#Lekiem na całe zło
Explore tagged Tumblr posts
Text
Jara się... Zawsze i wszędzie... I chuj!
#moje święta#sama od zawsze#palę bo lubię#Nie mam rodziny#nie mam serca#nigdy mnie nikt nie chciał#bo tak#Sierociniec#nie chciana#nie kochana#najarana#palę#Będę palić#marihuana#Lekiem na całe zło
3 notes
·
View notes
Text
#sobotawieczor #duzoczytania
Godzina 17. Prawie wieczór.
Leżę w wannie gorącej wody,otulona balskiem świec,słucham muzyki o miłości...
Przez ostatnie dni przeszłam przez piekło...I wreszcie udało mi się znalesc "chwile" by się zastanowić dlaczego pozwalam by ktoś mnie krzywdził.
Przez ostatni rok czuje się tak jakbym była chora,chora psychicznie ale to nie depresja i wciąż nie załamanie nerwowe. Coś na krawędzi. Są dni fatalne,bez chęci do życia bo po co, to jest takie kopanie leżącego.
Ale są i dobre dni. Takie jak dzisiaj.
Rok temu czułam się zagubiona,wypruta z uczuc,przerażona podjęta juz decyzją o odejściu od męża. Co zrobię? Gdzie pójdę? Czy rodzice mi pomogą w opiece nad dziećmi? Co z finansami?
I wreszcie - jak ja to zniosę?
Bałam się okrutnie i dziś też się boję ale już mniej. Już nie pozwalam się kopać. Wstaje i walczę każdego dnia.
Nie wiedziałam jak ciężko być matka I ojcem w jednym ale wiem że tylko ja wychowam swoje dzieci na dobrych ludzi. Dziś,po prawie roku od wyprowadzki,wiem że dobrze zrobiłam. Trochę mi to zajęło.
Zaryzykowałam...I mam względny spokój,wieczory nie są nerwowe,nie sprzyjają im awantury kreaowane przez alko...
Dziś to mój ex upada na kolana i wyje bo tak go to boli. Ja już upadłam,płakałam,byłam bezsilna...bolało bardzo i cześć mojego serca umarła razem z tym rozstaniem, bo 14 lat życia nie da się od tak zamknąć za sobą.
Minął czas który zamknął rany a otworzył oczy.
A najbardziej nieoczekiwaną rzeczą w tym wszystkim jest coś czego wogole się nie spodziewałam.
Nie sądziłam że kogoś pokocham. Nie sądziłam że ktoś naprawi moje serce,poda mi rękę żebym mogła wstać...
Dostałam w prezencie miłość. Piękna. Bezinteresowna. Towarzyszy jej szacunek,troska,opiekuńczość.
Nikt tak pięknie do mnie nie mówił,nikt tak nie doceniał mojej obecności,nikt nie powiedział mi nigdy ze byłam jego marzeniem które się spełniło 🥹
To taka miłość kiedy kochasz i jesteś spokojna, wiesz ze to ten odpowiedni mężczyzna.
Nigdy nie rozumiałam ekscytacji innych par...o wspólnym życiu,o tym co ich czeka,o miłości która sobie dają,o pewności że to TEN/TA JEDYNA.
Wreszcie zrozumialam...I od pewnego czasu towarzyszy mi ta ekscytacja.
Dzięki temu że Ł jest przy mnie,wspiera mnie,podnosi za każdym razem kiedy jeszcze zdarza mi się upadać, tłumaczy i uspokaja kiedy ja jestem wystraszona...
Wiem,jak mdle to zabrzmi - ale teraz naprawdę wiem co znaczy kochać i być kochanym. I życzę każdemu takiej miłości.
Tak więc,sobota prawie - wieczór, leżę w wannie, wyciszam nerwy po całym ciężkim tygodniu i myślę o tym że dałam radę. Rok temu było źle a dziś mogę podnieść głowę i powiedzieć sobie,dałaś radę,przeżyłaś to...bo tylko ja wiem jak blisko było by moje nerwy nie wytrzymały,jak zdesperowana byłam by iść do psychiatry po leki...
Najlepszym lekiem na to całe zło była nieoczekiwana miłość od Ł. która zaczęłam wkoncu dopuszczać do siebie i przyjmować w pełni.
Jestem szczęśliwa i spokojniejsza o jutro bo wiem że mam kogoś kto jest przy mnie na dobre i na złe.
10 notes
·
View notes
Text
Na potrzebę chwili postanowiłem użyczyć tego konta innej niż filmowej tematyce, aczkolwiek wiele historii z szatni Manchesteru United spokojnie mogłyby znaleźć się w niejednym filmie, od dramatów sądowych, po komedie, czy nawet kino sensacyjne.
Nowy początek, czy początek końca Erika ten Haga?
Gdy wszyscy spodziewali się zwolnienia Erika ten Haga, Pep Guardiola "postanowił przegrać" finał Pucharu Anglii i dać argument władzom klubu z OT do przedłużenia kontraktu trenerowi, który, nie ukrywajmy, w czerwonej części Manchesteru nie spełnia pokładanych nadziei na powrót do sukcesów spod znaku SAF.
Mamy pierwszą przerwę reprezentacyjną i po trzeciej kolejce, Manchester United ma 3 punkty - po zwycięstwie rzutem na taśmę z Fulham i dwoma bolesnymi porażkami: z Brighton (z ostatnich 6 meczów z Mewami, Czerwone Diabły przegrały 5) oraz z odwiecznym rywalem z Liverpoolu. W sumie ciężko stwierdzić, co bardziej wkurzyło kibica: kolejny gol Welbecka i porażka w dosłownie ostatniej minucie meczu, czy styl przegranej z Liverpoolem (43 straty na własnej połowie i kompromitujące błędy Casemiro). Jedno jest pewne, wróciły demony z zeszłego sezonu. Pomimo zakupów do defensywy (Yoro, Mazraui, de Ligt) drużyna ma kolosalne problemy aby zatrzymywać ataki przeciwników, wyprowadzenie piłki, szczególnie pod pressingiem przeciwnika kuleje. Możemy pójść na łatwiznę i wskazać winnego: brazylijska "szóstka" United, rzeczywiście odstaje przede wszystkim fizycznie: jego reakcje, spóźnione i często błędne decyzje w meczu z The Reds kosztowały drużynę dwie bramki, ale czy aby na pewno, to jest jedyny powód słabej dyspozycji drużyny Erika ten Haga?
Skupmy się teraz na pozytywach. Co by nie mówić o stylu, Holender dowozi trofea, oczywiście nie mówimy o tych najważniejszych, a więc Mistrzowstwie Anglii czy Lidze Mistrzów, ale FA, Carabao czy Tarcza Wspólnoty, to zawsze więcej niż zdobył klub piłkarski Tottenham Hotspur. Odsetek zwycięstw Holendra jest najwyższy od czasów już wcześniej wspomnianego Szkota, a w pierwszym sezonie jako menadżer uzyskał rekordowe 42 zwycięstwa ligowe czy pucharowe. Sam Erik Ten Hag wygląda więc na odpowiednią osobę na odpowiednim miejscu: charyzmatyczny, uparty, konsekwentny, stworzył wspaniały Ajax, budując zespół na młodych, dobrych technicznie zawodnikach, którzy byli o włos od Finału Ligi Mistrzów. Dlaczego więc co sezon wracają te same problemy?
Lekiem na całe zło, ma być wymiana kadr, za którą zabiera się tym razem (co należy PODKREŚLIĆ) nowy pion sportowy. Do klubu przyszli wspomniani już trzej obrońcy, defensywny pomocnik Manuel Ugarte (Paris Saint Germain) i napastnik Josua Zirkzee z Bologni. Na barkach Urugwaiczyka będzie spoczywał duży ciężar, bo to w jakościzawodnika na pozycji nr 6. upatruje się powodów wielu porażek.
Sezon temu do klubu dołączył były gracz Ajaxu, bramkarz Andre Onana, który charakteryzuje się znakomitą grą nogami, bo właśnie w tym elemencie bramkarskiego kunsztu trener Manchesteru United upatruje taktycznego fortelu, ominięcie wysokiego pressingu czy szybkie wznowienie długim passem od bramkarza na Rashforda czy Hojlunda ma być jednym ze sposobów na rozegranie akcji z pominięciem drugiej linii, to właśnie w takich momentach Czerowne Diabły mają być najlepszą drużyną na świecie, fazy przejściowe po stratach przeciwników, odbiorach defensywnych graczy mają być błyskawicznie rozgrywane, dobrym przykładem jest bramka z wyjazdowego meczu z Kanonierami, gdzie błąd popełnił Havertz, kapitalnym podaniem Eriksen uruchomił Rashforda, a ten zszedł dośrodka i po długim rogu pokonała Aarona Ramsdale'a.
Problemy tworzą się jednak gdy drużyna przeciwna, albo nie popełnia wielu błędów w ataku pozycyjnym, albo gra niższą linią obrony przeszkadzając w rozegraniu wysokim lub średnim pressingiem. Wtedy często tworza się zbyt duże odległość między formacjami, to są momenty gdy obrońcy lub środkowi pomocnicy są narażeni na błędy. Czy zamiana Casemiro na Ugarte, to zmiana na lepsze? Oczywiście tak, czy charakterystyka Urugwaiczyka gwarantuje jakościową rewolucję w rozegraniu, oczywiście nie. Jest on typową szóstką, która bazuje na zaangażowaniu, intensywności, natomiast z piłką przy nodze gra raczej na niskim procencie celności podań i albo Erik zmieni taktykę pod Ugarte (np. rolę bardziej ofensywnego "Mida" przejmie Kobbie Mainoo, a on skupi się bardziej na destrukcji i asekuracji) albo problemy łatwych strat w drugiej tercji boiska powrócą jak bumerang. Nie bez przyczyny Holender stara się od lat o zatrudnienie byłego gracza "tego" Ajaksu, a obecnie Barcelony Frenkiego De Jonga. Także problem jest złożony, nie możemy winą obarczać tylko i wyłącznie ograniczeń Casemiro, ale również i system, który wprowadza holendreski manager.
Pytań jest więcej niż odpowiedzi, czy zakup Lennego Yoro (od początku sezonu leczy kontuzję) osiemnastoletniego środkowego obrońcy za bagatela 62 miliony €, to w tym momencie, to czego drużyna potrzebuje najbardziej, czy zatrzymanie Antonego, a wypożyczenie Sancho, było podyktowane jedynie sportowymi argumentami, a nie zaszłościami pomiędzy zawodnikiem, a trenerem (to by wskazywało, że Erik ma pewne problemy z dogadywanie się z graczami o trudniejszym charakterze), czy będzie wciąż "kombinował" z pozycją najważniejszego piłkarza United od lat - Bruno Fernandesa, wszak ostatnio mogliśmy go widzieć na pozycji fałszywego napastnika. Pytania się mnożą i muszą sobie na nie odpowiedzieć kibice, a co ważniejsze INEOS, czy Czerwone Diabły z Erikiem "za kołem" zmierzają w odpowiednim kierunku. Ósme miejsce w ostatniej kampanii, dla klubu tej rangi jest oczywistą porażką i można wycierać sobie łzy zwycięstwem w FA Cup, ale czy aby na pewno takie zwycięstwa są najwiekszą ambicją Manchesteru United.
Na koniec, weźmy też pod uwagę ostatni argument: INEOS chciałby mieć swojego trenera, Erik ten Hag jest "odziedziczony" po poprzedniej ekipie, jestem pewien, że mają przygotowane wyjście awaryjne. Ruud van Nisterloy został drugim trenerem, pomimo, że były napastnik Czerwonych Diabłów sprawdził się już w roli headcoacha i miał nawet propozycje aby poprowadzić, niejako drogą Vinceta Kompanego, Burnley. Wyobrażam sobie taki scenariusz: w okolicach przełomu roku, gdy drużyna z OT będzie mierzyła się z trudnym kalendarzem i zaliczy zadyszkę, na ławkę trenerską Manchesteru United wjedzie cały na biało, nowy trener Ruud Van Nisterlooy, który od pół roku zdążył już poznać strukturę klubu, zawodników i wszystkie toczące ich "choroby", czy tak będzie, nie wiem, ale jestem przekonany, że jak Czerwone Diabły będą zmierzały do podobnego finału sezonu jak ostatnio, czyli miejsce 6-8 w Premier League i zwycięstwa na mniej ważnym polu, tym bardziej powyższy scenariusz będzie prawdopodobny.
#manchester united#erik ten hag#old trafford#ruud van nistelrooy#joshua zirkzee#manuel ugarte#premier league#ineos
0 notes
Text
Jesteś lekiem na całe zło?
Coraz bardziej mi się wydaję, że jesteś narkotykiem.
Z tobą mi jest źle, bez Ciebie jeszcze gorzej.
0 notes
Text
'Art of Living'
Teatr: Narodowy Stary Teatr w Krakowie
Reżyseria: Katarzyna Kalwat
Czasem tak bywa, że balonik napompowany ogromnymi oczekiwaniami wydaje z siebie jedynie smutne pierdnięcie uchodzącego powietrza. Tak niestety w moim odczuciu stało się przy oglądaniu „Art of Living” w reżyserii Katarzyny Kalwat.
Sam pomysł przeniesienia tak przepastnej powieści jak „Życie instrukcja obsługi” Pereca wydawał mi się mocno karkołomny z potencjałem wywalenia się na twarz. Twórcy wychodzą z tego starcia jednak jedynie z poobcieranymi kolanami, bo nie jest to spektakl idealny. Powiedziałbym, że jest to wręcz spektakl bezczelny, ale chyba też samoświadomy swojej bezczelności, bo jak inaczej można odbierać podśmiechujki aktorów w kontekście pięciogodzinnego przedstawienia, że mają czas, żeby się nagrać.
Reżyserka zabiera nas na szalone tournée, tylko pozornie po paryskiej kamienicy, podglądając piętro po piętrze mieszkańców, opowiadając nam ich historie i zazębiając je o siebie niczym małe puzzle, po to, by w finale dać na pełen obraz tego, co działo się z ludźmi w budynku i jak na siebie nawzajem wpływali i interferowali.
W moim odbiorze jest to spektakl wychodzący od samej idei zawartej w powieści Pereca, a tak naprawdę mówiący o głębokiej samotności społecznej jednostki, która w rzeczywistości nie znaczy nic konkretnego, gdy jest wyjęta z całej układanki społecznej nieważne jak rozbuchane życie miała i jak wiele razy wychodziła na pierwszy plan w swojej historii. Dodatkowo, w finalnym rozrachunku, śmiesznym wydaje się to, jak bardzo aktorzy walczą o uwagę na scenie i przekrzykują się swoimi opowieściami i listami dokonań, podczas gdy w finale stają twarzą w twarz z nieuchronną śmiercią, która sama w sobie jest największym psikusem i unieważnia wszystko, co do tej pory się wydarzyło, zostawiając nas samych z prostym wnioskiem: życia nie da się w pełni zrozumieć.
Od strony aktorskiej: cały zespół dwoi się i troi, aby przyciągnąć uwagę widzów i udaje mu się to bezbłędnie, bo przez 5 godzin nie czułem znużenia tą feerią wielobarwnych historii, postaci powierzchownie tak od siebie różnych, ale w środku, w rdzeniu, tak naprawdę w ten sam sposób zafiksowanych na byciu wyjątkowym płatkiem śniegu: przez swoje dziwactwa i upodobania czy rutyny. Niezmiernie dobrze oglądało mi się Iwonę Budner, ale tak naprawdę mógłbym oglądać ją całodobowo przez resztę życia i zupełnie by mi to nie przeszkadzało, bo bijące od niej ciepło jest naprawdę lekiem na całe zło i nadzieją na przyszły rok.
Dodatkowo, jak zawsze, Roman Gancarczyk skradł moje serce; mogę go oglądać w jakimkolwiek wydaniu i zawsze tak samo będzie mnie fascynowało to, z jaką gracją tworzy na scenie swoje kreacje.
Jednym z ciekawszych elementów, które naprawdę wzbudziły we mnie mocny zachwyt, była śmiesznostka technologiczna – nad sceną przez cały przebieg spektaklu wyświetlane są napisy, które tworzy system rozpoznawania mowy i zamienia wszystko, co wypowiadają aktorzy na scenie, w ciągły tekst. Jak większość tego typu systemów – jest niedoskonały, więc nie wszystko rozumie dobrze i tworzy w większości zdania bez ciągu przyczynowo-skutkowego, dodatkowo podkreślając przypadkowość życia. Poza tym, wydaje mi się to bardzo meta, że spektakl na podstawie awangardowej powieści eksperymentalnej zostaje przetworzony przez system zamiany mowy na pismo i tworzy to kolejną, nową wersję tekstu, nadając zupełnie nowych znaczeń wydarzeniom na scenie. Bardzo ciekawa budowa szkatułkowa, za ten zabieg chylę czapkę.
Podsumowując: samo „Art of Living” nie jest spektaklem złym, jest jedynie rozczarowujące, bo pojedyncze epizody ogląda się z nieukrywaną przyjemnością, niemniej połączone w całość dają spektakl dosyć mdły i przytłaczający. To, że czekolada i keczup są dobre osobno nie sprawi, że razem stworzą zajebistą kanapkę.
Niesamowite trzeba mieć mniemanie o sobie i swojej sztuce, żeby przed 5 godzin mówić zgoła o tym samym, tylko ciut zmienionymi słowami. Wiem, że zawsze można wyjść przed końcem (czemu sprzyjają aż 3 przerwy), ale liczyłem na jakiś szalenie katartyczny finał; dostałem jednak jedynie powtórzenie tego samego, co przez ostatnie 4 godziny – na wszelki wypadek, gdyby ktoś na widowni nie załapał o co chodziło.
Czuję się tym fikołkiem mocno oszukany, bo nie tego oczekiwałem i ciutkę mnie to rozsierdziło. Niemniej totalnie idźcie na „Art Of Living” w moim odbiorze jest to bardziej doświadczenie niż spektakl; doświadczenie podglądania obcych sobie ludzi i odnajdywania w ich dziwactwach i jeszcze bardziej kosmicznych opowieściach cząstek, małych elementów samego siebie.
0 notes
Text
Ćpanie jest dla mnie lekiem na całe zło!
16 notes
·
View notes
Text
„Najszczerszy uśmiech potrafi być lekiem na całe zło tego świata”
38 notes
·
View notes
Text
Drogi Xanaxie,
Byłeś moim lekiem na całe zło. To dzięki Tobie przetrwałam ten syf i gówno. Tak, ten syf i gówno to moje życie. Dzięki Tobie żyłam na nowo. Byłeś ze mną zarówno w dobrych, jak i tych złych chwilach. Byłeś ze mną kiedy rozpierdalałam sobie ciało żyletką, gdy puszczałam się za hajs, gdy lizałam się z kim popadnie. Byłeś ze mną za każdym jebanym razem kiedy się najebałam, dzięki Tobie smak alkoholu był lepszy. Byłeś ze mną podczas kłótni z ojcem, gdy chciałam się zabić. Dzięki Tobie nie czułam głodu - chudłam. Dzięki Tobie zapomniałam, że Go kocham. Wiesz co? Tęsknię za Tobą. Tak strasznie tęsknię za Tobą.
TAK CHOLERNIE TĘSKNIĘ ZA TOBĄ!!
Chcę wziąć choć jedną jebaną tabletkę do ust. Poczuć jak jej smak rozpływa się z ustach… Żałuję naszego rozstania. KOCHAM CIĘ!
Twoja O ❤️
5 notes
·
View notes
Text
Jesteś moim lekiem na całe zło
22 notes
·
View notes
Text
Odpływam do chwil,
W których trzymałaś mnie za dłoń.
Kiedy po prostu byłaś,
I każdego ranka pytałaś,
czy dobrze mi się spało.
Pamiętam jaka szczęśliwa byłam,
Mając osobę, której zawsze szukałam.
Byłaś moim całym światem,
Szczerym uśmiechem i na całe zło lekiem.
I to wszystko jest tak świeże,
Że chwile kiedy byłaś ze mną są nadal żywe.
A łzy ciągle płyną nowe,
Kiedy widzę obraz ciebie koło mnie,
A Twój brak wywołuje we mnie katastrofę.
1 note
·
View note
Text
Witaj, to ważne
Zobaczyłam dziś post, gdzie dziewczyny chciały być idealne dla drugiej połówki. Chcę wam tylko opowiedzieć swoją historię.
Było to jakoś 2/3lata temu. Otóż grałam w gry, wszystko fajnie (haha nie, już dawno wtedy chciałam umrzeć). Pewnego dnia pojawił się on, odkąd się pojawił - zawsze przy mnie był, jednak dzielił nas pewien dystans, nie znaliśmy się. A mimo tego uwielbiałam spędzać z nim czas i się droczyć.
Pamiętam, jak wtedy byłam pokłócona z przyjacielem (ciekawy fakt, przyjaźń przetrwała, pół Polski przejechałam aby mnie przytulił jak nigdy dotąd) i to był dla mnie dramat. Chłopak natomiast bardzo chciał mnie pocieszyć, choćby na siłę wysyłając memy, a że ja smętna to nie wiele z nich rozumiałam. Słodkie było to, że mi wszystko tłumaczył- nie wyśmiał, nie narzekał lecz rozumiał i pomagał zrozumieć. Byłam wtedy gruba, początki nadwagi. Oczywiście miałam niskie poczucie własnej wartości oraz prowadziłam niezdrowy tryb nocny, źle jadłam i nie szanowałam siebie.
Masz w siebie wyjebane, a dla najbliższych zrobisz wszystko? Nie tędy droga.. kto by zechciał takiego zaniedbanego człowieka.. może ktoś by chciał. Jednak czy osoba słaba, zniszczona jest w stanie dać coś od siebie?
Stwierdziłam, że chce w końcu schudnąć! Chciałam żeby miał piękną, mądrą dziewczynę. Normalne co? Bo przecież fakt, że chłopak się nami interesuje, nie znaczy że jesteśmy wystarczające? Dlaczego w głowie prawie każdej dziewczyny jest myśl "jestem niewystarczająca"?
Przejdźmy dalej. Brawo, zaczęłam chudnąć, ćwiczyć, jeść mało.. ale zaczęłam chudnąć chociaż tego nie widziałam. A moja mama nie rozumiała, myślała że ubrania rozciągnęły się w praniu. Ja za to czułam się coraz gorzej, chociaż nie byłam tego świadoma. Chodziłam spać przed 20, a w dzień dużo się uczyłam. W szkole miałam mnóstwo prób tańca- przypominam, że jadłam nie wiele. Strasznie zaniedbywałam tego chłopaka, z czasem byłam świadoma ale.. z czasem dążenie do bycia lepszą było ważniejsze niż on. Chciałam być najlepszą osobą dla niego. Wcale tak nie było, mimo że wyladniałam z zewnątrz ( w środku ruina przez głodówki i złe myśli ) to traciłam panowanie nad sobą, on stał się obojętny a ja chciałam umrzeć.
Doszło do momentu gdzie schudłam 20kg. Piękna, drobna istotka. Psychicznie rozpierdolona, w lustrze dostrzegałam tylko tłuszcz. Schudłam do tego stopnia, że nauczyciele myśleli że biorę prochy, siasiadka wyzwała od anorektyczek, tato zaczął mnie straszyć szpitalem a matka wyzywala od głupich wariatek. Nie chciałam żyć.. w dodatku wtedy zaczęłam tracic okres. Przed nim bardzo byłam emocjonalna.
Tym razem nieświadoma nadchodzącego, nieregularnego okresu miałam depresyjny nastrój. Pisałam, że chce się pożegnać.. on myślał, że tylko z nim, a ja - że z całym światem.. ciekawe czy on też miał zły dzień (setne analizowanie wydarzenia). Wkurzona, że tak mógł pomyśleć powiedziałam sarkastycznie i żartem że zrywam. On kazał mi odejść i dać spokój. Wiedziałam, że mnie kocha i mimo oddalenia się ufałam mu, że znając mnie nie wziął tego na poważnie. Jednak on był sporo młodszy ( a taki dojrzały..). Gdy rano wstałam chciałam wyjaśnić sytuację. Pewnie całą noc przemyślał moje słowa.. już nie było odwrotu. Za późno.. na prawdę..
Wiecie, jest tak że wiele razy kogoś poznajemy, często nie wychodzi i trafiamy na nowe sympatie. Otóż nie tym razem, mój świat się zatrzymał.
Myślicie, że nie próbowałam tego naprawić? Czasem spędzaliśmy czas, on był nadal lekiem na całe zło tego świata. Ale pisaliśmy krótko i raz w miesiącu. Czasem było to słuchanie muzyki, a czasem wymiana zdań. Kocham jego głos.. po pewnym czasie, tradycyjnie odtwarzając sobie przed snem jego wypowiedziane "Dobranoc" zdałam sobie sprawę, że zapomniałam barwy jego głosu. Zaczęłam płakać, wyć.. to był atak paniki bo czułam taką pustkę. Kiedyś, gdy trooooszke więcej pisaliśmy stwierdziłam że jolo. Zapytałam się, czy zostanie moją walentynką- napisał mi że nie chce robić nadziei. (Mówiłam, że za późno)
I w końcu przejdźmy do końca tej historii. Pewnego dnia, normalnie wymieniając się zdaniami raz na kilka tygodni próbowałam przedłużyć rozmowę. Powiedział, że chce schudnąć, ale takim zdrowym stylem życia. Jak wtedy zaczęłam panikować, płakać, szaleć.. nic mu nie mówiłam, bo przecież.. może kogoś już ma? Z pewnością miał przyjaciół. Ja byłam jego przeszłością..
Zrozumiałam wtedy, że go kocham i że ON MNIE mógł kochać. Bez względu na to jak wyglądałam, jakie miałam oceny. Wtedy tylko pragnęłam, aby porzucił ten pomysł, bo z całego serca nie chciałam, aby przeszedł przez to co ja. Pamiętam że pod koniec już nie jadłam, a próbował mnie wspierać ( przed zerwaniem). Teraz znając skutki nie jedzenia.. obserwuje jego aktywność na tyle ile mogę. Obserwuję, czy panuje nad swoim zachowaniem. Tak się martwię, bo widzę go coraz mniej...
To uczucie martwienia się o drugą osobę jest tak mocne i poważne- niczym świadomość o raku ukochanej osoby. Przecież możesz go stracić niedługo.. Rozumiesz? Mam nadzieję, że zastanowisz się co jest dla ciebie ważne. Pracowanie nad tym jak okazujesz uczucia, jak kreatywnie możesz wyrażać miłość troskę i o niego dbać. Jak możesz zadbać o siebie, aby budzić w nim pożądanie swoją pewnością siebie? Czy może wolisz męczyć siebie i wszystkich do okoła, osiągać złudne sukcesy, być zmęczona życiem.. z czasem przestaniesz go chcieć, bo hormony cię zmienią:) jeśli jesteś na dnie nie wahaj się walczyć o siebie.
Odbijam się od dna już setny raz..
#miłość#pomoc#cytat#walka#dieta#dialog#kalorie#odchudzanie#zaburzenia odzywiania#zaburzenia#zaburzenia psychiczne#chce sie zabic#depresja#zauroczenie#dążenie do perfekcji#perfekcja#kocham cię#nie daje rady#nie daje juz rady#szansa#motylek#motywation#motywacja#związek#wsparcie#problemy#mysli samobojcze#samotnie#niska samoocena#samotność
32 notes
·
View notes
Text
Jesteś lekiem...
Każdy chciałby być tym, o którym śpiewa Krysia Prońko w swoim utworze z 1983 roku.
“Jesteś lekiem na całe zło I nadzieją na przyszły rok Jesteś gwiazdą w ciemności Mistrzem świata w radości Oto cały Ty...”
1 note
·
View note
Text
jestem Twoim lekiem na całe zło
67 notes
·
View notes
Text
„Jestem Twoim lekiem na całe zło, dawaj swoje krzyże jestem apteką”
Adi Nowak, DZIARMA
via @its-losthope
#cytat#polski cytat#music#cytat po polsku#cytat z piosenki#polski rap#po polsku#życie#miłość#życiowe#dobre bo polskie#lek na zło#cierpienie
53 notes
·
View notes