#twardoch
Explore tagged Tumblr posts
fran-franki · 1 year ago
Text
(...) to nie był bezwstyd, lecz niewstyd i w tym niewstydzie była piękna, jakby w ogóle wstydu nie znała, jakby jej jednej nie dotknęło wygnanie z raju (...)
Szczepan Twardoch "Morfina"
11 notes · View notes
ayanos-pl · 7 months ago
Text
Tumblr media Tumblr media
W sierpniowym numerze Subaru (w sprzedaży od 5 lipca 2024) przetłumaczy��am na język japoński opowiadanie Szczepana Twardocha pt.„Zeitverschwendung” w ramach Subaru Foreign Authors Series. Napisałam też komentarz.
すばる2024年8月号(2024年7月5日発売)に【すばる海外作家シリーズ】シュチェパン・トファルドフの短篇「時間の無駄(ツァイトフェアシュヴェンドゥンク)」を訳出しました。がんばって解説も書きました。どうぞよろしくお願いいたします。
7 notes · View notes
ahosia3 · 2 years ago
Text
Czy ja się kiedyś zakochałem? To ważne i nieważne jednocześnie. Ważne. Bo to jest właśnie substancja życia. Z tego się składa, z porywów serca i z drgań lędźwi. A nieważne, bo życie jest nieważnym, w ogóle.
~Szczepan Twardoch:"Morfina"
4 notes · View notes
beyourselfchulanmaria · 3 months ago
Photo
👍 Well said & good point 😎 "Co zostało zobaczone, już się nie odzobaczy." 🦕
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Aleksandra Waliszewska.
16K notes · View notes
warningsine · 2 years ago
Text
1 note · View note
dustdotorg · 21 days ago
Text
9 books for 2025
tagged by @warningsine (thanks <3) to share 9 books that i want to read this year.
"król" by szczepan twardoch
"hiding in plain sight: the invention of donald trump and the erosion of america" by sarah kendzior
"strangers in the land" by michael luo
"iron widow" by xiran jay zhao
"crashed: how a decade of financial crises changed the world" by adam tooze
"the plague" by albert camus
"eastbound" by maylis de kerangal, translated by jessica moore
"dream count" by chimamanda ngozi adichie
"the age of surveillance capitalism" by shoshana zuboff
tagging: @kshaar @galindatopland @bgmoth @lonely-night @milfshakess @postcitywave (and anyone else that wants to!)
18 notes · View notes
trzpiotka · 4 months ago
Text
opinie o "Królu"? jestem mniej więcej w połowie i poraża mnie ilość przemocy wobec kobiet i jestem dość rozczarowana, że tło historyczne chyba jednak ma tylko nadawać ✨klimatu✨ (słyszałam, że Twardoch kreuje się na komentatora rzeczywistości społecznej, lewaka, czy kogo tam, więc mam odrobinę większe wymagania)
8 notes · View notes
geminipdf · 5 months ago
Text
szczepan twardoch. thoughts? 🎤
2 notes · View notes
timriva-blog · 1 month ago
Text
« Król », il était une fois à Varsovie
Król, le best-seller de l’écrivain polonais Szczepan Twardoch fait revivre la Varsovie de l’entre-deux-guerres. Une opérette plus qu’une tragédie qui sera bientôt portée à l’écran. Couverture de « Król » , de Szczepan Twardoch Écrit par Béranger Dominici  Qui en Pologne n’a encore jamais entendu parler de Szczepan Twardoch ? Le jeune écrivain, quarantenaire cette année, révélé en 2012 par son…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
rfsnyder · 1 year ago
Text
Tumblr media
ARTISTA DARIUSZ TWARDOCH
1 note · View note
fran-franki · 1 year ago
Text
(...) ale idę, niesie mnie przekonanie, że to jednak możliwe, aktem woli zmienić swoje życie.
Szczepan Twardoch "Morfina"
4 notes · View notes
kunstplaza · 1 year ago
Text
0 notes
edgygayguy · 1 year ago
Text
Nobody who follows me on here gives a shit about literature but I just finished Morphin by Szczepan Twardoch and I need to be heard
I started reading around may, one of my polish teachers told me to read it since she assumed I'm "interested in narration". This book is singlehandedly responsible for 3 large breaks in my reading habits, the biggest one being literally all of vacation untill now. I read 50 pages a day and to remedy what this book caused me required dusting off a lot of fucking audiobooks.
I hate the book but I have to say it's objectively pretty damn good. Because I took such long breaks and didn't want to read it most of its meaning and themes probably escaped me but idgaf, I just want to move on with my life.
If you want to read it stop here because now I'll be writing down all the shit I remember from it so I may better remember it later.
The book takes place in 1939 Warsaw, just after the Nazis took over. The hero is a miserable shadow of a man guided by a mysterious female voice, which interrupts the narration. The voice isn't that prominent at the beginning and end of the book, but it's very on display for most of the middle.
At first I thought the voice was his anima, maybe his daimonion. Then I thought she was some sort of Goddess. But in the end I believe her and her sisters represent what another polish writer, who came close to getting his hands on the Nobel prize award for literature, Witold Gombrowicz calls "Form".
Form is a complicated thing, but the most basic definition is "situations which, once set in motion, have to unravel a certain way and cannot be interrupted, mostly because of social norms". So a mini version of the ancient Greek fatum.
The hero is being guided by the voice thought the book, his actions directly chosen by the female voice who keeps vigil over him.
The big theme of the book is personhood and identity, who am I? At first the hero is a half baked shadow of a man, so he is a slave to the voice and form. Later through a confident woman's actions he realizes that he isn't the things he likes, his nationality, his interests, his relationships with people. He simply is. He breaks free of the voice and is able to slowly begin his journey as a fully fledged human being. Though it's interrupted by his childhood friend who's life he ruined by sleeping with his wife many times. He shoots the hero and the voice takes control over him, now finding another empty man. In the end the voice and form win, it's a parasite that found a new host. The last line of the book is "I need to pay the driver", the hero at his last moment is worried about being embarrassed, commiting a social faux pas.
The theme of the voice and form is wonderfully realized here, at first I thought the setting being war torn Warsaw was just to cash in on Polish people's obsession with world war two and romanticizing it, but the setting does well to show what kind of man our hero is; with the added benefit of being the most hopeless place I could think of, it also plays into the theme of form.
I could analyze this more but everything above probably makes no sense, so here's some extra thoughts:
The strong woman in question, Dzidzia (weird and probably significant name choice) is the most interesting character in the story, mostly defined by her role and the horrible end she will eventually meet.
The hero during his youth before the war outs two guys who bullied him at school. They were gay, and they were having sex at the school in the Janitor's closet. He ruined their lives and I was so blinded by the shock I didn't even attempt to analyze what the fuck was going on there, what purpose did it serve. Maybe the writer is homophobic, who knows, I don't. But I'm not willing to assume, we're past the point of that .
If you read it thanks, and sorry, because I didn't even go back to re read all the shit I wrote.
1 note · View note
aksamitna · 1 year ago
Text
Nie oburzać się, oburzenie jest parą spod kotła naszej sprawczości uchodzącą przez gwizdek, oburzenie nie napędza do czynu, bo spala naszą energię samo w sobie, oburzenie to kolejny narkotyk odcinający nas od rzeczywistości (...).
Szczepan Twardoch
0 notes
szczekaczz · 1 year ago
Text
▓▓ PIWNICA/CELLAR ▓▓ (strᴉbog/twardoch/waliszewska)
youtube
still one of the very best arts ever
1 note · View note
teatralna-kicia · 2 years ago
Text
Tumblr media
"Byk"
Teatr: Teatr Studio / Teatr Łaźnia Nowa / Teatr Śląski
Reżyseria: Szczepan Twardoch, Robert Talarczyk
Jestem potwornie rozerwany, bo w „Byku” tyle samo rzeczy mi się podobało, co nie podobało i mimo wszystko, wyszedłem z teatru zadowolony, że wziąłem udział w tym wydarzeniu; jednak ilość bigosu, jaką musiałem sobie ugotować na uspokojenie po tym spektaklu dorównuje prawie temu, ile bigosu nagotowano na dożynki w Łęczycy w roku 2006 (bardzo dużo, jeśli ktoś by wątpił w zdolności łęczycan).
W tym tekście Twardocha, przygotowanym specjalnie na teatralną scenę, mamy do czynienia z Robertem Mamokiem, który wywołał jakiś skandal, na początku nie wiemy dokładnie jaki. Bohater ukrył się w mieszkaniu swojego dziadka i usiłuje zapanować nad tym, jaką lawinę wywołał, ale też nad tym, jakie emocje w nim buzują. Mamok jest bajerantem i gwiazdą, ale też – jak dowiadujemy się z rozwoju akcji – nieraz był w tarapatach (częściej z własnej winy niż kogoś innego) i już nieraz był w takiej sytuacji; cały swój sukces przecież zdobył ciężką pracą, uczciwą na tyle na ile się dało. Tym razem jednak jest inaczej – na jego twardej skorupie „byka”, chłopa nie do zajechania, pojawiają się rysy i powoli zaczyna sobie uświadamiać, że już dłużej tak chyba nie da rady cisnąć uparcie do przodu i chyba nie jest w stanie się z tym pogodzić, bo nie tak został wychowany i nie takim mężczyzną nauczono go być. 
Robert Talarczyk w roli byka dowiózł całą wywrotkę emocji i naprawdę solidnego aktorstwa, nie ukrywam, że mnie to zaskoczyło, bo raczej Pan Robert kojarzył mi się z byciem dyrektorem i robieniem dyrektorskich spraw, ale energia, jaką w sobie ma i dzięki której naturalnie wypada w tej roli, jest niesamowita. Dodatkowo, to jak szybko i z jaką gracją reaguje na nieoczekiwane wypadki na scenie i jak szybko jest w stanie zaimprowizować coś, żeby ograć niewielkie awarie, budzi podziw. Poza tym: jest w tej roli bardzo szczery i na pewno odnajduje w postaci Roberta Mamoka jakieś elementy siebie i oddaje nam je z pełną otwartością. Nie wstydzi się tego, kim jest i wie, że ma prawo o tym opowiedzieć głośno. Nie wiem, czy nie będzie to dla mnie aktorskie zaskoczenie sezonu, oczywiście, jeśli nie wydarzy się nic bardziej niespodziewanego.
„Byka” doskonale się ogląda jako obraz toksycznej męskości i próbę stanięcia twarzą w twarz z tym, co kiedyś było uznawane za bycie „prawdziwym” chłopem a co dziś znamy jako mocno szkodliwe – niemówienie o emocjach, niepokazywanie nigdy słabości czy uczuć. Niesamowite jest to, jak widać po Mamoku, że bardzo go to uwiera i jak mocno chciałby wyjść ze swojej wyuczonej roli twardziela. Jest w stanie jedynie w teoretycznej obecności swojego zmarłego dziadka pokazać swoją prawdziwą twarz, ale tylko na chwilę i tylko trochę, nie za bardzo, żeby też nie rozczarować wymagającego i surowego antenata. Co ciekawe, mimo ciężaru tematu, spektakl bywa zabawny, wiele żartów pada w odpowiednim momencie i jest realnie śmiesznych; nie spodziewałem się tego po Twardochu (no chyba, że to zasługa Talarczyka i jego wyimprowizowania, to tym bardziej dla niego gromkie oklaski). 
Niestety (ale może tylko niestety dla mnie) w momencie, w którym „Byk” skręca w stronę dywagacji o śląskości i tym, jak bardzo Ślązacy nie znoszą Polaków i jak bardzo brzydzą się Polakami za próby ignorowania ich odrębności, zupełnie odjechał mi peron. Nigdy nie byłem w stanie pojąć, z czym Ślązacy mają problem w swoim rozerwaniu pomiędzy śląskością a polskością. Dla mnie to oczywiste i średnio rozgarnięty sześciolatek wie, że jedno nie wyklucza drugiego. Można być Ślązakiem i Polakiem naraz i nie tracić swojej odrębności kulturowej. To tak, jakbym ja teraz miał całe życie zastanawiać się czy bardziej jestem Polakiem czy Żydem, czy bardziej wygrywa we mnie krew Galicji. Zupełnie bezsensowne roztrząsanie – w człowieku zmieści się wszystko, ale do tego trzeba chęci własnych, a nie ciągłego implikowania innym, że nas nienawidzą i utrudniają nam bycie samym sobą. Mam wrażenie, że Kaszubi są to w stanie na spokojnie ogarnąć, a walka o śląskość ciągle trwa, ale to już działa na zasadzie mema „ale to ty dzwonisz”. A „Byk” w tym temacie jest czarno-biały, nie ma żadnych odcieni szarości i albo jesteś Ślązakiem i to jest ok i nie ma się czego wstydzić, albo jesteś rozpasaną „warszawką”, która jest przeintelektualizowana, nie umie być normlana i jest ąę zniewieściała (co zresztą – biorąc pod uwagę o czym mówi wspomniana wcześniej warstwa spektaklu – jest naprawdę słabe: pokazujesz toksyczną męskość tylko po to, żeby wyśmiać niebycie typowym chłopem). Natomiast w momencie, w którym ze sceny padają słowa „dobrze, że wam zabili Baczyńskiego i Warszawę zburzyli”,  naprawdę zacząłem liczyć, ile bigosów na godzinę muszę sobie przygotować, żeby się uspokoić. Nawet, jeśli jest to jakaś gruba warstwa ironii ze strony Twardocha, to mimo wszystko nietrafiona i niesmaczna (jak rozumiem w następnym tekście Pan Szczepan przygotuje żarty z Kopalni Wujek i zawalenia się dachu hali na targach gołębi pocztowych w 2006 roku).
Niemniej, odsuwając cały mój szał, w który wpadłem kiedy zaczął się wiadomy temat – spektakl był naprawdę solidny, dobrze zagrany z bardzo ładną, nieprzytłaczającą scenografią Marcela Sławińskiego, który z odpowiednim pietyzmem oddał wnętrze mieszkania dziadka, ale nie popadł w przesadę. Scenografia grała razem z aktorem i nie była dla niego przeszkodą. 
Naprawdę warto się wybrać i na własne oczy doświadczyć tego, co Robert Talarczyk wyprawia na scenie. Angażujący spektakl , który nie nudzi i pozwala nam z napięciem śledzić poczynania głównego bohatera i zobaczyć jak wygrzebuje się z kłopotów, które sam sobie nawarzył. Jedynie sam powód całych jego problemów jest ciut rozczarowujący, ale to nic, trzeba czasem przymknąć oko na niewielkie mankamenty, bo przecież całość jest na tyle dobra, że rekompensuje te potknięcia. 
0 notes