#inne kultury
Explore tagged Tumblr posts
Text
Weekend super z trochę dziwnym finałem...
10-02-2025
Hymm... Trochę mnie to nagłe spotkanie tak... zestresowało. Byłam taka rozluźniona, nastawialiśmy się z O. na taką pyszną szamkę we dwoje, na rozmowę, taką intymną - o przyjszłości, o planach, o potrzebach...
Ech, w piątek całe popołudnie spędziliśmy na kochaniu się, przy świecach, z masażem. Było cudownie.
W sobotę zaczęliśmy od pysznego śniadania - O. upiekł rogaliki z malinami, ser brie, gruszkę w miodzie i kilka truskawek. Wyłożył wszystko na deskę, dodał świeże truskawki (uwielbiam), sery (dwa twarde, holenderskie i jednego śmierdziucha - pyszny był), zmielił kawę - dawno nie robił tego, brakuje czasu. Wypiliśmy do tego pysznego śniadania świeżo zmieloną, parzoną kawę.
A potem poszłam odebrać siostrę, która z okazji urodzin zaproponowała mi (i sobie) quality time. Bardzo to doceniam. Poszłyśmy na wystawę, potem na długi spacer. Fajnie było. Rozmawiałyśmy dużo o przyszłości, takiej najbliższej - o zmianach, które musimy dokonać, a których nie planowałyśmy kiedyś. Spacer po mieście obudził w mojej siostrze wiele wspomnień - ona nie często bywa we Wro, nie lubi miasta, nie lubi bodźców i hałasu. Najchętniej mieszkałaby gdzieś na odludziu, najlepiej wysoko w górach, przy szlakach - tam się czuje najlepiej. Rozumiem. Jednocześnie ja potrzebuję tej tkanki miejskiej, dużego, buzującego od kultury, obcych twarzy, wydarzeń miasta - lubię te możliwości jakie ono daje i tą anonimowość, której nie ma w małych miasteczkach (a której brak ceni moja sis).
Ale w sobotę spacer obudził w siostrze spontaniczne wspomnienia, tych jej czasów studenckich: tutaj piła, tam przed pałami uciekała, tam kiedyś był fajny bar, a tak było dobre jedzenie itp. Fajnie, nie? Aż nagle, sama z siebie, z opowieści o tym, jak to o tutaj, w tym barze kiedyś spotkała koleżankę, tą od pamiętnego drinku w pomarańczy, do tego w jakim miejscu zawodowo jest ta konkretna koleżanka obecnie. I do podsumowań jak dużo te jej studia dawały możliwości zdobycia dodatkowych certyfikatów, umiejętności... a których ona nie ma, nie zdobyła, bo nie było jej wtedy stać na te rzeczy ekstra, certyfikaty, umiejętności - same studia tyle kosztowały. A ona pracowała przecież bardzo, bardzo dużo, a czasem też kończyła bez pieniędzy... I z tego gładko przeszła do tego, że dlatego właśnie chce mieć tylko jedno dziecko, dać mu wszystko, zapewnić mu wszystko, aby nawet w razie jej wypadku czy czegoś innego, co nie pozwoli jej BYĆ dla niego, żeby go wesprzeć, żeby nie musiał się martwić o przetrwanie.
Ona dotąd tak nie mówiła o tym czasie. Nie wspominała tego, jak było jej trudno. No było ciężko, ale po co rozdrapywać - skończyła? Skończyła! To o czym tu gadać? Proste. A teraz, tak refleksyjnie widzi, że rodzice się starali, ale zawiedli nas... Sami nie wiedzieli jak i to rozumiemy, ale nie rozumiemy jakich wyborów dokonują teraz, znowu nas zawodząc, ściągając nas w dół zamiast wesprzeć (poprzez dbanie o samych siebie, poprzez odciążenie nas od dbania o ich byt, wspomagania ich finansowo, odkładanie na własną starość)... Ech. No ciekawa perspektywa - kiedyś siostra uważała moje retrospektywne podejście za atak na mamę, odrzucenie jej. Teraz widzi, że zauważenie błędów nie oznacza braku miłości czy troski... Widzi też, że było nam cholernie ciężko, gdy miałyśmy te 19-25 lat. Cholernie.
Poruszyłyśmy też inne tematy, bardziej wesołe. Było fajnie, naprawdę. Jak siostra weszła na temat polityki to uciełam to "nie chcę z tobą o tym rozmawiać, bo się pokłócimy". xD I było spoko. Pokazałam jej kilka nowych miejsc w mieście, nowych lokali...
Miałyśmy wskoczyć gdzieś na mieście na obiad, ale O. zadzwonił z propozycją, że może zaprosimy moją siostrę na obiad do nas, bo on ma świetny pomysł na obiad. Zaprosiłam ją. Zgodziła się.
Okazało się, że mój O. przywitał nas kieliszkami musującego, białego wina, zaprosił nas do stołu (i przy okazji - sprzątnął trochę mieszkanie), zaserwował nam tagliatelle z krewetkami, cytryną, parmezanem i świeżą pietruszką - PYCHA. No po prostu... Ślinka cieknie. Co za zdolna bestia.
Martwiłam się, że my tu o bezrobociu, o oszczędzaniu, o życiu z oszczędności, a on wyjechał z takim nietanim obiadem wiedząc, że jeszcze na niedziele/na jutro jest ze mną ustawiony na wyjście do restauracji... Powiedział mi, że to dlatego, że świętujemy moje święto, że on chce je uczcić. <3
Gdy odwieźliśmy siostrę do domu (cieszę się, że mogę się jej w końcu odwdzięczyć za te wszystkie razy, gdy to ona lub Szwagier mnie podwozili w różne miejsca), wzięłam prysznic... Poczytałam książkę - aby się zrelaksować, bo ostatnio słabo śpię (kładę się o 23, a budzę się o 2-3 w nocy i przeważnie nie mogę ponownie zasnąć... Teraz odczytuję to jako deprawację snu związaną z moim stanem psychicznym... bo cały czas czuję dziwne napięcie. Jakby coś złego miało się zaraz wydarzyć). A wieczorem obejrzeliśmy przezabawny, niedorzeczny film "The Road House" xD - jak kupi się umowność świata przedstawionego to po prostu można się śmiać z każdej części scenariusza i wielu, wielu rzeczy w obrazku. Poza tym zajebistą ma muzykę i zachwycającą pracę kamery. Naprawdę fajny - zaskakująco fajny - film do relaksu, przy którym się bawiłam tak jak dawno przy żadnym filmie. :D
Idąc do łóżka poruszyliśmy z O. temat przyszłości - wzięło mnie na refleksję, bo nagle od niego (z zewnątrz) usłyszałam ile mam obecnie lat i mnie to przeraziło.
Wcześniej tego dnia opowiadałam mu jak wchodziłam z siostrą do muzeum - że weszłam na studencki. Pan przy kasie albo się nie połapał, albo nie obchodziło go to. Po prostu spojrzał na legitymację, oddał mi ją i skasował jako studencki. Siostra się wtedy uruchomiła na głos zdziwiona, że można na studencki wchodzić po ukończeniu 26 roku życia, ale nim powiedziała za dużo - na migi, brwiami, i wytrzeszczając oczy xD dałam jej znać by się zamknęła xD - w ten sposób ma kolejną anegdotkę o swoim talencie mówienia nieodpowiednich rzeczy w nieodpowiednich okolicznościach (to dłuższa historia, jej kawałek historii, dość bolesnej czasem), potem się z tego chichrałyśmy w muzeum i zastanawiałyśmy się czy ja mogę faktycznie wyglądać na mniej niż mam. Niby wiem, że mogę, że zwykle wyglądam na mniej niż mam (mój chłopak mówił, że gdy mnie poznał myślał, że mam maksymalnie 25-27 lat, a już byłam po 30-stce), ale teraz, w tym momencie życia czuję się na tyle źle z własnym wyglądem, że nie wiem w sumie jak wyglądam... Zapytałam o to mojego partnera, tak spontanicznie. A on na to odparł, że nie wie jak mi na to odpowiedzieć, bo wie, że jestem tyle-a-tyle letnią kobietą. I BUM. Usłyszałam to. I przeraziłam się. To zabrzmiało poważnie. To znaczy jak sama myślę o swoim wieku to mam taki luz, takie "a, kolejny rok", ciągłość zachowana. A jak usłyszałam tą liczbę wypowiedzianą osobno, bez tej osi-linijki, którą mam w głowie, gdy myślę o upływie czasu... to zabrzmiało strasznie. Bo jestem tak dorosła... a tak nie pewnie mi na wielu poziomach życia...
I od tamtego czasu ta myśl we mnie pracuje. W różnych kontekstach.
Więc wieczorem rozmawialiśmy o tym... ale nie jestem jeszcze pewna czy wyłowiłam to, co mam wrażenie jest gdzieś obok... tuż-tuż. Do czego muszę dotrzeć. Na pewno zauważyłam, że myśląc o przyszłości czuję zaskakująco dużo lęku - chyba go przedtem wypierałam? A może właśnie: teraz depresja uderza, teraz te myśli dopuszczam?
W niedzielę... znowu słabo spałam. Cały czas czuję ten lęk, który trudno mi uchwycić... skojarzyłam, że to jest ten sam rodzaj uczucia (ale słabsze), które nie pozwalało mi spać, gdy chorowałam na depresję te lata temu. Walące w piersi serce budziło, a każda pierdoła która za dnia wydawała się prosta do rozwiązania, w nocy urastała do jakiejś kolosalnej wielkości. Lęk - nieracjonalny, podlany agresją i smutkiem. Coś takiego czuję, ale nie tak silnie, jak wtedy, gdy cierpiałam na insomię - teraz to jakby zapowiedź tego. Cieszę się, że jestem na lekach.. Bo bardzo nie chcę znowu tego przeżywać...
Obudziłam się o 5, przytuliłam się mocno do O. i okazało się, ze to go obudziło xD I od 5 nie spaliśmy - kochaliśmy się. To było takie wzruszające i jednocześnie instynktowne, raptowne. Podobało mi się bardzo. :)
Po kolejnym pysznym śniadaniu pojechaliśmy z naszym pieskiem na długi spacer do parku. Było tak spokojnie... ptaki treliły, widzieliśmy sikorkę i dzięcioła. Drzewa nadal są gołe, a krajobraz nie jest ani bury ani brązowy, a zaczyna się zielenić. Nazrywaliśmy leszczynę do zaparzenia...
Długo chodziliśmy. Bawiliśmy z małą, poszliśmy do placu zabaw dla piesków. Było super.
Po powrocie do domu umówiliśmy się, że idziemy na ten zapowiadany romantyczny obiad w restauracji. No i jak opisałam... wpadliśmy na kuzyna.
Kuzyn nie wiedział, że świętujemy moje urodziny - głupio mi było mu tak z tym nagle wyskoczyć, poza tym... chciałam świętować z moim O. Chcieliśmy cieszyć zmysły, być razem, blisko... zamówiliśmy danie, które je się we dwoje... A tu nagle kuzyn jak gdyby nigdy nic, że chce wiedzieć czy mogłabym jego towarzyszom przy stole doradzić w czym i jak zaprojektować ogród ich domu. Czy AI wystarczy? Czy to może być dobry pomysł na zaoszczędzenie czasu i pieniędzy? Jak kłaść chodniki, aby było wygodnie? Odpowiedziałam, że najlepiej kłaść tam, gdzie zwykle chodzą i jeżeli gdzieś jest wydeptana trawa. A z każdym moim zdaniem dowiadywałam się wiecej o ich sytuacji, bo ten dom to jest dopiero w budowie i nie wiedzą jeszcze gdzie chodzą, bo czy jest jakaś uniwersalna zasada, gdzie sprawdzić przepisy. Faceta nasadzenia nie interesowały, a babeczkę owszem. Facet leciał: chodnik, szopa, podjazd, a babeczka: kiwała głową z uwagą słuchając, gdy dodawałam, że to wszystko zależy od ziemi, od ich przyzwyczajeń, od tego jak wygląda teren, po której stronie mają dom, od tego czy chcą mieć nasadzenia, a jeżeli tak to jakiego rodzaju i jak to wykonać dobrze i tanio, czy chcą poprowadzić podświetlenie też ścieżki, czy planują taras, bo jeżeli tak to warto z myślą o nim zaplanować ścieżkę, czy będą mieli ogródek, warzywny, jakąś dodatkową strefę relaksu czy plac zabaw, czy szopa będzie na narzędzia, czy może narzędzia zamieszkają w garażu, a w szopie będzie coś innego... A typ im więcej uwag dodawałam bym bardziej był zirytowany i mówił, ze nasadzenia to nie ważne, że on chce mieć dobrze podzieloną działkę "konkretnymi" (jego zdaniem) rzeczami: szopą, podjazdem, ścieżkami. I jakiego AI do tego ma użyć i czy gwarantuję, że to AI dobrze projektuje. xD Zwróciłam uwagę, że mogą spróbować z AI, ale to nie jest w gwarantowany sposób dobre rozwiązanie - dobre rozwiązanie to wybranie się do architekta krajobrazu. Z planem. Na to typ już wyciąga telefon by mi pokazać rzuty xD
Rozmawiałam z nim tak długo jak mój O. był w ubikacji i zanim podano nam zamówiony obiad, ale... to się nie kończyło. Oni ewidentnie chcieli nas włączyć do rozmowy - co by było miłe, gdyby nie to, że byliśmy na randce. Dlatego tylko dałam znać, że jesteśmy na randce, ale siedziałam dosłownie 40 cm od kuzyna i jakoś naszej dwójce atmosfera zjechała... Czułam się zawiedziona. Miał być wyjątkowy wieczór, a siedzimy w jakimś kącie, obok kuzyna i czujemy, że mamy bana na poruszanie tematów, które fajnie by było na randce omówić. Alby by złożyć mi życzenia tak jak chciał.. My nie mogliśmy się odprężyć... ani jakoś tak nie dało się rozmawiać o podsumowaniach czy intymnych rzeczach... Tym bardziej, że tuż obok nas leciało cały czas, że typ ma masę pytań o ten ogród, bo on nie chce płacić architektowi, ale potrzebuje takiego AI, które zrobi mu to dobrze. Albo na inne tematy - kuzyn i jego partnerka opowiadali o swojej ostatniej wyprawie do Azji, o jedzeniu jakie tam jedli, co było wyjątkowe, a co zaskakujące. Wtedy obydwoje z O. złapaliśmy się na tym, że zamiast ze sobą rozmawiać słuchamy mimo chodem ciekawej opowieści kuzyna. Wymieniliśmy spojrzenia i O. zaproponował, że może zmienimy lokal...
Trochę przykro, bo od tak dawna chciałam to miejsce odwiedzić (bo jest takie jasne, ma tyle okien, i taki wystrój w środku... a ostatecznie wylądowaliśmy w ciemnym kącie, bardzo daleko od okien, przy kuchni i jakiejś kurtynie...). Kiedy szliśmy do tej restauracji zgodziliśmy się, że nie możemy się zdecydować na dania xD - więc mieliśmy zamówić danie dla 2 osób, a jak się nie najemy tym - domówić kolejny zestaw jakiegoś innego dania z pośród naszych wybranych dań. No... zdecydowaliśmy, że zmieniamy lokal i to drugie danie zjemy gdzieś indziej...
A! Jeszcze! Bo partnerka kuzyna nie poznała mnie, ani mojego partnera. Poznała naszego pieska, bo gdy kelnerka nas prowadziła do stolika O. (człowiek wysoki) niósł małą na rękach by jej oszczędzić bodźców. No i jego partnerka wyskoczyła z krzesła, przyszła mnie wytulić, przywitać się - to było bardzo miłe. Ale ona jakoś nie może przyjąć, że mamy lękowego pieska... o bardzo piskliwym i donośnym szczeku. Więc gdy ja witałam kuzyna, a kuzyn przedstawiał mnie tej parze ich znajomych (a kelnerka wesoło oznajmiła, że "o, jak miło posadziłam państwa obok znajomych" eeee i uciekła) to jego partnerka padła na kolana i pieszczotliwie zaczęła gaworzyć do przed momentem opuszczonej w ciemny kąt, pod tą dziwną kurtynę suczkę. A nasza sunia zaczęła warczeć, a partnerka kuzyna wyciągnęła rękę i zaczęła głaskać. O. od razu poprosił, żeby tego nie robiła, to lękliwy piesek, musi się oswoić, tak szybko nie da się jej pogłaskać po ponad roku niewidzenia jej. A ona jakby głucha dalej głaska małą. A mała wściekle ujada, oczy wybałuszyła i ucieka przed dotykiem "obcej babki" wokół stołu z podkulonym ogonem. No, było to stresujące... A potem wiele razy, gdy mała leżała już spokojnie pod naszym stołem obserwując otoczenie, partnerka kuzyna sie wychylała by złapać jej spojrzenie i zawołać małą po imieniu. Patrzenie w oczy lękliwego pieska to jak prowokacja do salwy szczekania - aby nasz piesek reagował pozytywnie na kogoś właśnie trzeba ją ignorować, udawać, że mała jest niewidzialna, aż sama z ciekawości przyjdzie obwąchać obcego, przytuli się... Więc oprócz słuchania opowieści ze stolika obok i próbę jedzenia obiadu co jakiś czas nasz pies był wołany i zrywał się do lękliwego ujadania, przy okazji szarpiąc za smycz i szarpiąc naszym stołem... Dobrze, że nic się nie wylało...
Kuzyn prosił partnerkę, ja ją prosiłam tez kilka razy - nie patrz jej prosto w oczka, nie wołaj. A ona za każdym razem piszczała, że przeprasza, ale nie mogła się powstrzymać, bo mała jest taka piękna!!
Ech...
W rezultacie i my, i stół obok poprosiliśmy o rachunek w tym samym czasie. Oni dostali rachunek pierwsi, pożegnanie było dość niezręczne... Ech...
Bardzo lubię mojego kuzyna... po prostu... nie spodziewałam się tego spotkania, nie byłam przygotowana by tego dnia spędzać czas z większą ilością ludzi...
Trochę tacy... zrezygnowani? Rozczarowani? Bo miało być nastrojowo... miało być tak... nastrajająco na być może bliskość później, jak wrócimy do domu i sobie zapalimy świeczki, a było tak... Stresująco? Oficjalnie? Sztywno? Nie wiem...
Obydwoje wracaliśmy do auta śmiejąc się z tego, jak to się złożyło - nie tylko ten sam czas, nie tylko ta sama knajpa, ale jeszcze sąsiedni stolik, do tego AKURAT z parą krewnych, których nigdy nie wiadomo kiedy można uświadczyć w kraju. Szaleństwo. To jakiś traf na milion. W totka można grać.
I dla jasnosci - bardzo lubimy mojego kuzynka i jego partnerkę. Obydwoje łapiemy z nimi dobry kontakt - chyba mój partner jest osobą najbardziej łapiącą kontakt z kuzynem z całej rodziny. Na ostatnich urodzinach taty usiedli razem omawiając trasy samochodowe i rajdowe przez dobre kilka godzin.
Po prostu... to miał być inny dzień... inna okazja.
Ale pojechaliśmy do innej restauracji, zjedliśmy pyszne danie, mieliśmy stolik przy oknie xD (ale też przy chodniku - nasz piesek też się bał xD - w tamtym lokalu, gdybyśmy trafili na stolik przy oknie młoda mogłaby z piętra oglądać świat). Potem poszliśmy na spacer. Było miło, ale nasze myśli już biegły do jutra, do przyszłego tygodnia. Atmosfera siadła i nie dało się jej odbudować - słowem. :/
A potem O. proponował, abyśmy wrócili do domu i zagrali w grę... ale byłam tak zmęczona...
I poprosiłam go o przejażdżkę po mieście... Po ciemku, w samochodzie, tylko my i słuchanie muzyki. Zaczęliśmy od bluesa, a skończyliśmy na Eminemie. O. pokazywał mi swoje ulubione trasy, gdy jeszcze jeździł w pracy samochodem. Droga. Zmierzch. Czasem światła. Żadnych ludzi obok, żadnych dźwięków z zewnątrz. Tak tego w tamtej chwili potrzebowałam...
O. raz za razem powtarzał mi jak mnie kocha, jak kocha żyć ze mną i jak jest szczęśliwy ze wszystkiego co mamy razem...
A ja za którymś razem tego słuchając zaczęłam się zastanawiać dlaczego próbuje mnie tak rozpaczliwie o tym zapewnić. Ja to wiem, czuję. Wiem i doceniam jak się postarał by ten weekend był dla mnie wyjątkowy. Naprawdę. Widzę, doceniam. Kocham. Jestem szczęśliwa z nim, jak nei wiedziałam, że w związku można być szczęśliwym...
Nie wiem skąd te myśli - czy to była intuicja i faktycznie coś po jego stronie jest nie tak? Czy może kieruje mną lęk i dochodząca do głosu depresja, przez którą widzę rzeczywistość zaskakująco pesymistycznie?
Wróciliśmy do domu, wzięliśmy prysznic. Przytulaliśmy się zbyt zmęczeni by coś bardziej aktywnego podjąć... obejrzeliśmy odcinek serialu... i mieliśmy iść spać...
Ale sprawdziłam oceny - dostałam u tego typa u którego zdawałam esej, film i wystąpienie 4,5. Podał w tabelach punktację. Okazało się, że obciął mi punkty za cięcia, montaż, wstawki. Przy czym zajęcia nie dotyczyły ani edycji filmów, ani technik montażu. Dotyczyły komunikacji - za komunikację dostałam max punktów. Czy to ok, aby być ocenianą za jakość cięć, montażu i wstawek na zajęciach na których tego nie uczono? Dodatkowo chociaż typ zapowiadał wcześniej, że będzie oceniał również aktywność (no w końcu chodziło o komunikację) - a byłam aktywna, to wymyślił sobie taki system, że to ja mam sobie sama dać ocenę na kartce leżącej na jego biurku po każdych zajęciach, a już przy okazji 4 z kolei zajęć wyznał, że nie wlicza do oceny punktów za aktywność, bo studenci zapominają sobie samym przyznać ocen na kartkach po zajęciać. Więc "wtf?" pytam, zajęcia z komunikacji, z Biblii i króla lwa, ze storytellingu, a o on ocenia techniczne zdolności edycji filmu? (jak to wpisał w postawę na początku to zrozumiałam, że będzie dawał dodatkowe punkty jeżeli te filmy, które oddamy do oceny będą miały cięcia, wstawki i montaż, a nie, że sobie zrobi skalę tego? Przynajmniej tak to rozumiem, bo za cięcia dostałam 0,5/1, za wstawki 0,5/1, montaż 1/1,5 lub na 2, nie wiem jak to ostatnie było punktowane. Nie rozumiem dlaczego? Mój film ma 13 cięć, 3 wstawki per se, a także dwa framy w których wycięłam tło, a za mną wyświetlają się informacje o których mówię. Przyznaję, że nie jest to idealne, bo to pierwszy film taki "gadany" jaki montuję. A jednak... za wstawki powinnam była dostać pełny punkt.
Poza tym... czemu typ ocenia takie rzeczy? Nie mieliśmy zajęć z edycji filmów, każdy robił jak potrafił - jedni lepiej, drudzy gorzej. Ale moim zdaniem spełniłam kryterium - zmontowałam, wstawiłam wstawki, zrobiłam cięcia.
Wkurzyłam się... tym bardziej, że jest jeszcze lepiej/gorzej, zależy od punktu widzenia (czy się śmiać czy wkurzać) - aby dostać 5 trzeba było osiągnąć 31 pkt. Moje 4,5 dostałam, bo mam 30,5 pkt... Mi te 0,5 robi różnicę... No, to chyba żart? I straciłam po 0,5 za cięcia i wstawki, które przecież zrobiłam. Why?
I tak facet nie wpisuje oceny z tego przedmiotu, ocena to będzie wypadkowa egzaminu i oceny z ćwiczeń (nie wiem w jakim procencie)... Moi przyjaciele polecili mi, abym poczekała z pisaniem do typa... Żeby zobaczyć co mam z egzaminu i potem sprawdzić czy gra jest warta świeczki. Bo to jednak osoba... która mi nie podeszła charakterologicznie i mam wobec niej raczej mieszane uczucia. Więcej rezerwy.
Ale napisałam do typa... Odpisał, że dziś wieczorem jeszcze raz przejrzy punktację i da mi znać. A w "p.s." dodał, że powinnam była dać znać w trakcie pierwszych zajęć, gdy przedstawiał nam kryteria oceny swoją uwagę o montażu i "niesprawiedliwości oceny" tegoż, bo cytuję "post factum jest to raczej argument sprzyjający tezie, aniżeli teza wynikająca z argumentów." No i się wkurwiłam, ale też się wjebałam na minę, bo nie zgodziłam się z nim - jeżeli dobrze rozumiem oczekiwał, że dokonam poprawnego montażu itp, a ja tych zajęć nie miałam, będę miała dopiero w kolejnym semestrze, ani nie przypuszczałam, że to ma być element tak surowo oceniony na zajęciach, które tej sfery nie dotyczą - dotyczyły tego, za co postawił mi max punktów. Odpisałam, że w związku z tym kryterium było dla mnie jasne: 0-1, jest montaż - nie ma montażu. Więc za co to 0,5? Za jakość montażu? Tak zrozumiałam jego tłumaczenie, a jednak uciął mi punkty. Poza tym nawet nie dostaliśmy przykładowych filmików z poprawnym i niepoprawnym montażem, by się na czymś oprzeć wykonując zadanie, za które jestem oceniona... Bo tego nie dotyczył przedmiot jak rozumiem. xD A teraz proszę: typ zasuwa mi odpowiedzi... i mam wrażenie, że albo zostaniemy przy wymianie argumentów jak cywilizowani ludzie, albo będę miała przejebane, bo typ zapowiedział, że jeszcze będę z nim miała zajęcia w przyszłym roku.
I tym się wczoraj wkurzyłam przed snem (tj. maila do typa napisałam dziś rano, ale oceny i szczegółową punktację obadałam przed snem)... Nie mogłam zasnąć. Znowu coś we mnie drżało... byłam taka zmęczona, ale też tak... zlękniona...
Zaczęłam się bezwiednie drapać po głowie... do krwi... myśląc o tym, jak i czy w ogóle powinnam z rana napisać maila, czy jak dostanę 4,5 to czy dostanę zniżkę na studia... itp. Zaczęłam myśleć o przyszłości, o wielu niepewnych rzeczach, tematach... i drapałam się do krwi i nie mogłam przestać.
Idiotyczne... w końcu O. się przebudził, przytulił mnie i w końcu zasnęłam.... ale czuję, że coś złego się ze mną dzieje...
14 notes
·
View notes
Note
wydaje mi sie ze mieszkasz w srednim miescie ale poszukaj moze jakichs stowarzyszen charytatywnych zeby zostac wolontariuszem, jakies domy kultury, imprezy plenerowe bo sa wakacje, albo nawet sztampowe schronisko dla zwierzat .. nie wiem czy probowales kiedys takich rzeczy, ale chyba juz nie pracujesz w weekendy to mozna podejsc do rozwiazania twojego problemu z samotnoscia w taki sposob.. :( mam nadzieje ze jeszcze bedzie dobrze u Ciebie, jestes nadal mlody i wiem ze to wszystko wydaje sie beznadziejne ale moze moja sugestia bylaby pomocna .. ehh trzymam kciuki:(
Dziękuję za życzenia i dobre myśli. No przyznam szczerze że myślę o tym często, bo to chyba pierwsza rzecz jaką wszyscy sugerują, ale prawda jest niestety taka że wolontariaty to jednak jest praca, i chyba to mnie od tego odstrasza. Depresję w końcu wciąż mam niestety, i jest ta cała dysfunkcja wykonawcza która nadal mnie paraliżuje - dzięki Bogu już nie tak często, ale jednak. A żeby nawet do takiego schroniska, czy na pomoc przy zajęciach dla dzieci czy osób starszych trzeba jednak się zadeklarować i być regularnie. No i też jest kwestia tego, że weekendowe zajęcia cieszą się większą popularnością, bo wtedy większość ludzi ma czas wolny - i różne organizacje raczej szukają bardziej osób pon-pt.
Domy kultury mamy, nawet parę, ale niestety zajęcia dostępne dla dorosłych (odejmujac te dla osób starszych) są rzadkie. A gdy są, to kosztują. Nawet powiem Ci ze jak przeczytałem twoja wiadomość to poszedłem jeszcze raz sprawdzić, czy coś się zmieniło w ofercie która wcześniej rzeczywiście mnie zaintrygowała - ale, cholercia, to wciąż są pieniądze + koszt materiałów (bo myślę o zajęciach artystycznych). To jest akurat strasznie chujowa sprawa, że nie mamy żadnych darmowych atrakcji tego typu. Nawet na czas wakacji tak fajnie byłoby pouczestniczyć sobie w jakichś zajęciach w plenerze (np. raz na kilka miesięcy jest darmowa yoga w największych parkach w miescie), ale cholera, z tym jest serio ciężko. Juz nawet pomijając moje zachcianki i marzenia - podobno samotność i brak pasji u dorosłych jest tak powszechne, więc czemu jest organizowanych tak niewiele akcji próbujących temu zapobiec?
No ale żeby nie brzmieć jak wieczny beznadziejny malkontent, plus jest taki że moje miasto faktycznie jest nieco większe niż takie typowe Wypizdowo Małe. Od kiedy straciłem ostatnia pracę i znalazło się w końcu trochę siły żeby wstawać rano, bez potrzeby odsypiania tych nieszczęsnych nocek, o wiele uważniej sledze co się dzieje dookoła. Szczerze, nie pamiętam już kiedy ostatnio miałem weekend, w który siedziałbym w domu przed laptopem. Fajnie ze przezwyciezylem strach przed pociągiem, fajnie ze mam blisko sporo małych miejscowości gdzie można nie tylko posiedziec przy jeziorku, ale też i pojechać na wydarzenia typu "festyn sera" czy "weekend skansenow" czy inne typowe lokalne imprezy. Tyle tylko ze no, niestety, to robienie wszystkiego samotnie dobija. Myślę że łatwiej byłoby, gdyby chciała być przy mnie przynajmniej moja rodzina, ale no jest jak jest.
Na ten weekend też mam jakieś tam drobne plany - nic ekscytującego, ale pogoda ma być ładna, więc lepsze i to niz sterczenie w domu jak ten samotny paluszek :-) zwłaszcza że i dni przygnębiające, więc każda pomoc przy odwróceniu uwagi się liczy. No i będzie okazja do zużycia filmu w aparacie.
Dzięki za rady słońce, mam nadzieję że się nie mylisz i w końcu coś się zmieni 💙💙💙 buziaczki i przyjemnego tygodnia ci życzę
9 notes
·
View notes
Text
[19.12.2024]
Dwa razy w roku sięgnąć dna to trzeba mieć talent. Przepraszam za mój brak kultury, porzuciłam pisanie na tak monstrualny okres czasu i nawet nie uraczę Cię czytelniku małym "dzień dobry" (chociaż czy był dobry skoro tutaj jestem?). Wstyd się przyznać lecz leży to w moim zwyczaju. Pewnego dnia nie przyszłam do szkoły, przestałam odpowiadać na wiadomości i nim się obejrzałam dzień zamienił się w miesiąc, miesiąc odmieniłam na liczbę mnogą więc mniej lub bardziej świadomie rzuciłam edukację. Chorobowy haj również podupadł więc niespełnione ambije oraz spalone mosty przejadłam w górze kalorii. Spasłam się mówiąc brutalnie co było kolejnym przysłowiowym gwoździem do mej trumny za życia.
Chwilowo było znośnie, odnowiłam parę kontaktów, zaczęłam leczenie farmakologiczne oraz zapisałam się do szkoły zaocznej. Niestety, "znośnie" nie jest stanem który mój mózg nauczył się akceptować, potrzeba włożenia kija do szprychy własnego, i tak powypadkowego, roweru była zbyt mocna. Z dnia na dzień odstawiłam leki, utrzymywanie internetowych relacji z osobami które jeszcze chwilę wcześniej widywałam na codzień stało się Syzyfową pracą a weekendowe oglądanie zgranej grupy w której byłam intruzem podsuwało mi do gardła żółć tak gorzką, iż łatwiej było uciec z zajęć niż mierzyć się z zazdrością o normalne życie, życie które nie tak dawno dotyczyło również mnie. Szukam sobie na siłę problemów? Poszłam tam aby ukończyć edukację na poziomie wyższym niż podstawowy a nie zawierać znajomości? Mam w sobie na tyle autokrytyki, że wstyd nie pozwoli mi zaprzeczyć. Lecz tutaj zmuszona jestem przytoczyć kolejną z mych ułomności- bierna świadomość. Z wielu rzeczy zdaje sobie sprawę, mam szerokie spojrzenie (prawie tak rozległe jak moja nieistniejąca obecnie talia) na sprawy lecz mimo to jakieś niewidzalne kajdany trzymają mnie przy kuli z napisem "beznadzieja". Psychiczna niezdolność do chociażby postawienia kroku na tej lepszej, zieleńszej trawie.
Skoro szczęście osiągam jedynie będąc nieszczęśliwą (jakież okropne lecz trafne zdanie) a moja niedola przyjmuje dwa oblicza- wybieram tryb obsesyjny nad apatyczny. Obżeram się, unikam ludzi oraz pracy, (głęboko zakorzenione przeczucie, iż wszystko czego się dotknę czeka zagłada więc nawet nie wystawiam rąk aby uniknąć tragedii) śpię snem morfinowym sprawiedliwym oraz przeżywam w głowie wymyślone scenariusze (dodam, iż na bazie serialu. Myśl o sobie jako wiodącej postaci i to nie daj Bóg szczęśliwej zbyt mnie obrzydza) lub czerpię z niedożywionego organizmu i jego wyżyn na które wznosi się aby przetrwać (mimo, iż mózg wyraża ujemną wolę przeżycia). Nigdy nie chodziło o próżność, estetykę mięsnej masy której nienawidzę oraz nie utożsamiam z wewnętrznym głosem niezależnie od rozmiaru... tego czegoś. Ostatnio wyjątkowo ciężko przychodzą mi określenia dotyczące ciała, unikam luster. Boję się podbródka który odzwierciedla grzech obżarstwa? Tak, lecz będąc szczerą jeszcze bardziej przerażają mnie oczy które napotykam w lustrze. Nieludzkie. Jałowe, zobojętniałe a jednak sprawiające wrażenie jakby coś głęboko za nimi było uwięzione.
Oficjalnie separuje się od motylkowych określeń, slangu czy jakkolwiek ktoś chciałby to określać. Nie czuję się częścią tej społeczności. Właściwie odnoszę wrażenie jakbym nakładała anorektyczny blackface aby przykryć inne problemy (które nazywam problemami aby za chwilę dodać, iż żadnych nie mam- chciałabym aby ten głos towarzyszący mi w egzystowaniu był bardziej spójny). Lecz jak powszechnie wiadomo siłę stanowi grupa. Samej ciężko mi zmotywować się do długotrwałego działania, sen, leki, alkohol i bezmyślne wpychanie do szpetnej gęby wszystkiego co jest pod ręką wydaje się prostsze, dostępniejsze. Ironicznie pisanie o własnej żałości oraz publikowanie tych paszkwili również przynosi swego rodzaju ulgę. Poczucie celu? W końcu bywały okresy gdy wylewałam się (nie tylko ze spodni) na elektroniczne karty tumblra codziennie. Co bardziej prawdopodobne, mimo świadomości o tym jak bezwartościowym trybikiem dla społeczeństwa jestem mam wrodzoną chęć zostania zauważoną oraz zapamiętaną a nie ma lepszego sposobu niż granie durnia w internecie. Rzecz raz rzucona w eter zostanie przez nań pochłonięta na wieki.
Czuję, że znalazłam się w miejscu gdzie powinnam urwać te małą sesję terapeutyczną. Z całym przekonaniem mogę stwierdzić, iż ten wpis jest najmilszą rzeczą jaka mnnie ostatnio spotkała - stęskniłam się. Może nawet troszkę cieszy mnie wizja jutra, kolejnych wyznań rzuczonych w elektroniczne głębiny, świadomości, że coś tam po sobie zostawiłam zamiast znów dać ulecieć tworom niespokojnego umysłu.
#nie chce być gruba#jestem gruba#gruba szmata#gruba świnia#grubaska#za gruba#gruba swinia#nie chcę jeść#nie jestem idealna#nie chce jeść#nie bede jesc#nie chce jesc#chcę schudnąć#chce byc idealna#chce widziec swoje kosci
5 notes
·
View notes
Text
MEMORY OF A MEMORY.
Wyobraź sobie, że jesteś w swoim rodzinnym domu, jest ciepłe popołudnie, a ty postanowił*ś uciąć sobie krótką drzemkę. Zasypiasz do odgłosów dnia codziennego — za oknem szum aut, szczekanie psów, ktoś gotuje coś w kuchni, a do sąsiada właśnie zjeżdżają się znajomi na grilla, więc ten odpala swoją klasyczną składankę ze starymi hitami. Próbujesz zasnąć przy mieszaninie różnych dźwięków i zaczynasz wędrować między snem a jawą. Odgłosy powoli przedostają się do twojej głowy i tworzą abstrakcyjne obrazy na ich podstawie. Sam już nie wiesz co jest prawdziwe. Tym właśnie jest hipnagogia. W psychologii termin ten używany jest by opisać stan, gdy w przejściowych fazach snu doświadcza się pewnych halucynacji wzrokowych, węchowych, dotykowych, czy też właśnie słuchowych (nie mylić z paraliżem sennym!). Jest to stan normalny, sporadyczny, który każdy z nas doświadczy przynajmniej kilka razy w życiu.
Przenieśmy się do początku XXI wieku, kiedy to owy termin zainteresował pewną grupę społeczną w USA na tyle by przyczyniło się to do utworzenia nowego nurtu muzycznego. Świat rozwija się w zawrotnym tempie, nowe technologie, nowe media i znaczny rozwój kultury kapitalistycznej. Nostalgiczne nastroje pchnęły artystów do ciekawych eksperymentów, w których to zaczynali odwoływać się do estetyki retro. Do rzeczy, które kojarzą się im z beztroskim czasem, w którym to w tle przygrywał stary radiowy rock, pop lub r&b.
Choć początków tego nurtu doszukiwać możemy się o wiele dawniej, tak popularność zyskał na przestrzeni lat 2000-2010. Głównymi propagatorami nazwać możemy przede wszystkim twórców takich jak Ariel Pink oraz James Ferrero. W ich twórczości doszukiwać możemy się inspiracji z prostego i jakby niektórzy powiedzieli prymitywnego popu i rocku, ze ścieżek dźwiękowych starych gier czy filmów, a nawet melodii, które przygrywały w centrach handlowych lub poczekalniach.
Dzisiejszy pop hipnagogiczny przede wszystkim ma za zadanie wywołać u odbiorcy poczucie nostalgii, tęsknoty za starymi czasami. W większości przypadków stosowany jest do tego zabieg, który zauważyć możemy również w nurcie lo-fi, czyli aranżacja dźwięku w taki sposób, aby brzmiał on jak gdyby nagrywany był na starej kasecie lub zgrywany z innych dawnych nośników audio.
Innymi gatunkami, które przyczyniły się do rozwoju h-popu były psychodelia i muzyka noise, co idealnie wpasowuje się w tematykę surrealizmu. Utwory te zaczarowują nasz umysł i przenoszą w inną rzeczywistość, niekoniecznie tą którą faktycznie przeżyliśmy. Ma na celu jedynie przywołać wyobrażenie jakiegoś momentu, korzystając ze strzępków pamięci, które przypominają nam pewny okres w życiu.
GATUNKI PODOBNE (o ile nie bliźniacze): Vaporwave, Chillwave, Lo-fi
Najlepiej przedstawić tą formę za pośrednictwem przykładów, dlatego zamieszczam tutaj listę utworów (mocno subiektywną), w których objawia się dzisiejsza hipnagogia na różne sposoby.
Noise: https://www.youtube.com/watch?v=N9GCxAuv1_8 https://www.youtube.com/watch?v=UbcThup3lgA
Psychodelia: https://www.youtube.com/watch?v=pQsF3pzOc54 https://www.youtube.com/watch?v=3XC6UEXMUHI R&B: https://www.youtube.com/watch?v=_i4n2f8LriQ
Synthpop: https://www.youtube.com/watch?v=ryvHj2z-0BM https://www.youtube.com/watch?v=qlJ27Dcv4fc
Lounge: https://www.youtube.com/watch?v=B_bYIWexH5Q
Rap na hipnagogicznym podkładzie z pięknym outro: https://www.youtube.com/watch?v=5vVHPRZ21iE
Inne warte uwagi<3 https://www.youtube.com/watch?v=nee9d0wqBTQ https://www.youtube.com/watch?v=5Le1myp8Bpo https://www.youtube.com/watch?v=jr6Cp8tEmow https://www.youtube.com/watch?v=9tC-FOXioDo https://www.youtube.com/watch?v=WvfJy8rbWUU https://www.youtube.com/watch?v=XmVcJ01fDRk
2 notes
·
View notes
Text
Youtuber AU headcanons
Masterlist headcanonów z serii Nad Teyvatem w języku polskim można znaleźć tu.
For English version of the same work check my Masterlist here.
Chongyun
✧ Ten chłopak gra we wszystkie (absolutnie wszystkie) gry związane ze zjawiskami paranormalnymi. Horrory też nie są mu obce jako, że jedno z drugim często idzie w parze. Z tego powodu trafił do bardzo wielu widzów, wbijając się w trendy.
✧ Zaczął nagrywać dzięki tobie i swojemu przyjacielowi — Xingqiu. Wierzy, że w ten sposób odezwie się do niego ktoś, kto naprawdę spotkał duchy. Do tej pory miał kilka zgłoszeń, ale choć dokładnie je zbadał, wyszło na to, że były fałszywe. Jego marzeniem jest zobaczyć chociaż jednego w swoim życiu.
✧ Lubi teorie spiskowe. Ma na koncie parę filmików je komentujących. Wierzy w naprawdę sporo dziwnych rzeczy.
✧ Fani pokochali go głównie za osobowość. Jest bardzo otwarty względem nich i nie krytykuje. Z tego też powodu dosyć szybko znalazło się paru hejterów, mówiących że tak naprawdę udaje, bo nikt nie może być cały czas taki miły. Chongyun stwierdził, że mu to nie przeszkadza, ale postanowiłaś zainterweniować, bo tak być nie powinno.
✧ Jednym z jego znaków rozpoznawczych są lody. Bardzo szybko się przegrzewa i zawsze trzyma zapasik w zamrażarce. Jadł je przy widzach do tego stopnia, że marka mrożonych słodkości zaproponowała mu współpracę. Zgodził się i teraz można ujrzeć całą jego linię w sklepach. W zamian dostał potężny zapas, więc jest zadowolony.
Yun Jin
✧ Swoją karierę zaczęła od pracy w operze. Dzięki niej oraz edukacji poświęconej śpiewowi, oddała się tej dziedzinie na całe życie.
✧ Kiedy już zaczęła regularnie pracować, zdała sobie sprawę z tego jak niewiele ludzie wiedzą o zakulisowej pracy w takim miejscu. Zaczęła więc od kilku filmików z ciekawostkami na temat opery. Bardzo zależało jej na szerzeniu kultury i starszych tradycji w nowoczesnym wydaniu. Potem przeszła do coverów różnego rodzaju piosenek i tak zostało przez długi czas. Jej barwa głosu idealnie nadaje się do spokojniejszych tytułów, ale kilka razy dała się namówić na kolaborację z Xinyan i jej rockowymi kawałkami.
✧ Widzowie są zaskoczeni jej relacją z ojcem. Uważają za urocze to jak przekazał jej swoją pasję. Nagrała filmik z nim i mamą, gdzie opowiadali o jej początkach w karierze. Także o tanecznej stronie, którą rzadziej się dzieli.
✧ Nie streamuje. Jej zaangażowanie z widzami przejawia się w odpowiadaniu na komentarze. Robi to w wolnych chwilach, których nie ma zbyt wiele. Za to wiele razy zdarzało się, że fani jej internetowej twórczości przychodzili na występy. Często był to ich pierwszy raz w operze z czego, jak ci się zwierzyła, cieszy się najbardziej.
✧ Przygotowuje się do wystawienia wielkiego przedstawienia operowego. Po raz pierwszy w roli osoby koordynującej całość. Pomagasz jej zdobywać inspiracje. Bywa przemęczona, ale codziennie prosi być opowiedział jej dokładnie wszystkie ciekawe rzeczy jakie cię spotkały. Liczy na to, że dostanie olśnienia. Jej marzeniem jest stworzyć największą sztukę jaką widział kraj.
Yanfei
✧ Pani prawnik, której kanał jest niewielki. Głównie dlatego, że Yanfei gra rzadko i w dość niszowe tytuły. Z tego też powodu nie inwestuje w sprzęt i miewa z nim problemy. Tylko i wyłącznie streamuje, bo ceni sobie interakcje w czasie rzeczywistym z widzami.
✧ Trochę większy rozgłos przyniosła jej seria z Ace Attorney. Przygody głównego bohatera, który wykonuje ten zawód co ona, sprawiły że mogła się doskonale odnosić do wydarzeń na ekranie. Tłumaczyła w przystępny sposób jakie różnice są między grą a tym jak prawo działa w rzeczywistości.
✧ Kiedy ktoś zostawia donejty na nowy sprzęt, ustawiła by mógł wybrać przepis prawny a ona recytuje go z pamięci. Jeszcze nigdy się nie pomyliła. Chciałeś kupić Yanfei lepszą kamerkę na urodziny, ale oznajmiła, że się nie zgadza. Na hobby chce dorobić sama.
✧ Uważa za nieetyczne by zajmować się sprawami swoich widzów. Jeśli ktoś przedstawi się tak w kancelarii, przekaże sprawę komuś innemu. Natomiast jeśli są to ogólne pytania, pojawiające się na streamach, od razu na nie odpowie i to dość obszernie.
✧ Jej babcia — Ping czasami pojawia się w polu widzenia. Zwykle przynosi herbatkę albo ciasteczka. Macha widzom, ale nie zgodziła się wystąpić publicznie poza tymi okazyjnymi spotkaniami. Ty też trzymasz się z daleka od youtuberstwa twojej ukochanej.
7 notes
·
View notes
Text
Rodzaje restauracji
Restauracja to miejsce, w którym ludzie płacą za siedzenie i jedzenie, które jest gotowane i podawane w lokalu. Ten rodzaj działalności jest bardzo popularny na całym świecie i generuje ogromne ilości działalności gospodarczej. Istnieje wiele różnych rodzajów restauracji, o różnych stylach i modelach obsługi. Najbardziej prestiżowe restauracje mają zazwyczaj wysokie ceny, a jedzenie jest przygotowywane i prezentowane klientom w artystyczny sposób.
Słowo restauracja pochodzi od francuskiego słowa oznaczającego "restauratora" i zostało ukute w XVIII wieku, kiedy to restauracje wykorzystały rosnące poczucie kultury gastronomicznej w Europie. Koncepcja restauracji istnieje jednak znacznie dłużej, a starożytni Sumerowie pozostawili zapiski o publicznych lokalach gastronomicznych.
Puby są ważną częścią branży restauracyjnej i mogą oferować wszystko, od tradycyjnej angielskiej kuchni po dania o globalnym wpływie. Coraz częściej koncentrują się również na wysokiej jakości żywności i odchodzą od wizerunku miejsca, które oferuje tylko napoje.
Bistra to styl restauracji o ograniczonym zakresie usług, który wywodzi się z Francji. Menu jest często inspirowane kuchnią francuską, ale może również obejmować inne kuchnie. Bistra mają zazwyczaj wyższe ceny niż kawiarnie.
Restauracje stale się zmieniają i ewoluują, a nowe trendy i oczekiwania klientów napędzają ciągły rozwój. Nowe technologie również zmieniają sposób działania i funkcjonowania restauracji. Na przykład, coraz powszechniejsze staje się wykorzystywanie chatbotów do odpowiadania na pytania klientów.
4 notes
·
View notes
Text
Zastanawiasz się nad podróżą na Wyspy Zielonego Przylądka? To wulkaniczny archipelag kuszący różnorodnością krajobrazów i klimatem pozbawionym typowej turystycznej komercji. Wielu turystów jednak zastanawia się, czy to miejsce, do którego można podróżować bez obaw o własne bezpieczeństwo. Na tym blogu przyjrzymy się najważniejszym kwestiom związanym z bezpieczeństwem. Dowiesz się, na co zwrócić uwagę i jak przygotować się do tego niezwykłego doświadczenia podróży. Czytaj również jakie pamiątki wybrać z Wysp Zielonego Przylądka Czy przebywając na Wyspach Zielonego Przylądka można mieć poczucie bezpieczeństwa? Wyspy Zielonego Przylądka słyną z gościnności i spokojnego stylu życia. Odwiedzając te malownicze wyspy, można poczuć się komfortowo i bezpiecznie. Lokalne władze przykładają dużą wagę do turystyki. Przekłada się to na solidne zabezpieczenia dla podróżnych. Policja dba o porządek, a dobrze rozwinięta infrastruktura turystyczna gwarantuje dostęp do opieki medycznej i innych niezbędnych usług. Czy przebywając na Wyspach Zielonego Przylądka można mieć poczucie bezpieczeństwa? / shutterstock.com / Elena Ska Mimo że ogólne poczucie bezpieczeństwa jest tu wysokie, zawsze warto zachować podstawowe środki ostrożności, takie jak unikanie spacerów nocą w nieznanych miejscach czy niepozostawianie wartościowych rzeczy na widoku. Tego typu środki zapobiegawcze są przydatne wszędzie na świecie, nie tylko na Wyspach Zielonego Przylądka. Miejsca takie jak Santa Maria na Sal czy Mindelo na São Vicente tętnią życiem turystycznym i towarzyskim. Nocne życie dostarcza wszelkich sposobów na zabawę. Przyczyny, dla których można by czuć się niebezpiecznie, są rzadkością. Warto też wspomnieć, że lokalni mieszkańcy chętnie służą pomocą i radą. Działania te dodatkowo budują poczucie bezpieczeństwa przybyszów. Przeczytaj o bezpieczeństwie na Malediwach Czy trzeba się czegoś obawiać na Wyspach Zielonego Przylądka? Podróżując na Wyspy Zielonego Przylądka, warto wiedzieć, jak wygląda kwestia bezpieczeństwa w tym urokliwym archipelagu. Choć większość turystów uznaje je za spokojne miejsce do wypoczynku, pewne aspekty mogą wzbudzać niepokój. Przede wszystkim drobne kradzieże czasem się zdarzają, zwłaszcza w miejscach o większym natężeniu turystów, takich jak plaże czy lokalne bazary. Najważniejsze jednak to zachowanie zdrowego rozsądku: pilnowanie swoich rzeczy, unikanie nieoświetlonych uliczek w nocy oraz korzystanie z transportu rekomendowanego przez zaufane źródła. Zagrożenia związane z naturą są minimalne. Wyspy rzadko nawiedzają gwałtowne burze czy inne skrajne zjawiska pogodowe. Jeśli pasjonujesz się sportami wodnymi, pamiętaj o zapoznaniu się z lokalnymi warunkami przyrodniczymi i przestrzeganiu zaleceń instruktorów. Podczas pobytu korzystaj z porad lokalnych mieszkańców. Wielu z nich ma bogatą wiedzę na temat najciekawszych i najbezpieczniejszych miejsc do odwiedzenia. Ta przyjazność to świetna okazja do poznawania kultury i uniknięcia niewielkiego ryzyka. Odrobina czujności i świadomość wystarczą, aby Twój urlop był bezstresową przygodą. Dowiedz się, czy Seszele są bezpiecznym miejscem Na co uważać i czego nie robić na Wyspach Zielonego Przylądka? Podczas wizyty na Wyspach Zielonego Przylądka warto zachować ostrożność, zwłaszcza w dużych miastach, takich jak Praia czy Mindelo. Tłoczne miejsca mogą przyciągać drobnych złodziei, więc zawsze miej na oku swoje rzeczy osobiste. Noc, szczególnie w mniej oświetlonych dzielnicach, potrafi być nieprzewidywalna – unikaj chodzenia samotnie. Na co uważać i czego nie robić na Wyspach Zielonego Przylądka? / shutterstock.com / Black-Photogaphy Komunikacja z lokalnymi bywa niezwykle przyjazna, ale nie wszędzie znajdziesz osoby mówiące po angielsku. Podstawowe zwroty po portugalsku mogą znacząco ułatwić przebywanie na wyspach. Kolejna istotna kwestia to lokalne prawo odnośnie narkotyków – przestrzeganie go jest wyjątkowo istotne ze względu na surowe kary za posiadanie nawet najmniejszych ilości.
Podczas podróży między wyspami mogą pojawić się niespodziewane opóźnienia promów lub lotów, ze względu na silne wiatry czy zmienne warunki pogodowe. Zawsze miej trochę zapasowego czasu w planach podróży. Jeśli chodzi o transport wewnętrzny, korzystając z taksówek negocjuj cenę przed rozpoczęciem przejazdu. Zwróć uwagę także na intensywne działanie promieni słonecznych – Wyspy Zielonego Przylądka są znacznie bliżej równika, niż można się spodziewać. Korzystaj z kremów z wysokim filtrem, noszenie kapelusza czy okularów przeciwsłonecznych to konieczność. Koniecznie zabezpiecz się przed komarami; choć ryzyko zarażenia malarią jest niskie, nikt nie chce spędzić urlopu walcząc z dolegliwościami. Podsumowując, z odpowiednim przygotowaniem i zachowaniem zdrowego rozsądku Wyspy Zielonego Przylądka okazują się miejscem bezpiecznym na wakacyjne przygody. Przeczytaj o rekinach na Wyspach Zielonego Przylądka Co jest zakazane na Wyspach Zielonego Przylądka? Spakowałeś już walizki na egzotyczne wakacje na Wyspach Zielonego Przylądka? Zanim jednak wyruszysz, warto wiedzieć, jakie rzeczy mogą być tam zabronione. Ochrona przyrody jest absolutnym priorytetem, dlatego wywożenie koralowców, muszli czy innych elementów naturalnej flory i fauny jest surowo zabronione. Pamiętaj również o zakazie uprawiania prozelityzmu – głoszenie idei religijnych może wzbudzić niepotrzebne kłopoty. W kontekście bezpieczeństwa osobistego warto wiedzieć, że wyspy te mają reputację raczej bezpiecznego miejsca. Korzystanie z nielicencjonowanych usług turystycznych nie tylko jest nielegalne, ale potrafi zakończyć turyście przygodę zanim się ona na dobre zacznie. Dbaj o swoje bezpieczeństwo i komfort wyjazdu, unikając przy tym potencjalnych naruszeń prawa obowiązującego na tym archipelagu. Wyspy Zielonego Przylądka - czego nie można przewozić? Na Wyspach Zielonego Przylądka istnieją pewne ograniczenia dotyczące przewożenia określonych przedmiotów, które warto mieć na uwadze przed wylotem. Przede wszystkim, każdy podróżnik powinien pamiętać o zakazie przywozu narkotyków. To oczywiste, ale wciąż zdarzają się przypadki nieświadomych turystów, którzy wpadają w kłopoty. Kolejnym ważnym aspektem są przedmioty związane z fauną i florą wysp - przewożenie egzotycznych roślin czy zwierząt bywa surowo karane. Do rzeczy, jakie lepiej zostawić w domu, należą także produkty spożywcze pochodzące z zagrożonych chorobami obszarów. Nie chodzi tu tylko o warzywa i owoce, różne mięsa czy sery mogą również wzbudzić podejrzenia przy kontroli celnej. Wyspy Zielonego Przylądka - czego nie można przewozić? / Shutterstock.com / Victor Svistunov Podręczniki religijne oraz treści polityczne są traktowane z dużą ostrożnością przez miejscowe służby bezpieczeństwa, dlatego warto zastanowić się nad ich koniecznością. Podejmując decyzję o bagażu, pamiętaj o lokalnych przepisach celnych - unikniesz wtedy zbędnych problemów podczas podróży na te urocze wyspy oraz frustracji związanych z ich przestrzeganiem na miejscu. Przeczytaj również czego unikać w Turcji Na jakie zwierzęta uważać na Wyspach Zielonego Przylądka? Na Wyspach Zielonego Przylądka nie znajdziesz wielu groźnych zwierząt, ale warto zachować czujność względem kilku gatunków. Skorpiony stanowią najczęstsze zagrożenie, choć ich jad zazwyczaj nie jest śmiertelny, może doprowadzić do bolesnych ukłuć i reakcji alergicznych. Zaleca się unikanie wysokiej trawy i stosowanie dobrych butów podczas wędrówek. W niektórych miejscach pojawiają się też komary – chociaż te na wyspach nie są nosicielami malarii, zawsze warto mieć przy sobie środek odstraszający owady. Spotkać można również żółwie składające jaja na plażach, ale to raczej źródło zachwytu niż niebezpieczeństwa. Kierując się zdrowym rozsądkiem i zachowując spokój, można cieszyć się urokami archipelagu bez obaw. Zobacz także informacje dotyczące tego co spakować na Wyspy Zielonego Przylądka Jak przygotować się do podróży, aby zwiększyć swoje bezpieczeństwo?
Przygotowanie do podróży to klucz do zapewnienia sobie bezpieczeństwa i komfortu. Niezależnie od tego, czy planujesz wizytę na Wyspach Zielonego Przylądka czy gdziekolwiek indziej, warto znać kilka podstawowych zasad. Podstawowe punkty to zbieranie informacji i dobry plan. Przed wyjazdem sprawdź analizy dotyczące bezpieczeństwa w danym regionie, zagrożenia pogodowe i lokalne obostrzenia. Zabezpiecz dokumenty. Skanuj i przechowuj kopie paszportu, wiz oraz ubezpieczenia zdrowotnego. Lokalne ambasady często oferują pomoc w sytuacjach awaryjnych, pod warunkiem odpowiedniej dokumentacji. Sprawdź także lokalizacje placówek dyplomatycznych na trasie swojej podróży. Jak przygotować się do podróży, aby zwiększyć swoje bezpieczeństwo? / Shutterstock.com / Datingjungle Mapuj swoje cele podróży. Sporządzaj listy miejsc, które planujesz odwiedzić i oceń ich bezpieczeństwo. Warto czasem wybrać mniej popularne trasy, ale zawsze upewnij się, że są one bezpieczne i odpowiednie dla turystów. Zastanów się nad mediami społecznościowymi. Bądź świadomy tego, jakie treści udostępniasz online. Zwracaj na to szczególną uwagę podczas podróży. Zbytnie chwalenie się lokalizacją czy innymi szczegółami może niepotrzebnie narażać cię na ryzyko wynikające z utraty bagażu lub kradzieży. Świadomość kulturoznawcza też jest kluczowa. Poznaj podstawowe zasady kulturowe i normy społeczne obowiązujące w danym kraju. Szanując lokalne zwyczaje, unikasz nieporozumień. Dodatkowo zyskujesz sympatię mieszkańców. Podróże mogą być pełne przygód. Jednak dobrze przemyślany plan to twoje najważniejsze narzędzie zwiększające bezpieczeństwo. Ma to znaczenie bez względu na wybrany kierunek wyprawy.
0 notes
Text
WYDAWNICTWO POPROJEKTOWE
w formie specjalnych kart pod nazwą OTWARTE KARTY CISZY.
Otwarte Karty Ciszy zawierają cytaty literackie z twórczości Czesława Miłosza oraz wskazówki i inne elementy tekstowe lub graficzne zachęcające do kontemplacji i odnajdywania ciszy.
Ważnym elementem projektu "Pola widzenia książki - opowieści o ciszy" zawartym we wszystkich realizowanych doświadczeniach były bowiem swoiste „lekcje ciszy”. Praktyki ciszy odnoszące się zarówno do literatury, jak i sztuki czy muzyki pomogą odnaleźć spokój. Otwarte Karty Ciszy służą też do pracy z podejmowanymi tematami edukacyjnymi, literackimi, artystycznymi dla odbiorców. Przekazywane są również grupom do pracy własnej z nauczycielem lub rodzicem. Przesyłane są też do instytucji kultury, galerii i placówek edukacyjnych oraz partnerów projektu.
Każdy komplet kart jest tworzony własnoręcznie poprzez nanoszenie zaprojektowanych przez artystkę pieczątek z piktogramami, nakład Otwartych Kart Ciszy jest limitowany.
Każdy komplet kart zapakowany jest w ekologiczne pudełko i aby wzmocnić sensualne odczucia dołożyliśmy do zestawu bukieciki suszonych kwiatów (m.in. lawendy, szałwii i innych pięknie pachnących kwiatów).
Otwarte Karty Ciszy były tworzone z udziałem edukatorów, dzieci, studentów, uczestników projektu "Pola widzenia książki - opowieści o ciszy".
Projekt graficzny i grafika Otwartych Kart Ciszy, autorska edycja limitowana: Małgorzata Jabłońska
Twórcze opracowanie instrukcji oraz dobór tekstów: Ewa Kokot, Anna Duda, Anastazja Hadyna
Warsztaty tworzenia Otwartych Kart Ciszy: Małgorzata Jabłońska, Piotr Szewczyk
Logo projektu: Alicja Polmańska
Otwarte Karty Ciszy zrealizowane w ramach projektu „Pola widzenia książki – opowieści o ciszy” dofinansowanego ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
0 notes
Text
Szopka w szklanej kuli, w filiżankach, w łóżeczku dla lalek czy z piernika – takie między innymi realizacje można oglądać na pokonkursowej wystawie szopek betlejemskich, która prezentowana jest w Muzeum Narodowym we Wrocławiu.
Ich autorami są dzieci i młodzież z Dolnego Śląska, uczestniczki i uczestnicy 32. edycji Wojewódzkiego Konkursu Rzeźbiarskiego organizowanego przez Galerię Twórczości Plastycznej Młodych działającą w Młodzieżowym Domu Kultury „Śródmieście” we Wrocławiu. W tym roku pracom konkursowym towarzyszą szopki ze zbiorów muzealnych – od barokowych po niemal współczesne.
We wnętrzach Muzeum Narodowego we Wrocławiu prezentowane są najciekawsze szopki wykonane przez dzieci i młodzież z wrocławskich i dolnośląskich szkół, placówek wychowawczych oraz domów kultury. Uczestnicy konkursu zmierzyli się z tematem przedstawienia miejsca Narodzenia Pańskiego, po raz kolejny udowadniając, że wyobraźnia i twórcza kreatywność młodych artystów nie mają granic.
– W tym roku większość szopek zaaranżowana jest w tradycyjny sposób, jednak zaskakują bardzo pomysłowym wykorzystaniem różnych materiałów. Wyjątkowo licznie reprezentowana jest ceramika, w tym szopki płaskie i przestrzenne, a także ceramiczne elementy zestawione z innymi komponentami. Są szopki oszałamiające złożonością elementów, tuż obok realizacje zachwycające swoim minimalizmem, szopki duże i mniejsze, a najmniejsza zgłoszona praca ma tylko 4 cm wysokości – mówi Joanna Kurbiel z Działu Sztuki Muzeum Etnograficznego.
Prezentowane szopki wykonane są w różnych technikach i z różnych materiałów. Większość stanowią surowce naturalne, takie jak drewno, liście, mech, kora, szyszki. Pojawiają się wydmuszki jajek, muszle i kamienie, a także makaron i pierniki. Nie brakuje szopek rzeźbionych w glinie, plastelinie, modelinie czy masie solnej. Zaskakują szopki z dzierganymi elementami, połyskujące brokatem, z malowanymi butelkami czy praca zrobiona w pniu drzewa.
– Wszystkie prace zgłoszone na konkurs są wyjątkowe, ponieważ regulamin nie pozwala na używanie gotowych figur, więc każda realizacja jest oryginalnym dziełem młodego artysty – mówi Joanna Burda z MDK Śródmieście. – Ponadto tworzenie szopek ma wymiar edukacyjny i społeczny, rozwija wyobraźnię dzieci i młodzieży, uczy cierpliwości, wytrwałości, koncentracji, a także szacunku do pracy rękodzielniczej.
Tegoroczną ekspozycję pokonkursową wzbogaca prezentacja szopek ze zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
– Tradycja szopek bożonarodzeniowych na Śląsku jest bardzo długa, sięga bowiem aż do XVI w. W tym czasie szopki ewoluowały do formy, z jaką kojarzymy je dzisiaj, ale po drodze pojawiały się także inne, ciekawe rozwiązania – tłumaczy Barbara Andruszkiewicz z Działu Rzeźby XVI–XIX wieku Muzeum Narodowego we Wrocławiu. – Na wystawie widzowie zobaczą dwie szopki barokowe, z okresu nazywanego złotym wiekiem szopkarstwa – tradycyjną, z licznymi drewnianymi figurkami oraz tzw. szopkę szafkową w formie płaskorzeźby schowanej za szklanymi drzwiczkami. Z kolei początek XX w. to okres intensywnej walki o przywrócenie wysokiej jakości artystycznej szopek wobec tandety masowych wyrobów dziewiętnastowiecznych. Minione stulecie reprezentują drewniane figurki ze szkoły snycerskiej w Cieplicach, a także subtelna szopka ceramiczna ze Wschodnioniemieckich Warsztatów Chrześcijańskiej Sztuki i Rzemiosła Artystycznego w Nysie.
W Gmachu Głównym Muzeum Narodowego we Wrocławiu do 19 stycznia 2025 roku można oglądać 125 prac plastycznych, wykonanych przez 148 autorów z 32 dolnośląskich szkół i pracowni plastycznych, a także 4 zabytkowe szopki ze zbiorów Muzeum.
Materiał powstał we współpracy z Muzeum Narodowym we Wrocławiu
0 notes
Text
Po godzinach: jak Japończycy spędzają wolny czas
Japonia, kraj znany z intensywnej kultury pracy, równocześnie oferuje wiele unikalnych sposobów na spędzanie wolnego czasu po godzinach. Po ciężkim dniu Japończycy chętnie sięgają po różnorodne formy rozrywki, które pozwalają im się zrelaksować, nawiązać kontakty społeczne lub rozwijać zainteresowania. Rozrywka w Japonii to połączenie tradycji i nowoczesności, co tworzy wyjątkowy pejzaż kulturowy.
Wieczór w izakaya – społeczny relaks Izakaya, czyli tradycyjne japońskie bary, są jednym z najpopularniejszych miejsc spędzania wieczorów po pracy. To miejsce, gdzie można odpocząć w luźnej atmosferze, delektując się piwem, sake czy różnorodnymi przekąskami, jak yakitori czy sashimi. Wizyta w izakaya często stanowi część nieformalnych spotkań biznesowych lub integracyjnych, znanych jako nomikai. Dzięki temu Japończycy mogą budować relacje ze współpracownikami i przełamywać hierarchiczne bariery, co ma szczególne znaczenie w korporacyjnym świecie.
Karaoke – hit każdego wieczoru Karaoke jest jedną z najbardziej charakterystycznych rozrywek w Japonii. Specjalne lokale oferujące prywatne pokoje do śpiewania są dostępne niemal na każdym rogu w większych miastach. To świetna forma relaksu zarówno dla grup znajomych, jak i dla osób chcących pośpiewać w samotności. Śpiewanie ulubionych utworów przy akompaniamencie nowoczesnych systemów karaoke pozwala odreagować stres i wyrazić emocje w artystyczny sposób. Często jest to także element firmowych integracji, podczas których pracownicy mogą zaprezentować swoje talenty i poczuć się bardziej swobodnie.
Tradycyjne łaźnie – onsen i sento Kultura kąpieli w Japonii jest głęboko zakorzeniona w tradycji, a relaks w gorących źródłach onsen lub miejskich łaźniach sento to jedna z ulubionych form odpoczynku. Wizyta w takich miejscach pozwala nie tylko zregenerować ciało, ale również oczyścić umysł. Onseny często położone są w malowniczych miejscach, co dodatkowo sprzyja relaksowi. Dla wielu Japończyków jest to forma medytacji i wyciszenia po stresującym dniu.
Popkultura i nowoczesne technologie Współczesna Japonia to także kraj zaawansowanej technologii i rozrywki cyfrowej. Po pracy wielu Japończyków sięga po gry wideo, ogląda anime lub uczestniczy w wydarzeniach związanych z popkulturą. Salony gier arcade, znane jako game centers, nadal cieszą się dużą popularnością, szczególnie wśród młodszych pokoleń. Nowoczesne platformy streamingowe pozwalają na dostęp do ogromnej liczby seriali, filmów czy gier, co sprawia, że czas wolny w domu staje się równie atrakcyjny, jak wyjście do miasta.
Sport i aktywność fizyczna Japończycy coraz częściej wybierają także aktywny sposób spędzania wolnego czasu. Popularne są kluby fitness, joga, a także tradycyjne sztuki walki, takie jak karate czy kendo. Dla osób preferujących spokojniejsze formy aktywności świetną opcją jest spacerowanie po parkach lub górskich szlakach, które oferują piękne widoki i kontakt z naturą. Wiele osób angażuje się również w sporty drużynowe, takie jak baseball czy piłka nożna, które są bardzo popularne w Japonii.
Kultura i hobby Rozrywka Japończyków często łączy się z rozwijaniem zainteresowań i hobby. Kaligrafia, ceramika czy ikebana (układanie kwiatów) to tylko niektóre z tradycyjnych zajęć, które wciąż mają swoich miłośników. Coraz większym zainteresowaniem cieszą się także warsztaty rzemieślnicze czy fotografowanie. Japończycy chętnie odwiedzają muzea, galerie sztuki czy tradycyjne teatry, takie jak kabuki czy noh, które oferują głębszy kontakt z kulturą i sztuką.
Kawiarnie tematyczne i inne nietypowe atrakcje Japonia słynie z nietypowych form rozrywki, takich jak kawiarnie tematyczne. Od kawiarni z kotami po miejsca inspirowane popularnymi grami czy serialami – każdy może znaleźć coś dla siebie. Takie miejsca oferują unikalne doświadczenia, które pozwalają oderwać się od codzienności. W większych miastach, takich jak Tokio czy Osaka, dostępne są także escape roomy, bary VR czy kina oferujące projekcje z interaktywnymi elementami.
Podsumowanie Rozrywki preferowane przez Japończyków odzwierciedlają różnorodność kulturową i unikalne podejście do życia. Od tradycyjnych onsenu po nowoczesne centra rozrywki – każdy znajdzie coś, co pozwoli mu się zrelaksować i nabrać energii na kolejny dzień pracy. Japończycy cenią zarówno chwile spędzone w grupie, jak i te przeznaczone na osobistą regenerację, co czyni ich kulturę rozrywki wyjątkową i inspirującą.
1 note
·
View note
Text
Latka - moment życia, wiek i wszelkie pytania okołowiekowe
03-02-2025
Postanowiłam spisać to co się przez styczeń przewijało, a co chociaż mnie poruszało (pod różnymi kątami), to nie miałam czasu na wrzucenie tego (miałam inne, ważniejsze w mojej ocenie pytania do opisania).
Na tych fajnych zajęciach z tropów kulturowych i archetypów (z mitów, z kultury itp) u tego Pana, który walnął nam na zajęciach rozmowę o fabule Biblii i puścił Króla Lwa (poryczałam się) - czyli gdzieś w początku/środku miesiąca - padł taki tekst, który mnie nieco zmieszał. Nie wiem czy zmieszał? Zawstydził? Wprowadził w dziwny dyskomfort w każdym razie.
Otóż Pan niczym refrenem, już któreś zajęcia z kolei, wrócił do pytania czy my wiemy co na tych studiach robimy. Że warto tutaj zrobić refleksję, bo jednak to nasz czas, nasze życie i czy chcemy nim płacić za coś co nas nie pociąga. Robił to tak, jak terapeuta - poddawał pod refleksję, powodował niewygodę u niektórych. Powiedział w pewnym momencie, że my jesteśmy póki co atrakcyjni dla pracodawców, bo jesteśmy "młodzi z potencjałem", ale jak skończymy 30-stkę to przestaniemy być młodzi z potencjałem, a zostaniemy oceniani surowiej, już za konkrety z tego potencjału. I żebyśmy byli świadomi, że z upływem lat też to co jestem teraz naszą mocną stroną - czyli bycie prekursorami trendów, zaniknie, bo będziemy w innym momencie życia i nie koniecznie będziemy rozumieć kolejne pokolenie.
Cały czas, gdy to mówił krążył po sali, pytał losowe osoby o ich motywacje przy wyborze tego kierunku. Ja kiwałam głową - bo totalnie tak to widzę, że cieszę się, że poczekałam na te studia, na ten kierunek, tutaj póki co mam wszystko co mnie jara. A z racji, że byłam mocno zaangażowana w rozmowę z tym Panem jakoś często jego wzrok lądował na mnie, gdy mówił o różnych rzeczach. Akurat wylądował na mnie, gdy mówił, że jesteśmy młodzi z potencjałem, ale jak ukończymy 30-stkę to przestaniemy być, że będzie nam trudniej.
To prawda, ale mnie to zabolało. Odwróciłam wzrok. Poczułam się przejrzana - że on WIE, że jestem w dupie z szukaniem sensownej pracy i godnym dochodem. I poczułam wstyd. OFC to absurd, wiem, że on nie może o tym wiedzieć (bo i skąd?), ale jednak jestem jedną z 3 osób w naszej grupie, które są w widoczny sposób dojrzalsze na tle reszty i jakoś tak... poczułam się obnażona.
No. Było mi niekomfortowo. Gdy kątem oka zobaczyłam, że się odwrócił i poszedł na drugą stronę sali to znowu podniosłam wzrok. Znowu krążył, opowiedział nam swoją historię, że to z czego ma doktorat to nie jest jego pierwszy kierunek, jaki studiował i że w sumie żałuję, że nie miał okazji do refleksji mając te 18+ lat by przemyśleć co go jara i co chcę robić w życiu. Że poszedł na takie studia, które były kompatybilne z jego ocenami itp. Znam. Wiem. Powiedział, że to jest właśnie okay czas by sprawdzać, ale też by nie ciągnąć czegoś co nas nie kręci. Że warto sprawdzić jakie się ma priorytety - on mówił, jak się zastanowił samo go zaskoczyło jak ważne dla niego było założenie rodziny, to, że ma dzieci (w liczbie mnogiej: dzieci). Fajna dyskusja się wywiązała... O tym, że wszystko wymaga czasu a jego mamy skończoną ilość niestety, to wyczerpalna waluta. Podkreslał jak czas zmienia też to co myślimy o sobie samych i naszym otoczeniu. Mu się wydawało, że jest bardzo młody, a jakiś czas temu podczas oglądania tiktoka właśnie walnęła go myśl do tego, że "młodzi ludzie czasem dla niego są dziwni, że nie rozumie humoru. Ba! Że zauważa, że wpada czasem w to myślenie, że są irytujący i w ogóle ta dzisiejsza młodzież <wywrócił oczami>" - to było podane nam z humorem, z dystansem do siebie. Wywołał nasz grupowy śmiech, podejrzewam, że ja się śmiałam bardziej z identyfikacji z tym do czego się przyznał niż ze sloganu o "dzisiejszej młodzieży". A wtedy Pan podszedł do mnie, z uśmiechem i patrząc mi w oczy walnął "ale serio! Sama pani zobaczy jak się zmieni pani perspektywa, jak tylko dobije pani 30-stki".
Tym razem znowu mnie złapał w niekomfortowym uczuciu xD. Zamarłam. Ale tym razem nie odwróciłam wzroku - bo w sumie to było miłe (teraz, w lutym mi bliżej już do 40-stki niż do 30 xD) i zaraz mi się włączyła natychmiastowa rozkmina czy facetowi tak po prostu wyszło, że spojrzał na mnie w tych dwóch momentach, czy ten drugi raz to było manipulatorskie podejście wykwalifikowanego specjalisty by mi podnieść morale po tym, jak wcześniej je obniżył?
Nie wiem.
Opowiedziałam potem o tym mojemu chłopakowi - że w zasadzie dostałam na zajęciach potwierdzenie swoich lęków, że nie znajduję dobrej pracy, bo jestem za stara, a zaraz potem dostałam minfuckiem, bo okazało się, że ten sam człowiek chwilę później założył, że nie mam przekroczonych 30-stu lat.
To gdzie ja jestem?
Serio, mi to włączyło absolutny dysonans poznawczy. I to taki wręcz tożsamościowy: bo jeżeli mój wiek o czymś mówi, to co mówi? Jeżeli zakładam, że po moim wyglądzie widać te 35 lat i to jest problemem, a potem dostaję info, że nawet na 30 nie wyglądam?
Czy to w ogóle istotne?
No, na zajęciach dostałam info, że jednak jest istotne...
Mindfuck.
Anyway - ten sam prowadzący wczoraj miał z moją grupą zaliczenie (te filmiki). I tam w rozmowie z grupą, na samym początku, podczas ustaleń organizacyjnych padło jakieś zapytanie o coś, co go sprowadziło do tego by polecić nam lekturę jakąś-tam związaną z tematem, z której korzystał przygotowując się do własnej obrony. Na to ktoś z grupy zwrócił uwagę, że to-to wyszło przecież niedawno, a oburzony prowadzący na to, że wie, bo w tym samym roku się bronił. Że on jest rocznik-taki-a-taki. I zaraz wstrząśnięty walnął "a wy myśleliście, że ile ja mam lat?". Mnie zatkało. Serio. Wziełam kalkulator i obliczyłam. On w tym roku będzie miał 30 lat. I jest doktorem. I ma dzieci w liczbie mnogiej.
Wstrząsn��ło mną to tak, że gdy wczoraj byliśmy z moim narzeczonym na spacerze dalej to mieliłam. No bo jak ten typ to zrobił? To trzeba mieć jakieś turbo zdolności rozciągania czasu jak gumki od majtek by ukończyć taką ścieżkę kariery naukowej jak on, by mieć doświadczenie takiej pracy zawodowej jaką on nam się chwalił, że ma (i wierze mu)... i do tego by być mężem i ojcem. JAK?!
Na to mój chłopak liczył obrazowo na palcach swoje studia: że 3,5 roku inżynierki, potem 2 lata przerwy, a teraz kończy 2 rok magisterki. Że gdyby teraz chciał to mógłby jeszcze wskoczyć na doktorat, ukończyć go i zostałby mu jeszcze około 2 lata na te bajecznie brzmiące kariery i osiągnięcia zawodowe... i wszystko przed 30-stką.
Zamarłam.
Dla mnie to brzmi jak... Po prostu porównuję się i mam wrażenie, że przegrałam życie. Że wszystko robię źle...
Mój partner na to, westchnął i wyznał, że ma wrażenie, że zapominam, że większość ludzi w wieku dwudziestu lat nie musi utrzymywać całej rodziny pracując na 3 miejsca pracy, mierzyć się najpierw z ciężką chorobą jednego, a potem drugiego rodzica (i przezywać, że każdy z nich mógł umrzeć), leczyć się z ciężkiego epizodu depresji, potem bujać się w dwóch relacjach z osobami uzależnionymi, a potem radzić sobie w toksycznym związku z którego bardzo trudno było się wyplątać latami, bo ból i nadzieje wracały raz do roku... Że przy tym wszystkim co ja przeżyłam w swojej dekadzie 20+ raczej większość ludzi nie musi się bujać. Przynajmniej nie z tym wszystkim w tak krótkim odstępie czasu... Że to normalne by do tej 30-stki móc zrobić doktorat. Że w takich momentach sobie umniejszam w porównaniu do człowieka, który ewidentnie miał bardzo lub trochę łatwiej niż ja by osiagnąć to wszystko czym się chwali...
Ale i tak włączyło mi się FOMO i świadomość, że znowu odstaję, nie pasuję...
----
Były też zajęcia w których pracowaliśmy w grupach - babeczka prowadząca nas podzieliła, musieliśmy się po przesiadać. Trafiłam do grupy z jedną z tych lasek w mojej grupie, które oceniam na bliższe mi wiekiem.
Słuchaliśmy potem wyników pracy innej grupy - coś tam przygotowali dla osób, które mają nastoletnie dzieci. Prowadząca doprecyzowała "czyli grupa wiekowa 40-50?", a zespół na to zdzwiony, że nie. I z przekonaniem i profesjonalizmem dziewczyna referująca wyjaśniła, że mieli na myśli zdecydowanie osoby w wieku 30+, że to są osoby, które mają dzieci, które nie chodzą na imprezy, są odpowiedzialne i doceniają stateczne życie, raczej ich nie interesują koncerty, rave'y, festiwale - chodzą tam przeważnie jako opiekunowie swoich nieletnich dzieci, z imprez mogą ich interesować na przykład organizacje chrzcin czy komunii. Prowadząca zachowała kamienną twarz, chwilę pomilczała i odparła "aha", a potem zachęciła tamtą grupę do kontynuowania wyjaśniania kolejnego punktu. A w gdy trwała ta pauza ze strony prowadzącej jakoś tak spontanicznie, wymieniłam porozumiewawcze, pobłażliwe spojrzenia z dziewczyną z którą pracowałam. Obydwie byłyśmy bliskie albo ugryzienia się w język, albo wybuchu śmiechu. Zwycięsko wytrzymałyśmy tak jak prowadząca w ciszy. xD Nawet zerknęłam na resztę naszego zespołu przy stole - nasze grupowe koleżanki, dziewczyny 19-letnie, po prostu słuchały, przyjmowały to, co mówiły tamte dziewczyny za spoko rzecz, nie widziały powodu do uśmiechu ani jakiejkolwiek reakcji.
No. To było całkiem zabawne.
I fajnie było nawiązać lepszy kontakt z tą dziewczyną 30+ xP
Ona zwykle się buja z tą drugą, która mnie trochę irytuje sposobem mówienia, ale też doceniam, jak jest kompetentna. Ta druga zwykle wylatuje z jakimiś takimi tekstami, które sprawiają, że mam wrażenie rozmowy z fajną osobą, ale taką z mindsetem, wartościami i podziałami ról życiowych sprzed 20 lat. Dlatego mi się wydawało, że ona jest ode mnie starsza. Tym czasem w zeszły weekend podpadała - w żartach - jednemu prowadzącemu. Rzuciła info, że rok 1984 to mógł być rok, gdy kino przestało być nieme. Facet się spłakał xD, że taka wizja świata może być - to by oznaczało, że on się urodził w czasach kina niemego. Na to ona się zaczęła bronić, że ona nie wie, że miała coś rzucić to rzuciła, że ona jest rocznik-taki-a-taki. Odbębniłam matematykę i z zaskoczeniem odkryłam, że... ona nawet nie ma 30 lat. W życiu bym nie powiedziała - myślałam, że jest tuż przed lub po 40-stce.
No cóż... tak to jest jak się robi założenia...
---
Kolejna sytuacja: mój chłopak (pardon: narzeczony) w tym miesiącu miał kilka razy już sytuację w której różni znajomi ze tej pracy, której nie wziął i z tej którą wziął, dowiadywali się o jego wieku, a potem o wieku jego partnerki.
Na początku miesiąca złapał wspólny język z przemiłym chłopakiem z Trójmiasta. Gość z mojego rocznika w ogóle. Gadali o wszystkim, róznież o tym, że w zeszlym roku każdy z nich się oświadczył. Na to ten gość z północy walnął trochę żartem, a trochę fleksem, że jego narzeczona jest super, piękna, fajna, mają to samo hobby i do tego jest od niego starsza! O rok! Uuuuu. I koleś leci, że wszyscy w jego otoczeniu bardzo to przeżywają, że ma starszą narzeczoną. Mój narzeczony na to, że buhahahha, że przebije go i że na tym polu będzie miał lepszego fleksa. xD A na to typ, że "ta, pewnie" i zaraz mu wyjaśnia, że "wy, młodzi to nawet nie wiecie jak jeszcze się może u was pozmieniać", a mój O. "Vill jest z twojego rocznika, przebiłem!". xD Typa zatkało - O. mówił, że trudno mu było się ogarnąć, ewidentnie był poruszony (i jestem przekonana, że robił jakieś założenia).
Ostatnia sytuacja miała miejsce w czwartek w zeszłym tygodniu - w tej jego nowej pracy. Chłopaki i szefowa podczas przerw na lunch zawsze sprawdzają jego śniadania (przyznał się po 2 tygodniach pracy, że takie coś ma miejsce), bo uważają, że jego śniadania są super. Oczywiście O. chwali, że to jego narzeczona mu robi takie smaczne rzeczy. [W piątek miał do pracy owsiankę na mleku kokosowym z jagodami na której powierzchni ułożyłam: pól opakowania kremu profeel karmelowego, łyżkę masła orzechowego, 1/3 banana i z mus jabłkowo-jagodowym - szefowa była tak zainteresowana jego jedzonkiem, że powiedziała mu "mam nadzieję, że w przyszłym życiu odrodzę się jako facet i znajdę sobie taką kochającą Vill, która będzie mi takie śniadania robić" awwww jak mi było miło. Ale to tak wyszło, że ostatnio ja te śniadania robiłam, zwykle się wymieniamy i mój partner też robi pyszne rzeczy].
Jego bezpośredni przełożony - jak się okazało - jest absolwentem naszej uczelni, i to dokładnie tego kierunku co mój chłopak, więc sobie poobgadywali wykładowców.
I szef mu mówi, że kurcze, rozmawia się z nim tak fajnie, że trudno uwierzyć, że jest tak młodym facetem. I zaraz dodaje, że "on to stary jest" i że pewnie będzie go nudził opowieściami o jego hobby i zajafkach, bo jednak jako 30-latek trochę mniej ma w życiu imprez i zachlewania pały jak to student, a więcej sportu, gierek i wyjść na dobrą szamkę. Oczywiście jeżeli chodzi o szamkę to dobrali się jak w korcu maku - obydwaj zajarani, wymienili się polecajkami, potem gładko przeszli do polecania sobie usług dentystycznych xD, a potem szef znowu walnął, że tak fajnie się z moim O. rozmawia, a on przecież jest od niego dekadę lat starszy. xD Na co mój chłopak, że "o, jak moja narzeczona", a szef z totalną otwartością i bez oceny, że "naprawdę?" i zaraz, że to pewnie o ten rocznik chodzi, bo my wszyscy z tego rocznika to zajebiści jesteśmy. I to tez było takie miłe - zero niezręczności, ani tego takiego... hymm... albo zgorszenia, albo w drugą stronę aprobaty, ale takiej obleśnej z poklepywaniem i głupimi żartami.
Konkluzja taka, ze wiek wraca - wiek w kontekście naszego związku zawsze będzie wracał. Bo jednak to dużo lat, a dopuki się nas nie zobaczy razem to można sobie dużo głupich rzeczy myśleć. Ja na codzień nie pamiętam o tym i czasem jestem zaskoczona tą różnicą.
Inny przykład z naszej rozmowy: coś oglądaliśmy o wyborach w młodości, a potem coś jego siostra na Święta powiedziała co sprawiło, że wróciliśmy do rozmowy o tym czy podejmowanie różnych poważnych decyzji w wieku wczesnej dorosłości 18+ to w ogóle rzecz fair. To znaczy nie chodzi mi bynajmniej o przesuwanie wieku dorosłości, bo problem by wciąż pozostał - a właśnie o ten problem: bo wtedy podejmuje się pierwsze decyzje i buja się z ich konsekwencjami. I po prostu tak jest, to przestrzeń na błędy i naukę jak w ta dorosłość.
Zaczęłam wracać do rzeczy, które wydawały mi się ważne gdy miałam 18+, 19+, 20+, 21+... I tak sobie właśnie myślałam, że z obecnego punktu w życiu doceniam swoją historię i lekcję z tych doświadczeń, ale niektóre swoje decyzje widzę jako głupie. Rozmowa toczyła się w kontekscie związków, więc przeżucaliśmy się "a gdy miałeś 18+ lat?", "a teraz ty, mi powiedz jak to wyglądało u ciebie". I ja mogłabym jeszcze długo ciągnąć, gdy on mnie zatrzymał w swoim 23+, bo wtedy mnie poznał i od wtedy czuje, że w jego życiu pojawiła sie nowa jakość, chociaż faktycznie niektóre rzeczy mogłyby być trochę inaczej podjęte xD. OMG przeraziłam się znowu świadomością jak on był i jest młodziutki... OMG poczułam się tak... przytłaczająco odpowiedzialna by być wobec niego fair, by swoimi wyborami i zachowaniami nie robić mu krzywdy, by ogarniać swój shit, bo zależy mi na nim, bo za te 10 lat chciałabym z nim pociągnąć dalej tą rozmowę retrospekcyjnie o naszym związku... I chciałabym, aby trwał...
Ale ten mindfuck z tego monologu mojego 30-letnie doktora, który lubi Biblię, Króla Lwa i Dragon Ball... i to przestawanie być "dobrze rokującym młodym człowiekeim"... i zarazem to, że przeważnie na tych studiach nie daje się mi tylu lat ile mam (a ja nie wyprowadzam z błędu) - być może przez to, że nie pasuję do tego opisu 30-latki, bo zrobiłam filmik o mandze i anime przebrana w różową perukę xD...
Nie wiem.
Mam mindfuck... mam FOMO. Czuję, że odstaję...
10 notes
·
View notes
Text
Finanse osobiste po amerykańsku: między wolnością a zadłużeniem
Podejście Amerykanów do finansów osobistych jest silnie związane z kulturą konsumpcjonizmu, ale także z głęboko zakorzenioną tradycją przedsiębiorczości i samodzielności. Wielu mieszkańców Stanów Zjednoczonych postrzega finanse osobiste jako kluczowy element swojej niezależności i wolności. Zarządzanie budżetem, inwestowanie oraz dbanie o stabilność finansową są nieodłączną częścią życia codziennego, choć nie brakuje wyzwań, takich jak rosnące zadłużenie czy nierówności dochodowe.
Oszczędzanie i planowanie finansowe Amerykanie przywiązują dużą wagę do planowania finansowego, zwłaszcza w kontekście emerytury. System emerytalny w USA opiera się na indywidualnych oszczędnościach oraz inwestycjach, co sprawia, że większość ludzi już od wczesnych lat pracy zawodowej stara się odkładać środki na przyszłość. Popularnymi narzędziami są konta emerytalne typu 401(k) czy IRA, które pozwalają na inwestowanie z korzyściami podatkowymi. Mimo to badania pokazują, że wielu Amerykanów nie oszczędza wystarczająco, a niemal 40% z nich nie ma nawet funduszu awaryjnego na niespodziewane wydatki.
Inwestowanie jako klucz do budowania majątku Kultura inwestowania jest w Stanach Zjednoczonych bardzo rozwinięta. Wielu Amerykanów inwestuje nie tylko w akcje, ale także w fundusze indeksowe, nieruchomości czy start-upy. Udział w rynku akcji jest bardziej powszechny niż w większości innych krajów, co wynika zarówno z dostępu do nowoczesnych technologii inwestycyjnych, jak i edukacji finansowej. Platformy takie jak Robinhood czy E*TRADE przyczyniły się do popularyzacji inwestowania nawet wśród młodych ludzi. Jednak inwestowanie niesie za sobą ryzyko, co widać po wysokim poziomie zadłużenia konsumenckiego i utracie majątków w czasie kryzysów gospodarczych.
Zadłużenie jako problem systemowy Jednym z największych wyzwań finansowych w USA jest zadłużenie konsumenckie, szczególnie związane z kartami kredytowymi, pożyczkami studenckimi i hipotecznymi. Kultura życia "na kredyt" jest bardzo silna, a łatwy dostęp do środków finansowych często prowadzi do problemów z ich spłatą. Według statystyk przeciętne zadłużenie na karcie kredytowej wynosi kilka tysięcy dolarów, co generuje wysokie koszty odsetkowe. Pożyczki studenckie, które pomagają sfinansować edukację na renomowanych uczelniach, również są obciążeniem dla wielu młodych ludzi, którzy rozpoczynają karierę z dużym długiem.
Edukacja finansowa i nowe technologie Edukacja finansowa w USA jest coraz bardziej promowana, zarówno w szkołach, jak i przez organizacje non-profit. Narzędzia cyfrowe, takie jak aplikacje do zarządzania budżetem, pomagają użytkownikom śledzić wydatki, oszczędzać i inwestować. Wiele firm oferuje również programy doradztwa finansowego jako część pakietu benefitów dla pracowników, co świadczy o rosnącym znaczeniu świadomości finansowej. Amerykanie chętnie korzystają z innowacji, które ułatwiają zarządzanie pieniędzmi, takich jak sztuczna inteligencja w planowaniu inwestycyjnym czy kryptowaluty.
Różnice pokoleniowe w podejściu do finansów Millenialsi i pokolenie Z różnią się w swoim podejściu do finansów od starszych generacji. Młodsze pokolenia częściej decydują się na elastyczne formy zatrudnienia i cenią doświadczenia ponad materialne dobra, co przekłada się na inne priorytety finansowe. Chętniej inwestują w nowe technologie i kryptowaluty, ale także odczuwają większą presję finansową związaną z kosztami edukacji czy wynajmem mieszkań. Z kolei pokolenie baby boomers, mające za sobą stabilny okres wzrostu gospodarczego, skupia się na bezpieczeństwie emerytalnym i spłacie długów.
Kultura dobroczynności i społecznej odpowiedzialności Amerykanie znani są z kultury filantropii i dobroczynności. Wiele osób przeznacza część swoich dochodów na cele charytatywne lub społecznie odpowiedzialne inwestycje. Ten aspekt podejścia do finansów osobistych pokazuje, że zarządzanie pieniędzmi nie ogranicza się tylko do ich pomnażania, ale także do dzielenia się nimi w celu wsparcia społeczności.
Podsumowanie Podejście Amerykanów do finansów osobistych jest dynamiczne i różnorodne. Z jednej strony opiera się na konsumpcji i łatwym dostępie do kredytów, z drugiej promuje odpowiedzialne zarządzanie, inwestowanie i oszczędzanie na przyszłość. Nowoczesne technologie oraz rosnąca świadomość finansowa odgrywają kluczową rolę w zmianie nawyków, choć wyzwania, takie jak zadłużenie czy nierówności, wciąż pozostają istotnymi problemami.
1 note
·
View note
Text
Atrakcje Kraju Basków
Kraj Basków, położony na północy Hiszpanii i południowo-zachodnim krańcu Francji, to region o unikalnej kulturze, języku i bogatej historii. Oferuje turystom niezwykłe atrakcje, które zachwycają zarówno miłośników sztuki i architektury, jak i osób szukających kontaktu z naturą. Jego różnorodność czyni go jednym z najbardziej fascynujących miejsc na mapie Europy.
Bilbao – nowoczesność w sercu tradycji Bilbao, stolica prowincji Vizcaya, jest jednym z najbardziej znanych miast Kraju Basków. To właśnie tutaj znajduje się słynne Muzeum Guggenheima, zaprojektowane przez Franka Gehry’ego, które stało się ikoną współczesnej architektury. Poza muzeum, miasto oferuje urokliwe stare miasto Casco Viejo z wąskimi uliczkami, licznymi barami serwującymi pintxos oraz gotycką katedrą św. Jakuba. Miłośnicy sztuki nowoczesnej mogą również odwiedzić Azkuna Zentroa – centrum kultury zlokalizowane w dawnym magazynie wina.
San Sebastián – raj dla smakoszy i miłośników plaż San Sebastián, zwany również Donostia, to jedno z najbardziej eleganckich miast regionu. Znajduje się tutaj piękna plaża La Concha, idealna zarówno do relaksu, jak i spacerów. W mieście odbywa się Międzynarodowy Festiwal Filmowy, który przyciąga gwiazdy z całego świata. Miłośnicy jedzenia nie mogą przegapić wizyty w jednej z licznych restauracji z gwiazdkami Michelin, takich jak Arzak czy Akelarre, oraz spróbowania lokalnych pintxos w barach rozsianych po całym mieście.
Vitoria-Gasteiz – stolica regionu i zielone miasto Vitoria-Gasteiz, administracyjna stolica Kraju Basków, to miasto mniej znane, ale pełne uroku. Sercem miasta jest średniowieczna dzielnica z katedrą Santa María oraz licznymi pałacami i placami. Vitoria słynie również z licznych parków i terenów zielonych, co czyni je idealnym miejscem na relaksujący spacer. Miasto zostało uznane Zieloną Stolicą Europy w 2012 roku, co potwierdza jego zaangażowanie w ekologię i zrównoważony rozwój.
Guggenheim i inne cuda architektury Jednym z głównych punktów wizyty w Kraju Basków jest zwiedzenie Muzeum Guggenheima w Bilbao. Jednak nie jest to jedyna architektoniczna atrakcja regionu. Warto odwiedzić most Zubizuri, zaprojektowany przez Santiago Calatravę, oraz futurystyczne Centrum Transportu Bizkaia. Połączenie nowoczesnej architektury z tradycyjną zabudową miast tworzy niezwykły kontrast, który z pewnością zachwyci każdego turystę.
Krajobrazy naturalne Kraju Basków Kraj Basków to również miejsce o niesamowitych walorach przyrodniczych. Wybrzeże regionu obfituje w malownicze plaże, klify i zatoki, a jedną z najpiękniejszych atrakcji jest San Juan de Gaztelugatxe – maleńka wysepka połączona z lądem kamiennym mostem. Wyspa, na której znajduje się kaplica, stała się popularna dzięki serialowi „Gra o tron”, gdzie posłużyła jako plan dla Smoczej Skały. Warto również wybrać się do rezerwatu biosfery Urdaibai, który oferuje możliwość obserwacji ptaków i odkrywania dzikiej przyrody.
Lokalna kultura i tradycje Kraj Basków to nie tylko piękne miejsca, ale także bogata kultura. Baskowie są dumni ze swojego unikalnego języka – euskara, oraz tradycyjnej kuchni, która łączy świeże owoce morza z lokalnymi specjałami, takimi jak txakoli – lekko musujące wino. Turyści mogą również uczestniczyć w licznych festiwalach, takich jak Tamborrada w San Sebastián czy Semana Grande w Bilbao, które przybliżają lokalne tradycje i muzykę.
1 note
·
View note
Text
Z Facebooka
Dane ukryte
{
SZAMANIZM
Odbiór szamanizmu w zachodnim świecie przeszedł przez wiele etapów. Jako jedni z pierwszych pisali o szamanach jezuici. Nazywali ich oszustami i fałszerzami. Jeśli jednak spędzili z nimi jakiś czas, przyznawali, że mają nadzwyczajne umiejętności i uzdolnienia. W późniejszej literaturze nie ma już mowy o oszustach, ale o dziele diabła. „Ludzie, którzy żyli wśród szamanów, szybko zaczynali w nich wierzyć – mówi Bill Lyon, antropolog i badacz szamanizmu z amerykańskiego południowego zachodu. – Kto nie wierzy w ich potęgę, ten ich nie zna. Kto z nimi mieszka, pracuje i spędza czas, wie, ze naprawdę potrafią robić to, o czym mówią.”
Czy istnieją też dzisiaj – zaklinacze deszczu, cudowni uzdrawiacze, wywoływacze duchów? Pokazują nam – ludziom ukształtowanym na zachodnią, nowoczesną modłę – zaczarowany świat w dosłownym tego słowa znaczeniu, dziwaczny świat, który rozbija struktury naszego postrzegania.
Koreańska szamanka i tancerka Hi-ah Park nazywa ich z pewną dozą autoironii „duchowymi kominiarzami”, odpowiedzialnymi za wywóz „niewidzialnych śmieci psychicznych”. Ailo Gaup, szaman Samów, ostatniej europejskiej społeczności nomadów z północnej Skandynawii mówi: „Myślę, że szamani to artyści. Jesteśmy jednak w tym samym stopniu gawędziarzami, co klaunami.”
Tych, którzy poruszają się między codziennością a mitologicznymi światami innych świadomości, nie da się łatwo zaszufladkować.
Mongolski szaman i książę swego plemienia, a równocześnie studiujący w Niemczech pisarz Galsan Tschinag mówi: „Szamanizm jest sumą wielości. Szaman musi potrafić wszystko. Szamanem się nie zostaje, szamanem się jest. Potrzeba do tego szóstego zmysłu. Szaman to człowiek, który widzi i słyszy to, czego inni nie dostrzegają. To dar natury, ukryta zdolność, która ma tak wielką wartość jak szlachetne kamienie. Tragedia kultury europejskiej polega na tym, że człowiek, który zauważa u siebie takie zdolności, natychmiast uznawany jest za szaleńca, wariata, kogoś z zaburzeniami umysłowymi, opętanego lub wichrzyciela”.
Szamani to często archaiczni odkrywcy, podróżnicy w niematerialne światy: światy duchów i bożków, przewodników duchowych, przodków, niematerialnych bytów posługujących się intuicją i wizją. Szaman żyje pomiędzy światami. Jest budowniczym mostów, które we wszystkich niemal tradycyjnych kulturach reprezentują integrację między tym a tamtym światem. Za sprawą potęgi świadomości szamani potrafią się przemieszczać w inne rzeczywistości. To nie jest system wierzeń. Nie chodzi tu o wiarę, ale o zbiór technik związanych ze stanami świadomości oraz o dostęp do tych przestrzeni kosmosu, rzeczywistości i innych wymiarów, które zwykle są niewidzialne i niedostępne”. Tradycje całego świata nadają Wielkiemu Duchowi wiele nazw. Istnieje też wielka liczba środków pomocniczych, metod i technik, dzięki którym szamani otwierają się na ogrom nieznanej przestrzeni. Mogą to być rozmaite dźwięki, bębnienie, techniki oddychania, rytualne tańce i wchodzenie w trans, a także oddziaływanie zmieniających świadomość roślin, kontrola myśli, wizje przyszłości czy używanie symbolicznych, energetycznie naładowanych przedmiotów.
W swych plemiennych społecznościach szamani i szamanki w jednakowym stopniu wywołują szacunek i trwogę. W odizolowanych tradycyjnych kulturach pełnią funkcję lekarzy, uzdrawiaczy, ratowników w sytuacjach kryzysowych. Są wodzami, a jednocześnie ludźmi odpowiedzialnymi za utrzymanie pokoju. Są też tymi, którzy nie boją się śmierci i odbywają podróże do krainy zmarłych. Potrafią wpływać na świat przyrody i zaczarowywać innych. W czasie rytuałów i ceremonii pokazują swym wspólnotom drogę do mitologicznych korzeni. Są więc także strażnikami kultury, z której się wywodzą. Promują zdrowie, harmonię i tożsamość, wciąż szamanizm jest czymś unikalnym, czymś, czego się doświadcza samemu. Nikt nie ma przed sobą prostej i przewidywalnej ścieżki. I każdy dochodzi do miejsca, w którym nie wiadomo, co dalej.”
}
{
Zauważ, że nie ma wymienionej tu pewnej rzeczy, o Porządku. Szaman jest częścią społeczności, w której jest uznawany, poważany i szanowany, wokół tego jest zachowany pewien porządek . Ma pewną funkcję, u nas, teraz jak pisze to mi przychodzi, w plemieniu/społeczności ksiądz wszedł w tą rolę, sam się do tego wezwał, albo Watykan to zrobił, a nie społeczność/plemię. Natomiast funkcja ta, była/jest ważna i zobowiązująca ponieważ życie toczyło swoje cykle według pór roku i Rytuałów, które były z tym połączone. Mam do czynienia z ludem Wixarika, inaczej Huicholes, jeżdzę do nich od 3 lat, byłam u nich 5 razy i dużo obserwuję, jak to funkcjonuje we wspólnocie, widziałam jak Marakame (śpiewający szaman) sprowadził deszcz, przy wspólnym połączeniu i Rytuale tańca wspólnoty, jesli przyjeżdzamy z zewnątrz, też wtedy tą wspólnotę tworzymy . On służy wspólnocie, wspólnota jemu. Kontekst jest też ważny w porządku wspólnoty. Na Syberii jak byłam tam wyglądało to inaczej, bardziej przychodziło sie do szamana jak do lekarza, wspólnota miała inny kontekst.
}
0 notes
Text
Dlaczego szympansy wciąż żyją w epoce kamienia, a ludzie dotarli do kosmosu?
22 listopada 2024 Odkrywając granice ludzkiej wiedzy W świecie nauki i technologii często powracamy do podstawowych pytań: Co czyni nas, ludzi, tak wyjątkowymi? Dlaczego to my, a nie inne gatunki, osiągnęliśmy tak zdumiewający postęp? Najnowsze badania rzucają nowe światło na te zagadnienia, redefiniując nasze zrozumienie kultury zwierząt, zdrowia ludzkiego oraz postępów w sztucznej…
View On WordPress
0 notes
Text
Różnice w marketingu między Polską a Wielką Brytanią
Marketing to dziedzina, która zmienia się w zależności od kraju, kultury oraz specyficznych potrzeb rynkowych. Różnice w podejściu do marketingu między Polską a Wielką Brytanią są wyraźne i wynikają zarówno z tradycji, jak i z różnic w zachowaniach konsumenckich. Oba kraje, choć znajdują się w Europie, mają odmienne podejście do promocji, reklamy i strategii komunikacji, które wynikają z ich unikalnych rynków, mentalności konsumentów i poziomu rozwoju cyfryzacji. W niniejszym artykule przyjrzymy się, jakie są główne różnice w marketingu w Polsce i Wielkiej Brytanii, analizując zarówno podejście do tradycyjnych form reklamy, jak i te nowoczesne, związane z cyfryzacją i e-commerce.
Kultura i zachowania konsumenckie
Wielka Brytania jest jednym z krajów, w którym marketing ma długą historię i jest mocno osadzony w tradycji. Brytyjscy konsumenci cenią sobie jakość, ale także przywiązują dużą wagę do marki i reputacji. Marketing opiera się na budowaniu relacji z klientem, co jest widoczne w strategiach wielu brytyjskich marek. W Polsce marketing jest bardziej skoncentrowany na cenie i ofercie, co wynika z młodszej historii rynku i nadal rosnącej konkurencji cenowej. Polacy są bardziej wrażliwi na promocje, rabaty i ofertę specjalną, co widać w dużej liczbie akcji promujących obniżki cenowe.
Podejście do reklamy i promocji
Reklama w Wielkiej Brytanii często opiera się na emocjach i storytellingu, czyli opowiadaniu historii, która ma zbudować silną więź z marką. Brytyjczycy preferują subtelniejsze, bardziej wyrafinowane kampanie reklamowe, które apelują do ich emocji i wartości. Popularność zdobywają kampanie społeczne, a także reklamy, które poruszają kwestie związane z odpowiedzialnością społeczną firm. Przykładem mogą być reklamy Tesco czy John Lewis, które stawiają na emocjonalne historie i autentyczność.
W Polsce reklama z kolei wciąż często jest bardziej bezpośrednia i nastawiona na pokazanie produktu w kontekście jego funkcjonalności, oszczędności czy praktyczności. Polscy konsumenci chętniej reagują na promocje, zniżki i oferty specjalne, dlatego marketing w Polsce opiera się w dużej mierze na reklamach, które oferują natychmiastową korzyść finansową. Z kolei storytelling w Polsce jest stosunkowo nowym trendem, który staje się coraz bardziej popularny w branżach takich jak moda, kosmetyki czy technologie.
E-marketing i media społecznościowe
Wielka Brytania jest jednym z liderów w zakresie e-marketingu. Brytyjskie marki w pełni wykorzystują media społecznościowe, influencer marketing i inne nowoczesne technologie do dotarcia do swoich konsumentów. W szczególności LinkedIn, Instagram, YouTube i Twitter cieszą się dużą popularnością wśród firm, które skutecznie budują swoją obecność online. Brytyjskie kampanie marketingowe często obejmują szeroką obecność w internecie, a także strategiczne współprace z influencerami, którzy mają duży wpływ na decyzje zakupowe.
W Polsce z kolei e-marketing jest dynamicznie rozwijającą się dziedziną, choć nie osiągnął jeszcze takiego poziomu zaawansowania jak w Wielkiej Brytanii. Polscy marketerzy korzystają głównie z Facebooka, Instagramu i YouTube, jednak popularność innych platform, takich jak LinkedIn czy TikTok, wciąż rośnie. Zdecydowanie większy nacisk kładzie się na SEO, PPC (reklamy Google) oraz kampanie Facebook Ads, które pozwalają na precyzyjne dotarcie do określonych grup konsumentów.
Preferencje dotyczące produktów i usług
Wielka Brytania, jako kraj o rozwiniętej gospodarce, ma rynek o wysokiej konkurencyjności, gdzie konsumenci oczekują jakości i innowacji. Dlatego marketing w tym kraju często koncentruje się na oferowaniu produktów o wysokiej wartości, zarówno pod względem jakości, jak i funkcjonalności. Produkty premium, luksusowe i ekologiczne są tam bardzo cenione, co widać w kampaniach takich marek jak Marks & Spencer czy Waitrose, które stawiają na wysoką jakość i etyczne podejście do produkcji.
W Polsce, mimo rosnącej konkurencji, konsumenci wciąż kierują się głównie ceną i stosunkiem jakości do ceny. Dlatego marketing w Polsce często koncentruje się na promowaniu produktów tańszych lub dostępnych w atrakcyjnych promocjach. Choć produkty premium stają się coraz bardziej popularne, nadal dominują oferty skierowane do szerszego grona konsumentów, którzy poszukują przede wszystkim dobrej jakości w przystępnej cenie. Dla polskiego rynku charakterystyczne są również liczne akcje typu "black friday" czy wyprzedaże sezonowe.
Podsumowanie
Różnice w marketingu między Polską a Wielką Brytanią wynikają z odmiennych tradycji konsumpcyjnych, oczekiwań klientów oraz rozwoju technologii. W Wielkiej Brytanii marketing skupia się na emocjach, jakości oraz odpowiedzialności społecznej, a tamtejsze firmy intensywnie korzystają z nowoczesnych narzędzi e-marketingowych. W Polsce marketing jest wciąż bardziej zorientowany na ofertę, cenę i promocje, choć także coraz bardziej zwraca uwagę na storytelling i personalizację. Zrozumienie tych różnic pozwala na lepsze dostosowanie działań marketingowych do specyficznych potrzeb i oczekiwań rynku, co może przyczynić się do sukcesu firm zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii.
1 note
·
View note