#trochę wystaje
Explore tagged Tumblr posts
Text
tw: uz4alezni3nie od alko
wgl pisałam wczoraj posta o tym ile już jestem wolna od mnich 3 uz4lezni3n (na wszelki zacenzuruje) i byłam z siebie taka dumna i zapomniałam go wstawić i jest aktualnie w moich wersjach roboczych. jakoś o 23 przymierzałam spodnie, które nosiłam jakoś ponad 3 lata temu w przed pokoju przed lustrem i mój brat mnie wtedy widział. ogólnie to miałam rozkminy czy to moje kości biodrowe urosły czy po prostu się spasłam i tak je przymierzałam i super pięknie. w pewnym momencie stwierdziłam że to raczej kości bo mimo, że je mega ściskałam i tak nie były dobre a tłuszcz jakby no był ale nie wydawało mi się że to od tego, ale oczywiście mój brat musiał to skomentować. powiedział, że po prostu jestem gruba, muszę schudnąć i tyle. no ngl załamałam się, jeszcze okropne było to, że o tej 14 nie wzięłam medikinetu i jak bylam z przyj na kawie o 18 to bylam trochę głodna i wzięłam kanapkę co już mnie wtedy załamało a potem jeszcze to. byłam bliska płaczu więc szybko poszłam na papierosa żebym się nie popłakała przy nim (btw słuchałam na pecie szpetot od agnieszki chylińskiej lubię te piosenke na równi z piosenkami elysiansoul) i dosłownie jak paliłam to tak bardzo chciałam się napić, ale stwierdziłam że zrobię to jak już wszyscy będą spać. minęły jakieś 2h czułam się taka ohydna i żałosna bo niby schudłam, ale najwyraźniej mój brat tego nie widzi, chociaż wsm to on jest tak w pizdu chudy, ze az mu kości widać, ale dosłownie widać mu żebra a kręgosłup to mu tak zajebiscie wystaje więc no rozumiem że wg niego jestem ulana. ale wracając do alko siedziałam w domu kolejna godzinę, poszłam się myć iii minęło! i mean i tak gdyby nie to że napiłam się 20 sierpnia przed poprawka z matmy, która była 26 to miałabym 2 miesiące i niecałe 2 tygodnie a mam przez to 24 dni, ale no już nieważne. najważniejsze jest to, że wczoraj udało mi się powstrzymać! ngl jestem z siebie mega dumna, trzymajcie kciuki żeby było tylko tak dalej!
10 notes
·
View notes
Text
Sukienki.
Mam za dużo ubrań i nie miałam siły zabrać się za wystawianie ich na Vinted. Ech... Z jednej strony mnie to wkurza, bo to jak marnowanie czasu, a z drugiej - potrzebowałam tego, no! Potrzebowałam nic nie robić, tylko się regenerować.
Ale o ciuchach - mam poczucie, że w mojej szafie jest za dużo sukienek w stylu retro lub '60. Są rozkloszowane i urocze. Mam też różowe - więc przy obecnym trendzie Barbieheimer i marketingu różowości to nawet jest takie w modzie. A jednak o ile przez tyle lat ten krój sukienek uwielbiałam, o tyle teraz jakoś... mnie odrzuca. Znudziło mi się.
Jeszcze w poprzedniej pracy współpracownicy nawet zwracali uwagę, że sukienki to nieodłączny element mojego wizerunku. Ale od tamtego czasu tle się zmieniło, ech... Kilka miesięcy temu dziewczyny właśnie zastanawiały się, jak ja wyglądałam w czasach wspólnej pracy w tamtej firmie - bo temat wypłynął właśnie z powodu zaskoczenia jak długie i zdrowe włosy mam obecnie, a kiedyś tak narzekałam (i sama jestem z powodu kondycji mojej czupryny szczęśliwa). Nie mogły sobie przypomnieć. No właśnie... Bo nosiłam włosy WYŁĄCZNIE związane, najróżniejsze koczki, zaplecione w koszyczek wokół głowy warkocze, w różne wymyślne sploty i warkoczowe korony... po to by się nie puszyły. I do tego sukienki. Jak to laską kilka mc temu przypomniałam to uderzyły w wycie - była to taka mieszaninę radości, że sobie przypomniały i zarazem zdumienia, że tego nie pamiętały, że teraz jest tak bardzo inaczej, że przecież nawet te plecione korony mi się puszyły na głowie przy deszczowej pogodzie przez co dziewczyny miały bekę dokuczając mi "wyglądasz jak Einstein, idź do kibla przylizać włosy wodą" - a ja te lata temu syczałam, że właśnie przez wodę tak wyglądam i po takim zabiegu będzie tylko gorzej.
Ech.
No i teraz patrzę na swoją szafę i stwierdzam notorycznie, że mam pełno ciuchów, ale nie mam się w co ubrać. :P (dlatego muszę część sprzedać, albo wywalić... ale szkoda mi wywalać ciuchy, które są w bardzo dobrym stanie, ech)
Do tego chcę się ubierać wybierając ciuchy, które nie są ze sztucznych tkanin. Najlepiej z ciuchlandu - dlatego dziś po przeczytaniu wpisu @pantokratorka znowu złapałam myśl z czwartku 27.07.
Wracałam od lekarza i zajrzałam do mieszczących się obok ciucholandów. Wyszłam stamtąd z sukienkami: taką grubą, zimową, solidnie uszytą, bawełnianą, z jedwabną podszewką i IDELNIE dla mnie skrojonymi rękawami <3 Jestem oczarowana nią. Z firmy Noa Noa - nie mogę jej znaleźć w sprzedaży w sieci. Jest w kolorze złamanej bieli, delikatnie wchodzi w krem. Fason ma bardzo dopasowany do talii <3 Materiał wyróżnia się przepięknie utkaną fakturą, a na rękawach, na brzegach, przy rąbku i wzdłuż guzików ciągnących się przez całą długość wiją się jasno-beżowe hafty. Miedzy podszewką, a materiałem wierzchnim przy kołnierzu i dłoniach wystaje kilka centymetrów beżowej koronki. Dalej trzymając się ciuchowych analogii i skojarzeń - BARDZO kolarzy mi się ta sukienka z keftą Genyi z "Cień i kość", tylko ma krótszy dół, inny kołnierz i oczywiście inne wzory haftu. OCZYWIŚCIE, że ją wzięłam, chociaż niezbyt mi dobrze w bieli (to nie jest do końca biel, ale wydaje mi się, że wciąż jest to zbyt biały kolor by byłoby mi w nim dobrze), bo jak już mam niedorzeczną czarną sukienkę z Zary z kapturem, która wygląda jak kostium czarnego maga, to teraz dla równowagi poproszę o białą czarodziejkę :P Zapłaciłam za nią niecałe 15 zł.
Druga rzecz, którą obadałam i zdumniałam się, że pasuje na mnie, a co więcej - wyglądam w niej TAK HOT, że demn! To brudno-różowa sukienka na ramiączka maxi, w rozmiarze XS, z dekoltem, który zaczyna się trochę nad pępkiem xD Wydawało mi się, że to NIE JEST COŚ w czym będę się czuła komfortowo, szczególnie będąc babeczką z dużym biustem - a do tej sukienki trzeba jednak bez stanika - ALE totalne widzę się w tym! W zasadzie ta sukienka to jest body (serio, takie mocno zabudowane w dolnej części - jak bardzo krótkie spodenki), która w talii ma doczepioną sukienkę. Nie mam pojęcia z czego jest to-to uszyte xD na bank jest tam elastyn, ale cały ciuszek jest przewiewny i wygodny. Część piersiowa jest tak uszyta, że zbiera piersi do przodu i zarazem NIE MA szansy na to by piersi były widoczne lub "uciekały" przez miejsce pod pachami. To jest po prostu tak uszyte, że totalnie przylega do ciała w części podpasznej i przy plecach :P. Jedyny problem to za długie ramiączka sukienki - kwestia kilku przeszyć igłą. No jestem zachwycona! Nie wiem gdzie będę tą sukienkę nosić, ale kosztowała raptem 4zł, więc wzięłam. :)
Zostawiłam w sklepie 3 bluzeczki z jedwabiu - były piękne, w dotyku super, ale kolory nie moje. Pastele w chłodnych odcieniach to gwarancja cieni pod oczami w moim wypadku.
Ponad to kupiłam najzwyklejszą lnianą (z małą domieszką wiskozy), białą, krótką sukienkę, z rękawkami, wiązaną na zakładkę - NAPRAWDĘ nic specjalnego, ale biały len, nigdy nie jest po prostu "biały". W białym lnie przy moja cera zamiast gasnąć i sinieć, jak w to robi bawełnianych bluzkach czy koszulach, nagle promienieje.
Dziś otworzyłam szafę szukając czegoś w co prędko mogę wskoczyć by zabrać pieska na spacer, chwyciłam za tą sukienkę i założyłam ją bez stanika i poleciałyśmy na dwór. Po powrocie mój chłopak pytał chyba z 5 razy czy już się czuję lepiej, czy już zdrowieję, bo jak na mnie patrzy ma wrażenie, że promienieję. Że moja skóra i piegi wibrują. Że wyglądam na silne opaloną, w dodatku jakby w makijażu rozśwetlającym. Patrzę w lustro: rzeczywiście! Po prostu jasna, ciepła barwa lnu i moja skóra tworzą taki ostry, gorący kontrast, że zdaję się być bardziej opalona niż faktycznie moja biała skóra kiedykolwiek opalona była. Wyglądam zdrowo, świetliście, pięknie.
Zapłaciłam za tę kieckę 40zł bez grosza...
Mój chłopak zaczął mnie prosić "noś sukienki! Tak tobie w nich dobrze! Tak bardzo tobie schlebiają!". Ale ja kocham sukienki! Zaczęłam się zastanawiać dlaczego ostatnio nie noszę ich - jedna, ulubiona, niebieska, bawełniana i zwiewna po 3 latach ciągłego noszenia się rozwaliła, może jakaś krawcowa będzie w stanie mi ją naprawić (?), w drugą ulubioną (tez niebieską, niebiesko-białą) jakoś tak... no nie wiem, mam ją już chyba 10 lat, nie czuję tego fasonu już, chyba mogę ją przekazać dalej na Vinted, trzecią prawie ciągle noszę, bo uwielbiam jej kolory (pomarańczowy przechodzący w różowy i róż przechodzący w intensywny kolor rdzy), ale nie jestem pewna czy poziome paski kolorów tak w zasadzie mi schlebiają ^^' - po prostu te kolory mi dobrze robią. Mam też inne sukienki, ale nie we wszystkich czuję się jeszcze... okay... Tak, jakbym potrzebowała przedefiniować styl? Nie wiem.
A ostatnio nie nosze sukienek, bo jestem chora 3 tydzień i po prostu jest mi zimno: chodzę w dresie lub w shortach + bluza :P
Ubrana w tą białą sukienkę wzięłam się za porządki, i uświniłam ją w pasie tłuszczem czyszcząc kuchenkę xD facepalm. Wrzuciłam do pralki i wciągnęłam coś o czym zapomniałam - rdzawo-czerwoną sukienkę prostego fasonu. Lekka, zwiewna, z rękawkiem. Barwa taka mocno-mocno w odcieniu gliny. Kupiłam ją za grosze zimą. Wiskozowa. Trochę ból dupy, bo łatwo się gniecie (ale nie tak ładnie jak len), ale... założyłam ją dzisiaj, krzątałam się po domu i nagle słyszę westchnienie zachwytu mojego chłopaka "wow". Zdziwiona patrzę na niego pytająco, a on z zachwytem obcina mnie spojrzeniem - bo WOW. I prowadzi mnie do lustra w tej byle-szmatce i oznajmia, że "to jest twój kolor". Ech. Miło mi z komplementu ofc, ale patrząc w lustro widziałam jakby związek przyczynowo-skutkowy. Właściwie lato i kolory jesieni to moje kolory - robią mi dobrze. Włosy po wczorajszych zabiegach PEH mam pięknie skręcające się w fale i pierścionki, loki odbijają od głowy. Na buzie faktycznie wraca zdrowy rumieniec - zdrowieję. A na policzkach rozsiało się od piegów. Mają one kolor taki, jak ta sukienka. Niebieskie oczęta mi się świecą jakimś takim błyskiem w tej nakrapianej twarzy. Uwielbiam siebie latem - słońce i radość w oczach to skorelowane czynniki.
Muszę sie ostatecznie przeprowadzić na południe xD
Więcej sukienek. :P
Taka ogólna konkluzja na dziś: więcej sukienek i więcej radości z lata!
W przyszłym tygodniu wracam do pracy, ALE mam zamiar też sobie tak wszystko ustawić, żeby sfotografować kilka ciuchów, które wystawię na vinted.
Powolutku.
Małe ilości.
W kwestii poszukiwania pracy niestety nadal mam posuchę :(
Wierzę, że będzie lepiej jak już pracę nową złapię, ALE póki co bardzo dołujące są okoliczności towarzyszące...
A teraz, jak już jestem po porządkach, śniadaniu (deska serów, chociaż korzystając z tego, że mamy lato była to bardziej deska owoców z dodatkiem w postaci serów, szynki i orzechów :P dobre śniadanko) po zrobieniu prania i zauważeniu kwestii ubraniowej to lecę do sklepu szukać jajek niespodzianek z Harrym Potterem. Podobno to teraz jakiś hit, a jutro mamy doroczny zjazd kuzynostwa, niektórzy będą z maluchami - a ja nie mam kasy w tym miesiącu już na ponadprogramowe wydatki (prezent dla mamy, prezent dla taty, prezent dla siostry i szwagra przeniesiony na "po tym, jak się urodzi młody", prezent dla młodego, prezent na bejbiszałer, wyjście do restauracji z kumplem, spotkanie autorskie i zakup książek itp). Fajnie byłoby coś jeszcze przywieźć do żarcia wspólnego...
25 notes
·
View notes
Text
Niestety mój typ nr 1 na wesele okazała się zupełnie nie wskazana na osoby z biustem :(
Trochę jakby za bardzo rozebrana jestem :(
Teraz będę testowała tą:
Wydaje mi się zachowawcza i spokojna. Ale przynajmniej nie będę się musiała martwić o to czy coś mi w niej odstaje czy wystaje :P
25 notes
·
View notes
Text
Złota jesień
Do końca miesiąca został równo tydzień. Pogoń za cyferkami nie ma już racji bytu. Dałam z siebie 100%, przebijając swoje minimum o 200%. Takie miesiące się nie zdarzają poza grudniem. Gdybym chciała mogłabym położyć się plackiem i nic nie robić do Halloween. Zasłużenie, a nie z powodu nieogaru. Niesamowite uczucie. Początkowo miałam aż wypieki na twarzy, bo w końcu dopięłam swego i układ gwiazd na niebie po prostu mi sprzyjał. Trafiłam w odpowiednim czasie. Nie dość, że się udało to jest lepiej niż być miało. Nie mam co zrobić z tymi pieniędzmi. To fakt. Nie ma już absolutnie nic co potrzebowałabym kupić. Nie mam też czym się nagrodzić. Słodycze, pizza, ubrania? Nah. To żadna nagroda. Poza tym aktywnie staram się unikać nagradzania siebie czymkolwiek ponieważ głęboko wierzę, że to zły mechanizm. Wypłacone w weekend pieniądze mi się nie przydały, więc są obecnie odłożone na coś. Tym czymś w założeniu jest kryształ. Jest to informacja którą nie tylko ja posiadam. Nie wiem kiedy, nie śpieszy mi się. Nie czekam, nie odliczam. Na kiedyś. Ale to fajne uczucie mieć odłożoną kwotę na wypieprzenie i nie musieć kalkulować ani gonić za cyferkami. Ucze się też, trochę na nowo, że pieniądze są po to aby je wydawać, a nie chomikować jak wariat. Znowu było tak, że było mnie stać na wszystko co chciałam. Balans i umiar to coś z czym mam problemy od zawsze. Gubię się, co widać. Potykam. Ale to proces przez który obecnie przechodzę i akceptuję to. Jakoś muszę się w końcu nauczyć. Miałam bardzo aktywny i fajny dzień. Pogoda się lekko poprawiła, co wykorzystałam. Zebrałam grzyby, kupiłam jabłka. Czuję spokój. Jest fajnie i jest dobrze. Rozmawiałam też z Kubą. Jest mi lepiej. Ucze się.
Moja sylwetka się zmienia. Podglądam się w sklepowych witrynach. Brzuch mi już tak nie wystaje. Jest jeszcze coś… Co zrozumie prawdopodobnie tylko osoba otyła. Weszłam do Pepco, na froncie chwyciłam piżamkę w największym dostępnym rozmiarze. Obejrzałam, podjęłam decyzje, zapłaciłam. Oczywiście wzięłam paragon w razie gdybym jednak musiała ją zwrócić z oczywistych względów. Oczywistych dla osób otyłych. Że jednak nie wejdę. Otóż weszłam w nią bez problemu. Wyrzuciłam paragon z dumą. Powoli naprawdę zbliżam się do celu. Jestem w stanie wpaść do sklepu i po prostu kupić szmatki bez mierzenia. Na razie to tylko przykład głupiej piżamki za 40zł ale postrzegam to jako początek nowych możliwości. Takie światełko w tunelu. Mam wrażenie, że będę zaliczać marki dla własnej satysfakcji. Po prostu sprawdzać, mierzyć, szukać. Zmieniam się, moje życie się zmienia, moje ciało się zmienia. Cieszy mnie to. Naprawdę cieszy.
1 note
·
View note
Photo
Zobacz nowego Mistrza Parkowania w akcji
#warmińsko-mazurskie / #Golf, #LedwoSięZmieścił, #NaParkingu, #Olsztyn, #TrochęWystaje, #VW
Foto: Piotr /Facebook
https://mistrzparkowania.net/warminsko-mazurskie/no-przeciez-tylko-troszeczke-wystaje-1161/
1 note
·
View note
Text
japierdole jestem taką grubą świnią, każdego wieczora przęglądam motylkowe posty, rycze bo jestem ulaną kurwą a potem następnego dnia znowu się obżeram. i bym miała wyjebane ale jestem na diecie która kosztowała moich rodziców tysiące złotych a schudłam może 10 kilo w przeciągu 4 miesięcy. kończy mi się ona w przyszłym tygodniu, i wtedy będę próbować fastingu 20h, bo nie chce oszaleć, a taki też jest w miarę zdrowy. nic mnie nie zatrzymuje od zaprzyjaźnienia się z aną (oprócz mojej miłości do jedzenia, ale dałabym radę), ale boję się że jak już schudnę te 15kg to będę chciała chudnąć dalej, a na koniec przytyję dwa razy tyle. a co jak to nie zadziała i schudnę 3kilo ? i wtedy znowu zacznę się obżerać, przytyję i znowu będę ważyć prawię 100kg. teraz ważę 87, co jest ogromną liczbą. najgorsze jest to jak moje przyjaciółki mnie dobijają, mówiać że jedna waży 45kg, druga 38, a trzecia 40. ja nigdy nie mówię mojej wagi, a jak już to mówię “no nie wiem, długo się nie ważyłam, może jakieś 60 parę kilo ważę”. nigdy nie mogę się ubierać w ładne ciuchy, tak jak one. każda chodzi w skinny jeansach, albo w takich luźnych. ja źle wyglądam w obu. moje uda mają 67cm, więc w skinny jeansach wyglądam jak wieloryb, a luźnych nie ma na taki rozmiar, a nawet jeśli to wyglądam okropnie. nie mogę ubierać crop topów, bo mój ogromny brzuch z rozstępami wystaje. moja morda to kulka tłuszczu, prawie wcale nie widać mojej żuchwy. i tak teraz jest lepiej, bo mam mniejszy drugi podbródek, i trochę bardziej widoczną żuchwę, ale to dalej nic. boję się ćwiczyć na wf, bo jestem za wolna, nie chce się przebierać przy innych. czym ja kurwa zawiniłam żeby urodzić się takim grubasem?
2 notes
·
View notes
Text
3. Dokonując przestępstw
(nie sprawdzone)
Dni mijały. Praca domowa była zrobiona. Szkoła była uczęszczana, ale Cruz przestała koncentrować się na szkole.
Raz zjadła kolację z tatą Shade, profesorem Martinem Darby, który właśnie wrócił ze Szkocji. Był przystojnym mężczyzną, typem srebrnego lisa, z natury formalnym, ale starającym się być przystępnym. „Proszę, nazywaj mnie jak wszyscy - Darby."
Próbował zagrać w fajnego ojca, ale jego zainteresowanie i uwaga były gdzieś indziej. Wydawał się zbyt formalny w stosunku do córki, a ona to odwzajemniała. Nie żeby była między nimi jakaś wrogość; wręcz przeciwnie, przywiązanie i wzajemny szacunek były wyraźne, a Cruz strasznie tego zazdrościła. Ale profesor Darby nie myślał o swojej córce, nie mówiąc już o nowym przyjacielu córki, który - nawet zorientowany astrofizyk - zorientował się - nie był chłopakiem.
Przede wszystkim Shade i Cruz planowały. To znaczy, że Shade planowała: z dziką skutecznością i nieugiętą logiką, gdy na Cruz zaczęło świtać, że chociaż ten plan może wydawać się nieprawdopodobnie nieprawdopodobny, a nawet niemożliwy, nie jest to coś takiego wielkiego dla jej nowej imponującej przyjaciółki.
Cruz nigdy nie spotkał nikogo takiego jak Shade. Ani trochę jak Shade. To było tak, jakby w tym pięknym, pokrytym bliznami ciele żyły dwie osoby: naukowego nerda i rekina. Czasami Cruz grała ze sobą w małą grę, widząc nieskalaną lewą stronę Shade jako interesującą, ale zasadniczo normalną dziewczynę ze szkoły średniej; a prawa strona, strona z blizną, jak u rekina. Shade Darby była zabawna i zrelaksowana, a nawet umiarkowanie empatyczna; drapieżna ryba? Cóż, zgodnie ze słynną linią filmową, rekin miał „martwe, czarne oczy jak oczy lalki".
Tak, były chwile, kiedy Cruz bała się trochę Shade. Ale to wrażenie, to poczucie, że miała do czynienia z osobą znacznie większą, niż mogłaby się zmieścić w tej dziewczynie, tylko potęgowało rosnące zauroczenie Cruz. Pisarze - nawet ci nieznani- kochali postacie, a Shade Darby był zdecydowanie postacią.
Czy to rekin powstrzymał Cruz przed pytaniem Shade, dlaczego to robi? Czy to niewidzialna, ale bardzo realna bariera, którą Shade wzniósła wokół tego pytania i wokół jej przeszłości?
Cruz chciała przynajmniej zapytać o bliznę. To nie było subtelne, było jak coś ze starego filmu o Frankensteinie, sześć cali długości i kreskowane. Shade mogła upiąć włosy w taki sposób, aby ją ukryć, ale nie robiła tego. Mogła nosić golfy, ale tego też nie robiła. Wydawało się Cruz nosiła bliznę dumnie. A może właściwe słowo to „wyzywająco"? Dziwnie to podkreślało jej ładność, ale jednocześnie dawało jej aurę surowości i tajemniczości.
Nie chcę jej naciskać. Nie chcę jej stracić.
Cruz do tej pory w swoim życiu pisarskim trzymała się krótkich opowiadań i niezbyt dobrej poezji. Ale miała instynkt pisarza, by rozpoznać, że to była historia. Może ostrzegawcza opowieść o obsesji. Może ckliwa opowieść o wzroście ponad to, w której Shade poradziła sobie ze śmiercią jednego z rodziców i emocjonalną nieobecnością drugiego. Ale z pewnością nie tak postrzegała siebie Shade, a kiedy Cruz była z Shade, nie mogła nie poradzić sobie z jej determinacją. Była jak przypływ miotający Cruz na morze, na niebezpieczeństwo, a jednak. . .
A jednak jesteś gotowa na zmiecenie, Cruz. Bezcelowa i pozbawiona przyjaciół, jesteś po prostu wyrzutkiem nad rzeką życia.
Jedno stało się jasne: w szkole nie było już nękania i jakimś sposobem była to sprawka Shade, chociaż Cruz nie miała pojęcia, jak poradziła sobie jej przyjaciółka. Wydawało się, że szkolne grono po prostu zorientowało się, że Cruz jest pod ochroną Shade i to wszystko. Cruz nie stała się popularny z dnia na dzień. W rzeczywistości czuła, że ludzie jej unikają, ale nie przeszkadzali jej. Na razie to wystarczyło.
Cruz czasami zastanawiała się, jaka była Shade, zanim straciła matkę. Czy zawsze miała tę podzieloną osobowość? Czy zawsze miała dar bezwzględności i żelazną wolę? Czy kiedykolwiek była zwykłą licealistką? Czy to, co zabrało życie jej matki, zahartowało ją? I czy było rodzaju pojawienia się tylko na zewnątrz, czy także wewnątrz?
Cruz przeglądała strony swojego fioletowego Moleskina notatkami o swojej nowej przyjaciółce. Jej jedynej przyjaciółce. Zaczęła od myślenia, że plan Shade, by ukraść kamień, to fantazja, rodzaj desperackiego głupstwa, jaki mogłaby wymyślić dziewczyna z urojenia wielkości lub zwykły głód przygody. To błędne przekonanie trwało bardzo krótko, ponieważ było jasne, absolutnie, niewątpliwie jasne, że Shade Darby zamierzała ukraść skałę.
Że zamierzała eksperymentować ze skałą.
Chociaż Shade nigdy tego nie powiedziała, Cruz wiedziała, że to wszystko jest związane z nieobecną, nigdy nie wspomnianą, ale zawsze w jakiś sposób obecną dr. Heather Darby.
Potem, zbyt nagle, nadszedł czas. AOK-3 był na swojej długiej ścieżce schodzenia na Ziemię, okrążając ją raz, zanim zacznie spadać w atmosferę. I wtedy wszelkie wątpliwości Cruz stały się nieistotne.
Granica była przed nimi - i obie dziewczyny wiedziały, że ją przekroczą.
Shade prowadziła wolno, ale rozsądnie, kilkuletnie Subaru, czyste od wewnątrz i na zewnątrz, w kolorze, który najlepiej można opisać jako zwykły beż. Było to tak sprzeczne z osobowością Shada, że Cruz odgadła, że był to samochód jej matki.
Cruz nie prowadziła samochodu. Mogła z łatwością przejść test, ale nie była jeszcze gotowa na stawienie czoła pytaniu, które było proste dla wszystkich: odpowiedzi na pytanie „Mężczyzna czy kobieta?"
Tak lub nie, w górę lub w dół, wewnątrz lub na zewnątrz, mężczyzna lub kobieta, i nie, nie może być nic, co nie pasuje do kodu binarnego. Albo tak/albo nie któreś z nich.
„Gdzie jest mój telefon?" - zapytała Cruz z nagłą konsternacją, poklepując różne części ciała, zanim przypomniała sobie, że zostawiła go w pokoju Shade.
„Wzięłam to" - powiedział Shade. „Spójrz w tej torbie u stóp. Tam są dwa telefony z nagrywarką. "
Cruz spojrzała, jak Shade zjeżdża ze zwykłej drogi i skręca w stronę autostrady.
„To szajs. To nie są nawet smartfony".
„Telefony komórkowe - zwłaszcza smartfony - są urządzeniami namierzającymi" - powiedziała Shade, rozproszona ruchem ulicznym. „Pozostawiają zapis twoich ruchów. Pierwszą rzeczą, jaką zrobi 66, gdy zobaczą, że zostali okradzeni, jest poszukiwanie sygnatury telefonów komórkowych w miejscu katastrofy. Podłączenie mojego telefonu komórkowego do ojca nie byłoby trudne, a nagrywarki nie są dokładnie iPhone'ami. Rozmawiałyśmy o tym, Cruz."
"Ja tylko, ugh.... Po prostu nie sądziłam, że to masz na myśli. Jesteśmy teraz praktycznie jaskiniowcami. Cruz wyciągnęła Moleskine i długopis.
"Co piszesz?"
„Piszę, że potwór porwał mnie i przeniósł do dwudziestego wieku".
„Myślałam, że pisarze lubią mieć okazję do tworzenia bez żadnego rozproszenia". Jakchiś samochód przejechał zbyt blisko ich przedniego zderzaka, a Shade wcisnęła klakson. „Ej, dupku!"
Cruz roześmiała się cicho i przez pewien czas wyłączyła się z rozmowy, pochyliła się nad zeszytem, trzymając pióro w lewej ręce w niewygodnej pozycji.
„Podczas pisania wystawiasz język" - zauważyła Shade.
"Wcale nie!"
„Wkładasz skuwke między zęby i wystaje ona między twoimi ustami".
Cruz wydała dudniący dźwięk irytacji, dodała do Moleskine zdanie, które zakończyło się niepotrzebnie wyraźnym wykrzyknikiem i odłożyła notatnik.
„Jesteś pewna, że twoi ludzie nie wyślą glin, żeby cię szukali?" Zapytała Shade.
„Jestem całkowicie, absolutnie, w stu procentach pewna," powiedziała ponuro Cruz, a potem zbeształa się. Nie, nie, nie wracaj do tego przykrego miejsca, mamy przygodę. Popełniamy przestępstwo federalne.
Jej?
„Nie uwierzyłabyś, jak mało interesują się tym, gdzie jestem" - powiedziała Cruz, próbując nadać tonowi lekkości. „A twój tata?"
"Sprawdziłam. Jest w Nebrasce ". Spokojny, niezmącony.
Na pewno wie, że to postawi jej ojca w złym świetle, pomyślała Cruz. Ale nic jej nie zatrzyma.
Nic? Może chce tego zrobić? Obsesja? A dlaczego ja idę z nią? Czy naprawdę jestem tak zdesperowana dla przyjaciółki?
Ale oczywiście Cruz znała odpowiedź na to pytanie. Tak, desperacko szukała przyjaciela. Tak, podobał jej się dziwny status związany ze znajomością Shade w szkole. Ale przede wszystkim, przyznała Cruz, ona sama nie miała celu, żadnego planu ani jasnego pojęcia, co chce zrobić. A Shade go miała.
Jestem szczeniakiem, który ma nadzieję, że Shade rzuci mi kij, który mogę przynieść.
Ruch uliczny w Chicagoland był jak zwykle okropny, ale z czasem wyłonili się spod niskich chmur deszczowych do bardziej słonecznych przedmieść na zachód od miasta i wkrótce poruszali się wzdłuż otwartej międzystanowej autostrady, penetrując rozległe przestrzenie w środkowej części amerykańskiego rolnictwa.
Była jesień, zbierano kukurydzę rozciągającą się na setki mil. Olbrzymie, przypominające owady maszyny pomalowane na czerwono lub zielono. Napędzane były powoli, ale nieustępliwie, ogałacając pola i pozostawiając po sobie jasnożółte łodygi i ściółkę.
„Jak długo trwa jazda do piekła bez nawigacji?" - zapytała Cruz.
„Cztery i pół godziny. Wiesz, Cruz, rasa ludzka przetrwała milion lat przed pierwszym telefonem, nie mówiąc już o pierwszej aplikacji."
- Przetrwała - powiedział Cruz, podnosząc palec. „Przetrwała. Ale tak naprawdę nie żyła".
„Mamy muzykę".
Cruz włączyła stereo i naciskała przyciski, aż doszła do załadowanych plików. Przewijała muzykę Shade, myśląc, że jest to okazja, aby uzyskać wgląd w duszę jej nowej przyjaciółki. Znalazła wiele rzeczy, których nie rozpoznała, muzykę eksperymentalną, ale także bardziej znane reggae, blues, pop, rock, punk, a nawet klasykę. Jeśli na listach odtwarzania Shade była zakodowana wiadomość, to wiadomość była taka, że słuchała wszystkiego i nie angażowała się w żaden konkretny gatunek ani artystę. Ale było kilka rzeczy bardziej dostępnych.
"Poważnie?" - zapytał Cruz. "Beyonce? Co jeszcze, Taylor Swift?
„Przypuszczam, że chcesz coś bardziej nowatorskiego?"
„Niezupełnie" - przyznał Cruz. „Luis Malaga? Cantea?" Cruz spojrzała na Shade, czekając na oznaki uznania. "Nic? OV7? Shade, oni są od zawsze". Westchnęła. „No cóż, ja słucham południowych rytmów".
„Czy to nie wszystko są akordeony?"
„Udam, że tego nie powiedziałaś".
„Mmmm. Żeby ukryć niezręczność, mógłbyś włączyć moją muzykę" - powiedziała Shade, mrugając oczami.
Cruz znalazł właściwą piosenkę, tę z największą liczbą odtworzeń. „Tak, to zdecydowanie Shade Darby" - powiedziała Cruz i wcisnęła przycisk. Gitara brzmiała dziwnie, a głos był cienki, ale silny.
Możesz mnie postawić u bram Piekła,
Ale nie wycofam się.
Cruz zaśpiewała refren z niewielką korektą.
Hej, Shade wytrzyma.
I się nie wycofa.
To rekin rzucił jej chłodne spojrzenie kątem oka. Shade miała świetne poczucie humoru na wiele tematów, ale nie bardzo na temat odniesień do jej... zainteresowania... używając łagodniejszego słowa niż obsesja.
Przez chwilę słuchały muzyki, dopóki nie wydarzyło się coś, co im się spodobało, i Cruz zaczęła tańczyć w miejscu.
„Poruszasz całym samochodem", powiedziała Shade, brzmiąc jak czyjaś matka.
"Wiem. Pomóż mi!"
Wkrótce Subaru podskakiwało radośnie, gdy obje tańczyły w miejscu, machając rękami, kołysząc głowami, skręcając ramionami. Shade była bardziej opanowana i mniej zaangażowana w muzykę niż Cruz. Ale po trzech godzinach kukurydzy, kukurydzy, okazjonalnych zjazdów z autostrady i kukurydzy, obje miały dość muzyki, były głodne i musiały rozpaczliwie iść do łazienki. Zjechali do Wendy.
Wysiusiały się, a potem zjadły: Cruz, sałatkę i frytki, która bez większego zaangażowania bawiła się z wegetarianizmem, i burgera dla Shade, który nie miała oporu by jeść mięso.
„Wiesz, atakujesz swoje jedzenie" - zauważył Cruz. „Przecinasz je na pół, jak na idealnego kęsa, a potem grasz na nim Głodne Hipcie".
„Czy właśnie nazwałaś mnie hipopotamem?"
Z pełnymi brzuchami, ruszyły znowu, pędząc teraz w stronę zachodzącego słońca.
„Zbliżamy się". Cruz wskazała brodą GPS.
„Mmmm. Praktycznie już jesteśmy". Shade przełączyła się na jej głos instruktażowy. „Stopień szerokości geograficznej wynosi około siedemdziesięciu mil, minuta to nieco ponad milę, a sekunda szerokości geograficznej wynosi około sto stóp. Działa to nieco inaczej z długością geograficzną, ale jeśli obliczenia są prawidłowe szukamy prostokąta o wymiarach około stu na osiemdziesiąt stóp".
„Panie i panowie: ludzka Wikipedia. WikiShade. "
Shade zatrzymała się na poboczu drogi, kukurydza po prawej, odłogowane pole bogatej, czarnej gleby Iowa po drugiej stronie. Shade wyciągnęła z torby mniejszy, przenośny moduł GPS. „Sprowadzi nas to do celu."
Uruchomiła przenośne urządzenie GPS i czekając na nie, usunęła ich miejsce docelowe z GPS samochodu.
„Wchodzisz w klimat szpiegów i intryg, prawda?" Drażniła się Cruz.
„W pewnym sensie tak" przyznała Shade, pozwalając sobie na rzadki uśmiech na własny koszt.
Ręczny GPS uruchomił się i po chwili podglądania i mruczenia Shade powiedziała: „Dobra, idziemy tą polną drogą, jedziemy pół mili, to powinno być daleko".
Słońce zachodziło, gdy zaparkowali przy drewnianej bramie na tyle szerokiej, by przejeżdżały przez nią ciężarówki i kombajny. W rzeczywistości był tam zielony kombajn John Deere pozostawiony z dwieście metrów dalej, wyglądający jak jakiś fantastyczny potwór.
„Dobre wyczucie czasu" - powiedziała Shade. „Rolnicy nie będą już tu pracować, a zostanie nam tylko półtorej godziny".
"Półtorej godziny?" Cruz jęknęła. „Ludzie mogą mówić o mnie w internecie, a ja nawet bym nie wiedziała".
„Mmmm. I naprawdę uważasz, że to zła rzecz?".
Gdy zapadła wczesna jesienna ciemność, siedziały wpatrując się w miejsce uderzenia - którego Shade się spodziewała, a Cruz obawiała (że to miejsce uderzenia) - tylko abstrakcyjny prostokąt w obrębie większego prostokąta na nie zebranych polach kukurydzy. Cruz nadal żywiła tajemną nadzieję, że była to gonitwa dzikich gęsi, że Shade popełniła błąd i skała bezpiecznie wyląduje w Nebrasce. Lub gdziekolwiek indziej.
Ale jednocześnie, pomimo ostrożności, Cruz miała inny poziom myśli, który szeptał: „To byłoby interesujące, prawda?
Jakby wyczuwając ambiwalencję (postawa charakteryzująca się jednoczesnym występowaniem pozytywnego jak i negatywnego nastawienia do czegoś) Cruz, Shade wyciągnęła rękę, by ścisnąć jej rękę, czego nigdy wcześniej nie robiła. Było to trochę niezręczne i początkowo wydawało się wymuszone lub wyrachowane - z Shade nigdy nie było się pewnym - ale Cruz nie wycofała się i trzymały tę pozę przez minutę.
Zaraz popełnimy zbrodnię, dumała Cruz, a ja myślę tylko o tym, jaki ten gest jest kobiecy. Jak bardzo tego potrzebuję?
Siedziały w towarzyskiej ciszy, kiedy słońce znikało, a granatowa ciemność krążyła po polu. Okna były opuszczone, nie było też zbyt ciepło, ale też nie było zimno. Słyszał cały świat owadów - brzęczenie, buczenie, wznoszenie i opadanie jak stadion pełen robaków robiących falę. Wysoko na niebie, odrzutowiec zakreślił koralową linię, wychwytując umierający blask słońca.
„Nie chciałam tego mówić, ale to jest największa rozrywka jaką miałam od lat" - powiedziała Cruz.
„Nie chciałam tego mówić, ale ja też".
„Jeśli nie zostaniemy aresztowane", dodał Cruz.
"Dziesięć minut."
„Co, jeśli obliczenia są błędne?"
„Wtedy tutaj nie uderzy. Rozbije się na innym polu, może nawet mieście. Gdzieś daleko, może nawet na innym kontynencie.
Shade dotknęła blizny na szyi, przeciągając po niej palcem, czując swoje napięte ciało, czując szwy. Cruz już wcześniej zauważyła ten gest, ponieważ zauważyła też nieobecne spojrzenie, które się z nim wiązało.
Starały się zachować spokój i nonszalancję, ale napięcie rosło z minuty na minutę. Rozmawiały niewiele, ale było to żałosne i rozpraszające. Zaczęłyby od jakiegoś nauczyciela i straciły wątek. Zaczęłyby ponownie od mody lub celebrytów, po czym znów by go straciły.
Cruz poprosiła ją, żeby poopowiadała o Maliku: nie. Mimo to nie zadała pytania, które krzyczało jej w myślach: Dlaczego to robisz, Shade? Jaki ma to związek z blizną?
„Prawdopodobnie to nie zadziała, nie bez kopuły" - powiedziała Shade. To była pierwsza negatywna rzecz, którą powiedziała, pierwszy wyraz wątpliwości i to niewielkie przyznanie się do zmartwienia, strachu i wrażliwości dodało nowe warstwy zauroczeniu Cruz.
Shade może być twarda, zdeterminowana, a czasem całkowicie bezwzględna, ale nadal była człowiekiem.
„Albo zadziała" - powiedziała Cruz. „Właściwie, założę się, że tak będzie".
„Nadzieja jest najlepszą formą tortury", powiedziała oschle Shade.
W gardle, Cruz miała uporczywą gulę, której nie mogła przełknąć.
- Trzy minuty - powiedziała Shade i znów Cruz zobaczyła w niej drapieżnika: skupionego, nieustraszonego, głodnego. Koniec z głaskaniem blizny, więcej sennego, nieobecnego wzroku.
Cruz poczuła, że chwieje się na granicy nadziei i strachu. Ta nerwowość w końcu dała jej odwagę zapytać. Szybko powiedziała: „Shade, dlaczego to robimy?"
Dziewczyna westchnęła i wyjrzała przez przednią szybę, nie skupiając się na szczegółach w zbierający się mrok. W końcu powiedziała: „Jak to powiedział mężczyzna, który wspiął się na Mount Everest, Cruz: bo tam jest".
"Co tam jest?"
Shade odwróciła się, by spojrzeć na przyjaciółkę. Rekin też patrzył. „Dobrze, masz prawo wiedzieć. Byłam tam w dniu, w którym zniknęła kopuła w Perdido Beach. Byłam tam, centymetry dalej. Widziałem to stworzenie, które nazywali Gaia. Widziałam co ona robiła. To było . . . okropne. To najgorsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem. Nie masz pojęcia. Ludzie, małe dzieci, pocięte jak świnie w sklepie mięsnym. Ale jej moc... To było jak obserwowanie boga, Cruz." Potem, po chwili wskazała bliznę. „Właśnie tam to się stało, tam to zdobyłam. Przestraszona dziewczynka z wielkim nożem."
Cruz, zmieszana i zaniepokojona, powiedziała: „Poczekaj, ale Gaja była istnym złem, a nie bogiem".
„Mmmm. Nie będą w stanie zdobyć wszystkich AOK, Cruz. A jeśli skała ma takie same efekty poza kopułą... świat może wkrótce stać się bardzo dziwnym miejscem. Bardzo, bardzo dziwnym miejscem. I co widziałem tego dnia... cóż, nikt nie był w stanie powstrzymać tego potwora. Nikt nie mógł jej zatrzymać, ale ktoś o jeszcze większej sile tak. Bogowie nie zawsze są dobrzy i mili. Niektórzy są potworami. "
"Nie jestem-"
„Jeśli to zadziała, będą inne potwory, Cruz. Inne Gaje. I więcej ludzi zostanie skrzywdzonych. Więcej osób... " Przez chwilę Shade wydawała się niezdolna do kontynuowania. Potem jej głos nagle stanowczo powiedział: „Trzydzieści sekund".
Nie, pomyślała Cruz, to nie do końca cała prawda. To było związane z prawdą, ale to była tylko historia, którą Shade opowiedziała.
„Już czas" - oznajmiła Shade, a napięcie prawie stłumiło słowa. "Dziesięć... dziewięć... osiem..."
„Mam nadzieję, że to zadziała, tak, jak chcesz, Shade".
„Wiem, Cruz. Cztery... trzy..."
Na nocnym niebie po ich lewej stronie pojawiła się iskra; niezbyt jasna, jak ktoś bawiący się wskaźnikiem laserowym i kreślący delikatną linię. Był to malutki pocisk - szacunkowo cztery kilogramy, nieco mniej niż dziesięć funtów - poruszający się z prędkością tysięcy mil na godzinę, spadająca gwiazda, która przyniosła im nadzieję; lub, aby ją zniszczyć.
„Dwa..."
Pierwszy raz odkąd Cruz była bardzo małym dzieckiem, pomyślała życzenie do spadającej gwiazdy.
„Jeden" - szepnęła Shade i meteoryt uderzył w ziemię. Nie było eksplozji, tylko tępy i płaski dźwięk, jak ktoś upuszczający duży worek z piaskiem. Kłębek szarego pyłu wzrósł, ledwo widoczny w ciemności, ale dokładnie tam, gdzie oczekiwała tego Shade.
- Wow- powiedziała Cruz.
„Mmmm", zgodziła się Shade.
Wzięły oddech, a potem natychmiast wyskoczyły z samochodu. Cruz wyciągnęła łopatę z tyłu i pobiegła, by dogonić Shade, która biegła przed nią.
Ziemia została zaorana w bruzdy, o które kilkakrotnie potknęła się Cruz. I były też wysokie na sześć stóp łodygi, które chwytały ją szponami na rzepy i klepały ją ciężkimi kłosami kukurydzy. Zatrzymały się, kiedy dotarł do pierwszych zwęglonych i połamanych łodyg kukurydzy, a potem posuwały się wolniej, skradając się. I nagle pojawiło się. Bogata, czarna ziemia została wydrążona, a kopiec wyrzuconych grud zaznaczał miejsce, w którym skała zeszła pod ziemię.
"Tam! Kop tam!" Shade poleciła.
Cruz kopała i kopała. Odkryła wąski tunel, jak coś, co mógłby zrobić potężny suseł. „Idź w tym kierunku jeszcze dziesięć stóp" - poinstruowała ją Shade, jej głos był nierówny, przez odczuwane emocje.
A potem, gdy Cruz wbiła ostrze w ziemię, usłyszały metaliczne uderzenie stalowej łopaty w skałę.
Spojrzały na siebie, Shade i Cruz. Czas zdawał się zatrzymać.
- Okej - powiedziała w końcu Shade, drżącym głosem. "Wykop to."
Kamień był szary, w kolorze ołówka, niewiele większy niż piłka do softballu, ale bardziej owalny niż okrągły, z podziurawioną powierzchnią. Shade zgasiła latarkę i zostały nagrodzone słabym, ale nieco złowieszczym, lekko ziolonym blaskiem. Shade sięgnęła po skałę.
„Nie dotykaj tego!" Cruz płakała. „Prawdopodobnie jest gorące!"
„W rzeczywistości, bardziej prawdopodobne, że będzie zimne. Spędziło długi czas w absolutnym zerze i spędziło zaledwie kilka sekund w atmosferze. "
Cruz potrząsnęła głową ze smutnym rozbawieniem: Oczywiście, że Shade o tym pomyślała. Oczywiście.
Shade dotknęła skały - dotknęła jej z powagą średniowiecznego chrześcijańskiego pielgrzyma dotykającego kawałka prawdziwego krzyża. Przejechała po nim palcami, wyczuwając jego kontury, delikatnie badając doły i pęknięcia, niemal czule usuwając brud.
„To jest to" - powiedziała. „Nie mogę uwierzyć..."
- Prawdopodobnie powinniśmy się stąd wydostać - powiedział nerwowo Cruz. Zaniosła kamień na ostrze łopaty z powrotem do Subaru, podczas gdy Shade użyła łodyg kukurydzy, aby ukryć ich ślady.
Cruz postawiła kamień w tylnej części samochodu. Potem, czując, że to nie jest w porządku, Cruz dotknęła go. Dotknęła obiektu, który przebył niewyobrażalną odległość. To był po prostu kamień, zwykły kamień, jednak lekko świecił. Miał moc, którą Cruz wyczuła.
Frodo i Pierścień, pomyślała Cruz i roześmiała się nerwowo z porównania, ponieważ pojawiło się dodatkowe pytanie: Czy Shade to Frodo? A może to Gollum?
„66 nie zajmie długo dotarcie tutaj", powiedziała Shade, ocierając brud z kolan dżinsów i czyszcząc grudki z butów. „Nie możemy ukryć faktu, że ich przechytrzyliśmy, ale możemy trochę zmylić ślady".
„Chyba niewiele możemy zrobić ze śladami opon."
„Nie" zgodziła się Shade. „Ale gdy tylko wrócimy na autostradę międzystanową, musimy zmodyfikować bieżnik. Jeśli kiedykolwiek ktoś sprawdzi, nie będzie to idealne dopasowanie".
„Oglądałaś CSI?"
„Może jestem przestępczym geniuszem".
Cruz nic nie powiedziała.
Shade uruchomiła silnik. A potem zatrzymały się na chwilę, wpatrując się w siebie z powagą.
"Wow. Zrobiłyśmy to - powiedziała Cruz.
- Cóż - rzekła Shade - zrobiłyśmy pierwszą część.
5 notes
·
View notes
Text
SWITCH OUT THE BATTERIES | 2 ROZDZIAŁ | 2 CZĘŚĆ | TŁUMACZENIE
Link do oryginału: Switch Out The Batteries Pairing: oczywiście Larry Stylinson Autorki: LoadedGunn istajmaal Zgoda: oczywiście! Gatunek: SMUUUT, BDSM Opis ogólny: Harry i Louis spotykają się w sex shopie. To rodzaj który przeradza się w małżeństwo. I jakby, relacje BDSM.
Opis: Harry podnosi brew. - Seks kostki?
- Yup. - Louis przytakuje - Wiesz, te które sprzedajemy, jedna z częścią ciała i druga z działaniem, które robimy na tej… części.
- Czy to nie jest to, co stare małżeństwa kupują od ciebie, aby urozmaicić rzeczy?
Louis marszczy brwi i otwiera usta, by powiedzieć Harry’emu, żeby się zamknął, ale robi absolutnie obojętny wyraz twarzy i może tylko się zaśmiać. - Tak kochanie, jesteśmy po prostu jak małżeństwo w średnim wieku. Poza tym, że mamy dwudziestki i pudełko pełne zabawek tortur pod naszym łóżkiem. Dwa lata po ich spotkaniu w sex shopie. Harry wraca do Louisa z miesięcznej trasy w Stanach i ogarniają się z wszelakimi sprawami tworzenia więzi.
Od tłumaczki: yup
- Proszę, Lou, minęło tak długo–
- Minęły cztery dni.
—i idziemy jutro na to coś, i twoja mama i dzieciaki zostają na weekend i to by znaczyło, że minąłby więcej niż tydzień, czy możemy proszę rzucić kostką dzisiaj?
Louis wzdycha jak Harry zarzuca mu ramiona na szyję i mizia jego policzek – Jesteś pewien, że nie powinienem cię zlać za to, że zachowujesz się jak bachor?
Tak. To znaczy, że wygrał. Harry całuje policzek Louisa – Wiesz, że nigdy temu nie odmówię, Tatusiu.
Louisem zarzuca tak mocno na to słowo, że prawie zwala Harry'ego z swoich kolan – Jezu, Harry – wydycha ciężko, i kiedy Harry poprawia się na jego kolanach, czuje penisa Louisa szturchającego go trochę mocniej niż wcześniej. - Nie możesz tak po prostu– no wiesz. Używać tego słowa cały czas.
- Dlaczego nie, Tatusiu? - Harry trąca nosem policzek Louisa. Mężczyzna wzdycha.
- Pieprz się, wiesz jak to na mnie działa.
- Podoba mi się jak to na ciebie działa. - Harry unosi brew. Louis dźga go łokciem w żebra i rozplątuje się z ich zrośniętych kończyn na tyle żeby wstać.
- Chcesz, żebym dał ci lanie i kazał czekać, aż moja rodzina wróci do domu w poniedziałek?
Harry prostuje lekko plecy i wydyma wargi – Nie.
- Więc przestań marudzić. Idę po kostki, tylko… uspokój się. - kręci głową jak wparowuje do sypialni. Raczej nie sądzi, że Harry słyszy tego Chryste, które dodaje pod nosem.
Harry powstrzymuje tak, Tatusiu, nawet jeśli to byłoby mniej sarkastyczne tym razem, bo. Cóż. Naprawdę nie chce czekać, a wkurzanie Louisa wydaje się jako najbardziej prawdopodobny sposób, że tak się stanie. Zamiast tego, siada na swoich dłoniach z uśmiechem, który jak ma nadzieje, nie jest aż tak pełny samozadowolenia, jak Louis wpada do pokoju z kostkami w jednej dłoni i (już pogniecioną) instrukcją w drugiej.
- Suń się – Kopie w nogę Harry'ego i chłopak przesuwa się, więc Louis może zarzucić swoje nogi na niego, odchylając się na ramieniu kanapy. Podaje kostki Harry'emu – Możesz uczynić honory.
Harry robi susa do przodu i całuje go szybko, po czym całuje obie kostki i wyrzuca je na stolik. Kostka z działaniami ląduje na klapsy, a z numerami na jedynce.
Dąsa się. Wygląda na to, że i tak dostanie lanie. Co jest, no dobra, dalekie od najgorszych wieści jakie mógł usłyszeć, po prostu miał nadzieje na coś trochę– innego. Ostatnio kostka doprowadziła go do bycia wychłostanym. Klapsy ręką wydają się trochę słabe.
Jednak, zanim Harry może cokolwiek powiedzieć, Louis kaszle i kopie stół, więc kostka znowu podskakuje. Tym razem, ta z numerami ponownie ląduje na jedynce, ale z działaniami na bielizna. Harry spogląda na Louisa i szczerzy się trochę. Są tacy zsynchronizowani, ciężko jest sobie przypomnieć jak oni w ogóle żyli bez siebie.
Louis się uśmiecha głupio – Niech zgadnę – Mruży oczy na instrukcję – Yep. Jedynka to figi
Harry odwraca się do kostki i marszczy brwi – Nie mówią nic więcej? - Podnosi obie kostki i przekręca je w dłoniach. - Co, po prostu– zakładam figi i mnie pieprzysz?
- Dobrze wiedzieć, że znudziło ci się bycie pieprzonym przeze mnie. - Louis mówi. Wciska swoją okrytą skarpetką stopę w udo Harry'ego, tuż obok miejsca, gdzie jego penis właśnie zaczął twardnieć w jego spodniach – Postaram się robić to rzadziej.
Harry opiera swoją dłoń na stopie Louisa i wydyma wargi – Nie o to mi chodziło.
- Nie, chodziło ci o to, by zachowywać się jak bachor – Louis przekłada swoje nogi z kolan Harry'ego i bierze kostki z jego dłoni – Co znaczy, że dzisiaj nie gramy.
Harry jęczy – Ale Tatusiu–
- Harold – Louis mówi ostro. Włoski na karku Harry'ego się unoszą, i ucisza się. Louis wydaje się być tym zadowolony - Możesz założyć swoje figi jutro.
Harry obserwuje Louisa bawiącego się kostkami w swoich dłoniach – Ale będziesz w pracy cały dzień, a potem mamy tą imprezę– och
- Teraz zrozumiał – Louis mówi do ściany, waląc się ręką w czoło i wzdychając z sztuczną irytacją – I pomyśleć, że Rolling Stones nazwali cię w radiu najmądrzejszym tekściarzem tej dekady
- Prawdopodobnie najmądrzejszym tekściarzem tej dekady – Harry mówi automatycznie – O to co powiedzieli.
- W takim razie prawdopodobnie nie. - Jednak, Louis i tak się uśmiecha i całuje skroń Harry'ego – Tak możesz założyć je jutro wykonując moje zlecenia a potem na imprezę. Brzmi dobrze?
- Bardzo dobrze – Harry się uśmiecha. Louis oddaje uśmiech przy jego czole i prawdopodobnie myśli, że Harry tego nie czuje, ale tak nie jest. On zawsze czuje.
- Więc teraz skoro to jest załatwione – Louis mówi, miziając włosy Harry'ego – czy możemy się zrelaksować i pooglądać Googlebox, proszę?
Harry wypuszcza z siebie hmmph – Chociaż trochę klaps��w?
Louis odchyla się do tyłu, trzyma brodę Harry'ego w dłoni, gdy ten wydyma dolną wargę – Jak mógłbym odmówić tej twarzy?
Louis leje Harry'ego na swiom kolanie, podczas gdy Googlebox leci w tle, potem zaciąga go do łóżka i pieprzy z nogami zarzuconymi na swoich ramionach. To zdecydowanie nie jest nudne.
*
Kiedy Harry budzi się następnego ranka, Louisa już nie ma. Zważywszy na miesiąc pełnego snu Harry wciąż próbuje nadrobić zaległości i niedogodna decyzja Louisa, by zatrzymać pracę, zamiast bycia pełnoetatowym panem sugarbaby Harry'ego, nie jest to szczególnie rzadka sytuacja, ale to nie znaczy, że Harry nie dąsa się za każdym razem jak się przekręca i nie znajduje ciepłego ciała obok siebie, powstrzymującego go od stoczenia się z łóżka.
Dziś jednak, znajduje coś czekającego na niego po stronie Louisa. Małe czarne pudełko nie zastępuje słodkiego chłopaka do przytulania, prawda, ale Harry ma przeczucie, że spodoba mu się to co jest w środku.
Nie jest rozczarowany kiedy otwiera pudełko, i widzi w środku parę różowych koronkowych starannie złożonych majteczek, z notatką na nich. Harry podnosi je jedną dłonią, uśmiechając się na to jak gładkie są pod jego palcami i otwiera karteczkę drugą ręką.
trzymałem je na specjalną okazję… wyślij mi zdjęcie kiedy się obudzisz xo L
Harry spędza kolejną minutę uśmiechając się szeroko na swoje figi, przekręcając je w dłoniach. Koronka jest delikatna i jedwabna, a kolor mocno wyróżnia się na tle bladej skóry Harry'ego. Nie ma w nich zbyt wiele – tylko pasek i krocze, które może będzie wstanie pomieścić jego miękkiego kutasa, absolutnie nic do ukrycia jego pośladków. Stacza się z łóżka tak szybko jak nigdy, zrzuca swoje spodenki i zakłada figi na nogi przed lustrem powoli, ciesząc się ich uczuciem na swoich udach, jego dziurka zaciska się lekko jak koronka usadawia się między jego pośladkami i poprawia swojego kutasa, tak że jest w większości zakryty koronką (nawet miękki nie do końca się mieści, ale myśli, że jak będzie twardy to będzie w stanie schować go za paskiem). Obraca się i patrzy na siebie w lustrze przez kilka minut. Kocha to jak w nich wygląda, to jak akcentują jego tyłek i laurowe tatuaże na jego biodra. Jak na geja, Louis jest szokująco niezły w wybieraniu bielizny.
(Harry może trochę się wtrącał w to gdzie zdobył ta umiejętność, ale Louis niechętnie o tym rozmawia. Ogólnie niechętnie mówi o większości swoich byłych partnerach, za co Harry jest wdzięczny, w abstrakcyjny sposób – nie ma zbytnio ochoty na mienie tych wszystkich imion ludzi których Louis wcześniej chłostał latających po jego umyśle następnym razem jak przyczepi go do sufitu– ale czasami ta prosta pewność siebie z którą Louis go dominuje, sprawia, że zastanawia się czy Louis kiedykolwiek czuł się tak mały i przytłoczony w obliczu tego wszystkiego, jak Harry czasami wciąż się czuje, czy kiedykolwiek był ktoś kogo Louis bał się zapytać o przebranie się dla niego. To niczego by nie zmieniło, naprawdę – na pewno nie zmieniłoby dreszczyku jaki Harry ma za każdym razem, jak Louis daje mu śliczne rzeczy, idealne momenty, gdzie Harry może być wszystkim o co poprosi go Louisa– ale czasami, on po prostu chce wiedzieć.)
Nie czeka długo, zanim nie podnosi telefonu i spędza o wiele za dużo czasu wybierając filtr, wypinając tyłek do lustra.
(dop. tł. ze względu na zakaz jakiejkolwiek nagości na tumblrze zdjęcie do odczytu znajduje się w pod tym linkiem https://66.media.tumblr.com/91b57e713a5b0a93af0e95dbc5ea2a5b/tumblr_pl0xe2ChM51s6j5bqo1_540.jpg )
Harry nie jest zawstydzony, ale wciąż rumieni się lekko, kiedy odwraca głowę do lustra, machając delikatnie dłonią, robiąc sobie zdjęcie, jego kutas ożywił się na tyle, że wystaje troszeczkę zza paska.
L: widzę, że nie lubisz ich aż TAK bardzo.
Harry spogląda w dół na swojego kutasa i wydyma wargi.
H: :(( Naprawdę, naprawdę lubię.
L: więc mi pokaż.
Harry bierze to jako zgodę by się dotknąć, więc opada na łóżko i kładzie się na zimnych pościelach. Pozwala swoim dłoniom wędrować po swojej klatce, śledząc linie swoich tatuaży, szczypiąc sutki, wyobrażając sobie Louisa siedzącego w pracy podziwiającego jego tyłek, Louisa idącego do sklepu i sortującego przez sterty ślicznych falbowanych rzeczy przed wybraniem tych majteczek, które pasują do Harry'ego tak idealnie, Louisa czekającego aż Harry wyśle mu kolejne zdjęcie, by zobaczyć czy jest dobry- kurwa, przed Louisem, Harry miewał najdziwaczniejsze fantazje podczas masturbacji, fantazje o których nawet nie mógł pomyśleć w miejscach publicznych bez czerwienienia się, fantazję o byciu duszonym i pomiatanym i pieprzonym tak mocno, że nie pamiętał swojego imienia i teraz, te fantazje są niczym więcej niż kilkoma rozmowami i wycieczką do sklepu od stania się rzeczywistością, wszystkim czego potrzeba by go nakręcić jest bezczelny uśmieszek Louisa i jego zręczne dłonie i jego zarost drapiący wargi i uda Harry'ego. Jest twardy zanim zdaje sobie z tego sprawę, rozciągając się by uzyskać zdjęcie które zawiera jego odzianego w majteczki kutasa i smutną twarz.
H: tęsknie tatusiu
L: Widzę
Kilka sekund później, Louis wysyła mu swoje selfie z ustami jak do buziaka. Harry nie chce niczego więcej niż żeby pojechać prosto do The Craic i takiego mu złożyć, ale wizyty w czasie pracy zostały surowo zakazane po szóstym razie jak Niall wszedł na Harry'ego i Louisa w pozycji zwanej kompromitującą biznes a przez Harry'ego cholernie niesamowitą. Dużo się zmieniło odkąd Louis przejął sklep, oczywiście, ale wciąż nie mógł jednocześnie pieprzyć Harry'ego i pomagać klientom. A przynajmniej tak twierdził. Harry nie poddał się jeszcze w próbach. Louis ciągle powtarza, że potrzebuje dodatkowej pary rąk w sklepie- Harry popiera wszystkie biznesowe decyzje Louisa, wiadomo, ale te, w których może być pieprzony w pół publicznych miejscach najbardziej.
L: myślisz, że możesz coś dla mnie zrobić?
Harry odciąga wzrok od ust Louisa i przesuwa kciukiem po główce swojego kutasa, wpisując odpowiedź.
H: zawiera to dojście?
L: jak myślisz?
Harry wzdycha i opuszcza dło�� ze swojego kutasa. Masturbowanie się nie jest już nawet fajne bez zgody Louisa. Harry bardzo zmienił się w ciągu ostatnich dwóch lat.
H: cokolwiek chcesz x
L: skończyło nam się mleko, mógłbyś przelecieć się do tesco i kupić? I trochę tego cheese fizz* jak ostatnio xxx
H: całego mnie wypiękniłeś, tylko bym poszedł na zakupy? :(((((((
L: zawsze jesteś piękny mój cudowny sugar baby xxxxxxxxx
L: i dodatki do fajita, postaraj się, by fani nie zobaczyli jak twardy jesteś dla mnie, dziena kochanie.
Louis przechodzi na tryb offline i Harry znowu marszczy brwi na swojego kutasa. Powinna być jakaś różnica między tym, gdy Louis drażni go w sypialni a kiedy po prostu go drażni, ale to nie powstrzymuje jego kutasa od stwardnienia i jego żołądek opada, gdy myśli o Louisie rozpieszczającym go ślicznymi rzeczami jak sugar baby. Bo, no cóż. Nawet jeśli Harry jest tym bogatym, to Louis go rozpieszcza i Harry jest przeszczęśliwy, gdy może wyświadczać mu małe przysługi. On po prostu woli, gdy to dotyczy raczej zdejmowania ubrań niż ich zakładania.
Jednak kiedy Harry się ubiera i zdaje sobie sprawę, że pasek od fig jest wyżej niż wszystkie jego nisko zawieszone dżinsy, idea polecenia do Tesco nie wydaje się już taka nudna. Jego kutas nie mięknie jak wchodzi do samochodu i jedzie, nieustannie sprawdzając, czy nie jest śledzony przez paparazzi. Jego bluzka jest na tyle długa, że jak kroczy po alejkach w Tesco nie sądzi, że mógłby być aresztowany za nieprzyzwoitość publiczną, ale trudno powiedzieć, czy w spojrzeniach, które posyłają mu ludzie jest coś nienadzwyczajnego, albo czy to tylko jego paranoja, bo zapomniał sprawdzić czy linie jego majteczek są widoczne zanim wyszedł z domu.
Jak już wziął wszystko co potrzebuje, wyjmuje telefon, by spytać Louisa czy potrzebują czegoś jeszcze, tylko by znaleźć, że ten już do niego napisał.
L: nie zapomnij lubrykantu x
Harry rumieni się lekko, jego umysł automatycznie wraca do rozmowy, którą odbył z swoim PR o ujawnieniu się. Możesz rozmawiać o swoim chłopaku, kiedy ten temat jest poruszany, ale nie chcemy byś był zauważany kupując lubrykanty i prezerwatywy po całej Anglii.
H: mamy dosłownie litry lubrykantu w domu odkąd piszesz te recenzje
L: nie w rozmiarze podróżnym xx
Harry jest prawie pewien, że połową powodu dlaczego Louis zaczął pracować w seks shopie w pierwszej kolejności jest niekończący się zapas darmowego lubrykantu, ale jego kark mrowi lekko, tak jak zawsze, gdy Louis prosi go, by zrobił coś co stawia go na skraju jego strefy komfortu, no i z tego powodu znajduje siebie rzucającego butelkę w rozmiarze podróżnym do swojego kosza, po czym wlecze się do kasy.
Stara kobieta kasująca mu rzeczy nie wygląda na osobę, która sprzeda tabloidom jego preferowaną markę, ale Harry i tak czuje się wyeksponowany, przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę, z majteczkami ocierającymi się o niego, bluzką ledwo zakrywającą jego erekcję i obcisłymi spodniami, które mogą, lub nie, odsłaniać intymne szczegóły jego sytuacji. Gęgot nastolatek wchodzi do sklepu, i Harry ucieka jak tylko kończy, bez żadnych swoich zwyczajowych pogadanek z pracownikami, pochylając głowę i wyjeżdżając z parkingu tak szybko, że prawie uderza matkę pchającą wózek. Musi się zatrzymać i przeprosić półtuzina razy zanim może wsiąść do samochodu i przyśpieszyć ponownie.
Kiedy w końcu bezpiecznie wjechał na ich podjazd, wyciąga telefon i pisze Louisowi, ściskając swojego penisa przez spodnie z ulgą.
H: mam
L: dzięki kochanie, miłego dnia, chcę, żebyś się drażnił ze sobą przez godzinę przed wyjściem na to coś, dobrze? Napisz mi kiedy będziesz wychodził x
H: to wszystko? Żadnych specjalnych seksownych instrukcji? :((((
L: te są na wieczór, kochanie xxx
*
Harry przychodził na te muzyczne pogawędki nawet przed tym jak poznał Louisa, więc nie może tak naprawdę narzekać na niego za zostawienie go, by sam przywitał się z tłumem ludzi kiedy to są głównie jego przyjaciele
To nie znaczy, że tego nie robi. Minęły dwie godziny odkąd przyjechał do prywatnego klubu, dwie godziny odkąd Louis napisał do niego z przeprosinami za spóźnienie, i półtorej godziny odkąd zdjął z siebie spodnie w łazience na instrukcję Louisa i wsunął swoje wilgotne figi do kieszeni, gotowy podać je Louisowi, kiedy tego zapragnie.
To było tak dawno, że Harry nawet już nie wstydzi się, że nie ma bielizny, jego erekcja opadła jakiś czas temu, nawet jak dalej pisze z Louisem, niecierpliwie pytając się kiedy przyjedzie. Mężczyzna cały czas odpowiada tajemniczym niedługo, i Harry wysyła mu smutne selfie za selfie, nawet jeśli światło w klubie sprawia, ze wygląda jak czerwona plama. Jednak w końcu zaczyna rozmawiać z każdym z kim musi być widziany, dotykając wybrzuszenia od fig w jego kieszeni nerwowo jak zostaje przedstawiany Davidowi Beckhamowi po raz trzeci (śmieją się przez to jak wiele mają wspólnych przyjaciół mimo tego w jak różnych światach żyją, i Harry wspomina po raz trzeci, że jego chłopak jest wielkim fanem). Harry zaczął gawędzić z ekipą od zdjęć, która robiła jego ostatnią sesję okładkową, kiedy ktoś stuka go w ramię.
- Czy to nie twoja zabaweczka, Harry?
Harry uśmiecha się do siebie na to wyrażenie, jeśli już, to on jest zabaweczką Louisa, jednak to nie jest coś co koniecznie musi zostać oznajmione jego znajomym z branży. Gwałtownie obraca głowę, i widzi Louisa torującego sobie drogę przez tłum ku niemu. Szczerzy się i rusza by spotkać się z nim w połowie, obejmując go ramionami jakby nie widział go miesiącami, a nie godzinami, (i, mając nadzieje, że subtelnie, wsuwa swoje majteczki do jego tylnej kieszeni)
- Hej – Harry mruczy do ucha Louisa. Louis całuje go w policzek.
- Hej kochanie – Szczerzy się na Harry'ego jakby nigdy nie widział nic tak jasnego na świecie – Byłeś bardzo dobry dla mnie dzisiaj. - Harry znowu chowa twarz w jego szyi, bo bardziej martwi się o obsceniczność jego uśmiechu niż możliwość, że ktoś zobaczy koronkowe majtki wystające z kieszeni Louisa.
Po przytulaniu się przez minute lub dłużej niż to prawdopodobnie społecznie akceptowane, Harry zaciąga Louisa z powrotem do ekipy od zdjęć i szybko wszystkich przedstawia. Kiedy używa słowa chłopak, Louis praktycznie promienieje, pocierając dłonią w górę i w dół pleców Harry'ego. Minął już więcej niż rok od momentu kiedy Harry się ujawnił, ale po kłótni jaką musiał odbyć z zespołem PR, żaden z nich nie brał takich rzeczy za pewnik.
- Miło was wszystkich poznać - Louis mówi z nonszalanckim uśmiechem, kiwając na zgromadzoną grupę. - Jednak wybaczycie nam na chwilkę? - Kciuk Louisa wbija się w dolną część pleców Harry'ego i jest on nagle bardzo świadomy swojej nagości pod dżinsami. - Muszę coś uzgodnić z H.
Słychać rundkę mrukniętych zgód, a potem Louis prowadzi Harry'ego jedną dłonią na jego plecach, z dala od grupy, bez słowa. Nie do końca poniewiera Harrym – nawet gdyby to robił, Harry mógłby bez problemu wykręcić się z jego chwytu – ale i tak zaczyna mu się lekko kręcić w głowie, gdy spogląda na ludzi, obserwujących jak Louis prowadzi go tak łatwo. Kiedy są blisko tylnego wyjścia, zastanawia się czy Louis weźmie go do swojego samochodu i wypieprzy, czy to dlatego chciał go nagiego pod spodniami i gotowego. Harry drży i sięga w dół, by poprawić swojego napełniającego się kutasa, ale Louis cmoka mu do ucha i Harry opuszcza rękę.
W ostatniej chwili, Louis kieruje ich z dala od tylnego wyjścia do męskiej łazienki. Kurwa, to może nie jest seks w samochodzie, ale Harry nigdy nie był przeciwny łazienkowemu lodzikowi. (lub rimmingowi. Lub pieprzeniu. Harry jest zawsze łatwy dla Louisa, możliwość, że David Beckham mógłby ich przyłapać, idąc zrobić siku nie zmienia tego w najmniejszym stopniu.)
Louis popycha go w ostatnim momencie do toalety dla niepełnosprawnych, i Harry potyka się lekko – gdyby nie to, już byłby na kolanach w momencie, kiedy Louis zamknął drzwi.
- Pochyl się.
Głos Louisa nie jest nawet taki szorstki, ale ma ten natarczywy ton, który Harry'emu kojarzy się z zamroczeniem i lataniem - Tak, Tatusiu. - mówi cicho, bardziej dla swojego własnego dobra niż Louisa, i składa ramiona na ścianę, wyginając plecy i wypinając tyłek dla Louisa. Nie ma zbyt wiele miejsca w ciasnej kabinie, ale Louisowi udaje się wcisnąć za Harry'ego i uderzyć jego pupę kilka razy, wysyłając Harry'ego głębiej i głębiej w to miejsce w jego głowie, lekkimi, nie-do-końca-wystarczającymi uderzeniami, po czym ostro ściąga dżinsy Harry'ego wzdłuż jego ud.
- Byłeś dla mnie dzisiaj dobry. - Louis owija dłoń wokół pół twardego kutasa Harry'ego i ciągnie parę razy. - Będziesz dalej dobry?
Harry jęczy i zaczyna twardnieć tak szybko, że ma zawroty głowy. - Mhmmm. - Rozkłada nogi tak mocno jak może, z dżinsami wciąż wokół ud i wypina tyłek mocniej, jego klatka piersiowa jest równoległa do podłogi. - Proszę, Tatusiu, proszę.
Louis śmieje się i daje Harry'emu jednego mocnego klapsa, zaskakując go tym przez co uderza głową w ścianę. - Wiesz w ogóle o co błagasz?
Harry jęczy wysoko w gardle, jak Louis trąca suchym palcem jego obręcz. Harry nie miał nic w sobie cały dzień i podczas gdy część niego wciąż lubi wierzyć, że może być funkcjonującym dorosłym bez dostawania kutasa jego chłopaka co każde osiem godzin, to nie codziennie łazi, mając na sobie koronkowe majtki, które pocierają się o niego w każdym właściwym miejscu, więc pozwijcie go, jeśli napiera na suchy palec Louisa, nawet kiedy to sprawia, ze ten cmoka.
- Tu nie chodzi o zranienie cię, kochanie – Louis mówi. Słychać dźwięk rozrywania, a potem dłoń Louisa jest z powrotem na nim, tym razem śliska od zimnego lubrykanta i Harry skomli głośno (każdy mógłby wejść i tak ich usłyszeć.). - Chodzi o ciebie robiącego wszystko o co poproszę, tak?
- Tatusiu - Harry opiera czoło o ścianę i chrząka, próbując zachować stabilny oddech jak Louis krzyżuje w nim dwa palce, ledwo omijając jego punkt. - Tak, ja– wszystko, proszę.
- To jest mój chłopiec – Louis wyciąga z niego palce. - Zdejmujemy spodnie – Harry kiwa głową bez słowa, zgrzytając zębami, jak jego ścianki zaciskają się na niczym a Louis ściąga z niego spodnie do kostek. Obcasy jego butów stukają głośno o podłogę jak wychodzi z nich, a potem znowu się pochyla i gryzie wargę, jak Louis śledzi palcami po nagiej skórze na jego udzie. Coś twardego i plastikowego zajmuje miejsce palców Louisa przy jego dziurce i oddech Harry'ego się zacina. Wypycha biodra w stronę zatyczki, póki jego obręcz nie zamyka się wokół rozszerzonej bazy, po czym wypuszcza mały jęk, jak jego kutas odbija się od jego uda, co wydaje się rozbrzmiewać echem po pustej łazience.
- Kupiłem ci kolejny prezent, jak cię nie było. - Louis mówi i Harry po prostu w kółko kiwa głową, bo zatyczka nie jest Louisem, ale wciąż to takie dobre uczucie wewnątrz niego, tak dobrze jest być nagim, otwartym i pełnym dla Louisa w ten sposób. - Nie, że potrzebujesz kolejnej zatyczki–- Harry sapie, jak Louis szturcha w podstawę ułożoną między jego pośladkami. –- ale ta jest dla mnie dosyć wyjątkowa - Louis pochyla się i składa pocałunek na bazie zatyczki i Harry uderza pięścią o ścianę, próbując nie naprzeć na twarz Louisa, jak ten gryzie mocno jego pośladek.
- Zrób krok
Harry mruga zmieszany przez chwilę, potem patrzy w dół i zdaje sobie sprawę, że Louis trzyma dla niego figi obok jego stóp, gotowe dla niego, by je założyć. Uda Harry'ego trzęsą się z wysiłku, by nie zahaczyły się o jego buty, jak wkracza w koronkę. Louis wsuwa je powoli, całując zatyczkę jeszcze raz, zanim nie zakłada na nią majteczek. Wydaje się jakby minęła wieczność odkąd delikatny materiał okalał krzywiznę bioder Harry'ego. Jego kutas wystaje zza górnej części koronki obscenicznie i Harry nie może powstrzymać się od patrzenia na niego i jęknięcia cicho, jak Louis zaczyna gładzić po koronce na jego tyłku
- Masz wyglądać przyzwoicie, - Louis mówi, przebiegając kciukiem wraz z linią majtek Harry'ego - a potem wróć i znajdź mnie, ładnie się zachowuj przy swoich sławnych przyjaciołach. Dasz radę?
Harry nie przesuwa się ze swojej pochyłej pozycji ale kiwa głowa. Louis całuje tył jego głowy i opiera dłoń na jego ramieniu.
- Mam nadzieje, że nie będzie ci zbyt trudno się skupić. - Louis zamyśla się, i zupełnie nagle- Louis nawet nie dotyka zatyczki, ale zupełnie nagle ona wibruje wewnątrz niego, wydaje się jakby wypełniała go nawet mocniej. Plecy Harry'ego się wyginają, zatyczka się w nim przesuwa, tak że pociera o jego miejsce i Harry praktycznie krzyczy z przyjemności, tak nagłej i nieoczekiwanej– i nagle wszystko znika.
- Myślisz, że dasz radę dla Tatusia? - Louis szepcze do ucha Harry'ego, i to wtedy chłopak zauważa mały różowy pilocik nawleczony na brelok w dłoni Louisa. Jezu, Louis mógłby doprowadzić Harry'ego do orgazmu nawet bez dotykania go, przed połową ludzi z którymi pracuje.
Harry łapie wzrok Louisa i wie, że to jest moment, w którym mógłby powiedzieć nie, to za dużo, i Louis nie byłby zły, nie pomyślałby dwa razy przed wyjęciem zatyczki i pocałowaniem go mocno, może szarpiąc go do szybkiego orgazmu i prawdopodobnie dając mu porządne lanie później, nie dlatego, ze byłby wkurzony, ale dlatego, że Harry zawsze potrzebuje jakiegoś rozstrzygnięcia , kiedy czuje że jest coś czego nie może zrobić dla Louisa.
Fakt, że Louis to rozumie jest powodem dla którego Harry przytakuje i wykrztusza tak, dam jak Louis znowu szybko włącza i wyłącza wibrator kilka razy pod rząd. Jeszcze razcałuje tył jego głowy i potem wychodzi niespodziewanie, zostawiając Harry'ego z dżinsami na podłodze i kutasem zagrażającym przecieknięciem nawet większej ilości prejakulatu na jego śliczne figi.
Kiedy Harry wraca na imprezę, jest nagle niezmiernie wdzięczny, że Louis się spóźnił, dając mu czas, na wykonanie niezbędnych rundek bez niego, bo między zatyczką w jego tyłku, a figami ocierającymi się gładko o jego kutasa, już zaczyna się czuć, jakby flirtował z krawędziami miejsca, do którego Louis nie lubi jak Harry wchodzi w miejscach publicznych, głębokiego psychologicznego subspace, w którym robi rzeczy takie jak padnięcie na czworaka, by Louis miał miejsce na oparcie nóg. To jest częścią zabawy, kiedy tak grają – ryzyko, że mogliby zajść za daleko, sposób w jaki Harry prawie całkowicie oddaje odpowiedzialność, by upewnić się, że nie będzie tak dla Louisa. Kiedy ktoś woła jego imię ponad muzyką, Harry udaje, że tego nie usłyszał, zamiast tego utrzymując oczy szeroko otwarte w poszukiwaniu Louisa.
W momencie w którym on i Louis nawiązują kontakt wzrokowy, zatyczka się włącza. Harry potyka się o grupę ludzi z którą stoi Louis, uśmiechając się do nich blado, jak ściska mocno ramie Louisa, robiąc wszystko by się nie obrócić i nie zacząć o niego ocierać, kiedy wibracje wydają się przelatywać przez całe jego ciało. Louis spogląda na jego twarz, i wtedy brzęczenie wewnątrz Harry'ego się zatrzymuje, pozwalając mu skupić się na dawaniu ludziom wokół nich właściwych przywitań.
Louis przyłączył się do rozmowy z Jamesem Cordenem i kilkoma jego przyjaciółmi, których obaj spotkali kilka razy, jednak Harry był przez większość z tych momentów nieźle pijany, i ledwo pamięta ich imiona, ani co robią. Tak długo, jak kontynuują niepomną rozmowę i nie wspominają jego sporadycznych zacinań oddechu, gdy Louis w kółko bawi się przełącznikiem pilocika w swojej kieszeni, Harry orientuje się, że lubi ich wystarczająco mocno.
Z wyjątkiem kobiety po jego prawej, która wydaje się poświęcać mu więcej uwagi niż nikomu innemu. Nie jest jej największym fanem
- Dobrze jest wrócić z trasy, Harry?
Wszystkie oczy zwracają się ku Harry'emu. Ch��opak przytakuje, nie do końca wiedząc, co zostało powiedziane, cała jego uwaga jest skupiona na Louisie bawiącym się kółkiem od kluczy, pilocikiem, który ma władzę nad sprawieniem że dojdzie przed tymi wszystkimi ludźmi, grzechoczącym między kluczami do skrzynki pocztowej a samochodu.
- Oczywiście, tęsknił za mną jak szalony, prawda Harry? - Louis uśmiecha się głupio do Harry'ego, wkładając klucze z powrotem do kieszeni. Harry przełyka, posyła grupie blady uśmiech, i zwraca się do kobiety, która zadała pytanie (on zna jej imię, zna, obecnie jest ono po prostu… nie na czele jego umysłu)
- Tak – Głębia głosu Harry'ego zaskakuje nawet jego samego – tak, ja– miło jest pobyć trochę w domu.
- Słyszałam, że zrobiłeś sobie nowe tatuaże po drodze – kobieta mówi, spoglądając w dół na jego biodra i poruszając brwiami. Harry przestaje próbować przypomnieć sobie jej imię i pragnie bardziej niż wszystko, by się nigdy nie poznali (kiedykolwiek to było), jako, że teraz jest tutaj pół tuzina ludzi gapiących się na jego krocze i nie ma absolutnie mowy, że nie widzą tego, jak jest twardy, i to jak schował swojego kutasa za paskiem prawdopodobnie tylko sprawia, że jest to oczywiste, że jest już taki od dłuższego czasu, kurwa, uszy Harry'ego się czerwienią, Louis wygląda jakby nigdy nie był tak zachwycony w całym swoim życiu i Harry chce go popchnąć na ziemie i usiąść na nim okrakiem w tej chwili.
- Er – Uwaga Harry'ego jest ponownie zwrócona w stronę rąk Louisa, majstrujących w jego kieszeni i spogląda na niego w górę dużymi oczami, które ma nadzieje, że mówią proszę, proszę, proszę. Louis gestykuluje głową na kobietę, która zadała pytania i nie włącza zatyczki. Harry nie jest pewien czy jest wdzięczny. Odwraca głowę w stronę Właścicielki Inwazyjnych Pytań. - Tak, wy, er, znacie mnie, zawsze robię nowe tatuaże.
- Pozwoliłby chyba każdemu się w niego wbić – Louis mówi, z szelmowskim uśmieszkiem. Harry patrzy na swoje stopy, ale wciąż wyłapuje Jamesa unoszącego brew na Louisa. Harry nienawidzi Jamesa Cordena. - Igłami – Louis wyjaśnia. - Myślę, że kręci go ból. Powinienem czuć się zagrożony, jak myślicie?
Grupa wybucha śmiechem. Twarz Harry'ego jest tak, tak czerwona, wątpi, że ktokolwiek widzi jak czerwony jest pod tymi światłami, ale Louis wie, zawsze wie, i to dlatego uśmiecha się tak absolutnie złośliwie. (Harry jest również tak cholernie twardy, że to boli, co prawdopodobne może zobaczyć jego matka z końca kraju, Chryste, ale to jest jego ostatni problem, kiedy–)
- Więc rzućmy na niego okiem! - Harry nie może nawet przypomnieć sobie imienia tej kobiety, ale najwyraźniej jej jest na tyle komfortowo, że wyciąga rękę i unosi lekko jego koszulkę. Co do cholery, Harry potrzebuje wyższych standardów dla ludzi z którymi spędza czas. Rusza by ją powstrzymać tak szybko, że wytrąca jej drinka z dłoni.
Słychać hałaśliwy dźwięk jak plastik spotyka podłogę i serię cichych sapnięć, ale wszystkim co Harry słyszy jest: - Niegrzeczne z twojej strony, H, może podniesiesz?
Jego wzrok strzela w stronę Louisa, który wskazuję na bałagan z mrożonego, żółtego napoju na podłodze. Wszyscy w pomieszczeniu wydają się tacy przygaszeni, obok Louisa, i Harry przypomina sobie, w jakiś dziwnie odległy sposób, że zależy mu na nich, ale ani trochę nie tak bardzo jak zależy mu na Louisie, więc pochyla się, by podnieść kubek i wtedy–
- Chryste, Styles, czy ty masz na sobie–
- Zakład – Harry mówi, szybko wstając i wciskając plastykowy kubek w dłoń Właścicielki Inwazyjnych Pytań – Ja. Lou i ja założyliśmy się o piłkę w ten weekend i przegrałem – To wydaje się być najbardziej spójnym zdaniem jakie udało mu się wydukać przez całą noc, co osobiście uważa za dosyć imponujące, biorąc pod uwagę, że właśnie pokazał garści ludzi, których ledwo zna (i Jamesowi Cholernemu Cordenowi, którego teraz postanowił nienawidzić) swój tyłek w damskich majtkach.
James śmieje się głośno – Nic dziwnego, że jesteś tak–- Macha wkoło ręką i cała grupa bucha śmiechem, jakby to miało jakiś sens. Harry spogląda na Louisa, jego twarz piecze, kiedy zastanawia się, czy zrobił źle, ale Louis wygląda na bardziej zadowolonego niż cokolwiek innego.
- Wpijają ci się, Harry? - Właścicielka Inwazyjnych Pytań pyta, znowu się do niego przybliżając. Spogląda na jego kutasa napinającego jego dżinsy i mówi – Może potrzebujesz większego rozmiaru.
- Cóż, teraz gdy twoja tajemnica się ujawniła, kochanie – Louis mówi, i Harry nawet nie drga, kiedy kobieta trąca go łokciem, nie kiedy cała jego uwaga jest na Louisie – Nie ma powodu, by nie pokazać im twojego nowego atramentu.
Harry zaciska się mocno wokół zatyczki w jego tyłku, kiedy widzi jak Louis sięga do swojej kieszeni i gdyby to było fizycznie możliwe, by być jeszcze twardszy, przysiągłby, że czuje jak jego penis drga. Czuje się goręcej niż wtedy jak Louis polewał jego plecy gorącym woskiem, gdy podnosi swoją koszulę, na tyle, by grupa ludzi stłoczonych wokół niego mogła zobaczyć wytatuowane tatuaże na jego biodrach, koronkową, różową górę fig, kontrastującą z czarnym pasem jego dżinsów, i pełną linię jego kutasa zakrzywionego mocno przy jego brzuchu pod czarnym materiałem.
- Jasna cholera – jeden z mężczyzn którego imienia Harry nie pamięta mruczy, i jak Harry otwiera usta by coś powiedzieć– obronić się, może, lub obrócić wszystko w żart– Louis włącza wibrator.
Harry puszcza swoją koszulkę i ma nadzieje, że jego sapnięcie jest zamaskowane przez muzykę. Zatyczka jest osadzona dokładnie przy jego miejscu, i z każdą sekundą ciągłego buzowania Harry czuje jakby wspinał się do nieba, jakby zbliżał się do punktu, gdzie czucie się jeszcze lepiej nie jest możliwe. Nie jest pewny czy wciąż rozmawiają o nim – zatyczka uderza go tak głęboko, że czuje ją w swoich uszach – ale obraca się i podchodzi do Louisa tak blisko, że prawie przewraca ich obojgu. Louis kładzie dłoń na swojej klatce i oferuje mu ucho. Wszystkim czego chce Harry jest przytulenie się do jego szyi i dojście.
- Ja zaraz–- Louis podkręca intensywność wibracji i Harry omal nie traci tego właśnie wtedy, jego oczy toczą się do tyłu jego głowy na chwilę, jak jego tyłek się zaciska i kolana trzęsą, ale nie ociera się o Louisa, i nie dochodzi, bo jest dobrym chłopcem, jest, ale–- Jestem tak, jestem blisko, jeśli–
Louis ściska twardniejącą grudkę sutka Harry'ego i Harry prawie znowu to traci, prawdziwie jęcząc i wyrzucając biodra do przodu, jednak nie nawiązując żadnego kontaktu dotykowego, ale nawet go to nie obchodzi, że ci wszyscy ludzie za nim widzą jak ociera się desperacko o Louisa, nie obchodzi go, że prawdopodobne patrzą na odznaczające się linie od fig na jego tyłku, albo to, że jeśli poruszy się w zły sposób będą mogli znaleźć zarys zatyczki utrzymującej go otwartego dla Louisa, nie obchodzi go nic oprócz Louisa szepczącego idź do łazienki do jego ucha i klepiącego jego tyłek bez wyłączania zatyczki.
Harry nawet nie odwraca się, by przeprosić przed pognaniem w kierunku toalet – chyba słyszy jak Louis mówi coś w stylu, że nie czuje się dzisiaj dobrze, ale nawet głos Louisa nie może przeciąć puchatości w głowie Harry'ego, gdy przepycha się przez ludzi z niczym oprócz jego głosu, jego stanowczego, pewnego polecenia, idź do łazienki, w kółko przebiegającego przez jego umysł. Nie jest pewny, czy staje się poza zasięgiem pilota, czy to Louis po prostu wyłącza wibracje, ale kiedy Harry wpada zdyszany do łazienki, zatyczka jest niekomfortowo nieruchoma i pełna w jego wnętrzu, i jedyne buzowanie pochodzi z jego telefonu w kieszeni.
Harry patrzy na siebie w lustrze, kiedy próbuje wykopać swój telefon z kieszeni, jego niezgrabne ręce upuszczają go na ziemie, gdy pochłania widok swoich zarumienionych policzków, spoconego czoła i pogryzionych do czerwoności ust w lustrze. Kiedy pochyla się by podnieść telefon, zatyczka się przesuwa a jego kutas znowu prześlizguje po jedwabiście gładkich majteczkach i gdyby nie wiedział, że Louis będzie do niego pisać, mówiąc mu co robić, Harry prawdopodobne po prostu zwinąłby się na łazienkowej podłodze i doszedł w tej chwili.
L: w kabinie, na kolanach
L: pieprz się na zatyczce i mi pokaż.
L: nie dotykaj swojego kutasa i nie dochodź
Harry wpada do kabiny dla niepełnosprawnych z wcześniej i opada na kolana, każde zmartwienie co do czystości znika jak opiera głowę o zimne płytki na ścianie i szybko zdejmuje spodnie do ud, jęcząc na tarcie dżinsów po jego pokrytym koronka kutasie. Wygina plecy, wypycha tyłek i próbuje chwycić rozszerzoną bazę zatyczki przez figi. Przez koronkę ciężko mu ją złapać, więc odsuwa ją, stękając cicho, jak jego palce smagają jego rozpalone pośladki i w końcu wpycha w siebie zatyczkę, dostaję trochę tarcia w sobie, na co czekał od rana.
Pracuje w miarę przyzwoitym rytmie, jednak jest to ciężkie w ciasnej przestrzeni, pod niewygodnym kątem, w którym musi się utrzymywać, by sięgnąć zatyczki. Kiedy czuje, że znowu staje się blisko, jęczy głośno (On w ogóle sprawdził, czy ktokolwiek tu był? Zauważyłby do teraz, gdyby tak było?), zwalnia więc zatyczka jest odchylona od jego prostaty i otwiera wiadomość wideo w aplikacji drżącymi palcami. Zajmuje mu kilka prób, by uzyskać ładny widok siebie pracującego zatyczką w sobie, fig rozciągniętych na jego pośladkach i prawie opada na ścianę, kiedy wreszcie ją wysyła i kładzie telefon przed sobą, by widzieć nowe wiadomości, jak wraca palcami do pieprzenia się na zatyczce i patrzy jak jego kutas cieknie prejakulatem na majteczki.
Harry ma nadzieje, że Louis nie będzie kazał mu zniszczyć tych majteczek. Różowa koronka ładnie oprawia jego kutasa, i on dosyć się do niej przywiązał. Z drugiej strony, ma również nadzieje, że Louis rozkaże mu je zniszczyć, powie mu by doszedł w spodnie i pożegnał się z wszystkimi z mokrą plamą na nich, pachnąc seksem, uśmiechnięty, zaspokojony i tak, tak dobry dla Louisa, jego dobry chłopiec.
Czeka na wiadomość od Louisa. I czeka, i czeka. Im dłużej czeka, tym bardziej jest pewny, że Louis go testuje, upewniając się, że jest dobry, nie doprowadzając się do orgazmu zanim Louis mu nie powie, i to po prostu sprawia, że Harry pieprzy się mocniej, uderzając się głowa o ścianę kilka razy od entuzjazmu swoich pchnięć, jak wzdycha głośno i wyrzuca biodra w powietrze, rozkoszując się tym jak przyjemna jest koronka przy jego skórze tak samo jak nacisk na jego punkt wciskający go w ścianę. Myśli o Louisie stojącym tam, otoczony celebrytami, przyjaciółmi Harry'ego, popijającym swoje piwo i oglądającym filmik który wysłał mu Harry w kółko i w kółko, może osłaniając swój telefon dłonią, by nikt nie zobaczył, a może– może nie. To jest myśl przez którą Harry wypuszcza ostre jęknięcie, jak drzwi od łazienki głośno się otwierają.
Oddech Harry'ego utyka i przez moment jest kompletnie nieruchomo. To nie Louis. Harry rozpoznałby jego chód wszędzie, i ciężkie buty na posadzce zdecydowanie nie są jego. Ktokolwiek to jest, musiał zatrzymać się przy pisuarach, bo słychać dźwięk rozpinanych spodni a potem robienia siku.
Harry wciąż jest zastygnięty, usta ma rozchylone na cichym jęku, kiedy jego telefon brzęczy głośno na podłodze.
L: zgadnij z kim rozmawiam.
Osoba robiąca siku zatrzymuje się na chwilę, po czym z powrotem się zapina jakby – kurwa, jakby zastanawiała się skąd pochodzi ten dźwięk, i to jest to co sprawia, że Harry znowu zaczyna się pieprzyć, wbijając się z powrotem na zatyczkę, idea bycia tak znalezionym, znalezionym rozwalonym na podłodze, przepoconym przez koszulkę, czekającym na instrukcje Louisa – kurwa. Kimkolwiek ta osoba jest, nie zatrzymuje się by spojrzeć, ani nawet umyć rąk – buty się wycofują, i drzwi znowu zamykają, kiedy telefon Harry'ego znowu buzuje i Harry pozwala sobie stęknąć jak wyrzuca biodra tak mocno, że czubek jego kutasa, wciąż obłożony koronką, stuka w ścianę.
Kolejna wiadomość, Harry oddycha ciężko jak spogląda w dół, myśląc, że może nawet nie będzie potrzebował dotknąć swojego penisa, gdyby Louis tylko, gdyby tylko powiedział słowo, ale to nie jest to co Louis mówi.
Pierwszą wiadomością jest jego zdjęcie, robiącego głupią minę i wskazującego na kogoś stojącego obok niego z uniesionymi brwiami.
L: becks się o ciebie pyta… myślisz, że powinienem pokazać mu co u ciebie?
Harry znowu jęczy głośno, przyciskając policzek do ściany, gdy przekręca w sobie zatyczkę i wyobraża sobie Louisa pokazującego go, jak dziwkę, – Harry opuszcza głowę by znowu spojrzeć na zdjęcie – Davidowi pieprzonemu Beckhamowi, bohaterowi z dzieciństwa (kurwa, teraźniejszemu) Louisa, Louis aktualnie spotyka swojego bohatera z dzieciństwa, podczas gdy Harry jest na kolanach, próbując nie ocierać się o ścianę w swoich mokrych majteczkach jak pieprzone zwierze.
L: jesteś jeszcze, kochanie? Czy już się poddałeś i doszedłeś?
Harry skomle głośno i kręci głową, napinając ramiona jak zmienia dłoń którą się pieprzy. Wpisuje odpowiedź małym palcem, jedynym który nie jest lepki od lubrykantu, gdy chwyta zatyczkę drugą ręką i próbuje ponownie wpaść w rytm.
H: nie doszedłem, tatusiu
(Sapie cicho po ta gdy ponownie znajduje swoją prostatę, ale jego telefon sam uzupełnia dla niego tatusiu. Jest tak cholernie stracony dla Louisa, czasami on zadziwia sam siebie.
L: zostaw zatyczkę, dotykaj się przez swoje majteczki.
Dłonie Harry'ego poruszają się szybko, majteczki wracają z powrotem na swoje miejsce, by zakryć jego rozciągniętą dziurkę, kiedy puszcza zatyczkę i łapie swojego kutasa, w końcu. Nie może tak naprawdę dobrze go chwycić, bez uwolnienia go z koronki, ale nawet zwykłe palce wzdłuż jego trzonu, kciuk przy lepko mokrej końcówce to za dużo, minęło tak długo, i on był dobry dla Louisa, wie to, i dlatego wie, że może tak dojść, że tak dojdzie, jeśli tylko Louis powie słowo-
L: przestań
Przez ułamek sekundy Harry nie jest pewny czy potrafi, czuje się jakby jego dłoń była przyklejona do jego kutasa siłą silniejszą niż on sam, ale potem bierze kilka głębokich oddechów i przypomina sobie, że to Louis, jego tatuś, i jego dłoń opada luźno przy jego boku. Kilka sekund później Louis pisze do niego znowu.
L: wyjmij zatyczkę, wsadź w siebie majteczki, wróć do mnie i włóż zatyczkę do mojej kurtki.
L: użyj lubrykantu, wyślij zdj koronki wystającej z twojej pięknej pupci x
Louis nie ma zamiaru pozwolić mu dojść.
Kurwa.
Całe ciało Harry'ego się trzęsie kiedy wstaje na nogi, potykając się i prawie upuszczając telefon do toalety. Znowu wychodzi z swoich dżinsów, walcząc z nogawkami na jego obcasach, i pochyla się z łokciami na ścianie przez chwilę, tak wykończony i na krawędzi, że już nawet nie obchodzi go, że każdy kto wszedłby zobaczyłby jego spodnie na ziemi i wiedziałby, że jest w środku pół nagi. Już nawet też nie obchodzi go dojście, mimo że jego kutas wciąż o tym myśli, wylewając kolejną kroplę prejakulatu, gdy ściąga z siebie majteczki po raz ostatni. Wszystkim czego Harry chce, jest Louis, jego uspokajająca dłoń, jego pocałunek na jego policzku, jego szept do jego ucha. Bierze kilka głębokich wdechów i krzywi się, jak jego kutas podskakuje prawie boleśnie, kiedy pochyla się, by wyjąć lubrykant z swojej kieszeni.
To wtedy zdaje sobie sprawę, że nie ma tylu wolnych rąk co myślał. Nie chcąc wciskać lepkich majteczek w ścianę, wkłada róg koronki do buzi i zagryza. Zamyka oczy i stara się nie myśleć o tym, jak musi teraz wyglądać w tej chwili, pochylony, pół nagi w publicznej łazience, z brudnymi majtkami w buzi, nakładając lubrykant na palce i wyciągając szeroką, różową zatyczkę z swojego tyłka, bo jeśli znowu zacznie myśleć o byciu tak znalezionym - o Louisie przychodzącym po niego, by posiąść go takiego – to dojdzie, naprawdę, wie to. Próbuje skupić się na zachowaniu wystarczająco lubrykantu, by wcisnąć figi w miejsce zatyczki – kiedyś użyli za dużo, za jedynym razem kiedy tego próbowali, Louis wycisnął ćwierć butelki, by się upewnić, że Harry nie zostanie podrapany od wewnątrz – a to też nie jest bezpieczna myśl. Szlocha w swoją pięść, i znowu czuje że jest blisko tylko od przypomnienia sobie twarzy Louisa, kiedy powoli wyciągał z Harry'ego czarne satynowe stringi, lizał wokół jego mokrej dziurki, a potem znowu wcisnął je do środka.
Kiedy zatyczka jest na zewnątrz, Harry zaczyna zaciskać się bez kontroli na niczym. Ostrożnie, by ochronić mokry plastik od dotknięcia ściany w jego pięści (prawdopodobnie cały sens tego jest taki, że jest tak, tak brudna, ale to nie znaczy, że Harry nie może spróbować), ssie krótko majtki w swoich ustach, by je zmoczyć, jęcząc cicho na smak prejakulatu i przelotne uczucie pełności, zanim nie wyciska reszty lubrykanta na figi i zaczyna wciskać je za swoją obręcz.
To nie jest do końca jak zatyczka, czy kutas, czy cokolwiek innego co Harry miał w sobie, ale kiedy wyciąga palce ze swojego tyłka, miło jest mieć tam coś , nawet jeśli nie może do końca na nie naprzeć, jak na coś solidnego. Pcha póki cała nie jest w środku oprócz koniuszka koronki. Potem wygrzebuje telefon, krzywiąc się trochę, kiedy brudzi ekran lubrykantem. Wciska podbródek w swoją klatkę i wypycha lekko tyłek, by zrobić zdjęcie dla Louisa.
Nie mija nawet trzydzieści sekund, po tym jak je wysyła, gdy Louis odpowiada.
L: becks mówi hej, nawet nie myśl o schowaniu swojego kutasa.
Dokładnie w momencie, kiedy Harry podnosi swoje spodnie z ziemi, drzwi od łazienki się znowu otwierają. Harry nie porusza się ani o cal, gdy intruz robi siku. Zaciska oczy i próbuje utrzymać płytki oddech, starając nie skupiać się na ciężarze swojego kutasa (ani trochę nie opadającego, dlaczego go kręcą takie rzeczy) ciężkiego między jego nogami, już nie uwiązanego w jedwabistej tkaninie. Jak tylko tajemniczy sikacz wychodzi, Harry ostrożnie wchodzi w swoje spodnie, biorąc gwałtowny wdech, kiedy szturchają koronkę wystającą z jego tyłka, jak naciąga je na swoje pośladki. Zostawia swojego kutasa przy lewym udzie i krztusi się, gdy ledwo unika zahaczenia o niego zamkiem. Wychodzi z kabiny, po czym waha się przez chwilę i decyduje się szybko opłukać zatyczkę i dłonie, co chwila rozglądając się przez ramię aby zobaczyć czy nikt nie idzie po czym wyciera zabawkę do sucha końcem swojej koszulki i naciąga na nią rękaw.
Kiedy Harry staje za Louisem i owija ramiona wokół jego talii, James Corden wypuszcza głośne awwwww. Są całkiem słodcy, Harry myśli, nawet kiedy wślizguje niedawno używaną zatyczkę analną do kieszeni Louisa i wciska swoją erekcję w jego tyłek. Oddycha ciężko przy szyi Louisa przez chwilę, posyłając słabe uśmiechy małemu kręgowi ludzi otaczających ich. - Właśnie minąłeś się z Bekcsem, Harry – mówi James – Poszedł do toalety
Czy to znaczy– o boże - Następnym razem - Harry odpowiada, głosem tak niskim i zniekształconym, że gdyby słuchał siebie, pomyślałby, że właśnie obciągał komuś w toalecie. Louis kładzie dłoń na brzuchu Harry'ego.
- Czujesz się lepiej, kochanie? - Louis pociera kciukiem po nadgarstku Harry'ego i Harry kręci lekko głową. Ryzykuje przybliżeniem się trochę do niego, więc jego kutas naprawdę wbija się w jego tyłek, ale Louisowi nie wydaje się to przeszkadzać. - W takim razie, myślę, że powinniśmy iść, jeśli Hazza nie czuje się za dobrze.
Dzięki bogu, Harry prawie mówi głośno. Kobieta, której Harry wcześniej wylał drinka przytakuje, mówiąc, wyglądasz jak śmierć, i ludzie wokół wymrukują zgodę, ale Harry nie skupia się na niczym innym oprócz tarcia, jak Louis obraca się wokół w jego ramionach, odchylając lekko głowę i uśmiechając się do niego złośliwie.
- Idź do mojego samochodu. - Louis mówi, na tyle głośno by inni usłyszeli - a ja wezmę twoją kurtkę, hmm?
Harry przytakuje, Louis uśmiecha się i klepie jego tyłek, a potem pochyla się i szepcze do jego ucha, - Zdejmij spodnie – i ostro szczypie jego sutek. Harry zamyka oczy i znowu kiwa głową, dużo szybciej. Louis śmieje się na tyle głośno, by zamaskować dźwięk szlochu Harry'ego, ale gdyby ktoś zwracał na to uwagę, prawdopodobnie wyczytałby to z jego twarzy. Harry nie zostaje tam na tyle długo, by się tego dowiedzieć, całując Louisa w policzek, mamrocząc przepraszam, i oddalając się bez nawiązywania z nikim kontaktu wzrokowego.
Policzki Harry'ego czerwienią się jeszcze niemożliwie bardziej, gdy toruje sobie drogę między małymi grupkami bezcelowo gadających kierowników i drobnych celebrytów starających się zrobić wrażenie. On prawdopodobne nigdy nie miał erekcji tak oczywistej w swoim życiu, linia jego kutasa napina jego obcisłe dżinsy, zostawiając w zasadzie nic do wyobraźni, i on nie jest pewny, czy nikt nie zauważył, czy po prostu odwracają wzrok. Tym razem, nikt go nie zatrzymuje i nie pyta o zdjęcie. Zastanawia się, czy jest zadowolony z tego powodu.
Z jednej rzeczy, z jakiej jest zadowolony, jest to, że Louis nie użył parkingu z obsługą**, znajdując miejsce na małym parkingu za klubem. W tym może być coś symbolicznego, w tym, jak płynnie Louis wpasowuje się w okazjonalnie wytworne życie Harry'ego, a również utrzymuje go zakorzenionego w rzeczywistości, gdzie nie każdy ma pięć samochodów poza prywatnym serwisem samochodowym, Harry myśli. Serwis samochodowy jest cholernie wygodny, jasne, ale samochód Louisa jest jak dom.
Z drugiej strony, może właśnie Louis wiedział, że będzie miał Harry'ego pół nagiego i wijącego się na swoim fotelu pasażera do końca nocy. To kolejna z rzeczy którą kocha w Louisie najmocniej. Zawsze przygotowany. Harry dobrze się rozgląda po parkingu, i nie zauważając nikogo, rozpina guzik w swoich dżinsów i wślizguje się do samochodu.
Zdejmowanie spodni jest łatwiejsze niż Harry sobie wyobrażał, w tej ciasnej przestrzeni. Może to po prostu dla tego, że nie obchodzi go, jak jego kolana stukają w deskę rozdzielczą z pośpiechu, by zrobić to o co poprosił Louis. Jego kutas zdecydowanie się tym nie przejmuje, głośno uderzając o jego brzuch, kiedy skopuje dżinsy ze swoich nóg, plamiąc bluzkę kilkoma kroplami prejakulatu. Nawet jak Harry rozgląda się nerwowo za wszelkimi oznakami nic nie podejrzewającego przechodnia (lub gorzej, zabłąkanego paparazzo), w jego żyłach jest rozgrzane, zdesperowane dudnienie, chęć, by zadowolić Louisa, która jest tylko podwyższana kiedy robi to co on mówi.
Louis nie powiedział, że może się dotknąć, ale Harry nie może powstrzymać wyrzucenia w górę bioder z siedzenia, by przebiec palcami po mokrej koronce, wystającej z jego dziurki. Znowu przechodzi go dreszcz, kiedy z powrotem siada. Nie dawno mieli czyszczony samochód, myśli, czyli – biorąc pod uwagę (w sensie, jego goły tyłek) wszystkie rzeczy, jest dobrą rzeczą, ale sprawi, że tłumaczenie nowych plam będzie jeszcze bardziej żenujące. (Louis prawdopodobne zmusi do tego Harry'ego. Harry ma nadzieje, że tak będzie)
Dla Harry'ego coraz ciężej jest powstrzymywać się od owinięcia dłoni wokół jego kutasa, kiedy wierci się na siedzeniu, z figami w sobie. Trzyma telefon obok siebie na siedzeniu, spoglądając na niego co kilka sekund, a tak to utrzymując wzrok przyklejony do tylnych drzwi klubu.
Jednak następną osobą jaką widzi nie jest Louis
Dwie wysokie kobiety wychodzą z tylnych drzwi klubu i zaczynają się kierować do miejsca gdzie Harry wije się półnagi na fotelu. Wydaje mu się, że jedną z nich rozpoznaje jako barmankę z wcześniej. Cholera. Nie skręcają w stronę jakiegokolwiek innego rzędu samochodów, zamiast tego coraz bardziej zbliżając się do Harry'ego. Harry zaciska oczy i przypomina sobie, z nagłym przypływem czegoś nieco mocniejszego niż wstyd, jak wiele może stracić, jeśli zostanie ujawniony jako jakiś zboczeniec, poza biseksualistą. Kobiety są na tyle blisko, że słyszy ich rozmowę, więc, w panice, podnosi swoje dżinsy z miejsca gdzie je skopał na podłogę i składa je na swoim kolanie. Nie do końca zakrywają jego nagość, ale przynajmniej erekcję (która, mimo jego realnych obaw, wydaje się tylko stać masywniejsza).
Kiedy kobiety są kilka samochodów od niego, skręcają, wsiadając do limuzyny ustawionej tyłem go niego. Zanim Harry ma czas na oddech, Louis pojawia się po stronie kierowcy.
Harry zastyga. Mężczyzna nic nie mówi, kiedy wchodzi do samochodu, ale Harry wie, że jego wzrok jest na jego kolanach. Jednak jego ręce opadają bezwładne. Nawet z milczącym Louisem, Harry nie może zmusić się, żeby na niego spojrzeć, jego policzki palą. Wpatruje się na linie swojego kutasa przy jego zmemłanych dżinsach we wstydzie, przeprosiny budują się na jego języku, gdy słyszy uruchamianie i odjeżdżanie jakiegoś samochodu.
Louis wkłada kluczyk do stacyjki i po prostu wzdycha. Harry czuje jakby mógł – boże, spontanicznie wybuchnąć, albo zapaść się pod ziemie, lub po prostu umrzeć.
- Powiedziałem ci, że masz się zakryć? - Louis mówi. Nie brzmi na złego, po prostu – rozczarowanego. Harry chyba się popłacze.
- N-nie, Tatusiu – Jego dłonie wciąż nie chcą się ruszyć z miejsca gdzie trzęsą się na jego kolanach.
- Nic nie mów Harry przestaje oddychać na chwilę, przytakując szybko i gryząc wargę. Louis chwyta dżinsy z kolan Harry'ego i wyrzuca je bezceremonialnie na tylne siedzenia. Harry czuje – ulgę, naprawdę, mając do czynienia z ponownym widokiem na swoją erekcję. Nie spuszcza wzroku ze czerwonej cieknącej główki jego penisa, gdy Louis bębni palcami o kierownicę.
- Miałem pozwolić ci ssać mnie w drodze do domu - Louis dodaje, - jako nagrodę za bycie tak grzecznym przez cały dzień. Myślisz, że teraz na to zasługujesz, Harry?
Harry mocniej zagryza wargę, tak mocno, że czuje jakby mógł krwawić, i kręci lekko głową. Trzyma ręce bardzo nieruchomo przy swoich bokach. Pomimo tego całego Tatusia, oni raczej nie graja w age play***, ale kiedy Louis tak go beszta, nie może nic na to poradzić, że czuje się bezradny, jak mały chłopiec. Całe jego ciało wydaje się jakby się paliło.
Louis odpala samochód. Dudnienie silnika jest jak najsubtelniejsza pieszczota i Harry po prostu wie, że gdyby coś bardziej solidnego wypełniało go zamiast majteczek, czułby to w całym swoim ciele. Powstrzymuje jęknięcie. - Będziemy po prostu musieli wypełnić te śliczne usteczka czymś innym - Harry kiwa głową, nie odrywając wzrok od swoich kolan. - Głowa do góry
Zaciska pięści, kiedy spogląda w górę, tylko spoglądając szybko na Louisa, przed wbiciem wzroku w puste samochody przed nimi.
Louis brzmi na zmęczonego, kiedy znowu przemawia: - Możesz teraz mówić
- Przykro mi - Harry wyrywa szybko, jego ramiona rozluźniają się na tyle, że przestają się trząść, kiedy spogląda na Louisa, - Tatusiu– tatusiu, bałem, bałem się, proszę proszę, pozwól mi, będę taki dobry, tak mi przykro, Tatusiu proszę–
Louis kręci głową. - Palce do ust – Rusza samochodem. Harry wpycha szybko trzy palce w swoje usta, ośmiela się posłać Louisowi błagalne spojrzenie nawet jak zaczynają wyjeżdżać z parkingu. Nawet nie rozgląda się z niepokojem za paparazzi, zbyt skupiony na pokazaniu Louisowi, że może zrobić to co mu każą, może być dobry.
Louis i tak rozgląda się wystarczająco. Patrzy wszędzie oprócz na Harry'ego, gdy odjeżdża od klubu, na tyle szybko, że Harry prawie krztusi się na swoich palcach, kiedy nagle zatrzymują się na następnym skrzyżowaniu.
Louis wciąż nie chce spojrzeć w jego stronę. - Ssij. - bębni palcami o deskę rozdzielczą, jak Harry dźwięcznie słucha, zasysając palce tak daleko w swoich ustach, że czuje jakby mogły otrzeć się o tył jego gardła. Louis nie chwali go. - Patrz przez okno i myśl o tym co zrobiłeś – mówi kiedy światło się zmienia i samochód znowu rusza.
Harry nie może powstrzymać cichego jęku, kiedy odwraca wzrok od mężczyzny, obracając się, by spojrzeć na rozmazane cegły po lewej. Louis nie daje mu żadnych dodatkowych instrukcji przez większość jazdy, ale każda chwila milczenia po prostu nakręca Harry'ego bardziej i bardziej, póki prawie nie dusi się na swoich palcach chcąc wykrzyczeć przepraszam Tatusiu przykro mi.
Kiedy są na ostatnich światłach przed dotarciem do domu, Harry słyszy Louisa odpinającego swoje dżinsy i wyciągającego swojego kutasa.
- Cały dzień jesteś dla mnie dobry - Louis mówi. Trzyma jedną rękę na kierownicy, i liże drugą, zaczyna głośno za siebie ciągnąć. - I wtedy, właśnie kiedy masz dostać swoją nagrodę, tracisz nerwy. Kompromitujesz się. Myślisz o ludziach innych niż ja.
- Nie - Harry mówi, jednak wychodzi to bardziej jak nnnn przez jego palce. Nie odwraca wzroku z miejsca, w jakie Louis kazał mu się wpatrywać, nawet kiedy jego szyja boli, by się obrócić i spojrzeć na Louisa dotykającego się. Jego własny kutas, które lekko opadł z braku uwagi, jest twardy jak skała. Znowu zaczynają jechać, ale dźwięki Louisa masturbującego się nie zatrzymują się.
- Może to moja wina – rozmyśla , kiedy wjeżdżają powoli do ich dzielnicy. Oczy Harry'ego obserwują domy ich sąsiadów i zastanawia się czy któryś z nich wyjrzy przez okno i zobaczy go ssącego swoje palce. - Może nie byłem dla ciebie wystarczająco surowy. Nie byłem wystarczająco dobrym tatusiem.
Harry skomle głośno przez palce, kręcąc gwałtownie głowa, ośmielając się spojrzeć przez ramie na Louis. Louis dalej biernie patrzy prosto (jednak z zaciśnięta szczęką) gdy wjeżdża na ich własny podjazd, żywopłoty zasłaniają ich z pola widzenia sąsiadów.
Louis wyłącza samochód i opiera dłoń luźno na kierownicy
- W porządku – mówi – Jesteśmy w domu - brzmi na wyczerpanego – Może już wyjąć swoje palce z ust.
- Tatusiu – Harry mówi tak szybko, że wychodzi to zniekształcone, z palcami wciąż w połowie w jego ustach. Kładzie mokrą dłoń na własnym udzie i przełyka - Jesteś najlepszym tatusiem – Jego głos wciąż brzmi szorstko. Louis wzrusza ramionami, przesuwając kciukiem jednej dłoni po końcówce swojego kutasa leniwie, kiedy spogląda na ich drzwi frontowe. Harry otwiera usta, by go znowu pochwalić, ale Louis mu przerywa
- Możesz teraz dość – On brzmi na– prawie znudzonego – Jakkolwiek chcesz, ale musi być to na zewnątrz. Pójdziesz do środka i nie dochodzisz przez resztę nocy.
Harry marszczy brwi. Jego mokra dłoń swędzi, by owinąć się wokół jego kutasa, ale – nie bez zgody Louisa – Jak. Jak mnie chcesz?
Louis przestaje za siebie ciągnąć i patrzy na Harry'ego obojętnie – Tak jak powiedziałem – Gestykuluje na bok ogólnikowo – Jakkolwiek chcesz.
Harry mruga – Ja– Przełyka – Mogę. Mogę znowu zatyczkę?
- Pewnie - Louis wyciąga małą plastikową torebkę z kieszeni kurtki z zatyczką i pilocikiem, i rzuca ją na kolana Harry'ego. Harry gapi się na nią – Lubrykant jest w schowku, wiesz to.
- Och – okej – Dłoń Harry'ego trzęsie się lekko, kiedy wyciąga lubrykant, jakby czekał aż Louis na niego naskoczy i powie, że robi coś źle. Siada na kolanach na fotelu pasażera, pochylając się do przodu na zagłówku, kiedy sięga za siebie i wyciąga zmięte majtki z swojego tyłka powoli, dysząc jak koronka łaskocze jego obręcz. Jest mokra, i odrobinkę szorstka, i tak, tak brudna, jak striptiz na sterydach, ale Louis ledwo reaguje nawet jak Harry kwili i odrzuca głowę do tyłu. Obserwuje Harry'ego z dłonią nie poruszającą się na jego kutasie, kiedy ten pokrywa lubrykantem różową zatyczkę i z powrotem wciska ją w głąb siebie. Kiedy siedzi ona solidnie przy jego prostacie, Harry sapie cicho i siada na swoich piętach, jego oczy automatycznie wracają się do Louisa, czekając by powiedział mu co robić dalej.
Louis po prostu patrzy na niego, jego oczy lekko pociemniały z podniecenia, ale poza tym… są pozornie niezainteresowanie. Harry zaciska się wokół zatyczki i jęczy, kiedy ta przesuwa się w nim. Pilot leży obok niego, ale – to nie jest, nie byłoby właściwe by włączyć ją samemu, nawet jeśli byłoby to tak dobre, nie z Louisem siedzącym tuż obok niego.
- Dalej – Louis ściska swojego kutasa, jak jego oczy śledzą pomarszczoną koszulkę Harry'ego na jego plecach, jego twardego kutasa zakrzywionego przy jego brzuchu, różową zatyczkę wystającą z niego – Cokolwiek chcesz, zależy od ciebie
Harry przełyka, pieprząc się lekko na zatyczce, jak jego umysł zmaga się na czym tu się skupić, czymkolwiek oprócz tego jak bardzo był zły, że Louisa nawet to nie obchodzi. Kilka minut temu był tak na krawędzi, że mógłby dojść nietknięty, tuż przed domami ich sąsiadów, gdyby Louis tylko powiedział słowo, ale teraz jest wyprowadzony z równowagi, jakby ta krawędź jakiej potrzebuje, została wyrzuca za okno
- Mogę– Harry przygryza wargę, obserwując dłoń Louisa na jego kutasie. - Chcę cię pieprzyć – mamrocze, spoglądając w dół na swojego kutasa niepewnie. Wciąż nie jest do końca pewny, czy może o to prosić, ale. Nie ma lepszego sposoby by doprowadzić Louisa do szaleństwa, by skomlał, jęczał i chwalił go i sprawić, że będzie tak, tak spełniony, bo on może poczuć jak uszczęśliwia Louisa po jego zaciskaniu się wokół jego kutasa.
- Okej – Louis nie mówi nic innego, nie rusza się, i Harry czuje się jakby stradał zmysły, jakby to był jakiś okropny nie-do-końca-koszmar, z którego nie może się wybudzić.
Po dłuższym czekaniu aż mężczyzna coś powie, Harry przeczyszcza gardło – Um. Z tyłu?
Louis chrząka i wychodzi z samochodu, już ustawiając się na czworaka na tylnym siedzeniu, zanim Harry jest na tyle przytomny by sam wcisnąć się do tyłu. Klęka za Louisem i wpatruje się na niego z niepokojem przez chwilę po czym Louis ściąga swoje spodnie i unosi brew na Harry'ego przez ramie. Dopiero wtedy chwyta lubrykant i zaczyna wyciskać go na swoje palce.
Louis wreszcie mruczy z satysfakcją, kiedy Harry pracuje w nim palcem. Dopiero co pieprzył go wczoraj rano, więc nie mija długo, zanim nie ma w nim trzech palców głęboko, zakrzywiając je i wyciągając z Louisa sapnięcie i tak, Haz, ale. Nawet jak drażni jego prostatę, w sposób w jaki wie, że Louis lubi, nawet jak zaczyna jęczeć i pieprzyć się na trzech palcach Harry'ego, to nie jest – to nie jest do końca wystarczające.
- Gotowy – Louis mamrocze po chwili – gotowy, dalej – Harry szybko wyciąga swoje palce, chętny by podążyć za poleceniem Louisa. Jest wciąż tak głęboko w swoim uległym myśleniu, że nie jest pewny czy potrafiłby włożyć w niego swojego kutasa, gdyby nie jego wymamrotane zachęty po tym jak zostawia go przez chwilę pustego – tak jak jest, wylewa połowę buteleczki na siebie z zniecierpliwieniem jak Louis znowu mówi: - No dalej.
Jednak jak Harry ustawia się przy wejściu Louisa i powoli zaczyna się wsuwać, to jest - zachęty Louisa znikają, o to chodzi, zostają zastąpione niespójnymi jękami, i to jest wspaniałe, każdy dźwięk przyjemności jaki Harry kiedykolwiek wyciągnął z Louisa jest jak prezent, wie to, ale – to nie jest wystarczające. Louis jest pochylony przed nim, gryząc rękawy swojej koszuli gdy Harry chwyta jego biodra i wchodzi w niego do końca, Louis jest gorący, ciasny i mokry i ściska każdy jego cal, jego odziane uda są ciepłe przy tych nagich Harry'ego, jego tyłek jest idealną poduszką dla jego bioder, ale – ale Louis był nim zawiedziony, kilka chwil temu, i nawet jak czuje przyjemność Louisa, jak jego ścianki zaciskają się na nim, gdy ciągnie swojego własnego kutasa z małymi westchnięciami, to on nie – on nie jest pewny, czy Louis jest zadowolony z niego. Prawie doszedł w spodnie godzinę temu przed swoimi współpracownikami, tylko od Louisa kontrolującego wibracje w jego tyłku i szepczącego dobry chłopiec, ale teraz, z jego kutasem w tyłku Louisa, czuje się dalej od orgazmu niż jak w ciągu całego dnia.
- Mmm. - Louis mruczy jak Harry ściska jego biodra mocniej i zaczyna pieprzyć go na poważnie gryząc wargę z nie-do-końca-wystarczalności tego zazwyczaj-idealnego tarcia tyłka Louisa na jego penisie - Haz, - wykrztusza kiedy Harry zaczyna walić w niego mocniej, sprawiając, że cały samochód podskakuje razem z nimi, jak uderzanie skóry o skórę dzwoni w jego uszach. Louisowi pobielały kostki i jęczy pod nim, ale nawet jak Harry pieprzy go mocniej i mocniej, zaczynając się pocić, jak jego wzrok robi się rozmazany, wciąż wydaje się, że nie może wypieprzyć z niego szybciej lub dobry chłopiec ani nawet zwykłego o tak.
Harry łamie się po najgłośniejszym jęku Louisa jak na razie, pierwszym który może rzeczywiście dojść do ich sąsiadów przez żywopłoty. Jego biodra się zacinają, tracąc rytm, jak Louis dyszy w skórzane siedzenia, wciąż bez zwykłej zachęty. Harry zaciska się wokół twardego, nie-do-końca-ciepłego plastiku swojej własnej zatyczki, i czuje się tak pusty, że robi mu się niedobrze.
- Tatusiu – jęczy. Zadziwia nawet samego siebie od tego jak blisko brzmi do płakania – Tatusiu, – akcentuje swoje słowa z krótkimi, mocnymi pchnięciami - proszę
To tak jakby coś zaskoczyło w Louisie, jego ramiona usztywniają się na słowo tatuś. Podnosi się z przedramion i odrzuca głowę do tyłu, jak pieprzy się z powrotem na Harry'ego ostro, na chwilę zaskakując tym jego dłonie – Kurwa, kochanie – Louis zaczyna ustanawiać sobie własny rytm na kutasie Harry'ego – Pieprzysz mnie tak dobrze, jak zawsze – Harry wypuszcza piskliwy jęk, gdy próbuje z powrotem chwycić biodra Louisa, czując nową falę podniecenia zalewającą go, sprawiając, ze jego kutas wydaje się niemożliwie twardszy wewnątrz niego– Taki idealny dla swojego tatusia.
- Tatusiu – Harry znowu skomli, jak Louis spogląda na niego przez ramie i uśmiecha się.
- Byłem z ciebie dzisiaj taki dumny, księżniczko – Louis mówi głosem ochrypłym od jęczenia. Kostki Harry'ego bieleją wokół talii Louisa, jego biodra nieświadomie wyrzucają do przodu szybciej, jego umysł jest pusty oprócz blisko, blisko, i potem Louisa mówi – Dojdź dla mnie – i Harry jest stracony, jego głowa opada do przodu, gdy pieprzy Louisa przez swój orgazm, wypełniając go serią po serii jego spermy.
Harry dopiero przestał dochodzić, jego umysł jest wciąż rozmyty i Louis Tatuś Louis‘owy, jak mężczyzna obraca się i popycha Harry'ego dłonią na jego piersi, sprawiając, że uderza głową o drzwi po drodze, ale praktycznie tego bólu nie odczuwa, kiedy Louis wczołguje się na niego, siadając okrakiem na jego klatce z dłonią pracującą gwałtownie na swoim kutasie.
- Mój aniołek – Louis mówi – idealny, idealny chłopiec, robi dla mnie wszystko, daje mi tak dużo – Chrząka, odrzuca głowę do tyłu, trochę się przybliża, i Harry otwiera usta tak szeroko jak może, podczas gdy jego ciało trzęsie się od łez – tak mnie uszczęśliwia – Sperma Louisa uderza w język Harry'ego i on płacze tak bardzo, że nie może oddychać, ale wciąż chłepcze spermę wokół swoich ust najlepiej jak może, zdesperowany by posmakować Louisa, by wszystko przełknąć i zatrzymać go w sobie na zawsze.
Kiedy kończy, Louis pochyla się i całuje Harry'ego słodko. Uspokaja dłońmi jego drżące ramiona, gdy zlizuje zagubioną spermę z jego policzków, po czym znowu go całuje i Harry wzdycha na to, przełyka zachłannie resztę spermy Louisa, potrzebując jej bardziej niż powietrza. Louis opiera czoło o to Harry'ego, póki ten nie przestaje płakać, wyciera łzy swoimi kciukami, całuje całą jego twarz, mówi jak dumny jest z niego, jak dobrze Harry sobie poradził, jaki jest dobry.
To jest to co pozwala Harry'emu znowu oddychać, powoli. Louis jest przyklejony do jego przodu, tuląc się do jego szyi, całując jego szczękę.
- Hej – Louis mówi przy policzku Harry'ego. Całuje jego czoło szybko trzy razy - Wszystko okej?
- Dobrze – Harry mamrocze. Zamyka oczy i Louis całuje lekko jego powieki – Jest… naprawdę dobrze.
- Zmartwiłeś mnie na chwilę pod koniec – Louis mruczy w jego skórę – Ale poradziłeś sobie tak dobrze
Harry nuci jak Louis znowu całuje jego wargi. Nie oddaje pocałunku ale trzyma ich przyciśniętych do siebie, lubiąc ciepło jego oddechu przy sobie. Wtedy Louis przesuwa się lekko i Harry krzywi się, gdy czuje jak jego własna sperma wycieka z Louisa na jego udo.
- Prysznic - Harry mamrocze tak cicho, że gdyby Louis nie był dosłownie przy jego twarzy to by nie usłyszał. Bierze głęboki wdech, a potem przytakuje.
- Mam jakieś czyste dresy w bagażniku, jeśli chcesz.
Harry rozważa to przez chwilę jak Louis wstaje i zakłada na siebie swoje własne spodnie. Spogląda w dół na niego, ściska jego udo i unosi brew.
Harry kręci głową, wzruszając ramionami kiedy wstaje i otwiera za sobą drzwi – Nie mam czego się wstydzić – mówi. Krzywi się lekko jak wyschnięta baza zatyczki ciągnie za jego obręcz, ale jak Louis uśmiecha się głupio do niego, jego oczy świecą z miłości, Harry nie przejmuje się niczym innym na świecie.
________ *Cheese fizz jest określeniem na Cheez Whiz czyli sos lub dip sporządzany z sera topionego wyprodukowanego z sera cheddar na bazie krowiego mleka. Jest on przedstawiony i pochodzi z Spongeboba
** usługa polegająca na odprowadzaniu samochodów gości na parking
*** gra wiekiem, partnerzy udają osoby młodsze bądź starsze
41 notes
·
View notes
Text
Wreszcie SAMA.
Dziwnie to zabrzmi, bo cieszę się, że życie obrało inny tor niż przez ostatnie lata, ale brakuje mi takich sytuacji jak ta w której dziś jestem - SAMA w domu, od bladego świtu po późny wieczór.
I co ciekawe - kolejny weekend minie mi tak samo.
Cieszę się. Mam okazję poeksplorować.
-
Tumbler zeżarł mi wpis z takimi krótkimi urywkami, refleksjami, wrażeniami, momentami - taki jakie kiedyś robiłam znacznie częściej.
Po prostu są uwagi, które uważam, za warte uwiecznienia:
1
Szwagier nr 2 podczas kawusi w zeszłym tygodniu oczywiście rozmawiał z nami o psach (bo wszyscy są tu pso-zboczeni, każdy w tej rodzinie zachwyca się zwierzętami i potrafi o nich rozmawiać godzinami). Opowiadał o ostatnich odwiedzinach w rodzinach stronach - on wziął suczkę swoich rodziców i przyszedł w odwiedziny do rodziców swojej dziewczyny, a rodzice O. i jego siostry mają swojego szczeniaczka. Różnica wieku między pieskami to 5-6 mc, więc psiulki ganiały się zachwycone po ogrodzie.
My wiemy o tej wizycie, bo WSZYSCY członkowie rodziny O. zasypywali nam komunikatory zdjęciami z tej psiej wspólnej zabawy. Mieliśmy też okazję poznać obydwa psiaki, więc te kilka tygodni wcześniej patrząc na zdjęcia spekulowaliśmy w tonie żartu o tym która psiulka częściej leżała na plecach przyciśnięta przez drugą. xD
Szczeniaczek rodziców O. nie czai, że ma super-długie kończyny i czasem z tej radości odwala prawdziwe karate xD - nie wiesz kiedy, a dostajesz z liścia od psa, przewracasz się o ściany. xD A zaraz potem zmartwiona sunia ciebie wyliże i idzie z kimś innym odwalać Chucka Norrisa z półobrotu w ramach zabawy. xD I wszystko przypadkiem, w zabawie. Cudowna jest. Po prostu nie ogarnia jeszcze tego, jak bardzo urosła. Będzie olbrzymia, stawiam na geny jakiegoś charta. Mając 10 miesięcy położona na łóżku wzdłuż naszych ciał wystaje tylnymi łapkami za materac...
Niemniej Szwagier podzielił się z nami swoim spostrzeżeniem: otóż tamtego dnia piesek jego rodziców wcale nie był częściej kładziony w zabawie na plecach, pacyfikowany, zdominowany. Ani nie była przytłoczona wielkością szczeniaka rodziny O. Wręcz przeciwnie. Okazuje się, że chociaż zdjęcia tego nie oddawały - sunia rodziców Szwagra wydawała się znacznie mniejsza od drugiego psiaka - ale... i tu cytat “One są takiego samego wzrostu. Jak stały obok siebie były równie wysokie. Różnica jest w tym, że wasza sunia jest strasznie długa. Ma długie kończyny, długi tułów, długi ogon. Wszystko w niej jest taki smukłe i długie. Dlatego wydaje się większa od naszej. A nasza ma po prostu większą, bardziej muskularną klatę i krótsze ciało, proporcjonuje krótsze, bardziej masywne kończyny. Ale wielkością są takie same. Nasza nawet trochę więcej waży. Mnie też to zdziwiło, bo wasza wydaje się na zdjęciach taaaaakaaaa wieeeeelka. A wcale nie jest.”
I to co powiedział Szwagier nr 2 brzmi jak spoko opis. Ale ironia/paradoks/zaskoczenie leży w tym, że ten opis nie tylko pasuje do opisu ich psów, ale różniej do różnicy w budowie ciała między nim, a siostrą O. xD Każde odpowiada swojemu pieskowi, są tego samego wzrostu, chociaż ona wydaje się być od niego znacznie, znacznie wyższa - a nie jest. Jest smuklejsza, ma dłuższe kończyny. No ciekawa to była obserwacja.
2
W czwartek odwiedził nas kolega O. - przyszedł w odwiedziny z pieskiem. Była piękna! Takie słodkie, ZŁOTE, lekko skundlone, krótko-sierciowe corgie. Oczywiście był zachwyt.
I chyba... CHYBA... będziemy z O. adoptowali w nowym roku pieska.
Marzę o tym, ale też się boję, bo “co jeżeli się rozstaniemy?”, bo “jesteśmy razem dopiero rok, czy to nie za szybko na takie zobowiązanie?”... Dużo wątpliwości mam, ale też jest we mnie tęsknota za psiakiem.
3
Zaciekawiony ostatnimi własnymi refakcjami po powrocie z Krakowa zadzwoniłam do mamy. By jej podziękować za rolę jaką w moim dzieciństwie odegrała jako matka. Wzruszki były po obydwu stronach. Po krótkich wspominkach, zpytałam jej jak wyglądają jej sympatie i antypatie względem Polskich miast. Czy ta moja pamiętana z dzieciństwa magia Krakowa i papierowa jarmarczność Warszawy jakoś też w niej zaowocowały, czy też tak to pamięta? Czy może ma inne impresje? Bo ja tak - jak zresztą tydzień temu do tego doszłam - odczuwałam te miasta: jedno jest przyjazne i ciepłe, akceptujące nowoprzybyłych, chętne każdego, kto wyraża chęć by w swoim tempie i na swój sposób zwiedzić te uliczki, a drugie jest chłodne, niedostępne, nawet atrakcje są prezentowane przez niemile widzianych gości innym niemile widzinym gościom, wszedzie jest pęd i irytacja, brak luzu. Mama się zastanowiła i uznała, że Warszawy tak nie wspomina - dla niej to miasto w czasach mojego dzieciństwa było piękne, ale faktycznie, przyznaje, że było: obco-piękne, chętne pochwał, z radością wprawiających przybyłych w zachwyt, bardzo dumne i pyszne swoją historią i znaczeniem historycznych miejsc, przekonane o swojej wyższości w prawie wobec pamięci cierpienia za poległych w ostatnich 100 latach - na swój sposób to miasto jest po prostu polskie, taką alegorią narodu z tym podbudowującym ego poczuciem mesjanizmu, z esencją naszej narodowej traumy, ale faktycznie rany historii były zbyt świeże by w Warszawie się po prostu odprężyć, tak jak w Krakowie, by sobie się snuć się z malutkimi córeczkami po ulicach bez myślenia o odbudowanych ruinach - kosztem tylu cudownych budowli z innych miast, to było leczenie jednej rany przeszczepami, tworząc kolejne rany.
Po chwili zasępienia się odparła, że nie chciała mnie bynajmniej nigdy zniechęcać do Warszawy i smutno jej teraz z wiedzą, że kiedyś tego miasta nie lubiłam - że starała mi się pokazać piękno naszego kraju, pokazać życie w różnych warunkach, różnorodność historyczną i kulturową.
Wyjaśniłam jej, że chyba - teraz tak myślę - że ta niechęć się chyba wzięła ze studiów? Wtedy miałam najwięcej do czynienia z osobami, które używały “jestem z Warszawy” lub “studiuję w Warszawie” jako jakiegoś wyznania bustujacego ich ego, legitymizującego do tego, że mają do czegoś-tam pierwszeństwo. Traktowali z góry inne osoby... Myślę, że to jest przekonanie, które było szkodliwe i do obalenia. Po prostu. Ludzie są różni.
A jako dziecko pewnie nie rozumiałam co się dzieje, ale CZUŁAM od rodziców nastrój w jaki ich wprawiało zwiedzanie Warszawy - ten o którym zresztą mama mówiła podczas rozmowy - i ciężko mi było radzić sobie z tymi emocjami. Widziałam zamyślonych, zatrwożonych rodziców, pierwsze pokolenie urodzone po wojnie i pewnie jako dziecko czułam się po prostu źle, chciałam stamtąd odejść. Źle wspominałam tamte wizyty w stolicy i po prostu czułam chłód, trudność w poradzeniu sobie z emocjami, których nie rozumiałam.
Tym czasem Kraków to wyłącznie przyjemne, radosne wspomnienia. Uwielbiałam wakacje spędzane w Krakowie. Góry, Szlak Orlich Gniazd, Kraków, Zakopane, Śnieżka, Bieszczady... Jako dziecko nie znosiłam jeździć nad morze - najgorsze nudy xD myślę, że było tam za dużo bodźców, bym mogła się skupić na np: czytaniu książek, za dużo ludzi, dzięków, kolorów, a przy tym za dużo leżenia - wolałam ruch, uwielbiałam wieczory, gdy z rodzicami szłyśmy wzdłuż brzegu do kolejnych miejscowości! Mało ludzi, mniej bodźców, ruch i bezpieczeństwo jakie dawała obecność mamy...
Wspominając z mamą przez telefon różne wyjazdy mama okopana na stanowisku “nie mam ulubionego miasta, weź mnie zostaw w spokoju” na moje wspomnienie udania się do Muzeum Stasia Wyspiańskiego, a potem do Kościoła Mariackiego, aby wyszukać fresków jego projektu xD wyskoczyła bardzo żywo “Nie, nie, to nie tak! Najpierw byłyśmy w Muzeum Czartoryskich, pamiętasz? Tak widziałyśmy “Damę z łasiczką” czy tam z gronostajem, teraz jest już w innym miejscu prezentowana, zwróciłam wtedy uwagę na rzeźbę, popiersie Gorgony chyba, pamiętasz? Ale wtedy prosto od Czartoryskich poszłyśmy do Wyspiańskiego i dopiero wtedy do Mariackiego!” - i powiedziała to tak... wibrującym od podniecenia głosem, że znowu się wzruszyłam. :D Rzeźbę pamiętam. Miała tytuł “Zawiść”, autora nie pomnę, ale rzeźba mnie zafascynowała, rzeczywiście chyba miała włosy z węży, więc skojarzenie z Grogroną jak najbardziej na miejscu... I się śmiałyśmy jakoś tak radośnie do siebie przez telefon i wreszcie mama w jakimś takim radosnym, ale też łobuzerskim tonie wyznała “Wiesz co, córcia? Chyba jednak Kraków jest bliższy memu sercu niż jakiekolwiek inne miasto wojewódzkie” (bo mama jest 200% patriotką lokalną, uważa, że naj-naj miasto to jej własne, w którym mieszka xP).
I tak sobie z mamą jeszcze o sztuce pogadałam... wyjaśniła mi, że nie czytała wtedy, na tamtych wakacjach biografii Przybyszewskich (chociaż mogła mi o nim opowiadać jako o przedstawicielu cyganerii krakowskiej), tylko książkę o tym, jak w średniowieczu kobiety miały przesrane względem swoich praw, a w tej książce było sporo miejsca na analizę hagiografii Jadwigi Andegaweńskiej - wiem, pamiętam to też, jak się wściekała na niesprawiedliwy los kobiet czytając nam napisy na sarkofagach na Wawelu.
Wychowała mnie super kobieta.
Wdzięczna jestem.
4
Jeszcze taka jedna rzecz mała mi się przypomniała a propos wątku Warszwa/Kraków: w zeszłym tygodniu wyszłam z moim chłopakiem z Narodowego. Ustalamy sobie na luzie co teraz chcemy zrobić. Czy idziemy do smoka? Czy może gdzieś indziej? Wtedy O. zaczepnie rzuca, że “a może do bazykiszka?”, a ja na to “tutaj jest smok, bazyliszek w Warszawie”, a on na to, że to nie możliwe - żartem zauważa, że miejsce gadów jest w JURZE Krakowsko-Częstochowskiej, że “jaka znowu Wawka?” haha xD No i sama zwątpiłam. Ale momentalnie przypomniało mi się, jak trzymam się kurczowo ręki mamy, tak z całej-całej siły, sięgam jej do kolana, może go uda. Jestem naprawdę malutka. Słyszę dźwięczny głos mojej mamy, która namawia mnie, aby spojrzała w kierunku, który mi pokazuje, bo tu mieszkał bazyliszek - a ja pełna strachu NIE CHCĘ tam patrzeć i boję się o to, że stracę mamę, która nierozważnie PATRZY w stronę miejsca, gdzie mieszkał bazyliszek. A co jeżeli on tam jest!? Morał z tej bajki jest taki, by nie patrzyć mu w oczy (teraz pomyślałam, że to się ładnie spina z tą już wspomnianą Gorgoną :P) , a dorosła mama patrzy! Chociaż TEŻ czytała bajkę! Pamiętam, że ze strachu zaczęłam wyć, bardzo głośno i odciągać mamę. Pamiętam tatę, które prowadzi w te straszne miejsce zaciekawioną i chcącą spojrzeć przez okna przyziemia siostrę (ona zawsze kochała gady), jeszcze ostrzyżoną na grzybka, maluteńką. To wspomnienie jest bardzo żywe emocjami i bardzo-bardzo ciemne, niewyraźne obrazem, jakby zatarte, jakbyśmy byli tam nocą - a jestem pewna, że to było za dnia, w Warszawie, bałam się jak nigdy i byłam zafascynowana jednocześnie. Nie rozpoznam kamienicy, ale wiem, że rodziców stamtąd chciałam odciągnąć.
Posprzeczaliśmy się o to skąd pochodzi bazyliszek - czy to stwór Krakowski czy Warszawski. Aż O. w rezultacie wygooglował i wyszło na moje! Hahahaha xP
A w moim mieście są krasnoludki, a u O. - beboki. Więcej pomocnych symboli, mniej krwiożerczych :P
Uwielbiam legendy.
3 notes
·
View notes
Photo
Dziś o tym jak po raz pierwszy byłam w samym środku wulkanu. I wcale nie mam na myśli wspinaczki na Calderon Hondo na Fuerteventurze i oglądanie wnętrza wulkanu ze szczytu krateru, choć też zrobiło to na nas wrażenie. Nawet się tam trochę natrudziliśmy (żeby sobie trochę ten trud osłodzić, po drodze poiliśmy berberyjki marokańskie wodą/ tak, tak, wstyd przyznać, że chodziło niestety bardziej o nas niż o nie).
No więc myślę o innym miejscu, na Lanzarote. Takim, któremu trzeba się przyjrzeć, by zrozumieć, że jest się wewnątrz krateru. Nie na szczycie góry, która jest wulkanem, a w środku góry, w jej wnętrzu. Trudno na to wpaść, bo w XVIII wieku podczas erupcji wulkanu morze zabrało część tej góry, która wygląda teraz jak regularny masyw. Tylko w jednym miejscu wystaje dziwne ostrze skał - ma się wrażenie jakby tę drugą część oderwał ktoś bardzo duży i silny. Erupcja wulkanu El Golfo musiała być potężna. W promieniu wielu kilometrów w głąb lądu nie widać niczego innego od zastygłej, czarnej lawy i innych wulkanów. Przedziwny, niepokojący krajobraz (z daleko wygląda to jak czarnoziem rolnika Guliwera, dopiero z bliska można złapać skalę i się zorientować, że to skały, a nie ziemia). Polecam postudiować zdjęcia satelitarne.
Miejsce, o które mi chodzi, to, które zostało pod powiekami, jest w samym środku wulkanu, do którego można wejść bez żadnego wysiłku, w 3 minuty z parkingu. Charco de Los Clicos. Albo El Lago Verde. Zielone jezioro wewnątrz wulkanicznego krateru, na przepięknej, czarnej plaży, przy samym oceanie. Obok rybackiej wioseczki El Golfo. Nie dziwię się, że to miejsce urzekło estetę Almodovara.
Algi, minerały, fitoplankton, siarki i inne cuda spowodowały, że jezioro ma kolor najpiękniejszej zieleni. Nie wolno się w nim kąpać. To teren rezerwatu (Parque Natural de los Volcanes). Podobno jest bardziej słone niż Morze Martwe.
Mogłabym dotrzeć tam ze swoją tabliczką z napisem „To jezioro też wyschnie”, bo w ciągu ostatnich dwudziestu lat zmniejszyło się o połowę. Wysychanie to wielki problem Wysp Kanaryjskich w ogóle. Nie zapominajmy gdzie jesteśmy - Sahara przypomina o sobie regularnie kalimą.
Żałuję, że tam nie zeszłam, jeszcze bardziej w głąb wulkanu, a więc i bliżej oceanu. To prawdopodobnie najpiękniejsza plaża jaką widziałam. Musieliśmy wracać na prom. Przerwane objęcia...
#lake#to jezioro też wyschnie#lanzarote#spain#trip#travel#traveling#jezioro#el golfo#el lago verde#canary islands#kanary#holidays#nature#przyroda#landscape#volcano#wulkan#ocean#atlantic ocean#beach#black beach
1 note
·
View note
Photo
Zobacz nowego Mistrza Parkowania w akcji
#lubelskie / #MistrzParkowania #ParkingFail #BadParking #NaParkingu, #TrochęWystaje, #Zamość
Foto: Krystian /Facebook
Więcej na https://mistrzparkowania.net/lubelskie/troszeczke-wystaje-1991/
0 notes
Text
Dangerous Liaisons:rozdział 2-”Osąd”
Tytuł i link do oryginału: Dangerous Liaisons Autor: Danny Tłumaczenie: Maddie Opis: Niall jest mistrzem podstępu, a Harry jest mistrzem uwodzenia. Louis jest jedynie bardzo upartym męskim modelem, który zachowuje się jakby był hetero. Kiedy Niall mówi Harry’emu, że nie będzie w stanie uwieść Louisa zakład zaczyna się, jednak cieżko jest uniknąć planów Nialla w tym wszystkim. Zgoda: bardzo entuzjastyczna UWAGA: Obraz Nialla tutaj nie ma żadnego związku z tym jak widzę go w prawdziwym życiu. Myślę, że jest wspaniałą osobą. Proszę nie zabijcie mnie.
~~
Pozwala Alexis Knight zaprowadzić się z jednego after party Fashion Week na drugie. Jej wdzięczność do piosenki Harry'ego wydaje się rosnąć wraz z liczba drinków które wypija. Zawinięta wokół niego opowiada mu o jej ostatniej byłej dziewczynie i jak nigdy nie powinien umawiać się z modelami.
Śmieje się z nią, kiedy nagle wykrzykuje "oh, Louis, powinnam wiedzieć, że tutaj będziesz ty chytry głupku" co sprawia, że zaczyna rozglądać się dookoła. Nawet w zatłoczonym barze łatwo znaleźć gwiazdę modelingu Alexis. Stoi w centrum dużej grupy ludzi, która śmieje się z czegoś co wygląda na okropną parodię najnowszego teledysku Nialla. Jest wykonywany przez Louisa który jest Niallem i wyglądającego na zdegustowanego faceta jako ptaka, który bezradnie się w nim zakochuje.
Czuje napływ pewności siebie na ten widok. Jeśli Louis ma hipsterski gust muzyczny to jest prawdopodobne, że lubi muzykę Harry'ego. Ma wystarczająco dużo tajemniczych demo i tragicznie wolnych akustycznych piosenek na internecie, by być pewnym swojej popularności w tej grupie. I jak ludzie lubią jego muzykę, to jest w połowie swojej drogi do ich spodni.
-Louis Tomlinson, natychmiast skończ tę swoją błazenadę - Alexis robi swoje wielkie wejście tylko trochę się jąkając. Jej ręce strzelają do tyłu i wyciągają Harry'ego z tłumu by zwrócić uwagę grupy - jesteśmy teraz w towarzystwie piosenkarza. Nie chcesz obrazić jego rodzaju stojąc tuż przed nim, prawda?
- Porównujesz mnie do Nialla Horana? - Harry się jeży, przez co tłum się śmieje.
-Nie! - krzyk przebija się przez hałas i Harry obraca się żeby zobaczyć Louisa opierającego się na barze z ciachem z teledysku za nim i kuflem w dłoni. Wskazuje na Harry'ego swoją szklanką i kontynuuje głośniej - nieśmiałbym sugerować, że Harry Styles może mieć cokolwiek wspólnego z miłością, nawet z taką sztuczną jak te piosenki - jego północny akcent jest ciężki i ostry.
Niespokojny śmiech dookoła nich słabo kryje zaskoczenie Harry'ego na bezpodstawny atak. Praktycznie nic nie wie o mężczyźnie stojącym przed nim oprócz tego, że jest cholernym modelem. Nie wie skąd pochodzi wrogość, więc tylko czeka i patrzy na niego. Louis wydaje się być speszony pod spojrzeniem i wraca do rozmawiania z ludźmi dookoła niego. Harry robi przez chwilę to samo, jednak nie może się powstrzymać od spoglądania na swój "kupon samochodowy"
Ten Louis bardzo różni się od nieziemskiego stworzenia które Harry widział na wybiegu. Ma ciężkie worki pod oczami, jego brzuch trochę wystaje, jest zbyt głośny i zuchwały. Jest w nim coś bardzo seksualnego - połączenie silnych ramion i szerokich barków, brzuch, wąska talia, zaokrąglony tyłek i grube uda - są prawie odpychające. Wydaje się to być paskudne i słabe w tym pijanym dupku, kiedy było to zmysłowe i zapierające dech w piersiach jeszcze kilka godzin temu.
Harry ma ochote wyjść. Może po prostu iść do Nialla i powiedzieć mu, żeby zatrzymał swoje auto. Może uwieść głupiego Liama Payna i dodać kolejną zniszczoną karierę do listy rzeczy które dał Niallowi. Mógłby. Może to wystarczający powód. Może to zrobić.
Odwraca się do drzwi wyjściowych słysząc drażniący śmiech Louisa i czuje, że decyzja została podjęta bez jego udziału. Po prostu kiedy robi pierwszy krok w plany Nialla, ktoś staje przed nim.
-Harry Styles! Harry, próbowałem porozmawiać z Tobą całą noc. - posiadacz tego głosu z lekkim akcentem to facet z oliwkową skórą i quiffem z blond pasemkiem: przystojny chłopak z teledysku. Tak, to wystarczająca zachęta by zostać trochę dłużej. Harry głupio się uśmiecha i nie może powstrzymać lubieżności, która wkrada się na jego twarz oraz odpowiedzi, która wydobywa się z jego nietrzeźwych ust.
-Niemiałbym nic przeciwko czemuś więcej niż rozmowa. Jak masz na imię?
To nie jest układne. Niesmak który przecina twarz chłopaka tylko to potwierdza. Harry naprawdę powinien był pójść do domu wiele godzin temu.
-Niezainteresowany - głos mulata jest chłodny i ostry - chciałem tylko Ci powiedzieć, że Louis nie zawsze jest taki, ale zgaduję-Harry nie zamierza słuchać jak ten gość próbuje go obrażać, zwłaszcza, że to nie on był tym który zawinił.
-Tak? Jest taki tylko dla ludzi których nigdy nie spotkał? Czy tylko dla mnie? Kim ty w ogóle do kurwy jesteś? - Harry czeka aż mulat chce odpowiedzieć, zanim dodaje - wiesz co? Mam to gdzieś. Wracaj wlazić w dupę karłowi.
Cisza w której wychodzi nie jest kłopotliwa.
---------
Zebranie wystarczająco dużo odwagi, żeby spotkać się z Niallem, po fiasko jakim było jego pierwsze spotkanie z Louisem zajmuje mu całe 3 dni. Ignorował jego telefony na tyle długo, żeby zacząć się czuć przez to winnym. Ponadto całkowicie go olał podczas Brit Awards after-party. Niall pewnie po prostu będzie przypuszczał, że robił wywiady i imprezował z jego oficjalnymi przyjaciółmi, co będąc szczerym nie było całkowicie błędne, ale nie obejmowało maratonu the fresh Prince of Bel Air, czterogodzinnej rozmowy z Jackie o decyzji jej syna o poślubieniu zdecydowanie niepasującej do niego dziewczyny, a także 3 nowych piosenek o pustych ludziach w jego notatniku.
Jednak w końcu natyka się w internecie o zwycięstwie Liama Payna w the Brits i przypominając sobie lekkomyśkne gadki gwiazdy pop sprawiają, że zaczyna się czuć zdecydowanie zbyt winny, że zostawił swojego przyjaciela w jego samotności na tak długo.
Niall nienawidzi kiedy Harry przychodzi nieproszony do jego domu - coś o utrzymywaniu wizerunku i niechceniu bycia zauważonym w takim towarzystwie. Harry decyduje się zignorować te zasady, bo upokorzenie związane z przyznaniem się do porażki jest wystarczającym ciosem poniżej pasa, więc nie pozwoli mu do tego sobą rządzić.
Przez to właśnie kończy, będąc niezręcznie przedstawionym Liamowi Payne'owi i mulatowi. Mulat-Zayn, jego imię to Zayn - wydaje się być bardzo chętny do kontynuacji wcześniejszej sprzeczki, ale teraz jest na ziemi Harry'ego, zmierzając do bycia zjedzonym żywcem w czymkolwiek co planuje Niall. Harry nie chce jeszcze pogarszać jego sytuacji. Jest mimo wszystko całkiem przystojny.
Harry siada w jego krześle, naprzeciwko Nialla i obok Liama, i zaczyna rozmowę pod ciężkim spojrzeniem. Rozdrażnienie irlandczyka spodowane jego obecnością jest szybko zastępione jego urokiem. Udaje mu się nawet przełamać początkową ostrożność Liama, który mówi jak szczęśliwy jest, że w końcu poznał Nialla i jak wstydzi się tych okropnych słów które powiedział przed Brits. Harry ledwo powstrzymuje się przed ukłonem w stronę mistrza manipulacji, kiedy słyszy, że dwie gwiazdy pop myślą nad wspólną piosenką lub nawet albumem. Jednak absolutnie nie może się powstrzymać przed wybuchnięciem śmiechem na widok dumnego uśmiechu, jaki Liam kieruje do Zayna kiedy Niall komplementuje słowa jego piosenek i Zayn cicho proponuje, że może napisać kilka dla Nialla w przyszłości.
Dwa spojrzenia które w niego uderzają, są wystarcząco groźne, żeby prawie przestał się śmiać. Prawie.
-Jesteś zjarany? - jest tym co Niall wybiera, żeby wyjaśnić nagłą głupawkę Harry'ego i to jest genialne.
-Tak, jestem - odpowiada, w końcu tłamsząc swój śmiech - Zayn, nie wiedziałem, że jesteś tekściarzem. Wziąłem Cię za modela - mówi tak słodko jak tylko może. Niall dyskretnie przewraca oczami. Nigdy nie zrozumie chęci Harry'ego do zgrywania się.
- Och, był przez chwilę modelem. Teraz głównie maluje i pisze. Jest bardzo utalentowany! - duma i czułość Liama praktycznie znowu wprawiają Harry'ego w śmiech.
-Przyszedłeś po coś szczególnego? - Niall wtrąca grzecznie i Harry odkrywa, że w sumie to nie ma nic do powiedzenia Niallowi w tym momencie. Może spróbować trochę dłużej z Louisem Tomlinsonem. Nie chce uwieść Payna, sprawić, że wszystkie problemy Nialla będą skończone i razem z tym pozbawić się możliwości oglądania tej opery mydlanej.
od tłumaczki:jak wam się podoba dajcie znać, nic tak nie motywuje x
#dangerous liaisons#dl#Larry Stylinson#fanfiction#1dfanfiction#alternative universe#louis tomlinson#harry styles#liam payne#zayn malik#niall horan#rockstar!harry#model!louis#popstar!niall#popstar!liam#artist!zayn#pls comment
5 notes
·
View notes
Text
Jestem smutna. Dziwny to smutek, trochę jakby na zewnątrz, podobny do zniczy, których płomień wystaje z osłonki bo w środku nie ma już miejsca. Ale smutek prawdziwy. Smutek w tle. Smutek, który nigdy nie odstępuje, nie daje ani sekundy wytchnienia.
#smutna#smutne#jestem zepsuta#nie mam siły#nie jest dobrze#beznadziejna#bezsilność#samodestrukcja#jestem samotna
119 notes
·
View notes
Text
Spacerówki - parasolki Caretero
Prawie każda mama lub tata może zatrudniać Amazing pisemny materiał treści na temat nowoczesnych strategii rodzicielstwa i wytycznych dotyczących marketingu i reklamy najmniej skomplikowanych perspektyw dla małych, co muszą mieć. Wskazówki odkryte wewnątrz tego postu mogą wyświetlać się samemu sobie z trudne przypadki w ramach rodzicielstwa.
Mimo, że poświęcanie czasu młodym ludziom jest znaczne, praca z sezonem na poziomie osobistym jest niezwykle ważna, tak jak należy. To pozwoli ci być sobą i doskonałą mamą lub tatą.
Jest to dobrze znane dla przedszkolaków w kierunku rozwoju przejść. Nagłe zmiany mogą prowadzić do pogorszenia się przedszkolaków w kierunku zmiękczenia.
Te odblaskowe artykuły dodatkowo pojawiają się w pasach na rzepy, które sprawiają, że jest on prosty w kierunku plamki i po prostu wystaje. Może to wspierać zabezpieczenia przed skrzyżowaniami, a kierowca patrzy na twoich dzieci znacznie lepiej, szczególnie wczesnym rankiem kilka godzin.
Ubierz się nie paląc w Kosmosie. Bierne palenie ma wpływ na kondycję fizyczną tylko jako fantastyczna ilość problemów, takich jak palenie papierosów na twoim osobistym. Maluchy, które odkrywa się na ścieżce dymu z ręki z ręki, napotykają dalszą możliwość wewnątrz warunków oddychania, zapalenia płuc, zapalenia oskrzeli lub innych wyzwań związanych z oddychaniem.
W wyniku obracania zabawek, w które może się angażować twoje dziecko, możesz zachować skupienie.
Bez względu na fakt, że rozluźnienie bliskich może być w prawdzie spożywające wspaniałą wycieczkę na wakacje, na ścieżce Dosyć młodszego młodzieńca wydaje się kolektywnie z możliwym do uniknięcia zakłóceniem ich organicznego dnia funkcjonowania.
Skromne małe dzieci doceniają punkt widzenia odrębny, dlatego zapewnij im swoją minimalną pracę na ścieżce do wykonania, podczas gdy twoje ja oczyści mieszkanie. Na przykład, jeśli Twoje dziecko zmywa naczynia, wybierz swoje dziecko, które sam wybierze wszystkie Wózek spacerowy, które leżą powyżej. Po złożeniu suchej bielizny, pozwól, aby naprawdę małe odmiany wyszły spod skarpet. Tego typu nieskomplikowane zadania pomagają twojemu chłopakowi lub dziewczynie uczyć się rezydualnej wiedzy i pomagają sobie na drodze decyzji o wysiłku ukończonym w bliskim sąsiedztwie dokładnie podobnego okresu.
Takie funkcje są fantastyczną drogą dla twoich malutkich, aby zapewnić towarzyszom i nabrać pewności siebie, które mogą pomóc twojemu dziecku przez całe życie przez całe dorosłe życie.
Trzeba mieć w kierunku zrozumienia, że nie każdy chłopak czy dziewczynka jest wychodzący. Niektóre maleńkie są prawdopodobnie trochę nieśmiałe, a to wszystko jest organiczne. Jeśli z własnej woli boisz się, że twoje dziecko może również zostanie wycofane, może to być rozsądne w stosunku do harmonogramu spotkania z lekarzem medycznym w sposób całkowicie pozytywny, że nie ma rzeczy, o których byś myślał.
Pewne wzmocnienie jest zawsze odpowiednim wyborem Mimo pracy z małymi dziećmi, które nie są możliwe zachowanie. Powinniście nadal zachować w sobie intelekt, że niektórzy młodzi ludzie znają komplikacje psychiczne, a czasami nie zawierają instrumentów, które są kategoryczne same w sobie. Sama może im pomóc, wskazując na pomoc w odpowiednim kierunku, aby przekazać je sobie.
Gniew nie będzie ojcem ani matką. Mama i tata naprawdę naprawdę nie powinni oznaczać, że ulegają gniewie w wejściu do maleńkich dzieci. To jest negatywne rodzicielstwo w kierunku po prostu oburzaj się na wpadkę lub incydent.
Spójrz w kierunku upewnienia się i trzymaj się programu prawie każdego wieczoru, po tym, jak nadchodzi sezon w kierunku spojrzenia na młodzieńczy młodzieniec, nastawiony na materac. Harmonogram pomoże zmienić mentalność twojego chłopca lub dziewczynki w opozycji do czasu na spoczynek. W momencie, gdy twoje dziecko kończy szczotkowanie zębów, ulepszenie strojów na dobranoc i słucha ścieżki opowieści, rozumie, że spanie będzie następne. Twój malutki szczegół nie byłby tak prawdopodobny pod względem aktualnych konkurentów, jeśli dobrze znałby ścieżkę nadziei.
Wasze małe dzieci pragną rozpoznać, że życie jest od czasu do czasu nieosiągalne, dlatego nie zachowujcie czegoś przeciwko nim. Twój młodzieniec może opanować problemy z rozwiązywaniem problemów, oglądając siebie i swój małżonek w trudnej sytuacji dnia codziennego. Może to dodatkowo wzmocnić podejście do tego, co składa się na międzynarodowy.
Standardowym kursem do rozpoczęcia jest otwarcie programu 529. Tego typu aplikacje oszczędnościowe są obsługiwane przez władze krajowe i są specjalnie tworzone na drodze pomocy w ramach dochodu przeznaczonego wyłącznie na studia lub uniwersytet. Istnieje kilka dobrych aspektów podatkowych.
Utworzyłem aplikację rabatową wyższego wykształcenia już na wczesnym etapie i robię wszystko, co tylko mogę, aby się do niej stosować.
Jeśli twoje dziecko działa i pragnie wszystkich okazji na ścieżce centrum w jej pobliżu, postaraj się o pomoc w rozpoznaniu, jak na ścieżce cierpliwego niechętnego przestawienia się. Jeśli twój maluch wykonuje uparty, potencjalnie sam musi mieć w kierunku domu w "okresie out", lub szczególnie pozwolić im zrozumieć, co robią niewłaściwe.
Dostarczaj swojemu chłopakowi lub dziewczynie zmysły. W opozycji do pachnących posiłków jako posiłku gotującego obiad, na ścieżce cieszenia się po prostu gąbczastym błotem, wasze dziecko będzie serdecznie przyjmować prawdopodobieństwo na ścieżce zbadania znacznie więcej swojej planety. Generalnie miej oczy otwarte na wszystkie rzeczy dzięki przyciągającym uwagę teksturom, zapachom, lśniącym cieniom lub odurzającym aromatom, którymi możesz się zachwycać.
Poćwicz młodzieńczą drobną 1 taktykę organizacyjną, pokazując mu dokładnie miejsce w kierunku pozycji, pod nieobecność jego elementów. Aspekty twojego młodzieńca będą wszędzie tam, gdziekolwiek jesteś, chyba że on lub ona jest świadomy tego, co ludzie lokalni mają na myśli. Jeśli wystawisz chłopca lub dziewczynę, jak na ścieżce całkowicie niedostępnych zasobów, może on świeżo upiec nowe Wózek spacerowy, gdy tylko zostaną spełnione.
Przetestuj w kierunku wizualnego spojrzenia na zaburzenia swojego młodzieńca w porównaniu do ich wpływu. Kierując się własnym losem, zmniejszona trudność, która może być niewłaściwie umieszczona w ulubionym zwierzęciu, może wydawać się naprawdę maleńka w twoim kierunku, ale w stosunku do twojego chłopca jest to ważna wiązka.
Twoje dziecko zawiera w kierunku wypełnienia co kw. W kierunku otrzymania wypełnienia wewnątrz obszernego wykresu. Pozwoli to Twojemu dziecku pod wrażeniem w środku nabyć na drodze do osiągnięcia zysku.
Ludzie w układach zdań tylko kłopotają i upokarzają młodzieńca i nie będą prosperować w ramach wzmacniania problematycznych procedur.
Każdy z równych chłopców i dziewczętów jest uprawniony, chociaż rozpoznaje pewne podstawowe zasady dodatkowe niż przygotowywanie kolacji. Gotowanie może ponadto nadejść w czasie sezonu o wyższej, wyższej jakości, w kierunku rozwidlenia, które będzie przyjemne dla twoich małych.
Gdy już raz odkryjesz nowe, świeże składniki związane z rodzicielstwem, twoje ja sam zdobędziesz nowoczesne techniki i może zarobić czyste projekty, które na własną rękę nie zauważyły. Nie jest też późno w kierunku dojrzałego spotkania z rodzicami.
1 note
·
View note
Text
Powszechność kolorowej funkcjonalności / color functionality rules
EN below photo
Po wielu latach szarości, kolory przyszły do Polskiej architektury i szkół projektowania. Jeśli kolor ma odbicie energetyczne, to na pewno ma wpływ na nasze psychostany. Gdzieś dawno trafiłem na wyniki badań dokonanych w Europie, co do wyboru kolorów w danym kraju, zrobione poprzez analizę komputerową tysięcy zdjęć. Wskazano nie tylko najbardziej powszechne kolory, ale w której częstotliwości. Nie mogę ich znaleźć, ale jeśli pamiętam dobrze, kilka krajów wyszło z tłumu kolorystycznego - chyba Irlandia i Węgry.
Znany jest projekt włoskiego domu architektonicznego do blokowisk w Moskwie. Różnie wychodzi Polakom jednak. Można spotkać si z kolorowymi tynkami domów na wsiach już. Można w niektórych mniejszych miastach, np. Radom. Może takie pomysły są rzadziej proponowane w dobie powszechnego lęku o tęczach, ale trochę szkoda bo można kolorami ożywić otoczenie.
Ale dwa wątki o kolorach. Intensywne kolory nie zawsze działają w dużych proporcjach w wewnątrz. Lubię nienaturalną neonową zieleń, jest ok jako akcent albo kontrast, ale nie do końca na ścianach i meblach. Polubić limonki to jedna rzecz, żyć w gaju limonkowym cos inneg. Łatwo się zgubić i latwo się nudzić. Drugi wątek dot. handlowych pomieszczeń i środków transportu. One za daleko poszły w stronę kolorową funkcjonalność (albo nudna funkcjonalność z kolorowym logo). Banki i operatorzy telekomunikacyjni to dobry przykład do prawie udanych projektów, ale bardziej prawie niż udany. Mój bank otworzył kawiarnię i bank w jednym, jakby przyjemnie przelać pieniądze albo rozmawiać z doradcą podczas picia kawy w jednej korporacyjnej konstrukcji. Tylko pandemia ograniczyła działalności kawiarni i pozostał bank z atrapami kawiarni. Z transportem jest duże pole manewru w budowaniu marki i kreowanie miłego spędzania czasu podczas jazdy. Mamy od dawna kolorowe samoloty i pociągi, z jednolitym wyglądem do tapicerki, i logo umieszczone tu i tam, z wyświetlaczami informacyjnymi. Ale na polskim rynku trudno trafić na wzornictwo i wykonanie które wystaje z tła, czy budzi ciekawość, czy zaspakaja, raczej obowiązuje kolorowa funkcjonalność.
After many years of gray, colors came to Polish architecture and design schools. If a color has an energetic reflection, it certainly has an influence on our psychostates. Somewhere long ago I came across the results of research conducted in Europe regarding the choice of colors in a given country, made by computer analysis of thousands of photos. Not only the most common colors, but in what frequency. I can't find this, but if I remember correctly, several countries stood out in the color crowd - Ireland and Hungary, I think.
The project of an Italian architectural house for apartment blocks in Moscow is known. Poles, however, tend towards less intensity, though you can encouter colored facades of houses in some villages. Also in some smaller towns, such as Radom. Maybe such ideas are less often proposed in the era of widespread fear of rainbows, but it's a pity because you can liven up the surroundings with colors.
But two threads about colors. Intense colors do not always work in large proportions inside. I like unnatural neon green, it's ok as an accent or contrast, but not quite on walls and furniture. To like limes is one thing, to live in a lime grove is something else. It's easy to get lost and it's easy to get bored. The second thread concerns commercial premises and means of transport. They have gone too far towards color functionality (or boring functionality with a colored logo). Banks and telecom operators are good examples of nearly successful projects, but closer to almost than success. My bank opened a coffee shop and bank all rolled into one, so you can transfer money or chat with an advisor while drinking coffee in one corporate structure. Only the pandemic limited the activities of the cafe and the the cafe is simply a dummy. With transport, there is a lot of room for boldness in building a brand and creating a pleasant time while driving. We've long had colorful planes and trains, with a uniform look to the upholstery, and logos placed here and there, with information displays. Nevertheless, in the Polish market it is difficult to find design work and finishing details that has any wow factor, that arouses curiosity or satisfies, rather color functionality is in force.
0 notes
Photo
Ostatnio zapytałam Was o Waszą interpretację obrazu Maxa Ernsta „Attirement of the Bride” - tytuły są tłumaczone z francuskiego „La Toilette de la mariée” (obraz możecie zobaczyć w wyróżnionej relacji ‘tryptyk’). Dziś opowiem, o czym obraz w rzeczywistości ma być, przynajmniej według artykułu ze strony Muzeum Guggenheim.
Kompozycja obrazu jest wertykalna. Namalowany został techniką farb olejnych na płótnie - chociaż Ernst stosował nowatorski sposób nakładania farby w niektórych miejscach, zwany dekalkomanią (w skrócie: rozciskanie farby między dwoma materiałami, np. papierem, szkłem itp. - technika opracowana w 1935 roku przez Oscara Domingueza).
Dzieło to jest przykładem iluzjonistycznego surrealizmu. W centrum znajduje się postać kobiety, której nagie ciało wyłania się z ciężkiego, pierzastego płaszcza. U dołu z płaszcza wystaje również kawałek włóczni. Postać ta jednak nie jest zwyczajna - jej oblicze zastępuje duża głowa rudego ptaka, który - ma się wrażenie - spogląda prosto na obserwatora. Już przy tej postaci widz czuje się skonfundowany. Nie wiadomo, która część tejże postaci jest tą prawdziwą. Nie bez przyczyny artysta postanowił także postacie ukazać na posadzce przypominającej szachownicę. Podobne wzory, właśnie: kratka, paski itp., są dla ludzkiego oka dezorientujące. Obserwator przez ułożenie wzoru nie może jasno zdecydować, jakie pola wysuwają się na środek (z przymrużeniem oka: czy zebra jest biała w czarne paski, czy czarna w białe). Rozumieli to doskonale także twórcy nurtu op-art w XX wieku. Także w powieści Lewisa Carrolla „Po drugiej stronie lustra”, Alicja spotyka dziwaczne, niecodzienne postacie na polu szachowym. Wybór takiego wzoru musiał zatem być intuicyjny lub celowy - tak, czy inaczej, spełnia swoją rolę.
Obok „ptaka - kobiety”, po lewej stronie znajduje się zielona postać przypominająca z wyglądu czaplę. Ma długą szyję, długi dziób i zgarbione plecy oraz parę skrzydeł. Od pasa w dół już jednak zaczyna przypominać bardziej człowieka. Lewą nogę opiera zgiętą na drewnianym stołku z niebieskim siedziskiem. Trzyma w ręku włócznię. Ułożenie sylwetki istoty dezorientuje obserwatora. Wygląda trochę, jakby wyłaniała się zza centralnej istoty, jednocześnie jednak opiera kolano o stołek (którego perspektywa też jest delikatnie zaburzona). Rozrzut włóczni - tej utkwionej w płaszczu i tej trzymanej przez drugą postać - także popychają nas do zastanowienia się nad tym, co ma na obrazie miejsce.
Prawą stronę dzieła zajmują dwie postacie. Na dalszym planie (przy postaci ptaka - kobiety) widać nagą kobietę o zsiniałej, lekko fioletowej cerze. Głową odwraca się od widza, a jej szyja jest nienaturalnie długa. Zamiast włosów, ma fioletowy element przypominający koralowiec lub błonę. Centralna postać zdaje się tę powstrzymywać ręką od podejścia bliżej. Na planie pierwszym, u stóp głównej istoty, widać małą, klęczącą postać kobiety w ciąży. Ta istota zoomorficzna (posiadająca cechy zwierzęcia/zwierząt jak i ludzkie) przypomina wiele zwierząt złączonych w jedno. Z jednego ramienia wyrasta skrzydło, z drugiego ludzka ręka, którą ociera sobie łzy. Posiada dwie pary piersi, nabrzmiały brzuch, penisa i jądra oraz nogi przypominające żabie kończyny - efekt podkreśla zielona barwa skóry postaci.
W tle widzimy białą, murowaną ścianę oraz obraz. Jest to właściwe dzieło pokazane w pomniejszeniu, lecz bez otaczających głównej postaci istot.
Obraz został wykonany w 1940 roku, jednak na jego tytuł Ernst wpadł już w 1936, kiedy napisał to w książce „Beyond Painting”. Ptaki na obrazie mogą nawiązywać do alter ego malarza - Loplopa (Superior of the Birds). Cała scena jest bardzo teatralna i przypomina charakterem pobieżnie szesnastowieczne malarstwo niemieckie, symbolizm oraz prace autorstwa Giorgio de Chirico.
„Melancholia”, Lucas Cranach starszy, 1525 rok, Statens Museum for Art, Kopenhaga, olej na desce
„Orfeusz”, Gustave Moreu, 1865 rok, Musée d’Orsay, Paryż
Giorgio de Chirico
źródła:
https://www.guggenheim.org/artwork/1186
https://www.printmag.com/imprint/black-and-white-and-fascinating-all-over-the-history-of-bw-checkerboard/
https://www.youtube.com/watch?v=Y1U4YkNkoG0
https://www.laminerva.pl/2017/07/co-wasciwie-maluje-giorgio-de-chirico.html
#historyofart#history of art#art#artsy#sztuka#historiasztuki#historia sztuki#analizaobrazu#analiza obrazu#pasja#surrealizm#surrealism#surrealist art#surrealistpainting#illusion#paintings#artist#max ernst#ernst#xxcentury#xx
0 notes