#syriusz black i remus lupin
Explore tagged Tumblr posts
pbielik · 10 months ago
Text
(tak, mam obsesję na punkcie tej piosenki)
🎶I will meet you at the graveyard🎶
Tiana's version
Tumblr media
1) Regulus Arcturus Black
2) James Fleamont Potter
3) Lily Evans-Potter
4) Remus John Lupin
5) Nimfadora Vulpecula Tonks
6) Syriusz Orion Black III
7) Galatea Gerda Grindel
8) Bellatrix Druella Lestrange
10 notes · View notes
little-drunkhipsta · 7 years ago
Text
Adagio [Wolfstar One-Shot]
Tytuł i link: Adagio
Autorka: lupinely
Opis: Remus zastanawia się czy on wie. Po raz pierwszy wydaje mu się, że może jednak nie. 
Ilość słów:~6,5k
_______________________________________________________________
I.
Remus zaczyna mieszkać z Syriuszem w kwietniu po zakończeniu Hogwartu. Pierwszy tydzień spędza śpiąc samotnie w drugiej sypialni, a potem pewnej nocy całuje Syriusza zamiast nakrzyczeć na niego za zapomnieniu o mleku i chlebie i po tym przestaje sypiać samotnie w drugiej sypialni. -Nie przeniesiesz tu swoich rzeczy? - pyta Syriusz trzy dni później, gdy Remus wstaje z łóżka i idzie do drzwi prowadzących na korytarz, żeby wziąć sobie czyste ubrania z drugiego pokoju. Remus odwraca się, by spojrzeć na Syriusza leżącego na środku łóżka, zaplątanego w pościel i poduszki, nadal zaspanego i zadowolonego z siebie w sposób w jaki wygląda tylko ktoś, kto właśnie uprawiał seks. Słońce wpadające przez otwarte okno zabarwia końcówki jego rzęs na złoto. 
Po raz pierwszy w swoim życiu Remus myśli: kocham cię. Ma siedemnaście lat i stoi całkowicie nagi pośrodku pokoju Syriusza Blacka z uczuciem smaku Syriusza na języku. Prawdę mówiąc, Remus nie jest szczególnie zaskoczony tą rewelacją. Czuje, że to zbliżało się już od dawna chociaż wolałby wybrać inny moment, by sobie to uświadomić. -Nie - mówi, zamiast dziesiątki innych rzeczy, które cisną mu się na język. - Co powiedzą James i Peter jeżeli będąc tutaj zobaczą wszystkie moje rzeczy w twojej sypialni? -Myślę, że największym problemem byłoby to, co do cholery robią oni w mojej sypialni, ci mali zboczeńy - odpowiada Syriusz. Nie nalega jednak, co samo w sobie wiele mówi; jego milczenie przekazuje Remusowi wszystko co potrzebuje wiedzieć. Remus idzie do drugiego pokoju i ubiera się. Zostawia swoje rzeczy w drugiej sypialni (nie licząc książek, które - przez to, że Syriusz nie posiada żadnych półek w swym ledwo wyposażonym w cokolwiek mieszkaniu - leżą małymi kupkami w każdym możliwym miejscu) i tej nocy on i Syriusz spędzają noc w drugim łóżku, śpiąc zaplątani w siebie nawzajem. Później zmieniają łóżka co kilka nocy, dla różnorodności. James i Peter nigdy nie wchodzą do ich sypialni, ale zasada już z nimi zostaje. I skoro Syriusz nie czuje potrzeby powiedzenia Jamesowi, że Remus nie wprowadził się tylko w platonicznych i niewinnych celach, to Remus obawia się, że nigdy z nią nie zerwą. - -Jesteś w ciąży - mówi Remus. Patrzy się na Lily, która wydaje się być zadowolona (i przerażona), a potem na jej brzuch, który wygląda dokładnie tak samo jak wyglądał zawsze. Syriusz klepie Jamesa po plecach tak mocno, że spadają mu okulary. -Ty kapcanie - mówi - Na cholerę ci to było? -Dokładnie to samo powiedziałam, kiedy się dowiedzieliśmy - zauważa życzliwie Lily, a Remus zaczyna się śmiać przez reakcję Jamesa. -Po pierwsze, to tylko w połowie moja wina - mówi James i sięga po swoje okulary - więc nie rozumiem dlaczego tylko mnie się tutaj bije. -Sugerujesz, że powinniśmy klepać twoją dziewczynę? - pyta Remus. -Proszę bardzo, tylko spróbuj. - mówi Lily. Syriusz patrzy na nią podejrzliwie. -Masz kocie ruchy. Więc nie, dziękuję bardzo. Lily uśmiecha się złośliwie, a Syriusz odwzajemnia jej uśmiechy. -A po drugie - mówi głośno James, ignorując ich całkowicie - wspaniale się zachowałeś, Łapo, naprawdę. Nawet nie pogratulowałeś. Syriusz wydaje się być szczerze speszony. -Ale czego? - pyta i tym razem to James uderza jego. Nim James i Syriusz zdążą wdać się w bójkę, Lily dodaje; -Poza tym bierzemy ślub - Syriusz puszcza koszulkę Jamesa, którą usiłował przeciągnąć przez jego głową i zamiast tego wpatruje się w niego. Remus czuje się jakby ktoś uderzył go w splot słoneczny. -O nie, James, powiedz mi, że tego nie zrobiłeś - mówi - Nie zaraz po tym jak dowiedziałeś się, że jest w ciąży. To... Ale James rumieni się, a końcówki jego uszu stają się jasnoczerwone. Poprawia okulary i szuka pomocy u Lily. Syriusz nadal się w niego wpatruje; z jakiegoś powodu wydaje się być nawet zły, ale Remus nie potrafi zrozumieć dlaczego. -Nie zrobił tego - mówi Lily. - Ja to zrobiłam. Chwilę przed tym jak powiedziałam mu o ciąży. Syriusz wygląda na zbulwersowanego. -To najgorsze zaręczyny o jakich kiedykolwiek słyszałem. -No nie wiem - mruczy Remus. - Myślę, że to czarujące. I dosyć odpowiednie. James nigdy by nie wymyślił co ma powiedzieć mimo że kupił pierścionek w poprzednie wakacje. James, jeżeli to możliwe, rumieni się jeszcze bardziej. Lily wygląda na niezmiernie ucieszoną. -Nie wiem co ona w tobie widzi, stary - oznajmia Jamesowi Syriusz. -Wychodzę za niego dla spadku - zgadza się Lily na co James zaczyna się dławić. Syriusz rzuca jej spojrzenie. -Gdybym tylko wiedział, najdroższa. Nigdy nie pozwoliłbym mamusi mnie wydziedziczyć! -Och, daruj sobie - Lily uśmiecha się do niego szeroko. - Chodź lepiej pomóc mi w kuchni. Deser jest prawie gotowy. -Czy to nie twój narzeczony pod pantoflem powinien tego robić? - pyta Syriusz, ale podąża za nią, owijając rękę wokół jej ramion i przechylając głowę w jej stronę tak, że ich twarze niemal się stykają na co ona tylko się śmieje. Remus obserwuje jak odchodzą. James też, wyglądając na nieco zdumionego - zapewne samym faktem istnienia kogoś takiego jak Lily Evans. Remus go rozumie. Lily wraca, by powiedzieć im, że deser jest gotowy jeżeli Remus i Syriusz chcą go zjeść przed powrotem do domu. Spojrzenie, które Lily mu posyła jest ciepłe, znaczące, a jej kąciki jej ust unoszą się jakby cieszyła się jego szczęściem. (-Co powiedziałeś Lily? - pyta potem Remus, kiedy w ciemnej sypialni znajdują się tylko on i Syriusz. Syriusz przejeżdża powoli opuszkiem palca po konturze ust Remusa. Przez długi czas nie mówi nic, po czym wreszcie odpowiada: -Że jej gratuluję.) - Dłonie Syriusza są zaplątane we włosy Remusa, bawiąc się osobnym kosmykiem. Jego dotyk jest delikatny i odrywa Remusa od dręczących go nudności. -Hej, Moony. - mówi. - Jesteś chory? -Nie - odpowiada Remus mimo tego, że prawdopodobnie jest. Drży i powtarza sobie, że nie będzie wymiotował. Już to robił - właściwie nawet kilkukrotnie. Wydaje mu się, że w jego ciele nie pozostało już nic czego mógłby się pozbyć. Palce Syriusza przejeżdżają po jego zamkniętych powiekach. -Więc co to takiego? Remus śmieje się chrapliwie. -Odpływ. Syriusz odsuwa się od niego. -Nie jesteś ciągle wilkołakiem - brzmi jakby w to wierzył. Po dłuższej chwili dodaje cicho - Dalej to czujesz? Księżyc? Tak, Remus go czuje. Nie wie jak to wyjaśnić - jak opisać słowani subtelne pociągnięcia nowiu, które przewracają jego żołądkiem w trakcie złych miesięcy - zresztą, ostatnimi czasy wszystkie miesiące są złe. Czuje to w pustych płucach i czuje to w żebrach i czuje to w gardle: księżyc, księżyc, księżyc. -Jestem. - mówi. Niemal może usłyszeć Syriusza marszczącego brwi i nie jest w stanie otworzyć oczu. - To nie jest coś co zdarza się po prostu co dwadzieścia osiem dni, Syriuszu. To ... Ja tym jestem. Opuszek kciuka Syriusza dotyka jego ust, pociągając lekko za dolną wargę. -Nie - mówi Remus. - Piętnaście minut temu wymiotowałem. Syriusz w odpowiedzi tylko się śmieje, głęboko z gardła, i pochyla się, żeby go pocałować. Jego dłonie spoczywają po obu stronach twarzy Remusa, umacniając go. Remus odchyla głowę i chce mu się płakać, ale tego nie robi. To byłoby głupie. Kocham cię, myśli, wydaje mu się, że już po raz setny. Czuje jak Syriusz uśmiecha się w pocałunku. - Remus językiem pozostawia ślady na szyi Syriusza prowadzące do zagłębienia w jego obojczyku. Syriusz wygina się, palcami wbijając się w ramiona Remusa, w jego plecy. Remus całuje go raz, a potem zjeżdża w dół jego ciała i wślizguje palce pod materiał bokserek Syriusza, który spogląda na niego spod zasłony rzęs. Cały drży. Remus czuje to całym ciałem; napięcie nóg Syriusza napiera na materac. -Hmm - mruczy Remus, ściągając bokserki Syriusza i liżąc spód jego penisa. Syriusz zaciska dłonie i krzyczy. Remus przejeżdża zębami po jego kościach biodrowych, niewystarczająco mocno, by przerwać skórę, niewystarczająco mocno, by zostawić jakiś ślad. Przejeżdża kciukiem po główce penisa Syriusza i ukrywa uśmiech, gdy ten jęczy pod jego dotykiem. -Moony - mówi Syriusz. - Moony, ja... -Wydaje mi się, że mówiłem ci, żebyś się nie odzywał - odpowiada Remus na co Syriusz milknie, a rumieniec pojawia się na jego policzkach. - Lepiej - oznajmia Remus i zbliża usta do penisa Syriusza. Syriusz znów zaczyna się napinać, zdecydowanie zbyt szybko. Nieco zirytowany Remus odsuwa się. -Co? Syriusz się rumieni. To jeszcze bardziej wzmaga w Remusie potrzebę całowania go - wszędzie, po całym ciele, w usta; godzinami. -Chcę cię pieprzyć. Remus unosi brew. -Tak? Syriusz kiwa głową. Remus ściąga bokserki. -To da się zrobić. Syriusz wykonuje ruch jakby chciał wstać z łóżka, ale Remus pcha go na nie z powrotem, rozkładając dłonie szeroko na jego klatce piersiowej. -Zaufaj mi - mówi Remus, a Syriusz - ufa mu. Remus przesuwa się tak, że jego kolana znajdują się po obu stronach bioder Syriusza, a potem patrzy na niego z góry: -Będziesz trzymał ręce przy sobie? -Prawdopodobnie nie - mówi Syriusz, brzmiąc na niego speszonego. I, jakby chciał udowodnić swoją racę, przejeżdża dłonią po nagim udzie Remusa. Remus odtrząsa jego rękę. -Tak myślałem - przyciąga najbliższy odpowiedni przedmiot i krawat Syriusza trafia w jego dłonie. Remus łapie go i przywiązuje ręce Syriusza do zagłówka łóżka, uważając, by więzęł nie był zbyt ciasny, ale wystarczająco mocny, by ten nie mógł się z niego wyrwać. Syriusz przez cały ten czas wpatruje się w twarz Remusa swoimi jasnoszarymi, błyszczącymi oczami. Remus pochyla się i całuje jego nos. -Powiedz mi jeżeli będzie cię boleć. -Jasne - zgadza się Syriusz. Próbuje rozpocząć kolejny pocałunek, jednak Remus odsuwa się od niego. -W porządku - mówi Remus, bardziej do siebie niż do Syriusza. Ze stolika przywołuje lubrykant i prezerwatywy i, powoli - głównie po to, by zdenerwować Syriusza - siada okrakiem na penisie Syriusza, kręcąc przy tym biodrami. Syriusz zasysa ostro powietrze. -Moony.. -Ah,ah, ah - mówi Remus, ujeżdżając go powoli pomimo tego jak desperacko Syriusz ciągnie za materiał trzymający go przy łóżku i tego jak gorączkowo porusza biodrami. Syriusz dochodzi pierwszy. Rozpada się pod Remusem i krzyczy. Nagle twarz Remusa zalewa się gorącem. -Nareszcie - mówi, nie przestając się poruszać,z dłonią na własnym penisie, dochodząc niewiele później na pierś Syriusza. Syriusz krzywi się w jego stronę. -Dzięki wielkie, Moony. -Zamknij się - odpowiada Remus, mimo wszystko rumieniąc się. - Jeżeli ci się coś nie podoba to nie musimy tego powtarzać. -Tego nie powiedziałem - oznajmia Syriusz i Remus musi ugryźć się we wnętrze policzka, by powstrzymać uśmiech. Czyści ich za pomocą magii, a potem sięga, by rozwiązać dłonie Syriusza. Wokół jego nadgarstków biegną czerwone linie. Remus całuje każdą z nich, tuż nad miejscem, gdzie może poczuć puls. Syriusz wierci się pod nim. -Złaź ze mnie, ty wielka bryło. Nie czuję nóg. -Ale z ciebie królowa dramatu - ale i tak robi to, co mu powiedziano. Przesuwa kołdrę z drogi i zwija się przy boku Syriusza, nagle śpiący. Syriusz obejmuje go ramieniem i całuje czubek jego głowy, palcami śledząc blizny na jego plecach. Remus próbuje nie drżeć pod jego dotykiem. Chwilę później, tuż zanimi Remus zasypia, Syriusz odzywa się. -Remus - mówi miękko, jakby nie był pewien czy on nie śpi. - Ja... Przerywa. Remus zasypia. I nie myśli o tym przez długi, długi czas. -
To nie tak, że kiedy to zauważa, to mu to przeszkadza. Niekoniecznie. Po prostu o tym nie mówią. Syriusz wraca do domu ze swoich obowiązków na które wysyła go Dumbledore i całuje Remusa w usta i lądują w łóżku. Remus wraca od niezarejestrowanych wilkołaków z którymi spędził dwa tygodnie i całuje Syriusza w usta i lądują w łóżku. To nie tak, że Remus spodziewał się czegokolwiek innego; nie od Syriusza. On nie wie. On nie wie. Nie potrzebuje żeby Syriusz mówił o rzeczach, których nie czuje i nie potrzebuje żeby Syriusz mówił o rzeczach, które czuje, ale... Ale. Nocy, kiedy Harry się rodzi, Remus przyłapuje całujących się Lily i Jamesa. Syriusz jest w małej kuchni, z Harrym wtulonym w jego pierś. Wygląda tak jakby się modlił. Remus nie wie czy Syriusz kiedykolwiek się modlił - albo do kogo, albo o co - ale nie może pozbyć się tego obrazu z głowy. Syriusz ma na kurtce ćwieki, które sam dorobił, a Harry mruga śpiącymi oczami w ich stronę, łapiąc światło odbijające się od nich. Remus wyślizguje się z pomieszczenia. Światło księżyca przedostaje się do kuchni przez okna i powoduje u Remusa tępy ból w kościach, jakby ktoś sięgnął dłońmi pomiędzy jego żebra i zaczął, powoli i delikatnie, rozrywać je. James i Lily stoją blisko siebie w ciemnym korytarzu, szepcząc do siebie. Remus zatrzymuje się, uwięziony między nimi, a Syriuszem i Harrym. Dłonie Lily leżą na ramionach Jamesa, a ona płacze. -Shh - mówi James. Wyciera jej twarz opuszkami kciuków, ale  jego dłonie się trzęsą. - Lily... -Przepraszam - mówi, wściekła na samą siebie, a potem śmieje się, chociaż łzy nadal spływają po jej policzkach. - Przepraszam, kurwa, przepraszam. -Za co niby przepraszasz? - pyta James. Jego głos jest miękki - Remus nigdy, w ciągu dziesięciu lat ich znajomości, nie słyszał żeby James mówił w ten sposób. Obserwuje jak James pochyla się i unosi brodę Lily, by ją pocałować. Remus ma ochotę zacząć wyć, ale przełyka to. -Tak bardzo się boję - szepcze Lily, z palcami zawiniętymi w koszulkę Jamesa, przyciągając go blisko siebie, tak że ich czoła stykają się z sobą. - Cały czas. To takie głupie. Przepraszam. Nie zamierzałam płakać. -Lily - mówi James. - Nie obchodzi mnie czy płaczesz. Kocham cię. I zrobię wszystko, zeby nigdy nic ci się nie stało. Tobie i Harry'emu. Kocham cię. Lily znów się śmieje, tym razem szczerzej. -Gnojek - mówi. - Boże dopomóż. Kocham cię - całuje go. - Naprawdę. I nagle Remus nie może już ich wszystkich znieść; Jamesa i Lily i Syriusza i Harry'ego i Petera też, za to, że wyszedł godzinę wcześniej i odmówił, kiedy Remus zaproponował mu towarzyszenie w drodze powrotnej. Ten krąg osób nie zawiera Petera, tak samo jak i Remusa - James, Lily, Syriusz i Harry. Remus nie wie jak to się stało ani kiedy to się stało, wie tylko, że nie jest tego częścią. I nawet gdyby był - nawet jeżeli inni myślą, że tak jest - to nie jest. Nie jest. Wycie rozszerza jego żebra. Czuje księżyc w  krwi. Smakuje w jego ustach niczym mokry metal. Po cichu wraca do kuchni, unikając światła księżyca odbijającego się na posadzce. Syriusz nuci, z plecami odwróconymi do Remusa, kołysząc Harry'ego w ramionach. -Kocham cię - mówi Syriusz. Całe ciało Remusa zamiera na te słowa - tak, ja też, ja też, ja też - ale potem Syriusz śmieje się i odsuwa ciemne włosy z czoła Harry'ego, mówiąc. -Tak, maluchu. Chyba mięknę. Remus patrzu na nich, skąpanych w świetle, i nagle nie może już więcej patrzeć. Wycofuje się do innego pomieszczenia i przenosi się, jak najciszej, do łazienki w mieszkaniu jego i Syriusza po czym wymiotuje. Kiedy zamyka oczy, widzi powidok księżyca, więc chwyta dłonią brzegu toalety, a drugą ręką pociera oczy dopóki nie zaczyna widzieć gwiazd. Syriusz wraca do domu kilka minut później. Słychać trzask, gdy się pojawia, a potem jego głos. -Remus? Remus spuszcza wodę w toalecie i wstaje. Syriusz stoi w drzwiach łazienki, wyglądając wyjątkowo blado. -Nie wiedziałem gdzie jesteś - mówi. - Mogłeś mi powiedzieć, że wychodzisz. Remus pociera oczy. -Idę do łóżka. Syriusz nie przesuwa się, by dać mu przejść, co zmusza Remusa do otarcia się o niego. Ciepło jego ciała jest niczym szok elektryczny. Remus opada na łóżko, zrzucając buty po czym zaklęciem zaciąga zasłony, by zakryć nocne niebo. Syriusz przychodzi chwile później, niepewnie. -Remus? Remus przez chwile myśli, żeby powiedzieć mu wszystko. Boję się, Syriusz. Tak bardzo się boję. Jesteś jedynym powodem dla którego nie rozerwałem się na strzępy w trakcie pełni, a nie mogę ci powiedzieć, że cie kocham. Nie wie jak to powiedzieć. Więc tego nie robi. - Święty Mung pachnie jak mauzoleum - a może to kwestia kostnicy znajdującej się kilka pięter niżej, pachnąca śmiercią tak bardzo, że wyczulone zmysły Remusa nie mogą tego przeoczyć. W jego ustach znajduje się krew, a dłonie drżą podczas gdy gdzieś niedaleko stąd, Syriusz umiera. A przynajmniej tak to wyglądało, kiedy Remus pojawił się w Świętym Mungu po tym, jak został poinformowany, że Syriusz został zabrany do szpitala. Uzdrowiciele przewozili go tuż obok Remusa, kiedy się tylko tam pojawił, a wszędzie dookoła była krew. Kiedy próbował podążyć za nimi, został zatrzymany. Walczył, uderzył jednego z nich w twarz i potrzebowano trzech osób, żeby go powstrzymać. Nadal drży, a jego dolna warga okazuje się być rozcięta. Nie pamięta jak to się stało. Auror wygląda jakby nie wiedział co powiedzieć - jakby nie spodziewał się tak agresywnej reakcji. Nikt się jej nie spodziewa po Remusie. -Nic mu nie będzie - mówi auror. - Wszystko będzie w porządku. -Co się stało? - pyta Remus. Jego dłonie wydają się być puste, zwisając po bokach jego ciała i wtedy zdaje sobie sprawę, że zabrano mu różdżkę. -Pułapka - mówi Auror. Trzyma ramię przy piersi, ale nie ma na nim nigdzie krwi - Remus byłby w stanie ją wyczuć. - Nie wiem co się stało, ale wiedzieli, że tam będziemy. Ktoś musiał podać fałszywy trop, a my za nim ruszyliśmy, albo może dowiedzieli się, że się pojawimy i przygotowali nam komitet przywitalny... -To niemożliwe - mówi Remus. - To nie... jak to może być możliwe? Kto? Auror kręci głową. -Nie wiem - ale nie patrzy Remusowi w oczy. Nie zrobiłbym tego, myśli Remus. Cholera jasna, nie zrobiłbym tego. Wyrwałbym gardło osobie, któraa to mu zrobiła, a ty nadal myślisz, że to ja. Przynajmniej Syriusz będzie znał prawdę. Syriusz musi to wiedzieć. Jeżeli do tej pory tego nie wie, to Remus obawia się, że nigdy się nie dowie. Spędza tę długą noc przemierzając szpitalną poczekalnię w tę i z powrotem. Nie jest tam sam, ale nikt się nie odzywa, a tylko on jest tam dla Syriusza. James jest zbyt daleko, by go po informować. Zajmuje się zaklęciem Fideliusa. Remus ma tylko nadzieję, że nie wybierze Syriusza na Strażnika Tajemnicy. Ale oczywiście James to zrobi. Na pewno. Uzdrowicielka mówi Remusowi, że Syriusz jest w stabilnym stanie, ale będzie potrzebował ciągłej opieki medycznej co najmniej do rana i nie będzie mógł mieć do tego czasu żadnych gości. -Możesz pójść do domu jeżeli chcesz odpocząć - mówi. -Nie - odpowiada Remus. Siada. Minęła godzina od wschodu słońca, kiedy wreszcie może zobaczyć Syriusza. Jest ledwo pół przytomny, ale próbuje usiąść na widok Remusa wchodzącego do pokoju. -Cześć - mówi. Remus chwyta jego dłoń i ściska ją. Powoli przestaje drżeć. -Myślałem, że umierasz - mówi w końcu Remus, ponieważ ktoś musi wreszcie coś powiedzieć. Syriusz przełyka ślinę. Nadal jest blady po stracie krwi. -Też tak myślałem - odpowiada. Remus przyciska spód dłoni Syriusza do swojego czoła, zamyka oczy. Po chwili Syriusz odzywa się; jego głos jest tak cichy, że Remus ledwo go słyszy. -Nie mów Jamesowi. Remus czuje uścisk w piersi. -Tak długo zachowywałem twoje sekrety - mówi, zaskoczony tym jak gorzko brzmi. - Czym jest jeden więcej? Syriusz mruga. W porannym świetle wygląda na małego i zmęczonego i bardzo, bardzo młodego. Remus zastanawia się czy on wie. Po raz pierwszy wydaje mu się, że może jednak nie. - Mieszkanie jest puste. Remus to wie, ponieważ było puste, kiedy wczoraj wyszedł zgłosić się w ministerstwie na przesłuchanie. Zapytali o jego imię. Zapytali czy był wilkołakiem. Zapytali czy wiedział, że Syriusz pracował z Voldemortem - a jeżeli wiedział, to czy wiedział co on planował. -Nie - powiedział. Płakał. Albo nie - nie może sobie teraz przypomnieć. Mieszkanie jest puste; James i Lily i Peter nie żyją, Harry'ego nie ma, a Syriusz tego dnia stawi się przed sądem i otrzyma dożywodni wyrok w Azkabanie. Remus wie, że to się stanie. Czuje to w kościach, tak jak czuje sunący się po niebie księżyc. Przełyka ślinę. Jeżeli powie to do pustego mieszkania, wszystko się skończy. Usłyszy to i to będzie koniec. Syriusz zdradził Jamesa i Lily, myśli, otwierając usta, by to powiedzieć. -Kocham cię - mówi zamiast tego. Jego głos się nie załamuje. Pomieszczenie jest puste; zaczął się listopad i cała reszta jego życia,  a on jest zakochany w Syriuszu Blacku. He swallows. If he speaks it to the empty flat, it will be over. He will hear it and that will be the end of it all. Sirius betrayed James and Lily to Voldemort, Remus thinks, and he opens his mouth to say it. -Więc proszę - mówi Remus, niemal zaczynając się śmiać. - Proszę bardzo.
II. Pada, tej nocy gdy Syriusz puka do drzwi Remusa; to tylko lekki, letni deszczyk, co w jego mniemaniu wcale nie pasuje do sytuacji. Chce zerknąć przez okno i powiedzieć Syriuszowi, żeby wrócił jutro - ma być wtedy burza. Albo w następnym tygodniu, kiedy nadejdzie czas pełni księżyca. Nie robi żadnej z tych rzeczy. Otwiera drzwi, a Syriusz patrzy na niego; jego ciemne włosy są mokre i przylegają mu do twarzy. Wygląda staro - dużo starzej niż Remus potrafiłby go sobie kiedyś wyobrazić. Syriusz chrząka, ale nic nie mówi. Remus nie potrafi spojrzeć mu w oczy; kiedy spogląda w dół zauważa, że dłonie Syriusza są zakrwawione od zbyt długiego poruszania się na łapach. Remus niemal wolałby, żeby Syriusz nie miał wystarczająco siły, by się tej nocy przemienić z powrotem w człowieka. Nie może powstrzymać myśli, że łatwiej byłoby mu się z tym pogodzić rankiem. -Cóż, wejdź - mówi Remus i Syriusz to robi. Remus zamyka za nim drzwi. Po ich zamknięciu w maleńkim pomieszczeniu robi się bardzo cicho. Remus słyszy równy oddech Syriusza i zastanawia się czy bicie jego serca jest równie spokojne. -Podejrzewam, że chciałbyś się najpierw wymyć - mówi. -Wolałbym się najpierw wyspać - odpowiada Syriusz. - Przywykłem do brudu, czym jest jedna dodatkowa noc? - spogląda na swoje dłonie. Remus dochodzi do wniosku, że tak właśnie wygląda niepewny siebie Syriusz Black. - Chociaż mogę najpierw umyć ręce. -W porządku - mówi Remus, zamiast powiedzieć mu, że poczuje się lepiej jeżeli wykąpie się przed snem. Idzie do łazienki i wkłada myjkę pod ciepłą wodę, po czym bierze mydło i ręcznik. -Proszę - podaje myjkę Syriuszowi. Syriusz ściera krew, krzywiąc się kiedy natrafia na żwir wbity w skórę. -Długi spacer? Syriusz nie zaszczyca tego całkowicie niepotrzebnego pytania odpowiedzią. Remus nie może go winić. Nie wie co ma powiedzieć, co powinien zrobić. Nikt nigdy nie nauczył go jak powinien zareagować na przyjaciela, którego do zeszłego czerwca nie widział przez trzynaście lat, kiedy ten pojawia się w jego domu, by zostać w nim na jakiś czas. -Przynajmniej się wysusz - mówi Remus. Woda kapie z Syriusza wprost na podłogę. Syriusz bierze ręcznik i robi to, co mu powiedziano, co jest jedną z najdziwniejszych rzeczy jakie Remus kiedykolwiek widział. Kładzie mydło na blacie i wraca do salonu, gdzie na kanapie kładzie pościel i poduszkę. -Sypialnia jest w końcu korytarza - mówi. - Zobaczymy się rano. Syriusz pojawia się w drzwiach, jego włosy są zmierzwione, a pod szarymi oczami ma ciemne siniaki. -Co? Remus pokazuje na kanapę. -Będę tu dzisiaj spał. -Moony, nie ma mowy, żebym wyrzucił cię z twojego własnego łóżka, naprawdę. Przezwisko szokuje coś wewnątrz Remusa, boleśnie. Syriusz użył go już w zeszłym roku, ale tym razem to coś innego. Teraz są sami. Tylko oni znają wszystkie sposoby w jakie Syriusz wymawiał jego imię. -Będę spał w zwierzęcej formie - mówi Syriusz - jeżeli koniecznie chcesz mi oddać swoje łóżko - brzmi kompletnie niezręcznie. - I tak zazwyczaj sypiam jako pies. Ponieważ... - waha się po czym wzrusza ramionami i uśmiecha się jakby go to bolało - koszmary. -Oh - Remus gapi się na niego. - Jeżeli... Jeżeli jesteś pewien. Syriusz kiwa głową. Po chwili Remus zdaje sobie sprawę, że wpatrują się w siebie od dłuższej chwili i przerywa to, ruszając w stronę korytarza.. -Sypialnia jest tutaj - mówi. - Ja... cóż. - przerywa. Nie wie co chce powiedzieć. Syriusz jest z nim, minęlo czternaście lat od kiedy ostatnim razem byli tylko we dwójkę, a Remus, nadal nie wie co powiedzieć. Nigdy nie wiedział. -Twój głos jest inny - mówi nagle Syriusz. - Znaczy... tak mi się wydaje, nadal jest mi trudno... cóż, nieważne. W każdym razie brzmisz inaczej. -To przez bycie wilkołakiem - odpowiada Remus. - Nasze głosy... Księżyc w końcu... Syriusz kiwa głową, jakby rozumiał. -Wycie - Łapa wył już wcześniej do księżyca. Ale to nie jest to samo. Remus nie potrafi tego wyjaśnić i w końcu decyduje się nawet nie próbować. -Tak - mówi. - Dokładnie. Syriusz rozgląda się pobieżnie po małej sypialni, a potem patrzy na Remusa spotykając jego oczy na całą sekundę zanim się przemienia. Potem Łapa siada z podniesioną oczekująco głową. Remus wypuszcza oddech, który nie zdawał sobie sprawy, że wstrzymywał. Klepie kołdrę i Łapa wskakuje na nią, obraca się kilka razy i opada. Jego szare oczy obserwują Remusa, który głaszcze go po głowie, przygryzając wnętrze ust. Na jego dotyk, Łapa zamyka oczy i po kilku chwilach zasypia. Remus wychodzi z pokoju i idzie na dwór, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Przestało padać. Noc jest przejrzysta i zimna i pachnie latem podczas gdy chmury zakryły niebo.
-
Nadal jest ciemno, kiedy Remus budzi się zawinięty w pościel, ciepły, ze śpiącym psem zwiniętym obok niego. Cicho i szybko wstaje z łóżka i robi sobie kubek herbaty. Jego dłonie już nie drżą. Czternaście lat wydaje się całą wiecznością, a jednocześnie nie więcej niż chwilą. To uczucie dziwnie dezorientuje Remusa; czy to nie wczoraj obudził się, by zobaczyć twarz Syriusza na pierwszych stronach gazet, śmiejącego się pod nagłówkiem: "Black skazany na dożywocie w Azkabanie?"? Czy to się w ogóle wydarzyło? Słyszy łapy odbijające się na podłodze, a potem dźwięk zmienia się w gołe stopy. Syriusz zagląda do kuchni. -Łazienka? - pyta, jakby zastanawiając się gdzie się znajduje. Chatka jest zbyt mała, by to pytanie było konieczne, a Remus wie, że prawdziwym pytaniem jest to czy Syriusz może jej użyć. Remus wskazuje mu kierunek dłonią, a potem słyszy dźwięk otwieranych drzwi, potem słyszy gwałtowny, zszokowany oddech i znów stopy poruszające się po korytarzu, tym razem szybciej. Syriusz znów się pojawia, ciężko oddychając i niemal podskakuje zauważając, że Remus na niego patrzy. -Ja nie... - pociąga za włosy, sfrustrowany. - Okno. Ma kraty. Ja nie... Nie spodziewałem się tego. To wszystko - obraca się i wraca do maleńkiej łazienki po czym zamyka za sobą drzwi. Remus wstaje i puka. Odpowiada mu cisza. -Syriusz? Więcej ciszy, a potem Syriusz otwiera drzwi. Jego twarz jest zarumieniona. -Dlaczego masz w oknach cholerne kraty, Remus? -Nie wiem - odpowiada. - To łazienka, czasami są w nich kraty - ale musi przyznać, że wydaje mu się to dość dziwne, kiedy ktoś wreszcie zwrócił na to uwagę. Wchodzi do maleńkiej łazienki. Syriusz tylko na niego patrzy. -Co robisz? -Włączam wodę - odpowiada Remus, wyciągając różdżkę, by dotknąć nią kranu, starając się, by woda była ciepła. Niedługo później strumień wody zaczyna napełniać wannę. -Właź - mówi Remus. -Jestem dorosły - odpowiada Syriusz. - Potrafię się sam wykąpać. - mimo to rozbiera się, nadal z tą niepewnością z którą Remus nigdy go nie widział, a potem wchodzi do wanny. -Okay - mówi Remus. - Zostawiam drzwi otwarte. Będę na zewnątrz. Wychodzi na korytarz i opiera się plecami o ścianę, zamykając oczy. Wiedział to już rok wcześniej, kiedy tylko zobaczył Syriusza, ale nadal nie dociera do niego jak bardzo on zmarniał; jego ciało jest całkiem inne niż czternaście lat temu, ma blizny, których Remus nie rozpoznaje. To tak jakby chłopiec, którego znał tak naprawdę nigdy nie istniał. Remus słyszy wodę opuszczającą wannę i Syriusza wychodzącego z wanny. Idzie po czyste ubrania, a potem podaje je Syriuszowi, nie patrząc przez drzwi. -Mam tylko to - mówi Remus. - Mam nadzieję, że będą pasować. -Twoje ubrania nigdy na mnie nie pasują - odpowiada Syriusz, ale zakłada je na siebie. - Niedługo po tym, jak Syriusz trafił do Azkabanu, Remus trafił na pewne badania. Według nich długa obecność dementorów powodowała utratę pamięci, której cofnięcie się mogło trwać miesiącami. Remus pamięta jak bardzo był za to wściekły na Syriusza, ale teraz już nie pamięta dlaczego. Teraz... Remus nie wie, nie chce wiedzieć, jak wiele Syriusz zapomniał w ciągu tych dwunastu lat spędzonych w więzieniu. W artykule nie było wspomnianych żadnych przypadków, które spędziły w Azkabanie dłużej niż dziesięć lat. Większość więźniów, którzy spędzili tam tak długi okres czasu, nigdy nie opuszczało już jego murów. Remus przygryza język, tłamsząc w sobie wszystkie "czy pamiętasz?" mimo że desperacko pragnie o nie zapytać - czy to wszystko w ogóle kiedyś się zdarzyło? Czy naprawdę żyliśmy w sposób jaki pamiętam: ty i ja i James i Lily i nawet Harry, tuż pod koniec? Chce zapytać Syriusza czy naprawdę go kochał, czy to była tylko iluzja czasu. Ale to niesprawiedliwe. Szczególnie teraz. - Tego popołudnia niebo przedzierają błyskawice, trzęsąc ścianami maleńkiej chatki. -Myślisz, że Harry się do nas odezwie? - pyta Syriusz, patrząc na strugi deszczu spływające po szybie. -Mam taką nadzieję - Remus się waha - nie chciał pytać o ostatnie zdarzenia i nie był pewien, czy Syriusz miał ochotę o nich opowiadać, ale teraz Syriusz podjął temat, więc może było to bezpieczne. - Dumbledore nie wyjaśnił w swoim liście co się stało, a to co przeczytałem w Proroku Codziennym jest całkowitym gównem - mówi - Co się stało? Syriusz mówi mu wszystko: o trzecim zadaniu Turnieju Trójmagicznego, o świstokliku, o cmentarzu. Mówi o tym jak Harry zobaczył Lily i Jamesa. O śmierci Cedrica Diggory'ego. O Peterze. O powrocie Voldemorta. Remus patrzy na kolację, którą przygotowuje. -Wiedziałem, że wrócił - mówi. - Dumbledore mi o tym powiedział. Ale... Harry.. -Da sobie radę - odpowiada Syriusz. W jego głosie słychać pewną nutę zaciętości. - Jest silny. -Wiem, że jest - mówi Remus, nieco urażony. Uczył Harry'ego przez rok - to on widział, jak chłopak opanował zaklęcie Patronusa. Ale to znaczy tylko tyle, że miał on więcej czasu z Harrym niż Syriusz, a przypominanie o tym wydaje się być bardzo dziecinne. -Tak dużo przegapiłem - zauważa Syriusz. - Przegapiłem jego dorastanie. Wszystko, Remus. Remus nie wie co ma na to odpowiedzieć. Ściąga patelnię z palnika i siada przy stole. Kolano Syriusza ociera się o jego, a mimo to nie cofa on swojej nogi. -Ja też. -Co robiłeś te wszystkie lata? - pyta Syriusz. - Znaczy... Nie chcę... -To nic - wzrusza ramionami Remus. - Wyjechałem z Anglii na dłuższy czas. Dumbledore ściągnął mnie z powrotem rok temu. Przedtem ... trochę się tułąłem. Nie miałem nigdy wystarczająco pieniędzy, żeby robić coś, co chiałbym robić. Po prostu przeżywałem. -Żadnych chłopaków? - pyta Syriusz. -Nic długotrwałego. -Dziewczyny? Remus nie wie jak rozszyfrować sposób w jaki Syriusz na niego patrzy, więc po raz pierwszy w swoim życiu postanawia nawet nie próbować. -Nic długotrwałego. Na chwilę zapada między nimi cisza, a potem Syriusz pyta cicho. -Dlaczego? Remus zaciska dłonie nim może się powstrzymać. -Mogło to umknąć twojej uwadze - mówi, zaskakując samego siebie tym, jak spokojnie brzmi - przynajmniej dopóki nie wpadłeś na pomysł, że szpieguję dla Voldemorta, ale jestem wilkołakiem. To nieco utrudnia bycie w związku. Długa cisza. Syriusz nie przeprasza. Remus jest mu za to wdzięczny. - Tej nocy Syriusz nalega, by spać na kanapie. Remus - prawdę mówiąc czując ulgę - pozwala mu na to i zaspia we własnym łóżku z plecami skierowanymi w stronę ścianę. Koce pachną mokrym psem. Budzi się tuż po północy, wokół niego jest całkowicie czarno. Łapa leży zwinięty w kłębek przy jego boku, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Remus przez długą chwilę się nie porusza, a potem sięga dłonią w dół, delikatnie i zakopuje dłoń w miękkim futrze na szyi Łapy. Kolejny raz budzi się wczesnym rankiem. Syriusz przycupnął w stopach jego łóżka i trzęsie się, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w okno z dłońmi zaciśniętymi na szybie. -Syriusz - mówi Remus, zaspany. Kiedy Syriusz obraca głowę, Remus moze zobaczyć, że płacze. -Syriusz - Remus czuje jak odpływają z niego resztki snu i siada. - Co... -Nic - odpowiada Syriusz. Gniewnie pociera oczy. - Po prostu... wspomnienia ... niektóre z nich wracają, kiedy o tym nie myślę. Większość z nich już wróciła. Brakuje tylko kilku momentów. Nawet nie wiem, że mi ich brakuje dopóki nie wracają. Przełyka i z powrotem spogląda na zewnątrz. Niebo jest już przejrzyste i pełne gwiazd. Księżyc jest widoczny. -James - mówi w końcu Syriusz. - Zawsze myślałem... Nie wstydziłem się - kontynuuje - Bałem się. Nie wiem dlaczego tak bardzo się bałem. Kochałem go. To pewnie dlatego. On... bez niego - znów przerywa, nieco desperacko. - Był lepszym przyjacielem niż na to zasługiwałem. Nie zasługiwałem na niego. To właśnie sobie przypomniałem. -Syriusz - powtarza znów Remus. Jego klatka piersiowa jest boleśnie ściśnięta. - Ty i James byliście wszystkim co najlepsze dla siebie nawzajem. I on to wiedział. -Nie, nie byłem - mówi Syriusz. - Miał Lily i Harry'ego. -Cóż, tak - odpowiada Remus. - Nie powiedziałem, że byłeś jedyną najlepszą rzeczą w jego życiu. Były i inne. Ale to nie powoduje, że byłeś mniej ważny. Poza tym ty też miałeś Lily i Harry'ego. Syriusz nie odpowiada. Kiedy znów obraca się, by spojrzeć na gwiazdy wygląda tak jak czternaście lat temu - młodo i pięknie. -Miałem też inne rzeczy - mówi w końcu. - Skoro już je wyliczamy - nie patrzy na Remusa. -Idź spać, Syriusz - odpowiada Remus, przesuwając się, by zrobić mu więcej miejsca. - Gdy po raz trzeci Remus budzi się późnym rankiem, światło przebija się przez okna. Syriusz śpi, pochrapując, na boku z twarzą zwróconą w jego kierunku, z ręką przy klatce piersiowej. Remus przygląda mu się przez chwilę, mrugając by pozbyć się resztek snu. Nie wie czy powinien wstać i przenieść się na kanapę czy może powinien pójść wziąć prysznic czy może zwinąć się przy cieple ciała Syriusza, prześledzić palcami jego nowe blizny. W koncu nie robu nic; leży na łóżku w bezruchu, nie dotykając Syriusza dopóki ten się nie budzi. Syriusz otwiera oczy i patrzy na niego. Przełyka ślinę i mamrocze coś, co Remus mógłby zinterpretować jako 'przepraszam'. -Zamknij się - szepcze Remus. - Nie mów tego. Nie teraz. Syriusz wpatruje się w niego. Jego długie włosy leżą splątane na poduszce i Remus chciałby za nie pociągnąć, by przechylić głowę Syriusza i móc zobaczyć jego gardło. Chciałby przejechać językiem po linii jego szczęki. Zamiast tego leży bez ruchu, czując tylko ból. -Tęskniłem za tobą, Moony - mówi Syriusz. Jego głos jest tylko miękkim wydechem. Nie brzmi jakby bał się tego. Brzmi jakby czekał na to bardzo długo. - Tak bardzo za tobą tęskniłem. Remus zamyka oczy, czując pojawiające się w nich łzy. -Nie mów tego. -Tęskniłem - naciska Syriusz. - Naprawdę, Moony, Remus, tęskniłem, tęskniłem - łóżko porusza się, kiedy on zbliża się i delikatnie całuje Remusa w usta. Remus krztusi się i pochyla się bardziej, gdy Syriusz próbuje się odsunąć. -Nie - mówi, ponieważ tylko to jest w stanie z siebie wydusić. -Tak - odpowiada Syriusz. - Kurwa, tak. Spójrz na mnie. Remus kręci głową. -Kocham cię - mówi Syriusz. Przyciąga go do siebie, jego usta odnajdują gardło Remusa, a jego zęby kłują niczym zimne łupiny kuli. -Wtedy też cię kochałem - dodaje, gwałtownie, i teraz już wie.
2 notes · View notes
jarzebinka-ff · 4 years ago
Text
Miniaturka nr. 5 - Przyjaciele się nie całują
Tumblr media
Przedstawiam Wam kolejną miniaturkę, tym razem z pijanym Jamesem, na którego zdaje się czekać sporo osób ;) Bawcie się dobrze i śpiewajcie razem z Łapą! A jak macie ochotę, to zreblogujcie i zostawcie komentarz. Miłego weekendu!
------------
Ogień już powoli dogasał w kominku i bordowo-złote szczegóły salonu wspólnego Gryfonów powoli znikały w mroku. Mały płomień świecy nadal jednak dzielnie rzucał cień na długi, ciągnący się ze stolika kawowego aż na podłogę pergamin, który stopniowo zapełniał się coraz to większymi literami, które dzielił coraz to dłuższy odstęp - byle tylko wypełnić miejsce.
Byle. Wypełnić. Całe. Trzy. Rolki. Pergaminu.
Merlinie dopomóż!
Lily potarła oczy, które piekły ją po wielu godzinach spędzonych na tym pieprzonym eseju z transmutacji. Komu to w ogóle potrzebne? Kto w ogóle lubi ten przedmiot?
No, tak.
James Potter.
Lily przewróciła oczami do swoich myśli.
Jasne, że James Potter lubi transmutację i oczywiście musi być w tym tak cholernie dobry, że nawet McGonagall rozpływa się nad jego talentem.
Gdzie w ogóle podziewał się James Potter?
Ostatnio Lily widziała go na spotkaniu prefektów, a potem nagle gdzieś zniknął z tą swoją nierozłączną paczką... Nie, żeby Lily jakoś specjalnie za nim tęskniła, albo wyszukiwała go, ale zazwyczaj po spotkaniu przychodził razem z nią do salonu wspólnego, żeby razem posiedzieć i jakoś tak... może przyzwyczaiła się do tego? Ale to przecież głupie, bo równie dobrze mogłaby tak siedzieć z kimkolwiek... Na przykład z Dorcas, albo z Marlene, albo z Frankiem...
Wyliczankę potencjalnych osób, które mogłyby zastąpić Jamesa, przerwał dźwięk otwieranej dziury w ścianie, po czym nieco niezdarne kroki i... śpiew?
Lily podniosła głowę znad notatek, by zobaczyć, co się dzieje.
Huncwoci.
Czy potrzebne były jakiekolwiek dalsze wyjaśnienia?
— Hej, hej, hej Gryfoni...! — zaśpiewał na głos Syriusz Black, ale Remus Lupin rzucił się na niego z sykiem, zakrywając mu usta dłonią i równocześnie przewracając krzesło, o które zahaczył ręką.
— Zamknij się, zanim wszystkich obudzisz...
— Sam robisz więcej hałasu, niż ja...!
— Tylko frajerzy śpią w piątkowy wieczór — stwierdził James, opierając się ramieniem o Syriusza, na co Peter jedynie zaniósł się głośnym śmiechem, zakończonym czkawką.
— Hej, Gryfoni....! — znów ryknął Black, walcząc z Lupinem, jakby stawka toczyła się o jego życie.
— Zamknij się!
— Luniaczku, nie zachowuj się tak, jakbyś był trzeźwy... — upomniał go James.
— Nie jest! — potwierdził Peter, wskazując oskarżycielsko palcem w jego stronę. — Sam widziałem, jak na raz wypija...!
Lily musiała mocno się powstrzymać, by nie wybuchnąć śmiechem. Szybko zdmuchnęła świecę, starając się zniknąć z ich pola widzenia i wtopić w ciemność. Trzeźwi Huncwoci bywali intensywni, a co dopiero ewidentnie pijani... Skuliła się więc na podłodze, modląc w duszy, by chłopcy poszli prosto do swojego dormitorium, ale...
— Jak tam, Evans?
Za późno...
— Evans, Evans, Evans... — powiedział James, idąc chwiejnie w jej stronę z wielkim uśmiechem na twarzy. — Chłopaki, tu jest Evans!
— Słyszałem to już jedynie ze sto razy... — odparł Black, który w końcu wyswobodził się z uchwytu Remusa, po czym znów zaśpiewał: — Hej, hej, hej Evans...!
— Zamknij się — znów upomniał go Lupin, który zdawał się być w wyjątkowo walecznym nastroju. — Evans tu jest!
Lily przewróciła oczami, podnosząc się z podłogi i zapalając różdżką świeżo zgaszoną świecę.
— Jestem — potwierdziła, by raz na zawsze ukrócić wątpliwości i przerwać tę spiralę absurdu. — Wy też, jak widać. I to pijani...
— Ciiii.... — James otoczył ją ramieniem, przykładając sobie palec do ust. — Nie mów nikomu, okej?
— Hej, Gryfoni!
— Koniec, idziemy do łóżka — warknął Remus, łapiąc Syriusza za kołnierz i ciągnąc go w stronę schodów. — Jak jeszcze raz usłyszę...
— Hej...!
Głosy powoli zaczęły cichnąć, wraz z ich znikającymi właścicielami.
— Evans, Evans, Evans... — powtórzył znów śpiewnie James, dalej nie przestając jej obejmować.
— Potter, Potter, Potter — powtórzyła ironicznie Lily, wdychając nosem opary whiskey, od których sama równie dobrze mogłaby się poczuć pijana. — Nie będę pytać, gdzie byliście...
— Bardzo mądrze...
— ... ani czemu wracacie tak późno...
— Nie ma sensu...
— ... ani czemu Prefekt Naczelny jest totalnie zalany w trupa...
— Nie jestem zalany w trupa, przepraszam bardzo — przerwał jej James, tym razem przykładając palec do jej ust. — Na skali pijaństwa od zera do dziesięciu zatrzymałem się na marnej szóstce...
Lily zaśmiała się, kiwając głową z niedowierzaniem. Odsunęła twarz od jego dłoni.
— Czym w takim razie jest dziesiątka?
— Zalaniem w trupa. Ja jestem jedynie radośnie podchmielony. — James puścił do niej oko, chwiejąc się lekko na nogach. Upadł na kanapę, ciągnąc za sobą Lily. — Ale żeby było jasne — zrobił poważną minę, zacieśniając uścisk wokół jej ramion — totalnie nad sobą panuję, więc nie musisz się obawiać, że cię pocałuję, czy coś...
Lily zachichotała, patrząc w jego nieco wodniste i rozjeżdżające się oczy.
— Nie, totalnie masz wszystko pod kontrolą, wiadomo, Potter. Pachniesz, jakbyś wypił morze whiskey, ale to nic nie znaczy...
— Zupełnie nic! Jestem totalnie podkontrolowany...
— Jaki?
— Podkontrololowany. Zakontrololowany i skontrolowany. Dokontrolowany do granic i wcale nie patrzę na twoje usta, a tu chyba zapomniałaś dopiąć guzika i nie, nie widzę zupełnie nic.
Lily zaniosła się śmiechem, zakrywając twarz rękami.
— Idź spać, Potter, bo bredzisz. I przestań mi się gapić w dekolt!
— Skontrolowany totalnie, nigdzie się nie gapię! — zapewnił ją James plączącym się językiem. — Ale tak między nami, to masz bardzo ładny dekolt, Evans!
— Idę spać, Potter, a ty rób, co chcesz!
Nadal śmiejąc się, Lily wstała z kanapy, oglądając się za siebie na Jamesa, który tym razem bezwstydnie obserwował jej pupę.
— Zanim zapytasz — powiedział, podnosząc palec w górę — mam to totalnie pod kontrolą i wcale nie obserwuję twojej...
— Potter! Spać — rozkazała mu Lily, ciągnąc go za rękę, żeby zwlec go z kanapy i dowlec do schodów. — Wstawaj, bo inaczej cię lewituję...
— A buziak na dobranoc? — zapytał.
— Poproś Syriusza — mruknęła Lily, uginając się pod jego ciężarem.
— Ale on hoduje wąsa... a ty nie i masz ładne usta...
— Wiesz, jak powiedzieć komplement, co nie? — zażartowała Lily, przewracając oczami chyba po raz dwudziesty. Jeszcze ze trzy i jej oczy permanentnie zostaną zwrócone w górę.  — Idź... wreszcie... spać... — stęknęła, starając się doprowadzić go bardzo chwiejnie w jakimkolwiek sensownym kierunku.
— Mogę cię pocałować? — znów spytał James z nieco marzycielskim uśmiechem na ustach. — Bo chyba cię kocham, wiesz? Jesteś taka...
Lily uniosła brwi, ciesząc się, że James nie może zobaczyć jej rumieńca. Nie przyznałaby tego przed nikim, ale jego ręce na jej ramionach były tak przyjemnie ciepłe, a perspektywa pocałunku zdawała się niema kusząca (oczywiście pomijając zapach whiskey). No, ale przyjaciele się nie całują, prawda?
Prawda?
— Wyjdziesz za mnie, Evans? — wymamrotał James, opierając głowę na jej ramieniu.
— Zamknij się, Potter — zaśmiała się Lily, chwiejąc się pod jego ciężarem. — Jutro nic nie będziesz pamiętał z tych twoich bredni... A teraz idź grzecznie do łóżka, okej?
James spojrzał na nią z uśmiechem, przytrzymując się ściany.
— Pójdę... ale to nie są brednie, Evans — odparł, po czym przysunął się do jej policzka, składając na nim nieco mokrego buziaka, który zapiekł skórę Lily, jakby ktoś oparzył ją prądem. — Na trzeźwo też bym ci się oświadczył, wiesz?
Lily zamrugała, zaskoczona, starając się odzyskać kontrolę nad swoim językiem, który chwilowo zupełnie odmówił współpracy.
— Dobranoc, James... — powiedziała cicho, obserwując, jak chłopak chwiejnie rusza schodami pod górę, jakby walczył z nieistniejącym wiatrem.
Przyjaciele się nie całują, prawda? 
12 notes · View notes
kieranalicante · 5 years ago
Text
Headcons o różnych shipach.
Gdzie Ron Weasley jest agentem FBI, a Blaise groźnym przestępcą. Ron musi złapać Zabiniego, ale jak zauważa Blaise, Ron ma do niego słabość, co Zabini wykorzystuje, by uciec z kraju.
Gdzie Sam Wilson jest aniołem, a T'Challa człowiekiem, który je (anioły) widzi. T'Challa zakochuje się w nim, jednak wie, że nie mogą być razem, więc znajduje sobie żonę. Gdy umiera, Sam odprowadza jego duszę do Czyśca i tak panowie się poznają.
Gdzie Dean Thomas jest mordercą i opowiada jak zabił swojego męża, Seamusa Finnigana. Wyjawia dlaczego to zrobił
Gdzie Leo pośmiertnie opowiada o zasadach w jego świecie (tj. choroba kwiecistych płuc i system bratnich dusz) z perspektywy osoby aseksualnej (tu też warto wcisnąć to, że tylko osoby zakochane widzą kolory)
Gdzie Pietro Maximoff jest nocnym łowcą, a Clint Barton faerie. Pietro próbuje pokazać, że nie każdy faerie jest zły tak jak Meliorn
Gdzie Hercules Mulligan jest super bohaterem, a Lafayette zwykłym informatykiem. Mężczyźni zaczynają badać sprawę tajemniczej śmierci Jamesa Madisona.
Gdzie James Syriusz Potter i Teddy Lupin są elfami i muszą pomóc Lokiemu przejąć Midgard, Wallhallę i Asgard.
Gdzie Syriusz Black jest łowcą, a Remus Lupin upadłym aniołem, który uczy się życia w ludzkim świecie.
Gdzie John Watson jest w Ravenclaw, a Sherlock w Slitherinie. Panowie dostają razem szlaban, ale gubią się w Zakazanym Lesie, toteż zdziwiony Sherlock musi uspokajać spanikowanego Johna.
Gdzie Sam Winchester opowiada o swoim życiu w Piekle, zanim poznał innego demona, Gabriela.
Gdzie Oryński (z książek R. Mroza) razem z Chyłką są wampirami - wegatarnianinami i próbują przekonać innych, że nie trzeba pić ludzkiej krwi, co kończy się śmiercią jednego z nich.
(wzorowane na arcie!!) gdzie Castiel Novak jest policjantem, a Dean miejscowym złodziejaszkiem, który nałogowo chce być wsadzany do więzienia przez Casa.
Gdzie Castiel Novak jest synem Demeter, Dean Afrodyty, Gabriel Hermesa, a Sam Winchester Ateny. Cała czwórka jest następcami wielkich Herosów, tj. Nico di Angelo, Percy Jackson itd. Cas, Dean, Sam i Gabe muszą pokonać zbuntowanego Boga i go zniszczyć. Misja jest od początku skazana na niepowodzenie, ale herosi uparcie chcą ją skończyć. W tle jest depresja Sama, Destiel i zmartwiony Gabriel.
Gdzie Seamus pracuje w warsztacie samochodowym Deana Winchestera razem z Magnusem Bane'm i podrywa klientów, do czasu, gdy poznaje Deana, świeżo upieczonego studenta malarstwa.
Will Treaty jest Avengersem, a Gilan jest sekretarzem samego Tony'ego Starka. Panowie poznają się, gdy wściekły Gilan rzuca obelgami na biednego Willa, bo ten zalał mu kawą dokumenty.
Może druga część??
Jeśli ktos chce użyć jednego z hc to proszę o wzmiankę o mnie jako autorze. Miłego pisania!
"jak już mówiłem, zbrodnia często jest osobistym dziełem. Nic więc dziwnego, że jest pełna symboli." - cyt. z Śpiew Skrzypiec, autorstwa @Cloumeritum
Tumblr media
32 notes · View notes
poiverine · 5 years ago
Text
you taught me the courage of stars
rozdział szósty
To nie było w porządku, że po ich domu, od pokoju do pokoju, błądził ze spojrzeniem obecnym tylko wtedy, gdy pojawiała się w nim panika, upiór, jak pojawiająca się w oknach zacienionego dworu zjawa.
Nie upiór, upominał się nadal Remus. Syriusz.
Ale tym właśnie od bardzo dawna był dla niego Syriusz Black; już zanim pojawił się w jego życiu na powrót w swojej cielesnej formie, noc w noc nawiedzał go w snach, koszmarach i cieniach zamieszkujących opustoszałe i ciche pokoje najzimniejszego domu, w jakim kiedykolwiek Lupin był. Czasem był zaskoczony, jak niewiele jego fizyczna obecność zmieniła w rutynie dnia jego umysłu.
Zdarzało się, że oprócz nowego Syriusza tuż obok niego stawał stary Łapa, dużo bledszy nawet od nowego, ale z uśmiechem, z którym nic na świecie nie mogło się równać. To on; jego chcę, jego mi oddajcie, miał czasem ochotę krzyczeć Remus, wskazując palcem na tego drugiego, którego uśmiech lada chwila mógł zniknąć.
Nieraz przerażał tym sam siebie. Na myśl o tym, jak blisko był od powiedzenia, że ma tego wszystkiego dość, że to nie jest jego Syriusz, że dostał podróbkę i niech ktoś go stąd weźmie, czuł mdłości tak silne, że musiał zamknąć się w łazience na długie, bolesne chwile. Z twarzą białą jak płótno przyciśniętą do zimnej powierzchni muszli klozetowej myślał o tym, jak jeszcze niedawno wszystko było zupełnie inaczej; na odwrót.
Myśl tę początkowo przyjmował jak wyjątkowo ironiczny komentarz losu; ten zawsze raczył go swoim czarnym humorem. Raz miał nawet ochotę uśmiechnąć się gorzko do tego pomysłu. Rozważania, jakie naszły go w następnej kolejności, sprawiały dużo więcej bólu. Czy Remus był zawsze takim samym ciężarem dla Syriusza? Dla Jamesa i Petera? Czując, jak policzki mu płoną, mężczyzna karcił się w myślach. Łapa nie jest ciężarem.
Syriusz zawsze zajmował się Remusem. Teraz to Remus mógł zaopiekować się nim.
Być może wcale nie była to ironia ani karma, ale właśnie szansa dla Remusa, by mógł spłacić swój dług? Tylko kto, do cholery, kazałby Syriuszowi tak cierpieć tylko po to, żeby jakiś wilkołak mógł odpłacić wszechświatu za jego dobroć?
W swojej nowej bezradności, której nie sposób było nazwać dziecinną, kiedy Syriusz tak bardzo nie przypominał teraz ani tego jedenastolatka, który z zaszklonymi oczami nie próbował odejść od stołu, dopóki wyjec od jego matki nie wypluł ostatniego przesiąkniętego jadem słowa, którego żadne dziecko nigdy nie powinno usłyszeć, nie pozwalając sobie przy tym na ani jedną łzę. Tym trudniej było mu patrzeć codziennie na czarnowłosego czarodzieja, mając przeczucie, że ilekroć się do niego zbliża, tym bardziej się w jakiś sposób oddala.
- Zostawiasz mnie? - wyparował kiedyś, gdy Remus chciał wymknąć się z domu tylko na chwilę, żeby pożyczyć od Franka nowe książki, które – co odkryli jakiś czas temu – Syriusz tak lubił, gdy czytał mu na głos.
Black oczywiście od zawsze miał tendencję do przejawiania najbardziej infantylnych zachowań w najbardziej niespodziewanych chwilach; potrafił wpaść w histerię z byle powodu, dąsać się cały dzień i dostawać wyjątkowo męczących dla wszystkich z jego otoczenia zastrzyków energii. Tym, co zaniepokoiło Remusa w tym dziwnym pytaniu, była niekontrolowana panika brzęcząca w głosie drugiego mężczyzny.
Nie potrafił określić dokładnie kiedy, ale w pewnym momencie Syriusz stał się wyraźnie wyczulony na punkcie zostawania samemu. Być może stało się to po jego ostatniej chorobie, kiedy wyznał Remusowi, że myślał, że ten już do niego nie wróci. Być może zaczęło się już w szpitalu, albo kiedy nikt nie wiedział, co się z nim dzieje, albo dużo wcześniej, jeszcze przed zaginięciem Blacka, kiedy ten miał jeszcze na tyle sił, by walczyć z lękiem.
Czasem Remus nie był już pewien, czy serce boli go bardziej przez tę właśnie niewiedzę, czy przez to, co wie.
czytaj dalej na AO3!
4 notes · View notes
ao3feed-jily · 5 years ago
Text
Co by było gdyby
read it on the AO3 at https://ift.tt/2nrnsM6
by Wiks
W obliczu wojny wszystko, w co do tej pory wierzyliśmy, ulega drastycznej przebudowie wewnątrz przestraszonych umysłów. Dopóki szkarłat ciepłej krwi i widmo nadchodzącego końca nie zapukały do drzwi, większość nastoletnich adeptów magii wierzyła, że ich największym zmartwieniem jest zaliczenie egzaminu lub nieodwzajemniona miłość; obiekt westchnień pijący piwo kremowe w Trzech Miotłach z kimś innym.
Rok 1977 przyniósł pierwsze wątpliwości. Kto jest przyjacielem, a kto tylko go udaje? Dla kogo warto się poświęcić, a od kogo odwrócić plecami? Czy w ogóle warto cokolwiek?
Tutaj James i Lily Potter nie umierają, a Syriusz Black nie trafia na długie lata do Azkabanu. Nikt nie popełnia błędu, obdarzając Petera Pettigrew zdecydowanie zbyt dużym zaufaniem, a Remus Lupin nie traci wiary w swojego najlepszego przyjaciela.
Tutaj tylko czarna magia próbuje pochłonąć wszelkie nadzieje na lepsze jutro, ale w sercach młodych czarodziejów uparcie tli się iskierka wiary i rośnie hart ducha. Rośnie potrzeba walki – w imię dobra i miłości.
Words: 2975, Chapters: 1/?, Language: Polski
Fandoms: Harry Potter - J. K. Rowling
Rating: Teen And Up Audiences
Warnings: No Archive Warnings Apply
Categories: F/M
Characters: Sirius Black, James Potter, Remus Lupin, Peter Pettigrew, Lily Evans Potter, Albus Dumbledore, Severus Snape, Marauders (Harry Potter)
Relationships: Sirius Black/Original Female Character(s), James Potter/Lily Evans Potter
Additional Tags: Fanfiction, Marauders Era (Harry Potter), Sirius Black & James Potter Friendship, Young Sirius Black, Minor James Potter/Lily Evans Potter, Alternate Universe - Harry Potter Setting
read it on the AO3 at https://ift.tt/2nrnsM6
1 note · View note
ao3feed-snape · 3 years ago
Text
Gdzieś jest ta droga...
read it on AO3 at https://ift.tt/3k9Q33A
by Enuya
Syriusz ucieka z Azkabanu już w roku 1984. Udaje się do Francji, gdzie dawniej zamieszkiwał jego wuj, aby tam ubiegać się o azyl polityczny i uczciwy proces. Tymczasem w Londynie Remus, który zdążył już pogodzić się z jego zdradą i uwięzieniem, musi przyzwyczaić się do nowej sytuacji i związanych z nią wydarzeń.
Words: 12307, Chapters: 3/3, Language: Polski
Series: Part 3 of Ponad uprzedzeniami
Fandoms: Harry Potter - J. K. Rowling
Rating: General Audiences
Warnings: Creator Chose Not To Use Archive Warnings
Categories: M/M
Characters: Sirius Black, Remus Lupin, Severus Snape, Albus Dumbledore
Relationships: Remus Lupin & Severus Snape, Sirius Black & Remus Lupin & Severus Snape, Sirius Black/Remus Lupin
Additional Tags: France (Country), Travel, Sirius Black Escapes from Azkaban, Past Sirius Black/Remus Lupin, Past Relationship(s), Justice, magical law, Manipulative Albus Dumbledore, Pre-Canon, Prejudice, Drama, Alternate Universe - Canon Divergence, Alternate Universe - Pre-Canon, Friendship, Politics, Growing Up, Happy Ending
read it on the AO3 at https://ift.tt/3k9Q33A
0 notes
ao3feed-tomarrymort · 4 years ago
Link
by Panna_Mi
Tłumaczenie „draw me after you (let us run)” ToAStranger. Slow burn HP/LV(TMR).
— Harry Potter – nadchodzi miękki syk, który już od lat słyszy w swoich snach, koszmarach i na jawie. Powoli, ostrożnie, Harry przewraca się oraz podnosi na dłonie i kolana. Pozostaje w tej pozycji, a wydobywający się z jego ust krótki oddech tworzy przed twarzą małą mgiełkę. Jego prześladowca mu na to pozwala. Bo Harry nie ma co do tego żadnych wątpliwości – ma tę chwilę wytchnienia wyłącznie dlatego, że daje mu ją jego oponent. Ten krótki moment na ogarnięcie się, podczas gdy jego serce bije oszalałym rytmem, a szumiąca w uszach krew śpiewa. — Wygląda na to, że w końcu cię złapałem.
Words: 2184, Chapters: 1/?, Language: Polski
Fandoms: Harry Potter - J. K. Rowling
Rating: Explicit
Warnings: Creator Chose Not To Use Archive Warnings
Categories: Gen, M/M
Characters: Harry Potter, Tom Riddle | Voldemort, Sirius Black, Albus Dumbledore, Kreacher (Harry Potter), Hermione Granger, Ron Weasley, Dobby (Harry Potter), Bill Weasley, Fleur Delacour, Severus Snape, Remus Lupin, Lucius Malfoy
Relationships: Harry Potter/Tom Riddle | Voldemort, Harry Potter/Tom Riddle, Harry Potter/Voldemort
Additional Tags: Slow Burn, Book 5: Harry Potter and the Order of the Phoenix, Alternatywa do 5 tomu, Alternate Universe - Canon Divergence, Sirius Black Lives, Syriusz Black żyje, Albus Dumbledore Lives, Albus Dumbledore żyje, Road Trips, podróżowanie, Abused Harry Potter, Magically Powerful Harry Potter, magicznie potężny Harry Potter, Horcrux Hunting, polowanie na horkruksy
0 notes
ostatniakropla · 8 years ago
Text
Polecane!
Cześć, w końcu postanowiłam stworzyć nową zakładkę. Myślałam nad tym już od dawna, ale w końcu nadszedł ten dzień. Moja przygoda z ff trwa już od jakichś sześciu lat i przez ten czas przeczytałam mnóstwo perełek, które były godne umieszczenia na tej liście... Niestety, jestem człowiekiem ze słabą pamięcią (a nawet gdybym nie była, to i tak, wciąż za dużo szukania), co wiąże się z tym, że będę dodawać tylko te czytane na bieżąco. Mam nadzieję, że uda mi się sumiennie aktualizować listę i że znajdzie się ktokolwiek, kto od czasu do czasu do niej zajrzy. ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ 
Larry: Two Steps Behind - Anne; t Ironia losu - carietta - AO3 Strawberry Moon - t I swear to god this banana HeillEos28- AO3 - t Frog Prince - Marta; t Special Topping - t Zaskakujący obrót spraw - carietta - AO3 Wrong Generation - stylesgryles, AO3 Too Warm or Too Cold - nobodyseenobodyknows, AO3
Ziam: Not Happening - larrie; t Lista - Ann_Marie A03 - t + Larry Fan - Patish_Ravenko AO3 + Larry
Ziall:
Narry:
Sonety z parkowej ławki - irellway - AO3
Drarry:
Małe jest piękne - donnieDonnie; t Tajemnice - yunne, Formica  t Musi kochać Quidditch - AO3 - Daiquiri t Burza w szklance wody, Martynax, AO3, t Na zawołanie, Aevenin i Kaczalka, AO3, t
Snarry:
To wszystko wina kota - euphoria    Biegnij przed siebie - Disharmony Bramy Avalonu - euphoria, AO3 Życie w Swanage - cocoslash, AO3 Syreni Śpiew - Lampira7, A03 Inny świat - Disharmony (anga971), AO3
Sterek:
Broken as Designed  - arsamandi Rozległa nicość - Martynax Quidditch - euphoria814 30 jardów do celu - euphoria    Dwa plus jeden -   euphoria814   Gdy śpię, me oczy widzą ciebie we śnie - euphoria Spotkajmy się wieczorem, to zrobię ci kawę o poranku - euphoria Spadłeś mi z nieba  - euphoria814
Śpiew Kelpi - euphoria814        Hey, hey, ho, ho, homophobia’s got to go! - droptheother Ona, On, My - euphoria814, AO3 Niedopowiedzenie - kaslay, AO3
Johnlock:
Jeszcze raz z uczuciem - carietta; t Harry wie najlepiej -  Minamoto t  Studium w przybledach - tehanu t, AO3 W rolach głównych - tehanu t, AO3 Zielonooki potwór - Toootie t, AO3 Studium w samobójcach, hiehie, AO3 Ostatnie pytanie - ihadbaddays, AO3 Współlokator podróżnika w czasie - tehanu, AO3, t
Mycroft Holmes/John Watson:
Obietnica życia - Disharmony (ang971), AO3 Ja i ty, i twój irytujący geniusz - Hitomipol, AO3
Merthur:
Obietnice, których nie złożono - euphoria814, AO3
Inne: Louis Tomlinson + Nick Grimshaw - (beginning at the singular beginning of your smile) - Caro t Sirius Black + James Poter - Rogate lewkonie - Kruk_w_Cukrze - AO3 James "Bucky" Barnes/Darcy Lewis/Steve Rogers - Wszystko, co najlepsze, chodzi trójkami - LoboBathory - AO3 t Syriusz Black + Remus Lupin -  The Great Golden Gormless Worm of Flobber  t Mycroft Holmes/Greg Lestrade (pobocznie Johnlock), “Po prostu”, toroj, AO3
t- tłumaczenie. tylko błagam, nie zabijcie mnie, jeśli zapomnę tego dodać. Oczywiście kolejność dodawania prac jest przypadkowa :) *ha, zaczęłam dodawać tu ff już jakiś rok albo pół temu, ale jak widać nie udało mi się nazbierać dużo ff, bo ten post zakopany był głęboko w kopiach roboczych, dlatego publikuję go teraz z nadzieją, że uda mi się to zmienić.
0 notes
little-drunkhipsta · 7 years ago
Text
The Great Golden Gormless Worm of Flobber [Wolfstar One-Shot]
Tytuł i link: The Great Golden Gormless Worm of Flobber
Autorka: sheafrotherdon
Opis: Syriusz jest zakochany i zdesperowany, a Remus Lupin koniecznie musi być tego nieświadomy.
Ilość słów:~3k
Od tłumaczki: to nie jest Larry, wiem. Nie posiadam również zgody, gdyż to cudo zostało opublikowane 13 (słownie: trzynaście) lat temu. Jeżeli ktoś ma coś przeciwko zamieszczeniu tu tego fanfiction - zapraszam do wiadomości prywatnej. 
____________________________________________________________________
Syriusz Black stał pod prysznicem w momencie, gdy kawałki jego gryzącego, drażniącego życia ułożyły się w całość i zdał sobie sprawę z tego, że jest zakochany. W Remusie Lupinie. 
Na chwilę jego myśli się zacięły. Powinien lubić dziewczyny - lubić je, przytulać je i spotykać się z nimi za szklarnią, ponieważ to było łatwe. Ale on nie lubił dziewczyn - lubił Remusa. Remus był miły i zabawny i umiał przeklinać w innych językach i często był tak czymś zaabsorbowany, że chodził wszędzie z metką wystającą mu z tyłu koszuli. Remus jadł brzoskwinie ze skórką tylko po to, by spowodować u Jamesa odruch wymiotny i miał długie, szczupłe palce, a po zaśnięciu wydawał z siebie coś co dziwnie przypominało stłumione sapanie. Remus zawsze pachniał jak tusz i uczył Syriusza jak poruszać różdżką przy szczególnie trudnych zaklęciach i syczał zawsze, gdy Syriusz powiedział słowo "barbarzyńca". A co najlepsze, Remus Lupin, tak bardzo opanowany i dojrzały i ogarnięty na zewnątrz, potrafił wypierdzieć prawdziwe dźwięki. Zajmowanie tej samej przestrzeni co Remus, dzielenie się powietrzem i ciepłem i dotykiem i dźwiękami byłoby cudowne, pomyślał Syriusz. Całowanie tych warg i przebieganie dłońmi po rozkołysanych włosach, by usunąć powściągliwość i odkryć niegodziwość, byłoby niesamowite. -Och, mam przejebane - powiedział Syriusz, pozwalając swojej głowie opaść na obudowę prysznica z cichym uderzeniem. - Jakim cudem mam sprawić, żeby ten ciul się we mnie zakochał? 
SKROMNIE MÓWIĄC GENIALNY (DZIESIĘCIOPUNKTOWY) JEMIOŁOWY PLAN: 
1. Nauczyć się lewitować jemiołę bez użycia różdżki. 2. Poćwiczyć spojrzenie pod tytułem "chodź tutaj". 3. Zachęcić Jamesa do flirtowania z Evans. JEDNORAZOWO. 4. Olać Petera (zasugerować, by wsparł Jamesa w trudnym czasie). 5. Udać się do pustego korytarza między biblioteką i pokojem wspólnym (wdrażając ekstremalną ostrożność, naturalnie). 6. Oprzeć się nonszalancko o ścianę w kuszącej pozie. Nie da się temu oprzeć. 7. Zacząć lewitować jemiołę. 8. Mimowolnie zauważyć "Och, Remus, co za spotkanie!" w jak najbardziej wytworny sposób, gdy Remus będzie kierował się do wieży. 9. Uwolnić spojrzenie "chodź tutaj" i gestem wskazać jemiołę. 10. Oszołomić Remusa mocą pocałunków. Zgodzić się na bycie jego chłopakiem, kiedy o to poprosi. Nauczenie się lewitacji bez użycia różdżki zajęło mu siedem godzin pewnego grudniowego weekendu. Mimo że zaklęcie było pewną wariacją "windardium leviosa" to było bardziej skomplikowane, trudniejsze do kontrolowania i nie reagowało zbyt dobrze na słowa pokroju "cholerne", "pierdolone" i "gówniane" dodane na końcu. Dlatego też, gdy w niedzielny wieczór pojawił się w drzwiach dormitorium, z rozbryzganym jagodowym sokiem i kołysząc się z wyczerpania, jego wygląd sprawił, że wszyscy trzej huncwoci zamilkli. -Och, zamknijcie się - powiedział mimo tego i skierował się w stronę łazienki, by spędzić tam następne trzydzieści minut na pozbywaniu się kawałków jemioły z włosów. Plan (Syriuszowi niezmiernie podobało się to, że w jego głowie słowo wyryło się wielkimi literami, a często nawet trochę pobłyskiwało, co miało w sumie sens, ponieważ był geniuszem) rozwinął się w środę wieczorem. Syriusz wziął pod uwagę wiele rzeczy - na przykład swoją umiejętność poruszania się po zamku niezauważalnie i całkowitą przewidywalność Remusa, jeżeli chodziło o pakowanie jego książek i drogę do wieży o odpowiedniej godzinie. Niestety nie przypuszczał jednak, że jego plan mogą unicestwić trzy dziewczyny z Hufflepuffu, które wyszły zza rogu dokładnie w momencie, kiedy zawiesił jemiołę tuż nad swoją głową. -Cześć Syriusz - powiedziała jedna. Syriusz wpatrzył się w nie z przerażeniem. Czy poczuły zapach jemioły? Czy te dziewczyny posiadały niezwykły talent, sekret o którym nikt nie pomyślał, że warto by się z nim podzielić? -Masz jemiołę - zauważyła inna. -Nie jest moja - odparł szybko. -Nie musi być - powiedziała trzecia, uśmiechając się z udawaną nieśmiałością. To dziewczyny z cholernego Hufflepuffu, pomyślał zdesperowany. Ludzie z Hufflepuffu nie powinni być tacy do przodu! Nieświadomie cofnął się o krok, przerzucając wzrok z jednego uśmiechu na drugi. Remus miał pojawić się za chwilę, dokładnie tak jak zostało to określone w Planie. Ale dziewczyny nie były jego częścią. W rzeczywistości były one przeciwieństwem Planu i, och, zaczęła go od tego boleć głowa, a tył jego karku szczypał go w najbardziej nieprzyjemny sposób. -Boję się szklarni! I nigdy nie jadam obiadów! - krzyknął Syriusz w słabym proteście. Ale było za późno - pulchne usta już pokrywały jego, a potem drugie, a potem trzecie i, na Merlina, całowały go dziewczyny; dziewczyny z ramiączkami od staników i błyszczącymi paznokciami, które lubiły Robić Rzeczy za Szklarnią i to była katastrofa. -Syriusz? Dziewczyna numer trzy oderwała się od niego na dźwięk głosu Remusa, rzucając w jego kierunku słodki uśmiech, a potem wszystkie trzy zniknęły w ciemności. Miękki dźwięk ich blaknących chichotów powodował u Syriusza zawroty głowy. -Remus. Remus uśmiechnął się lekko. -Nie wiedziałem, że podoba ci się Abigaul Marcham. -Podoba? - Syriusz pobladł. To.. Ten pokaz miał być tego dowodem? To było cholernie traagiczne, nie, epickie, wymagało  obsady i rydwanów, by mogło być odpowiednio zrozumiane. - Nie podoba - powiedział desperacko. - Nie ma tu niczego do zobaczenia. Niczego. Absolutnie niczego. Remus uniósł brew. -Całowaliście się w pustym korytarzu. Nie wspominając już jej dwóch przyjaciółek wiszących nad wami. Syriuszowi opadła szczęka i wisiała tak co najmniej dobre dwadzieścia sekund zanim był w stanie cokolwiek odpowiedzieć. -Ale to była jemioła - powiedział, głosem groźnie zbliżonym do jęku. -Jemioła? - Remus rozejrzał się dookoła, ze zmarszczonymi brwiami, a potem wydał z siebie niewielkie, rozczarowane westchnienie. - Naprawdę, Łapo, dlaczego myślisz, że nie zaakceptowałbym Abigail Marcham? - prychnął z irytacją. - Nie musisz kłamać, a już na pewno nie musisz okłamywać mnie. Syriusz stał oniemiały, podczas gdy Remus odchodził. Potem wyciągnął szyję, by znaleźć jemiołę, która chwilę wcześniej latała ponad jego głową. Nigdzie nie było jej widać. ___ GENIALNY (DZIESIĘCIOPUNKTOWY) PLAN NR 2: OBRZYDLIWA STARA KSIĄŻKA 1. Ukraść Opowieść Wigilijną  z biblioteki (Remus nie może dowiedzieć się, że to ja ją mam, bo wpadnie na pomysł, że jestem dziewczyną, która lubi mugolskich autorów). 2. Wyćwiczyć ulubioną część Remusa (to coś z grubym, zielonym duchem. Podejrzewam, że Remus ma słabość do wesołości). 3. Wyszukać słowa, które są szczególnie przerażająco mugolskie, a zatem trudne do wymówienia. 4. Zasugerować spacer nad jeziorem (O Boże, jestem dziewczyną). 5. Trzymać ksiażkę w kieszeni. 6. Skierować rozmowę na ulubione świąteczne tradycje i takie inne. 7. Nonszalancko zauważyć "och, naprawdę? Ostatnio wypożyczyłem tę książkę", kiedy Remus zacznie rozwodzić się nad utworami Dickensa. 8. Wyjąć książkę z kieszeni. Zapytać Remusa o ulubioną część. 9. Przeczytać z podziałem na głosy (patrz punkt 2). Uwieść Remusa mocą wypowiedzianych słów. 10. Olśnić Remusa mocą pocałunków. Zgodzić się na bycie jego chłopakiem, kiedy o to poprosi.
Syriusz zawsze uważał dziewczyny, które chciały się dobrać Remusowi Lupinowi do spodni, za wyjątkowo głupie. Prośby o pomoc w nauce i sugestie długich spacerów były niezłe, ale Syriusz nigdy nie mógł zrozumieć dlaczego nikt nie próbował uwieść Remusa książką. Wszyscy wiedzieli, że na widok książek Remus zaczynał się trząść z podniecenia, a znajoma książka była dla niego jak kocimiętka czy nibylandia - można było być pewnym, że zacznie skręcać się z radości. Dlatego właśnie Syriusz z całkowitą pewnością postanowił zaryzykować swym życiem i ukraść "Opowieść Wigilijną" Dickensa z biblioteki z działu literatury mugolskiej. Rytuałem Remusa było czytanie jej każdego roku, a ich rytuałem było naśmiewanie się z tego. Syriusz uśmiechnął się czule z myślą o tym jak cierpliwy był Remus w stosunku do nich, na myśl o tym, jak obserwował on Jamesa parodiującego łańcuchy Marleya po czym mrucząc dobroduszne "Bah, szachraju" wędrował po cichu do swojego łóżka. Czytanie tej książki... Syriusz pogratulował sobie bycia najmądrzejszym uwodzicielem mężczyzn chodzącym po ziemi. -Jest cholernie zimno - wymamrotał Remus z twarzą wciśniętą w fałdy szalika. Wiatr szalejący wokół jeziora był lodowaty i wściekły, zapowiadając trudną zimę. -Jest rześko! - poprawił go Syriusz z wymuszoną radością, próbując sobie przypomnieć ile palców powinien mieć, ponieważ nie czuł ani jednego. -Łapo - Remus spojrzał na niego podejrzliwie - Coś cie opętało. -Ale idziesz ze mną - rzucił Syriusz z uśmiechem. -Hmphf - powiedział Remus, głosem stłumionym przez złoto-czerwoną wełnę. -Więc... Zbliżają się święta - powiedział Syriusz, zmieniając temat z całą finezją na jaką było go stać. Czyli niewielką. -Hmmm - skinął głową Remus, z twarzą pochyloną przed wiatrem. -Czas czekolady i prezentów i drzewek - kontynuował - ważnych tradycji.. -Ważnych. Syriusz osobiście uważał, że niezależnie od tego, jak dobrze wyglądały włosy Remusa, jego przyjaciel był tego dnia w wyjątkowo podłym nastroju. - Masz jakieś ulubione tradycje? -Nie. -Nie? -Nie. -Ty... ty... - Syriusz bezskutecznie spróbował splunąć. - Kłamiesz. Remus uniósł brew. -Może. -Lubisz tę książkę. Remus zmarszczył brwi. -Książkę? -Książkę. Tę z duchami i marudnym starym facetem, którego - kontynuował, podczas gdy jego usta przejęły kontrolę nad mózgiem - wyjątkowo dzisiaj przypominasz. -Opowieść wigilijna? -Taa-ak. Remus wydał z siebie coś, co przerażająco przypominało warknięcie. -To przez tę książkę jestem w takim okropnym nastroju, jeżeli już koniecznie musisz wiedzieć. Syriusz przełknął ślinę. -Dlaczego? - zapytał słabo, rozpoznając znajome uczucie nieuchronności pędzące w jego kierunku z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę. -Jakiś żałosny marny dureń wykradł szkolną kopię - powiedział Remus, widocznie wściekły. - Nawet jej nie wypożyczył, żeby ktoś móc się nią podzielić, nie, po prostu ją ukradł. -Barbarzyństwo - zgodził się Syriusz, nagle wyjątkowo świadomy prostokątnej bryły znajdującej się w jego kieszeni. Remus nawet nie rozważył czegoś takiego jak uśmiech. -Jeżeli dowiem się kto to zrobił... -Na pewno ta osoba odda książkę. Będzie dobrze. -Nie, nie będzie, ponieważ teraz moje święta są paskudne, a ja czuję się zmuszony do zemsty - westchnął. - Nienawidzę się mścić. Syriusz oderwał się od kontemplacji swoich światowych kompetencji. -To niezbyt pasuje do świąt. -Tak samo jak kradzenie książki - odburknął Remus, zatrzymując się nagle. - Możemy już wrócić do środka? Syriusz kiwnął głową, myśląc o tym jak bardzo marnują się jego pocałunkowe zdolności. 
CHOLERNIE FANTASTYCZNY (DZIESIĘCIOPUNKTOWY) PLAN NR 3: GORĄCA CZEKOLADA (JAK TO MOGŁOBY NIBY ZAWIEŚĆ?)
1. Ukraść mrożone jaja Aszwindera z szafki do Eliksirów. 2. Uwarzyć napój. Przed rozpoczęciem pamiętać o zaklęciu przeciwzapachowym. 3. Nie pójść do Hogsmeade w potransformacyjnej solidarności z Remusem. 4. Modlić się o śnieg. 5. Wmówić pierwszakom, że wszyscy nie idący do Hogsmeade uczniowie muszą wziąć udział w epickiej bitwie na śnieżki lub spotka ich straszliwa kara. 6. Jeżeli nie będzie śniegu przekupić ich do posprzątania pokoju wspólnego (należy zaoszczędzić kilka galeonów na ten wypadek). 7. Zdobyć najlepszą gorącą czekoladę wprost od skrzatów. 8. Dodać odrobinę napoju do gorącej czekolady. 9. Usiąść przed kominkiem. Pozwolić czekoladzie działać cuda. 10. Olśnić Remusa mocą pocałunków (Bardzo delikatnie!) Zgodzić się na bycie jego chłopakiem kiedy o to poprosi. W Hogwarcie, gdzie nastoletnie hormony miały tendencje do szczególnie twórczego szaleństwa, mrożone jajka Aszwindera były trzymane pod kluczem, chronione urokami, dwoma poziomami zaklęć i pułapką strzeżoną przez wywołującą pocenie ropuchę. Syriuszowi udało się przezwyciężyć wszystkie przeszkody w ciągu trzech dni całkowitego łamania zasad, co kosztowało go cztery wyjątkowo okropne i zaropiałe rany. Fakt, że jego nos świecił jak latarnia morska, przyjął jako cenę, którą musiał zapłacić za swój ostateczny cel - najmniejszą ilość napoju miłosnego w czekoladzie Remusa. Syriusz nie miał zbyt wielu skrupułów, jednak użycie napoju miłosnego, by wywołać uczucia w innym człowieku powodowało dziwne swędzenie na jego sumieniu. W końcu jednak uspokoił się wiedzą, że kiedy Remus go pocałuje to od razu się w nim zakocha, bez pomocy żadnej magii (poza oczywiście magią jego pocałunków) i wszystko będzie w porządku. Poza tym, był zdesperowany. Wszystko wyszło doskonale. Padał śnieg, pierwszacy zostali wywaleni na dwór, a Remus waśnie podniósł do ust swój kubek parującej najlepszej-gorącej-czekolady-z-dodatkiem-specjalnego-napoju-miłosnego, kiedy Peter wpadł do pokoju wspólnego. -Śnieg! - zapiał, podskakując do ognia i rzucając się na dywanik. - Cholerny, niesamowity śnieg! - uśmiechnął się do Remusa, który opuścił swoją nienaruszoną czekoladę. Syriusz rzucił mu spojrzenie godne mordercy. -Jesteś przemoczony - powiedział Remus, uśmiechając się ciepło. Syriusz miał ochotę zawarczeć z głębi gardła. To nie był dobry moment na dobroduszność Remusa. -Tak, Pete, lepiej się przebierz -  i proszę, nie śpiesz się, dodał w myślach. Remus zachichotał, uniósł różdżką i lekko przekręcił nadgarstek. Peter zniknął na moment w obłoku pary po czym pojawił się, uśmiechając się jeszcze szerzej niż zwykle, w całkowicie suchych ubraniach. -Lepiej? - zapytał Remus. -Fantastycznie! Syriusz przez krótką chwilę rozkoszował się myślą o zabiciu ich obu. -Głodny? - spytał Petera, używając sprawdzonej metody na pozbycie się go z pokoju. -Nie - Peter wzruszył ramionami szczęśliwie. - Chociaż trochę spragniony. Remus, mogę łyka? Syriusz patrzył z przerażeniem jak Remus przekazuje mu swoją czekoladę. Słowo "nie!" utknęło w jego gardle, płonąc i nie chcąc przez nie przejść. Wszystko wydawało się dziać w zwolnionym tempie - podanie kubka, Peter wciągający zapach napoju, długi łyk i przełknięcie. Syriusz czuł się jakby upłynęło dwadzieścia lub trzydzieści lat nim Peter uniósł wzrok i napotkał jego oczy. -Syriusz - westchnął Peter. Syriusz uciekł. _____ Kiedy Syriusz poczuł się zdolny do powrotu do dormitorium, była już noc. Według jego przewidywania Peter powinien był pójść spać najpóźniej o dziesiątej. Rozejrzał się po pokoju, żeby się upewnić i został nagrodzony spokojnymi dźwiękami śpiących huncwotów. Westchnąwszy z ulgą wrzucił ubrania do kosza, wyciągnął spodnie od pidżamy i rzucił się na łóżko z nieszczęsną ulgą. Syriusz był tak głęboko pochłonięty załamaniem emocjonalnym, że na początku nie usłyszał szeptu. Kiedy wyłapał swoje imię był pewien, że się przesłyszał, że zawiodła go świadomość, zawiedziona tym, że Remus nigdy nie będzie jego. Nic dziwnego, że słyszał chłopaka szepczącego do niego w nocy - to okrutna sztuczka, jeżeli wziąć pod uwagę, że nigdy nie będzie mógł dotknąć go czy powiedzieć mu co czuje. -Syriusz. Odwrócił głowę w kierunku łóżka Remusa, zauważając blask różdżki ukrytej pod pościelą. Zmieszany, zmęczony, przytłoczony do samego szpiku kości (zawsze wierzył, że jeżeli masz już mieć złamane serce to powinieneś mieć je złamane poprawnie) wstał z łóżka i podszedł do przyjaciela. Remus odsunął jedną z zasłon wokół łóżka. -Hej - powiedział, uśmiechając się. Klęczał na łóżku wyglądając na bardzo zadowolonego z siebie. Syriusz potarł oczy tyłem dłoni. Cholera. Pragnął tego chłopaka. Nie mógł już sobie z tym poradzić - był wykończony i spartaczył wszystko na całkiem nowym poziomie. -Hej - odpowiedział, ponuro. -Szybko zniknąłeś dzisiaj po południu. Syriusz wzruszył ramionami. -Miałem coś do załatwienia. Remus skinął głową, nadal uśmiechając się tym uśmiechem nie do zniesienia. -Musiałeś uwarzyć więcej napoju? - spytał. -Nie, ja... - Syriusz zamarł, rozszerzając oczy. O nie. On nie mógł... O nie. Remus skinął głową na brzeg łóżka, gdzie stała drewniana taca z dwoma kubkami gorącej czekolady. -Chcesz do mnie dołączyć? - zapytał niewinnie. Syriusz zmarszczył brwi, coraz pewniejszy, że ktoś go tu wkręcał. -Nie wiem - odpowiedział bardzo, bardzo wolno. Remus sięgnął pod swoją poduszkę i podniósł książkę, otwierając ją w miejscu zaznaczonym szczególnie ładną zakładką. -Wejdź - przeczytał, a Syriusz zauważył napis "Opowieść Wigilijna" na okładce - Wejdź i poznaj mnie lepiej, człowieku... Syriusz znał ten kawałek, ćwiczył go wielokrotnie kręcąc się po łóżku. Znał też ten tom, wiedział, że każde zagięcie było jego winą wynikającą ze zbyt nagłego użytkowania książki. Ostrożnie wspiął się na łóżko, nie do końca pewien czy to był sposób Remusa na zemstę. -I pomimo tego, że wiedział, że oczy Ducha były czyste i uprzejme to nadal nie chciał ich napotkać - wymamrotał. Remus przesunął się, by móc spojrzeć mu w twarz. -Jestem twoim duchem Teraźniejszych Świąt? - zapytał, a śmiech zabarwił jego słowa ciepłem. Palcem dotknął podbródka Syriusza. - Syriuszu Black, ty wielki, złoty, bezbronny kretynie. Naprawdę myślałeś, że nie wiem co wyprawiasz? Usta Syriusza były bezużyteczne. Wiedział o czym? -Huh? - wydusił w końcu. -Zakochałem się w tobie dużo wcześniej niż ty we mnie - powiedział Remus, przejeżdżając palcem po policzku Syriusza. - Naprawdę myślałeś, że nie wiem, że ty też mnie pragniesz? Syriusz mrugnął. -Ty... Ty... Wiedziałeś? -Jesteś najmniej subtelną osobą świata. Przede wszystkim, ciągle się na mnie gapiłeś. -Celowo się nie gapiłem! -Co byłoby równie oczywiste, chociaż jest nieprawdziwe. -Należę do światowej klasy ukrywaczy swoich uczuć - wydusił Syriusz. -Może. Przedyskutujemy to innym razem. Po prostu mówię, że wiedziałem od razu - Remus polizał usta i przez chwilę głęboko myślał - Trzeci grudnia, podczas porannego prysznica. Wtedy zdałeś sobie z tego sprawę, prawda? -Jesteś nędznym draniem, który macza się czarną magią. To jedyne wyjaśnienie. -Po prostu zwracam uwagę, Łapo. Zawsze to robiłem. -I wiedziałeś. Wiedziałeś cały ten czas? - Syriusz spróbował sobie przypomnieć listę wszystkich ostatnich upokorzeń przez które przeszedł w imię miłości. -Nie mogłem być taki łatwy - uśmiechnął się Remus. - Chciałem mieć chociaż trochę zabawy. -Jesteś nie do wytrzymania. Remus skinął głową, bez żalu. -Znalazłem tę książkę w twoich rzeczach. Wiedziałem co było w czekoladzie. -A jemioła? Remus uniósł wzrok za którym podążyły oczy Syriusza. Jemioła unosiła się nad ich głowami. -Czekała na właściwy moment - wyszeptał. -Och - Syriusz przełknął ślinę, podekscytowany. - Zamierzasz mnie pocałować? -Chcesz tego? - spytał Remus, zbliżając się aż ich kolana zetknęły się. Pochylił się, a jego oddech otarł się o skórę chłopaka siedzącego obok. -Tak - szepnął Syriusz, kładąc drżące dłonie na biodrach Remusa. I w tym miejscu, w zacienionym łóżku, złapany przez słodkie wargi i dotyk i oddech, Remus zrobił to z wielką przyjemnością.
18 notes · View notes
poiverine · 5 years ago
Text
Syriusz Black zawsze się zgadza.
Syriusz był gotowy powiedzieć tak. 
Tak naprawdę był na to gotowy już od bardzo dawna. W końcu i tak zawsze zgadzał się na wszystko, o co tylko poprosiłby go Remus Lupin, udając, że nie widzi jak jego przyjaciele przewracają oczami ze znajomym uśmiechem i nie słyszy docinek Jamesa. 
Nie mógł odmówić, kiedy trawiony przez wysoką gorączkę w skrzydle szpitalnym, Lunatyk poprosił go - półprzytomny, bardzo cichym i słabym głosem - żeby został z nim jeszcze parę minut. Syriusz trzymał go za rękę do rana, a na eliksirach dostał szlaban za spanie na ławce. Łapa nie uważał na lekcjach, ale nigdy nie odmówił, kiedy zmęczony pełnią Lunatyk poprosił go o notatki dla niego. Nie miał najmniejszej ochoty jeść, spać ani dbać o siebie, kiedy po tym jak wyrwał się wreszcie z Grimmauld Place i zamiast poczuć jak z ramion spada mu ogromny ciężar, słyszał tylko w kółko powtarzaną, jak zdarta płyta, mantrę o tym jak bezwartościowy jest. Jeszcze bardziej jednak nie chciał martwić Remusa. 
Czasem wierzył, że przetrwał tylko dlatego, że nie potrafił odmówić Lupinowi.
Co ważniejsze, Remus zawsze zdawał się wiedzieć, kiedy i o co powinien poprosić. Nie, nie było zbyt wcześnie na ich pierwszy pocałunek. Tak, są już gotowi na seks. Tak, będzie lepiej, jeśli zamieszkają razem.
Tak, Syriusz będzie ostrożny.
Syriusz wiele rzeczy w swoim życiu robił wbrew własnej woli, ale z Remusem wszystko przychodziło zupełnie naturalnie. Z tego właśnie powodu już od miesięcy był pewien, że Lupin wkrótce zada mu to ostatnie - najważniejsze - pytanie, na które mógłby odpowiedzieć tak. Był gotowy w dzień przed zakończeniem nauki w Hogwarcie, kiedy ostatni raz kochali się w wieży astronomicznej. Był gotowy, kiedy w milczeniu wracali razem z pierwszego spotkania Zakonu Feniksa, na jakie zostali zaproszeni. Był gotowy, kiedy James wznosił toast na swoim ślubie, a Remus ściskał jego dłoń pod stołem. Był gotowy każdej nocy, kiedy przy wpadającym przez okno świetle gwiazd leżeli godzinami nie mogąc zasnąć, upajając się ciepłem swoich ciał. 
- Co tylko chcesz...- wychrypiał, ale nie był pewien czy Remus to zrozumiał, bo jego głos był tak cichy i słaby, że sam ledwie go rozpoznawał. Z jego ust pociekła kolejna stróżka szkarłatnej krwi i leżąc na zimnej ziemi w brudzie i pyle Syriusz poczuł jak zaczyna się dusić.
- Syriusz? Syriuszu, proszę, spójrz na mnie! - krzyk Remusa dochodził jakby zza ściany, a jego twarz - choć w rzeczywistości znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od jego własnej - rozmazywała się, jakby ktoś zanurzył jego głowę pod wodą. Szczerze mówiąc, właśnie tak Syriusz się czuł. Jedyne co pamiętał, to głośny wybuch i sufit walący mu się na głowę. Z trudem łapał oddech i cały się trząsł, a tam gdzie dłonie Remusa dotykały jego policzków, czuł na skórze mokre plamy łez, czy też krwi i choć nie rozumiał ani słowa z tego, co mówił do niego Lupin, za wszelką cenę chciał spełnić jego prośbę.
Teraz, do cholery, myślał rozpaczliwie Łapa. Teraz albo nigdy, Lunatyku. Bo niby jaki moment będzie lepszy od tego? Co jeśli nie będzie już lepszego momentu?
- Zostań ze mną...Syriuszu, słyszysz mnie? Zostań, proszę, zostań ze mną!
- Kocham cię, Remus...
Syriusz nie usłyszał już nic więcej - ani walących się dachów, ani zbliżającej się pomocy, ani kolejnych próśb Remusa. Odpłynął w zupełną ciszę, ale zanim jego umysł spowił mrok, mógł wyobrazić sobie, że ostatnia prośba Remusa brzmiała dokładnie tak, jak sobie to wymarzył.
- Syriuszu, wyjdziesz za mnie?
Tak.
4 notes · View notes
poiverine · 5 years ago
Text
you taught me the courage of stars (before you left)
rozdział piąty
Niewielka wanna w kącie łazienki powoli napełniała się gorącą wodą, a unosząca się z niej para zaczynała tworzyć już na lustrze mapy z chmur i mgliste krajobrazy. Ubrania Syriusza zsuwały się z jego wyniszczonego ciała, lądując na podłodze, podczas gdy odwrócony do niego plecami Remus sprawdzał co chwila, czy woda nie jest zbyt ciepła. Tak naprawdę nie musiał tego robić; podejrzewał, że Łapa z radością zanurzyłby się w wodzie aż po uszy, nawet gdyby wypełnił wannę wrzątkiem. Odkąd animag znów pojawił się w jego życiu, zdawał się lgnąć do wszystkiego, co może dać mu choć odrobinę ciepła, a co nie jest dotykiem obcych rąk. Remus nie znajdował czasem słów, żeby powiedzieć, jak boleśnie zaczyna ciążyć mu własne serce za każdym razem, gdy Black kurczył się pod jego dłońmi.
Remus nie miał bladego pojęcia, co robić, i czuł się przez to fatalnie. Zostawiony sam sobie, choćby na krótką chwilę, Syriusz wpadał w panikę. Przerażała go ciemność, samotność, a nawet hałas, a Remus widział to wszystko w jego oczach i próbował nie myśleć o tym, co zdarzyło się kilka miesięcy temu, gdy ich rozdzielono, i nie wyobrażać sobie, co zrobi każdemu Śmierciożercy, na którym uda mu się położyć ręce. Naprawdę próbował.
Lily uważała, że obaj potrzebują teraz siebie nawzajem jak nigdy dotąd. Alice radziła rozmawiać i, jeśli tylko istniał, to Bóg jeden wiedział, jak bardzo Lunatyk się starał. Czasem jednak i jemu zbyt ciężko było znaleźć odpowiednie słowa i sama świadomość bliskości Łapy – po przeszło dwóch długich miesiącach tak przytłaczającej samotności, jakiej nie doświadczył podczas żadnej z wielu pełni księżyca – dawała mu swego rodzaju spokój. Nie był tylko pewien, czy to samo mógłby powiedzieć Syriusz, kiedy patrzył w jego wielkiego, szklane oczy.
Woda parzyła go w palce, a on kontynuował uporczywe analizowanie marszczącej się tafli i czekał, aż jego ukochany będzie wreszcie gotowy, a zalegająca cisza stanie się choć trochę mniej uciążliwa.
Remus wiedział, że nie powinien czuć się tak dobrze z tym, że Syriusz potrzebuje teraz jego pomocy praktycznie na każdym kroku, i świadomość ta ciążyła na jego sumieniu jak źle wyważony łańcuch na kruchych kostkach nieszczęsnego więźnia, ale z jakiegoś powodu nie potrafił pozbyć się tego uczucia. Być może nie chodziło wcale o samą dziecinną bezradność czarnowłosego mężczyzny, na której widok serce Lupina pękało boleśnie na milion kawałków, ani tym bardziej o jego niepokojące zamknięcie się w sobie. Uczucie, które towarzyszyło Remusowi, gdy pilnował go uważnie przy jedzeniu czy pomagał przy kąpieli miało raczej związek z długo wyczekiwaną, całkowicie fizyczną obecnością Syriusza w jego życiu; z prostych gestów, które co krok upewniały go, że to już nie sen, a jego ukochany naprawdę wrócił do domu, zupełnie jakby powstał z grobu. Bliskość, jakiej nie musiał szukać już w odmętach własnej pamięci, a jaką mógł poczuć po tak długiej rozłące przynosiła komfort, który burzyło jednak oczywiste cierpienie – zarówno fizyczne, jak i psychiczne – przez które przechodził Syriusz.
Chłopak sprawiał wrażenie, jakby nie pamiętał wiele z tego, co zdarzyło się przed jego zniknięciem, i właśnie to zdawała się przysparzać więcej bólu od gorączki, rozpalonych mięśni i ataków paniki. Remus chciał mu pomóc, tak zresztą jak James, Lily, Peter i wszyscy ich przyjaciele, którzy jednak w tej sytuacji mogli jedynie czuć się równie bezradni jak on i posyłać to jednemu, to znów drugiemu pełne współczucia spojrzenia, które z pewnością uznawali za dyskretne. Lupin nie wiedział, jak sobie z tym radzić, ale stając w sytuacji, w której był ostatnią dzielącą Syriusza od przepaści odległością, nie mógł pozwolić sobie na chwilę słabości, której tak pragnął.
Czasami wydawało mu się, że słońce wschodzi nad ich domem; ciepłe promienie ukradkiem wdzierają się do niewielkiej sypialni tuż po pełni, jakby chciały sprawdzić, czy mieszkańcy nadal tam są. Smugi ostrego światła sięgają już ich łóżka, ale żaden z nich zdaje się tego nie zauważać, bo Remus jest tak zmęczony, że samo podniesienie powiek przypomina nadludzki wysiłek, ale to nic, bo cały poranek, a może nawet i południe może spędzić w ramionach Syriusza; tego Syriusza sprzed wojny – zdrowego, pięknego i zupełnie beztroskiego.
Mężczyźni nie spędzają jednak całego dnia w łóżku, bo kiedy Remus otwiera oczy, żeby spojrzeć na roześmianą twarz Syriusza skąpanego w miękkim świetle, scena rozpływa się w ciemność i staje się jasnym, że wszystko to było jedynie snem. Lupin budzi się z obolałym karkiem na niewygodnej kanapie w salonie ze świadomością, że spokój, jakiego doświadczył przed sekundą, w czasie wojny nie mógł być niczym więcej jak tylko marzeniem.
Remus niedbale wytarł dłonie w ręcznik, próbując odpędzić nieprzyjemne myśli. Nie pomoże ani Syriuszowi, ani sobie, jeśli się teraz nie skupi.
- Gotowy? - zagadnął, siląc się na pogodny ton.
czytaj dalej na AO3!
2 notes · View notes
poiverine · 6 years ago
Note
polv! wolfstar + zdrada?
ok ok więc widziałam już w zasadzie obie opcje, ale z tego co widzę, tą zdecydowanie popularniejszą jest Syriusz zdradzający Remusa i można powiedzieć, że w pewnym stopniu rozumiem skąd bierze się takie “przeświadczenie”, ale z drugiej strony…serio?? Syriusz, którego animagiczną formą jest p i e s? Syriusz Black będący absolutnym uosobieniem wierności? Ofc mówimy tylko o au, więc nie ma co się spinać. Po prostu w mojej głowie Syriusz sam z siebie nie jest do tego zdolny (zupełnie inna kwestia, że facet jest kompletnie niestabilny emocjonalnie, nieprzewidywalny i impulsywny).
więc został mi Remus, prawda? nie powiem, że ta opcja mnie jakoś szczególnie grzeje, bo ogólnie bardzo boli mnie taki wątek zdrady i zwykle o nim nie myślę, bo to nie moja działka, ale no. Lupin też nie jest idealny (oh god, a było tak blisko) - niestety podjął bardzo złą i krzywdzącą decyzję uciekając od ciężarnej żony. co prawda wrócił, ale ciężko powiedzieć jakby się to skończyło gdyby nie Harry. to był dla niego trudny czas z wielu powodów, jego lęk przed założeniem rodziny pewnie też nie pomógł i ostatecznie zrozumiał, że popełnił straszny błąd. nijak się to ma do tematu zdrady, po prostu chciałam zbić trochę ten idealny wizerunek Remusa. wyidealizowani bohaterowie nie są przecież ciekawi, prawda?
czas na au!
> Syriusz nie wierzył w to, że kiedykolwiek odzyska choćby mały kawałek, odłamek swojego starego, potłuczonego jak lustro życia
> ucieczka z Azkabanu dała mu chwilowy entuzjazm, który jednak osłabł tak szybko, jak szanse na jego uniewinnienie rozprysły się w mroku nocy wypełnionej znajomym wyciem wilkołaka
> (przynajmniej Harry wiedział już o jego niewinności)
> a jednak coś udało mu się odzyskać
> kiedy Dumbledore wysłał go do Remusa i Syriusz stanął w jego drzwiach - wychudły, zmęczony, brudny i przemoczony do suchej nitki - był tylko upiorem, którego nie sposób przegonić
> Remus nie chciał go przeganiać, przygarnął go za to do siebie (dokładnie tak, jak robił to zawsze)
> pierwszego dnia nie rozmawiali - Syriusz nie był w stanie wypowiedzieć drżącym głosem nawet słowa
> trzeciego dnia Łapa płakał bezgłośnie w ramionach Lunatyka, zalewając się gorącymi łzami i zdzierając sobie gardło od tłumionego krzyku
> czwartego dnia Remus pocałował go, gdy w milczeniu podziwiali zasłonę z chmur na nocnym niebie
> ich usta walczyły, jakby od tego miało zależeć ich życie, kompletnie nie zważając na ból i rany, jakie po sobie zostawiały, dłonie błądziły po ciele szukając znajomego ciepła, ciała płonęły gorączką, a w każdym ich ruchu zawarte były wszystkie niewypowiedziane przez ostatnie lata słowa. tym razem płakali obaj
> piątek dnia kochali się na skrzypiącym i zdecydowanie zbyt małym łóżku Remusa, w zmiętej, wypłowiałej pościeli, na której rano miękko usiadły promienie wschodzącego słońca oskarżycielsko patrząc na ich splecione, nagie ciała
> Syriusz miał głupią nadzieję, że tak będzie już zawsze
> nawet kiedy na całe długie noce zostawał sam na Grimmauld Place pod numerem 12, a jego jedynym towarzystwem mogły być krzyki matki i mruczący pod nosem obelgi Stworek
> nawet kiedy Remus wracał z wyznaczonej mu przez Zakon misji tylko po to żeby znaleźć go klęczącego nad toaletą albo śpiącego w salonie z butelką ognistej whisky
> szczególnie kiedy Remus był przy nim i mogli na zmianę kochać się i płakać aż do momentu w którym obaj będą na którąkolwiek z tych czynności zbyt wycieńczeni i zasną otoczeni duchami zmarłych
> nadzieja nie opuszczała go nawet kiedy Remus i Dora zaczęli się do siebie zbyt śmiało uśmiechać i ich ręce stykały się czasem trochę zbyt długo
> nawet kiedy znajdywało się coraz więcej wymówek a pokoje na kwatery były coraz bardziej puste
> nawet kiedy serce pękało mu gdy musiał odwrócić wzrok żeby nie zniszczyć przynajmniej tego
> bo przecież to jest to, co należało się Remusowi, prawda? to jest to wszystko, czego Syriusz nie mógłby mu nigdy dać, więc dlaczego miałby powstrzymywać jedynego człowieka, któremu jeszcze trochę na nim zależało, kiedy i tak dawał mu z siebie tak dużo?
> Syriusz mógł być ślepy, żeby Remus mógł być szczęśliwy. to przecież nic trudnego 
> mógł być silny i uśmiechać się tak długo, aż ten wreszcie wyjdzie i dopiero wtedy tłuc lustra i zdzierać sobie gardło od krzyku
> mógł to zrobić; przecież tyle razy widział jak robi to jego matka, kiedy ojciec wracał do domu zbyt późno (jej duma jej na to nie pozwalała)
> zresztą, Orion Black przecież doskonale wiedział, że Walburga pozwala mu na jego zdrady (i być może tylko dlatego że ona wiedziała nadal je ciągnął)
> i Syriusz myślał - przez jego oczy uciekające od wzroku Syriusza, przez zbyt nerwowe uściski i pocałunki, przez seks, który mówił już tylko “przepraszam” - że Remus też musi już doskonale wiedzieć o tym, że i on wie
5 notes · View notes
poiverine · 6 years ago
Text
“(...) Zastygł w bezruchu, kiedy jego miękkie usta dotknęły rozpalonego czoła na krótką chwilę się przy nim zatrzymując, jakby składając pocałunek, po czym chłopak znów odsunął się od niego na tyle, żeby móc spojrzeć mu w oczy. Jego dłonie przeniosły się na kark wilkołaka i powoli zanurzyły w jego miękkich blond włosach. - Masz gorączkę, Remi – starał się brzmieć spokojnie, ale jego głos zdominowała troska odbijająca się również w oczach chłopaka i błąkającym po ustach słodkim uśmiechu. Remus odburknął coś w odpowiedzi na zdrobnienie próbując ukryć zmieszanie. - To nic – westchnął – Po prostu osłabiła mnie ostatnia pełnia. Muszę tylko trochę odpocząć. Black nie wyglądał na przekonanego. Lupin widział formującą się między jego ściągniętymi brwiami zmarszczkę, kiedy wyciągał dla niego ciepły koc z szafy i wiedział, że młody animag nie zamierza tak tego porzucić. - To było urocze – rzucił chcąc jak najszybciej zmienić temat. Pytające spojrzenie Syriusza podpowiedziało mu, że powinien doprecyzować myśl. – Gorączka. Nigdy wcześniej nie widziałem, żebyś… - Mama zawsze tak robiła – chłopak wzruszył ramionami rozumiejąc już, co Remus miał na myśli. Zrobił to w tak naturalny sposób, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. Tymczasem Lunatyk poczuł jak szczęka opada mu, aż do podłogi. - Mama?! - wykrztusił. Nie potrafił nawet wyobrazić sobie Walburgi Black robiącej coś, co do tego stopnia zakrawało o czułość i matczyną troskę. Łapa tymczasem zdawał się nie zauważyć jego reakcji. Zamyślił się tylko na chwilę, po czym kontynuował. - Mama – potwierdził – Pani Potter. Zawsze to robiła; kiedy pierwszy raz spędzałem w domu Jamesa przerwę świąteczną, bawiliśmy się w śniegu i przemoczyliśmy ubrania do suchej nitki. Bała się, że złapiemy zapalenie płuc, czy coś takiego. Później, kiedy tak bardzo nie chciałem wracać do domu, że znalazłem jakieś niegroźne zaklęcie i symulowałem chorobę. To oczywiście nie przeszło i dostałem niezły ochrzan, ale Euhpemia wiedziała dlaczego to zrobiłem, więc powiedziała, że wyśle do moich rodziców sowę i będę mógł zostać jeszcze kilka dni. Zostałem tam do końca wakacji – Syriusz parsknął i jego oczy znów rozbłysły, a zaraz później szybko przygasły – I kiedy pojawiłem się w drzwiach domu Potterów bez ostrzeżenia, po tym jak uciekłem z Grimmauld Place. Cały się trzęsłem i ociekałem wodą, to była cholernie zimna noc...Mama zawsze to robiła i już to bardzo pomagało. Czułem się lepiej wiedząc, że kogoś obchodzi to jak się czuję. Obaj zamilkli; Syriusz nie miał nic więcej do powiedzenia, Remus był zbyt zmęczony, żeby wiedzieć co powinien powiedzieć. Po kilku chwilach mgła zniknęła ze srebrnych oczu Blacka i wróciły do nich iskry. - Przynieść ci herbaty? (...) “
Tylko krótki fragment z kolejnego rozdziału “you taught me the courage of stars before you left”, na którego skończenie i wstawienie w najbliższym czasie nie mam perspektyw. Bez kontekstu wygląda całkiem fluffowo, ale mogę wam obiecać...że nie ma z tym nic wspólnego. 
5 notes · View notes
poiverine · 6 years ago
Text
Remus Lupin
>1965 i Remus Lupin jest zbyt młody, żeby kogokolwiek nienawidzić, ale Lyall Lupin rozumie wystarczająco, by chcieć rozszarpać Fenrira Greybacka za to, że jego pięcioletni synek jest zamknięty zupełnie sam w zimnej piwnicy ich trzaskającego domu rozrywając swoje maleńkie ciało pazurami
>1971 i Remus Lupin nie może przestać się uśmiechać, pomimo lekkiego skurczu w żołądku, bo nie spodziewał się, że nie będzie musiał spędzać swojej podróży do Hogwartu sam
>1975 i Remus Lupin nie może uwierzyć, że ma przyjaciół, którzy zrobili dla niego coś tak ryzykownego tylko po to, żeby nie musiał być sam podczas pełni
>1978 i Remus Lupin płacze ze szczęścia, bo Syriusz Black obiecał mu, że już nigdy nie będzie musiał być sam
>
>1981 i Remus Lupin poszedł na pogrzeb sam
>1981 i Remus Lupin naprawdę pierwszy raz w życiu czuje, że potrafiłby kogoś znienawidzić
>1981 i Remus Lupin siedzi przy pustym stole zupełnie sam
>1981 i Remus Lupin nadal mimo wszystko nie potrafi zmusić się do nienawidzenia Syriusza Blacka
>
>1993 i Remus Lupin po dwunastu latach znów nie musi być zupełnie sam
>1994 i Remus Lupin pomyślał, że być może odzyska choć część starego życia
>1995 i Remus Lupin otwiera drzwi przemoczonemu i wychudzonemu Syriuszowi Blackowi i tym razem to on obiecuje mu, że nie będzie od dziś sam
>1996 i Remus Lupin wraca samotnie do Grimmauld Place 12 z ogromną dziurą w sercu
>1997 i Remus Lupin wreszcie nie jest zupełnie sam
>
>1998 i Remus Lupin czuje, że po raz pierwszy kogoś nienawidzi
>1998 i Remus Lupin marzy o tym, żeby przekląć Bellatrix Lestrange za to, że nie pozwoliła mu odejść z tego świata samotnie
>1998 i Remus Lupin po raz pierwszy żałuje, że nie jest zupełnie sam
>
>1998 i Teddy Lupin obudził się na świecie zupełnie sam
7 notes · View notes
poiverine · 6 years ago
Text
Oczy Syriusza Blacka
Remus Lupin nienawidził oczu Syriusza Blacka. Wiedział to od chwili, w której zobaczył go po raz pierwszy w prawie pustym przedziale pociągu do Hogwartu. Chciał się cofnąć, kiedy siedzący w rogu chłopiec o kruczoczarnych lokach podniósł na niego wzrok i przeszyło go to jego dziwne spojrzenie, w ogóle nie pasujące do dziecka, ale w tym samym momencie, w którym zrobił krok w tył, jakiś inny chłopak - ten potwornie głośny i rozczochrany, z okularami zsuwającymi się z nosa - wepchnął go tam z powrotem, a tuż za nim, uśmiechając się przepraszająco, przydreptał kolejny dzieciak; mały, pulchny i nadmiernie podekscytowany jak dla Remusa. Nie miał wyjścia, musiał zostać w tym samym przedziale. Przez większość podróży starał się zniknąć skulony w swoim rogu, ale trzej pozostali chłopcy ciągle próbowali wciągnąć go do rozmowy. Remus uśmiechał się słabo i odbąkiwał coś w odpowiedzi, ale nie przestał unikać jak ognia tak bardzo przypominających mu srebrne światło księżyca oczu czarnowłosego chłopaka siedzącego pod oknem. Rozczochrany - James - z kolei zdawał się nie zauważać ich podobieństwa do przeklętej tarczy, która wywoływała u Remusa dreszcze na samo wspomnienie. Czyżby się nie bał? Śmiał się i dogryzał drugiemu chłopakowi w taki sposób, że można było pomyśleć, że znają się już od lat, a nie kilkunastu minut. Ten drugi - Syriusz - nie pozostawał mu dłużny. Nie minęło wiele czasu, kiedy Remus również zaprzyjaźnił się z Syriuszem. Musiał przyznać, że ciężko było go nie polubić - ze swoją beztroską osobowością, energicznością i promiennym uśmiechem Black wręcz przyciągał do siebie ludzi, którym jednak sam nie pozwalał zbliżyć się za bardzo. Huncwoci byli jednymi z nielicznych, którzy przedarli się przez powłokę i czasami Lupin był naprawdę wdzięczny losowi za takich przyjaciół. Syriusz stał się dla niego częścią rodziny, ale nie mógł zmusić się do spojrzenia mu w oczy jeszcze przez długi czas. Czuł się tak, jakby księżyc z niego kpił; nie dość, że prześladował go noc w noc i pastwił się nad nim, gdy kończył swój cykl, teraz chodził za nim również za dnia. To jednak nie było najgorsze; tym, czego Remus myślał, że nigdy nie będzie w stanie mu wybaczyć, był sposób w jaki odbierał mu Syriusza – jak miał być jego przyjacielem, skoro przerażała go sama jego obecność? Remus widział jak oczy Blacka śledzą każdy jego ruch; czasem podejrzliwie, czasem z wyrzutem, czasem może nawet z troską. Wiedział, że chłopak nie może zrozumieć, czemu Remus znika co miesiąc i na co „choruje”, ani dlaczego nie potrafi patrzeć na niego tak jak na Petera i Jamesa, ale co mógł z tym zrobić? Przecież nie zrozumiałby nigdy powodu, dla którego Remus nienawidził jego oczu. Remus pamiętał też dokładnie kiedy to wszystko wreszcie się zmieniło. To mógł być trzeci albo czwarty rok w Hogwarcie. Remus obudził się wycieńczony i obolały po ciężkiej nocy we Wrzeszczącej Chacie. Spodziewał się jak zwykle ciepłych, ale trochę zbyt ostrych jak na jego stan promieni wschodzącego Słońca, opadających, ale nadal jeszcze trochę tańczących w powietrzu tumanów kurzu i może kojącego głosu pani Pomfrey, potrząsającej go delikatnie za ramię. Na pewno nie spodziewał się zobaczyć tuż nad sobą błyszczących oczu Syriusza Blacka.
Pierwszy raz zauważył wtedy, kiedy odbijało się w nich wschodzące Słońce, że nie ma w nich nawet śladu po groźnym błysku pełni, który dostrzegał wcześniej. Właściwie już nie przypominają mu nawet księżyca; raczej jezioro w ogrodach Hogwartu, w którym o zachodzie walczyły ze sobą srebrne tony jego dna i złote błyski znikającego Słońca, i pomyślał, że może naprawdę mógłby patrzeć w nie częściej. I po tym wszystkim Remus zauważył jak tańczą w nich iskry, kiedy się uśmiechał, jak zapalają się groźne ogniki, jak błyszczą gniewem, euforią i inteligencją i jak łatwo jest się w nich czasem zgubić. Remus patrzył w oczy Syriusza tak często, że nie zauważył, kiedy się w nich zakochał.
4 notes · View notes