#opowieść
Explore tagged Tumblr posts
kotekkzielony · 14 days ago
Text
Tumblr media
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 19 (08.12.2024)
-> Zamierzałem pomóc koleżance... i jak drogo za to zapłaciłem...
Lubię poznawać nowe osoby i cieszyć się nowymi znajomościami, bez względu na to, czy są to integracje w realu czy też internetowe. Z reguły celuję w dłuższe relacje szukając swej bratniej duszy, która wniesie wiele dobrego do mojego życia, choć niestety rzadko kiedy udaje się utrzymać kontakt z drugą osobą niezależnie od tego, jak bardzo kleją się z nią rozmowy, albo ile wspólnych tematów mamy. Bywają też jednak o wiele gorsze sytuacje kiedy znajomość kończy się poważnym rozczarowaniem i przyznaję, że pech co do wielu zawieranych przeze mnie relacji nie chce mnie opuścić...
Listopad tego roku zaowocował m.in. kolejną nową integracją. W gąszczu dziesiątek krótkich, jednorazowych konwersacji z przypadkowymi osobami znalazła się znacznie dłuższa seria pisanych rozmów z Julią, z Tumblra. Początkowo nie zapowiadało się nic wielkiego, ot zwykłe wymiany wiadomości. Co nieco dowiedzieliśmy się o sobie nawzajem, wymieniliśmy się zdjęciami, poopowiadaliśmy o kilku rzeczach, aż pewnego dnia Julia zwierzyła mi się, że ma do rozwiązania pewną trudność, jednakże nie chciała powiedzieć, o co chodzi. Po moich namowach otworzyła się i wyszło na jaw, że koleżanka nie ma z czego zapłacić za mieszkanie, mimo, że pracuje, ale nie jest w stanie wytrwać do wypłaty i potrzebowała pewnej sumy pieniędzy, żeby wszystko uregulować. Pisała, że udało jej się pożyczyć od znajomych część potrzebnych środków, lecz nadal brakowało jej 500 zł. W tym momencie moja dobroduszność i serdeczność nakazała spytać Julię, czy mogę jej pomóc. Zwierzyła mi się, że pilnie potrzebuje gotówki, gdyż groziło jej podobno wyrzucenie z mieszkania i nie ukrywam, że zrobiło mi się żal dziewczyny, choć z pewnych powodów nie ufałem jej w 100%, ponieważ nie znaliśmy się zbyt długo i musiałem spodziewać się raczej wszystkiego. Mimo ogromnych obaw, jakie zrodziły się w głowie, wziąłem sprawę w swoje ręce i zaoferowałem jej pomoc. Mocno zestresowany udałem się na pobliską pocztę (nigdy nie lubiłem załatwiać tego typu spraw na mieście, a nie posiadałem konta w banku, więc wyjście z domu było konieczne) by przekazać jej fundusze. Julia podziękowała za pomoc, a nawet nie tylko za pomoc, a za uratowanie jej życia, obiecywała, że się odwdzięczy gdy tylko otrzyma wypłatę i że wszystko zwróci. Spodziewałem się, że to koniec jej finansowych kłopotów, ale... myliłem się! Wkrótce później okazało się, że potrzebne jest jej kolejne 200 zł, "na rachunki, jakieś odsetki, itp." i w tym momencie moje obawy, które nie bez powodu się zrodziły, zaczęły się potwierdzać... ale miałem nadal nadzieję, że gdy tylko koleżanka otrzyma wypłatę pod koniec miesiąca, wszystko się ustabilizuje. Uległem po raz drugi i przyznaję, że ogarnęły mnie z tego powodu niemałe wyrzuty sumienia. Już podświadomie chciałem, żeby dziewczyna oddała pieniądze, czułem, że popełniłem ogromny błąd nurkując w bagnie, a przecież nie musiałem nic robić! Kilka dni później Julia wysłała mi zdjęcia ze szpitala, ponieważ (podobno) bardzo źle się czuła i potrzebowała wizyty u lekarza. Kiedy napisała, że musi zapłacić 500 zł za operację (nadal nie miała z czego płacić, ponieważ do wypłaty zostało jej jeszcze wtedy kilkanaście godzin), myślałem, że padnę na zawał. Bardzo długo się wahałem czy ulec po raz trzeci, gdyż podświadomie już czułem, że wszelka kasa, którą jej przekażę, przepadnie mi bezpowrotnie, lecz ostatecznie nie umiałem odmówić... Tuż po załatwieniu sprawy o dziwo poczułem ulgę, że uratuję jej właśnie życie i, tak jak mnie zaraz potem prosiła, trzymałem kciuki, żeby operacja się udała i żeby wróciła do zdrowia. Następnego dnia, gdy zaczął się grudzień, tuż po południu napisała "wyjezdzam do cb" i aż wypuściłem wówczas powietrze z płuc spodziewając się radosnego finału, w którym spotkamy się, spędzimy wspólnie beztrosko czas, a moje pieniądze szczęśliwie do mnie wrócą. Późnym wieczorem spytałem się damy, jak się czuje, nie wiedząc zaś, że jej wiadomość o wyjeździe... była ostatnią, jaką od niej odczytałem. Nagle przy jej nazwie profilu moje gałki oczne zarejestrowały dopisek "deactivated20241202", a ja, schowawszy głowę w dłoniach, wiedziałem, że to już koniec...
Wraz ze zniknięciem Julii zniknęły też moje pieniądze, a konkretnie 1200 zł (nie licząc już 24 zł zabrane przez pocztę), które, można to rzec, wyrzuciłem w błoto. Najgorsze jest to, że nie musiałem wcale angażować się w tę sprawę i gdybym tylko owe "problemy" zostawił, olał, nie wciągał się w nie swoje bagno, wtedy moje przepadłe fundusze na pewno zostałyby ze mną. Przez ostatnie dni prawie non stop chodziłem przybity, czułem się potwornie głupio, prawie nawet skończyło się na płaczu... Miała to być tylko pomoc. Chciałem, żeby dzięki mnie dziewczyna wyszła na prostą, wspierałem ją, wykazałem się niemałą dobrocią, empatią i... nie było warto.
27 notes · View notes
mika-motylkowo · 2 years ago
Text
Kojarzycie może bajkę o bardzo głodnej gąsienicy?
Jeżeli nie to ją w skrócie opiszę. Mała gąsienica była cały czas głodna. Jadła więcej więcej, z każdym dniem coraz więcej. Z małej gąsienicy stała się gruba i tłusta. Aż w końcu zamknęła się w kokonie na dwa tygodnie. Bez jedzenia. Po dwóch tygodniach gąsienica stała się motylkiem.
Morał z tego dla mnie jest taki, że nawet teraz może mi się udać i stać się idealnym motylkiem. Na razie jestem tą gąsienicą która dopiero dąży do kokona ale jak już w nim będzie, to nic jej nie powstrzyma.
741 notes · View notes
twojanieznajoma · 1 year ago
Text
Czasem każdy z nas potrzebuje wyrzucić z siebie myśli, ale z jakiegoś powodu łatwiej to powiedzieć lub napisać na forum gdzie nikt nas nie zna. Tak więc, cześć tu wasza nieznajoma.
Od zawsze zastanawiała mnie natura miłości, skąd się w nas bierze ta pewność, że to właśnie z tą konkretną osobą chcemy spędzić swoje życie. Co takiego ta osoba w sobie ma, że tak bardzo nas od siebie uzależnia.
Niektórzy twierdzą że filmy są oklepane, ale tak naprawdę ile mieliście sytuacji jak z filmu?
Inni uważają, że są one nierealne, ale przecież inspiracja musi być z czegoś czerpana, prawda?
Osobiście uwielbiam te wszystkie filmy i seriale, tam mogę się wczuć i poczuć to choć przez chwilę. Osobiście wierzę w taką miłość.
Chciałabym powiedzieć, że jej szukam. Choć z każdym dniem mam wrażenie, że już ją znalazłam, lecz jest całkowicie poza moim zasięgiem. Jest kilka sytuacji, które były dwuznaczne, lecz może dla niego całkowicie normalne, lecz dla mnie stały się słodkimi wspomnieniami. To piękny film, bez happy endu.
Wolę żyć obok niego i czuć, że mam go blisko, niż zaryzykować i stracić go na zawsze.
60 notes · View notes
the-road-to-dreams · 6 months ago
Text
Zdarzają się piosenki, których treść wydaje się stanowić naszą opowieść. Doszukujemy się w nich wskazówek, jak żyć, a jeśli ich nie znajdujemy, włączamy piosenkę od nowa, wierząc, że przegapiliśmy słowa najważniejszej zwrotki.
Anna Dąbrowska, Nauczyciel tańca
150 & 04/07/24
12 notes · View notes
tamaosia · 2 years ago
Text
I siedziała tak całymi dniami
Rozmyślając nad słowami
-Jestes gruba , chyba widzisz?
-Szok , że siebie, się nie wstydzisz !
Chyba każdy ze mnie szydzi ?😔.
Zamknę się w pokoju .
Niech zostawią mnie wspokoju !
I se sięga po precelka ..
Czy ja serio taka wielka ?
Może jednak go odłożę
Przestane jeść o późnej porze.
I tak mija dzień, drugi ... trzeci
Z obrzydzeniem patrzą na nią dzieci
-Patrz jaka duża!
- widzę ledwo co się rusza !
Po co wychodziłam na zewnątrz
Chyba musze schudnąć ,
By poczuć się piękną!?
A tak z ciekawości sprawdzę ile ważę..
O mój Boże nie możliwe!
Tyle nie ważą nawet świnie!
Dziś omine se śniadanie
Nic się przecież nie stanie ..
I tak mija dzień ,drugi ,trzeci
A ona częściej pomija posiłki
Myśli sobie może poćwiczę
O I kcalorie z obiadu policze !
I tak zaczela się historia
Dziewczynki ,która niczego nieświadoma
Że popadła w chorobę
Codziennie liczy kalorie ,
Waży się parę razy dziennie
Bo uważa że nie zmiennie
Waga jest wyznacznikiem
By czuć się pięknie .
Na szybko Autor"tamaosia"
Zapraszam na swojego Ig którego dopiero zaczynam prowadzić "tamaosia"
19 notes · View notes
opowiastkimojejbajki · 2 years ago
Text
Ledwo, chwiejnym krokiem podszedł do drzwi swojego pokoju. Stał jakiś czas, przesuwając trzęsącymi się dłońmi po drewnianym materiale, nie wiedział co powinien zrobić. Wejść? A może lepiej się wycofać?
Minuty mijały tak powoli. Czuł się okropnie, miał wrażenie że zaraz zwymiotuje. W sumie co się dziwić. Robił to za każdym razem, kiedy miał okazję przejść obok tego pomieszczenia.
Od tamtego wydarzenia upłynęło tak wiele czasu.
Podobno z czasem serce zaczyna się goić. Nie prawda?
"To dla czego mnie boli co raz bardziej" Pytał w duchu.
Minęła kolejna minuta, a może i godzina. Rozmyślań nie było końca.
Otworzył po woli, lekko skrzypiące drzwi. Ostrożnie wchodząc przymknął oczy. Ścisnął mocno za klamkę, po czym rozejrzawszy się po błękitnych ścianach, utkwił wzrok na lewej stronie.
Podszedł kawałek. Spojrzał na wiszące zdjęcia. Przyjrzał się jednemu z nich. Ukazywało one ich pierwszą randkę w wesołym miasteczku. Tyle stresu, tyle przygotowań... Przeniósł wzrok na kolejne. Ich pierwszy pocałunek. Wtedy ten mały, złowieszczy Lloyd, zrobił je niespodziewanie, chcąc zaszantażować Jay'a że jeśli nie spełni jego wymagań, pokaże je Kai'owi a wtedy to już wiadomo jak mogło by się to skończyć. Oj na pewno nie za ciekawie.
- N-Nya... bo ja... - jąkał sie nie wiedząc jak jej to wyznać. Pocił się cały z przerażenia oraz trząsł, bojąc się, że dziewczyna odrzuci jego uczucia.
- Jay wszystko w porządku? - Spytała czarno włosa łapiąc za jego dłonie. 
- Spokojnie. Nie masz się czego obawiać. Weź głęboki wdech i na spokojnie powiedz o co chodzi. - dodała po chwili łagodnie, uśmiechając się pocieszająco, ale i zarówno patrząc lekko zaniepokojona w jego stronę.
Jay rozluźnił się odrobinę na jej słowa, również odwzajemniając uśmiech.
- Bo chodzi o to... że... - spojrzał w lewą stronę, unikają wzroku dziewczyny. - Kocham... kocham cię Nya. - powiedział z trudem i lekko zarumieniony spuścił głowę w dół. Bał się że za chwilę zostanie wyśmiany lub dostanie w twarz, bo w końcu kto chciałby być z takim rudym, denerwującym, z okrponym poczuciem humoru idiotą. Ale ku jego zdziwieniu wcale tak się nie stało. Nya przybliżyła się bardziej do Mistrza Błyskawic łapiąc jedną ręką za podbródek, unosząc na wysokość jej oczu, natomiast drugą dalej trzymała za dłoń chłopaka, po czym stanęła na palcach i ucałowała go lekko ale z miłością.
Na początku zszokowany Jay stał drętwo, lecz tuż po chwili odwzajemnił pocałunek.
Przybliżył się jeszcze bliżej. Oplatając ręce wokół jej tali, pogłębiając go co chwilę. Na twarzy dziewczyny wystąpił mały rumieniec.
Nagle, niespodziewanie usłyszeli dźwięk aparatu, natychmiast oderwali się od siebie odskakując do ścian korytarza. Obaj cali zaczerwienieni, łapiąc powietrze, spojrzeli w stronę dzwięku. Na nieszczęście Jay'a zobaczyli uciekającego Lloyd'a. Rudowłosy wiedział już co go czeka...
Spostrzegł na kolejne, które również zrobione przez Lloyd'a ukazywało Kai'a próbującego zabić niebieskiego, oraz Nyę starającą się go uspokoić. Nya zawiesiła je tłumacząc że za każdym razem gdy ma zły chumor, spogląda właśnie na nie. Jakby widok Jay,a w śmiertelnym niebezpieczeństwie był powodem do śmiechu.
- Chodź tu natychmiast i się tłumacz! Co ma znaczyć te zdjęcie! Oberwiesz, to odechce ci się zbliżania do mojej siostry, ty zboczeńcu jeden! Wracaj tu! - Krzyczał na calutki statek bardzo wściekły Kai.
- Kai uspokój się! - czarnowłosa złapała bruneta za rękę starając się go zatrzymać.
- A ty młoda damo, do pokoju. Jeszcze sobie pogadamy. - mruknął wściekły, wyrywając nadgarstek z uścisku.
- Nie jestem już dzieckiem. Mam prawo decydować z kim chcę być! - wykrzyczała mu w twarz, tupiąc nogą o drewnianą posadzkę.
Jednak skończyło się tylko na kilku siniakach u rudzielca oraz rozdzieleniem tej dwójki przez Wu po jego powrocie.
Po tym wydarzeniu Nya opatrzyła mu wszystkie rany, a rudzielec unikał Czerwonego przez jakiś czas jak ognia, którym teoretycznie mimo wszystko był.
Jay mimowolnie zaśmiał się smutno na te wspomnienia.
Podszedł do łóżka. Spoczął lekko na miękkim prześcieradle przypominając sobie ich pierwszy raz. Mimo tego że byli trochę spici obaj nieźle to pamiętali, i co najlepsze nie żałowali.
Wypił swój ostatni kieliszek, po czym łapiąc swoją ukochaną za rękę, przyciągnął do siebie, całując lekko, lecz z miłością i pożądaniem. Po czym zostawiając resztę imprezowiczów na dole, pociągnął czarnowłosą za sobą.
Byli już parą od ponad roku, mimo tego że chciał, bał się to zrobić, tym bardziej że był prawiczkiem, do czego wstydził się przyznać swojej dziewczynie. Zaplanował już wcześniej że wypije trochę, oczywiście nie za dużo, aby pokonać wszelkie obawy. Natomiast nie wiedział że dziewczyna również miała to w planach.
Rano obudził ich nie kto inny jak Kai. Pech za pechem którym okazał się starszy brat, nie miał końca.
- Jay, na trening wstawaj, Sensei nam nie daruje! - wskoczył do pomieszczenia jak poparzony.
- A w ogóle wiesz gdzie jest Nyaaaaa.... - urwał przyglądając się wtulonej do siebie, mimo że przykrytej kocem, to było widać że nagiej - parze.
- Co tu się wyprawia! - krzyknął tak głośno, że pewnie całą perłę zdołał już podnieść na nogi, zaoszczędzając sobie czasu pobudką każdego po kolei.
Wstał z posłania. Podszedł do swego zakurzonego biurka, otwierając szufladę. W końcu dawno nie zaglądał do tego pomieszczenia. Spostrzegł tam płytę z ich ulubionym kawałkiem. Zawsze słuchali jej wieczorami, lub jak któreś z nich było smutne.
- J-Jay jesteś tam? - spytała Mistrzyni Wody uchylając lekko drzwi. Słychać było w jej głosie niepokój i przerażenie.
Rudowłosy natychmiast podniósł się z łóżka, podchodząc do dziewczyny.
- Ej wszystko w porządku? - spytał zatroskany. Łapiąc dziewczynę za drżące dłonie.
- Nie... Kai jest w szpitalu, w śpiączce i nie wiadomo czy kiedyś się obudzi... - mówiła łamiącym się głosem, a w jej oczach były widoczne łzy. Jay, nie czekając ani chwili dłużej przytulił mocno ukochaną, idąc z nią w głąb swego pokoju. Usiadł na łóżko sadzając ją sobie na kolana.
- Będzie dobrze... - Szeptał do ucha.
W tle z głośników leciała akurat ta piosenka.
- Kai jest śliny. - tulił ją jeszcze mocniej przejeżdżając jedną ręką po plecach, natomiast drugą gładząc po włosach.
- Zanim się obejrzysz, wyjdzie z tego. - wciąż szeptał jej do ucha.
Nya powoli rozluźniła mięśnie. Oddech się uspokoił, a podpuchnięte i przerażone oczy lekko się zamknęły.
Zasnęła. Zmęczona całym tym przeżyciem zasnęła wiedząc że w jego objęciach jest najbezpieczniejszą osobą na świecie.
Zamknął szufladę. Podszedł do drzwi. Obejrzał się ostatni raz a potem wyszedł.
Udał się teraz do jej pokoju. Otworzył niepewnie, by po chwili ujrzeć takiego samego koloru ściany jak i u niego.
Podszedł do szafy, otworzył jedną z nich, w której ukazały się ubrania ukochanej. Wciągnął granatową sukienkę. Jego ulubioną.
- I jak wyglądam? - Z przebieralni wyszła czarnowłosa. Obkręciła się, po czym z nieśmiałym uśmiechem spojrzała w stronę ukochanego.
- Przepięknie... - odrzekł.
Mistrzyni Wody widząc jego rozmarzony wzrok lekko się speszyła, szybko chowają się z powrotem do szatni.
- Ej, no ale dlaczego tak szybko uciekłaś. - mruknął niezadowolony. - Mógłbym patrzeć tak na ciebie godzinami. - Podszedł do przebieralni, zaglądając przez zasłonę.
W odpowiedzi jedynie dostał butem w twarz.
Od tej pory Nya często zakładała tą suknię na różne randki, Jay'owi natomiast nigdy nie nudził się ten widok.
Odłożył ją by po chwili przebierania, zgarnąć swoją bluzę. Tyle czasu wszędzie jej szukał, a ona po prostu leżała u niej w garderobie. Mimo to nie dziwiło go, co to tu robi. Nya często uwielbiała w niej chodzić. Tak jak sama mówiła - czuła się w niej bezpiecznie. Nawet, gdy gdzieś wyjeżdżała pożyczała ją od chłopaka.
Zamknął jedną szafę, a otworzył kolejną. Lecz nie spodziewał się że ujrzy tam właśnie to. Suknia ślubna.
- Nya chciałbym cię o coś zapytać. - podszedł do czarnowłosej.
- Tak? - spytała, odwracając się w jego stronę.
Jay lekko, a nawet gorzej niż lekko zdenerwowany. W końcu na sali była cała rodzina i znajomi, klęknął przed dziewczyną, trzęsącymi się rękoma wyciągnął małe pudełeczko z kieszeni.
- Nyo Smith. Czy wyjdziesz za mnie? - otworzył pudełko ukazując piękny srebrny pierścionek z niebieskim brylantem. Dziewczyna na słowa ukochanego rozpłakała się chowając twarz w dłoniach, by następnie rzucić się na szyję i wykrzyknąć: "Tak!!!"
Odsunął się parę kroków dalej ciężko oddychając. Tuż za miesiąc miał się odbyć ich ślub. Nigdy nie spodziewał się że ta nagła śmierć, może wszystko zniszczyć. Układali sobie przecież piękne i szczęśliwe życie. Tyle planów. Więc dla czego? Dla czego los musiał to wszystko zniszczyć?
- Czym zawiniłem? - spytał roniąc jedną malutką łzę. - Tym bardziej czym ona zawiniła.
Cofał się dalej nie patrząc pod nogi. Chciał tylko jak najszybciej wyjść z tego pomieszczenia. Idąc a raczej teraz biegnąc, niespodziewanie potknął się o kosz na śmieci. Cała zawartość wyleciała na podłogę, a Jay, runął zaraz potem wprost na nią. Podparł się rękoma, usiadł po turecku, po czym spojrzał na zrobiony bałagan, pokręcił głową z krzywą miną, zaraz potem chcąc w stać, w rogu pokoju ujrzał test ciążowy.
- Nya wszystko gra? - spytał zmartwiony chłopak wchodząc bez pytania do jej pokoju, spojrzał na płaczącą ukochaną odwróconą w stronę okna.
- T-tak jest okey. - szybko wytarła łzy, obracając się do rudzielca z fałszywym uśmiechem na twarzy.
- Mnie nie oszukasz, widziałem, co się dzieje? - Podszedł do ukochanej patrząc w załzawione oczy. Na ten gest spuściła jedynie głowę.
- Nya... - Zaczął, lecz nie ugięta, dalej milczała.
Złapał za jej dłonie pocierając własnymi kciukami, chcąc dodać otuchy.
- Spójrz na szafę. - powiedziała prawie nie słyszalnie. Jay podszedł do wskazanego miejsca widząc pozytywny test ciążowy.
- Jesteś w ciąży? - spytał.
- T-tak. - dalej stała w tym samym miejscu ze spuszczoną głową.
Mistrz błyskawic podszedł do niej łapiąc za podbródek i spoglądając głęboko z czułością i miłocią w oczy które tak kochał.
Pocałował jej czoło, potem nos a na samym końcu zniżył się do brzucha podnosząc lekko do góry koszulkę i tak samo jak resztę - całując. Wstał, spojrzał jeszcze raz w te piękne niebieskie tęczówki i tak po prostu bez żadnych słów, przytulił dziewczynę. Ona zszokowana w pierwszej chwili, lecz po paru sekundach odwzajemniła przytulasa. Wjechała rękoma pod łopatki chłopaka na co ten cicho zasyczał.
- Przepraszam, boli cię? Coś ci się stało? - spytała z troską.
- No wiesz... zaczął. - Po ostatniej nocy, jeszcze nie zagoiły mi się ślady po twoich pazurkach. Blizny będą. - odpowiedział zadziornie, unosząc jeden kącik ust. Chciał w jakiś sposób rozluźnić ciężką atmosferę.
Mistrzyni Wody, cała zażenowana i w rumieńcach schowała jeszcze bardziej twarz w klatę Jay'a. Niebieski zaśmiał się cicho dalej tuląc ukochaną.
Na te ostatnie wspomnienie rozsypał się całkowicie. Siedząc tak na ziemi podciągnął nogi do siebie, schował głowę w kolanach, a łzy leciały strumieniami. Za kilka miesięcy miał mieć córkę. Tak bardzo się cieszył. A teraz? Teraz nie ma ani małżonki ani dziecka. Został sam. I wiedział że nie pokocha już nikogo tak samo jak jej. Była tą jedyną. Tą pierwszą i ostatnią.
Po bardzo długich minutach, postanowił się podnieść z podłogi. Idąc tak do drzwi ze spuszczoną głową, walnął z pięści prosto w jedną z szaf. Z samiutkiej góry w rękę wpadł mu mały notesik. Bez zbędnego przedłużania otworzył go na losowej stronie i zaczął czytać.
Zawsze wiedziałam że jest tym jedynym. Kiedy ujrzałam go po raz pierwszy, od razu mnie w sobie zauroczył, a później, z dnia na dzień coraz bardziej rozkochiwał. Wtedy widziałam już naszą przyszłość i to że będziemy razem na zawsze...
To był jej prawdopodobnie pamiętnik. Nie potrafił czytać dalej. Łzy ponownie zebrały się w jego oczach. Z trzęsących rąk wypadł mu notes. A sam padł na kolana, desperacko łapiąc się za włosy.
- Na zawsze tak? - wymamrotał.
- Oczywiście. Już do ciebie idę Nya. Do ciebie i naszej córeczki. - Uśmiech samoistnie wkradł mu się na twarz. - Już od teraz zawsze będziemy razem. - wstał, wyszedł z pomieszczenia kierując się na burtę. - Nikt nas już nie rozdzieli. - Stanął na krawędzi pokładu...
i
skoczył...
2 notes · View notes
pomiedzy-in-between · 10 days ago
Text
3 min
W każdą niedzielę chodzę na medytację w ruchu. Zajęcia zaczynają się od sprawdzenia, co tam u nas, siedzę więc na podłodze i przez 3 minuty mówię o sobie, podczas gdy druga osoba ma za zadanie tylko słuchać i nie może mi przerywać. Odkryłam, że 3 minuty to bardzo długo. Patrzę na moją partnerkę patrzącą na mnie, czuję jej wzrok na moim wzroku i głos zanika mi w gardle. Myśli obijają się o siebie w mojej głowie i rozpryskują jak bańki mydlane. To, co jeszcze chwilę temu chciałam powiedzieć, nagle traci na znaczeniu, zostaje pustka. Słyszę swój głos uszami tej drugiej, drży on, chyba zaczynam się jąkać. Czy ją tak naprawdę interesuje co robiłam przez cały tydzień i czy wyspałam się dzisiaj? Chcę powiedzieć coś bardziej znaczącego, doniosłego, godnego zapamiętania, ale nie mogę sobie niczego takiego przypomnieć. Czy naprawdę nie ma w mojej głowie lepszych rzeczy?
Nagle wydaje mi się dziwne, że ona mi nie przerywa, nie mówi nawet hmmm, nie przytakuje, nie kręci głową. Tylko wpatruje się we mnie i lekko uśmiecha. Jestem przyzwyczajona do przerywania, wszyscy zawsze sobie przerywają, mówią jeden przez drugiego, wtrącają swoje 3 grosze i więcej. Myślę, jakie to naturalne, że sobie przerywamy, a słuchamy myśląc tylko o tym, co zaraz powiedzieć, ale nie mówię tego mojej partnerce, tylko myślę dalej i próbuję nie zwracać uwagi na tę ciszę, która staje się nie do zniesienia, która mnie onieśmiela, wydaje się sztuczna, ale czy ktoś kiedykolwiek słuchał mnie tak jak tutaj?
Potem przychodzi bunt, dlaczego akurat 3 minuty, a nie 2 albo 4? A co jeśli nie mam nic do powiedzenia przez tyle czasu? Czy wypada siedzieć w milczeniu z nieznajomą, gapiąc się na siebie? Nie jestem w stanie znieść tego ciężaru więc paplę 3 po 3, choć wcale nie chcę mówić tak długo, to bez sensu, po co się zmuszać, skoro i tak nie mam do powiedzenia nic ważnego. Chcę oddać głos mojej słuchaczce, niech już przestanie tak przerażająco milczeć. I właśnie kiedy to robię, dzwoni alarm, minęły 3 minuty, koniec mojego czasu. Zamieniamy się rolami, ona mówi, ja myślę jak pięknie mówi, takie mądre rzeczy, trochę się wstydzę, że ja to tak bez ładu i składu, bez żadnego sensu. Chcę coś dodać, zrehabilitować się, ale przypominam sobie o zakazie przerywania, więc milknę w sobie i tylko słucham.
0 notes
tinygarden-me · 3 months ago
Text
0 notes
aka-apolonia · 9 months ago
Text
ZJAWA [fragment]
Włożył drżące ręce pod strumień wody, próbując zmyć z nich krew. Wrzątek parzył mu skórę, którą zapamiętale drapał. Chciał pozbyć się śladów swojego grzechu, oczyścić się.
Wytarł zaczerwione dłonie w spodnie i wyszedł z łazienki. Nie znajdował się w swoim mieszkaniu – to było większe i bogato urządzone. Szare ściany chłodno przypatrywały się intruzowi, podłoga cicho krzyczała przy każdym kroku, a wychylające się z mroku obrazy szeptały między sobą. Wszystkie pomieszczenia w napięciu czekały na kolejny ruch mordercy, który stanął nad zwłokami. Z trudem mógł spojrzeć na nie i na statuę leżącą obok rozbitej głowy. Dwie historie zakończone za jednym zamachem – pomyślał posępnie zabójca. Teraz tylko musiał jakoś je spalić, pozbyć się ich całkowicie, aby wszyscy zapomnieli o tym, że kiedykolwiek istniały. Jak miał tego dokonać? Spróbować je wynieść do pobliskiego śmietnika? Wyrzucić przez okno i upozorować samobójstwo? Zwyczajnie wyjść z mieszkania i udawać, że nigdy go tu nie było? Uklęknął przy ciele i wpatrywał się w zastygłą twarz wykładowcy, licząc na jakąkolwiek podpowiedź. Tak bardzo chciał dojść do porozumienia, tak pewnie się czuł, chwytając za rzeźbę… I na co mu to było? Nawet jeśli jakimś cudem udałoby mu się uciec, to będzie jednym z głównych podejrzanych. Przecież cała uczelnia wiedziała o ich konflikcie…
– Widzę, że potrzebujesz pomocy – wyszeptał głos tuż przy jego uchu.
Student gwałtownie odwrócił się i rozejrzał z przerażeniem, jednak w gabinecie znajdowali się tylko on, ciężka cisza oraz trup. Po chwili nasłuchiwania odetchnął głęboko i przetarł twarz.
– Boże… – wymamrotał, przyciskając dłonie do oczu. Nieistniejące głosy, szybko znikające figury oraz niewidoczny dotyk zaczynały go wymęczać. Wiedział, że te wszystkie sytuacje nie były prawdziwe, że to jego umysł droczył się z nim, jednak momentami czuł się, jakby nawiedzały go błąkające się po świecie widma.
Nie zdziwił się więc zbytnio, gdy po podniesieniu głowy zobaczył przed sobą postać płonącą czarnym ogniem. Wpatrywali się w siebie bez słowa, bez jakichkolwiek gestów. Człowiek nie wiedział, ile minut czy nawet godzin minęło, nim w końcu odwrócił od zjawy wzrok i ponownie zaczął rozważać nad swoim kolejnym krokiem. I tak musiał jakoś wydostać się z miejsca zbrodni… Może faktycznie powinien wyjść i zostawić zwłoki? Raczej nie wzbudzałby żadnych podejrzeń, a profesor mieszkał sam, więc minie trochę czasu, nim ktoś go znajdzie. Wstał i rozejrzał się, ignorując widmo, które stało pośrodku pokoju. Nogą przetoczył rozbitą figurę na bok, nie mogąc znieść jej prześmiewczego oblicza. Z uznaniem skinął głową i skierował się do wyjścia.
Kiedy mijał zjawę, przeszył go nienaturalny chłód…
0 notes
yellowmanula · 10 months ago
Text
Tumblr media
"Noc w Bazyliszku"
Wieczór w warszawskim "Bazyliszku". Tata kończy pić kolejny browar z kolegą Wagabundą. Obok ich stolika stanął nagle facet, wyglądający prowincjonalnie. Miał na sobie tzw. pelisę, z kołnierzem z wydry. Obok niego stał mocno przycięty inny facet, który z kolei wyglądał na warszawiaka.
- Panowie, czy bylibyście uprzejmi przyjąć nas do swojego stolika? - rzekł pelisa. Były to dwa ostatnie miejca siedzące w knajpie.
- Ależ oczywiście! - odpowiadają tata z kolegą.
Chwilę później "warszawiak" zamówił cztery sety. Przy czym zamówienie zostało potem jeszcze dwukrotnie powtórzone. Wedy pelisa wstał i bardzo elegancko powiedział:
- Panowie, zapraszam was na wino do Krokodyla!
W tym momencie tacie zaczęło świtać, że to nie są jakieś wioskowe wygibusy, ale ludzie, którzy posługują się znakomitym literackim językiem. Chwilę później pelisa się przedstawił:
- Jestem Stanisław Grochowiak.
Kiedy to tata usłyszał, to ogromnie się ucieszył, bo bardzo go wysoko cenił jako artystę. Na progu złapał go jednak kelner i zażądał zapłaty za wódkę. Wtedy tata wskazał warszawiaka i mówi, że to on zamawiał.
- Stasiu, ratuj - odpowiada warszawiak.
Grochowiak wyciąga gruby, skórzany portfel.
- Panowie, wszystko za chwilę będzie w porządku - i płaci.
I tak szli przez zimową starówkę, zgarniając po drodzę jakąś blondynkę, to znaczy Grochowiak ją zgarnął. Schodzą w dół do Krokodyla. Staje przed nimi portier, szacuje wzrokiem pelisę Stasia i mówi:
- Panowie, nie ma już miejsc dla was, z naciskiem na "was". Stasia jakby strzelił piorun. Oniemiał.
- To chamstwo - krzyknął. Po czym odwrócił się do nich i powiedział:
- Panowie, wobec tego chamstwa tu, ja was zapraszam do siebie na kolację.
Przychodzą do domu, otwierają się drzwi. Ciepło, rodzinnie, na progu stoi drobna, szczupła kobieta, z oczami przeszywającymi jak sztylety. Grochowiak przedstawia tatę i kolegę kobiecie:
- To jest pan Niebezpieczny (na kolegę). - A to jest pan Nieobliczalny (na tatę).
Szarmancki gospodarz sadza ich przy stole. I wtedy pani domu, jak się okazało żona Stasia, wbija wzrok w blondynkę i pyta ją słodkim głosem:
- Czy pani jest dziewczyną Stasia? - nie czekajac na odpowiedź, dodaje:
- Bo gdyby pani była dziewczyną Stasia, to bym pani te niebieskie oczka wydrapała...
Tata już chciał na to jakoś zareagować, kiedy poczuł, że ktoś siedzi na jego bucie pod stołem. Zajrzał, a tam 12-letni chłopak z Biblią.
- Ach, to mój syn, Świadek Jehowy - powiedział gospodarz.
Po czym nachylił się nad tatą, i szepnął mu do ucha:
- Słuchaj uważnie, teraz puszczę muzykę, bierz blondynę i tańcz z nią, tak jakby to była twoja dupa.
I stało się. Zabrzmiało tango. Zaczęli tańczyć. Blondyna wpiła się w tatę żarłocznie i zaszeptała:
- Spadamy?
Tata poczuł się zagubiony. Z jednej strony chciał pomóc gospodarzowi, a z drugiej strony chciał się uwolnić się blondynki. W końcu usiedli z gospodarzem na korytarzu, na podłodze, między nimi była miska kiszonej, pysznej kapusty, którą zagryzali kolejne wódeczki. Był pod wrażeniem tej szarmanckiej elegancji, jaką demenstrował Grochowiak. I zalicza ten wieczór, jako jeden z jego najlepszych ludzkich spotkań. 
1 note · View note
piotrpuchalski · 1 year ago
Text
#opowiadanie "Dziadziuś" ukazało się w roku 2002 w czasopiśmie literacko-artystycznym "Tytuł" redagowanym przez Krystynę Chwin. Potem wiele rzeczy zniszczyłem. To ocalało dzięki publikacji.
1 note · View note
kotekkzielony · 8 months ago
Text
Tumblr media
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 6 (16.04.2024)
-> Tramwaj na planie filmowym!
Plany filmowe, na które uczęszczam od kilku lat, bywają bardzo różne. Różne istnieją seriale, filmy, koncepcje, scenariusze, pomysły, wątki, gram w różnych projektach, w różne role się wcielam i... po kilkuset takich moich udziałów na planach nadal można mnie mile zaskoczyć, o czym przekonałem się w ten kwietniowy poniedziałek.
15 kwietnia 2024. Zapowiadał się krótki (a tym samym bardzo przyjemny), poranny plan zdjęciowy, co ciekawe, oddalony o niecałe dwa kilometry od mojego domu! Nie potrzebowałem więc żadnego transportu, choćby jednoprzystankowej przejażdżki zwykłym tramwajem i siłą własnych nóg dotarłem na zbiórkę w zaledwie piętnaście minut od wyjścia z domu. Odhaczyłem się na liście obecności, wypełniłem umowę i, o dziwo, zostałem poproszony przez opiekunkę planu o pokazanie swojego dowodu osobistego co jest prawdopodobnie pierwszą taką sytuacją, która mnie na planie spotkała (praktycznie nigdy wcześniej bowiem nie było potrzeby pokazywania dowodu tożsamości by móc na planie uczestniczyć). Po dość niecodziennym wydarzeniu zawitałem do garderoby, w której wszystko co zrobiłem to zmieniłem obuwie i byłem już w pełni gotowy do gry (oczywiście nie komputerowej, a w serialu!). Wkrótce wsiadłem z paroma innymi osobami do samochodu produkcyjnego i udaliśmy się na, także bardzo mało oddalone, miejsce zdjęć. Oczywiście nie miałem pojęcia jak będzie dokładnie wyglądać scena, w której przyjdzie mi zagrać. Wiedziałem jedynie, że w scenie będę ponoć oczekiwać na tramwaj, czyli jakby nie patrzeć, szykowała się dość historyczna sytuacja - o ile zdarzyło mi się do tej pory raz, w 2023 roku, zagrać pasażera autobusu i raz, w 2022 roku, pasażera w warszawskim metrze, to jeśli dobrze sięgnę pamięcią, nie uczestniczyłem jeszcze na żadnym planie zdjęciowym z podstawionym tramwajem! I tego dnia nadeszła właśnie wyjątkowa okazja wcielić się w rolę pasażera tramwaju! Nagrywanym szczęśliwcem okazał się widoczny na zdjęciu wysokopodłogowy, piękny skład 105N2k/2000 (nazywany "bulwą") o numerach taborowych 2112 i 2113, po świeżym NG (remoncie). Sama scena okazała się niestety biedniejsza niż początkowo zakładałem i samym pojazdem nie zdołałem się przejechać, a jedynie wsiadałem do niego, aczkolwiek wystarczyło zaledwie kilka ujęć i niedługo później odbierałem już wynagrodzenie za plan. Dzień trwał więc bardzo krótko i co najważniejsze, kolejne nietypowe doświadczenie zostało zdobyte. Oczywiście, miałem chrapkę na więcej, choćby na chwilową przejażdżkę tym tramwajem, choć musiałem przyznać, że już samo uczestnictwo na planie było poniekąd szczęściem, z tej racji, że oprócz mnie w scenie grało zaledwie kilka osób, a chętnych na plan na pewno nie brakowało. Ile wynosiła zatem szansa dostania się na ten plan filmowy? Tego nie potrafię dokładnie ocenić, choć jestem przekonany, że szansa ta, delikatnie mówiąc, nie była wysoka. Oby szczęście jeszcze nie raz mi dopisało!
14 notes · View notes
andley · 1 year ago
Text
— Czy nie jesteś już zmęczony i przygnębiony tym, że jesteś zmęczony i przygnębiony?
- Baśniowa opowieść, Stephen King
598 notes · View notes
podraje · 1 year ago
Text
Tumblr media
Czarnek ikoną popkultury | Pani Kuciel-Frydryszak idealnie użyła słów byłego (🤞🏻 i mam nadzieję, że nigdy nie wróci) ministra edukacji (z małych, bo nie szanujemy go) o pielęgnacji cnót niewieścich, jako tytuł rozdziału omawiające patologię i przemoc wobec kobiet w wiejskich domach w dwudziestoleciu międzywojennym.
Słowa człowieka, który miał reprezentować oświatę polską w XXI w., skonfrontowano z okrutną prawdą patriarchatu na niewyedukowanej i biednej polskiej wsi (na której po dziś dzień do pewnego stopnia ta stara mentalność się utrzymuje) 100 lat temu. Tego chciał dla nas pan C. Taki człowiek, w tych czasach, nie powinien zostać dopuszczony do wystąpień publicznych, a co dopiero, nie powinien reprezentować i rządzić segmentem edukacji.
Polecam wszystkim reportaż "Chłopki. Opowieść o naszych babkach" Pani Joanny Kuciel-Frydryszak. Dla mnie, osoby, której babka urodziła i wychowała się na wsi (może niejedna, niestety tylko o jednej wiem), z matką wychowaną w pgr [choć książka nie o tych czasach] ta książka otwiera oczy i brutalnie przedstawia rzeczywistość, z którą musiały się mierzyć kobiet z przynajmniej jednej strony mojej rodziny. Wiedziałam, że tak było. Chyba każdy ma te drastyczne historie gdzieś z tyłu głowy. Jednakże przeczytanie o tych społeczno-psychologicznych uwarunkowaniach życia sprzed ok. 100 lat pomaga mi patrzeć na historię (jednej gałęzi) mojej rodziny z nieco większym współczuciem i wyrozumieniem.
W pewnych historiach doszukuję się (i znajduję) swoją babkę, rozmyślam, czy ona też tak to przeżywała, czy może jej życie okazało się, chociaż odrobinę lepsze od najgorszych opisywanych tu historii. Niesamowita przepaść między naszymi pokoleniami. Zupełnie inna mentalność. Ten reportaż pozwala mi o wiele bardziej docenić to, co mamy i zrozumieć, skąd biorą się te zgromadzone od pokoleń traumy, z którymi dopiero teraz próbujemy się rozliczyć.
Oby już nikt nigdy nie wyszedł na mównicę, mówiąc nam o cnotach niewieścich. Nie po to nasze przodkinie cierpiały, niejednokrotnie marząc o śmierci, by jakiś uprzywilejowany mężczyzna znów mówił nam, co mamy robić ze swoim ciałem i życiem.
Przepraszam, rozpisałam się, ale dawno nie czułam takich emocji. To trudna lektura, szczególnie dla mnie, bo jestem dziekiem nadwrażliwym. Zazwyczaj nie czytam reportaży, bo wiem, że są o wiele bardziej przerażające niż horrory. W horrorach najczęściej potworem jest zła moc, duch, demon. W reportażach najgorszym potworem są zawsze inni ludzie.
29 notes · View notes
the-road-to-dreams · 2 years ago
Text
Zamknij oczy znużone aby zobaczyć więcej
Niechaj zamilkną usta, a zacznie mówić serce
Veason
38 & 13/01/23
18 notes · View notes
under-the-ladder · 10 months ago
Text
If anybody wanted to know, I am totally fine with Luna being chosen. I do think it's a safe bet and perhaps Justyna and some other entries could have more chances to score highly. That doesn't change the fact that after listening to Witcher for some time I was only feeling more and more bored by it, while the reverse happened with The Tower. Compared to songs already released from other countries I think I'd place Luna's song higher than I would have expected.
I am a bit disappointed that Karma or Jesień - tańcuj weren't chosen. But it's a good sign that so many quality songs were submitted and some bigger artists known independently of tvp (I mean bryska, Nita, Julia Pośnik?) were ready to go. If we have a tv show next year where people could showcase their talent without being dragged into propaganda games and rigging scandals I don't see why this trend would reverse.
It might be a beheaded's dream but I am genuinely hopeful that Luna will be provided with a professional team that will listen to her and not overdo the performance. That would send a powerful signal to the artists ready to try next year that things have changed at tvp. Because they have, right...?
Or at least stop slapping those awful overlays on every frame of the performance and that will be an improvement already.
5 notes · View notes