Tumgik
#małżeństwo z rozsądku
Text
What if.....Lalka musical.....animatic....
33 notes · View notes
1234567ttttttttttt · 5 months
Video
youtube
Film ,,Małżeństwo z rozsądku''.
0 notes
dziadufolud66 · 2 years
Photo
Tumblr media Tumblr media
film - Małżeństwo z rozsądku
19 notes · View notes
martiove · 3 years
Text
Gdyby wilkowi stepowemu, któremu nie brak ku temu zdolności i zadatków, w dusznym zamęcie jego piekła udało się ugotować, wypocić ten czarodziejski napój, wówczas byłby uratowany. [...] Aby to osiągnąć lub może w końcu zaryzykować skok w dziedzinę wszechświata, musiałby wilk stepowy stanąć kiedyś z sobą oko w oko, musiałby spojrzeć w głąb chaosu własnej duszy i dojść do pełnej świadomości samego siebie. Jego problematyczna egzystencja odsłoniłaby mu się wówczas w całej swej niezmienności i odtąd ustawiczna ucieczka z piekła popędów do sentymentalno-filozoficznych pociech, a stąd znów do ślepego upajania się swą wilczą naturą, byłaby już dla niego niemożliwością. Człowiek i wilk byliby zmuszeni rozpoznawać się bez obłudnych masek uczuciowych, musieliby spojrzeć sobie prosto w oczy. Potem albo wybuchnęliby i rozeszli się raz na zawsze, tak że nie byłoby już w ogóle wilka stepowego, albo też zawarliby małżeństwo z rozsądku pod wschodzącym światłem humoru. Możliwe, że pewnego dnia Harry nauczy się poznawać siebie, bądź dzięki temu, że wpadnie mu do ręki jedno z naszych małych zwierciadełek, bądź dzięki temu, że spotka któregoś z nieśmiertelnych lub może w jednym z naszych magicznych teatrów znajdzie to, czego mu potrzeba do wyzwolenia swej zaniedbanej duszy. Czekają na niego tysiące takich możliwości, jego los nieodparcie przyciąga je ku sobie, wszyscy ci outsiderzy mieszczaństwa żyją w atmosferze owych magicznych możliwości. Wystarcza jedno “nic”, by uderzył piorun. O tym wszystkim wilk stepowy doskonale wiedział, nawet gdyby nigdy nie miał dostrzec zarysu swej wewnętrznej biografii. Domyśla się on swego miejsca w gmachu świata, przeczuwa i zna tych nieśmiertelnych, przeczuwa i lęka się możliwości spotkania samego siebie, wie o istnieniu owego zwierciadła, w które tak bardzo pragnąłby spojrzeć, chociaż się tego spojrzenia tak śmiertelnie obawia.
Hermann Hesse, Wilk stepowy, s. 85
2 notes · View notes
somefeelingsworld · 4 years
Text
To miłość może mieć rodzaje?
EROS
To miłość namiętna i romantyczna. Nazywana też miłością od pierwszego wejrzenia. Jej „znakiem firmowym” jest nieodparty pociąg fizyczny oraz intensywne emocje, pragnienie nieustannego przebywania w towarzystwie ukochanej osoby. Charakterystyczne dla tego stylu kochania jest też silne zafascynowanie obiektem uczuć, bycie pod jego urokiem. Partnerzy przywiązują dużą wagę do romantycznych gestów, znaków miłości. Pragną celebrować swoje uczucie, obchodzą z zaangażowaniem wszelkie rocznice ważne dla ich związku. Uczucie okazują sobie otwarcie i gorąco. Istnieje między nimi silna chemia. Na pozór taki związek ma wszystko: silne uczucie, ogień namiętności, romantyczne porywy. Ale przy tak silnym zafascynowaniu niebezpieczne może być zbytnie idealizowanie ukochanej osoby, patrzenie na nią wyłącznie przez różowe okulary. Ewentualne późniejsze przejrzenie na oczy czasem okazuje się dużym rozczarowaniem, które może zaważyć na związku.
STORGE
Przyjacielska, łagodna, zrównoważona – taka jest miłość storgiczna. Najważniejszy jest tu duchowy związek z drugą połową, porozumienie dusz, wspólnota zainteresowań i przekonań (jedno jest zwykle najlepszym przyjacielem drugiego). Intymność cielesna pojawia się później i pozostaje raczej drugoplanowa. Zamiast porywów serca i szału ciał para doświadcza trwałego, pogłębiającego się przywiązania oraz wzajemnej troski. Temperatura serc nie jest tu może paląca, ale za to stała i niezmienna. Partnerzy święcie wierzą, że ich związek jest trwały, a oni pozostaną przyjaciółmi na całe życie. Skoro zakładają, że mają siebie na zawsze, czasowe rozłąki nie są przyczyną rozdzierającej tęsknoty i gorączkowego odliczania dni do powrotu ukochanej osoby. Trzeba to po prostu przeczekać. Siłą takiego związku jest dialog. Jak na przyjaciół przystało dużo rozmawiacie – dzielicie się myślami, odczuciami, pragnieniami, obawami… To sprzyja zacieśnianiu więzi, a także budowaniu partnerskiej relacji. Bo gdy ludzie umieją ze sobą rozmawiać, łatwiej unikają konfliktów, potrafią iść na kompromisy, wprowadzać w życie zasadę równości praw i obowiązków. Braterstwo dusz owocuje czymś jeszcze: sprawia, że partnerzy są dla siebie atrakcyjni towarzysko i mentalnie. Dzięki wspólnym zainteresowaniom mogą dobrze razem się bawić; zbliża ich też podobny światopogląd i system wartości. To ważne zwłaszcza wtedy, gdy związek nie jest wulkanem namiętności. Choć ona nigdy nie była dla was numerem jeden, to jednak pilnujcie, by jej płomień zupełnie nie wygasł. Bliskość cielesna, dotyk, pieszczota są potrzebne każdemu człowiekowi.
LUDUS
To miłość dość egoistyczna, traktowana głównie jako gra i zabawa. Bez głębszego zaangażowania, niepozbawiona prób manipulacji partnerem. Gierki prowadzi się po to, żeby być górą – mniej się zakochać niż druga strona, bo wtedy ma się nad nią władzę. Najważniejsze w takim związku jest korzystanie z życia, dbanie o przyjemności (głównie własne). Przedstawiciele tego rodzaju miłości nie ujawniają za bardzo prawdy o sobie, nie starają się dobrze poznać nawzajem. Zamiast wzmacniać więź, rozmawiając o ważnych dla siebie rzeczach, potrzebach, obawach – spędzają czas dość powierzchownie. Są razem, ale osobno. Mają też tendencję do oszukiwania siebie nawzajem, braku uczciwości w związku. Bo oprócz stałego partnera posiadają zwykle kogoś na boku. Seks, podobnie jak wszystko inne, ma służyć zaspokajaniu własnych potrzeb. Tego rodzaju związki nie są na ogół długodystansowe, dość szybko się wypalają. Gdy partnerom spowszednieje zabawa (ze sobą, ale i sobą), ich drogi zwykle się rozchodzą. Trudno się dziwić, skoro nie zależało im za bardzo na pogłębianiu relacji, wystarczało hedonistyczne, niefrasobliwe podejście do bycia razem. Poza tym zdarzające się partnerom przygody na jedną noc też nie cementują związku. Plusem w tym wszystkim jest to, że osoby o ludycznym podejściu do miłości potrafią rozstać się po przyjacielsku, „bez urazy”. Zazdrość nie burzy im krwi w żyłach, nie popycha do skrajnych emocji.
 PRAGMA
To konfiguracja ludus oraz storge. Miłość praktyczna i realistyczna, gdzie partnerzy łączą się przede wszystkim ze względu na wspólne interesy i korzyści. Przed „wejściem” w związek przeprowadzają dokładne oszacowanie wartości matrymonialnej kandydata do serca. Liczy się dla nich jego pochodzenie, pozycja społeczna, status majątkowy. Takie małżeństwo z rozsądku. Przedstawiciele pragmatycznego stylu kochania – owszem – inwestują w miłość, ale tak, jak inwestuje się w firmę. Jedno może np. poświęcać się przez jakiś czas i więcej pracować, by drugie ukończyło studia (nawet kolejne), ponieważ w przyszłości ma to zaprocentować lepszą pozycją zawodową i podniesieniem wspólnego poziomu życia. Czyli osobom takim łatwiej jest dać coś od siebie, kiedy zakładają, że inwestycja powinna się zwrócić.
AGAPE
Powstała z połączenia erosa i storge. Jest miłością ofiarną, pełną poświęcenia i troski o drugą połowę – bez oczekiwania czegokolwiek w zamian. To bezinteresowne przywiązanie i oddanie ukochanej osobie. Jej dobro liczy się bardziej niż własne potrzeby i pragnienia. „Jestem szczęśliwy/-a, kiedy ty jesteś szczęśliwa/-y” – tak myślą, czują i mówią do siebie osoby kochające się w stylu agape. Na każdym kroku okazują sobie czułość, poświęcają dużo uwagi, otaczają troską. Jak twierdzą złośliwi, wręcz jedzą sobie z dziobków. Cechą charakterystyczną miłości typu agape jest też przebaczanie. Partnerzy są pełni zrozumienia i cierpliwości. Jeśli któreś z nich zbłądzi, zawiedzie, popełni błąd – drugie się nie gniewa, nie karze cichymi dniami, nie szuka odwetu. Mało tego, wręcz okazuje współczucie drugiej połowie, która pobłądziła. Altruistyczna wspaniałomyślność – to postawa typowa dla tego rodzaju miłości.
MANIA
Składają się na nią eros i ludus. Tę miłość nazywa się maniakalną, bo jest obsesyjna i bardzo intensywna. Osoby kochające w tym stylu pochłonięte są myślami o wybranku serca. I ciągle prześladuje je lęk przed utratą miłości. Dlatego wciąż potrzebują uwagi partnera i potwierdzania jego uczuć. Chcą, by druga połowa nieustannie rozpraszała ich wątpliwości co do swojej wierności i zaangażowania. Maniakalni partnerzy bardzo pragną być kochani aż do utraty tchu, a z drugiej strony nie wierzą, że zasługują na takie totalne uczucie. Stąd ich miłość często jest pełna zazdrości i gwałtowności. Jakby obsesyjnie pragnęli zawładnąć drugą osobą, wziąć ją w swoje posiadanie, mieć tylko dla siebie.
2 notes · View notes
ogniemimieczem · 6 years
Photo
Tumblr media
Małżeństwo z rozsądku//ogniem i mieczem ff// - Rozdział 1 (on Wattpad) https://my.w.tt/34Nhwk8QDR Pierwsze yaoi z “Ogniem i Mieczem” na watt. Gorąco zapraszam do przeczytania ;] I found this on the internet and, even through the mixed blessing of Google translate, I can tell that someone out there deserves an award. Can someone who speaks Polish let this good, good person know that I love them?
26 notes · View notes
literaturadawna · 3 years
Photo
Tumblr media
Hej 😊 Co porabiacie w ostatni dzień weekendu? 😊 _________________________________ Peruwiańska żona została zdradzona to literatura kobieca z elementami literatury faktu. Jest to kontynuacja powieści Jak zostałam peruwiańską żoną. Mia to kobieta, która uświadamia sobie, że nie jest szczęśliwa w swoim małżeństwie. Było to małżeństwo z rozsądku, które od samego początku jest trudne. Różnice kulturowe i obyczajowe powodują, że obydwoje mają inne zdanie o życiu i partnerstwie. Dla Mii zdrada męża jest ogromnym ciosem, którego się nie spodziewała. Jej małżonek tak potrafił manipulować faktami, że sama już nie wiedziała co jest prawdą, a co fikcją. Moim zdaniem wyżej wymieniona książka jest warta uwagi, ponieważ porusza problem małżeństw kulturowych. Zazwyczaj jest tak, że dana osoba zakochuje się w obywatelu innego kraju, i nie bierze pod uwagę inną kulturę, bądź w ogóle nie znają panujących tam zwyczajów. Na początku takie związku wydaje się, że wszystko jest w porządku, ale po pewnym czasie prawda staje się zupełnie inna. Brak porozumienia staje na drodze do prawdziwego szczęścia. _________________________________ Cała opinia znajduje się na blogu: www.wksiazkizaklete.wordpress.com _________________________________ Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję #wydawnictwoAnnapurna _________________________________ #książka #wksiążkizaklęte #literaturaobyczajowa #literaturafaktu #czytam #czytamy #ktoczytaniebłądzi #czytanietoprzyjemność #czytaniejestsexy #czytanieuzależnia #czytanietopasja#czytambolubię #ktoczytażyjepodwójnie #żona #peruwiańskażona #MiaSłowik #instagramczyta #instabook #bookstagramtopasja #blogger #book #books #czytaniemoimtlenem (w: Piasek) https://www.instagram.com/p/CRwWDU3Bh1_/?utm_medium=tumblr
0 notes
polskie-zdania · 7 years
Note
Dziękuje bardzo, ze mi odpowiedziałaś. I za to, ze dodałaś coś nowego. Pomaga. Przybija ale pomaga, bo czuje zrozumienie. Myslisz, ze jest jakaś reguła, kiedy powinnismy zacząć być rozsądni? Jak długo możemy ryzykować, robić to czego chcemy, a nie to, co uważamy za rozsądne. Często wydaje mi się, ze coś tracę, ze nie robię tego czego chce, nie jestem w pełni sobą przy osobach, które mnie otaczają. Bo tak trzeba, bo powinnam być rozważna, bo ich zawiodę, zranię..
Tylko jak trzeba? Jest gdzieś definicja tego, jak trzeba? Nierozstrzygalny dylemat. Permanentny brak odpowiedzi. Wszystko się ze sobą nawzajem wyklucza. Rozsądek, emocje, pragnienia, nawet uzus społeczny. To, co nam mówią, co naprawdę myślą, a co sami ostatecznie by zrobili. No i tak właściwie - czym jest rozsądek? Wypić o jednego strzała mniej w sobotę, niż w piątek? Wybór przyszłościowych studiów? Bycie z kimś, z kim ciągle się żrę, ale kogo kocham, czy bycie z kimś, z kim jest dobrze, ale nijak? Postępowanie według schematów? Realizowanie kolejnych kroków w celu osiągnięcia szczytu szczęścia i spełnienia? A czym jest szczęście? Dobre studia, małżeństwo, dzieci, dom na kredyt, pies i wakacje nad polskim morzem? Czy stówa w kieszeni, plecak, rozpadający się van i blant na wzgórzu w Brazylii? Kto nie ma tutaj perspektyw? Pewnej przyszłości? Małżeństwo może być udane, a podróżnik z vana może być najbardziej samotnym człowiekiem na świecie. Małżeństwo może się rozpadać, a podróżnik z vana właśnie spełniać swoje marzenia. Małżeństwo może być z rozsądku, a podróżnik z vana nie miał wyjścia, musiał rzucić wszystko i wyjechać. Okazuje się, że prócz rozsądku, emocji i pragnień dochodzi do tego jeszcze wpływ, który mamy na to, co się dzieje. Korzystamy z tego, co się pojawia. Możemy rzucić wszystko, możemy być rozsądni. Możemy myśleć o sobie, możemy myśleć o innych, możemy nie myśleć o nikim. Nie musimy łapać chwil, cieszyć się z małych rzeczy, słyszeć śpiewu ptaków i szumu morza, jeśli nas to wkurwia. Nie musimy brać ślubu, jeśli jest nam to do niczego niepotrzebne. Nie musimy kończyć przyszłościowych studiów, nie musimy robić w korpo i zapierdalać na spłatę kredytu. Bo możemy pracować gdziekolwiek i mieszkać w kawalerce z najlepszą osobą na świecie. I być bardziej szczęśliwi, niż ci z korpo. Niż ci z kredytem. Niż ci z wyścigu. Ci z maratonu. Możemy żreć gluten, nie chodzić na jogę, nie jeździć na rowerze do roboty, nie pić dwóch litrów wody dziennie i być mniej wkurwieni, niż weganie i hipsterzy. A możemy stać się ekologiczni, bezspalinowi, nawodnieni, bezglutenowi, spoceni po siłowni, natchnieni nikomu nieznaną sztuką i szczęśliwi. W końcu, kurwa, szczęśliwi. I temu pierwszemu mogą kazać pić tę pieprzoną wodę. A temu drugiemu, że mógłby się raz wódki napić, bo bez alkoholu to życia nie ma. I Tobie, że masz być rozsądna, bo zranisz jego, mnie, ich, babcię, kuzyna, ciotkę z Ameryki i chomika sąsiadki i nieważne, nieważne ani trochę, że najbardziej siebie, gdy się poddasz, gdy zrezygnujesz z własnych pragnień, potrzeb, pasji, emocji, tego, czego chcesz i czego masz prawo chcieć. Bo nawet jak się mylisz, to masz prawo do błędów. To masz prawo odkrywać, poznawać, doświadczać, uczyć się, odnajdywać, po to, żeby jutro zgubić się po raz kolejny. Żeby sobie za 50 lat powiedzieć: to była najbardziej pojebana rzecz, jaką w życiu zrobiłam, ale było warto. Bo mnóstwo się dzięki temu o sobie dowiedziałam. Bo ostatecznie się spieprzyło, ale przez chwilę osiągnęłam swój własny biegun, swój własny szczyt szczęścia. Bo uśmiecham się, gdy o tym myślę. Bo nie wyobrażam sobie, że miałoby tego wszystkiego w moim życiu nie być. Bo dzięki temu jestem, kim jestem. Bo to była moja droga do szczęścia. Bo miałam jaja, by zadecydować o sobie samej i ponieść wszystkie konsekwencje tej decyzji. I to było ważne. To było cenne. To było moje.
Nie zaczynajmy być rozsądni. Zaczynajmy być sobą. W zgodzie. Z własnym sumieniem. Z własnymi pragnieniami. Chęciami. Marzeniami. Bo nikt nie przeżyje za nas życia. Bo nikt nigdy do końca nie wie, jak być powinno. Bo może nijak. Może właśnie tak, jak sobie to dziś sami ułożymy. Zupełnie nie tak, jak mówi on, ja, oni, babcia, kuzyn, ciotka z Ameryki i chomik sąsiadki. Zupełnie tak, jak mówisz Ty. I widocznie tym razem absolutnie nikt nie musi się z tym zgadzać. 
161 notes · View notes
pufal · 4 years
Photo
Tumblr media
Muzyka w prawie autorskim Grzegorz Mania Muzyka w prawie autorskim Grzegorz Mania „Małżeństwo z rozsądku” – bo tak można określić relację prawa i muzyki – nigdy nie było ani dobrze dobrane, ani szczęśliwe.
0 notes
blogserioserio · 5 years
Text
recepta na długi związek  jest bardzo prosta, oto jej sekret:
Życie Marceliny wywróciło się do góry nogami. Właśnie przeniosła się na nowy kontynent. 
Warto dodać, że pani Marcelina ma  już 94 lata. W tym wieku „właśnie” oznacza dwa okrążenia Ziemi dookoła Słońca, a „nowy kontynent” blok komunalny, oddalony od poprzedniego bloku jakieś dziesięć minut na piechotę.  
W poprzednim mieszkaniu Marcelina spędziła 56 lat, a więc znaczną część swojego życia. Przez większość tego czasu towarzyszył jej Marcel. 
Tumblr media
Marcelina ma białe włosy, zaćmę i bardzo grubego kota. Żyje bez przepychu, nie ma nowoczesnych urządzeń AGD, ale jest skarbnicą anegdot. Większość z nich zdążyła mi powtórzyć dwadzieścia razy, więc je sobie porządnie zapamiętałem. Z Marcelem była ponad pięćdziesiąt lat, a więc wieczność. Wieczność robi wrażenie, ale mnie nie dziwi. Podobny rezultat osiągnęli moi dziadkowie z dwóch stron. Kilka miesięcy temu byłem na uroczystości nadania moim dziadkom złotego medalu od Andrzeja Dudy, za to, że tyle ze sobą wytrzymali. Taki sam medal dostało wiele innych par, zebranych w sali widowiskowej domu kultury „Kolejarz” w Łazach. Obserwowałem tę uroczystość z myślą, że podobnego medalu raczej się nie doczekam. 
— Mieliśmy wielką uroczystość! Taki jakby drugi ślub, bo zjechała się cała rodzina. Była zamówiona msza w kościele, był poczęstunek, elegancki obiad w restauracji — pani Marcelina wspominała ten jubileusz z rozrzewnieniem. Niestety, parę lat później jej mąż miał szósty zawał, a że nikt nie wymyślił, że do sześciu razy sztuka, zawału nie przeżył. 
Czy wraz z zawałem Marcela, Marcelinie zawaliło się życie? Męża wspomina z ciepłem i szacunkiem, ale może żyć dalej. Jakoś się trzyma i pomimo rozlicznych problemów jest wdzięczna za każdy kolejny dzień. Wdzięczność kieruje w stronę Boga z dużej litery, w którego bezwzględnie wierzy i który pełni w jej codzienności podstawową rolę. Zaczyna dzień od różańca, potem ma litanię, koronkę, nabożeństwo w radiu Maryja, jeszcze jeden różaniec, a na koniec transmisja z apelu jasnogórskiego. Sama nazywa się moherowym beretem, ale to krzywdzące określenie. 
— Ale jak się państwo poznali?
Serdeczna koleżanka Marceliny urządziła prywatkę. Małżonek tej koleżanki był brygadzistą w fabryce, gdzie pracował Marcel, więc przypadkiem (z tych nieco zaaranżowanych) znaleźli się na jednej imprezie. I w zasadzie to tyle. Marcel był człowiekiem czynu. Oświadczył się Marcelinie po paru miesiącach. 
— Wcale nie zależało mi na wyjściu za mąż — dodaje Marcelina, kiedy ja wpatruję się w portret młodej wówczas pary. Zresztą nie takiej znowu młodej jak na epokowe standardy! Marcelina miała juz 28 lat. Nie chciała welonu ani ślubnej sukni. Wychodziła za Marcela w nie dość, że pożyczonej, to jeszcze niebieskiej. 
Wielu mężczyzn chciało się ze mną ożenić, ale im zdecydowanie odmawiałam i mówiłam, żeby się nie przykrzyli, bo to nie ich wina, ale mnie po prostu nie pasuje bycie czyjąś żoną! Jak raz zachorowałam i leżałam przez miesiąc w szpitalu, to znalazł się amant, który przychodził do mnie dzień w dzień z kwiatami i czereśniami, śpiewał mi i czuwał przy łóżku. A ja tylko powiedziałam mu, żeby sobie za wiele nie wyobrażał, że dziękuję za czeresienki, bardzo smaczne, ale za niego nie wyjdę. Jeszcze inny chciał mnie zabrać do Niemiec, bo miał tam posiadłość i gospodarstwo. Wysyłał listy. Pisał, jaki on nie jest zakochany, ale znowu, odpowiadałam, że nie jestem zainteresowana zamążpójściem z nim i z resztą z nikim innym też nie. 
— Czym zatem zauroczył panią pan Marcel? 
— Niczym takim! Znowu zachorowałam, tym razem na ciężkie zapalenie płuc i koleżanki mówiły mi: „Marcela, ty wyjdź wreszcie za mąż…”
„… bo jeszcze umrzesz jako stara panna i pójdziesz do piekła, bo tam trafiają wszystkie stare panny.” —dopowiedziałem sobie w myślach. Podejrzewam, że mniej więcej coś takiego miały te dziewczyny na myśli. Marcelina wymieniła kilka totalnie prozaicznych argumentów przemawiających za wyjściem za Marcela:
swoje mieszkanie (to, z którego wyprowadziła się dwa lata temu)
dobra praca
grzeczny i czysty 
usposobienie wesołe 
— Ale czy go pani kochała? 
— Ja wiem? Byliśmy dobrymi przyjaciółmi, tak bym to nazwała… 
— Czyli uczucie pojawiło się dopiero w trakcie? — dopytuję, szukając w tej historii jakichś strzępów Hollywoodu. 
— Mieszkaliśmy razem, wspieraliśmy się i przyjaźniliśmy… Ale jakiejś tam szczególnej miłości to nie było. 
Pani Marcelina opowiadała mi o ich wspólnej codzienności, przyzwyczajeniu do siebie, braku jakichkolwiek kłótni czy problemów. Jedyne dziecko urodziła po dwóch latach małżeństwa, a biorąc pod uwagę jakość ówczesnej antykoncepcji, wychowanie seksualne oraz iście katolickie wartości, żyli ze sobą jak brat z siostrą i to bez żadnych benefitów (jeden oficjalnie udokumentowany, z żywym na niego dowodem). 
O historii Marcela i Marceliny nie powstałby żaden film, bo to nie jest historia miłosna. Nie odważyłbym się wyskakiwać z tezą, że ich historia jest nieszczęśliwa. Całe mnóstwo ludzi z tamtego pokolenia realizowało podobny schemat. Tworzyli ogromne, wielodzietne rodziny w oparciu o małżeństwo z rozsądku. Małżeństwo i rozsądek — ta zbitka słów brzmi dzisiaj absurdalnie. Albo małżeństwo, albo rozsądek. Co jest rozsądnego w poświęceniu swojego życia na relację z osobą, której się nie kocha? Przecież miłość to najważniejsza sprawa na świecie. Z perspektywy tej naszej kolektywnej fiksacji zakochaniem, życie Marceliny może się wydawać zmarnowane. 
A co jeżeli Marcelina odkryła sekret na długotrwały związek? 
Na Spotify można posłuchać wykładu nieprzeciętnie mądrego psychologa, który potrafi precyzyjnie określić, ile trwa miłość. Nie za długo. Psycholog reasumował swój wywód słowami, że kochamy jakieś pół roku.
Za zakochanie odpowiada fenyloetyloamina, substancja, którą produkuje twoje własne ciało i której nazwa brzmi jak narkotyk, po którym kończysz w kartonie i z czarnymi zębami. 
 Po pewnym czasie organizm osoby zakochanej przestaje ją wydzielać. Nie da się sztucznie przedłużyć tego procesu, trwa od wspomnianych paru miesięcy do około dwóch lat, ale prędzej czy później studnia fenyloetyloaminy wysycha. Mówiąc okrutniej, twoja miłość dobiegnie nieuchronnego końca. 
Natura znalazła sposób, żeby uczynić nas monogamistami. Sprawiła mianowicie, że po tej miłosnej sielance, jak już wszystkie motylki wylecą ci z brzucha, organizm wydziela z siebie kolejny hormon. Działa na innej zasadzie. Dotychczas ukochana osoba nie jest już ciuszkiem z Gucci, tylko gaciami, co się je nosi po domu. Nie jest neapolitańską pizzą z rukolą i mozarellą z bawolego mleka, tylko pepperoni na tłustym cieście. Wasza relacja musi ulec przeobrażeniu, a wy musicie jemu sprostać, o ile oczywiście interesuje was dalsze wspólne życie. 
Według współczynnika rozwodów w Polsce, rozpada się co drugie małżeństwo. Najpierw ludzie zakochują się w sobie, albo przynajmniej dzieje się tak jednemu z nich, a drugie jest za mało asertywne, żeby dać kosza. Decydują się na wspólne życie, jeżeli chcą i mogą, to je formalizują, bo łatwiej brać razem kredyty i babcia będzie zadowolona. Po tych góra dwóch latach odkrywają, że nic ich ze sobą nie łączy. Orientują się, że mieszkają z osobą, której nie kochają i potrafią wymienić przynajmniej kilka innych osób, z którymi żyłoby im się lepiej i ciekawiej. Słowem, budowali swoje relację na przemijalnym afekcie, którego nie dało się później przerodzić w coś innego. 
Marcel i Marcelina nie mieli podobnych problemów. W zasadzie nie mieli żadnych. Żyli w utopii, pozbawionej miłości a więc pozbawionej problemów. Nie dusili się wzajemnie, dosłownie ani w przenośni, tym swoim ognistym romansem. Startowali z tej samej stopy, którą finiszowali. Jako dobrzy przyjaciele, którzy się szanowali i tak już zostało, przez ponad 50 lat. 
Wolisz przeżyć takie jedno długie życie, czy mnóstwo króciutkich? 
* Nie chcę wdawać się w szczegóły, jak poznałem Marcelinę. To nie jest skomplikowana historia, opowiedziałbym ją w jednym niedługim akapicie, ale zamiast tego wolę akapit tłumaczący, że o tym nie napiszę. Dokładanie do opowieści tego kontekstu stawiałoby mnie w pozycji, w jakiej lubią stawiać się ludzie, za którymi nie przepadam. A przecież gdybym był lodami, wolałbym być pistacjowymi niż brukselkowymi. Na wafelku, nie na asfalcie.
0 notes
dariusblogpl · 6 years
Text
Kaczyński dał sygnał do ataku na osoby LGBT+
Tumblr media
Oświadczenie Stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza:  Jarosław Kaczyński w przemówieniu na konwencji partyjnej Prawa i Sprawiedliwości nawiązał do podpisanej przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego Deklaracji LGBT+. To dalsza część kampanii budowanej na nienawiści do osób nieheteroseksualnych – od dołów partyjnych, posłów, premiera, aż do prezesa partii rządzącej. Pod płaszczykiem obrony dzieci i rodziny, Kaczyński dał sygnał do ataku na osoby LGBT+, podobnie jak w poprzednich latach, gdy za cel obierano uchodźców.
Deklaracja została ukazana jako symbol zła, a ci, którzy doprowadzili do jej podpisania – jako wrodzy Polsce i Polakom. Nie zgadzamy na straszenie społeczeństwa wybraną grupą, którą po wyborach partia ma przecież obowiązek reprezentować. Jesteśmy obywatelami i obywatelkami Polski, mieszkamy tu, to nasz dom.
Jarosław Kaczyński wspominał m.in. o zawartym w Deklaracji zobowiązaniu m.st. Warszawy, by zapewnić wszystkim uczniom dostęp do edukacji seksualnej zgodnej ze Standardami WHO. Kaczyński przekonywał, że Światowa Organizacja Zdrowia chce organizować „bardzo wczesną seksualizację dzieci” i „podważać naturalną tożsamość chłopców i dziewczynek”, a wszystko to wbrew woli ich rodziców.
Przypominamy, że zapis w deklaracji mówi o dostępności zajęć we wszystkich warszawskich szkołach. W świetle obowiązującego prawa oznacza to lekcje dla chętnych – dodatkowe, nieobowiązkowe i za zgodą rodziców. Jeśli rodzic nie chce, żeby jego dziecko na nie uczęszczało, wystarczy, że nie wyrazi na to zgody. Każdy z punktów klarownie wyjaśniamy tutaj.
Z wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego wynika, że nie zapoznał się nie tylko z treścią Deklaracji, ale również z oficjalnymi dokumentami WHO, bowiem nie ma w nich nic, co ten insynuuje. Wręcz przeciwnie – WHO podkreśla ważną rolę rodziców lub opiekunów w edukacji seksualnej.
Co więcej, w dokumencie WHO nie ma mowy o “seksualizacji dzieci”. Standard WHO podkreśla różnorodność płaszczyzn rozwoju człowieka, w tym życia rodzinnego i budowania relacji. Mówi też jasno o poszanowaniu i godności człowieka. Obok tego podkreśla, że inicjacja seksualna nie powinna następować zbyt wcześnie i wskazuje, że niezbędne jest nauczenie dzieci rozpoznawania “złego dotyku”.
Określenia takie jak „seksualizacja dzieci” i kłamstwa na temat nauki masturbacji dla przedszkolaków są prawdopodobnie suflowane prawicowym politykom przez działaczy Ordo Iuris. Organizacja ta – jak informują media – jest powiązana z wywodzącym się z Brazylii ruchem Tradycja, Rodzina i Własność, który nawet przez kościelnych hierarchów uważany jest za „pseudokatolicki” i „fanatyczny”.
Aktualne standardy uznawane przez WHO można znaleźć tutaj.
Jarosław Kaczyński podczas konwencji mówił, że ubóstwo „odbiera godność”, której przywrócenie Polakom jest celem PiS. To prawda, bieda poniża i odbiera ludziom godność. Podobnie jak wyrzucanie ich poza nawias społeczności, stawianie ich w kontrze do Polaków. My, osoby LGBT+, jesteśmy Polakami i Polkami, należy nam się godność i szacunek.
Prezes PiS wspomniał również o obronie polskiej rodziny, mówiąc, że “małżeństwo i rodzina są afirmowane przez naszą kulturę”, że afirmacja to dążenie do wzmacniania i rozszerzania instytucji czy zjawiska, a PiS tę afirmację chce i będzie wspierać broniąc polskiej rodziny “w imię zdrowego rozsądku i w imię Konstytucji, która nie może być łamana”. Te słowa, używane jako kontrargument do wyrównania praw, budzą w nas rozgoryczenie. My też afirmujemy, też tworzymy rodziny i też, tak samo jak prezes Kaczyński, pragniemy rozszerzenia instytucji małżeństwa – o pary jednopłciowe. Wprowadzenie równości małżeńskiej nie jest niezgodne z konstytucją. Dlaczego PiS zasłania się rzekomą obroną polskich rodzin, jednocześnie nastawiając społeczeństwo przeciw części z nich?
Co 20 osoba w Polsce jest nieheteroseksualna – są nas prawie dwa miliony. Setki tysięcy osób tworzą pary, nierzadko mają dzieci. Ale wiele z nas wyjeżdża z Polski, by zapewnić bezpieczeństwo swoim bliskim i sobie, na przykład po to, żeby oboje rodziców było rodzicami również w świetle prawa. W Polsce nie ma żadnych regulacji, które chroniłyby dzieci par jednopłciowych. Żądamy więc, by politycy, którzy mają usta pełne frazesów o polskiej rodzinie, bronili też naszych rodzin.
70 proc. nastolatków LGBT+ ma myśli samobójcze (dla porównania – w przypadku heteroseksualnych nastolatków ma je kilkanaście procent badanych).
Według badań Unijnej Agencji Praw Podstawowych, dyskryminacji ze względu na swoją orientację doznało 57 proc. osób LGBT+. To trzeci wynik w UE. Gorzej wypadają tylko Chorwacja i Litwa. Jeszcze większy odsetek nastolatków zgłasza dyskryminację w szkole, a ponad 90 proc. wszystkich badanych wyznało, że słyszało lub widziało negatywne komentarze i zachowania wobec osób LGBT+.
Słowa Jarosława Kaczyńskiego i cała kampania, którą jego partia buduje na wrogim stosunku do osób nieheteroseksualnych, przyczyniają się do wzrostu tych zachowań. To już nie tylko garść kłamstw, mająca uderzyć w przeciwników politycznych. To realna krzywda pozbawianych godności rodzin i atakowanych dzieci.
Oko Press: Idzie kampania wyborcza i PiS znów straszy. Na sobotniej konwencji sięgnął do najniższych środków, wziął na zakładników dzieci. Kaczyński straszył, że opozycja i osoby LGBT+ są groźne dla polskich dzieci. Prawdziwym zagrożeniem dla dzieci jest jednak fatalna opieka zdrowotna i przepełnione szkoły z frustrowanymi nauczycielami. O tym PiS milczy
Co mówił Kaczyński? Według niego opozycja — za pomocą „specyficznej socjotechniki” — będzie „zmieniać człowieka”.
Na czym ma polegać ta „zmiana” pozostawił domysłom słuchaczy. „Ma być podważana naturalna tożsamość chłopców i dziewczynek” — mówił. Czyli? Heteroseksualne dzieci będą w jakiś tajemniczy sposób przerabiane na homoseksualne. W dodatku „W jej centrum jest bardzo wczesna seksualizacja dzieci”. To ta rzekomo groźna edukacja seksualna.
Przypomnijmy: programy edukacji seksualnej zakładają, że dzieci mają akceptować różne orientacje seksualne. Jeśli chłopiec zorientuje się, że jest gejem, a dziewczynka lesbijką, nie powinni z tego powodu mieć poczucia winy. A ich koledzy i koleżanki nie powinni uznawać tego za powód do napiętnowania. Dzieci uczone są też tego, co to jest „zły dotyk” i szacunku do własnego ciała. Tak by mogły same zidentyfikować zagrożenie ze strony pedofilów.
Środowiska konserwatywne przedstawiają to zupełnie na opak. Panicznie się boją ludzi, którzy akceptują własną i cudzą seksualność.
Jarosław Kaczyński się nie zająknął. To nie Kościół i jego funkcjonariuszy wskazał jako główne i realne zagrożenie dla polskich dzieci, tylko osoby LGBT+.
Czy straszenie osobami LGBT+ ma w ogóle jakieś szanse stać się paliwem kampanii wyborczej PiS? Może sprawić, że przerażeni rodzice pójdą do eurowyborów i zagłosują na Annę Zalewską albo Joachima Brudzińskiego?
Sukces kampanii antyuchodźczej PiS w 2015 r. Polacy nie byli przeciwni przyjmowaniu uchodźców do czasu rozkręcenia akcji propagandowej. Systematyczne powtarzanie przez komentatorów i polityków, że uchodźcy niosą ze sobą różne zagrożenia (od terroryzmu po choroby) sprawiło, że procent osób przeciwnych przyjmowaniu uchodźców podwoił się w zaledwie pół roku! Z 21 do 40 proc. w 2015 roku.
Sięganie „po dzieci” przez Jarosława Kaczyńskiego może świadczyć o strachu, że kolejne 40 mld zł rozdane Polakom nie zapewnią jednak PiS-wi wygranej w wyborach europejskich w maju i parlamentarnych jesienią. Tonący brzytwy się chwyta. A PiS — dzieci -  całość na Oko Press
Tumblr media
Marszałek polskiego Senatu, Stanisław Karczewski. Grafika która pochodzi od narodowców, brawo Prawo i Sprawiedliwość, jak wiadomo koalicja z narodowcami wam zawsze bliżej. 
Obiecano już pieniądze, zostało jeszcze poszczucie na wroga. A że uchodźcy się w tej roli zużyli, pod ręką są mniejszości seksualne. Michał Sutowski komentuje wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego na regionalnej konwencji PiS w Jasionce.
W ostatnich miesiącach Jarosław Kaczyński stracił dotychczasowy spokój i pewność wyniku wyborczego. Nic dziś nie jest przesądzone: opozycja przezwycięża rozdrobnienie z jednej i oferuje pewną różnorodność z drugiej strony. Ofensywy PiS należało się zatem spodziewać – najpierw baza, teraz nadbudowa. Obiecano już pieniądze, zostało jeszcze poszczucie na wroga. A że uchodźcy się w tej roli zużyli, pod ręką są mniejszości seksualne. Władza może w ten sposób zawalczyć o maczystowski elektorat, który coraz śmielej spogląda na prawo od PiS. Podniesie też na duchu obóz klerykalny, ostatnio w wyraźnej defensywie po filmie Smarzowskiego Kler, sondażach w sprawie aborcji czy całej serii głosów i publikacji na temat pedofilii w Kościele.
Uruchamiając nagonkę na „wrogów rodziny” i rzekomą „seksualizację dzieci” Kaczyński sięgnął po temat, który dotąd nie rozpalał politycznie konserwatywnej większości Polaków; podobno z wewnętrznych badań wychodziło, że nawet wyborcy PiS nie są aż tak homofobiczni, jak mogłoby się wydawać. Dlatego zastosowano taktykę najprostszą i najbardziej obrzydliwą zarazem: wzbudzania lęku o dzieci i odwracania kota ogonem tak, by hasło „krzywda najmłodszych” kojarzyła się raczej z gejem i feministką niż prałatem Jankowskim, proboszczem z Tylawy i siostrą Bernadettą. Czy tak postawiony temat można „wrogo przechwycić”? Postawić pojęcia z głowy na nogi i uczynić z realnej krzywdy najmłodszych temat prawdziwie polityczny?
Jeśli językowi nienawiści partie opozycji nie przedstawią praktycznej etyki troski o najmłodszych – nawet mocno konserwatywne nurty KE mogą tu proponować coś sensownego – PiS może wygrać tę bitwę o świadomość. I wtedy zalęknionych rodziców zmobilizuje lepiej niż Elbanowscy, z gejów, lesbijek i wszystkich liberałów zrobi zboczeńców, a z opozycji dzieciobójców. A potem znów wygra wybory. (...) - Całość Krytyka Polityczna.
0 notes
kabzior56-blog · 5 years
Text
Dziwnie się zachowuje jak na wdowę. Rozliczne mieszkania, konta...Interes wspólny prowadzili. Takie małżeństwo z rozsądku.
0 notes
radiotokfm · 6 years
Text
,,Jest to raczej małżeństwo z rozsądku niż miłości" - szwedzki premier zostaje na stanowisku
from Najnowsze audycje - Radio TOK FM http://bit.ly/2Hs1EcW via TOK FM
0 notes
unspoken-feelings-x · 7 years
Text
Tylko jak trzeba? Jest gdzieś definicja tego, jak trzeba? Nierozstrzygalny dylemat. Permanentny brak odpowiedzi. Wszystko się ze sobą nawzajem wyklucza. Rozsądek, emocje, pragnienia, nawet uzus społeczny. To, co nam mówią, co naprawdę myślą, a co sami ostatecznie by zrobili. No i tak właściwie - czym jest rozsądek? Wypić o jednego strzała mniej w sobotę, niż w piątek? Wybór przyszłościowych studiów? Bycie z kimś, z kim ciągle się żrę, ale kogo kocham, czy bycie z kimś, z kim jest dobrze, ale nijak? Postępowanie według schematów? Realizowanie kolejnych kroków w celu osiągnięcia szczytu szczęścia i spełnienia? A czym jest szczęście? Dobre studia, małżeństwo, dzieci, dom na kredyt, pies i wakacje nad polskim morzem? Czy stówa w kieszeni, plecak, rozpadający się van i blant na wzgórzu w Brazylii? Kto nie ma tutaj perspektyw? Pewnej przyszłości? Małżeństwo może być udane, a podróżnik z vana może być najbardziej samotnym człowiekiem na świecie. Małżeństwo może się rozpadać, a podróżnik z vana właśnie spełniać swoje marzenia. Małżeństwo może być z rozsądku, a podróżnik z vana nie miał wyjścia, musiał rzucić wszystko i wyjechać. Okazuje się, że prócz rozsądku, emocji i pragnień dochodzi do tego jeszcze wpływ, który mamy na to, co się dzieje. Korzystamy z tego, co się pojawia. Możemy rzucić wszystko, możemy być rozsądni. Możemy myśleć o sobie, możemy myśleć o innych, możemy nie myśleć o nikim. Nie musimy łapać chwil, cieszyć się z małych rzeczy, słyszeć śpiewu ptaków i szumu morza, jeśli nas to wkurwia. Nie musimy brać ślubu, jeśli jest nam to do niczego niepotrzebne. Nie musimy kończyć przyszłościowych studiów, nie musimy robić w korpo i zapierdalać na spłatę kredytu. Bo możemy pracować gdziekolwiek i mieszkać w kawalerce z najlepszą osobą na świecie. I być bardziej szczęśliwi, niż ci z korpo. Niż ci z kredytem. Niż ci z wyścigu. Ci z maratonu. Możemy żreć gluten, nie chodzić na jogę, nie jeździć na rowerze do roboty, nie pić dwóch litrów wody dziennie i być mniej wkurwieni, niż weganie i hipsterzy. A możemy stać się ekologiczni, bezspalinowi, nawodnieni, bezglutenowi, spoceni po siłowni, natchnieni nikomu nieznaną sztuką i szczęśliwi. W końcu, kurwa, szczęśliwi. I temu pierwszemu mogą kazać pić tę pieprzoną wodę. A temu drugiemu, że mógłby się raz wódki napić, bo bez alkoholu to życia nie ma. I Tobie, że masz być rozsądna, bo zranisz jego, mnie, ich, babcię, kuzyna, ciotkę z Ameryki i chomika sąsiadki i nieważne, nieważne ani trochę, że najbardziej siebie, gdy się poddasz, gdy zrezygnujesz z własnych pragnień, potrzeb, pasji, emocji, tego, czego chcesz i czego masz prawo chcieć. Bo nawet jak się mylisz, to masz prawo do błędów. To masz prawo odkrywać, poznawać, doświadczać, uczyć się, odnajdywać, po to, żeby jutro zgubić się po raz kolejny. Żeby sobie za 50 lat powiedzieć: to była najbardziej pojebana rzecz, jaką w życiu zrobiłam, ale było warto. Bo mnóstwo się dzięki temu o sobie dowiedziałam. Bo ostatecznie się spieprzyło, ale przez chwilę osiągnęłam swój własny biegun, swój własny szczyt szczęścia. Bo uśmiecham się, gdy o tym myślę. Bo nie wyobrażam sobie, że miałoby tego wszystkiego w moim życiu nie być. Bo dzięki temu jestem, kim jestem. Bo to była moja droga do szczęścia. Bo miałam jaja, by zadecydować o sobie samej i ponieść wszystkie konsekwencje tej decyzji. I to było ważne. To było cenne. To było moje.
Nie zaczynajmy być rozsądni. Zaczynajmy być sobą. W zgodzie. Z własnym sumieniem. Z własnymi pragnieniami. Chęciami. Marzeniami. Bo nikt nie przeżyje za nas życia. Bo nikt nigdy do końca nie wie, jak być powinno. Bo może nijak. Może właśnie tak, jak sobie to dziś sami ułożymy. Zupełnie nie tak, jak mówi on, ja, oni, babcia, kuzyn, ciotka z Ameryki i chomik sąsiadki. Zupełnie tak, jak mówisz Ty. I widocznie tym razem absolutnie nikt nie musi się z tym zgadzać.
0 notes
ao3feed-thehobbit · 7 years
Text
Coś niebieskiego
read it on the AO3 at http://ift.tt/2xrwRpZ
by kivutio
Tłumaczenie. _________ Thorin poślubił Bilbo po bitwie pięciu armii, jednak ich małżeństwo zostało zawarte z rozsądku, a nie z miłości. Według Bilbo obaj muszą starać się jak najlepiej to wykorzystać. W końcu jest hobbitem, a one tak właśnie robią.
Words: 3281, Chapters: 1/5, Language: English
Series: Part 1 of Śnieżnobiały welon
Fandoms: The Hobbit - All Media Types, The Hobbit (Jackson Movies)
Rating: Mature
Warnings: No Archive Warnings Apply
Categories: M/M
Characters: Bilbo Baggins, Thorin Oakenshield, Thorin's Company, Dís (Tolkien), Fíli (Tolkien), Kíli (Tolkien)
Relationships: Bilbo Baggins/Thorin Oakenshield, Fíli/Ori
Additional Tags: Translation, tłumaczenie, Fake/Pretend Relationship, Alternate Universe - Canon Divergence, Politics, Gardens & Gardening, Polski | Polish
read it on the AO3 at http://ift.tt/2xrwRpZ
0 notes