Kowalski, pozostawia wiele do życzenia. Ci, którzy są zainteresowani tematem liczyli na to, że jeśli już ktoś zdecyduje się przepytać Kowalskiego to poruszy tematy z których powinien się on dziś tłumaczyć. Niestety nic takiego nie miało miejsca w przypadu wywiadu dla Najwyższego Czasu. Kowalskiemu została po prostu udostępniona platforma do wyszczekania się i oplucia swoich oponentów bez żadnego ciągnięcia niewygodnych dla niego tematów. Kowalski chwali Antoniego Macierewicza mówiąc o jego aktywności za czasów komuny, oraz zadaniach, które realizował już w III RP, wspominając, że dostawał roboty niewdzięczne, za które później bywał odsuwany od ważnych stanowisk. W tym miejscu ma rację. Na koniec kariery Macierewicza upokorzono zleceniem mu patronatu nad Marianem Kowalskim i kazano mu kłamać w celu promocji tej postaci, co z pewnością zostanie odnotowane w jego biografii. Macierewicz twierdzi, że to nikt inny a właśnie Marian Kowalski "rozbudził polski patriotyzm". Kowalski w wywiadzie Najwyższego Czasu powtarza także wyświechtaną już historyjkę swej ofiary na ołtarzu idei narodowej. Twierdzi on, że po starcie w wyborach w 2015 roku, które zapewniły mu rozpoznawalność a później, z tego tytułu, całkiem niezłe dochody, nie mógł wrócić do pracy w zawodach, które wykonywał przed kampanią wyborczą. Jest to ciekawy temat, niestety nie został pociągnięty przez prowadzącego. Kowalski nigdy nie stał się obiektem jakichś szykan ze strony służb, które nękają nacjonalistów w Polsce. Nie mógł wrócić do pracy jako trener personalny w klubie fitness? Nie mógł znaleźć pracy w zawodzie bramkarza w dyskotece? Prawda jest taka, że po prostu nie chciał więcej wracać do pracy. Gdy okazało się, że środowisko narodowe, nie zamierza utrzymywać go za samo to, że jest, poszedł zarabiać do "pastora" Chojeckiego. Kowalski mówi przy tej okazji także o tym, że od tamtej pory nie wychodzi z sądów i mogło grozić mu więzienie, co jest bzdurą. Od czasów kampanii w 2015 roku sprawy sądowe w jakich mógł uczestniczyć nie dotyczyły w żadnych stopniu działalności w Ruchu Narodowym czy jego okolicach. Kowalski brylował wtedy w największych mediach w Polsce i nie był w żaden sposób nękany przez służby czy policje. Gromadzki i Kowalski Sztuczne promowanie Kowalskiego przez PiS, które zostało wyśmiane już na starcie jest usilnie realizowane przez pro-rządowe media i z dnia na dzień przybiera na sile. Kilka dni po manifestacji w Warszawie Marian był gościem programu "W punkt" prowadzonego w TV Republika przez Ryszarda Gromadzkiego. Prowadzący zaserwował widzom całą tabelę kłamstw odnośnie osoby Mariana Kowalskiego. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że w PiSowskich mediach przedstawia się go jako "działacza społecznego", choć nikt nigdy nie wyjaśnił widzom na czym owa działalność społeczna Kowalskiego polega, czy komentatora politycznego, który to tytuł nadano mu właśnie w mediach przychylnych władzy . Prowadzący pyta Kowalskiego czy zamierza jeszcze brać czynny udział w polityce na co ten odpowiada, że na chwilę obecną nie widzi takiej potrzeby. Właściwie potrzeby takiej nigdy nie było, ale Marian bardzo chciał i, gdy się dało, to próbował. Kilka miesięcy temu Kowalski mówił swoim widzom, że obiecał żonie odpuszczenie sobie czynnej aktywności politycznej i poprosił ją o mocny cios patelnią w głowę, gdyby jednak miał taki pomysł. Wiemy jednak, że życie weryfikuje postanowienia i plany, u państwa Kowalskich na koncie nie przybywa, pięciozłotówek chyb a wiele nie spływa od widzów jego kanału, który ma oglądalność maksymalną 1200-2000 osób, a więc Marian oferuje swoje usługi partii rządzącej, która, jak widzimy czasem z nich korzysta. Marian tłumaczy swoją aktywność internetową czyli codzienne nagrywanie komentarzy do bieżących wydarzeń tym, że uznał, iż jego przemyślenia są na tyle ważne i wartościowe, że nie mógłby nie podzielić się nimi z publicznością. Prowadzący wspomina obecność Mariana podczas wizyty prezydenta Dudy w Lubartowie i z tej okazji pyta jaką rolę odegra Kowalski w kampanii wyborczej, na co ten odpowiada, że nie ma żadnego sygnału ze sztabu prezydenta aby był im potrzebny, zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że przypisaną mu rolę już odgrywa. Nie zmarnował również okazji by przypomnieć decyzyjnym osobom w PiS, że poparł on Dudę w drugiej turze wyborów w 2015 roku (Kowalski zdobył wtedy 0,56 procenta głosów). Kowalski mówi, że nie stoi a nim żadna zorganizowana grupa, organizacja czy coś w tym stylu, a jedynie grupa znajomych i ewentualnie widzowie jego audycji, których nie ma zbyt wielu. Owszem, Kowalski spalony jest we wszystkich grupach, organizacjach i środowiskach z którymi się zetknął. Z jego aktywności wynika, że liczy na wdzięczność PiSu i zagospodarowanie go na odpowiednim odcinku. I znów Kowalski przypomina, że działał w Unii Polityki Realnej i Ruchu Narodowym. Nazwy te zawsze "wpisuje w CV" podczas programów telewizyjnych, nie wymienia za to np. partii, którą sam założył i której był prezesem czyli Ruchu 11 Listopada. Kowalski mówi, że nigdy nie uchylał się od aktywności społeczno-politycznej i sugeruje, że jego dzisiejsze usilne zabiegi o uznanie go przez PiS za "swojego" wynikają z obowiązku wobec ojczyzny. Jak wiemy, Kowalski uchylał się nie tylko od służby wojskowej ale także edukacji w wymiarze ponadpodstawowym, pracy fizycznej czy literatury, za to bardzo chętnie kręcił się przy wszelkich inicjatywach, które w jakiś sposób mogły sprawić zdobycie choćby najskromniejszej posady. Dochodzimy w tym momencie do tego, do czego Kowalski jest wynajmowany przez PiS i posłuszne tej partii media czyli obrzydzanie wyborcom Konfederacji. Jednak już w zadanym pytaniu red. Gromadzki wprowadza widzów w błąd mówiąc, że Kowalski przez całe lata współtworzyli kreował ruch narodowy. Jest to nieprawdą jeśli chodzi o ruch narodowy jako jednak zróżnicowane środowisko jak i, gdyby chodziło o partię pod tą nazwą. Kowalski przyszedł do ONR "na gotowe", zdobył rozpoznawalność jako rzecznik prasowy organizacji, jednak nie wniósł do niej niczego znaczącego. Podobnie było zresztą ze wszystkimi inicjatywami, z którymi był związany. Kowalski niespecjalnie orientował się w tematyce narodowej, szczególny kłopot sprawiało mu zrozumienie współczesnego nacjonalizmu polskiego jak i nacjonalizmów europejskich. Nie orientował się on nawet za bardzo co dzieje się wewnątrz samego ruchu. Nie kojarzył tytułów pism książek czy innych wydawnictw wytwarzanych przez ONR czy MW, miał problemy z określeniem czym naprawdę nacjonalizm jest. Dziś Kowalski próbuje naciągnąć historię swojego "szlaku bojowego" do wygodnej dla niego wersji prześladowanego za idealizm działacza. W tym celu próbuje wciskać ludziom historie całkowicie zmyślone i wymazać ze swojej historii co bardziej kompromitujące fakty. Nie mając zbyt wiele do zaoferowania swoim patronom z PiS próbuje wyciągać na wierzch jakieś brudy swojego dawnego środowiska, choć i tutaj jego wiedza jest dość ograniczona, dlatego w różnych programach ciągle przypomina, że narodowcy niezbyt ufali korwinowcom i na odwrót, on był wtedy orędownikiem ich współpracy a ich dzisiejsze wspólne działanie to jedynie koniunkturalizm. Jedynym ideowcem w całym ruchu narodowym był Marian Kowalski, obecnie w służbie PiS. Marian potwierdził na antenie to o czym wszyscy od dawna wiedzieli, czyli chęć utworzenia "narodowego" skrzydła w PiS. Jednak inwestycja w Mariana i jego kolegów nie jest zbyt obiecująca, dlatego prawdopodobnie będą tylko wynajmowanymi krzykaczami, od okazji do okazji. W swej bezczelności Kowalski mówi, że on i jego koledzy będą ratować tych "oszukiwanych przezz Braunów" i formować nowy ruch narodowy. Mówi to człowiek, który wraz z Chojeckim przez dwa i pół roku oszukiwał widzów IPP, mamił wizjami tworzenia partii, rewolucji, reformacji. Kowalski określił Konfederację mianem "cynicznego projektu kilku prezesów nieistniejących partii" podczas gdy on sam do niedawna był "prezesem" takiej wydmuszki pod nazwą Ruch 11 Listopada, którego to projektu politycznego także nie wspomina w mediach głównego nurtu. Frustracja Kowalskiego za swoje niepowodzenia na każdym niemal polu wydobywa się z niego podczas każdego z wystąpień. Zapytany czy można spodziewać się sformalizowania grupki, którą opiekuje się Antoni Macierewicz Marian powiedział, że nie wykluczają tego, ale nawet bez tego grupa ta będzie działać. Nie do końca wiadomo na czym, poza chwaleniem PiS, miała by polegać owa działalność. Na chwilę obecną szumnie ogłoszony ruch zajmuje się jedynie przeklejaniem na swój fanpage linków z PiSowskich mediów. Kowalski zarzuca narodowcom, że nie ma wśród nich ludzi, którzy słuchają argumentów, jednocześnie, jak podkreślił w rozmowie z Najwyższym Czasem, nie ma on zamiaru stawać do debaty z tymi, którzy mogliby obnażyć jego hipokryzję i zakłamanie. Marian w programie Gromadzkiego fantazjuje o "zagospodarowaniu zagubionych ludzi", aby skierować ich na drogę popierania PiS. Ciekawą sprawą jest stanowisko, pozującego na radykała, Kowalskiego odnośnie obchodzenia się z opozycją. Odnosząc się do incydentu z udziałem sympatyków KOD, którzy w wulgarny sposób zakłócali uroczystości rocznicowe nad Bałtykiem i wyzywali prezydenta Dudę, Kowalski wzdycha nad kulturą osobistą demonstrujących w ten sposób, zupełnie nie pamiętając jakim językiem posługiwał się w programach Idź Pod Prąd. Kowalski doradza także władzy aby skorzystała z doświadczeń francuskich i postępowania tamtejszej policji wobec demonstrantów biorących udział w protestach tzw. żółtych kamizelek. Nie jest to pierwszy raz gdy Kowalski popisuje się podobnymi zapędami. Jeszcze w programach IPP domagał się od rządu aby nasyłał na nacjonalistów funkcjonariuszy ABW. Jednak prawdziwym majstersztykiem jest tłumaczenie Kowalskiego mające wyjaśnić krytykę jego działalności. Twierdzi on, że prowadzona jest przeciwko niemu kampania "hejtu" w mediach społecznościowych a jako powód tego podał to, że organizował on w Lublinie kontrdemonstrację w stosunku do działaczy KOD. Ani przez chwilę nie przeszło mu przez myśl, że krytyka wobec niego może mieć jakiś związek z jego działalnością w sekcie Chojeckiego i świństwami jakich się w tym czasie dopuszczał wobec wielu ludzi i całych grup. Marian Kowalski, który w studiu Chojeckiego wciskał do dzbanka zdjęcia różnych ludzi przy dźwięku spuszczanej w toalecie wody, nie może zrozumieć dlaczego jest dziś krytykowany od lewa do prawa. Prowadzący program zareklamował także Kowalskiego jako tego, który w Lublinie stawia opór "agendzie równościowej" czyli przeróżnych organizacjom LGBT i im podobnym. Jest to kolejne kłamstwo, gdyż Kowalskie nie działa w tym kierunku w żaden sposób a na zeszłoroczny marsz w Lublinie nie przyszedł obawiając się prawdopodobnie spotkania ludzi, którzy są świadomi tego co wyprawiał u Chojeckiego. Podczas gdy mieszkańcy Lublina protestowali i byli pacyfikowani przez policję, Kowalski snuł się uliczkami w okolicy rynku, nie biorąc udziały w kontrdemonstracji. Zaraz potem jednak udzielił wywiadu TV Republika, w którym przedstawił się jako uczestnik protestu. "Do zobaczenia mam nadzieję" - pożegnał się Kowalski z widzami TV Republika sygnalizując tym samym, że zależy mu na występach w tym medium, które za czasów pracy w IPP określał mianem dziadostwa. Sekta o Marianie Ciekawie było również w programie IPP, który w całości poświęcono ostatnim występom Kowalskiego. Paweł Chojecki i jego syn Tymoteusz pokazali archiwalne fragmenty programów, w których Kowalski ujadał na PiS i jego polityków oraz oznajmili, że rozesłali kopię tych nagrań do różnych mediów w Polsce. Niedawni współpracownicy nie oszczędzili Kowalskiego wytykając mu hipokryzję i zakłamanie na przykładzie wielu sytuacji. Paweł Chojecki stwierdził, że Mariana zepsuły pieniądze, które dostawał od sekty. Było to kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, suma jakiej nigdy wcześniej nie zarobił Kowalski. Warta odnotowania jest także uwaga, że Kowalski niespecjalnie angażował się w pracę redakcji IPP. Przychodził na półtorej lub dwie godziny dziennie by wziąć udział w audycji ale nie angażował się np. w przygotowanie materiałów czy informacji. Jednym słowem Kowalski przychodził "na gotowe". Podobnie było we wszystkich innych organizacjach, dlatego opowieści Kowalskiego o tym, jak był on "od czarnej roboty" nie są w jakikolwiek sposób uzasadnione i służą jedynie nieudolnym próbom wybielenia własnej postaci. Chojecki stwierdził, że Kowalski poczuł się wyjątkowo ważny, poczuł się wybrańcem i kimś wyjątkowym. Nie powiedział jednak, że stało się tak w dużej mierze dzięki atmosferze jaką dla niego wytworzyli. To oni właśnie porównywali Kowalskiego do Józefa Piłsudskiego, przewidywali jego wielką karierę polityczną i przepowiadali dla niego ważne stanowiska. Jest bardzo możliwe, że Kowalski uwierzył w te wszystkie rzeczy i naprawdę uważał się za kogoś wybitnego. Dziwne w całym szumie wokół Kowalskiego jest to, że jego aktywności na rzecz PiS nie komentują media nieprzychylne partii rządzącej a materiałów pokazujących kim jest Marian jest przecież sporo.
2 notes
·
View notes
Text
Periódico polaco para el tema de los adhesivos "Zona libre LGBT"
Nueva Noticia publicada en https://noticiasq.com/periodico-polaco-para-el-tema-de-los-adhesivos-zona-libre-lgbt/
Periódico polaco para el tema de los adhesivos "Zona libre LGBT"
El periódico polaco conservador Gazeta Polska ha declarado que distribuirá los adhesivos de "Zona libre de LGBT" en el próximo número. Las pegatinas muestran una cruz negra superpuesta sobre una bandera del arco iris. La publicación semanal, que tiene una circulación de alrededor de 110,000, respalda abiertamente el partido conservador de la ley y la justicia (PiS). La medida fue criticada por el embajador de Estados Unidos en Polonia, quien afirmó que las calcomanías promovían el odio. y los del embajador deben ser respetados. Se publicó una vista previa de la pegatina en la cuenta de Twitter de Gazeta Polska el miércoles y se incluirá la próxima semana. Georgette Mosbacher, embajadora de Estados Unidos en Polonia, expresó su preocupación: "Estoy decepcionada y preocupada de que algunos grupos usen calcomanías para promover el odio y la intolerancia, respetamos la libertad de expresión, pero necesitamos estar al lado". de valores como la diversidad y la tolerancia ". Mosbacher tuiteó. En respuesta, Tomasz Sakiewicz, editor del periódico, tuiteó que "ser un activista en el movimiento gay no hace que nadie sea más tolerante". "Los polacos aman la libertad y han conocido la palabra tolerancia durante siglos. Es por eso que apoyaron el ascenso de Estados Unidos", agregó. Pawel Rabiej, el teniente de alcalde de Varsovia, dijo que presentaría una queja ante la oficina del fiscal. "Los fascistas alemanes han creado áreas sin judíos", tuiteó. "Como pueden ver, esta tradición encuentra seguidores dignos, esta vez en Polonia", dijo, y agregó que estaba sucediendo "bajo el paraguas" del partido gobernante y los obispos. Las actitudes polacas hacia la homosexualidad están evolucionando, pero el matrimonio gay todavía está prohibido, a diferencia de muchos países de Europa occidental.
Puedes leer el articulo completo (en ingles) Aquí
0 notes
Photo
Poranek Wnet 20 kwietnia 2017 – Marek Suski, Tomasz Sakiewicz, Jan Bogatko, Tomasz Pisula, Andrzej Szydlik, Oskar Hejka Poranek Wnet 20 kwietnia 2017 – Marek Suski, Tomasz Sakiewicz, Jan Bogatko, Tomasz Pisula, Andrzej Szydlik, Oskar Hejka - POSŁUCHAJ
0 notes
Text
Papryczka pana Tomka
Media różnej maści a więc nie tylko te wraże doniosły, że Tomasz Sakiewicz, zaprosił jednego z posłów przed sejm, czyli na ulicę, żeby jak rozumiem w bezpośrednim starciu udowodnić mu kto tu ma rację i kto jest prawdziwym mężczyzną. Nie będ�� szerzej opisywał całej tej historii, bo przez owe media została ona dokładnie opisana. Jedynie dla zbudowania odpowiedniego klimatu przypomnę, że do…
View On WordPress
0 notes
Text
Brązowy nos pana Tomka
Brązowy nos pana Tomka
Obywatel Tomasz Sakiewicz, to jeden z moich ulubionych ostatnimi czasy bohaterów, przedstawiciel pisowskiej biomasy pretendującej do miana nowej elity. Do tej pory lubiłem go za swobodny i bałwochwalczy wręcz stosunek do swojej tuszy, oraz oczywiście – jak mógłbym zapomnieć – prorosyjską postawę taty Ryszarda, teraz dodatkowo jeszcze za wysoki poziom skretynienia, o czym pan Tomasz nieustannie…
View On WordPress
0 notes
Text
Gazeta Wolska z pretensjami do Polskiej
Gazeta Wolska z pretensjami do Polskiej
Dość niezwykłą wyobraźnią popisał się redaktor Tomasz Sakiewicz. Zawsze wierzyłem w jego możliwości, nie ma takiego idiotyzmu czy kretynizmu którego by ten osobnik nie był w stanie wymyślić, ale teraz to chyba nieco odleciał. Rzecz w tym, że ogłosił właśnie, iż redagowana przez niego (prawdopodobnie, choć kto ją naprawdę redaguje pewności nie mamy), Gazeta Polska obchodzi… 195 urodziny. Naprawdę…
View On WordPress
0 notes