#dzikie-rozmowy
Explore tagged Tumblr posts
farfloc · 1 year ago
Text
poniedziałek, 16 października 2023, 16:13
Kolejny dzień na udawaniu że jestem na dzikich a nie jestem... znów nie wiem co mam z sobą począć siedzę w samochodzie i zastanawiam się z czym dzisiaj przychodzę..
a przychodzę jak chyba każdy w poniedziałek powyborczy z jakąś dozą strachu o to czy PiS będzie chciał oddać władzę w Polsce... jeszcze nie pamiętam takich wyborów które bym tak przeżywał, tak mocno śledził, tak sprawdzał i odświeżał wyniki w Polsacie i nie tylko w polsacie bo za poprzednich rządów też było źle ale teraz zaczęło to mnie tak fizycznie dotykać zacząłem mniej zarabiać znaczy trochę więcej bo wzrosła minimalna ale mniej za to mogłem kupić dysproporcja między moimi zarobkami a zarobkami kogoś bez wykształcenia spadła do zera i długo zastanawiałem się nad rzuceniem tego wszystkiego w cholerę bo przecież na innym stanowisku zarobię tyle samo a nie będę musiał tak bardzo się do tego wszystkiego przygotowywać przeżywać przynosić tego wszystkiego do domu a zarobię - tyle samo ... rządy PiS to dla mnie też niepewne sądownictwo zero zaufania do instytucji państwowych do policji do wojska ... to wstyd ogromny wstyd za to że jest się Polakiem ... to ogromna złość i bezsilność na łamanie praw człowieka na granicy Polska białoruskiej ... rządy PiS to niepewne jutro bo może wyburzą mi dom pod kolei szybkiej prędkości pod cpk ... pierwszy raz zacząłem się interesować polityką też za rządów PiS gdy próbowali ograniczyć mają swobodę obywatelską przez narzucenie mi tego jak mam się ubierać przecież przez nakazanie mi chodzenia w mundurkach szkolnych ... teraz też to bardzo przeżywam naprawdę wolę jak politycy kradną i nic nie idzie na lepsze ale przynajmniej nie idzie na gorsze ... a tak było od dawna od ośmiu ostatnich lat więc tak z tym dzisiaj przychodzę z wkurwieniem na sytuację w moim państwie i z strachem czy zmiana dowódców wojsk polskich nie miała na celu zagwarantowania sobie możliwości reasumpcji wyborów i w konsekwencji nieoddanie władzy w Polsce...
Poza tym przychodzę dzisiaj ze zmęczeniem ogólnym ... zmęczenie materiału gdyż wszystko mnie męczy i nie mogę sobie znaleźć jak by tu wstawiać z łóżka ... wypracować sposób by cieszyć się z życia ... po prostu mi się kurwa nie chce i częściej wybieram łóżko i kolejny sezon kolejnego serialu aniżeli wyjście w domu i życie ... własne życie a nie to z ekranu i przegrywam kolejne godziny w gry komputerowe i czytam żeby odhaczyć jakąś książkę z listy książek do przeczytania i oglądam by zrobić miejsca na dysku i spotykam się z ludźmi bo tak trzeba bo ludzie się spotykają ze sobą bo rozmawiają bo mają kręgi przyjaciół kręgi zainteresowań KURWA!!!! a mi się nie chce.
I przychodzę dzisiaj ze zmęczeniem
bo mam dość udawania że jestem na dzikich a nie jestem
bo mam dość udawanie że jestem w pracy a poszedłem na urlop
bo mam dość udawania że moja praca wcale nie jest taka chujowa
bo mam dość udawania że moja praca jest chujowa
bo mam dość udawania że jestem zmęczony a tak naprawdę nie mam powodu by zmęczonym być
bo mam dość udawania kim jestem sam gubię się w tych kłamstwach co przed kim odkryłem co komu powiedziałem
mam dość udawania przed rodziną że jestem super synem
mam dość udawania w pracy że jestem super wychowawcą
mam dość udawania przed przyjaciółmi że jestem super przyjacielem
mam dość udawania że mi się chce
mam dość udawania że mnie nic nie wkurwia
mam dość udawania
I boję się i przychodzę dzisiaj z tym strachem z tym lękiem o jutro boję się o swoją przyszłość
o to że znów sobie nie poradzę
o to że jestem sam i mam dość tej samotności a jednocześnie nie jestem w stanie nikomu zrobić tej przykrości by ze mną był bo chciałbym poznać jakiegoś miłego chłopaka i się zakochać a ja boję się że jestem niewystarczający i boję się w reakcji wszystkich wokół na mój związek z facetem bo też jestem facetem i w Polsce to nie jest akceptowalna nadal nie jest to akceptowalne i tak boję się wychodzić a co dopiero myśl że mógłbym wyrażać zainteresowanie że mógłbym trzymać za rękę że mógłbym pocałować policzek kogoś mi bliskiego na ulicy NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE to strach to ring mam dość
I przychodzę dzisiaj na dzikie nie dzikie bo źle się z tym czuję że obarczam winą za moją traumę moich najbliższych w sensie moją najbliższą rodzinę i chciałbym zakończyć tam ten proces w którym nigdy nikogo nie oskarżyłem znaczy oskarżyłem ale nie przedstawiłem oskarżonym akt sprawy... nigdy ...nie.. nigdy ..nie ...nigdy ich nie skonfrontuje z tym nie nie nie nie nie nie nie zrobię tego oj nie.....
I boję się tego że nie jestem pewny swoich\ twoich wspomnień swojej \twojej pamięci o tym co się mi zdarzyło KURWAAAA!!!! jak się tego boję gdy nie jestem w stanie sprawdzić jakiejś wiedzy bo nie jestem bo jak mam sprawdzić to jak pamiętam daną sytuację nie mogę tego zrobić to mnie tak przeraża gdy nie jestem w pełni świadomy jakiejś sytuacji historycznej teraz jest wojna znowu w Izraelu to sobie doczytam siedzę i czytam Wikipedię jakieś strony inne czytam historię Izraela historię pelestyny hamasu syjonizmu historię wojny sześciodniowej sobie doczytuje sprawdzam siebie żeby w dyskusji jeżeli będzie dyskusja być przygotowanym żeby wszystko wiedzieć a co zrobić w sytuacji gdy tematem jest moje odczuwanie czegoś moje przeżywanie historii które mi się zdarzyły mi się zdarzyły nie jestem w stanie tego sprawdzić nie jestem w stanie zweryfikować swojej wiedzy i nagle mam wrażenie że się mylę mylę się w kwestii tego jak się czuje a to nie może być tak że to moja wina nie mogę obarczać o zderzenia kogoś innego kit że wydaje mi się że tak się stało że ktoś zawinił nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie to nie mogła być jego wina to była moja wina moje bardzo wielka wina przeto błagam..... nie nie błagam... przeto jak moje życie nie jest Twoją karą dla mnie to swoją karę to sam sobie wymierzam i zadaję sobie ból .... och jaki jest przyjemny ten ból ... daje mi wytchnienie ale ból fizyczne oj tak daje mi wytchnienie oczywiście że mi daje wytchnienie... wytchnienie od mąk psychicznych od tego ciągłego oskarżania siebie... mam ból więc ponoszę karę za winę jakakolwiek by nie zaistniała.
0 notes
jamnickowa · 18 days ago
Text
Pcham się w gips - część II
Wracałam do domu autobusem. Chłopak, obok którego usiadłam, co jakiś czas spoglądał na mnie. Raz odwzajemniłam spojrzenie na dłużej, uśmiechnęłam się. Po krótce: był dziwny i czułam od niego piwo. Chłopak nie był pijany. W pewnym momencie, nie wydaje mi się, mocniej przywarł swoją prawą nogą do mojej lewej nogi. O ty we frędzel strugany, mam się ciebie bać? Niedoczekanie. Trzymałam nogę mocno, bardzo lekko nacisnęłam. Jechaliśmy. Gdy chciał wysiąść pomyślałam, że w końcu zapragnął zagaić rozmowę. A że jest obcokrajowcem mówił trochę po angielsku, trochę po polsku, ciężko było zrozumieć. Zatem po angielsku, z uśmiechem, go dopytywałam. W końcu zajumałam. A przy okazji okazało się, że to też mój przystanek. Ciemno było. Nie miałam w dłoni telefonu. Zmęczenie i dyskomfort. No i się zaczęło. Tylko z grzeczności wytłumaczyłam, iż nie zrozumiałam, o co mu chodziło, przepraszam, dobrej nocy i życia, papatki. Żadne papatki. Przyssał się jak jeż do biedronki. Tutaj też podaruję Wam opisywanie naszej rozmowy. Z miłej przeszła w ić stond. Poszłam po zakupy. Czekał na mnie przed sklepem. Wróciłam do sklepu. Przy kasie stał wysoki, "konkretny" chłopak. Po prostu do niego podeszłam i powiedziałam, jak wygląda sytuacja. Nie myślał ani chwili. Wyszliśmy i rozmawialiśmy, jakbyśmy się znali od dawna. Koleś szedł za nami przez jakiś czas. Mój towarzysz kontrolował sytuację. Kiedy w końcu dziwny człowiek zniknął doszliśmy do wniosku, że dał sobie spokój. MT jeszcze z jezdni się rozglądał, czy go gdzieś nie ma, nie raz. Nowy znajomy miał na sobie tylko bluzę, mieszka naprzeciwko sklepu i wyszedł jedynie po drobiazgi. A przeszedł niezły kawałek. MT poszedł do domu, gdzie czekała Jego partnerka, ja miałam już niedaleko do swojego. Ale i tak szłam z duszą na ramieniu. Wybacz Libra, że tego wieczoru nie wyszłam z tobą na spacer. Ciemno, ludzi nie ma... Uważajcie na siebie chomiki i dziki! ✌️
13 notes · View notes
ponuras · 3 months ago
Text
Tumblr media
Dumbo (1941) - Dumbo to film, który człowiek albo oglądał, albo wydaje mu się, że go oglądał. Ja na przykład zaliczam się do tej drugiej kategorii i po obejrzeniu tego filmu już na 100%, stwierdzam, że w mojej pamięci wymieszały się tutaj motywy z równie starego Pinokia. Wydawało mi się, że film opowiada o słoniu z dużymi uszami, który odkrywa, że umie latać, więc leci w świat. A tu niespodzianka: nie dość, że nigdzie nie odlatuje, to jeszcze ten motyw pojawia się dopiero w ostatnim kwadransie. Tak naprawdę to film o dyskryminacji, niesprawiedliwości i psychologicznym okrucieństwie. Ze względu na to ile mam do zarzucenia temu filmowi, niżej znajdziecie dokładne streszczenie, więc jak ktoś planuje samodzielne oglądanie, niech dalej tego nie czyta.
Zaczyna się od tego, że bociany rozrzucają małe zwierzątka do ich „matek” (nigdy nie rozumiałem jak można było wymyślić tak głupie wyjaśnienie dla smarków skąd się biorą dzieci), w tym do żyjącej w cyrkowej niewoli słonicy Jumbo. Okazuje się, że Jumbo Junior ma znacznie większe uszy od typowego słonia. Matce to nie przeszkadza, ale pozostałe słonice od razu zaczynają wytykać małego trąbami i jeszcze doklejają mu złośliwy przydomek: Dumbo, czyli głupek. A gdy tylko JJ (Jumbo Junior - tak nazwała go matka i tak ja będę go nazywał) zostaje zaprezentowany publiczności, od razu złośliwe dzieciaki zaczynaja go gnębić (gdzie do cholery była ochrona!?), za co główny prowodyr dostaje zasłużone lanie od pani Jumbo. Pani Jumbo zostaje potraktowana jak dzikie zwierzę ze wścieklizną i zostaje zamknięta w odizolowanej klatce. Pozostałe słonice wykazują się całkowitym brakiem zrozumienia i o wszystko obwiniają JJa. Jedynie cyrkowa mysz staje w jego obronie i próbuje mu pomóc odnaleźć swoje miejsce w cyrku. Gdy właściciel cyrku zasypia, mysz szepcze mu do ucha kilka pomysłów, a ten myśląc, że doznał natchnienia, postanawia wdrożyć je w życie. JJ ma zostać przysłowiową wisienką na torcie w widowiskowym numerze, w którym słonie tworzą żywą wieżę. Przedstawienie, które najwyraźniej nie było wcześniej ćwiczone kończy się katastrofą po tym jak JJ potyka się o swoje uszy i uderza o podstawę wieży, co wywołuje efekt domina, który kończy się rozwaleniem wszystkiego dookoła. JJ oczywiście zostaje za wszystko obwiniony. Zero w tym winy kierownika, który zaproponował tak niebezpieczny spektakl i zaprezentował go publiczności bez sprawdzenia czy to w ogóle jest wykonalne. JJ zostaje przeniesiony do drużyny klaunów, a słonice uroczyście deklarują, że nie uznają go za słonia (jeśli kiedykolwiek go za niego uznawały). W przedstawieniu klaunów JJ odgrywa rolę dziecka skaczącego z płonącego budynku podczas gdy klauni odgrywają role nieudolnych strażaków. Przedstawienie jest nawet zabawne, a publiczność jest zachwycona. Wydaje się, że JJ znalazł swoje miejsce w cyrku, ale jednak jest nieszczęśliwy. Nic dziwnego. Ludzie nie śmieją się dzięki niemu, tylko śmieją się z niego. A na domiar złego klauni chcą bardziej doprawić spektakl zrzucając go z jeszcze większej wysokości. W końcu słonie są z gumy, więc się nie połamie (przegapiłem jakąś lekcję biologii!?). Podczas świętowania udanego dnia, jeden z klaunów upuszcza butelkę z szampanem do beczki z wodą. JJ i mysz potem piją z tej beczki i doznają narkotycznych wizji jak po LSD (fun fact: scena ta została lata później sparodiowana w Kubusiu Puchatku w piosence o słasicach i łoniach). Następnego dnia budzą się na drzewie i zastanawiają się jak tam trafili. Mysz po rozmowie z okolicznymi ptakami stwierdza, że JJ musiał tam polecieć. Jeden z ptaków wręcza im „magiczne piórko”, które sprawi, że JJ ponownie poleci. Sprawdzili - zadziałało. JJ potrafi latać! Postanawiają wykorzystać tę umiejetność do podboju cyrku. Zgodnie z zapowiedzią klaunów, JJ zostaje zmuszony do skoku ze znacznie większej wysokości, co raczej na pewno go zabije. Ale nie szkodzi, ma „magiczne piórko”. Niestety spadając gubi to piórko i dopiero wtedy mysz wyjaśnia mu, że go nie potrzebuje i poleci własnymi siłami (czemu nie powiedziałeś mu o tym już po pierwszej próbie?). Tak też się dzieje i niedługo później JJ staje się globalną sensacją jako pierwszy i jedyny latający słoń. Jego matka zostaje uwolniona z izolacji, dostają własny cyrkowy wagon i żyją sobie w dostatku w cyrku ciesząc się powszechnym szacunkiem. Happy end.
CZY ABY NA PEWNO???
Przede wszystkim dlaczego JJ po odkryciu, że umie latać został w tym toksycznym środowisku, gdzie całe dotychczasowe życie był traktowany jak śmieć? Dla matki? Matka na pewno chciałaby dla niego lepszego życia, a nie tkwienia w cyrkowej niewoli jak ona (nie żeby miał po tym zostać lordem Sithów). Nawet jeśli teraz są traktowani z szacunkiem, nie zmienia to krzywd, których doznali. JJ musiał udowodnić, że jest żywą kopalnią złota, żeby w ogóle być traktowanym jak żywe stworzenie, które też czuje i cierpi. Cyrkowa społeczność nie zasłużyła na jego unikalną zdolność i powinni dostać to, na co zasłużyli, czyli kopa w D. A zamiast tego JJ daje się wykorzystywać jako gwiazda cyrku i wszyscy na tym korzystają. A jako jedyny latający słoń może mieć cały świat u swych stóp, więc gdzie indziej mógłby żyć równie dobrze albo nawet i lepiej.
Poza tym mam zastrzeżenia do sceny picia alkoholu. Można to postrzegać jako bardzo przesadzone ostrzeżenie przed używkami i to nawet by się sprawdziło, ale to właśnie dzięki temu JJ odkrył, że potrafi latać. Alkohol może sprawić, że robimy rzeczy, których na trzeźwo nawet byśmy nie wymyślili i tak też się stało w tym przypadku. A może JJ pod wpływem alkoholu podjął próbę samobójczą i skoczył z urwiska? Tego nie wiemy, ale to zdarzenie odmieniło jego życie na lepsze. Ktoś mniej inteligentny mógłby wyciągnąć z tego niewłaściwe wnioski. Nic dziwnego, że na Disney+ przed filmem wyświetla się ostrzeżenie.
Jako dorosły człowiek, który na własnej skórze doświadczył prześladowań, ciężko mi patrzeć na ten film jako na bajkę dla dzieci. Może z perspektywy ludzi, którzy przeżyli pierwszą wojnę światową i właśnie doświadczają drugiej, Dumbo właśnie tym był, ale dla mnie to potencjalnie szkodliwy dla dziecka dramat psychologiczny. Może stanowić przestrogę przed okrucieństwem ze strony społeczeństwa, zwłaszcza, że JJ tak naprawdę zupełnie niczym nie zawinił, ale odnoszę wrażenie, że nie taki był zamysł twórców. Wygląda to raczej na sugestię, że jeśli żyje się w toksycznej społeczności, należy spróbować się do niej dopasować wszelkimi możliwymi sposobami, a to bardzo krzywdzące myślenie. A gdyby JJ nie odkrył, że umie latać? Z pewnością by tam zdechł przed dożyciem dorosłości i nikt nie czułby się winny z tego powodu, a winni byli wszyscy oprócz niego, jego biednej matki i myszy. To film o prześladowaniu, a prześladowania zasługują tylko na krytykę i pogardę. Tego tutaj zdecydowanie zabrakło.
2 notes · View notes
modamugenipl · 9 months ago
Text
W jakich sandałkach na szpilce kobieta będzie wyglądać stylowo?
W uroczej wiosce Portofino, położonej wzdłuż malowniczego włoskiego wybrzeża, mieszkała kobieta o imieniu Camilla Pastorini. Zawsze była zagadką - urzekała serca mieszkańców swoim naturalnym pięknem i urokiem. I właśnie wtedy, gdy myśleli, że widzieli już wszystko, spot reklamowy z Camillą zaczął być emitowany na ekranach telewizorów w całych Włoszech.
Reklama była prosta w swoim przekazie, ale zaintrygowała każdego, kto ją oglądał. Camilla stała w świetle reflektorów, ubrana w białą, dopasowaną koszulę z kołnierzykiem i czarne spodnie chino. Jej włosy opadały swobodnie na ramiona, lśniąc niczym tysiące pasm jedwabiu. Gdy kamera zrobiła zbliżenie na jej promienny uśmiech, wypowiedziała te urzekające słowa: "Jeśli chcesz mieć piękne włosy jak ja, musisz używać szamponu takiego jak ja".
Ciekawość rozprzestrzeniła się jak pożar w całym kraju. Ludzie zastanawiali się, kim była ta kobieta o hipnotyzującej prezencji? Co sprawiało, że jej włosy były tak niesamowicie lśniące? Reklama stała się tematem rozmów w mieście, zdominowała rozmowy przy stołach i w kawiarniach.
Zaintrygowany tajemnicą, młody dziennikarz o imieniu Marco postanowił odkryć prawdę kryjącą się za magicznymi włosami Camilli Pastorini. Wieść o jego śledztwie dotarła do uszu Camilli, która zgodziła się spotkać z Marco, zafascynowana jego determinacją i pragnieniem odkrycia prawdy.
Gdy Marco przeprowadzał z Camillę wywiad, ta wyjawiła mu swój sekret. Nie chodziło tylko o używanie konkretnego szamponu; była to kulminacja zdrowego stylu życia i głębokiego poczucia miłości do samej siebie. Camilla wyjaśniła, w jaki sposób poświęciła czas na pielęgnację swoich włosów, używając wyłącznie naturalnych produktów i poddając się regularnym zabiegom głębokiego odżywiania.
Ale było coś więcej, coś, czym wahała się podzielić. Marco wyczuł jej wahanie i naciskał dalej. Z odrobiną uśmiechu Camilla pochyliła się bliżej i wyszeptała: "Mam sekretny składnik, którego nie mogę ujawnić".
Zaintrygowany jej odpowiedzią, Marco zagłębił się w swoje śledztwo. Badał starożytne rytuały piękna, szukał porad u ekspertów, a nawet konsultował się ze znanymi fryzjerami. Ale bez względu na to, jak intensywnie szukał, nie mógł odkryć sekretu Camilli.
Miesiące zamieniły się w lata, a spot reklamowy Camilli pojawił się ponownie na ekranach telewizorów, ponownie wzbudzając ciekawość ludzi. Ludzie bez końca spekulowali na temat jej sekretnego składnika, tworząc dzikie teorie i dzieląc się nimi w mediach społecznościowych. Tajemnica stała się kulturowym fenomenem, porywając wyobraźnię mas.
I właśnie wtedy, gdy naród był na skraju poddania się, Camilla zrobiła niespodziankę. Stanęła na scenie, skąpana w delikatnym świetle reflektorów, zwracając się do widzów, który stał się nią zauroczony. Z błyskiem w oku wypowiedziała swoje ostatnie słowa: "Sekretny składnik nie leży w butelce lub formule, ale w tobie. Ujmij swoją wyjątkowość, pokochaj siebie, a Twoje włosy będą promieniować tym samym pięknem. To jest prawdziwy sekret".
Po tych głębokich słowach Camilla zniknęła z centrum uwagi, pozostawiając ludzi w zachwycie. Jej spot reklamowy stał się symbolem wzmocnienia, przypomnieniem, że prawdziwe piękno pochodzi z wnętrza. Pytanie o jej sekretny składnik pozostało w umysłach ludzi, na zawsze owiane tajemnicą.
Minęły lata, a pamięć o spocie reklamowym Camilli wyblakła. Ale w każdej refleksji, przy każdym przeczesaniu włosów grzebieniem, ludzie zastanawiali się, czy naprawdę mogą odkryć sekret pięknych włosów, nie tylko dla siebie, ale i dla świata.
A gdy kontynuowali swoją podróż, ich serca wypełniły się nadzieją, tajemnica sekretnego składnika Camilli Pastorini pozostała trwałą opowieścią, pozostawiając czytelnika zastanawiającego się, czy odpowiedź na piękno była w nich od samego początku.
0 notes
tajemnicedomublackthornow · 2 years ago
Text
Emma do Cristiny
Droga Cristino,
Przepraszam, przepraszam, bardzo przepraszam! Zdałam sobie sprawę, że wiadomość, którą właśnie ci wysłałam, nie miała za grosz sensu, więc kiedy ją przeczytasz, wyrzuć ją i przeczytaj tę. Wpadłam w histerię, kiedy ją pisałam – chciałam opowiedzieć ci o wszystkim, co miało związek z porwaniem Miny na wiele dni, ale nie mogłam. A kiedy już mogłam, tak jakby wszystko wyrzuciłam z siebie. Raz jeszcze przepraszam!
Czułam się okropnie, nie mogąc powiedzieć ci o tym, co się dzieje. Jak wiesz, nigdy nie znosiłam polityki – lecz bez względu na to, jak wyjątkowa jest twoja (i Marka) pozycja, Jasny Dwór z pewnością uznałby was za świtę Kierana, a wyraźnie zakazano nam kontaktowania się jednym i drugim Dworem w sprawie porwania Miny z jej własnej sypialni tutaj, w Domu Blackthornów. Zastosowaliśmy się do tego.
Okazało się, że za porwaniem stała Matka Hawthorn, opiekunka Pierwszej Dziedziczki, tej która postanowiła poślubić Nocnego Łowcę. Jej relacje z Nocnymi Łowcami od tamtej pory były skomplikowane, zwłaszcza z Herondale’ami (ale powiedz mi, kto NIE MA skomplikowanych relacji z Herondale’ami) – a teraz domagała się spotkania z Kitem, jeśli chcieliśmy odzyskać Minę.
Nikt nie chciał, żeby Kit się zgadzał, chociaż wszyscy rozpaczliwie bali się o Minę. Jednak on był zdeterminowany. Nic nie mogło go powstrzymać. Poprzez pośredników faerie poczyniono przygotowania do spotkania Kita z Matką Hawthorn. Zażądała, aby odbyło się niedaleko rzeki, więc udaliśmy się na oznaczone miejsce Promenadą w Chiswick. Znajduje się tam malusieńki park i niewielka estrada. Wszyscy – ja i Julian, Tessa, Jem i Kit – poszliśmy tam w milczeniu i ponurych nastrojach. Tessa stale głaskała Kita po plecach i było jasne, że starała się nie rozpłakać. Jem wyglądał, jakby chciał kogoś zabić. Kit był zawzięty. A Jules… Jeszcze przejdę do Julesa.
Zatrzymaliśmy się w pewnej odległości, a Kit przeszedł przez suchą trawę w kierunku estrady. Gdy tam dotarł, Matka Hawthorn wyłoniła się zza drzew, trzymając na rękach Minę, i zaczęła iść w jego stronę.
Jules i ja napięliśmy mięśnie, na wypadek gdyby Jem lub Tessa rzucili się po dziecko. Nikt by ich nie winił, ale wiedzieliśmy, że nie mogą sobie na to pozwolić – Kit musiał spróbować odzyskać Minę bez wszczynania bójki. Mogę tylko powiedzieć, że widać było po nich, jak wiele przeszli w życiu. Trzymali się kurczowo za ręce i żadne z nich się nie poruszyło, chociaż dało się zauważyć, jak bardzo chcieli pobiec do swoich dzieci. Był to niesamowity pokaz kontroli, ale również rozdzierający serce.
Kit i Matka Hawthorn stanęli oko w oko przed estradą. Oczywiście niczego nie słyszeliśmy z ich rozmowy, ale widzieliśmy, że Mina natychmiast wyciągnęła rączki do Kita. On też sięgnął po nią, lecz wtedy Matka Hawthorn podniosła rękę. Najwyraźniej nie zamierzała jej oddać i zaczęli się kłócić. Widziałam, jak wściekły był Kit, chociaż próbował panować nad sobą. Wciąż kręcił głową, by zaprzeczyć za każdym razem, gdy Matka Hawthorn się odzywała.
W każdym razie, po kilku minutach Matka Hawthorn zaczęła się śmiać. Rozejrzała się – z pewnością nas widziała, ale nie obchodziło jej to – i pstryknęła palcami. Kit upadł na ziemię; przetoczył się i wstał na nogi, lecz z ziemi zdążyły wyrosnąć czarne pnącza, które uderzały w niego i owijały się wokół nóg. Mina krzyczała tak głośno, że mogliśmy ją usłyszeć.
- Dosyć tego – warknął Jem i ruszył na druga stronę ulicy. Wtedy Julian złapał go za ramię.
- Czekaj – powiedział, a my wszyscy spojrzeliśmy na niego – wiesz, że ufam mu bezgraniczne, ale nawet ja przez chwilę zastanawiałam się, czy nie zwariował.
I wtedy… Wtedy rozległ się ten przeraźliwy hałas. Z początku myślałam, że to helikopter, albo kilka helikopterów, lecz zrozumiałam, że hałas był dziwniejszy od nich… to był odgłos kopyt pędzących po niebie. Minęły nas i… to był Gwyn z Dianą! To znaczy, to było całe Dzikie Polowanie, liczyło kilkudziesięciu jeźdźców, niektórych na koniach, innych na skrzydlatych istotach, których nigdy wcześniej nie widziałam. Jednak na czele znajdował się Gwyn, a za nim, na swoim koniu, Diana, z rozwianymi na wietrze włosami.
Diana zanurkowała w dół i porwała Minę wprost z ramion Matki Hawthorn. Gwyn leciał tuż za nią, jedną ręką złapał Matkę Hawthorn – ten facet jest, yyy, dość silny – i przerzucił ją przez grzbiet swojego konia. Wyglądało to dosyć groźnie dla Matki Hawthorn, ale wiesz, nie darzymy porywaczy współczuciem.
Diana ponownie zapikowała (Dzikie Polowanie często to robi, jeśli dobrze pamiętasz) nad naszymi głowami i ostrożnie podała Minę Jemowi i Tessie. Wtedy Diana puściła do nas oko i znów wzbiła się w niebo, razem z Gwynem i resztą Dzikiego Polowania wznosili się szybciej, niż mogłabym sobie wyobrazić. Domyślam się, że musieli zabrać Matkę Hawthorn z dala od nas, co miało sens. Nieważne, zniknęli za chmurami i tyle ich widzieliśmy.
Muszę przyznać, że to puszczone przez Dianę do nas oko było kozackie. Przez to zaczęłam tęsknić za kozackimi wyczynami, tak trochę. Chyba zabiorę Cortanę na spacer i pościnam trochę chwastów.
W każdym razie. Kit biegł w naszą stronę, Tessa płakała od poczucia ulgi, a Jem wpatrywał się w miejsce, gdzie zniknęło Dzikie Polowanie. Minie, oczywiście, nic nie było. Ciągle powtarzała „Koniki!”, co było przezabawne, i wtedy dołączył do nich Kit i całą swoją uwagę skupił na niej. Julian i ja postanowiliśmy się wycofać i pozwolić im cieszyć się ze spotkania.
Na twarzy Juliana pojawił się jeden z tych Wyrazów, a ja miałam przeczucie.
- To twoja sprawka, prawda? - spytałam. - Ty wezwałeś Dzikie Polowanie.
Wzruszył ramionami.
- Matka Hawthorn zabroniła nam informować Jasny i Ciemny Dwór, a Dzikie Polowanie do żadnego nie należy. Nikomu nie ślubowali posłuszeństwa.
- Podobnie jak Matka Hawthorn – zauważyłam. - Więc załatwiłeś to na zasadzie: „Dzikie faerie, zabierzcie swoją dziką przyjaciółkę, za dużo sobie pozwala”?
- Coś w tym stylu – odpowiedział. Brzmiał zwyczajnie, ale wiedziałam, że był zadowolony z siebie. I w porządku, też byłam z niego zadowolona i tak mu powiedziałam.
W drodze powrotnej do domu zapytaliśmy Kita, czego tak w ogólne chciała Matka Hawthorn. Wyjaśnił, że chciała mu zdradzić, że jest potomkiem pierwszego-sama-wiesz-kogo (wiem, że Kieran powiedział ci co nieco o pochodzeniu Kita, ale nie wszystko i większość osób o tym nie wie) i chciała go zabrać do Faerie, gdzie jego miejsce. Próbował jej wytłumaczyć, że nie chciał mieszkać w Faerie, że satysfakcjonowało go życie, jakie wiódł (chociaż zerknął na Jema i Tessę, kiedy to mówił, i wydaje mi się, że słowo usatysfakcjonowany jest mniej wstydliwe od przyznania do prawdziwych uczuć, które są czymś dużo lepszym od satysfakcji). Powtarzała mu ciągle, że to jego przeznaczenie i obowiązek, że los upomni się o niego prędzej niż później, jeśli się nie podporządkuje, bla, bla, bla, sprawy faerie, wiesz, jak to jest. (Och, bez urazy, Kieranie, jeżeli to czytasz.)
Nie sądzę, że mówił całą prawdę, ponieważ Matka Hawthorn zadała sobie wiele trudu, żeby przekazać taką wiadomość. Mogła napisać ją na pocztówce. Tak właściwie nie powiedziała niczego, czego Kit już by nie wiedział. Jestem pewna, że chodziło o coś więcej, tylko Kit nie chciał się tym podzielić – wyczytałam to z jego twarzy. Mam nadzieję, że powie Jemowi i Tessie, kiedy będzie gotowy. Przynajmniej możemy być pewni, że Gwyn dopilnuje, aby Matka Hawthorn trzymała się od niego z daleka – jeden problem z głowy.
To tyle wiadomości ode mnie, ulżyło mi, że wreszcie mogłam podzielić się tym z tobą. Gdyby Kieran potrzebował więcej informacji, niech skontaktuje się z Gwynem; powiedziałam ci o wszystkim, co wiem.
Trzymaj się, wkrótce się odezwę i pozdrów K i M!
Emma
17 notes · View notes
softandtendersstuff · 4 years ago
Text
IV MIEJSCE w konkursie WYPISZ SIĘ, wiersz autorstwa Agaty S.
„Boję się siebie, którego nie znam”
Przerażają mnie śmierci, których jeszcze nie przeżyłam, a które wiem, że nadejdą.
Boję się końców miłości i blizn, które zostają po nich.
Przeraża mnie śmiech, który nie jest szczęściem.
Boję się pamięci minionych wydarzeń, która zawsze odżywa.
Przeraża mnie przeczucie własnego przeznaczenia, które jest zbyt dzikie i zbyt niezrozumiałe, by je objąć rozumem.
Boję się samotności w tłumie; noszenia uśmiechu dla ludzi, którzy nigdy nie będą znaczyć więcej, niż chwilę.
Przeraża mnie czas; jego upływ i prawa, wobec których każdy jest równy.
Boję się swoich demonów, które zagłuszają spokój i łamią serce.
Przeraża mnie wewnętrzny niepokój, który niecierpliwie karze opuszczać jedno na rzecz drugiego; który drwi z marzeń o prostym szczęściu i harmonii.
Boję się, że wszystko przegapię: cudze udręki serca, dramaty ukrywane za beztroską, tęsknoty zżerające dusze.
Przerażają mnie rozmowy, które nigdy się nie odbyły, i wnioski wysuwane zbyt późno.
Boję się, że nie zdążę.
Przeraża mnie, że będzie za późno; za późno na "kocham", za późno na "przepraszam", za późno na "dopiero teraz rozumiem", za późno na "wybacz".
Boję się, że nie sprostam, że popsuję, zgubię, ominę: bratnią duszę, szansę na zmianę, migotanie przedsionków, które znaczy więcej, niż wszystko.
Przerażają mnie błędy, po których żal przetrąca kręgosłup.
1 note · View note
madaboutyoumatt · 2 years ago
Text
Josh
Obroża była czymś praktycznie zapomnianym. Josh jakiś czas temu miał na tym punkcie prawdziwą obsesję, nie mogąc przestać o niej myśleć i obrazować Matta. To odeszło na bok, podobnie jak szkicowanie. Wiedział, że jego wena ostatnio była psotną złośnicą, mało kiedy pokazującą łaskawą stronę. Jednocześnie tworzył tak wiele w pracy, aż dłonie bolały go również poza nią. Nie miał czasu, siły i weny, aby rysować jeszcze Matta chociażby w tej przeklętej obroży, która wprowadziła ich w kolejny etap seksu.
Właściwie dawno nie dobierał się do niego w ten dziki sposób, dociskając do blatu kuchennego czy wsuwając się na kanapie. Kiedyś częściej zrzucali z siebie ubrania, dosłownie i w przenośni. Na Eve można było wiele zrzucić, ale… Nie wszystko.
Mimo to oczywiście jego oddech zrobił się urwany na wspomnienie jej i tego jak patrzył na Matta. Sam Evans miał łakomy wzrok, niespotykaną rzecz, a Josh był rozdarty. Z jednej strony chciał się na niego rzucić i przypomnieć jak potrafił na niego patrzeć, z drugiej nie skończyli tej rozmowy, Matt miał kaca, a on lekkiego focha za wczoraj.
- Nie napalaj mnie wiedząc, że nic z tego nie będzie – mruknął w końcu, zapierając się dłońmi o blat za sobą. Zakołysał się na rękach, wahając ze wskoczeniem na niego i wylądowaniu tyłkiem, zanim jego stopy nie dotknęły podłogi. To był ewidentny pokaz jego nerwowości i walki z samym sobą. Mimo to trzymał ręce przy sobie. – I pamiętam. Dokładnie dlatego chcę listę od Ciebie – uczył się na swoich błędach. A jednocześnie nie potrafił nie wykorzystać sytuacji. – To nie będzie biznesowy kontrakt, żadnych podpisów czy twardych zasad. To forma propozycji i twojej akceptacji. Nie będę cię zaskakiwać z duszeniem albo pieprzeniem w koronkowej bieliźnie – specjalnie nazwał rzeczy po imieniu, mniej delikatnie niż mógłby. Mógł zgrywać chojraka, ale w rzeczywistości trochę się obawiał odrzucenia i podobnych relacji jak przy obroży. Ich seks i tak był delikatną sprawą, mało wystarczającą. Miał ochotę uderzyć w niego w pełni, tak jak teraz docisnąć do jakiejkolwiek płaskiej powierzchni i pokazać jak kończyło się gadanie w ten sposób do niego. Dać upust nie tylko pragnieniom, ale wewnętrznemu ogniu, zamiast tego trzymając się w ryzach. Matt się otwierał, a on pilnował. To był chyba jakiś kompromis, prawda? – Zaznaczysz tak, nie, może. Będziesz miał czas to zrobić na spokojnie, beze mnie. Przemyśleć temat, zanim powiesz kategoryczne nie, a potem to przegadamy – był tego pewien. Matt miał okropne tendencje do oceniania szybszego niż Josh, zanim nie łagodniał. Nie był to temperamentny sposób, ale zdystansowane nie. Nie, bo nie. Tak dla zasady.
Odsunął się od szafki, biorąc dużą butelkę z wodą, której dzienne wypicie obrał sobie za cel. Przechodząc obok Matta zatrzymał się na moment, obracając głowę w jego stronę.
- Mógłbyś tak mówić do mnie w łóżku. Że są rzeczy, które możesz spełnić dla mnie – to była jego zaborcza strona. Obserwowanie Matta w innej wersji niż wszyscy inni go widzieli, napędzało całe listę rzeczy, które chciałby z nim zrobić. – Wpiszę takie gadanie na listę. Możesz zacząć myśleć czy zadziała to też w drugą stronę, skoro i tak zwykle chcesz mieć mnie głębiej, jakbyś nie miał dna – odetchnął do jego ucha, zostawiając go stojącego w kuchni.  – Dopij herbatę i zjedz śniadanie, zbiórka dzieciaków jest koło 12.
0 notes
jamnickowa · 5 months ago
Text
VOGULE POLAND - HOTSPOT - 22.06.2024 - część II
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Gościnnie wystąpiło moje prawe kolano. Skakałam i skakałam a nie powinnam skakać. I teraz bUoali. Było przednio! Patryk, Adam - dziękuję Wam za szał, dziki szał! (E. Bartosiewicz) Ludziska - za rozmowy, za bliskość - dziękuję. ���� 🤯😊
3 notes · View notes
theadam93 · 2 years ago
Photo
Tumblr media
From: #pracownianarzeczwszystkichistot " ... ‼Góra Jasło w Bieszczadach znów zagrożona‼ Gmina Cisna chce zbudować w masywie góry Jasło wyciąg narciarski. O planach kontrowersyjnej inwestycji napisał dwa dni temu podkarpacki dziennik "Nowiny". Z treści opublikowanego artykułu wynika, że Renata Szczepańska, wójt gminy Cisnej, prowadzi już w tej sprawie rozmowy z inwestorem. Gmina ma też przygotowaną część dokumentacji oraz wybraną pracownię urbanistyczną, której zadaniem będzie realizacja projektu. Projektu – jak wielokrotnie podkreślaliśmy – wysoce szkodliwego, którego konsekwencją będzie zniszczenie cennego przyrodniczo i krajobrazowo zachodniego pasma Bieszczadów. Temat był również obecny na łamach Miesięcznik Dzikie Życie. Sprawa budowy wyciągu i stacji narciarskiej na górze Jasło wraca bowiem od niemal trzydziestu lat: już w 1988 roku red. Janusz Zielonacki z OTV Kraków promował ideę „Kolorowego zawrotu głowy”, a od 1998 roku kolejni wójtowie gminy Cisna popularyzowali ideę budowy wyciągów narciarskich na stokach Jasła. Przypomnijmy, że inwestycja nigdy się nie rozpoczęła również ze względu na negatywną opinię, jaką w kwestii lokalizacji wyciągu narciarskiego wydała Wojewódzka Komisja Ochrony Przyrody. Stanowisko Komisji wsparła także Rada Naukowo-Społeczna Zespołu Karpackich Parków Krajobrazowych w Krośnie. Obecna wójt Cisnej zapowiada konkretne działania: na początek chce zmienić obowiązujący miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, a następnie wygasić zarząd Lasów Państwowych nad tym gruntem. „Ten grunt” to ważny korytarz ekologiczny w Karpatach. W tym rejonie bytują wilki, niedźwiedzie, rysie, jelenie, głuszce i wiele innych zwierząt 🐺🐻🦌 Walory przyrodniczo-krajobrazowe podkreśla status prawny obszaru – Ciśniańsko-Wetliński Park Krajobrazowy, otulina Bieszczadzkiego Parku Narodowego, Międzynarodowy Rezerwat Biosfery „Karpaty Wschodnie” oraz europejska sieć Natura 2000 jako ostoja ptasia oraz ostoja siedliskowa. Obszar góry Jasło to mniej znane bieszczadzkie połoniny, jednak Małe Jasło (1097 m n.p.m.) i Jasło (1153 m n.p.m.) zaliczają się do równie cennych połonin. ..." https://www.instagram.com/p/CfN1BlyIz1E/?igshid=NGJjMDIxMWI=
0 notes
madaboutyoumatt · 3 years ago
Text
Omegaverse - Josh
Zabawne, że Josh przed wyjściem dostał podobne spojrzenie – kalkulujące, ale bardziej troskliwe, matczyne.
- Uważaj na siebie – pani Brand rzuciła, doskonale pamiętając załamanie syna sprzed dwóch miesięcy. Nie wtrącała się nadmiernie w sprawy syna, ale miała wiele na ten temat do powiedzenia, czego nie ukrywała. Ta znajomość byłą niebezpieczna, głównie dla i tak popękanego serca jej syna.
- Zawsze uważam. Wiem na czym stoimy.
Czy naprawdę wiedział? Dotychczas zakładał, że Mark był bardziej integralną częścią Matta, chociaż ten nie mówił o nim, jakby był zakochany. Nawet podczas ostatniej rozmowy naprostował Josha, mówiąc, że nie był jego. Jasne, to nie były czasy kiedy jedno drugie mogło posiadać, niczym własność na pergaminie, ale dla niego jak dla alfy to było… Istotne. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak często nazywał omegę swoją, póki Amanda mu tego nie wytknęła.
Nieświadomie przygarniał do siebie rzeczy i osoby, chcąc je oznaczyć, ale miała rację – w wielu przypadkach coś nie należało do niego pod wieloma względami.
Widok Matta w obroży wciął go. Nie widział go od ostatniego razu, a ten wyglądał grzesznie. Jak grzeczna omega, która pod tymi ciuchami umiała być niegrzeczna. Gdzieś tam czuł, że to jego myśli się zmieniły. Że seksualność i cielesność nabrała innego kształtu od kiedy zaczął to robić, ale… Nie był gotowy na jego widok.
- Wyglądasz świetnie – przywitał się, pokonując w paru krokach dzielącą ich odległość. Matt na pewno widział jego krótkie wcięcie, więc nie było co udawać. – Poważnie. Tak narzekasz na studia, że myślałem, że wrócę do samych kości, ale chyba zajęcia nie spędzają ci cienia z powiek – pochylił się, aby go przytulić, zatrzymując oddech na parę sekund, aby nie wciągać jego zapachu. Nie oddychać. To spotkanie miało być neutralne, jakby poprzedniego nie było. – Gdyby nie Max, pomyślałbym, że to dla mnie. A właściwie przeze mnie – wskazał na jego obrożę, którą bronili się przed ugryzieniami alfy. – Ale dzięki za tą plotkarę – wywrócił oczami, przesuwając dłońmi po stole, jakby roznosił zapach po nim, kiedy nie wydzielał swojego. Pachniał jakimiś nowymi świeżymi perfumami i praniem. W przeciwieństwie do Matta on założył markową, błękitną bluzę, na niej luźny, stalowy naszyjnik i czarne spodnie. Na dłoniach miał elektroniczny zegarek, a na drugiej bransoletkę.
– Zamówiłeś coś? – dopytał, podnosząc na niego wzrok. On miał całkiem spore cienie pod oczami.  Po wybraniu i złożeniu co zjedzą, Josh rozejrzał się po wnętrzu. Matt w tej obroży przyciągał go, dłonie drżały pod stołem, więc szukał zaczepienia, które mogło odwrócić jego myśli.
– To w tym miejscu są te dzikie imprezy do 2 nad ranem, a potem zamykają lokal? – zapytał żartobliwie, pamiętając oburzenie Maxa, który kiedyś wspomniał o tym, że nie potrafią się tutaj bawić, a w grę wchodzą tylko domówki. Matt za to był zadowolony, bo punkt 1:30 miał powody do zebrania się do akademika bez nadmiernego wychodzenia na leszcza.
0 notes
farfloc · 1 year ago
Text
poniedziałek, 11 września 2023, 18:19
zauważyłem że strasznie łatwo się wzruszam... byle tekst i oczy moszczą mi się łzami... to smutne i wstydliwe...
mam wrażenie że ostatnie dzikie rozdrapały we mnie wszystkie stare rany, które teraz tylko boleśnie się sączą... ropieją i babrzą...
i ja się babrzę... stałem się strzępkiem... na powrót farflocem takim z błędem...
niby dzikie nauczyły mnie wiele o sobie samym i o wartościach i o celach i o technikach życia, ale konsekwentnie powraca niechciana mucha-myśl że bez nich dalej kroczyłbym skałą...
coś się we mnie skończyło... atakuje to czasem siłą rozpędu próbując jakoś zakotwiczyć w otaczającej mnie rzeczywistości, ale jaźń nie chce się zakotwiczyć i ucieka przez palce do bezkresnej otchłani snów...
trochę boję się następnej chwili.. trochę boję się sięgnięcia za widnokrąg...
0 notes
plejone14 · 3 years ago
Text
CHRYSTUS I PRZYRODA
Jezus jak wszystkie duchy wielkie , kochał pole i wieś . Grzesznik , pragnący oczyszczenia ; święty spragniony modlitwy ; poeta pragnący tworzyć , chronią się w góry , pod cienie drzew , kędy szumią wodospady , kędy pachną łąki i zapachem napełniają niebiosa lub uciekają na pustynne , od słońca przeklęte przepaści . Jezus wziął z pola swój język . Nie używa prawie nigdy słów uczonych , pojęć oderwanych , wyrazów bezbarwnych i ogólnych . Jego rozmowy będą się kwieciły kolorami tęczy , będą oddychały woniami pól i sadów , będą żyły życiem i ruchem zwierząt domowych . Widział On , w swej Galilei , drzewo figowe , którego owoc rośnie i dojrzewa pod koroną czarnych wielkich liści ; widział jak suche łozy winogradu odziewają się w zieloność liści , jak potem z gałązek winnych zwieszają się grona jasne i fioletowe , zapowiadając radość winobrania ; słyszał po nocy płacz sitowia smaganego wiatrem nad wodami ; widział jak ziarno zboża , pogrzebane w ziemi zmartwychwstaje w postaci kłosa ; widział , na Tel nieśmiałej runi zbóż , rozkwitające pod pierwszym podmuchem ciepła kielichy lilii czerwonych , żółtych i fioletowych ; widział świeżą gęstwę trawy , która dziś faluje w słońcu , a jutro wyschnięta , płonąć będzie w piecu . Widział zwierzęta łaskawe i zwierzęta dzikie ; gołąbkę miłośnie gruchającą na dachu , cokolwiek pyszna ze swej świetnie upierzonej szyi ; widział orły , które z olbrzymimi skrzydłami rozpostartymi rzucają się na zwierzynę ; widział wróble w powietrzu , które , tak jak cesarze , bez woli Bożej upaść nie mogą ; kruki , dziób i szpony zatapiające w padlinie ; kurę –rodzicielkę , zwołującą swe pisklęta pod skrzydła , ledwie niebo zamroczy się od chmur ; lisa przebiegłego , który rzeż uczyniwszy , umyka w mrok swojej jamy ; psy , które łykają ślinę pod stołem swego pana w oczekiwaniu na ochłapy i kości , rzucane na ziemię . I słyszał jak szeleści w trawie wąż przemykający skrycie , i widział , jak wśród walących się głazów grobu chowa się ciemna żmija. Urodzony wśród pasterzy , aby stać się Pasterzem ludu , wpatrywał się w trzody i miłował owce ; owce-matki ; które szukają zabłąkanego jagnięcia ; jagnięta ; które płaczą żałośnie za matkami , i ssą , prawie ukryte pod runem macierzyńskim , pierś życiodajną ; owce , które szukały pożywienia na suchych i spalonych ugorach wzgórz . Jednakowa miłością kochał ziarenko , które zaledwie widzi się w dłoni , i stare drzewo figowe , które swoim cieniem nakrywa cały dom wieśniaka ; ptaki niebieskie , które nie ani sieją , ani orzą , i ryby , od których srebrzą się oka niewodów , i który będę stanowić pokarm najczystszy Jego wiernych . Wznosząc oczy , w upalne przed burzą wieczory , widział błyskawic ę , która rodzi się na wschodzie i przecina otchłań czarną aż do zachodu . Lecz Jezus czytał nie tylko w otwartej i barwnej księdze świata . Wie On , że Bóg mówił do ludzi za pośrednictwem aniołów , patriarchów i proroków . Jego słowa , Jego prawa , Jego zwycięstwa są zapisane w Piśmie . ~~~~J.PAPINI , DZIEJE CHRYSTUSA
0 notes
maksimlustiger · 3 years ago
Text
Grizzly.....my friend
     Nigdy nie bawiły mnie powieści kryminalne. Tym bardziej te, w których głównym bohaterem był agent specjalny.
     Mrożące krew w żyłach opisy . Pogoń za międzynarodowym oszustem pełna zwrotów akcji lub scena wyrafinowanej ucieczki nie wyzwalały we mnie takiej fascynacji jak samo życie.
     Spotkałam kobietę, której życiorys dziwnym zbiegiem okoliczności splótł się z mężczyzną o dwuznacznej osobowości.
     Miły i czarujący, uwielbiany przez otoczenie, niczym w teatrze cieni znikał za kotarą tajemniczych samotnych podróży.
     Swoje powroty okraszał niezliczoną liczbą zdjęć oraz opowieści.
     Lubił kameralne hoteliki z idealnym dostępem do internetu.Mawiał , że ma wówczas duże poczucie bezpieczeństwa.
     Z ową kobietą łączyła go przyjaźń.
     Tak przynajmniej jej się zdawało.Ustawiczne rozmowy ciągnące się aż do świtu. Miłe wędrówki krajoznawcze.Wymiana książek i poglądów.Żywy śmiech podczas wspólnego obcowania.
     Jednak któregoś poranka zwyczajnie nie pojawił się na umówionym miejscu.
     Jego telefon nie odpowiadał.A kiedy odwiedziła jego mieszkanie, byli tam obcy ludzie, którzy twierdzili , że mieszkają tam od lat i nigdy nikogo takiego jak opisuje,nie widzieli.Ku jej zaskoczeniu wystrój domu również był zupełnie inny.
     Zdezorientowana wybiegła z kamienicy.
     Biegła tak kilka minut.
     W pewnym momencie uświadomiła sobie, że ktoś ją obserwuje.
     Miała wrażenie , że przenika jej ciało i umysł.
     Postanowiła nie reagować, mimo dyskomfortu i zaniepokojenia.
     Dopiero w podziemnym pasażu , pośród mijanych ludzi postanowiła się odwrócić.
     Przerażona spostrzegła ogromnego niedźwiedzia grizzly. Był dziki i wlepiał w nią swoje dziwne czarne oczy.
     Nikt z otoczenia nie reagował. Zwierze jakby było poza zasięgiem ich wzroku.
     Stwór opadł na cztery łapy i szybko pognał w jej stronę.
     Zamarła.Nie mogła ruszyć z miejsca, nogi przyrosły jej do gruntu. Serce waliło oszalałe.
     Kiedy ją dopadł......zamknęła oczy i poczuła jakby całym ciężarem wdarł się w jej ciało.
    Od tej pory jej umysł funkcjonuje dwutorowo.
    Lustruje otaczający ją świat i ludzi , jednocześnie widzi kłębiące się ludzkie myśli i marzenia.
     A kiedy staje w ciemną noc przed lustrem dostrzega w odbiciu mężczyznę, którego tak szukała, a który był jej przyjacielem.
     Do dzisiaj nie wie, czy gigantyczny grizzly był realny czy to wszystko jej się tylko przywidziało.
     A zdjęcie mężczyzny nosi zawsze przy sobie jak talizman na szczęście.
                - nie nawiązując do  filmu “Grizzly Man” Werner’a Herzog’a.
0 notes
napisz-ogloszenie-blog · 6 years ago
Text
91
Szukam gorącej partnerki. Dziewczyny, która poświeci parenascie godzin na rozmowy, zaakceptuje mnie i mój trudny charakter. Dziewczyny, ktora bedzie prowadzic dzikie rozmowy (😂) i która jest namiętna, kochająca i nie boi sie wyzwań. Z tej strony 15letnia dziewczynka bi, czasami zbyt pewna siebie i za bardzo zboczona.
12 notes · View notes
panikea · 7 years ago
Quote
Faza czystej namiętności jest uzależniająca. Znam ludzi, którzy przechodzą z jednego związku tego typu do kolejnego. To faza kiedy on myśli tylko kutasem a ona tylko macicą. Rzuć mnie na ścianę/zerwij mi majtki/weź mnie. Namiętność to jednak nie tylko dzikie rżnięcie ale i zauroczenie. Rozmowy do rana. Świat przestaje istnieć poza tą drugą osobą. Absolutne uwielbienie. Zaborczość. Zachłanność. Nic nie jest w stanie równać się z tym hajem, pogryzionymi ustami i siniakami na tyłku. Ten stan przypomina wstrzyknięcie heroiny prosto w mózg. Jak każda działka zazwyczaj kończy się jednak zjazdem i kacem. To Romeo i Julia style. On ma 17, ona 16 a rodzice nie pozwalają im zamieszkać razem, więc popełniają samobójstwo. On myśli – jaka jest cudowna! Tylko ona na całym świecie mnie rozumie. Trzy miesiące on później pakuje swoje graty do samochodu i mówi: zmieniłem zdanie. Bo związek oparty tylko o namiętność jest krótki choć miewa długie orgazmy.
Piotr C. https://pokolenieikea.com/2015/06/18/w-7-minut-wyjasnie-ci-dlaczego-nie-wychodzi-ci-w-milosci/
102 notes · View notes
zimnyobiad · 3 years ago
Photo
Tumblr media
                                                WIDZENIE SENNE
W poprzedniej części z tego samego dnia starałam się wprowadzić siebie do tego co chcę dalej robić z realizacją snów. Sen z dzisiejszej nocy jest już bardziej mirażem niż rzeczywistością Matrixa, ale nie wyklucza emocji i uczuć które pozostawił.
Byłam w mieście wzorującym się Gdańskiem i o dziwo było to samo miejsce z poprzedniego snu, noc wcześniej gdzie znajdowała się sielanka moich byłych na których mi kiedykolwiek w jakiś sposób zależało, ale wracając.. W tym mieście była również moja moja matka ze swoimi kumplami i nie dopilnowała by na czas dostarczyć dokumenty na dołek, w którym się znalazłam. Dokumenty były również przepustką wyjazdu za granicę. Próbowałam kokietować policjantów w cywilnych strojach by wyjść bez dokumentów. Po nieudanych próbach próbowałam jakkolwiek wyjść szarpiąc za kraty. Po chwili wypuścili mnie całkowicie bo nie wiedzieć czemu w systemie pojawiło się pozwolenie. Kolejny fragment rozgrywa się na zielonej górze w poszukiwaniu i poczuciu zdeterminowania w dotarciu na terapię z Monara. Idę pod górę w kierunku blokokamienic. Ktoś mnie prowadzi i to najprawdopodobniej koleś z którym faktycznie chodz�� na terapię. Jestem w sali w szkolnej ławce. Moją nauczycielką jest chyba katechetka. Z każdą chwilą sala przybiera coraz inną postać. Siedzę z prawej strony sali, mniej więcej po od ściany po środku. Moją uwagę przykuwa ściana. Rozdrapuję ją. Pod spodem zaczyna ukazywać się bordowa tapeta na wzór hotelu z ‘‘ Lśnienia ‘‘. W między czasie jest przerwa. Leżę między ławkami na kurtkach jesiennych. Od początku snu przewija się jakieś zwierzę które z początku jest psem, ale cały czas jakby nie widocznym. Jest z nami w sali. Wyłania się postać zwierzęcia która zmienia się w dzikiego kota. Jestem jedyną osobą której się oddał. Tulę go mocno przy piersi i nasłuchuję mruczenie głaszcząc przy tym ciepłe i miękkie futerko. Dziki kot koloru burego staje się kociątkiem. Jest sfrustrowany i opuszczony, więc daję mu kciuka do ssania. Znika. Kończy się przerwa i znów siedzę w ławce dalej skrobiąc ścianę. Wyłaniają się błękitne kafelki. Na przemiennie ukazują mi się trzy warstwy i pytając najprawdopodobniej katechetkę nie uzyskuję odpowiedzi na to zdarzenie. Obracam się za siebie i widzę jak ktoś wychodzi z pomieszczenia, którego wcześniej nie było. Podążam więc za ciekawością i sprawdzam przejście którym wychodził, ale pozostał tylko ślepy zaułek. Wracając na swoje miejsce obracam się po chwili jeszcze raz i ukazuje mi się pomieszczenie z pustym basenem. Podchodzę do niego lecz nie sama bo wokół niego jest część ludzi z sali która ewidentnie nie jest zaskoczona i wiedziała o jego istnieniu. Ktoś nawet wykonuje w nim jazdę na bmxie. Wracam ponownie na miejsce. Na sobie mam białą bokserkę z przydużym dekoltem przez który wypadają mi piersi. Łapię oburącz za sutki i mocno ściskając oblewam ścianę mlekiem. Strumień jest porównywalny do poderżniętego gardła. Zdziwiona podchodzę do nauczycielki i pokazuję co potrafię. Na znak jej braku wiary, ściskam przy niej ponownie sutki zalewając ścianę prawie pod sam sufit. Teraz nie widzę już siebie. Jestem osobą obserwującą dziewczynę w białych majtkach i podkoszulku, gibiącą się jak w pokazie striptizu podczas wieczoru kawalerskiego. Okrakiem za biurkiem na swoim nauczycielu.
Budzę się. 1. Analiza snu na podstawie doświadczeń
Miejsce - Gdańsk ukazujący się w połączeniu z a’la Neverhood i nowoczesnością jest wynikiem rozmowy z Bartoszem podczas jego ostatniej wizyty przed przeprowadzką do Wrocławia. Nawiązującej do brzydkiej i surrealistycznej urbanizacji Gdańska. Drugą sprawą jest fakt mojego aktualnego pobytu w Trójmieście (Dwa przyjazdu w ciągu półtorej miesiąca).
Matka - Jest osobą wywołującą najmocniejszego emocje w moim życiu. Które wiążą się z niestabilnością emocjonalną wywołaną jej problemem z alkoholem. Osoby jej towarzyszące są zamazane w wyniku mojego braku szacunku do nich.
Monar - Jest elementem który mocno przewija się w moich myślach. Mają na celu dokończenie trzymiesięcznej terapii w grupie. Ukończenie terapii jest połączone ze satysfakcją z ukończenia czegokolwiek czego nigdy nie dokonałam. Chęć poczucia zwycięstwa i dumy nad swoimi nałogami.
Kolega - Osoba z którą posiadam największą nić porozumienia na terapii.
Nauczyciel - Poczucie niskiej wartości obok osób wykwalifikowanych. Żal do samej siebie podczas obserwacji swoich rówieśników odnoszących sukcesy.
Sala - Samotność wśród ludzi. Znudzenie, niechęć i brak mobilizacji w utrzymywaniu stałych kontaktów.
Mleko - Niekończąca się końcówka laktacji
Zwierzę - Wiadomo
Kokietowanie - Brak reakcji policjantów to ja która więcej do siebie mówi i przegląda diety niż działa. Szarpanie za kraty jest chęcią pójścia na skróty ze względu na rozczarowanie po braku uległości policjantów.
Wyuzdanie - Obserwowanie samej siebie wywijającej na nauczycielu to problem z moją seksualnością. Nie kocham własnego wyglądu i wolę by sex trwał krótko i być jak najmniej całkowicie nago przy moim partnerze nie widząc siebie.
Hotel - Ostatni pobyt w Bułgarii z Bartoszem. Tapeta i nawiązanie do Lśnienia i pustego basenu jest najprawdopodobniej smutkiem z braku mojej mamy podczas pobytu. Mieszająca ściana to tornado emocji niepogodzonych do końca z tym faktem, że nie przeszła przez bramkę do samolotu.
2.  Analiza snu na podstawie sennika
Miasto
Matka
Nauczyciel
Sala
Mleko
Zwierzę/Kot
Hotel - Jest to zwiastun podróży, albo podświadoma chęć ucieczki od codzienności.
Basen - Pusty basen odzwierciedla poczucie osamotnienia, pustkę w życiu śniącego.
Ciało - Sen czysto seksualny. Najczęściej odzwierciedla marzenia dotąd niespełnione. Obnażyć się - Czeka Cię hańba
1 note · View note