Tumgik
#chłopak i przyjaciel w jednym
myslodsiewniav · 3 months
Text
21 czerwca 2024
Jestem straszliwie przebodźcowana.
Tak przebodźcowana, jak dawno nie byłam - mam w głowie listę pilnych spraw, wszystkie projekty muszą się wydarzać na raz, w kwestii wielu nie wiem jaki będzie finał i czy poświęcony na ich przygotowanie czas w ogóle się opłaci, zwróci, czy te plany (i biznespalny), które kreślę to w ogóle się wydarzą.
Masakra - nie czuję się bezpiecznie.
A sytuacje w których mam się "rozerwać", wyluzować okazują się dostarczać jeszcze więcej bodźców i jestem w takim stanie, że wszystko we mnie krzyczy NIEEEEEEEE. Serio, dwa dni temu musiałam wyjść ze spotkania, bo od ilości bodźców myślałam, że zwariuję, że albo zacznę zaraz krzyczeć, na kogoś, pewnie na wszytskich obwiniając ich niedojrzale za moje samopoczucie, albo się rozpłaczę w poczuciu krzywdy i pomimo niewygody spróbuję jeszcze tam zostać, ale pewnie mnie zemdli. Punkt, kiedy miałam dość, to moment, gdy po 3h w hałasie i rozgardiaszu zdałam sobie sprawę, że zaciskam szczęki tak bardzo, jak się da, próbując skoncentrować się na tym co się do mnie mówi mimo hałasu i chaosu, ale złapałam się na tym, że przestałam słyszeć. Dźwięki docierały do mnie jak spod wody. O fuk. Znam to z dzieciństwa... I wstałam wyjaśniając, że za dużo bodźców, że przepraszam, ale nie mam przestrzeni na to spotkanie - chociaż bardzo chciałam mieć - i wyszłam. Mój chłopak ze mną. Potem powiedział, że też to czuł, ale to inorował, że dopiero gdy ode mnie usłyszał o zbyt wielu bodźcach to zrozumiał, że zagryza szczękę i próbuje przypiąć swoją uważność do tego co się działo przy tylko naszym stoliku.
Ech.
Piszę wnioski. Próbuję w realizację kursów - włoski zaczęłam, fajne lekcje. Jeszcze mam pakiet 3 kursów o fotografii do otworzenia, pakiet projektowania designu i jeszcze zbieranie umów, świadectw pracy, zaświadczeń, dyplomów, pisanie kolejnego wniosku, zaliczenie 3 przedmiotów na studia (w jednym przypadku mam do edycji plik już przygotowany, więc szacuję, że jakieś 50% roboty jest za mną, w drugim mam 1 z 4 rzeczy ukończoną - czyli raptem 25% zrobione, a w trzecim mam jakieś 20% rzeczy zrobionych, ale jeszcze dużo praktyki do zaliczenia... ech) i szukanie możliwości, księgowych itp.
Kurwa.
Płakać mi się chce, bo niby przede mną 2,5 wolne miesiące "wakacji" studenckich, ale wszystkie weekendy w tym czasie już zajęte - bo przyjaciele i rodzina nas po prostu nie widzieli przez zjazdy na studia.
Serio, racjonalnie wiem, że nie jest źle, ale makiawelistyczne uczucia mam, bo brakuje mi czasu na odpoczynek, niemartwienie się...
5 notes · View notes
cokolwiekgdziekolwiek · 7 months
Text
Dawno nie pisałam tu czegoś dłuższego, takiego prosto z serca ale jest coś co chciałabym z siebie wyrzucić. 7/8 lat temu napisał tu do mnie pewien chłopak, chłopak który ostatecznie okazał się być kimś wymyślonym, jednym wielkim kłamstwem któremu pozwalałam sterować swoim życiem, rozpierdalać zdrowie psychiczne jak i fizyczne, byłam głupia nastolatka którą ktoś się zainteresował więc mógł mną manipulować na wszystkie sposoby, wielokrotnie słyszałam że powinnam się zabić, podkopał moją wiarę w siebie na długie lata, przyczynił się do tego że do tej pory miewam problemy z spaniem, z koszmarami, problemy z jedzeniem, w skrócie mówiąc zniszczył mnie naprawdę na długo i powinnam go nienawidzić a jednak chciałabym mu dzisiaj podziękować, całkowicie szczerze i prosto z serca. Dziękuję ci „Sebastian” za to że 6 grudnia mi ją przedstawiłeś, że przedstawiłeś mi moją najlepszą przyjaciółkę, osobę która nigdy ze mnie nie zrezygnowała mimo że sam próbowałeś do tego doprowadzić, osobę która każdego dnia jest przy mnie mimo że sama wielokrotnie dałam jej powód by pierdolnela tą relacją. Dziękuję ci za to bo przez to jestem tu gdzie jestem, bo rozpocząłeś serię przypadkowych sytuacji, rozpocząłeś ciąg zdarzeń które doprowadziły mnie do miejsca które mogę nazwać domem, do miejsca gdzie prawdziwi przyjaciele są rodziną, do miejsca gdzie znalazłam spokój, radość, szczęście i miłość, gdzie króluje szczerość, wsparcie. Poznanie ciebie doprowadziło do poznania najlepszych ludzi w moim życiu, do prawdziwych przyjaciół, którzy zamiast zrezygnować wyciągają do ciebie dłoń i pomagają wstać po potknięciu, doprowadziło do poznania chłopaka którego nie boję się nazwać miłością mojego życia. Gdy ty pokazywałeś mi jak wielkim gownem jestem oni pokazują każdego dnia jak ważna i wartościowa jestem.
Więc kończąc to dziękuję ci za to że pojawiłeś się w moim życiu by je rozjebać i by oni mogli je poskładać, dziękuję bo przez te sytuacje mam najlepszą przyjaciółkę o której nawet nie byłabym w stanie marzyć, dwóch wspaniałych przyjaciół którzy gdy mieli okazję mnie skreślić bo ich zraniłam wyciągnęli do mnie rękę i przyjęli do siebie oraz wspaniałego chłopaka i to właśnie oni każdego dnia pokazują mi że życie może być piękne a szczęście wcale nie musi trwać jedynie 5minut.
6 notes · View notes
Tumblr media
Chyba nie ma nic wspanialszego niż miłość.Mimo ze jest daleko pamięta żeby napisac do swojej myszki nawet na przerwie ♥️💋.
2 notes · View notes
lekkotakworld · 2 years
Text
Hejka!
Z góry przepraszam za długi post, ale muszę uporządkować myśli.
Po wczorajszym kolejnym napadzie, który pochłonął z 2 tys kcal naraz stwierdzam, że kurcze, trzeba to jakoś opanować!
Waga skoczyła z 64,85 do 65,50. Koszmar.
SŁODYCZE
Przede wszystkim, muszę przestać sobie samej ulegać. Po raz kolejny zaczynam odliczać dni bez słodyczy. Nie mogę w sklepie się na nie kusić. Nawet wypisze sobie tutaj ich minusy, to jest pomysł.
Szkoda kasy
Puste kalorie (batony, które mają po niecałe 300 kcal - to tyle co np. 3 banany)
Po jednym batonie chce się więcej - błędne koło
Owoce też są słodkie - wcale nie potrzebuje czekolady
Istnieją jogurty straciatella - one mają czekoladę i to też jest okej, a jeden jogurt to tylko 200 kcal
NAWYKI ŻYWIENIOWE
Chce spróbować z postem przerywanym. Jeść posiłki tylko w wyznaczonym okienku i koniec. To powinno zmniejszyć moje podjadanie tak myślę. Chcę jeść w godzinach 10:00-18:00
Śniadanie 10:00
II śniadanie 12:00-13:00
Obiad 15:00
Kolacja 17:00-17:30 (żeby skończyć przed 18)
Myślę, że jak nauczę się jeść co te 2-3 godziny to też jakoś nad wszystkim zapanuje. Tym bardziej, że chce znów odzyskać uczucie głodu. Przez objadanie się zupełnie nie czuje głodu fizycznego tylko ten psychiczny.
STRES
Kolejna zmiana - stres i jego rozładowywanie. Zaważyłam, że często nawet najmniejszą blachostke odreagowuje jedząc. Wtedy rzucam się na jedzenie, dosłownie!
Spacery - chce do nich wrócić. Może ustalę sobie, że po kolacji będę wychodzić na godzinny spacer, żeby nie rzucić się już na nic więcej.
Woda - chce więcej pić, bo ostatnio to trochę zaniedbuje, zamiast jedzenia - woda, może z czasem się nauczę
Bieganie - chce wrócić. Daaaawno nie biegałam, a wiem jak to oczyszcza myśli. Może się uda wrócić. Rano dobrze mi się biega jak jest jeszcze chłodno i w dodatku na pusty żołądek. Tak lubiłam najbardziej.
Pamiętnik - może zacznę pisać gdzieś w zeszycie to co mnie męczy. Te natrętne myśli przelewać na papier, żeby już tak nie męczyły. Czasami jak mam zbyt duży natłok myśli to pisze to komuś (chłopak, czy też przyjaciel) i to trochę pomaga, więc może pisanie jest dobrą opcją.
RUTYNA
Chce przywrócić jakąś swoją rutynę i zadbać trochę o siebie
Rano - kawa na czczo, wcierka (jeżeli będę myć włosy, albo nigdzie nie wychodzę), szczotkowanie ciała (nie robie tego od ponad roku, a pamiętam jaka była świetna skóra potem), śniadanie (bez tego nawet się nie ruszam), pokrzywa+skrzyp, ścielenie łóżka po wstaniu, 1 litr wody
Wieczór - spacer, zielona herbata, spisanie myśli po całym dniu, wcierka
CHEAT DAY
To będzie trudny temat, ale chyba chce go tutaj też poruszyć. Nie wiem, czy dobrym pomysłem będzie robienie takich dni, przynajmniej na początku, bo boję się, że od nich zacznie się kolejny ciąg napadów. Myślę, że po jakimś miesiącu, jak już opanuje się z jedzeniem, zacznę coś takiego robić. Powoli. Chyba, że będę się za mocno bać, to wtedy odpuszczę. Pewnie poinformuję o tym chłopaka, że nie chce, żeby też naciskał na coś.
WYMIOTY
Kolejny trudny temat. Mam zrobioną tabelkę na lipiec. Nawyki. Tam są dni bez wymiotów. Wytrzymałam 3 dni! Wczoraj niestety znów to zrobiłam. Chyba wolę nie jeść niż wymiotować to co zjadłam. Kiedyś już @pozarta to wspomniała - szkoda po prostu kasy. Co z tego że wydasz te 20 zł, które wyrzygasz, a można za to kupić coś w lumpie! Dawno nie byłam, mogłabym pójść, a zawsze problem z kasą. Wszystko jasne. Może zamiast znów kupić coś słodkiego - pójdę kupić coś dla siebie.
KALORYCZNOŚĆ
Chce ustalić sobie jakiś limit. Ale limit zjedzonych kalorii, a nie bilans po całym dniu. Myślę, że powoli będę to zmniejszać.
6-10 lipiec 1800 kcal
11-14 lipiec 1700 kcal
11-17 lipiec 1600 kcal
18-21 lipiec 1500 kcal
22-24 lipiec 1400 kcal
Czy zejdę niżej to się okaże. Na razie chce się tego trzymać.
To chyba tyle z moich przemyśleń na ten moment. Może nie wszyscy będą się zgadzać z tym co napisałam, ale potrzebowałam to jakoś sobie uporządkować. Już nie chodzi o to, żeby ważyć jak najmniej. Ja po prostu chce poczuć się choć trochę lepiej sama ze sobą. Wiem, że z wagą 61 kg czuje się dużo lepiej niż przy 65.
Miłego dnia wam życzę! Słyszymy się wieczorem na podsumowaniu kolejnego dnia.
Buziaki! ❤️
83 notes · View notes
Text
To jest bardziej wyznanie więc możesz pominąć :)))
Mój najlepszy przyjaciel (jednocześnie mój ex) wie wszystko i chyba on naprawdę chce mi pomóc już nie pierwszy raz próbował coś ze mnie wyciągnąć jak to on nazwał o tej "chorobie" i się normalnie popłakałam. A wiecie co on na to? Po prostu mnie przytulił i tak siedział wtulony we mnie, nawet nie wiecie jak się cudownie wtedy czulam. Mój chłopak ma w to wszystko wyjebane szczerze mówiąc jednym słowem. A skończyło się to wszystko na tym że byłam przez cały czas wtulona w jego ramię. Szczerze mówiąc nie wiem czy bym sobie dała radę bez niego...
3 notes · View notes
Text
Wyznanie
Od jakiegoś czasu znowu mam chłopaka. Tyle, że mam wrażenie, że was moje skarby obchodzę bardziej niż go. Tutaj o swoich uczuciach mogę pisać ciągle, a do niego raczej nie bardzo, bo przecież ma swoje problemy (w których staram się mu pomagać). Jesteście jak mój chłopak i najlepszy przyjaciel w jednym. Mogę wam powiedzieć wszystko, a wy mnie nie oceniacie. Dziękuję wam wszystkim z osobna 😘
Miłego dnia/wieczoru aniołki ❤🦋
14 notes · View notes
akreacja · 4 years
Text
02; drapieżniki
Tumblr media
02; drapieżniki
Wyjaśnienia słów parę: nawet na długo wyczekiwanych wakacjach nie można doznać spokoju duszy.
...
Lato pachnie nadzieją.
Lato to taki okres, w którym idziemy spać i budzimy się z oczekiwaniem lepszego jutra. Porankom towarzyszy zapach kawy, smak świeżych owoców i podmuch rannego wiatru. Południe to czas pływania w wodzie i wspólnych pogawędek przy mrożonej kawie. Natomiast wieczory to żar bijący z ogniska, zapach pieczonych kiełbasek, tańce oraz pieśni. Lato to etap wakacyjnych miłości, nowych znajomości i pogłębiania istniejących już przyjaźni.
Ale nie każdy spędza w taki sposób lato. Przez moją prace nie mam czasu na odpoczynek, a co dopiero wakacje i czas wolny. Na co dzień jestem zasypywany toną pracy, nie tylko tej fizycznej. Ćwiczenia śpiewu, nagrywanie piosenek i wszelakich programów, treningu tańca, pisanie tekstów, pomaganie chłopakom z melodią nowych pieśni i zadania domowe. To tylko parę z obowiązków, które muszę wykonywać każdego dnia. Ciągnie się to od paru lat i od kiedy wstąpiłem do wytwórni, nie miałem żadnych dłuższych wakacji. Czy chciałbym trochę czasu dla siebie? Oczywiście, że tak, ale po tym co moja agencja dla mnie zrobiła, głupio mi teraz żądać od nich urlopu. Codziennie powtarzam sobie, że będzie w porządku i dam radę. W jakiś sposób to działa i żyję dalej tym trudnym trybem życia.
Byliśmy na 'wakacjach', na Filipinach, ale nadal musieliśmy filmować nowy sezon Bon Voyage. W końcu nastał jednak ten długo wyczekiwany, trzeci dzień, który był w zupełności dla nas. Żadnych kamer, brak filmowania nas na każdym kroku, zero staffu. Ta doba była tylko i wyłącznie dla mnie i chłopaków.
Było dzisiaj bardzo gorąco, słońce było w zenicie i bezlitośnie głaskało nas swoimi promieniami. Nie było żadnego wiatru, który mógłby stać się ukojeniem przy tej ciężkiej pogodzie. Zdążyliśmy jedynie zjeść lody, ale te nie pomogły na długo. Wszyscy zgodnie zdecydowaliśmy się na kąpiel w basenie.
Reszta poszła chwilę przede mną, ponieważ musiałem wrócić do swojego pokoju hotelowego po książkę. Leżenie na leżaku bez dobrej historii, hmm, to nie brzmi ciekawie. Nie przeszkadzało mi to jednak i kiedy w końcu zacząłem kierować się w stronę basenu, cieszyłem się z tego krótkiego, samotnego spaceru. Ubrany byłem w żółte spodnie do pływania, a na stopach znajdowały się klapki. Włosy z przodu głowy miałem związane w malutką kitkę.
Kurort w którym przebywaliśmy wyglądał... drogo. Było dużo pozłacanych elementów, dużo żyrandoli, dużo basenów i barów. Osobiście nie zwracałem na to uwagi, nie przeszkadzało by mi spędzenie tego czasu w jakimś tańszym miejscu, ale wszystko musi dobrze wyglądać w programie, dla naszych widzów. W pokojach mieliśmy wielkie, miękkie łóżka, a w łazienkach ogromne wanny. Podejrzewam, że gdyby byłaby taka możliwość to papier toaletowy byłby ze złota.
To co mnie w tym miejscu zaskoczyło, to ilość roślinności. Wszędzie było jej pełno. Przed samym kurortem, wokół basenów czy chodników. Drzewa, kwiatki i krzaczki. Wyglądało to pięknie i w jakiś sposób napawało nadzieją. Nie jestem jakimś wielkim fanem hodowania roślinności w naszym dormie (bo wszystko zawsze umiera), ale potrafię docenić pomysł i chęci gospodarzy, którzy chcą, aby ich hotel prezentował się jak najlepiej.
Już z daleka zauważyłem chłopców. Taehyung i Jungkook leżeli już na leżakach, wyraźnie się opalając. Namjoon z marnym skutkiem próbował pomóc Seokjinowi rozpalić ogień w grillu, a Yoongi szarpał się ze swoim leżakiem, chcąc go przesunąć do cienia, aby mógł w spokoju sobie podrzemać. Jimin rozkładał sobie ręcznik na ziemi (nie mam pojęcia czemu akurat na ziemi, ale może po prostu lubi leżeć na twardej powierzchni?). Hoseok okazał się być pierwszym, który mnie zauważył.
- Woaah! Yong! - krzyknął starszy chłopak machając do mnie.
Podniosłem dłoń w górę, aby odmachać. Ciągle się do nich zbliżałem, kiedy Taehyung zaczął biec w moją stronę. Spodziewałem się, że chce on o czymś porozmawiać, ale ten tylko mnie podniósł i mocno przytulił do siebie. Z powodu mojego wzrostu, moje stopy nie dosięgały podłogi i zwisały sobie bezwładnie.
- Wyglądasz naprawdę dobrze w tych ubraniach - powiedział uśmiechając się przy tym. Zachichotałem na to, chłopcy jak zwykle rzucają komplementami na prawo i lewo.
- Ah, Yong, powinieneś ubrać na siebie coś więcej. Czemu nie założyłeś koszulki? - krzyknął do mnie Jin, nadal siłując się z grillem. Kątem oka zauważyłem, jak Nam kiwa energicznie głową.
Tae w końcu postawił mnie na ziemi. Jeszcze raz przejechał wzorkiem całe moje ciało i poklepał mnie po głowie. Odsunął palcem także grzywkę, która zasłoniła mi oczy. Ten szczęśliwy moment został jednak przez kogoś przerwany.
- Czy możecie się uciszyć, niektórzy ludzie próbują tutaj spać! - zagrzmiał Suga. Zakładał w tym samym momencie na oczy okulary przeciwsłoneczne, co przyznam, wyglądało dosyć komicznie.
- Yong, przykryj się tym, bo się przeziębisz – zawstydzony Jungkook podał mi ręcznik, ale z jakiegoś powodu nie odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć.
Wziąłem to prowizoryczne nakrycie z dłoni JK i luźno okryłem nim moje ramiona. Zachichotałem pod nosem z opiekuńczości reszty grupy. Ukazuje się to nie tylko w sytuacjach takich jak ta, kiedy według nich, pokazuje za dużo skrawków skóry. Jako, że jestem najmłodszy, wydaje mi się, że chłopcy czują jakąś wewnętrzną potrzebę, aby chronić mnie przed wszelakim złem tego świata.
Kiedy idziemy przez lotnisko, reszta naturalnie układa się wokół mnie w luźny okrąg, tak, że jestem w środku i nikt nie ma do mnie dostępu. Jestem także najniższy, więc łatwiej mi się zgubić w tłumie, co parę razy się już przydarzyło. Właśnie po jednym takim incydencie, kiedy się zgubiłem na lotnisku i zostałem zraniony w nogę przez 'fanów', chłopcy zaczęli być jeszcze bardziej nadopiekuńczy wobec mnie. Przyzwyczaiłem się do tego, a nawet czuję się bezpieczniej, kiedy przyjaciele mnie ochraniają.
Rzadko jestem puszczany sam na miasto, nawet na zakupy. Członkowie obawiają się, że pewnego dnia wpadnę na fanów i będę ścigany przez połowę miasta. Dlatego właśnie mamy niepisaną regułę, że za każdym razem, kiedy wychodzę z domu, któryś z chłopców idzie zemną, a jeżeli nie ma takiej możliwości, to muszę się meldować przez wiadomości tekstowe co trzydzieści minut. Jeśli spóźnię się chociaż o dwie minuty następuję panika i płacz. To tylko dwie z wielu sytuacji, kiedy reszta staje się okropnie nadopiekuńcza, a uwierzcie, jest ich więcej.
Rozejrzałem się po okolicy szukając wzrokiem Jimina. Nie słyszałem, żeby się odezwał od kiedy tutaj przyszedłem. Po chwili obracania się w miejscu, zauważyłem go stojącego parę metrów za mną, za moimi plecami. Uśmiechając się ruszyłem w jego stronę. Kiedy już do niego dotarłem, placem wskazującym zahaczyłem o rąbek jego czarnej koszulki z dekoltem w serek.
- Czemu się nie odzywasz i stoisz tak sam, na uboczu?
Z zadowoleniem przyglądałem się jak policzki strasznego chłopaka czerwienią się delikatnie. Mimo to, Jimin przejechał wzrokiem pomnie od góry do dołu i uśmiechnął się.
- Nigdy nie widziałem cię ubranego w ten sposób.
- No tak, bo wy zawsze myślicie o mnie jak o małym dziecku. - poklepałem jego klatkę piersiową, którą przykrywał T-Shirt. Nasze oczy się spotkały w gorącej bitwie o to, kto szybciej się speszy i odwróci wzrok.
- Yong! - krzyknął do mnie Jin.
Wachlował swoją dłonią nad grillem, próbując wzniecić więcej ognia. Nawet nie zauważyłem, kiedy udało mu się rozpalić te palenisko.
- Tak? - nadal nie oderwałem swoich oczu od Jimina.
- Słońce, czy możesz mi pomoc? Namjoon jak zwykle coś popsuł, a mówiąc dokładniej to szczypce. Możesz przynieść jakieś z hotelowej kuchni?
Słysząc to spojrzałem w końcu w stronę najstarszego. Próbował on odciągnąć lidera od grilla, ale wydaje mi się, że prędzej porwie mu koszulkę. Parsknąłem śmiechem i przykrywając dłonią usta, ruszyłem w ich stronę. Na plecach czułem palący  wzrok Jimina, który nie wydawało się, żeby miał zniknąć.
Kiedy do nich dotarłem, uspokajająco położyłem dłoń na ramieniu Jina. Sprawiło to, że zaprzestał on swojego ataku na rapera i głośno westchnął. Sam Namjoon zaś ostentacyjnie prychnął i ruszył w stronę leżaków, najwidoczniej mając już dość tego zamieszania i chcąc odpocząć. Odwróciłem się w stronę piosenkarza i poklepałem go pocieszająco po plecach.
- Czy muszę iść? Wiesz co się dzieje, jak rozmawiam z obcymi. - spojrzałem na Seokjina błagalnym wzrokiem.
- Proszę cię Yong, idź po te cholerne szczypce. Jesteś jedyną osobą, która nie odcięła się już kompletnie od świata. Nie wydaje mi się, że reszta pomoże w tej sytuacji, wszystko zawsze muszę robić sam. Chociaż ty mi zostałeś, moje dzieciątko najsłodsze.
Piosenkarz przytulił mnie mocno do swojego tułowia, schował swoją twarz w moje włosy i głośno westchnął. Po chwili poczułem, jak odsuwa się i daje mi czułego całusa w czoło. Uśmiechając się nieśmiało poklepałem jego klatkę piersiową na wysokości jego serca.
Czucie pod dłonią bicie tego narządu zawsze napawało mnie poczuciem, że to wszystko dzieje się naprawdę i nie jest to sen. Reszta oczywiście zdawała sobie z tego sprawę i niejednokrotnie w czasach paniki lub stresu kierowali moją rękę tak, aby przyłożyć ją do miejsca na skórze, pod którym znajduje się serce.
- Okej, nie ma sprawy Hyung, pójdę.
Nie śpiesząc się i ciesząc się pogodą, ruszyłem w stronę kuchni. Byłem zestresowany, w głowię już układałem scenariusz tego, co powiem.
Idąc czułem drażniący w nos zapach roślin.
...
Mając już w dłoni te nieszczęsne szczypce, w końcu wracałem do chłopaków.
Okazało się, że przekonanie pomocy kuchennej, aby pożyczyła nam ten przyrząd było trudniejsze niż początkowo myślałem. Zwłaszcza po tym, jak powiedziałem co się stało z tymi poprzednimi. Po dłuższym czasie, w którym musiałem wręcz błagać o te głupie szczypce i przysiąc, że tych nie popsujemy, w końcu kucharka, nadal sceptycznie, podała mi je do ręki. Po głośnych podziękowaniach płynących z mojej strony, pomocnica poklepała mnie tylko po głowie i życzyła dobrej zabawy. Nie czekając ani chwili dłużej wybiegłem z kuchni, ale będą już na dworze, z dala od nieznanych mi osób, zwolniłem.
Większość fanów twierdzi, że jestem bardzo ekstrawertyczny osobą. Pewnie wnioskują tak po tym, jak zachowuje się przy chłopakach.
To prawda, będąc z nimi czuje się bardzo swobodnie i wszystkie moje lęki idą wtedy na bok. Nie przeszkadzają mi nawet kamery i świadomość, że obejrzy to paręnaście milionów ludzi. W tych momentach staje się po prostu tym młodym człowiekiem, który przecież jestem. Bez rozpoznawalności, bez milionów na koncie bankowym, bez kamer śledzących każdy mój ruch. Prawdopodobnie już nigdy nie zaznam takiego życia jak przed moim debiutem, ale nie żałuje.
BTS pozwala mi być sobą w najlepszej mojej wersji.
Bycie z fanami jest trochę bardziej skomplikowane. Z jednej strony czuję w ich stronę wdzięczność, że nas wspierają, kochają nas i są zawsze z nami, ale z drugiej strony są to ludzie, których nie znam. A przy nieznajomych staję się bardzo nieśmiały. Nawet na spotkaniach z fanami mało się odzywam i na zadane pytania kiwam głową. Owszem, widziałem, że niektórzy narzekali na moją małomówność. Mówili, że nie spełniłem ich oczekiwań i przez to mieli gorsze wspomnienia z całego wydarzenia. Zdecydowana większość jednak nie zwraca na to uwagi, a nawet uważa to za coś uroczego.
Wyrwałem się z własnych myśli, kiedy zauważyłem, że do pokonania miałem już tylko prosty, krótki odcinek. Moje kroki były niesłyszalne na marmurowej posadzce. Chłopcy jeszcze mnie nie zauważyli, a ja nie starałem się zwrócić ich uwagi, nie chciałem przeszkadzać innym wypoczywającym moim krzykiem.
Kątem oka zauważyłem grupkę mężczyzn siedzących na ławkach ustawionych wzdłuż chodnika. Rozmawiali ze sobą i pili jakieś drinki. Nie przejmowałem się tym, w końcu to hotel wypoczynkowy. Kiedy przechodziłem obok nich usłyszałem jak któryś z nich gwiżdże i woła mnie. Instynktownie przyspieszyłem, byłem już tak blisko swojego celu. Czułem za sobą ich obecność i wzrok na plecach, szli za mną.
- Hej maleńki, chcesz się z nami zabawić? - powiedział jeden z nich, nie za bardzo obchodziło mnie który.
Mój zespół w końcu mnie zauważył. Jimin jako pierwszy. A kiedy zobaczył śledzących mnie mężczyzn, szybko krzyknął coś w stronę reszty. Po szybkim spojrzeniu w moją stronę, wszyscy zaczęli iść w moim kierunku z zaciśniętymi pięściami. Nawet Yoongi zerwał się ze swojego leżaka. Na ich twarzach widoczne było zdeterminowanie i złość.
- Dawaj, będzie fajnie. Miło spędzimy razem czas.
Mimo wszystko nie zwracałem na to większej uwagi. Byłem przyzwyczajony do takich sytuacji, zdarzały się one dość często, także ze strony dziewcząt... Przyspieszenie kroku było jakimś instynktem utkwionym we mnie, nie zrobiłem tego celowo. Nauczyłem się ignorować takie zachowania, gdybym miał skonfrontować się z każdym, nie starczyło by mi życia.
Nagle poczułem jak czyjaś dłoń ląduję na moim pośladku. Towarzyszył temu głośny dźwięk, plask. Jak wryty stanąłem w miejscu z szeroko otwartymi oczyma. Moja dłoń naturalnie ruszyła do uderzonej części ciała. Za sobą usłyszałem śmiechy tych jegomości, którzy bez powodu zdecydowali się naruszyć moją przestrzeń osobistą. Chłopcy widząc co się dzieje przyspieszyli tylko kroku. Ale ja już zdecydowałem, takiego zachowania wobec kogokolwiek nie przepuszczę płazem.
Opuściłem w końcu moją rękę, teraz zwisała swobodnie wzdłuż mojego ciała. Uśmiechnąłem się sztucznie i powoli obróciłem na pięcie w kierunku moich oprawców.
- No co, zdecydowałeś...
Nim ten mężczyzna skończył swoją kolejną, obrzydliwą wypowiedź, mocno kopnąłem go w krocze piętą mojego buta. Zaskoczony jegomość zgiął się w pół i zaczął jęczeć z powodu cierpienia. Korzystając z tego, że jego twarz była teraz na wysokości z moją, zgięte w łokciu ramię dynamicznie wyciągnąłem do tyłu i z zamachem uderzyłem go prosto w twarz. Czując ból rozchodzący się przez moją dłoń, potrząsnąłem nią kilka razy. Następnie spojrzałem na nią i na kostkach zauważyłem krew. Musiałem złamać mu nos. Dobrze. Podniosłem wzrok do góry i spostrzegłem, że mężczyzna, którego uderzyłem leży teraz na podłodze, jedną dłoń przyciskając do swojego krocza, a drugą do swojego nosa, spomiędzy palców ciekła mu krew. Reszta jego znajomych uciekła.
Obróciłem się powoli i zarejestrowałem w zasięgu swojego wzroku resztę mojego zespołu. W zaskoczeniu stali oni w miejscu, paręnaście metrów dalej i bezceremonialnie gapili się na całą tą sytuację. Po raz kolejny zacząłem iść w ich stronę, nie zwracając więcej uwagi na pana znajdującego się na podłodze. Kiedy do nich dotarłem, stanąłem przed Seokjinem i podałem mu szczypce, które cały czas trzymałem w dłoni.
- Trzymaj, Hyung.
- No, no, nie znałem cię od tej strony. Ale bardzo dobrze postąpiłeś, nie pozwól sobą pomiatać – powiedział starszy z wielkim uśmiechem.
Poklepał mnie delikatnie po ramieniu i podniósł moją dłoń do góry. Chwilę się jej przyglądał, ale kiedy zauważył, że nie jestem w żaden sposób zraniony, rogiem swojej koszulki wytarł krew z moich kostek. Widocznie czerwona posoka na jego ubraniach mu nie przeszkadzała. Reszta już wróciła do własnych spraw. Kiedy skończył uśmiechnąłem się do niego pocieszająco.
- To nic, zasługiwał na to.
Podszedłem do swojej torby, która znajdowała się na brązowej ławce. Wyjąłem z niej okulary przeciwsłoneczne i moją książkę, po którą musiałem się wcześniej wrócić do pokoju. Szkła nałożyłem na swój nos, a następnie położyłem się na leżaku obok Sugi. Spojrzał on na mnie, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku, na co pokiwałem tylko w jego stronę głową. Wydarzenie to dodało mi w jakiś sposób pewności siebie. Po chwili czytania poczułem gorący wzrok wbijający się w tył mojej czaszki.
- Jimin, nieładnie się tak wpatrywać w ludzi. - nawet nie obróciłem się w jego stronę. Wiedziałem, że to on.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
W powietrzu było czuć zapach chloru.
4 notes · View notes
virginia92 · 5 years
Text
Things We Lost in The Fire II - rozdział dziewiętnasty
Tumblr media
Od Autorki: Przed wami ostatni rozdział tej historii :) Miłego czytania:) 
Tegoroczne lato zapowiadało się naprawdę pięknie, słońce świeciło i przyjemnie ogrzewało ziemię, a wszyscy spragnieni ciepła po naprawdę chłodnej i deszczowej wiośnie napawali się każdym promieniem. Ogród, w którym Harry zakochał się od pierwszego wejrzenia, gdy oglądał dom i zastanawiał się, czy to właśnie to miejsce, gdzie chce wychować dzieci, teraz zachwycał jeszcze bardziej, a wszystkie rośliny, o które dbał pieczołowicie, pomimo braku umiejętności, rosły i stawały się coraz piękniejsze z każdym dniem. Czasami Harry’emu wydawało się, że roślinność w tym miejscu, przypomina ich samych, budujących swoją relację powoli, chociaż można by stwierdzić, że gnają do przodu, nie rozglądając się na boki, pną się ku górze z każdym kolejnym dniem, obawiając się momentu, gdy przyjdzie się zatrzymać, stanąć w miejscu i powiedzieć stop. Takie nieprzyjemne myśli nawiedzały go coraz rzadziej i bardzo się z tego cieszył. Ostatnie na co miał teraz ochotę, to bycie ponurym i marudnym, zresztą nie miał powodu do bycia niezadowolonym. Całe jego życie powoli zaczynało przypominać ideał, bajkę lub sen, z którego nie chciał się obudzić już nigdy. Było zbyt pięknie, by to wszystko mogło okazać się prawdą, ale właśnie to było jego życie.
Uśmiechnął się z zadowoleniem stojąc na tarasie, dokładnie w tym miejscu, w którym wiele miesięcy temu stał, trzymając swoją dłoń na zaokrąglonym brzuchu, myśląc o tym, jak bardzo wszyscy go irytują i męczą swoją nadopiekuńczością. Teraz wpatrywał się w obrazek, który kochał i za który był wdzięczny każdego dnia. Widział wszystkich swoich bliskich zebranych w jednym miejscu, szczęśliwych, roześmianych, pełnych tej energii, którą uwielbiał. To spotkanie okazało się strzałem w dziesiątkę, pogoda im dopisywała, nastroje również, niczego więcej nie było im potrzeba. Zszedł po kamiennych schodach i idąc po soczyście zielonym trawniku, cały czas obserwował chłopców, którzy starali się pełzać po macie rozłożonej na trawie. Ten widok był komiczny i rozczulający jednocześnie. Harry nadal nie przyzwyczaił się do tego uczucia, gdy nagle jego serce nie potrafiło poradzić sobie z wszystkimi emocjami i miłością, którą odczuwał, widząc swoje dzieci, maleńkich synków, którzy z każdym dniem stawali się coraz więksi i nie przypominali już tych niemowlaków, od których uciekł i odgrodził się murem. Teraz miał przed sobą siedmiomiesięcznych chłopców, którzy rośli jak na drożdżach, a Lou już planował ich roczek.
Właśnie Lou, któż mógłby się spodziewać, że Tomlinson okaże się wzorowym ojcem. Był idealny i naprawdę Styles nie był zaślepiony miłością. Każdy kto widział szatyna z Tristanem i Kieranem, wiedział, że to prawda. Harry każdego dnia żałował tego, co wydarzyło się po narodzinach, ale dzięki temu Louisa i chłopców łączyło coś wyjątkowego, chociaż czasami odczuwał z tego powodu zazdrość, to wiedział, że to absurdalne. Kochał synów z całego serca, ale to coś co posiadał Lou i maluchy było nie do podrobienia. Miał tylko nadzieję, że gdy podrosną i będą nastolatkami, wtedy również szatyn będzie dla nich najważniejszą osobą i jakoś poradzą sobie z buntem i obędzie się bez trzaskania drzwiami i krzyków. Cóż czasami wybiegał myślami zbyt daleko, ale taka była jego natura, lubił planować ich wspólną przyszłość, to go uszczęśliwiało.
Usiadł obok siostry nie chcąc stać w miejscu i obserwować wszystkich jak strażnik. Mógł trochę odpuścić i się zrelaksować, wiedział, ze dzieciom nie stanie się nic złego, byli wśród ludzi, którzy ich kochali i zrobiliby dla ich wszystko. Był tego pewien bardziej, niż wszystkiego innego. Zerknął na Gemms, która przyglądała się czemuś w skupieniu lekko marszcząc brwi. Zauważył w jej dłoni kieliszek z winem, z którego chyba nie upiła nawet jednego łyczka. Spojrzał w to samo miejsce, w które wpatrywała się z takim skomplikowanym wyrazem twarzy i zamarł. Czuł, że usta otworzyły mu się mimowolnie, ale nie wydobyło się z nich ani jedno słowo. Cóż ten widok był niecodzienny, chociaż wcale nie aż tak zaskakujący. Ponownie zerknął na siostrę, która wyczuwając na sobie jego wzrok, przyłożyła kieliszek do ust, pijąc alkohol, który miał chyba zająć jej myśli, a może i serce, kto mógł to wiedzieć.
– Uważaj Gemms, Niall ma być twoim mężem, nie wiem, czy chcesz, żeby zachowywał się tak wobec waszych dzieci – stwierdził z odrobiną uszczypliwością, ale Horan pełzający obok maluchów był tak komicznym widokiem, że niemal wszyscy oderwali się od rozmów, by popatrzeć na mężczyznę z politowaniem i pobłażliwym uśmiechem.
– Odwal się ode mnie i zajmij swoim przyszłym mężem – prychnęła, przewracając oczami z irytacją. Uwielbiał dręczyć swoją starszą siostrę, ale wcześniej jakoś nie miał okazji, bo każdy jej chłopak był ułożony i sensowny, za to teraz cóż Niall Horan to mówiło samo za siebie.
– Może już jest moim mężem – zanucił, z zadowoleniem obserwując szok malujący się na twarzy siostry.
– Żartujesz sobie? – dziewczyna patrzyła na niego podejrzliwie, chcąc wyczytać cała prawdę z jego pogodnej twarzy. – Nie możesz być poważny.
– Niczego się ode mnie nie dowiesz, ale lepiej powiedz mi, jak tam Niall? – zmienił szybko temat, nie chcąc wypaplać za dużo. Pewne wiadomości powinny zostać w tajemnicy jeszcze przez jakiś czas.
– Nie wiem, o co pytasz – wzruszyła ramionami, starając się ukryć uśmiech, którego nie dało się powstrzymać, gdy Kieran zaczął płakać na widok Nialla, który najwyraźniej wziął na siebie zadanie nauki raczkowania. Szkoda tylko, że nie wiedział, że to zdecydowanie za szybko, jak na takie maluchy.
– O was, i nie musisz udawać, że nic was nie łączy. Louis wszystko mi powiedział jakieś cztery miesiące temu, więc jestem poinformowany – wyznał z zadowoleniem, był krok przed siostrą i najwidoczniej zaskoczył ją ta informacją.
– Nie miałam zamiaru udawać, ale sama nie wiem, co mam ci odpowiedzieć. Niall jest słodkim facetem, zawsze go lubiłam, ale wiesz, że najlepiej dogadywałam się z Louisem i raczej z resztą nie spędzałam wolnego czasu – wzruszyła ramionami, starając się jak najsensowniej przekazać swoje myśli bratu, który słuchał jej uważnie i zmarszczył czoło na wspomnienie szatyna. – Spokojnie wariacie, nie mam zamiaru odbić ci męża, czy też przyszłego męża – zironizowała, śmiejąc się cicho z bruneta. – Louis jest dla mnie jak brat, jak ty naprawdę, masz moje słowo – uścisnęła jego dłoń i splotła ich palce razem. – Niall jest …
– Słodki – wszedł jej w słowo.
– Tak, słodki i naprawdę zabawny. Lubię spędzać z nim czas, rozmawiać, opiekować się waszymi dziećmi. Podoba mi się ta jego troskliwa strona, to mnie w nim chyba ujęło.
– Czyli ujął cię czymś – zauważył z nadzieją w głosie. Wiedział, co czuje Horan i naprawdę liczył na jakieś wyznanie ze strony siostry, to dużo by ułatwiło.
– Tak – roześmiała się szczerze, nie wiedząc dokąd zmierza ta rozmowa. – Przeprowadzasz jakiś wywiad?
– Nie, po prostu chcę wiedzieć i tyle. Jestem ciekawy, zresztą znasz mnie – zerknął na dzieci i widział, jak Irlandczyk rozłożył się na trawie, a Tristan leżał na jego piersi i najprawdopodobniej drzemał, otulony ramieniem wujka.
– Myślę, że chciałabym spróbować czegoś z Niallem, czegoś więcej niż randkowanie i niańczenie waszych maluchów, ale chyba wiesz, że on pracuje nad płytą prawda? A płyta to trasa i ostatnie czego chcę, to zabrać mu wolność, kiedy będzie jej tak potrzebował. Dlatego nie spieszymy się i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Taka odpowiedź wystarczy? – dopiła wino i odłożyła pusty kieliszek na stolik.
– Wiesz, że on jest w tobie zakochany prawda? – zasłonił szybko usta, wiedząc, że teraz nie cofnie już słów i wyznania, które nie należało do niego. Był beznadziejną paplą, Louis miał rację.
– Słucham? Chyba trochę przesadzasz – wstała, wyplątując swoją dłoń z jego uścisku.
– Słuchałem kilku piosenek, które napisał i wiem, że nie przesadzam siostrzyczko. Zresztą jeśli mi nie wierzysz, porozmawiaj z Louisem. Widziałem zauroczonego Nialla i uwierz mi, to co czuje do ciebie to nie zauroczenie i jeżeli chodzi o trasę to … nie każdy potrzebuje wolności, wiesz? Niektórzy potrzebują osoby, do której będą mogli wracać miedzy koncertami na trasie. Niall to dość rodzinny typ, tak tylko mówię – posłał jej znaczący uśmiech, a gdy nie ruszyła się z miejsca, machnął na nią dłonią, jak na natrętną muchę, którą chciał odgonić.
– Jesteś okropną swatką, mówił ci to ktoś? – pokręciła głową, śmiejąc się cicho, gdy obróciła się na pięcie i pomaszerowała w stronę odpoczywającego Horana.
– Jestem świetną swatką, najlepszą na świecie – przecież nikt nie musiał wiedzieć, że nie słuchał żadnej piosenki Nialla, a to Lou powiedział mu, że ich przyjaciel tworzy romantyczny album, który określaja jedno, a raczej dwa słowa jestem zakochany. Nagiął trochę prawdę, ale wszystko w dobrym celu. Gemma i Niall byli dla siebie stworzeni, tak przynajmniej sądził. Spojrzał na siostrę, która siedziała na trawie i śmiała się z czegoś, co mówił mężczyzna. Tak, był świetną swatką. Jak ktoś mógłby w to wątpić?
***
Louis siedział na ławce nieopodal maluchów bawiących się z Niallem, chciał już do nich podejść i interweniować, gdy Kieran zaczął marudzić i uderzać swoją rączką Horana, ale powstrzymał się, gdy Gemma podeszła do tej szalejącej gromady. Dawno nie spotykali się w tak licznym gronie, to było przyjemne, chociaż nieobecność Zayna była czymś, co na początku zepsuło im humory. Lou nie był zaskoczony tym, że Malik się nie pojawił, niczego innego nie oczekiwał, ich kontakt urwał się nagle, gdy każdy z ich piątki zajął się swoimi sprawami zawodowymi i prywatnymi. Zresztą dużo wcześniej brunet odsunął się od nich i powoli z każdym dniem stawał się coraz bardziej obcy. To było w porządku, jeżeli czuł się z tym dobrze i nie działo się u niego nic złego, aczkolwiek Lou tęsknił za swoim najlepszym kumplem.  Przez jakiś czas rozmawiał z Lottie, która przyjechała do nich na kilka dni, a teraz siedziała obok niego i razem przyglądali się psocącym dzieciom.
– Naprawdę nie rozumiem, dlaczego mama nie chciała przyjechać – dziewczyna była zirytowana i wydawało się, jakby z trudem powstrzymywała krzyk.
– Lotts chciałbym żeby mama tu była, ale ona musi najpierw zrozumieć, że nie wrócę do Eleanor. Teraz jestem ojcem dwójki małych dzieci i mam Harry’ego, którego kocham jak nikogo innego wcześniej – wyznał szczerze, nie wstydząc się swoich uczuć przed młodszą siostrą z którą w ostatnim czasie miał bardzo dobry kontakt. – Tęsknię za nią, ale nie pozwolę, by przyjechała tu, obrażała Harry’ego i wygadywała jakieś bzdury, które mogą zniszczyć wszystko, na co pracowałem przez ostatni rok.
– Nie mogę znieść tego milczenia, które jest między wami. Ona też za tobą tęskni i chciałaby cię zobaczyć, ale nie potrafi się przemóc i przeprosić jako pierwsza. Jesteście okropnie uparci, dobrze o tym wiesz.
– Kocham mamę i was, ale teraz mam osoby, o które muszę troszczyć się przede wszystkim i nie pozwolę, by ktokolwiek ich skrzywdził. Mama w końcu zrozumie i możesz jej przekazać, że ten dom zawsze będzie dla niej otwarty. Nawet nie wiesz, jak często Harry każe mi do niej zadzwonić, albo pojechać was odwiedzić. Wydaje mi się, że on chciałby tego bardziej niż ja.  Świruje trochę, że Tristan i Kieran nie poznają babci – zaśmiał się i spojrzał na bruneta, który właśnie ukrywał ziewnięcie za swoją dłonią i wyglądał na naprawdę zmęczonego. Obok niego siedział Liam, piszący coś na swoim telefonie.
– Jest kochany i proszę cię Lou pogódź się z mamą, oświadcz się Harry’emu i wszyscy bawmy się na waszym weselu – zażądała blondynka, uśmiechając się do nie znacząco.
– Cóż może coś z tego już miało miejsce – poruszył brwiami, irytując dziewczynę, która uderzyła go pięścią w ramię. – Ćwiczysz boks czy co? Masz mocny cios siostrzyczko.
– Przestań sobie żartować idioto, wcale nie jesteś zabawny. Mówię poważnie, to już czas na pogodzenie się z mamą Lou, niech nasza rodzina w końcu wróci do tego, co było wcześniej.
– Zobaczę, co da się zrobić – objął ją ramieniem, uśmiechając się na myśl o kolejnej rodzinnej imprezie, na której może byłyby wszystkie jego siostrzyczki, brat i oczywiście mama. To był miły obrazek.
– Czy Gemma i Niall są parą? – zapytała nagle dziewczyna, więc spojrzał w kierunku, który wskazywała i roześmiał się głośno.
– Cóż któż to wie – wzruszył ramionami, obserwując całującą się parę, najwyraźniej Harry naprawdę dobrze radził sobie ze swataniem. – Chcesz może znaleźć sobie chłopaka? Myślę, że Harry kogoś by dla ciebie znalazł – zażartował, z zadowoleniem obserwując rumieńce na policzkach Lottie.
– Jesteś idiotą, idę do swojego chrześniaka, on jest inteligentniejszy od ciebie.
Patrzył na oddalającą się siostrę, ale po chwili skupił się na Harrym, który śmiał się z czegoś, co opowiadał Liam. Czuł spokój i radość, to było przyjemne uczucie, świadomość, że wszyscy są szczęśliwi, nikomu nie dzieje się krzywda, nie muszą nigdzie pędzić i się spieszyć, są tu i teraz, dla siebie. Nareszcie wszystko układało się idealnie i nie pamiętał, by kiedyś był szczęśliwszym człowiekiem. Rozsiadł się wygodniej i odetchnął głośno, przymykając powieki. Jeżeli jego życie miałoby tak wyglądać już zawsze, nie miałby nic przeciwko. Może poprosiłby o odrobinę więcej snu, ale to był drobiazg w porównaniu do ilości szczęścia, które posiadał teraz w swoim życiu.
***
Anne nie pomyślałaby, że to będzie tak wyglądać, gdy jakiś czas temu pocieszała szlochającego syna, którego serce zostało doszczętnie złamane przez Louisa Tomlinsona. Nigdy w życiu nie sądziła, że tak to się potoczy. Teraz, gdy patrzyła na Harry’ego, który promieniał, uśmiechał się tak szczerze i radośnie, wiedziała, że wszystko będzie dobrze. Kiedy tylko zaczynała w to wątpić, spoglądała na Louisa i wszystkie wątpliwości ulatniały się w jednej chwili. Jeżeli twarz jej syna była szczęściem, to twarz Louisa opisywało jedynie słowo miłość. Przez te lata działo się naprawdę dużo, ale zrozumiała, że każdy mógł popełniać błędy, najważniejsze było, by później je naprawiać i zrozumieć swoją winę. Louis prawdziwie i szczerze kochał Harry’ego, była tego pewna i od jakiegoś czasu nie wątpiła w to ani razu. Patrzenie na ich dwoje było przyjemnością, a gdy dołączali do nich Tristan i Kieran, cóż mogła nie być obiektywna, ale nie było słodszego obrazka. Jej wnuczkowie rośli jak na drożdżach i czasami żałowała, że nie mieszka bliżej Londynu, by móc odwiedzać ich częściej, może każdego dnia. Cieszyła się, że relacja Louisa i Harry’ego rozwijała się powoli, chociaż wszystko zaczęło się od niewłaściwej  kolejności. Liczyła, że nic już nie zepsują i obędzie się bez dramatów.
Była spokojna o syna, ale miała jeszcze córkę i o ile wcześniej nie musiała się o nią martwić, to teraz sama nie wiedziała, co myśleć o obecnej sytuacji. Spojrzała na Gemmę i mimo niepokoju nie potrafiła powstrzymać uśmiechu. Nie wiedziała, czy odpowiada jej to, że córka będzie umawiać się z kimś sławnym. Widziała zbyt wiele razy, jak sława raniła Harry’ego, nie chciała, by to samo spotkało Gemmę, ale chyba było już za późno na interwencję, zresztą uwielbiała Nialla i nie miała serca, by wtrącać się w ich prywatne sprawy. Już i tak Jay postanowiła zachowywać się absurdalnie, jedna wtrącająca się matka była wystarczająca. Musiała pozwolić młodym decydować o swoim życiu samodzielnie. Obserwowała, jak para karmi Tristana, który spokojnie jadł i był przeciwieństwem swojego brata, który zdążył pobrudzić jedzeniem siebie, Lottie i Liama. Jeśli miała być zupełnie szczera, nie miałaby nic przeciwko, gdyby Niall stał się członkiem ich rodziny, ale wiedziała, że do tego jeszcze długa i trudna droga. Jej córka nie zakochiwała się tak szybko jak Harry, więc Niall będzie musiał się postarać. Cieszyła się, że nareszcie wszystko zmierzało w dobrą stronę, a z jej ramion został zdjęty ciężar, który musiała dźwigać w ciągu ostatnich miesięcy. To był czas odpoczynku i spokoju, na który wszyscy zasłużyli.
***
Zbliżało się późne popołudnie, gdy wszyscy nagle zaczęli wstawać ze swoich miejsc i zapanowało ogólne zamieszanie. Harry popatrzył zmieszany na Louisa, który wzruszył tylko ramionami, ponieważ nie miał pojęcia, o co może chodzić ich pokręconej rodzince. Nie przejmował się ich dziwnym zachowaniem do momentu, gdy Gemma nie chwyciła Tristana, a Liam miał już w swoich ramionach Kierana i najwyraźniej gdzieś się wybierali. Podniósł się z koca, na którym leżał od jakiegoś czasu, leniąc się razem z Harrym.
– Mogę wiedzieć, co robicie z moimi dziećmi i gdzie wychodzicie? – wcale nie chciał zabrzmieć tak groźnie, ale najwyraźniej jego instynkt ojcowski był silniejszy.
– Spokojnie mamusiu i tatusiu – Horan jak zwykle powiedział swój ulubiony żart, od jakiegoś czasu nazywając ich w ten sposób. Powiedzieć, że Harry’ego to irytowało, to jak nie powiedzieć zupełnie nic.
– Niall po raz ostatni mówię, że nie jestem … – zaczął loczek, ale oczywiście, jak zwykle ktoś wciął mu się w zdanie, a tym kimś był Irlandczyk. To zaczynało już brzmieć, jak anegdota.
– Mamusią, tak wszyscy to już słyszeliśmy – Niall machnął na niego dłonią. – Posłuchajcie, wszyscy razem zadecydowaliśmy, że zasłużyliście sobie na chwilę odpoczynku sam na sam, więc my, jako najlepsi chrzestni w całym wszechświecie, zabieramy tych o to kawalerów, a wy ogarnijcie się i idźcie na jakąś randkę czy coś.
– Co? – Harry podszedł do ich grupki i zaparzył się w szczerzącego się od ucha do ucha Horana. – Co wyście znowu wymyślili?
– Nic takiego Hazz – teraz głos zabrała Gemma. – Po prostu spędźcie jakoś miło czas i odpocznijcie dobrze? My zajmiemy się chłopcami, niczym się nie martwcie.
– Nie musicie tego robić – brunet już sięgał po Tristana, ale Niall odsunął się zwinnie.
– Kochanie, przyjmij pomoc i podziękuj – Anne objęła syna, który z nachmurzoną miną mruknął coś pod nosem, patrząc spod zmrużonych powiek na swoją siostrę i przyjaciela. – Oni nie mają zamiaru ukraść wam dzieci – zażartowała, ale najwyraźniej to nie rozbawiło jej syna.
– Pewnie Hazz, najwyżej zrobią sobie swoje własne – stwierdził złośliwie Louis, uśmiechając się z samozadowoleniem i dumą. I to już zdecydowanie rozśmieszyło młodszego, który parsknął głośno, nawet nie powstrzymując swojego śmiechu. – Myślę, że możemy się na to zgodzić, to znaczy nie na wasze dzieci, chociaż w tym względzie nie mamy nic do powiedzenia, chodzi mi o to, że łaskawie możemy wam pożyczyć naszych synów, ale nie próbujcie na nich żadnych dziwacznych metod wychowawczych jasne?
– Nie dramatyzuj – w końcu głos zabrał dość cichy tego dnia Liam. – To my idziemy, a wy bawcie się dobrze.
– Ale nie za dobrze, jeśli wiecie, co mam na myśli – zażartował nazbyt dowcipny Niall, ale uspokoił się, gdy Gemma przewróciła na niego oczami i weszła do domu, nie zwracając na niego uwagi.
– Jak piesek na smyczy – wyszeptał Louis, tak by tylko Harry go usłyszał. Obserwowali wychodzącą rodzinę, żegnając się z wszystkimi ze zmęczonymi uśmiechami na twarzy. Nie chcieli przyznać racji najbliższym, ale byli naprawdę wykończeni. Opieka nad bliźniakami nie była tak łatwa, jak pokazywali czasami na filmach, albo podczas tych uroczych sesji zdjęciowych z maluszkami. Życie to nie był film.
***
To miała być randka, ale byli wykończeni i gdy tylko zaproponował, by wyszli na miasto coś zjeść, od razu pożałował tych słów. Nie pamiętał już, kiedy mieli czas na coś więcej, niż szybki prysznic przed snem i kolacja zjedzona w pośpiechu pomiędzy jednym, a drugim płaczem maluchów. Ostatnie na co mieli ochotę, to strojenie się i wyjście między ludzi. Zerknął na Harry’ego, który był chyba zagubiony i nie wiedział, co zrobić, ponieważ stał na środku ich pustego i cichego salonu, rozglądając się dookoła z dezorientacją. Musiał coś zrobić, dostali od losu jeden wolny wieczór, nie mogli po prostu zacząć sprzątać po gościach, którzy ulotnili się kilka minut temu.
– Co powiesz na to, że ja odgrzeję nam coś do zjedzenia, a ty weźmiesz relaksującą kąpiel i odpoczniesz? – zaproponował z uśmiechem, chcąc, by Harry miał chwilę dla siebie, wiedział, że chłopak tego potrzebuje.
– Nie wiem, czy mam siłę na wannę – stwierdził szczerze loczek, uśmiechając się sennie w jego stronę.
– Hazz ty uwielbiasz spokojne kąpiele w wannie, więc uwierz mi, że będziesz szczęśliwy. Ja trochę tutaj ogarnę, przygotuję nam jedzenie i może wino, a później posiedzimy w salonie, zjemy coś i pójdziemy spać?
– To brzmi naprawdę dobrze, ale ty też powinieneś odpocząć. Wiesz o tym? – brunet podszedł do niego i wtulił się ufnie w jego ciało, obejmując go ramionami z cichym westchnieniem.
– Wiem, wiem, wskoczę pod prysznic, gdy jedzenie będzie się grzało. Obiecuję, że zobaczysz mnie, gdy będę maszerował obok ciebie, odziany tylko w ręcznik – zażartował, chcąc w końcu zobaczyć uśmiech Harry’ego i udało mu się, ponieważ chłopak przewrócił oczami i uśmiechnął się radośnie.
– Głupek – stwierdził krótko i obrócił się na pięcie, maszerując w stronę schodów prowadzących na piętro. – Będę cię wypatrywał z niecierpliwością, może nawet zrobię dla ciebie trochę miejsca w wannie, gdybyś zmienił zdanie.
– Kusisz – zawołał za nim, kręcąc głową z uśmiechem. Klasnął w dłonie i zaczął przygotowywać dla nich kolację, chcąc jak najszybciej odpocząć i wykorzystać kilka godzin spokoju. Nie wiedział, jak wszystkim udało się zaplanować ten wieczór, spakować chłopców tak, że niczego nie zauważyli, ale był im wdzięczny, potrzebowali chwili odsapnięcia, momentu tylko dla siebie.
***
Mogli się spodziewać, że skończą w ten sposób, w łóżku, skuleni pod kołdrą, z jedzeniem na kolanach. Może nie było to zbyt eleganckie i oryginalne, ale nie mieli siły i ochoty na coś bardziej wykwintnego.
– Chyba nie to mieli na myśli, mówiąc, że mamy iść na randkę – powiedział Harry, kończąc jedzenie i odkładając talerz na szafkę. Obrócił się w stronę Louisa i wtulił w jego ramię, przymykając powieki.
– Zaraz możemy gdzieś wyjść, wskoczysz w swoje wyjściowe portki i pójdziemy podbijać miasto – zażartował szatyn i uśmiechnął się lekko, słysząc chichot młodszego. – To jak? Idziemy?
– Oszalałeś? Nie mam nawet siły na ciebie patrzeć, a to prawie moje ulubione zajęcie, więc nawet siłą nie wyciągnąłbyś mnie z tego łóżka – stwierdził brunet i westchnął z przyjemności, gdy szatyn objął go ramieniem i powoli zaczął przeczesywać jego włosy, odsuwając je z czoła.
– Uwierz mi, nie miałbym siły, żeby wyciągnąć cię z łóżka, jestem na to zbyt leniwy i śpiący – Louis pocałował go krótko i sam zamknął oczy. Czuł, jakby zaraz miał zasnąć i zmarnować cały ich wolny czas.
– Jesteśmy takimi starymi prykami Lou – wymruczał Styles, wtulając twarz w szyję mężczyzny, przytulając się do niego mocniej. – Powinniśmy właśnie całować się, obściskiwać, korzystać z życia.
– Wiesz, nie będę narzekał, jeżeli tak będzie wyglądała reszta mojego życia – wyszeptał szatyn, otulając ich mocniej kołdrą. – Ty i ja, spokój, cisza, brakuje mi tylko naszych chłopców.
– Nigdy w życiu nie myślałem, że moje życie będzie tak wyglądało, że będę miał kogoś, kto mnie pokocha, że to będziesz ty – powiedział loczek, z trudem tłumiąc emocje. – Boże, że to będziesz ty – powtórzył i otarł wolną dłonią, załzawione oczy. – Mazgaję się, przepraszam.
– Nie przepraszaj – powiedział szybko Louis, chwytając jego dłoń, składając na niej czuły pocałunek. – Do końca mojego życia będę wdzięczny za ciebie, twoją miłość, nasze dzieci. Nie zasługuję na to, ale będę się starał każdego dnia, by was uszczęśliwić i sprawić, byście czuli się przeze mnie kochani.
– Czujemy się kochani, jesteś najlepszym ojcem, jakiego mogli mieć chłopcy. Wiesz o tym prawda? A ja jestem teraz najszczęśliwszy na świecie i to nie tak, że byłem idealny i wszystko jest twoją winą. Mogłem być z tobą szczery, mogłem porozmawiać i wyznać, co czuję, a nie pójść z tobą do łóżka i wierzyć, że wszystko nagle stanie się jasne i klarowne. Teraz już rozumiem, że jeżeli kogoś kocham, musze mu to powiedzieć, a nie oczekiwać, że magicznie będzie o tym wiedział.
– Ustaliliśmy już, że musimy być ze sobą szczerzy i zawsze najważniejsza będzie dla nas rozmowa. Już nigdy nie chcę czuć, że odsuwasz się ode mnie tylko po to, by ochronić swoje serce.
– A ja nie chcę, żebyś czuł się odepchnięty i niekochany, ponieważ tak nie jest. Myślę, że zawsze cię kochałem Lou, moim dziecinnym, szesnastoletnim sercem, które jeszcze nie miało pojęcia, czym jest miłość.  
– Jestem szczęściarzem – objął dłonią policzek Harry’ego, głaszcząc go czule kciukiem. – Myślę, że nam się uda Hazz, myślę, że będziemy szczęśliwi i zakochani, nie idealni i bez problemów, ale naprawdę szczęśliwi razem.
– Niczego bardziej nie pragnę, może poza ślubem na plaży – zażartował, unosząc się odrobinę, skradając słodkiego buziaka Louisowi.
– Da się zrobić skarbie.
– Czy możemy pójść teraz spać? Nie wiem, czy wiesz, ale jeżeli położymy się teraz, to do rana prześpimy ponad dziesięć godzin. Czy to nie brzmi jak bajka? – szczęśliwy brunet objął ramieniem szatyna i ułożył się wygodniej, przymykając po raz kolejny powieki.
– Jasne Hazz, czas na sen – szatyn zamilkł, ale nagle uzmysłowił sobie, że chcę zapytać o coś jeszcze. – Ostatnie pytanie, dlaczego ślub na plaży?
– To proste Lou – wymamrotał sennie chłopak. – Jesteśmy jak fale na tym samym morzu.
***
Niall kołysał zasypiającego Tristana, nucąc cichutko jakąś melodię, która ostatnio nie chciała wyjść mu z głowy. Zastanawiał się, czy to czasem nie kolejna piosenka, którą niedługo nagra. – Więc jeśli wiedzieliśmy od początku. Dlaczego to trwało tak długo? – Obserwował, jak oczy chłopca zamykają się, a ten zapada w spokojny sen. Poczuł ramiona oplatające go od tyłu i nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który automatycznie pojawił się na jego twarzy. Dawno nie czuł się tak spokojny i szczęśliwy, jakby nareszcie wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Wiedział, że przed nim jeszcze wiele decyzji do podjęcia i wyborów do dokonania, nie wszystkie będą łatwe i przyjemne, ale miał nadzieję, że sprosta wszystkim oczekiwaniom i po drodze nikogo nie unieszczęśliwi. Zastanawiał się, dlaczego był tak ślepy i nie zauważył wcześniej tego, co miał pod nosem, dlaczego wcześniej nie poczuł tego co teraz. Przecież właśnie w tym momencie miał wrażenie, że unosi się ponad ziemią, dotyka gwiazd, a przecież nigdy nie stał mocniej na ziemi, niż w tej chwili. Najwyraźniej wszyscy nagle zrozumieli, czym jest prawdziwe szczęście i poczucie spełnienia.
Dawno nie czuł się tak rodzinnie i domowo. Był już późny wieczór, byli w mieszkaniu Gemmy, a Tristan zasnął dość szybko wykończony zabawą z rodzicami chrzestnymi. Nie chciał stąd wychodzić, ale nie wiedział, czy może zostać. W zasadzie nie wiedział, na czym stali, ale tego dnia Gemma dawała mu dość konkretne i jasne sygnały, że nie łączy ich tylko przyjaźń, a on nie szukał przelotnego romansu, więc może właśnie zaczynali coś poważnego, co przetrwa lata. Bardzo by tego sobie życzył, jeżeli oczywiście to ich uszczęśliwi.
– O czym tak myślisz? – głos Gemmy rozbrzmiał w jego uchu, gdy dziewczyna oparła swoją brodę na jego ramieniu, przytulając się do niego mocniej.
– O wszystkim. Zastanawiam się, jak to mogło się tak dziwnie potoczyć.
– Dziwnie?
–Wiesz, jakiś czas temu nigdy w życiu nie powiedziałbym, że Harry i Louis jakoś się dogadają, nie wspominając już o byciu razem. Zresztą sama wiesz, jaki miałem stosunek do Lou. A teraz mam wrażenie, że są o krok od ślubu, a chłopcy rosną jak szaleni i niedługo będą biegać wokół nas z krzykiem.
– Jesteś taki sentymentalny Niall – dziewczyna roześmiała, ale zaraz zamilkła, nie chcąc obudzić drzemiącego Tristana. – To kochane – pocałowała go w policzek.
– Nie mów, że nie jesteś zaskoczona – wytknął jej z uśmiechem na ustach.
– Wcale, znam swojego brata, on kochał Louisa od samego początku. Nie masz pojęcia, jak wiele smutnych rozmów musieliśmy przeprowadzić przez te lata, cieszę się, że ich historia ma taki finał.
– A Harry nigdy nie musiał słuchać marudzenia swojej siostry? O jej wielkich miłościach i złamanym sercu? – zapytał zaczepnie, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej na jej temat.
– Nie i mam nadzieję, że w przyszłości również nie będzie musiał, słuchać o złamanym sercu, o wielkiej miłości może – stwierdziła, uśmiechając się do niego znacząco. Nie musiała dodawać nic więcej, wiedział, co właśnie zasugerowała. Przekaz był nazbyt jasny.
– Żadnego złamanego serca, jeżeli tylko masz zamiar powierzyć je mi – zapewnił, idąc w stronę łóżka, chcąc odłożyć śpiącego chłopca.
– Dobrze, że wszystko jest jasne. To co białe czy czerwone? – popatrzył na nią zdezorientowany, nie wiedząc o co pyta. – Wino?
– Och wolałbym piwo, ale jeśli mam wybrać to …
– Dzięki Bogu – roześmiała się głośno, zasłaniając szybko swoje usta, gdy Tris skrzywił się na jej mocny głos. – Już się bałam, że zaczniesz przy mnie udawać, ale jeżeli mówisz piwo, to proszę bardzo.
– Rozumiem, że nie wracam do siebie na noc? – wolał się upewnić, Gemma zaskakiwała go każdego dnia, najwyraźniej on i Louis przepadli dla szalonych Stylesów.
–W życiu, nie zostawisz mnie samej z Tristanem, jesteś ojcem chrzestnym, będziesz wstawał do niego w nocy – stwierdziła, rozkładając na stole piwo dla Nialla, wino dla siebie i jedzenie, które przygotowała, gdy mężczyzna usypiał chłopca.
– Idealnie – wyszeptał, pochylając się nad Tristanem, poprawiając kocyk, którym był przykryty. – Nawet nie wiesz, jak wiele ci zawdzięczam kolego. Kiedyś się odwdzięczę – usłyszał wołanie Gemmy, więc spojrzał po raz ostatni na chłopca, upewniając się, że wszystko z nim dobrze i ruszył w stronę salonu. Zatrzymał się jeszcze w progu i rzucił okiem na śpiącego Tristana, myśląc, jak wiele tych dwóch maleńkich chłopców zmieniło w życiu ich wszystkich. – Twoi tatusiowie zasługują w końcu na szczęśliwe zakończenie.
Wyszedł z pokoju i usiadł na sofie obok Gemmy, która rozleniwiona leżała, opierając się o poduszki.
– Wszyscy na nie zasługujemy – powiedziała nagle brunetka, spoglądając na niego z czułością w oczach.
– Na co?
– Na szczęśliwe zakończenie. Czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale tak jest – wyciągnęła w jego stronę dłoń, którą chwycił ufnie z małym uśmiechem na ustach.
– Pewnie masz rację, najważniejsze, by sobie to uświadomić, że każdy z nas ma prawo do szczęścia, spokoju i miłości, jeżeli to jest to, czego pragnie.
Siedzieli w ciszy, uśmiechając się, napawając ciszą i uczuciem splecionych dłoni, które były dopiero początkiem nowej historii.
13 notes · View notes
tygrysica · 5 years
Text
Nowości wydawnicze – Sierpień 2019
Tumblr media
W tym miesiącu krótko i na temat. Nowości wydawnicze sierpnia dzielą się na te, które rozpalą Wasze serca i zmrożą krew w żyłach. Więcej słów nie potrzeba. Dlatego serdecznie zapraszam Was do zapoznania się z przygotowanymi przeze mnie premierami wydawniczymi sierpnia. Mam nadzieję, że znajdziecie dla siebie coś interesującego.
Tumblr media
Słońce, wiatr i księżyc – Czykierda-Grabowska Agata
WYDAWNICTWO: Filia
DATA PREMIERY: 2019-08-07
Kilka słów od wydawnictwa:
Kaja zawdzięcza Pawłowi życie jej brata. Pamiętne wakacje u dziadków na wsi są początkiem ich wielkiej przyjaźni, ale też próbą dojrzałości, ponieważ Paweł skrywa tajemnicę, której odkrycie będzie Kaję dużo kosztowało. 
Okres dorastania staje się dla Kai i Pawła bardzo burzliwym czasem. Rozkwitające uczucie nie jest w stanie przeciwstawić się zazdrości i nieprzemyślanym słowom. Nim zrozumieją, co tak naprawdę ich łączy, rozstają się na długi czas.
Mija siedem lat. Kaja wraca ze Stanów, żeby spędzić wakacje z ukochaną babcią, która po śmierci męża, zostaje zupełnie sama. Na jej drodze ponownie staje przyjaciel z dzieciństwa. 
Czy pierwsza miłość jest w stanie na nowo się odrodzić? Czy jest warta tego, aby zmienić dla niej całe swoje życie?
Tumblr media
Pieśń syreny – Christo Alexandra
WYDAWNICTWO: Young
DATA PREMIERY: 2019-08-14
Kilka słów od wydawnictwa:
Księżniczka musi mieć swojego księcia…
Siedemnastoletnia Lira jest królową syren – najbardziej zabójczą ze wszystkich, czczoną przez morze. Do czasu, aż los zmusza ją do zabicia jednej z syren. Aby ukarać córkę, Królowa Mórz wymierza jej straszliwą karę – zamienia ją w człowieka. Jedynym sposobem na odwrócenie losu jest dostarczenie Królowej Mórz serca księcia Eliana. 
Ocean jest jedynym miejscem, które Elian nazywa domem, mimo że jest dziedzicem najpotężniejszego królestwa na lądzie. W odrażającym hobby – polowaniu na syreny – widzi swoje powołanie. Kiedy na środku oceanu ratuje tonącą kobietę, nie spodziewa się, że właśnie pomaga swojemu największemu wrogowi...
Tumblr media
Mroczne wybrzeża – Jensen Danielle L.
WYDAWNICTWO: Galeria Książki
DATA PREMIERY: 2019-08-14
Kilka słów od wydawnictwa:
Piraci, szantaż i bogowie wtrącający się w sprawy ludzi – to wszystko można znaleźć w trzymającym w napięciu pierwszym tomie nowej serii fantasy autorstwa Danielle L. Jensen.
W świecie podzielonym przez zdradzieckie oceany i bogów wtrącających się w sprawy ludzi jedynie Maarinowie umieją przemierzać Bezkresne Morza. Kierują się tylko jednym przykazaniem: „Wschód nie może spotkać się z Zachodem”.
Nieugięta piratka.
Teriana jest drugim oficerem na Quincense, statku oddanym bogini mórz, i spadkobierczynią jednej z Triumwiratu Maarinów. Jej lud zrodził się z morza i zna jego tajemnice, ale kiedy najlepsza przyjaciółka Teriany zostaje zmuszona do niechcianego małżeństwa, dziewczyna łamie przykazanie swojego ludu, by jej przyjaciółka mogła uciec – a wybór ten ma śmiertelnie niebezpieczne konsekwencje.
Żołnierz z tajemnicą
Marek jest dowódcą niesławnego Trzydziestego Siódmego legionu, który pomógł Imperium Celendoru podbić cały Wschód. Legion jest jego jedyną rodziną, a nawet jego towarzysze nie znają tajemnicy, którą ukrywa od dzieciństwa. Marek zrobi wszystko, by nie wyszła ona na jaw bez względu na koszty, ktokolwiek musiałby je ponieść – on czy reszta świata.
Niebezpieczna misja
Kiedy jeden z senatorów Imperium dowiaduje się o istnieniu Mrocznych Wybrzeży, bierze do niewoli załogę Quincense i grozi wyjawieniem tajemnicy Marka, o ile nie ruszą na podbój nowych terytoriów, zmuszając dowódcę legionistów i Terianę do zawarcia niespodziewanego – i niechętnego – sojuszu. Łączą wysiłki dla dobra swoich rodzin, ale oboje muszą zdecydować, jak daleko są skłonni się posunąć i jak wiele są gotowi poświęcić.
Tumblr media
Rana – Chmielarz Wojciech
WYDAWNICTWO: Marginesy
DATA PREMIERY: 2019-08-14
Kilka słów od wydawnictwa:
Podobno czas leczy rany. Jednak niektóre nigdy się nie zabliźniają.
Najpierw pod kołami pociągu ginie Marysia, uczennica ekskluzywnej prywatnej szkoły na warszawskim Mokotowie. Jej nauczycielka, Elżbieta próbuje odkryć, co się naprawdę stało. Rozpoczyna prywatne śledztwo tylko po to, żeby wkrótce sama zginąć. Ale jej ciało znika, a jedynymi osobami, które cokolwiek widziały, są Gniewomir, nieprzystosowany społecznie chłopak zafascynowany seryjnymi zabójcami, i Klementyna, doświadczona nauczycielka na życiowym zakręcie, której wydaje się, że zdobywszy pracę w poważanej szkole, los wreszcie się do niej uśmiechnął. Nic bardziej mylnego.
Żadne z nich nie chce angażować się w tę sprawę – każde z nich ma swoje powody – ale żadne z nich nie ma wyjścia. Gdyby wiedzieli, dokąd zaprowadzi ich to śledztwo, nigdy by się na to nie odważyli. Szkoła okazuje się pełna tajemnic. Podobnie jak pracujący w niej nauczyciele…
Tumblr media
Rzeźnik – Czornyj Max
WYDAWNICTWO: Filia
DATA PREMIERY: 2019-08-14
Kilka słów od wydawnictwa:
Powieść inspirowana prawdziwą historią seryjnego mordercy Józefia Cyppka, Rzeźnika z Niebuszewa Wszystko co przychodzi na świat musi też z niego odejść. Kto nie dopuszcza do siebie tej myśli jest głupi albo szalony. Poza tym, czy w umieraniu jest coś złego? Rzeźnikowi z Niebuszewa, dzielnicy Szczecina, przypisano potworne zbrodnie. Zwłoki swoich ofiar wywoził do opuszczonego gmachu magazynów dzisiejszej szkoły rolniczej. Tam przerabiał je na mięso. Po spuszczeniu wody w stawie przy ulicy Słowackiego odnaleziono kilkadziesiąt ludzkich czaszek, przeważnie dzieci. Rzeźnikowi udowodniono jednak tylko jedno morderstwo. Został skazany na karę śmierci. Wyrok na Józefie Cyppku wykonano 3 listopada 1952 roku o godzinie 17.45. Do końca nie okazał skruchy. W miejscu, w którym mieszkał Rzeźnik z Niebuszewa do dziś nikt nie mieszka. Bez owijania w bawełnę przyznałem się do wszystkiego, o co mnie oskarżono. Ale gdyby tylko mieli pojęcie, co naprawdę zrobiłem... Nie pozwoliliby mi tak łatwo umrzeć.
Tumblr media
Miejsce bez ciebie – Jewel E. Ann
WYDAWNICTWO: Filia
DATA PREMIERY: 2019-08-14
Kilka słów od wydawnictwa:
Prawo Henny i Bodhi’ego: kiedy pojawia się miłość, zakochaj się, aż pęknie ci serce, a następnie pozwól, by czas posklejał jego okruchy.
Wszystko wydaje się tymczasowe, gdy wcześniej doświadczyło się tragedii – aż na festiwalu muzycznym Henna poznaje Bodhiego. Młodzi i spontaniczni, zakochują się pod wpływem przepełnionej pożądaniem chwili. Kiedy chłopak zostaje zmuszony do wyjazdu bez pożegnania, dziewczyna uważa, że nigdy nie przestanie go kochać, choć niedługo później poznaje seksownego pedagoga szkolnego, pana Malone’a. Oboje są lekkomyślni, a ich relacja jest zakazana. Tajemnica wychodzi na jaw, a Henna musi zdecydować czy ukończyć szkołę – z dala od pana Malone’a – czy rzucić ją i spełnić swoje marzenia o podróżowaniu po świecie. Stawia na własne pragnienia. Z czasem uczy się jednak, że życie nie jest podróżą ani jej celem, niektóre rzeczy są bardziej tymczasowe niż inne, a zakazanych spraw nigdy nie można lekceważyć. Jeśli jednak do niego wróci, czy on wciąż będzie jej?
"Miejsce bez ciebie" to emocjonująca powieść o wspaniałej miłości, zniszczonych marzeniach i decyzjach, których czasami nie można podjąć.
Tumblr media
Opowiedz mi o nim – Gerhardsen Carin
WYDAWNICTWO: Otwarte
DATA PREMIERY: 2019-08-14
Kilka słów od wydawnictwa:
Tamtego wieczoru Sandrę podwozi do domu nieznajomy mężczyzna. Za pomoc oczekuje czegoś więcej niż tylko szklanki whisky...
Niedługo potem dochodzi do śmiertelnego wypadku samochodowego. Jeanette jest jednym ze świadków zdarzenia. Nikomu o tym nie mówi. Musi chronić swój sekret.
Kerstin niecierpliwie czeka w domu na męża. Nie wie, że już nigdy do niej nie wróci...
Cztery lata później Sandra pracuje jako wolontariuszka w telefonie zaufania. Jedna rozmowa sprawi, że głęboko skrywane tajemnice złączą ze sobą trzy kobiety, które nie wiedziały o swoim istnieniu.
Tumblr media
Nowa laleczka – Dukey Ker, Webster K.
WYDAWNICTWO: NieZwykłe
DATA PREMIERY: 2019-08-14
Kilka słów od wydawnictwa:
Benny – złamany, samotny, obolały, stracił ukochaną laleczkę, dom swój i dobytek cały. Zraniony, choć wciąż żywy, na nowo się odradza, poznaje kogoś innego, przyjaźń życie mu osładza. Uczy się świata raz jeszcze, o przyszłość podejmuje walkę, lecz jedno jest oczywiste – pora znaleźć nową lalkę. Wtem ze starego cierpienia potworne myśli nadchodzą… Benny chwyta za nóż. Koszmary znów się odrodzą.
Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się zatracić tak bardzo, że zostałeś jedynie cieniem?
Czyham w ciemności, nie żyję. Egzystuję w tle, gdzie nikt nie zdoła mnie dostrzec. Moja laleczka mnie zdradziła. Zabiła mnie na więcej sposobów, niż może to sobie wyobrazić. Ja jednak wciąż czekam. Obserwuję. Pragnę. Pewnego dnia powrócę, a ona odda to, co mi odebrała. To zabawne, jak życie się czasem układa…
Tumblr media
Jedyne dziecko – Denzil Sarah A.
WYDAWNICTWO: Filia
DATA PREMIERY: 2019-08-14
Kilka słów od wydawnictwa:
W jednej chwili doskonałe życie Kat Cavanaugh rozpada się w drobiazgi. Mignięcie żółtej sukienki jej córki, jasne włosy opadające na jej ukochaną twarz. Szloch dobywający się z głębi złamanego serca matki… Kat doświadcza najgorszego koszmaru każdego rodzica, gdy ciało jej jedynego dziecka zostaje znalezione bez życia w zarośniętym, opuszczonym kamieniołomie. Rozpaczliwie usiłując dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało, Kat przestaje ufać nawet najbliższym osobom. Stopniowo odkrywa elementy przerażającej układanki, przez co zaczyna jej grozić śmiertelne niebezpieczeństwo. Czy zdąży poznać ostatni, wstrząsający sekret swojej córki? Nawet jeśli prawda jest nie do pomyślenia…
Tumblr media
Będziesz moja – Brzezińska Diana
WYDAWNICTWO: Otwarte
DATA PREMIERY: 2019-09-18
Kilka słów od wydawnictwa:
Ada Czarnecka: rudowłosa profilerka z ciętym językiem, powszechnie znana jako leń o wyjątkowo niskiej empatii, notoryczna spóźnialska i miłośniczka seriali true crime.
Krystian Wilk: przystojny i ambitny podkomisarz, seryjny podrywacz, dla którego „mąż to nie przeszkoda”.
Połączyła ich praca w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Szczecinie, zagadkowa sprawa z Archiwum X i skomplikowana „przyjaźń”.
Szczecinem wstrząsa seria brutalnych morderstw. Sprawca upodobał sobie młode, rudowłose kobiety i z niezwykłym okrucieństwem urządza swoim ofiarom specyficzną uroczystość przed śmiercią. Trzeba działać szybko. Zostaje powołany zespół śledczy, w którego skład wchodzą Ada i Krystian. Ich znajomość się zacieśnia. W końcu nic tak nie zbliża jak zbrodnia…
Tumblr media
Damien. Bracia Slater – Casey L.A.
WYDAWNICTWO: Kobiece
DATA PREMIERY: 2019-08-28
Kilka słów od wydawnictwa:
Alannah Ryder zawsze cierpiała w milczeniu. Czasem cisza stawała się tak ogłuszająca, że doprowadzała ją niemal do szaleństwa. Kiedyś zamarzyła o przygodzie, o czymś innym niż zwykłe życie, które wiodła. Marzenie, którym był przystojny uwodziciel, odwróciło się przeciwko niej i sprawiło, że Alannah kompletnie się załamała. 
Damien Slater był przyczyną wszystkich nieszczęść w życiu ukochanych osób. Decyzja, którą podjął, gdy miał zaledwie piętnaście lat, zniszczyła życie jego braci i nie mógł zrobić nic, aby to zmienić. Najboleśniejsze było to, że zrujnował życie jedynej kobiety, która pragnęła zostać z nim dłużej niż jedną noc. Ta myśl nieomal zniszczyła też jego. Chwilowa ucieczka pomogła mu się uleczyć, ale jego powrót do Irlandii wywołał jeszcze większy ból Alannah. 
Czy pojawi się między nimi iskra, która na nowo wznieci ogień w ich sercach? 
To by było tyle na dziś. Dajcie koniecznie znać w komentarzu na jaką premierę czekacie najbardziej w tym miesiącu. Zaczytanego sierpnia!
Aleksandra
Wszystkie okładki oraz opisy pochodzą ze stron wydawnictw.
ZOBACZ TAKŻE:
Siedmiu mężów Evelyn Hugo – recenzja.
Coraz większy mrok – recenzja.
Jedyne takie miejsce – recenzja.
Punk 57 – recenzja.
3 notes · View notes
suuggaarr · 6 years
Text
RISE TO THE TOP | ROZDZIAŁ 4 | TŁUMACZENIE
Link do oryginału: Rise to The Top
Pairing: oczywiście Larry Stylinson
Autor: LarryUniverse
Zgoda: Tak
Gatunek: fluff, model au Ilość słów: około 109k
Opis: Nie było więcej wymówek, gdy Louis zobaczył przesłuchania do następnego sezonu Britain’s Next Top Model. W obliczu wysokiego oczekiwania na pierwszą ofertę kariery modela, staje na czele z 15 przeciwnikami w walce o koronę. Tylko z tak otwartym sercem jak jego, wpada, wbrew przepisom, po uszy w zawodniku, co może doprowadzić do możliwej porażki jego przyszłej kariery.
Lub au gdzie Louis jest w drodze do stania się następnym brytyjskim modelem i zakochuje się w Harrym podczas telewizyjnego show, co jest przeciw przepisom, ale kogo to obchodzi.
Od tłumaczki: Uderzyłam się w palec tak mocno, że chyba pękła mi kość
Tumblr media
- Jade, teraz ty!
Louis siedział niespokojnie, obserwując rywalizację rozgrywającą się wokół niego.  
Miał już zrobione włosy i makijaż. Nie mienie do kogo się odezwać było nudzące; Ashton już zrobił całą sesję, co oznaczało że miał wolne, ale za to musiał z niepokojem wyczekiwać swoich wyników.
Najlepsza piętnastka. Jest intensywnie.  
Jade wyszła z włosami związanymi w ciasny kucyk i w ciemnym ale odważnym stroju. Plan sesji był nieznany, dzięki pewnym ludziom którzy wykazali swoje umiejętności w utworzeniu aranżacji która wszystkich by zaskoczyła.  
Louis był kłębkiem nerwów.
Wcześniej mieli wyzwanie, które poszło Louisowi całkiem dobrze. Uważał, że był świetny. Cóż, wszystkim co modele musieli zrobić było wymyślenie trzech poz i stanięcie na platformie. Byli obrzucani różnymi obiektami, w tym wodą, co doprowadziło Perrie do szału ze względu na jej włosy. Nie przeszła tego wyzwania i kiedy rozmawiała wcześniej z Louisem, była absolutnie załamana.  
Siedział na skórzanym fotelu, chcąc poobgryzać swoje paznokcie, ale wiedział, że to nie przysłużyłoby się jego etykiecie modela, więc ścisnął razem nogi i obserwował jak modele są przygotowywani do sesji.  
- Louis! - Ktoś zawołał – Louis, przygotuj się proszę!
Szatyn zamarł w miejscu. Wydawało się jakby serce miało wyskoczyć mu z piersi. Nigdy nie czuł takiej ekscytacji na myśl o zeskoczeniu z klifu i skończeniu swojego życia. Nie chciał tego zrobić, ale nie, nie mógł stchórzyć. W imię jego kariery. Imię jego sióstr, matki i reputacji.  
Wstał ze swojego fotela, podchodząc do drzwi które prowadziły do głównej sali. Spojrzał na swoje ubranie, wyrywając ten jeden kawałek puszka który zrujnowałby cały jego strój. Drzwi były otwarte, kiedy Louis został wprowadzony przez jakąś sekretarkę, która uśmiechała się do niego promiennie. Szatyn posłał jej małe przywitanie przed stanięciem przed Liamem samym w sobie.  
Wszystkim o czym mógł myśleć było znowu skoczenie z tego klifu.
- Witaj Louis. - Został przywitany uściskiem dłoni. Louis stał się częściowo oniemiały, prawie przybijając piątkę z dłonią Liama zamiast zwykłego uściśnięcia jej. Trzy potrząchnięcia później, mężczyzna powiedział mu, by wszedł na plan. Ściany zakręciły się w około, z sceny w kawiarni do sceny przy ceglanym murze. Cudownie.
Louis stanął plecami do ściany tak jak Liam go poinstruował. - No dobra, Louis. Ta sesja nie jest zawodowa. Po prostu wyobraź sobie, że robisz jakąś... reklamę magazynową.  
Louis posłuchał, stając z dłońmi w kieszeniach przed uśmiechnięciem się zwycięsko. Wyglądał swobodnie, ale wesoło i to podobało się Liamowi. Kiwał głową kiedy fotograf kontynuował robienie zdjęć. Szatyn zmieniał gładko pozy, z uśmiechem i bez, z głową górze i w dole, kończąc kilkoma nowymi ruchami.
- Myślisz że mamy to? - Louis usłyszał szept Liama. Fotograf posłał mu szybki uśmiech i kiwnięcie głową i niebieskooki zaczął się ekscytować. Nie minęły nawet dwie minuty sesji i już mieli zdjęcie. To mógłby być rekord. - Louis możesz iść. Dziękujemy.
- Dziękuję! - Prawie wykrzyczał, wychodząc z planu z nosem wysoko w górze. Był wniebowzięty.
Wniebowzięty.
♢ ♢ ♢ ♢ ♢ ♢ ♢ ♢  
- Słuchajcie, może nas wszystkich już tu do jutra nie być –
- Świetnie w siebie wierzysz Harry – naskoczył Ashton, żując jabłko i opierając się o ścianę. - Możemy też wszyscy przejść –
- Tak, ale słuchaj. Jest nas pięć, a może przejść tylko siedmiu facetów. - Louis powiedział. - Głupie dziewczyny.
- Ej! Przestań. Nie są głupie. Niektóre z nich są kurewsko gorące. - Nick splunął do Louisa.
- Nie możesz się z żadną umówić. To niezgodne z zasadami.
- Ta, całowanie mnie też!
- Nick, to było kurna niechcący. - Louis warknął, przykładając sobie dłoń do głowy. - Dobry boże, nie minęły nawet trzy dni a już umieram ze stresu.
- Louis, po prostu wyluzuj – Justin powiedział, siadając obok szatyna. - Na pewno przejdziesz. Wiem to –  
- Dobry sposób by przynieść mu pecha, Justin – Nick zaśmiał się szyderczo jak ten rzucił mu poduszką w pierś.
- Idź spać Nick. Nie jesteś tu potrzebny. - Ashton syknął, wpatrując się w Louisa z zmartwieniem. Szatyn siedział z kolanami przy piersi, z głową opartą na kolanach i kołysząc się w przód i w tył na kanapie. - Louis, on jest zazdrosny.
- Nie jest zazdrosny. Jest po prostu pierdolonym chujem.
-  Louis, to niezbyt miłe – Harry zaczął mu matkować. - To mój kumpel.
- Każdy przyjaciel Nicka, nie jest moim przyjacielem – warknął Louis. - T-ty też możesz się stąd wynieść.
- Nigdzie nie idę, bo też potrzebujesz znajomych –
- Mam ich tu wystarczająco.
- Louis, po prostu–
- Możesz po prostu sobie pójść? - Justin rzucił do niego – Daj spokój, stary. On potrzebuje spokoju.
- Więc czemu wy tu jesteście? - Harry odpowiedział z wściekłością.
- Bo ich tu chce – Louis wstawił się za chłopakami. - Wyjdź.
Harry odwrócił się z głową w dole, wchodząc do swojej sypialni i zamykając cicho drzwi za sobą. Louis znowu oparł głowę na kolanach, kołysząc się w przód i w tył i rozmyślając.  
- O co chodzi Louis? - Ashton zapytał.
- Nic chłopaki. - Chłopak pokręcił głową, mrugając powoli. - To nic.
Pod koniec bezcelowej konwersacji o jedzeniu, trójka chłopaków poszła spać, Louis niezręcznie dzieląc swoje łóżko z Justinem. Ale tak naprawdę, żaden z nich nie miał nic przeciwko odrobinie bliskości.
♢ ♢ ♢ ♢ ♢ ♢ ♢ ♢  
Modele ciągnęli za sobą spakowane bagaże kiedy byli znowu prowadzeni do magazynu na czas eliminacji. Louis stał z Ashtonem, mając nadzieję, że chłopak przejdzie dalej dla dobra ich przyjaźni, jeśli mu też się uda.  
Nie, że miał jakiekolwiek wątpliwości.  
Harry był na samym końcu magazynu razem z Nickiem, najwyraźniej chłipaki nie byli już na dobrych stosunkach. Louis miał nadzieję, że nie będzie miał z nimi nic do czynienia. Nienawidził Nicka jak cholera w tej chwili i równie dobrze może nienawidzić też Harry'ego za trzymanie jego strony.  
- Witaaaaaaam – Nial zawołał machając wątłym ramieniem co wywołało u wszystkich śmiech. Liam, wraz z Caroline i Edem weszli do pomieszczenia z kartkami papieru w dłoniach. Cholera, tam jest najlepsza piętnastka. -  Dobra ludzie. Nie tutaj będziemy was wywoływać. Chodźcie za nami, zaprowadzimy was do głównego wybiegu!
Wszyscy się nakręcili. Wybieg. Ten sławny po którym chodzili modele którzy teraz jeżdżą po całym świecie.  
Wchodząc do ładnie oświetlonego pomieszczenia z rozsypanymi po całości błyszczącymi lampkami i wielkimi lampionami, Louis prawie zmiażdżył ramie Ashtona z ekscytacji. Modele zostali równo rozstawieni w czterech rzędach na wybiegu w kształcie litery T, uśmiechając się lub utrzymując profesjonalny wyraz twarzy, zwróceni do jurorów którzy siedzieli teraz na stole przy panelu.  
To koniec.  
- Gotowi? - Liam zawołał i kilku kamerzystów skinęło głowami. Mężczyzna zaśmiał się, spoglądając na modeli z szczenięcym uśmiechem. - Dziewczyny i chłopaki. Dzisiejszy dzień był niesamowity! Zachwyciliście nas swoimi manierami, nie wspominając o waszych zdjęciach. Wręcz niewiarygodne.
Lub innymi słowy, Liam udawał milutkiego. Louis widział jego prawdziwą, okropną stronę w telewizji. To była jedynie gadka szmatka.
- Czas na Top 15. Siedem chłopaków, osiem dziewczyn. Każdy z was powinien się tam znaleźć, ale oczywiście nie możemy na to pozwolić. - Niall przejął Liama. - Wybraliśmy tych którzy wykazali się największym entuzjazmem, opanowaniem i na koniec; wytrwałością.
- Przedyskutujemy z wami zdjęcia przed wybraniem modeli którzy przechodzą do Britain's Next Top Model – Liam posłał im krzywy uśmiech, wyjmując pierwsze zdjęcie – Frankie.
Dziewczyna wyszła z drugiego rzędu, jej obcasy stukały w syntetyczne szkło wybiegu, kiedy stanęła przed panelem jurorów. Jej zdjęcie pojawiło się na dużym ekranie obok stołu i Louis rozdziawił usta.  
Myślał, że to on sam.
- Frankie, pokazałaś taką moc na tym zdjęciu! Mogłabym zobaczyć je w magazynie i w zasadzie wszystkim co mogę powiedzieć... jest... boże wow! - Caroline powiedziała jej. Jesteście pewni, że to ona? Przecież wygląda jak ja!?
Louis zaczął się martwić. Dwójka podobnych modeli nie była zazwyczaj mile widziana w jednym programie, ponieważ z dwoma takimi samymi twarzami nie ma różnorodności. Frankie wygląda jak żeńska wersja Louisa i jeśli ona się dostanie, Louisowi na pewno się nie uda.  
Frankie odwróciła się z zadartym nosem i dołączyła do tłumu. Po niej byli Liegh-Anne, Justin, Nick (ew), Jaymi, Jesy i kilka innych osób, których Louis nigdy wcześniej nie widział. Zanim zdał sobie z tego sprawę, stał przed panelem z zdjęciem które według niego wyglądało lekko dziecinnie.  
Był sobą obrzydzony. Myślał, że jego zdjęcie było świetne, a to jest coś co można by znaleźć jedynie w popowych czasopismach.
- Nieziemskie zdjęcie Louis! - Co kurwa? -  Naprawdę wyjęte prosto z katalogu. Bardzo dobrze słuchałeś się wskazówek. Kupiłbym od ciebie wszystko dla swoich dzieci. Jesteś wzorcem do naśladowania.
Szatyn zaakceptował to. Nie chciał się kłócić, że uważał, że to była profesjonalna rywalizacja, w której chciał wyglądać dobrze dla starszych ludzi a nie dzieci. Jednakże kochał je, więc i tak czy siak jeśli będzie rozpoznawalny to będzie szczęśliwy.
Szybko nadszedł czas gdzie wszyscy modele zostali przedyskutowani i teraz był moment na najlepszą piętnastkę. Modele i jurorzy dostali krótką przerwę by się napić i coś zjeść, lecz nikt za bardzo niczego nie tknął ze względu na możliwość zwymiotowania z nerwów.  
Modele z powrotem wrócili do jurorów, którzy zaraz zaczną wyczytywanie wyników. Liam stał już na końcu wybiegu, tuż przed panelem jurorów ponownie przedstawiając program.
- Siedem chłopaków, osiem dziewczyn. Niedługo dziesięcioro z was wróci do domu a reszta zostanie, rywalizując o koronę Następnego Top Modela. - Louis uśmiechnął się szeroko. - Jeśli wywołam wasze imię, musicie wyjść do przodu, wziąć swoje zdjęcie i stanąć na panelu po boku. Powodzenia modele.
Napięcie wypełniło pomieszczenie kiedy kamerzyści wyłączyli na chwilę kamery, włączając je z powrotem dopiero kiedy Liam zaczął wywoływać imiona.  
- Perrie. - Jasna cholera. Dziewczyna możliwe, że krzyknęła i Louis możliwe, że do niej dołączył. Był taki dumny. Perrie wzięła swoje zdjęcie po zostaniu zapytaną czy chciała zostać Top Modelką Wielkiej Brytanii. Skinęła głową, przechodząc bez żadnych skaz na panel po boku. Jeszcze czternaście.
- Nathan. - Chłopak wyszedł na przód, jego włosy były przylizane do tyłu a chód miał w sobie nutkę twardziela. Dołączył do Perrie, przytulając ją skromnie.
- Kendall. - Dziewczyna zrobiła to samo, podchodząc do jurorów, ale prawie przewracając się z wstrząśnięcia. Płakała, rozradowana, przytulając Liama i dołączając do Perrie i Nathana.
Luke, Michael, Jesy, Jade, Lauren, Camila i Frankie zostali zawołani. Louisa zjadały nerwy. Frankie została zawołana.  
Została zawołana.  
Zaakceptowała swoje zdjęcie, dołączając do pozostałej dziewiątki modeli. Zostało pięć miejsc. Jedno dla dziewczyny, cztery dla chłopaków.  
- Harry.
Cóż, cholera.
- Demi.
No i koniec dziewczyn.
- Nick.
Teraz Louis liczył na to, że się nie dostanie.  
- Louis.
Jebać moje życie.
Ale to nie zmienia faktu, że był niezmiernie szczęśliwy. Dostał się! Podszedł do jurorów z szerokim uśmiechem, Liam kiwnął na niego. - Nie przestawaj się uśmiechać, Louis. Twój uśmiech będzie sławny. Dobra robota.  
Chłopak wszedł w grupę trzynastu innych modeli. Został jeszcze jeden. Kto to?
- Siva. - Podbiegł do Liama, dołączając do reszty jak Liam spojrzał na pozostałą zdenerwowaną dziesiątkę. Niektórzy płakali, niektórzy trzymali to w sobie. Ashtonowi się nie udało. Justinowi się nie udało. Jedyni którym Louis życzył szczęścia, nie mieli go wystarczająco. To jest nie sprawiedliwe! - Przykro mi, ale musicie wrócić.
Modele wyszli, pozostawiając piętnastkę z łzami na twarzach ze szczęścia. Liam posłał im zaskakująco surowe spojrzenie, po czym uśmiechnął się tak szeroko jak tylko bóg by potrafił.  
- Top 15! - zawołał jak modele złączyli się w wielkim grupowym uścisku, kompletnie szalejąc. Wszyscy krzyczeli z rozkoszy, kiedy Liam próbował przekazać modelom jeszcze większe wieści. - Bierzcie swoje bagaże, czeka na was samolot do Tajlandii!   Zaczęli krzyczeć głośniej. Louis nigdy nie był za granicą. Tajlandia? Miejsce gdzie jedzenie jest tak niesamowicie pyszne? Gdzie pieniądze są tanie i można wszystko kupić? To niesamowite!  
Modele pobiegli do swoich toreb, wrzucając je do bagażnika samochodu. Louis utknął z Perrie, siadając obok niej, jak jechali na lotnisko.
- Wierzysz w to Louis? - Zaczęła piszczeć niekontrolowanie. - Lecimy do Tajlandii!
Louis cieszył się, ale nie miał nikogo; żadnych kumpli, z wyjątkiem przeklętego Stylesa i Grimshawa.  
____ Tłumaczę to tylko ze względu na was moje cukierki
Rozdział 5 —>
19 notes · View notes
createmydreamblog · 2 years
Photo
Tumblr media
Poznajcie Nevila, mój nowy nabytek na półce ❤️ A teraz coś o tej książce obok 🤩 ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐ Z twórczością Jadowskiej do tej pory styczności nie miałam, dopiero poznałam ją na Insta ale jeszcze nie skusiłam się na przeczytanie jej książek. Dopóki nie trafiłam na recenzję tej książki, więc stwierdziłam w końcu, że się skusze. Jak ktoś czytał dzieła tej autorki to bohaterki nie muszę przedstawiać, a jest nią znana z poprzednich książek Nikita, w której ciele żyje Berserk Brynjar. To historia inna niż wszystkie, nie związana z tokiem fabuły innych książek, więc można czytać tę historię bez znajomości reszty. Zatem Nikita dostaje nowe zadanie w Warsie, gdzie aktualnie mieszka, a zleca je rezolutny chłopaczek Michał, który jest rysiem. Pod nieobecność Nikity znika tata i wujkowie chłopaka, a w mieście dzieją się dziwne rzeczy, do tego stopnia, że zachaczę to o Sawe, czyli miasto po 2 stronie Wisły. Oba miejsca są niebezpieczne i czai się tam magia, potwory, i inne niezbadane zjawiska. Do tego zbliża się niebezpieczna burza, przed którą lepiej zwiewać do domu. Dziewczynie pomaga przyjaciel i partner z dawnych lat Robin, który jest tzw. bożkiem, z kultury celtyckiej. Oboje się doskonale uzupełniają, a do tego chłopak jest rodzajem kotwicy, kimś, który łagodzi oblicze Berserka w ciele Niki. W każdym razie będzie się działo i to sporo. Trochę fantastyki, historii i przygody w jednym. Poznacie inny świat Polski, ciekawe postacie i stwory. Z pewnością przeżyjecie też przygodę w świecie magii i dziwów. Pokochacie Robina, rezolutnego rysia Michasia oraz nawet Niki, ta dziewczyna bawi w każdym aspekcie. Zatem czy Niki zdąży uratować rysie? Czy zdąży pokonać wrogów i wrócić do domu przed Czkawką, piekielną burzą Warsa? Czy matka rysia, czarownica nie wywoła kolejne katastrofy pogodowej? Czy wszystko skończy się szczęśliwie i mały Ryś odzyska rodzinę? A co najważniejsze czy Niki odzyska spokój razem ze swoim Berserkiem? Historia jest wciągająca i poruszająca, jak dla mnie 10/10 ⭐ Polecam i lecę sięgnąć po kolejne książki Anety Jadowskiej. #book #recenzja #blog #maratonmajowy #rysie #aferanatuzinrysiów #anetajadowska #fantastyka #wars #sawa #magic #potwory #berserk (w: Torun, Poland) https://www.instagram.com/p/Cd9DdCts3Sx/?igshid=NGJjMDIxMWI=
0 notes
fuzetae-blog · 6 years
Text
Chapter Three
Tumblr media
Szedłem powoli ulicą zmierzając w stronę metra , poczułem krople deszczu spadające mi na głowę przez co naciągnąłem kaptur bluzy na głowę. Wyciągnąłem telefon z kieszeni z zamiarem sprawdzenia aktualnej godziny , wcisnąłem przycisk na środku i zamarłem. To nie była moja tapeta dla pewności odblokowałem całkiem telefon i byłem już pewien że to nie jest mój telefon.
-Cholerny Min Yoongi.
Wcisnąłem urządzenie do kieszeni i przyśpieszyłem kroku chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Gdy po krótkiej podróży metrem wpadłem do mieszkania szybko ściągnąłem z siebie przemoczoną bluzę uprzednio kładąc telefon na stole. Usiadłem na krześle i przetarłem ręką twarz zastanawiając się co mam zrobić. W końcu wziąłem telefon do ręki i wpisałem swój własny numer.
Do:Kim Taehyung
Zabrałeś mój telefon liczę że mi go zwrócisz.
Po chwili otrzymałem odpowiedź
Od:Kim Taehyung
Co będę z tego miał?
Dodałem swój numer do kontaktów jako Kim Taehyung , to było dość dziwne wpisywać swoje własne imie wiedząc że pisze na swój numer.
Do:Kim Taehyung
Swój telefon na przykład?
Od:Kim Taehyung
Liczyłem na coś więcej. Bądź o dziewiątej na Ganseok oddam ci go.
Odłożyłem telefon na stół i westchnąłem ciężko, dochodziła dopiero siódma także miałem jeszcze czas aby się ogarnąć. Wszedłem do łazienki , zdjąłem z siebie ubrania które zostawiłem na jednej z szafek poczym ruszyłem pod prysznic chcąc chociaż na chwile odpocząć od tego wszystkiego. Puściłem wodę i przymknąłem na chwilę oczy czując przyjemne krople wody spływające w dół mojego ciała, zacząłem myśleć nad tym w jakiej sytuacji się znajduje.
Mamy tylko kilka tropów dotyczących sprawy , napalony na mnie chłopak zabrał mój telefon a ja od kilku dni chodzę jak struty. Czując że jestem już w pełni czysty zakręciłem wodę i wyszedłem z kabiny wypuszczając parę do pomieszczenia. Ściągnąłem z wieszaka ręcznik poczym owinąłem się nim w biodrach , podszedłem do lustra i przetarłem je dłonią z pary która na nim osiadła. Szczerze? wyglądałem jak siedem nieszczęść , podkrążone oraz nie wyspane oczy i blada cera świetnie Tae po prostu świetnie. Pokręciłem z dezaprobatą głową w sumie to sam na siebie i ruszyłem do sypialni aby założyć czyste ubrania.
Czując się odrobinę lepiej sam ze sobą postanowiłem zrobić kawę by chociaż udawać żywego, biorąc kubek na którym widniało moje zdjęcie z osiemnastych urodzin ( dzięki Joonie..) usiadłem przed swoim laptopem przeglądając pocztę służbową gdy telefon leżący obok zaświecił się
Od:Kim Taehyung
Co robisz?
Zdziwiłem się na treść wiadomości
Do; Kim Taehyung
Czemu cię to interesuje?
Od:Kim Taehyung
Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
Do: Kim Taehyung
Pracuję.
Odłożyłem telefon na bok i skupiłem się znów na pracy.
************************************
Siedziałem w wagonie metra czekając na stację Ganseok , o tej porze było już odrobinę mniej ludzi także wreszcie mogłem usiąść. Gdy drzwi się otworzyły wyszedłem ze środka chowając ręce do kieszeni kurtki, poczułem dość chłodne wieczorne powietrze przeciskając się przez ludzi. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wysłałem smsa do chłopaka
Do:Kim Taehyung
Gdzie jesteś?
Od:Kim Taehyung
Wyjście do Gokun-road.
Skręciłem w prawo kierując się do wyznaczonego wyjścia, nie lubiłem stacji metra było tam zawsze pełno ludzi co dość uprzykrzało mi dostanie się do zamierzonego miejsca. Wyszedłem wielkim wyjściem tuż na przeciwko zatłoczonej samochodami i autobusami ulicy którą otaczały wielkie wierzowce.
-Dobry wieczór panie władzo.
Usłyszałem za sobą znajomy głos , odwróciłem się w tył i zobaczyłem Yoongiego opierającego się o ścianę dworca palącego papierosa.
-Cześć, możesz mi go oddać?
Podszedłem bliżej a on wyjął papierosa z ust.
- Co tak prędko? myślałem że chciałbyś trochę ze mną zostać.
Uśmiechnął się poczym rzucił niedopałek na ziemię.
-Nie wiem w jakim celu , przyszedłem tylko odzyskać telefon.
-Oddam ci go ,ale mam dla ciebie propozycję.
Chłopak wyciągnął mój telefon z kieszeni i podał mi go a ja postąpiłem tak samo z jego własnością.
-Chcesz posłuchać mojej propozycji?
Skrzyżował ręcę na piersi czekając na moją odpowiedź , widziałem cień uśmiechu błąkający się po jego ustach.
Cholera czy on kiedyś przestanie?
Skinąłem lekko głową.
-Powiem ci wszystko co wiem, uwierz to czego dowiedziałeś się ostatnio to tylko jedna trzecia tego co naprawdę wiem lata pracy zrobiły swoje.
-Jaki jest haczyk.
-Prześpisz się ze mną.
Poczułem rosnącą gulę w gardle oraz tym razem nie przyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Ten chłopaka naprawdę na za dużo sobie pozwalał , cholera czemu jeszcze nie zaciągnąłem go na komendę.
-Żartujesz prawda? nie zamierzam iść z tobą do łóżka za informacje które mogą okazać się nie przydatne.
Prychnąłem a Yoongi spoważniał
-Uwierz to może pomóc sprawie a może nawet doprowadzić do jej końca....
Odepchnął się od ściany i stanął bardzo blisko tak że dzieliły nas milimetry.
-Dlaczego ja?
Zmrużyłem lekko oczy lustrując chłopaka.
-Ponieważ nie robiłem jeszcze tego z policjantem, miło się rozmawia panie władzo ale niestety praca wzywa jeśli się namyślisz masz mój numer.
-Tae, nazywam się Taehyung przestań z tym panie władzo i raczej nie czekaj na wiadomość. Dobranoc.
Chłopak tylko wzruszył ramionami i ruszył w dół ulicy.
Kręciłem się niespokojnie w tą i z powrotem po swoim mieszkaniu, od dwóch dni prowadziłem wewnętrzny monolog na temat propozycji Yoongiego. Wiedziałem że to cholernie nie moralne , nie na miejscu i nie w moim stylu ale od tego zależała przyszłość sprawy. Opadłem w końcu na kanapę i schowałem na chwilę twarz w dłoniach ,nie chodziło o to że to seks z chłopakiem ale seks z chłopakiem którego nie znam i na dodatek jest przestępcą. Wziąłem głęboki wdech i wydech po czym wstałem powoli wlokąc się do kuchni aby zrobić sobie kolejną kawę, nie planowałem dzisiaj spać.
Zalałem kawę wrzątkiem i czekałem aż się zaparzy opierając się o blat , wziąłem do ręki swój telefon widząc na nim nową wiadomość.
OD:Namjoon
9:35pm
Znaleźli kolejne ciało na na Seoksu, jutro rano mamy tam jechać ps. wszystko okej nie wyglądałeś za dobrze dzisiaj...
DO:Namjoon
Cholera ktoś działa bardzo szybko. Tak , znaczy tak myślę...
OD:Namjoon
Co masz przez to namyśli.
Odłożyłem telefon na blat i wziąłem kubek do ręki kierując się do salonu , słyszałem za sobą jego brzęczenie i wiedziałem że przyjaciel dalej pisze ale nawet nie wiem co miałbym mu powiedzieć i nawet nie chciałem żeby o tym wiedział.
Usiadłem na kanapie i spojrzałem na telewizor gdzie leciał jakiś głupi teleturniej mało mnie interesował ale próbowałem się czymś zająć byle by oderwać myśli od ostatnich spraw. Gdy odstawiłem kubek na blat usłyszałem dzwięk dzwonka do drzwi , wesoła melodia rozniosła się po mieszkaniu a ja sam zastanawiałem się kto dobijał by się do mnie o tej porze. Wstałem powoli z kanapy i pomaszerowałem do przedpokoju , otworzyłem drzwi  i uchyliłem je delikatnie i o mało nie zamknąłem ich z powrotem ale spojrzałem na twarz chłopaka który stał przed emną, to był Yoongi...ale najwyraźniej miał za sobą jakiś nie ciekawy incydent. Jego warga była w jednym miejscu rozcięta i podchodziła pod fiolet , łuk brwiowy był rozcięty a do okoła widniała zaschnięta już krew z rany, oprócz tego chłopak miał parę otarć i siniaka oraz był lekko przybrudzony a jego włosy były w dość dużym nieładzie.
-Tak wiem.
Rzucił w moją stronę swoim jak zawsze uprzejmym tonem. Przejechałem go wzrokiem od góry do dołu zatrzymując się na twarzy , miał na sobie czarną bluzę oraz tego samego koloru spodnie przy których był mały łańcuch i czarne one star'y w sumie nie spodziewałem się go w innym kolorze, tak wiem stereotypowe myślenie Tae.
-Pomożesz mi? Za cholerę nie wrócę tak metrem.
Wskazał na siebie i wypuścił lekkie westchnięcie
Przesunąłem się w przejściu dalej się nie odzywając. Zacząłem iść w kierunku salonu a chłopak podążał za mną , gdy znaleźliśmy się w pokoju opadł na kanapę z lekkim stękiem.
-Po pierwsze skąd wiedziałeś gdzie mieszkam , po drugie kto ci to zrobił i po trzecie dlaczego przyszedłeś do mnie?
Usiadłem na fotelu który znajdował się na przeciwko kanapy i oparłem łokcie na kolanach nachylając się w stronę Yoongiego.
-Po pierwsze pilnujcie lepiej swoich dokumentów na komendzie bo nawet pięciolatek z autyzmem jest w stanie się do nich dobrać , po drugie sprawy biznesowe pewien typ bardzo się na mnie wkurwił bo wiszę mu dalej za towar ale to długa historia może kiedyś ci opowiem i po trzecie byłem w okolicy , pomożesz mi z tym czy nie.
Wskazał na siebie i oparł się mocniej o oparcie.
-Dobra, pomogę ci raz ale rano ma cię nie być i masz mi zwrócić moje dokumenty bo jeśli jesteś obeznany z kodeksem karnym jest to kradzież.
Chłopak wywrócił oczami i prychnął lekko.
-Oczywiście panie policjancie.
-Rozmawialiśmy już chyba o tym nie?
Wstałem i poszedłem do kuchni , zacząłem szperać w jednej z szafek w poszukiwaniu wody utlenionej kiedy ją znalazłem ruszyłem jeszcze do łazienki po waciki...sam nie wiem dlaczego mam waciki w domu. Z potrzebnymi mi rzeczami wróciłem do pokoju gdzie dalej siedział Yoongi. Położyłem rzeczy na małym stoliku obok kanapy , gdy odwróciłem się do chłopaka ten siedział dalej zadowolony na kanapie ale bez koszulki co prawda miał tam też pare otarć.
Zacząłem opatrywać ranę na wardze i czole w sumie po chwili wyglądały już lepiej oraz otarcia na ramieniu i brzuchu , nie miałem zamiaru zwracać uwagi na to że co bądź to bądź jest bez koszulki...chociaż w sumie wyglądał całkiem dobrze...ogarnij się Tae.
Gdy skończyłem wyrzuciłem zużyte waciki do kosza a wodę odstawiłem do kuchni.
-Dziękuje.
Usłyszałem od Yoongiego a ten posłał mi delikatny uśmiech , nie oczekiwałem więcej bo to wszystko na co go stać.
-Proszę , wiesz że możesz już założyć koszulkę?
Skrzyżowałem ręce na piersi przybierając ,,obronną'' pozę.
-A napewno tego chcesz?
Chłopak wstał i poszedł do mnie...blisko...za blisko.
-Tak , i odsuń się.
Ten popatrzył chwilę na mnie a potem sięgnął za siebie i zgarnął białą koszulkę  z kanapy którą włożył przez głowę ale zaraz znów przysunął się dalej przez co moje plecy zetknęły się ze ścianą za mną , poczułem jak zaczynają pocić mi się ręce. Wziąłem głęboki wdech a Yoongi oparł swoje czoło na moim.
-Dziękuje....naprawdę...
Powiedział pół szeptem przez co zrobiło mi się na sekundę naprawdę miło że znów mi podziękował bo w sumie poczułem że nikt inny nie chciałby mu pomóc......ale po chwili przycisnął swoje usta do moich.
3 notes · View notes
too-much-wattpad · 3 years
Text
Rozdział V: Wspomnienie tego dnia
Gdybym miała powiedzieć, jaki jest najgorszy dzień w roku, nie odpowiedziałabym tak jak inni ludzie, że Boże Narodzenie, Walentynki, Wielkanoc, Dzień Kobiet czy inne tego typu pierdoły. Może kiedyś tak, bo faktycznie nigdy nie lubiłam tych dni. Jako małe dziecko, które jeszcze nie wiedziało co to być naprawdę wierzącym człowiekiem, uważającym się za takowego nie lubiłam żadnych świąt kościelnych. Jako osoba, która z czystym sumieniem przyznawała się przed sobą i całym światem, że jest niewierząca, a wiara w wieku dziecięcym to brak świadomości w tym temacie i presja wszystkich dookoła - tym bardziej ich nie lubiłam, chociaż z czasem zaczynało to po mnie spływać jak po kaczce, wszystkie te daty stawały się dla mnie zupełnie obojętne. Jako dziewczynka i kobieta nigdy nie rozumiałam fenomenu dnia przypisanego mojej płci, jako singielka i osoba w związku nie trawiłam tego “dnia zakochanych”, bo po prostu uważałam, że taka szopka jest niepotrzebna. Albo się kogoś kocha i okazuje mu się to codziennie, albo się nie kocha i się tego zwyczajnie nie robi. Nie ma nic pomiędzy przy takich głębokich uczuciach. Jednak od dwóch lat pomijam te dni, wymazałam je z jakichkolwiek list, a w rankingu tych najgorszych dni w roku na każdym jednym miejscu wpisałam ten jeden nieszczęsny dzień. Ten, w którym dowiedziałam się, że ten drań, który mówił mi każdego dnia, że mnie kocha - od dwóch miesięcy to kochał uprawiać z jakąś idiotką z młodszych klas seks. W łóżku, w którym nie tylko się ze mną pieprzył, ale też w tym, któym się ze mną kochał, namiętnie, z pasją. W tym łóżku, w którym razem ze mną oglądał filmy obejmując mnie, spał ze mną, całował i szeptał słodkie słówka do ucha. Kochał też uprawiać z nią seks na tylnych siedzeniach swojego auta, gdzieś za miastem w jakichś chaszczach. Tym samym, którym jeździliśmy razem na randki, do znajomych, na imprezy, do szkoły, do mnie i do niego, na wycieczki. I w którym też czasem się jebaliśmy, nie mogąc się już powstrzymać.
Skąd to wiem? Po tym jak przyłapałam go z nią w toalecie na imprezie wszystko poszło szybko. Widok, którego nigdy nie zapomnę. Ona klęcząca przed nim i robiąca mu dobrze ustami. O, ironio, coś czego nie lubiłam robić. Nie lubiłam, a on dobrze wiedział dlaczego. To nie tak, że brzydziły mnie genitalia albo, że nie dbał o higienę. Nie lubiłam tego, bo zanim go poznałam ktoś bardzo lubił szarpnąć mnie za włosy i na siłę wkładać swojego członka do moich ust. Wiedział dobrze, że miałam traumę. Z resztą, sam mi pomagał przez to przejść. Mówił, że rozumie i że zupełnie nie przeszkadza mu, że nigdy nie zrobię mu tej przyjemności. To znaczy, próbowałam, ale kończyło się moją histerią i sam zabronił mi w końcu próbować, bo ważniejsza dla niego byłam ja. A jednak. Skoro nie mógł mieć tego ze mną - znalazł sobie pierwszą lepszą, która mogła mu dać to czego nie miał ze mną. I może bym starała się go zrozumieć, gdybym nie słyszała tego jak mnie pocieszał i zapewniał, że nie będzie mu tego brakować.
Po tym sam się przyznał. Zorientował się, że stoje sparaliżowana w wejściu do tej toalety całe 4 minuty później. Nie rzuciłam się na niego. Stałam tam zesztywniała, nie mając zupełnie sił, żeby zwrócić jego uwagę na to. Ta wywłoka była tak pochłonięta nim, że też mnie nie zauważyła. W ciągu tych czterech minut stałam jak wryta, patrząc jak świetnie się bawią. Jak mój chłopak spuszcza się do jej buzi, a ona zachłannie to połyka z uśmiechem. Wtedy na mnie spojrzał. Z przerażeniem tak ogromnym, że ktoś inny może mógłby uwierzyć w to, że żałował. Wybiegłam stamtąd jak poparzona, nagle odzyskując czucie w ciele. Przepychałam się między tańczącymi, nawalonymi w trzy dupy ludźmi, aż wyszłam pod dom, gdzie chyba dopiero odzyskałam oddech. Niedługo potem usłyszałam jego głos, błagalny, proszący o szansę na wytłumaczenie się. Nie chciałam go słuchać, ale nie miałam ochoty na ucieczkę. Nie patrzyłam na niego, kiedy mówił mi ile to trwa, że to nic poważnego i to tylko seks, że kocha tylko mnie. W pewnym momencie miałam dość, uderzyłam go z otwartej dłoni i choć miałam olbrzymią ochotę na wytarganie tej dziewuchy za kłaki z doczepami… odpuściłam sobie. Wróciłam do domu. Tam poszłam prosto do swojego pokoju i nie wychodziłam z niego do następnego południa. Dopiero w łóżku uderzyło mnie to mocniej. Zrozumiałam co się stało. Myślałam o tym, że pójdę spać, obudzę się następnego dnia i to wszystko okaże się tylko nędznym koszmarem. Jednak tak nie było. Jak tylko wstałam sięgnęłam za telefon, na którym miałam miliony powiadomień od moich przyjaciół i od niego. Przyjaciele martwili się, nie wiedząc gdzie zniknęłam. On dalej w SMSach próbował się tłumaczyć, wydzwaniał do mnie kilkanaście razy. I to mnie upewniło w tym, że to jednak nie tylko głupi sen, a prawda. Wybuchłam płaczem, a zaraz potem do mojej sypialni wpadł mój brat, który oczekiwał ode mnie wyjaśnień. Nie wiem jakim cudem udało mi się cokolwiek powiedzieć w spazmach, ale widziałam, że Simon jest wściekły i nie będzie siedział w miejscu. To był ostatni raz kiedy widziałam go żywego. Wyszedł trzaskając drzwiami mojego pokoju, a później domu. Czekałam, aż wróci i będzie mnie pocieszał, mówiąc, że dał temu sukinsynowi nauczkę. Mijały godziny, rodzice wrócili z pracy, a jego nadal nie było. Wtedy do drzwi zapukali policjanci. Moja mama z przerażeniem wpuściła ich do domu, a kiedy kątem oka spojrzałam na zegar wiszący w salonie usłyszałam, że mój brat został pobity, że miał rany kłute i że zanim ktokolwiek w ogóle znalazł go w tej zatęchłej uliczce… po prostu zmarł. Wykrwawił się. Matka zasłabła, ojciec ledwo zdążył ją złapać. A ja po prostu upadłam na kolana i tylko po moim policzku spływały strumienie łez. Zachowywałam się względnie spokojnie, ale czułam jak w środku mnie wszystkie wnętrzności samoistnie się rozrywają na strzępy. Policjanci widząc tę dramaturgię uznali, że lepszym wyjściem będzie powiadomić nas o tym, że możemy przyjechać jutro na komisariat i zostawili nas. Zostawili nas z tą wyniszczającą informacją, odeszli zamykając za sobą delikatnie drzwi.
Cóż, miałam osiemnaście lat, paczkę znajomych, przyjaciół, rodziców, wspaniałego, starszego brata i kochanego chłopaka, który był młodszy od mojego brata tylko rok. I w ciągu dwudziestu czterech godzin straciłam dwie osoby z nich wszystkich. Straciłam wtedy część siebie.
Tak, ten dzień, w sumie te dwa dni zapisały się zdecydowanie w mojej historii jako najgorsze. 20 i 21 listopada. Trzy lata minęły, a jego śmierć nadal boli jak cholera. Pomyśleć, że jeszcze tydzień temu byłam na imprezie, wśród których być może był ten, który wyrządził mi tę krzywdę. Był też ten, który mnie zawiódł, a mimo to pozwoliłam sobie na chwile uniesienia właśnie z nim. A w dzisiejszym dniu znów go doszczętnie nienawidzę.
Od chwili dobija się do mnie Charlie. Jednak ja spędzam dziś czas z moim bratem. Wstałam dziś wcześnie i od razu udałam się ciepło ubrana na cmentarz. Siedzę od tych kilku godzin przy nagrobku, na którym wyryto napis, mówiący kto jest tu pochowany.
Simon Griffin
zmarł 11/21/2018 śmiercią tragiczną
Nie jestem pewna, dlaczego to zaznaczyli. Czemu w ogóle ktokolwiek zaznacza to, że ktoś nie zmarł śmiercią naturalną. Jakiś wypadek czy morderstwo - śmierć tragiczna wyryta na nagrobku. Czasem myślę, że gdyby nie to, może trochę lepiej bym znosiła wizyty tutaj. A to wbija w moją głowę usilnie, że akurat tak zginął. Charles nadal nie wie o czym mówiłam podczas naszego pierwszego spotkania. O tym, że czuję poczucie winy właśnie z powodu utraty brata. Tak bardzo go kochałam, że nie mogę znieść myśli, że go tu nie ma. Dlatego, że wyszedł z domu chcąc ukarać tego, który zranił jego małą siostrzyczkę. Byłam wtedy już pełnoletnia, dorosła, d u ż a. Ale dla niego pozostawałam dalej jego małą siostrzyczką, za którą wskoczyłby w ogień. I jak to się dla niego skończyło? Jak napis na nagrobku mówił - tragicznie.
Nagle zaczął padać deszcz. Mogłabym siedzieć tak dalej, nie zważając na zimne krople, ale padało coraz mocniej, a w sumie nie chciałam się przeziębić. Podniosłam się z ławki na równe nogi i zmierzyłam do wyjścia cmentarza. Szłam piechotą i choć zdawało mi się, że w zmierzałam do mojego domu, znalazłam się pod drzwiami mieszkania chłopaka, który nie dawał spokoju, tym razem wiadomościami, już nie połączeniami.
– Co ja tu robię? - zapytałam samą siebie, bo aż nie mogłam uwierzyć, że moje własne nogi przytargały mnie właśnie tu. I co, zapukam tak po prostu w te drzwi?
Nie ukrywajmy, ale mój telefon najpewniej ciąłby się jak jakiś stary grat od ilosci powiadomień, które ten człowiek mi namnożył. Wejdę do środka i co mu powiem, “Hej, sory, że się od wczoraj nie odzywam, ale wczoraj miałam trzecią rocznice zdradzenia mnie przez twojego kolegę, a dziś śmierci mojego brata”? Nim się zorientowałam zdążyłam zapukać w drewnianą pokrywę, która po chwili się otworzyła z ledwo słyszalnym skrzypieniem. Okej, no to po ptakach.
– Sophie? Cholera, co się z Tobą od wczoraj dzieje?! - wyjąkał głośno z zaskoczeniem wypisanym na twarzy, jednocześnie wpuszczajac mnie do środka. Zdjęłam mokre buty i przemoczony płaszcz, odwieszając go na wieszak, w czasie kiedy szatyn zamykał drzwi. Zaraz po tym, w jednym czasie usiedliśmy na kanapie. Wgapiłam swój wzrok w wyłączony naprzeciw telewizor i odetchnęłam. - Więc? Powiesz coś?
– Wczoraj minęły trzy lata, jak Will mnie zdradził… - powiedziałam słabo; Charlie otworzył usta, by coś powiedzieć, ale ja miałam plan, by kontynuować dalej, chociaż mogłam przecież skończyć na tym jednym wyznaniu - A dziś minęło dokładnie tyle samo lat od śmierci mojego brata.
Czułam jakby w mojej głowie była właśnie wiercona dziura. Taka na wylot. Zaczynałam żałować tego co powiedziałam, bo w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Wtedy też poczułam silne, choć niepewne objęcia.
– Jeśli chcesz się wygadać, to jestem tutaj, jeżeli nie to rozumiem, ale jestem obok zawsze, więc… - chłopak szeptał przy moim uchu, zdecydowanie nie wiedząc jak ubrać w słowa wszystko to co ma na myśli, a ja w tym czasie musiałam mu przerwać.
– Chcę. - okej, chciałam mu przerwać, ale raczej miałam na myśli to, by podziękować mu i poprosić o chwile ciszy, jednak wygląda na to, że mój język lepiej wie, co ja chcę powiedzieć. Nie ma odwrotu, może faktycznie powinnam wygadać się w końcu komuś innemu, niż tylko psychologowi.
Spojrzałam mu w oczy z bladym uśmiechem, on pokiwał głową i w ciągu godziny usłyszał całą historię, słuchając ją na przemian z duszącym mnie płaczem. Przytulał, pokazywał, że rozumie. Parę razy udało mu się też powiedzieć, że mogę przestać, jednak ja zapewniałam go, że dam radę. Dałam, ale wykończyło mnie to poważnie.
– Soph, nie wiem co powiedzieć… - zaczął smutno, patrząc po ścianach.
– Nic nie mów, nie oczekuję tego. Po prostu bądź teraz ze mną, okej? - spojrzałam na niego prosząc, a on pokiwał delikatnie głową.
Do wieczora zostałam u niego. Po całej rozmowie siedzieliśmy jakiś czas w błogiej ciszy, a później jak gdyby się ona nie wydarzyła po prostu rozmawialiśmy, graliśmy na konsoli, aż wyczerpana całym dniem postanowiłam wrócić do domu. Zdaje się, że ta rozmowa dała mi swego rodzaju ukojenie. Coś czego potrzebowałam przyszło z taką łatwością, kto by pomyślał?
0 notes
nataliao29 · 6 years
Photo
Tumblr media
"Niemoralna Propozycja" #ziam
Rozdział 15
Zayn
  Delikatnie pocałowałem go w policzek. Miał szczelnie zamknięte powieki, lekko rozchylone usta, a jego kilku dniowy zarost tak miło drażnił moją skórę. Patrzyłem na niego i zastanawiałem się, czemu ktoś tak idealny istnieje w tak brutalnym świecie.
Chciałem rozpłynąć się w swoich myślach nad jego fizycznością i duchowością, ale Liam dotknął ciepłą dłonią mojej klatki piersiowej. Patrzył na mnie tymi dużymi oczami.
- O co chodzi? – spytał.
- Jaki masz kolor oczu?
- Co? – spytał ponownie zaskoczony.
- Brązowy. Jasno brązowy. A ty?
- Nie wiesz?
- Nie wiem tak samo jak ty nie wiesz – odpowiedział. Położyłem dłoń na jego, która ciągle spoczywała na mojej klatce piersiowej.
- Brązowy – rzekłem.
- Taki brudny brąz, a w prawym oczku masz plamkę.
- A nie w lewym? – spytałem chcąc trochę go zmylić, ale on pokręcił głową i uśmiechnął się do mnie zabierając dłoń z mojego ciała. Spojrzałem w dół, gdzie została tylko moja ręka. – Boisz się mnie?
Widziałem, że zastanawia się nad odpowiedzią.
- Nie idziesz do firmy? – spytał zmieniając temat.
- Czemu byłeś ostatnio smutny? – Zadałem kolejne nie zręczne pytanie. – Przedwczoraj wtuliłeś się we mnie jak koala w drzewko.
- Koala i drzewo, co to za porównanie?
- Wymigujesz się od odpowiedzi – oznajmiłem.
- Wiem.
- Nie odpowiesz mi…
- Co będziemy dziś robić? – spytał wtrącając się w moje słowa. – Masz jakiś plan?
- Mam.
- Jaki, Zayn?
- Cały dzień będę cię…
- Rozumiem. A najpierw mógłbym cię o coś prosić? – spytał trochę niepewnie.
- Pytaj.
- Jesteśmy ze sobą szósty dzień. – Zamilkł. – Potrzebuję gotówki. Nie prosiłbym, ale to ważne i pilne – oznajmił pospiesznie.
- Dobrze dostaniesz.
- Dziękuję, Zayn – powiedział.
- Na co ci potrzebne są pieniądze?
- Muszę odpowiadać? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Pokręciłem głową. – Jak skończę wyślę ci adres, gdzie możemy się spotkać. Mam pomysł na miłe popołudnie w twoim. – Zamilkł. – Nawet w twoim towarzystwie – oznajmił z uśmieszkiem na słodkiej buzi.
- Idź póki nie zmieniłem zdania.
Sięgnął do moich ust. Pocałował mnie delikatnie, ale chcąc odwzajemnić gest i pogłębić doznanie uciekł bardzo zręcznie ode mnie.
  Popołudniu dostałem wiadomość na telefon. To był adres, gdzie mam się pojawić.
- Ciekawe, co on kombinuje? – spytałem na głos siedząc w samochodzie.
- Liam?
Spojrzałem na Tom’a, który skręcał w prawo i uważnie przyglądał się ulicy, na której dziś panował chaos.
- Tak on – odpowiedziałem po chwili.
- Ten chłopak naprawdę z tobą wytrzymuje, choć myślałem, że ucieknie po jednej nocy – oznajmił przyjaciel.
- Może jestem zbyt dobry…
- Ty dobry? – wtrącił. – Nie rozbawiaj mnie.
- A ty nie pozwalaj sobie na więcej komentarzy, dobrze? – spytałem, a on skinął głową.
     Znalazłem się w parku. Stanąłem przy fontanie i zacząłem powoli rozglądać się za Liam’em. Zerknąłem na ekran telefonu, ale nie dostałem żadnej wiadomości. Po krótkim czasie oczekiwania poczułem ciepłe ciało opierające się o mnie całym swoim ciężarem. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem przed sobą długą, wytatuowaną dłoń, a w niej trzymał lody.
- To był twój plan? – spytałem, a Liam oparł brodę o moje ramię i wpatrywał się w moją twarz. – Park, fontanna i lody? – ponownie zadałem pytanie.
Payne umieścił dłoń na moim brzuchu i uśmiechając się odpowiedział:
- Jeszcze jest coś.
- To znaczy? – spytałem zaskoczony.
- Usiądziemy tam – rzekł i wskazał ręką w stronę trawy, na której leżał niebieski koc, a na nim znajdował się kosz piknikowy.
- W środku parku zrobiłeś piknik?
- Tak. Postanowiłem urządzić nam piknik, widok na wodę i coś rozpływającego się w ustach w jednym bliskim miejscu.
- Ten park to twoje ulubione miejsce?
- Zadajesz za dużo pytań, a mówiłeś, że ich nie będzie – odpowiedział, a ja uśmiechnąłem się i pokręciłem głową. – Zayn nie podoba ci się, prawda? – spytał odsuwając się ode mnie.
Potem ruszył w stronę miejsca, które przygotował, a kiedy znalazł się blisko kosza wyrzucił do niego śmietankowe lody. Następnie położył się na kocu i patrzył w niebo. Podszedłem do niego. Patrzyłem na jego buzię oblepioną promieniami słońca, kiedy spojrzałem górę zobaczyłem spokojnie płynące chmury.
- Często przychodziłem tu z rodzicami i dziadkami na pikniki, bo rzadko było nas stać na wyjazdy, ale nigdy nie narzekałem. Miałem kochającą się rodzinę. Z czasem dopiero zrozumiałem, że nie liczą się małe gesty tylko te duże i to za duże pieniądze – powiedział i podniósł się lekko z koca. Spojrzał na mnie. – Wracamy do hotelu? Chyba, co innego dla siebie zaplanowałeś na dziś, prawda?
- Dla nas – odpowiedziałem. – Nie dla siebie tylko dla nas. - Liam wstał i znalazł się blisko mnie. Dzieliły nasze ciała milimetry, a gdy spojrzałem na jego wargi bardzo szybko spostrzegłem, że chce coś powiedzieć. – Co jest w koszyku?
- Szampan, truskawki i bita śmietana – odpowiedział pospiesznie dodając. – A z myślą o sobie wziąłem sok i kanapki do tego dwa banany…
- To pierwsze kojarzy mi się z seksem – wtrąciłem.
- Poważnie?
- Tak. Odkąd jestem z tobą dużo rzeczy kojarzy mi się z seksem – oznajmiłem.
- To niby moja winna, że stałeś się seksoholikiem? – spytał rozbawiony. Skinąłem głową. – Zostajemy, Zayn?
- Oczywiście, że tak. - Usiadłem na kocu i sięgnąłem do koszyka, a on ukucnął przy moich stopach i zaczął rozwiązywać sznurówki. - Co ty robisz? – Nie odpowiedział tylko ściągnął buty, a następnie skarpetki. Potem powtórzył tę czynność na sobie. – I co dalej?
- Wstaniesz?
- Po co? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Proszę cię, Zayn – wymamrotał robiąc maślane oczka. Podniosłem się, a on delikatnie klepnął mnie w ramię. – Berek! – krzyknął zadowolony i ruszył w stronę fontanny.
- Jeśli myślisz, że cię będę ganiał to…
- Też cię kocham – wtrącił i mrugnął do mnie oczkiem.
Nie wierzę, że to zrobiłem, ale zacząłem go ganiać. Biegałem za nim w koło tej dużej fontanny. Gdy tylko się zbliżałem i już trzymałem w palcach skrawek tkaniny Liam moczył dłoń i chwytając krople wody chlapał w moja stronę. W końcu usiadłem na kamiennym murku otaczającym fontannę.
- Zmęczyłeś się?
- Liam nie prowokuj – burknąłem.
Payne uśmiechnął się i znalazł się blisko mojej postaci. Patrzył, a kiedy wsunął się pomiędzy moje nogi sięgnął mokrymi dłońmi do policzków i mocno trzymając twarz wbił wargi w usta. Pocałował mnie bardzo namiętnie, ale jak ostatnio odsunął się, gdy poczuł, że odwzajemniam nachalnie pieszczotę.
3 notes · View notes
kasza-gryczana · 4 years
Text
zgubione-odnalezione: 2014
Zapiski na marginesach roku 2014, odnalezione w jednym z wielu (wypartych) dysków zewnętrznych.
"Dokumentacja Prasowa Muzeum Sztuki w Łodzi 1974-1975. Wiadomości ogólne", brak strony
* Polska nie chce Tatarów / Leków jak na lekarstwo / Jak zdobyć 100 proc. poparcia / Czechy potwierdzają na piśmie, że "Tybet jest nieodłączną częścią chińskiego terytorium" / Palikot na nowo od nowa / Elektrofarsa Gruzin i Czeczen w jednym stali domu - w kinach "Mandarynki" [VARGA] Ani jednej legalnej aborcji. "Gigantyczne podziemie"
* Ćwiczenia ze znikania "Zawsze możesz zrobić tak, jak Madejska - w jednym miejscu mówisz, że jesteś zajęta gdzie indziej, a tam, że gdzie indziej, a w efekcie nikt nie wie, gdzie jesteś i co robisz".
* pierwszy tydzień stycznia 2014 Człowiek, który się powiesił przez długi niezawinione, miał czerwoną kanapę z IKEI. Kanapę kupili na urzędowej akcji wyprzedawania majątku moi przyjaciele, do swojego mieszkania wynajmowanego na uboczu życia, istniejących związków, dzieci i psów.
Chłopak przede mną w kolejce w całodobowym TESCO kupował chipsy, rosyjskiego taniego szampana i paczkę prezerwatyw. Bardzo romantyczny zestaw. Był brzydki. Bardzo brzydki. Pomyślałam Dobrze, że nikt brzydkim nie zabrania seksu. I że nie wszyscy odmawiają. Nie znikanie, a raczej stopniowy powrót z nieobecności pozwala dopiero zrozumieć, jak nieświadomie nieubłagane prawa rządzą tą zanurzoną w fejsbuku, wiecznie aktualizującą się rzeczywistością. Jesteś w obiegu, bo jesteś w obiegu. Będziesz w obiegu, bo jesteś w obiegu. Nie ma cię w obiegu - nie ma cię.
* pierwszy tydzień czerwca 2014 Siedzę i obserwuję, jak nie-ojczym łowi ryby. Kiedyś wędkowałam razem z nim. Nauczył mnie zanęcać, łowić, mordować i patroszyć ryby. Ale teraz już tego nie robię. Straciłam wprawę w zamachu, boję się zaplątać spławik w tataraku. Poza tym, to jego misterium samotności. * "Koan buddyjski mówi: Mistrz trzyma głowę ucznia pod wodą, długo, bardzo długo; pęcherzyków powietrza jest coraz mniej, w ostatniej chwili mistrz wyciąga ucznia, przywraca do życia: kiedy zapragniesz prawdy, tak jak pragnąłeś powietrza, dowiesz się, czym ona jest." Roland Barthes, “Fragmenty dyskursu miłosnego”, s. 58
* "I wiele godzin, lat, może zabrać złowienie człowieczej tożsamości, siedząc przy tym w bezpiecznej łodzi, na środku spokojnej wody w akwarium i próbując nie wpadać w panikę, gdy oczekiwane z takim utęsknieniem zafalowanie zatapia niemal łódź." Janet Frame, "Twarze w wodzie", s. 139
* Kiedy mam problemy z zaśnięciem, przypominam sobie mieszkanie babci na warszawskim Grochowie. Jego rozkład, jego zapach [pasty do podłóg, umytego drewna w kuchni, zapach wnętrza szaf, mydła i wszędzie przesiąkający słodkawy zapach tytoniu]. Zimne mosiężne klamki, drewniane drzwi pociągnięte białą olejną, błyszczący parkiet, brązowy, rzeźbiony piec kaflowy, stara maszyna do szycia Singera, biblioteczka z wiecznie dzwoniącymi szybami, komoda na wysoki połysk, krzesła, które stoją teraz w kuchni w innym naszym domu, akwarelki rysowane dla mojej pra-pra babki przez dożywianych przez nią studentów sztuk plastycznych, portret pra-babki z czasów kiedy była jeszcze młoda duchem, kiedy jeszcze nie znała wojny i nigdy-niekończącej się żałoby; zacieki przy suficie, okna uszczelniane watą, balkon, żelazne okucie, drzewo-orzech na podwórku. Nic innego w życiu tak dokładnie nie zapamiętałam.
0 notes
exelfox · 4 years
Text
„Erl, ja i umierająca dziewczyna”
  Książka, którą dzisiaj Wam zrecenzuję, jest autorstwa Jesse Andrewsa. Osobiście, uważam ją za trudną lekturę, z którą jednak warto jest się zapoznać. 
  Głównym bohaterem i narratorem, jest Greg - aspołeczny chłopak z kompleksami. Książka jest potraktowana, jako dzieło samego Grega Gainesa. Jego szkolne życie jest naprawdę trudne, szkoła jest podzielona na kilkanaście grup, a każda walczy ze sobą. Główny bohater pragnie spokojnego życia, więc próbuje utrzymać się w każdej z tych grup, licząc na święty spokój. Nie może również pozostać neutralnym, gdyż takie osoby są źle traktowane przez każdą z grup. Jego plan jest ryzykowny, jednak jak dotychczas radził sobie całkiem dobrze. Jego jedyny przyjaciel, chociaż wolą na siebie mówić znajomi, których łączy jedynie chęć wspólnego nagrywania filmów Earl - chłopak z biednej rodziny: palący, ćpający, pijący i wagarujący, tak samo jak jego bracia, raczej nie jest wzorem do naśladowania. Nie ma też wiele wspólnego z Gregiem, a jednak razem tworzą filmy. Wszystko się zmienia, kiedy jego przyjaciółka z dzieciństwa, zachorowała na białaczkę. Przez krótki czas, byli trochę więcej niż przyjaciółmi, jednak dla obojga jest to przeszłość. Zmuszony przez siły wyższe (czyli swoją mamę), zaczyna odwiedzać Rachel. 
  Książka jest bardziej jego pamiętnikiem. Są tam opisane jego uczucia problemy i zmartwienia, o których my nie rozmawiamy. Rozważania i lęki, do których byśmy się nigdy nie przyznali. Wszystko to, czyni książkę bardziej ludzką niż inne. Myślę, że głębsze znaczenia słowa ludzki, jest czymś osobistym i innym dla każdego z Nas, jednak jednak uważam, że to słowo idealnie opisuje tę książkę, a książka jest jego niezłym opisem. Właśnie dlatego uważam tę lekturę za dosyć trudną. Porusza ona tematy, które pojedynczo mogą dotyczyć również i nas. Jeszcze jednym powodem, jest samo zakończenie książki. Nie będę nic zdradzać, jednak chodzi tu o relacje ludzi. Ostatecznie Greg został okrzyknięty głupcem, stracił swoje poczucie bezpieczeństwa, i to do czego dążył, więc nie można uznać tego za miłe zaskoczenie; a mimo to, zostawia nas z dziwnym spełnieniem, tak jak i głównego bohatera. Być może, jest to po prostu odkrycie, co tak naprawdę jest dla nas ważne, jednak powinniście sami się o tym przekonać! 😊
Realizacja: Monika
0 notes