Pierwsze spotkanie coś cudownego!!Nie sądziłem że jest taką wariatką,żeby o 23 pójść na spacer ale jednak to ona i ja byliśmy na nim było super piękne niebo pełne gwiazd,gadaliśmy o głupotach o niczym ciekawym a mimo to było fajnie.
W kolejnych dniach pisaliśmy cały czas i postanowiłem zabrać ją w miejsce które bardzo lubi czyli jezioro,uwielbia jeziora tak samo jak ja,też nie gadaliśmy o czymś konkretnym tylko o pracy i o niczym szczególnym,śmialiśmy się słuchaliśmy piosenkę pokazałem jej wiele innych których słucham jedna z nich wpadał jej w ucho,tytuł to "HOST".
Siedzieliśmy godzinami graliśmy w UNO które bardzo lubi wmawiała mi że nie przegra ani razu a jak przegrała to nie chciała więcej grać,było zabawnie i to ja byłem szczęśliwy bardzo bo w końcu wyszłem z domu z osobą która wpadła mi w oko!
Spędziliśmy parę godzin razem,jak wróciliśmy,odwiozła mnie do domu mimo że miałem do pracy na rano to nie chciałem opuszczać jej!!
Przytuliłem ją mimo że nie lubi się przytulać to wręcz nie chciała mnie puścić wtedy poczułem że ja też nie chce jej puścić,mógł bym tak godzinami się do niej przytulać🫶
Kolejne dni mijały a my pisaliśmy cały czas,spotkaliśmy się w nocy po moje pracy,znów spędziliśmy czas razem i tego dnia byliśmy dość blisko siebie wręcz bardzo blisko,strasznie mnie kusiła gryzła mnie po szyji ale z dystansem tak spokojnie,miałem ochotę ją pocałować!!ale coś mnie powstrzymywało aczkolwiek nasze usta prawie się stykały za każdym razem jak byliśmy bardzo blisko i tak parę razy i nadal nic,aż był ten moment pocałowała mnie byłem wręcz zaskoczony ale jak to zrobiła chciałem więcej i więcej,jej usta Boże coś cudownego i to jak całuję,byłem w niebie,pomyślałem że to sen ale to nie był sen,a jej oczy boże moge przy nich umierać,ten brązowy kolor coś pięknego.Ja potrzebowałem tego a czy ona też myślę że tak i to bardzo.
Ona jest wariatką miała na 7 do pracy a siedziała ze mną do 6 wiedziałem że będzie umierać w pracy ale byłem tak szczęśliwy że nawet nie myślałem o tym tylko po prostu wróciłem do domu i się położyłem tak ona szła do pracy a ja do spania trochę zabawne prawda.
A bym zapomniał ona ma na imię Dominika
Jest cudowna osoba!!!
Jesteśmy wariatami bo większość czasu który spędziliśmy to była noc ale wtedy jest o wiele lepiej jak dla nas,po prostu jest ciemno nie ma ludzi i jest super.Wiecie co poniosło nas bo w tak krótkim czasie naszej znajomości my byliśmy tak blisko ze sobie tego nie wyobrażacie nie ogarniam tego dlaczego to tak działa ale nigdy tak nie miałem jak z Dominiką tak to ona zmieniła moje życie na lepsze i dzięki niej wyszedłem z domu oszalalem na jej punkcie.
Szkoda ze postanowiła oddalić się ode mnie...
3 notes
·
View notes
https://newutopiapress.bigcartel.com/product/slady_gdn-traces_gdn
Bombing już nam spowszedniał, ludzie się przyzwyczaili, ale istota pozostaje ta sama. Antysystemowa postawa pokazująca społeczeństwu, że nie posiada kontroli. Bombing jest irytujący i chyba najbardziej drażni zwykłego Kowalskiego. Kolorki jak wiadomo luz, nawet panele ujdą, jak są pod okna. Czy myślałeś, kiedy się to wszystko zaczęło, że graffiti, że bombing to wielopoziomowa gra? Poza wyśmienitą zabawą, kryją się w nim spore dawki intelektualnych koncepcji?
Dair: Kiedy to się wszystko zaczynało nie myślałem o tym wielopoziomowo. Do momentu, w którym zostałem z moim kumplem złapany na gorącym uczynku. To było w dziewięćdziesiątym szóstym, tagowaliśmy przystanek i podjechała policja. Kazali nam zmazywać tagi na miejscu, a farby wrzucić do kosza. Czyściliśmy tagi paznokciami i bluzami. Poszło nam całkiem sprawnie. Na nasze szczęście wcześniej padało i cały przystanek był mokry. Policja nas spisała, a na odchodne dodali, że jak rano nie będzie farb w śmietniku to odwiedzą naszych rodziców i o wszystkim powiedzą. Mieliśmy wtedy po 16 lat, także się trochę przestraszyliśmy. Od tamtego czasu staliśmy się bardziej ostrożni.
Było kilka akcji na rympał, jednak przeważająca większość została mocno przemyślana. W życiu złapali mnie dwa razy. Przystanek był na gorącym, a drugi raz było domniemanie malowania. Gdzieś za granicą, na rooftoop’ie, gdzie zanim przyjechała straż pożarna z drabiną i z telewizją zdążyliśmy po sobie posprzątać. Dwadzieścia cztery godziny na dołku i kartoteka z odciskami palców. Kilka lat później, w tym samym kraju i mieście, policja zatrzymała nas jak wracaliśmy z bombingu. Mój przyjaciel, który prowadził auto skręcił bez kierunkowskazu i zatrzymali nas tajniacy. Zajrzeli do bagażnika i znaleźli tam resztki farb, końcówki, kominiarki itp. Zrobiliśmy tamtej nocy w centrum miasta po trzy srebra. Było nas trzech. Mi zwrócili uwagę, że już jestem notowany w tym temacie, a kumplom, że jeżeli jakieś obrazki zostaną zgłoszone z tej nocy, to ich odwiedzą.
Mojego przyjaciela odwiedzili po trzech miesiącach, a w jego mieszkaniu znaleźli masę materiałów związanych z graffiti. Okazało się, że wszystkie 9 obrazków zostało zgłoszonych. Wydał wtedy ogromne pieniądze na najlepszą prawniczkę, która zajmowała się głównie sprawami grafitti i żadnej nie przegrała sprawy mojego przyjaciela też nie przegrała, a rozchodziło się o całokształt jego twórczości, który został wyceniony na ok 100 000 euro.
Wracając do pytania: tak, graffiti nielegalne wymaga nie lada rozkminki, chyba że chcesz łatwo wpaść. Profesjonalny bomber niczego nie trzyma w domu. Żadnych szkiców, zdjęć, farb itd. Samo przeprowadzenie akacji to często wielodniowa rozkminka miejsca, czasu oraz planowanie ewakuacji. Czasami plan A i plan B to za mało. Zwłaszcza na mieście gdzie jest dużo więcej możliwość bycia zaskoczonym niż na jardzie.
Masz racje, miasto to nieskończony zbiór możliwości przypału. Przy obecnym podejściu do monitorowania miasta, trzeba się nieźle nagłowić, by zrobić takie miejscówki, jakie robiliście w latach dziewięćdziesiątych.
Prawda, teraz to większe wyzwanie intelektualne. To dobrze, bo im poprzeczka jest wyżej postawiona, tym emocje są głębsze i zabawa ciekawsza.
Z kim najczęściej wychodziłeś na miasto? Ciekawy jestem, co dla Ciebie było najistotniejsze, zaufanie do osoby, te same wibracje czy bardziej styl danego zawodnika?
Blockbustery EWC zazwyczaj robiliśmy ze SPECIAL’em i BITCH’em. Wspólne akcje w latach dziewięćdziesiątych mocno nas ze sobą połączyły. Cały czas utrzymujemy kontakt i się kumplujemy. Te wspólne akcje zabetonowały naszą przyjaźń.
Na miasto wychodziłem z moim kumplem, który ma ksywkę Mały. Mały był super czekerem, miałem do niego i cały czas mam, duży szacunek i zaufanie. Jednak wydaje mi się, że najwięcej sreber na mieście zrobiłem samemu. Kiedy jesteś sam na mieście i możesz polegać tylko na sobie, to wchodzisz w pewien stan rozszerzonej świadomości. Twoje zmysły wyostrzają się do maksymalnych możliwości. To jest bardzo ciekawe doświadczanie, przy którym malowanie legali to totalna nuda.
Czasami chodziłem z różnymi kumplami z którymi wibrowaliśmy na podobnym poziomie, to były bardziej pojedyncze akcje. Styl nie miał aż takiego znaczenia. Liczy się wnętrze - osobowość danej osoby. Styl czasami potrafi być powierzchowny, jak uroda. Żeby nie było, nie robiłem niewiadomo ile sreber na mieście. Bardziej skupiałem się na dobrej miejscówce i posadzeniu dobrego styla niż na ilości zbombionych ścian - jakość ponad ilość. To się przekłada też na filozofię i podejście do mojego obecnego życia. Staram się być minimalistą ceniącym jakość w życiu, relacjach i pracy, którą wykonuję.
Często wracasz do tamtych dni? Chodząc po mieście udało mi się udokumentować style, które kiedyś widziałem w Ślizgu. Przetrwały ponad dwadzieścia lat.
Teraz w tej rozmowie mam mocną retrospekcję, a tak to prawie w ogóle nie myślę o przeszłości, chyba że w kontekście analizowania teraźniejszości i przyszłości, która jest jej konsekwencją. Staram się żyć osadzony w teraźniejszości. Dlatego nie mówię: „kiedyś to były czasy”. Teraz też jest ciekawie, lecz inaczej, nie gorzej, nie lepiej, zależy, z której strony się patrzy i co się z życia wyciąga.
Czy miasto było dla Ciebie równoważne z bla- chami, jaka była twoja hierarchia?
Blachy są na pierwszym miejscu w graffiti, ale miasto bywa trudniejsze do zrobienia poprzez większą ilość niewiadomych. Jak idziesz malować blachy, to analiza ewentualnych przypałów jest dużo łatwiejsza niż w przypadku street bombing’u. Licho nie śpi na mieście, trzeba być przygotowanym na opcje, której zupełnie się nie spodziewasz. Dzięki technologii można minimalizować ryzyko przypału, nie chce o tych pa- tentach publicznie się wypowiadać, kto ma wiedzieć, ten wie. Generalnie nielegalne malowanie miasta i pociągów to coraz większe wyzwanie dla writerów.
Hierarchie w graffiti można porównać do kastowości w Hinduiźmie. Malarze robiący pociągi to najwyższa kasta kapłanów, niżej mamy bomberów miasta, jeszcze niżej malowanie linii. Malowanie legali to już niższe kasty, na samym dole kast mamy toy’ów. Poza kastami są wykluczeni, czyli ci, którzy robią murale i street art – to nie jest graffiti. Graffiti jest antysystemem, a street art i murale to jest mainstream i pop kultura, komercja z marszałkami, prezydentami itp. w tle. Największą wartością w graffiti jest to, że jest poza materialnym światem – tutaj są inne wartoś- ci niż siano. W obecnych czasach jest to unikatowe. O tych wartościach trze- ba pamiętać i je pielęgnować.
Właśnie. Ale przecież wszystko idzie w obie strony. Bombing jest dla naprawdę kreatywnych. Słyszałeś na pewno o koszulkach, które przez swój nadruk, kompletnie rozwalają system rozpoznawania twarzy?
Nie słyszałem. Muszę zrobić aktualizację nowych rozwiązań kamuflażu.
Opowiedz o początkach, o latach dziewięćdziesiątych i o wielkim boomie graffiti w Gdańsku. Pamiętam, że końcówka lat 90 tych była arcymocna.
Lata 90-te w Polsce nazywam „Meksykiem Europy” - to były dzikie czasy. Komuna upadła na 4 łapy. Na mieście było niebezpiecznie, szalały gangi, dresiarze, skini, policja była bardziej skorumpowana. To były złote czasy dla graffiti. Ludzie walczyli o przeżycie, nie było monitoringu, a samo graffiti było czymś tak egzotycznym, że niewiele osób zwracało na nie uwagę. Te czynniki były sprzyjające do jego boom’u, który miał miejsce pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Zainteresowałem się graffiti na wakacjach w Hamburgu. Jako małolat podróżujący S i U - bahn’ami, wpatrywałem się w pomalowane ściany z zaciekawieniem, nie mając pojęcia, co to jest. Kiedy w dziewięćdziesiątym piątym dostałem się do liceum, wylądowałem w ławce z moim kumplem, który jeździł na snowboardzie i rolkach oraz szkicował graffiti w zeszycie. Zacząłem robić to samo. Wtedy wiadomo było, że chodzi o wymyślenie sobie ksywki i malowanie jej sprajami na ścianach. Nie mieliśmy wtedy pojęcia, że są specjalne końcówki do farb, w sumie to prawie nic nie wiedzieliśmy. Niedługo później poszedłem w nocy na ścianę mojej podstawówki sam namalowałem pierwszego wrzuta na ścianie od sali gimnastycznej. Był to napis FEIS, gdzie „I” było sprayem. Byłem wtedy totalnie zesrany ze strachu, zwłaszcza że ściana jak i przylegające boisko były dość dobrze oświetlone. Co kreskę obczajałęm, czy nikt mnie nie widzi i się nie zbliża. To były takie emocje, że po upływie 27 lat od tamtej akcji bardzo dobrze ją pamiętam. Tego samego roku na tej samej ścianie razem z moimi sąsiadami zrobiliśmy napis THC. Wypełnienie było w moro z czarnym outlin’em. Później ta ściana stała się moim prywatnym hall of Fame’em. Brudnopisem, gdzie trenowałem techniki malowania. Z czasem malowałem tam w dzień, pokrywając starsze prace. Szkoda, że nie mam zdjęć pierwszych obrazków.
Nie miałem wtedy aparatu i w ogóle nie myślałem, żeby te wrzuty fotografować. Brakuje mi sporo zdjęć z okresu 95-97. Te, które mam, zrobili kumple, z czego i tak cześć przepadła. Wiele fotek nie wróciło kiedy je udostępniłem do albumu GGE - całe szczęście mam ten album, a tam część zgubionych obrazków. Najważniejsze w tych czasach były dla mnie emocje i nie myślałem o uwiecznianiu wrzutów na kliszy - one zostały w mojej duszy. Z tamtych czasów mam wiele zachowanych szkiców. Wracałem z nimi do domu i chowałem do pudełka, które z czasem zmieniło się w karton, w którym mam obecnie chyba kilka tysięcy szkiców. Jak wychodziliśmy na akcje, to moja Mama wiedziała, że jak nie wrócę do domu przed 12:00 to ma schować szkice w piwnicy.
Jestem wdzięczny mojej Mamie za wolność, którą mi dała, kiedy nie byłem jeszcze pełnoletni. Widziała, że jest to moja pasja i żyję tym na 100%. Czasami nawet dawała mi na farby, mimo że pieniędzy w domu było mało. W dziewięćdziesiątym siódmym sprzedałem całą swoją kolekcję płyt CD w komisie, żeby mieć na farby. Przez całą tę sytuację nie mogłem sobie pozwolić na dużą ilość obrazków. Zdecydowałem wtedy, że idę w jakość, a nie ilość.
1 note
·
View note
Luka Modrić i Cristiano Ronaldo obejmują się przed meczem
Teraz Luka Modrić może spotkać się ze swoim byłym kolegą z drużyny Cristiano Ronaldo tylko wtedy, gdy bierze udział w meczach reprezentacji Chorwacji w piłce nożnej. Od czasu, gdy Cristiano Ronaldo opuścił Real Madryt, on i Luka Modrić spotkali się zbyt rzadko. Luka Modrić uśmiechnął się do Cristiano Ronaldo, a ich uścisk sprawił, że fani pomyśleli o Koszulka Real Madryt.
Luka Modrić nie jest już młody, a Cristiano Ronaldo również nie jest młody. Grają w swoich reprezentacjach narodowych, jedna w reprezentacji Chorwacji, a druga w reprezentacji Portugalii. Mecze reprezentacji narodowych są związane z Mistrzostwami Świata FIFA. Luka Modrić i Cristiano Ronaldo chcą poprowadzić swoje drużyny narodowe do finałów Mistrzostw Świata FIFA. Wiele mediów otrzymało już odpowiedzi od Cristiano Ronaldo, a on nadal aktywnie utrzymuje swoją formę, aby przygotować się do Mistrzostw Świata FIFA. Luka Modrić pozostaje ostrożny i nie jest pewien, czy będzie mógł wziąć udział w Mistrzostwach Świata FIFA. Przyszłość Luki Modricia jest pełna niepewności i nie potrafi on udzielić ciekawskim mediom właściwej odpowiedzi. Luka Modrić nie chce żegnać się z chorwacką reprezentacją piłkarską zbyt wcześnie, chce mieć możliwość rozegrania jak największej liczby meczów.
Luka Modrić stoi obok Cristiano Ronaldo, a ich Stroje Piłkarskie mają różne kolory. Wrócili do przyjaźni z okresu Realu Madryt, a czas wymaże wszelkie sprzeczności i nieporozumienia. Chociaż chorwacka reprezentacja piłkarska przegrała z reprezentacją Portugalii 1:2, Cristiano Ronaldo nadal rozmawiał z Luką Modriciem po meczu. Czas, w którym mogli ze sobą porozmawiać, był zbyt krótki, a ich pomeczowa rozmowa w reprezentacji była nadal dobrym obrazkiem dla kibiców.
0 notes
Większość kibicuje Rodriemu w zdobyciu Złotej Piłki?
W półfinale Pucharu Europy drużyna francuska przegrała 1:2 z drużyną Hiszpanii, a Mbappe zatrzymał się w półfinale Pucharu Europy, a Kroos, Mbappe i Vinicius zostali wyeliminowani jeden po drugim, znajdując się w pierwszej piątce graczy na liście faworytów Złotej Piłki, w konkursie nadal biorą udział tylko dwie osoby, a jedna z nich ma głos przewyższający Bellinghama. Co się dzieje?
Bellingham z Anglii, który zajął drugie miejsce, i Rodri z Hiszpanii, który zajął piąte miejsce, nadal rywalizują. Mają nadzieję zdobyć z drużyną Puchar Europy w tym Pucharze Europy, a obecnie Rodri jest pierwszym, który awansuje do finału Pucharu Europy. Niezależnie od tego, czy Bellingham wejdzie do finału, Anglia musi najpierw wyprzedzić reprezentację Holandii. Ponieważ w konkursie nadal rywalizowało tylko dwóch zwycięzców Złotej Piłki, wywołało to również gorące dyskusje wśród fanów noszących koszulka Euro 2024. Niektórzy fani powiedzieli: „To byłaby szkoda dla piłki nożnej, gdyby Bellingham zdobył Złotą Piłkę”. osiągnąć poziom Złotej Piłki. Większość fanów stwierdziła również: Rodri zasługuje na Złotą Piłkę. Jeśli Hiszpania wygra finałowy Puchar Mistrzów Europy, Rodri w stroje piłkarskie będzie miał najwyższą ogólną ocenę. Prawie wszyscy wzywają do przyznania Złotej Piłki Rodriemu. Czy ostateczny zwycięzca Złotej Piłki będzie taki?
0 notes