#w życiu przecież chodzi głównie o to żeby żyć co nie
Explore tagged Tumblr posts
Text
Ciągle iść do przodu to nie postęp
Nie wiem, czemu dałem tobie dostęp
Panie Boże, daj mi nowy software
Panie Boże, daj mi nowy software!
youtube
#like reblog comment like tamagotchi only like reblog comment like tamagotchi#one of the songs ever for sure#audio#tamagotchi#taconafide#dawid podsiadło#weź... mi pomóż#and other memorable quotes like#miało być tak pięknie powiedz gdzie ten raj#or#w życiu przecież chodzi głównie o to żeby żyć co nie#Youtube
5 notes
·
View notes
Text
"W życiu przecież chodzi o to żeby głównie żyć, co nie?"
Taconafide - Tamagotchi
12 notes
·
View notes
Text
Nie wiem co mi gra w tej duszy ale muszę bis W życiu przecież chodzi o to żeby głównie żyć.
0 notes
Text
W życiu przecież chodzi o to, żeby głównie żyć, co nie?
124 notes
·
View notes
Quote
W życiu przecież chodzi o to żeby głównie żyć, co nie?
5 notes
·
View notes
Quote
W życiu przecież chodzi o to żeby głównie żyć, co nie?
TACONAFIDE
379 notes
·
View notes
Text
W życiu przecież chodzi o to żeby głównie żyć, co nie?
Taconafide
53 notes
·
View notes
Text
Nie wiem co mi gra w tej duszy, ale muszę bis; W życiu przecież chodzi o to żeby głównie żyć, co nie?
15 notes
·
View notes
Text
W życiu przecież chodzi o to żeby głównie żyć, co nie?
Quebonafide
13 notes
·
View notes
Text
W życiu przecież chodzi o to, żeby głównie żyć, co nie?
taconafide 'tamagotchi'
#taconafide#tamagotchi#taco hemingway#quebonafide#polski cytat#polskie zdanie#cytat#cytat po polsku#po polsku#tekst#tekst piosenki
9 notes
·
View notes
Text
"Nie wiem co mi gra w tej duszy, ale muszę bis
W życiu przecież chodzi o to żeby głównie żyć, co nie?"
- Taconafide
7 notes
·
View notes
Quote
Weź mi pomóż sprawić, że to serce pyknie mi jak Tamagotchi Netflix w domu bo chyba nie mam siły dłużej łazić sam po nocy Stop W mojej głowie tysiąc pytań - rozwiązuje quiz Czy zamówić miłość dzisiaj tak jak Uber Eats Nie wiem co mi gra w tej duszy, ale muszę BIS W życiu przecież chodzi o to, żeby głównie ŻYĆ co nie?
TACONAFIDE - Tamagotchi
2 notes
·
View notes
Text
"W życiu przecież chodzi o to żeby głównie żyć, co nie?"
TACONAFIDE
3 notes
·
View notes
Text
„W życiu przecież chodzi o to żeby głównie żyć, co nie?”
taconafide - tamagotchi
9 notes
·
View notes
Text
Rozdział 1
Chicago, 21 kwietnia, rok 1968.
Najważniejsze, żeby wszystko było na swoim miejscu. Porządek, ambicja i dyscyplina — bez tego niewiele można osiągnąć. A przecież to niezwykle ważne, by coś znaczyć w dzisiejszym świecie. Należy żyć, uparcie dążąc do wyznaczonego sobie celu, bo cóż bez tego jest warte? Dni mijają coraz szybciej, słońce wschodzi i zachodzi, pory roku upływają niemal niezauważalnie. Czas ucieka, nieustannie terroryzuje i niekiedy wprowadza w panikę. Nie możesz bezczynnie stać i patrzeć na życie przepływające ci przez palce. Musisz działać. Zbudować grunt pod nogami, zapewnić sobie bezpieczeństwo i stabilizację. Konsekwentność — ot co.
Jak każdego dnia, kiedy zegar wybija szóstą trzydzieści, Louis Tomlinson opuszcza ciepłą kołdrę, by stawić czoła kolejnym przygodom życia codziennego. Ścieli łóżko po wojskowemu, odsłania zasłony i pozwala promieniom słonecznym rozświetlić swoją twarz. Przeciąga się leniwie, by za chwilę pochylić się i wykonać kilka pompek. Tylko sześć, ale każdego dnia idzie mu coraz lepiej!
Podchodzi do szafy i zastanawia się przez chwilę. Na łóżku lądują niebieskie jeansy, biała koszula i najzwyklejszy krawat, jaki posiada. Kiedy już jest ubrany, spogląda na siebie w lustrze i przeczesuje włosy. Powinien je znowu trochę skrócić, bo zaczynają wyglądać niechlujnie.
— Synku, wstałeś? Chodź na śniadanie! — słyszy znajomy kobiecy głos, co wyrywa go z zamyślenia. Chwyta torbę, wcześniej spoczywającą na krześle przy biurku, i opuszcza pokój, krzycząc "Idę, mamo!". Po drodze do schodów wpada na niego Charlotte, młodsza siostra, która najwyraźniej znowu zaspała i mknie do łazienki, by stroić się w niej przez następne kilkanaście minut. Louis nie rozumie, komu ona tak bardzo chce zaimponować.
— Uch, uważaj jak chodzisz — burczy tylko pod nosem, gdy wymienia z siostrą zirytowane spojrzenia. Lottie niedawno skończyła siedemnaście lat i od tego czasu zmieniła się nie do poznania. Nosi coraz krótsze spódniczki, podkrada mamie kosmetyki, jest opryskliwa (głównie dla Louisa, bo on naprawdę, naprawdę, nie może jej znieść), a w piątkowe wieczory znika na bardzo długo, nie informując nikogo, z kim i gdzie wychodzi. Ich matce, Johannie, zdaje się to aż tak nie przeszkadzać — twierdzi, że to chwilowy okres buntu nastoletniego (Louis nigdy nie był zbuntowany). Przeciwne zdanie w tej sprawie ma ich ojciec, Daniel, który bezustannie stara się okiełznać młodzieńcze wybryki córki, jednak ta jest zbyt uparta.
Cała moja nadzieja w tobie, synu.
Tak. Można powiedzieć, że Louis znajduje się pod lekką presją ojca. Minimalnie. Ale zawsze, oczywiście, daje z siebie sto procent.
— Dzień dobry, kochanie. —Johanna uśmiecha się do syna, gdy ten całuje swoje młodsze siostry, bliźniaczki, w czubki głów. Potem podchodzi do matki i obdarowuje ją całusem w policzek, biorąc od niej talerz z kanapkami. Zasiada za stołem, w dość dobrym humorze wdając się w rozmowę ze swoją rodziną.
— O której dziś zaczyna się twoja zmiana w kawiarni? — dopytuje Daniel, zerkając na Louisa zza gazety. Szatyn dolewa sobie mleka do herbaty, krzywiąc się, gdy trochę skapuje na stół.
— Zaraz po zajęciach, około trzynastej.
— Louis, jesteśmy z ciebie bardzo dumni, że godzisz naukę z pracą, ale może powinieneś skupić się tylko na studiach? — sugeruje mama, przeskakując niepewnym spojrzeniem z Louisa na swojego męża.
— Daj spokój, kochanie. Im wcześniej zacznie na siebie zarabiać, tym lepiej —wtrąca ojciec, zanim Louis zdąży się odezwać. Zamiast tego posyła matce uspokajające spojrzenie i kiwa lekko głową, nie myśląc nawet, by podważyć słowa Daniela. Louis sam wyszedł z propozycją pracy, chcąc trochę odciążyć rodziców, którzy utrzymują czwórkę swoich dzieci. Szatyn jest najstarszy, ma dziewiętnaście lat, więc to wręcz jego obowiązek, by zadbać o swoją rodzinę chociażby w małym stopniu.
Dwadzieścia minut później jest już w drodze na uczelnię. Tego dnia postanowił przespacerować się, zamiast jechać rowerem. Gdy przechodzi obok posiadłości Williamsów, z grzecznym uśmiechem wita panią Isabellę, sąsiadkę, która akurat popija beztrosko kawę na tarasie. Kiedy tylko Louis znika z pola widzenia kobiety, jego wyraz twarzy poważnieje i zupełnie nieświadomie przewraca oczami. Nie przepada za nią, w porządku? Jest najwiekszą plotkarą w okolicy, ciągle wprasza się na czcze pogawędki do jego matki i, pomimo wymigiwań Louisa, nie zaprzestaje próbom swatania go z jej córką, Rosie. Louis ma wrażenie, że nie mógłby już bardziej okazać swojego braku zainteresowania, ale ta kobieta w ogóle nie łapie aluzji. Albo udaje. Zupełnie jak Johanne, która średnio trzy razy w miesiącu mówi:
Znasz Rosie niemal od dzieciństwa, bylibyście uroczą parą. Może nawet małżeństwem?
Tak, Louis stara się ignorować wszystkie przytyki swojej matki (oraz ciotki Michelle), ale czasami ogarnia go strach, że pewnego dnia jego rodzina siłą zaciągnie go do ołtarza z dziewczyną, jaką oni uznają za odpowiednią, i zmuszą do wypowiedzenia słów przysięgi. Zdaje sobie sprawę, że powinien ożenić się, zadbać o przedłużenie rodu i takie tam, ale... chyba nie jest jeszcze gotowy. Jeśli kiedykolwiek będzie.
Kiedy wchodzi po schodach, prowadzących do uniwersytetu, słońce niemal wypala dziury w jego plecach, odzianych w czarną marynarkę, więc przystaje na moment, by ściągnąć ją ze swoich szczupłych ramion. Jest cieplej, niż wcześniej przypuszczał.
— Dalej, Louis, chcesz się spóźnić pierwszy raz w swoim życiu? — Szatyn podskakuje zaskoczony, gdy znikąd wyrasta przed nim Grace, dobra przyjaciółka. Jej rude włosy spięte są dziś w długi, luźny warkocz, a oczy jak zwykle są pogodne i nie widać w nich nawet cienia zmęczenia.
— Bynajmniej, Grace. Chociaż, nie powiem, te schody wydają się nie kończyć, kiedy myślę o nadchodzących egzaminach. — Chłopak wzdycha cięzko, pokonując dwa stopnie na raz. Zerka w lewo, widząc grupkę młodych ludzi, ale wciąż wyglądających na starszych od niego, ubranych w kolorowe koszule i luźne spodnie. Siedzą w kółku, bujając się w rytm gitary, na której gra długowłosa blondynka. — Czy oni naprawdę muszą robić hałas tak wcześnie? Nie ma nawet ósmej.
Grace podąża za jego wzrokiem i wzrusza lekko ramionami. Louis nie lubi, gdy dziewczyna to robi — a robi zbyt często — bo odnosi wtedy wrażenie, że zbyt dramatyzuje, a wcale tak nie jest. Jest tylko realistą, twardo stąpającym po ziemi, który nie lubi, gdy coś lub ktoś zakłóca jego porządek dnia.
— To tylko trochę muzyki, Louis.
— Niech brzdękolą na swoich gitarach gdzie indziej, żebym mógł w spokoju się uczyć — syczy pod nosem i energicznym krokiem zmierza do drzwi wejściowych. Poluzowuje lekko swój krawat, gdy zaczyna robić mu się naprawdę duszno i przeklina w myślach swoje słabe nerwy. Żegna się z Grace machnięciem dłoni, gdy ta oddala się na swoje zajęcia, a sam odnajduje salę numer 112, w drzwiach prawie zderzając się ze swoim profesorem od prawa rzymskiego. Kłania mu się uprzejmie i wypowiada ciche przeprosiny, przepuszczając go przodem. Następnie sam przekracza próg klasy i zajmuje dokładnie to samo miejsce, co zwykle — rząd trzeci, krzesło piąte od okna. Opada bezwładnie na drewniany stołek i wypakowuje zeszyty, nagle czując się zupełnie bez zapału na kontynuowanie bieżącego dnia. Podpierając głowę na dłoni, obserwuje jak sala stopniowo zapełnia się kolejnymi uczniami. Stara się ignorować delikatne ściśnięcie żołądka, gdy zauważa znajomą sylwetkę Christophera Scotta. Ma dziś na sobie dość zwiewną koszulę i dopasowane jeansy, a przystrzyżone włosy jak zawsze są idealnie wystylizowane. Louis podąża za nim wzrokiem, nieświadomie oblizując usta. Proszę nie odbierać tego pochopnie, on po prostu lubi sobie popatrzeć. Lubi przyglądać się szerokim ramionom bruneta, wąskim biodrom, niemal perfekcyjnie zarysowanej szczęce i...
— Znowu gapisz się na Scotta, Tommo? Tylko uważaj, żeby się nie zaślinić. — Na miejsce obok Louisa opada Niall Horan, blondyn o irlandzkim akcencie, wyrywając go z zamyślenia.
— Możesz być ciszej? Ktoś mógł cię usłyszeć. — Louis krzywi się, mierząc Nialla karcącym spojrzeniem. Jego przyjaciel ma to do siebie, że chlapie co mu ślina na język przyniesie i jest przy tym tak bardzo głośny.
— Co z tego? — Horan wzrusza ramionami jak gdyby nigdy nic. — Błagam cię, Louis, każdy kto zna cię chociaż trochę powinien mieć przynajmniej podejrzenia, że lubisz kuta...
Twarz Irlandczyka wykrzywia się, kiedy Louis zdecydowanie niedelikatnie następuje na jego stopę. Rozgląda się niepewnie i oddycha z ulgą, gdy stwierdza, że nikt nawet nie zerknął w ich kierunku.
— Auć, pojebało cię!?
Szatyn tylko kręci głową zirytowany i otwiera książkę, udając, że powtarza sobie materiał. Jego noga podryguje nerwowo, a spojrzenie co jakiś czas wędruje w kierunku tej osoby i czuje się w tym momencie tak zmęczony i przytłoczony własnymi myślami. Szczerze? Nawet nie chce dopuszczać do siebie możliwości, że nie jest heteroseksualny. Dlaczego? Ponieważ to komplikuje absolutnie wszystko, a nie ma miejsca na potknięcia w jego poukładanym życiu.
— Niall — odzywa się jednak, bo ciekawość po prostu nie da mu spokoju. — Czy jestem aż tak oczywisty?
Blondyn spogląda na niego spod długich, jasnych rzęs, z dziwnym wyrazem twarzy. I Louis już wie, że nie dostanie odpowiedzi, jakiej oczekuje.
— Skądże, przyjacielu, zdecydowanie nie jesteś oczywisty — mówi Niall z wyraźną ironią w głosie, poklepując ramię szatyna mocniej niż jest to konieczne. Najwidoczniej zauważa posępną minę Louisa, bo dodaje: — Daj spokój, stary, przecież to nic takiego. Akceptuję to i w ogóle.
— Ty tak, ale moi rodzice? Ojciec by mnie wyklął, a matka dostała załamania nerwowego. Od jakiegoś roku chodzi za mną, namawiając do randek z córkami swoich przyjaciółek.
— Ouch, kanał — ripostuje błyskotliwie Irlandczyk, a Louis posyła mu spojrzenie, mówiące "No co ty nie powiesz?". — Nie możesz podporządkować całego swojego życia rodzicom, Louis. Musisz się im kiedyś postawić.
Ale szatyn tylko macha ręką na te słowa i odwraca się przodem do tablicy, postanawiając poświęcić całą swoją uwagę wykładowi. Rozmowa trwała może jakieś pięć minut, a on już czuje, jakby ktoś wyssał z niego życie. Wie, że to przejdzie — zawsze przechodzi — ale męczy go przechodzenie przez ten paskudny humor. Dlatego zawsze znajduje sobie jakieś zajęcie. Uporczywa nuda jest niebezpieczna, wpycha do głowy Louisa myśli, pytania i marzenia, od których ucieka całe swoje dziewiętnastoletnie życie. Nie lubi dzielić włosa na czworo, chociaż czasami naprawdę trudno mu to opanować.
— Tomlinson, mógłbyś przetłumaczyć nam sentencję "Qui tacet consentire videtur"? — Profesor Stevens zwraca się do niego ze spokojnym wyrazem twarzy. W dłoni trzyma książkę w bordowej oprawie, okulary nieco zsuwają się z nosa, więc poprawia je palcem wskazującym prawej dłoni. Louis wstaje ze swojego miejsca i odchrząkuje, po czym udziela odpowiedzi:
— Milczenie uważa się za oznakę zgody.
— Jak zwykle świetnie, Louis — chwali go mężczyzna, cień uśmiechu na moment przebiega przez jego twarz.
Louis postawił sobie wiedzę jako najważniejszą wartość w swoim życiu. Jednak wciąż zwinnie omija uczenie się samego siebie.
~*~
Wychodzi z uczelni o 12.50, więc musi spieszyć się, by nie spóźnić się do pracy. Zazwyczaj wychodzi jakieś pięć minut wcześniej, ale dziś ludzie postanawiają być niezwykle upierdliwi.
Najpierw zatrzymuje go jakiś młodszy chłopak, pytając o drogę do sekretariatu, więc Louis uprzejmie mu ją wskazuje. Jest trochę aspołeczny, fakt, ale jest również dobrze wychowany, toteż nie odmawia koleżeńskiej pomocy i rzadko bywa chamski (chyba, że chodzi o Nialla lub Lottie — wtedy bywa różnie).
Następnym "oprawcą" okazuje się Lydia. Louis kojarzy tę drobną dziewczynę dosyć dobrze, ponieważ uczęszcza z nim na większość zajęć. Zaprasza go na potańcówkę w ten piątek. Tomlinson już otwiera usta, by wypowiedzieć zdecydowane "przykro mi, mam dużo nauki", ale wstrzymuje się, gdy zauważa wyraźne zdenerwowanie dziewczyny i lekko zaróżowione policzki. Musiała długo zbierać się, by do niego podejść i zadać to pytanie, bo Louis niemal czuje jej zawstydzenie i obawę. Bije się z myślami. Nie chce robić Lydii złudnych nadziei, ale nie chciałby też sprawić jej przykrości. Cóż, właściwie... To tylko jeden, niewinny wieczór, prawda?
— W zasadzie... dlaczego nie. O której?
Oczy blondynki migoczą, a uśmiech rozciąga się na jej twarzy, gdy słyszy odpowiedź szatyna. Nawet lewy kącik ust Louisa nieznacznie unosi się na ten widok. Może nie jest zbyt zainteresowany płcią przeciwną, ale potrafi dostrzec jej piękno i urok.
— Przyjedź około 20, dobrze? — szczebiocze Lydia, a gdy chłopak kiwa powoli głową, kładzie dłoń na jego ramieniu i wspina się na palce, by pocałować go w policzek. Zaraz potem ucieka z zaczerwienioną twarzą. Louis wzdycha ciężko.
— Co ja wyprawiam — mamrocze do siebie, jednak na tyle głośno, że słyszy go Niall, który pojawia się niespodziewanie. Jak zwykle.
— Też się zastanawiam. Znikam na chwilę w kiblu, a ty już zdążasz kogoś wyrwać. Ale z ciebie cicha woda, Tommo. — Niall dźga go łokciem w żebra, uśmiechając się złośliwie. Louis przewraca oczami.
— To koleżeński wypad — odpowiada tylko niechętnie i wyłącza się, nie słuchając dalszych słów przyjaciela.
Teraz idzie szybkim krokiem przez dziedziniec, a Niall ciągnie się za nim, wspominając jakąś imprezę, na której Louis i tak nie był. Czasami zastanawia się, jakim cudem oni się przyjaźnią, kiedy stanowią zupełne przeciwieństwa. Cóż, może właśnie dlatego. Louis potrafi pohamować Nialla, a Niall... przynajmniej stara się wprowadzić do życia Tomlinsona trochę rozrywki. Nieważne, że bezskutecznie. Liczą się chęci, tak?
Spogląda na zegarek, ściągając brwi. Droga do kawiarni zajmuje mu zwykle jakieś dziesięć minut, w porywach do dwunastu, gdy ma bardziej leniwy dzień, więc powinien spokojnie zdążyć. Jego szef uważa go za sumiennego pracownika, rzecz jasna, ale Louis wie, że nie lubi spóźnień. Tak więc, powinien być na czas, gdyby nie kolejna przeszkoda.
— Witajcie, kochani. — Drogę zachodzi im wysoki, szczupły brunet. Jego długie loki opadają na ramiona, które okrywa biała koszulka z kolorowym nadrukiem "Make love". Louis uważa to za tandetne. Niedaleko za chłopakiem zauważa tę samą grupkę ludzi, którą widział rano, i już wie, z kim ma do czynienia. — Pomyślałem, że może będziecie zainteresowani naszymi spotkaniami.
Wręcza Louisowi pogniecioną kartkę, na której nabazgrane jest (naprawdę nabazgrane, szatyn ledwo może to rozczytać):
POKOJOWE PIĄTKI. PRZYJDŹ I ZAPRZYJAŹNIJ SIĘ ZE SWOJĄ DUSZĄ.
Wokół jest pełno narysowanych pacyfek, małych flag LGBT i innych znaczków, których Louis nie potrafi zdefiniować.
— Brzmi jak zaproszenie do sekty — kwituje w końcu obojętnym tonem, gdy Niall wyrywa mu świstek z dłoni. Nieznajomy śmieje się cicho, w jego policzku tworzy się głęboki dołeczek. Louis przygryza z frustracją wargę, odczuwając nagłą potrzebę ponownego przeniesienia wzroku z powrotem na jego koszulkę.
Make love.
— Interpretuj to jak chcesz, bracie — odpowiada chłopak, uparcie wpatrując się w Louisa. Z jego twarzy nie schodzi uśmiech.
— Och? Często nazywasz nieznajomych braćmi? — Louis pyta niby mimochodem, zerkając na zegarek. Minuty upływają, a on stoi tu bez konkretnego powodu i właściwie sam nie wie, dlaczego brnie dalej w tę śmieszną konwersację z, cholera wie, kim.
— Wszyscy jesteśmy braćmi. — Brunet wzrusza ramionami, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. — Ale mam na imię Harry.
Wyciąga dłoń, którą Louis mimo wszystko ściska ze względu na dobre maniery. Bynajmniej nie spodziewa się, że Harry przyciągnie go do mocnego uścisku, zupełnie, jakby znali się od lat, a nie kilku minut. Kiedy go puszcza i jako następnego przytula Nialla, Louis wciąż jest trochę oszołomiony.
— Huh, jesteś bardzo przyjacielski, koleś — śmieje się Irlandczyk. — Jestem Niall, a to mój przyjaciel, Louis. Myślę, że chętnie wpadniemy. Gdzie dokładnie?
Harry mówi o jakiejś polanie w pobliżu tej, tak zwanej, dzielnicy homoseksualistów*, w której Louis nigdy z jakiegoś powodu nie był. Nie słucha dalszej części odpowiedzi Harry'ego, bo wymija go i idzie przed siebie. Dzisiejszy limit na bzdurne pogawędki z nachalnymi hippisami został wykorzystany. Ignoruje nawoływanie Nialla, który pewnie jest teraz na niego wściekły, że ponownie uchyla się od jakiejkolwiek integracji. Czuje na sobie intensywnie zielone tęczówki, wpatrujące się w jego oddalającą się sylwetkę, ale to również odrzuca gdzieś na tył umysłu.
------------------------------------
* Obecnie Boystown, gay village w dzielnicy Chicago — Lake View.
Masterpost
0 notes
Text
Krajowa Rada Sądownictwa przeciw ustawie o związkach partnerskich po Polska jest krajem chrześcijańskim
Zmiany w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa budzą ogromne kontrowersje i stały się jedną z przyczyn masowych protestów, organizowanych w Polsce od 2017 roku. Krytykowano głównie fakt, że obecnie 15 sędziów zasiadających w Radzie jest wybieranych przez sejm, a nie tak jak dotychczas przez środowiska sędziowskie. Wiele osób uważało, że grozi to upolitycznieniem Rady.
Na posiedzeniu w czerwcu 2018 roku Rada, już w nowym składzie, opiniowała projekt ustawy o związkach partnerskich, złożony w sejmie przez Nowoczesna.
Słowa, jakie padły z ust członków Rady, sugerują, że potwierdziły się obawy osób protestujących przeciwko zmianom w KRS. Projekt został zaopiniowany negatywnie, bez żadnego merytorycznego uzasadnienia.
Mogliśmy natomiast usłyszeć, że:
❌ „[Związki partnerskie] to przedsięwzięcie szeroko zakrojone, tworzące konkurencję dla rodziny w ujęciu konstytucyjnym, ale jednocześnie – jeśli przyjrzeć się uzasadnieniu – jest to dopiero początek drogi. Kolejnym krokiem ma być doprowadzenie do sytuacji pełnego zrównania tego rodzaju związków i nadania im takiego charakteru jak rodzina. [...] Mówi się, że projekt nie stwarza żadnych zagrożeń. Nie przewiduje się negatywnych konsekwencji. Należy w to poważnie powątpiewać, widząc, jakiej materii on dotyczy" - przewodniczący KRS, sędzia Leszek Mazur.
❌ „Tego rodzaju ustawa godzi w podstawową zasadę wyrażoną art. 2 Konstytucji, który mówi, że Rzeczpospolita jest demokratycznym państwem prawnym. To nie jest demokratyczne państwo prawne liberalne. To jest państwo osadzone w kulturze chrześcijańskiej" - sędzia Maciej Nawacki.
❌ „Prawa stanowione przez Rzeczpospolitą muszą odpowiadać naszej chrześcijańskiej kulturze" - sędzia Wiesław Johann.
Odrzucamy to uzasadnienie jako skrajnie ideologiczne. Odrzucamy aluzje sędziego Mazura, że związki partnerskie mogą stwarzać „zagrożenie" ze względu na „materię której dotyczą" - czyli sytuację par tej samej płci.
Odrzucamy tezy, że porządek prawny w Polsce ma się opierać na chrześcijańskiej kulturze. Nie przyznajemy też KRS prawa do decydowania o tym, co mieści się w zakresie „kultury chrześcijańskiej", a co nie. Związki partnerskie i małżeństwa jednopłciowe zostały wprowadzone w większości państw Europy Zachodniej - m.in. w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji - a także w Stanach Zjednoczonych. Wszystkie te kraje wyrastają z chrześcijańskiej tradycji.
We wszystkich tych krajach od lat prowadzone są rzetelne badania naukowe, z których jednoznacznie wynika, że przyznanie parom jednopłciowym prawa do ślubów i adopcji dzieci nie powoduje żadnych zagrożeń dla obywateli, obywatelek, społeczeństwa czy instytucji rodziny.
Dlatego raz jeszcze wyrażamy przekonanie, że nowa, zreformowana Krajowa Rada Sądownictwa wydała skandaliczną opinię, bez odpowiedniego merytorycznego uzasadnienia, nie wywiązując się z obowiązków, jakie nakłada na nią Konstytucja RP - Miłość Nie Wyklucza.
Kampania Przeciw Homofobii: Krajowa Rada Sądownictwa jeszcze nigdy nie zaopiniowała żadnego z siedmiu projektów ustawy o związkach partnerskich. Zrobiła to po raz pierwszy w piątek, 15 czerwca. Na tapetę wzięła projekt Nowoczesna, w powstaniu którego brała udział m.in. Kampania Przeciw Homofobii. Sędziowie wchodzący w skład upolitycznionego KRS zorganizowali wyścig na argumenty przeciw ustawie. Odwoływali się przede wszystkim do religii, Boga i chrześcijańskich wartości. Merytorycznych argumentów zabrakło! Na naszych oczach dochodzi do demontażu demokracji, którego konsekwentnie od czasu dojścia do władzy dokonuje w Polsce partia Jarosława Kaczyńskiego. Skutki tego demontażu dotkną wszystkich mieszkańców i mieszkanek Polski, w tym osoby LGBT. Dlatego musimy działać! Musimy patrzeć władzy na ręce!
Krajowa Rada Sądownictwa negatywnie zaopiniowała projekt ustawy o związkach partnerskich. Uzasadnienie? "Polska jest demokratycznym państwem prawa, ale kultury chrześcijańskiej".
Uzasadnienie? "Polska jest demokratycznym państwem prawa, ale kultury chrześcijańskiej". „KRS opiniuje negatywnie ustawę o związku partnerskim i zgłasza uwagi wskazujące, że projektowane zmiany mogą naruszać konstytucję” – tak w skrócie brzmi opinia Rady przegłosowana podczas czerwcowego posiedzenia - Gazeta Wyborcza.
Wmawiać że Polska nie może mieć związki partnerskie po jest chrześcijańskim krajem, jest śmieszne to na to Irlandia, USA, Kanada, Malta czy Hiszpanią to nie kraje chrześcijańskie są bardziej katolickie niż Polska. Nie mówić Wielka Brytania co mówił konserwatysta i chrześcijanin były premier David Cameron.
„Legalizacja świeckich małżeństw homoseksualnych wzmacnia wartości konserwatywne. Instytucja małżeństwa jest silniejsza, bo obejmuje więcej osób. Stabilność rodziny jako podstawowej komórki społecznej jest lepiej zabezpieczona. Świeckie małżeństwa jednopłciowe nie stanowią również zagrożenia dla wolności religijnej, ani dla małżeństw zawieranych według danej religii. Jeśli chodzi o dzieci, to rzeczywisty wybór jest: czy mamy pozbawić dzieci wychowywane przez pary homoseksualne korzyści wynikających z praw, jakie przysługują małżeństwom, czy też należy zapewnić tym dzieciom maksymalną opiekę? Jeśli kiedykolwiek małżeństwo było instytucją przewidzianą tylko dla prokreacji, to czasy te minęły wieki temu. Pierwszy prezydent naszego kraju i jego żona nie mieli razem dzieci, ale ich małżeństwo stanowiło właściwą społeczną strukturę opieki dla dzieci Marthy Washington z jej pierwszego małżeństwa oraz dla jej wnuków” - napisała grupa wpływowych republikańskich, a więc konserwatywnych, polityków w liście do sądu, który ma rozpatrzeć, czy zakaz małżeństw homoseksualnych w stanie Michigan jest zgodny z konstytucją. „Republikanie miażdżą własną dotychczasową argumentację przeciwko małżeństwom homoseksualnym”. Ten tok myślenia, spopularyzowany w Europie przez konserwatywnego premiera Davida Camerona ("jestem za małżeństwami homoseksualnymi nie pomimo tego, że jestem konserwatystą, ale dlatego, że jestem konserwatystą"), za którego rządów zalegalizowane zostały małżeństwa homoseksualne w Wielkiej Brytanii, jak dotąd nie dotarł chyba do polskich konserwatywnych polityków… (Huffington Post”/Replika)
Archiwalny artykuł:
Zamężny gej, żonata lesbijka, zgiń, przepadnij, siło nieczysta? Zaraz. Przecież małżeństwo to przynależność do instytucji, odpowiedzialność, przywiązanie, obowiązek, odciążenie państwa, tradycja, wzorzec. I wiadomo, z czym to się je, a jakiś związek partnerski? Każdy szanujący się konserwatysta i patriota czym prędzej powinien zapędzić "pedała" do ołtarza.
(...) W sensie społecznym, kulturowym, życie osoby nieheteroseksualnej już teraz jest trudne - ze względu na jednostajny heteronormatywny przekaz, którym jest się zalewanym w dzieciństwie. Socjalizacja pierwotna nie dostarcza żadnych przydatnych informacji: co to znaczy, że jestem gejem? Czym różnię się od kolegi, jeśli jestem gejem, a on nie? Czy jako gej powinienem robić coś innego, niż kolega? Małżeństwa jednopłciowe mają tę przewagę, że - choć u źródła również heteronormatywne - wiadomo, po co się je zawiera i jak powinno się w nich żyć. Związki partnerskie to na razie wielka niewiadoma.
Bo na wprowadzeniu związków partnerskich skorzystaliby także ci, którzy żyją razem, ale nie chcą zawrzeć małżeństwa. Przecież społeczeństwo korzysta również na ich wspólnocie. Prosto rozumując: oni też powinni coś z niej mieć.
- Czy wierzę w to, że PiS wprowadzi ustawę o związkach partnerskich? Nie. Ale wierzę, że PiS kiedyś przestanie rządzić. Jeżeli ta dyskusja pozaparlamentarna pozostanie żywa, to będziemy gotowi, kiedy zmieni się władza. Warto o tym rozmawiać już teraz, żeby wprowadzając w przyszłości zmiany nie wylać dziecka z kąpielą. Jestem przekonany, że rozwiązania radykalne, jak francuskie, są naprawdę szkodliwe społecznie, i nie chciałbym, żeby w Polsce tworzyć ustawę o związkach partnerski w takim kształcie. Konserwatywny głos w tej dyskusji jest potrzebny - po to, żeby podkreślać wartość trwałych związków, trwałych relacji, również w związkach jednopłciowych. I jeszcze jedno: niewykluczone, że dotychczasowe próby okazywały się daremne ze względu na brak w przestrzeni publicznej argumentów spoza tradycyjnego arsenału liberałów. Do tej pory dyskusja o związkach przypominała wojnę. To nie sprzyja dialogowi.
Marcin Dzierżanowski, publicysta, związany z grupą Wiara i Tęcza: Na przeszkodzie porozumienia między Kościołem a społecznością LGBT stoją przede wszystkim trzy stereotypy: pierwszy, że osoby LGBT są rzeczywistością zewnętrzną wobec Kościoła, drugi, który głosi, że homoseksualność to wyłącznie kwestia seksu, i trzeci - że tak naprawdę to dewiacja albo kwestia wyboru.
Wszystkie trzy są niebezpieczne. Pierwszy, bo próbuje zatrzeć w świadomości wiernych, unieważnić to, że osoby homoseksualne są częścią parafii, praktykują, uczestniczą w życiu Kościoła. Drugi - bo pomija sferę uczuciową, emocjonalną. Wypływa zeń przekonanie, że osoby LGBT są niezdolne do trwałych relacji, że nie ma miłości homoseksualnej. Trzeci - rzecz jasna, bo piętnuje. A jeśli przedstawia homoseksualność jako kwestię wyboru, to sugeruje, że można poddawać go ocenie moralnej.
Polski Kościół musi te stereotypy odrzucić, uwierzyć w miłość homoseksualną. Ksiądz powinien pamiętać, że ilekroć wypowiada się z ambony o osobach homoseksualnych, mówi nie tylko o nich, ale przede wszystkim do nich. Powinien też pamiętać, że człowieka nie można definiować wyłącznie przez sferę seksualności.
Jeżeli taka zmiana nastąpi, to tylko pod wpływem oddolnego nacisku wiernych i zmiany świadomości świeckich wiernych. Dlatego ważna jest aktywność samej społeczności LGBT. To dwa zadania: ujawnianie się, również w Kościele, i poszukiwanie sojuszników. Dużo trudniej odrzucić w parafii choćby rodzica osoby homoseksualnej, niż ją samą. Tylko z takim wsparciem można walczyć o szacunek Kościoła.
Agata Chaber, była prezeska Kampanii Przeciw Homofobii: Kampania Przeciw Homofobii popiera wprowadzenie pełnej równości małżeńskiej. To kwestia czasu. Patrzymy jednak na sprawę z pragmatycznego punktu widzenia. Badania pokazują, że około połowa Polaków popiera wprowadzenie instytucji związków partnerskich dla par jedno- i różnopłciowych. A jeśli idzie o samych zainteresowanych, osoby LGBT, to ponad 90 procent z nich życzy sobie takiego rozwiązania. Stwierdziliśmy, że to będzie nasz priorytet na najbliższe lata.
Walka o związki trwa niezależnie od tego, kto zasiada w rządzie, w parlamencie. Mamy nadzieję, że władzę w Polsce nadal sprawują obywatele i obywatelki. To ich chcemy przekonać do związków partnerskich. Jeśli cała Polska zacznie o tym mówić, takie rozwiązanie trzeba będzie wprowadzić - niezależnie od tego, która partia akurat będzie rządzić - Gazeta Wyborcza.
Inny artykuł. Wierzę, że społeczeństwo oparte jest na trwałych więzach - mówił Maciej Onyszkiewicz w Radiu TOK FM. - W sytuacji, w której małżeństwo zostanie zastąpione mniej trwałymi instytucjami, bardzo wiele stracimy - dodał publicysta magazynu "Kontakt".
Zamiast wprowadzać rozwiązania związków partnerskich należy rozszerzyć definicję małżeństwa, żeby mieściły się w niej również pary jednopłciowe - przedstawił swój pomysł Onyszkiewicz. - Wierzę, że społeczeństwo oparte jest na trwałych więzach i w sytuacji, w której małżeństwo zostanie zastąpione mniej trwałymi instytucjami, bardzo wiele stracimy - powiedział.
- Czy związki partnerskie nie będą nas trwale zakorzeniać w związkach? - pytała Aleksandra Pezda. - Nie wiadomo o czym mówimy, rozwiązań jest wiele - powiedział Onyszkiewicz. - Im więcej prawnych regulacji, które powodują, że trudniej rozwiązać daną instytucję, tym jest ona lepsza - mówił. - Wierzę, że instytucja małżeństwa daje największe możliwości parze, by realizować miłość. Moim zdaniem istotą małżeństwa nie jest dzietność, ale trwałe zobowiązanie do wzajemnej troski dwojga ludzi - dodał autor "Kontaktu".
- Największym problemem środowisk konserwatywnych i tego, w jaki sposób o kwestii homoseksualistów mówi się w Kościele, jest sprawa języka - ocenił Onyszkiewicz. - To często język absolutnie niedialogiczny, język potępienia i pogardy, zupełnie nienastawiony na zrozumienie drugiego człowieka - wyjaśnił.
Kościół katolicki w Belgii otrzymał od 2012 roku ponad 400 skarg od osób, które twierdzą, że jako dzieci padły ofiarą nadużyć ze strony księży - poinformowali w poniedziałek przedstawiciele Kościoła. 43 proc. zgłoszonych przypadków molestowania miało miejsce w szkołach, a mniej więcej jedna czwarta w parafiach - wynika z raportu. 89 proc. domniemanych ofiar miało mniej niż 18 lat, a 23 proc. - mniej niż 10 lat. (TVN24)
Nawet były premier Hiszpanii Mariano Rajoy, który został odwoływany zmienił poglądy, kiedyś walczył uchylenie dziś zmienił się, kilka lat temu uczestniczył na ślubie gejowskim, członka swojej partii zastępca sekretarza PP i byłego burmistrza Vitoria, Javier Maroto, i jego partnera José Manuel Rodriguez, żyją razem ponad 20 lat.
Dodam to dzięki działaczom lewicowym dziś mogą prawicowi geje wziąć ślub, sam działacz hiszpański Pedro Zerolo, mówił o tym.
Agnieszka Graff kilka lat temu dla "Wysokich Obcasach": "mawiał mój ojciec. (...) Cóż, czasy się zmieniają. Mój ojciec mieszka dziś w USA, w stanie Vermont, gdzie od 2009 r. geje i lesbijki mogą wziąć ślub, a ich hetero sąsiedzi wznoszą z nimi toasty i przynoszą kwiaty. (...) W uzasadnieniu amerykańskiego wyroku (26 czerwca br. Sąd Najwyższy USA stwierdził, że małżeństwa jednopłciowe są konstytucyjnym prawem i mają być legalne w całych Stanach - przyp. Replika) uderzył mnie patos i... konserwatyzm. (...) Sędzia Kennedy dowodził, że geje i lesbijki chcą brać śluby, bo instytucje małżeństwa cenią i poważają. (...) Ta wielka zmiana to nie zamach na rodzinę, ale świadectwo jej witalności, zwycięstwo konserwatyzmu. Tradycja żyje tylko wówczas, gdy się zmienia. (...) Oj, przydałby się u nas taki konserwatyzm"
W Polsce partie konserwatywne, a nawet lewicowe nie godzą się na związki jednej płci, w Irlandii lobbowały za legalizacją homoseksualnych małżeństw.
Były już konserwatywny premier Szwecji Fredrik Reinfeldt miał w swojej karierze udział w paradzie równości w Szwecji.
W Irlandii, która kilka dni temu przegłosowała legalizację małżeństw homoseksualnych, za ich wprowadzeniem otwarcie opowiadali się konserwatyści. Rządząca partia Fine Gael mocno zaangażowała się w lobbying, a wywodzący się z niej minister zdrowia Leo Varadkar, skorzystał z okazji i otwarcie wyznał, że jest gejem.
A Norwegia? Konserwatywny minister finansów Per-Kristian Foss już w 2002 roku wziął ślub ze swoim partnerem, co natychmiast zostało odebrane jako sygnał, że norweska prawica – choć oficjalnie była wtedy przeciwko – to jednak popiera związki tej samej płci. Zupełnie niedawno konserwatywna premier tego kraju Erna Solberg sama przyznała otwarcie, że popiera zawieranie związków homoseksualnych w kościele, a nawet była na paradzie równości w Oslo.
David Cameron przeforsował legalizację związków homoseksualnych. – Nie będzie już dłużej ważne, czy jesteś lesbijką czy gejem. Wszyscy są równi – mówił zadowolony Cameron podkreślając jak bardzo jest dumny ze swojego kraju... - Na Temat.pl
Inny ważny Republikanin, były prezydent USA, który jest też na rzecz małżeństw jednopłciowych. Jest były prezydent George Bush senior, był oficjalnym świadkiem, na weselu w stanie Maine ślub pary lesbijek Bonnie Clement i Helen Thorgalsen, współwłaścicielki sklepu Kennebunk. Thorgalsen zamieściła fotografię jak Bush senior podpisuje komplet dokumentów na zezwolenie na ślub. Jim McGrath, Busha seniora doradca potwierdził obecność jego i żony Barbary na ślubie".
Nawet konserwatyści kanadyjscy zmienili się do nie dawna byli przeciwko lesbijom i gejom, dziś walczą o prawa o LGBT. Jak potępiają Rosję i inne kraje gdzie kraje łamią prawa lesbijek i gejów, były rząd Stephen Harpera dawał azyle gejom i lesbijkom gdzie prześladuje się ich. (National Post)
Bruce Harris został wybrany na burmistrza dzielnicy Chatham, w New Jersey, był pierwszym w stanowym gejem i Afro Amerykaninem oraz republikaninem. Republikanin Ken Mehlman ujawnił się że jest gejem był szefem kampanii Busha i były przewodniczący partii republikanów.
Ruth Davidson jest konserwatystką szkocką obecnie też jest szefową Szkockiej Partii Konserwatywnej, która nie dawno ujawniła że wraz z swoją żoną będą mieć dziecko.
Holandii były minister finansów Jan Kees de Jager jest gejem. Czy Francja prawicowej\partii ujawnił się że jest gejem. Najwięcej LGBT osób w partii prawicowej jest w brytyjski konserwatysta od lesbijce szefowej szkockiej odziały po członka w paramencie.
Franck Riester, francuski członek partii Ruchu Ludowego- partia prawicowa byłego prezydenta Sarkozy'ego - ujawnił się jest jeden z niewielu polityków francuskich homoseksualny w Francji.
Dla Tetu, Frederic Mitterrand były minister kultury Francji ujawniony gej, powiedział ostatnio jest trend na prawicy ujawnienia gejów, co raz więcej homoseksualny osób jest na prawicy. Sam zmienił zdanie nie który spraw praw LGBT.
Guido Westerwelle niemiecki polityk, były przewodniczący Wolnej Partii Demokratycznej był ministrem spraw zagranicznych w rządzie Angeli Merkel. Ale w same CDU partii Angeli Merkel też są osoby homoseksualne.
Prawicowi geje, nie bójcie się! Róbcie coming outy, jak to jest na zachodzie. Prawicowi geje, znajomi Tomasza Terlikowskiego i innych, jeśli wierzycie w istnienie obiektywnej prawdy, nie bójcie się, róbcie coming out’y! Po co się ukrywać? Chyba nie dlatego, że niektórzy i nieliczni twierdzą błędnie, aczkolwiek zawzięcie, że w byciu lesbijką lub gejem jest coś bardzo złego. Nikt rozsądny nigdy nie powie, że kolor włosów czy waga wpływa na to, jakim jest się człowiekiem. Dlaczego orientacja seksualna miałaby wpływać? To całkowicie normalna cecha, jak każda, którą posiadamy; i dlatego twierdzenia, że homoseksualiści powinni się ukrywać, są dalece niepoważne.
Działacze antygejowscy, mocno aktywni w Polsce, przy każdej sposobności powtarzają, że tylko heteroseksualizm jest normalny. W rzeczywistości to różnorodność jest normalnością. Cały świat biologiczny opiera się na różnorodności istnień i zachowań. Zatem tak samo normalne jest bycie gejem i lesbijką, jak bycie osobą heteroseksualną. Niektórzy tylko promują uprzedzenia, na dodatek w totalnej sprzeczności z logiką, bo nigdy nie wykazali, że człowiek jest przestępcą jedynie przez sam fakt bycia gejem albo lesbijką. Mimo to organizują nagonki lingwistyczne, najczęściej chamskie i obraźliwe, podczas których siłą rzeczy zawsze domagają się, by grupa ludzi – przez wzgląd na jedną cechę – znalazła się na społecznym marginesie i była wykluczona z debaty publicznej, by nie mogła żyć w zgodzie z własną naturą.
To oczywiste, że tu problemem nie są geje i lesbijki, lecz radykalizm, jaki wyznają działacze antygejowscy, którzy ubzdurali sobie, że człowiek mający homoseksualną orientację wywołuje u innych jakiś nieokreślony wstręt jakby był trędowaty i dlatego powinien się ukrywać. W hitlerowskiej III Rzeszy prześladowano gejów, ponieważ twórcy nazistowskiej ideologii uroili sobie, że homoseksualizm stanowi zagrożenie dla rasy i Narodu. Nie dało się przekonać żadnego nazisty, że nie posiada racji, ponieważ każdy był radykalistą. Naziści mieli większość. W Polsce radykalizm antygejowski stanowi zdecydowaną mniejszość, coraz bardziej oderwaną od rzeczywistości, co widać, kiedy dochodzi do rozmów w oparciu o fakty
Dlatego prawicowi geje, już niczego nie muszą się obawiać. Mogą robić coming out’y. Chyba że biorą sobie do serca słowa krzykliwej grupy radykalistów, która jest święcie przekonana, że bycie gejem to zbrodnia. Przypadki wyparcia się własnej orientacji z uwagi na presję społeczną też się zdarzają, przy czym zawsze są szkodliwe. Człowiek cierpi i udaje kogoś, kim nie jest. Wierzę jednak, że to rozsądek będzie posiadał decydujące znaczenie, bo naprawdę w antygejowskiej nagonce nie ma nic dobrego, a każdy gej to zwykły człowiek, mający rodzinę i cieszący się z życia, jak wszyscy - Tok FM.
Ikona telewizyjna Oprah Winfrey powiedziała że uchwalenie równości małżeństw, może pomóc poprawić instytucję małżeństwa.
Elizabeth Lesser, z centrum edukacji w Omega Institute, powiedziała: Instytucja małżeństwa ma problemy, na długo przed tym kiedy pozwolono lesbijkom i gejom na śluby.
Ksiądz Episkopalny Ed Bacon powiedział, że instytucja małżeństwa będzie wzbogacona jeżeli pary tej samej płci będą mogli ożenić się.
Nigdy nie miałem hetero pary która do mnie przyszła i powiedziała, moje małżeństwo ma problemy z powodu para gejów mieszka obok mnie.
youtube
Pastor ewangelicki Rob Bell pojawił się w programie Oprah Winfrey, rozmawiali dlaczego małżeństwo jest takie ważne - dla osób hetero i homo.
Powiedział Bell: "... Samotność nie jest dobre dla świata. I kimkolwiek jesteś, gejem lub hetero, jest to całkowicie normalne, naturalne i zdrowe, żeby iść z kimś przez życie. Jest to kluczowe dla naszego człowieczeństwa."
Bell dodaje najważniejsze pokazać że należy małżeństwo wszystkim to chwil gdy masz przed sobą ludzi, z krwi i kości. Kim są twoi bracia, siostry, ciotki, wujkowie, współpracownicy, sąsiedzi, oni kochają siebie i po prostu chcą iść przez życie z kimś."
Kristen Bell dodała: "Są kościoły, którzy są w ruchu do przodu i są kościoły, które cofają się i czyni się wojna."
Dzięki Bogu że coraz więcej chrześcijan idzie drogą miłością, a nienawiści, takie słowa do są ważne nie tylko walce dla praw LGBT, dla tysiące osób LGBT, które wstydzą się że są homo i chrześcijaninem. Też jest bardzo przykre są wiele osób którzy uderzają nas, leczą, zmuszają nas do nie ludzkiego samotności. Każdy chce kochać, a nam do wielu odmawia.
youtube
Katolickie małżeństw Deb i Steve Word otwierają swój dom dla bezdomnej młodzieży LGBT w Memphis.
youtube
Konserwatywny gej Andrew Sullivan wyjaśnia, który jest też praktykującym katolikiem, mówi katolicyzm i prawa osób LGBT są zgodne nauczaniem Chrystusa.
youtube
Gościła rok temu Siostra Jeannine Gramick w Polsce, w 1977 r. założyła duszpasterstwo dla osób LGBT - New Ways Ministry, które prowadzi do dziś. Mimo upomnień władz kościelnych, w tym zakazu wypowiedzi wydanego przez Kongregację Nauki Wiary w 1999 r. siostra Gramick nie zaprzestała swej działalności, oświadczając: "Postanowiłam nie przyczyniać się do wymierzonych we mnie represji - pozbawiania mnie podstawowego prawa człowieka, jakim jest wolność słowa".
youtube
0 notes