Tumgik
#gotuj ze mną
smalltouring · 2 years
Text
Najłatwiejszy przepis na blok czekoladowy: zostawić otwartą czekoladę w schowku samochodu w upał, wyjąć, uformować papierek w kształt bloku, schować do lodówki.
0 notes
kasja93 · 1 year
Text
Moja historia czyli:
ED nie ma wieku i rozmiaru!
Przygotujcie sobie wygodną pozycje, coś do picia bo będzie sporo czytania. Opisze Wam tu moją historie z ED. Podzielę ją na dwie długie części i trzecią jako podsumowanie. Przed Wami part 1: o BED…
Kiedy zaczęła się moja choroba? Nie mam pojęcia. Jak może wiecie (albo i nie) mam aktualnie 29 lat.
Jako dziecko lat 90 wychowane przez rodziców żyjących za czasów komuny miałam więcej wszystkiego, niż oni. Nie byliśmy ani bogaci, ani biedni. Jako jedynaczka wszystko było dla mnie. Zaś małe pulchne dzieci budziły raczej wtedy ciepłe uczucia. W końcu takie to zdrowe a z nadmiarowego tłuszczyku dziecko wyrośnie! Tata pracował, mama zaś zajmowała się mną i domem. W domu nie brakowało jedzenia. Nikt najwyraźniej nie poinformował mojej mamy, że porcje jedzenia należy dostosować do wieku dziecka. W tamtych czasach nie było internetu ani żadnych poradników (a przynajmniej nie na tyle by były popularne takie publikacje).
Zatem na mój talerz lądowała taka sama porcja jaką jadła moja mama. I oczywiście jak nie zjadłam wszystkiego to była awantura i padały słowa w stylu „dzieci inne głodują”, „tata ciężko pracował na to jedzenie”, „to po co ja wam gotuje skoro nie jecie?” I wiele, wiele innych. Co by nie pojawiło się w domu do jedzenia musiało być zjedzone. Nie było przebacz. I tak lata leciały.
Ja byłam zaś chorowitym dzieckiem. Wieczne zapalenia płuc a na dodatek łamliwość kości. Wystarczył upadek bym zaliczyła złamanie. Nie zliczę miesięcy jakie spędziłam w gipsie. Przez osteoporozę (na szczęście szybko zdiagnozowaną z wdrążonym dobrym leczeniem została ona zahamowana) miałam permanentne zwolnienie z WFu. Niby fajnie, ale przy praktycznym braku ruchu, sporą ilością spożywanych kalorii z pulchnego dziecka zmieniłam się w ponadgabarytową nastolatkę. Żadne diety itp nie wchodziły w grę. W końcu jedzenie w domu było typowo polskie (dużo mięsa, węglowodanów etc).
Może i byłam większa od innych rówieśników nikt się nade mną nie znęcał. Nie mieli odwagi po tym jak jednego chłopaka co mnie zaczepiał znokautowałam. Nikt się tym zbytnio nie przejął z osób dorosłych. To było normalne, że dzieciaki załatwiały takie rzeczy miedzy sobą. Największym wstydem wtedy było nakablować do starych by interweniowali. Zawsze byłam samotnikiem zatem bliższe więzi zawiązałam dopiero w gimnazjum. Znalazłam sobie grupkę, której się trzymałam. Oceny miałam średnie, ale nie było ze mną problemów wychowawczych. Byłam wygadaną i pewną siebie nastolatką. Samotniczką, która tolerowała kilka osób obok siebie a jednocześnie „klejem” naszej ekipy. Jak nie było mnie w szkole grupa rozpadała się na mniejsze frakcje.
Mimo, że jako nastolatka chodziłam już w rozmiarach dla dorosłych kobiet byłam zawsze ładnie ubrana. Dbałam by ZAWSZE mieć czyste włosy, malowałam twarz tak by się nie świecić i starałam się mieć zawsze ładnie zrobione paznokcie. Koszulki nosiłam z reguły czarne by nie było widać potu pod pachami, aż odkryłam patent na przyklejanie sobie wkładek higienicznych pod pachy. Dzięki temu w technikum zawitały kolory do mojego życia.
Jak wspomniałam nikt nigdy mi nie dokuczał. Miałam chłopaka, któremu się podobałam. Sama siebie też lubiłam. Znałam swoją wartość i byłam zadowolona z tego jakim jestem człowiekiem. A że jadłam za dwóch dorosłych chłopów? To się nie liczyło.
To, że na śniadanie zjadałam trzy bułki z masłem, wędliną i żółtym serem. Wjeżdżało też dwa jajka na miękko i często kiełbasa na ciepło. Później szłam do szkoły. Tam jakiś sok, dwie bułki. Po szkole nie rzadko jakieś piwko. W domu talerz pełen po brzegi. Następnie jakaś przekąska. Ciasto albo jogurt. Następnie kolacja czyli powtórka menu ze śniadania. Naprawdę nie wiem gdzie mi się to mieściło… Najgorsze, że nie widziałam w tym żadnego problemu. Moi rodzice również. Chłopak miał ponad dwa metry wzrostu i był z niego kawał faceta. Nie był gruby po prostu był dobrze zbudowany. Ja zaś byłam kochana i wiedziałam, że jestem super taka jaka jestem.
Pomimo swojego rozmiaru XL miałam całkiem dobrą kondycję. Bez problemu nadążałam za innymi podczas wycieczek w góry. Nie przeszkadzało mi, że koleżanki najadały się kromką chleba i jajecznicą z dwóch jajek, gdy ja zjadałam 3x tyle. W końcu byłam większa od nich co nie? To normalne!
Lata leciały. Trzymałam średnio cały czas rozmiar 46/48 bo byłam dosyć aktywna zawodowo. Zaczęłam jeździć zawodowo i mojego ego wyjebało poza skale. W 2016 roku mało było kobiet za kołkiem i byłam rozchwytywana. Czułam się trochę jak celebrytka bo każdy chciał ze mną pogadać, wiele słyszałam słów podziwu. Zaczęłam jeździć na dalekie trasy i dobrze zarabiać. Mogłam sobie pozwolić by kupić fast foody nawet za granicą. Nie ograniczałam się w myśl zasady „zjem dziś pączka bo jutro mogę już nie żyć”. Mój zawód jest wysokiego ryzyka a na jednym pączku się nie kończyło. Zaczęłam odczuwać wstyd. Coraz większe ilości jedzenia zamawiane były na wynos… No bo jak? Gruba tyle żre… Tłumaczyłam się sama przed sobą, że w końcu ciężko pracuje.
Zdałam sobie sprawę, że mam problem, gdy pewnego dnia o 6 rano ugotowałam garnek spagethii na dwa dni i zjadłam całą zawartość w pół godziny… następnie poprawiłam zupką chińską i czekoladą. Potrafiłam nic nie jeść dzień bądź dwa a później zjeść na raz 30 skrzydełek z KFC, burgera, frytki i poprawić szejkiem. I nadal chcieć coś zjeść.
Byłam świadoma bycia workiem bez dna przez 5 lat. Zdawałam sobie sprawę, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam co to BED. Przytyłam więcej. Zaczęłam mieć problem kupić ubrania robocze. Nie mogłam już kupić ubrań w typowych sieciówkach chyba, że był tam dział SIZE PLUS. Zaczęłam głównie chodzić w męskich koszulkach rozmiar 2XL. Chciałam coś zmienić bo coraz częściej miałam wysokie ciśnienie, zatykały mi się uszy, zaczęłam sapać jak parowóz a po większym wysiłku zaczynało mi się robić ciemno przed oczami. Jedzenie na trzy tygodniową trasę przestawało mi się mieścić w bagażniku, gdy jechałam do pracy… Samo przepakowywanie go z osobówki do ciężarówki zajmowało mi prawie godzinę… Przez pół roku żywiłam się niemal wyłącznie Huel’em. Wpadało dziennie mniej więcej 1800 kalorii, co dwa trzy dni miałam napady gdzie wpadałam na stacje paliw bądź baru i brałam tyle ile zdołałam unieść po czym pożerałam wszystko w kilkadziesiąt minut. Udało mi się jednak schudnąć z rozmiaru 52 do 48. Jednak, gdy rzuciłam Huel bo miałam go już dość wróciłam do wcześniejszego rozmiaru w dwa miesiące choć zmieniłam prace na bardziej wysiłkową. Byłam jak w tym żarcie. Jestem na kilku dietach bo jedną się nie najadam.
Wtedy w moim życiu pojawiła się pani doktor z POZ, która po pół godzinnym wywiadzie skierowała mnie na badania. Wykryto u mnie stan przedcukrzycowy, insulinoodporność oraz BED. Wtedy po raz pierwszy o tym usłyszałam.
Zaburzenia odżywania dla mnie to była tylko anoreksja oraz bulimia. A jak wiadomo „anorektyczki są chude a bulimiczki rzygają” a ja nie należałam do żadnej grupy… O ile dwie pierwsze choroby udało się ustabilizować lekami i pomóc nieco dzięki temu z BED. Jednak farmakologia to nie było wszystko. Potrzebna była zmiana myślenia, przyzwyczajeń, nawyków, stylu życia. Obsesyjne myślenie o jedzeniu, kupowania go nadmiar, wyrzucanie go, wyciąganie go z kosza na śmieci i dojadanie… Wyrzuty sumienia… Chodzenie po sklepie i robienie czterech okrążeń z wózkiem pełnym zakupów by wytłumaczyć sobie, że nie jest mi ono potrzebne. Ucieczki ze sklepu, płacz w aucie… Odinstalowywanie i instalowanie ponownie aplikacji z dowodem jedzenia. Wtedy odkryłam lodówki społeczne. Potrafiłam rano przynieść mnóstwo produktów spożywczych, gotowych dań by przez cały dzień walczyć by tego nie zjeść, płakać i wpadać w histerie a później wieczorem wszystko pakować i rozhisteryzowanym zostawiać to w lodówkach społecznych na drugim końcu miasta. Po powrocie do domu wypijałam alkohol by nie móc wsiąść do samochodu (jazda po pijaku to coś czego bym w życiu nie zrobiła).
Zapowiedź cukrzycy odeszła. Tak samo insulinooporność. Przestałam brać stopniowo insulinę. Pojawiło się uczucie głodu i pełności. Zdałam sobie sprawę, że chyba nigdy wcześniej nie odczuwałam sytości. Wcześniej nigdy nie czułam się najedzona. Pojawiały się wciąż napady jednak nauczyłam się gryźć i wypluwać to co zjadałam… potrafiłam zapełnić tak worek na śmieci nawet 4 kg przeżutym jedzeniem nim poczułam się psychicznie najedzona… Obrzydlistwo, wiem…
Mijały kolejne miesiące. Pojawił się jadłowstręt i strach przed jedzeniem. Strach przed zakupami. Obsesyjne liczenie kalorii, odmawianie sobie wszystkiego. Jadłam tylko wtedy, gdy musiałam ze względu na swoją prace choć i tak szykowałam sobie za wiele. Jednak było to i tak mało względem tego co było wcześnie… limity po 1000 czy 1500 kalorii podczas napadu to było nic w porównaniu do wcześniejszych lat.
Tak we wrześniu 2021 roku uświadomiłam sobie, że zachorowałam na anoreksję z wagą 133 kg…
Ciąg dalszy w następnym poście.
83 notes · View notes
spustoszenie2 · 1 year
Text
Jak mnie denerwuje mój stary to aż mam ochotę się spakować i wyprowadzić w pizdu i nigdy nie wrócić!
Dojebał się do mnie ze mój chłopak zabrał próbki perfum bo on se nie wybrał (miał kurwa na to tydzień), wydarł mordę na caly dom że aż babcia słyszała że mam wyjebac te koty z domy (kotów nie ma w domu xD) że on nie będzie wpierdalał z kotami i że ma dosyć że jeszcze raz je zobaczyć to nie wiem co zrobi i wgl. Wpuszczam tylko jedna kocice do swojego pokoju na noc bo inne koty ją gryzą więc dla jej własnego bezpieczeństwa śpi ze mną i chłopem. Wyjebal im patelnie z mięsem bo sam jego nie zechlał zaznaczę !!!!!!!NA BALKON!! I ma do mnie pretensje że koty przychodzi na balkon a sam całe wakacje dawał im kiełbasę i wgl ale to teraz ktoś musiał go wkurwic i ma pretensje do mnie że ja im karmę kupuje i to moja wina że koty wchodzą jakoś do domu a ja ich nie wpuszczam jedynie dokarmiam na balkonie dwa razy razy dziennie. A chuj wie kto je wpuszcza do domu ale to i tak moja wina! One nawet nie nasray ani razu w domu ani nie zrobiły siusiu !!! WIEC W CZYM JEST KURWA PROBOEM. Teraz dowalił się do whisky mojego chłopa bo wczoraj sobie przywiózł resztkę zęby sobie wypić w weekend to on z tekstem ze weekend się skończył i na chuj to tu leży. Szczerze mam ochotę powiedzieć chłopu wyprowadz się póki jeszcze jest czas a ja spierdalam do internatu bo już wolę żyć w spartańskich warunkach niż z tym chorym pojebem który nigdy nie okazał wsparcia ani uczyć! To była historia tylko z przeciągu 20 min bo dopiero teraz wróciłam do domu z uczelni...
Teraz to mogę dodać że domem ogólnie zajmuje się ja. Piorę, gotuje sprzątam, a mama zawsze kupuje jedzenie. I śmiem powiedzieć że gdybym nie sprzątała tutaj to myślę że to by był polski Alcatraz.......
9 notes · View notes
00-sunshine-00 · 1 year
Text
Ja nie wytrzymałam od 2 tygodni mam binge bo moja matka ma wolne i ciągle coś gotuje i każe mi jeść i i przez to z 55.7 przytyłam do 57.1 a było tak zajebiście.
Jutro jadę na wiśnie od 7 więc zrobię sobie jakieś kanapki i pewnie ich nie zjem mam taką nadzieję nie wiem do której tam będę ale mam nadzieję że jak najdłużej.Chyba mój dziadek idzie od poniedziałku ze mną i siostrami ale mam nadzieję że nie bo on też każe mi jeść.
Chudego dnia/wieczoru motylki🦋
10 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years
Text
Stycznia 2023 początek
Noc z 30 na 31.12.2023 to była masakra. Moja siostra w Wigilię rozmawiała ze mną bełkocząc w gorączce i mówiąc, że nigdy czegoś takiego nie przeżyła jak ta grypa. Użyła określenia “jakby przejechał mnie czołg” - tydzień po siostrze też mnie przejechał. 
Obudziłam się wtedy jak przez kilka poprzednich nocy, trawiona gorączką, na szybkie siku i łyknięcie tabsów. Byłam bardzo, bardzo słaba. Chodzenie było wysiłkiem fizycznym - nie bolały mnie stawy czy mięśnie, bardziej nie miałam siły ich prężyć/napiąć by się przemieszczać i to było problemem. Problem też stanowił katar - ciekły i nieprzerwany, nie mogłam go zatrzymać nawet Sudafedem, nawet kroplami do nosa na receptę od lekarza. Dlatego ta nocna rundka łóżko-ubikacja-kuchnia-łóżko była dla mnie jak wykańczający maraton. Jednak się udało wrócić, położyć - ciało mnie bolało od leżenia. Zdawało się, że jedyne co mogę zrobić to jak od kilku nocy po nocnej pobudce: podążyć za instynktem i zapaść w sen. Ale nie mogłam po tym przebudzeniu zasnąć. Przeciwnie. Czułam się jakoś tak coraz bardziej zaniepokojona i skołowana jednocześnie. Narastało we mnie nieracjonalne uczucie paniki i przekonania, że z każdą chwilą jest coraz gorzej, że zaraz stanie się coś złego. Czułam jak moje ciało się gotuje od gorączki, jak cała jestem chorobowo-wilgotna, a do tego każdy oddech to był ból oskrzeli, gardła i łapanie powietrza pomimo zatkanego, wciąż cieknącego, obolałego nosa... Poczułam znajome dreszcze - zbierało mi się na wymioty - i to było dla mnie w tamtym momencie tragiczne: dopiero co wzięłam lekarstwa! Jeżeli je zwrócę to wiadomo - nie wchłoną się, czyli nie pomogę organizmowi w walce z chorobą. W jakimś przypływie paniki - a myśli bardzo trudno było zebrać - wstałam. Chciałam coś ZROBIĆ, aby powstrzymać odruch wymiotny, bo MUSZĘ zachować leki w swoim organizmie! To było kluczowe - lekarstwa na powstrzymanie strumienia kataru i zbicie temperatury! Ale nie wiedziałam co. Wiedziałam, że COŚ muszę zrobić! Czułam, jak mi szumi w uszach, ciśnienie w głowie mnie rozsadzało. Chciałam dzwonić na pogotowie - bo miałam wrażenie, że jestem tak słaba, że albo zaraz zemdleję i zadławię się własną treścią żołądka, albo próbując dojść do łazienki - nie dam rady, bo byłam tak słaba i w rezultacie znowu: zemdleję i rozwalę sobie głupi łeb o próg. Nie mogłam zebrać myśli - co wziąć by powstrzymać wymioty!? Co zrobić?
[Ten proces myślowo-czuciowy trwał ponad godzinę - ale w gorączce, bez siły w ciele pamiętam jedynie fragmenty]
W rezultacie obudziłam mojego chłopaka - przepraszając go za pobudkę, prosząc go o pomoc, bo WIEM, że można coś zrobić, ale mam taki chaos i hałas w głowie, taką pulsującą gorączkę, że nie mogę myśleć i po prostu: potrzebuję pomocy. Miałam wrażenie, że był na mnie zły. I może i był. Może w ten sposób okazywał niepokój? Nie wiem. Obejmując mnie w pół poprowadził do kuchni, gdzie chciał mi zaaplikować krakersy na pusty od dłuższego czasu żołądek. Krakersy były pikantne. Spróbowałam i najpierw rozpaliły mi gardło bólem, a potem poczułam się bardzo źle... Zdesperowana uznałam, że jednak muszę się poddać i zwymiotować, przed oczami mi ciemniało,  bo po prostu robiło mi się coraz bardziej niedobrze, z sekundy na sekundę, czułam, jak cała pulsuję, jak ledwo udaje mi się łapać oddech. Wtedy mój chłopak poprowadził mnie na kanapę i wręczył szklankę Coli. No i tu uderzyła EUREKA! Cola! Piłam małymi łyczkami, a uczucie paniki i tego “czegoś strasznego” alarmującego organizm znikało. Rozpływało się. Ulga w gorączce była tak dziwnie odczuwana - jakbym ratowała własne życie w natężeniu bodźców do jakiś nieprawdopodobnych decybeli, jakby ciało przekroczyło próg wytrzymałości i było gotowe się wyłączyć, jakby całe było zaalarmowane, że jest bliskie poddania się, bliskie awarii, ale wraz z wypiciem Coli ten poziom zszedł ponownie do takiego stopnia w którym organizm może po prostu walczyć z gorączką i wirusem. Ciało jest mądre! 
Pijąc kolę podobno przepraszałam mojego chłopaka za to, że żyję czym go strasznie wkurzyłam - ledwo to pamiętam. Wściekał się, że przepraszam go za to, że jestem chora i potrzebuję pomocy... a potem go przepraszałam za to, że przepraszam. Ech... Byłam bliska płaczu,
Potem zasnęłam i spałam pół dnia.
Kolejnego dnia 
I od tematego dnia jest lepiej. Codziennie jest lepiej. Jutro wrócę do lekarza po antybiotyki - bo chociaż jest lepiej, jest daleko od bycie “dobrze” - jestem serio, jakby przejechał mnie czołg. Czuję, że wysiłkiem jest przypominanie sobie jak się chodzi czy je. Apetytu nie ma.
Ale ta grypa wygrała plebiscyt na najpotężniejszą chorobę 2022 w moim organizmie! A miała naprawdę zacną konkurencję! W konkursie brała udział wielomiesięczna przewlekła infekcja intymna ze stanem zapalnym cewki moczowej i odparzeniach na wargach sromowych! YEY! Anemia na pełnej! :D Krwawienie z układu pokarmowego! I mister roku 2020 we własnej osobie - COVID-19 z objawami neurologicznymi! Yeay! Myślałam, że Covid będzie w czołówce wraz z majową infekcją intymną, ale NOPE, ta grypa to jest coś bezkonkurencyjnego. xD
W rezultacie spędziliśmy z O. ostatnie trzy dni razem. Odwołaliśmy swoją obecność u Programisty - okazało się, że WSZSCY, którzy byli zaproszeni, też byli chorzy. Na sylwestra mój kochany przygotował deskę serów.  W Nowy Rok ja upiekłam ciasto marchewkowe, które miałam zrobić na Wigilię, ale byłam zbyt chora... Graliśmy w Wiedźmina, wygłupialiśmy się, braliśmy leki i dużo spaliśmy.
Było fajnie!
Ale byłoby lepiej, gdybym była zdrowa! 
Cały czas pisała do mnie moja mama, teściowa i moja sis.
Wszyscy oczywiście wymieniałyśmy info o zdrowiu (sis i Szwagier nadal się leczą, Szwagier od Sylwestra przyjmuje antybiotyk; mama i tata na antybiotyku, oglądali Sylwestra w TV, rodzice O. - mieli impreze na 12 osób w domu, ze szczeniaczkiem, która była bardziej zajęta żebraniem ze stołu niż czymkolwiek innym) i o samopoczuciu piesków. Mam masę zdjęć psinki mojej siostry - jakoś to zniosła.
Po wybiciu północy się zdzwoniliśmy z bliskimi - w wiekszej mierze mówił mój chłopak, bo ja po prostu nie daję rady się odzywać. Po prostu - w połowie słowa głos mi się wyłącza, więc trochę szepczę, a trochę piszę. Właśnie podczas życzeń z moją siostrą, ech, znowu wyszedł trochę kwas? To znaczy nic się nie stało, bo postawiliśmy granicę, ale bardzo nas obydwoje poruszyła jej próba przekroczenia granicy. 
No więc siostra zapytała czy my planujemy w nowym roku pieska, a my nie chcąc wchodzić w temat, bo to nie jest jeszcze plan na TERAZ, raczej w okolicach później zimy, może nawet początków wiosny, odpowiedzieliśmy, że owszem, że jak się zdecydujemy to damy znać. NA co siostra zaproponowała, że... pojedzie razem z nami, ze swoim mężem i ich psinką, aby to właśnie psinka wybrała nam szczeniaka takiego, jakiego jest w stanie akceptować. Że oni nam “pomogą” wybrać psa, który będzie tolerowany przez ich pieska również. Że to jej podpowiedziała w ogóle klientka! Że tak się robi, w ten sposób można łatwo sprawdzić który piesek się nadaje... Zagotowało się we mnie. MOJA WIELKA DECYZJA, DOTYCZĄCA MARZENIA KTÓREGO BARDZO CHCĘ, A KTÓRE ODKŁADAM W CZASIE BY PODJĄĆ JĄ ODPOWIEDZIALNIE, ZGODNIE ZE SOBĄ, ZE SWOIMI ZASOBAMI I POTRZEBAMI miałaby by być przejęta przez nie tyle MOJE SYMPATIE CZY ANTYPATIE, a przez fochy psa mojej siostry!!!???? I to jeszcze TYLKO DLATEGO, że moja siostra BOI SIĘ O SWOJĄ WYGODĘ I WYGODĘ SWOJEGO PSA, który jest kochany, ale niestety nie jest zbyt łatwy w socjalizację, wielu piesków nie toleruje!!!??? 
Nim się odezwałam do słuchawki uruchomił się mój facet - też wkurzony bezczelnością sis - wyłuszczył jej, że owszem, tak się robi jeżeli się próbuje przyjąć nowego psa do domu, zaproponował, że tak mogliby zrobić Sis i Szwagier wybierając drugiego pieska, tym czasem my wybierzemy naszego na naszych zasadach. Siostra na to próbowała wszystko obrócić w żart bagatelizując sprawę, wyjaśniając,  że nie rozumie dlatego tak odebraliśmy jej propozycję, że ona chciała tylko pomóc, bo przecież nasze pieski chyba będą się często widywać - na co mój chłopak (kocham typa, mój heros) równie pozornie lekkim tonem wyjaśnił, że będą się widywać jeżeli siostra i Szwagier zaczną nas częściej odwiedzać do czego zapraszamy (przyjeżdżają tylko jak mają interes by zostawić nam psa). I od razu wytknął siostrze, że jeżeli trzeba będzie gdzieś zostawić pieska to nie jest tak, że my musimy być zupełnie zdani na nich - mamy kilka innych opcji opiekunów zwierząt - a moja siostra właśnie tego się najbardziej boi, że straci w nas opiekunów. 
Ech...
Przykro mi być tak... instrumentalnie traktowaną...
I jestem zła ile razy sobie przypomnę o tej jej propozycji. Że mojego wymarzonego szczeniaczka na którego tak bardzo boję się zdecydować, bo to odpowiedzialność na lata! miałby wybierać ktoś w moim imieniu! I to w dodatku tylko po to, żeby komuś jeszcze innemu łatwiej było wyjeżdżać na wakacje. 
No wkurzam się! 
4 notes · View notes
withoutunow · 6 months
Text
wysłałam mojemu chłopakowi dzisiaj zdjęcie sylwetek i się spytałam która mu się najbardziej podoba, napisał że 3 (nazywała się “curvy”) i się spytałam jaka on myśli że mam, odpisał że 3 (jestem obleśna jeśli faktycznie on mnie tak widzi). numer 0 mu się wgl nie podobał, a to dosłownie jest moja wymarzona sylwetka.
czasami się zastanawiam czy ktoś byłby zdolny mnie kochać. z jednej strony wydaje mi się że jestem tak beznadziejna że nikt nie mógłby poczuć do mnie pożądania emocjonalnego, z drugiej w mojej sylwetce również zdecydowanie nikt nie byłby zdolny się zakochać, więc dlaczego on ze mną jest?
w dodatku mam wrażenie że jestem we wszystkim od niego gorsza. taka gorsza wersja potencjalnie dobrej dziewczyny. on umie wszystko a ja dosłownie nic. dlaczego on ze mną jest? nie dość że nie sprzątam, nie gotuje to nie mam dosłownie żadnych uzdolnień.
darmozjad.
0 notes
rozyczkabee · 1 year
Text
‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿୨♡୧‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿
Tumblr media
ᴺᴼᵂ ᴾᴸᴬᵞᴵᴺᴳ : "Iskrząca ZŁA DRUŻYNA" - An Shiraishi
0:33 ───ㅇ───────────────────── 6:26
Część 1 historii:
Ulica Kamiyama
An: Mam dla ciebie soczek, Kohane. Pomyślałam, że może chcieć ci się pić.
Kohane: Dzięki, An.
An: Powinnyśmy wznieść toast?
Za nas! Odwaliłyśmy kawał dobrej roboty na dziesiejszym wydarzeniu!
Kohane i An: Zdrowie!
An: Przyzwyczaiłaś się do występowania przed publiką, huh.
Byłaś dziś absolutną gwiazdą!
Kohane: Co, serio?!
An: Tak. Kierowałaś wszystko do publiki, utrzymywałaś kontakt wzrokowy, klaskałaś, dodawałaś takie drobne rzeczy do tego wszystkiego.
To było świetne!
Kohane: Hehe... po prostu robiłam co robię zazwyczaj. Cieszę się, że wszystko się opłaciło!
Od teraz, spróbuję zostać przy tym stylu!
An: Wierzę w ciebie, dziewczyno!
Kohane: Oh, to kompletnie odbiega od naszego tematu ale...
Jest coś o co chciałam cię zapytać od dłuższego czasu...
An: Jasne, o co chodzi?
Kohane: Cóż... zastanawiałam się czy nie chciałabyś iść ze mną na zakupy do odzieżowego.
An: Huh? Odzieżowego?
Kohane: T-Tak...
Chodzi o to, że nigdy nie wiem co ubrać na koncerty...
An: Nie musisz ubierać się w nic specjalnego.
Kohane: Wiem ale... Chciałabym nosić coś podobnego do twojego stylu.
An: A jaki jest mój styl?
Kohane: Takie rzeczy jak kurtka albo za duża bluza, takie rzeczy...
Często śpiewamy więc posiadanie ubrań które do siebie pasują wspomogłoby wygląd naszej grupy.
An: Oh, zgadzam się. Ubieramy się normalnie ale to nadal występy na scenie.
Kohane: Chciałabym iść do sklepów z odlotowymi ubraniami ale zawsze się stresuję.
An: Czemu? Nie lubisz iść do odzieżowego sama?
Kohane: Częściowo to to, tak myślę...
Ale najczęściej czuję się nie na miejscu...
An: Rozumiem...
(Nie jest początkującym jeśli chodzi o modę uliczną.)
(Zgaduję, że bogate dziewczyny z Szkoły Miyamasuzaka nie chodzą normalnie w takich rzeczach.)
Czy twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko jeśli zaczniesz ubierać się jak ja?
Kohane: Czemu by mieli?
An: Niektórzy dorośli myślą, że tak ubierają się złe dzieci.
Kohane: Oh, nie, moi nie są tacy.
Zawsze mnie wspierają w moich wyborach.
An: Nieźle. Brzmią na fajnych!
(Zgaduję, że ludzie posiadający węża nie są wybredni z szalonymi pomysłami co jest odpowiednie a co nie.)
No dobra. Wezmę cię następnym razem do mojego ulubionego sklepu!
Kohane: Yay! Dziękuję, An!
An: Jeden z nich jest w galerii więc na spokojnie możesz iść na zakupy sama.
Jest jeszcze jeden z bardzo miłym właścicielem, świetny wybór ubrań i odpowiednie ceny ale...
Cóż...
Kohane: Gdzie jest haczyk?
An: Akito tam pracuje.
Kohane: Czy to... źle?
An: Um, jakby to wytłumaczyć...
Ale jeśli ci to nie przeszkadza to możemy wpaść tam razem.
Kohane: Brzmi dobrze!
Część 2 historii:
Garaż Weekendowy
An: Panie i panowie, albo raczej- świnki morskie! Przygotujcie się na odkrycie nowej próbnej opcji w menu!
Kohane: Pozwól, że pomogę ci przygotować stoły.
An: Dzięki, Kohane! Możesz przynieść talerze stamtąd?
Kohane: Oczywiście!
Tata An: Robisz nam wielką przysługę.
Toya: To nic takiego, naprawdę. Wisimi panu przysługę za pozwolenie nam się tu spotykać kiedy tylko chcemy.
Akito: Więc co jest nowego w tym menu?
Tata An: Curry z owocami morza. Nadal się gotuje. Daj mu 10 minut i będzie gotowe.
Kohane: Yay! Jestem pewna, że będzie przepyszne!
Akito: Curry, huh...
Toya: Z owocami morza...
An: O co chodzi? Wasza dwójka nie wygląda na podekscytowanych...
Tata An: Racja, jak mogłem zapomnieć. Akito nie lubi marchewek...
Akito: Nie musi pan tego wspominać!
Kohane: Naprawdę? Nie lubisz marchewek, Shinonome?
An: Hahaha! Ile masz lat, trzy?!
Akito: Masz jakiś problem?
Tata An: Też nie masz się czym chwalić, An. Nadal odmawiasz zjedzenia pomidora.
An: TATOO! Nie mów im!
Akito: I kto teraz jest dzieckiem, huh?
An: Ale mogę zjeść ketchup! I jeśli naprawdę bym musiała, zjadłabym pomidora, po prostu ich nie lubię!
Kohane: Czy to ich zapach ci przeszkadza?
An: Dokładnie!
Akito: A ty czemu wyglądasz na zadowolonego, Toya?
Toya: Cóż, nie zgadłbym, że jesteś niejadkiem. I ze wszystkich to akurat marchew...
Akito: A ty możesz zjeść cokolwiek? Więc o co chodziło z tamtą miną gdy powiedział o jedzeniu które będzie?
Toya: To przez owoce morza. Nie jem kałamarnicę.
An: Co, nie lubisz kałamarnicy?
Toya: Przeszkadza mi tekstura.
Akito: Hmph. W takim razie zgaduję, że ośmiornicy też nie lubisz.
Toya: Nie, ośmiornica mi nie przeszkadza.
Kohane: Czemu? Obie są gumowate!
Toya: Kałamarnica jest płaska i śliska ale ośmiornica ma przyssawki i jakiś smak.
Kohane: Rozumiem! Przyssawki naprawdę dodają tego czegoś.
An: Masz coś czego nie lubisz, Kohane?
Kohane: Cóż... nie jem ogórków. Lubię ich smak ale przyprowadzają mnie o mdłości.
An: Naprawdę? Nie wiedziałam, że tak może się dziać.
Tata An: Dzieciaki, jedzenie gotowe!
Kohane: Mmm, pachnie niesamowicie! Oh, i przychodzi z sałatką!
An: Czekaj no tato. Czemu dodałeś pomidory do sałatki?
Tata An: Aby była bardziej zachęcająca, dlatego. Nie gniewaj się tak za to.
Akito: Urgh... jest przepełnione marchewkami! Zrobiłeś to by się na mnie zemścić?!
Nawet nie trzeba dodawać marchwi do curry z OWOCAMI MORZA!
Tata An: Hahaha, to również jest po to by dodać trochę koloru do dania.
Akito: Nie kupuję tego!
An: Uh... tato, dosłownie widzę wszystko na czerwono...
Kohane: Um, An? Możesz mi dać swoje pomidory jeśli chcesz.
An: Zjedz je za mnie? Jesteś bohaterką, Kohane!
Akito: Toya, zamieńmy się. Możesz mi oddać kałamarnice z twojego curry. A w zamian, możesz się pozbyć tych przeklętych warzyw?
Toya: Jasne. Deal.
Tata An: Mam tu dużo ciężkich klientów... Przynajmniej dokończcie wszystko i to oceńcie, okej?
An: Dostaniesz z powrotem czyste talerze, tato! Smacznego!
‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿
0 notes
rozowymotylek321 · 2 years
Text
W sumie to rozmyślałam sobie dzisiaj i doszłam do wniosku, że w sumie nie pamietam kiedy ostatnio się szczerze uśmiechnęłam… tak z powodu tego że żyje. Mimo tego że np. To lato spędziłam z ludzmi którzy mi bardzo pomogli to w ciąż jak teraz mi och brakuje nic nie sprawia mi realnego szczęścia nawet granie w gry ostatnio stało się nudne. Rzeczy które kiedyś kochałam stały się nudne. Boli mnie to bardzo. Dużo osób myśli ze mam szczęśliwe życie. Mój tata ma własna firmę i zarabia dużo pieniędzy jest w stanie w sumie kupić mi co chce. A tak na prawdę to mój tata nie potrafi żyć bez zioła (tak, mój tata pali zioło). Jak nie pali to nie jest taki miły jak po. Moja mama kest chora na dwubiegunowke i psychicznie mi zniszczyła życie swoimi maniami. I mam wrazenie ze moja mama mnie nie kocha. Nigdy nie byłam dla niej ważna jak potrzebuje pomocy to ona zazwyczaj odpowiada coś w stylu "ja tak samo", "nie wymyślaj", "tamto i sramto". A gdy ktoś z jej koleżanek potrzebuje pomocy to od razu do nich leci. Wiele razy było tak że rozmawiałam z nia o tym ze smutno mi ze mam 17 lat a nie potrafię się malować i nie mam swoich kosmetyków i ze chce aby ze mną pojechała do sklepu i jak mama mi pomogła wybrać wszystko bo się nie znam. Nie znam się dlatego ze moi rodzice koedys się rozwiedli i wychowywał mnie sam tata po kilku latach się znów zeszli. Ale dalej… O dziwo zgodziła się i byłam bardzo szczęśliwa, umówiłam się z nią kiedy pojedziemy dzwonię do niej ze miała po mnie być a ona mi odpowiada ze jest teraz u koleżanki jej w czymś pomoc. Rozpłakałam się i poszłam do domu. Jak przyszła to mnie jeszcze opierdoliła za jakaś pierdołe. Nie raz powiedziała mi że żałuje ze się urodziłam i że mogła mnie wyskrobać i ze mnie nie nawidzi i nie może na mnie patrzeć. W szkole chodze uśmiechnięta, udzielam się. Nie mam dużo znajomych szczerze wole mieć 2 inteligentnych znajomych niż 20 debili. No ale jestem w zawodówce tu są sami debile wiec w sumie nie mogę dogadać się z nikim w klasie. Może to zabrzmi egoistycznie ale uważam że jestem zbyt inteligentna aby w ogóle być w zawodówce. Poszłam tam bo dobrze gotuje od dzieciaka nawet chciałam isc do masterchefa xd. I chialam skonczyc szkole gastronomiczna bo takich biora często od razu na wyższe stanowiska ale ja i tak chialam otworzyć własny foodtruck nad morzem. Ogólnie to kocham morze, kocham Jastarnie. Głównie jeżdżę tam z tata bez mamy, moj tata tez ma jej często dość. I kocham ten spokój tam praktycznie tylko fajni wyluzowani inteligentni ludzie. Mimo tego ze ostatnio zjechało się tam dużo wieśniaków i influ którzy chcą wszytsko za darmo i czuja się wyżsi to w ciąż kocham to miejsce. Chiałam otworzyć budkę z jakimś kozackim żarciem. Myslałm o jakiejś wypasionej butgerowni i mam na myśli na serio wypasionej miały być wegańskie, vege i rybne odpowiedniki chialam współpracować z lokalnymi dostawcami itd. No ale zmieniły mi się plany bo po tym jak popracowałam miesiąc nad morzem w gastro to stwierdziłam ze praca w usługach to najgorsze scierwo a ludzie to nie wdzięczne kurwy bez serca. Nie tak ze sprzątałam budke do 3 w nocy aby jakiś najebany typ obrzygał cała budke i ogródek obok (który był w ogóle zamknięty na taka mini bramkę) i przychodzę o 8 na zmianę i dosłownie płakać mi się chciało. Całe szczescie przynajmniej nie musiałam ja tego sprzątać ale chodzi o samą prace w która to włożyłam a jebane wiesniaki maja do tego zero szacunku. Dobra koncze to bo w chuj się rozpisałam ale przynajmniej mi ulżyło love ya
4 notes · View notes
linkemon · 3 years
Text
Bakugō Katsuki x Reader
Tumblr media
Selfship
Część druga zamówienie dla Sus-Chan na Wattpadzie. Tym razem już nie ogólnie a z opisem.
• Chodziliście z Katsukim do tej samej podstawówki w Musutafu. Nigdy jednak nie byliście blisko. Trzymałaś się z dziewczynami a on miał grono swoich kolegów. Dlatego tym bardziej doceniłaś zmiany jakie zaszły w jego charakterze, bo spotkaliście się ponownie dopiero w liceum.
Nie od razu między wami zaiskrzyło. Zaczęliście często rozmawiać po szkolnym festiwalu. Wasza relacja miała swoje wzloty i upadki a także sporo kłótni.
• Bakugo lubi z tobą grać w gry komputerowe. Ujawnia się wtedy jego chęć rywalizacji. Zrobi wszystko by z tobą wygrać. Nazwie cię przegrywem jeśli poniesiesz porażkę a gdy wygrasz zażąda rewanżu.
• Katsuki często nazywa cię idiotką, ale jeśli tylko ktoś spróbowałby zrobić to samo, po prostu mu przyłoży. Jest bardzo wrażliwy na tym punkcie. Nie pozwoli nikomu źle o tobie mówić, niezależnie od tego czy chodzi o moc, wygląd czy jeszcze coś innego. Preferuje rozwiązania siłowe. W końcu nie po to się urodził ze swoim darem by nie korzystać...
• Bakusquad od razu wiedział, gdy zostaliście parą. Ci ludzie czekali cały rok szkolny aż się zejdziecie. Często stroili sobie z was żarty. Robili nawet zakłady o to, kto pierwszy wyzna uczucia. Był to Bakugo ku ich szczeremu zdziwieniu (Denki zgarnął cały hajs). Nie jest zbytnim romantykiem. Rzucił po prostu hasło w stylu: Chodź ze mną na randkę! Będę najlepszym chłopakiem na jakiego zasługujesz!
Pocił się ze strachu gliceryną (choć się do tego nie przyzna) co spowodowało mały wybuch. Nie wspominacie o tym nikomu.
• Nie każdy to wie, ale jest z niego świetny kucharz. Do tej pory rzadko używał swoich umiejętności, ale od kiedy zostaliście parą korzysta z nich częściej. Od czasu obozu nauczył się trików z nożami, żeby móc się nimi przed tobą chwalić.
Pamięta, że nie lubisz ostrych potraw. Do niektórych dań specjalnie gotuje dwie wersje, żebyś mogła je bez problemu zjeść. Ma sekretne zestawienie przypraw tylko dla ciebie. Dałaś mu nawet w prezencie fartuch z napisem Najlepszy chef. Nosi go z dumą i drze się na każdego komu wydaje się zabawny.
• Oglądacie horrory na nocach filmowych z 1A. Na początku nabijał się z twojego strachu przed nimi, ale ostatecznie po prostu przyciągnął cię do siebie. Uśmiechał się, gdy wtulałaś się w jego ramię, zamykając oczy. Dla ciebie wybiłby wszystkie zombie, wampiry i klauny...
• Chłopak nie jest najlepszym uczniem, ale wie, że musi coś wiedzieć by stać się lepszym bohaterem. Jeśli rysujesz podczas ważnej lekcji, szturchnie cię byś przestała. Tak poza tym, chętnie dołączy się do twoich bazgrołków na marginesach zeszytów. Malujecie karykatury nauczycieli i złoczyńców.
Podziwia twoje prace. Chwali się każdemu kogo zna. Pamięta też historie z nimi związane.
Na szkolnej wystawie miał za zadanie oprowadzać ludzi, bo nie posiada za grosz talentu w tej kwestii. Twój obraz przedstawiał jako pierwszy choć znajdował się w środku rzędu.
• Budzi cię wcześnie rano w dormitorium i zaczynacie razem trening. Większość waszych randek polega na wzmacnianiu się w byciu lepszymi bohaterami. Biegacie razem po okolicy U.A. a nawet na przepustce, choć nie mieszkacie blisko siebie. Nie opuszczacie żadnego poranka, chyba że naprawdę musicie.
• Uważa, że twoja moc jest świetna i niecierpliwie czeka na jej dalszy rozwój. Twierdzi, że twoje żółte oczy dobrze współgrają z jego czerwonymi. Kupuje dodatki do ubrań by podkreślić ich kolor.
Nie boi się pokazać ci swojego największego lęku. Musi pokonać przeszkody by stać się silniejszym. Jedyne co go denerwuje, to moment gdy reszta klasy też go widzi. Wtedy daje z siebie dwa razy więcej by nie wzięli go za słabeusza.
• Trudno nie być w centrum uwagi, przebywając z tym panem. Jest głośny i wszędzie go pełno. Przynajmniej to trochę odciąga wzrok ludzi od ciebie.
• Nie przepada za publicznym okazywaniem uczuć. Raczej robi to, gdy nikt nie patrzy. Najbardziej lubi pocałunki. Jest w nich spontaniczny i nie zawsze delikatny...
• Katsuki bywa trudny, ale warto przecierpieć. Wciąż się zmienia i widzisz to każdego dnia. Za jakiś czas dorośnie. Wierzysz, że zostanie wspaniałym bohaterem numer jeden. Już zapowiedział, że musisz z nim konkurować o to miejsce. Stara się być lepszym już nie tylko dla swojego celu, ale też dla ciebie.
2 notes · View notes
Text
Zendaya o 'Malcolm & Marie' i toksycznym związku dla The New York Times.
Aktorka słyszała zarówno pochwały za swój występ, jak i krytykę. Ona sama widzi to inaczej.
Tumblr media
via. www.nytimes.com
Co było siłą napędową, która ostatecznie zmotywowała Cię do wyprodukowania i zagrania w filmie w czasie pandemii?
Myślę, że często się o tym zapomina, bo oczywiście udało nam się to sprzedać Netflixowi, ale tak naprawdę zaczęło się to jako bardzo, bardzo mała rzecz, którą robiliśmy.
To był mój pierwszy raz, kiedy nie miałam stałego grafiku od 9 do 17, który mam od 13 roku życia. Ostatnim projektem, który technicznie robiłam przed "Euforią" był "K.C. Undercover". Więc to był mój pierwszy raz, kiedy byłam bez tego - ponieważ nigdy nie musiałam wiedzieć kim jestem bez mojej pracy.
Dużo rozmawiałam z Samem i bardzo chciałam być kreatywną w jakiejś formie i znowu znaleźć swój cel. I pomyślałam sobie: A gdybyśmy po prostu coś nakręcili, ty, ja i Marcell [Rév, autor zdjęć do filmu, który pracował również przy "Euforii"]? A gdyby istniał świat, w którym zrobilibyśmy coś, z czego bylibyśmy dumni, moglibyśmy to sprzedać i miejmy nadzieję, że wszyscy dostaliby pieniądze i w ten sposób zadbali o naszą ekipę, byłby to dla nas wszystkich ostateczny, zwycięski cel.
Krytykowano film za ukazanie toksycznych związków i za to, że Sam Levinson pisze o czarnej parze jako biały człowiek. Czy było miejsce dla Ciebie i Johna Davida Washingtona na współpracę i wniesienie wkładu w różne aspekty czarnego doświadczenia?
Tak, oczywiście. Co ciekawe, myślę, że część naszej agencji została usunięta. To był tak jakby po prostu rodzaj Sama, który wlewał w nas rzeczy, nie zdając sobie sprawy, że nie tylko jesteśmy w tym aktorami, ale jesteśmy współfinansującymi i producentami z oznaczeniami P.G.A.. Nie możesz ich zdobyć, chyba że faktycznie wykonasz swoją pracę.
Myślę, że to również w dziwny sposób odzwierciedla trochę trudną sytuację Marie, prawda? To tak, jakby Marie powiedziała, że cały ten film [film Malcolma] jest również mój. Ale tak naprawdę w prawdziwym życiu to my mamy kredyt, to jest nasze, a John David, ja i Sam jesteśmy w równym stopniu właścicielami tego filmu. To nie jest tak, że należy on do kogoś innego, a ja po prostu zostałam w nim obsadzona. On napisał go także dla nas i myślę, że jeśli zamierzasz coś napisać, musisz uznać doświadczenia czarnej postaci, którą piszesz. Myślę, że wiele rozmów, które przeprowadziłam z Samem, znalazło odzwierciedlenie w filmie.
Tumblr media
via. www.nytimes.com
Sporo dyskusji wywołała też różnica wieku. Ale mam wrażenie, że ta różnica pasuje do kontekstu filmu. Jak radzisz sobie z pewnymi oczekiwaniami, które są wobec Ciebie stawiane jako byłego aktora dziecięcego?
To ciekawe, że tak się stało, bo moich rodziców dzieli 13 lat różnicy. Ale staram się też spojrzeć na siebie z zewnątrz i zdaję sobie sprawę, że gram nastolatka od kiedy byłam nastolatkiem. W telewizji i w filmach wciąż gram 17-latkę. Jestem wdzięczna, że moja czerń nie pęka, więc mogę to kontynuować.
Niektórzy ludzie dorastali razem ze mną, oglądają mnie na Disney Channel, jestem jak ich młodsza siostra lub najlepsza przyjaciółka. I jestem za to wdzięczna. Jestem w wieku Marie i myślę, że ta dynamika, różnica wieku, jest częścią ich historii: Poznała go, kiedy była na odwyku w wieku 20 lat. Nigdy nikogo tak naprawdę nie kochała, ani nie myślała, że ktoś kocha ją tak jak on. I to odgrywa rolę w jej frustracji z powodu nieotrzymania uznania, na które czuje, że zasługuje, a także być może odsłania coś o jej młodości i wrażliwości. Więc całkowicie to rozumiem z zewnętrznego punktu widzenia, ponieważ gram nastolatków, ale jestem dorosła.
Czy jest coś, co masz nadzieję wynieść z tego filmu dla ludzi, którzy mogą się do niego odnieść ?
Nie ma żadnego konkretnego przesłania. To raczej kawałek, który ma otworzyć dialog. Jesteś muchą na ścianie. Obserwujesz współuzależnienie, narcyzm, wzloty i upadki czegoś, co ma w sobie wiele toksyczności. To jest wyzwalające dla różnych ludzi w różny sposób, ponieważ są oni połączeni z różnymi częściami postaci. Jeśli można coś z tego wynieść, to jest to idea wdzięczności dla ludzi w naszym życiu, którzy sprawiają, że możemy robić to, co robimy. Myślę, że dla każdej młodej osoby, która przechodzi przez jakikolwiek związek i coś takiego jak toksyczność, czy cokolwiek innego, ogromną rzeczą jest zrozumienie swojej wartości.
Czyim pomysłem było wybranie makaronu i sera w pudełku jako przekąskę, którą Marie gotuje po powrocie do domu?
Ona ma ogromną kontrolę i potrzebę kontroli. I myślę, że wie, że po prostu gra na zwłokę. Zrobię mu mdły makaron z serem. I nie robię tego, bo go kocham. Robię to, bo jestem zdenerwowana i czekam, aż zapyta mnie dlaczego. Mac i cheese to klasyczna rzecz, która jest w spiżarni każdego. Więc tak, Sam to tam napisał.
Zauważyłam, że na swoich profilach społecznościowych zamieszczasz zdjęcia, które zrobiłaś. Czy fotografia lub kinematografia to coś, czym interesujesz się zawodowo?
Ogromnie. To znaczy, bardzo chciałabym móc być filmowcem. Nie wiem, kiedy to się stanie. Sam zawsze mówi: "Daję ci rok, aż coś wyreżyserujesz", a ja na to: "No dobra, to znaczy, że masz rok, żeby mnie nauczyć. Nie wiem jak to wygląda osobiście, ale bardzo podobało mi się bycie producentem. I podoba mi się pomysł, że pewnego dnia będę mogła robić rzeczy, które chcę zobaczyć, role, które chcę zobaczyć dla czarnych kobiet. To byłoby ekscytujące i byłoby moim celem.
Jakie ciekawe nawyki lub nowe zajęcia rozwinęłaś lub rozpoczęłaś podczas pandemii?
Kupiłam pianino, żeby móc się uczyć. Wciąż czasem siadam, nie ma mnie teraz w domu, ale próbuję znaleźć na YouTube filmik z piosenką, którą lubię i sprawdzić, czy mogę się jej nauczyć. Hunter, która jest jedną z najbliższych mi osób jest niesamowitą artystką. Zanim wyjechałam do Atlanty, kupiła mi szkicownik i farby akwarelowe. Czuję, że jeśli to nie wygląda jak Mona Lisa, to się nad sobą użalam. Więc cała rzecz z tym dziennikiem/szkicownikiem polega na tym, aby po prostu zacząć coś robić. Nie próbuj tego kontrolować.
Tumblr media
via. www.nytimes.com
Twitter: @InfoZendaya
/Karolina ♡
4 notes · View notes
suuggaarr · 4 years
Text
DARKNESS | 9 ROZDZIAŁ | TŁUMACZENIE
Link do oryginału: Darkness. Pairing: oczywiście Larry Stylinson Autor: Centa0592 Zgoda:  Tak! Gatunek: Angst Opis:  Niewinny, bogaty i chroniony Louis Tomlinson przyjeżdża do Londynu po nowe życie i w nadziei na przygodę, ale zamiast tego poznaje lokalnego badboya Harry'ego Stylesa. Louis nie miał pojęcia kim Harry naprawdę był ani co jest w stanie zrobić, ale gdy w końcu dowiaduje się, ze jego anioł nie jest w ogóle aniołem jest już trochę za późno, ponieważ Louis już poległ. Ale czy ciemność Harry'ego pochłonie go kompletnie? Bazowane na filmie z youtube Dark.
Tumblr media
Harry jest ciut zdenerwowany faktem, że nastąpiła zmiana planów. Zamiast odwiedzin ojca Louisa, mężczyzna uważa, że lepszym pomysłem jest, aby Louis zamiast tego wrócił do domu. Najwyraźniej Louis musi to zrobić, ponieważ Jay i jego siostry naprawdę za nim tęsknią, ale Harry przejrzał to kłamstwo, jakby było wręcz zrobione ze szkła. Mark pierdoli głupoty, a Louis jako jedyny tego nie widzi.  
- Lou, próbuje jedynie powiedzieć, że powinienem z tobą pójść - Harry próbuje ponownie, siedząc na łóżku i patrząc, jak Louis zamyka zapakowaną walizkę.  
- Harry, kocham cię, wiesz to, ale myślę że spotkanie z rodzicami dobrze mi zrobi, nie sądzisz?
Harry chce powiedzieć nie ale powstrzymuje się
- Wskrzesić na nowo relację z rodziną i spróbować coś z nimi wypracować. Wiem, że to brzmi głupio, ale po prostu tęsknię za byciem ich synem. Nigdy wcześniej nie czułem się wystarczająco dobrze, aby być Tomlinsonem, a teraz, kiedy mój tata chce naprawić sytuację, jestem to winny jemu i sobie samemu, aby spróbować sprawić stan rzeczy - Louis próbuje wyjaśnić, upewniając się, że jego wzrok jest zajęty czymkolwiek innym tylko nie Harrym.
Harry wzdycha z frustracji i ciągnie za swoje loki, próbując powstrzymać gniew. - Ale Lou, co jeśli twój ojciec  tylko tobą pogrywa? Co jeśli wykorzystuje to jak dobry jesteś, żebyś zrobił to, czego chce? - Harry próbuje rpzekonywać, ale Louis tego nie przyjmuje; gwałtownie kręci głową.  
- Czego on mógłby chcieć ode mnie, Harry? - Louis śmieje się z niedowierzaniem. - Poza tym mój tata taki nie jest, Harry. Jezus. On jest moim ojcem, a nie jakimś potworem z ulicy, do których jesteś przyzwyczajony. Kocha mnie tak bardzo, że był gotów zranić siebie, poprzez ranienie mnie, aby uchronić mnie przed byciem zranionym przez innych. On tylko próbował mnie uchronić przed światem i za to go kocham, i po prostu chcę zobaczyć, dokąd to prowadzi, okej? - ryzykuje spojrzeniem na Harry'ego, którego naburmuszenie jest legendarne.  
- Ale co jeśli mam rację Lou? - Harry walczy. Myśl, że ktoś wykorzysta Louisa, sprawia, że gotuje się z wściekłości. - Sam powiedziałeś mi, że kiedy zgodził się tu przyjechać, chciał zabrać ze sobą Luke'a, prawda? Więc, jeśli naprawdę chce odnowić waszą relację, to dlaczego miałby sprowadzać do tego syna właściciela korporacji, z którą chce się połączyć? Tego sam syna, który całą noc flirtował ze mną – twoim chłopakiem? - Harry przerywa i wzdycha. - Po prostu nie chcę, żebyś został zraniony lub wciągnięty w coś, czego później będziesz żałować, tylko dlatego, że zaufałeś niewłaściwej osobie - kończy mówić cicho i bierze Louisa na kolana.  
- Wiem, że chcesz mnie chronić, Harry, i uwielbiam to w tobie, ale z tym wszystkim, co się ostatnio dzieje, myślę, że to będzie dobry moment na tygodniową ucieczkę - Louis sugeruje. Wie, że Harry jest teraz trochę irracjonalny i zamiast próbować przkrzyczeć mężczyznę, będzie musiał po prostu użyć logiki. - Spędzę czas z rodziną, może zbuduję z nimi nową relację i nie będę musiał martwić się o szkołę, życie, ogólnie o wszystko,  rozumiesz?
Harry dąsa się, ponieważ wie, że Louis go nie posłucha.
- Wiem, że chcesz, aby wszystko się ułożyło, ale po prostu miej oczy otwarte, dobrze? - Harry ostrzega. - I pamiętaj, żeby do mnie dzwonić tysiąc razy dziennie i kurwa Lou - będę za tobą tęsknić - przyznaje, chowając się między zgięciem szyi i ramienia Louisa.
- I ja za tobą też, kochanie. Tak bardzo cię kocham, ale potrzebuję tego. - Louis odpowiada nieśmiało, trącając go po ramieniu, aby Harry spojrzał mu  w oczy. Zieleń spotyka Błękit, i Harry wzdycha i ulega.
- Dobrze, dobrze, niech ci będzie. Przytul się. Zabiorę cię na lotnisko, dobrze? - domaga się Harry.  
Jest to dokładnie tym, co robią przez jakieś pięć godzin, aż oficjalnie nadchodzi czas, na dojechanie do lotniska. Harry niesie bagaż do samochodu, trzyma dłoń Louisa przez całą drogę, upewnia się, że Lou bez problemowo przechodzi przez zameldowanie, a następnie całuje swojego specjalnego chłopca mocno i długo, upewniając się, że pozostawia ślady na całej jego szyi, gdy się rozstają.  
Louis wyjeżdża zarumieniony i nieokiełznany. Na tyle, by nie zauważyć Harry rozpraszał go pocałunkami na tyle długo, by przesłać wszystkie kontakty z telefonu Louisa na swój własny, przed wsunieciem telefonu z powrotem w te grzeszne ciasne spodnie, które miał na sobie jego mały chłopiec.
Harry pozwala sobie dojechać do mieszkania, przed wyciągnięciem telefonu i wykonaniu niehybnego połączenia.  
- Halo? - Niski głos odpowiada i Harry musi powstrzymać warknięcie.
- Panie Tomlinson, z tej strony Harry, a ja zacznę prostolinijnie. -  natychmiast zaczyna - Nie lubię cię ani ci nie ufam -. Harry słyszy głośny rechot po drugiej stronie i już zaczyna wyobrażać sobie, w jaki sposób zabije tego człowieka.
- Czyż nie jesteś uroczy? Próbujesz grać w grę, o której istneiniu nawet nie powinnieneś wiedzieć, a wydaje ci się, że ją wymyśliłeś?
To nie ma sensu, Harry chce wykrzyczeć.  
- Jesteś niczym innym jak dzieckiem. Biedny, głupi dzieciak, daleko poza swoją ligą. To, co robię z moim synem,  ciebie nie dotoczy, mały zasrańcu
Harry nie może powstrzymać się przed przerwaniem mężczyzny własnym śmiechem czując, jak ciemność zaczyna go pochłaniać.
- Właśnie tu się mylisz, panie Tomlinson, ponieważ widzisz, to ja jestem właścicielem Louisa. Ma na ciele tatuaże moich inicjałów, by to udowodnić. Kocham go i ostrzegam, co jest czymś co robię rzadko. Więc nie bierz mojej hojności za pewnik. Nie mam pojęcia, w jaką grę grasz, bo widzisz, jestem za stary na gry i zbyt mądry, by się w nie uwikłać. Daję ci trzy dni na odesłanie Louisa do domu, a jeśli go nie będzie spodziewaj się najgorszego.
Harry jest wściekły, ale jednocześnie próbuje się opanować; a Mark jest jaskrawoczerwony z furii
- Dzwonisz do mnie, by mi grozić śmieciu? Czy ty nie wi–  Mark nie może dokończyć  zdania, ponieważ Harry mu przerywa.  
- Trzy dni – ostrzega i kończy połączenie przed gwałtownym uderzeniem pieścią w kierownicę. Ma trzy i pół dnia na uporządkowanie swoich spraw, ponieważ jeśli Louis nie będzie w jego ramionach za trzy i pół dnia, Harry pojedzie do Doncaster, i końcowy rezultat na pewno nie będzie przyjemny.
Louis wyjeżdza we wtorek; dzwoni z lotniska, informując Harry'ego, że wylądował bezpiecznie i że widzi samochód, który ma go odebrać. Teraz jest piątek i od tego czasu Harry nie słyszał ani słowa od Louisa. Minęły trzy dni i telefon Louisa pozostaje wyłączony, jego konto na Twitterze nie zostało zaktualizowane i nawet Stan nie otrzymał od niego wieści.
Harry ostrzegł Marka, że chce dziś Louisa w domu i nie tylko on go nie posłuchał, ale w jakiś sposób przekonał, lub zmusił, Louisa do zerwania z wszystkimi kontaktu. Więc Harry, będąc takim człowiekiem jakim jest, postanawia dotrzymać słowa.  
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł, Harry? - Zayn zastanawia się na głos w salonie, gdy patrzy, jak Liam i Harry planują podróż i rezerwują loty. Zayn ma silne przeczucie, że to zły pomysł.  
- Oczywiście, że tak Zayn. Louis należy teraz do nas, a cała jego rodzina to ignoranci, oceniającymi kutasami, którzy myślą, że ich bogactwo czyni z nich Bogów czy coś w tym stylu. Nie chcę, aby Mark wpłynął na Louisa, ponieważ jeśli tak się stanie, nikt z nas już go więcej nie zobaczy i uważam, że dla samego Harry'ego musimy upewnić się, że Louis wróci do nas. - Liam broni swojego stanowiska przed swoim laptopem. Zayn wie, że sprawa jest poważna, kiedy to on jest głosem rozsądku, a Liam podąża za Harrym.  
- Poza tym obiecałem Markowi, że złożę mu krótką wizytę, jeśli nie uda mu się przekonać Louisa do wcześniejszego powrotu do domu. Zamiast tego odciął wszelkie kontakty, a to jest po prostu niedopuszczalne. - Harry dopowiada, jego głos jest spokojny i pewny.  
- Nie tyle co niedopuszczalne, ale stanowi wyzwanie dla Harry'ego. Nie sądzisz chyba, że Markowi powinno coś takiego ujść na sucho, prawda Zayn? - pyta Niall, idąc z kuchni, trzymając worek chipsów. Może Zayn obudził się w alternatywnym wszechświecie. Jakim cudem on jedyny uważa, że to zły pomysł?
- Na miłość boską, Niall, a ty dlaczego nienawidzisz Marka? Rozumiem, powód Liama i Harry'ego, ale dlaczego ty? - pyta Zayn, odwracając głowę i wpatrując się w wzruszającego ramionami Irlandczyka.
- Jeśli Liam i Harry go nienawidzą, to ja w takim razie otrzymałem to w genach
Zayn nie może się powstrzymać od śmiechu, podobnie jak Liam i Harry, którzy potrząsają głowami.  
- Dobrze... dobrze, rezygnuję z próby bycia głosem rozsądku. Zakładam, że już zarezerwowałeś bilety i hotel, prawda? Idźcie się pakować, zapewniam was, że z Niallem zajmiemy się biznesami, podczas gdy wy będziecie odwalać głupoty - Zayn zapewnia ich, po czym kieruje się do drzwi by wyjsć, Niall podąża za nim.  
Kiedy w mieszkaniu panuje cisza, a dwójka jest już spakowana i gotowa do wyjścia, Liam zatrzymuje Harry'ego przy drzwiach, chwytając się ramienia mężczyzny o zielonych oczach.
- Haz, to słuszna decyzja, prawda? Cokolwiek stanie się z Markiem, to słuszna rzecz? - Liam pyta z wahaniem w głosie.
- Absolutnie Li. - Harry się gotuje. - Mark przekroczył granicę, a my tego nie zrobimy w odwecie, chyba że da nam powód, ale potrzebuję go Li, po prostu. -   przerywa. - Po prostu nie zniosę jeśli go nigdy więcej nie zobaczę, nie przytulę, nie pokażę światu.  Nie chcę sobie wyobrażać go siedzącego za głupim biurkiem, robiącym coś, czego nienawidzi, pozwalającym, by to coś, co nazywa się Luke, całowało go i dotykało całego. Całego mojego. Tylko po to, żeby jego ojciec mógł być bogatszy. Nie będę w stanie powstrzymać się od zniszczenia wszystkich za to odpowiedzialnych, jeśli tak się stanie. -  wyjaśnia, a Liam zbyt dobrze o tym wszystkim wie. Harry nie mówi tego na głos, ale wie, że mężczyzna boi się, że Louis go opuści.
- W porządku. Jestem po twojej stronie, wiesz to,  bez względu na wszystko. Więc chodźmy. - Z ostatnim „dziękuję" oboje wyjeżdżają, gotowi na wspólną podróż.
Podczas gdy Harry jest zajęty zaciskaniem szczęki i patrzeniem przez okno w samolocie, Louis leży w łóżku, uśmiechając się od ucha do ucha. Odkąd wrócił do domu, jego ojciec był inny, traktuje Louisa tak jak dziewczynki i raz w życiu czuje się tak, jakby do nich należał.
Wtorek wieczór spędzili w domu przygotowując wspólny obiad. A przynajmniej próbując to zrobić, po tym, jak prawie wysadzilo piekarnik, Jay wypędziła ich z kuchni, a dwaj mężczyźni śmiali się całą drogę na górę, przed przebraniem się z poplamionych tłuszczem ubrań.
Tej samej nocy zasnęli na sobie, podczas gdy jakiś film leciał cicho w tle, a teraz, gdy Louis się obudził, postanawia zejść po schodach i znajduje tam wszystkich. Jego tata jest już w kuchni, twierdząc, że wziął tydzień wolnego, aby spędzić czas z Louisem.
Louis z przyjemnością to słyszy, chociaż w głębi duszy chce również porozmawiać ze swoim Hazzą. Chce powiedzieć Harry'emu i Stanowi, jak dobrze wszystko idzie i żeby się nie martwili, ale jak tylko Louis przyjechał, zgubił komórkę i nie miał jeszcze szansy na załatwienie nowego. Nadal nie zapamiętał numeru Harry'ego.
Ma tylko nadzieję, że Harry nie będzie na niego zbyt zły. Louis planuje zdobyć telefon komórkowy, gdy tylko ojciec z nim pojedzie. Pomimo niemożności rozmowy, Louis jest naprawdę szczęśliwy. Spędza środę na przebieraniu się z siostrami i spędzaniu czasu z ojcem. Jego mama była również o wiele bardziej znośna; nawet jeśli uważa, że Harry'emu trzeba za to podziękować - mężczyzna naprawdę otworzył Jay oczy.
Jest teraz czwartek Louis i Mark grają w golfa, co jest całkiem miłe. Mark jest bardzo konkurencyjny. Grają przez kilka godzin, a następnie jedzą razem lunch, robią zakupy po nowe garnitury i ubrania, a nawed idą do kina i kupują lody. Rozmawiają o studiach i Louis dowiaduje się więcej o tym, co Mark robi na życie, i nic nie wydawało się dziwne.
Jego ojciec nigdy nie wspomina o Luke'u. A tak naprawdę to ciągle pyta Louisa, czy jest szczęśliwy. Resztę dnia spędzają, robiąc wszystko na co Louis ma ochote, na przykład kręgle.
Teraz jest piątkowy wieczór i Mark pyta, czy Louis chce zostać trochę dłużej, aby mogli kontynuować nawiązywanie więzi. Czując, że w końcu jest tam gdzie jego miejsce, Louis nie waha się powiedzieć tak. Informuje ojca, że skoro zostaje dłużej, będzie musiał kupić nowy telefon.
Wychodzą po nowy telefon, a w drodze powrotnej ze sklepu Mark i Louis zostają zaproszeni na obiad przez Luke'a i jego ojca. Już dobrze ubrani udają się prosto do restauracji Steakhouse. Luke jest w rzeczywistości zabawnym facetem, bardzo inteligentnym i pasjonującym się tym, co robi dla firmy ojca. Podczas gdy dorośli rozmawiają, Louis uważa swoją rozmowę z Lukiem za gładką i przyjemną.  
Wracają do domu dopiero około wpół do dziewiątej i Louis jest wyczerpany, ale nie powstrzymuje go to przed ciekawością, do kogo jego mama tak chichocze w kuchni. Jay jest przy stole, trzymając w ręce kieliszek wina i nalewając kolejny. Louis zatrzymuje się tam, gdzie stoi, a na jego twarzy pojawia się uśmiech na widok Harry'ego.  
- Przysięgam Jay, już mi wystarczy wina i ciastek...
Słyszy słowa mężczyzny wypełniona niskim śmiechem, i serce Louisa puchnie, gdy biegnie do kuchni. Harry siedzi na krześle obok jego mamy.
- O cześć, jesteście! - Jay chichocze, oczywiście upojona zbyt dużą ilością wina - Zobacz, kto pojawił się szukając swojego chłopaka? Czy to nie takie słodkie boobear?  - pyta Jay, jej oczy są szkliste od alkoholu, a policzki są lekko zabarwione na różowo od rumieńca z powodu bezczelnego Harry'ego.
Louis rumieni się na ten pseudonim, ale stwierdza, że wcale mu to nie przeszkadza, ponieważ tak się cieszy na widok Harry'ego. To prawda, tęsknił za nim. Brakowało mu zapachu, brakowało mu śmiechu, brakowało mu jego loków, brakowało mu ramion wokół jego talii, brakowało mu wszystkiego, chociaż minęło zaledwie kilka dni. Louis powinien chyba martwić się, że wrócił do domu i zobaczył Harry'ego siedzącego w kuchni, rozmawiającego z jego mamą, ale znając go, to zachowanie ani trochę go nie zaskakuje. Po prostu cieszy się, że znów czuje ramiona Hazzy wokół swojego ciała.
- Harry - Louis krzyczy i prawie wskakuje w ramiona mężczyzny, pozwalając, by jego ciało przylgnęło do ciepła Hazzy i wtuliło się w zgięcie jego szyi. Tym razem Harry nie pachnie dymem, a raczej wodą kolońską zmieszaną z mydłem truskawkowym i wszystkim innym, co czyni go Harrym.
- Boobear, co? - Harry wygląda na zbyt rozbawionego swoim dokuczaniem, gdy mocno obejmuje Louisa wokół talii.
- Zamknij się. - Louis wali mężczyznę w pierś. - Co Ty tutaj robisz? -  pyta z podnieceniem, próbując nie skakać na Harrym, ponieważ wciąż jest w obecności swoich rodziców. Postanawia zamiast tego odwrócić się na kolanach Harry'ego, pozwalając plecom oprzeć się o jego klatkę piersiową, i silnym ramionom owinąć się wokół jego talii.
- Tak, to też chciałbym wiedzieć - Mark ogłasza, kładąc zaborczą dłoń na swojej żonie.
- Tęskniłem za tobą Lou, nie słyszałem nic od ciebie, więc zarezerwowałem bilet i przyjechałem do ciebie. - Harry ignoruje Marka i kładzie mały pocałunek na ustach Louisa. Wystarczy, by mniejszy mężczyzna uśmiechnął się z radości.
- Wyjaśniłam, że byłeś właśnie kupić nowy telefon, bo zgubiłeś swój gdzieś w domu.
Louis dziękuje swojej mamie za wyjaśnienie tego Harry'emu.
- Jest też więcej dobrych wiadomości. - oznajmia Harry, krótko zwracając oczy do Marka. - Twoja kochana mama zaprosiła mnie do spania z tobą w pokoju. - Harry ogłasza z uniesieniem i patrzy, jak twarz jego małego chłopca zmienia się w czystą rozkosz; ściskając mocno szyję Harry'ego, starając się nie pisnąć przed rodzicami.
- O nie ma mowy – Mark unosi się, zaciskając chwyt na swojej żonie
- Dlaczego nie? Coś jest nie tak z chłopakiem twojego syna zostającym tutaj na noc? - Harry udaje niewinność, przechylając głowę na bok.
- Coś jest nie tak z tobą - Mark warczy, nie tracąc ani chwili.
- Byłem po prostu uprzejmy, proszę pana. -  Harry kłamie. - Nawet twoja żona wydaje się mnie polubić. - Harry kontynuuje, puszczając Jay oczko, co sprawia, że natychmiastowo promienieje. Louis bardzo chciałby wiedzieć, jakiego rodzaju magii użył Harry na swojej mamie.
- Dość tego – Mark deklaruje ze złością. - Louis idź do swojego pokoju, ja sobie porozmawiam z Harrym. - próbuje powiedzieć, ale Louis potrząsa przecząco głową.
- Tato, jaki masz problem z Harrym? Mama go kocha prawdopodobnie tak samo jak ja, wszystkie dziewczyny go uwielbiają, może z wyjątkiem Lottie, więc naprawdę, o co ci chodzi? Czy to dlatego, że... że jestem gejem? - pyta, marszcząc brwi na twarzy.
Mark przewraca oczami i wydobywa zirytowane westchnienie.
- Nie obchodzi mnie, jeśli jesteś gejem - przesuwa dłonią po twarzy. - Ile razy muszę ci to mówić? Po prostu nie widzisz, jaką osobą jest ten chłopak, a on jest dla ciebie nieodpowiedni. Pewnego dnia cię skrzywdzi, a potem co?  - Mark mówi do Louisa, ale patrzy bezpośrednio na Harry'ego.
- Skrzywdzi?  Nie jestem tym, który spędził prawie osiemnaście lat próbując go złamać, żeby był, jak to było? „Chroniony". - Harry szydzi, gdy wbijając dłonie w biodra Louisa, który wciąż siedzi na jego kolanach.
- Nic nie wiesz o mnie ani o tym, co robiłem z miłości do mojego syna... - Markowi przerywa mroczny śmiech Harry'ego.
- Nazywasz to miłością? Pozwolenie swojemu synowi czuć się nie na miejscu i niechcianm - nawet niedocenianym we własnym domu. Nie tak wygląda kochanie kogoś. Rozumiem, że twoja rodzina jest mocno w mediach, ale Louis jest uosobieniem doskonałości. Jest wszystkim, co dobre na świecie i nie tylko. I odkąd go znam, upewniłem się, że wie, jaki jest doskonały i jaki jest silny, i radził sobie doskonale. Nie musiałem robić z niego kaleki tak jak ty. "
Twarz Marka jest teraz czerwona, Harry rzuca mu wyzwanie. Louis oczekuje od swojej mamy cichej pomocy, wie, że to się nie skończy dobrze. Jego mama ma wyrzuty sumienia na twarzy. Mimo że Harry rozmawia z Markiem, wydaje się, że trafia to także do niej.
- Słuchaj, tato, myślę, że to dobry pomysł, jeśli pójdę z Harrym. - Louis sugeruje z wahaniem. To nie jego bajka. Obaj są tak uparci, że to nie może się dobrze skończyć. - Mam na myśli, że wiem, że chcesz, żebym został dłużej, ale jest tyle napięcia, że wszystkim nam się przyda trochę przestrzeni, nie?
Szczerze mówiąc, Louis czuje się mały. Czuje się zdezorientowany, ponieważ wszystko, co stwierdził Harry, jest prawdą. Jego ojciec uważał, że traktował tak Louisa, ponieważ chciał przyspożyć mu twardej skóry. Ale to jedynie oznacza, że myśli, że coś jest  z Louisem nie tak, coś tak zauważalnego, że świat od razu by dostrzegł
Harry tylko i wyłączeni traktował Louisa jak księcia, zawsze twierdził, że jest idealny, że jest jego wyjątkowym chłopcem i Louis czuje się przez niego kochany. Nie czuje się tak, jakby musiał próbować zadowolić Harry'ego, tak jak to ma miejsce w przypadku jego własnej rodziny; a teraz, gdy Louis myśli, że to może z Harrym Louis może być sobą.
Kiedy się śmieje, stara się być nieudolnie seksowny, ale wciąż wyglądając uroczo,  kiedy spotyka się z Zaynem i Liamem lub pije z Nialem. Może to tym wszystkim jest Louis. Kiedy ogląda Netflixa ze Stanem, a nawet gra w golfa z Joshem. Co najważniejsze, może właśnie wtedy kiedy przytula się po nocy seksu z Harrym i czuje się całkowicie i nieodwołalnie kochany i spokojny.
- Słuchaj synu, nie chcę, żebyś szedł, po prostu nie rozumiem, dlaczego nie widzisz, jak on manipuluje tobą z powodu jakiejś chorej zemsty. Prawdopodobnie chce tylko zepsuć twoją niewinność, jesteś taki czysty i wyjątkowy, a on chce utworzyć między nami podział, tak jak robi to teraz. - Mark próbuje uspokoić głos.
- W nocy, kiedy się poznaliśmy, przyciągneła mnie niewinność Louisa i obiecałem mu, że go zrujnuję, ale nie tak, jak zakładasz. Wszystko czego chcę dla Louisa to żeby był szczęśliwy i znalazł siebie, kimkolwiek chce być, ponieważ wiem, że zrobi w życiu wspaniałe rzeczy. To świetna osoba. Szkoda, że chcesz go przeobrazić w coś, czym on nie jest, zamiast kochać go tak, jak powinieneś. - Zanim ktokolwiek może coś zrobić, Mark wyciąga rękę i uderza Harry'ego prosto w twarz.
To prawie komiczne, jak Louis odwraca się na kolanach Harry'ego, aby owinąć swoje ciało wokół niego, próbując przyszpilić mężczyznę między swoim ciałem, krzesłem i stołem za jego plecami. Ale Harry już nie jest obecny, odpływa i to szybko. Louis wie, że gdyby nie to, że był na jego kolanach, rozpraszając go z „spokojnie kochanie", „proszę nie rób tego", „Kocham cię" do jego ucha, Harry już by zniknął.
- Mark?? - Jay sapie głośno, przepraszając obficie Harry'ego.
- Wszystko dobrze Jay, nawet nie bolało - Harry patrzy na nią. - Poza tym przesadziłem, wykazując brak szacunku w jego własnym domu. - próbuje uspokoić kobietę, wciąż mając uśmiech na twarzy; ale Louis jest w stanie przejrzeć przez ten uśmiech i po ciemnych oczach Harry'ego wie, że nie ma w nim ani krzty zrozumienia.  
- Chodź Harry, chodźmy, mama wyśle moją walizkę do mieszkania w Londynie. Myślę, że już czas już. - Louis odpowiada, próbując namówić Harry'ego, aby wstał razem z nim.
- Louis, nie chciałem go uderzyć. Byłem po prostu zły, nie odchodź, zbliżaliśmy się do siebie, zanim on tu przyjechał. - I to prawda, zanim Harry przybył, Louis był szczęśliwy i czuł się kochany przez swojego ojca. Jednak on właśnie uderzył Harry'ego i Louis zdaje sobie sprawę, że to strona jego ojca, której nigdy wcześniej nie widział. Uświadamia sobie również, że chce teraz uchronić Harry'ego bardziej, niż chce pogodzić się z ojcem, ponieważ to, co powiedział jego chłopak, jest prawdą. Jego ojciec ciągle rani Louisa, twierdząc, że to z miłości; ale to nie jest miłość, to przemoc.
- Wiem to tato i wiem też, że nie chciałeś go skrzywdzić, że byłeś zły. Rozumiem, ale... Chcę po prostu pojechać, okej? Obiecuję odwiedzić was wkrótce, dobrze? Obiecuję też, że w przyszłym semestrze wybiorę kursy biznesowe. - Mark chrząka swoją dezaprobatę, ale wciąż zmusza go zbolały uśmeich i ściska syna wraz z Jay. Mężczyzna patrzy również, jak Louis i Harry odchodzą ręka w rękę.
Zanim Harry wychodzi z Louisem za drzwi, odwraca się do Marka i szepcze mu do ucha...
- Mówiłem, że on jest mój – i następnie z zadowolonym uśmieszkiem na twarzy chwyta dłoń Louisa, wsiada do wynajętego samochodu i wybiera numer Liama, mówiąc mu, że jest gotowy do drogi, ponieważ teraz ma swojego Louisa tam, gdzie   jego miejsce.
Później tej nocy, gdy Mark wybija dziurę w ścianie salonu i krzyczy okrutne rzeczy bogom, Louis jest przytulany przez opiekuńczego Harry'ego. Tego sam Harry'ego, który jest zajęty szeptaniem niejasnych słów w jego kark.
- Hazza Nie słyszę, co mówisz - Louis mówi cicho, odwracając się, więc jest twarzą w twarz ze swoją miłością.
- Powiedziałem, że muszę się do czegoś przyznać. - Harry czeka, aż Louis przytaknie, aby kontynuować rozmowę. - W dniu, w którym wyjechałeś do domu, zadzwoniłem do twojego ojca i kazałem mu dokonać wyboru. Powiedziałem, że ma cię przekonać, abyś wrócił do domu w ciągu trzech dni albo będzie miał do czynienia z konsekwencjami ... -  przestaje mówić, aby Louis mógł przetworzyć tę informację. Oddech Louisa się urywa, ale wciąż czeka, aż Harry będzie kontynuował. - Po trzech dniach nie wróciłeś, więc przyleciałem do Doncaster, by cię zabrać. Chciałem nawet zostać tyle ile chciałeś, żeby się upewnić, że jesteś bezpieczny. -  przyznaje. - Jestem szczery, kiedy mówię, że nie ufam twojemu ojcu, a on nie ufa mi, a ty ufasz nam obojgu. Rozumiem. Ale po prostu nie chcę, żeby on wpłynął na ciebie tak, że zrobisz coś, czego później będziesz żałować. Widzę, że to by cię nie uszczęśliwiło i dlatego to zrobiłem. Nie byłem pewien, jak zareaguje, dlatego poprosiłem Liama, żeby ze mną pojechał. - Harry wie, że Louis rozumie, co miał na myśli, mówiąc, że poprosił Liama, by dołączył.
Louis milczy przez chwilę, ale nie uciekł, więc Harry uważa to za zwycięstwo.
- Zrobiłbyś coś mojemu ojcu? - Louis pyta, chociaż już zna odpowiedź.
- Jeśli by cię skrzywdził, to tak. Właśnie dlatego zabrałem Liama ze sobą.
Louis kiwa głową i wzdycha w pierś Harry'ego.  
- Dziękuję za szczerość, naprawdę cię kocham, ale nawet jeśli mnie skrzywdzi, proszę nie zabijaj go Harry, ani po prostu nic mu nie rób - Louis błaga. - Nie wiem czy byłbym w stanie ci to wybaczyć. Być może teraz tego nie widzisz, ale to, co właśnie zrobiłeś, było tak samo manipulujące, jak to, o co oskarżasz mojego ojca. - Louis stwierdza, a następnie szybko całuje Harry'ego, zanim wstaje z łóżka i kieruje się do drzwi sypialni.
- Obiecuję. - Harry szepcze, gdy Louis dociera do drzwi. Louis chce przede wszystkim, aby Harry dotrzymał obietnicy.
- Jest już następny dzień i ojciec Louisa dzwoni, aby poinformować go, że jest rozczarowany swoim synem za wybranie jakiegoś chłopaka zamias swojej rodziny. Jego mama informuje go, że uwielbia Harry'ego i że tak bardzo przeprasza za to, że jest tak okropną mamą. Daje Louisowi znać, że spędzi resztę życia, wynagradzając mu to.
Daje też Louisowi do zrozumienia, że wkrótce wszystko wróci do normy i by nie porzucał nadziei ani nie się nie zniechęcał. Louis uśmiecha się do siebie, słysząc jej słowa - przynajmniej jego mama jest za niego szczęśliwa i to na razie wystarczy.
Louis decyduje w tej chwili, że nie będzie już żył, aby uszczęśliwiać innych, ale za to stawia siebie na pierwszym miejscu. Tylko z tego powodu idzie do Zayna i prosi go o kolejny tatuaż. Tym razem Harry idzie z nim i trzyma go za rękę, gdy robi sobie tatuaż „It Is What It Is" na środku swojej piersi. To nowy początek dla Louisa, nowy początek w odkrywaniu, kim naprawdę jest i uszczęśliwianiu siebie samego.  
A jeśli później tej nocy upije się w klubie i pozwoli Harry'emu pieprzyć go do nieprzytomności raz w taksówce i dwa razy w łóżku, to właśnie tym Louis chce być. Nawet pozwala Liamowi wyciągnąć się z łóżka o świcie, następnego dnia rano, żeby zdążył na zajęcia. Pozwala Harry'emu odebrać go z uniwerka i czeka w biurze Harry'ego, odrabiając lekcje.
Kiedy Louis zasypia, Harry pochyla się i szepcze mu do ucha. - Lou, myślę, że nadszedł czas, abyś nauczył się prowadzić mój biznes...
To zdanie Louis słyszał całe swoje życie i za każdym razem, gdy jego ojciec lub mama wypowiadała te słowa, odpowiadał stanowczym „nie". Jednak z jakiegoś powodu, gdy patrzy w błagalne oczy Harry'ego, nie może powstrzymać się od wypowiedzenia jednego słowa
- Okej
________ Rozdział 10 ✈
7 notes · View notes
papi-llony-blog · 5 years
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Nie przywitalam się.
W sumie to nawet nie wiem jak.
Więc zacznę od glupiego - Hej motylki!
Tak, TO na górze to ja. Czemu TO? Bo w tym momencie jestem poczwarką, wstrętnym, tłustym robakiem, małą larwą.
Ale chce się zmienić w pięknego MOTYLKA!
Jestem zawzięta. Od września tego roku przechodzę na różne diety, ćwiczę, a efekt mnie srefnio zadowala - w grudniu wazylam 54 kilogramy. Teraz 46.3. Ale to za dużo, jak na mój niski wzrost. Zresztą sami widzicie te fałdy..
Od dwoch dni jestem na 10dniowej diecie baletnicy. 2 dni fasta za mną. Czuję się w miarę w porządku. Najgorsze są mroczki przed oczami, gdy za szybko wstanę, ale da sie znieść.
Tumblr media
Mieszkam jeszcze z rodzicami, niedługo sie wyprowadzam, więc ciężko mi trzymać dietę w sekrecie. Ale staram się, gdy tylko jestem na widoku rodziców, brać jedzenie do buzi i rzuć, później wypluwam i daje psu. Słabo co nie? Marnotrawstwo.
Ale mam taki mały patent. Piokę ciasta i robię inne slodkosci, uwielbiam słodycze, a pieczenie wychodzi mi całkiem nieźle. Gdy gotuje rodzice mysla ze i próbuje. Taki mały tip.
Juz niedługo będę sama decydowala o tym co jem :) zamierzam przechodzić SGD oraz widziałam posta z dieta księżniczek Disneya. Mega mi się spodobała, bo HALO ktora z nas nie marzyła o byciu księżniczką.
Co do treningów, to lubię ćwiczyć. Lubię czuc ból w mięśniach, bo wiem że mi się to opłaci. Od stycznia kręcę hulahop, co pozwala mi zmniejszyć talię. Ćwiczę z Alexis Ren (która jest jednocześnie moją inspiracją). Oraz staram sie wykonać wyzwanie MartiRenti 1500 przysiadow i 1500 brzuszków przez tydzień.
Dodatkowo chodzę min. 5 tysiecy kroków. Jeżdżę na rowerze po 20 km i pracuje w ogrodzie i w polu, co spala całkiem sporo kalorii (przy mojej wadze, po 10 minutach spale 40 kcal)
I to wlasciwie tyle o mnie. Nie wiem czy jesteście ciekawi moich dokladnych wymiarów, jesli tak to dajcie znać. Dajcie mi też motywację, bo ciężko przejść mi obok obiadku Mamy :) od jutra dwa dni na jogurtach, trzymajcie kciuki, papillon
PS - nazwa papi-llony, to nic innego jak motylek ale po francusku❤️🦋
31 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years
Text
Plany na przyszłość.
Mam potworny zjazd energetyczny przez zeszłotygodniowy stresik (który jednak był tak silny, że na tę chwilę przesunął mi okres ^^’ powinnam była rozpocząć miesiączkę 4 dni temu ech.... czuję, że lada chwila się rozpocznie, a zarazem trochę bawi myśl, że lutową miesiączkę dostanę w marcu xP).
Wczoraj wyskoczyłam z Programistą na kawę - to znaczy ja chciałam kawę, a on chciał grzańca, bo tylko ze mną pija grzańca xD, więc się wybraliśmy na tego grzańca. To też dosyć zabawne, bo ostatnio zauważyłam dobitnie jak wiele lokali się pozamykało i jak wiele nowych się pootwierało. Więc wyszliśmy na spacer, długo wędrowaliśmy po mieście rozmawiając i rozglądając się po nowościach, sprawdzając menu - okazało się, że to pierwszy spacer mojego ziomka od jakichś 2 tygodni, więc nie czuję się winna xP, że przeciągnęłam ładnych parę kilometrów piechotą. W rezultacie wylądowaliśmy w miejscu, które oferowało grzańce, herbaty, kawy, czekolady i mieszanki wymienionych w opcji “napoje rozgrzewające”. Zamówiłam sobie grog, Programista - grzańca, potem ja wzięłam herbatę miętową, a on “herbatę z prądem”. Fajnie się rozmawiało. Miło było. O różnych rzeczach pogadaliśmy. Dobrze spędzony czas.
Mój chłopak w tym czasie miał iść na siłkę (ja nie mogę - nie mam dowodu, więc nie wejdę na swój karnet, bo nie potwierdzę tożsamości). I chyba był na tej siłce, chociaż mam poważne wątpliwości czy nie ściemnił xP - nie lubi chodzić na siłkę solo. 
Niemniej wróciłam do mieszkania o 21 i zastałam O. jeżącego na podłodze w kuchni. 
Rozkręcił lodówkę - właśnie skręcał ją na powrót xD. No musiał się nudzić xD
Okazało się, że rozmroził zamrażarkę i zauważył, że problem z przemrażającą zamrażarką bierze się z defektu w sposobie zainstalowania jej drzwiczek. Więc rozmroził, umył i rozkręcił lodówkę by móc to-to naprawić 0_0′ Podziwiam i doceniam.
Oprócz tego pod moją nieobecność przygotował nam śniadania i obiady na najbliższe dwa dni (ładnie popakował na porcję, jestem już po swoim ramenie - wystarczyło zalać gorącą wodą), zrobił małe zakupy i umył podłogę w kuchni i w przedpokoju. Ogarnął też bilety na podróż za dwa tygodnie. 
A potem zrobił mi masaż. 
O_O’
Wow. Muszę go częściej zostawiać samego w chacie. To znaczy gotujemy na zmianę, ale on jest gorszy w planowaniu posiłków na dzień do przodu - po prostu zawsze gotuje smacznie, ale nie potrafi wymierzyć, czy to co przygotował to porcja dla dwóch osób na 2 posiłki czy 1, więc często trzeba kombinować drugiego dnia co by dodać by zaspokoić głód.
Fajny wczoraj był dzień. Chociaż jestem po prostu zmęczona i nie chcę się zajmować rzeczami, które wiążą się z braniem na siebie odpowiedzialności i podejmowaniem sensownych decyzji. Chcę eskapizmu i odpoczynku.
Siostra moja jest milsza ostatnio - to też miłe. Dużo sensownych rzeczy mi poradziła odnośnie opieki nad szczeniaczkiem. Ma w tym obszarze doświadczenie, z behawiorystą i szkoleniowcem swojej psinki pracowała przez długie miesiąca, wie co mówi :D Domaga się tylko nieustępliwie zdjęcia psinki, a ja chcę i tak zrobić im niespodziankę :P - nie pokażę psiaka dopóty jej na oczy sami nie zobaczą. Będzie malutka - tyle. 
Nie mogę się doczekać psiuni - poszukam w ciuchlandach kocyków jak odreaguję ten stres. I smutek.
No właśnie.
Jestem smutna!
Przez zawiedzione oczekiwania jestem po prostu smutna. Tak bardzo-bardzo. Brak mi energii i trudno mi się chociażby uśmiechać. I chcę sobie dać czas na posmutanie, przeżycie tych emocji - a jednocześnie czuję się winna tego, że unikam swojej listy rzeczy “do zrobienia z którymi prokrastynuję”. Ale nie mam ochoty po prostu się tym zajmować. Odsuwam od siebie problemy i deadline’y, które jeszcze w poprzedni poniedziałek sobie wypisałam na notatniku i które z pełną odpowiedzialnością, w przypływie zeszłoponiedziałkowej werwy i radości chciałam realizować. A teraz myśl o tej liście mnie przytłacza. Chcę się schować i zasnąć na kilka dnia...
Co jeszcze oprócz zgubionego dowodu, nieprzyjętego wniosku o dowód i odwołanego wyjazdu na Cypr nie wyszło? Zaproszono mnie do udziału w sesji zdjęciowej - taka profeska, z modelkami, które znam z okładek. Miałyśmy być we trzy i fotografka znana z bardzo artystycznych, jakościowych zdjęć. Trzy rudowłose modelki w białych sukienkach na śniegu. Tylko, że śniegu nie ma... I tak pomysł upadł.  Przekładany od miesiąca. :/ Szkoda no. Bo specjalnie sukienkę kupiłam (nosić będę, tania była, ale i tak szkoda).
Nie wyszło też spotkanie z koleżankami - nie możemy się zgrać. Od ponad miesiąca odkładamy i odkładamy: choroba, wizyta u lekarza o której któraś zapomniała, nagła potrzeba by jechać do rodziców, albo zwyczajnie: praca, która wyskoczyła wbrew planom. Każda robi coś takiego, że po prostu nie wychodzi - plany plany i jeszcze raz plany KAŻDY MA i umawianie się to istny tetris. Życie ludzi po 30.
Kolejna sprawa, która wczoraj podczas rozmowy z Programistą ze mnie wyleciała i mnie samą trochę przestraszyła własnymi uczuciami i sensem wiążącym się z działaniem na które obecnie nie mam siły:
 Od dłuższego czasu wiem i rozkminiam “jak to zrobić?”. Chodzi o to, że “aby zarabiać więcej muszę podnieść swoje kompetencje” - i tu się pojawia problem w postaci “nie mam na to środków” oraz “nie mam z czego tworzyć oszczędności, inflacja zjada WSZYSTKO”. I najpierw (zanim inflacja po prostu nie miałam żadnych perspektyw na oszczędzanie) latami z tą myślą przychodziła frustracja i bezsilność, bo to perpetum mobile “by zarabiać więcej i pozwolić sobie np: na kredyt na mieszkanie muszę wziąć kredyt na studia, czyli muszę wydać pieniące, których nie mam, by stworzyć możliwość na lepszą pracę i zarobki by umożliwić sobie stworzenie zdolności kredytowej pozwalającej na wzięcie kolejnego kredytu na podstawową potrzebę, jaką jest włąsny własny kąt do mieszkania, na który mnie nie stać” - to jest jedno wielkie koło braku możliwości oszczędzania, konieczności zadłużenia by ostatecznie zadłużyć się jeszcze bardziej by zapewnić podstawowe potrzeby. To jest chore! To jest gwarantowane życie latami w strachu i stresie. :( Konieczność wzięcia jakiegokolwiek kredytu jest dla mnie opcją powodującą zagrożenie - to nie jest rozwiązanie budzące spokój, to ciągła świadomość, że nic nie jest moje, na nic mnie nie stać, że w razie jakiegoś wypadku (a moje życie pokazało, że wypadki się zdarzają i to takie, których nie przewidzisz) zostanę po prostu bezdomna bez możliwości czucia się gdziekolwiek bezpiecznie. 
Boję się kredytów - a boję się dlatego, że za mało zarabiam.
Dwa lata temu mój kumpel zaproponował, że on mi pożyczy na studia - bez oprocentowania itp. Po prostu będę spłacać tyle ile mogę i tak długo jak potrzebuję. To bardzo hojne. Jednak tego też się boję - bo co jeżeli nie będzie mnie stać na spłatę przyjaciela? Logicznie, racjonalnie widziałam w tym szansę na poprawę swojej sytuacji, jednak czułam wewnętrzy sprzeciw i zarazem byłam bardzo niezdecydowana co do kierunku jaki miałabym obrać w kwestii edukacji: logika mówiła jaka konkretna ścieżka byłaby dobra i w jakiej się sprawdzam, a całe moje wnętrze mówiło, że znowu robię coś wbrew sobie, że kalkuluję na podstawie statystyk, które zupełnie nie grają z moimi tęsknotami i potrzebami, że owszem, sprawdzam się na polu zarządzania, ale nie cieszy mnie excel czy cyferki, zestawienia, cieszy mnie sztuka i fantazja, show barw.
Teraz WIEM. Wiem czego chcę. Niestety wiem też, że musiałabym zrobić licencjat, a to mnie wkurwia bo wykładowcy bywają spierdoleni, po prostu obnoszący się tym, że mają władzę, ALE ja chcę się uczyć. Problem w tym, że kierunki, które mnie interesują są dostępne dopiero jako podyplomówki lub magisterskie - chciałabym od razu wejść w zarządzanie sektorem artystycznym, ale to nie jest tak proste. Co ma sens - trzeba mieć podstawy. A na architekturę nie wrócę, nie chcę tego dyplomu, czuję niechęć i frustrację, bo musiałabym zapłacić im kupę siana, a potem jeszcze dozdawać przedmioty, których wykładowcy byli dla mnie wredni, albo przedmioty, które teraz wiem, że mnie nie tylko nie interesują, na które szkoda na nie mojego czasu i wagi (wszystkie obliczeniowe przedmioty dla konstruktorów budowli - po co mi to? Żeby zajmować się czymś dalece odmiennym: designem i zarządzaniem zasobem ludzkim o 2 lata wcześniej niż podejmując studia, które mnie faktycznie ciekawią?) i obronić projekt szykowany wówczas przez rok w głębokiej depresji, insomii i bezbrzeżnej rozpaczy 10 lat temu? - nie chcę tamtego szamba nawet otwierać! Może faktycznie lepiej od razu zacząć grafikę, jako żaczek? Hymm?
Nie znalazłam uczelni, która by przyjmowała na zaoczne na podstawie wpisowego po prostu, więc będę musiała prawdopodobnie zapisać się na zajęcia przygotowujące - spoko. Nie wiem jak mi to z czasem wyjdzie, ale spoko. Nie wiem też ile to będzie kosztować, ale nie mam wyrzutów sumienia lub wątpliwośći - zeszły rok pokazał, że jako dorosła MOGĘ rysować i NIE MUSZĘ się czuć winna, że robię to co kocham, to co ze mnie bez trudnu i znowu wypływa zamiast łajać się sama ze złością, że “powinnam” zmusić się do ćwiczeń fizyki konstrukcji czy nauki proporcji składu materiałów budowlanych czy do analizy matematycznej, bo “z tego będą pieniądze” - jeżeli tego nie znoszę robić, to nie będą. Zweryfikowałam. Czas zweryfikować czy podążając za swoimi wrodzonymi predyspozycjami otworzę jakąś drogę dochodową. Dlatego zajęcia przygotowawcze i powrót do podstaw. Na myśl o konieczności malowania martwej natury mnie skręca, ale przeżyję. Nie bez przyczyny są to “podstawy”. Chcę zrobić to dla siebie samej. W czerwcu będę startować... ALE chcę. Po prostu. Bez strachu, że jak mi coś nie pójdzie to wyląduję na bruku nie mogąc spłacić zadłużenia. Bo i tak jest chujowo! I tak inflacja zjada wszystko. Czuję się bezsilna tak czy owak - czy coś robie czy też nie robię w kwestii rozwoju osobistego. Po prostu chyba trzeba uciekać z Polski...
I wczoraj z takim zaskakującym dla mnie samej spokojem, bez poczucia wewnętrznego sprzeciwu czy frustracji powiedziałam, że “nie będę zarabiać więcej dopóki nie zapłacę za podniesienie swoich kompetencji, chcę to zrobić w tym roku” - i chyba... ogarnę to. Łącznie z poproszeniem o pożyczkę od przyjaciela, bo nie mam innego wyjścia... 
Jak to powiedziałam NA GŁOS, to się przestraszyłam! 
Serio!
Gdzie wątpliwości? Gdzie strach? Gdzie wewnętrzy sprzeciw? - by NIE POŻYCZAĆ od przyjaciół, bo to prosta droga do utraty przyjaciół itp
No właśnie sytuacja polityczna i ekonomiczna jest taka, że rezygnacja i bezsilność pcha ku zaskakującym krokom.
A może po prostu dojrzałam do tej decyzji?
Nie wiem. Po prostu: tak wyszło. 
Ech... i to oznacza, że do tej listy tematów, którymi miałam się zająć, tej z zeszłego poniedziałku muszę dopisać “rozeznanie rynku uczelni w PL” oraz “kurs przygotowawczy”... Ale nie dziś. Nie w tym tygodniu. Nie mam siły. 
2 notes · View notes
smiertelnie · 5 years
Note
1
Osobę, w której jesteś zakochany.
Nie jestem w nikim zakochana, kocham cały czas hehe.
Oczywiście moja mama, mój chłopak i przyjaciele. 
Moja mama - już opisywałam, generalnie starsza wersja mnie ^^. Trochę bardziej odpowiedzialna, ale tylko jeśli trzeba coś załatwiać. Jeśli chodzi o dbanie o siebie i swoje zdrowie, albo inne takie rzeczy, to nie.
Mój chłopak - to samo, też opisywałam. Jest uparty, silny, nie lubi się powtarzać, dla mnie jest kochany, ale generalnie jest gnojem xD. Jak się zdenerwuje to nie panuje nad sobą za bardzo. Lubi jak mu gotuje, ostatnio powiedział, że nie potrafię popsuć żadnej potrawy, którą zrobię haha xD. 
Moi przyjaciele - cóż każdy jest inny, nie mam ich zbyt wielu. Jakoś ze mną wytrzymują i chcą rozmawiać, więc są zajebiści ^^
2 notes · View notes
uposledzony-aniol · 5 years
Text
Kurwa to jest chore nie wiem co się ze mną dzieje tu działam normalnie gotuje obiad oglądam tv a za chwilę moje myśli schodzą na zakazany szlak i zaczynam za dużo myśleć i płakać
Ja
1 note · View note
chcelatacjakmotyl · 3 years
Text
Jestem totalnie zła na siebie…
Po świętach ważyłam 50kg a teraz ważę 51.6kg.
Przestałam zamawiać śmieciowe jedzenie, gotuje sobie sama w domu…
Nie jadam śniadań tylko mały obiad i kolacje…
Codziennie chodzę na siłownie żeby spalić kcal..
Co jest kurwa ze mną nie tak, że waga idzie w górę a nie w dół???? 😭😭😭
0 notes