#człowiek czynu
Explore tagged Tumblr posts
mri-mg · 2 years ago
Text
Współczesność
Ramy czasowe: 1945 (koniec II wojny światowej) do dziś
Literatura współczesna nie jest jednolita, dlatego nie wiem, co tutaj napisać, ale ogólnie to dużo pisze się o władzy, a w Polsce o stanie wojennym.
Polska
"Tango" Sławomir Mrożek
Powstanie: 1964 r.
Gatunek: dramat
Czas i miejsce akcji: nie są do końca określone przez autora (można ustalić że ~1960 r., ale to nieistotne); salon mieszczańskiej rodziny Eleonory i Stomila, przez 2 akty panuje tam bałagan, leży tam np. wózek dziecięcy Artura i katafalk po zmarłym dziadku
Fabuła: historia Artura, młodego człowieka zbuntowanego wobec artystycznej rodziny. Schemat konfliktu pokoleń zostaje parodystycznie odwrócony - młody człowiek pragnie wychować awangardowych rodziców w imię konserwatywnych ideałów. Żeby przywrócić ład, planuje ślub z Alą. Ponosi klęskę, a władzę przejmuje apodyktyczny i silny Edek.
Bohaterowie: (wielopokoleniowa rodzina i jej "przyjaciel")
babcia Eugenia - chce być nowoczesna, dlatego ubiera się sportowo, gra w karty, układa niecenzuralne rymowanki. Nie jest wzorem do naśladowania, to wnuk próbuje przywrócić babci właściwą postawę, wysyłając ją za karę na katafalk. Niechętnie spełnia swój obowiązek pobłogosławienia Arturowi i Ali. Tak bardzo oddaliła się od tradycyjnego porządku, że nawet o śmierci mówiła w humorystyczny sposób, a gdy umarła, jej rodzina zareagowała oburzeniem.
wuj Eugeniusz - w wieku babci, sigma male, ma słaby charakter, konformista, który staje po stronie tego, kto ma obecnie władzę. Nie ma włąsnego zdania, powtarza za innymi jak papuga, dlatego Artur zakłada mu klatkę na głowę. Gdy Edek przejmuje władzę, wuj akceptuje zmianę i daje mu się wziąć do tańca (tanga).
Stomil - w średnim wieku, awangardowy artysta, którego celem życiowym jest eksperyment artystyczny. Nie przywiązuje wagi do wyglądu, chodzi w piżamie (przez ślub zostaje zmuszony do ubrania się w garnitur, który okazuje się za ciasny). Chwali się, że w młodości buntował się przeciwko normom i zasadom, a jego pokolenie odrzuciło wszelkie zakazy. Jego eksperymenty nic nie wnoszą do sztuki i nauki (nie pełnią funkcji dydaktycznych, emocjonalnych ani estetycznych). Toleruje zdrady żony i obecność jej kochanka w domu, nawet gra z nim w karty i fascynuje się jego prymitywnością. Świadczy o niskim poziomie moralnym i intrelektualnym inteligencji, woli przyjemność od poświęcenia idei. Nie spełnia roli ojca i głowy rodziny.
Eleonora - w średnim wieku, uważa się za kobietę wyzwoloną moralnie i otwarcie romansuje z Edkiem. Jest zawiedziona synem, który jest nienowoczesny, studiuje medycynę, ma konserwatywne, poglądy, zamiast być artystą. Nie wspiera syna i nie przeżywa jego śmierci
Artur (joker fight club) - 25 lat, syn Eleonory i Stomila, student medycyny, racjonalnie podchodzi do życia, czego nie akceptuje rodzina. Zwraca uwagę na chaos panujący w domu. Ubiera się schludnie w garnitur, koszulę z krawatem, na tle rodziny jego wygląd zaskakuje. Potrafi być impulsywny i wybuchowy, ale okazuje też wrażliwość. Dla rodziny jest dziwakiem: babcia ma za złe wychowywanie, Edek - że próbuje go wyrzucić. Jest człowiekiem czynu, jest gotowy użyć przemocy, by zrealizować plan ze ślubem, który ma przywrócić w domu porządek. Załamał się na wieść o zdradzie Ali z Edkiem, który wykorzystał tę słabość i zabił Artura. Przypomina bohaterów romantycznych (młodość, chęć zmiany świata, osamotnienie, indywidualizm, postawa prometejska dla przywrócenia porządku, bohater tragiczny).
Ala - kuzynka Artura, która zgodziła się na ślub z nim (bez przekonania i miłości). Zachowuje się jak kokietka. Przypomina młodą Eleonorę, bo fascynowała się wszystkim, co inne; zdradziła Artura z Edkiem, co przyczyniło się do załamania i śmierci Artura.
Edek - "przyjaciel rodziny", z pokolenia Artura i Ali, reprezentant niskiej grupy społecznej, dlatego po zmianach w domu pełni rolę służącego. Czemu przebywa w domu Stomila?? Czuje się jak u siebie, sypia z Eleonorą, zachowuje się prymitywnie, charakteryzuje się prostotą ducha, uosabia chamstwo, jest wulgarny (zwłaszcza podczas gry w karty), nie kieruje się żadnymi normami moralnymi, estetycznymi, zamiast racjonalnych argumentów używa siły. Zabija Artura i przejmuje władzę w domu, swoje panowanie opiera na strachu i brutalności, podporządkowuje sobie wszystkich (taniec). Symbolizuje władzę despotyczną, totalitarną, zniewolenie.
Aluzje literackie:
"Wesele" - taniec pod koniec utworu ma wymowę peseymistyczną (chocholi i tango), rodzina inteligencka i chłop, strój oznacza porządek świata
"Pan Tadeusz" - zaręczyny i taniec pod koniec utworu
"Szewcy" - przewrót, bunt klas
"Moralność pani Dulskiej" - Eugeniusz & Felicjan, "A niech was wszyscy diabli!", salon mieszczański, konflikt pokoleń (i próba rozwiązania go ślubem)
parodia obyczaju rycerskiego - zwycięzca zabiera zbroję pokonanemu, jak Edek zabrał Arturowi marynarkę)
bohaterowie romantyczni -Artur
"Oda do młodości", "Nad Niemnem", "Do młodych", "Daremne żale" - konflikt pokoleń
Marek Nowakowski
"Górą Edek" Marek Nowakowski
Powstanie: 1999 r., tom "Prawo prerii" (początki kapitalizmu w Polsce)
Tytuł: nawiązuje do bohatera "Tanga" Sławomira Mrożka. Edkowie mają podobny system wartości. Tytuł jest ironiczny (takie osoby niesłusznie osiągają swój cel).
Fabuła: prozaiczna sytuacja, kierowca małego fiata w mieście próbuje znaleźć miejsce do zaparkowania. Pierwszy zauważa zwolnione miejsce, ale za nim staje kierowca forda, który próbuje się tam wepchać. Kierowca fiata używa klaksonu, ale w końcu odjeżdża, wychodzi z auta i próbuję się kłócić z kierowcą forda, który go ignoruje i idzie dalej. Kierowca forda jest prostakiem, który idzie po trupach do celu, nie przejmuje się innymi, chce dominować, jest bezwzględny i odznacza się chamstwem - jak Edek z "Tanga".
"Porządny człowiek" Marek Nowakowski
Powstanie: za granicą wcześniej, w PL w 1990 r. (po komunizmie), tom "Raport o stanie wojennym"
Tytuł: stan wojenny, wprowadzony 13 XII 1981 r., spowodował restrykcje w życiu Polaków: zamknięcie granic, godzinę policyjną, kontrolę korespondencji i telefonów, zawieszenie działalności związków zawodowych, gazet, instytucji kultury, aresztowano członków "Solidarności" i protestujących. Skutkował kłopotami z zaopatrzeniem, kartkami i kolejkami. Zbiór opowiadań Nowakowskiego mówi o rzeczywistości stanu wojennego.
Rzeczywistość stanu wojennego:
bunt wobec propagandy partyjnej - wychodzenie na spacer podczas emisji dziennika
obserwowanie, fotografowanie, legitymowanie spacerujących
aresztowania protestujących, bicie pałkami, oblewanie wodą
pacyfikacja protestujących przez oddziały ZOMO
kolejki do sklepów odzieżowych i spożywczych
zwalnianie z pracy protestujących
Fabuła opowiadania:
"Miejsce" Andrzej Stasiuk
"Profesor Andrews w Warszawie" Olga Tokarczuk
"Mała Apokalipsa" Tadeusz Konwicki
"Katedra" Jacek Dukaj
Zbigniew Herbert
Wisława Szymborska
Świat
"Dżuma" Albert Camus
Powstanie: 1947 r.
Gatunek: powieść parabola (opisane wydarzenia są prawdopodobne; ma znaczenie dosłowne i symboliczne; cel dydaktyczny - przekazuje uniwersalne prawdy moralne o walce ze złem, obronie życia i godności człowieka, dobroci i wsparciu)
Czas i miejsce akcji: rok 194. i trwa 10 miesięcy (lata czterdzieste, ale nie wiadomo czy w czasie wojny czy po niej), Oran, mała, nudna miejscowość portowa na wybrzeżu francuskiej Algierii
Tytuł: dżuma to choroba ciągle przewijająca się przez historię, powracająca w niespodziewanych momentach; jest metaforą wojny, zła i absurdu świata. Oznacza chorobę gnębiącą umysł, czasy II wojny światowej (kiedy ucierpiało wielu niewinnych), zło na świecie i w człowieku, niewyjaśnialne logicznie poczucie absurdu.
Bohaterowie: (✨ - przechodzą przemianę)
Bernard Rieux [riu] - główny bohater, lekarz, narrator i autor kroniki Oranu, który pracuje ponad siły, ale nie ustaje w walce z dżumą, sprzeciwia się złu i cierpieniu. Pracowity, pomaga biednym i bogatym, uczciwy, szlachetny Jest niewierzący, przejawia postawę humanistyczną, która wynika z jego miłości do ludzi i wiary w siłę dobra. Nazywany "świętym bez Boga" i współczesnym Syzyfem. Dzięki jego wysiłkom dżuma zostaje pokonana. Jego żona umiera w międzyczasie w sanatorium, gdzie wyjechała przed epidemią; boleśniej przeżywa stratę Tarrou. Wie, że cierpienie to część ludzkiego życia, mimo tego się mu przeciwstawia.
Jean Tarrou [żan taru] - główny bohater, tajemniczy, razem z Rieux staje do walki ze złem. przyjechał do miasta kilka tygodni przed wybuchem epidemii. Tarrou jest synem prokuratora (który skazywał ludzi na śmierć, przez co Tarrou czuję poczucie winy i obowiązek spłącenia jego długu przez walkę ze złem). Kiedy wybucha zaraza, pomaga Rieux, organizując pomocnicze oddziały sanitarne. Konsekwentnie walczy z zarazą, pomaga z przewozem i izolacją chorych. Gdy dżuma zaczyna wygasać, bohater zaraża się i umiera. Tarrou walczy z różnymi formami zła, uważa to za swój obowiązek. Według niego są trzy kategorie ludzi: zarażeni, ofiary i lekarze. Tarrou uważa, że obowiązkiem człowieka jest przeciwstawiać się złu, trzeba „zrobić wszystko, żeby nie być zadżumionym”. Wierzy, że człowiek jest z natury dobry, trzeba mu tylko dać okazję do ujawnienia tego. Marzy o świętości, ale świętości bez Boga, o życiu, którym, kieruje dobro ludzi. Odchodzi w pokoju, zasmucając Rieux
✨Rajmond Rambert - dziennikarz z Paryża. Znalazł się w Oranie, żeby przeprowadzić ankietę o warunkach życia Arabów. Zaskakuje go epidemia, chce wyjechać z Oranu, bo uważa, że dżuma go nie dotyczy, skoro nie jest tutejszy. Tłumaczy doktorowi, że nie interesuje go sprawa dżumy, a jedynie narzeczona, którą zostawił we Francji. Prosi Rieux o pomoc, ale ten nie mo��e nic zrobić. Kiedy wreszcie pojawia się szansa ucieczki z miasta, Rambert zmienia zdanie i postanawia zostać, żeby pomóc w walce z dżumą. Rezygnuje z powierzchownych kontaktów na rzecz prawdziwie głębokich relacji międzyludzkich (we're all in these together) Szukając osobistego szczęścia ostatecznie stawia powyżej dobro ogółu. Rozumie, że dżuma zmieniła go jako człowieka. Z obawą oczekuje spotkania z ukochaną, wie bowiem, że idealizował swoją miłość. Bohater zmienia się pod wpływem zła, przestaje myśleć tylko o sobie, przestaje idealizować świat i ukochaną, staje się dojrzalszy, pełen zgodny na rzeczywistość, przestaje się buntować. Nawrócony egoista.
Cottard - sąsiad Granta, próbuje popełnić samobójstwo. Obawia się aresztowania za nieokreśloną zbrodnię, którą popełnił w przeszłości. Dżuma jest dla niego wybawieniem, bo władze zajęte epidemią nie ścigają przestępców. Sądzi, że jest zbyt silna, żeby z nią walczyć, boi się jej końca. Po zakończeniu epidemii Cottard strzela na oślep do tłumu. Zostaje aresztowany przez policję i umieszczony w szpitalu dla umysłowo chorych. Symbolizuje ślepą siłę niszczącą, pragnienie zła, nie podejmuje się walki z nim.
Józef Grand - cichy urzędnik merostwa, którego porzuciła żona. Pracuje nad pierwszym zdaniem swojej książki. Przeżywa dramat niespełnionego życia. Grand poświęca cały swój czas na walkę z dżumą, działa w formacjach sanitarnych, prowadzi statystykę. Walcząc z dżumą ulega zarażeniu, ale zostaje pierwszym wyleczonym. Jego przykład pokazuje, że ludzie skromni swoją dobrocią stanowią skuteczną obronę przecwi złu.
✨Ojciec Paneloux [panelu] - ksiądz, „uczony i wojujący jezuita”. Najpierw na kazaniu naucza o dżumie jako o karze za grzechy i zepsucie moralne mieszakańców Oranu, namawia do pokuty, mówi o nich "wy". Przekonany jest o miłosierdziu Bożym, uważa, że nie należy w nie wątpić niezależnie od okoliczności. Wierzy, że wystarczy modlitwa, a reszta jest w gestii Sprawiedliwego. Surowy, oschły, bezwzględny, ma cechy fanatyka religijnego. Po śmierci dziecka - syna sędziego, której nie jest w stanie wyjaśnić zmienia podejście, wygłasza nowe kazanie (dżuma=próba wiary i człowieczeństwa, mówił "my", o niewytłumaczlanym cierpieniu, które wynika z miłości do Boga), zachęca do walki z chorobą i pomaga w oddziałach sanitarnych. Umiera z krzyżem w rękach.
✨Sędzia Othon - służbista, którego dżuma dotyka, zabierając mu syna. Ta tragedia zmiękcza jego zimne serce, zgłasza się do pomocy w walce z epidemią, ale umiera pod jej koniec.
Mieszkańcy Oranu - nudni jak ich miasto, materialiści, żyjący w rutynie, lubiący proste radości, nie biorą pod uwagę możliwości
Warunki życia podczas epidemii przypominają drugowojenne obozy koncentracyjne: ograniczenie wolności mieszkańców; zakaz opuszczania miasta, korespondencji; rozdzielanie rodzin, życie z dnia na dzień, strach przed śmiercią; masowa śmierć, zbiorowe mogiły, kremowanie ciał.
Postawy mieszkańców wobec zagrożenia
ludzie, którzy walczą z chorobą, pracują po kilkanaście godzin dziennie (dr Rieux)
ludzie, którzy dobrowolnie chcią pomóc lekarzowi i działają w oddziałach sanitarnych (Tarrou, Grand, potem też Rambert, sędzia)
ludzie, którzy boją się choroby, izolują się od innych, traktują dżumę jak karę
ludzie, którzy próbują skorzystać na nieszczęściu innych (Cottard)
Egzystencjalizm - kierunek filozoficzny stworzony przez Sorena Kirkegaarda, Jeana Paula Sartre'a i Alberta Camusa. Tu: ateistyczny nurt. Człowiek skazany jest na wolność, czuje absurd świata, bo nie jest w stanie go zrozumieć całkowicie, np. dżuma jest zjawiskiem, które ciężko wyjaśnić i wskazać jego cel. W życiu dominuje zło i nieszczęście, wobec którego człowiek musi przyjąć postawę zangażowaną (walka z dżumą). Człowiek jest samotny, buntuje się przeciwko złu świata, walcząc z nim. Jedynym sposobem obrony ludzkiej godności jest walka i brak zgody na zło.
"Rok 1984" George Orwell
Motywy
szczerze to juz nie wiem co oznaczają kolory po tylu notatkach
inteligencja?
władza
7 notes · View notes
itsthereyoucanfeelit · 2 years ago
Photo
Tumblr media
My, ludzie.
My, ludzie, dzielimy się na trzy podstawowe płaszczyzny; ciało, umysł i duszę. To czy człowiek zna samego siebie, można ocenić po tym, czy potrafi odróżnić różnicę poszczególnych potrzeb dla poszczególnych elementów siebie. My, ludzie, odczuwamy potrzeby cały czas. Nie przestajemy wymagać od życia. Ciało ciągle nam mówi o tym, czego potrzebujemy - jedzenia, witamin, snu. Nasza fizyczna postać ciągle nam przypomina o tym, że istniejemy, to dzięki niej odczuwamy ból, bo przecież to tylko chemiczna reakcja na bodźce. My, ludzie, jesteśmy świadomi cały czas. Jedni trochę mniej, inni bardziej, ale wszyscy jesteśmy świadomymi istotami. Potrafimy myśleć, znów, tu niektórzy lepiej, inni gorzej, ale wszyscy myślimy.  Podejmujemy decyzje, na podstawie wbitych do głowy wartości przez nasze doświadczenia. Budujemy w głowie obraz moralności każdego czynu i słowa. My sami ustalamy, co według nas jest odpowiednie, a co nie. Bo przecież - czy ludzie, którzy nie dostaliby przykazań od swojej religii, nie postępowaliby według jakiegoś kodeksu? Zabijaliby się nawzajem, bo nikt im nie powiedział, że nie wolno? My ludzie, czasami jednak postępujemy wbrew siebie. W pewnym momencie życia pojawia się uczucie, które nie do końca rozumiemy. To ta potrzeba podjęcia decyzji, o której wiemy, że nie jest na miejscu. Decyzji, która nie jest zgodna z naszym kodeksem moralnym. Decyzji, o której kilka dni wcześniej nawet byśmy nie pomyśleli. A jednak, coś w nas mówi, że tak powinno być, chociaż logicznie podchodząc do tematu, już na etapie myślenia o tym, myśl ta powinna zostać zagłuszona przez logicznie myślącego człowieka. To moment, w którym nasza dusza podpowiada co zrobić.   My ludzie, mamy jeszcze jedno - brakujące ogniwo nie wymienione wcześniej. Serce. Często kierujemy się sercem, zaślepieni miłością, uczuciem, którego wcześniej nie dane nam było czuć, chociaż myśleliśmy, że przecież już kochałem. Patrząc szerzej, można porównać to uczucie z opisem tego o duszy. W takim razie, czy nasza dusza to nasze serce? Czy dusza skryta jest właśnie w nim? Czy rzeczywiście więc człowiek może znać samego siebie? Oczywiście, że nie. Nigdy nie wiesz, który Ty jest prawdziwy. Ten, kierujący się żądzą swego ciała, podążającym za swoimi ustalonymi w głowie celami, czy ten idący krok w krok za swoim sercem czy tym co podpowiada mu dusza. Tak naprawdę, nigdy się nie poznamy, ponieważ zostaliśmy źle skonstruowani. To tylko My, ludzie.
2 notes · View notes
deathissolution · 2 years ago
Text
Teraz zaczynam rozumieć, że moja matka i ojciec byli sadystami. Swoje niepowodzenia i problemy przekształcili w znęcanie się fizyczne i psychiczne nade mną.
Dla nich te czasy minęły, a ja pamiętam ból, strach, sile uderzeń paska.
Jednak śmieszy mnie fakt, że ludzie tak nienawidza morderców, gwałcicieli, pedofili, że skazali by ich na śmierć czy tortury. Po czym przychodzą do swoich domów i biją swoją żone, dzieci i niszcza psychicznie ludzi w swoim środowisku. Kto decyduje która przemoc jest gorsza. Jeden człowiek podniesie się po gwałcie silniejszy, a drugiego złamie podniesiony krzyk. Przemoc to przemoc, jest zła niezależnie od czynu.
6 notes · View notes
chicago-geniza · 2 years ago
Text
This philosophy really explains all the nuns and volcel teachers + social workers in Poland affiliated with agricultural socialist but also deeply conservative Catholic patriotic movements at the turn of the century, oh my Gd qldnfhrhfhc
"
Gorącym pragnieniem Cecylii Plater-Zyberkówny było odrodzenie religijne i moralne społeczeństwa, a w tym odrodzeniu pierwszorzędną rolę miała pełnić kobieta. Ten program odrodzenia kreśliła następująco: przez odrodzoną kobietę do odrodzenia rodziny, a przez odrodzoną rodzinę do odrodzenia społeczeństwa[48]. „Należy do roboty ratunkowej wprząc kobietę, co więcej, dać jej w tej pracy naczelną inicjatywę […] rzucić ideał w jej serce, wykształcić odpowiednio i następnie pchnąć do czynu!”[49] Kobieta może stanowić niespożytą siłę ku dobremu, „pod jednym wszakże warunkiem, że siłę swej namiętności zwróci ku ideałom dobra, prawdy i piękna”[50]. Jaką więc winna być kobieta? Jaki ideał kobiety stawiała hrabianka przed swoimi wychowankami i w swoich publikacjach? Trzeba jednak opis tego ideału poprzedzić krótką refleksją nad tym, jakie są powołania kobiety. Cecylia pisała o tym w broszurze zatytułowanej O trzech drogach życia, czyli o powołaniu. 
Bóg powołuje człowieka do istnienia i to istnienie ma swój cel, swoją misję do spełnienia. Każdy człowiek ma swoje zadanie, które mieści się w ramach szerszego powołania, a które tradycyjnie nazywa się w Kościele stanem życia. 
Hrabianka ukazuje kobiecie trzy drogi, które przed nią stoją, trzy powołania: 
do stanu małżeńskiego, - do służby Bożej w zakonie, - do służby Bożej wśród świata, w dobrowolnym dziewictwie lub wdowieństwie[51]"
4 notes · View notes
wolcichyczas · 1 year ago
Text
25.07.23
Ew. Marka 14:12-21 
(12) A w pierwszy dzień Przaśników, kiedy zabijali baranka wielkanocnego, zapytali go uczniowie jego: Gdzie chcesz, abyśmy poszli i przygotowali ci wieczerzę paschalną? (13) I posłał dwóch uczniów swoich, i rzekł im: Idźcie do miasta i spotka się z wami człowiek niosący dzban wody; za nim idźcie. (14) A gdziekolwiek by wszedł, powiedzcie gospodarzowi: Nauczyciel mówi: Gdzie jest moja izba, w której mógłbym spożyć wieczerzę paschalną z uczniami moimi? (15) A on pokaże wam przestronną jadalnię, przygotowaną i przystrojoną; tam nam przygotujcie. (16) I odeszli uczniowie, i przyszli do miasta, i znaleźli, jak im powiedział, i przygotowali wieczerzę paschalną. (17) A gdy nastał wieczór, przybył z dwunastoma. (18) I gdy siedzieli i jedli, rzekł Jezus: Zaprawdę powiadam wam, że jeden z was, który je ze mną, wyda mnie. (19) Poczęli się smucić i mówić jeden po drugim: Chyba nie ja? (20) A On im odpowiedział: Jeden z dwunastu, ten, który macza ze mną w jednej misie. (21) Syn Człowieczy wprawdzie odchodzi, jak o nim napisano, ale biada owemu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Lepiej by było, gdyby się nie narodził ów człowiek.
Pascha (w.12) była Żydowskim dniem pamięci, który upamiętniał dziesiątą plagę (2 Moj 12), gdzie anioł śmierci “przeszedł” mimo obok domów, które były oznaczone na drzwiach krwią baranka, który został poświęcony, sugerując, że ludzie wewnątrz byli ludźmi wiary w prawdziwego Boga. Najważniejsze jest to, że Pascha, miała być również czasem oczekiwania na wysłanego przez Boga idealnego, zastępczego Baranka, Mesjasza, którym miał być Jezus Chrystus (Ew. Jana 1:29, zobacz Iz. 53:4-7). Wiem, że Pan dał konkretne instrukcje mówiące o komnacie na piętrze, gdzie mieli się spotkać (w.13-15), sugerując, że Jezus w w ukryciu poczynił już przygotowania do Ostatniej Wieczerzy. Marek pomija inne wydarzenia Wielkiego Tygodnia (porównaj z Ew. Łuk 22:14-30, Ew. Jana 13:1-20), aby Ewangelia skupiała się na deklaracji Jezusa, że jeden z dwunastu uczniów zdradzi Go tej nocy (w.18). Nie było to oczywiste dla uczniów kto miał być tym zdrajcą. Każdy z nich był świadom słabości swojego charaktertu. Wszyscy zadali pytanię, “Chyba nie ja?” (w.19, po grecku: Nie ja, prawda?- pokazując, że oczekują odpowiedzi: Nie, nie Ty). W tym momencie Mateusz dodaje, że Judasz spytał, “Chyba nie ja, Mistrzu?”, na co Jezus odpowiada: „Ty powiedziałeś” (Ew. Mat 26.25; Tak, tak jak powiedziałeś). Pewien komentator napisał, “Każdy zrozumiał słabość swojego charakteru, że mogliby być winni takiego czynu. Każdy więc mógł być zdrajcą.”
Krok Życiowy
Na początek, czy krew Bożego Baranka sprawiła, że Boży sąd Cię ominął?  Czy krew Baranka uwolniła Cię od Twojej niewoli do grzechu? Czy dążysz do tego by żyć świętym życiem w jego oczyszczającej mocy? Czy Ty, podobnie jak uczniowie, zdajesz sobie sprawę ze swojej własnej słabości do zdrady? Wiedząc o słabości swojego charakteru, jak odnajdziesz siłę od Boga w tym tygodniu żeby pomógł Ci pozostać wiernym Twojemu zbawicielowi?
0 notes
mysowa · 2 years ago
Text
RADIO ŁAGISZA im. Jarosława Kaczyńskiego przesądziło O WINIE MŁODEGO CZŁOWIEKA BRD Bundesrepublik Deutschland – brd24.pl Opublikowano 17 godzin temu 27 lutego 2023
Tumblr media
sowa fee
Moralia  ·  28. Februar 2023 vk.com/wall467751157_2139
Beacie Szydło, która zadebiutowała z kopalnią Brzeszcze za symboliczną złotówkę jeszcze Oddaj się w ręce Policji i Wymiaru Sprawiedliwości w tzw. Polsce po Magd
Oddaj się w ręce Policji i Wymiaru Sprawiedliwości w tzw. Polsce po Magdalence!
Tumblr media
28 lutego, 2023
RADIO ŁAGISZA im. Jarosława Kaczyńskiego przesądziło O WINIE MŁODEGO CZŁOWIEKA BRD Bundesrepublik Deutschland – brd24.pl Opublikowano 17 godzin temu 27 lutego 2023
Beacie Szydło, która zadebiutowała z kopalnią Brzeszcze za symboliczną złotówkę jeszcze 
Oddaj się w ręce Policji i Wymiaru Sprawiedliwości w tzw. Polsce po Magdalence!
twitter.com/sowa/status/1630542939523891200
To, co wydarzyło się w Sosnowcu przypomina zaiste stary dowcip o Radiu Erewań, w którym informacja o rozdawaniu samochodów na Placu Czerwonym (stety!) okazała się informacją o rowerach, które kradną na Kaletach i na Złodziejowie za granicą Czeladzi
Pieszy miał zielone światło na przejściu i dostał tysiąc złotych do zapłacenia (mandat) za najechanie go przez auto na świetle migającym kierowcy auta skręcającego w lewo przed tym przejściem; tu film kliknij, obejrzyj se relację z wypadku drogowego
Policjanci nie chcieli zobaczyć nagrania; zawinił młody człowiek, przesądził dyżurny homoseksualista Nasza, jak to się mówi, pani Prezydent nie odda do Trybunału Konstytucyjnego ustawy o reparacjach za przekazanie nazistom polskiego uzbrojenia IV RP
Sprawca wypadku opancerzonej limuzyny audi premier Szydło, która za przykrywkę robiła dla lotów mafii używającej do transportu ciężarowych samolotów CASA na trasie: Warszawa – Kraków, oficer Biura Ochrony Rządu nie złożył jeszcze zawiadomienia o samokrytyce
mł. asp. Katarzyna Cypel-Dąbrowska z KMP w Sosnowcu nie dała zaś jeszcze cynku dziennikarzowi BRD, czy policja złoży do sądu wniosek, w którym wskaże na prawidłową kwalifikację czynu kierowcy z BOR, na którym Szydło wyłączenie sygnałów skruchy wymusiła dla św. spokoju
Podobne
POLSKA w karczmie PDO508 PLAMA 20170814 ME SOWA Kornhauser do Nobla Pidgin_Art PDO145 HERODY Herodenspiel von Stefan Kosiewski PDO260 Zagajewski a SPRAWA12 sierpnia, 2017
kopia pisma zawierająca wniosek o kasację, została przekazana do Departamentu Postępowania Sądowego5 stycznia, 2018
Wojny Krymskie, Den Haag, London a .:Sprawa Polska FO322 ZR25 marca, 2014W "Ukraina"
Otagowane
antypolskie
bandy
Fascynacja obledem
poetry
Polska
sowa
Stefan Kosiewski
Zobacz wpisy
Niemcy powinny być przychylnym partnerem Polski, skoro podpisały z nią 17 czerwca 1991 Traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjacielskiej współpracy Stefan Kosiewski do Prof. Eugeniusza Smolara i Prof. Piotra Madajczyka 20230123 Originiere Benennung: Polnische Kriegsgräber auf dem Hauptfriedhof in Frankfurt am Main, Gewann E, Nr 157
Skomentuj
sowafrankfurt.wordpress.com/2023/02/28/radio-lagisza-im-jaroslawa-kaczynskiego-przesadzilo-o-winie-mlodego-czlowieka-brd-bundesrepublik-deutschland-brd24-pl-opublikowano-17-godzin-temu-27-lutego-2023/
0 notes
joracalltrise · 5 years ago
Photo
Tumblr media
Coming Soon:
Człowiek Czynu (Gwiezdne Wojny) - czyli moja wersja początków Obi-Wana i Anakina. 
2 notes · View notes
fastrygajezyka · 7 years ago
Quote
Człowiek czynu zawsze musi wybrać między pewnymi, bardziej lub mniej określonymi możliwościami, ponieważ nawet poniechanie działania jest rodzajem czynu
Karl Popper, ,,Wiedza hipotetyczna. Moje rozwiązanie problemu indukcji” 
2 notes · View notes
placzus01 · 3 years ago
Text
Czasem możemy nie znać czyjejś motywacji do czynu
I oddalamy się od racji, obierając zły azymut
Słowo do wszystkich depozytariuszy prawdy
Przyjdzie dzień, kiedy los to właśnie z was zadrwi
Jeśli nie znasz warunków, fakty są Ci obce
Jakbyś mieszkał na księżycu i chciał mówić coś o Polsce
Czasem kompleksy biorą górę nad rozsądkiem
Ale Twoje porażki z sobą to nie jest mój problem
Kiedyś za wszystko w życiu sam odpowiem
Nikt mniej i nikt więcej - po prostu człowiek
Gdzie jest granica? Co wolno, i co warto?
Szukam, a każdy krok jest dla mnie w życiu niespodzianką…
3 notes · View notes
abracadabbraa · 3 years ago
Text
Nie chcę decydować o tym, co uważasz za słuszne
Lecz dlaczego tylko ja mam uważać?
Kłótnie zniszczyły wiele relacji na mej drodze
Ale cóż, wiem co myślę, nie na wszystko się zgodzę
Nie mam zamiaru spełniać czyichś oczekiwań
W życiu nie chodzi o to by sympatię zdobywać
Więc czasem ktoś zarzuci Ci egoizm - i co z tego?
Masz wszelkie prawo do tego, by się bronić
To boli - kiedyś blisko, teraz sobie obcy ludzie
I trudno, tak musiało być
Nie mam złudzeń, nie mam pretensji, nie czuję nienawiści
Wszystkiego najlepszego, obcy jest mi smak zawiści
Mszczą się słabi. Nawiedzeni chcą Cię zbawić
Czasami duma nie pozwala spraw naprawić
Cóż, czasem granicę ktoś przekracza, a w życiu?
Nie ma powrotów, czas przecież nigdy nie zawraca...
To tylko krok, by granice przekroczyć
Spuścić wzrok, nie patrzeć w oczy
Przeszłość oddzielić grubą kreską
Lecz może zdążę ułożyć jeszcze wszystko przed śmiercią
To tylko krok, by pomyśleć i się cofnąć
Zatrzymać w gardle słowo, które może kogoś dotknąć
Czasem nie wolno odpuścić i stanąć z boku
Bo w życiu są sprawy dużo ważniejsze, niż spokój
Tak wiele ocen wystawionych zbyt pochopnie
Wiele decyzji podjętych zbyt gwałtownie
Wracały do mnie, dlatego dziś biję się z sobą
Jedynie, a w życiu innych stoję obok
Czasem możemy nie znać czyjejś motywacji do czynu
I oddalamy się od racji, obierając zły azymut
Słowo do wszystkich depozytariuszy prawdy
Przyjdzie dzień, kiedy los to właśnie z was zadrwi
Jeśli nie znasz warunków, fakty są Ci obce
Jakbyś mieszkał na księżycu i chciał mówić coś o Polsce
Czasem kompleksy biorą górę nad rozsądkiem
Ale Twoje porażki z sobą to nie jest mój problem
Kiedyś za wszystko w życiu sam odpowiem
Nikt mniej i nikt więcej - po prostu człowiek
Gdzie jest granica? Co wolno, i co warto?
Szukam, a każdy krok jest dla mnie w życiu niespodzianką
To tylko krok, by granice przekroczyć
Spuścić wzrok, nie patrzeć w oczy
Przeszłość oddzielić grubą kreską
Lecz może zdążę ułożyć jeszcze wszystko przed śmiercią
To tylko krok, by pomyśleć i się cofnąć
Zatrzymać w gardle słowo, które może kogoś dotknąć
Czasem nie wolno odpuścić i stanąć z boku
Bo w życiu są sprawy dużo ważniejsze, niż spokój
/eldo
2 notes · View notes
klubidzpanstad · 4 years ago
Text
Proces “pastora” Chojeckiego
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
31 marca 2021 roku w Sądzie Okręgowym w Lublinie odbyła się pierwsza rozprawa przeciwko "pastorowi" Pawłowi Chojeckiemu, w której oskarżony jest on m.in. o nawoływanie do nienawiści na tle religijnym,  obrazę uczuć religijnych, znieważenie narodu polskiego oraz prezydenta Andrzeja Dudy a także pochwalanie i nawoływanie do wojny napastniczej. Pozew przeciwko Chojeckiemu złożyło dwanaście osób, wywodzących się z różnych środowisk i będący w różnym wieku. Nie wszyscy oni znali się ze sobą, znali jednak działalność sekty lubelskiego „pastora”. Był to już drugi wyznaczony termin sprawy, na poprzednim oskarżony nie stawił się przedstawiając zwolnienie lekarskie (co do którego także wszczęte zostało postępowanie, gdyż zachodzą uzasadnione podstawy, że to, i poprzednie zwolnienie wydane na okoliczność rozprawy z byłym członkiem sekty, mogą być efektem unikania stawiennictwa w sądzie).
W środowy poranek, tuż przed rozpoczęciem posiedzenia sądu, gdy przed budynkiem zbierali się zainteresowani, budynek sądu okrążony został przez Radosława Kopcia, jednego z najbliższych współpracowników Pawła Chojeckiego, który w środowisku sekty także nazywany jest "pastorem". Dopiero po zrobieniu tego dziwnego rekonesansu, który objął także sprawdzenie wnętrza budynku sądu, wyszedł on po oskarżonego, który w asyście swoich wyznawców wkroczył do budynku. Czemu miał służyć ten dziwaczny obchód okolicy? Tego nie wiemy. Z boku wyglądało to jak sprawdzenie otoczenia pod kątem bezpieczeństwa, a wiemy przecież, że poczucie zagrożenia ze strony świata zewnętrznego jest w nauczaniach sekty mocno zakorzenione i pielęgnowane. Być może przedstawienie to miało na celu umocnić obecnych z nim wyznawców w przekonaniu, że może mu coś grozić, gdyż wszystkim im przedstawia się on jako ofiara prześladowań porównywalnych do męczeństwa pierwszych chrześcijan na arenie koloseum. Przedstawiciele Idź Pod Prąd przynieśli ze sobą dwie kamery, które, wraz z trzecią kamerą, należącą do Mediów Narodowych, rejestrowały przebieg posiedzenia. W przeciwieństwie do oskarżonego i jego świty, strona skarżąca nie jest w posiadaniu broni palnej, dlatego zabezpieczenia w  postaci bramek czułych na metale oraz, podobnego do tych na lotniskach, stanowiska RTG, mogły prędzej uspokoić nas, że ludzie ci, tak zafascynowani amerykańskimi fanatykami religijnymi, nie zagrażają nam na sali sądowej.
Na początku podkreślić należy, że obrońca Pawła Chojeckiego mecenas Andrzej Turczyn, będący również sympatykiem sekty mocno zaangażowanym w jej działalność, złożył wniosek o wyłączenie jawności rozprawy, czemu sprzeciwili się poszkodowani oraz pani prokurator. Ostatecznie wniosek ten został odrzucony. Samo złożenie go przez stronę oskarżoną pokazuje nam, że jawność procesu nie jest w smak Chojeckiemu, który wszystkich zarzucanych mu czynów dopuszczał się przecież publicznie, za pośrednictwem własnego kanału na You Tube o  nazwie Telewizja "Idź Pod Prąd". Publicznie obrażający wszystkich dookoła "pastor" zmiękł, gdy tylko opuścił studio, w którym sprawuje najwyższą władzę a jego słowo jest ostateczną prawdą.
Nie chciał ryzykować on także konfrontacji z poszkodowanymi oraz odpowiadania na pytania gdyż równałoby się to jego całkowitej kompromitacji z czego świetnie zdaje on sobie sprawę. Przedstawiając się sędziemu oznajmił, że zajmuje się prowadzeniem własnego „kościoła” z racji czego zarabia osiem tysięcy złotych miesięcznie, jest ojcem trójki dzieci a na utrzymaniu ma dwie dorosłe córki będące „diakonicami” owego „kościoła”. Potulny jak baranek Chojecki nie przebywał więc na sali sądowej zbyt długo. Poprosił on o możliwość jej opuszczenia pozostawiając na niej swojego obrońcę mecenasa Turczyna. Widocznie zahukany i onieśmielony Chojecki (fot.1) , na pytanie sędziego o  samopoczucie dzisiejszego dnia odpowiedział ściszonym głosem,  że czuję się przeciętnie. Wigor odzyskał on dopiero gdy znalazł się ponownie w studiu w towarzystwie córki Euniki, gdzie żywiołowo omawiał rozprawę, w której nie brał udziału i która nadal trwała. Do tego dojdziemy jednak później. Początek rozprawy wiążę się także z wnioskiem pana Grzegorza Wysoka o przebadanie oskarżonego pod względem psychiatrycznym. Jego zachowanie podczas programów i rzeczy, które podczas nich wygaduje rzeczywiście mogą dawać podstawy do obaw o stan zdrowia psychicznego, tak wygląda to ze strony obserwatorów. Również i ten wniosek został na chwilę obecną odrzucony a raczej zawieszony gdyż nie wykluczono, że w trakcie trwania procesu może wystąpić taka konieczność (!). Mec. Turczyn odniósł się do wniosku twierdząc, że złożony on został po to by wykorzystać go medialnie.
Po opuszczeniu sali przez oskarżonego, sąd przystąpił do wysłuchania pokrzywdzonych, którzy wskazać musieli co w działalności publicystycznej Chojeckiego uraziło ich uczucia religijne, co dotknęło ich jako Polaków oraz wskazać wypowiedzi "pastora", które pochwalały wywołanie wojny atomowej przeciwko Chinom (co dziwnym zbiegiem okoliczności w sądzie pojawiło się jako wezwanie do wojny przeciwko Korei Północnej a to z kolei przyczyniło się do sporu natury historycznej oraz kuriozalnego wniosku złożonego przez obrońcę pod koniec rozprawy). Nie tylko  ja byłem zdziwiony tą dziwną zamianą Chin, przeciwko którym wyimaginowaną, infantylną krucjatę prowadzi Chojecki, na Koreę Północną. Ciężko powiedzieć w jaki sposób doszło do tej sytuacji, jednak Chojeckiemu musiało się to spodobać gdyż w zasadzie wypacza to prawdziwy sens jego wypowiedzi, w której roztacza wizje wojny atomowej i śmierci 300 milionów ludzi, zachwalając jej zbawienny wpływ na losy świata. W późniejszych komentarzach temat ten wielokrotnie przewija się w audycjach Idź Pod Prąd.
Zeznania świadków zajęły cały dzień a w nich pojawiało się także bardzo wiele wątków obrazujących szkodliwą działalność Chojeckiego w przestrzeni publicznej. Sam oskarżony poprosił aby złożone przez niego ona piśmie zeznania potraktować jako jego stanowisko, do którego nic więcej dodać nie chce. Były to kilkudziesięciostronicowe wyjaśnienia, które Chojecki chciał odczytać na sali. Sędzia stwierdził, że nie ma takiej potrzeby gdyż sąd jest z nimi zaznajomiony. Szkoda, że ostatecznie do tego nie doszło, byłby to z pewnością ciekawy materiał filmowy pokazujący w jakimś stopniu z kim mamy do czynienia.
Oświadczenie KNP / IPP dzień przed sprawą
Dzień przed rozprawą na stronie  internetowej Idź Pod Prąd ukazało się dość długie oświadczenie odnoszące się do sprawy z perspektywy oskarżonego i jego środowiska. W oświadczeniu tym Chojecki twierdzi, że materiały przedstawione prokuraturze czyli jego wypowiedzi są wyrwane z kontekstu, co jest często używanym tłumaczeniem osób, które wypowiadając się publicznie chcą uniknąć wzięcia odpowiedzialności za swoje słowa. W przypadku Chojeckiego jest to jedna z tych słabszych zagrywek, swoich słów rzeczowo nie byłby w stanie obronić, ponieważ ogólnodostępne są materiały, które zweryfikowały by jego słowa w każdym z omawianych przypadków wyjaśniając ich kontekst i faktyczne znaczenie. Jest to po prostu powszechnie stosowana sztuczka PR-owa, na którą musiał połasić się człowiek, który nie jest w stanie dowieść swoich racji. Dodatkowo,  oczywiście, gmatwałoby to cały proces.
Udostępniony na stronie Idź Pod Prąd dzień przed rozprawą tekst to nic innego jak próby odwrócenia uwagi od istoty sprawy, co zresztą było także przyjętą taktyką obrońcy lidera sekty. Czegóż tam nie ma! Powtarzane od lat przez Chojeckiego i jego sektę i, wymyślone na potrzeby narracji o prześladowaniu, historie o fekaliach, którymi rzekomo miałem oblać siedzibę sekty w Siennej, w dniu w którym udałem się tam celem zebrania informacji na ich temat od mieszkańców, aż po… „antysemityzm”, który to, w ich przeświadczeniu, miałby zamknąć usta ich krytykom. Przy okazji historii z fekaliami, które to są nieodłącznym elementem działalności sekty, ich doktryny oraz nauczań Chojeckiego, co przewijało się przez całą rozprawę, napisano iż prokuratura w Nowym Sączu już trzeci rok prowadzi sprawę rzekomego ataku na ich siedzibę. Jest to dość wątpliwe, gdyż w sprawie tej od tylu lat nie otrzymałem żadnej (!) oficjalnej informacji a zostałem przecież podany przez nich jako sprawca owego czynu. Co więcej, to samo zarzucali oni byłemu członkowi sekty, pochodzącemu z Łodzi Janowi.
Po mojej wizycie w Siennej odgrażali się oni złożeniem doniesienia do prokuratury w swoich programach. Jeśli to zrobili to mogę założyć, że sprawa została odrzucona lub umorzona. W owym czasie prezentowali oni swoim widzom jedynie jakąś kopertę, którą rzekomo w tej sprawie adresowali wprost do Ministerstwa Sprawiedliwości, a nie do prokuratury. Chojecki uznał wówczas prawdopodobnie, że jest kimś tak ważnym, że sprawami jego fantazji zajmować powinien się sam minister z pominięciem organów niższej instancji. Megalomania taka jest charakterystyczna dla wszystkich liderów hermetycznych sekt. Taktyka zastraszania krytyków, jak dotąd przynosząca niewielkie efekty, ale angażująca z ich strony spore środki i wyznawców, próby nękania ich procesami jest przez nich stosowana do dziś o czym wspomnę później przy okazji, pojawiającej się w kontekście sprawy, podejrzanej sprawy spalonego samochodu jednego z fanatyków sekty.
Zagranie „antysemityzmem”
Ale skąd wziął się „antysemityzm”, którym próbowali oni zagrać? Otóż odnosiło się to do tego, że Chojecki, z racji swoich przekonań religijno-politycznych, wzorowanych na amerykańskich „chrześcijańskich syjonistach” skupionych w organizacji „Christians United for Israel”, wychwalania działań państwa Izrael (flaga tego państwa przez lata była stałym elementem wystroju studia IPP), nawet wrogiego w stosunku do polskiego interesu narodowego, w Internecie nazywany był niekiedy „rabinem”.
Nie jest to zresztą jedyne określenie jakiego dorobił się ten chałupniczy „teolog”. Przez wielu nazywany jest szamanem, rzadziej druidem, byli członkowie sekty często tytułują go wezyrem. Inne określenie, które przewijało się w pytaniach obrońcy omówione zostanie osobno. Określanie go rabinem, które według publikacji sekty, miało wynikać z  „antysemickich postaw” pasuje najbardziej do prezentowanej przez niego  linii religijno-politycznej określanej właśnie nurtem „chrześcijańskiego syjonizmu”, do którego odnosi się działalność jego parareligijnej grupy. Innym, mającym rzekomo potwierdzać „postawy antysemickie”, argumentem jest to, że krytycy jego sekty ośmielili się komentować także występy w ich programach tajemniczego Ivana Belostenko, obywatela Izraela i członka sekty, który zapewnia im dojścia i kontakty np. w izraelskiej ambasadzie w Polsce, a który także wielokrotnie bezpardonowo atakował Polaków i bliskie im wartości.
Nie jest wykluczone także, że sekta Chojeckiego, chciała tym zagraniem zaalarmować jakieś środowiska żydowskie w Polsce, aby te stanęły po jej stronie, co w ich zamyśle, pomogło by uciszyć krytyków sekty i zaszczuć ich właśnie zarzutem „antysemityzmu”. Oskarżony lider sekty posiada bowiem pewne kontakty ze znanymi osobami ze środowisk żydowskich np. Jonnym Danielsem czy Elim Barburem. Wiemy też, o czym informowali w swoich programach, że w związku ze sprawą zaalarmowali oni najróżniejsze media i instytucje, wliczając w to nawet Konferencje Episkopatu Polski, której rzecznik, nierozsądnie, wystąpił niegdyś w ich programie, co do dziś jest przez nich wykorzystywane propagandowo. Nie można wykluczyć więc, że liczyli oni na wsparcie jakichś środowisk żydowskich, chcieli wmanewrować je w zaangażowanie w obronę odpychającej,  rynsztokowej działalności publicystycznej swojej sekty. Jak na razie otrzymali jedynie „buziaczki z miasteczka Tel Awiw”, które wystosował do nich przez internet wspomniany Eli Barbur, wieloletni współpracownik Gazety Wyborczej.
Chojeckiego kłamstwa i kłamstewka
Chojecki i jego współpracownicy zarówno przed rozprawą jak i po niej, oprócz powtarzania nie mających żadnego, poza ich rewelacjami, oparcia w faktach historii, skupili się na szkalowaniu osób, które ośmieliły się pozwać lidera sekty. Twierdzili więc, że wobec dwóch z poszkodowanych toczone są sprawy o groźby karalne kierowane pod adresem Chojeckiego i jego rodziny, opowiadali niestworzone historie o rzekomych prześladowaniach, które Chojecki połączył nawet z odgórną działalnością „PiSowskiej prokuratury”, samego ministra Zbigniewa Ziobro a nawet działaniem władz Chińskiej Republiki Ludowej, co jest nieustannie wtłaczaną do głów wyznawców sekty teorią spiskową dotyczącą jej krytyków,  mających być rzekomo na usługach rozbudowanej chińskiej sieci agenturalnej w Polsce. Na potrzeby stworzenia tej narracji Chojecki poprzekręcał fakty dotyczące dwóch różnych spraw sądowych, w które jest zaangażowany. O groźby karalne oskarżyli oni bowiem wspomnianego byłego członka sekty, który z opisywaną sprawą nie jest związany. Jednak Chojecki żongluje faktami pomiędzy tymi dwoma sprawami, dopasowując je do narracji tak aby jak najmroczniej wyglądało to w danym momencie, podobnie jak w przypadku oskarżenia Jana z Łodzi o zniszczenie mienia w Siennej. Cały czas określa on także swoich krytyków  mianem „hejterów”, co w dzisiejszej debacie publicznej stało się czymś co ma dyskredytować tych, z którymi się nie zgadzamy. W mediach dziś wielokrotnie używa się określeń typu „wylała się fala hejtu” na opisanie niemal każdej ostrej krytyki jakiejkolwiek działalności odbijającej się echem w debacie publicznej. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że chory z nienawiści do całego zewnętrznego świata, guru hermetycznej sekty, chętnie korzysta z takich zagrywek, choć te nie robią na nikim większego wrażenia.
Chojecki poprzez swojego adwokata Andrzeja Turczyna zarzucił także prokurator Katarzynie Urban, że ta ograniczyła mu prawo do obrony poprzez… brak wskazania w treści zarzutu w jaki sposób zostały popełnione zarzucane mu czyny co jest zwykłym lawirowaniem, gdyż Chojecki doskonale wiedział na jakich materiałach opierają się zarzuty, miał także niegraniczony wgląd do akt sprawy, z którego skrupulatnie korzystał. Wiedząc jednak, że nie ma zbyt wiele argumentów na swoją obroną rzucił się w wir kłamstewek i robienia szumu wokół sprawy. Poruszył on także biuro Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, skarżąc się do niego na wspomniane wyżej, rzekome uchybienia a ono, jak twierdzi, wystosowało pismo do prokuratora rejonowego Bartosza Frąka z prośbą o wyjaśnienie. Chojecki powtarza więc w kółko, że on naprawdę nie wie o co chodzi, że nie rozumie co mu się zarzuca, że nikt mu tego nie wskazał (!).
Wytacza on zarzuty wobec rządu RP, ministerstwa sprawiedliwości, prokuratury i sądu o bycie „inkwizycją”, która zabrania mu praktykowania religii, co jest celowym wykrzywianiem obrazu sprawy a wszystko to podpiera sporządzonym na potrzeby tej właśnie narracji kuriozalnym, opisywanym już szczegółowo na tym blogu „raportem nt. prześladowania biblijnych chrześcijan w Polsce”, w którym zawarte są właśnie wymyślane przez sektę historyjki, którymi bez skutku, próbowano zainteresować najróżniejsze instytucje.
Rozprawa
Niedługo po pierwszych wnioskach obrony i oskarżenia rozpoczęło się przesłuchanie poszkodowanych, którzy odpowiadali praktycznie na jeden zestaw pytań sędziego i obrońcy. Pytania sądu dotyczyły m.in. tego jak poszkodowani zapoznali się z publicystyczną działalnością oskarżonego Pawła Chojeckiego, w jakich okolicznością zetknęli się z nią, jakie z wygłaszanych przez niego tyrad sprawiły, że poczuły się one urażone  jako katolicy i jako Polacy. Wszyscy zeznający wymieniali wygłaszane przez Chojeckiego obrzydliwe, nacechowane najczęściej fekalnymi porównaniami, obraźliwe wypociny godzące w bliskie Polakom i katolikom wartości, obrażanie i bezpardonowe ataki na całe grupy społeczne, religijne, uderzające w niemal wszystkich, nie podzielających ekstremalnych poglądów lidera sekty, poglądów na wiele tematów. Wszystko to podlewane było absurdalnymi oskarżeniami wobec osób publicznych, prywatnych, grup społecznych, wyznaniowych i narodowych.
Sędzia pytał także każdego z poszkodowanych czy zastanawiali się dlaczego oskarżony wygłasza te wszystkie nienawistne tyrady, dlaczego zależy mu na podziałach w społeczeństwie i napuszczaniu jednych na drugich. Każdy z pytanych mógł się tego jedynie domyślać, pytanie to skierowane powinno być oczywiście przede wszystkim do sprawcy, ale ten, jak wiemy, przezornie czmychnął z sali sądowej aby uniknąć m.in. krępujących pytań oraz publicznej kompromitacji. Jego wściekłe ataki na katolicyzm i jego wyznawców mogą wynikać także z tego, że oferta duchowa i teologiczna jego „kościoła” jest bardzo uboga, nie ma on wiele do zaoferowania, dlatego najwięcej miejsca w środowisku sekty poświęca się, nie rozwijaniu czy pielęgnowaniu własnego wyznania, ale atakowaniu innowierców pod najdrobniejszym nawet pretekstem i z jakiegokolwiek powodu, próbując nieudolnie udowodnić iż to właśnie on jest tym, jedynym w Polsce, człowiekiem, który właściwie zrozumiał i zinterpretował Pismo Święte (co jest charakterystyczną cechą liderów podobnych sekt) i jak najbardziej upokorzyć tych, którzy pozostają poza obrębem jego oddziaływania.
Obserwatorzy działalności sekty, ci którzy spróbowali dowiedzieć się o niej czegoś więcej, wiedzą, że religijno-polityczna organizacja Chojeckiego to swoiste kopiuj-wklej amerykańskich organizacji z radykalnego nurtu tzw. południowych baptystów, wśród których mocno zakorzeniony jest właśnie polityczno-religijny trend „chrześcijańskiego syjonizmu”. Sam Chojecki, wielokrotnie przedstawiał jako wzór dla swojego „kościoła” osobę Jerry’ego Falwella Sr., amerykańskiego kaznodziei, który w Virginii zbudował edukacyjno-religijno-polityczne  imperium i stał się liderem amerykańskiej tzw. religijnej prawicy. Chojeckiemu marzy się podobny sukces (w jednym ze swoich programów, z nieskrywaną dumą, opowiadał o tym, że podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych, ktoś nazwał go „polskim Falwellem”), jednak na wiele trudniejszym, bo polskim, gruncie, gdzie bezrefleksyjne przekopiowanie amerykańskiego modelu nie może przynieść podobnych efektów. Do tego dochodzi konfrontacyjne nastawienie grupy Chojeckiego wokół otaczającego go społeczeństwa i sposób kierowania organizacją będący podręcznikowym przykładem działalności destrukcyjnych sekt. Chojecki, który w swoim mniemaniu, jako jeden z niewielu posiadł mądrość zrozumienia Biblii, wymyślił sobie,  że jest on drugim Marcinem Lutrem a jego misją jest przeprowadzenie w Polsce drugiej reformacji, o którą modlą się na spotkaniach wyznawcy lubelskiej grupy, przy czym odnotowujemy dziwaczny rytuał, znany z najbardziej radykalnych grup z USA, polegający na zasłanianiu przez kobiety głowy swetrem, bluzą czy innym kawałkiem materiału i mamrotaniu dziwacznych „modlitw” nacechowanych tęsknotą do waśni religijnych.
W tym miejscu wróćmy na chwilę do zarzutu pochwalania wywołania wojny atomowej i tak entuzjastyczne nastawienie do tak strasznej rzeczy. Wynika to bezpośrednio z religijnej ideologii prezentowanej przez część amerykańskich baptystów i zaadoptowanej przez Kościół Nowego Przymierza pod przywództwem Pawła Chojeckiego.
Grupa Chojeckiego, podobnie jak ich amerykańskie odpowiedniki, wierzy, że żyjemy w czasach ostatecznych, członkowie KNP kolportują ulotki mówiące o zbliżającej się Apokalipsie a Chojecki cały czas przed nią przestrzega. Apokaliptyczne grupy z USA zaadoptowały silnie akcentowany antykomunizm jako element swojej teologii w latach 1919-21 oraz w połowie lat 50-tych XX wieku. W okresie zimnej wojny nasiliły się biblijne interpretacje panującej na świecie sytuacji. Związek Radziecki miał być biblijnym Magogiem, prorokowanym najeźdźcą Izraela. Powstanie państwa Izrael w 1948 roku zinterpretowano dosłownie jako wypełnienie proroctwa i nieomylny znak, że żyjące wówczas pokolenie jest ostatnim przed ponownym przyjściem Chrystusa. Jako dodatkowe oznaki nadchodzących ostatnich dni interpretowano także zajęcie Jerozolimy przez Brytyjczyków podczas pierwszej wojny światowej oraz jej izraelskie zajęcie w 1967 roku.
Kolejnym znakiem dopełniającym proroctwa stało się wynalezienie broni atomowej, która w wierzeniach tych była połączona z wyczekiwaną Apokalipsą i ponownym przyjściem Chrystusa. W 1983 roku Jerry Falwell Sr., będący dla Chojeckiego mentorem i niedoścignionym wzorem, zaatakował ruch na rzecz rozbrojenia nuklearnego wydając dwie taśmy magnetofonowe oraz broszurę pt. „Wojna nuklearna i drugie przyjście Jezusa Chrystusa”, w której pisał: „jednym przynosi to myśl o strachu,  śmierci i zniszczeniu podczas gdy drugim przynosi to myśl o radości, nadziei i życiu”. Falwell, podobnie jak dziś Chojecki,  obiecywał swoim wiernym, że jako członkowie „prawdziwego kościoła”, zostaną oni porwani do Nieba zanim na ziemi rozpęta się nuklearna zagłada.
W ulotce kolportowanej przez grupę Chojeckiego zatytułowanej „Apokalipsa to nie fikcja” czytamy: „Jeśli ta ulotka wpadła Ci w ręce po masowym zniknięciu chrześcijan na całym świecie, wiedz, że znalazłeś się w Czasie Apokalipsy. Skończył się Czas Łaski, czyli darmowego zbawienia przez szczere zawołanie do Jezusa. Masz jednak jeszcze szansę. Będzie trudno, będziesz cierpiał, ale jest nadal ratunek w Jezusie. Poproś go o zbawienie. Koniecznie przeczytaj Apokalipsę, ostatnią księgę Biblii i pod żadnym pozorem nie przyjmuj znamienia / czipa na czoło lub na rękę bo to oznacza wieczną śmierć”.
Po upadku Związku Radzieckiego Magogiem stały się dla amerykańskich baptystów komunistyczne Chiny. Chojecki, który prowadzi swój „kościół” w oparciu o amerykański wzór i dopasowuje swoje nauczania oraz poglądy wyznawców do tamtejszej linii politycznej, wzywał do wojny atomowej świata zachodniego z Chinami właśnie, a nie z Koreą Północną jak napisano w akcie oskarżenia. Mówił, on, że wojna atomowa nie jest niczym złym jeśli to Zachód zdecyduje się ją wywołać i nawet jeśli zginie w niej 300 milionów ludzi. Chojecki doskonale zdaje sobie sprawę z tego co mówił i do czego się odnosił, jednak dziwne pojawienie się w zarzutach Korei Północnej jest mu na rękę i celowo brnie w spór o to czy wojna koreańska formalnie trwa czy nie trwa do dziś, gdyż rozmywa to właściwy sens tego zarzutu.
Przypomnieć należy także, co wspominane było w zeznaniach złożonych w postępowaniu, że sekta Chojeckiego poprzez swoje produkcje internetowe przyczyniła się do incydentu dyplomatycznego z udziałem Chin i Polski. Jest to przykład działań, które Chojecki podejmuje według własnego uznania i widzimisię, ale nie zamierza brać za nie odpowiedzialności.
Chojecki, który usta ma pełne frazesów o „stawaniu w prawdzie”, a samego siebie nazywa przywódcą „ostatniej kohorty naszej cywilizacji”, nie ma odwagi przyznać się do tego co rzeczywiście głosił jako swoją naukę i swoje przekonania, jako nauczanie swojego „kościoła”. Woli on uciec w błędną interpretację prokuratury czy sądu, niezależnie od tego z jakiego powodu ona wynikła, niż, jak wypadałoby prawdziwemu pasterzowi, czy, jak o sobie mówi, „człowiekowi bożemu” wyprowadzić z błędu sąd, prokuraturę i nas wszystkich oraz przedstawić nam prawdę, do której głoszenia jest podobno zobowiązany.
Znieważenie narodu polskiego i obraza prezydenta RP
To jeden z zarzutów, na których kilka dni po rozprawie skupiły się w głównej mierze piszące o niej media. Chojecki wielokrotnie w sposób wulgarny odnosił się do narodu polskiego, jego tradycji, wyznawanej religii. Tworzył i utrwalał wśród widzów swojego kanału zbitki słowne, które miały określać Polaków jako naród. Określał nas mianem „zidiociałego katolickiego narodu”, który jest „głupszy nawet od szarańczy”. W jego wystąpieniach stałe miejsce miało odczłowieczanie osób, grup społecznych i narodowych, które określane były właśnie jako szarańcza czy, najczęściej, świnie (niektóre z jego audycji przywoływały na myśl wręcz skojarzenia z rwandyjskim radiem RTLM, stosującym podobne metody w 1994 roku). Podczas publicznych wystąpień na uczelni prowadzonej przez rodzinę Falwellów w Lynchburgu w USA, jego córka Kornelia uraczyła studentów stwierdzeniem, że Polska jest obecnie „największym pogańskim krajem w Europie”, a z programów IPP dowiadujemy się, że to właśnie Pawłowi Chojeckiemu Bóg powierzył zadanie ewangelizacji Polaków. Wobec prezydenta Andrzeja Dudy rzucał podobne epitety, dodatkowo, podobnie jak w odniesieniu do wielu innych osób, wysuwał nie podparte niczym zarzuty o działalność agenturalną na rzecz Rosji czy Chin. Ja sam, jak i inni biorący udział w sprawie, nie jestem zwolennikiem obecnego prezydenta, ale Chojecki, co jednak pominięto w późniejszych relacjach medialnych, przekraczał barierę krytyki wielokrotnie. I nie chodzi tu o określenia, które podały media typu „baran” czy „tchórz”. Chojecki wraz z Marianem Kowalskim mówili wręcz o strzelaniu czy wieszaniu przeciwników politycznych, osób, które w danym momencie wzięli oni sobie za cel swoich wulgarnych ataków. Kowalski, w jednym z programów Chojeckiego, ku jego zadowoleniu sugerował np. że lubelscy radni powinni zostać wyrzuceni przez okna z zajmowanych przez nich budynków.
Chojecki tłumacząc się później ze swoich słów dziennikarzowi Rzeczpospolitej stwierdził, że używany przez niego język odpowiada dzisiejszej debacie publicznej w Polsce (na potrzeby wewnętrzne sekty używa on argumentu, że dosadnym językiem posługiwali się np. apostołowie, co jest jego własną, perwersyjną interpretacją Biblii). Owszem, niewyobrażalne dotychczas,  zchamienie i zbydlęcenie debaty jest faktem, a także czymś w czym Chojecki uwielbia się taplać, jednak gdy już mowa o wieszaniu i strzelaniu do ludzi, podczas gdy słowa te padają w publicznie dostępnych audycjach, zdaje się wykraczać poza wolność słowa, którą, oczywiście, także zasłaniał się Chojecki.
Mecenas Turczyn pyta
Obrońca Pawła Chojeckiego, mecenas Andrzej Turczyn zadawał każdemu z poszkodowanych ten sam zestaw pytań. Nie odnosiły się one jednak do zarzutów i materiału dowodowego przeciwko jego klientowi, do treści zawartych na przekazanych prokuraturze płytach. Na początku próbował on ustalić czy poszkodowani aby na pewno są katolikami (!), jednego z nich, Grzegorza Wysoka, spytał nawet o to do jakiej parafii należy i jak nazywa się jej proboszcz. Pytał on również czy wypowiadane przez Chojeckiego słowa padały w jego programach publicystycznych czy religijnych, czym chciał prawdopodobne rozgraniczyć jakoś te kwestie, co wyjaśnił szybko pytany poszkodowany Adam Lex, przypominając, że Chojecki nie rozdziela sfer sacrum i profanum, że łączy je ze sobą i nie ma to większego znaczenia, choć padały one tu i tu. Rzeczywiście Chojecki głosi pogląd, że nie można rozdzielać od siebie religii i polityki, które wymagają od wierzącego aby uzupełniały się i wpływały na siebie, z czego , jako sympatyk KNP, doskonale zdaje sobie sprawę Andrzej Turczyn. Czy na czas rozprawy zmienił on zdanie? Przecież jego obrońca doskonale orientuje się w nauczaniach swojego klienta i wie, że tak właśnie jest.
Jednej z poszkodowanych Turczyn zadał pytanie o to czy w programach IPP występowali księża lub znani politycy. To, spodziewana przez wszystkich, taktyka obrony mająca pokazać Chojeckiego jako otwartego na rozmowę i współpracę. Księża, którzy wystąpili w ich programach byli także przez nich wykorzystywani propagandowo oraz karmieni zmyślonymi historiami rzekomych ataków na nich. W IPP wystąpiło, niestety, także wielu posłów PiS a najczęściej programy ich wizytował poseł Konfederacji Dobromir Sośnierz, który posiadając wiedzę o tej grupie i jej działalności, nie widział w niej niczego złego. On też na krótko przed rozprawą, pośród innych gości pytany był o to czy art. 196 kk mówiący o obrazie uczuć religijnych powinien zostać usunięty. Jego poparcie dla usunięcia tego artykułu jest obecnie wykorzystywane przez sektę w swojej obronie. Równolegle akcja przeciwko temu paragrafowi (niezależnie od tego czy uważamy go za słuszny czy nie) prowadzona jest przez pewnego piosenkarza, który w głównych mediach zajął miejsce Michała Wiśniewskiego, znanego nam z okładek prestiżowego magazynu „Gala” oraz studiów telewizji śniadaniowych Adama „Nergala” Darskiego. W jej ramach robi on sobie zdjęcia z największymi autorytetami III RP czyli Robertem Biedroniem. Prof. Hartmanem, Agnieszką Holland itp. #ŻadamyNergalawIPPTV
„Chojszit”
Zastosowana przez Turczyna linia obrony zakładała udowodnienie, że nie tylko „pastor” obrażał, ale że on także był obrażany, dlatego przygotował kuriozalny zestaw pytań, który wywołać mógł uśmiech na twarzach zebranych w sali sądowej. Jednym z nich było to czy poszkodowani w Internecie używali wobec Chojeckiego pseudonimu „Chojszit”, który rzeczywiście, z określonych powodów, o których za chwilę, jest w Internecie używany. Część osób przyznała, że mogła go używać lub używała, część zaprzeczyła. Ja na przykład nie używałem go bo po prostu niezbyt mnie bawił. Prawie wszyscy przyznali jednak,  że wiedzieli, że używa się wobec niego takiego określenia i udzielili wyjaśnień skąd się ono wzięło. A wzięło się ono po prostu z zamiłowania Chojeckiego do wszelkich fekalnych skojarzeń, używania ich przez niego bardzo często i w odniesieniu do najróżniejszych sytuacji a nawet ludzi czy całych grup, które określał niekiedy mianem gówna, szamba, śmietanki z szamba. Fascynację odchodami i zbliżonymi do nich tematami zauważyła nawet biegła, która sporządziła opinię dotyczącą sprawy. Tak jak napisałem wcześniej, odchody były częstym tematem rozprawy, podobnie jak są one stałym elementem programów Idź Pod Prąd i nauczania Chojeckiego a więc chyba także jakimś ważnym elementem ich parareligijnej doktryny.
Tytuły filmów z wystąpień Chojeckiego
Następnie mecenas Turczyn skupił się na ustaleniu kto nadał tytuły filmom stanowiącym materiał dowodowy. Były to, przekazane prokuraturze na płytach CD, wycinki z programów Chojeckiego (lecz nie, jak twierdzi on sam, wyrwane z kontekstu zdania), które zebrane zostały w liczącą ok. trzech godzin kompilację jego występów. Ściągnięte zostały one z kanałów na You Tube, których twórcy zajmują się właśnie wycinaniem co bardziej interesujących fragmentów wystąpień Chojeckiego (w doniesieniach na ten temat Eunika Chojecka próbowała przekuć w dramę oczywistość internetową pisząc o swym ojcu  w złowrogim tonie:  „od trzech lat zbierano na  niego haki… gromadzono jego wypowiedzi”… co już samo w sobie miało znów utwierdzać wyznawców w przekonaniu o  działalności jakiejś wrogiej grupy… a Eunika, co by nie mówić na Internecie się zna, na skutecznym trollingu w nim także, wraz z siostrą jest przecież motorem napędowym sekty, a w mojej ocenie, niestety, ,również jej ofiarą, której życzę wszystkiego dobrego czyli uwolnienia się z tego zaklętego kręgu), Kowalskiego czy innych aktywnych w Internecie patostreamerów jak np. Wojciech Olszański vel Aleksander Jabłonowski.
Zostały one nagrane na płyty bez żadnej ingerencji w nie i przekazane, tytuły, które zawierały określenie obraźliwe wobec Chojeckiego takie jak wspomniany „Chojszit”, „zasraniec”, „psychopastor” czy „ścierwo”. Mecenas Turczyn wspomniał o kanałach użytkowników You Tube o pseudonimach „Tomasz Dąbrowa pogromca lubelskiej szurii” oraz „Frankorus”, na ustaleniu tożsamości którego zależało adwokatowi najbardziej (spytał on nawet jednego z poszkodowanych czy „Frankorus” to on, czemu ten, zgodnie z prawdą zaprzeczył). Nie wszyscy poszkodowani wiedzieli, że przekazane filmy miały takie tytuły, większość z nich była jednak nie obraźliwa a satyryczna. Ostatecznie ustalono jedynie, że pochodzą one z kont anonimowych użytkowników You Tube a przekazujący je prokuraturze nie ingerowali w ich tytuły. Padł kolejny bastion obrony, uosabianej przez błyskotliwego adwokata, sekty. Treści wypowiadane w tych filmach przez oskarżonego nie interesowały obrońcy i nie zadawał dotyczących ich pytań. Nie do wiary…
Tajna grupa „Pastorawka”
Kolejnym, dość zabawnym, elementem obrony przyjętym przez mecenasa Turczyna była przynależność poszkodowanych do, poświęconej działalności Chojeckiego, satyrycznej grupy na facebooku o nazwie „Pastorawka”. Grupy takie łączą ludzi zainteresowanych jakimś konkretnym tematem, dotyczy to także fanów lub krytyków danych zjawisk w internecie czy występujących w nim zjawisk, incjatyw czy osób. I tak np. fanów wspomnianego Jabłonowskiego nazywanego „Jaszczurem” skupia grupa „Jaszczurawka”, fanów Krzysztofa Kononowicza kilka grup, a obserwatorów działalności Chojeckiego właśnie „Pastorawka” (choć istnieją również grupy skupiające ludzi wcześniej zaangażowanych w działalność Idź Pod Prąd, z których najbardziej znana, skupiająca byłych członków sekty, nosi nazwę „Wykluczeni z Idź Pod Prąd”).
Jest to grupa, która powstała już kilka lat temu, gdzie obserwatorzy lubelskiej sekty dzielą się opiniami i obserwacjami  i nowinkami na ich temat, ale głównie skupiają się na żartach z tego co oni w internecie wyprawiają. Są tam więc memy, rozmawia się w sposób odzwierciedlający sposób myślenia Chojeckiego, Kowalskiego i członków telewizji Idź Pod Prąd, wszelkiego rodzaju żarty, które zrozumiane mogą być jedynie przez tych,  którzy kojarzą ich działalność, ot zwyczajna internetowa aktywność, całkowicie odmienna od tej, którą prowadzi w sposób tajny sama sekta i która za pośrednictwem podobnych, często fałszywych grup, stara się zdobywać wrażliwe informacje o ewentualnych sympatykach i adeptach a także krytykach.
Zdziwiło mnie takie zainteresowanie obrońcy tym, czy poszkodowani należą do tej grupy, dlatego z początku, uznając to pytanie za niezwiązane ze sprawą nie chciałem na nie odpowiadać, oczekując konkretnych pytań w tematach, których dotyczy proces. Chwilę później, być może dzięki temu, że początkowo nie chciałem odpowiedzieć na to pytanie, adwokat Chojeckiego wyjaśnił nam dlaczego dopytuje o udział w tej grupie. Otóż chciał on przedstawić ją jako coś w rodzaju „tajnej grupy planowania akcji przeciwko Chojeckiemu”, na której, jak twierdził, omawiany jest przebieg tej rozprawy i planowana jest taktyka działania. Dodatkowo atmosferę wokół niej wytwarzać miało określanie jej mianem „tajnej” (jest to tzw. grupa prywatna co oznacza jedynie tyle, że administrator zatwierdza jej członków co zapobiega spamowi i trollingowi w grupach, w którym, nawiasem mówiąc specjalizuje się sekta Chojeckiego). Insynuacje Turczyna oczywiście nijak mają się do prawdy. Ludzie będący członkami tej grupy (nie wszyscy poszkodowani są jej członkami a część nawet nie wiedziała o jej istnieniu) doskonale zdawali sobie sprawę, że obecni są na niej także członkowie lub sympatycy sekty Chojeckiego, którzy robią z niej screeny i gromadzą dla wykorzystania przez sektę np. przy okazjach takich jak obecna sprawa przeciwko liderowi. Żadne materiały z tej grupy w jakikolwiek sposób nie były wykorzystane przeciwko jej użytkownikom, więc Turczyn po prostu wygłupia się z tworzeniem wokół niej narracji jakiejś tajemniczej organizacji na wzór zwolenników teorii spiskowych o tajemniczych stowarzyszeniach rządzących światem. Ale ma to swój cel. Niezależnie od tego, że nie ma to w rozprawie żadnego znaczenia, jest już wykorzystywane przez Chojeckiego w utwierdzaniu członków sekty, że istnieje przeciwko nim jakaś zorganizowana konspiracja. Wmawiał im on, że moje początkowe wątpliwości odnośnie przyznawania się do przynależności do tej grupy ,stanowią dowód na moją obawę przed odpowiedzialnością karną, choć nie wskazał z jakiego powodu, ajego sympatycy mają do  niej dostęp i mogliby przekazać sądowi rzekome łamiące prawo materiały. Jak zwykle na wiatr rzucił po  prostu niczym nie podparte i nieweryfikowalne bzdury, które jednak z jego ust spijają fanatycy. W tym miejscu przypomnieć muszę, że Chojecki od trzech lat wmawia swoim wyznawcom, że toczą się przeciwko mnie jakieś prawne postępowania a tymczasem nie otrzymałem do tej pory ani jednego pisma w sprawach, którymi karmi ich on już tyle lat. Żadne, mogące wnieść cokolwiek do sprawy materiały z tej grupy nie zostały przedstawione dlatego właśnie, że… nic niezgodnego z prawem nigdy nie miało na niej miejsca a jest to forum ludzi w mniejszym lub większym stopniu zainteresowanych tematem.
Mimo to, z pewnością, grupa, która po  doniesieniach z lubelskiej sali rozpraw i studia IPP zmieniła swą nazwę na „Katotaliban im. Zbigniewa Ziobry” zagości na stałe w umysłach wyznawców sekty i przestrogach jej lidera, tak jak złowrogie plany FBI i CIA zagościły w głowach mieszkańców Jonestown.
Wnioski mecenasa Turczyna
Przesłuchanie wszystkich poszkodowanych, odczytywanie ich wcześniejszych zeznań zajęło prawie pięć godzin. Na koniec sąd zajął się wnioskami obrony, których płodny mecenas Turczyn przygotował kilka. Zaznaczyć należy, że jeszcze przed procesem sąd zasypywany był kolejnymi wnioskami Chojeckiego i Turczyna a akta sprawy urosły do liczby czterech tomów.
Jednym z najbardziej kuriozalnych wniosków adwokata był ten o powołanie dwudziestu kolejnych świadków. Nie samo powołanie świadków jest kuriozum, ale to jaką rolę mieli tam odegrać. Byli to bowiem członkowie i sympatycy sekty Chojeckiego, którzy w sądzie wystąpić mieli jako… katolicy, których wystąpienia Chojeckiego nie obrażają a np. skłaniają do refleksji. Rozumiecie państwo? Współpracownicy sekty, znani nam z ich programów, być może i formalnie pozostający katolikami, bo część członków sekty nie wystąpiła formalnie z Kościoła Katolickiego, mieli stanąć przed nami i udowodnić nam, że nienawistne tyrady Chojeckiego względem katolików i Polaków nie miały prawa nas obrazić! Przy tej okazji mecenasowi wymsknęło się także stwierdzenie, że są to „kiedyś katolicy”.
Sędzia zwrócił także uwagę iż osoby te są „mocno zamiejscowe”, gdyż wśród podanych osób znajdowały się takie, które zamieszkane są np. w Irlandii czy Kanadzie. Na pytanie sędziego kim są te osoby i co miały by wnieść do sprawy, adwokat odpowiedział, że nie wie kim one są, no z wyjątkiem kilku osób (aktywnych członków sekty).
Następnie wnioskował on o powołanie kolejnych siedmiu świadków, czyli liczba ta wzrasta już do 27 osób. Sąd przychylił się do wezwania w charakterze świadków pracowników IPP, w tym dwóch córek Chojeckiego oraz Cezarego Kłosowicz a także Mariana Kowalskiego, byłego współpracownika Chojeckiego, który w zasadzie razem z nim powinien występować w roli oskarżonego. Przesłuchanie „byłych katolików” sąd zawiesił, przychylił się do przesłuchania Kowalskiego i pracowników IPP.
Kolejnym wnioskiem było powołanie w charakterze świadka zaprzyjaźnionej z grupą Chojeckiego  Natalii Sosnowskiej będącej językoznawcą, która miała… podważyć opinię biegłej z zakresu religioznawstwa dr hab. Elżbiety Przybył-Sadowskiej z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prokurator spytała jak językoznawca ma podważać opinię religioznawcy i przypomniała, że opinia świadka nie będzie brana pod uwagę przy ocenie sprawstwa, natomiast sędzia spytał jak można zestawiać opinię świadka z opinią biegłego. Chojeccy wymyślili sobie bowiem, że język jakiego używał on w stosunku do katolików i obiektów kultu religijnego nie jest obraźliwy a udowodnić ma to właśnie ich przyjaciółka. Zamysłem Chojeckiego było jak największe „zapętlenie” całej sprawy, którą,  razem ze swoim adwokatem, sprowadzić chciał do  sporów teologicznych,  co zresztą używane było później w propagandzie sekciarskiego kanału, który grzmiał o tym iż „świeckie sądy mają rozstrzygać teologiczne spory pomiędzy katolikami i protestantami”. Do tego doszedł także wniosek o  przesłuchanie biegłej. Opinia językoznawcy przed przesłuchaniem biegłej ma zostać jej przesłana a przesłuchanie może odbyć się w charakterze wideokonferencji.
Innym wnioskiem było powołanie w charakterze świadka inne zaprzyjaźnionego z Chojeckimi mężczyzny, niejakiego Mariusza Michałka, który przedstawiony został jako „lubelski działacz” (innego ze świadków, Mariana Kowalskiego mianem „działacza społecznego tytułowała nie tylko IPP ale robi to do dziś TVP). Jego zadaniem miało być wygłoszenie mowy pochwalnej na temat oskarżonego i jego działalności, przedstawienie go w dobrym świetle. W tym momencie oskarżyciel posiłkowy zwrócił uwagę, że oskarżony miał przecież szansę aby uczynić to osobiście ale zrezygnował z tej możliwości opuszczając salę rozpraw. Turczyn przyznał także, że nie wie dokładnie kim jest ten człowiek. Pani prokurator sprzeciwiła się temu mówiąc, że sąd dysponuje nagraniami, zeznaniami świadków, które pozwalają ocenić czyny Pawła Chojeckiego. Lider sekty, sam rezygnując z udziału w procesie chciał po prostu podesłać na salę znajomego, który będzie go wychwalał a mecenas Turczyn stwierdził, że ma to istotny wpływ na ocenę szkodliwości społecznej czynu (!).
Następnym wnioskiem, który wynikł z opisanej pomyłki w opisie w akcie oskarżenia dotyczącym nawoływania do wojny atomowej, było… wystosowanie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych pisma z prośbą o wydanie opinii na temat obecnego statusu dotyczącego wojny koreańskiej, który to, oczywiście, został przez sąd odrzucony.
Obrona wnioskowała także o przesłuchanie w charakterze świadka prof. Kazimierza Jodkowskiego, pracownika lubelskiego UMCS, którego pisemna opinia dotycząca opinii biegłej została wcześniej złożona przez Turczyna w sądzie. On także miałby podważyć opinię dr Przybył-Sadowskiej. Pani prokurator także i w tym wypadku poprosiła o oddalenie wniosku obrony, jednak sąd przychylił się do niego i dopuścił do przesłuchania tych osób po wcześniejszym zapoznania się z ich opiniami pani biegłej, aby miała możliwość odniesienia się do nich bez konieczności wyznaczania terminu kolejnej rozprawy. Prof. Jodkowski występował w przeszłości na jednym ze spotkań „kościoła” Pawła Chojeckiego a w sprawie tej miał przedstawić jego postać jako wybitnego działacza społecznego i religijnego.
Na koniec rozpatrywania wniosków obrony miał także miejsce akcent humorystyczny. Adwokat Chojeckiego w uniesieniu przypominającym obrażonego przedszkolaka skarżącego się pani przedszkolance, zwrócił się do Radosława Patlewicza aby ten nie nazywał go „Bzdurczynem” ponieważ on nazywa się „Andrzej Turczyn a nie Bzdurczyn”. Dotyczyło to pseudonimu jakiego mecenas dorobił się w Internecie właśnie za sprawą swoich występów w audycjach Chojeckiego oraz innej aktywności w sieci, w tym na swoim blogu dotyczącym spraw związanych z bronią palną. Zależało mu na tym dlatego, że stwierdził, że sprawa ta będzie miała jakiś odzew medialny. Odnosząc się do tego sędzia poprosił aby, pomimo tego, że proces jest jawny i nagrywany, niepotrzebnie nie rozpowszechniać w mediach wszystkiego co jest z nim związane. Prośba ta padła jednak za późno, bo, jak poinformowałem, już dwie godziny wcześniej, w trakcie trwania sprawy, oskarżony, którego opuściło „przeciętne samopoczucie” towarzyszące mu w sądzie, nadał program nazwany pokrętnie „relacją po procesie”.
Lubelskie media o sprawie Chojeckiego
Po rozprawie pod sądem pojawiła się ekipa lokalnego oddziału TVP, która nagrała krótki wywiad z Grzegorzem Wysokiem i Radosławem Patlewiczem, który uzupełniał ich relację odnośnie tej sprawy. Informacje o tym podało także Radio Lublin. Chojecki, który przecież na własne życzenie zrezygnował z udziału w sprawie a tym samym stracił możliwość wypowiedzenia się dla mediów tuż po niej, od razu przystąpił do ofensywy, zaatakował obie lubelskie redakcje, szefowi jednej z nich wypominając bycie działaczem katolickim (co w jego ocenie dyskredytuje całą redakcję w relacjonowaniu postępowania przeciwko guru sekty). W Internecie pojawiło się oświadczenie, w którym Chojecki oraz kolejnych dwóch „pastorów” KNP żąda aby redakcje te w przyszłości nie odważyły się publikować dotyczących ich grupy materiałów, gdyż jak stwierdził to one właśnie, a nie on sam, podburzają do nienawiści religijnej i stwarzają rzekome zagrożenie dla członków jego grupy oraz „burzą spokój społeczny”. Tak, żądania te wystosował ten sam Chojecki, który każdego dnia wylewa kubły pomyj na katolików, Polaków, wzywa do waśni na tle religijnym. W komentarzach byłych członków sekty usłyszeć możemy wypowiadane w drwiącym tonie, opinie o rzekomych „prześladowaniach”,  którymi Chojecki karmi swoich wyznawców.
Wściekły Chojecki rzuca gromy
Odzyskawszy werwę, Chojecki o godzinie trzynastej rozpoczął swoją relację na kanale Idź Pod Prąd. Na początku wyjaśnił widzom, dlaczego we własnej sprawie nie uczestniczył. Jak twierdzi jego stawiennictwo było nieobowiązkowe, a w sądzie stawił się ze względu na szacunek dla sędziego. W rzeczywistości chciał on odczytać swoje oświadczenie a następnie czmychnąć z sali rozpraw, tak jak to zrobił. Rozpoczął od tych, którzy wystąpili przeciwko niemu, od razu wyjaśniając to, promowaną przez niego od lat teorią spiskową, mówiącą, że „profesjonalnie zajmujemy się” KNP/IPP w rozumieniu zawodowym, czyli, że jest to nasza praca na czyjeś zlecenie. Tak wyjaśnia to on swoim wyznawcom, a jako argumentu mającego potwierdzić jego słowa używa tego, że obejrzeliśmy wiele jego programów oraz, że udało się zgromadzić materiał dowodowy. Kłamliwie stwierdza także, że ci, którzy robią wycinki z jego nagrań w jakiś sposób manipulują ich przekazem, co jest nieprawdą. Oglądając setki godzin ich audycji w całości, nie zauważyłem aby te fragmenty, które później znajdowałem na You Tube były wyrywane  kontekstu w sposób mogący zniekształcić całość przekazu. Wręcz przeciwnie, po obejrzeniu danego wycinka zainteresowany może obejrzeć cały program na kanale IPP i przekonać się co do intencji Chojeckiego.
„Pastor” w pierwszej z serii programów dotyczących omawianego procesu wypluwa z siebie ograne od dawna historyjki z cyklu „prześladowania”, mówi więc o jakichś wezwaniach do ich fizycznej eliminacji, których nigdy nie wskazał a które istnieją jedynie w jego wyobraźni i serwowanej wyznawcom propagandzie. Od dawna uderza on także w narrację o „prokuraturze PiSowskiej” co jest nie tyle puszczaniem oczka do środowisk totalnej opozycji, ale próbą podczepienia się pod ich narrację dla uzyskania wsparcia np. ich mediów we własnej sprawie. Ubolewał on nad tym, że większe środowiska nie bronią go z taką siłą z jaką obstają za niejakim Nergalem, muzykiem i pupilkiem manstreamowych mediów,  posłanką Sheuring-Wielgus czy ostatnio Jakubem Żulczykiem (doborowe towarzystwo dla kogoś kto określa siebie mianem konserwatywnego chrześcijanina). Dlatego też w głównych mediach skupił się on na zarzucie dotyczącym prezydenta, gdyż ten może pomóc wzbudzić sympatię obozu anty-PiS.
Chojecki, który uważa, że fakt stanięcia przez niego na ławie oskarżonych jest „hańbą państwa polskiego” i zastanawia się jak państwo zamierzą tę „hańbę” zmyć, przedstawia postawione mu zarzuty w krzywym zwierciadle tworząc narrację wg której sąd ma rzekomo rozstrzygać o słuszności doktryn katolickich czy protestanckich, co nie jest z jego strony niezrozumieniem przedmiotu sprawy, ale celową i cyniczną zagrywką mającą ukazać go w roli prześladowanego i pozwolić na bezkarne lżenie i pomawianie kogo tylko chce. Wszystkie argumenty prokuratury, sądu, poszkodowanych są przez niego interpretowane i wykrzywiane w zgodzie z pokraczną ideologią jego „kościoła”, której próbuje nadać metafizyczny, groteskowy wymiar, są kalką działań środowiska Palikota i jemu pokrewnych a naznaczone narracją „Faktów i Mitów” czy urbanowskego „NIE”. Posiłkuje się przy tym właśnie historiami, które nie miały miejsca, w które wciąga także swoich wyznawców.
Odnosząc się do zarzutu znieważania narodu polskiego nie wspomniał on oczywiście o konkretnych swoich słowach, o dużej liczbie sytuacji, w których lżył on Polaków w sposób, którego nie powstydziłby się wspomniany Jerzy Urban. Chojecki twierdzi, że zarzut ten postawiony mu został dlatego, że „codziennie mówi prawdę Polakom”. Jest to cynizm, będący jego cechą charakterystyczną, na równi z megalomanią i zdolnością do wypluwania z siebie rzeki kłamstw bez mrugnięcia okiem, którą to sztukę opanował do  perfekcji.
Chojecki w programie nagranym w dniu rozprawy mówi, że „PiSowska prokuratura”, która podjęła się wszczęcia sprawy przeciwko niemu powinna nie tylko wycofać się z niej ale także prosić go o wybaczenie i przeprosić członków jego „kościoła” za zniewagę. Zarzuca jej także „obronę Kościoła Katolickiego” w imieniu „katolicko-narodowego rządu”. W swoim oświadczeniu, które potraktowane zostało jako jego pełne stanowisko w tej sprawie, napisał on, że pani prokurator oraz jej zwierzchnicy, „zapewne bezwiednie biorą udział w kampanii zniesławiania legalnie działającego związku wyznaniowego w RP”. Nie pierwszy już raz argument bycia zarejestrowanym związkiem wyznaniowym używany jest przez Chojeckiego jako dowód na to, że KNP nie jest sektą, teraz dołożył do tego swoje wyobrażenie, że fakt rejestracji i obecności w spisie zarejestrowanych związków gwarantuje mu bezkarność wobec zapisów prawa oraz swobodę atakowania i poniżania ludzi innego wyznania czy posiadających odmienne poglądy polityczne, wulgarnych wyzwisk i podsycania nienawiści wobec nich, które, biorąc pod uwagę stopień radykalizacji jego wyznawców, ich uzbrojenia i publicznie składanych deklaracji (np. moderowany czat IPP) chęci pobicia ich krytyków, stanowić mogą realne zagrożenie.
Chojecki, w imieniu swoim i swoich wyznawców, oświadcza, że postrzega działania prokuratury jako dyskryminację ze względów religijnych, co wynika z jego krytykowania „błędów i przestępstw” Kościoła Katolickiego, oraz poglądów politycznych wynikających z krytyki obozu rządzącego. Nie widzi on w swoim zachowaniu niczego niestosownego, za to nie wyklucza… „wątku chińskiego”. Chojecki wmawia swoim wyznawcom, że jest osobą tak wpływową, że chęć uciszenia go mają władze Chin, którym rzekomo bardzo daje się we znaki m.in. poprzez kontakty z sektą Falun Gong. Zadanie zniszczenia jego działalności, zgodnie z jego teoriami wykonywać mają m.in. poszkodowani w sprawie, będący jakoś powiązani z wyimaginowaną siecią agenturalną w Polsce. Mnie powiązał on z działalnością w moim mieście chińskich zakładów LiuGong, które jego zdaniem, budują tutaj siatkę agentów i wykorzystują ją do ich zwalczania (w przerwach od rozsiewania wyjątkowo zjadliwych szczepów koronawirusa czemu także poświęcił trochę czasu w programach skupionych na szerzeniu dezinformacji odnośnie pandemii) „jedynych prawdziwych chrześcijan  w Polsce”. Te majaki przypominają działania amerykańskiego pastora Jima Jonesa, który wiernych swojej Świątyni Ludu straszył nieustannym zagrożeniem ze strony rządu amerykańskiego, FBI czy CIA czy Davida Koresha, do którego Chojecki jest zresztą przez internautów często, i nie bez przyczyny porównywany, (temat syndromu  nieustającego zagrożenia pielęgnowanego w sekcie Chojeckiego był wielokrotnie poruszany na niniejszym blogu). Chojecki takie wizje wtłacza do głów swoich wyznawców w odpowiedzi na krytykę jego działań i konsekwentnie umacnia ich w przekonaniu, że czyha na nich właśnie ta złowroga sieć agentów i dywersantów. Na koniec swojego wywodu dotyczącego „wątku chińskiego”, w którym przywołuje represje władz chińskich wobec Falun Gong i porównuje je ze sprawą wynikającą z jego nienawistnej i podżegającej do waśni działalności, stwierdza, że tak właśnie odczytuje to co się teraz dzieje.
Dodatkowym, bardziej żenującym i świadczącym o megalomanii „pastora”, niż groźnym smaczkiem w wykonaniu tego patostreamera było także porównanie swoich brzydliwych i obraźliwych dla wielu Polaków, publicznych seansów nienawiści do… fraszek Mikołaja Reja.
Chojecki po raz kolejny wspiął się także na wyżyny hipokryzji stwierdzając, że poszkodowani chcą zakazać mu działalności publicystycznej czy społeczno-politycznej, podczas gdy żądania takie nigdy nie były formułowane. Faktem za to jest to, że przy pomocy mecenasa Turczyna i przy okazji rozprawy sądowej między mną a sympatykiem ich grupy, która odbyła się w Trzciance w województwie wielkopolskim, to właśnie oni wysunęli żądania usunięcia z sieci niniejszego bloga, zobowiązania mnie do nie nazywania ich organizacji sektą oraz zakazu publikacji na ich temat w przyszłości (!). Wszystkie te, absurdalne i cenzorskie zapędy sekty Chojeckiego, które wysunął Andrzej Turczyn, zostały przez sąd oddalone po moim zdecydowanym sprzeciwie wobec nich. Na ich temat nie zająknął się ani jeden raz Paweł Chojecki ani żadna osoba występująca w IPP, mimo, że temat tamtej sprawy jest przez nich eksploatowany przy okazji sprawy obecnej i, tak jak wiele innych rzeczy, ukazywany w krzywym zwierciadle niedorzecznych wyobrażeń (w tym pociesznych stwierdzeń, niespokojnego, rozemocjonowanego Tymoteusza, który chciałby widzieć mnie przestraszonego po rozprawie w Trzciance). To, jak bardzo zależy im na uciszeniu swoich krytyków, wszelkimi metodami jakich mogą się podjąć, w połączeniu z tym z jakim pośpiechem opuścili oni Sienną po mojej wizycie i rozmowie z tamtejszymi mieszkańcami, świadczyć może o tym, że mogą mieć wiele do ukrycia i naprawdę obawiają się ludzi przyglądających się ich działalności, kontaktom, tym bardziej, że w porównaniu z okresem sprzed trzech lat dysponujemy dziś większą wiedzą na temat tej sekty pochodzącą m.in. z wyznań i relacji jej byłych członków, którzy sami siebie określają  mianem ofiar Chojeckiego i jego grupy i przestrzegają innych przed kontaktami z nimi.
Program nadawany w trakcie trwania rozprawy, do udziału w której zabrakło Chojeckiemu odwagi, nasycony był odczytywanymi komentarzami ich widzów, którzy twierdzili, że są katolikami (czy może, jak stwierdził mecenas Turczyn „kiedyś katolikami”) i nie obrażają ich inwektywy ze strony lidera sekty. Programy Idź Pod Prąd przyzwyczaiły nas już dawno, że komentarze muszą zgadzać się z linią propagandową sekty, wszystko działa tam jak w północnokoreańskim zegarku i przy każdej okazji. Komentarze krytyczne, choć i te są starannie dobierane, pojawiają się tam bardzo rzadko i głównie po to by wyśmiać i upokorzyć ich autorów. Nie inaczej było i tym razem. Na przytoczony komentarz protestanta, który mówił, że jeśli cytaty Chojeckiego są prawdziwe (a są) to nie może ich on pochwalić, „pastor”, z właściwą sobie gracją odpowiedział mu „a wiesz gdzie cię mam?”. Chojecki i jego  sekta liczyli bowiem na szerszy odzew ze strony polskich protestantów, mimo tego, że zdają sobie sprawę z tego,  że większość z nich uważa ich za szkodliwą sektę robiącą polskim protestantom czarny PR. Na to także wyjaśnienie ma Chojecki. Jego zdaniem polscy protestanci obawiają się „głoszenia prawdy” co oznacza w jego ustach to, że nie chcą przyjmować postawy konfrontacyjnej wobec katolików, nie marzy im się, tak jak jemu, podział społeczny, podsycony wyznaniem, na wzór Północnej Irlandii. Do tego, za sytuację taką obwinił on „czynnik ubecki”. Wychowany w radykalnie antyklerykalnej atmosferze rodzinnego domu tropiciel spisków i agentur wszelakich aż do niedawna nie był świadomy tego, że jego ojciec był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa ps. „Zygmunt”. Dziś to on ma czelność wskazywać palcem na środowiska, które, jego zdaniem, nie przeprowadziły skutecznej lustracji swoich liderów przez co nie popierają jego antagonistycznych zapędów względem wszystkich innych a zwłaszcza katolickiej większości.
Jednocześnie w stronę innych wspólnot protestanckich, zwłaszcza tych, które nie zdecydowały się wraz z nim wstąpić na wojenną ścieżkę przeciwko katolikom, kieruje on ostrzeżenie mające wzbudzić w nich zapewne  coś w rodzaju lęku przed katolikami, którzy „przyjdą po nich” mimo tego, że dziś nie działają oni przeciwko nim. Jest to podręcznikowy wręcz przykład siania fermentu i podżegania do waśni społecznych na tle wyznaniowym, które od dawna jest wizytówką Chojeckiego.
Protestanci nie wspierają Chojeckiego
Sprawę Chojeckiego i jego działalność w nagraniu na You Tube wyjaśnił jeden z bardziej znanych polskich protestantów, doktor nauk teologicznych Leszek Jańczuk. W swoim nagraniu wypunktował on „kompetencje” teologiczne Chojeckiego (których jedynym obrońcą jest Marian Kowalski ) i jego działalność. Uznany działacz protestancki stwierdził wprost, że Chojecki nie ma nic wspólnego nie tylko z tradycjami polskiego protestantyzmu ale także to, że jego wiedza historyczna i teologiczna jest zerowa.
Wytknął mu także, na wielu przykładach to, że nie ma on pojęcia o rzeczach o których mówi. Polscy protestanci w żaden sposób nie identyfikują się z radykalną sektą Chojeckiego, który także przeciwko nim rzuca wiele bezpodstawnych pomówień. Innym człowiekiem, który zabrał głos w tej dyskusji jest młody działacz kościoła zielonoświątkowego Damian Danielak, który na początku działalności Chojeckiego, wspierał ich. Przytacza on,  na podstawie ich pisma „Idź Pod Prąd” przykłady jawnych manipulacji i bezpodstawnych zarzutów wobec innowierców, jakimi karmi swoich wyznawców Chojecki, podsycając w nich nienawiść i pogardę wobec nich. Przypomina on jak łatwo Chojecki szafuje obelżywymi uogólnieniami w stosunku do całych grup na podstawie jego tekstów z pisma Idź Pod Prąd, w którym lubelski guru, tak po prostu, bez podania żadnych argumentów stwierdził sobie na przykład, iż „młodzież zielonoświątkowa przoduje w seksualnej niemoralności”. Wspomniał także, że wśród internetowej społeczności protestanckiej, na jej oficjalnych grupach, przeprowadzono niegdyś ankietę zawierającą pytanie, które z działających w Polsce organizacji religijnych polscy protestanci uważają za sekty religijne. Wskazany został warszawski Kościół Mocy oraz właśnie lubelski Kościół Nowego Przymierza.
W swej hipokryzji Chojecki, który próbował zastraszyć krytyków doniesieniami do prokuratury, zgłoszeniami na policje, fałszywymi oskarżeniami, posuwa się do stwierdzenia, że sprawa wniesiona przeciwko niemu jest wynikiem działania rządu, który wobec nieskuteczności ���oczerniania” go w Internecie postanowił „przenieść ją na wyższy poziom organizacyjny” i obiecuje „badanie jej” przez środowisko sekty. Wnioski z ich „śledztwa” z pewnością będą ciekawą lekturą dla ludzi obserwujących ich grupę, jej osuwanie się w otchłań coraz bardziej zapętlonych, spiskowych paranoi oraz niebezpieczny i nie kontrolowany przez nikogo, proceder budowania przez nich sieci kontaktów w środowisku politycznym czy medialnym, które wielu ludziom może zaburzyć właściwą ocenę ich działalności a nawet pchnąć w ich objęcia. Sieć takich układów z politykami i instytucjami, zbudowana na zaangażowaniu się w ówczesne problemy społeczne, była domeną wspominanego już wyżej Jima Jonesa, wytwarzała swego  rodzaju zależność, zobowiązania przez które pomagała osiągać fanatycznej grupie religijnej coraz to nowe cele a w pewnym momencie wymknąć się spod kontroli.
„Support pastor Chojecki”
W związku z procesem, sekta i jej internetowa telewizja IPP zorganizowała, kolejną już, akcję internetowego trollingu. Jej wyznawcy napuszczeni zostali na fora internetowe i działy komentarzy pod filmami na You Tube, gdzie powtarzają slogany podane im przez kierownictwo sekty. Zorganizowali także akcję, która jest nam już bardzo dobrze znana. To internetowy happening, w którym członkowie i sympatycy sekty fotografują się trzymając w rękach kartki z hasłem dotyczącej danej akcji. Tym razem było to hasło „Support pastor Chojecki”. Angażuje ona głównie fanatycznych wyznawców sekty oraz jej sympatyków. Prezentowane na ich profilach zdjęcia są następnie pokazywane w programach i na profilach KNP/IPP mając sprawiać wrażenie wielkiego  wsparcia społecznego a im samym dawać poczucie brania udziału w walce za swoje ideały i swojego wodza. Wśród osób, które wzięły udział w akcji widzieliśmy więc wiele twarzy znanych nam z ich programów i ogólnej działalności, oddanych wyznawców, z których wielu,  jak okazało się po sprawdzeniu sądowych akt, było tymi rzekomymi „katolikami”, którzy potwierdzać mieli przed sądem, że działalność Chojeckiego nie jest obraźliwa i których rzekomo „nie kojarzy” mecenas Turczyn!
Córki Chojeckiego oraz on sam, na falach IPP, niezbyt dyskretnie domagali się także aby jasno w ich obronie stanęli katoliccy duchowni, których gościli w swych audycjach. Jednak chyba przeliczyli się, gdyż tak oficjalnego wsparcia nie otrzymali, mimo tego, że już w późniejszych terminach, ,gdy sprawa stała się medialna, występował u nich (choć w rzekomo innych tematach) np. ks. Kobyliński. W dyskusjach toczonych na internetowych forach zauważyć można było jednak, że nie wszyscy najwyraźniej wiedzieli, w czym brali udział. Ostrzegana przez krytyków sekty siostra Tymoteusza Gil, która dała się wciągnąć w ich misternie tkaną propagandę, wdała się w dyskusje z sympatykami sekty wytykając im, że obrażają ją jako  zakonnicę i katoliczkę, ale nie znalazła zrozumienia. Oby siostra i inni potraktowali to jako  przestrogę.
Wśród wielu wyznawców Chojeckiego, zgodnie z modus operandi podobnych sekt, istnieje zasada wewnętrznej rywalizacji. Każdy chciałby wyróżnić się przecież na tle innych współwyznawców okazując jak największe zaangażowanie.
Laur ten niewątpliwie przyznać można pochodzącemu z Janowa Lubelskiego Grzegorzowi Doleckiemu, który, wspólnie i w porozumieniu z członkami sekty, w tym córką Chojeckiego, wziął udział w mistyfikacji opisywanej przeze mnie szczegółowo już wcześniej a mającej na celu zdyskredytowanie mnie i tego co o nich piszę, poprzez publiczne pomawianie o przestępstwa i zgłaszanie na policje i do prokuratury fałszywych doniesień. Na ściśle moderowanym czacie odbywającym się podczas ich programów, pochwalił się on pozostałym wyznawcom, że podał mnie jako możliwego sprawcę spłonięcia jego samochodu, przy okazji informując, że prokuratura odrzuciła te sugestie opierając się na opinii gaszącego pożar strażaka. Tak to nie działa, co wyjaśniałem  właśnie w, dotyczącym tej operacji sekty, tekście, ale Grzegorz z pewnością zaskarbił sobie uznanie fanatyków, jako ten, który nie cofnie się przed niczym aby w jakiś (nie ważne, że nie tylko niemoralny, kłamliwy ale zakrawający już o przestępstwo) sposób okazać swą lojalność guru. Podobnie jak w przypadku, rzekomo, toczącego się śledztwa w prokuraturze w Nowym Sączu, gdzie Chojecki oskarżył mnie o (jak zwykle bezpodstawnie) o zniszczenie ich siedziby, tak i w tej nie otrzymałem urzędowego pisma, mimo, że twierdzą oni że wskazywali mnie jako sprawcę. I znów… tak to nie działa. To zmyślone historyjki, bo wezwanie do wyjaśnienia dostaje się nawet gdy ktoś wspomni o kimś w przypadku podpalonego kosza na śmieci pry stacji paliw gdzieś w nocy w małym mieście, nie mówiąc o czynach, które mi zarzucają. Jednak wyznawcy wciąż to kupują.
Innym rodzynkiem jest w tej sytuacji „były ksiądz Jerzy” vel „były ksiądz Stefan”, który,  łamiącym się w pewnych momentach głosem, powtórzył dyrdymały na których opiera się narracja Chojeckiego w tej sprawie. Jest to człowiek, który podaje się za byłego księdza, występuje w Internecie pod fałszywymi imionami, co tłumaczy, a jakże, „obawą ze strony katolików”. Na takich ludziach musi opierać się Chojecki w sytuacji, gdy nie ma żadnych szans podjęcia wyzwania uczciwie. Jeśli dojdzie do kolejnych rozpraw i powoływania świadków, „Jerzy” vel „Stefan” będzie tym, którego, po Marianie Kowalskim najchętniej zobaczyłbym na sali sądowej i przy okazji dowiedział się, jak się właściwie nazywa i kim tak naprawdę jest, o co będę wnioskował. Wierzę, że chętnie stanie w prawdzie. A może nawet zgodzi się na rozmowę przed kamerą po rozprawie? Wszak pan Tomasz, gdy widziałem się z nim w sądzie w Trzciance zapewniał mnie, że do rozmowy chętni są nie tylko wyznawcy KNP ale nawet sam Chojecki! Nie chciał z nami rozmawiać ani w sądzie ani poza nim, ale na pewno jakoś to Tomaszowi wytłumaczył.
Kolejną ciekawostką z życia podręcznikowej sekty, jaką jest KNP, jest sprawa opisana przez Michała Szczukiewicza, byłego prowadzącego programy w IPP. Odnośnie opisywanej sprawy podał on do wiadomości fakt, iż… w styczniu tego roku Chojecki zwrócił się, za pomocą podległych mu ludzi do byłych członków sekty, aby ci, wcześniej przez niego upokorzeni, znieważeni, pomówieni, wyrzuceni po nałożeniu na nich klątwy, zgodzili się spotkać z nim na tajnym spotkaniu pojednawczym. Na chwilę obecną nie dysponuję szerszymi szczegółami na temat tego spotkania, podana informacja mówi o tym, że część z nich zgodziła  się na to a część odmówiła. Domyślać mogę się tylko, ze wśród tych, którzy odmówili wdepnięcia po raz kolejny w toksyczne układy są np. pary, które opisywały w audycjach Szczukiewicza koszmar jaki przeżyły w tej sekcie. Skąd ten nagły przypływ miłosierdzia ze strony Chojeckiego wobec ludzi, których beształ publicznie? Znając historię wielu sekt i ich postępowania z byłymi członkami, zwłaszcza w sytuacji zagrożenia, nasuwa się od razu myśl, że był to rodzaj zabezpieczenia, upewnienia się (zapewne po wcześniejszych konsultacjach w ścisłym gronie; co kto może wiedzieć, co kto może powiedzieć, co kto wie i kto mógłby im zaszkodzić?), wybadania sytuacji. Chojecki wśród byłych członków, określających się jednoznacznie mianem ofiar, jest kimś kogo wielu z nich, uwzględniając swoje traumy związane z uczestnictwem w KNP, chciałoby wymazać z pamięci. Niewielu z nich chce wracać do swojego uczestnictwa w sekcie, jednak da się dotrzeć do nich i wstępnie, jeszcze nieoficjalnie, powoli dochodzić prawdy o tej grupie. Jest też grupa takich, którzy jednak nie ryzykują wiele i, w jakimś stopniu, uzupełniają obraz tej organizacji.
Córki Chojeckiego wypisywały na portalach społecznościowych o “prześladowaniach chrześcijan”, “zbieraniu haków” na “naszego tatę”, wszystko utrzymane w charakterystycznym dla sekty histerycznym tonie.
 Sekta religijna pod rękę ze skrajną lewicą
Nie mogąc oprzeć się o środowisko protestanckie ani liczyć na oficjalne wsparcie liberalnych duchownych katolickich, Chojecki postawił na swoich karnych wyznawców, ale nie tylko. Nie od dziś obserwujemy w Polsce starcie środowisk, ujmując rzecz najogólniej jak to możliwe, konserwatywno-narodowo-katolickich (to spore uproszczenie, ale rozpisywanie się w tym miejscu na ten temat mija się z celem i rozmyło by sedno sprawy) z liberalno-lewicowo-feministyczno-lewackimi (tutaj także, jak poprzednio nie czas i miejsce na wypisywanie różnic pomiędzy nimi, a te dziś rodzą się właściwie z dnia  na dzień i mało  kto za nimi nadąża).
Jednak w takiej sytuacji ma  miejsce zjawisko określane mianem „sojuszu ekstremów”. W sytuacji sekty Chojeckiego ciekawym zjawiskiem jest to, jak płynnie przeszli nad taką zmianą dyskursu szeregowi sympatycy i wyznawcy. Część środowiska tzw. Klubów IPP po jakimś czasie zorientowała się, choć nie tak do końca, w czym rzecz. Ci, którzy stanowili, nazwijmy to, drugą falę, po tej husarsko-narodowej, która musiała być stopniowo przemodelowana i nie gwarantowała w całości akceptacji takich ideowych zwrotów, byli stosunkowo dużo łatwiejsi do urobienia… Czy pierwsi, zagorzali sympatycy Idź Pod Prąd, którzy przyszli do  niej za sprawą Mariana Kowalskiego i prosto z ulic Warszawy po 11 listopada, mogli wówczas wyobrazić sobie, że w ich ulubionym i, „jedynym mówiącym prawdę”, programie  wypiekami na twarzach słuchać będą tyrad publicystów Krytyki Politycznej, OKO Press i działaczy Platformy Obywatelskiej, którym Chojecki rzuca czułe uśmieszki? Czy ci, którzy przyszli później i od razu dali się zarazić konfrontacyjną, wobec katolickiej większości, postawą, mogą teraz zreflektować się, że właśnie, czując się słuchaczami „antysystemowej” telewizyjki z You Tube, słuchają dokładnie tego samego czego posłuchali by w TVN? W tym wszystkim zabawne jest braterstwo Chojeckiego z Kowalskim, który dziś stał się, karykaturalnym wręcz, uosobieniem uwielbienia dla partii władzy,  z sektą, która na poziomie „Faktu” i w koalicji z, podobno nieprzejednanym, wrogiem jego chlebodawców, opiera swoją działalność. Nie jest to bardzo dziwne… Kowalski nie ma wstydu za grosz, wszystko odbywa się tak jak od lat, przy najgorszym szubrawstwie nie zadrży mu powieka, tak samo jak Chojeckiemu nie zejdzie z ust uśmiech gdy rzucać będzie najgorsze oszczerstwa wobec… właściwie komukolwiek. Dysonans poznawczy u wyznawców sekt i na ich podstawie został opisany już dziesiątki lat temu prez Festingera i jego współpracowników, a o przełomach w tej dziedzinie jak na razie nie słychać.
Operacja propagandowa sekty odnośnie  tego procesu trwa od wielu miesięcy została na to pd wieloma względami ukierunkowana, co pod względem organizacyjnym należy jednak docenić,  wiedzieli o nim, wbrew temu co mówią dziś, od  początku, (podejmowane przez nich działania wizerunkowe są aż nadto czytelne, ale z punktu widzenia taktyki załugujące na uznanie, nawet uwzględniając, wkalkulowany minus w postacii mecenasa Turczyna).
Sekta Chojeckiego, próbując znaleźć sobie nowych protektorów, przejęła, naturalnie, język miły uszom totalnej opozycji, emanując przesadnie ale celowo, określeniami „prokuratura Ziobry” sugerując, że za tym, iż ktoś odważył się w ogóle wystąpić przeciwko guru, musi stać sam minister (a za nim wyłaniają się w narracji Chojeckiego nawet władze Komunistycznej Partii Chin) a dodatkowo przyjmując narrację iż nie mają one prawa w ogóle stawiać go przed sądem, nawet na podstawie obowiązujących przepisów, z których guru, tak wiele razy wykrzykujący iż „nie po to władza miecz nosi…”, nie ma szans wybronić się w sposób uczciwy. W związku z procesem programy publicystyczne sekty położyły szczególny nacisk na tego typu zwroty aby zaskarbić sobie uwagę a następnie sympatię środowisk opozycji, od tych umiarkowanych aż po skrajnie liberalne czy lewicowe.
Mecenas Artur Nowak w miejsce Mariana Kowalskiego
Od miesięcy w IPP w ramach eksperta występuje mecenas Artur Nowak, prawnik występujący w obronie ofiar księży pedofilów, podający się także za ofiarę takowych zwyrodnialców. Stał się nie tylko bohaterem filmów i audycji braci Sekielskich, ale także audycji Idź Pod Prąd. Z wywiadu z nim, opublikowanym 16 maja 2019 roku na portalu Głos Wielkopolski wynika, że dopiero w filmie Sekielskich ujawnił,  że sam lata temu padł ofiarą księży pedofilów. Ale… uwaga!... angażując się całym sercem w sprawy ofiar, namawiając je do  nagłaśniania takich zdarzeń i szczegółów, publikując je w książce „Żeby nie było zgorszenia. Ofiary mają głos”,  którą napisał wraz z żoną „psycholożką”,  sam zrezygnował z niebywałej okazji do podbudowania swojej wiarygodności; na pytanie czy myślał o tym aby odwiedzić swojego oprawcę i spytać go o to stwierdził, iż „i tak zostanie osądzony” i działania takiego zaniechał jednocześnie pozostawiając przestępcę anonimowym dla opinii publicznej. Pan mecenas „przypomniał sobie” o swoich przeżyciach z dzieciństwa w roku 2019 i wtedy właśnie dodał je do swojej pracy (nie wspomniał o tym, jak twierdzi, nawet Sekielskim, a przyszło mu to spontanicznie). Dalej historia toczy się według schematów, ksiądz zdobywa zaufanie, zabiera na przejażdżki autem,  kupuje piwo. Ale jednak nie powiem który dokładne i co  mi zrobił, nie chcę też wygrzebywać tego po latach, był tez drugi ale nie  pamiętam dokładnie skąd, teraz, od 2019 roku, jestem ekspertem w temacie a nikt nie zadaje mi pytań, które dla mnie, zwykłego czytelnika Internetu, nasuwają wiele wątpliwości, zważywszy na dzisiejsza aktywność adwokata. I wcale Ne mam obowiązku dochodzić tego co się stało lub nie stało. Jako czytelnik wywiadu mającego wyjaśnić działalność mecenasa, jego rady i zalecenia dla Kościoła i księży, powinienem właśnie mieć na tacy podane z kim mam do  czynienia.  A jest on płodnym publicystą wspomnianej, skrajnie lewicowej Krytyki Politycznej i lewacko-anarchistycznego tabloidu o nazwie OKO Press, który jest mocno zaprzyjaźniony z liberalno-lewicowym głównym nurtem nie tylko mediów ale i polityki oraz najróżniejszych NGO’sów.
Mimo, że pan mecenas postanowił, łaskawie odpuścić swemu winowajcy, a właściwie dwóm, ochoczo, dopiero w 2019 roku, zabrał się do zwalczania pedofilii w kościele. I nie skupia się on jedynie na działaniach prawnych, ponieważ w Idź Pod Prąd zastąpił w roli „teologa pomocniczego” Mariana Kowalskiego, który zasłynął swoją myślą, iż „Kościół Katolicki chce dziś zrealizować swój największy cel: zniszczenie chrześcijaństwa na świecie” i sam raczy nas myślami takimi jak „”Kościół przeczy nauce Chrystusa”. Dodatkowo mecenas Nowak popisał się w IPP stwierdzeniem iż… „nikt nie ma prawa nazywać jakiejś innej grupy wyznaniowej sektą” bo… bo tak i już! Tak życzy sobie pan mecenas Nowak, nawet nie próbujcie z nim dyskutować bo w 2019 roku przypomniał on sobie, że trzy dekady temu wykorzystało go dwóch księży, jednego nie chce wskazać a drugiego nie pamięta. Kto wie co jeszcze może sobie przypomnieć.
Niezależnie od tego czy historia mecenasa Nowaka jest prawdziwa czy nie, to w odbiorze moim, czyli właśnie zwykłego odbiorcy tego typu tekstów medialnych, brzmi sztampowo dla jego środowiska politycznego, niewiarygodnie z każdej strony, nie jest podparta konkretami, dziennikarz nie dopytuje czyli sprzedaje niepotwierdzone informacje publiczności, ale za to usłana jest ona unikami i niedomówieniami. Mamy więc dwóch już mecenasów murem stojących za sektą Pawła Chojeckiego (może zalążek jakiegoś nowego prawniczego stowarzyszenia, które ostatnio są w modzie?). Skrajnie lewicowego publicystę i prawicowego fanatyka broni palnej, który pochwala wymierzanie „sprawiedliwości” po pijaku przy pomocy wystrzelenia 30 kul w kierunku oponenta, którego podejrzewa o niewłaściwe zachowanie względem jego żony. A do tego enigmatycznego „byłego księdza” posługującego się fałszywymi imionami, kandydata na stanowisko RPO z ramienia Koalicji Obywatelskiej czyli pana Patyrę, który również udzielił wsparcia „pastorowi” Chojeckiemu w ich audycji, posła Sośnierza Młodszego czy redaktora Tomasza Sommera, który, nie zapoznawszy się z sednem sprawy rzucał w otchłań Internetu swoje wsparcie dla „wolności słowa” w obronie Chojeckiego, rozumianej najwidoczniej także jako wolność do rzucania pomówień, i zapowiadał zaproszenie go do swojej audycji (niedługo po tym gdy skompromitował się na łamach korwinowskiego Najwyższego Czasu, wywiadem z innym patostreamerem Wojciechem Olszańskim).
Mając wspólnego wroga, podobne wartości jeśli chodzi o uczciwość i rzetelność w ocenie danych zjawisk czy środowisk a dodatkowo nie poczuwając się do obowiązku argumentowania w jakikolwiek sposób stawianych przez siebie tez czy popierania ich jakimiś dowodami, wszystko odbywa się na zasadzie powtarzania własnej wizji i oceny rzeczywistości  i żądania zaakceptowania go bezkrytycznie przez odbiorców. Skrajna lewica, spod znaku tęczowej flagi i apokaliptyczna sekta, która na rzecz marketingu podaje się za chrześcijańską i konserwatywną, często podkreślając przy tym swoją prawicowość, szybko znalazły wspólny język i wspólnotę przekonań a Nowak stał się ostatnio jednym z najczęściej pokazywanych u nich gości.
 Innym publicystą Krytyki Politycznej a także katowickim działaczem Platformy Obywatelskiej, który wystąpił w obronie Chojeckiego jest Jarosław Makowski, członek, szanowanego w środowisku „biblijnych chrześcijan”, think-tanku PO czyli Instytutu Obywatelskiego, który zapewnia, że trzyma kciuki za sukces „pastora” Chojeckiego w procesie z tymi, których codziennie lży i opluwa, czyli Polakami.
Analiza nagrań z rozprawy w wykonaniu IPP
Kolejny program dotyczący sprawy składał się z fragmentów nagrań z rozprawy, która, jak pamiętamy, na wniosek Turczyna i Chojeckiego miała być utajniona. Na pierwszy cel Chojecki i jego córka Eunika wzięli sobie Grzegorza Wysoka i na podstawie jego odmowy na pytanie pod jakim nickiem lub nazwiskiem występuje na facebooku, próbowali dowieść, że ma on coś do ukrycia, albo że obawia się odpowiedzialności karnej za swoją aktywność w Internecie. W przypadku pana Wysoka uchylenie się od odpowiedzi zaangażowanego w działalność sekty adwokata mogła być uzasadniona konkretnymi powodami.
Otóż na ściśle moderowanym czacie IPP, bandyci, będący sympatykami sekty, odgrażali się panu Wysokowi pobiciem. Jego dane publicznie ujawnił im Michał Fałek, będący jednym z najbliższych współpracowników sekty, który odpowiada w niej za finanse a przynajmniej za przedstawianie sprawozdań rzekomych wpłat na jej działalność. Bandyci, przy pełnej aprobacie moderatorów, będących blisko z Pawłem Chojeckim, pisali wówczas tak: „dajcie namiary to ich najebiemy i po sprawie”. Kolejny z nich sugerował aby skrzywdzić dzieci pana Wysoka pod szkołą, nie wiedząc że pan Wysok dzieci nie posiada. Tego typu wezwania do popełniania przestępstw, które zostały udokumentowane, nie są w kręgu sekty niczym nowym, ich członkowie są bowiem zradykalizowani przez nauczania Pawła Chojeckiego i niesamowicie wrogo nastawieni do wszystkich, którzy podważają w jakiś sposób jego działalność czy krytykują ich ideologię. Rękami sfanatyzowanych wyznawców, dzięki publicznie podanym, przez Michała Fałka,  informacjom sekta mogłaby więc rozwiązać problem jednego ze swoich krytyków.
Chojecki, który wspomina lata gdy próbował prowadzić swą działalność w kręgach narodowych i katolickich a następnie konserwatywno liberalnych, na co nabrało się wielu ludzi z różnych ugrupowań, nie może wybaczyć mu tego, że zdecydował się on na wystąpienie przeciwko dzisiejszej, podejrzanej i oburzającej aktywności lidera sekty. Guru apokaliptycznej sekty, który w zamian za dawną przysługę oferowaną w imię deklarowanej zbieżności poglądów czy celów politycznych, oczekiwał dziś od pana Wysoka nie krytykowania jego godnych pożałowania działań, wysnuł teorię o tym, że „sumienie katolicko-narodowe jest źle zbudowane” i w taki właśnie sposób tłumaczy zaistniałą sytuację swoim wyznawcom.
Chojecki, który od lat plątał się w okolicach różnych osób, środowisk i partii próbując zrobić w nich większą lub mniejszą furorę oraz zbudować swoją pozycję, co wychodziło mu dość słabo, dziś wypomina znajomość ze sobą wszystkim tym, którzy wtedy nie zorientowali się w porę, że mają do czynienia ze szkodnikiem żerującym na ich pracy i ideałach. Dotyczy to wielu osób i środowisk, od pierwszych partii Korwina-Mikke aż do najnowszych lat PiS i początków Ruchu Narodowego, na którego popularności  (i przy pomocy przekupionego 40 tysiącami zł Kowalskiego) udało mu się rozszerzyć bazę odbiorców IPP a co za tym idzie, potencjalnych członków sekty.
Sekta Chojeckiego, która wnioskowała  o całkowite wyłączenie jawności rozprawy i która zarzuca swoim przeciwnikom używanie materiałów wyrwanych z kontekstu, powycinała materiały tak aby pasowały pod żenujące żarciki „pastora”, podczas gdy strona przeciwna zamieściła na You Tube cały zapis procesu (materiał dostępny na kanale „Tylko prawda jest ciekawa”).
 Szeroka akcja propagandowa Chojeckiego zamiast stanięcia twarzą w twarz z krytykami
W ostatnim czasie, polscy internauci i telewidzowie znów mieli okazję pośmiać się z Mariana Kowalskiego, a to za sprawą jego wypowiedzi dla Polskiego Radia, w którym stwierdził on, że homoseksualizm jest ideologią a uzasadnił to słowotwórstwem. Końcówka -izm miała być dowodem na to, że mamy do czynienia z czymś takim jak komunizm czy nazizm. Tok rozumowania Kowalskiego, którego wypowiedź następnie podawała na swoich profilach państwowa rozgłośnia, jest nam już chyba dość dobrze znany i mało kto spodziewa się po nim czegoś więcej niż głupkowatych żartów i komicznych prób silenia się na komentowanie otaczającej nas rzeczywistości.
Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, internet zareagował naśmiewając się z Mariana oraz przypominając mu o istnieniu np. takich „ideologii” jak alpinizm, himalaizm czy,  najbliższy mu chyba, kretynizm. Człowiek z wykształceniem podstawowym, który od wielu miesięcy występuje w rządowych mediach w charakterze  komentatora nie rozróżnia orientacji seksualnej od zorganizowanego ruchu tzw. LGBT, jego działalności propagandowej, uliczno-medialnej. Chciał pójść tropem komentatorów trafnie oceniających zorganizowany i hojnie finansowany ruch od samej orientacji seksualnej i wykorzystywania jej przez ów ruch, a wygłupił się niesłychanie. Ciężko wymagać od Kowalskiego aby orientował się w stosowanej przez ten ruch taktyce marketingowej, która dla każdego myślącego człowieka układa się w pewne schematy działania a dodatkowo została już dość dobrze przeanalizowana i opisana. Nie posądzamy przecież naszego komentatora o czytanie czegokolwiek. A mimo to, za sprawą swojej wypowiedzi, trafił on na dział serwisu Wirtualna Polska dotyczący książek, gdzie jego intelektualne wypociny wyjaśnił prof. Jerzy Bralczyk.
Rozumowanie niezbyt oczytanego i niewykształconego osiłka nie może bardzo dziwić. Dziwić może za to fakt, że ciągle jest on zapraszany do wypowiadania się w ogólnodostępnych mediach, co ja  osobiście uważam za wynik jakiegoś rodzaju umowy, zapłaty za wykorzystanie go w kampanii wyborczej na rzecz PiS a przeciwko Konfederacji, co, nawiasem mówiąc, także wyszło bardzo słabo i dziwi mnie do dziś fakt inwestowania w niego.
W kolejnej odsłonie procesu staniemy więc twarzą w twarz z Marianem Kowalskim, komentatorem TVP Info, człowiekiem, któremu Chojecki zawdzięcza rozgłos jaki zyskała jego medialna inicjatywa i dzięki której Kowalski zarobił 450 tysięcy zł w 2,5 roku, a który dziś chętne wypowiada się m.in. na temat polskiego prawa i stanu sądownictwa. Wystąpi on na sali sądowej jako świadek obrony i bronić będzie swojego dobroczyńcy, choć właściwe czynów tych, publicznie dopuszczali się wspólnie. W tym miejscu ważne jest aby przypomnieć występ Kowalskiego w IPP z okazji piątej rocznicy rozpoczęcia nadawania codziennych programów, co było właściwym początkiem sukcesu sekty w Internecie. To wtedy padły słowa Kowalskiego, że to co mówił o sekcie, było wypowiedziane w złości i nie ma co do tego wracać. Eunika i jej ojciec chcieli, w imieniu urażonych widzów, którzy przed długi czas współfinansowali Kowalskiego, wyciągnąć od niego przeprosiny, ale chyba umowa odnośnie tego występu nie obejmowała aż takiego poświęcenia z jego strony, więc ostatecznie nie doszły one do skutku. Natomiast już dzień później, na swoim własnym kanale, Kowalski wyjaśnił pytającym go widzom powody jego wizyty w IPP, że jego udział w tym programie był spłaceniem długu wobec Pawła i Euniki Chojeckich, którzy zeznawali na jego korzyść w sądzie (!). Przysługa za przysługę. Chojeccy bronili Mariana, on w zamian wycofa się z twierdzenia o sekcie w najbardziej dziecinny i głupkowaty sposób jaki można sobie wyobrazić oraz wystąpi w ich obronie na dotyczącym ich procesie. A co mu tam? Nie jest daleko, ma też wolny, jak każdy inny, dzień, a i na przyszłość lepiej mieć jakąś alternatywę.
  W tym czasie w łonie sekty Pawła Chojeckiego wydarzyło się kilka wartych odnotowania rzeczy. Pierwszą z nich jest rzekome ocieplenie stosunków z byłym członkiem sekty i jej współzałożycielem a dziś senatorem Jackiem Burym. A przynajmniej tak twierdzi Paweł Chojecki. Pan senator w ramach, szeroko komentowanych, transferów politycznych, które przez niektórych nazywane były "politycznym kłusownictwem", zasilił szeregi ruchu / partii Polska 2050 Szymona Hołowni, opuszczając klub Koalicji Obywatelskiej.
Wyraźnie rozentuzjazmowana Eunika Chojecka rozpoczynając program zaprezentowała widzom sondaż, wg którego ugrupowanie Hołowni wyprzedza PiS. Skąd ten entuzjazm odnośnie sondażu, który w tym czasie mógłby być jedynie ciekawostką  zaraz po prognozie pogody? Pytając swojego ojca o to, czy uważa on, że partia Hołowni jest kolejną odsłoną Ruchu Palikota czy Nowoczesnej (które niektórzy określają terminem partii jednorazowego użytku i zauważają dziwną regułę przyznawania im już na starcie kilkunastu punktów procentowych), ten odpowiedział, że na razie tego nie wie, sugerując że poddaje to analizie, a jak wiemy mamy przecież do czynienia z analitykiem pierwszorzędnym, którego oceny zawsze, ale to zawsze znajdują pokrycie w faktach. A jeśli nie, to są do nich odpowiednio dopasowywane. Odbiorcy serwowanej w IPP sieczki informacyjnej nawet gdyby chcieli sprawdzać prognozy Chojeckiego, zgubili by się w gąszczu podsuwanych im tematów.
Nie to jednak jest w tej informacji najważniejsze. „Pastor” Chojecki twierdzi, że ponowny kontakt ze swoim dawnym środowiskiem nawiązał wspomniany senator Bury. Lider sekty miał rzekom rozmawiać w cztery oczy z senatorem a ten zapewnić miał go, że zmienił danie odnośnie postrzegania KNP i już nie uważa ich za sektę. Najciekawszą rzeczą w tym wydarzeniu byłaby zmiana podejścia senatora do działalności Pawła Chojeckiego i jego „kościoła” (którą obserwować może z dystansu i perspektywy jej byłego członka i dzisiejszej  działalności, choć wątpliwym jest by szczególnie chciał poświęcać im swój czas), jeśli założymy, że podawane przez Chojeckiego rewelacje są prawdą, a tutaj… wiemy jak bywa. Gdy w październiku 2019 roku ogólnopolskie media podały, że był on współzałożycielem KNP, z pewnością nie było mu to na rękę a wtedy właśnie rodzina Chojeckich, jakby na złość byłemu koledze, starała się znajomość tą jak najbardziej uwypuklić. W wielu wywiadach Bury pytany był o związek z "tajemniczą sektą" i stwierdził, że organizacja Chojeckiego "jest de facto sektą" a on sam zerwał z nimi kontakty ponad 20 lat temu i nie chciał by być z nimi a jakikolwiek sposób wiązany.
Opisywałem tutaj już jak na całą sprawę zareagował Chojecki i jego wyznawcy. Na każdym kroku zaczęli przypominać senatorowi ten epizod z jego życia, lider sekty nie szczędził mu także knajackich epitetów, z którym najczęstszym, adresowanym do senatora był ten, że polityk "łże jak bura świnia". Określenie to upodobał sobie Chojecki szczególnie, używając go często nawet przy tematach nie  związanych bezpośrednio  z dzisiejszym senatorem, ale chcąc do niego nawiązać co bez ogródek sugerował.
Wydawać by się mogło, że senator chciałby po prostu o nich zapomnieć, zająć się swoją dzisiejszą aktywnością i nie mieć z nimi kontaktu. Co więc musiałoby się stać, aby znów zapałał chęcią odbywania, tym bardziej zakulisowych, rozmów z Chojeckim w których trakcie cofałby wypowiadane wcześniej w ogólnopolskich  mediach słowa, potwierdzające sekciarski charakter tej grupy? Dlaczego nie ma żadnego śladu tych rozmów, nie odbyły się one np. w formie wywiadu dla IPP, nie były tez podawane jako oficjalne, dzisiejsze stanowisko senatora na żadnej z ich stron?. Chojecki chce abyśmy po prostu uwierzyli mu na słowo, że senator Bury już nie myśli o nich jak o sekcie, i przyjęli to do wiadomości. Niestety dla „pastora”, tak to nie działa. Owszem, uwierzą w to, izolowani od świata zewnętrznego i stale kontrolowani, członkowie sekty lub zapatrzeni w niego sympatycy Internetowi, ale jego zapewnienia o tym, że „tak było, nie zmyślam”, nie mają żadnej wartości.
Jeśli byłaby to prawda, to wytłumaczeniem mogłoby być jedynie to, że polityk ten zauważył, że... właściwie nie ma żadnych przeciwwskazań. Przecież gośćmi sekciarskiej telewizji internetowej są zarówno politycy PiS, Konfederacji, działacze PO czy nawet rzecznik  Konferencji Episkopatu Polski a media głównego nurtu w żaden sposób nie odnoszą się do takich znajomości polityków z pierwszych stron gazet. Można by powiedzieć, że IPP uznane zostało za medium jak każde inne. Posłowie i senatorowie w wulgarnych programach apokaliptycznej sekty? Nie ma problemu. Mam jednak spore wątpliwości, że senator ryzykowałby tego typu kontakty, tym bardziej, że on, najbardziej z nas wszystkich, musi zdawać sobie sprawę z tego, jak tego typu zaangażowanie mogłoby zostać wykorzystane przez Chojeckiego i do czego zdolny jest, dla osiągnięcia swoich celów, ten ziejący nienawiścią do wszystkich wkoło człowiek podający się za osobę duchowną, którą jest wyłącznie w mniemaniu swoim i swych wyznawców. Dawna znajomość i współpraca z Chojeckim odbiła się senatorowi czkawką na początku drogi w ogólnopolskiej polityce.
Sam Chojecki o senatorze znów wyraża się dziś znów ciepło per Jacek, mówi o nim jako o człowieku czynu, który nie rzuca słów na wiatr, a przekaz płynący z IPP nie jest zbyt krytyczny co  do politycznego  tworu Szymona Hołowni. W zasadzie, dla sekty tak zajadle antykatolickiej, jaką jest KNP, ruch tego  typu, atakujący katolicyzm z pozycji rzekomo zatroskanych katolików (nazywanych przez konserwatystów "katolikami bezobjawowymi"), jest opcją jak najbardziej wartą wspierania, nawet gdy przymknąć trzeba oko na proaborcyjne nastawienie całego  projektu, jego lidera i poszczególnych członków. Chojecki stwierdza, że jak na razie jest pełen sceptycyzmu wobec ruchu Hołowni ale życzy im aby mogli rozbić "układ katolicko-komunistyczny". Przy okazji zauważa, że ruch ten dostał poważne wsparcie medialne i ubolewa nad brakiem podobnego, gdy do życia sekta powołał atrapę partii o nazwie Ruch 11 Listopada (powody powołania do życia tego tworu, i jego dalsze losy znane są z wielu wpisów na tym blogu). Nie skreśla jednak całkowicie ruchu Hołowni mówiąc, że nawet to, że nie powstał on w rzeczywistości spontanicznie i miał wsparcie z danych ośrodków medialnych to może zdarzyć się, że "wiatr historii i to co robi Bóg" doprowadzi społeczeństwo do zmian, których oczekują, nawet przez ruch, którego początki nie są zbyt czyste. Jest to typowa dla podobnych samozwańczych liderów i kaznodziei paplanina, z której, w razie potrzeby łatwo będzie im się wycofać, co w przypadku Chojeckiego obserwowaliśmy już na poważniejszych przykładach (np. "stawania murem" za daną osobą by potem zwyzywać ją od szmaciarzy i agentów).
Kowalski, Bury i Onet
Zaproszenie Kowalskiego, niezbyt trudne, choć dziecinne wyciągnięcie od niego, że z tą sektą to on właściwie tak tylko  żartował oraz wątpliwa rozmowa z senatorem Burym była jednym z elementów obrony lidera sekty. A to właśnie o ich deklaracjach przypomniał na stronie głównej portal Onet.pl, co rozsierdziło nienawistnego „pastora”. Tekst w tym portalu przypomniał bowiem czytelnikom, lub zapoznał tych, którym „wielka misja drugiego Lutra z Lublina” mogła umknąć kim jest Paweł Chojecki i czym jest jego organizacja. Przytoczono słowa właśnie Kowalskiego i Burego, które warto przypomnieć:
Kowalski o KNP/IPP: „Oświadczam, że wszystkie inicjatywy IPP mają na celu wyłącznie budowę Kościoła Nowego Przymierza, Kluby IPP to rodzaj nowicjatu, w którym dokonuje się selekcji i werbunku (…) KNP stopniowo, ale skutecznie izoluje swoich członków od rodzin i znajomych spoza grupy, ludzie ci pozbawiani są prywatności i podlegają nieustannej kontroli. Podsłuchiwanie i donosicielstwo są na porządku dziennym. Przywódca wyznacza trendy mody,  kobietom nie wolno dbać o  siebie a mężczyźni muszą harować na dziesięcinę”.
Bury o KNP/IPP: „Jest de facto sektą. Manipulowanie ludźmi, uzależnianie ich od siebie, monopol naprawdę,  monopol na decyzję: to są znamiona sekty”.
Autor artykułu na Onecie to lubelski dziennikarz Sebastian Białach, który wie czym jest ta grupa, a dodatkowo, co w złości wypomniał mu Chojecki, liczący najwidoczniej na jakieś ulgowe potraktowanie z tego powodu, studiował on z jego córką Euniką. Miał on więc możliwość przyjrzenia się z bliska oddziaływaniu sekty w lubelskim życiu społecznym na przestrzeni lat.
 W tym miejscu zauważyć musimy, że projekt IPP startował pod całkowicie innymi hasłami, oparł się na ludziach, którzy byli sympatykami ówczesnego Ruchu Narodowego czy szerzej środowiska patriotycznego / narodowego, oferował im, wydawać by się mogło, bezkompromisowe, jasne ideologicznie, wykładnie i aż do przesady epatował patriotyczną symboliką wykorzystując ówczesny „boom”. Kolejne mądrości etapu i płynne przechodzenie do nich wiązać się mogą z odpływem starych członków sekty, ludzi,  którzy tworzyli tzw. Klub IPP i wymianą ich na nowych adeptów, nie pamiętających zbyt dokładnie tego, co miało stanowić fundament czyli patriotyzm (jak się szybko okazało specyficznie pojmowany i dopasowywany do właściwej ideologii sekty lub okoliczności).
Jeden z widzów podczas  programu spytał czy poprzez pojawienie się Burego w  programie (a właściwie wspominanie go przez Chojeckiego)można rozumieć zmianę jego nastawienia do tego środowiska. Chojecki, przypominając o 30 -letniej znajomości z senatorem powiedział, że mimo rozejścia się ich dróg, zarówno w kwestiach politycznych jak i religijnych to jest coś co ich łączy a mianowicie "podejście wolnościowe" jak określany jest dziś gospodarczy (ale nie tylko) liberalizm. Nie miał problemu z wyciągnięciem takiej deklaracji od Kowalskiego, któremu dał możliwość zarobienia  sporych pieniędzy i który ma wobec niego dług wdzięczności, pomimo tego, jak ich stosunki wyglądają dziś. Zbycie wcześniejszych wypowiedzi Kowalskiego dziecinnym „Ach, w złości to się mówi różne rzeczy” wyznawcy Chojeckiego przyjmą pewnie do wiadomości, choć po ich reakcjach zaraz po tej deklaracji, widać, że zaakceptują to tylko dlatego, że wymaga tego aktualny interes Chojeckiego i jego organizacji. Z Burym sprawa nie jest już taka prosta, a ten, w przeciwieństwie do, siedzącego całe dnie w fotelu, Kowalskiego, nie ma żadnego interesu aby składać takie deklaracje i nadstawiać kark za człowieka, z którym dziś nie ma nic wspólnego, a który dodatkowo przy każdej okazji, z perwersyjną przyjemnością, przypominał o niechlubnych sprawach z przeszłości , dodatkowo niewybrednie używając sobie na nim przy tej okazji.
Chojecki próbuje podchodzić senatora Burego delikatnie, najpierw poprzez rezygnację z ciągłego obrażania go a potem przechodzi do skromnych pochwał jego obecnej inicjatywy politycznej, roztacza przed swoimi wyznawcami dwie możliwości: albo u władzy będą komuniści, którzy wprowadzą zamordyzm, czipy, totalną kontrolę i depopulację albo ludzie tacy jak Bury i Hołownia, którzy "przynajmniej w kwestii praw obywatelskich są konserwatystami"(kwestia, specyficznie pojmowanych, praw obywatelskich, leży dziś w interesie Chojeckiego, o czym świadczą tematy jego ostatnich programów). W przypadku Chojeckiego rozumieć przez to możemy prawdopodobnie to, że liczy on na poparcie ludzi, którzy wygłaszane przez niego nienawistne tyrady uznają za dopuszczalne. Taka mała korzyść, ale zawsze coś.
Okazuje się jednak, że historia  rzekomymi zapewnieniami senatora Burego odnośnie zmiany jego oceny Pawła Chojeckiego i jego organizacji są wyssane z palca, zmyślone przez Chojeckiego. Senator Bury, wystąpił 17 kwietnia, a więc długi czas po tym, gdy miał rzekomo składać Chojeckiemu deklaracje o wycofania się ze swoich słów o sekcie, w programie internetowym „Młodzież vs politycy” na kanale myPolitics. Pytany tam o swój udział w organizacjach Chojeckiego i swoją znajomość z nim wyjaśnił wprost co o nim sądzi, zadając tym samym kłam sprzedawanej przez „pastora” historyjce.
Senator wyjaśnił, że Chojeckiego nigdy nie było w Ruchu Światło Życie, gdzie działał Bury, choć „pastor” wiele razy opowiadał o swojej działalności w nim, a pojawił się dopiero wraz ze swoją grupą o nazwie „Pojednanie”. Bury wyjaśnia dlaczego jego drogi z Chojeckim rozeszły się. Mówi, że miał on cechy autorytarnego przywódcy i manipulował ludźmi. Dawny współpracownik ocenia dziś, że Chojecki źle wpływał na wiele osób, to co robił nie było dobre, przypomina, że skłócił się on z całym środowiskiem protestanckimi, które „wyklął i obłożył klątwą”. Senator stwierdza kategorycznie, że niemożliwym jest aby zrobić coś dobrego z Pawłem Chojeckim. Odnosi się również do działania Chojeckiego wobec niego, wykorzystywaniu obecnej pozycji senatora dla korzyści swojego „kościoła”.
Senator Bury mówi o IPP jako bardzo dobrym biznesie Chojeckiego i wspomina, że prawdopodobnie dostaje on spore dofinansowanie  od zagranicznych sponsorów. Na koniec Bury określa Chojeckiego mianem człowieka niepoważnego i wykorzystującego innych oraz zapewnia, że nie zamierza wchodzić w jakiekolwiek konszachty z nim. I tak historia, którą wymyślił sobie na  potrzeby procesowe i wizerunkowe Chojecki upada  po kilkunastu dniach od jej puszczenia w obieg, pokazując, że mamy do czynienia z bezczelnym kłamcą i manipulatorem.
Zauważyć możemy więc, że kontakty z tego typu sektą nie są dla polityków, zarówno z jednej jak i drugiej strony (o ile  stronach mówić w ogóle możemy), niczym niestosownym, choć niektórzy, w określonych sytuacjach, wstrzymują się jednak od tego typu wystąpień i nie przyjmują zaproszeń Chojeckiego.
A chodzi tu m.in. o kandydata na Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO) z ramienia PiS Bartłomieja Wróblewskiego. W jednym z programów Chojecki, nie kryjąc rozczarowania, oznajmił, że odrzucił on zaproszenie do jego internetowej telewizji, mimo że wcześniej występował w niej kilkukrotnie. Jakie mogą być powody odmowy kolejnego występu pozostaje tajemnicą, jednak Chojecki wyrzuca odmowę publicznie każdemu, kto nie przyjmie jego zaproszenia,  sugerując jakieś niecne powody. Być może przy okazji kandydowania na stanowisko RPO, wokół którego odbywa się już od miesięcy niemały spór, ktoś doradził mu aby unikał kontrowersyjnego towarzystwa? Chciałbym wierzyć, że sam sprawdził w czym kilkukrotnie wziął udział i zorientował się, że miał do czynienia ze szkodliwą i agresywną grupą. Chojeckiemu, który odmowę tę skwitował tym, że "jak widać z tym podejściem obywatelskim w PiS nie jest najlepiej", przyznać przy tej okazji należy, że dość sprawnie porusza się w środowisku politycznym, zdobywając coraz to nowe kontakty wśród posłów, senatorów i ludzi związanych z polityką a tym samym buduje pozycję swojej sekty i jej inicjatywy propagandowej w postaci IPP nie gorzej niż robili to, w o wiele bardziej sprzyjających warunkach, amerykańscy kaznodzieje i teleewangeliści. Gdzie tkwi tajemnica tego sukcesu i dlaczego nie jest on obiektem zainteresowania mediów z jednej czy drugiej strony, które mogłyby przecież wykorzystać udział polityków opcji przeciwnej w czymś takim do  ich zdyskredytowania, pytałem wielokrotnie i, poza domysłami, nie potrafię udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
Dylematów takich nie miał jednak kandydat na to stanowisko wspierany przez Koalicję Obywatelską i PSL Sławomir Patyra, który w wywiadzie dla Gazety Wyborczej oznajmił, że zamierza być "kontynuatorem standardów, które do tej pory wyznaczyli dotychczasowi Rzecznicy Praw Obywatelskich. Sławomir Patyra jest profesorem UMCS w Lublinie, prodziekanem Wydziału Prawa i Administracji oraz kierownikiem katedry prawa konstytucyjnego. Czy udzielając im wywiadu miał świadomość z kim się zadaje? Ciężko powiedzieć, jednak, jak wspomniałem wyżej, ani media ani inne instytucje nie zwracają uwagi na to, że politycy z pierwszych stron gazet występują w programach apokaliptycznej, wulgarnej sekty.
Wybór nowego RPO już  od wielu miesięcy jest stałym elementem debaty politycznej w Polsce. We wrześniu 2020 r. skończyła się 5-letnia kadencja obecnego RPO Adama Bodnara. Nie udało się wybrać jego następcy, dlatego na podstawie przepisów obecnej ustawy o RPO Adam Bodnar nadal sprawował  urząd (osobny tekst dotyczący IPP i Adama Bodnara ukaże się niebawem). Rzecznika wybiera Sejm za zgodą Senatu.
Patyra w rozmowie z Chojeckim mówi m.in. o upolitycznieniu prokuratury, z czym zgadza się lider lubelskiej sekty, mający, na kilkanaście dni przed swoją rozprawą, interes w tym, aby wyznawcy jego otrzymali potwierdzenie wtłaczanego im do głów "ataku" na nich ze względów politycznych lub religijnych. Chojecki przedstawia im bowiem wizję, w której są oni prześladowanymi przez katolickie państwo "uczniami Chrystusa". Łatwo podpiąć tego typu rzeczy pod, doskonale znane wszystkim, tłumaczenie wszelkich występków, czyli określenia sprawy mianem "politycznej". A skoro jakiekolwiek działanie przeciwko komukolwiek jest "polityczne" i jako takie zaistnieje medialnie to nie dość, że zdobywa się, wątpliwy ale jednak, argument przeciwko oskarżającym to dodatkowo nie trzeba się do niego merytorycznie odnosić skupiając się właśnie na kwestii jego "polityczności".
Odpowiadając na pytanie Chojeckiego o jego pogląd na, eksponowane jednak przez kandydata PiS, kwestie ochrony życia i tradycyjnej rodziny, Patyra odpowiada, że wprawdzie on sam jest przeciwnikem aborcji ale... nie ma w Polsce, a przynajmniej on nie spotkał, osób, które uważają, że aborcja jest dobrem i powinna być w jakiś szczególny sposób chroniona. Najwyraźniej pan profesor przez ostatnie kilka miesięcy nie tylko nie czytał gazet ale też nie włączał telewizora ani komputera. Bo tylko tym dało by się wytłumaczyć to, że umknęło to jego uwadze. Ostatecznie jednak, podobnie jak Szymon Hołownia, rozgranicza  on swój prywatny pogląd od tego co zamierza robić pełniąc funkcję publiczną i w żaden sposób mu się to nie kłóci, tak samo jak Chojeckiemu, który mocno, ale chyba jednak tylko teoretycznie, próbuje akcentować zależność religii i polityki oraz konieczność stosownia religijnego etosu w politye. W tym miejscu moją intencją nie  jest ocena poglądu kandydata na RPO ani porównywanie go z moim własnym, ale zwrócenie uwagi na to, że obaj wspomniani wyżej panowie mówią otwarcie, że w tak fundamentalnej kwestii myślą jedno a robią  drugie, przy czym to drugie jest tym czego oczekują od nich np. środowiska wspierające ich kandydatury czy aktualny układ sił. W żaden sposób podejście takie nie prowokuje kolejnych pytań Chojeckiego, który przecież od zawsze mówi, że nie można w ten sposób rozgraniczać wartości.
Patyra mówi o stworzeniu katalogu przesłanek pozwalających przerwać ciążę i zabraniających tego  procederu i uprzedza pytanie o jego poparcie dla tzw. Strajku Kobiet jasno deklarując się jako wspierający (czyli jednak "hej, hej, aborcja jest OK!", choć nie spotkał nigdy nikogo kto by tak twierdził). Uzasadnia to tym, że wspiera on każdy oddolny ruch niezależnie od głoszonych przez niego haseł i idei, gdyż ten wpisuje się w całość tego co w konstytucji nazywamy narodem i przyznaje prawo każdemu do głoszenia własnych poglądów. Nie był w tej kwestii zbyt mocno naciskany przez Chojeckiego, który jednak przedstawia siebie jako chrześcijańskiego pastora, dlatego odnosi się wrażenie, że nie ta sprawa była dla lidera sekty najbardziej interesująca.
Nie mogło być dla Chojeckiego lepszego momentu niż ten aby w rozmowę włączyć wątek jego sekty jako przykładu grupy dyskryminowanej, zresztą samo zaproszenie kandydata na RPO, miało to na celu. Tym razem nie rozpoczął jednak od porównań swojej trzódki do chrześcijan ginących na arenie koloseum, ale od procesów sądowych, które opisał jako metodę wykluczania danych grup czy osób poprzez intensyfikowanie przeciwko nim działań prawnych. Rozpoczął od doniesień Onetu i Faktu i Newsweeka, mówących o pozwach przeciwko ich dziennikarzom. W takim przypadku, aby ocenić ich zasadność należałoby wiedzieć czego dotyczy każdy z nich, jednak medialny nagłówek "100 pozwów przeciwko dziennikarzom" ma swój ciężar gatunkowy i robi wrażenie, bez konieczności tłumaczenia czy są one zasadne czy nie, co właściwie i o kim napisał dany dziennikarz i jak ma się to do rzeczywistości. Automatyczne wpisanie ich w celową, zorganizowaną strategię może, choć nie musi, świadczyć o tym, że lepiej postawić na taką linię obrony zamiast merytorycznie obalić każdy z zarzutów.
Jako przykład “prześladowania”  uważa on wszelkie inicjatywy przeciwne wobec działań środowiska "krytyków Kościoła Katolickiego", do którego przypisał swoją  organizację. Nie dodał przy tym oczywiście, że tym sposobem, posuwając się nawet do składania fałszywych zeznań i oskarżania krytyków o poważne przestępstwa bez żadnych dowodów ani nawet przesłanek (jak niegdyś Adam Michnik), próbował zamknąć usta ludziom, którzy dopuścili się krytyki działalności sekty czyli właśnie wykluczyć ich z debaty przy pomocy nikogo innego jak właśnie mecenasa Turczyna. Chodziło mu o to, że ktoś mógł pozwać go za coś, co z punktu widzenia prawa jest z nim niezgodne a z czego logicznie nie ma się jak wytłumaczyć i wybrnąć czyli zasłaniać musi się spiskiem tajemniczych sił i ich zorganizowanymi działaniami (choć w tym przypadku mamy do czynienia z garstką zwykłych obywateli, których na zorganizowanie takiej akcji nie było by po prostu stać, przeciwko liczącej miesięczny dochód do 200 tysięcy zł zorganizowanej sekcie z koneksjami wśród ludzi z pierwszych stron gazet i zagranicznymi organizacjami). Przypomnijmy, że to właśnie Chojecki i jego współpracownicy hurtowo składali doniesienia do prokuratury, zgłaszali bardzo wątpliwe sprawy policji, a nawet wypisywali dziwaczne listy do Ministerstwa Sprawiedliwości, na których brak odpowiedzi przedstawiany był jako spisek na najwyższych szczeblach władzy, z osobistą ingerencją ministra Ziobro na czele, przeciwko lubelskiej sekcie i jej "pastorowi".
Chojecki, wykorzystując wizytę kandydata na RPO, nie mógł nie wspomnieć o sprawie leżącej w jego interesie czyli zapisie prawnym o obrazie uczuć religijnych, z którego sam jest pozwany za wulgarne wyzwiska kierowane przez niego wobec katolików i ich religii, co stanowi w zasadzie podstawę jego publicznych wystąpień, zastępujących brak sensownej oferty mogącej przyciągnąć do jego sekty większą ilość ludzi. Mówił więc o tym, że "osoby zajmujące się dziennikarstwem i krytykujące panującą w Polsce religię są poddawane coraz większej ilości procesów i szykan z tego powodu" i spytał prof. Patyrę co on, jako ewentualny przyszły RPO, chciałby zrobić w tej sprawie.
Gość odpowiedział tak jak mógł odpowiedzieć kandydat opozycji na to stanowisko, czyli że interweniowałby w każdej ze spraw, która może mieć znamiona naruszenia wolności mediów. Ciekawy w tym miejscu byłby jego  komentarz, gdyby miał możliwość zapoznania się z materiałem dowodowym przeciwko Chojeckiemu, ale oczywiście "pastor" nie zamierzał podawać mu przykładów swoich wypowiedzi, ograniczając się jedynie do ogólnego stwierdzenia, że jest on właśnie tym "prześladowanym krytykiem". Prof. Patyra stwierdził natomiast, że w Polsce występują jakieś formy szykan wobec innowierców czy osób niewierzących, nie wskazując jednak dokładnie na czym one dokładnie polegają, nie podając żadnych konkretnych przykładów, czyli po prostu rzucając na wiatr dziwaczne insynuacje. Po raz kolejny występ polityka w IPP przynosi korzyści jedynie nienawistnemu "pastorowi" i kompromitację gościowi programu, choć pamiętać musimy, że wynikającą głównie z niewiedzy pytanego czego tak naprawdę dotyczy pytanie, gdyż odpowiada on na pytania zadawane mu przez człowieka, który nie wprowadza go dokładnie w zagadnienie oczekując jednocześnie wyraźnych słów poparcia lub potępienia. Na takie zagrywki Chojeckiego dało się nabrać już bardzo wielu gości audycji IPP z rzecznikiem Konferencj Episkopatu Polski (i medioznawcą!) na czele.
Kornelia Chojecka spytała kandydata czy jest za likwidacją art. 196 kk mówiącego o obrazie uczuć religijnych (równolegle akcję przeciwko temu zapisowi prawnego prowadzi muzyk Adam “Nergal” Darski,; w jej ramach rob sobie zdjęcia z takim postacami jak Robert Biedroń, Agnieszka Holland czy prof. Hartman) , co ten potwierdził argumentując to, że jest on wykorzystywany politycznie (kolejne ogólnikowe stwierdzenie nie podparte choćby jednym, konkretnym przykładem).  Na zakończenie wystąpienia prof. Patyra rzucił kilka sloganów o demokratycznym państwie prawa a Chojecki zapewnił, że dołoży swoją cegiełkę do jego budowy (!). Było sztywno, oficjalnie, Chojecki dostał to co chciał... wypowiedzi prof. Patyry będą wykorzystywane przez lidera sekty jeszcze wiele razy na poparcie tez pod którymi nie zawsze podpisałby się ich autor, ale taka jest właśnie specyfika programów IPP i taktyka działania KNP.
Ciąg dalszy nastąpi...
1 note · View note
drugsloveex · 4 years ago
Text
Tak wiele ocen wystawionych zbyt pochopnie Wiele decyzji podjętych zbyt gwałtownie Wracały do mnie, dlatego dziś biję się z sobą Jedynie, a w życiu innych stoję obok Czasem możemy nie znać czyjejś motywacji do czynu I oddalamy si�� od racji, obierając zły azymut Słowo do wszystkich depozytariuszy prawdy Przyjdzie dzień, kiedy los to właśnie z was zadrwi Jeśli nie znasz warunków, fakty są Ci obce Jakbyś mieszkał na księżycu i chciał mówić coś o Polsce Czasem kompleksy biorą górę nad rozsądkiem Ale Twoje porażki z sobą to nie jest mój problem Kiedyś za wszystko w życiu sam odpowiem Nikt mniej i nikt więcej - po prostu człowiek Gdzie jest granica? Co wolno, i co warto? Szukam, a każdy krok jest dla mnie w życiu niespodzianką.
Eldo - Granice
1 note · View note
wolcichyczas · 3 years ago
Text
16/11/2021
Jana 7:14-24 
(14) Tymczasem dopiero w połowie świąt przybył Jezus do Świątyni i nauczał. (15) Żydzi zdumiewali się mówiąc: W jaki sposób zna On Pisma, skoro się nie uczył? (16) Odpowiedział im Jezus mówiąc: Moja nauka nie jest moją, lecz Tego, który Mnie posłał. (17) Jeśli kto chce pełnić Jego wolę, pozna, czy nauka ta jest od Boga, czy też Ja mówię od siebie samego. (18) Kto mówi we własnym imieniu, ten szuka własnej chwały. Kto zaś szuka chwały tego, który go posłał, ten godzien jest wiary i nie ma w nim nieprawości. (19) Czyż Mojżesz nie dał wam Prawa? A przecież nikt z was nie zachowuje Prawa, /bo/ czemuż usiłujecie Mnie zabić? (20) Tłum odpowiedział : Jesteś opętany przez złego ducha! Któż usiłuje Cię zabić? (21) W odpowiedzi Jezus rzekł do nich: Dokonałem tylko jednego czynu, a wszyscy jesteście zdziwieni. (22) Oto Mojżesz dał wam obrzezanie - ale nie pochodzi ono od Mojżesza, lecz od przodków - i wy w szabat obrzezujecie człowieka. (23) jeżeli człowiek może przyjmować obrzezanie nawet w szabat, aby nie przekroczono Prawa Mojżeszowego, to dlaczego złościcie się na Mnie, że w szabat uzdrowiłem całego człowieka? (24) Nie sądźcie z zewnętrznych pozorów, lecz wydajcie wyrok sprawiedliwy.
Jerozolima byłą miastem około pięćdziesięciu tysięcy ludzi za czasów Jezusa, jednak w czasie święta liczba ludności wzrastała do 250 000. Musiało to być bardzo chaotyczne. Jezus czeka aż do połowy tygodnia, kiedy było tam najwięcej ludzi, na wsadzenie kija w mrowisko. Poszedł do centrum zainteresowania, do świątyni, aby nauczać. Ciekawe co Jego bracia myśleli i mówili! Żydowskie władzy zadziwiały się Jego słowami. Nie mogli zrozumieć jak ktoś bez wykształcenia mógł nauczać z taką elokwencją, logiką i mocą. Chrystus wyjaśnił, że Jego mądrość pochodziła z góry od Jego Ojca. Bóg wymaga, aby człowiek uwierzył Mu na słowo przez wiarę. Werset 17 jest właśnie takim wezwaniem: wierz mi na słowo, a ujrzysz prawdę w tym czego nauczam. Zbyt często ludzie patrzą na siebie nawzajem, żeby uzyskać odpowiedzi kiedy powinni kierować się do Boga po prawdę. Jezus demaskuje mordercze intencje Jego wrogów (w. 19), o których tylko niewielu wiedziało. Prawdopodobnie słabo im się zrobiło kiedy zrozumieli, że Chrystus zna myśli ich serca. To jedno dzieło (w. 21) jest odniesieniem do uzdrowienia chromego przy sadzawce Betezda niedaleko świątyni (ew. Jana 5:1-15).  Wcześniej żydowskie autorytety potępiły Jezusa dlatego, że nie przestrzegał ich praw odnośnie szabatu. Jezus podejmuje się tematu i ujawnia ich hipokryzję. Jeśli prawo Mojżeszowe pozwalało na obrzezanie w szabat, dlaczego miałoby zabraniać uzdrowienia? Sądzenie z pozoru (w. 24) to przypatrywanie się tylko literze prawa, a nie Duchowi, który za tym stał. Żydowskie przywództwo zredukowało uwielbianie Boga do przepisów, które należało pilnie przestrzegać. Bóg chciał posłuszeństwa płynącego z serca, opartego na relacji z Nim.
Krok życiowy
Jaka jest podstawa twojej wiary- rytuał czy relacja? Ci, którzy usłyszeli Syna Bożego jak mówił, byli tak pogrążeni w swoim rytualnym myśleniu, że nie słyszeli tego co On naprawdę mówił.
6 notes · View notes
not-really-skinny · 5 years ago
Text
#1
Jeśli zaczynasz jakieś działanie, należy je skończyć, prawda? Czyli jeśli zacznę pracę domową, nie wypada jej zostawić w połowie.
W związku z tym, czy jeśli zacznę się odchudzać to muszę to skończyć? Czy jeśli zacznę stosować dietę, a moim celem jest 45kg, to mam skończyć to robić po osiągnięciu celu, czy mogę przerwać w trakcie. Ponoć to jest jest długo trwałe, ale ludzie mówią, że nie zostawia się działań w połowie.
Ciągnąc to dalej. Oznacza to, że jeśli niszczymy siebie psychicznie, obciążamy się fizycznie/emocjonalnie mamy to robić do samego końca, a jeśli naprawiamy to również? Czy człowiek czasami nie powinien się poddać, odpuścić, dać się ponieść emocją. Nie dokończyć czegoś.
Jak dostanę jeden brak z zadania nie umrę. Jak nie schudne do 45kg to nie umrę. Jeśli będę miała połowę zadania, a nie całe, to nie umrę. Jeśli będę miała 53kg, a nie 45kg, to nie umrę.
Nie umrę. Nie dostanę również satysfakcji z działania. Jednak czy nie lepiej poczekać na osiągnięcie celu? Można również proces przyspieszyć.
Zamiast siedzieć nad zadaniem godzinę, można je ściągnąć z internetu. Mamy jednak „skutki uboczne” tego czynu. Nauczycielka może zobaczyć, że ściągaliśmy i zamiast dać nam 5, da nam 1.
To samo jest z odchudzaniem. Możemy zacząć się głodzić. Przyspieszyć proces odchudzenia. Ma to jednak również swoje konsekwencje. Najpierw złe samopoczucie, następnie wypadające włosy i łamliwe paznokcie, w końcu omdlenia. W najgorszym przypadku jest to śmierć.
Dokańczając wypowiedź. Kiedy staramy się mieć coś na już ranimy siebie ponoć bardziej niż kiedy cierpimy z powodu zmęczenia organizmu. Jednak droga jest krótsza i mniejsze szanse na poddanie się. Na upartego na głodówce 5kilo schudniemy w tydzień/półtorej tygodnia. Na diecie z o wiele mniejszym deficytem kalorycznym schudniemy 5kg w pięć albo sześć tygodni.
Niektórzy podejmują ryzyko. Nie zawsze takie działanie musi kończyć się źle. Nie zawsze musimy dostać 1 jak będziemy ściągać, tak samo nie zawsze głodówka kończy się śmiercią.
Ludzie są chciwi, niecierpliwi i często nie myślą racjonalnie jeśli czegoś pragną ponad wszystko. Są rzeczy, które wymagają czasu. Dlaczego więc nie możemy tego czasu skrócić? Podejmujemy ryzyko ze świadomością konsekwencji, czasami stawka jest wyższa czasami niższa, jednak i tak się stresujemy tym co robimy. Jednak potem będą pytać, jak to zrobiłeś tak szybko, bo mu to zajęło dłużej. Dostajesz jeszcze więcej satysfakcji.
Nadal się dziwisz, dlaczego jestem motylkiem?
52 notes · View notes
joracalltrise · 4 years ago
Photo
Tumblr media
Podsłuchiwanie jest ryzykowne, ale czasem się opłaca.
Trzeba tylko umieć podsłuchiwać ze zrozumieniem...
Najnowszy rozdział "Człowieka Czynu" powraca po długiej przerwie. Możecie go przeczytać na Wattpadzie, Ao3, bądź fanfiction. net (linki poniżej). Trzymajcie się cieplutko i niech Moc będzie z wami!
https://archiveofourown.org/works/23686543/chapters/77045522 https://www.fanfiction.net/s/13554833/38/Cz%C5%82owiek-Czynu
Człowiek Czynu (Star Wars) - Rozdział 17 - Walka o dominację (Część 1) (on Wattpad) https://www.wattpad.com/1067523240-cz%C5%82owiek-czynu-star-wars-rozdzia%C5%82-17-walka-o?utm_source=web&utm_medium=tumblr&utm_content=share_reading&wp_uname=Jora_Calltrise&wp_originator=yZTSqC7%2FJCEbPpiJnbPmwLFcqxc2VTB5i%2BsNEAZMfvrQqibLrS2U7lM2pSP9MyBTIQDQUuOOnbGfjy4Av9%2FqouwjizpfOlwqBi0z1UtYMdMNGKhL6rJB%2Foy019Mus1T1 Trudne początki Obi-Wana i Anakina. Opowieść o tym jak z "burkliwego starszego kolegi" oraz "przybłędy z pustyni" stali się dla siebie Mistrzem i Padawanem. Wypełnienie luk z "Mrocznego Widma" i zagłębienie się w skomplikowane relacje między naszymi ulubionymi Jedi. Rozdziały są dość długie, dlatego dzielę je na części, by łatwiej wam się czytało. Nowy rozdział w każdy czwartek. Fanfik bezpairingowy, tylko relacje stricte rodzinne - więcej informacji w notce od-autorskiej.
17 notes · View notes
i-wanna-b3-skinny · 5 years ago
Text
#1
Jeśli zaczynasz jakieś działanie, należy je skończyć, prawda? Czyli jeśli zacznę pracę domową, nie wypada jej zostawić w połowie.
W związku z tym, czy jeśli zacznę się odchudzać to muszę to skończyć? Czy jeśli zacznę stosować dietę, a moim celem jest 45kg, to mam skończyć to robić po osiągnięciu celu, czy mogę przerwać w trakcie. Ponoć to jest jest długo trwałe, ale ludzie mówią, że nie zostawia się działań w połowie.
Ciągnąc to dalej. Oznacza to, że jeśli niszczymy siebie psychicznie, obciążamy się fizycznie/emocjonalnie mamy to robić do samego końca, a jeśli naprawiamy to również? Czy człowiek czasami nie powinien się poddać, odpuścić, dać się ponieść emocją. Nie dokończyć czegoś.
Jak dostanę jeden brak z zadania nie umrę. Jak nie schudne do 45kg to nie umrę. Jeśli będę miała połowę zadania, a nie całe, to nie umrę. Jeśli będę miała 53kg, a nie 45kg, to nie umrę.
Nie umrę. Nie dostanę również satysfakcji z działania. Jednak czy nie lepiej poczekać na osiągnięcie celu? Można również proces przyspieszyć.
Zamiast siedzieć nad zadaniem godzinę, można je ściągnąć z internetu. Mamy jednak „skutki uboczne” tego czynu. Nauczycielka może zobaczyć, że ściągaliśmy i zamiast dać nam 5, da nam 1.
To samo jest z odchudzaniem. Możemy zacząć się głodzić. Przyspieszyć proces odchudzenia. Ma to jednak również swoje konsekwencje. Najpierw złe samopoczucie, następnie wypadające włosy i łamliwe paznokcie, w końcu omdlenia. W najgorszym przypadku jest to śmierć.
Dokańczając wypowiedź. Kiedy staramy się mieć coś na już ranimy siebie ponoć bardziej niż kiedy cierpimy z powodu zmęczenia organizmu. Jednak droga jest krótsza i mniejsze szanse na poddanie się. Na upartego na głodówce 5kilo schudniemy w tydzień/półtorej tygodnia. Na diecie z o wiele mniejszym deficytem kalorycznym schudniemy 5kg w pięć albo sześć tygodni.
Ludzie są chciwi, niecierpliwi i często nie myślą racjonalnie jeśli czegoś pragną ponad wszystko. Są rzeczy, które wymagają czasu. Dlaczego więc nie możemy tego czasu skrócić? Podejmujemy ryzyko ze świadomością konsekwencji, czasami stawka jest wyższa czasami niższa, jednak i tak się stresujemy tym co robimy. Jednak potem będą pytać, jak to zrobiłeś tak szybko, bo mu to zajęło dłużej. Dostajesz jeszcze więcej satysfakcji.
Nadal się dziwisz, dlaczego jestem motylkiem?
1 note · View note