#szlafrok
Explore tagged Tumblr posts
kronika-ilustrowana · 2 years ago
Photo
Tumblr media
18 notes · View notes
dumkana16 · 2 years ago
Text
najlepsza część tego święta-nowy rok-3 króli okresu to wyprzedaż w lumpie fr jak będzie teraz 10pln/kg i 2pln/sztukę, w tej ekonomii tego potrzebuję bardziej niż zwykle
0 notes
panikea · 3 months ago
Text
- Przyjdziesz jutro do domu z pracy. Po drodze kupisz butelkę białej, zimnej, musującej cavy. Zapalisz sobie świece. Dużo świec. Grubych. Okrągłych. I dużych. Jasno świecących.  Wejdziesz do wanny. Będziesz się kąpać. Długo. W bardzo gorącej wodzie. Tak aby z karku zeszło ci napięcie. Wtedy wypijesz pierwszy kieliszek wina. I wyjdziesz naga i mokra z wanny. W słuchawce słyszałem tylko jej oddech. – Włożysz szlafrok, który dostałaś ode mnie, i zaczniesz kremować ciało. Zaczniesz od palców od stóp, a później będziesz przesuwać się wyżej. Do kolan. Ud. Brzucha. Piersi. Dekoltu. I szyi. – Umalujesz paznokcie u rąk i u stóp na czerwono. A później – zastanowiłem się, co mogło być później. –Później ubierzesz się w swoje najbardziej kurewskie majtki i biustonosz, i włożysz najwyższe szpilki. Do tego pas od pończoch i pończochy. A kiedy skończysz, poszukasz ciemnej apaszki. Otworzysz drzwi wejściowe. Siądziesz na krześle w korytarzu i zawiążesz sobie apaszkę na oczach. I poczekasz na mnie. I nie czekając na jej odpowiedź, nacisnąłem na telefonie klawisz end. - Piotr C. z powieści "Pokolenie Ikea Kobiety"
23 notes · View notes
happyg-olucky · 4 months ago
Text
Hit. Znamy wszyscy te historie o kanapkach zostawionych w szkolnych plecakach na wakacje itp.
No to dziś mój szanowny małżonek znalazł taką kanapkę co sobie kiedyś zrobił rano do pracy...w kieszeni szlafroka. :D
Na pewno było to przed upałami, być może przed wakacjami, bo wtedy pewnie ostatnio założył rano szlafrok. Włożył do kieszeni wychodząc z kuchni i już zapomniał zanim dotarł do sypialni gdzie sie ubierał przed wyjściem.
Najlepszy mąż na świecie, nigdy nie ma z nim nudy :)
14 notes · View notes
kostucha00 · 11 months ago
Text
28 Grudnia 2023, Czwartek ❄️:
To ja! Drugi dzień z rzędu! XD
Zacznę od kota i ode mnie. Zważyłam się z nim i potem siebie samą (moja waga nie łapie takich niskich wartości, a poza tym już widzę jak grzecznie na niej stoi xD) żeby ogarnąć ile waży dokładnie — wyszło 5,2 kg. A siłą rzeczy znam też moją wagę, która wynosi równe 45 kg, w tym ja, piżama, szlafrok, kapcie bo kuźwa zimna ta waga, śniadanie i herbatka. Czyli... No nie przytyłam, delikatnie mówiąc. Chociaż spodziewałam się czegoś innego. Nawet wmawiałam sobie że jestem na to przygotowana psychicznie. Nie byłam, ale co tam xD. Przynajmniej pierwszy raz od Sylwestra 2019 moim postanowieniem noworocznym nie będzie utrata wagi. Jeszcze nie obmyśliłam ich dokładnie, ale na liście pewnie znajdą się rzeczy typu: zdać maturę, dostać się na studia, ogarnąć się. Konkretnie myślę też o wprowadzeniu czytania chociaż kilku stron w wyrku przed snem — to akurat wprowadziłam w życie już parę dni temu i, kurde, zapomniałam jakie to fajne i jak relaksuje :D. Grunt to nie dać się wessać w fabułę i odłożyć w miarę wcześniej, a nie siedzieć do 2 w nocy. Chociaż i tak lepsze to niż telefon.
Obmyślam też plany na Sylwestra. Wiem że siostra nie będzie mi towarzyszyć bo wybiera między trzema imprezami, to jej kolejnej nie mam co proponować 🙃. Rodzice chyba nawet też gdzieś wychodzą, a przynajmniej taki mają zamiar, choć jak znam życie i tak nic z tego nie wyjdzie. Ale mi to nic nie robi. Trzeci rok z rzędu robię fort z koców i maraton filmowy. I tu się waham, który wybrać: Spider-Man (wszystkie części oprócz tych z Milesem Moralesem), Fantastyczne zwierzęta i Harry Potter (oprócz 2 i 6 części bo oglądałam parę dni temu) albo kilka innych moich ulubionych filmów: Emma, Wichrowe Wzgórza, Titanic, Przeminęło z wiatrem, Sherlock Holmes i Sherlock Holmes: Gra cieni. Tutaj ankieta, proszę bardzo: (to wcale nie tak że po prostu chcę zrobić ankietę, ani trochę...)
(Nie wiem jak zrobić żeby trwała więcej niż 1 dzień i mniej niż tydzień, ale trudno xD)
Czy wysiedzę tyle godzin? Nie wiem, może nie. Zobaczymy. Na pewno zrobię duży fort (jak zwykle 2,5mx1mx1,2m) więc będę miała dużo wariantów pozycji od leżących, przez pół-leżące, po siedzące. Będzie dobrze. Jedzeniowo na pewno będzie popcorn, może frytki, o reszcie pomyślę. Do picia planuję colę zero (a jakżeby inaczej 🙄), Piccolo, piwo kremowe i może eggnog Hagrida. To ostatnie będzie zależało od tego czy ktoś łaskawy zgodzi się kupić rum — niby 18 lat mam to mogę sama to zrobić, ale nie mam dowodu, a na legitymację szkolną przecież nie będę kupować. Jutro mam w planach pojechać do fotografa żeby zrobić zdjęcie i sobie w końcu wyrobić dowód, ale nie wiem czy się na to zdobędę bo jestem strasznie niefotogeniczna i dosłownie słabo mi się robi jak muszę zapozować, uśmiechnąć się, a potem ocenić czy wyszło tragicznie, czy tylko brzydko. Jakby, wiem że najpiękniejsza nie jestem, ale wiem też że żadna ze mnie paskuda. Twarz mam po prostu przeciętną — szkoda tylko że na zdjęciach tego nie widać. I to nie jest subiektywne narzekanko, o nie... Nawet babcia przyznała że się wzajemnie nie lubimy z aparatem, a wiadomo że babcie słyną z komplementów. Jak nawet babcia mówi że brzydko to musi być naprawdę źle XD.
25 notes · View notes
paulinpaulinpaulin · 7 months ago
Text
Dostałam kasę na urodziny od koleżanek, rodziców, babci.
Muszę sobie kupić:
Spodnie dresowe (bo wszystkie mi spadają z tyłka)
Piżamę i szlafrok (na zieloną szkołę)
Czarny adidasy (żadne mi się nie podobają a te co mi się podobają to nie takie powinnam kupić hahah)
Jestem choraaaa na samą myśl, nienawidzę zakupów
9 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year ago
Text
27.10.2023
Jeszcze jedna sprawa uważam, że wymaga spisania: obecnie znowu wchodzimy - ale znacznie wolniej, bez tego szalonego tempa - w tryb planowania. Nadal czuję się przytłoczona i nadal zauważam, że lista rzeczy, które zakładam, że mogę wykonać danego dnia okazuje się mocno przekraczać moje siły, możliwości czasowe czy zdolność koncentracji. Wciąż uczę się, aby planować na dany dzień mniej i nie czuć frustracji z powodu "nie daję rady, jestem beznadziejna, zwykłych czynności nie mogę wykonać" - za dużo na liście równa się frustracja.
Lista to dobry i łatwy do zweryfikowania plan. I współgrający z moim ADHD.
Zostaje po prostu być dla samej siebie bardziej wyrozumiała: mam znaczący spadek nastroju, siły, a teraz (w tym tygodniu) też zdrowia (coś mnie bierze, a do tego mam jęczmień na oku), więc więcej SLOW i powrotu do ciała.
Dziś planuje udać się do lekarza i o ile nie prądkuję - iść na saunę (w sieci piszą, że jęczmień należy wygrzać, już leżałam z torebką herbaty rumiankowej na oku, zobaczymy czy to w czymś pomoże). A potem wysyłka rzeczy na Vinted.
Ech... chodzenie po ciuchlandach w zeszłym tygodniu opłaciło się, chociaż chyba nie tak, jak planowałam. Zebrałam masę zamówień o bliskich na "a jak znajdziesz XYZ to kup mi, ja ci oddam". Tym sposobem znalazłam kalesony termo-merino (ale tym razem takie do kolan, ale i tak wzięłam), puchową (tj. taką wypełnianą puchem i pierzem, z wodoodpornego materiału wierzchniego) kurtkę zimową dla siostry w takim rozmiarze by zmieściła pod nią chustę z synkiem <3, drugą kurtkę puchową, którą wstępnie zarezerwowała moja kumpela (musi przymierzyć), cieniutki i mięciusi w dotyku popielaty sweter dla mamy (wiskoza, królik angora, kaszmir i wełna w składzie) w którym nie zmarznie i który się łatwo zmieści pod kurtkę, niebieski sweter dla taty (zależało mi na tym kolorze - mój tata ma białe jak śnieg włosy i bardzo intensywnie niebieskie oczy, chciałam, aby to podkreślić) - sweter dla taty ma w składzie wełnę merino oraz bawełnę. Dla siostry mojego chłopaka upolowałam śnieżno-biały golf z angory, kaszmiru i wełny. Ponad to sobie samej kupiłam nieco za duży POMARAŃCZOWY <3 (uwielbiam) sweter jedwab + kaszmir i w zasadzie taki sam w kwestii składu, ale w męskim fasonie dla mojego chłopaka (jego jest beżowy). Obydwoje jesteśmy zadowoleni. Dla samej siebie kupiłam jeszcze jasno-kremowy płaszcz z wełny - NIE WIEM czy to praktyczny płaszcz, muszę przetestować. Jak się nie sprawdzi to puszczę go dalej. Ponad to kupiłam coś prze-pię-knę-go! Czarny płaszcz high quality z dziewiczej wełny. Wygląda OBŁĘDNIE! Patrzysz i wiesz, że mogłaby go nosić dowolna bohaterka Gossip Girl xD. I mam nadzieję go sprzedać za dużo. Bo jest cuuuuudowny. Podobnie sprawa się ma ze swetrem projektu Mariny Rinalndi - cudowny, beżowy sweter (kardigan właściwie). Piękny nieprawdopodobnie, w składzie wełna, jedwab i futro wielbłąda. Moja przyjaciółka opisała go jako "taki luksusowy szlafrok" xD i to w sumie celne spostrzeżenie. Wystawiłam go, ale mam wątpliwości czy za tyle ile za niego chcę (a to ułamek tego ile jest faktycznie wart) się sprzeda. Zobaczymy.
Anyway - miałam nie wydawać pieniędzy. Ech. Okay, zapłaciłam w tym wypadku głównie swoim czasem (bo w zeszłym tygodniu przekopałam się przez ćwierć ciuchlandów w tym mieście szukając tylko wartych uwagi, jakościowych i mogących przetrwać lata fasonów i materiałów), ale mam nadzieję, że to się zwróci.
Po tej fazie "wełnianej" wracam do wystawiania następnych czekających na swoją kolej, pogrupowanych 3 tygodnie temu ciuchów.
Powolutku robi się miejsce. Podoba mi się to. Kokosów z tego póki co nie ma, ale o miejsce i pozbycie się STAREGO i nieużywanego chodziło pierwotnie i to się dzieje :D
To mi się podoba!
9 notes · View notes
opoana · 8 months ago
Text
rozdizal 7
Każdy pokój miał osobną łazienkę, więc nie było problemu z czekaniem w kolejce do kąpieli. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w piżamę, którą dostałam od Renaty. W szafie z mojego pokoju znalazłam parę ubrań w moim rozmiarze. Taka czysta i przepełniona jedzeniem położyłam się do łóżka. Czułam, jak serce miarowo mi bije. Niespodziewanie usłyszałam pukanie do drzwi.
– Kto tam? – spytałam cicho, bo było już po dwudziestej drugiej. Nikt nie odpowiedział, ale drzwi się otworzyły i do pokoju weszła Wiktoria.
– Siemson, młoda – powiedziała. Miała na sobie puchaty szlafrok w szare koty i ciepłe, wełniane skarpety. – Tak przyszłam ci pogratulować. Całkiem nieźle przeszłaś przez pierwszy dzień, nie każdej się to udaje.
Byłam zaskoczona, że ta niemiła i wredna Wika potrafi być tak miła. Uśmiechnęłam się słabo, nie do końca rozumiejąc jej słowa.
– Eee, dziękuję, chyba – odpowiedziałam.
– No, to tyle, na razie – rzekła krótkowłosa i po cichu wyszła.
Zastanowiłam się nad jej słowami. Poszło mi dobrze? Co to właściwie znaczy? Że inne dziewczyny jadły mniej? Czy że awanturowały się więcej? Poczułam się niewystarczająca – jak zwykle. To piętno ciągnęło się za mną od zawsze. Nigdy nie potrafiłam zadowolić kogoś w stu procentach. Nie byłam idealną córką, nie potrafiłam – choć bardzo chciałam. Próbowałam uczyć się ponad siły, aby dostawać najlepsze oceny, ale to nie dało rezultatów, bo rodzice nie potrafili mnie chwalić. Uczysz się dobrze? – tak powinno być. Uczysz się źle? – jesteś do niczego. Nic pomiędzy.
Rano obudziła mnie Renata.
– Wstawaj, kochanie, czas na ważenie i śniadanie. Ubierz tylko bieliznę i szlafrok – powiedziała wesoło, a ja miałam ochotę zagrzebać się w kołdrze i spać cały dzień. Nie wychodziłam z łóżka jeszcze dziesięć minut, a gdy Renia zajrzała do mnie znów, bez pardonu zerwała ze mnie kołdrę, a ja momentalnie się skuliłam z zimna. – Wstajemy! – I znów wyszła. Tym razem nie miałam wyjścia.
Powoli zwlekłam się z łóżka. Zdjęłam koszulkę i spodnie, i założyłam na siebie gruby szlafrok. Był miękki i miły. Umyłam szybko zęby i wyszłam z pokoju. Nie wiedziałam, dokąd się udać, na szczęście z pokoju obok wyszła Anastazja.
– Jak się masz? – spytała.
– Dobrze, trochę się stresuję – odparłam.
– To normalne.
– Jak wygląda to ważenie?
– Ściągasz szlafrok i stajesz na wagę. Renata zapisuje wynik w twojej karcie i codziennie będą go porównywać. Wczoraj nie było terapii, ale dzisiaj już będą. Będziemy o tym gadać. Nudy.
– Muszę wiedzieć, ile ważę? – spytałam zaniepokojona.
– Nie, możesz poprosić, żeby ci nie mówiła. Ja zawsze chcę wiedzieć, bo to daje mi spokój ducha. Poza tym lubię naszą zabawę w wymiary.
Szłyśmy korytarzem, potem schodami i znów holem, aż trafiłyśmy pod białe drzwi, przed którymi stały krzesła zajęte teraz przez dziewczyny. Każda z nas miała taki sam szlafrok. Zuza uśmiechała się do mnie, ale nie miałam ochoty z nią gadać, więc tylko odmachałam na przywitanie. Parę sekund później drzwi się otworzyły i na korytarz wyszła Wiktoria. Była wyraźnie wkurzona.
– Co się stało? – spytała Anastazja.
– Znów przytyłam. Więc pozwolili mi wyjść na przepustkę. Zamierzam upić się do nieprzytomności.
– Ale czemu jesteś taka wkurwiona? – dopytywała Anastazja.
– Bo wcale nie chcę być gruba.
– Zapraszam cię, Ofelio – powiedziała Renata, wychodząc na korytarz. – Wiktorio, idź już, proszę, do swojego pokoju i się ubierz.
– Nie rozkazuj mi – odparła spokojnie Wiktoria, chociaż było widać, że aż kipiała z wściekłości. Dostanie przepustki oznaczało, że pewien próg wagowy został przekroczony.
– Wiktorio, nie chcesz chyba, aby pan Marcin osobiście zaprowadził cię do twojego pokoju? – zapytała Renata podnosząc brew. Wiktoria zamilkła, czerwona na twarzy. Odwróciła się na pięcie i ruszyła biegiem przed siebie. Renata westchnęła. – Co ja z wami mam… – powiedziała cicho, po czym odwróciła się w moją stronę i zaprosiła do środka.
Pomieszczenie, w którym się ważono, było białe i sterylne. Na środku stała waga lekarska, obok parawan, pod ścianą jakieś szafki, małe biurko z komputerem i dwoma fotelami.
– Proszę, rozbierz się za parawanem – powiedziała kobieta. Zdjęłam z siebie szlafrok i zakryłam piersi rękami. Weszłam na wagę. – Chcesz znać wynik? – spytała Renata. Kiwnęłam głową. Lepiej wiedzieć, z czym się mierzę. – Sześćdziesiąt osiem kilo przy stu siedemdziesięciu centymetrach wzrostu. BMI w normie.
“BMI w normie” kołowało mi się w głowie. Czułam, że zaraz zasłabnę, kręciło mi się w głowie. Może to nie był dobry pomysł, aby wiedzieć, ile ważę. Z drugiej strony otworzyło mi to oczy: przecież nie jestem chuda. Mam BMI w normie. Nie jestem chora. MAM BMI W NORMIE.
Szybko narzuciłam na siebie szlafrok i wybiegłam z gabinetu. Pobiegłam do swojego pokoju z zamiarem spakowania się i opuszczenia tej posiadłości.
Przebrałam się prędko w moje spodnie i bluzę. Wzięłam plecak i zeszłam schodami na dół. Spróbowałam otworzyć drzwi wejściowe, ale były zamknięte.
– Wypuście mnie! – krzyknęłam. – Chcę stąd wyjść!
Darłam się, płacząc, ale nikt nie nadchodził. Waliłam w drzwi, kopałam je, ale odpowiedziała mi cisza. W końcu wkurzyłam się, rzuciłam plecak i poszłam szukać Renaty. Chciałam jej po prostu wpierdolić. Zobaczyłam ją na końcu korytarza i ruszyłam w jej stronę, jednak drogę zagrodził mi łysy ochroniarz.
– Gdzie się wybierasz? – spytał z uśmiechem sadysty.
– Nie twój pierdolony interes! Przepuść mnie! – rzuciłam się do przodu, ale bez problemu mnie złapał i przyparł do ściany.
– Co z nią robimy, pani Renatko? – zwrócił się do kobiety. Próbowałam się wyrwać, ugryźć go lub kopnąć, ale skutecznie mnie unieruchomił. Nie mogłam się ruszyć, więc tylko łzy spływały po moich policzkach.
– Proszę zapiąć w pasy i dać coś na uspokojenie.
Myślałam, że się przesłyszałam. W pasy? W którym my wieku żyjemy?! Szarpałam się coraz bardziej, chociaż powoli brakowało mi sił. Nie zjadłam wiele na wczorajszą kolację, a dzisiaj byłam przed śniadaniem.
– Nie zapinajcie mnie w pasy – poprosiłam płacząc.
– Nie będziesz już walczyć? – spytała Renata. Kiwnęłam głową. – To bez sensu. Poddałaś się pod naszą opiekę i nie możesz opuścić ośrodka bez naszej zgody – powiedziała. – Nie jesteś gotowa, aby stąd wyjść. Chciałabym, abyś teraz poszła do pokoju, zostawiła tam plecak i wróciła do jadalni na śniadanie, dobrze?
Wkurwiała mnie ta baba strasznie, bo mówiła do mnie jak do dziecka. Nie miałam pięciu lat, żeby tak mi rozkazywała. Czułam się upokorzona i bezsilna. I stałam tam zaciskając pięści i zęby.
– Spytałam, czy zrozumiałaś polecenie. – Renata podeszła bliżej, a ja prawie dostałam furii. Mało brakowało, żebym wybuchła. Z całych sił próbowałam się uspokoić, ale ton jej głosu działał na mnie jak płachta na byka. Powoli pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam. Na jej szczęście nie kazała mi mówić tego słownie. Po prostu odwróciła się i odeszła, a ochroniarz został i patrzył, jak biorę plecak spod drzwi i idę schodami na górę.
Niemal płakałam. Tak ogromne emocje mną targały, że zaczęłam bić poduszkę na łóżku, później wcisnęłam w nią twarz i krzyczałam do zdarcia gardła. Nie minęło sporo czasu, może pięć minut, ale powoli się uspokajałam. Wyobrażałam sobie, co mogłam wykrzyczeć tej babie prosto w twarz i to mi trochę pomogło. W końcu wstałam i przemyłam czerwoną twarz zimną wodą.
– Niezłą szopkę odstawiłaś – powiedziała Wiktoria, kiedy weszłam do jadalni i usiadłam na swym miejscu obok Zuzy. – A już cię chwaliłam za adaptację.
– Odjeb się, ty też dziś wariowałaś – odezwała się Zuza.
– Zuzanno, ale ty nie musisz jej bronić, nie jesteś jej adwokatem – pyskowała dalej Wiktoria. – No, to ile ważysz? – zwróciła się do mnie.
– Sześćdziesiąt osiem – odpowiedziałam cicho. Nie widziałam potrzeby ukrywania wagi, i tak wiedziałam, że jestem najcięższa.
– A jaki wzrost?
– Metr siedemdziesiąt.
– Noo, to będzie z dwadzieścia trzy i pół – obliczyła Wiktoria w głowie moje BMI mieszczące się w normie.
– Dobra, spierdalaj – powiedziałam w końcu. – Nie chcę, żebyście gapiły się na mnie jak na grubasa. Źle mi z tym, że mam BMI w normie. Kurwa, czuję się chujowo, a ta baba potraktowała mnie jak jakiegoś bachora, który rzuca się po podłodze, bo nie dostaje lizaka. Moim lizakiem są pierdolone kilogramy lecące w dół. Nie chcę już tu być.
– Słuchaj – szepnęła Wiki – nie mów o tym tak głośno, bo naprawdę zapną cię w pasy.
Przypomniałam sobie o tym, że nawet skoro nie ma tu nikogo z personelu, to wciąż nas obserwują, a być może i podsłuchują. Westchnęłam więc tylko i popatrzyłam na stół, by wybrać coś lekkiego na śniadanie. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jedzenie. Było go naprawdę dużo i pysznie pachniało. Wybrałam rzadką owsiankę z borówkami. Jadłam ją jak zupę owocową.
– Dobra, skończyłam – powiedziałam, bo znów wszyscy czekali na mnie.
Siedzieliśmy przed telewizorem w salonie, kiedy drzwi się otworzyły i do budynku weszła jakaś pani. Okazało się, że to była terapeutka, z którą dziś miałyśmy mieć terapię.
– Dzień dobry, dziewczynki – powitała nas. – Widzę, że mamy nową koleżankę! – zwróciła się do mnie. – Jestem Monika. – Podała mi dłoń i ja też się jej przedstawiłam. – No dobrze, chodźmy do pokoju.
Pokojem okazało się pomieszczenie, w którym różne miejsca do siedzenia ustawione były w okręgu. Były do wyboru różnego rodzaju krzesła, pufy, nawet piłki. Każda z nas mogła sobie wybrać na czym usiądzie.
– Zacznijmy dzisiejszą terapię – powiedziała Monika.
zawieszone
2 notes · View notes
niechciaana · 10 months ago
Text
Pomysły na solo date od starszej siostry:
Dzień gotowania/pieczenia przepisów według danej gwiazdy, celebryty
puzzle & podcast night - możesz wzbogacić taki wieczór o ulubione przekąski
Zabranie siebie do kawiarnii
Spróbowanie czegoś nowego samemu - lekcje pilates, garncarstwo, joga, nauka języka
Zrób sobie spa day, zadbaj o pielęgnację twarzy i całego ciała, nałóź maseczkę, cozy szlafrok, ulubiony serial i prosecco lub herbatka
Zrób vision board planów na następne miesiące - pozwól sobie na bycie kreatywnym, obudź w sobie dziecko
Zabierz się do kina - tak, serio możesz iść tam sam/sama
Zabierz się na spacer i posłuchaj albumu, którego jeszcze nie słuchałeś/aś
Napisz list do siebie z przeszłości i przyszłości
2 notes · View notes
kronika-ilustrowana · 2 years ago
Photo
Tumblr media
4 notes · View notes
lolaolalala · 2 years ago
Text
Wczoraj byliśmy u teściów. Jak zwykle obawiałam się tej wizyty, co tam zastanę. Teściowa miała bardzo dobry dzień. Była na chodzie i mimo że wiemy że jest bardzo chora to aż miło było popatrzeć jak robi zupę i je ją ze smakiem a nie leży i z bólu nie może wytrzymać. Wstępnie obgadaliśmy święta. Mamy zaproszenie by przyjechać na Wigilię i Boże Narodzenie. Na razie to wszystko palcem na wodzie pisane, przez te 4 tygodnie wszystko się może wydarzyć, forma teściowej też może się zmienić. Mówiliśmy że jak będzie się źle czuć to po Wigilii pojedziemy do domu. W tym roku prezenty mają dla nas mniejsze znaczenie niż co roku. Robimy tylko prezenty dla drugich połówek i dzieci a dla teściów coś AGD. Mojej mamy nie ma w tym roku na święta, kupię jej coś i wręczę w styczniu. Babci kupiłam szlafrok i dokupię stroik świąteczny by miała coś ładnego na stół. W piątek mam urodziny. Jeszcze w grudniu mam wizytę u endokrynologa, nie marzę o niczym innym jak tylko usłyszeć od pani doktor że wyniki są okej i możemy zacząć starania o dziecko :’)
12 notes · View notes
nastiakch · 2 years ago
Text
wyobraź sobie
wstajesz rano przeciągasz się w łóżku bo od 2 tygodni nie jadł*ś więc na stojąco się nie uda, powoli wstajesz z łóżka, zakładasz jedwabny szlafrok w rozmiarze xs, który jest na ciebie luźny, zakładasz też grube skarpety i misiowe kapcie, bo pomimo 30°C na dworze marzniesz. Idziesz do kuchni, wyciągasz wagę - wychodzi że schudł*ś 8kg, podziwiasz siebie w lustrze, każdym po drodze, nie możesz napatrzeć się na te wystające kości, obojczyki, miednicę, żebra i cała reszta, wyciągasz z zamrażarki kostki lodu i zjadasz ich kilka. otwierasz lodówkę bierzesz dzbanek i nalewasz sobie lodowatej wody do której jeszcze dodajesz lodu. Na laptopie opisujesz swoje poprzednie dni, każdy ci mówi żebyś coś zjadł*, ale ty kochasz palące uczucie głodu, co chwile masz mocne zawroty głowy i omdlenia, ale co z tego, skoro stał*ś się prawdziwym motylkiem?
5 notes · View notes
masterkirby · 26 days ago
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
How do I even
How do I talk, how can I
How to think about my deceased Mother?
I'm terrified of not having enough memories so I don't try to dig in my head for them because they don't come to the surface naturally, instantly. I quite often dream about her, but she's just there, as part of a family situation, just talking, laughing, whatever. No indication on part of my brain that anything, anyone, is amiss.
How can I think about her?
Round features, prominent chin, piercing blue eyes, thin, wavy and frizzy hazelnut hair,
always wearing a long skirt and that type of top that grandmas and aunties here wear, bought in this or that bazarek, ryneczek.
I kept thinking recently about this leather coat she'd wear, but couldn't find it anywhere.
She's been keeping me warm all these years after her death because I'm just going through her coats.
She was a bit taller than me, I never got taller then her, even when I stopped growing.
When I'd hug her, I'd put my chin over her shoulder, so soft and warm.
Dad would buy her chanel 5 during trips abroad, when he'd fly. I have her last bottle on my shelf and sniff it from time to time.
I don't remember her voice and can't find any recordings. I want to find one so, so, so bad. Her laugh, she would be so cheerful, a sun ray (despite her sun allergy)
Although I've mostly been pondering her melancholy over the years, having moved very suddenly to a country beyond the iron curtain, to marry and live with, basically, a stranger. They'd written letters to each other, my mom and dad, before meeting each other in real life. Dad was a uni professor who fled to the United States, she was a country girl, first in her family to go to university and she studied pharmacy. Dad's father was a professor at med school and somehow got them acquainted. Mom had a way of reaching people's private lives, or hearts. I still don't know and have no way of asking now how Dad got to her heart. Recently he told me, prefacing with a "if you've ever wondered how Mom and I ended up together", that they were both deeply heartbroken at the time. But that she was good to him and he wishes he'd been better to her.
So yeah, alone in a foreign country, no knowledge of the language, and her husband turns out to be... well, now we acknowledge he's on the autism spectrum but back then it just looked like anger issues, depressive episodes and spacing out (not caring about everyday stuff).
I remember surprisingly little about her from my childhood. What did we do together?
I remember asking her why she wears diapers (when I found her sanitary pads)
and her giving out food like kabanosy (where did she get those from??) during long car trips
And going to the supermarket with her
And the Polish food store (where we'd get Kinder niespodzianka and torciki wedlowskie)
And I think the video rental was nearby
I remember going to the Badzian family with her, where they had a TV (we didn't have cable) and Tereska and she were crying when the Pope died.
Tereska tried to teach me English before I went to kindergarten but didn't manage to (I acquired it at school but still have no clue how I survived the time before I knew any English).
We would go to the pool sometimes and that's how I learned how to swim, I guess. It was an outdoor pool and she'd love to swim using the frog stroke, always a dark one suit and a beige, wide-brimmed hat. She'd complain about having to shave specifically for the pool.
She never wore make-up so that was something I learned and unlearned on my own.
She had this silly szlafrok type gown, hot pink, over her regular sleeping gown.
I probably spent a lot of time with her in the kitchen. I remember making rice krispie "cake" together and brownies. She would often make ciasto drożdżowe and I'd eat out the kruszonka, both in baked and unbaked form. We also made flubbers and I'm sure she helped me with any school science experiment I had.
There was something with creating a rainbow on the windowpane.
She would love to make us kanapki for dinner which we would make by ourselves, as in she'd prepare various ingredients and we'd make ships out of them or whatnot.
I want to make an omelette like she did someday.
Another speciality of hers were oponki and she'd make them for everyone's birthdays. And the gołąbki and eggplants with cheese and zapiekanki. Her schabowe were the best I ate.
Turns out she never really cooked before getting married so she had cooking classes, but I only know this from stories and pictures.
Zalewajka, rosół, pomidorowa z ryżem, which is interesting because her mom always makes it with noodles.
She had a small garden in the backyard but only really mint grew there from the times that I remember. But she kept a row of beautiful roses out front, just like grandma does. She loved roses best.
She was overall a very romantic and poetic soul, idealistic and dreaming. Open to people and experiences, well, mostly... She was a devout Catholic which is the reason we'd fall out when I was a teenager and young adult. It was hard hearing that pregnancies from r@pe should be carried to term... And that homosexuality is a disease and we should have compassion for those people but pray for their recovery... Yeah ...
This is always the part that makes me pause my reminiscing. As warm and hard-working and caring a person she was, I always arrive at this... confusion. That I can't help but remember her, in my heart, as somewhat cold and narrow-minded and hurtful.
I remember going to her with my problems (some school drama) and hearing that I should go to god for help. Or all our disagreements because I liked going out, partying, drinking alcohol, wearing skimpyish clothing, making out with people, and so on. When I once told her that I'm being bullied by this one girl, she responded that that girl has a tough family situation. I had hellishly low self-esteem for some reason as a kid and now sometimes as well. Always hearing to be modest and give way for others...
Or when they did a 180 on us when our trip to Poland was supposed to be a one-year sabbatical but turned into a "lifetime".
Her lack of trust in me hurt me deeply and I always couldn't help but compare it to the trust I felt from Dad (I have to ask him someday if it was illusory). And I guess I felt that lack of trust in her overprotectiveness. However horrible it sounds to complain, she'd sometimes show up at my middle school with, say, lunch, or something I forgot to take. Imagine my horror as a kid trying to fit in, in a school where people would regularly be bullied for lesser things. Or she'd try to recruit kids for her rosary circles... I cringe. It hurt to be the laughing stock of, well, at least a few classes. It was a big school.
Or she'd always volunteer to supervise trips and school balls and to go to every school year ending and beginning. I feel like crying even now for feeling... ungrateful. But it just wasn't what I needed as a growing person...
She'd once scolded me for not going to an extracurricular class and she'd never let me not go to school unless I was super sick. But she let me stay home a few days once in high school when my anxiety/depression was really kicking in.
I spent most of my middle school outside of home, if not school then roaming with friends, returning late at night. In highschool my views started forming, far from her own, and I was consumed by school life, building a social persona, dating, having (gasp) premarital sex (not that we ever talked about that). She was more and more into the church, spending all her time and worry on problems of the parish community. We grew distant.
I moved out for uni and she soon fell ill. There wasn't enough time to grow back together.
I don't know. I started therapy recently and I repeat to myself, like a mantra, a thing the therapist said:
Sadness isn't something we're born with. It always comes from somewhere.
I don't think my mom was ever a driving force for my sadness but I have been sad ever since I was a kid. What gives?
The therapist says I didn't have my emotional needs met. Maybe? But still, nothing that traumatic happened in my life until my Mom passed away so suddenly.
I wish I could talk to her about what she remembers about me as a kid. Maybe she could help provide the clues to my potential autism diagnosis. I'd want to hear more of her stories and thoughts. I'd love to hear her worries and troubles and be able to help her, as an adult in my own right. I'd love to get tips on running a household from her, cook and bake together.
I feel like I never really got to know her.
1 note · View note
earlyeed90 · 3 months ago
Text
Galanteria Hotelowa – Małe Detale, Wielkie Wrażenie
Galanteria hotelowa to termin, który dla wielu gości pozostaje tajemnicą. Mimo że jej obecność często pozostaje niezauważona, odgrywa kluczową rolę w tworzeniu atmosfery każdego obiektu noclegowego. To właśnie te drobne, niepozorne elementy decydują o tym, czy gość poczuje się wyjątkowo, czy może opuści hotel z uczuciem niedosytu. Felieton, który właśnie czytasz, poświęcam galanterii hotelowej – detalom, które robią różnicę.
Czym Właściwie Jest Galanteria Hotelowa?
Zacznijmy od podstaw. Galanteria hotelowa to wszystkie te małe, eleganckie dodatki, które spotykamy w pokojach hotelowych i łazienkach. Mówimy tu o takich rzeczach jak kapcie, szlafroki, eleganckie zestawy do szycia, czapki prysznicowe, a nawet elegancko zapakowane kosmetyki. Są to przedmioty, które z jednej strony wydają się zwyczajne, a z drugiej – to właśnie one budują atmosferę luksusu i dbałości o szczegóły.
Detale, Które Tworzą Komfort
W hotelarstwie często mówi się, że to detale robią różnicę. Trudno się z tym nie zgodzić, kiedy po długiej podróży wchodzisz do swojego pokoju i widzisz, że na łóżku czeka na ciebie świeżo wyprasowany szlafrok. Może to drobnostka, ale jej obecność sugeruje coś więcej – dbałość o każdy szczegół, troskę o komfort gościa, chęć uczynienia jego pobytu wyjątkowym.
Szlafrok, w który możesz się otulić po wieczornym prysznicu, czy eleganckie kapcie, w które wsuwasz zmęczone stopy, to coś więcej niż tylko przedmioty użytkowe. To subtelny komunikat wysyłany przez hotel: "Dbamy o ciebie". W świecie, gdzie gość ma do wyboru tysiące hoteli, te małe gesty mogą przesądzić o jego powrocie.
Ekologia Spotyka Luksus
W ostatnich latach galanteria hotelowa przeszła niemałą metamorfozę. W odpowiedzi na rosnącą świadomość ekologiczną, hotele coraz częściej wybierają produkty, które nie tylko prezentują się elegancko, ale także są przyjazne dla środowiska. Biodegradowalne szczoteczki do zębów, szampony w wielorazowych butelkach czy ekologiczne torby na buty to dziś norma w hotelach, które chcą połączyć luksus z odpowiedzialnością za planetę.
Goście również stają się coraz bardziej wymagający. Nie wystarczy już, że kosmetyki są ładnie zapakowane – teraz ważne jest także, aby były ekologiczne, nietestowane na zwierzętach i wykonane z naturalnych składników. Dlatego współczesne hotele, chcąc sprostać tym oczekiwaniom, muszą inwestować w galanterię, która jest zarówno luksusowa, jak i przyjazna dla środowiska.
Personalizacja – Klucz do Sukcesu
Innym trendem, który zyskuje na popularności, jest personalizacja galanterii hotelowej. W świecie, gdzie każdy gość chce poczuć się wyjątkowo, hotele coraz częściej oferują produkty, które można dostosować do indywidualnych potrzeb. Szlafroki z inicjałami gościa, spersonalizowane zestawy kosmetyków czy nawet drobne upominki związane z okazją, jaką jest pobyt, to tylko niektóre z przykładów.
Personalizacja nie tylko zwiększa wartość postrzeganą przez gościa, ale także buduje emocjonalne połączenie z marką hotelu. Gość, który czuje, że jego potrzeby są traktowane indywidualnie, z większym prawdopodobieństwem powróci do tego samego hotelu i poleci go innym.
Podsumowanie – Małe Rzeczy, Wielki Efekt
Galanteria hotelowa to coś więcej niż tylko praktyczne dodatki do pokoju. To element, który buduje atmosferę, wzmacnia poczucie komfortu i luksusu, a także komunikuje gościowi, że jest dla hotelu kimś wyjątkowym. W świecie, gdzie konkurencja w branży hotelarskiej jest ogromna, właśnie te drobne detale mogą przesądzić o sukcesie. Dlatego warto zwrócić na nie uwagę i uczynić z nich atut swojego obiektu.
Bo w końcu to właśnie te małe rzeczy, te drobne gesty, sprawiają, że wracamy do miejsc, które kochamy. A galanteria hotelowa jest jednym z tych cichych bohaterów, które budują te niezapomniane wspomnienia.
0 notes
artistmagicial · 7 months ago
Text
youtube
Piosenka dla dzieci Pan Hilary Gdzie są moje okulary.
Piosenka dla dzieci "Pan Hilary" inspiracja wierszem Juliana Tuwima "Okulary". Ta skoczna piosenka jazzowa przeniesie Cię w świat przygód i zabawy! Zapraszamy dzieci i dorosłych do wspólnego śpiewania i tańczenia przy rytmach, które rozświetlą każdy dzień!
Tekst Piosenki :
Krzyczy pan Hilary:
„Gdzie są moje okulary?”
Szuka w spodniach i w surducie,
W prawym bucie, w lewym bucie.
Wszystko w szafach poprzewracał,
Maca szlafrok, palto maca.
„Skandal! – krzyczy - nie do wiary!
Ktoś mi ukradł okulary!”
Pod kanapą, na kanapie,
Wszędzie szuka, parska, sapie!
Szpera w piecu i w kominie,
W mysiej dziurze i w pianinie.
Już podłogę chce odrywać,
Już policję zaczął wzywać.
Nagle - zerknął do lusterka…
Nie chce wierzyć… Znowu zerka.
Znalazł! Są! Okazało się,
Że je ma na własnym nosie.
🤓🤓🤓🤓🤓🤓🤓🤓
Piosenki dla dzieci, piosenka o okularach, muzyka jazz, skoczny jazz, Julian Tuwim, jazz dla dzieci, skoczna piosenka dla dzieci, muzyka dla dzieci, Muzyka dla rodziców, piosenka dla rodziców
#piosenkidladzieci #piosenkaokukary #Tuwim #wiersz
1 note · View note
dewdropdancez0654 · 7 months ago
Text
Letnia sukienka z bufiastymi rękawami w stylu chińskim
Tumblr media
Certainly! Here is a tweet-style post for Tumblr with a call to action and emojis to encourage conversions on your Kawaii Fashion Shop website:\n\n🌸🍃 Letni ruch Cape Sleeve Chiński szlafrok! ⛩️👗 Kup teraz: https://kawaiibuy.co/w7iiv 🛍️✨ #kawaii #fasion #letniwygląd #chiński\n\nFeel free to adjust the emojis and hastags as needed to better suit your target audience and store's brand!
❤10% OFF Coupon: kawaii10off
📦Free worldwide shipping📦
0 notes