Tumgik
#warszawskie legendy
kwojciechowicz · 4 months
Text
Tumblr media
Dobre wieści, trzy moje grafiki się sprzedały w Galerii Art of Poland na Piwnej 16/18 🤩 Tryptyk inspirowany legendami warszawskimi: Złota Kaczka, Wojownicza Syrena oraz Bazyliszek. 🤩 Trafiły w dobre ręce więc bardzo mnie to cieszy.
#kamaarts #sprzedane #grafiki #warsawlegends
Tumblr media Tumblr media
3 notes · View notes
goodnightwarsaw · 1 year
Text
„Sto lat temu i jeden dzień. Dokładnie wtedy urodził się tym w miejscu, gdzie jest dziś Barbakan, Papcio Chmiel” - Taki tekst wpadł do uszu Goshy, kiedy czekała na znajomych. Jakiś ojciec, lat na oko trzydzieści plus, uraczył nim swojego syna. Chłopiec wyglądał jeszcze na tyle dziecinnie, że pewnie tych słów mężczyzny jakoś na dłużej nie odnotuje w pamięci. I może nawet nie koniecznie zna „Przygody Tytusa, Romka i Atomka”? A może to ona tak interpretując zastaną sytuację się myli? A ojciec już zdążył przedstawić swojemu dziecku z dumą bohaterów, których przygody sam (możliwe, że z wypiekami na twarzy) śledził w dzieciństwie? 
Czasem miło jest czekając, tak zwyczajnie posłuchać co tam w tłumie mówią ludzie. Do siebie i sobie nawzajem. Zamiast zerkać na telefon i wgapiać się w insta świat pełen wspaniałości na pokaz - dać się porwać chwili tu i teraz. Poobserwować twarze, których raczej nigdy w życiu się już nie spotka. Zobaczyć czyjeś emocje nie zza szyby. Być świadkiem, jak ktoś po raz pierwszy odkrywa jakieś miejsce. 
Obserwowanie obcych dla Goshy bywało miłe. Może nawet resetujące. Zwłaszcza w przestrzeniach, które dobrze znała i lubiła. Tam, gdzie czuła się w miarę bezpiecznie. Samo czekanie na innych bywało dla niej jednak nerwowe. Odpalała wtedy najczęściej jedną za drugą chmurkę podgrzewanego tytoniu. W tym momencie na szczęście te obserwacje skutecznie odciągały jej uwagę nie tylko od palenia, ale i od spóźniających się znajomych. 
Barbakan przez ponad naście lat był dla niej takim dość bezpiecznym miejscem. Blisko wynajmowanego mieszkania oraz ładnych obszarów zieleni. Przychodziła tu będąc już na studiach, stawiając pierwsze kroki w Warszawie. Przychodziła? Raczej przechodziła wracając z uczelni.
Pamięta nawet faceta przebranego za kata, który zagadywał zagranicznych turystów w ich rodzimych językach. Wystarczyło, że usłyszał jakieś zaledwie urywki rozmów przechodzących i już bez problemu diagnozował skąd oni byli i jak należy do nich zagadać. Szczwany lis. Skubany, dzięki tej umiejętności lingwistycznej, czy to szczerej czy pozowanej, był nawet gościem w programie Ewy Drzyzgi. Może nie jest to żaden wyczyn, ale w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych „Rozmowy w Toku” oglądał prawie każdy. Kat ten niestety zmarł dość wcześnie i jakoś tragicznie. Gdzieś w okolicach 2009 roku. Może nawet wcześniej. Szczegółów nie znała. Nigdy nie poznała też jego prawdziwego imienia. Nawet nie była z nim przecież na „Ty”. Czasem człowiek ten był upierdliwy dla miejscowych. Prawie tak, jak Pan Pucybut, który działał w podobnym okresie na ulicy Świętojerskiej, w okolicach dzisiejszej restauracji „Polka”. Lecz pewnego razu, kiedy jacyś obcokrajowcy zaczepiali Gohę dość nachalnie podczas jej wieczornego powrotu do domu, a Kat jeszcze trwał na swojej warcie, to solidarnie i twardo stanął w jej obronie mówiąc „Leave her alone! She’s from here!”. 
Cóż, facet w przebraniu kata był w jakiś sposób niebanalną lokalną postacią i w tym temacie dyskusji nie ma. Podobnie jak Czarny Roman i kilka innych osób, o których jeszcze za ich życia w Warszawie krążyły miejskie legendy. O nim też opowiadali sobie miejscowi. Niestety, po śmierci raczej już mało kto go pamięta. 
Cóż, Goshy przemknął przez myśl banał. Banał mówiący, że czasy się co prawda zmieniają, ludzie woków się zmieniają, człowiek się starzeje - lecz niektóre mury nadal stoją tymi zmianami jakby niewzruszone i obserwują nową rzeczywistość. I tak jest właśnie tu. Od czasu odbudowy, po dziś. Bo faktycznie, przed Drugą Wojną Światową stała na miejscu dzisiejszego Barbakanu ta kamienica, w której urodził się rzeczony na wstępie Papcio Chmiel.
Odpalając w końcu elektro-dymka, Gosha coraz mocniej uświadamiała sobie, że lubi tę swoją wersję Warszawy. Lubi się tutaj gubić i odnajdywać. Przywoływać historie z przeszłości i ludzi, którzy w różny sposób zostali wplątani w scenariusz jej życia. I nie ma prawdopodobnie w chwili obecnej drugiego tak bliskiego jej sercu skrawka ziemi, jak warszawskie Śródmieście. Są inne miasta, kraje - jasne - jest ta pełna różnorodność. Cały przekrój dostępnych destynacji. Wciąż jeszcze będących możliwe w zasięgu finansów i zdrowia… a jednak ona wrosła akurat tu. I jest jej z tym nadal dobrze..
Równocześnie doskonale wiedziała, że życie w tym miejscu nie jest sielanką. Bywa ono pełne niepowodzeń, trefnych wyborów, zmarnowanych szans (a czasem wręcz ich braku) i ogólnej frustracji. Znała to z resztą z własnych doświadczeń. Z pewnym nadbagażem niepomyślności mniej lub bardziej mierzyła się codziennie.
Przecież, patrząc w miarę obiektywnie, to w tej Warszawie naprawdę nie jest znowu aż tak pięknie, jak może się wydawać. Ba, są miejsca dużo ładniejsze. Gdzie częściej świeci słońce i ludzie są bliżej siebie. Nie w znaczeniu wzrastającego zagęszczenia mieszkańców na metr kwadratowy gruntu. W tej kwestii akurat Miasto Stołeczne na "W" w ostatnich latach rosło w siłę. Niestety, wbrew wszystkiemu to nie zbliżało ludzi. Czasem nawet oddalało. Anonimowy tłum i możliwość wtopienia się w masę obcych to kusząca sprawa i raczej nikt nie chce z tego rezygnować na rzecz grzecznościowych i czasem zabawnych rozmów. Tymczasem ta opcja braku możliwości swobodnego zagadania do obcego człowieka z uśmiechem na ustach tak, by nie wziął Ciebie za wariata albo interesanta… w tym miejscu wydaje się być bardzo mało odpowiednia. 
Rosną tu też systematycznie ceny wszystkiego. Od czynszy w wynajmowanych (czy też własnych) mieszkaniach, po spożywkę w Biedrze. Takie czasy galopującej inflacji i slodko-pierdzącej propagandy w TVP. Szkoda gadać. Niestety, jak jeszcze połączymy to z brakiem smykałki do biznesu i niepowodzeniami zawodowymi, jak to było w przypadku Goshy, to już totalnie robi się feler. I nagle budzisz się któregoś dnia i stwierdzasz, że mieszkanie tu ekonomicznie się nie opłaca. Że tu się przepłaca. Lecz wciąż, ciężko jest znaleźć miejsce gdzie indziej. Przecież Gosha tylko w Warszawie czuła szczerze, że jej serce biło jak należy. 
Dziewczyna próbowała zmienić miejsce zamieszkania nie raz. I nie jest tak, że tylko tutaj poczuła w życiu szczęście. Przeżywała je też w innych lokalizacjach, o czym mogłoby powstać wiele oddzielnych rozdziałów tej krótkiej historii. Tymczasem zawsze będąc poza miastem, czuła, że na ramieniu siedzi jej jak zła ta tęsknota za Stolicą. Banalna i nieporadna. Może mogłaby żyć gdzie indziej. Owszem. Może kiedyś jeszcze tak narozrabia w swoim życiorysie, że faktycznie jedyną sensowną opcją będzie ewakuacja-emigracja? Jednak dziś, mrużąc oczy w czerwcowym słońcu, nadal czuje miętę do tego zabieganego miasta. I znowu powracała już pewnie w myślach do tego nieżyjącego Papcia Chmiela, który urodził się dokładnie w tym miejscu gdzie ona siedziała te sto jeden lat temu. Pardon, sto jeden lat i jeden dzień temu. Lecz jej znajomi w końcu przyszli.
GoodNight Warsaw
08/06/2023 by JP
0 notes
zyciestolicy · 3 years
Text
Pokaz spektaklu "Legendy warszawskie" w Arkadach Kubickiego - w niedzielę
Pokaz spektaklu “Legendy warszawskie” w Arkadach Kubickiego – w niedzielę
Zamek Królewski w Warszawie i stołeczny Teatr Lalka zaplanowały 5 września na scenie w Arkadach Kubickiego pokaz spektaklu “Legendy warszawskie, czyli baśniowe dzieje miasta” w reżyserii Jarosława Kiliana – poinformowano na FB Teatru Lalka. Jak wyjaśniono, “spektakl grany w ramach Pikniku Jubileuszowego Zamku Królewskiego w Warszawie”. 5 września 2021 r. w godz. 10-20 odbędzie się Piknik…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
wlochy2021 · 3 years
Text
Tumblr media
Panteon w Rzymie (łac. Pantheon, z greckiego Πάνθειον, pan – wszystko, theoi – bogowie, panteon – miejsce poświęcone wszystkim bogom) – okrągła świątynia na Polu Marsowym, ufundowana przez cesarza Hadriana w roku 125 na miejscu wcześniejszej z 27 r. p.n.e., zniszczonej w pożarze w 64 r. n.e.
Jest jedną z najlepiej zachowanych budowli z czasów starożytnego Rzymu. 42-metrowa kopuła Santa Maria del Fiore Filippo Bruneleschiego we Florencji została wybudowana na wzór tej z Rzymu. Na panteonie wzorowany jest także warszawski kościół św. Aleksandra przy Placu Trzech Krzyży.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Fontanna di Trevi (wł. Fontana di Trevi) – najbardziej znana barokowa fontanna w Rzymie\. Została zbudowana z inicjatywy Klemensa XII w miejscu istniejącej wcześniej fontanny zaprojektowanej przez Leona Battiste Albertiego z 1435 r. Zasila ją woda doprowadzona akweduktem zbudowanym w 19 r. p.n.e. przez Agrypę, tym samym, który zasila fontannę Barcaccia znajdującą się u podnóża Schodów Hiszpańskich.
W 1640 Urban VIII zainicjował dzieło przebudowy fontanny. Monumentalny projekt przedstawił Giovanni Lorenzo Bernini. Nie doszedł on jednak do skutku z powodu problemów finansowych dworu papieskiego.
Klemens XII w 1732 ogłosił konkurs na nową fontannę. Papież wybrał projekt Niccolo Salvi. Prace trwały od 1735 do 1776. Sam autor projektu nie dożył zakończenia budowy. Forma tej barokowejfontanny przypomina fasadę budynku, ma 20,0 m szerokości i 26,0 m wysokości. Centralnymi postaciami fontanny są Okeanos i dwa trytony, będące symbolami Kastora i Polluksa. Bóstwo oceanów znajduje się na rydwanie zaprzężonym w dwa hippokampy (hybrydy konia i ryby), z których jeden jest spokojny, prowadzony przez trytona z prawej strony, tryton z lewej strony natomiast stara się okiełznać niespokojnego konia. Symbolizują one dwa odmienne stany morza (cisza i sztorm). Cztery statuy umieszczone na balustradzie symbolizują cztery pory roku (są to dzieła Corsiniego, Ludovisiego, Pincellottiego i Queirolego). W sąsiednich niszach znajdują się kobiece postaci będące alegoriami Zdrowia (po prawej) i Obfitości (po lewej).
Legenda wiąże nazwę fontanny z imieniem Trevia noszonym przez dziewicę (łac. virgo), która odkryła źródło wody wykorzystane przy budowie akweduktu. Wodę doprowadzaną przez ten akwedukt do fontanny nazywa się Acqua Virgo.
Turyści zwyczajowo wrzucają do fontanny drobne monety (przez ramię, do tyłu), by zapewnić sobie powrót do Rzymu. Istnieją również legendy związane z liczbą wrzucanych monet – jedna ma zapewnić powrót do Rzymu, dwie – romans, trzy – ślub. Pieniądze, wyławiane przez władze miasta, przeznaczone są na utrzymanie zabytków oraz na potrzeby biednych w Rzymie.
Jedna z najsłynniejszych scen kina włoskiego została nakręcona nocą przy Fontannie di Trevi. Jest to słynny fragment filmu "La Dolce Vita" (Słodkie życie) w reżyserii Federico Felliniego (1960), gdzie postaci grane przez Anitę Ekberg i Marcello Mastroianniego wchodzą do fontanny. Podobno Mastroianniemu nie było w smak stać w zimnej wodzie kilka godzin, dlatego też zmuszony był uodpornić się na zimno dużą dawką alkoholu. Dzięki tej scenie fontanna stała się sławna na całym świecie, choć faktycznie kąpiel w fontannie jest zakazana i karana.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
0 notes
Fryderyk Chopin
Według legendy Chopin urodził się w czasie, gdy w pobliżu jego ojciec Mikołaj grał na skrzypcach w jednej z dworskich oficyn Kaspra Skarbka, w której mieszkała rodzina Mikołaja i Tekli Justyny z Krzyżanowskich. Na chrzcie nadano mu imiona Fryderyk Franciszek (na cześć ojca chrzestnego i zapewne dziadka – François). W księdze metrykalnej z kościoła w Brochowie jako chrzestni widnieją Franciszek Grembecki ze wsi Ciepliny wraz z panną Anną Skarbkówną, hrabianką z Żelazowej Woli. Sami Chopinowie jako chrzestnego zwyczajowo traktowali młodego hrabiego Fryderyka Skarbka oraz jego rok młodszą siostrę Annę Emilię.
Jesienią 1810 Mikołaj i Justyna wraz z dziećmi przenieśli się do Warszawy. W październiku zamieszkali w nieistniejącej obecnie kamienicy należąca do Jana Böhma przy Krakowskim Przedmieściu nr hipoteczny 411 (obecnie w tym miejscu znajduje się kamienica Józefa Grodzickiego pod nr 7)[4]. Tam w lipcu 1811 przyszła na świat ich druga córka, Izabella[4]. Wkrótce potem Chopinowie przeprowadzili się do służbowego mieszkania w pałacu Saskim, w którym mieściło się Liceum Warszawskie, gdzie Mikołaj miał uczyć języka francuskiego.
Przeprowadzka do Warszawy wynikała prawdopodobnie z pogarszającej się sytuacji finansowej Skarbków. Kasper Skarbek prowadził hulaszczy tryb życia i popadał w długi, a po rozwodzie z Ludwiką (1807) uciekł z Księstwa Warszawskiego do Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Również dorastające dzieci Skarbków nie wymagały już opieki guwernera. Prawdopodobnie Mikołaj myślał o przeprowadzce do dawnej polskiej stolicy jeszcze przed urodzeniem się syna. Po wyjeździe na stałe do Warszawy Chopinowie utrzymywali bliskie kontakty z rodziną Skarbków – Fryderyk jeździł tam na wakacje, a młody Fryderyk Skarbek wydał pierwsze polonezy Chopina.
0 notes
dzeikobb · 7 years
Text
12.12.2017
Ulisses warszawski: wołanie syreny ściągnęło mnie do miasta. Warszawo, miasto przyszłości, syreno postludzka: wolały mnie twoje wieże rozświetlone ponad błotnym mrokiem, zanim jeszcze wiedziałem, że tu są i zanim jeszcze w ogóle powstały. 
Spacer ku rzece i historia zwodzenia: książka jak przekrój topograficzny Warszawy, wyżej, najwyżej, skarpa, opad, dół, drugi brzeg, ale już nigdy tak wysoko. Tak z moim życiem było.
Historia zwodzenia: jak wciąż zbaczałem z kursu, schodziłem ze ścieżek, nie wypełniałem planów i założeń, błądziłem na manowcach, zmieniałem kierunki. Wodzony na pokuszenie przez syrenę, Warszawę, wielkie miasto, coś nowego, obcego, innego, nieznanego, ciekawego, a że byłem i jestem w środku całkowicie pusty, zatem lekki, więc najlżejszy powiew innego wiatru i od razu mnie znosi, a przy tym tę pustkę można wypełnić czymkolwiek.
Jestem jak sucha, pusta, zasuszona rybka, co się nadyma, i tak się nadęła, umarła i tak jej zostało, nic nie ma w środku, wystarczy dmuchnąć i zleci ze stołu.
I wtedy też mi najlepiej, jak mnie tak coś niesie, najlepiej mi się pisze, gdy jadę autobusem, w ruchu, w przewożeniu, w przemieszczeniu (tu już wchodzi konstrukcja, bo przecież lubię też bezruch, nieruchomą kontemplację, i wcale najlepiej mi się nie idzie, gdy mnie prowadzą, wolę sam).
Zatem zboczyłem z kursu, jaki nadali mi M. i T., jeszcze zanim pomyślałem o tym, że chcę mieszkać w Warszawie, a już wtedy, gdy oparłem się ich sugestiom co do wyboru profilu w liceum, i zamiast na biol-chem poszedłem na mat-hist, profil dla niezdecydowanych, i już wtedy zacząłem tworzyć fikcję, zacząłem zwodzić sam siebie, że zostanę prawnikiem, że w ogóle to sensowne i praktyczne iść na studia, z którymi nigdy nie miałem i nie chciałem mieć nic wspólnego.
Zboczyłem też z kursu w ścisłym sensie geograficznym; zamiast tak, jak inni z mojego Hejmatowa, ze Stalowej i okolic, kierować się na południe i zachód, na Rzeszów, na Kraków, lub na emigrację, lub jak niektórzy jeszcze w miarę blisko, do Lublina, to ambitnie wybrałem północ i Warszawę, byłem jednym z niewielu, którzy tego wyboru dokonali świadomie, z własnej woli, a nie z powodu tego, że ich tam rzucił los lub wynik rekrutacji na uczelnię.
Mityczne życie warszawskie, ono nie istnieje, nigdy nie istniało, nie ma i nigdy nie było warszawskiej burżuazji, warszawskiej klasy średniej i inteligencji; nigdy nie było korpo, Mordoru, lewaków, artystów na Pradze, galerii, wystaw, prac, muzeów, lewaków i hipsterów, kawiarni, Placu Zbawiciela. To wszystko wymysły, fatamorgana, złuda, ognie elmowe na zamglonym morzu. Fantazmaty ujawniające skrywane pragnienia ludzi mieszkających w Polsce o nich samych, które nigdy nie miały i nigdy nie będą mieć jakichkolwiek szans na zrealizowanie.
Warszawa jest mokrym snem i koszmarem Polski o sobie samej. Tylko Syrena jest realna, tylko jej wołanie do nas jest prawdziwe.
Znam i opisuję jedynie Warszawę obecną, współczesną nam, żyjącą teraz. Mówią, że na jej miejscu było kiedyś jakieś inne miasto, jaki Paryż Północy, że były wojny, powstania i straszne ruiny, ale doniesienia te traktuję z lekkim przymrużeniem oka i naukową ostrożnością zalecaną w przypadku wszystkich tego typu doniesień o Tenochtitlanach i Mohendżo Darach.
Być może mieszkali tutaj kiedyś jacyś inni ludzie; należeli oni jednak do innej kultury, innej cywilizacji, być może nie byli to nawet ludzie w naszym dzisiejszym rozumieniu; wszelkie współczesne fantazje na ich temat, jakie znajduję na murach w rocznice powstań i w książkach urodzonych w innych miejscach Polski pisarzy, traktuję jako nic więcej niż scenograficzny kostium do opowiadania dzisiejszych pragnień, lęków i obsesji. W gruncie rzeczy w każdym danym czasie kultura polega dokładnie właśnie na tym.
O mojej śmierci powiedziała mi wyrocznia delficka; spotkałem ją na ulicy w noc złotego szczytu mojego życia, gdy szedłem z nowymi przyjaciółmi z jednej imprezy na drugą; wyrocznia nazywała się Czarnym Romanem i powiedziała mi, że umrę w Warszawie, na którą leci olbrzymi meteoryt, zginą dwa miliony ludzi, a ja z nimi. 
Wypełniając zatem moje przeznaczenie, jednego dnia wychodząc z rana, po nocy u mojego dobrego, mądrego chłopaka, zboczę z kursu, jak zawsze zbaczałem dzięki Tobie, syreno warszawska, i zamiast na uczelnię pójdę nad Wisłę, twoją rzekę płynącą spokojnie. Spłynąłem nią lata temu z moich stron rodzinnych, z mojego Hejmatowa, który leży w górę Twego biegu Wisło, nieopodal miejsca, gdzie spotykasz się z Sanem, a stary Sandomierz rozpościera swoje ładne, małe domy.
Będę chodzić nabrzeżem betonowym, jak wiele razy chodziłem w różnych porach roku, aż dotrę do tego mostu gdańskiego, zielonego, otoczony mgłą, w zimowe przedpołudnie, kiedy wszyscy będą zajęci czym innym. I skoczę z niego w Twoje wody, Wisło, w objęcia Twe, syreno, na zawsze z kursu zboczywszy, na zawsze z Tobą połączony, Twoim będę poddanym, zostanę, jak Ty, na zawsze proteoczłowiekiem.
A potem spadnę z tego samego mostu, wieczorem, wychylając się za barierkę, oparty o nią plecami, uśmiechnięty pozując do ostatniego selfie.
A potem zamarznę grudniowym świtem w parku, gdzieś na ławce, i znajdą mnie potem, i napiszą w gazetach i portalach na fejsie, będę Czarnym Romanem u kresu swojego życia i początku legendy, a później namalują o mnie mural na ocieplonym bloku.
A potem położę się na bulwarze betonowym, i przepełznę w zarośla nad wodą, wpuszczę się, wetrę w trzeszczące od mrozu trzciny i wysoką trawę, i wsunę się gładko w bardzo zimną wodę, otoczony mgłą, unosząc jeszcze na chwileczkę głowę, wyciągając szyję, żeby zobaczyć światło neonu zawieszone w mgle, zastygłe w szarzejącej zawiesinie: jasne słowa, które powiedzą mi: miło cię widzieć.
Tak mnie zwiodłaś, syreno, jak zawsze zwodziłaś, i dzięki tobie zmieniałem kierunki studiów, przyjaciół, partnerów, zajęcia, przekonania do tego, co jeszcze mogę w życiu zrobić; dostosowywałem się, płynąłem, tonąłem, opadłem na samo dno, dzięki Tobie, Wisło Warszawo Syreno.
0 notes
kwojciechowicz · 4 months
Text
My Warsaw Legends: Golden Duck giclee graphic SOLD
Another graphic sold at the Art of Poland Art Gallery :D At this rate, I'll have to print new graphics. Speaking of graphics, I submitted my Warsaw Legends triptych to the International Biennial of Miniature Art, so please keep your fingers crossed :)
Kolejna grafika sprzedana w Galerii Art of Poland :D Przy tym tempie to będę musiała dodrukować nowe sztuki. A propos grafik, zgłosiłam się z moim tryptykiem Legendy Warszawskie na International Biennial of Miniature Art / Międzynarodowe Biennale Miniatury, więc proszę trzymajcie kciuki ;)
Tumblr media
0 notes
kwojciechowicz · 11 months
Text
Dwie Wystawy: Positive Art i Piktografikon
Moi Drodzy,
Chciałabym Was serdecznie zaprosić na dwa wernisaże wystaw, które odbędą się tego samego dnia, czyli 27 października 2023, w OWZPAP na Mazowieckiej 11A w Warszawie. Positive Art zacznie się o 18:00 w DAP1 oraz DAP2 na parterze. O 18:30 będzie wernisaż wystawy miniatur Piktografikon w DAP3 na poziomie -1.
Na obu wystawach będę prezentować swoje prace.
Na Positive Art zaprezentuję mojego manekina inspirowanego twórczością Magdaleny Moskwy. Więcej o Magdalenie Moskwie można przeczytać tutaj: https://culture.pl/pl/tworca/magda-moskwa
Na wystawie Piktografikon zaprezentuję trzy miniaturki, inspirowane legendami warszawskimi: Złotą Kaczkę, Syrenkę oraz Bazyliszka.
Zapraszam, wstęp wolny.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
0 notes
zyciestolicy · 3 years
Text
Premiera "Legend warszawskich" na scenie Teatru Syrena
Premiera “Legend warszawskich” na scenie Teatru Syrena
W dniu Święta Warszawy – 4 czerwca – swoj�� premierę na scenie stołecznego Teatru Syrena będzie miał spektakl “Legendy warszawskie” w reż. Joanny Drozdy – poinformowała Aleksandra Kossowska z Teatru Syrena. To komediowy program teatralny, w którym podania na temat stolicy stanowią pretekst do opowieści o współczesnej i dawnej Warszawie – napisała Kossakowska. Jak wyjaśniła, “spektakl w reżyserii…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes