#Rumunia
Explore tagged Tumblr posts
witekspicsoldpostcards · 10 months ago
Text
Tumblr media
Bukowina - now = land between Ukraine & Romania.
25 notes · View notes
witekspicsoldpostcards2 · 1 month ago
Text
Tumblr media
CONSTANTA - now KONSTANCA, ROMANIA / RUMUNIA
4 notes · View notes
witekspicsbanknotes · 1 year ago
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Polymer commemorative banknotes of Romania.
4 notes · View notes
wschodnipolacy · 1 year ago
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dziordan and piesek - traditional beaded jewelry of Polish women in the Romanian Bukovina, 1938/1939. From the collection of Wrocław Ethnographic Museum.
2 notes · View notes
cartcrusaders · 1 year ago
Text
Przesyłki do Rumunii, Wysyłka paczek do Rumunii dla firm
0 notes
nawariata · 1 year ago
Text
Widzi misie
Tumblr media
View On WordPress
1 note · View note
maciejbittner · 2 years ago
Photo
Tumblr media
Druga edycja lożowego wyjazdu rocznego okazała się frekwencyjnym sukcesem, co spowodowało konieczność wyruszenia busem. Generalnym kierunkiem była rumuńska Transylwania, choć większość czasu i tak spędziliśmy w regionach Marmarosz i Bukowina. Dziwny ten kraj ta Rumunia, przyzwyczajonym będąc do jednorodnej struktury etnicznej i kulturowej jaką mamy w Polsce, można przeżyć mały szok. U nas, czy to jesteś pod Radomiem, czy w Pile czujesz się zasadniczo podobnie. Nawet folklor gór czy Kaszub zdaje się wynikać raczej z chęci utrzymania tradycji niż autentycznej różnorodności. U nas Grażyna jest Grażyną a Janusz Januszem, gdziekolwiek nie mieszkają. Tu natomiast człowiek nieustannie trafia na mniejsze lub większe niespójności i pęknięcia w tożsamości. Na każdym kroku widać ślady ciężkich saskich butów, węgierskiej dawno minionej chwały i cygańskiej kontrkultury. Trudno nawet stwierdzić jaki jest typowy Rumun - no może poza tym, że nie umie jeździć samochodem.
    Dzięki uprzejmości znajomych udało się nam otrzymać listy polecające do lokalnej synagogi. To już taka mała tradycja tych wyjazdów, że obserwujemy jak funkcjonują neoni w innych krajach. Rumunia jest w sumie dla nas krajem misyjnym, więc lokalne wspólnoty były o tyle rumuńskie, co węgierskie i włoskie zarazem. Udało nam się bezpardonowo wprosić do lokalnego seminarium Redemptoris Mater, które okazało się jeszcze mniejsze niż łotewskie z zeszłego roku. Spotkaliśmy tam nawet polskiego seminarzystę, który wspomógł nas w walce z językowym żywiołem lokalnych wspólnot. Na koniec nawet zrobiono kolektę na rzecz naszej dalszej podróży - prawdopodobnie przez wygląd naszego samochodu, lichy przyodziewek i fryzury za zero złotych.
   Podróż rozpoczęła się jednak od Kluża, czyli stolicy Transylwanii, do którego dojechaliśmy późnym wieczorem. Nie zważając na strudzenie podróżą, od razu ruszyliśmy do lokalnego punktu rozrywkowo-tanecznego. Bardzo niewielki obiekt z bardzo przeciętną muzyką, ale wystarczającym nasyceniem lokalnymi indywiduami, co jak zawsze gwarantuje przygody. Poziom otwartości na nowe kontakty, charakterystyczny dla tego typu miejsc, nie zawiódł i tym razem. Noc poszła w niespodziewanym kierunku, choć przyjemnym i kontaktującym z dawno nieeksplorowanymi częściami osobowości. Nie zatraciłem swoich umiejętności.Nawet kac dnia następnego nie okazał się jakoś szczególnie dotkliwy.
   Co do zwiedzania według klucza alkoholi świata, to tutaj sukcesy były mniejsze - nie udało nam się skosztować czujki, więc przez większość czasu jechaliśmy na bardziej zachodniej palince, która choć niedobra, rozgrzewa serca i odgania złe myśli, a jako wyrób home made nie powoduje przykrych konsekwencji dzień po.
   Właściwie od początku napotykaliśmy także alternatywny rumuński świat - Cyganów, którzy choć zrezygnowali już z nomadycznego trybu życia, to jednak nadal silnie odznaczają się na tle reszty społeczeństwa. Kobiety nie mają oporów przed chodzeniem po ulicach w tradycyjnych sukniach a bryczka rodem z dziewiętnastego stulecia pojawia się na wszystkich drogach. Nie są jednak zainteresowani kontaktami poza społecznością, co tylko wzmaga stereotypy i niezrozumienie ze strony większości. My jednak przekonaliśmy się, że mają w sobie mnóstwo życzliwości, pokoju serca i zdolności do wybaczania. Żal tylko, że można się było przyjrzeć ich życiu z bliska.
   Istotnym elementem wyjazdu było także muzykowanie, w czym niestety, nie miałem żadnego udziału. Moi towarzysze mniej lub bardziej biegle władali instrumentami, dzięki czemu można by stworzyć małą orkiestrę z gitary, kahonu oraz… klarnetu. Ja jako użytkownik niezaawansowany otrzymałem Kazoo, choć bez spektakularnych sukcesów w posługiwaniu się nim. Najwyraźniej powołany jestem do konsumowania muzyki, a nie jej wytwarzania - choć szkoda.
  Wyjazd był specyficznym miksem, który kosztował mnie wiele fizycznej energii, ale dodawał innej. Dopiero po powrocie całe to napięcie zeszło i nadrobiłem wszystkie deficyty snu. Konieczność przebywania z innymi osobami przez tyle dni 24/h również nie należała do najłatwiejszych, biorąc pod uwagę mój samotniczy tryb życia. Chciałbym się teraz trochę odbodźcować w mojej pustelni, ale mamy maj. Maj czyli miesiąc w którym wszyscy mają urodziny, są setki wydarzeń, tysiące zaproszeń i jeszcze więcej okazji do dionizyjskich aktywności. Już za kilka dni wyjazdowa impreza roku…
1 note · View note
outsourcingmonster · 1 year ago
Text
Co słychać na rynku nieruchomości w Europie Środkowo-Wschodniej?
RAPORT: Rynek inwestycyjny nieruchomości komercyjnych w regionie Europy Środkowo-Wschodniej | H1 2023
AUTORZY: Zespoły Avison Young z Czech, Polski, Rumunii, Słowacji i Węgier
Spowolnienie było nieuniknione
Obecne wyniki na rynku nieruchomości komercyjnych nieszczególnie napawają optymizmem, jednak jest to sytuacja przejściowa.
Pandemia COVID-19 znacząco wpłynęła na gospodarkę i zachowania klientów, a w konsekwencji na rynek nieruchomości i aktywność inwestorów. Jednak nabywcy stosunkowo szybko dostosowali się do nowych okoliczności, a łączny wolumen inwestycji w Europie Środkowo-Wschodniej (Czechy, Polska, Rumunia, Słowacja, Węgry) przekroczył 10,5 mld euro zarówno w 2020, jak i 2021 roku.
W 2022 r. wybuch wojny na Ukrainie dodatkowo namieszał na rynku, prowadząc do rekordowo wysokiej inflacji, wzrostu stóp procentowych i eskalacji niepewności inwestycyjnej. Pomimo tych wyzwań, wolumen inwestycji w Europie Środkowo-Wschodniej zdołał przekroczyć 11 mld euro, przewyższając dwa poprzednie lata.
Jednak wszyscy gracze rynkowi byli świadomi, że spowolnienie nastąpi w 2023 roku.
Całkowity wolumen inwestycji w Europie Środkowo-Wschodniej w I poł. 2023 r. wyniósł 2,2 mld euro, spadł o 59% (rok do roku). Najmniejsza zmiana nastąpiła w Czechach (spadek o 38% z wynikiem 749 mln euro), a największa - w Polsce (spadek o 72% z wynikiem 801 mln euro) i na Węgrzech (spadek o 82% z wynikiem 114 mln euro). Zamrożenie rynku na Węgrzech jest spowodowane nie tylko warunkami globalnymi, ale także tymi specyficznymi dla Węgier, które mogą być niepokojące dla niektórych inwestorów. Mowa tu o napięciach między Węgrami a UE, dostawcą funduszy strukturalnych dla tego kraju, oraz pozycją Węgier w konflikcie Ukraina-Rosja.
Słowacja z wolumenem 321 mln euro odnotowała spadek o 48%, a Rumunia - 44% z 180 mln euro.
Na Węgrzech toczy się już wiele projektów inwestycyjnych, dlatego oczekujemy, że wolumeny wzrosną w drugiej połowie roku, a roczny wynik przekroczy 500 mln euro. Z kolei w Rumunii spodziewamy się, że wolumen inwestycji w całym roku osiągnie 600-700 mln euro.
Polska po raz kolejny okazała się najbardziej płynnym rynkiem w naszym regionie, osiągając wolumen transakcji powyżej 800 mln euro, zrealizowany w 33 transakcjach. Jednakże jest to najsłabszy wynik dla pierwszego półrocza od 2015 roku.
Co się obecnie sprzedaje?
Sektor handlowy
Dominacja sektora handlowego w wynikach całego regionu (35%) to głównie efekt dwóch dużych transakcji, które miały miejsce na rynku czeskim - zbycia przez Trei Real Estate portfela supermarketów i parków handlowych, zlokalizowanych w Czechach i na Słowacji, na rzecz Plan B Investments za szacunkową wartość około 187 mln euro (alokacja portfela w Czechach) oraz nabycia przez Pardubice Retail Fund centrum handlowego Palac Pardubice za 123 mln euro. Jedną ze spółek założycielskich Pardubice Retail jest Perrarus Plus, spółka należąca do Richarda Moráveka, czeskiego inwestora i dewelopera nieruchomości, który jest również właścicielem Redstone Real Estate.
Pomimo tego, że udział transakcji handlowych w rumuńskim rynku wyniósł zaledwie 18% (32 mln euro), spodziewamy się, że ten konkretny segment będzie motorem inwestycji w drugiej połowie roku, co zwiększy całkowity wolumen transakcji. Inwestorów w Rumunii przyciągają w szczególności regionalne parki handlowe.
W Polsce wolumen transakcji handlowych osiągnął 175 mln euro, co jest najniższym wynikiem dla pierwszej połowy roku od 2010 roku. Po kilku latach niekwestionowanej dominacji parków handlowych i obiektów typu convenience, w 2023 r. struktura rynku inwestycji handlowych uległa zmianie, ponieważ zaobserwowaliśmy powrót transakcji regularnymi centrami handlowymi w miastach regionalnych i przejęć w celu dalszej przebudowy.
Na Węgrzech transakcje handlowe stanowiły ok. 51% całkowitego wolumenu, ale ich wartość była niska - 58 mln euro. Przedmiotami transakcji były lokale przy głównych ulicach handlowych, regionalne centra handlowe i mniejsze centra handlowe.
Sektor magazynowy
Największy zwycięzca pandemii COVID-19 został najbardziej dotknięty spowolnieniem transakcyjnym w 2023 roku. Ogólny wynik sektora magazynowego w pierwszej połowie roku w regionie to głównie efekt transakcji sfinalizowanych w tym segmencie w Polsce, o wartości 436 mln euro. Wynik ten został wygenerowany wyłącznie przez pojedyncze aktywa, ponieważ nie było żadnych transakcji portfelowych i nie spodziewamy się ich w najbliższej przyszłości. W celu zminimalizowania ryzyka, inwestorzy zwrócili się ku transakcjom na mniejszą skalę.
Znaczącą transakcją na rynku polskim była sprzedaż nieruchomości Campus 39 do P3 za kwotę ok 139 mln euro. Zapewniła ona - razem z kilkoma mniejszymi akwizycjami – pierwsze miejsce pod względem udziału (54%) w całkowitym wolumenie inwestycyjnym.
Największą transakcją odnotowaną na rumuńskim rynku nieruchomości w pierwszej połowie 2023 r. była sprzedaż i leasing zwrotny portfela logistycznego FM, o szacowanej wartości ok. 60-70 mln euro.
Na Węgrzech i Słowacji nie odnotowano żadnych transakcji w sektorze. Na Słowacji było to częściowo spowodowane ucieczką inwestorów na rynki główne, ponieważ regionalna Słowacja jest często uważana przez fundusze instytucjonalne za drugorzędną; a częściowo brakiem dostępnych produktów w znacznie bardziej płynnym regionie Bratysławy.
Sektor biurowy
Pod względem całkowitego wolumenu, sektor biurowy idzie ramię w ramię z sektorem magazynowym (28%). Duży nacisk kładzie się na przyszły wzrost czynszów, ponieważ wysokie poziomy inflacji i wynikająca z nich indeksacja czynszów spowodowały, że wiele aktywów znalazło się w obszarze powyżej czynszów rynkowych („over-rented”).
W Polsce wszystkie transakcje biurowe w pierwszej połowie roku były zlokalizowane w Warszawie - w przeciwieństwie do 2022 r., kiedy to dominowały miasta regionalne. Największą transakcją (prawie 70 milionów euro) było nabycie budynku Wola Retro przez fundusz Adventum z Węgier, w której to transakcji dział doradztwa inwestycyjnego Avison Young reprezentował stronę sprzedającą, Develię.
Największe transakcje biurowe w analizowanym okresie w Europie Środkowo-Wschodniej miały miejsce w Bratysławie - Pribinova 19 Bratislava Office została przejęta przez IAD Investments, a Landererova 12 Bratislava Office została zakupiona przez ZFP Investments - wartość każdej z tych transakcji szacuje się na około 100 mln euro.
Główne liczby:
2,2 mld euro - całkowity wolumen inwestycji w Europie Środkowo-Wschodniej w I poł. 2023 r. (spadek o 59% r/r)
35% - dominacja sektora handlowego pod względem wolumenu
66% - stała i wyraźna dominacja kapitału z Europy Środkowo-Wschodniej pod względem wolumen
Dobry czas na inwestycje przy zmieniających się cenach
Jednym z czynników, który przyczynił się do spadku liczby i wolumenu transakcji w pierwszej połowie 2023 r., jest trwający proces dostosowywania oczekiwań cenowych między sprzedającymi a kupującymi. Mamy już jednak przesłanki, że sytuacja ta może ulec poprawie do końca roku. Obecnie wielu kupujących stara się wykorzystać warunki rynkowe, składając oferty znacznie poniżej historycznych wycen nieruchomości, mając nadzieję na zawarcie korzystnych transakcji.
Wielu właścicieli nie spieszy się ze sprzedażą. Sytuacja ta ulegnie jednak zmianie wraz z pojawieniem się okoliczności, takich jak konieczność likwidacji funduszu, wyczerpanie finansowania lub słabe wyniki nieruchomości.
Mówi się, że należy inwestować w czasie kryzysu. Dlatego też obecna sytuacja rynkowa stwarza spore możliwości inwestycyjne dla podmiotów posiadających środki własne.
Niektórzy inwestorzy pozycjonują się w taki sposób, aby wykorzystać obecną, ograniczoną płynność (a tym samym brak konkurencji) do nabywania aktywów w atrakcyjnych cenach. Niektórzy właściciele stają się bardziej elastyczni, ponieważ muszą zlikwidować lub dokapitalizować fundusze albo podjęli strategiczną decyzję o wyjściu z rynku. W obecnej sytuacji aktywa o silnych fundamentach można nabyć po atrakcyjnej cenie.
Perspektywy dla rynku
Kluczową kwestią dla inwestorów przy ocenie możliwości zakupu jest przyszły CAPEX związany z ESG. Wymagana modernizacja starszych budynków jest czasami trudna do oszacowania w kontekście wysokich kosztów budowy. Ponieważ kupujący prawie zawsze zakładają wyższe nakłady niż sprzedający, różnica jest często nie do pogodzenia.
Dostępne jest mnóstwo kapitału oportunistycznego do zainwestowania, ale koszt takiego kapitału i zakładane zwroty często są dalekie od obecnych oczekiwań sprzedających, dlatego też na niektórych rynkach przewidujemy długoterminowy impas, nawet do 2024 r. Na rynkach, na których obecne ceny nieruchomości są dostosowywane do oczekiwań kupujących, wolumeny mogą ulec znacznej poprawie w drugiej połowie 2023 roku.
Ponieważ finansowanie dłużne stało się bardziej restrykcyjne i droższe, wskaźnik niezrealizowanych transakcji znacznie wzrósł, a transakcje z wykorzystaniem jedynie środków własnych są jedyną opcją dla sprzedających.
Choć sektor magazynowy stanowił około 28% całkowitego wolumenu transakcyjnego w pierwszym półroczu w regionie, to pozostaje on ulubieńcem inwestorów i najbardziej poszukiwanym segmentem. Podobnie jak w przeszłości, ograniczona dostępność produktów i konsolidacja portfeli powodują stosunkowo niskie wolumeny transakcji.
Pomimo spowolnienia i niskiego wolumenu transakcji, kapitał z Europy Środkowo-Wschodniej pozostaje aktywny z 66% udziałem w całkowitym wolumenie inwestycji wygenerowanym w Europie Środkowo-Wschodniej w pierwszej połowie 2023 roku. Kapitał lokalny dominuje w Czechach (81%), na Węgrzech (69%) i w Rumunii (50%).
Spodziewamy się większych rozbieżności w stopach kapitalizacji dla najlepszych nieruchomości w różnych regionach geograficznych, ponieważ obserwujemy rozbieżność stóp inflacji w regionie. Kraje, które będą w stanie ograniczyć inflację poprzez rozsądną politykę pieniężną, wygrają walkę z dekompresją stóp kapitalizacji.
Tumblr media
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years ago
Text
Krótka opowieść o banalnej chemii mózgu i niebanalnych korzyściach na poziomie satysfakcji z życia
Chcę to spisać szybciutko, bo to na ten moment dla mnie WAŻNE, a nie mam dużo czasu. I bynajmniej nie odkryłam nie odkrywam na nowo Ameryki czy coś. Po prostu prostota wczorajszych wydarzeń i zarazem ich zbawienny charakter mnie zachwycają. 
Umówiłam się w niedzielę albo w poniedziałek - gdy się tak cieszyłam, że odzyskujemy zdrowie, że w przypływie tęsknoty i radości rozłożyłam matę do ćwiczeń obok stołu na którym mój chłopak grał w Wiedźmina (obraz z jego laptopa rzucaliśmy projektorem bezpośrednio na ścianę, więc wciąż uczestniczyłam w tym streamie na żywo i współdecydowałam o kolejnych opcjach dialogowych), ćwiczyłam sobie powolutku z taśmami i hantlami - że w środę po pracy wybierzemy się na siłkę.
Wciąż nie kupiłam sobie nowego zegarka z krokomierzem po tym jak zgubiłam/ukradł mi kieszonkowiec poprzedni w sierpniu - jakoś wciąż zapominam, byłam chora i zegarek nie wydawał się sprzętem pierwszej potrzeby itp No mniejsza, po prostu wyszło tak, że zegarka nie mam przez co nie wiem ILE kroków nabiłam i ile kilometrów zrobiłam w pracy. A około 15, gdy w końcu wróciłam do biura nogi mi wchodziły do dupy. Byłam w terenie około 7 lub 6 h - nie wiem po prostu, bo nie liczyłam. Tak wyszło. I z wyboru nie używałam ani komunikacji miejskiej, ani taksy, ani roweru. Po tych kilku tygodniach uziemienia cieszę się po prostu z możliwości pieszej wędrówki, ale na godzinę przed końcem pracy jednak nie marzyłam o niczym innym niż odpoczynku. Na chwilę usiadłam na tyłu by wysłać kilka maili, sprawdzić co się działo, jak mnie nie było przy kompie i czy nalezy gasić jakiś pożar. A potem już mój chłopak pisał o swojej ekscytacji - że po pracy wybieramy się na siłkę na której nie byliśmy od 3 lub 4 tygodni (nie pamiętam, on chyba 4 tyg faktycznie) z powodu choroby.
A ja czułam takie wielkie “ble, nieeechceeeemisięęęęęę”, ale nie podzieliłam się z tym w nadziei, że to przejściowe, że po pierwsze nie chciałam zawieść mojego chłopaka (tak bardzo podekscytowanego), a po drugie dlatego, że wciąż próbowałam logicznie ten stan sobie wytłumaczyć: że po prostu potrzebuję chwilę odpocząć po tym maratonie chodziarskim, że może strzelę kawę i power-napa i będę jak nowo narodzona, bo przecież ledwie 4 dni temu tak bardzo cieszyło mnie ćwiczenie na macie. 
Po pracy (wczoraj wracałam z biura akurat, więc byłam w domu tylko trochę wcześniej niż mój partner - ale wróciłam tramwajem, żeby sobie odpocząć i nie forsować się) szybko zrobiłam nam jedzonko pre-workout. Nie mieliśmy w domu jajek, ani mąki xD, ale były banany i jogurt - więc prędziutko zrobiłam sobie mąkę (zmiksowałam na mąkę płatki owsiane, siemie lniane i czerwoną soczewice), dodałąm kurkumę i dwie łyżki erytrytolu, proszek do pieczenia, dorzuciłam dwa banany i pojemniczek Skyru i voila - gotowe. Na dwie rozgrzane patelnie smyrnięte tłuszczem rzuciłam malutkie kleksy masy (małe, bo nie wiedziałam jak to wyjdzie bez jajka - wyszło zajebiście) i poszłam się pakować na siłkę. Kończyło się to-to smażyć, kiedy do domu wpadł uskrzydlony O. zarzucając mnie CAŁĄ masą informacji o tym jakich miał klientów w pracy, jak bardzo wkurzają go korki na ulicach w godzinach szczytu, jakiej książki dziś w pracy słuchał, jakie rzeczy widział i co chce dopisać do naszej Bucket Listy (od wczoraj grane jest Maroko xD po niemal kwartale zajafki Rumunią xD - nie mogę z tego człowieka xD, apetyt na życie ma olbrzymie, ale mnogość fascynacji różnymi miejscami na świecie mnie bardzo dezorientuje: sama potrzebuję wniknąć GŁĘBIEJ w kulturę, sztukę, mentalność i historię kraju, którym się zachwycam, a mu wystarcza sam szczyt kulturowej góry lodowej: jedzenie, geografia, ogólny vibe, język, stroje, szlaki, atrakcje turystyczne - dla mnie to przystawka, rozbieg do zachwytu jakimś miejscem, a on już jest najedzony i szuka kolejnej “deski serów” ;). Bardzo to w nim lubię, ale też czuję się czasem zdezorientowana - bo nie wiem czy to oznacza, że Rumunia już zupełnie go nie zachwyca? Okazuje się, że zachwyca i nadal jest na liście, ale TERAZ woli zająć się odkrywaniem potencjału Maroko xD hahaha uwielbiam jego zachwyt światem i życiem xD fascynujący człowiek, nie przestaje mnie zachwycać).
Zjedliśmy ten lekki obiad (placuszki się lekko zarumieniły, były bardzo słodkie) z niskokalorycznym deserkiem ProFeel o smaku karmelowym i kilkoma łyżeczkami chia (zrobiłam w poniedziałek przypadkiem za dużo chia i tak sobie stały w lodówce służąc mi za dodatek do szybkich drugich śniadań) - pisze o tym, bo mnie samą zaskakuje jak z niczego zrobiłam coś i to coś bardzo dobrego przed treningiem.
Po obiedzie O. poszedł umyć naczynia i zrobić kreatynę, a ja się przebrać. Poszło szybko, bardzo wesoło, bardzo namiętnie - bo przeszkadzał mi cholernik w przebieraniu. <3 Uzupełniliśmy butelki z wodą i pojechaliśmy na siłkę.
Dla jasności - nie jechaliśmy najbliżej. Mogliśmy pojechać do wielu miejsc. Ale wybraliśmy akurat tamto, bo je lubię. Jadąc samochodem przypomniałam sobie, że ani nie wypiłam kawy, ani nie strzeliłam piętnastominutowego power-napa, że generalnie jest mi ciepło, za oknami już jest ciemno, a ten samochód tak przyjemnie kołysze. Całe moje ciało domagało się “SPAĆ!”. I bardzo, ale to bardzo ucieszyło mnie to, co wywołało frustrację O. - na całym wielkim placu parkingowym pod siłką nie było ANI JEDNEGO wolnego miejsca. Ilość samochodów krążących po placu w poszukiwaniu parkingu -tak jak my- przeważała znacznie ilość samochodów zwalniajacych miejsca parkingowe. Mój partner klął na “postanowienia noworoczne sobie wymyślili! Miejsca zabierają! Zrywy jednomiesięczne pozbawiają przestrzeni stałych wybalców, kurde!”, a ja perorowałam przesadnie dramatycznie “to ZNAK! To znak, że WSZECHŚWIAT nie chce, albyśmy dziś ćwiczyli! Wracajmy do domu! Na pewno w całym mieście nie ma miejsca pod ŻADNĄ siłownią! To BYło ZApiSAne W gwiAZdaCH! MuSimY WraCAĆ do dOMu, buahahaha!” - trochę chciałam wejść na siłkę i zrobić tyle ile dam radę, bez ciśnięcia siebie, bez jakichś nierealistycznych celów prędkiego powrotu do formy, a trochę jednak liczyłam, że moje zniechęcenie udzieli się O. i jednak wrócimy do łóżka i pójdziemy spać xD xD xD
Ot - takie dwa walczące we mnie lwy. xD
W końcu zaparkowaliśmy na innym parkingu i zrobiliśmy sobie krótki spacerek na siłkę. Weszliśmy i od momentu przejścia do sali z lustrami coś mi się w głowie przestawiło. Po prostu WSZYSTKO mnie w mojej prezencji uwierało: przytyłam i to mnie w tamtej chwilii doprowadziło do jakiegoś takiego wybuchu (implozji raczej) złości i frustracji. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze uruchamiając bieżnie i zachodziłam w głowę kiedy to się stało, że jeszcze-w-październiku-płaski brzuch teraz raptem trzy miesiące, dwie grypy i jedno Boże Narodzenie później się AŻ TAK uwypuklił i zaokrąglił? No kto by pomyślał! Magia! Niemożliwe normalnie! Ech, teraz się śmieję z tego, ale w tamtym momencie, na bieżni przeżyłam SZOK, jakbym swoje ciało ZOBACZYŁA tym “starym” sposobem krytycznej optyki pierwszy raz od miesięcy zarzucając samej sobie dotychczasową pobłażliwość (nieakceptowalne!) i hipokryzję w niedostatecznej ocenie własnego odbicia w lustrze - co jest zupełnie nieprawdą: widziałam przez ostatnie miesiące swoje ciałko i byłam świadoma zmian, pogodzona z tym, że przybrałam na wadze i jest to chwilowy stan ciała, które tak reaguje na zimę, chorobę i związany z chorobą brak ruchu i apetytu. Jednak na bieżni NAGLE zupełnie mi się coś w głowie przekręciło, zaczęłam widzieć “po staremu” WYŁĄCZNIE swoje wady. Wszystko we mnie było nie tak! I samą siebie bombardowałam pełnymi złości i pogardy zarzutami: ciuchy są na mnie za ciasne, WSTYD, wszyscy na siłowni to widzą, na pewno mnie oceniają, czują obrzydzenie takie samo, jakie ja sama czuję do swojego odbicia w lustrze, więc powinnam czuć WSTYD i nienawiść, powinnam ZNIKNĄĆ; zarzucałam swojemu ciału, że jest NIE TAKIE JAKIE POWINNO BYĆ wyliczając kawałek po kawałku, kończyna po kończynie, części tułowia i twarzy centymetr po centymetrze, co powinno być ZUPELNIE INNE, tak zupełnie, że najlepiej byłoby zmienić ciało i geny, najlepiej po prostu w nienawiści do samej siebie się zapaść; zaczęłam sobie wrzucać okrutne, ale to OKRUTNE słowa, OKRUTNE zarzuty... Jednocześnie coraz ciężej mi było się poruszać na bieżni. Byłam pod wpływem tych bombardujących, autodestruktywnych, oceniających myśli coraz bardziej i bardziej sztywna. Te myśli dawały momentalny efekt w ciele - jakby mięśnie się kurczyły w sobie, jakbym kamieniała pod krzywdą własnego okrucieństwa, jakby była coraz bliżej tego ZNIKNIĘCIA, bo realnie nie możliwym było, aby ciało stało się “inne” w taki sposób w jaki sobie życzyłam w tamtej chwili. Zaciskałam boleśnie szczękę. Miałam wrażenie, że od wewnątrz moje ciało tężeje coraz bardziej i bardziej, kamienieje od tej wewnętrznej krytyki, chociaż z każdym kolejnym krokiem w biegu na urządzeniu czułam (i widziałam kątem oka w lustrze) jak powierzchnia mojej miękkiej skóry podskakuje/kozłuje jędrnie i czerwienieje od wysiłku, od ZDROWEGO ruchu. 
I wtedy się na tych myślach złapałam. Załapałam CO SOBIE ROBIĘ i to z marszu, mimowolnie, podświadomie. 
To jest coś co dała mi terapia. To złapanie się własnej osoby, włożenie kija w to koło kręcących się z zawrotną prędkością autodestruktywnych myśli. Wyjście z tego dołka natrętnych myśli i spojrzenie z góry na to co właśnie się dzieje. To jest narzędzie w które wyposażyła mnie psychoterapeutka (myślę o niej z takim wzruszeniem, z taką miłością! Z taką wdzięcznością! Ech, łzy mam w oczach to pisząc).
Powiedziałam sobie samej “Dobra Villuś, masz gorszy dzień. Po prostu. Wszystko jest w porządku. Nawet takie okropne myśli są w porządku. Wszystko jest okay. Ciało się zmienia, wszystko jest okay, to jest normalne. Jak będziesz o jego kondycję dbać to się odwdzięczy i znowu będzie wyglądało tak, jak akceptujesz by wyglądało. To, że wygląda inaczej teraz tak, jak wygląda też jest w szerszej perspektywie konsekwencją tego, że potrzebowało specyficznego rodzaju opieki w walce z wirusami i to również jest w porządku. Wszystko jest okay. Jak będziesz to ciało dbać to się odwdzięczy. Troszcz się o swojego człowieka, myśl o nim z szacunkiem. Dość już jadu, łagodniej o swoim ciałku proszę!” - i podziałało. Momentalnie to wewnętrzne skamienienie puściło. Przestałam też cisnąć szybki bieg na bieżni - na który nie miałam ochoty, a który forsowałam pod wypływem spirali myśl pełnych nagany i odrzucenia. Dałam sobie pozwolenie na czucie się słabszą, na pobłażliwość wobec siebie samej, na to, że to w porządku w tym momencie życia nosić trochę bardziej opięte ciuchy, na to, że ciało potrzebuje dojść do wszystkiego w swoim indywidualnym tempie. I przede wszystkim weszłam w rolę odpowiedzialnego dorosłego, ochroniłam to “wewnętrzne dziecko” przed gradem ocen, powiedziałam sobie samej “masz kochanie tyle czasu ile potrzebujesz, a ja tu jestem i cię wesprę, bo chodzi o twoje zdrowie fizyczne, a ono jest dla mnie równie ważne co zdrowie psychiczne, ochronię cię i zatroszczę się o twój komfort”. Sama ta myśl mnie za każdym razem wzrusza (teraz pisząc to też czuję niesamowity przypływ miłości i mam łzy w oczach). Fajnie sobie przypomnieć, że moim najważniejszym życiowym zadaniem jest być swoją własną przyjaciółką. <3 Dlatego zwolniłam szybkość na bieżni, truchtałam sobie tak, jak dawałam radę. Jak mi było wygodnie. Jak czułam, że ruch sprawia mi przyjemność. 
Gdyby nie terapia zatrzymanie tego sztormu, tej SPIRALI ściągających mnie w dół myśli byłoby niemożliwe. A teraz to potrafię. <3
Oczywiście te okrutne myśli, te zarzuty, te wątpliwości dalej mi towarzyszyły. Dalej miałam w głowie wysyp oskarżeń, ale starałam się nie dawać im uwagi. Pozwolić im przelecieć, być uważną na Tu i Teraz. Wracał do mnie cytat z Szymborskiej:
Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.
Ten fragment mnie napawa optymizmem i powoduje uśmiech: taka prosta prawda dodająca otuchy, bo gdy jest ciężko tak trudno dostrzec, że to tylko chwilowy stan, który minie. A Szymborska to z taką łatwością ubrała w słowa. Z takim humorem i ironią tej prostoty w prawdzie o życiu! :D 
Skończyłam 30-minutowy bieg idąc na nachyleniu 12 i ciężko zipiąc - trudno mi się oddycha po tej grypie, jeszcze nie jestem w pełni zdrowa. Mój chłopak skończył bieg wcześniej ode mnie z tego samego powodu - bardzo duży dyskomfort sprawiało mu oddychanie, wolał przeskoczyć na podnoszenie ciężarów, bo do tego nie potrzebował bujać się z bólem klatki piersiowej przy każdym kolejnym wddechu. Najwidoczniej jeszcze trochę potrwa nim wrócimy do formy. Wracając jednak: bieżnia wyrzuciła mi na ekranie pod koniec statystyki - TOTALNIE nie wiem kiedy w te pół godziny zrobiłam AŻ 3km. Chociaż wydawało mi się, że jestem taka “beznadziejna” i “zawaliłam kondycję sprzed chorób”, chociaż dałam sobie dyspensę na interwały ze spacerkiem na prędkości 5 xD, chociaż uznałam, że “zrobię tyle ile dam radę” z założeniem, że nie dam rady na zbyt wiele udało mi się zrobić ponad 3 km przy średniej prędkości 9. Więc tego. Spalone kalorie wg. bieżni to 300 kcal - WOW.
Potem dołączyłam do O. na obwodowym - umówiliśmy się, że robimy dziś nogi i brzuch. Na zmianę ćwiczyliśmy. Strasznie fajny facet z tego mojego chłopaka. Sympatyczny typ, chętny do pomocy, w kilka chwil sobie znajduje towarzystwo na siłce (kiedy biegałam z jakimś panem na zmianę sobie kibicowali robiąc powtórzenia na prasie). Wiadomo, że na obwodowym ćwiczy się wolniej i w seriach, więc sobie odpoczęłam jednocześnie czując, że ćwiczę. Z intensywnością podobną do tej z niedzieli czy poniedziałku. 
Na tamtą chwilę mój wewnętrzny głos nadal wytykał mi ile części mojego ciała i ogólnie prezencji jest nie takie, jakie powinno, ale byłam zbyt zmęczona i obolała, by w to się głębiej wczuwać. Bo przecież robię powtórzenia, nie? Więc to jest progres. 
Potem mój chłopak zaproponował, aby już jednak przeskoczyć na sauny. Propozycja zakładała, że zwijamy się z siłki niby trochę przed ustalonym wcześniej czasem, jaki mieliśmy przeznaczyć na siłkę (jaki przeznaczaliśmy na siłkę w listopadzie i grudniu), ale hej, to pierwsze wyjście po chorobie. Jest to okay. Luz. Poćwiczone. Dobro dla ciała zrobione. W zdrowym ciele zdrowy duch, nie ma co forsować więcej niż daliśmy radę. 
Poszliśmy się przebrać, potem pod prysznice. Byliśmy umówieni, że po prysznicu spotykamy się w korytarzu, a z racji, że w męskim jest zwykle kolejka do natrysków w tym korytarzu wylądowałam pierwsza. Stałam sobie owinięta w ręcznik, ociekająca wodą, przyjemnie zmęczona, gapiąc się bezmyślnie na roślinki doniczkowe skąpane w łagodnym, barwnym świetle i moje myśli mimo chodem, jakby bezwiednie powędrowały w stronę takiego aktceptacyjnego podsumowania suchych faktów: “ech, nie tak powinno być, mam boczki i brzuszek, zawaliłam dbanie o kondycję przez chorobę. Do tego im bardziej się zaniedbam tym bardziej będzie widoczna różnica wieku między mną, a moim chłopakiem, a tego nie chcę...” i znowu musiałam z łagodnością temu wewnętrznemu głosowi tłumaczyć “kochanie, nic nie zawaliłaś. Super o siebie dbasz! Nie jesteś maszyną, po prostu proces zdrowienia jak wszytsko wymaga czasu. Pozwól sobie na ten czas.”
No i siłą rzeczy westchnęłam - bo dotarło do mnie, że z tym natężeniem trudności i przytłaczających myśli oraz koniecznością sprawowania kontroli rodzicielskiej nad głosem wkurwionego wewnętrznego krytyka xD trudno mi będzie tego dnia się po prostu zrelaksować podczas saunowania. No najwidoczniej mam gorszy dzień - i musze to zaakceptować. Trudno. Zostaje mi sobie nucić Szymborską w aranżacji Sanah pod nosem dla poprawy samopoczucia. Trzeba zaakceptować, że dziś myśli mnie wykańczają, najwyraźniej nie ma na to rady, czuję się zmęczona prowadzeniem tych wewnętrznych dialogów. Uznałam też, że nie chcę się tym dzielić z O. w tamtej chwili - to mój shit do ogarnięcia, wiem co się dzieje, on i tak nie pomógłby mi, bo akurat ten kawałek to moja osobista praca i osobista odpowiedzialność. Ale na pewno by się przejął i próbował mnie pocieszać, gdybym mu wtedy o tym powiedziała. A po co? Ja wiedziałam już, że się tego dnia nie zdołam zrelaksować, niech przynajmniej mój ulubiony człowiek się zrelaksuje, odetnie, odleci i rozpłynie w trakcie saunowania. Niech się zajmuje typ sobą <3
Dołączył do mnie O., wybraliśmy się do jego ulubionej sauny (60*C i solanka), posiedzieliśmy obok siebie (bo było mało miejsca). Mój chłopak zdradził mi, że jak się na mnie patrzy w tym półmroku to rośnie w nim ochota na dotyk, bliskość, seks i bardzo, ale to bardzo się cieszy, że możemy tak sobie po treningu pochillować. To bardzo miłe. I bardzo hot - oczywiście przez nawiedzające mnie od godziny krytyczne myśli daleka byłam od chęci czerpania przyjemności seksualnej ze swojego ciała, ale jednocześnie cudownie czuć się akceptowaną taką, jaką jestem. To daje taki wewnętrzy spokój. W dodatku mój partner ofiarował mi te słowa z własnej potrzeby zupełnie nieświadomy tego, że rozwiał niedawne wątpliwości. Nie przeszkadza mu różnica wieku, być może ja bardziej widzę starzenie swojego ciała niż on. On mnie kocha. A ja się czuję kochana. I kocham go. 
Podczas kolejnej serii saunowana (w moich ulubionych 100*C :D :D :D uwielbiam skwierczeć) czułam, że jednak ciało odpuszcza spięcie. Nogi mi po prostu drżały same z siebie. To bardzo dziwne i przyjemne uczucie. Tak, jakby spięte mięśni rozciągały się do swojej właściwej długości, ale przez dotychczasowe napięcie i elastyczność zamiast się jednostajnie rozciągnąć jak tory na słońcu wpadają w amplitudę, jak rozciągana przepona - kurczą się i odpuszczają podwajając z każdym skurczem zakres relaksu. To naprawdę bardzo satysfakcjonujące uczucie. :D Patrzyłam też na swoje ciało - najpierw zaczerwienione od ćwiczeń, od podskakiwania i napinania, a teraz prażone w 100*C sauny, ociekające potem, uwydatniające piegi na ramionach i rękach, gorący skalp. Byłam świadoma buzującej krwi, walącego w piesi serca... Skupienie się na doznaniach, przyjemnych! doznaniach z ciała jakoś zupełnie odwróciło moją uwagę od myśli, które krytykowały od ponad godziny te wszystkie kawałki skóry, które w ciasnych legginsach, pod materiałem funkcyjnej dzieży czy obnażone przez top “brzydko” podskakiwały w biegu na bieżni. 
Kocham saunę. Więc się skupiłam na doświadczaniu sauny: na skwierczeniu kamieni, na delikatnym świetle mieniącym się przy suficie, na muzyczce z głośników, na miękkości ręcznika, cieple odczuwalnym na i pod skórą, na tym, jak pot błyszczał na skórze mojego chłopaka leżącego ławeczkę poniżej mnie, na suchości powietrza i przyjemności z drżenia relaksujących się mimo wszystko (!) mięśni... i znowu zupełnie z zaskoczenia porwał mnie ten niecichnący strumień myśli, dałam mu przypadkiem uwagę w tym saunowym rozleniwieniu (chociaż przecież miałam pilnować by nie dawać mu uwagi, chociaż Szymborska, chociaż narzędzia nauczone na terapii, chociaż powrót do faktów i łagodności i tak dalej, i tym podobne). To było jak włączone radio, które nadawało nieprzerwanie od ponad godziny, którego uporczywie starałam się nie słuchać, aż się zagapiłam i złapałam się na tym, że słucham, że rozpoznaję słowa i ich sens. Spięłam się w samoobronnym odruchu. Kurde no, znowu! Ale nagle do mnie dotarło co mówiły moje myśli:
“No kurwa, mordo! Vill jesteś zajebista! Laska normalnie nie do wiary! JEsteś super! Przebiegłaś w interwałach, aż 3 km, nie wiadomo ile kilometrów w sumie przeszłaś w pracy! Dałaś radę, chociaż nogi ci do dupy wchodziły! I jeszcze zrobiłaś tyle serii na nogi z obciążeniem większym niż twoja wada. Wow! LAska, zaimponowałaś mi. Totalnie cię podziwiam. Do tego masz takie piękne ciało! Patrz tylko jaki masz cudowny brzuszek, jak się ślicznie błyszczy w saunowym świetle! W ogóle zauważyłaś jak ostatnio ujętdniła się skóra na udach i pupie? W ogóle pomyśl o tych zdjeciach z wakacji z Grecji na których masz taką płaską, smutną pupę, a teraz nawet pomimo przerwy w ćwiczeniach wypracowałaś sobie takie fajnie okragłe pośladki! Jesteś tak proporcjonalna, jak zawsze chciałaś być! Kurde, i to wszystko własną, regularną pracą! I to z łagodnością traktując ciało, bez morderczego zawzięcia. Wow. Szacun totalnie za ten progres! I to pomimo chorób całego poprzedniego roku nadal potrafisz ot tak przebiec 3km - nie tylko nic nie zaprzepaściłaś, a co więcej: nawet twoja słaba kondycja w tej chwili życia jest lepsza niż najlepsza kondycja w twojej przeszłości! :D Totalnie jestem z ciebie dumna! W głowie się to nie mieści, jakie ciało cudowne rzeczy potrafi zrobić, jeżeli jest dobrze traktowane! Wiesz co? A pamiętasz jak fajnie się czujesz po spędzeniu poranka w parku? Wtedy masz tyle energii i chęci do życia! I miejsca w głowie! Kurde, brakuje mi tego! Tak, jak polecał twój przyjaciel z Opola - kurde, to była najlepsza rada jaką dostałaś w 2021 r i super, że z niej skorzystałaś! Wdzięczność na maksa wobec kumpla! Co za przywilej mieć w swoim otoczeniu takich fajnych ludzi, nie? To pamiętasz jak to było z tym parkiem? Co powiesz jutro na godzinny bieg pośród drzew z audiobookiem na uszach i z dokarmianiem wiewiórek? Co ty na to, żeby jutro wstać bardzo wcześnie i pobiec do parku? A nie, wróć, jutro odpoczynek po dzisiejszym treningu, więc może po prostu spacer? Wstaniesz wcześniej i pojedziesz do parku tramwajem. Z orzeszkami dla wiewiórek? I jakąś fajną książką na uszach? Chwilę! No tak, zapomniałam - chciałaś się wyspać, bo po tych sterydach i chorobie wciąż byś spała. To może za dwa dni park, co? A jutro śpij do oporu kochana! :D Bardzo chcę, żebyś się wyspała, bo jesteś taka super, że dziś mimo zmęczenia dałaś radę! Masz takie przepiękne piersi - widziałaś swoje piersi? W ogóle widziałaś jaki piękny jest O.? Tylko spójrz jak jego ciało się błyszczy! W tym świetle wszystkie części jego ciała wyglądają tak apetycznie. Co za przepiękny człowiek! I jaki fajny! I najlepsze jest to, że mogę go dziś zabrać do domu i totalnie rozpieścić, po dotykać, pocieszyć się nim, wykochać! Ile jest we mnie miłości! Co za cudowne ciała nas noszą! Jakie życie jest piękne! To niesamowite jak się tak zatrzymać i zastanowić: ile dobrego dla siebie robimy i jakie nasze życie jest piękne! I tak cudownie być zdrową!” 
I tak dalej.
I tym podobne.
(i znowu to pisząc czuję wzruszenie, a łzy kręcą się na rzęsach...)
Jak zaczaiłam co się stało - po prostu wybuchnęłam śmiechem. Ot tak! Takim radosnym. I z niedowierzenia. O. zaraz zapytał co się stało - obiecałam, że wyjaśnię mu później. I chłonęłam tę chwilę. 
Oczywiście rozkminiłam na poziomie świadomym, takim intelektualnym co się właśnie odjebało: po pierwsze wjechał mi od wejścia stary schemat, ten który powodował, że nie znosiłam sportu, swojego ciała i BAŁAM się oceny. Ale dzięki narzędziom z terapii - opanowałam stary schemat, wyszłam z niego i pozostałam przy ćwiczeniach. A potem podziała się ZWYKŁA i zarazem NIEZWYKŁĄ chemia: w wyniku wysiłku w ramach akceptowanych granic zaczęły zachodzić w organizmie procesy chemiczne: szybszy przepływ krwi, a z nią limfy, do tego produkcja kortyzolu (mam nadzieję, że tego nie wyjebało w kosmos jak rok temu) i innych hormonów, do tego oczywiście endorfin. Na pół godziny od zakończenia treningu endorfiny zalały mi mózg, a mózg był skory załapać co się stało, do tego przyszły bodźce z ciała: w przyjemnym ciepełku rozkurczały się mięśnie, organizm się wyciszał, relaksował i mózg mógł dać mi nagrodę za dobre potraktowanie tego cudownego, skomplikowanego układu naczyń połączonych jakim jest nasze cuuuuuuudowne, kochane ciało - doskonałe w swojej niedoskonałości. Coś pięknego.
Wychodząc z saunarium byłam daleka od stwierdzenia “mam gorszy dzień” - wychodząc z saunarium byłam przepełniona wdzięcznością, DOCENIAM to co dla siebie samej robię, rezultaty widzę i czuję. Wsiadając do auta, rozgrzana, z torbą z ciuchami treningowymi i mokrym ręcznikiem czułam tylko miłość i zachwyt nad TU i TERAZ. Nad tym ile dla siebie robię, ilę robię dla swojego partnera, jak dobrze, że obydwoje dbamy o swoje dobrostany na polu psychicznym, fizycznym, materialnym, mieszkaniowym, rozwojowym, jak dobrze mi z tym człowiekiem snuć plany na przyszłość, jak dobrze móc uwzględniać tego człowieka przy robieniu moich własnych, indywidualnych planów na przyszłość (nawet tych, które chcę zrealizować sama, a o których z przyjemnością go poinformuję).
JAK bardzo mama przekonanie, że nic z tego co teraz doświadczam nie byłoby możliwe, gdyby nie terapia, gdyby nie doświadczenia, które mnie zbudowały i cudowni ludzie w moim otoczeniu (na żywo i z sieci).
A poza tym mózg i ciało jest cudowne! 
Ostatnio słuchałam świetnego odcinka podcastu Justyny Mazur w którym rozmawiała z doktorem specjalistą od leczenia otyłości - i jak się potwierdza to o wiele bardziej złożony problem i wiedza przekazana przez doktora potwierdza, że otyłość jest jak alkoholizm: nigdy do końca nie można się z niej wyleczyć, ale na nią są już skuteczne leki. Nie mam wprawdzie zdiagnozowanej insulinooporności oficjalnie (a to pierwszy sygnał świadczący o tym, że choroba otyłościowa może się rozwinąć), ale jestem na granicy. Jednak z otyłością w swoim życiu się borykałam. Tak jak z fatfobią. I z masą innych aspektów związanych z wagą i wyglądem ciała. Chociażby sam fakt, że mój organizm automatycznie tyje, jeżeli nie rewiduję spożywanych kalorii i nie mam możliwości aktywnie ćwiczyć/uprawiać sportu jest wkaźnikiem tego, że mam geny odpowiedzialne za to... żebym przeżyła w świecie w którym trudno zdobyć pożywienie (to teoria przedstawiana przez doktora w podcaście, który serdecznie polecam - że ludzie współcześnie otyli to ludzie, którzy byli przez naturę wyposażeni genem, który ich przodkom zapewniał lepszy start w życie, pewność, że nie umrą z głodu, bo odczuwają silniejsze łaknienie, przez co bardziej efektywnie będą pozyskiwać pożywienie i w końcu: przertwają). To też jest fascynujace: CIAŁO JEST MĄDRE, po prostu realia życia zmieniły się zbyt prędko by ciała się zdążyły dostosować.
Wszystko jest okay. 
Jak w wierszu Szymborskiej.
Chciałam się tym podzielić, bo może komuś to pomoże zatrzymać we własnym huraganie myśli...
Najlepsze było to co potem mogliśmy we dwoje doświadczać w domu po powrocie: byliśmy GŁODNI JAK WILKI! Po prostu konie z kopytami moglibyśmy wciągnąć. Na obiad mieliśmy odgrzać makaron, który przygotowałam w poniedziałek - podczas mojego szału gotowania xD O. wrzucił na patelnię makaron soba duszony w bulionie z łyżką pasty miso z maaaaaasą grzybów, z masssąąąąą orzechów i siekaną dymką. Myślałam, że to-to do zjedzenia będzie za ciężkie - w poniedziałek nie byłam w stanie dużo tego makaronu zjeść, bo był ciężki (używałam grzybów leśnych, borowików, maślaków, kozaków smażonych na maśle - naprawdę to daje po żołądku i wątrobie). Dlatego podchodziłam do perspektyw zaspokojenia głodu “po treningu” z niepewnością. Ucieszyłam się, gdy mój facet - ponaglany własnym burczeniem w brzuchu - umilił sobie czas oczekiwania na odgrzanie makaronu poprzez krojenie i łakome wpychanie do gardła twarogu uwędzonego przez jego tatę! Oczywiście sprawiedliwie - do mojego też. OMG jakie to jest dobre! Po prostu AMBROZJA! Wędzony twaróg to jest coś taaaaaaak kompletnego i smacznego, że po prostu nie pojmiesz człowieku! Rozwali kubki smakowe kwaskowatością, dymnością i teksturą. Pycha. A potem zabraliśmy się za jedzenie makaronu z grzybami. I muszę uczciwie powiedzieć, że NOPE - nie było “za ciężkie”. Może “za ciężkie” na poniedziałek po pracy przy biurkiem, ale IDEALNE I SMAKOWITE po intensywnym treningu, lekkim obiedzie i gotowaniu się w saunie przez półtorej godziny. Po prostu DELICJA! OMG! Tak dobre, że sama sobie brawo biję i gole strzelam. 
Uwielbiam smacznie jeść.
I jestem również za to wdzięczna. 
Cieszę się, że mogę wieść takie żyćko. 
3 notes · View notes
witekspicsoldpostcards · 2 months ago
Text
Tumblr media
TIMISOARA - Timișoara /ROMANIA / RUMUNIA
7 notes · View notes
witekspicsoldpostcards2 · 19 days ago
Text
Tumblr media
TULCEA - a city in Northern Dobruja, Romania.
1 note · View note
witekspicsbanknotes · 1 year ago
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Polymer banknotes from Romania.
2 notes · View notes
wschodnipolacy · 10 months ago
Text
Tumblr media Tumblr media
Woman's shirt from Romanian Bukovina, pre-1939. Wrocław Ethnographic Museum.
1 note · View note
12345tttttttttt · 16 days ago
Video
youtube
Skąd się wzięła Rumunia ? Prof. Błażej Brzostek
0 notes
nawariata · 1 year ago
Text
Daniela & Marian
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
digitalmarketing0000 · 1 month ago
Text
caut femeie pentru o relație serioasă în România
Tumblr media
Matrimonial 2024 - Find Love in Romania Matrimonial Întră în lumea matrimoniale gratuit și descoperă mii de profile pe site matrimoniale Matrimoniale Romania te așteaptă pentru povești de dragoste memorabile 
Într-o lume din ce în ce mai conectată, site-urile matrimoniale din România oferă o oportunitate unică de a găsi dragostea. În 2024, platformele gratuite devin tot mai populare, permițând utilizatorilor să exploreze mii de profile, fiecare cu povestea sa unică. Aceste site-uri nu doar că facilitează întâlniri, dar și ajută la crearea unor relații serioase, bazate pe valori comune și interese împărtășite. Fie că ești în căutarea unei povești de dragoste memorabile sau a unei conexiuni profunde, platformele matrimoniale din România pot fi portalul ideal pentru a descoperi parteneri compatibili. Delve în diverse profile și începe călătoria spre întâlniri autentice și relații durabile!
Arakh tiro kamipe ko Matrimoniale 2024 – Dating Romania
O berś 2024 sikavel jekh nevi vràma anθ-i matrimoniàlo lumja anθ-i Rumunia, kaj i tèknologia thaj i romantika si harmonikane phangli. Kathe, pe dating thana, na arakhes numaj profilura, numaj vi realne paramiče, svako profilo si jekh phanglipe karing jekh nevi aventura, jekh nevi konekcia. Te rodes jekh seriozno relacia vaj jekh laćhi amalalipe, Matrimoniale 2024 si kote sako kliko śaj te putarel o drom karing jekh unikalno kamipnaski paramiči.
Matrimonialura ande Rumunia – Bi-ginavde śanse vaś o kamipen
Ande romani matrimonialno luma, le shajimata si bi agor. Kathe, interesura thaj paśimata malaven pen, kerindoj śukar thaj śukar konekcie. Pe dating site-ura, sako vorbipe si les o potencijalo te paruvel pes ande jekh kamipnaski paramiči, sako profilo si jekh šansa te arakhes varekas savo si les tire sune thaj aspiracije. caut femeie pentru o relație serioasă în România
Search pentru Matrimoniale in Rumunia - Istorie de dragoste unique
 I aventura te arakhes o kamipe pe dating Romania si te arakhes kodi autentikani konekcia. Pe dating site, sako interakcija si shaipe te arakhes varekas specialno. Sako profilo putarel o vudar vash jekh nevi paramiči, vash jekh nevi shaipe te arakhes tiro duxosko amala.
Site Matrimonial Gratuit in Rumunia - I dragoste nu are pret
Gratuit online dating si site-uri de dating gratuite in Rumunia oferin acceso la mile profiluri fara niciun cost. Kathe, te arakhes o kamipe avel bi te avel tut ćhinavipen, so del tut śajsaripen te fokusisares tut pe kodo so si but importanto: te arakhes o ćaćutno manuš vaś tute.
Cele mai bune Site Matrimoniale din Rumunia - Calitate si Eficiența
Kana alosardan bipokinipesko arakhipnaskoro, ka len lačhipe katar e maj laćhe platforme save den tumenqe laćhe kvalitetoske thaj efikasne servisura. Kadala thana vash arakhipe si kerdine te den shukar eksperienca thaj lache rezultatura ano rodipe vash tumaro idealno partneri.
Cele mai bune site-uri matrimoniale din Romania - 100% Gratuit
Si but diferentno thana e arakhipnaske bipokinipeske ki Rumunia. Nesave kotar e maj popularno thaj paćavde si:
– Cupidon: Jekh kotar e majbare thana vash arakhipnasqo than ki Rumunia, so si les opral 1 miliono membrura. Si la funkcije sar live chat, privatno mesažo thaj rodipe pe but kriteriumura.
– RomanianCupid: Specializat pe connecție romani, bizo dikhipe dali si ando them sau avrial. Si la jekh solidno baza verifikuime uźitorenqi.
– EDarling: Kerel buti e scientificko personalitetosko testosa te arakhel o optimalno malavipe maškar e membrura. Si laćho vaś seriozno relacie.
– LovePlanet: Jekh źivdi thaj śukar matrimonialno platforma savi si la opral 800,000 aktivne membrura. Inkluzivno video chat thaj tematikane forura.
– RomanianFriendsDate: Jekh matrimonialno than fokusirimo specialno pe Romanija katar i diaspora save roden autentikane konekcije.
Sa kadala maj laćhe thana si 100% bipokinipeske te registrisares tut thaj te hasnis e bazake funkcije. Tu śaj te keres jekh profilo, te rodes potenciàlo partnerură thaj te keres interàkcia lenθar bi lovengo.
Le premium upgrade-ură si opcìonalo – von aźutil tumen te vazden tumare śanse kana sikaven tumaro profilo vaj kana putaren aver funkcie. Numaj maj but uźitorǎ si len sukseso vi e bipokinipesqe kontùrenqe.
Anda kodo, te rodes jekh relacia, amala vaj numaj kames te źanes neve manuśen online, bipokinipeske thana vaś arakhipen anθ-i Rumunia si laćhe te xramosares len. E milje sakodivesutne aktivno membrura thaj lokho te hasnis funkcije, tu san sigurno te arakhes lačhe konekcie.  caut femeie pentru o relație serioasă în România
0 notes