#tatarzy
Explore tagged Tumblr posts
Text
A co my tu mamy ?
Grodno ^ ^
Dzięki kolego z Podlasia 😃😊
1 note
·
View note
Photo
Kto był w meczecie w Bohonikach ten na pewno rozpoznaje panią Eugenię Radziewicz. Opowiada rzeczowo, odpowiada na pytania. Jest miło i sympatycznie. Nie trzeba nawet myśleć jak zrobić zdjęcie 📸. Ustawi kadr, i wie lepiej jak to zrobić najlepiej. Miło wspominam. #bohoniki #meczet #podlasie #muslim #polska #zwiedzaniepolski #podlasietakiepiekne #polskanarowerze #polnd #visitpodlasie #podlasietravel #religia #meczetbohoniki #tatarzypolscy #tatarzy (w: Bohoniki) https://www.instagram.com/pawel_marcinko/p/CZMvgkZtzRb/?utm_medium=tumblr
#bohoniki#meczet#podlasie#muslim#polska#zwiedzaniepolski#podlasietakiepiekne#polskanarowerze#polnd#visitpodlasie#podlasietravel#religia#meczetbohoniki#tatarzypolscy#tatarzy
0 notes
Photo
Zima za oknem w pełni, a my tęsknimy do lata. A Wy, jakim jesteście typem? ❄️ Zimo... czy ☀️ latoholikiem? 🔹 My zdecydowanie wolimy spływać potem niż trząść się z zimna. A kiedy możemy przy tym pozwiedzać miejsca, w których jeszcze nie byliśmy i poznać świetnych ludzi, to serducha nam się śmieją na całego. 🔹 Tak było i tego lata, kiedy wreszcie odwiedziliśmy Kruszyniany i tatarską społeczność, która tu mieszka. Niezwykle opowieści Dżemila i obłędne tatarskie jedzenie, którego mogliśmy tu skosztować sprawiło, że zdecydowanie będziemy ciepło myśleć o tym miejscu. 🔹 Te rozkosze podniebienia i barwność opowieści o mały włos nie przesłoniły nam unikalności budowli, która widzicie na zdjęciu. Jak się przyjrzeć meczetowi 🕌 w Kruszynianach bliżej, to zdecydowanie bardziej przypomina on katolicki kościół niż muzułmańską świątynię, nie sądzicie? Dlaczego ❓Otóż, okazuje się, że meczet budowali budowniczowie innego wyznania i jak myśleli, tak pobudowali. Tak właśnie ten najstarszy w Polsce meczet zyskał swój nietuzinkowy look. 🔹 Kruszyniany to jednak nie tylko Tatarzy. Kiedyś mówiło się na tę miejscowość „triniedzielnaja”, czyli trójświąteczna. A dlaczego? A dlatego, że „niedziela” była tu trzy dni z rzędu – w piątek świętowali muzułmanie 🕌, w sobotę Żydzi 🕍 a w niedzielę katolicy i prawosławni ⛪️ I kiedy tu pracować, jak pół tygodnia święto? 🔹 Zatem każdy, kto marzy o nieustannej niedzieli, powinien tu przyjechać i cieszyć się nią niemal pół tygodnia 🤩 🔹 #robimypodroze #disabledcantravel #disabledlife #kruszyniany #meczet #podlasietakiepiękne #tatarzy #tatarzypolscy #podlaskieklimaty #podlaskietravel #polskanaweekend #polskanawakacje #cudzechwalicieswegonieznacie #polandtravel #polskatravel #wielokulturowość #blogpodróżniczy #travelbloggerslife #wheelchairtraveling (w: Kruszyniany) https://www.instagram.com/p/CLHYnhyBhsu/?igshid=17i7gyeg6jjm0
#robimypodroze#disabledcantravel#disabledlife#kruszyniany#meczet#podlasietakiepiękne#tatarzy#tatarzypolscy#podlaskieklimaty#podlaskietravel#polskanaweekend#polskanawakacje#cudzechwalicieswegonieznacie#polandtravel#polskatravel#wielokulturowość#blogpodróżniczy#travelbloggerslife#wheelchairtraveling
0 notes
Text
@life-of-architecture submitted:
W sprawie odzieży polskiej przed wykształceniem XIX-XX-wiecznych “strojów ludowych”.
Kłopot z tym tematem polega na tym, że ogromna większość literatury skupia się na modzie patrycjuszowskiej w miastach i ziemiańskiej na wsi, nieco rzadziej na grupach zawodowych jak kler i wojsko lub kulturowych jak Żydzi, Tatarzy czy Ormianie, podczas gdy włościanie i drobni rzemieślnicy pojawiają się raczej jako podrozdział lub przypis do powyższych niż samodzielny temat. Zatem najpierw zła wieść: nie należy oczekiwać kompendium do zdjęcia z półki bądź kliknięcia celem zaczerpnięcia szybkiej wiedzy; należy raczej spodziewać się potu, łez i krwi (z otartych palców) w długotrwałym procesie wyłuskiwania pojedynczych akapitów z całych bibliotek i zakurzonych zaułków Deep Web. Dobra wieść: ma się znakomitą okazję by zostać pionierem i zestawić to kompendium “Pre-kostiumowy ubiór chłopski na ziemiach współcześnie i/lub w przeszłości polskich” dla innych. ;)
Oprócz tytułów podanych wcześniej przez @polishcostumes, kilka dodatkowych źródeł na początek:
- PIWowska seria “Życie codzienne…”
- Andrzej Karpiński, “Pauperes: o mieszkańcach Warszawy XVI i XVII wieku”, Warszawa 1983
- Irena Turnau, “Słownik ubiorów: tkaniny, wyroby pozatkackie, skóry, broń i klejnoty oraz barwy znane w Polsce od średniowiecza do początku XIX w.”, Warszawa 1999
- Irena Turnau, “Polskie skórnictwo”, Wrocław 1983
- “Średniowieczna moda. Ubiór w czasach Wierzbięty z Krotoszyna” - niskonakładowy album z opisami różnych grup społecznych
- “Habitus facit hominem : społeczne funkcje ubioru w średniowieczu i w epoce nowożytnej”, Warszawa 2016
- album “Costumes polonais” wydany w połowie XIX w. przedstawia stroje włościan współczesne autorom, a więc na krótko sprzed wykształcenia “strojów ludowych”. Podobną publikacją były o kilkanaście lat wcześniejsze “Les Costumes du Peuple Polonais”. I jeszcze jeden tego typu, również “Costumes polonais”.
- album Jana Matejki “Ubiory w Polsce 1200-1795” zestawia pełny przekrój wszystkich stanów w danym okresie; należy go przyjmować z poprawką na stan ówczesnej historiografii, ale przynajmniej w zamierzeniach był opartą na źródłach dokumentacją, nie romantyczną alegorią
- Walery Eljasz Radzikowski, “Ubiory w Polsce i u sąsiadów”, 1879-1905; czterotomowa publikacja obejmuje wieki IX-XV; traktować z podobnymi zastrzeżeniami jak Matejkę
- freha.pl - forum odtwórców historycznych; traktować jak forum. ;) Znalazło się jednak na tej liście, ponieważ źródła i dokumentacja liczą się tam bardziej niż pop-stereotypy. Uwaga, strona jest tak bardzo historyczna, że współczesne przeglądarki uważają ją za pismo tajemne. Kodowanie Środkowoeuropejskie ISO lub DOS nieco poprawia sytuację. Nieco.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Wspaniałe zestawienie, dziękuję za przesłanie! Dołączam się też do komentarza o freha.pl, wprawdzie jest niemalże antyczne w standardach istnienia internetu jako takiego, ale to naprawdę kopalnia wiedzy i interesujących rozważań na temat strojów.
26 notes
·
View notes
Text
Wojny tatarskie
Gabriel Maciejewski i dr Andrzej Gliwa Read the full article
0 notes
Text
26) Polskie grupy etnograficzne CD.
Tatarzy polscy – termin rozpowszechniony w okresie międzywojennym, określający Tatarów mieszkających na dawnych terenach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Dawniej nazywani również Tatarami litewskimi lub Tatarami litewsko-polskimi. Tatarzy osiedlali się w Wielkim Księstwie Litewskim od końca XIV wieku, głównie w okolicach Wilna, Trok, Grodna i Kowna, a od XVII wieku także w Koronie, gł. na Wołyniu i Podolu, a u schyłku wieku na Suwalszczyźnie. Nazywano ich Lipkami lub Muślimami. Nazwa Lipki pochodziła od tureckiej nazwy Litwy. Najczęściej byli to uchodźcy polityczni należący do starszyzny tatarskiej Złotej Ordy i Krymu, przyjmowani szczególnie chętnie przez księcia Witolda i osadzani na ziemi jako ludność zobowiązana do służby wojskowej (na ogół w odrębnych chorągwiach tatarskich). Takim zbiegiem szukającym schronienia u Witolda był chan Złotej Ordy, Tochtamysz, który uciekł na Litwę przed swoim przeciwnikiem w 1395 roku. W wyniku wypraw Witolda na Krym, na Litwie osiedlono wielu Tatarów, sojuszników i jeńców, którzy zamieszkali wokół Trok oraz nad rzeką Waką. W 1409 roku na Litwę uciekli z wojskiem synowie Tochtamysza prowadzeni przez Dżalal ad-Dina, który walczył u boku Witolda pod Grunwaldem. W wojnie z Krzyżakami w 1414 roku brał udział tatarski oddział Betsub-ułana, młodszego syna Tochtamysza. W latach 30. XV w. emigracja tatarska przeżywała swoje apogeum. Tatarzy osiedlani byli w okolicach Trok, Wilna, Kowna, Lidy, Krewy, Nowogródka i Grodna. Osadnictwo zwiększali tatarscy jeńcy wojenni, którzy przez kolejnych władców osadzani byli we wsiach tatarskich na Litwie. Ostatnie grupy emigrantów politycznych z Tatarszczyzny przybyły do Wielkiego Księstwa na początku XVI wieku. Otrzymywane przez Tatarów hospodarskich, czyli pochodzących z arystokracji tatarskiej, liczne przywileje zapewniły im zachowanie pewnej autonomii i muzułmańskiej religii, rody (np. Glińscy, Szyryńscy, Barancewicze) otrzymywały herby i nadania ziemskie w zamian za służbę wojskową. Wraz ze starszyzną przybywali na Litwę tzw. Tatarzy-kozacy nie należący do rodów arystokratycznych, którzy parali się rolnictwem. Obie grupy otrzymały przywileje od Zygmunta II Augusta w latach 1561 i 1568, Stefana Batorego w 1576 roku, Zygmunta III Wazy w 1609 roku i Władysława IV w 1634 roku. Kolejną grupą społeczną byli płacący pogłówne tzw. Tatarzy miejscy, osiedleni na przedmieściach miast, których nie obejmowały królewskie i sejmowe przywileje. Według obliczeń historyków w XVI wieku ziemie Wielkiego Księstwa zamieszkiwało 3000–4000 Tatarów. Na przełomie XV i XVI wieku w wojsku polsko-litewskim pojawiły się pierwsze roty tatarskie. W wyniku wojen z Moskwą część Tatarów przeniosła się do dóbr magnackich na Ukrainie. W II połowie XVII i XVIII wieku szlachta tatarska w znacznym stopniu się spolonizowała, zaś Tatarzy w miastach ulegli wpływom białoruskim. W 1673 roku, z powodu negowania ich szlachectwa, część Tatarów polsko-litewskich przeszła na stronę armii sułtana Mehmeda IV, jednak wkrótce większość z nich wróciła na stronę polsko-litewską. W wyniku postanowień rozejmu w Żurawnie, Lipkowie mieli wrócić pod panowanie tureckie. Osiedli w pobliżu Kamieńca Podolskiego, posiłkując załogę turecką przeciw Polsce. W okresie międzywojennym w granicach Polski żyło ok. 5,5 tysiąca Tatarów (województwo wileńskie, nowogródzkie i białostockie). Tatarzy zachowali odrębność wyznaniową, tradycję pochodzenia i obyczaje, działał Związek Kulturalno-Oświatowy Tatarów RP, Tatarskie Muzeum Narodowe w Wilnie, Tatarskie Archiwum Narodowe. W czasie II wojny światowej, Tatarzy ponieśli dotkliwe straty, szczególnie wśród inteligencji. Po wojnie w granicach Polski pozostały 2 wsie, które zachowały charakter tatarski, obie leżą w dzisiejszym województwie podlaskim (Bohoniki i Kruszyniany), ponadto Tatarzy żyją rozproszeni w Gdańsku, Białymstoku, Warszawie i Gorzowie Wielkopolskim. Według narodowego spisu powszechnego 2011 narodowość tatarską zadeklarowało 1916 osób, z czego 665 jako jedyną. Od 28 grudnia 1925 roku działa Muzułmański Związek Religijny w Rzeczypospolitej Polskiej (z siedzibą w
Białymstoku), a od 1992 Związek Tatarów Rzeczypospolitej Polskiej (z autonomicznymi oddziałami w Białymstoku i Gdańsku). Tatarzy to mniejszość etniczna, do której przynależność podczas przeprowadzonego w 2011 r. Narodowego spisu powszechnego ludności i mieszkań zadeklarowało 1828 obywateli polskich (wedle danych poprzedniego Narodowego spisu powszechnego z 2002 r. liczebność mniejszości tatarskiej wynosiła 447 osób), w tym: w województwie podlaskim – 539 osób (według Narodowego Spisu powszechnego Ludności i Mieszkań z 2002 r. – 319), mazowieckim – 332 (według Narodowego Spisu powszechnego Ludności i Mieszkań z 2002 r. – 22), pomorskim – 175 (według Narodowego Spisu powszechnego Ludności i Mieszkań z 2002 r. – 28). Tatarzy zamieszkują rdzenne kolonie tatarskie na Białostocczyźnie (Bohoniki i Kruszyniany) oraz miasta: Białystok, Sokółkę, Dąbrowę Białostocką, Warszawę i Gdańsk. Tatarzy w Polsce zatracili znajomość swojego ojczystego języka, pozostali natomiast wierni religii muzułmańskiej. Istotne znaczenie w życiu mniejszości tatarskiej odgrywa działalność Muzułmańskiego Związku Religijnego w Rzeczypospolitej Polskiej. TVP Białystok nadaje raz w miesiącu program, o tematyce związanej z mniejszością tatarską zamieszkującą Podlasie pt. Tatarskie Wieści (dawniej w programie wszystkich mniejszości narodowych i etnicznych na Podlasiu pt. Sami o sobie). Edusat nadaje program poświęcony tylko polskim Tatarom rozsianym po całej Polsce pt. Tatarskie ślady. Najważniejsze tytuły prasowe to:
- „Życie Tatarskie” – dwumiesięcznik,
- „Przegląd Tatarski” – kwartalnik.
Ukraińcy w Polsce - jedna z dziewięciu ustawowo uznanych mniejszości narodowych w Rzeczypospolitej Polskiej, żyjąca w diasporze na obszarze całego kraju, z większą koncentracją na Mazurach, Warmii, Pomorzu Zachodnim, Pomorzu Gdańskim oraz w południowo-wschodniej części województwa podkarpackiego i podlaskiego. Według narodowego spisu powszechnego 2011 narodowość ukraińską zadeklarowało 51 001 osób, z czego 27 630 jako jedyną. Z tej grupy właściwa mniejszość ukraińska w Polsce (osoby posiadające polskie obywatelstwo) obejmuje 38 795 osób. Podczas narodowego spisu powszechnego ludności w 2002 narodowość ukraińską zadeklarowało 27 172 obywateli RP. Ukraińcy są w większości wiernymi dwóch Kościołów: Kościoła Greckokatolickiego w Polsce i Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. W Polsce działa również 8 zborów i 32 grupy języka ukraińskiego Świadków Jehowy. Do stowarzyszeń mniejszości ukraińskiej w Polsce należą:
Stowarzyszenie Ukraińców Więźniów Politycznych i Represjonowanych w Polsce
Stowarzyszenie „Ukraiński Dom Narodowy”
Towarzystwo Ukraińców Podkarpacia w Zapałowie
Towarzystwo Ukraińskie
Ukraińska Organizacja Skautowa „Płast”
Ukraińskie Towarzystwo Historyczne w Polsce
Ukraińskie Towarzystwo Lekarskie
Ukraińskie Towarzystwo Nauczycielskie w Polsce
Związek Ukrainek
Związek Ukraińców Podlasia
Związek Ukraińców w Polsce
Związek Ukraińskiej Młodzieży Niezależnej
Do najważniejszych tytułów prasowych zaliczają się:
„Nasze Słowo” – tygodnik,
„Svitanok” – dodatek do „Naszego Słowa” dla dzieci,
„Nad Buhom i Narwoju” – dwumiesięcznik.
Radia nadające audycje po ukraińsku:
Polskie Radio Białystok nadaje trzy razy w tygodniu: w niedziele, poniedziałki i środy od 1991 audycje w języku ukraińskim pt. Ukraińska Dumka.
Polskie Radio Olsztyn nadaje raz w tygodniu audyсję w języku ukraińskim pt. Od niedzieli do niedzieli (Од неділі до неділі)
Radio Orthodoxia nadaje raz w tygodniu audycje w języku ukraińskim pt. Ukraińskie Słowo.
Polskie Radio Rzeszów nadaje raz w tygodniu audycje w języku ukraińskim pt. Skrynia.
Polskie Radio Szczecin nadaje raz w tygodniu w niedziele, audycje w języku ukraińskim pt. Posydeńki.
Telewizja:
Telenowyny/Теленовини w TVP Regionalnej.
Ukraińskie Wieści / Український Βісник w TVP Olsztyn.
Przegląd ukraiński / Український перегляд w TVP Białystok.
Imprezy kulturalne:
„Festiwal Kultury Ukraińskiej” w Sopocie
„Młodzieżowy Jarmark” w Gdańsku
Festiwal Kultury Ukraińskiej "EKOŁOMYJA" w Górowie Iławeckim
Festiwal Kultury Ukraińskiej UKRAINA VIVA we Wrocławiu
„Święto Kultury Nad Osławą” Mokre
„Na Iwana, na Kupała” w Dubiczach Cerkiewnych
Festiwal Kultury Ukraińskiej na Podlasiu „Podlaska Jesień”
„Dni Kultury Ukraińskiej” – Giżycko, Szczecin, Węgorzewo
„Bytowska Watra”
„Ukraińska wiosna” w Poznaniu
„Ukraina w Centrum Lublina”.
W wyniku wojny o księstwo halicko-włodzimierskie do Polski przyłączono Ruś Czerwoną, zamieszkaną w większości przez Rusinów. W 1569 na sejmie w Lublinie do Korony Królestwa Polskiego włączono województwo podlaskie, województwo wołyńskie, województwo kijowskie oraz województwo bracławskie. Szlachcie ruskiej z tych województw pozwolono zachować swoje prawa i cieszyć się szerokimi wolnościami: językiem urzędowym na tych ziemiach miał być nadal język ruski, a szlachta ruska otrzymywała przywileje identyczne jak szlachta polska. Status prawny ziem ukrainnych inkorporowanych zbliżony był do autonomii, a szlachta ruska uzyskała miejsca w polskim parlamencie. Mimo szerokich swobód przyznanych Rusinom na ziemiach ukrainnych doszło do niezadowolenia społecznego, które miało pewien wpływ na późniejsze powstania kozackie przeciw Rzeczypospolitej, z których największym było Powstanie Chmielnickiego. Pierwszy spis ludności w Polsce po I wojnie światowej został przeprowadzony w 1921 r. Nie objął on ziemi wileńskiej i polskiej części Górnego Śląska. Ponadto spis zbojkotowała znaczna część ludności ukraińskiej w Galicji Wschodniej. Według spisu Ukraińcy stanowili najliczniejszą grupę spośród niepolskich narodowości. Całkowita liczba ludności wynosiła 27,2 mln mieszkańców. Ukraińcy stanowili (3 898 431 osób) – 14,3 proc. Według dr Alfonsa Krysińskiego, 1 stycznia 1928 r. liczba Ukraińców wynosiła ok. 4,9 mln., a na końcu 1929 r. ok. 5 mln. Krysiński pominął jednak mieszkańców Polesia (ok. 200 tys.), Chełmszczyzny i Podlasia (około 20 tys.) oraz Ukraińców wyznania rzymskokatolickiego. Tym samym maksymalna przybliżona liczba Ukraińców w Polsce na koniec 1929 r. wynosiłaby około 5,1–5,2 mln osób. Według spisu powszechnego z 1931 jako Ukraińcy lub Rusini zadeklarowało się około 3 250 000 polskich obywateli, czyli 10% ludności całego kraju. Żyli oni głównie w województwach: wołyńskim (68% ludności województwa), tarnopolskim (45%), stanisławowskim (68%) i lwowskim (33%).
"Na terenie okupacji sowieckiej praca jest znacznie trudniejsza niż w generalnej Guberni. Wynika to przede wszystkim z tego, że bolszewicy rozporządzają znacznie liczniejszym aparatem policyjnym, rozumieją język polski i mają dużą pomoc elementu miejscowego: Ukraińców, Białorusinów, a przede wszystkim Żydów – mają też dużo zwolenników wśród młodzieży, którą faworyzują i dają jej posady" - meldunek komendanta głównego ZWZ z listopada 1940 roku.
W latach 1944–1945 w ramach repatriacji ludności ukraińskiej przesiedlono z Polski do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej około 480 tysięcy osób. Po przesiedleniach w granicach Polski pozostawało nadal ponad 140 tys. osób narodowości ukraińskiej. Zostali oni w większości deportowani z południowo-wschodniej Polski i osiedleni na Ziemiach Odzyskanych. W 1956 r. Ukraińcom zezwolono na koncesjonowaną legalną działalność kulturalną i oświatową w ramach Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego oraz na wydawanie w języku ukraińskim tygodnika „Nasze Słowo”. W roku 1990 jako następca prawny Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego powstał Związek Ukraińców w Polsce. Według danych NBP w Polsce w roku 2016 legalnie zatrudnionych było 1,2 mln obywateli Ukrainy.
Tutejsi – samookreślenie przynależności narodowościowej istniejące na pograniczu zasięgu języka polskiego, białoruskiego i ukraińskiego oraz wyznania katolickiego i prawosławnego. W oficjalnym piśmiennictwie naukowym i urzędowym powstało najprawdopodobniej na przełomie lat 20. i 30. w II Rzeczypospolitej. Oznaczało ludność miejscową (na Polesiu, Podlasiu) mówiącą gwarami białoruskimi lub ukraińskimi i nie wykazującą jednoznacznego poczucia przynależności do zwartych miejscowych grup narodowościowych. Obecnie ten termin nadal jest używany na Podlasiu (województwo podlaskie, Białostocczyzna) i oznacza miejscową ludność wyznania prawosławnego lub ludność wyznania katolickiego pochodzenia białoruskiego. Jest też traktowany jako określenie wszystkich podlaskich prawosławnych lub wszystkich podlaskich Białorusinów; w mniejszym stopniu określenie to zachowało się wśród członków białoruskojęzycznej ludności katolickiej na Podlasiu – tożsamość tej społeczności ewoluuje w kierunku narodowości polskiej. Określenie takie zaistniało w wynikach powszechnych spisów ludności w 1921 r. (z pytaniem o narodowość) i 1931 r. (z pytaniem o używany język) z Polesia. Do tej pory nie były czynione próby zdefiniowania lub samozdefiniowania przynależności narodowościowej mieszkańców tego obszaru, uważanych za grupę etniczną i zwanych Poleszukami. Zamiast tego badano ich pod względem językowym, i zgodnie polscy oraz rosyjscy językoznawcy stwierdzali istnienie znacznej liczby gwar lokalnych dzielonych na ukraińskie, białoruskie i przejściowe. We wspomnianych spisach powszechnych Poleszucy w zdecydowanej większości określili się jako tutejsi lub mówiący w języku tutejszym (w 1931 r. na 1 132 tys. mieszkańców Polesia 707 tys., czyli 64%, określiło tak swój język, 4,8% podało ukraiński, a 6,6% – białoruski). Taki wynik świadczył o tym, że Poleszucy uznawali się za różniących się od innych zwartych grup zamieszkujących Polesie (jak np. Żydzi czy Polacy) pod względem narodowościowym i językowym. Co do języka, to mówili gwarami, według Majeckiego najbardziej zbliżonymi do języka ukraińskiego. Jednocześnie nie należy utożsamiać tego pojęcia z autochtonami, gdyż byli nimi wspomniani wyżej np. Polacy. Sam termin był, jak uważa Majecki, wygodny dla władz politycznych II Rzeczypospolitej, gdyż wskazywał grupę społeczną o niewykrystalizowanej samoświadomości narodowej, a tym samym mogącą łatwo być poddaną polonizacji. Obecnie w skład Polski wchodzi tylko niewielki zachodni skrawek Polesia i termin tutejsi nie jest już z nim w zasadzie związany. Przez pierwsze 15 lat istnienia PRL problem zróżnicowania narodowościowego ludności Polski nie był eksponowany. Są dane, że dopiero w latach 60. XX wieku zaczęto badać skład narodowościowy na Podlasiu. Na pytania, kim dana osoba się czuje – Polakiem czy Białorusinem, otrzymywano odpowiedź: Ja tutejszy. Pytanie było nieprecyzyjne, gdyż sugerowało, że Podlasie zamieszkują głównie Polacy i Białorusini, a otrzymana odpowiedź wskazywała na trzecią grupę. Termin ten zatem (jak i zamiennie prawosławni) jest stosowany wobec siebie przez mieszkańców wschodniego Podlasia wyznania prawosławnego, wywodzących się od Małorusinów, tak samo jak współcześni Ukraińcy. W ostatnim okresie zaczęto nazywać tę grupę również Podlaszukami. Podobnie jak Poleszucy jest to ludność pochodzenia małoruskiego o słabo rozwiniętej świadomości narodowej, wywodząca się z Wołynia, która w wyniku przemian dziejowych została odseparowana od łączności ze środowiskiem ukraińskim, natomiast uległa mocnemu wpływowi białoruskiemu. Z tego względu obecnie Podlaszucy niezbyt różnią się od polskich Białorusinów, innych wyznawców prawosławia, potomków Krywiczów i Drehowiczów, zamieszkujących obszar na północ od Narwi i Narewki oraz na wschód od Puszczy Knyszyńskiej. Mówią dialektami, które w wyniku zapożyczeń oraz mającej miejsce polonizacji są do siebie zbliżone na tyle, że przedstawiciele obu grup ludności bezproblemowo porozumiewają się. Tak samo rozpoznawanie przynależności na podstawie końcówek nazwisk (-uk dla ukraińskich, -icz lub bezkońcówkowe dla
białoruskich) nie zawsze jest trafne, a kultura ludowa – stroje, budownictwo, pieśni – jest zdominowana przez wpływy białoruskie. Spotyka się również opinie, głównie ukraińskie, że na Podlasiu termin tutejsi powstał w okresie 1939-1941, gdy obszar ten włączono do Białoruskiej SSR, a ludność ukraińską (małoruską) poddano białorutenizacji. Według tych ocen obecnie na Podlasiu mieszka około 100 tys. Ukraińców, natomiast o identyfikujących się jako prawosławni (tzn. tutejsi) mówi się, że identyfikują się tak niestety, i że ... najważniejszą kwestią dla Ukraińców z Podlasia jest ich integracja w ogólnoukraińską przestrzeń kulturową. Dane ilościowe w tych ocenach są rozbieżne z danymi Narodowego Spisu Powszechnego 2002 r., które podają, iż w Polsce jako Ukraińcy zadeklarowało się trochę ponad 30 tys. osób, z czego prawie 40% mieszka w województwie warmińsko-mazurskim. W opublikowanych oficjalnych danych spisowych nie występuje określenie tutejszy, a jednocześnie np. Związek Ukraińców w Polsce zarzucał, że w wielu przypadkach rachmistrze spisowi odmawiali wpisania do formularza narodowości innej niż polska lub wpisywali podaną przez ankietowanego ołówkiem by móc później ją zmienić. Używanie danej nazwy na samookreślenie jest spowodowane nie tylko brakiem poczucia przynależności narodowej charakterystycznej dla obszarów pogranicznych, ale również jest działaniem ochronnym i wynika z realiów Polski, najbardziej jednolitego narodowo kraju w Europie. W związku z tym jest krytycznie oceniane zarówno przez polskie środowiska ukraińskie, ale też białoruskie. Według takich opinii termin ten stosują wobec siebie polscy Białorusini, oznacza on tubylczy i choć jednoznacznie dla oceniających pejoratywny, ma znaczenie ochronne jako zamaskowanie dążenia do pełnej polonizacji. W przypadku Polesia są też prezentowane opinie, iż określenie tutejsi wymyślone zostało przez ówczesną administrację wojewódzką podczas spisu z 1931 r., aby zmniejszyć liczbę Białorusinów lub Ukraińców. Według tej opinii wynik poprzedniego spisu z 1921 r. w żaden sposób nie potwierdzał takiego stanu, gdyż aż 375 tys. osób podało tam narodowość białoruską (w 1931 r. zaledwie 75,4 tys.), zaś kolejne 156 tys. zadeklarowało się jako „Rusini", czyli Ukraińcy (tego ostatniego określenia rubryki spisowe nie przewidywały dla Poleszuków).
Wietnamczycy w Polsce – ludność wietnamska zamieszkała w Polsce. Pierwszymi Wietnamczykami na ziemiach polskich byli studenci pobierający naukę na wyższych uczelniach. Najwcześniejsze dane rejestrują ich w roku akademickim 1957/1958. Do połowy lat 60. XX w. rocznie w Polsce przebywało około 40 Wietnamczyków. W rekordowych latach 1971/1972 i 1972/1973 uczyło się w Polsce ponad 800 Wietnamczyków – wiązało się to z trwającą wojną wietnamską, gdy państwa bloku radzieckiego włączyły się w działania pomocowe. Osadnictwo wzrosło po 1989 roku, kiedy to w związku z otwarciem granic Niemieckiej Republiki Demokratycznej do Polski napłynęła z zachodu fala migracji Wietnamczyków, którzy przebywali tam jako robotnicy kontraktowi władz komunistycznych. Dziś Polska jest trzecim, po Francji (500 tys.) i Niemczech (100 tys.) centrum imigracji wietnamskiej w Europie. Większość traktuje Polskę jako kraj tranzytowy, jednak sporo z nich zostaje na stałe. Wietnamczycy są jedną z większych grup cudzoziemców zainteresowanych pozostaniem w Polsce. Trudno jest dokładnie ustalić ich liczbę. Urząd ds. Repatriacji i Cudzoziemców sygnalizował w 2001 r., że liczba Wietnamczyków może przekraczać 40 tysięcy. Wydana Wietnamczykom liczba pozwoleń na zamieszkanie w Rzeczypospolitej Polskiej na czas określony lub zezwoleń na osiedlenie się nie oddaje stanu populacji wietnamskiej w Polsce. Z kartą stałego pobytu szacuje się ich liczbę na około 20 tysięcy. Teresa Halik, wietnamolog z Zakładu Krajów Pozaeuropejskich PAN, ocenia ich liczbę na 40 tysięcy. Ksiądz Edward Osiecki, werbista, duszpasterz wietnamskich katolików szacuje ich liczbę na 60 tysięcy. Wietnamczycy osiedlają się przeważnie w Warszawie, ale również w Szczecinie, Łodzi, Poznaniu, Krakowie i Katowicach. Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań 2011 wykazał:
3,1 tys. osób urodzonych w Wietnamie;
0,7 tys. z podwójnym obywatelstwem wietnamskim i polskim;
2,6 tys. wyłącznie z obywatelstwem wietnamskim;
4 tys. deklarujących narodowość wietnamską (w tym 1 tys. o podwójnej, wietnamsko-polskiej identyfikacji narodowej)
3,4 tys. mówiących w domu po wietnamsku.
Szybszej asymilacji podlegają Wietnamczycy wykształceni – absolwenci i studenci polskich szkół tworzący w swoich środowiskach elitę kulturalno-społeczną, często także i ekonomiczną. Przebywają w Polsce najdłużej, znają język polski i polskie realia, posiadają polskie obywatelstwo lub kartę stałego pobytu oraz są na ogół dobrze zintegrowani z polskim społeczeństwem. Dość często zdarza się, że ich małżonkowie to Polacy. Wietnamczycy są w Polsce dobrze zorganizowani; mają swoje organizacje polityczne, stowarzyszenia, gazety, uruchomili szkoły, przedszkola, przymierzają się do budowy swojej pagody, choć wielu z nich przeszło na katolicyzm. W Polsce działają też 3 grupy wietnamskojęzyczne Świadków Jehowy w Warszawie, Gdańsku i Szczecinie, które w Salach Królestwa przeprowadzają zebrania zborowe w języku wietnamskim. Najstarszą organizacją wietnamską w Polsce jest Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Wietnamczyków, powstałe w 1986 r. Obecnie skupia ono około 200–300 wietnamskich członków, nie licząc ich rodzin. Jego oddziały są w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Bydgoszczy, Lublinie i Przemyślu. Założyli je absolwenci polskich uczelni. TSKW zajmuje się integrowaniem elity wietnamskiej, podtrzymywaniem kultury wietnamskiej (organizuje kursy wietnamskiego dla dzieci z mieszanych małżeństw, obchody wietnamskiego Nowego Roku, Dnia Dziecka), promowaniem jej wśród Polaków (pokazy sztuki walk, dni kultury Wietnamu, organizacja wystaw, prelekcji, spotkań) oraz reprezentowaniem wietnamskiego środowiska w Polsce. W 1999 roku założono Stowarzyszenie Wietnamczyków w Polsce „Solidarność i Przyjaźń” (prezes dr hab. inż. Nguyễn Văn Thái), które skupia około 800 rodzin. Prym wiodą tu byli studenci, sprawując funkcję reprezentantów wietnamskich migrantów pracujących w Polsce. To liczące nawet kilka tysięcy osób stowarzyszenie zajmuje się organizowaniem i integrowaniem społeczności wietnamskiej w Polsce. Zapewnia Wietnamczykom wsparcie oraz pomoc: organizacyjną, prawną, finansową. Opozycyjne wobec rządu wietnamskiego jest Stowarzyszenie na rzecz Demokracji i Pluralizmu w Wietnamie, założone we Francji przez Nguyễn Gia Kiểng, uważanego za wroga komunistów wietnamskich. Skupia między innymi byłych przedstawicieli rządów południowowietnamskich. Działa na rzecz wprowadzenia w Wietnamie demokracji. Wietnamczycy wydają kilkanaście gazet. Najregularniej ukazuje się sześć – wszystkie w Warszawie. Można je kupić w centrach handlowych w Wólce Kosowskiej pod Jankami. Tytuł „Quê Việt”, wydawane przez Stowarzyszenie Wietnamczyków w Polsce „Solidarność i Przyjaźń”, zamieszczają praktyczne informacje o życiu w Polsce, o statusie prawnym cudzoziemców. „Quê Việt” ma nakład około tysiąca egzemplarzy. „Phương Đông” to najstarsza gazeta wietnamskich migrantów, niegdyś wydawana przez Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Wietnamczyków w Polsce (kilkaset egzemplarzy). „Cầu Vồng” (Tęcza), były to nieregularne zeszyty społeczno-edukacyjne, kulturalne, z praktycznymi poradami, jak sobie radzić w obcym kraju. Po półtora roku, w 2005 r. przestały się ukazywać. Ważną rolę odgrywa miesięcznik „Đàn Chim Việt” (Stada wietnamskich ptaków), kolportowany też w innych krajach i porównywany do paryskiej „Kultury”. Ta prywatna antyrządowa gazeta Wietnamczyków od lat mieszkających w Polsce miała nakład 500-2000 egzemplarzy, obecnie wydawana jest tylko w wersji internetowej jako portal „danchimviet.info”. Kolejny tytuł to „Nối Vòng Tay Lớn” – wydawana przez dom kultury w Warszawie, stroni od polityki, zajmuje się głównie kulturą. Istnieje również „Quê Hương” – gazetka ambasady wietnamskiej w Polsce. Od 17 kwietnia 2009 r. działa największa internetowa gazeta skierowana do wszystkich Wietnamczyków w Unii Europejskiej „Vietinfo.eu”.
Żydzi w Polsce – jedna z ustawowo uznanych mniejszości narodowych w Polsce. Pierwsze wzmianki o Żydach na terenach polskich pochodzą z X wieku, a pierwszym oficjalnym polskim dokumentem nadającym Żydom przywileje i autonomię był statut kaliski z XIII wieku. Żydzi napływali do Polski ze względu na stosunkowo najlepsze (na tle nieustannych pogromów w Europie Zachodniej) warunki bezpiecznego życia i rozwoju własnej kultury oraz gwarantowaną przywilejami królewskimi autonomię gmin wyznaniowych. Liczba Żydów w Polsce tradycyjnie oscylowała w okolicach 10% populacji (najwięcej w Europie). Rozwój żydowskiego życia w Polsce został brutalnie przerwany przez II wojnę światową i hitlerowską politykę Endlösung. Z ok. 3,5 miliona polskich Żydów wojnę przeżyło ok. 300 tys. W okresie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w kilku falach emigracyjnych wyjechała większość polskich Żydów. Po roku 1989 nastąpiło odrodzenie życia żydowskiego w Polsce. Wiele osób powróciło do swoich żydowskich korzeni. Powstały nowe organizacje działające na rzecz rozwoju życia społeczności żydowskiej w Polsce. Żydzi to mniejszość narodowa, do której przynależność podczas przeprowadzonego w 2011 r. Narodowego spisu powszechnego ludności i mieszkań zadeklarowało 7353 obywateli polskich (wedle danych poprzedniego Narodowego spisu powszechnego z 2002 r. liczebność mniejszości żydowskiej wynosiła 1055 osób), w tym: w województwie mazowieckim – 2690 osób (według Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań z 2002 r. – 397), dolnośląskim – 880 (według Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań z 2002 r. – 204), małopolskim – 745 (według Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań z 2002 r. – 50). Żydzi mieszkają w rozproszeniu, przede wszystkim w dużych miastach. Żydzi to wyznawcy religii mojżeszowej. Istotne znaczenie w życiu mniejszości żydowskiej odgrywa działalność Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Rzeczypospolitej Polskiej oraz zrzeszonych w nim gmin.
Główne organizacje:
Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce,
Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny,
Stowarzyszenie Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojnie Światowej,
Stowarzyszenie „Dzieci Holokaustu” w Polsce,
Żydowska Ogólnopolska Organizacja Młodzieżowa,
Fundacja „Shalom”,
Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego.
Najważniejsze tytuły prasowe:
„Dos Jidisze Wort – Słowo Żydowskie” – miesięcznik,
„Midrasz” – dwumiesięcznik.
Największe imprezy kulturalne:
Festiwal Kultury Żydowskiej „Warszawa Singera”,
Dni Książki Żydowskiej w Warszawie,
Obchody Rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim,
Spotkania z Kulturą Żydowską Simha we Wrocławiu.
Afgańczycy w Polsce - dla Afganistanu, po odzyskaniu niepodległości (ogłoszonej przez króla Amanullaha w maju 1919 r.), najważniejsze było uzyskanie możliwie najszerszego uznania na arenie międzynarodowej. Popularność Polski wzmacniało podobne położenie geopolityczne – pomiędzy dwoma mocarstwami. Polska i Afganistan były zainteresowane rozwojem współpracy politycznej i gospodarczej. W Turcji, w Ankarze, 3 listopada 1927 r. został podpisany traktat przyjaźni pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a Królestwem Afganistanu. Okazją do pogłębienia współpracy była trzydniowa wizyta króla Amanullaha wraz z żoną Suriją w Warszawie, w 1928 roku. W 1938 r. rząd afgański wydał zgodę na powołanie polskiego przedstawiciela dyplomatycznego w Kabulu. Funkcja była nominalna, ze stałą siedzibą placówki w Teheranie. Dopiero w 1962 r. zostały otwarte ambasady w Kabulu oraz w Warszawie. Ambasada w Kabulu działała do 1992 r. i została ponownie otwarta w 2007 r. Polska jest zaangażowana w przekazywanie pomocy do Afganistanu od 2002 r. W latach 2002 – 2009 w ramach programu polskiej pomocy zagranicznej zrealizowano w Afganistanie ponad 100 projektów na łączną kwotę ok. 46 mln PLN. Tylko w 2009 r. zostały przeznaczone środki w wysokości 40 mln PLN, a w 2010 r. 35 mln PLN. Polska przeznacza środki głównie na wzmocnienie struktur państwa i społeczeństwa obywatelskiego, tworzenie miejsc pracy, edukacje, ochronę zdrowia oraz rozwój prowincji i miasta Ghazni. Dzięki rządowym programom stypendialnym, do Polski przyjechało na studia z Afganistanu w 2005 r. 16 studentów, w 2006 r. 3 studentów, a w 2007 r. – 15 studentów. Studenci zaproszeni do Polski studiowali na różnych kierunkach, m.in. stosunki międzynarodowe i medycyna. Niektórzy z zaproszonych studentów zamieszkali w Polsce, inni pracują w administracji i dyplomacji afgańskiej. Dzięki staraniom Stowarzyszenia Współpracy Polsko-Afgańskiej Hamkari, w 2013 r. powstała Polsko-Afgańska Grupa Parlamentarna w Sejmie oraz jej odpowiednik w Afganistanie. Do Polski przybywali również uchodźcy i imigranci z Afganistanu. Uchodźcy afgańscy przybywali do Polski głównie w latach 1996 – 2000 (rocznie wniosek o nadanie statusu uchodźcy składało od 300 do ok. 700 osób). W ciągu ostatnich kilku lat liczba ta wynosiła się do około 100 wniosków. Niestabilna sytuacja w Afganistanie powoduje, że w Polsce stale pojawiają się osoby wnioskujące o nadanie statusu uchodźcy, chociaż, jak wynika z przedstawionych wcześniej danych, od upadku rządów Talibów jest ich znacznie mniej. Uchodźcy przybywający do Polski po amerykańskiej interwencji w 2001 r. to osoby, często rodziny, uciekające przed przedłużającą się wojną podjazdową i niepokojami w Afganistanie. Uchodźcy pochodzili również z grupy etnicznej Hazarów, którzy w Afganistanie należą do mniejszości religijnej (są szyitami). Od kilku lat wśród uchodźców afgańskich przeważają mężczyźni, w tym małoletni chłopcy (w wieku 13 - 17 lat) przebywający na terytorium Polski bez opieki rodziców. Uchodźcy z Afganistanu mierzą się z wieloma problemami charakterystycznymi dla tej grupy cudzoziemców przebywających w Polsce. W związku z tym, często zwracają się po pomoc do organizacji pozarządowych, które specjalizują się w pracy z cudzoziemcami. Wielu uchodźców, którzy trafiają do Polski, ma na celu znalezienie się w innym kraju, nie traktują Polski jako kraju docelowego. Tak jest i w przypadku uchodźców afgańskich. Wśród uchodźców afgańskich są osoby, które nie są wykształcone, nie znają języka angielskiego i podczas udzielania pomocy konieczne jest zapewnienie tłumacza języka paszto lub dari, co nie zawsze jest możliwe i utrudnia komunikację. Trudność w udzielaniu pomocy sprawia również brak zrozumienia podstawowych koncepcji prawnych, a procedura ustalania tożsamości i wieku Afgańczyków często przedłuża ich pobyt w ośrodkach strzeżonych nawet o kilka miesięcy. Uchodźcy z Afganistanu mogą zwrócić się po pomoc do organizacji pozarządowych w sprawach związanych z procedurą, np. w przypadku odmowy przyznania statusu uchodźcy. Natomiast wielu z uchodźców, którzy uzyskali w Polsce ochronę, stara
się o sprowadzenie członków rodziny, najczęściej żon, do Polski oraz ubiega się o stały pobyt. W codziennym funkcjonowaniu pojawiają się trudności w znalezieniu pracy i mieszkania. Jak wynika z praktyki organizacji pomagających uchodźcom, Afgańczycy podejmują pracę np. w lokalach gastronomicznych sprzedających kebaby, na budowie (często nie są to prace podejmowane legalnie) lub jako statyści w serialu "Misja Afganistan". Niektórzy zakładają własną działalność gospodarczą. Zdarza się, że mieszkają w niekomfortowych warunkach, nawet po kilka osób w jednym pokoju. Przesyłają część zarobionych pieniędzy do rodziny w Afganistanie lub w Pakistanie. Osoby pracujące z uchodźcami z Afganistanu wskazują na ich wytrwałość i determinację w poszukiwaniu pracy i w jej wykonywaniu oraz na dużą chęć i motywację do nauki języka polskiego oraz integracji z innymi osobami w grupie (podczas kursów językowych).
Czeczeni w Polsce - Polacy i Czeczeni spotykali się po obu stronach barykad podczas Wojny Kaukaskiej w latach 1817-1864. Polacy, w wyniku działalności antypaństwowej, byli zsyłani na Kaukaz i wcielani do armii carskiej. Części z nich udawało się zbiec i przyłączyć do górali w walce przeciwko carskiej Rosji. Wspomnienia z tego okresu można przeczytać w pamiętnikach Mateusza Gralewskiego, który został w 1848 roku zesłany na dwanaście lat służby wojskowej na Kaukazie. Walczył po stronie carskiej jednak sympatyzował z góralami, czemu dał wyraz w swoich pamiętnikach. Autorem cennych pamiętników jest również Karol Kalinowski, który podczas walk został wzięty przez Czeczenów do niewoli, gdzie spędził kilka lat, opisując kaukaskich górali w sposób mniej romantyczny niż Gralewski. Czeczeni trafiali również na tereny obecnej Rzeczpospolitej jako rekruci armii carskiej. Wielu z nich poległo w walkach na terytorium obecnej Polski. Groby muzułmańskich mieszkańców Kaukazu, w tym Czeczenów, można odnaleźć na przykład na tzw. Cmentarzu Kaukaskim na warszawskiej Woli. Nierzadko jednak Czeczenów (oraz innych muzułmanów Kaukazu Północnego) chowano na polu bitwy stawiając na grobach krzyże. Miejscowa ludność lub chrześcijańscy współtowarzysze broni nie znali bowiem innej formy pochówku. Rok 1944 to rok deportacji narodów kaukaskich, w szczególności Czeczenów do Kazachstanu. Przewożeni zimą wagonami towarowymi trafiali do tych samych wsi co zesłani tam Polacy, Ukraińcy i Niemcy. Choć ich codzienne zwyczaje oraz obrzędy religijne znacznie się różniły, zarówno Czeczenii i Polacy mają dobre wspomnienia o swoich sąsiadach w biedzie. Podobnie jak oni przeżyli głód, śmierć bliskich, ich dzieci wspólnie chodziły do szkoły oraz brały udział w życiu radzieckich organizacji młodzieżowych. W czasach ZSRR pojedyncze osoby przyjeżdżały do Polski w ramach wycieczek bądź delegacji z ZSRR, z kolei w latach dziewięćdziesiątych Czeczeni obok Ukraińców, Białorusinów, Ormian czy Rosjan handlowali na polskich bazarach, zyskując sobie wraz z pozostałymi miano „Ruskich”. Jako uchodźcy Czeczeni zaczęli przybywać do Polski w trakcie pierwszej wojny czeczeńskiej w latach 1994-1996. Było ich jednak na tyle mało, że niewielu Polaków w ogóle zdawało sobie sprawę z ich istnienia. Największa fala uchodźców przypada bowiem na drugą wojnę czeczeńską rozpoczętą w grudniu 1999 roku. Dla wielu Polska była krajem tranzytowym w drodze na Zachód. Niewielu planowało osiedlenie się w Rzeczpospolitej ze względu na trudności w znalezieniu pracy oraz niewielkie wsparcie ze strony państwa nie tylko dla uchodźców, ale również dla Polaków. Kolejne fale przyjeżdżających Czeczenów (które miały zwykle bezpośredni związek z okresami eskalacji konfliktu zbrojnego) były coraz lepiej poinformowane o poziomie życia, warunkach panujących w ośrodkach w poszczególnych krajach, skali pomocy ze strony państw. Polska nie była przez uchodźców z Czeczenii postrzegana jako kraj „zachodni”. Europa zaczynała się za Odrą. Niektórzy mimo to postanowili układać sobie życie w Polsce. Trudności w znalezieniu stałego zatrudnienia sprawiają jednak, że po kilku latach prób Czeczenii albo wyjeżdżają nielegalnie z Polski do swoich krewnych w Europie Zachodniej lub decydują się na powrót do Czeczenii lub w inne miejsce w Federacji Rosyjskiej, gdzie łatwiej o pracę. Różne są koleje losów czeczeńskich migrantów. W zależności od indywidualnych predyspozycji, pomocy rodaków, wykształcenia i zdolności adaptacyjnych, uchodźcy z Czeczenii lepiej lub gorzej układają sobie życie w naszym kraju. Trudno mówić o jednym modelu integracji uchodźców z Czeczenii, można jednak, w pewnym uproszeniu odnaleźć pewne schematy i strategie adaptacyjne charakterystyczne dla tej grupy. W większych miastach gdzie łatwiej o zatrudnienie można spotkać wielu Czeczenów, którzy pracują, posyłają dzieci na studia, korzystają z możliwości dokształcania się proponowanych zarówno przez różnego rodzaju organizacje jak i wolontariuszy, którzy w swoim wolnym czasie uczą ich np. języków obcych, pomagają czeczeńskim dzieciom w odrabianiu prac domowych.
Szeroki wachlarz możliwości sprawa, że nawet młodzi Czeczeni z biedniejszych rodzin są w stanie poprzez edukację uniknąć biedy, zintegrować się z polskimi rówieśnikami i szukać pracy na równi z nimi. W miarę swoich możliwości Czeczeni angażują się również w organizację wydarzeń promujących kulturę Czeczenii, powstają stowarzyszenia, fundacje i inicjatywy kulturalne. Dla grup emigracyjnych ważne są osoby, które osiągnęły sukces w nowym kraju, osoby, które mogą stanowić pozytywny przykład dla innych, być dla nich wsparciem. Ważną osobą dla diaspory czeczeńskiej w Polsce jest Mamed Chalidow – odnoszący liczne sukcesy zawodnik mieszanych sztuk walki. Inaczej niż w dużych miastach wyglądają procesy adaptacji i integracji w mniejszych miejscowościach takich jak Białystok, Łom��a, Lublin. Adaptację wielu Czeczenów do polskiej rzeczywistości można określić „adaptacją do biedy”, która przejawia się między innymi brakiem stałego zatrudnienia, niskimi dochodami i przypomina „polską biedę”. Wielu rodzinom trudno przeżyć bez dodatkowej pomocy od diaspory czeczeńskiej w Polsce, rodziny na Zachodzie lub w Czeczenii, szereg osób korzysta również z pomocy społecznej. Znalezienie pracy jest bardzo trudne nie tylko ze względu na preferowane przez pracodawców zatrudnianie osób z polskim obywatelstwem i dobrą znajomością języka, ale również dlatego, że w tych regionach po prostu trudno o pracę. Z powodu braku regularnych dochodów Czeczeni mieszkają nieraz w bardzo małych, często jedno-pokojowych mieszkaniach całą, nierzadko sześciu-siedmioosobową rodziną. Aby opłacić czynsz muszą redukować swoje potrzeby oszczędzając wodę, gaz czy prąd. W takich warunkach trudno nie tylko o bezkonfliktowe współżycie, dodatkowym problemem są pogłębiające się trudności w nauce dzieci czeczeńskich, które oprócz problemów językowych (zwykle dość szybko przezwyciężanych) nie mają w domu warunków do nauki, rodzice nie są im w stanie pomóc w odrabianiu lekcji, bo nierzadko gorzej od nich znają język polski. W procesie integracji ważną rolę odgrywają nie tylko osobiste predyspozycje i kompetencje kulturowe, ale wcześniejsze doświadczenia oraz polityka integracyjna państwa przyjmującego. Organizacje pozarządowe (np. Stowarzyszenie Interwencji Prawnej) podkreślają brak programów integracyjnych dostosowanych do poszczególnych grup. To one po części przejmują rolę państwa i często w nieregularnych odstępach czasowych (od projektu do projektu) starają się pomóc Czeczenom w integracji. Trudno całościowo ocenić proces integracji Czeczenów ze społeczeństwem polskim – pozytywne doświadczenia integracji wielu Czeczenów oraz wysiłki podejmowane przez instytucje państwowe i organizacje pozarządowe sprawiają, że można mieć nadzieję na coraz lepszą integrację szczególnie młodych, od dłuższego czasu przebywających w Polsce, Czeczenów. Niestety równie liczne są doświadczenia negatywne, które stawiają pod znakiem zapytania skuteczność polityk integracyjnych naszego kraju.
Chińczycy w Polsce - pierwsi 'odnotowani' Chińczycy, którzy w większej grupie przyjechali do Polski na dłużej byli związani z pierwszą na świecie chińsko-zagraniczną spółką join-inventure Chipolbrok - chińsko-polskim Towarzystwem Okrętowym S.A. z siedzibami w Szanghaju, Tianjin i Gdyni, która powstała w 1951 roku. Potem zaczęły powoli pojawiały się chińskie restauracje w Warszawie - najstarsze to 'Szanghaj' i 'Bliss', następnie w kolejnych polskich miastach. W latach 90-ych XX w. i w pierwszych latach XXI wieku zaczęli napływać Chińczycy do nowopowstałych spółek - inwestycyjno-deweloperskiej Minhong, do największego w Europie Środkowo-Wschodniej chińskiego centrum hurtowo-dystrybucyjnego GD ( w Wólce Kosowskiej, 25 km od Warszawy na powierzchni 40 hektarów mieści się 6 hal i 4 magazyny ) czy do globalnego dostawcy rozwiązań teleinformatycznych Huawei. Od 2004 roku zatrudnia w Warszawie 500 pracowników, z których bardzo wielu to Chińczycy. Duża grupa Chińczyków to pracownicy chińskiej ambasady w Warszawie. W 2013 roku prawo pobytu w Polsce posiadało 4 800 obywateli Chin. Wprawdzie liczba ta jest powiększona o nielegalnych emigrantów, jednak w porównaniu z obywatelami Wietnamu, których jest w naszym kraju około dziesięć razy więcej, oraz z obywatelami państw będących naszymi wschodnimi sąsiadami jak Ukraina, Litwa, Rosja czy Białoruś nie stanowi ona dużego procentu zagranicznych obywateli zamieszkujących w naszym kraju. Chińczycy w Polsce trzymają się razem, są odrębną od innych narodowości grupą, relatywnie mało jest małżeństw chińsko-polskich, a jeśli do nich dochodzi, to ze względu na pogłębiające się z czasem różnice kulturowe są to często związki trudne dla obu stron i dość często kończą się rozwodem. Ponieważ w przeciwieństwie do Chin w Polsce nie ma kontroli urodzin, Chinki i ich mężowie w naszym kraju mogą pozwolić sobie na więcej niż jedno dziecko. Jak pokazują wyniki badań dzieci i wnuki przybyłych z Chin rodziców lub dziadków asymilują się i integrują znacznie lepiej niż starsze pokolenie. Na pytania co się Chińczykom w Polsce podoba odpowiadają - Rynek Starego Miasta w Krakowie - duży, stary i zawsze tłoczny. Chińczycy czują się tam dobrze, bo to miejsce spełnia ważny dla Chińczyków wymóg 'renao' - czyli 'gorąco, hałaśliwie, tłocznie'. Co im smakuje w polskiej kuchni - flaki i golonka ( w Chinach są podobne potrawy ). Co robi na nich wrażenie - polskie lasy i psy - a szczególnie te największe: wilczury czy dogi. Z kolei na pytanie co im się nie podoba, odpowiadają, że jest u nas mało Chińczyków i chińskich restauracji, brak im rozbudowanego życia nocnego (w Chinach są np. popularne nocne bazarki jedzeniowe) czy miejsca gdzie można się poddać masażowi stóp (to bardzo popularny w Chinach sposób spędzania wolnego czasu - relaksujący, a przy tym dobry dla zdrowia). Jak zbadali naukowcy społeczność chińska nie asymiluje się w innych krajach w takim stopniu jak wiele innych narodowości. Ma na to wpływ m.in. wychowanie w poczucia bycia obywatelem Państwa Środka, podczas gdy reszta państw to 'barbarzyńcy'. Do dziś pokutuje to dawne przekonanie o wyższości kultury konfucjańskiej nad innymi, duma z ciągłości chińskiej cywilizacji, dla której to co największe, najbardziej okazałe, najbogatsze, ma największą wartość. Chińczycy tworzą w innych krajach swego rodzaju państwa w Państwie. Spójrzmy na Chinatown w Londynie, Paryżu, czy amerykańskich miastach - w Polsce mamy Centrum Chińskie GD, czy coraz liczniejsze chińskie szkoły językowe, firmy i biura podróży, gdzie hierarchia jest jasna - wszyscy podlegają niczym przysłowiowemu wojewodzie - chińskiemu szefowi. Mają na to wpływ różne czynniki: hierarchiczny system wychowawczo-edukacyjny, w którym obywatele chińscy zostali ukształtowani, totalitaryzm państwa z którego pochodzą, wyznawanie innej religii niż ta która jest w danym kraju - np. w Polsce, kraju katolickim - bardzo niewielu Chińczyków to katolicy; cechy charakteru takie jak nieufność, trzymanie z silnymi, podporządkowanie autorytetowi siły, poczucie wyższości lub niższości, ale nie równości, brak empatii i
wyznawania wartości humanistycznych. Chińczycy są materialistami i obowiązuje u nich zasada wzajemnych przysług - w ten sposób funkcjonują i tak odnajdują się w nowych warunkach. Budowanie pozycji, w dużej mierze majątkowej, oraz prestiżu to dla nich podstawowe cele. Przykładanie do Chińczyków naszego chrześcijańskiego systemu wartości może spowodować niechęć do dużej części z nich. Jeśli jednak mamy okazję poznać ich lepiej i oderwać się od naszego porządku i wizji świata - odkryjemy różne ich pozytywne cechy - brak narzekania, zaradność, umiłowanie dla dobrego jedzenia, mądrość w ocenie sytuacji, bezstronne spojrzenie na świat, niezałamywanie się przeciwnościami losu, towarzyskość, brak stresu w sytuacjach które nas by weń wprowadziły, a które oni uważają za niezależne. Ważne jest przy integrowaniu się z Chińczykami pamiętanie o kilku sprawach związanych z kulturowymi różnicami:
unikanie wrogiej konfrontacji - Chińczycy starają się pamiętać o tzw. zachowaniu twarzy. Jest to związane ze wstydem, którego sami nie chcą odczuwać, ani wpędzać weń innych. Kiedy nie da się uciec od otwartej konfrontacji i przestaje być skuteczne zachowanie uprzejme i miłe, Chińczycy zaczynają zachowywać się ostro i stanowczo,
przedstawiając się wręczamy Chińczykowi naszą wizytówkę, robimy to obiema rękami, tak też odbieramy wizytówkę z rąk Chińczyka,
jeśli mamy do czynienia z Chińczykiem z południa kraju, nie zdziwmy się jeśli okaże się bardzo zabobonny, w miarę możliwości pozwólmy mu wyznaczyć datę podpisania umowy czy datę spotkania,
często Chińczycy unikają szczerego postawienia sprawy nie dlatego, że chcą nas celowo wprowadzić w błąd, ale dlatego, że dbają o nasze dobre samopoczucie,
uśmiech to dla Chińczyków wyraz zakłopotania, a nie ekspresja radości i zadowolenia,
Chińczycy przyzwyczajeni są do łapówek, niech więc nie zdziwi nas gdy wręczającemu Chińczykowi mandat policjantowi oferowane są pieniądze, albo gdy Chińczycy oczekują gratyfikacji za pomoc w załatwieniu jakiejś sprawy,
Chińczyk idąc z potencjalnych partnerem biznesowym na kolację będzie na niej z nim próbował ubić interes - właśnie po to wybrał miłą restaurację i zaprosił na wspólny posiłek,
wśród mężczyzn mile widziane jest częstowanie się nawzajem papierosami.
W kontaktach prywatnych nie wypada wręczać Chińczykom pieniędzy w podziękowaniu za przysługę, natomiast przyjście do chińskich gospodarzy z bukietem kwiatów czy z dwoma butelkami Żubrówki albo Wyborowej, względnie wina z naszej części kontynentu (będzie to lepiej widziane niż pojedyncza butelka czy kwiat) albo z czekoladkami Wedla (zwłaszcza te w czerwonej puszce w kształcie serca i dużym złotym napisem Wedel bardzo podobają się Chińczykom).
Hindusi w Polsce - w dawnych czasach (XVI-XVIII w.) nieliczni Polacy, w tym polscy misjonarze, docierali do Indii, głównie na portugalskich lub brytyjskich statkach. Bliższe i bardziej bezpośrednie kontakty Polski z Indiami rozpoczynają się pod koniec XIX w. i w pierwszej połowie XX w. Warto wymienić kilka wielkich postaci, które istotnie przyczyniły się do wypracowania bliskich relacji i zacieśniania więzi między Polską i Indiami. Najciekawszym i godnym uwagi przykładem specjalnych relacji polsko – indyjskich jest postać maharadży z Gudźaratu w północno–zachodnich Indiach, który w latach 1942-1946 przygarnął i otoczył opieką około 1000 polskich osieroconych dzieci, którym udało się wydostać ze Związku Radzieckiego wraz z członkami armii gen. Andersa. Wielką popularyzatorką Indii i hinduizmu w Polsce, oraz kultury polskiej w Indiach, była Wanda Dynowska (1888-1971), która otrzymała także indyjski pseudonim – Umadewi. Była pisarką, tłumaczką, działaczką społeczną i jedną z założycielek Polskiego Towarzystwa Teozoficznego oraz w 1944 r. Biblioteki Polsko – Indyjskiej. Kolejną ważną postacią, która zyskała powszechny szacunek, zarówno w Polsce, jak i w Indiach, jest ksiądz Marian Żelazek (1918-2006), który przez 56 lat pomagał biednym i trędowatym w Indiach (od 1950 r.). Przez 26 lat prowadził działalność misyjną wśród ludności plemiennej w stanie Orisa (od 2010 r. Odiśa), a następnie założył ośrodek/ miasteczko dla trędowatych w miejscowości Puri, dając w ten sposób wykluczonym ze społeczeństwa trędowatym szansę na godziwe życie. Za swoją działalność był mianowany kandydatem do Pokojowej Nagrody Nobla. W roku 2014 przypadają obchody 60. rocznicy nawiązania polsko – indyjskich stosunków dyplomatycznych (oficjalna współpraca rozpoczęła się z dniem 30 marca 1954 r.). Niewiele było wizyt na najwyższym, oficjalnym szczeblu. Pierwszą taką wizytę w Polsce złożył ówczesny premier Indii, Dźawaharlal Nehru, w 1955 r. W tej podróży towarzyszyła mu jego córka, Indira Gandhi, która w późniejszych latach dwukrotnie pełniła funkcję premiera Indii. Od 2011 r. nastąpił znaczny wzrost wymiany gospodarczej z tym krajem. Polska eksportuje do Indii głównie wyposażenie elektrowni, kolei, sprzęt górniczy, chemikalia, metale i maszyny. Do najważniejszych towarów importowanych z Indii należą: herbata, kawa, tytoń, pieprz, włókna i wyroby z bawełny. W Polsce, indyjscy przedsiębiorcy inwestują głównie w sektorach: IT, outsourcingu biznesowym, samochodowym, maszynowym, produkcji stali. Parlamenty obu krajów również rozpoczęły współpracę. Coraz większa popularność indyjskiego kina w Polsce, określanego ogólnie bollywoodzkim, także przyczynia się do wzrostu zainteresowania Polaków kulturą indyjską, jej zwyczajami, kuchnią, a nawet językiem. W ostatnich latach strona indyjska również zauważa atrakcyjność Polski. Swoje projekty realizują już nie tylko biznesmeni z Indii, lecz także indyjskie ekipy filmowe decydują się kręcić filmy w Polsce (głównie w Krakowie, Warszawie i Zakopanem). Indusów, mieszkających w Polsce, można ogólnie podzielić na trzy grupy:
- do pierwszej, i chronologicznie najstarszej, zaliczają się osoby, które przyjechały do Polski głównie na studia. Przybywali pojedynczy studenci z Indii, przede wszystkim mężczyźni. Tę grupę można uznać za najbardziej zasymilowaną, ponieważ od początku swojego pobytu w Polsce, przebywali wyłącznie w polskim otoczeniu. Mieszkali w akademikach z Polakami, korzystali ze stołówek, musieli rozpocząć naukę języka polskiego. Ci, którzy zdecydowali się w Polsce pozostać, zwykle z powodów osobistych, byli zmuszeni dostosować się do warunków życia w czasach, w których na przykład przestrzeganie wegetariańskiej diety było czymś bardzo egzotycznym i trudnym do zrealizowania. Z uwagi na zawieranie związków z Polkami, ta grupa mężczyzn szybko się spolonizowała,
- drugą grupę reprezentuje zupełnie inny typ osób. Na początku lat 90. XX w. w większej ilości zaczęli przybywać biznesmeni z Indii w celu rozpoczęcia w Polsce działalności handlowej. Indusi, którzy wtedy przybyli do Polski, w zdecydowanej większości są narodowości Sindhi, czyli wywodzą się z regionu o silnej i wielowiekowej tradycji kupieckiej. Zajmują się m.in. importem tekstyliów do Polski. Liczne hurtownie tkanin głównie w Jankach k/ Warszawy oraz w Pabianicach k/ Łodzi, które na stałe wpisały się w tamtejszy krajobraz, to właśnie wynik indyjskich inwestycji w naszym kraju. Społeczność Sindhijska nie jest już tak mocno zasymilowana z Polską. Poniekąd uniemożliwia im to charakter ich pracy. Koncentrują się przede wszystkim na prowadzeniu interesów. Pobyt w Polsce, mimo że często wieloletni, traktują jako tymczasowy. Związki małżeńskie większość woli zawierać z hinduskami w Indiach. Po ślubie kobiety dołączają do mężów w Polsce. Zazwyczaj nie pracują, tylko zajmują się rodziną i prowadzeniem domu zgodnie z hinduską tradycją, przestrzeganiem zasad kuchni indyjskiej, dlatego ich kontakt z polskim środowiskiem jest dość ograniczony,
- do trzeciej grupy można zaliczyć zarówno emigrantów ekonomicznych, jak i osoby wchodzące w procedurę o nadanie statusu uchodźcy na terytorium RP. Przepisy Konwencji Genewskiej (z 1951 r.) oraz Protokołów Nowojorskich wchodzą w życie w Polsce w 1991 r. Pierwszy wniosek o status uchodźcy obywatela Indii w naszym kraju został złożony w styczniu 1994 r. Najliczniej indyjscy uchodźcy zaczynają przybywać do Polski po roku 2000. Nie jest to grupa jednolita. Pochodzą z różnych środowisk, są w różnym wieku. Najczęściej jednak są to przybysze z północno – zachodnich Indii, głównie mężczyźni z rolniczych stanów Pendżab oraz z sąsiedniej Harijany. Można zatem uznać, że najliczniejszą grupę z tej kategorii tworzą Pendżabczycy. W Polsce nie utworzyła się tak silna i liczna pendżabska diaspora, jak na przykład w Wielkiej Brytanii czy Kanadzie. Należy jednak pamiętać, że Pendżabczycy mogą się pochwalić jedną z najstarszych (współczesnych) tradycji migracyjnych poza granice Indii.
Oprócz trzech grup, wymienionych powyżej, na terytorium Polski przebywają także Indusi, pochodzący z innych regionów Indii, którzy nie mieszczą się w przedstawionej tu charakterystyce. Od paru lat przybywa do Polski coraz więcej osób na studia lub w innych celach prywatnych. W odróżnieniu do pierwszych indyjskich studentów, przyjeżdżających do naszego kraju w latach 60. – 90. XX w., obecnie istnieje więcej udogodnień dla przybyszy z Indii. W Raszynie k/ Warszawy działa gurdwara, czyli świątynia sikhijska. Istnieje wiele stowarzyszeń przyjaźni polsko–indyjskiej, z którymi można utrzymywać kontakt. Dostępność sklepów z orientalną żywnością, restauracji i barów serwujących kuchnię indyjską, umożliwia im przestrzeganie diety religijnej i zmniejsza poczucie obcości w nowym środowisku. Z pewnością większego szoku kulturowego doświadczają te osoby, które przybywają z indyjskiej prowincji, wywodzący się z konserwatywnego, rolniczego środowiska, dla których Polska jest często pierwszym zagranicznym krajem, do jakiego trafiają. W Indiach, w życiu codziennym, do dzisiaj dominuje przekaz ustny, kultura słowa, a nie pisma, w związku z tym kształtuje to inny rodzaj mentalności. Należy pamiętać, że przeciętny mieszkaniec Indii nie wchodzi w częsty kontakt z instytucjami państwowymi, a z pewnością nie w takim stopniu, jak np. w Europie. Indusi, rozpoczynający różne procedury administracyjne w Polsce, nie zawsze rozumieją, że wymaga się dokumentów pisanych. Dla nich wypowiedź ustna jest często równoznaczna z oświadczeniem pisemnym. Ponadto, cechą charakterystyczną kultury indyjskiej jest myślenie w sposób uogólniający. Indusi ujawniają tendencję, co widać także wyraźnie w ich językach, do postrzegania zjawisk powszechnych, ogólnych, umniejszając tym samym zjawiska jednostkowe, indywidualne. Jest to kolejna cecha kulturowa, która może sprawić trudności w kontakcie Indusa z polskimi urzędami. Mają oni tendencję do rozbudowanych wypowiedzi, które Polak może uznać za niekonkretne, a nawet nie na temat. Nie oznacza to oczywiście, że Indusi nie są zdolni do precyzyjnego myślenia. Podkreślony został tu jedynie fakt, że w codziennych kontaktach taki właśnie ujawnia się typ mentalności, a w otaczającym nas świecie mogą zwracać uwagę na zupełnie inne elementy rzeczywistości niż my. Nowo przybyli muszą się również uczyć funkcjonowania w świecie, w którym dokładniej niż w Indiach wymierza się czas i przestrzega punktualności. Indusi znani są z bardzo elastycznego podejścia do czasu. Można ogólnie stwierdzić, że Indusi to nacja, która o wiele szybciej adaptuje się do polskich warunków niż np. inne grupy cudzoziemców. Należy pamiętać, że przybywają do nas z o wiele większym, niż my mamy, doświadczeniem międzykulturowym, ponieważ wywodzą się z kraju, w którym od zawsze współegzystują różne narody, kultury, religie. Indyjska diaspora nie jest zatem społecznością, która będzie dążyła do odizolowania się lub tworzenia państwa w państwie, co jest problemem, z jakim muszą się zmagać niektóre wieloetniczne państwa w Europie. Ich wielojęzyczność także ułatwia im szybsze przyswojenie kolejnego języka komunikacji, np. polskiego. Indusi przywykli do dbania o zachowanie swojej tożsamości, żyjąc jednocześnie w wielokulturowym środowisku. Jest to z pewnością cenna umiejętność w świecie, w którym wymiana ludności i związana z tym migracja uległa wielkiemu przyspieszeniu. Indusi są świadomi swojego pochodzenia, są dumni, że wywodzą się z cywilizacji o starożytnym rodowodzie, o bogatej kulturze i kultywują to. Żyjąc w Polsce, mają również swój wkład w urozmaicanie naszej kultury.
0 notes
Text
Światowy komunizm i arabskie filmy. Analizy Kowalskiego
"Pastorowa" narracja zmienia się w zależności od stuacji, pory dnia i roku, codziennie może doznawać skrętów o 180 stopni. Przyzwyczailiśmy się już do tego. Agatka odczytuje pytanie od widza, który pyta co sądzą o muzułmańskim centrum kultury w Białymstoku, które ma być sfinansowane przez Saudyjczyków. No i tutaj pastore odpływa, jak często zresztą i mówi, że to wszystko wina kościoła rzymskokatolickiego, biskupów bla bla, że polscy Tatarzy będą ofiarami takich eksperymentów.
Ale chwileczkę... dlaczego pastore oburza się na to, że w Polsce operuje jeden z najbliższych sojuszników biblijnych Stanów Zjednoczonych? Kraj, który pochwalał za jego polityke względem Iranu i Izraela? I na koniec najlepsze: w jednym z programów Chojecki stwierdził, że Arabia Saudyjska jest "państwem arabskim, które chce żyć na zachodnią modłę". Tak, dokładnie tak powiedział ten człowieczek. Ze względu na bliskie więzi tego radykalnego, szariackiego reżimu i sponsora terroryzmu z kolejnym sponsorem terroryzmu czyli Stanami Zjednoczonymi w których Chojecki jest zakochany (i wydaje mu się, że otumanianie naiwnych, na szczęście nielicznych Polaków to jego szlachetna misja pro-amerykańska) cukrował tamtejszym rządom, jednocześnie powtarzając decha w dechę syjonistyczną propagandę odnośnie Iranu.
Wypowiedź Kowalskiego to już dokładnie jego poziom czyli menelstwo intelektualne spod monopolowego na Czechowie. Nie może zrozumieć jak muzułmanie mogą robić "Centrum kultury" i co chcą zaproponować, czy filmy czy zespoły, i ile nagród Nobla dostali muzułmanie, że on nie zna żadnych filmów arabskich (te jego słynne filmowe przykłady przenoszone na wszystkie dziedziny życia i polityki), że książek nie zna (polskich też nie zna). Następnie Marianek mówi, że chciałby poznać ranking uczelni muzułmańskich bo on wie, że raczej Arabowie na studia do Polski jadą. Maniuś, od kiedy ty się tak uczelniami interesujesz? Liceum cię nie interesowało całkowicie. Szkoda dłużej komentować bełkot tego mentalnego i intelektualnego podczłowieka. Warto natomiast zwrócić uwagę na komentarz "pani redaktor" Agaty, która wypowiedź swojego męża skwitowała swoim słynnym: "No tak".
W każdym razie lubelski kalejdoskop obraca się każdego dnia i zaprawdę powiadam wam, że doczekamy chwili gdy zdrajcą i chińskim agentem zostanie błogosławiony Donald Trump himself.
Podobno odbyła się jakaś "konferencja zbanowanych jutuberów" (o ja pierdole) no i oczywiście zabrakło tam wiecznie pokrzywdzonych i prześladowanych biblijnych chojecczan, którzy w sprawie bana na YT mieli pisać do samego Białego Domu. Dlaczego ich zabrakło to wiadomo, te szczury nie odważą się stanąć do dyskusji z kimkolwiek poza swoim bunkrem, nawet we wspólnej sprawie, jak to powyższa ponieważ są zacietrzewionymi nienawistnikami a wszyscy pozostali zdają sobie sprawę z tego jaki smród ciągnie się za ludźmi, którzy zadają się z tym ćmilowskim duetem.
Oczywiści trzeba to jakoś wytłumaczyć tym ich widzom, więc "och, ach... część tych uczestników sama przyczyniła się do zbanowania naszego kanału". Ich stała śpiewka, nie mająca wiele wspólnego z prawdą natomiast faktem jest, że oni sami skrzykiwali swoich internetowych trolli, zabiedzonych naiwniaków, którzy na rozkaz Kornelii Chojeckiej (tego zombie, które zarządza ich grupami w internecie, na których tworzyła komanda "zgłaszaczy", za jej sprawą kasowano kolejne kanały, blogi, grupy, fanpage itp.)
Marianek oczywiście wylewa cała żółć na wszystkich innych słowami, które doskonale opisują jego samego (to już u niego norma, nie zauważa jej już chyba tylko on sam). Mówi więc, że nie chciałby uczestniczyć z tymi ludźmi w żadnej inicjatywie ponieważ są nielojalni (!), zakłamani (!!), kierują się prywatą (!!!), pazernością (!!!!) a niejednokrotnie złą wolą. A na koniec, hehe, "wielu z nich agituje na rzecz światowego komunizmu, z czym ja nie chce mieć nic wspólnego". No i wszystko! Nie mogło tego zabraknąć, najprostsze i wypróbowane wybrnięcie z każdej sytuacji. Marianku, ale dorobić grosza w urbanowskim "NIE" udzielając wywiadu? Dlaczego by NIE?
4 notes
·
View notes
Photo
His Dark Materials
sezon 1
Opis: Serial Mroczne materie rozgrywa się w świecie, gdzie każdy człowiek jest duchowo połączony ze swoim strażnikiem życiowym, tak zwanym dajmonem. Ten przybiera postać zwierzęcia. Więź między człowiekiem a dajmonem jest uznawana za świętą, a porządku na świecie strzeże organizacja zwana Magisterium.
Główną bohaterką jest tu energiczna dwunastolatka Lyra Belacqua – wychowywana w oksfordzkim Kolegium Jordana inteligentna, odważna i zadziorna dziewczynka z zamiłowaniem raczej do przygód niż ślęczenia nad książkami. Ciężko znosi więc fakt, że jej opiekun, naukowiec i odkrywca Lord Asriel, nie uwzględnia jej w planach wyprawy, która może wywrócić do góry nogami fundamentalne prawa rządzące rzeczywistością. Ale że w tym samym czasie w tajemniczych okolicznościach znika przyjaciel Lyry, Roger, nic już nie może jej powstrzymać przed opuszczeniem akademickich murów i rzuceniem się w wir zdarzeń, które spaja zagadkowa substancja zwana Pyłem. Asriel odkrywa, że Pył może prowadzić do innego świata. Za wszelką cenę chce odnaleźć do niego przejście, co jest niesmak obecnie rządzącemu na tym świecie Magisterium.
Do Kolegium Jordana przybywa tajemnicza Pani Coulter, która podaje się Lyra jako badaczka niczym jej wuj Asriel. Chce zabrać ją do Londynu, aby była jej asystentką. Zafascynowana ją Lyra chce, aby dołączył do nich Roger. W dzień wyjazdu Roger znika. Coulter obiecuje Lyra go znaleźć jak dotrą do jej mieszkania w Londynie. Od dziekana Lyra na pożegnanie dostaje kompas, który należał do jej wuja. Ma go chronić i nikomu go nie pokazywać. Posiada on dużą moc, która wkrótce Lyra ma odkryć.
Gdy bohaterka dociera do Londynu okazuje się, że Pani Coulter wcale nie chce znaleźć jej przyjaciela. Wprowadza też sporo zasad, które nie podobają się Lyra. Aby Lyra znienawidziła Asriela mówi Coulter mówi jej o nim prawdę - jest jej ojcem. Ucieczka nie jest możliwa, gdyż wszystkie drzwi są pozamykane. Sytuacja nadarza się na przyjęciu organizowanym przez Coulter. Jeden z gości, który okazuje się być reporterem przekazuje jej prawdę o jej nowej opiekunce. Pracuje ona dla Magisterium i założyła Radę, zwaną w skrócie Grobuchy, którzy porywają małe dzieci, w tym jej przyjaciela. Lyra korzysta z nadarzającej się okazji i ucieka. W nocy jednak udaje się ją znaleźć przez człowieka Coulter. Na jej szczęście uwalniają Gypcjanie. Gypcjanie są grupą nomadów, z ich społeczności zostało porwane już kilkanaście dzieci. Ich przywódca podczas śledztwa odkrył, że za wszystkim stoją Grobuchy, dlatego uformował grupę, która udała się do Londynu w celu ich odnalezienia i uwolnienia.
Lyra nie wie czy może ufać Gypcjanom. Planuje ucieczkę tym bardziej, że czuję, że coś przed nią ukrywają. W końcu matka jednego z porwanych chłopców mówi jej, że Coulter jest jej matką. Asriel miał z nią romans, którego ona jest jego owocem. Po narodzinach jednak nie mogli ukryć jej pochodzenia, ponieważ była bardzo podobna do ojca. Asriel ukrył ją u Gypcjan. Tymczasem mąż Coulter próbował ją odszukać, aby ją zabić. Zhańbiony mężczyzna pojedynkuje się z Asrielem i ginie. Potem Asriel ukrył dziewczynkę z Kolegium.
Coulter przeszukuje Kolegium w poszukiwaniu Lyra. Mimo ochronnego immunitetu niszczy je, aby dziekan powiedział jej gdzie przebywa dziewczynka. Gdy Magisterium dowiaduje się o jej działaniach próbuje odsunąć ją od ich eksperymentu. Dodatkowo odkrywają, że Lyra przebywa na statkach Gypcjan. Coulter jednak ma na coś czego Magisterium od dawnego chce. Na Północy udało się jej schwytać Asriela, który obecnie jest pilnowany przez pancerne niedźwiedzie. Za pozwolenie jej na dokończenie badań obiecuje, że odda go w ich ręce. Kardynał zgadza się na jej żądania.
Po odkryciu miejsca przebywania dzieci Gypcjanie udają się na Północ. Przybijają do portu, gdzie dowiadują się, że od jakiegoś czasu mieszkańcy obserwują działania Magisterium powiązane z dziećmi w tym rejonie. Muszą jednak udać się w głąb lądu, aby je odnaleźć. Szukają pomocy w mieście w walce z Grobuchami. Jeden z ojców kontaktuje się z czarownicami. Jedna z nich, jego była ukochana obiecuje im pomóc, gdy dotrą na miejsce. Jednak ostrzega ich, że niektóre z nich współpracują z Magisterium. Dodatkowo Lyra spotyka w miasteczku niedźwiedzia pancernego. Iorik jest tu więźniem i byłym królem niedźwiedzi. Zhańbiony za zniszczenie miasteczka ma pracować dla mieszkańców. Lyra odkrywa z pomocą kompasu, że Iorik został wrobiony w przedmiotowe zajście. Pomaga mu odnaleźć pancerze ukryty przez Magisterium. Ten w wdzięczności rusza z nią i Gipcjanami pomóc ich dzieciom. Dołącza też do nich Lee Scoresby aeronauta i przyjaciel Iorika.
W nocy Gipcjanie rozbijają obóz, aby rankiem ruszyć w dalszą wędrówkę. Atakują ich Tatarzy, którzy zabierają Lyrę. Lyra trafia do placówki Magisterium. Ukrywa swoją prawdziwą tożsamość. Odnajduje swojego przyjaciela. Odkrywa, że prowadzone są tu badania nad rozdzielaniem dajmonów od dzieci. Eksperymenty jednak nie zawsze przebiegają po myśli naukowców. Część dzieci po rozdzieleniu z dajmonem umiera, a u innych zachodzą zmiany w psychice. Lyra planuje uwolnić wszystkie porwane dzieci. Jednak plan przerywa jej wytypowanie jako następny przedmiot eksperymentu. Ratuje ją Coulter, która przybywa do ośrodka. Gdy Lyra są otrząsa ucieka od matki i zamyka ją w swoim pokoju. Rusza uwolnić dzieci i zniszczyć maszynę. Na jej szczęście do placówki docierają Gipcjanie. Udaje im się pokonać wroga z pomocą niedźwiedzia oraz czarownicy Serafiny. Coulter udaje się uciec. Po wszystkim Lyra rusza szukać swojego ojca wraz z Lee Scoresby, Iorikiem oraz jej uwolniony przyjacielem Rogerem. Podczas podróży Lee odwiedza Serafina. Informuję go, że na pokładzie swojego statku na dziewczynkę od której zależą losy tego i nie tylko tego świata.
Podczas lotu ich statek zostaje napadnięty przez maszkarony klifowe. Lyra wypada ze statku. Odnajduje ją jeden z niedźwiedzi pancernych i trafia do ich królestwa. Okazuje się, że na ich tronie zasiada Iofur, który został królem z pomocą Coulter. W zamian za jego pomoc w więzieniu Asriela obiecała mu dajmona. Z pomocą kompasa Lyra odkrywa, że Iorik ruszył za nią, aby ją odnaleźć i pomóc. Dzięki oszustwu udaje jej się przekonać króla, aby stoczył z nim pojedynek o nią (przekonała go, że jest jego ludzkim dajmonem). Iofur ginie w walce i Iorik odzyskuje tron. Zabiera ją do laboratorium, gdzie Iofur pozwolił kontynuować mu badania. Tymczasem wieść o śmierci Iofura szybko dociera do Magisterium. Ich siły ruszają na Północ, aby odszukać Asriela i go zabić. Ojciec kierujący misja zgadza się, aby Coulter do nich dołączyła.
Asriel po zobaczeniu Lyry wpada w szał. Nie chciał, aby jego córka tutaj przybyła. Jednak po zobaczeniu Rogera uspokaja się. Asriel pozwala dzieciom zostać na noc, jednak ostrzega ich że muszą opuścić niedługo budynek, gdyż wojska Magisterium są już w drodze. W nocy Lyra budzie się. Nie odnajduje ojca, ani swojego przyjaciela. Podejrzewa, że Asriel chce użyć Rogera w celu otworzenia portalu. Oddzielenie go od dajmona wytworzy energię potrzebną do tego procesu. Iorik pomaga dostać się Lyra na wzgórze, gdzie udał się jej ojciec. Przybywa jednak za późno. Wybuch energii odrzuca ją i traci nieprzytomność. Na miejsce przybywa Coulter. Asriel próbuje ją przekonać, aby udała się z nim na poszukiwanie źródła Pyłu. Dzięki niemu położą kres władzy Magisterium. Jego była ukochana odmawia jednak. Postanawia zostać tutaj dla swojej córki. Asriel przechodzi przez portal.
Gdy Lyra się budzi odkrywa, że Roger nie żyje. Jej dajmon przekonuje ją, aby wyruszyli przez portal i odnaleźli źródło Pyłu jako pierwsi. Uważa, że może być źródłem dobra, a nie zła jak uważają dorośli i trzeba go chronić przed nimi. Lyra postanawia go posłuchać i wyruszać w podróż przez portal.
0 notes
Text
“(będzie po polsku, mam zbyt usmażony mózg, by aktywować angielski) według mnie trzeba po prostu dobrze ważyć, jakie posty są w porządku, a jakie nie. Postowanie rysunków z Bohunem jest w zupełności ok - gifset ze sceny, w którym panowie szlachcice rozpieprzają ukraińskie wesele w OiM może nie być najlepszym pomysłem. Trylogia ogółem ociera się o sporo problematycznych tematów - ważne jest, że umiemy je wyłapać i myśleć krytycznie. Jest religia i niezbyt fajne podejście do nie-katolików w Potopie (i nie tylko), jest demonizowanie mniejszości etnicznych (Tatarzy - nie powiecie mi, że historia Azji obecnie przeszłaby bez echa), temat Kozaków w ogóle jest tematem-rzeką. Jest gwa*t którego dopuścił się Kmicic (początek Potopu, tylko wspomniane), jest tego w cholerę. Niestety książki pisane “ku pokrzepieniu serc” nie zestarzały się najlepiej - gdyby nie było kontekstów historycznych (chodzi i o sytuację, w której znajdował się Sienkiewicz pisząc swoje książki, jak i opisane w nich wydarzenia), nie wiem, co pomyślałabym o tym uniwersum. Jeśli miałabym napisać coś na pocieszenie - pamiętajmy, że akcja dzieje się w kompletnie innych czasach i powinniśmy dopasowywać działania bohaterów do epoki, w której są osadzeni. Jeśli chodzi o Domogarowa, nie wiem, jak wyglądał casting do roli Bohuna i czemu właśnie on dostał tę rolę - wiem za to, że raczej nie przyczynił się do fochów włodka dwadzieścia lat później. Pamiętajmy, że dbanie o siebie jest naprawdę ważne, szczególnie, że nie jesteśmy znowu tak daleko od tego, co się dzieje, możemy się bać. Hobby - w naszym wypadku Trylogia - pomaga w podtrzymywaniu dobrego nastroju. Trzeba pamiętać o powadze obecnej sytuacji, ale nie ma co się biczować. Udostępniajmy sprawdzone informacje i np. linki do zbiórek pieniędzy, pomagajmy na tyle, na ile możemy. 💙💛
It’s not so easy for me to post something in the main topic of my blog now. Jurko Bohun – the Ukrainian (in a way – historical) character, played by the Russian actor in the Polish film, based on the Polish Nobel Prize winner’s novel – has always been for me, as a person descending from the Polish-Russian family, having also some Ukrainian relatives and friends, someone who UNITES us all.
What can I say now? Jurko, my darling boy, my faithful Cossack-friend, I am sorry. I am really sorry. REALLY SORRY. I have no words to describe, what I felt yesterday and what I’m feeling right now. If you only could come from some better “alternate universe” and support your Ukrainian Sisters and Brothers in their fight for freedom. Surely, you would know what to do.
#pollit#mam nadzieję że ma to sens#co tu nabazgrałam#also przeczytajcie esej śmierć autora jeśli jakieś niefajne rzeczy z życia autora waszej ulubionej książki nie dają wam się nią w pełni cies#zyć#limit znaków#nie chodzi mi tu konkretnie o Henia#po prostu przeczytajcie
35 notes
·
View notes
Text
Historia bez cenzury 4 Średniowiecze bez trzymanki Wojciech Drewniak
Historia bez cenzury 4 Średniowiecze bez trzymanki Wojciech Drewniak
Zakute łby, publiczne egzekucje, tortury, Wikingowie i krucjaty.
Nie musisz chodzić do szkoły, ale możesz paść ofiarą epidemii. Albo porwą cię Tatarzy. Jeśli masz szczęście i urodziłeś się w rodzinie szlacheckiej, będziesz się bezkarnie obijał. A może zostaniesz rycerzem. W każdym razie raczej się nie zmęczysz. Jeśli twoje…
View On WordPress
0 notes
Note
>He kisses your cheek and holds onto your side.
"This is probably my favorite dress. You just fill it so well."
>He takes you outside to the festival where two gladiators whisper to aarano. He listens and nods. He let's go and stands in front of you with the other two, he breaths in and out.
"Rabują Tatarzy w jażdowieckim zamku
Nic w nim nie znaleźli jak jedno pachole
Powiedz nam pachole w którejże to wieży
Gdzie pan z panią leży
Oj, gdzie leży!
Nie śmiem wam powiadać
Dałby mnie pan ściąć.
Nie bój się pachole, weźmiemy cię z sobą
Do tatarskiej ziemi
Tatarskiej ziemi.
A pan z panią leży
na najwyższej wieży
Pierwszy raz to strzychli, nic nie urobili
Drugi raz to strzychli, wnet pana zabili
Trzeci raz to strzychli, panią z sobą wzięli
Jak idą tak idą
Przez łąki zielone
Przez łąki zielone
Za mury sczernione
Obejrzyj się pani na swe smutne mury
Obejrzyj się pani na smutne mury
Mury, moje mury co oczerniewiacie?
Co oczerniewiacie, że pana nie macie?
Pana wam zabili
Panią z sobą wzieli
Do wiecznej niewoli
Do tatarskiej ziemi"
>It was song, a song about false promises, lies, and the fall of a lord and lady.
Aarano hears Ryukia singing to their grub for the first time in their new hive?
>It echoed through the hive and leaked outside. The other gladiators that could hear it sang along to, aarano joined in immediately. As the singing continued instruments could be heard as the gladiators kept the song going.
41 notes
·
View notes
Link
Fundatorem pierwszego drewnianego kościoła, który stanął na wzgórzu w Hyżnem, był kasztelan przemyski Stanisław Wapowski, to właśnie do tego kościoła Katarzyna Wapowska podarowała w 1592 roku łaskami słynący Obraz Matki Bożej. Gdy w 1624 roku Tatarzy dokonali najazdu na te tereny spalili kościół stojący w dolinie natomiast cudownie ocalał kościół stojący na wzgórzu. Ze spalonego kościoła, przechowały się do dnia dzisiejszego...
0 notes
Text
Krew i Woda Święcona.
Józef Brandt „Walka o sztandar turecki”
Z powodu rosyjskiej okupacji Litwy i powstania kozackiego na Ukrainie wiele tatarskich rodzin straciło swoje majątki a zarazem źródła utrzymania, co spowodowało silną migrację na terytorium Korony Polskiej. W tamtych czasach nasz kraj był również w stanie wyniszczającej wojny z Turkami. Najemne oddziały rekrutowane na ziemiach osmańskich dopuszczały się rabunków, co wzmagało nastroje antymuzułmańskie. Tatarzy zawsze byli lojalnymi poddanymi królów polskich, doceniając otrzymane od nich dobrodziejstwa i przywileje. Gdy posłowie chana krymskiego na początku XVI wieku próbowali nakłonić litewskich Tatarów do zdrady, otrzymali dumną i ostrą odpowiedź:
“Ani Bóg, ani Prorok nie każą wam rabować, a nam być niewdzięcznymi. Pokonując was, zabijamy łupieżców, a nie braci naszych.”
Juliusz Kossak „Taniec tatarski”
Skarbiec, po przebytych wojnach świecił pustkami, a korona nie miała wystarczająco pieniędzy, aby opłacić żołd swoim żołnierzom. Niepokoje zaczęły się zimą 1671, gdy w listopadzie i grudniu pierwsze oddziały przeszły do tureckiego obozu, a wiosną następnego roku kilkanaście chorągwi tatarskich zbuntowało się przeciw Rzeczypospolitej. Buntem dowodził rotmistrz Aleksander Kryczyński. W ciągu roku na stronę buntowników przeszły wszystkie pozostałe tatarskie chorągwie z armii koronnej.
Maksymilian Gierymski „Potyczka z Tatarami”
Dość szybko, bo już w styczniu 1673, w zbuntowanych oddziałach zaczęło rosnąć niezadowolenie z powodu warunków służby w Turcji. Właśnie wtedy zamordowany został przywódca buntu rotmistrz Kryczyńki. Punktem zwrotnym była kapitulacja bronionej przez Turków fortecy o nazwie Bar. Poddające się oddziały przyjęto na służbę Rzeczypospolitej. W październiku 1676 podpisano rozejm w Żurawnie, pozwolono wówczas Tatarom na wybór kraju, w którym chcą żyć. Turcję opuściło wówczas kilkuset do kilku tysięcy Tatarów. Z całą pewnością nie bez znaczenia pozostawała też królewska obietnica otrzymywania żołdu na równi z innymi polskim oddziałami.
Artur Grottger „Tatarzy w ucieczce”
Mijały lata, a skarbiec Rzeczpospolitej Obojga Narodów nadal świecił pustkami. Król Jan III Sobieski, aby zapobiec kolejnym buntom, postanowił, że w zamian za zaległy żołd odda Tatarom kilka wsi znajdujących się na terenie naszego województwa. Były to między innymi: Kruszyniany, Łużany, Nietupa, Bohoniki, Drahle, Malewicze i Popławce. Właśnie tej ostatniej miejscowości dotyczyć będzie odnaleziona przez nas legenda.
Jeden z folwarków w tamtej okolicy otrzymał niejaki Ali. Oficer odznaczający się niespotykaną wręcz odwagą, doskonały jeździec i wojownik. Specjalista w prowadzeniu wojny podjazdowej. W jego posiadaniu znalazło się kilkanaście gospodarstw, kilkadziesiąt włók żyznej ziemi oraz dość spory kawałek bogatej w zwierzynę puszczy. Jak na człowieka z tatarskimi genami przystało było on raczej niskiego wzrostu. Jego, „nikczemną” posturę rekompensowała ogromna siła, oraz niespotykany wręcz upór w dążeniu do obranego przez siebie celu.
Z nieugiętym zapałem karczował puszczę, zakładając nowe pola. Hodował również konie, głównie myszate tarpany, które były doskonałym materiałem zarówno na konie pociągowe jak i wierzchowce. W ciągu trzech lat znacznie powiększył swój majątek. Wtedy to właśnie wziął sobie za żonę ubogą niebieskooką szlachciankę, Julię Popławską, która to oprócz szlacheckiego nazwiska dała mu również trzech synów. Dobrze im się żyło, ponieważ Ali okazał się równie dobrym gospodarzem, co żołnierzem. Z roku na rok ich majątek się pomnażał, synowie rośli zdrowi a coraz większa hodowla myszatych koni zaczynała przynosić znaczące zyski.
W tamtych okolicach, na jednym z rozdroży znajdowała się również Bezimienna Karczma. Ostoję znajdywali tam znużeni wędrowcy, a i lokalna ludność lubiła tam spędzać czas na rozmowach, tańcach, hulankach, jedzeniu i piciu. Jednym ze stałych bywalców Bezimiennej Karczmy był niejaki Wąsaty Zbyszko. Ubogi szlachcic, mieszkający w skromnej chacie nieopodal majątku Alego Popławskiego. Swoje rodowe przywileje wywodził jeszcze z czasów Bolesława Chrobrego. Gdy tylko spotykał on swojego sąsiada miał we zwyczaju odgrażać mu się i przeklinać go, na czym świat stoi. Był to człowiek biedny i zawistny zarazem, który nigdy nie mógł się pogodzić z tak ogromną asymetrią ich położenia. Pewnego listopadowego wieczoru po całodniowym picu w karczmie Zbyszko wracając do swojej podpartej kołkiem chaty wyzionął ducha w jednym z leśnych wykrotów. Ludzie powiadali, że od jadu, którym był przesiąknięty, zapaliła się w nim wódka.
Jak na szlachcica przystało pochowano go w rodzinnym grobie na cmentarzu w pobliskim mieście Sokółka. Kilka dni po pogrzebie przychylny do tej pory los odwrócił się przeciwko rodzinie Popławskich. W ich majątku zaczęły się dziać bardzo dziwne rzeczy. Nocami coś nieustanie płoszyło konie. Zmarł jeden z najsilniejszych parobków, a w ciągu tygodnia przykład z niego wzięło również kilku kmieci. W ciągu całej zimy w okolicy zmarło kilkanaście osób, mężczyzn, kobiet, dzieci. Śmierć nie omijała zarówno młodych jak i starców. Po okolicy szeptano, że w majątku Popławskich grasuje groźny upiór. W serca mieszkańców wraz z lodowatymi powiewami zimowego wiatru wkradł się strach. Pomimo tego, że ludzie bali się opuszczać swoich domów po zmroku, tajemnicze zgony nadal nie ustawały.
W końcu jednak na terenie Popławiec zapanowało przedwiośnie, i chociaż zimne wschodnie wiatry wciąż hulały po polach, w bardziej zacisznych miejscach pierwsze przyczółki nieśmiało zdobywała wiosna. Białe zawilce rozściełały się kobiercami na podmokłych olsach i żyznych grądach. Brzegi malutkich strumieni zdobiły kępy kaczyńców a pierwsze ciepłe promienie słońca topiły zwały śniegu zalegające w lasach. Przylaszczki, zawilce i przebiśniegi powoli przeciskały się przez dywany zeschłych liści. Na wierzbach pojawiać się zaczynały pierwsze bazie, zakwitały derenie i leszczyny a w lasach i borach swoje kwitnienie zaczynały turzyce. Na polach natomiast można usłyszeć było pierwsze pieśni skowronków. Tego roku Wiosna nie niosła ze sobą radości. Ludzie, co i rusz żegnali kolejnego mieszkańca. Nienaturalna bladość każdego z nich nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Upiór dręczący okoliczną ludność wysysał krew ze swoich ofiar. Bardzo intrygującym był fakt, że rodzina Alego nie ucierpiała. Nikt nie wiedział, czemu tak się dzieje, być może upiór obawiał się zaprawionego w bojach wojaka, lub też planował zostawić go sobie na deser…
Na początku kwietnia w świecącej pustkami karczmie zagościł będący w drodze do Wilna uczony, kanonik krakowski Maciej Olkusz. Usłyszawszy o trapiącym okoliczną ludność problemie postanowił udać się do Alego i zaoferować mu swoją pomoc. Gospodarz przywitał braciszka z otwartymi rękami, gdy ten przy wieczerzy wysłuchał relacji z wydarzeń ostatniej zimy stwierdził, bez wątpienia że mają oni do czynienia z bardzo złośliwym Wąpierzem. Udzielił rodzinie wszelkich niezbędnych informacji na temat tego jak pozbyć się gadziny, po czym ruszył w dalszą drogę.
Nazajutrz z samego rana rodzina Popławskich ruszyła w stronę Sokółki. Ali wraz z synami uzbrojeni po uszy w karabele i kindżały, natomiast Julia w wodę święconą, krzyż i wieniec czosnku. Szczęście jednak nie trzymało się rodziny i po przejechaniu kilkunastu kilometrów ich wóz ugrzęzł w błocie. Podczas wypychania, oś wozu pękła, a cała wyprawa musiała zostać przerwana. Naprawa u Kuńdzińskiego kowala zajęła kilka godzin, w wyniku, czego na podmiejski cmentarz rodzina dotarła dopiero o zachodzie słońca. Właśnie wtedy, gdy upiory najbardziej nabierają sił do swoich szatańskich igraszek.
Bardzo szybko zlokalizowali grób zubożałego szlachcica. Zbyszka odkopano i co nie było dla nich żadnym zaskoczeniem jego zwłoki były w nienaruszonym stanie. Gdy otwarto trumnę blada poczwara otworzyła czarne oczy i rzuciła się na najmłodszego z synów Alego. Trudno rozsądzić, która z broni – czy krzyż czy miecz była skuteczniejsza w walce, jednak ostatecznie udało im się pokonać bestię. Po zwycięskiej batalii zgodnie z zaleceniami kanonika mężczyźni odcięli głowę wampirowi i ułożyli ją w nogach trumny, uprzednio wyłupując zeń dwa ostre jak brzytwy kły. Julka natomiast odmawiając różaniec wepchnęła w zębate usta maszkary główkę czosnku i skropiła zwłoki podarowaną przez braciszka wodą święconą.
Po walce na Sokólskim cmentarzu całe zło w Popławcach ustało, natomiast bohaterska rodzina dochowała się jeszcze córeczki. Ponoć jej uroda wprawiała w zachwyt wszystkich młodzieńców w okolicy. Tematem do rozmów była również jej niespotykanie blada cera, jak na córkę tak smagłolicego ojca.
Bibliografia:
http://valkiria.net/index.php?type=review&area=8&p=articles&id=11188
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bunt_Lipk%C3%B3w
Legendy Podlasia – Tomasz Lippoman Reklamy
1 note
·
View note
Text
Литовские Татары
Кто такие “литовские татары” и как вообще оказался народ с Востока далеко на берегах Балтики ?
Татарские жители Великого княжества Литовского, оказались на его территории после отделения этой территории от большой Ордынской империи.
Литовские Татары впоследствии по мере дробления ВКЛ стали именоваться по месту своего проживания: Литовскими татарами, Польскими татарами, Белорусскими татарами.
Изначально будучи мусульманами, многие татары постепенно христианизировалась и образовали целые династии, ставшие в том числе частью польско-литовской шляхты и русской аристократии.
Известные сегодня фамилии : Фурсов, Уланов, Ордынский, Ахматова, Юсупов, Куманин, Dudziak, Budzak, Bajda и многие другие ведут свою историю от Ордынской империи. Во всех этих фамилиях легко находится тюркское происхождение, для примера : фурс - мех, байда - белый, буджак (дуджак) - регион Буджакская Татария, Юсупов - Юсуф, Ахматова - Ахмет.
В 19 веке Наполеон, отправляясь воевать в Россию в 1812 году, сформировал в составе своей армии части из восточных народов. В частности был сформирован эскадрон из Литовских татар.
Чуть ранее, в самом конце 18 века, в составе Русской императорской армии был сформирован Конный татарский Литовский полк. Во время войны 1812 года носивший наименование Татарский уланский полк. Да и само слово “улан” также татарско-тюркского происхождения
Borawski P. Tatarzy w dawnej Rzeczypospoltej. — Warszawa. — 1986.
http://www.linguistica.umk.pl/teksty/02_radziszewska.pdf
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c9/Lithuanian_Tatars_of_Napoleonic_army.JPG
http://www.etnosy.ru/node/610
http://www.respectme.ru/photoblog/615
http://www.misharlar.ru/ttrpolsk.html
#татары#тюрки#золотая орда#ордынская империя#литовские татары#белорусские татары#польские татары#зверлин евгений#lithunian tartary
0 notes
Photo
Kim jest Lajkonik? Tatarzynem czy obrońcą miasta? http://bit.ly/2suHPbi Jak co roku, w oktawę Bożego Ciała, na ulicach Krakowa harcował Lajkonik. Swój pierwszy taniec wykonał na dziedzińcu klasztoru norbertanek. Według zachowanych źródeł historycznych harce Lajkonika w asyście jego orszaku odbywały się z pewnością przynajmniej od połowy XVIII wieku. Trasa była zawsze ta sama ze Zwierzyńca na Stare Miasto. Sam pochód nawiązuje do czasu najazdu tatarskiego na Kraków. Wedle legendy, flisacy ze Zwierzyńca mieli wtedy zastosować fortel: przebrać się za Tatarów i tym sposobem podejść najeźdźców. Zobaczcie więcej zdjęć! fot. Mateusz Skwarczek / #AgencjaGazeta #lajkonik #Kraków #Tatarzy #kolorowo #haracz #pochódLajkonika
0 notes
Text
Wojnę hybrydową wymyślili Tatarzy. Rozmowa z dr. Andrzejm Gliwą
from Najnowsze audycje - Radio TOK FM http://bit.ly/2ndN6hU via TOK FM
0 notes