#ludzie i potwory
Explore tagged Tumblr posts
Text
Ludzie nie rodzą się dobrzy albo źli. Rodzą się z pewnymi skłonnościami, ale liczy się sposób, w jaki żyją. I to, jakich ludzi poznają.
Cassandra Clare
11 & 21/12/22
#cytaty po polsku#cytaty#mądre cytaty#uczucia#rany#przeszłość#ludzie#ludzie to potwory#uwaga#dobro i zło#mrok#smutno#wyrzuty sumienia#nauka#życie#cytaty o ludziach#cytaty o miłości#cytaty o uczuciach#miłość#zaufanie#zazdrość#wychowanie#przywiązanie#przyjaźń#fałszywi przyjaciele#fałszywość#fałszywy uśmiech#kłamstwa#kochaj mnie
8 notes
·
View notes
Text
12.12.23 UTRZYMANIE WAGI dzień 286
Zjedzone: 1550 kcal ( limit +/-2100 kcal)
Bez liczenia: 29 migdałów/ batonik 'dobra kaloria' kokos & nuta pomarańczy 35g/ 2x kakao gorzkie z wodą o mlekiem 0.5%
Hej w końcu wolne! Mam całe 3 (prawie 4 dni) dopiero piątek do pracy na noc. Będę śmigła w końcu. Czas zrobić parę rzeczy dla siebie. Zaczęłam od wywalenia 200 zł w Lidlu ale wszystko praktycznie na wigilię jest (dorsz zamrożony - była już próba zamrożenia i odmrożenia surowej ryby i efekty są dobre. Ten sam los spotkał mięcho na szynkę świateczną) Później odespałam nocną zmianę i troszkę zabrałam się za ogarnianie chałupy. Dziś robótki ręczne i obowiązki "kurodomowe"
***
A teraz mała doza dramatu. Dziś rano przyszła koleżanka która mnie zmienia. Po minie widzę że coś się dzieje. Przysięgam, twarda to dziewczyna, bardzo pracowita - rolniczka nawykła do tyrania i jedna z tych osób, która miała zbyt wiele doświadczeń jak na kogoś, kto jest młodszy ode mnie o 10 lat.
Ale idę za nią, a ona przebiera się i płacze... To ja kurwa też płaczę i słucham co się stało. Jej związek to porażka i jeszcze facet jest leń, a czarę goryczy przelało to, że zniszczył jej telefon. Kontakt z rodziną i znajomymi - nic innego poza tym nie miała. Oczywiście to i tak się już rozpadało (... I telefon trochę też) To nawet nie był związek. Więc szybko coś kombinowałam - załatwiłam jej telefon zanim kupi nowy i przyszłam po nią wieczorem żeby jej pokazać gdzie salon plusa otwarty do 21:00 w galerii..... Nie mogę po prostu zdzierżyć kiedy komuś dzieje się krzywda i to jeszcze nie sprawiedliwie. Litości nie mam nad ludźmi, którzy sami sobie pracują na zły los, ale to jest coś, czego nie mogę pojąć. Kiedy za dobro, oddanie i pracowitość spotyka kogoś ból i samo zło.
Wiecie, ja kiedyś taką nie byłam. Nie miałam w sobie takiej empatii. Kiedy chorowałam na buli i 4n€, to ludzki los był mi obojętny. Więcej - dla dobrych ludzi ( jak moja bratowa, która mi najbardziej pomogła) byłam też straszną pizdą... Kłamałam, a nawet kradłam...
Tak działa ED. Robi z nas nieczułe potwory. Nic nie jest ważne ani nikt, bo widzisz tylko siebie, a nawet jeśli wewnętrznie cierpisz przez to, jaki się stałeś - to się nie przyznasz, bo wtedy musiał byś powiedzieć sobie. Ok... Nie jest tak romantycznie, jak to przedstawiają w internetach.... Moja lekcja życiową było "Każdy zasługuje na szansę" i "Jeśli możesz pomóc nie robiąc czegoś własnym kosztem - to pomuż!"
To dla mnie nic załatwić by mogła wyjść dziś wcześniej z pracy ani pożyczyć telefon, który i tak się wala... Makaron mi świadkiem, że zrobię ile mogę. Chciałabym żeby D. przychodziła do pracy uśmiechnięta, a nie zapłakana. A w ogóle to bym chciała żeby każdy przychodził do pracy uśmiechnięty.... O!
Ehhh ale " cool story, bruh" nie? Czasami myślę o tym jakie mam szczęście że mój S. jest jaki jest i też nie było kolorowo, kiedy alkohol wchodził w grę... Ale teraz to inna - lepsza historia.
***
A na koniec spieszę poinformować że ząb mego "małża" się nie zepsół tylko chyba dentysta był już nieco zmęczony bo to jednak 4 h na fotelu było 😦. Wszystko działa i dobrze.
***
A jeśli chodzi o jedzenie to dziś kolacja największy posiłek dnia i to tradycyjnie praktycznie zaraz po obiedzie.... Który był o 19:00... Bo koleżanka była ważniejsza. Kupiłam ser halumi/ haluni/ hallumni (whatever) Ależ ty jesteś tłusty, serku 😆! @tomek224 ale przyznaję że to białkowe mistrzostwo świata 😉. Może będzie nowy rodzaj sera = my love 🧀❤️ i proszę się nie śmiać z mojejwgo wykwintnego dania z pokrojoną parówka z Lidla. 😉
#ed18+#ed recovery#food log#edadult#pro revovery#foodbook#dieta#kalorie#chce byc piekna#reverse diet#kaloryczność
53 notes
·
View notes
Note
Woah ooh oh oh oh oh oh oh historia pod opowieści,
Upadłem ze światłości
Rozmowa czy walka?
Ludobójstwo potworów
To moja pod opowieść
Upadłem przez jaskinię na górze Ebott
Napotkałem złego gadającego kwiata w doniczce
Wyjaśnia fabułę
Chce bym umarł, bym zgnił
Toriel mnie ratuje, bierze mnię do swego domu,
Wydaje mi nowy markowy potworny telefon
, zostawia mnie sam
Ale ja uciekam i spotykam troche kośći
Czy mam być pacyfistą, czy mam użyć mych pięści?
Źle się czuję (diabeł emoji),
Myślę że ich wszystkich zabije
jestem zbrodniarzem i mam smak
Chce wyczyścić potworna rasę
WOAH OH OH oh
Nie mam cierpliwości nie mam rozwiązań,
Ja zamorduje wkręcić dialogi
Upadłem ze światłośći
Rozmowa czy walka?
Ludobójstwo potworów,
To moja pod opowieść
zamorduje undyne, stracę tego kogo chce
Z całym mym EXP nie ma szans na przegraną,
Obserwuj me ruchy, nie zatrzymasz mnie czuje się nie miło,
Asgore się trzęsie on słyszy me nadejscie
Zamorduje sans a jego brata zmiazdze niczym karalucha,
Chara jest moim trenerem, wszystkie te potwory na które zapoluje,
Czy mam być pacyfistą, czy mam użyć mych pięści?
Źle się czuję (diabeł emoji),
Myślę że ich wszystkich zabije
jestem zbrodniarzem i mam smak
Chce wyczyścić potworna rasę
WOAH OH OH oh oh oh oh
Nie mam cierpliwości nie mam rozwiązań,
Ja zamorduje wkręcić dialogi
Upadłem ze światłośći
Rozmowa czy walka?
Ludobójstwo potworów,
To moja pod opowieść
Spalona patelnia, zabawkowy nóż, użyje patyka by zakończyć ci życie, twarda rękawiczka, buty baletowe, epicka bitwa jak wiadomości z pierwszej strony gazety
Król asgore chce, zebrać ludzkie dusze,
Siedem z nich, to jego końcowy cel,
Otworzyć bramę do świata ludzi
Rozpocząć nową wojnę, ludzie przewyższają
Jestem zbrodniarzem i mam smak, chce wyczyścić potworną rasę (WOAH OH OH oh oh oh oh) nie mam cierpliwości nie mam rozwiązań, bede mordował, jebać dialog!
So true... story of undertale
8 notes
·
View notes
Text
Świat cierpi na brak ludzi, którzy mają ze sobą pełen kontakt i w pełni się ze sobą mierzą, rozumiesz? Panuje epidemia spierdalania. Ludzie dzień w dzień przebiegają setki kilometrów, byle tylko nie spotkać się ze sobą. Wybierają okrężne drogi, celowo przegapiają skręty, zmieniają język nawigacji na chiński, udają głuchych i niewidomych oraz przemalowują znaki drogowe. Ubrani w drogie stroje sportowe, dzień w dzień uciekają przed sobą tak zawodowo, że ostatecznie naprawdę zaczynają szczerze wierzyć w to, że żyją zdrowym stylem życia, a nie unikającym i wiary w to nie zmienia nawet pełen wybrzuszeń dywan w salonie, który przestał być płaski lata temu. Siedzimy tu na tej ławce kolejną godzinę tylko po to, by obserwować jak nieustannie się o niego potykają. Zobacz. Jeden, drugi, trzeci. Krok za krokiem potykają się o siebie samych, po czym nerwowo rozglądają się, czy ktoś ich widział. Dlaczego, pytasz. Dlaczego ludzie świadomie potykają się o te same przeszkody? Ile razy trzeba się tak potknąć w tym samym miejscu, by nie chcieć zrobić tego kolejny raz? Widzisz tego gościa? Zaraz potknie się o ten dywan dokładnie sto czterdziesty ósmy raz. 3, 2, 1... Już. Gdy posiedzisz tu ze mną jeszcze chwilę, zobaczysz jak zrobi to sto czterdziesty dziewiąty raz z dokładnie tą samą miną. Co czyha pod mrocznym dywanem? Najstraszniejsze potwory z najgorszych koszmarów. Z wielkimi, wyłupiastymi oczami i setkami obślizgłych macek, którymi ściskają człowieka za samą szyję. Miesiącami nie pozwalają spać. Warczą i syczą tak głośno, że nie zdołasz ich uciszyć. Uwieszają się człowieczej nogi niczym kula, śmiejąc się histerycznie. Nocami wydają z siebie najstraszniejsze dźwięki prawdy prosto do ucha i zasysają poharatane dusze niczym czarna dziura. Początkowo wystarczyło narzucić na potwora trochę cienkiej wykładziny, później dwie, może trzy, warstwa linoleum i próba ubicia szkarady deskami parkietowymi. Z czasem jednak kończyło się na grubych, tureckich dywanach, które niektórzy kupić byli w stanie za najbardziej absurdalne ceny, byle tylko zakryć wszystko to, czego nie chcieli o sobie oglądać. Byle tylko odciąć od siebie wszystko to, czego nie chcieli o sobie wiedzieć. Latami będą tak po nich chodzić i skręcać sobie kostki, łamać nogi i nosy, robiąc wszystko, by nikt nie zauważył na ich twarzy choćby najmniejszego grymasu. Latami rozpadać się będą dokładnie w tych samych miejscach, a pod nosem nucić będą swoje kojące mantry o tym, jak bardzo wiedzą, co robią. Przecież nie zmusisz człowieka do prawdy. Przecież nikogo nie zmusisz do tego, by konfrontował się ze sobą, a to z czym pogodzić się przyjdzie najtrudniej to z tym, jak wiele osób będziesz musiał przez to zostawić za sobą. Niektórzy po prostu wolą stać w miejscu, a co najgorsze, mają do tego święte prawo, nawet jeśli nigdy nie zdołasz tego zrozumieć.
Marta Kostrzyńska
#cytat#cytaty#po polsku#polski#poezja#polskie-zdania#polskie zdania#polskie-zdania.pl#książka#książki#polskie teksty#polskie cytaty#marta kostrzyńska#człowiek#emocje#blog z cytatami
60 notes
·
View notes
Text
Manhwa tropes headcanons
Masterlist headcanonów z serii Nad Teyvatem w języku polskim można znaleźć tu.
For English version of the same work check my Masterlist here.
Alhaitham ✧ Duke of North
✧ Myślę, że podpadłby pod stereotyp człowieka, który dba, ale musiałabyś poczekać by to zauważyć. Alhaitham po tym jak na krótki czas przejąłby rządy w krainie Sumeru po czym przekazał je komuś innemu, byłby postrzegany jako ktoś, kto nie stanął na wysokości zadania. Nie byłaby to prawda, ale nie obchodziłoby go co ludzie o nim myślą. Dlatego właśnie wylądowałby na słynnej Północy, zimnej i z daleka od ludzi, czyli w najlepszym w jego opinii miejscu.
✧ Gdybyś przyjechała do jego zamku w prospekcie zawarcia układu małżeńskiego w przyszłości, rozważałby go w pragmatycznych kategoriach. Potrzebowałby kogoś z bardziej optymistycznym nastawieniem do życia niż on, kogo nie zraziłby początkowy chłód, choć z początku nie byłby tego świadomy. Wierzyłby w polityczne małżeństwo do czasu aż naprawdę by się w tobie zakochał. Mogłabyś liczyć na pomoc (w jego opinii niezwykle denerwującego znajomego) Kaveha w zdobyciu jego serca.
✧ Zaimponowałaby ci jego inteligencja. Z pewnością godnie zarządzałby swoim hrabstwem. Mogłabyś się spodziewać randek w gigantycznej bibliotece i godzin spędzonych w jego towarzystwie nad starożytnymi manuskryptami. Do czasu aż przypadkiem napadłyby cię potwory, po czym okazałoby się, że potrafi też walczyć mieczem i zachowywać się niczym książę z bajek.
Pantalone ✧ Rich CEO
✧ Pantalone byłby tym jednym bogaczem, o którym wiecznie pisałaby prasa i dzieci robiłyby prezentacje w szkołach o jego drodze do kariery. W wywiadach oraz mediach na ustach miałby szeroki uśmiech, od którego trzebaby mrużyć oczy i tylko biznesowi rywale wiedzieliby jak jest naprawdę.
✧ Spotkalibyście się na jednym z licznych bankietów. Musiałabyś być kobietą o niebywałym sprycie by jakkolwiek móc z nim negocjować w sprawach biznesu. W dodatku do wszystkiego musiałabyś dojść sama, bo zgodnie ze swoimi doświadczeniami raczej nie chciałby robić interesów z kimś kto wszystko odziedziczył od innych. Gdy zaproponowano ci dołączenie do układu pozwalającego pozbyć się konkurencji, zaczęlibyście spędzać ze sobą więcej czasu.
✧ Kryształowe żyrandole, drogie trunki i długie suknie. To co miało być tylko przelotnym romansem przerodziłoby się w uczucie napędzane chęcią bycia blisko. Ślub byłby potężną imprezą i możesz być pewna, że byłby dość szybko, ale jednocześnie dokładnie by go przemyślał.
✧ Myślę, że Pantalone byłby tym typem mężczyzny, który w domu skakałby nad swoją żoną i bardzo ją rozpieszczał przygotowując coraz to nowsze niespodzianki a na zewnątrz mediom pokazywał jedynie wasze silne twarze i sukcesy na koncie.
Zhongli ✧ Reincarnation
✧ Długowieczność Zhongliego sprawiłaby mu ból i cierpienie na przestrzeni lat. Byłby tym wiecznie młodym mężczyzną, który szukałby cię w każdym swoim życiu i tak przez stulecia. To wiązałoby się z posiadaniem przez niego ogromnej wiedzy, ale z każdą informacją zawsze przychodzi bagaż doświadczeń i nie zawsze przyjemnych.
✧ Zostałabyś przeklęta dawno temu i skazana na śmierć. By cię ratować zawarłby z tobą kontrakt, że będziesz żyć wiecznie. Jednak za to płaci się wysoką cenę. Nie pamiętałabyś żadnego ze swoich poprzednich wcieleń i w każdym życiu byłabyś inna. Nie mógłby ci niczego wytłumaczyć. Co ciekawe Zhongli naprawdę kochałby cię w każdej twojej wersji, choć bardzo by się od siebie różniły i zawsze jakimś cudem by cię rozpoznał.
✧ Wiele razy obiecywał sobie, że przestanie i będzie cię unikał, by oszczędzić sobie bólu, ale ostatecznie nigdy mu się nie udawało. Nawet jeśli u schyłku twojego życia, pojawiał się prędzej czy później. Spędza lata, próbując nagiąć zasady swojego własnego kontraktu i z każdym razem ma nadzieję, że w tym życiu mu się uda.
Kirara ✧ Neko
✧ Kirara byłaby tą wiecznie zapracowaną dziewczyną, która przez przypadek znalazłaby się w złym miejscu, o złej porze. Pracowałaby w firmie kurierskiej i raz spóźniłaby się z przesyłką. Jeden, jedyny. Na domiar złego paczka miałaby trafić do wróżbitki, a tak przeklęłaby ją. Z początku wszystko byłoby normalnie i pojechałaby z kolejną dostawą. Z której już by nie wróciła, bo oto została kotem!
✧ W takim stanie trafiłaby pod twoje drzwi. Przesyłka a przy niej kotka. Nie miałeś serca jej zostawić. Wziąłbyś ją do siebie z zamiarem oddania do schroniska, ale byłoby ci jej zbyt szkoda. Szczególnie, że od początku wydawała ci się bardzo dziwnie pojętna jak na zwierzę.
✧ Z czasem wróciłaby jej mowa i mogłaby ci opowiedzieć trochę o sobie. Momentami zmieniałaby się z powrotem w człowieka z uszami a czasem z ogonem. Jedno byłoby pewne, cokolwiek wróżbitka jej zrobiła, z dala od ciebie jej kondycja by się pogarszała.
✧ Długi czas spędzilibyście na próbach zrozumienia jej sytuacji. Po czasie okazałoby się, że kluczem do zdjęcia klątwy jak wszystkich historiach była miłość.
#genshin impact x reader#alhaitham x reader#zhongli x reader#pantalone x reader#manhwa#kirara x reader#x reader#headcanons#over teyvat
16 notes
·
View notes
Text
Żadne dragi i używki, pierdolone te pożywki, ludzie piją, ludzie ćpają i potwory w sobie mają.
#polskie napisy#papierosy#szlugi#potwory#alkohol#alko#narko#nastolatki#narcotics drugs#narkotyki#marihuana#zioło#narkomania#ćpanie#ćpać#ćpun#ćpunka#życie ćpuna#używki#dragi#prochy#piguły#pixy#mefedron#metaamfetamina#amfetamina#koks#kokaina#kodeina#ecstacy
43 notes
·
View notes
Text
Zostaw mnie, proszę, zabijam za grosze I wolę potwory od ludzi
3 notes
·
View notes
Text
— Geralt — powiedział nagle. — Przecież potwory są. Może nie jest ich tyle co niegdyś, może nie czają się za każdym drzewem w lesie, ale przecież są. Istnieją. Czemu więc przypisać, że ludzie dodatkowo wymyślają takie, które nie istnieją? Mało tego, wierzą w to, co wymyślają? Hę? Geralcie z Rivii, słynny wiedźminie? Nie zastanawiałeś się nad przyczyną?
— Zastanawiałem się, słynny poeto. I znam tę przyczynę.
— Ciekawym.
— Ludzie (...) lubią wymyślać potwory i potworności. Sami sobie wydają się wtedy mniej potworni. Gdy piją na umór, oszukują, kradną, leją żonę lejcami, morzą głodem babkę staruszkę, tłuką siekierą schwytanego w paści lisa lub szpikują strzałami ostatniego pozostałego na świecie jednorożca, lubią myśleć, że jednak potworniejsza od nich jest Mora wchodząca do chat o brzasku. Wtedy jakoś lżej im się robi na sercu. I łatwiej im żyć.
Andrzej Sapkowski „Ostatnie życzenie”
6 notes
·
View notes
Text
No. 32
Czwarty tydzień na zwolnieniu i choć w praktyce wydawałoby się, że złamanie palca to w sumie nie takie wielkie coś, nawet jeśli była potrzebna operacja, no to jednak fakt bycia dość uziemioną, mocno na mnie wpłynął.
Pierwsze dwa tygodnie były jakimś koszmarem emocjonalnym. Nie dlatego, że czułam poważny fizyczny ból, ten w większości minął po drugiej-trzeciej dobie od operacji, ale fakt, że nie można chodzić na dwóch nogach striggerował mi ogromne pokłady traumy, czy nawet nie wiem jak to nazwać.
Byłam na jednej sesji terapeutycznej, żeby sobie to wszystko poukładać, bo miałam w pewnym momencie poczucie, że mój mózg to chomik na pieprzonym kołowrotku, który nigdy się nie zamyka. Jak nie można stresu nagle wybiegać, wyćwiczyć, wytańczyć, to się okazuje, że nie ma innych metod radzenia sobie z nim.
Wszystko, ten wypadek, przydarzyły mi się w bardzo dziwnym i zdecydowanie niezbyt dobrym momencie. Utknęłam w jakimś relacyjnym czyśćcu na jakiś czas, nie wiedząc o co chodzi, miotając się miedzy faktami, ciszą, a swoimi jakimiś paranojami, które potęgowały małe rzeczy tak bardzo, że zamieniały się w wielkie potwory. A cały czas jestem na lekach przecież. Zaczęło mnie to wszystko bardzo niepokoić, to, że się tak łamię, że powinnam być w lepszym stanie, że co, jeśli znów zespiraluję.
Zauważyłam, że źle robi mi nadmiar telefonu, aplikacji, bycia w Internecie, że wtedy jestem jeszcze bardziej przebodźcowana. Ale co robić, jak możesz tylko leżeć, spać, czytać i oglądać seriale. Wiem, niebo dla wielu, szczególnie ludzi przepracowanych i zmęczonych fizycznie, ale przysięgam wam, że dla mnie to teraz to jak kara. Bo te przyjemności teraz nie są przyjemnościami, a jedyną opcją, żeby przyciszyć mózg. Przepaliły mi się obwody, tak czułam.
Po terapii było mi trochę lepiej. Czytanie uciszyło nieco myśli, oczywiście, jeśli tylko mogłam się skupić i mózg nie wędrował w jakieś dziwne miejsca. Wychodzenie na bardzo krótkie spacery o kulach do Żabki, Rossmana czy Biedronki. Poodwiedzali mnie znajomi z poprzedniej pracy, przyjaciele, przyjechał On, mimo nie najlepszej formy.
Mimo to poczułam mocno, że nie mam spokoju, że moje potrzeby są nie zaspokojone, chociaż o tym dopiero powiedziała mi terapeutka, bo ja tylko kręciłam się w kółko i biłam po głowie, mówiąc sobie: nie jest z tobą źle, czemu czujesz się źle?
Terapeutka powiedziała mi: pani Entropio, nie ma co udawać, że jest dobrze, kiedy jest fatalnie; samotność to straszna rzecz; niech pani przyjrzy się swoim potrzebom i temu, co pani chce, ten dyskomfort bierze się właśnie z tego, że pani coś chce, ale tego nie ma. Będzie pani wiedziała potem, czego szukać. No i jak zawsze, miała rację.
Męczy mnie moja bezproduktywność, ale przecież kiedy mam siedzieć i nic nie robić, jak nie teraz? Właśnie po to jest zwolnienie lekarskie, żeby siedzieć i nic nie robić, gnić, odpoczywać, dużo spać. Teraz zadbać o siebie, nie obciążać nogi, niech kości się zrastają, żeby dobrze wyszło mi RTG, żebym mogła pojechać do przyjaciół do Holandii i tam cały ten stres odreagować, mentalnie wypocząć. Tak bardzo tego pragnę, tak mocno mi tego potrzeba, ich aury, ich poczucia humoru, wspomnień, które razem stworzymy jak zawsze, kiedy się widzimy. Muszę dojść do siebie, żeby móc wrócić do ćwiczeń, żeby zapisać się na jogę, żeby móc pojechać w Pieniny w sierpniu i do przyjaciółki w Beskidy, żeby móc oglądać piękne krajobrazy, życie czuć pełną piersią. Teraz zagoić to wszystko, pozwolić śrubom zintegrować się z tkanką, żebym w przyszłym roku bez strachu rozpoczęła bardziej poważną przygodę jogową, która może odmieni moje życie w jakiś sposób... Bardzo bym chciała, to wszystko we mnie dojrzewa.
Zwolnienie sprawiło też, że mając więcej czasu, zaczęłam interesować się mocniej tematem, który spychałam od ponad roku na margines, czując, że nie mam przestrzeni. Moja bliska przyjaciółka dawno temu powiedziała mi: oj kochana, myślę, że na pewno jesteś w spektrum. Wzruszyłam ramionami i powiedziałam: nie chcę o tym myśleć.
No to teraz w końcu zaczęłam. Czytam drugą książkę w temacie, sięgnęłam z ciekawości, chciałam zobaczyć, czy znajdę tam coś, co brzmiałoby jakoś znajomo i coś przewróciło mi się w żołądku, gdy rzeczy znajomych było aż nadto. Przeanalizowałam różne sytuacje ze swojego życia, to co mnie rozwala, co mnie przebodźcowuje, jak reaguję na wiele rzeczy, sytuacji, zdarzeń, ataki paniki, depresję, paranoje, które miewam. Bycie osobą wysoko wrażliwą. Nagle moje reakcje zaczęły mieć więcej sensu, szczególnie z tym chomiczym kołowrotem zamiast mózgu i pomyślałam sobie - ktoś mnie rozumie, ktoś też tak ma. Być może jestem w spektrum autyzmu, to by wiele wyjaśniało. Nie potrafię o sobie myśleć jeszcze w tej kategorii, dumnie nosić tej łatki, bo to nie zaburzenie, po prostu neuroróżnorodność, inaczej działający mózg. Może kiedyś spróbuję diagnozy, to nie rzecz na teraz. Ale samo poczucie, że nie jestem po prostu odklejona, pierdolnięta, że nie rozumiem siebie, dużo daje. Jakiś komfort, jakieś ciepło.
6 notes
·
View notes
Text
Jak wielu tragediom udałoby się zapobiec, gdybyśmy wiedzieli, co kryje się za twarzami ludzi, których mijamy na ulicy?
Dlaczego uśmiech sąsiada, który życzy nam dobrego dnia, zaczyna wzbudzać nasze podejrzenia, dopiero kiedy słyszymy płacz jego żony za ścianą?
Dlaczego tak trudno jest uwierzyć, że matka mogłaby skrzywdzić własne dziecko, a nieznajomy, który każdego ranka w milczeniu pije kawę i wygląda przez okno, ma obsesję na punkcie młodej dziewczyny?
Dlaczego prawda wydaje się tak oczywista dopiero wtedy, gdy jest już za późno?
Ponieważ najstraszliwsze potwory to nie te, które kryją się w ciemnościach, a te, które żyją w nas samych.
-Julia Brylewska, Michael
#ból istnienia#samotność#ból w sercu#samobójca#zranione serce#zranione uczucia#ból#ból psychiczny#mysli samobojcze#zraniona miłość#mam depresje#zranienie#boje się#ból duszy#mam doła#mam dość#myśli depresyjne#natłok myśli#nocne myśli#zraniona dusza#julia brylewska
32 notes
·
View notes
Text
Świat cierpi na brak ludzi, którzy mają ze sobą pełen kontakt i w pełni się ze sobą mierzą, rozumiesz? Panuje epidemia spierdalania. Ludzie dzień w dzień przebiegają setki kilometrów, byle tylko nie spotkać się ze sobą. Wybierają okrężne drogi, celowo przegapiają skręty, zmieniają język nawigacji na chiński, udają głuchych i niewidomych oraz przemalowują znaki drogowe. Ubrani w drogie stroje sportowe, dzień w dzień uciekają przed sobą tak zawodowo, że ostatecznie naprawdę zaczynają szczerze wierzyć w to, że żyją zdrowym stylem życia, a nie unikającym i wiary w to nie zmienia nawet pełen wybrzuszeń dywan w salonie, który przestał być płaski lata temu. Siedzimy tu na tej ławce kolejną godzinę tylko po to, by obserwować jak nieustannie się o niego potykają. Zobacz. Jeden, drugi, trzeci. Krok za krokiem potykają się o siebie samych, po czym nerwowo rozglądają się, czy ktoś ich widział. Dlaczego, pytasz. Dlaczego ludzie świadomie potykają się o te same przeszkody? Ile razy trzeba się tak potknąć w tym samym miejscu, by nie chcieć zrobić tego kolejny raz? Widzisz tego gościa? Zaraz potknie się o ten dywan dokładnie sto czterdziesty ósmy raz. 3, 2, 1... Już. Gdy posiedzisz tu ze mną jeszcze chwilę, zobaczysz jak zrobi to sto czterdziesty dziewiąty raz z dokładnie tą samą miną. Co czyha pod mrocznym dywanem? Najstraszniejsze potwory z najgorszych koszmarów. Z wielkimi, wyłupiastymi oczami i setkami obślizgłych macek, którymi ściskają człowieka za samą szyję. Miesiącami nie pozwalają spać. Warczą i syczą tak głośno, że nie zdołasz ich uciszyć. Uwieszają się człowieczej nogi niczym kula, śmiejąc się histerycznie. Nocami wydają z siebie najstraszniejsze dźwięki prawdy prosto do ucha i zasysają poharatane dusze niczym czarna dziura. Początkowo wystarczyło narzucić na potwora trochę cienkiej wykładziny, później dwie, może trzy, warstwa linoleum i próba ubicia szkarady deskami parkietowymi. Z czasem jednak kończyło się na grubych, tureckich dywanach, które niektórzy kupić byli w stanie za najbardziej absurdalne ceny, byle tylko zakryć wszystko to, czego nie chcieli o sobie oglądać. Byle tylko odciąć od siebie wszystko to, czego nie chcieli o sobie wiedzieć. Latami będą tak po nich chodzić i skręcać sobie kostki, łamać nogi i nosy, robiąc wszystko, by nikt nie zauważył na ich twarzy choćby najmniejszego grymasu. Latami rozpadać się będą dokładnie w tych samych miejscach, a pod nosem nucić będą swoje kojące mantry o tym, jak bardzo wiedzą, co robią. Przecież nie zmusisz człowieka do prawdy. Przecież nikogo nie zmusisz do tego, by konfrontował się ze sobą, a to z czym pogodzić się przyjdzie najtrudniej to z tym, jak wiele osób będziesz musiał przez to zostawić za sobą. Niektórzy po prostu wolą stać w miejscu, a co najgorsze, mają do tego święte prawo, nawet jeśli nigdy nie zdołasz tego zrozumieć.
2 notes
·
View notes
Text
Ludzie lubią wymyślać potwory i potworności. Sami sobie wydają się wtedy mniej potworni.
Andrzej Sapkowski - "Ostatnie życzenie"
#wiedzmin#wiedźmin#mam depresje#cytaty o życiu#cytat#samotność#cytaty#samobójca#samotnie#mądre cytaty#mysli samobojcze#cytaty o depresji#cytat dnia#cytatowo#blog z cytatami#cytat o depresji#cytat o ludziach
30 notes
·
View notes
Text
Świry w lodowej krainie czarów
Żeby Was... W lodzie mojej pamięci zastali... Posłuchajcie:
Teraz jest pięknie! Bosko jest! Aż poszedłem spać zamiast na spacer, ale jeszcze to nadrobię. Mróz jest, słonko świeci. Śnieg ubity.... Aż prosi się o wyjście z jamy. Ale nie cały czas tak było.
Jak szedłem do kościoła to cięło wilgocią. Strasznie było. Ludzie biegli żeby jak najszybciej schronić się przed wiatrem.
Świr Pierwszy: Idę, twarz osłaniam. Naprzeciw mnie idzie łysy facet. Bez czapki. Jak on, kurwa, szedł to ja pełen trwogi i podziwu jestem. Łeb aż siny, uszy pewnie odmrożone, ale niestrudzony idzie do przodu. Na twarzy widać jednak, że żałuje swojej sytuacji.
Świr Drugi Msza dobiega końca. Jeszcze tylko Komunia. W kolejce obok stał chłopaczek w trampkach, halówkami zwanych. No pojebało. Potwór nie człowiek. Równie dobrze boso mógł przyjść. To jest ten model człowieka który zawsze mnie zadziwiał. Ubrany jak na wojnę a pięta achillesa wręcz wystawiona na widok publiczny. Kurtka puchowa, szal gruby, nawet rękawiczki miał. I chuj, przyszedł w trampkach. Pewnie żeby chłodziły reaktor.
//
Sam zmarzłem patrząc na nich. I jakoś mi ten urok mrozu minął. Potwory nie ludzie.
5 notes
·
View notes
Text
Wiedźmy, wilkołaki... Co tu robi Czerwony Kapturek?!
instagram
"Scarlet" to manga z gatunku yuri, z oznaczeniem 18+ Jest to jednotomówka wydana przez wydawnictwo Waneko.
Akcja "Scarlet" rozgrywa się w świecie, gdzie łączą się ze sobą legendy o wilkołakach, wiedźmach i Czerwonym Kapturku. Na początku myślałam, że to połączenie nie może być dobre. Ale manga wybroniła się swoją treścią.
Bohaterkami mangi są kobiety, które połączyła pewna obietnica. Iris, czyli nasz Czerwony Kapturek, wydaje się figlarna i słodka, ale skrywa drugie oblicze. Fine jest poważna, ale bliskość Iris szybko ją rozbraja. Ona także skrywa pewien sekret.
Fine pracuje w organizacji zwalczającej rozprowadzanie na rynku substancji, która zmienia ludzi w potwory. Iris po prostu jej towarzyszy ze względu na zawarty pakt.
Relacje dziewczyn są dziwne, ale przez to bardzo ciekawe. Ja chciałam wiedzieć, czy wypełnią one swoją obietnicę, ponieważ z trakcie poznawania ich wcale nie było to oczywiste, czy rzeczywiście ma ona dojść do skutku. Zakończenie mangi przyniosło mi odpowiedź i w sumie mi się podobało.
Manga zawiera ciekawą historię, sceny walki i intymniejsze momenty. Oryginalnie manga liczy 2 tomy, w Polsce została wydana jako jednotomówka i uważam, że jak na taką grubość i ilość stron (których ma 330), treść jest naprawdę porządna. Czytałam ją z przyjemnością, bez cienia nudy, więc pozostaje mi polecić Wam ten tytuł :-)
Współpraca recenzencka z wydawnictwem Waneko ☺️
#makudageek#scarlet#jednotomówkawaneko#mangawaneko#waneko#recenzjamangi#mangowapolecajka#mangajednotomówka#mangarecommendation#manga#mangawpolsce#mangapl#yuri#manga18#manga18+#romans#Instagram
2 notes
·
View notes
Quote
Jak wielu tragediom udałoby się zapobiec, gdybyśmy wiedzieli, co kryje się za twarzami ludzi, których mijamy na ulicy? Dlaczego uśmiech sąsiada, który życzy nam dobrego dnia, zaczyna wzbudzać nasze podejrzenia, dopiero kiedy słyszymy płacz jego żony za ścianą? Dlaczego tak trudno jest uwierzyć, że matka mogłaby skrzywdzić własne dziecko, a nieznajomy, który każdego ranka w milczeniu pije kawę i wygląda przez okno, ma obsesję na punkcie młodej dziewczyny? Dlaczego prawda wydaje się tak oczywista dopiero wtedy, gdy jest już za późno? Ponieważ najstraszliwsze potwory to nie te, które kryją się w ciemnościach, a te, które żyją w nas samych.
Julia Brylewska - “Michael”
17 notes
·
View notes
Text
Trochę o porządkach w głowie, o jodze (właściwie spontaniczne przemyślenia o szukaniu odpowiedniego instruktorki/-ra), trochę o wspólnym czasie z psiakiem :D
Dużo w moim samopoczuciu, w odbieraniu tego ciśnienia z napierających zewsząd SPRAW, które mnie przygniatało i doprowadzało na skraj wybuchu i histerycznego płaczu pomogła wizyta na saunie, a potem powrót do wstawania o 5 rano. OMG ile dnia się zyskuje o tej 5 rano! I jak jest przyjemnie CICHO! Czuję tę przestrzeń, czuję, że mam jak i gdzie nabrać pełnego oddechu do płuc.
Niestety nie jest jeszcze idealnie i wciąż są SPRAWY, które albo wypadają mojej uważności, wyprowadzają mnie z rytmu jak przeoczone kule, którymi nie mogę żąglować, bo już plasnęły o ziemię, a ja i tak jak ten cyrkowiec nie mogę przerwać jeszcze show by je podnieść i pozbierać, bo mam w obronie jeszcze 10 innych kul, a do tego balansuję na linie nad przepaścią. Więc jest pełna uwaga na to, na co JESZCZE mam wpływ, chociaż czasem się chwieję i wypadam z rytmu.
To dobre porównanie.
To jakiś stan przejściowy. Po prostu.
Dzięki saunie jakoś łatwiej mi było ogarnąć własne uczucia odnośnie zachowania mojego psiaka (swoich oczekiwań, mojego zmęczenia i wynikającego z niego braku cierpliwości, oddzielić co jest faktycznie winą szczeniaka, a co jest moją interpretacją jej zachowania itp itd). Do tego poczułam, że po prostu brakuje mi ruchu. Że czuję się na tyle dobrze - chociaż wciąż źle - by wreszcie wrócić do treningów. To mi się świetnie zgrało z wcześniejszymi pobudkami: o 5 idę się ubrać, ściągam z łóżka zaspaną, pachnącą i ledwie na oczy widzącą psinkę, odpryskuję ją pod blokiem (bo nadal się boi całego świata, każdy człowiek to dla niej powód do poczucia zagrożenia i wyrywania się do domu. No i muszę ją nosić, bo to jeszcze maleństwo: jak ma założoną uprząż ze smyczą i idziemy na dwór, to za “dwór” uznaje naszą wycieraczkę lub wycieraczkę sąsiadów (całe szczęście robi tylko siusiu i całe szczęście to wycieraczka należąca do bardzo wyrozumiałej i psolubnej starszej pary). Trzeba zanieść niunię na chodnik, a wtedy sama wędruje do trawnika O ILE nie mam na horyzoncie innych ludzi, innych piesków lub śmieciarek (śmieciarki to najstraszniejsze potwory pośród wszystkich miejskich potworów). Potem wracam z kluseczką do domu, myję łapki i dupkę i wysyłam do sypialni, do jeszcze śpiącego mojego partnera. A ja lecę pobiegać. :D
Dzięki temu nie ma lamentów i aktów wandalizmu tudzież rebelii, a ja z czystym sumieniem mam to co jest mi potrzebne. :D
Ale super! Gdy mam zmęczone nogi, ręce, gdy czuję trzęsące się z wysiłku łydki i kolana, gdy czuję pieczenie policzków - naprawdę czuję się lepiej! Jakbym biegając ćwiczyła nie tylko elastyczność mięśni, ale też elastyczność własnych myśli i emocji: okazuje się, że mogę pomieścić w sobie odrobinę więcej... albo wraz z bieganiem po prostu gubię te myśli i emocje, które zaśmiecały moją głowę.
Zastanawiam się nad uczestnictwem w jakichś zajęciach - pilates lub aquaareobik? Powrót do jogi?
Z perspektywy czasu uważam, że joga jest super, ale próg wejścia dla takiej osoby jak ja: która po 30-tce poznaje tak naprawdę swoje ciało i jego możliwości jest trochę za wysoki. Chciałabym kogoś, kto mnie poprowadzi, krok po kroku, a na zajęciach jest zawsze masę ludzi, bardziej rozciągniętych niż ja i tylko jedna z wielu prowadzących na których zajęcia chodziłam testując dopasowywała program do każdego z uczestników na sali tj. nie tylko poziomem trudności, ale też różnicach w anatomii, które powodują, że każdy człowiek troszkę inaczej wykonać mógłby dane ćwiczenie, aby zaangażować dokładnie te mięśnie, które mają w tym ćwiczeniu być rozciągane. Przez to często znowu wracałam do tej małej-siebie na zajęciach wf w szkole, kiedy jestem WŚCIEKŁA na swoje ciało, nienawidzę go, oddzielam się od niego i winię je za to, że jest jakie jest, że przez ten “skafander” nie pasuję, bo nie potrafię robić tego co inni, że go nie akceptuję i nim gardzę... Bo jestem inaczej zbudowana... To niby niuanse, ale CENIŁAM podejście mojej nauczycielki Jogi Nidry, która już nie pracuje w tym kraju. Zamiast niej prowadzi zajęcia przesympatyczna dziewczyna (ofc instruktorka), która nie rozumie (serio, jest zirytowana i nie rozumie PO CO pytam, ani w ogóle tego, że ktoś pyta, bo nie tylko ja pytałam - a wcześniej KAŻDA osoba na sali dostawała wskazówki, bo KAŻDY mógł daną assanę wykonać poprawniej po korekcji przez instruktora, każdy z nawyku robił coś “wygodniej”, angażując nie te partie mięśni co trzeba) totalnie moich pytań o to jak się ustawić, gdzie powinnam czuć naciaganie, który mięsień ma pracować itp. A na moje entuzjastyczne “ja tak nie potrafię, co teraz?” odpowiada “no to nie potrafisz, bo jesteś tak zbudowana”, a jak pytam (nauczona poprzednimi zajęciami - gdy dostawałam wskazówki o np innym ćwiczeniu, które angażuje te konkretne mięśnie, a które jest dla mnie wykonalne), jak w takim razie powinnam wykonać to ćwiczenie - nie odpowiada, ignoruje mnie (i każdego innego uczestnika) albo informuje, że ma poczekać na zmianę pozycji. Tak. No dokładnie za to płacę... Dokładnie jak w szkole na wfie - nie pasujesz do mojego schematu/programu to zignorujmy cię, udajmy, że cię nie ma i doprowadźmy do sytuacji, aż zrezygnujesz z własnej woli i nie będziesz mi psuć krajobrazu i założeń na temat tego jak funkcjonuje świat. Ech. No i to dokładnie się stało: zrezygnowałam.
A szkoda, bo lubiłam te zajęcia i to indywidualne podejście. Dla mnie to było rozwojowe, czułam, że się czegoś o swoim ciele uczę, że robię dla siebie coś dobrego.
Nie wiem w sumie gdzie mogłabym znaleźć takie nauczyciela z indywidualnym podejściem?
Bo chciałabym wrócić do tego, ale też nie wydać fortuny.
Kiedy ćwiczę sama do ekranu komputera to nie jest to - bo powielam szkodliwe schematy, nie pracuję tymi mięśniami co trzeba. Jeżeli ktoś mi nie wyjaśni wcześniej co i gdzie powinnam czuć, że pracuje, to po prostu macham rękami i nogami. Różnica w czuciu ciała po zajęciach przed kompem, a zajęciach z poprzednią instruktorką Nidry - OLBRZYMIA. Pamiętam, że wtedy pracowały we mnie tak głębokie mięśnie, że nie byłam świadoma, że mogę je czuć, że jest to fizycznie możliwe, by tak głęboko w ciele mieć zmęczone OD ĆWICZEŃ mięśnie.
Wydaje mi się, że dla osób, które kończyły AWF czy po prostu od zawsze sport był obecny w ich życiu współpraca z takimi osobami jak ja: które NAGLE po 30tce ogarnęły, że MAJĄ CIAŁO i chcą teraz o nie zadbać to jak nauka nowego języka: po prostu z ich strony to też wymaga gimnastyki umysłowej, bo trzeba na bieżąco tłumaczyć z “ich języka” na “inny”, założyć istnienie całego działu “pomiędzy” w którym naucza się tego, co oni ogarnęli podświadomie, od najmłodszych lat oraz pokładów empatii, by ogarnąć, że tacy jak ja nie byli “po prostu leniwi”, co byli zniechęcani, po części zdrowie na to nie pozwalało, po części głębokie problemy innego rodzaju niż po prostu “nie chce ruszyć dupy”...
Będę się rozglądać za instruktorem/instruktorką... Oczywiście wtedy, gdy zrobi się trochę więcej przestrzeni w życiu. :P Na razie projekt sauna+bieganie.
Wracając jednak do życia z psinką: od czasu płukania żołądka jest znacznie bardziej grzeczna. Być może jest to związane z brakiem okazji do dewastacji mieszkania xD
Wczoraj podczas przerwy w pracy musiałam iść do weta sprawdzić czy są wyniki jej badań - to był trochę pretekst przyznaję. Niedaleko weta jest skwerek: troszkę w większej odległości od ulicy niż ten pod naszym domem, trochę mniej tam ludzi, a moja niunia ostatnio tam nie mogła się naniuchać i nawet więcej chodziła na własnych łapkach, niż domagała się noszenia na moich rękach. No i tylko RAZ próbowała w panice uciekać pod samochód (taki ma odruch, jak widzi innego psa lub człowieka, czasem też to odruch na widok roweru, przejeżdżającego samochodu lub potwora-śmieciarki). Poszłyśmy ją umówić. A potem na spacer. A potem pobiegać! Przynajmniej spróbować.
Zabrałam ją do mojego parku biegowego, ale było tam masę piesków puszczonych luzem (ona nie ma jeszcze kompletu szczepień i nie wiadomo wciąż czy nie jest chora, więc nie może póki co widzieć się z innymi psiakami), a do tego tam-tam-ra-TUUUUUM śmieciarka xD Miałam nadzieję, że przetruchtam z nią chociaż frament, ale nic z tego: przestraszona schowała się za krzakami, a jak śmieciarka zaczęła wydawać odgłosy: maluch zaczął skomleć. Więc wzięłam dziada na ręce i pojechałyśmy zrobić naprawdę GRUBĄ rzecz, wręcz skok milowy w życiu szczeniaczka! Pojechałyśmy do jednego z WIELKICH parków. Istniało ryzyko, że będzie tam więcej piesków puszczonych luzem, ale też istniała możliwość, że przez znacznie większą przestrzeń nie będą zainteresowane zaczepianiem mojej niuni. A ona sobie naniucha trochę nowego, wielkiego świata.
Jazda tramwajem była dla niej straszna: już to robiła :P Wysiadanie na chodnik było straszne (rączki), nawet spacer po wąziutkim osiedlowym chodniku przy domkach jednorodzinnych było dla niej niekomfortowe. Musiałam prosić i wabić (no nie będę jej przecież cały czas na rękach nosić). Aż weszłyśmy na ścieżkę między blokami, niedaleko terenu parku. Nastąpiła zmiana totalna. Nie ciągnęła, ani nie tryskała entuzjazmem, ale była ciekawa. Szła obok mnie, przy nodze bez namawiania. W parku oczywiście wybierałyśmy alejki na których NIKT nie szedł przed nami (jak szedł to oczywiście miałam w sekundę nie szczeniaka, a słup soli z fundamentami na smyczy, jak pod własnym domem xD), ani za nami. A jak już nikogo na horyzonie nie było to podziała się MAGIA. Jaka była ciekawa! Jak niuchała! Jak był zachwycona światłem, liśćmi, piórami, szyszkami, koniczyną, patyczkami. Po prostu inny piesek! Tak jej się podobało! :D Schodziłam ze ścieżki by z nią podejść do powalonych pni, do świerków, do buków, aby mogła powąchać krokusy. Była taka delikatna i ciekawa! I nawet zabawy jej się włączyły! Jak widziała gołębie to się skradała i nagle urywała się by je przepłoszyć. Wow! Pierwszy raz takie zachowanie u niej widziałam! Jakie to urocze i psie! Jaki to leśny piesek! :D Do tego była grzeczniutka!
No i dla mnie najbardziej rozczulające: biegała ze mną! <3 W interwałach! Dopasowywała tempo do mnie i biegała. Wzruszające to dla mnie było. Mam pieska z którym mogę biegać w parku!
Po mniej niż pół godziny wróciłyśmy na tramwaj, który niestety miał podczas naszej jazdy wypadek. Nic się nam nie stało i dzięki refleksowi motorniczego nikomu innemu też nic się nie stało, ale pojazd ZAHAMOWAŁ gwałtownie, z piskiem, wszyscy w środku byli poruszeni - pisinka mi przywarł mocno do ręki. :( A jak nas w końcu wypuszczono (bo tramwaj nie ruszył i cała trasa była wyłączona) - ciągnęła jak najdalej od ulicy w panice. :( Szkoda.
Poszłyśmy dłuższą drogą, niestety, oznaczało to, że nie wrócimy prędko do domu. Szłyśmy przez drogi wewnątrz osiedli. I w pewnym momencie jakiś starszy pan na rowerze (z piłą mechaniczną w koszyku xD) zaczął na mnie i na psa krzyczeć: że nie wolno nam tędy chodzić i mu pod koła wpadać (byłyśmy na chodniku, on na ulicy - po prostu jadem chciał popluć, powyzywać, słoma z butów i przekleństwa za przecinki sypał). Dla mnie to był pokaz jakiegoś absuralnego, niesprowokowanego chamstwa, a niestety za mojego psiecka ten ton oznaczał zagrożenie. Zaczęła skamleć i próbowała się chować pod samochody,
Stres, stres, stres.
(co ona musiała przeżyć jako szczeniak? Kto jej robił krzywdę, że tak reaguje na TON głosu pana na rowerze? :( )
Wróciłyśmy baaaardzo zmęczone i bardzo zadowolone. :D
Obydwie zjadłyśmy co nie co, ja wróciłam do tabelek, a moje psiecko odpadlo ze zmęczenia.
Jestem tak bardzo pozytywnie zaskoczona! :D Nie sądziłam, że tak dobrze odnajdzie się w parku! Teraz jestem spokojna - możemy ją zabrać w góry! :D
7 notes
·
View notes