#niech się tli
Explore tagged Tumblr posts
tancerz85 · 1 year ago
Text
Napisz wiersz o Jagodzie, która pozbawiona empatii…
Aria:
Witaj ponownie! W czym mogę Ci pomóc dzisiaj?
Longin:
Napisz wiersz o Jagodzie, która pozbawiona empatii prześladuje ludzi, ale pragnie być empatyczna.
Aria:
W mrocznych zakamarkach duszy Jagoda tkwi,
Bez empatii, bez serca, wciąż prześladuje ludzi.
Swe działania pełne są złośliwości,
Nie czuje, nie rozumie, jak cierpią ofiary.
Goni przez lasy, krainy i miasta,
Zło w jej oczach, w sercu czarna plamka.
Ludzie drżą, gdy tylko jej spojrzenie złapie,
Bo wiedzą, że ich losu nie oszczędzi.
Ale wśród tych mrocznych zamysłów i cierpienia,
Jagoda czuje, że coś się zmienia.
W jej wnętrzu tli się iskierka nadziei,
Pragnienie być empatyczną, odczuwać cudze bóle.
Kiedyś spotkała starca, który tracił siły,
Patrzyła, jak słabł, jak gasł w nim życia iskierki.
Wtedy, po raz pierwszy, w jej sercu coś drgnęło,
Zrozumiała, że empatia jest czymś, czego brak jej.
Od tego momentu Jagoda rozważnie działa,
Prześladować ludzi przestała.
Zamiast tego, wyciągała rękę pomocną,
Była tam dla innych, gdy ich życie było trudne.
Wiersz o Jagodzie, która kiedyś była zła,
Lecz pragnienie empatii w niej ożyło.
Zrozumiała, że wrażliwość to dar bezcenny,
I teraz stara się go pielęgnować każdego dnia.
Jagoda, która kiedyś była pozbawiona uczuć,
Dziś w sercu nosi empatii krucjatę.
I choć przeszłość ciemna ją nie opuszcza,
Pragnienie dobra i zrozumienia w niej tętni.
Niech ten wiersz o Jagodzie będzie przypomnieniem,
Że nawet najmroczniejsze dusze mogą się zmienić.
Empatia i dobro to siła, która nas jednoczy,
Niechaj Jagoda stanie się symbolem tej nauki.
0 notes
ingady-sevn8ate · 3 years ago
Text
Hej ty, czy mnie słyszysz?
Gdy pociągniesz za spust to stracisz wszystko dziś
A masz przecież wszystko, czego wciąż ci brak?
Z tego, co przeżyłeś drwij
Zlej paliwem, niech się tli
I płomień rzuć, zapal knot
Złap mą dłoń, uciekaj stąd
I nie poznasz się dziś
Ogień zgasł, nie cofaj się
5 notes · View notes
diffrentcolor · 4 years ago
Text
Płomień
Chcę widzieć jak się rozpalasz, Jak płoniesz w mych oczach.
iskra za iskrą żarzy się płomień tli się popiół przykryty sadzą jeszcze chwila i zgaśnie na dobre jedynie wiatr dodaje opału powstaje kobieta z popiołu zrodzona twarz jej owiana płomiennym okryciem w suknie odziana niewinna jest ona dla niej ogień cenniejszy nad życie -- i płoń jak latarnia co kusi żeglarzy by żaden sztorm zgasić Cię nie mógł by majtek na burcie zapomniał o sobie wpatrzony w Twe oczy jak miłość zapłonie roznoś swe światło niszcząc co próżne zwabiaj swym blaskiem dusze zgubione niech Słońce bratem dla Ciebie się stanie bo Ty płoniesz jak życie zawsze wzburzone
1 note · View note
offline-jakub · 5 years ago
Text
Ty i ja - nasze love - no i pojebany świat, Czułem brak twoich warg, widywałem je gdzieś w snach, Teraz jesteś mą madame, z tobą wszystko razy dwa, Ty i ja - nasza love - no i pojebany świat Ty i ja - nasze love - no i pojebany świat, Czułem brak twoich warg, widywałem je gdzieś w snach, Teraz jesteś mą madame, z tobą wszystko razy dwa, Ty i ja - nasza love - no i pojebany świat Powiedz mi co tak cię bawi, twoje uśmiechy to lek na mój ból, Kocham dziewczyno jak tańczysz, a twoje ruchy sprawiają że pękam na pół, Nie chcę byś była jak Barbie, bo naturalna dziewczyna to prawdziwy cud, Właśnie zaczynam się bawić, robię ognisko i piję Somerka na pół, Coś dzieje się w mojej głowie, przestań przerywać kochanie i tańcz tylko tańcz, Nie wierze też w moim gronie żadna jednostka nie dowie się co to jest płacz, Pomiędzy nami amore, jesteś mą fanką, a ja twoim naj, naj Razem dzielimy się fajką, leżąc na trawie, pijemy za kasę z mych tras Ty i ja - nasze love - no i pojebany świat, Czułem brak twoich warg, widywałem je gdzieś w snach, Teraz jesteś mą madame, z tobą wszystko razy dwa, Ty i ja - nasza love - no i pojebany świat Ty i ja - nasze love - no i pojebany świat, Czułem brak twoich warg, widywałem je gdzieś w snach, Teraz jesteś mą madame, z tobą wszystko razy dwa, Ty i ja - nasza love - no i pojebany świat Drina pijemy nad brzegiem i koleżanki wrzucamy do morskiej wody, Słońce po plecach nas jebie, niech moja piosenka zakończy chodzenie do szkoły, Czuję się jakbym był w Eden, chociaż tu węży jest mała więcej jest flory Ja mam ochotę na ciebie, zostań poddaną na dłużej lub chodź do tej nocy, Rzucam petardę nad niebem, a w głowie gwiazdki więc nieźle się tli, Chyba zabraknie mi ciebie, proszę pozostań tu skarbie na kolejne dni, Mieszam swą buźkę z twym sercem, moja fantazja poległa na końcach tych dni, Proszę już zamknij tą gębę, Moveon ma najlepszych fanów aż po sam szczyt... Aż po sam szczyt, Sama wiesz, że jestem wilk, To nie jest stres to tylko plik Zaczynam pić lodowy drink Ty i ja - nasze love - no i pojebany świat, Czułem brak twoich warg, widywałem je gdzieś w snach, Teraz jesteś mą madame, z tobą wszystko razy dwa, Ty i ja - nasza love - no i pojebany świat
4 notes · View notes
ar-u-breathe · 5 years ago
Text
Baśń
Puste spojrzenie postaci z lustra. W głowie mętlik, z tym samym boryka się dusza. Ogień we wspomnieniach wciąż jeszcze żyje, lecz w brązowych oczach już tylko chłód się kryje. Krew nagle podburzona. Bicie serca przyspieszone. Szare myśli zakłócają ciszę, czemuż to mierzyć się z tym muszę? Świat nadal wiruje. Zmienia się, biegnie, swoim tempem snuje. Lecz tutaj, tylko obraz rozmazany, a w nim postać, starająca się nie tworzyć nowej rany. Kłębią się wizje, słowa, spojrzenia. Wraca dotyk, wraca bliskość, tamtych serc wzruszenia. Dłonie szukają namiętnie tamtych rąk, które dawały schronienie w każdą chłodną noc. Znajdowały drogę do siebie. Jak? Nikt chyba nie wie. Teraz tylko nadzieja, co zaczyna przygasać. Spojrzenie pustych oczu i wspomnienia, do których codziennie się zdarza wracać. Na tę chwilę to tylko baśń z wyśnionym początkiem. Z bajkowym, romantycznym wątkiem. Tym ta cała historia była. Na tle innych się wyróżniła. Lecz trudno ujrzeć oczy upragnione przez góry, oceany, doliny zielone. Ciężko czekać, gdy nie ma pewności powrotu. Trudno wierzyć, gdy nie ma mnie u Twego boku. Lecz nadzieja nadal tli się w tamtych płomieniach. Widać tam dwie twarze, szukające się wzajemnie w marzeniach. Dwie postacie na zatłoczonym peronie. Dwie pary oczu, każda po innej stronie. Dwie dłonie pod gwiazdami ukryte. Słowa tęsknoty na dwóch kartkach wyryte. Dwie koperty w różnych kolorach i tej niepewności tajemnica ujawniona. Świat będzie się dalej rozmywać. Wspomnienia będą pukać do drzwi codziennie i znikać. Niech ta powieść się dalej pisze, pomimo tej następującej ciszy. Pomimo twej dłoni w objęciach kogoś innego. Pomimo tej mgły, deszczu i mego serca konającego. Lecz ja łzy nawet nie uronię, swej wiary za to będę zaciekle bronić. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, lecz we mnie i  Ciebie, gdyż zaprzeczyć nie możesz, że posiadamy te same marzenia.
1 note · View note
electricansays-blog · 5 years ago
Text
Où sont les femmes?
"Boje się ciszy, w niej się własne serce słyszy" Klimatyczna muzyka, ciepły już niemalże jesienny Paryski wieczór. Kolejny papieros tli się jasnym żarem, gdzieś obok słychać wesołe francuskie rozmowy. "La vie est belle" - życie jest piękne. Tylko jakie jest dla mnie?
Kolejny dzień ciężkiej pracy. Kolejne nadgodziny tylko po to by móc zając myśli pracą. Kable, bezpieczniki, rurki, śrubki, kleje, parkiety, szpachle, płytki, fugi. Czasami sam się dziwie, że jeszcze od tego nie oszalałem. Tak tak, Paryż dla polskiego imigranta nie jest tym Paryżem znanym z filmów czy piosenek. "Bezrozumni ludzie, otacza nas cyrk pajaców, ciężka praca w znoju i trudzie, żeby zanieść kaganek światu" - jak nawija Eldo w jednym z jego utworów. Ale to ma jebuckie plusy. Nie masz czasu myśleć i gdybać. Tylko,  że po każdym tak ciężkim dniu przychodzi wieczór kiedy wracasz do mieszkania, masz chwile dla siebie... I nagle pojawia się ona. Zajmuje każdy centymetr głowy i myśli. Damn, Morris - masz niemalże 21 lat. Przerabiałeś już to tyle razy w swoim życiu a Ty dalej jak ten głupiutki 14 latek rujnujesz sobie psychikę kobietą której tak naprawdę nie znasz.
Nie dane było Ci poznać jej lepiej.
Wiesz, mój drogi czytelniku, ciężko mi to opisać. Od jakiegoś czasu nie mam już nastu lat, moje myślenie i poglądy z pewnością stały się nieco inne, kto wie - możne nawet można je określić słowem "dojrzalsze". Tylko czy aby na pewno? Nie mogę jej kochać, to zbyt duże słowo by określić nim te znajomość. Z Panią - nazwijmy ja "O" - łączy mnie tylko kilka chwil, parę godzin i kilka wiadomości. Tyle co nic. A jednak coś, ha! Nieświadomie pozwoliła mi czuć się przy niej jak zauroczony dzieciak. Nie pamiętam kiedy ostatnio spędziłem takie chwile. Nie pamiętam kiedy patrzyłem na dziewczynę w ten sposób. Nie pamiętam już wielu rzeczy związanych we słowem "miłość". Może dlatego, ze ona mi je przypomniała to teraz tak bardzo nie chce wyjść z mojej głowy. Nawet nie mam ochoty do niej napisać. Niech to stanie się już wspomnieniem, snem zwanym przeszłością. Przeszłość to trudne słowo. Tylko czy to nie ona określa kim jesteśmy? Zostawie Cie z tym pytaniem. Nie odpowiadaj, żar papierosa zrobi to za Ciebie. Miłego dnia, dobrej nocy.
https://www.youtube.com/watch?v=_67Q6X2KQXk
3 notes · View notes
dfnce · 3 years ago
Text
where is my mind?
Jeśli uznać, że każda emocja ma swoją nagrodę, konsekwencję. To można by myśleć, że każdy nowo postawiony przed nami człowiek, czy nowa sytuacja to skutek jakiegoś wołania, braku. To uzupełnienie, rozwinięcie wątku. Jakby uznać, że to nie emocja jest konsekwencją, a przyczyną. To wszystko wydaje się dużo prostsze.
Pojawiasz się, rozpraszasz mnie, bo potrzebowałam rozproszenia. Utwierdzenia, że docieraniem do siebie, pielęgnowaniem pasji, utrzymywaniem porządku w głowie, w czuciu - można żyć. Można tym być. I już. Nie potrzeba celu, można to zwyczajnie i "beznamiętnie" (bez ciśnienia na ALE PO CO) CELebrować. Bo to cel sam w sobie.
Jeśli zatem uznać, że emocja nie jest wtórna, a pierwotna, to wszystko co się przydarza jest właściwe i jest odpowiedzią. Jest reakcją na mój brak, na mój niedosyt, na moje pytanie, na moją wątpliwość, na moją drogę, która na chwilę zaszła mgłą.
To zatem co czuję teraz nie jest błędem, nie jest niedobre, nie jest nie w porządku. To, co się wydarza, a nie jest wygodne, najprostsze to jest odpowiedź na moje pytania. Na mój brak.
~~ Albo to po prostu reakcja chemiczna na trywialne, zwierzęce stadium zaangażowania w nową relację, sytuację. Tylko skąd ta relacja, sytuacja? :) ~~
Bez wiary w przypadkowość zdarzeń, bez wiary w rezonującą energię myśli, bez wiary w bezpodstawność bólu w klatce piersiowej - reakcje chemiczne pozostają wtórne.
Kółko. Ciągle jakieś kółko :)))
Jestem blisko swoich początków i rozwinięć nie mających końca, tylko wnioski.. mam w sobie pełne przyzwolenie na kółka.
Dziękuję za taką odpowiedź, za taki nowy wątek, za tak intensywny bodziec i taką nagrodę. Z pełną pokorą ukochuję ją sobie i daje jej dom blisko serca. Niech się tli. ❤
0 notes
kovalksiazki · 5 years ago
Photo
Tumblr media
225) Aleksandar Zograf. “Pozdrowienia z Serbii: Dziennik komiksowy z czasów konfliktu w Serbii” - czasem opowieści z nękanych wojnami rejonów świata mogą przybrać formy nieco odmienne od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Wśród wielu książek, artykułów czy sprawozdań wojennych reporterów, opisujących wydarzenia podczas konfliktu w byłej Jugosławii, czy jak kto woli jugosłowiańskiej wojny domowej, znajdziemy także komiks Aleksnadra Zografa, właściwie Sašy Rakezicia, jednego z animatorów serbskiej podziemnej sceny komiksowej. Pozdrowienia z Serbii: Dziennik komiksowy z czasów konfliktu w Serbii to połączenie autobiograficznej opowieści, rysunkowego pamiętnika i reportażu z targanego wojenną zawieruchą regionu, czy nawet konkretniej, z rodzinnego miasta autora. Zograf skupia się na życiu codziennym Serbów w kraju objętym embargiem, które zresztą przyjmowało czasem całkiem absurdalny wymiar – bo czy ktoś wpadłby na to, że Walt Disney Company wycofała w związku z nim swoje licencje? Jest to także wycieczka do świata wyobraźni artysty, w którym upiorne majaki wojennej pożogi mieszają się z nawiązaniami do popkultury i pół-sennymi wizjami, w których ważną rolę odgrywają rzeczy zupełnie przypadkowo zaobserwowane gdzieś na skraju pola widzenia, ledwie rejestrowane zmysłami. Historia przekazana została w stosunkowo prostej formie graficznej, czarny wyraźny kontur i dość schematyczne postacie umieszczone w kompletnie asymetrycznych kadrach. Patrząc na styl autora gdzieś tli się skojarzenie z obrazami Edwarda Muncha. Jest w nim zawarta pewna oniryczna atmosfera kompletnego oderwania od dramatu przedstawionych wydarzeń. Unikalna kombinacja głębokiej sennej symboliki i prostoty. Na pewno niweluje to ciężar gatunkowy, nie znajdziemy tu scen przemocy czy dynamicznie narysowanych starć, chociaż na nudę także nie da się narzekać. Z artystycznego punktu widzenia z pewnością jest to pozycja warta uwagi, głównie ze względu na swoja oryginalność i wyrazistość stylu rysownika, chociaż z pewnością nie jest to forma, która każdemu przypadnie do gustu. W swojej narracji autor rzadko dotyka spraw stricte politycznych, w zasadzie nie mówi ani o Miloševiciu, ani o Božoviciu, a wszystkie wydarzenia związane z władzą sprowadza do słów „rząd” albo „reżim”. Oczywiście zastosowana forma ujawnia afiliacje, może nie tyle polityczne, co ideowe autora. Nierzadko zdarza mu się uderzać w pacyfistyczne tony i wykazywać pewną ignorancję w sprawach narodowych. Ma to jednak swoją zaletę, gdyż tylko szaleniec mógłby posądzić go o nacjonalistyczne zacietrzewienie, a sytuacja przedstawiona w komiksie, obalająca skrupulatnie budowany w zachodnich mediach mit krwiożerczych Serbów, z pewnością mogłaby Zografa narazić na ataki. Pozdrowienia z Serbii wręcz roją się od tematów niewygodnych dla przeciętnego zjadacza medialnej papki serwowanej na temat tego gwałtownego konfliktu. Zarysowany jest tu mechanizm powolnego i celowego przeistaczania Serbów z jednej ze stron wyjątkowo skomplikowanego konfliktu w „tych złych” mających funkcjonować w świadomości odbiorcy masowego jako sprawcy wszystkich nieszczęść. Ludzie Zachodu nie rozumieli tej wojny, zwłaszcza Amerykanie i potrzebowali prostego, dychotomicznego podziału na stronę „czarną” i stronę „białą”, policjantów i złodziei. W przekazie medialnym nie było miejsca na odcienie szarości. Oczami artysty obserwujemy życie serbskiej ulicy od najwcześniejszych dni wojny. Z perspektywy przeciętnego człowieka przybliżone zostają nam konsekwencje sankcji nałożonych na Serbię przez społeczność międzynarodową – od politycznych po te bardziej przyziemne jak bieda, szalejąca inflacja czy braki towarów na półkach. Jak trudny był to okres niech świadczy czasowy zanik handlu opartego na pieniądzu. Za walutę służyły ludziom usługi, robotnikom płaciło się trzodą bądź ziemniakami, a zdarzało się, że środkiem płatniczym stawała się amunicja. Mimo wszystkich potworności wojny, szalejącego ubóstwa i panującego głodu mieszkańcy Serbii w oczach autora potrafili odnaleźć swoją codzienność – zaadaptować się do nowej rzeczywistości. Uprawiali każdy skrawek ziemi, a więzi rodzinne zacieśniły się jak nigdy przedtem. Z drugiej jednak strony racjonalne spojrzenie na świat ustępowało zabobonowi i przesądom ludowym, a nawet sprzyjało powstawaniu nowych – wynikających z ówczesnych realiów i zagrożeń. Co szczególnie przykuwa uwagę, to opis sytuacji migrantów. Nie tylko uchodźców z terenów objętych działaniami zbrojnymi, ale także wielu oportunistów, którzy postanowili wyjechać za granicę. Zograf wyraźnie podkreśla swoją irytację, gdy przysłuchiwał się rozmowom młodych, chcących jak najszybciej uciec z Serbii. Poddaje ich stanowisko charakterystycznie wyrazistej krytyce, wybijającej się nieco z sarkastyczno-zachowawczego tonu opowieści. Jasno deklaruje swoją chęć pozostania w ojczyźnie – niezależnie od niesprzyjających okoliczności. Światopogląd autora wylewa się z kart komiksu szerokim strumieniem, nie jest jednak natarczywy, nie próbuje ukrywać swojego stanowiska, ale nie moralizuje i komentuje wszystko bez agresji czy żalu. Z rzadka pojawia się narracji oskarżycielski ton, ale jest to zrozumiałe, wszak jest to forma pamiętnika, absolutnie subiektywnego świadectwa wydarzeń mających wówczas miejsce – zwłaszcza w ich, jakkolwiek by na to nie patrzeć, dramatycznym kontekście należy podziwiać powściągliwość autora. Nieforemne, pozbawione symetrii kadry komiksu, czarno-białe rozmarzone ilustracje skutecznie wprowadzają nas wprost do umysłu autora. Humorystyczna narracja w obliczu opisywanych wydarzeń może wydawać się nie na miejscu, jednak jeśli nie znalazłaby go tutaj, to już chyba nigdzie by się jej to nie udało. Pozdrowienia z Serbii to opowieść oryginalna, pouczająca i niebezpieczna… dla utartych schematów o wojnie w Bośni i Hercegowinie. Nawet jeśli nie zgadzamy się z niektórymi ocenami autora, to wartość tej oryginalnej formy zapisu wydarzeń jest bezsprzeczna, a natłok informacji o życiu i zachowaniu ludzi w sytuacjach kryzysowych bezcenny. Surrealistyczny obraz wojny i zarazem podróż gdzieś do głębszych pokładów jaźni autora z lubością opisującego swoje półsenne wizje - OWL.
0 notes
transinging · 5 years ago
Text
(Polish ver) Haikyuu s03 “Hikari Are (ヒカリアレ)" by BURNOUT SYNDROMES
youtube
W twym wnętrzu ogień wciąż się tli Więc weź głęboki oddech i podtrzymaj żar by w proch nadzieja nie zmieniła się W ofierze złóż krew, pot i łzy i zacznij spełniać swoje sny Nie hamuj się i krzyknij z całych sił
Rozświetlimy mrok!
Prócz wiary w przyszłość, losu przychylność dla nas Nie mam dzisiaj nic
Rozświetlimy mrok
To mrok tu przywiódł cię więc nie porzucaj go Niech stanie się początkiem drogi do jaśniejszych dni
Rozświetlimy mrok
I choć zwątpienie stanie ci na drodze nie raz Uwierz że na końcu czeka chwały blask
Rozświetlimy mrok
Czasami trzeba sięgnąć dna, by odbić w górę się (Rozświetlimy mrok) Wyskoczyć w niebo wyżej niż najwyższy mur
Rozświetlimy mrok
Oświetlić ziemię z góry niczym latarnia I wskazać ścieżkę idącym tam gdzie ty – po chwałę!  
Obierz kurs, nie cofaj się, idź naprzód, Na końcu tunelu zawsze czeka światło
0 notes
xxlittlestrangerxx · 7 years ago
Text
Dopóki demon smutku śpi, niech żyją młode żądze. Dopóki życie w nas się tli, dopóki są pieniądze...
1 note · View note
totasuka · 8 years ago
Text
Wybaczam Ci
Niech to się już skończy, jedyne co z tego mam i będę mieć, to nieopisany ból. Teraz to rozumiem, jednak nie potrafię się powstrzymać. Mam obsesję na Twoim punkcie, cały czas tli się we mnie nadzieja, że po prostu jesteś inny. A przecież tego szukam. Inności. Nie wierzę swoim myślom i nad interpretuję Twoje gesty. To jest to, co robię. Zawalczę jeszcze raz, wypróbuję Cię po raz ostatni, jeśli nie odpowiesz to Przegram, przestanę. I znów będę szmacianą lalką uwięzioną w szklanej kuli. Nic zupełnie się nie zmieni.
3 notes · View notes
sztukaspalania · 6 years ago
Photo
Tumblr media
Ludzie to sentymentalne bestie. Nasze głowy i serca po brzegi, są wypełnione, tym co dobre i tym co jest dla nas tylko kulą u nogi. To jest zrozumiałe, gorzej jeśli tą kulę nosimy z własnej woli, bo rzekomo wtedy nas mniej boli. Wielu z nas opanowało do mistrzostwa umiejętność spierdolenia sytuacji. Zamiast brać konsekwencje za swoje decyzje i nauczyć się z nimi żyć, często trzymamy się złudnie nadziei, która jest nam boją na wzburzonym morzu niepewności. Tonący brzytwy się chwyta. Trzeba zrozumieć, że jeśli kopnie się kogoś wystarczająco mocno w dupę, nawet kiedy leży, to w końcu zostanie po niech pustka w Twoim życiu i nie będzie się dało tego odwrócić. Niektórzy dopiero w takiej sytuacji zrozumieją, że zachowali się jak cep, i próbują coś naprawić. Obietnicami, błaganiem, szantażem emocjonalnym, czasem nawet groźbami, jednak ten kurs już odpłynął. I nic już nie zrobisz, mleko rozlane. Jest tylko jeden dobry moment na naprawienie czegoś, i ten moment jest własnie teraz. Jeśli nic się nie zmienia, to nie ma co marzyć, że nagle wszystko się odwróci i wszystko będzie tak jak dawniej. Nigdy nie będzie jak dawniej, rany się wygoją, ale blizny emocjonalne zostaną. Nawet jeśli, coś się rozsypało naturalnie niczym domek z pisaku pod wpływem fal to trzeba mieć szacunek do samego siebie i iść dalej. Nie zatrzymywać się i zatracać się w iluzji, która pokazała swoje prawdziwe oblicze i szukać rozwiązania tam gdzie go nie ma. Przeszłość jest do wspominania i wyciągania wniosków. Do zarzucenia na plecy z bagażem doświadczeń. Rozkopywanie starych ran, przez doskwierając�� samotność nie przyniesie nic dobrego. Nie zmieni magiczną różdżką drugiego człowieka, z nienadającego się do wspólnego życia, w księcia z bajki, ani nie cofnie czasu. Jeśli pocałujesz taką żabę, lepiej przebadaj się. Oczywiście, dopóki relacja jest podtrzymywana i nie została zdeptana z marzeniami, a ogień namiętności i bliskości wciąż się tli, może przerodzić się w drugą szansę. Dać trzecią i kolejną to samobójstwo. S.A.M. https://www.instagram.com/p/BnORVv4lqB9/?utm_source=ig_tumblr_share&igshid=1sqc1kocrwzu3
0 notes
the-swarm-of-thoughts · 7 years ago
Text
27.10.17
Słone łzy zbierają się w opadniętym kąciku ust, gdy staram się napisać coś pięknego i coś co mogło by coś dla Ciebie znaczyć. Ślęczałem nad tym godzinami od wczoraj, lecz wszystko wydaje się takie ulotne, żałosne, jeszcze bardziej niż to co dla Ciebie pisałem. Co ja sobie myślałem chcąc zapełnić tą nadmorską latarnię wspomnieniami które byśmy razem budowali? Chciałbym bardzo aby tak się stało, ale wiem że nie ważne co zrobię to i tak nigdy nie będę wart Twojej osoby. Poddałem się wiele lat temu, szanując Twoją decyzję, szanując fakt że nie chcesz mnie w swoim życiu. Poddałem się już dawno temu. Stąd wiem że nigdy nie będziemy razem, nie poddał bym się wtedy tak łatwo. Do dziś zastanawiam się czy mogłem wtedy coś zrobić. Nie potrafię już walczyć, nie potrafię już utrzymywać się na powierzchni, gdy ciągle coś ciągnie mnie w dół. Z osoby pełnej wiary, pełnej uśmiechu, stałem się przez lata tym czymś, pustą skorupą. Kiedy mówiłaś mi że widzisz we mnie dużo potencjału, że jestem coś warty... “Jesteś żywą, ciepłą osobą, pełną emocji“. Nie prawda. Jestem już chodzącym trupem, wszystkie swoje talenty, wszystko co miałem już straciłem, zmarnowałem. Przy Tobie ten trup którym jestem ożywia się na chwilę, wierzgnie stopą w konwulsji, ale jest już martwy, nie zmienia to nic. Wiesz że mózg człowieka działa nawet jeszcze kilka dni po śmierci? Jeszcze kilka dni po śmierci pojawiają się impulsy nerwowe. I w mojej głowie pojawiają się przebłyski emocji, przebłyski dawnego nierozwiniętego i zmarnowanego talentu, przebłyski wspomnień z Tobą, urywki rozmów jak i całe nasze rozmowy które pamiętam słowo w słowo, urwane fragmenty wspomnień w których pojawia się Twoja twarz. Rzeczy o których Ty już nie pamiętasz. Umarłem Ci. Umarłem Ci już dawno, rozumiesz? Umarło moje serce, umarła dusza, umarł umysł. A ciało teraz zaczyna się rozkładać, zaczynają się chyba problemy ze zdrowiem. Każdej nocy płaczę, wyję czasem po kilka godzin. Teraz pewnie nie będziesz się odzywała dłuższy czas, albo i wcale już się nie odezwiesz. Jesteś szczęśliwa, jest Ci dobrze tak jak jest, a ja muszę się z tym pogodzić. Nie mam sił na nic, kłótnie z rodzicami i to jak mnie traktują teraz i w przeszłości wyssały całkowicie ze mnie radość. Znów mam ochotę zanurzyć się w obojętność, zostać tutaj w Przemyślu i opiekować się nimi aż nie zdechną, a potem zdechnąć sam. Taki był mój plan nim się zjawiłaś. Dać się kontrolować i niech się dzieje co chce. Dać się zniszczyć światu, a pieniądze wydawać na prostytutki czy łatwe dziewczyny i alkohol, dać się ponieść cielesności i używkom. Zabijać siebie by poczuć że w ogóle żyje. Porzucić wszystkie swoje ideały, porzucić wszystko co mnie cechowało. Porzucić samego siebie, i stać się innym człowiekiem. Porzucić moje marzenia o stabilności, kochającej żonie którą mógłbym nosić na rękach, czy o marzeniu by własnymi rękoma zrobić pierścionek zaręczynowy i oświadczyć się niespodziewanie któregoś dnia. Marzenie o uśmiechniętych ustach, i oczach patrzących w moją stronę, z których promieniowały by małe światełka gwiazd, patrzące z radością na mnie, klęczącego. Ale to są marzenia które chciałem porzucić.
Patrzeć ze smutkiem z boku na swoje życie, czując że żyje nim inny człowiek, jednocześnie myśląc o Tobie, myśląc o tym co mogło by się zdarzyć. Dokładnie tak jak było w Anglii. Być z osobą z którą dzieli mnie jedynie przyzwyczajenie, miłość cielesna i wspomnienia, a jedyne prawdziwe uczucia pojawiały się wtedy jak przenosiłem je z Ciebie na nią. Zmarnowałem jej tyle czasu, tyle lat, kiedy mogła znaleźć kogoś porządnego. A ja? Myślałem o Tobie i mogę  śmiało powiedzieć że nie było tygodnia żebym nie pomyślał o Tobie co najmniej kilka razy. I czuję obrzydzenie do samego siebie pamiętając jak patrzyłem w jej oczy, wyobrażając że są to Twoje i w tej chwili kocham się z Tobą... To było chyba najgorsze. I moje wahanie i odkładanie mojego i jej pierwszego razu, mając słuszne obawy że to Twoje imię będzie brzęczało w mojej głowie i myślach. Tak bardzo żałuję że to nie byłaś Ty...
Kolejna noc kiedy będę płakał, kolejny dzień martwoty duszy, kiedy w moim sercu nadal coś się tli, płonę od środka i wypala całe to gnijące ciało i duszę. Wypływa trupi jad z martwego zezwłoku i zalewa wszystko naokoło, a larwy wychodzą z moich ust, chcące pożreć również Ciebie. Pojawiła się zazdrość, najgorsze uczucie jakie znam. Zazdrość o Ciebie. Pojawiła się dopiero wczoraj, ale już zdążyła rozlać się po martwych żyłach. Dudni martwym impulsem w moim mózgu, przechodząc od neuronu do neuronu, błyskając ostrzem, ostrzem którym chciałbym rozharatać sobie nogi, pociąć je, przypalić, mieć w końcu odwagę podciąć żyły na dłoniach... Walczę z tymi myślami dla Ciebie, ale czy trup może walczyć? Czy ma siły na to? Dałaś mi nadzieję, i popełniłaś błąd, bo chyba sama wiesz że... To tylko złudna nadzieja. Bo nie mogłaś mi popatrzeć w oczy, czy nawet napisać i powiedzieć że... Że przegapiłem swoją szansę. Że już za późno. Że... “Paweł, jesteś już tylko przeszłością. Nie mogę zaofiarować Ci nic więcej prócz paru wspomnień”.  Nie wiem czy przeżyję ten tydzień kurwa. Jedyną nadzieją jest dla mnie to że przyjedzie siostra, ale nie chcę aby słyszała mój szloch z pokoju obok. Boje się pytań, boję się moich odpowiedzi. Boje się pobliskich torów, pobliskiej ulicy, pobliskiego mostu i rzeki, sznura, ostrza czy tabletek rodziców... Mam nadzieję że mi wybaczysz jeżeli coś sobie jednak zrobię... A jednocześnie boje się o Ciebie moja Najdroższa... Boli mnie serce, i znów zaczynam szlochać kiedy zdaje sobie sprawę że możesz sobie nie poradzić, że może się zawalić Ci życie i że jestem... Jestem Ci potrzebny. Ale nie ważne chyba co byś mi nie powiedziała, będę chyba czuł się jak wierny kundel, a nie ktoś godny Ciebie i pozostanie tak chyba do czasu jeżeli kiedykolwiek będę mógł pocałować Twoje miękkie wargi w poświacie księżyca, tak jak powinienem był to zrobić kiedyś.  Kocham Cię, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. 
Twój pogrążony w smutku, Paweł
0 notes
0beyond0 · 8 years ago
Text
Rozjebało się, niech leży.
Całe moje życie.
Wszystko co istniało, zniknęło. zostałą tylko jedna rzecz, jedyna realna w moim świecie-
ból
Jak wygląda dzisiaj? tak samo jak wczoraj. dzień po dniu, to samo deja'vu dzień po dniu, to samo mijanie się z samym sobą, a w tle wciąż zawodzi Johnny Cash.
Śpiewa o imperium z brudu, o samotności, o zmianie siebie w nic nie warte stworzenie, o ciągnięciu innych na dno,
Rozjebało się, niech leży, wszystko, co kiedyś nazywałem mną, Definicję siebie butem wgniotłem w piach.
Kolejny raz, Hans, z dawnych czasów przez nagrania przemawia:
"Spadłem na was, spadłem dla was, spadam nadal by się złamać Aby klęknąć, poczuć ból i zmięknąć jak większość Aby piękno pękło i rozlało się jak mleko Potem wdepnąć w to aby nie było już jak tego przełknąć Niech inni też przebiegną, pokaż że ci wszystko jedno Kiedy depczą ci niewierni twą świętość jak ścierwo I szepczą że to zdechło zanim tylu ich przeszło I wieszczą ze to jad zabija przez twą grzeszną przeszłość"
Spadam znowu razem z nim, w otchłań tego samego szaleństwa które co dzień ściska gardło, spadam razem z nim lece w dół na pysk na ryj, smętne dźwięki cisną głowę, mocno, cięgle jak imadło, jakby ktoś do ucha szeptał "teraz swoje szaty drzyj,
za pokutę, za czasy minione, za błędy grzesznej przeszłości" a wszystko, co mogę to znowu z nim wziąć kęs, popić pół i obudzić się rano, wpaść w kolejne deja'vu, dzień następny jak miniony bez miłości, znów zmęczoną twarz od poduszki odklejam, wytchnienia nie miałem na prawdę dawno,
zamykam znowu oczy, czuje jak powietrze smaga moją twarz, taki sam dzień był tydzień, dwa temu, znów w tramwaju zamykają się drzwi, podnosze zmęczone powieki, głos znów mówi "znowu rady nie dasz, znowu jesteś znikim, znowu jesteś słaby, ranisz, nie pomagasz, drapiesz do samej krwi,
bolisz mnie, gnoisz, wcierasz w ziemię tym że jesteś, znowu dziś przez Ciebie płaczę, znowu mi nie wyszło w życiu, winien jesteś Ty, to kim jesteś i co robisz" A ja tym bardziej nic nie czuje, odłączony z bólu, już z przyzwyczajenia nic nie gdaczę, Wiary w jutro nie ma, taj jak wczoraj i przedwczoraj, znowu ze mnie drwisz.
"Ziemia się kręci niebo grzmi jak w średniowieczu ale wiara tu spłonęła już w ubiegłym wieku w piecu Spadłem tutaj i nie pytaj mnie o życie bo nic nie wiem Stoję niemy między brukiem a wiecznie błękitnym niebem"
Chcesz wiarę we mnie zabić, prawie Ci sie to kurwa udało, Ale gdzieś w oddali mały płomień z daleka tli się i śmieje, nawet nie wiesz jak to w mojej duszy bolało, ale silny jestem wiarą w to, co się w przyszłości dzieję,
Jedyny punkt codzienności, na który czekam zniecierpliwiony, kiedy przy tych kilku dźwiękach, duszę mą otwieram, to wtedy, dzięki tym kilku myślom czuję się błogosławiony, to dzięki temu zapamiętanemu uśmiechowi nie obumieram.
5 2 Dębiec- spadłem
youtube
0 notes