#Zew Cthulhu
Explore tagged Tumblr posts
Text
Cthulhu po Warszawsku
Moja poprzednia przygoda ze scenariuszem do 7 edycji Zewu Cthulhu dostarczyła mi wiele satysfakcji i rozbudziła apetyt na więcej. Liczyłem na to, że nie będę długo czekać na kolejną okazję zmierzenia się z Wielkimi Przedwiecznymi i ich pomiotem. Projekt, do którego zaprosiło nas wydawnictwo Black Monk, przerósł jednak moje najśmielsze oczekiwania. Wraz z resztą Lans Macabre zostaliśmy poproszeni o napisanie scenariuszy wchodzących w skład, pierwszego w historii, podręcznika źródłowego o Warszawie.
Warszawa: Stracone miasto to Polska odpowiedź na wydany kilka lat temu podręcznik Berlin: Miasto grzechu. Przenosi nas do dwudziestolecia międzywojennego, konkretnie zaś do kluczowego dla historii kraju 1926 roku. Autorem części merytorycznej jest znakomity Kuba Polkowski. Ze swadą i talentem urodzonego gawędziarza oprowadza czytelników po mieście, które nigdy tak naprawdę nie istniało, do złudzenia przypomina jednak stolicę Polski w roku przewrotu majowego. To podobieństwo jest jednak złudne. Pozornie nadal jest to miasto Tuwima, Korczaka i Wieniawy Długoszowskiego, jednak w ciemnych praskich zaułkach, na wystawnych balach i tuż na krawędzi wzroku czai się zło, które z nie pochodzi z tego świata. To połączenie historycznej monografii o Warszawie z fikcją literacką w stylu Lovecrafta najwyższej próby.
Druga część podręcznika, to już nasza mini kampania "Krew dzieci Warszawy". Trzy obszerne scenariusze (dwa mojego współautorstwa) z których najbardziej lubię "Kto ma oko na dzieci?". To naprawdę mroczna historia, w którą udało nam się z Pawłem Jurgielem wpleść antysemityzm, handel dziećmi i "fabrykantki aniołków", a której akcja toczy się w znacznej mierze na warszawskiej Pradze, w tym na bazarze Różyckiego. Na potrzeby tego scenariusza popełniłem krótki wierszyk. Wyliczankę, którą straszą się żydowskie dzieci bawiące się na "Różycu".
Współautorzy: Jakub Polkowski, Airis Kamińska, Paweł Jurgiel, Zbigniew Zych.
Wydawca: Black Monk Games
0 notes
Text
przygotowuję grę zew cthulhu która się dzieję w Walimiu no i powiem że taka jest klima na google maps niezła. Jakby mnie tu Yithianie dopadli to bym się nie zdziwił
8 notes
·
View notes
Text
Żyjemy na spokojnej wyspie ignorancji pośród czarnych mórz nieświadomości i wcale nie jest powiedziane, że w swej podróży zawędrujemy daleko.
H.P. Lovecraft, Zew Cthulhu
5 notes
·
View notes
Text
Howard Phillips „Lovecraft. Zew Cthulhu”
#mbpsopot#sopot#bibliotekasopocka#library#biblioteka#book#igersgdansk#books#bookworm#czytamy#lovecraft#zewcthulhu#howard phillips lovecraft#howard phillips#comicbook#comic book#comicart#comics#komiks
1 note
·
View note
Link
"Największym dobrodziejstwem naszego świata wydaje mi się to, że człowiek nie potrafi objąć go rozumem. Żyjemy sobie na spokojnej wysepce niewiedzy śród czarnych mórz nieskończoności i nie powinniśmy wypuszczać się z niej za daleko".
Zacząłem fragmentem z Zew Cthulhu z premedytacją, żeby zwrócić uwagę na film, któremu z cytatem jest bardzo po drodze, a który to film, jak widzę i co mnie martwi, podzieli los tych niedocenionych. Gdyby Głębia strachu powstała w latach 90., z marszu zostałaby okrzyknięta hitem wypożyczalni VHS. Wtedy nikomu by nie przyszło do głowy pisać o tym, że twórcy zżynają fabułę z Obcego Ridleya Scotta albo że w trakcie akcji zobaczymy ograne schematy. W tych samych latach 90., Głębia strachu dorobiłaby się rzeszy fanów, a dzisiaj wymieniano by film jednym tchem z takimi klasykami jak Lewiatan czy Otchłań Jamesa Camerona. Tak, Głębia strachu to Obcy pod wodą, a obraz wyreżyserowany przez Williama Eubanka to zbiór klisz przekonwertowanych pod kolejny, podobny scenariusz o grupce ludzi, którzy walczą o życie w nieprzyjaznym środowisku. I jest to doskonale skrojony na miarę garnitur z materiału grozy i science-fiction. Leży jak ulał, głównie dzięki wypełnieniu, czyli bohaterom, w których uwierzyłem, a przede wszystkim dzięki Kristen Stewart, która po serii źle przyjętych przez krytykę filmów z jej udziałem, z fryzurą, która pomogła jej zagrać później w filmie o ikonie francuskiej nowej fali Jean Seberg, tutaj wcieliła się w pełnego lęków inżyniera. Dała postaci dużo serca, a sam film dostarczył mi wiele emocji i chociaż oficjalnie nie wpisuje się w uniwersum Cloverfield, to przypomniał mi w finale, że wciąż warto pokładać nadzieję w takich filmowych entuzjastach gatunku.
Akcja filmu Williama Eubanka, opartego na scenariuszu Briana Duffielda i Adama Cozada rozgrywa się 11 km pod powierzchnią wody na stacji robiącej odwierty. Norah (Kristen Stewart) przebywa na miejscu za długo, jest nieobecna, ciągle coś w sobie dusi. Już tych kilka minut potrafi zaintrygować, a kino przedstawi nowy typ bohaterki,. To delikatna dziewczyna, która niechętnie dzieli się z widzem i współtowarzyszami swoim aktualnym stanem, ale ma jednak ogromną, jak się za chwilę okaże, wolę życia. Otwarcie, które z założenia powinno być ekspozycją głównej bohaterki zostaje przerwane nagle i brutalnie. Jak zwykle przebiliśmy się za głęboko, byliśmy nieostrożni i zachłanni. „To nasza wina” usłyszymy w finale i trudno się z tym nie zgodzić, bo ponownie próbowaliśmy wyrwać coś, do czego rościmy sobie, wbrew naturze, prawo. Działania człowieka i odwierty doprowadziły do wypuszczenia czegoś większego i jeszcze nienazwanego. Stacja zostaje uszkodzona, rozpoczyna się wyścig z czasem, zalewane są sektory, grupka pracowników korporacji będzie próbować wydostać się na powierzchnię. Jako widzowie wskakujemy do pędzącej kolejki, która aż do finału się nie zatrzyma.
Głębia strachu nie zasługuje na słowa krytyki, które padają pod jej adresem. Piszący o „sztampie” zapominają, że horror sci-fi rozgrywający się w głębinach nie jest aż tak częstym zjawiskiem w gatunku, żeby od razu psioczyć na jego powtarzalność. Utarte schematy natomiast wpisują się naturalnie w każdy, prawdopodobny dla horroru i fantastyki scenariusz. W ekipie musi być ktoś, kto rozładuje co nieco atmosferę (tutaj T.J. Miller, którego możecie kojarzyć z serialu komediowego Dolina Krzemowa. Wcielił się tam w moją ulubioną postać z serialu, Erlicha Bachmana), ostatni z szeregu zostanie zaatakowany, z pewnością ktoś będzie mieć uszkodzony skafander, a gdy bohater za długo będzie penetrować latarką ciemności w końcu trafi na stwora przemykającego za filarem. Kino standardów, które podane w dobrze spreparowany sposób, jest w stanie, tak jak tutaj, doskonale się wybronić.
Gdzie natomiast kryją się te wszystkie atuty ostatniej produkcji 20th Century Fox zanim ta wchłonięta przez The Walt Disney Company zmieniła nazwę na 20th Century Studios? W doskonałej realizacji, świetnie przeprowadzonym castingu (jest i John Gallagher Jr., który grał jedną z głównych ról w Cloverfield Lane 10, przypadek?), w końcu w tym, że twórcy postanowili oddać hołd dżentelmenowi z Providence. Finał bowiem rozkłada na łopatki, a odwaga scenarzystów zaowocowała pięknym i majestatycznym obrazem nadnaturalnego zła ze świata, którego cytując raz jeszcze "człowiek nie potrafi objąć rozumem".
To trzymający w napięciu film z wartką akcją, dobrze napisanymi dialogami, wspaniale przygotowaną scenografią rozpadającej się bazy, ekwipunku. Głębia strachu to w końcu świetna stylistyka i zdjęcia Bojana Bazelliego, który jako operator debiutował u Abla Ferrary przy Chince w 1987 roku (z reżyserem pracował jeszcze przy Królu Nowego Jorku i Porywaczach ciał). Bazelli niejednokrotnie udowodnił, że z kinem grozy mu po drodze (Dyniogłowy, The Ring, Lekarstwo na życie) i na planie Głębi strachu wykorzystał całe, zdobyte latami doświadczenie. Efektem tego są zdjęcia klaustrofobiczne (taką samą udało się uzyskać atmosferę), skąpo oświetlone, nierzadko przy dynamicznym montażu i bardzo bliskich ujęciach. Głębia strachu to kinowa niespodzianka i mały hołd dla mistrza i jego mitologii Cthulhu (do czego zresztą twórcy sami się w wywiadach przyznają). Nie straszy, ale daje dużo satysfakcji.
1 note
·
View note
Photo
Witam po przerwie i przedstawiam wam moje nabytki z Targów ♥️ Krótkie podsumowanie: To był intensywny weekend na tyle, że padam z nóg, a powrót do pracy dzisiaj to męka. Zasypiałam totalnie i wciąż zmęczona jestem. Jeden plus już nie bolą mnie nogi 😂 Miałam takie zakwasy, że ledwo chodziłam 😂 Jednak niczego nie żałuję, bo było fantastycznie ♥️ Fajnie zobaczyć się z ludźmi tak samo zakręconych jak ja, a nawet bardziej. Tworzyliśmy świetną ekipę i stworzyliśmy coś fajnego. Ludzi było tyle, że ledwo można było przejść i było duszno ale na kasach było nawet przyjemnie. Co prawda wracamy też do normalności, więc mniejsze restrykcje, a zniknięcie plexi sprawiło, że nie musieliśmy stać i nas słyszeli 😎 Nie miałam za bardzo czasu i miejsca na robienie zdjęć, coś tam mi się udało i wrzuciłam do relacji i dzisiaj też coś wrzucę, więc zapraszam 😉 Co udało mi się zdobyć? Same cudowności! 1. Poduszka z kotkiem 2. Szaszetka z kotkiem Całość od @akuma_inn ❤️ Uwielbiam ich 😍 3. Gra Zew Cthulhu 4. Lochy i kwoki 5. Gretchiny Gry zdobyłam na stoisku @blackmonkgames 6. Funko pop z Cyberpunka 7. Czapka z Rick i Morty 8. Koszulka 9. Pluszak, zaanektowany przez mojego chłopaka 😂 Te rzeczy miałam w tajemniczym boxie od Pixel Box 😎 10. Kubek w kotki od Akuma Inn Na zdjęciu z koszulką są też naklejki, które dostaliśmy do wyboru ♥️ Co jeszcze? A no tak, mam kolejną grę do recenzji, podczas targów zagadałam do Portal Games i nawiązałam współpracę, więc czekajcie na kolejną recenzję 😉😍 Dodatkowo, wiem, że niektórym podobała się gra Mortum i chcieliście kupić ją dla siebie lub dla dzieci więc łapcie kod zniżkowy -35% do wykorzystania w sklepie www.gryplanszowe.pl , kod jest ważny do 16.04, a gra może być już wasza tylko z hasłem: createmydreamblog 🤩 To tyle kochani, zapraszam na story i miłego wieczoru ❤️ ja uciekam w spanko 😎 #akumainn #cat #games #hat #Ricky&Morty #funkopop #mug #zewcthulhu #lochyikwoki #gretchiny #warszawskietargifantastyki #warsaw #shopping #Tshirt #box #kod #Mortum (w: Torun, Poland) https://www.instagram.com/p/Cbavoa3MCdB/?utm_medium=tumblr
#akumainn#cat#games#hat#ricky#funkopop#mug#zewcthulhu#lochyikwoki#gretchiny#warszawskietargifantastyki#warsaw#shopping#tshirt#box#kod#mortum
1 note
·
View note
Photo
Ostatnio były elfki, no to może wypadałoby przyjrzeć się bliżej outfitowi tychże elfek? 😅 Proszę bardzo! 😁 Czarno niebieski pancerz - napierśnik (nacycknik) plus majcioszki komplet smoczej niebieskiej wojowniczki! 🖤💙🖤 Dajcie znać czy się podoba! Ja osobiście jestem mega zadowolony, bo odczuwam i widzę w tym zdecydowany i duży krok w rozwoju w stosunku do poprzedniego srebrnego kompletu bikini! Też tak myślicie? 😆🤩 Zbroja jak to przystało na rasowego role play'a charakteryzuje się specjalnymi statystykami KP 10 niewrażliwość na pułapki i czary oparte na żywiole ognia i chłodu 25% szans na zdezorientowanie przeciwnika + 10 do cichego poruszania się + 10 do uników Piszcie Wasze propozycje czym takim mogłaby się charakteryzować ta zbroja 😊 Swoją drogą, graliście kiedyś w jakieś RPG, czy to komputerowe, czy to planszowe, albo kultowe "gry wyobraźni" ze znajomymi, kartkami papieru, ołówkami? Jaki system preferujecie? Standardowy D&D albo Warhammer, lub może Zew Cthulhu, lub macie swoje inne najulubieńsze? Podzielcie się w komentarzu i jeśli chcecie możemy popisać o najśmieszniejszych sytuacjach które się nam trafiły, bo ja mam ich tak wiele, że sam nie wiem od czego mógłbym zacząć 🤣 _____ #rpg #larp #handmade ##kostume #medieval #fantasy #elven #adventure #metal #echi #larping #costume #cosplay #wicca #gothicfashion #KolczeCuda #viking #astaru #nerdlife #armour #armor #famale #middleage #dd #dandd #danddmemes #dnd #dndart #dndcharacter _____ Uprzejmie przypominam i proszę o serduszka ❤️ i komentarze chociażby proste "komentarz dla zasięgów 😀 " bo to co się dzieje z profilami Kolcze Cuda to jest masakra. Myślę, że posty są różnorodne, ciekawe, pracujemy nad zdjęciami i staramy się dostarczać Wam ciekawego kontentu i sposobu spędzenia chwili w magicznym świecie, a fb oraz ig ciągle ograniczają nam zasięgi, że posty ledwo docierają do ledwo 10% obserwujących :( Bez Waszego wsparcia nie sądzę, aby polepszenie sytuacji było możliwe :/ A z Waszym jak najbardziej! 😀 W ramach podziękowania obiecuję spam emotek pod komentarzem 🤣😎 https://www.instagram.com/p/CDWPtfZAP3b/?igshid=1k5ag8n932cl1
#rpg#larp#handmade#kostume#medieval#fantasy#elven#adventure#metal#echi#larping#costume#cosplay#wicca#gothicfashion#kolczecuda#viking#astaru#nerdlife#armour#armor#famale#middleage#dd#dandd#danddmemes#dnd#dndart#dndcharacter
0 notes
Text
Kwiat Paproci AR
Tym razem coś z trochę innej dziedziny. Zawsze chciałem tworzyć materiały do rpg. Nie fanowskie mapki lochów, czy amatorskie scenariusze - te spisywałem już od liceum. Mam na myśli pełnoprawne materiały do wielkich linii wydawniczych znanych na całym świecie. Coś, co w naszym kraju właściwie nie powstawało, aż do sierpnia 2019 i polskiego wydania 7 edycji Zewu Cthulhu. Nie będę dłużej trzymać Was w niepewności - udało mi się.
Pierwszy scenariusz napisałem we współpracy z niezastąpionym Pawłem Jurgielem z Lans Macabre. Na skutek licznych perturbacji po stronie zachodniego wydawcy nadal czeka na publikację. Dlatego przedstawiam Wam drugi - też napisany z Pawłem. Kwiat Paproci AR to scenariusz do 7 edycji Zewu Cthulhu. Pisaliśmy go w trakcie lockdownu na zamówienie polskiego wydawcy tego systemu, wydawnictwa Black Monk. Z założenia jest to scenariusz solowy, czyli przeznaczony dla jednego gracza i Strażnika Tajemnic (tak w Zewie Cthulhu nazywa się Mistrza Gry). Znajdziecie go w pandemicznym zbiorze dziesięciu solówek zatytułowanym "Twarzą w twarz" oraz w darmowym PDFie "Kwiat Paproci".
O czym to jest? To opowieść o ludziach biorących udział w zamkniętych testach nowej gry rzeczywistości rozszerzonej (augumented reality) - potencjalnego następcy Pokemon GO. Testowana gra - Kwiat Paproci AR - fabularnie nawiązuje do wierzeń dawnych Słowian i ma spore szanse wybić się na fali popularności Wiedźmina. Ponieważ to Zew Cthulhu, prawda o testach jest oczywiście zupełnie inna i - co jest jeszcze bardziej oczywiste - straszna.
Darmowy PDF z naszym scenariuszem znajdziecie pod tym adresem.
https://www.drivethrurpg.com/m/product/317654
Współautor: Paweł Jurgiel
Wydawca: Black Monk
1 note
·
View note
Text
Jest rok 1983.
W moim domu rodzinnym nigdy nie brakowało książek… Brakowało czasami na książki, ale nie książek. Czasy były inne zupełnie – nie było takiego dostępu do wszelkiego rodzaju książek jak teraz. Na książki się wręcz polowało – pamiętam, że na przykład poszczególne tomy Pana Samochodzika znikały z księgarni w ciągu jednego dnia. Zaczytywałem się w tym czasie właśnie powieściami z serii Pan Samochodzik, książkami Bohdana Peteckiego, Broszkiewicza, cyklem o przygodach Tomka Wilmowskiego, powieściami państwa Centkiewiczów… i wieloma innymi, typowo młodzieżowymi historiami. Ale w 1983 roku, jako jedenastolatek, zupełnie przypadkiem kupiłem niczym nie wyróżniającą się książkę. Czarna okładka, z zaznaczoną niby bramą, spękaną ziemią, zachodzącym słońcem… wszystko – jak to w późnym PRLu – bezpłciowe, szare, niezachęcające do czytania. I jeszcze ten tytuł, na którym do dziś można sobie język połamać. Zew Cthulhu. I Autor, o którym nigdy nie słyszałem… Howard Phillips Lovecraft. Dziś to wydanie kultowe, siedem historii w tłumaczeniu Ryszardy Grzybowskiej ze wstępem Marka Wydmucha. Ale wtedy, dla pełnego niewinnych fantazji i wyobrażeń jedenastolatka to było po prostu kolejna książka do przeczytania. Skąd mogłem wiedzieć?…
Przyznam szczerze – dwa pierwsze opowiadania: Zew Cthulhu i Widmo nad Innsmouth nie zrobiły na mnie wrażenia. Po prostu ich wtedy nie zrozumiałem, język, tematyka – to było czymś obcym dla chłopca wychowanego na nienagannym języku Alfreda Szklarskiego. Również poziom fantazji i grozy, zawarte w tych historiach wymykał się mojemu rozumkowi. Owszem – czytałem wcześniej fantastykę np. Verne’a czy Umińskiego, ale Przedwieczni Bogowie, kultyści, zakazane miasta? To było coś nowego, trudnego do zrozumienia. I już miałem odłożyć na półkę z książkami Zew Cthulhu, ale postanowiłem, że jeszcze jedna historia… To było opowiadanie Kolor z przestworzy. I wszystko się zmieniło. Jeszcze nigdy nic co przeczytałem nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak opowieść o zagładzie, jaką sprowadza niezwykły obiekt, z zamkniętym w sobie nieziemskim kolorem. Nie opowiem Wam fabuły, bo może jeszcze ktoś nie czytał, ale surowość opisów w tym opowiadaniu, jego tematyka, ładunek strachu, jakie w sobie niosło spowodowały, że już zawsze będę lubił dobre horrory, a jednocześnie niespokojnie spoglądał w odsłonięte gwiazdy na bezchmurnym, nocnym niebie. I ja wiem, z perspektywy czasu, że Kolor z przestworzy to nie jest szczególnie wybitne opowiadanie. Nie najlepsze H.P.Lovecraft’a. Ale dla mnie to kamień milowy w tym co przeczytałem w życiu.
Potem szukałem czego tylko się dało o Necronomiconie, odwiecznych Bóstwach. Grałem w grę fabularną, wymyślałem i prowadziłem sesje oparte na uniwersum HPL. Do dziś darzę wielkim sentymentem twórczość tego Autora. I tak – przeczytałem większość dzieł H.P.Lovecrafta wydanych w Polsce. Teraz na przykład Wydawnictwo Vesper robi bardzo dobrą robotę, wydając opowiadania w nowym przekładzie, którego dokonał Maciej Płaza. Nowe wydanie ukazało się także od wydawnictwa Zysk i S-ka. Nie można też zapomnieć o wydawnictwie C&T, które pośród pozycji z klasyki grozy przypomina także H.P.Lovecrafta.
Sam nawet popełniłem opowiadanie inspirowane mocno twórczością H.P.L. Ukazało się ono w szóstym numerze nieistniejącego już miesięcznika SFera. Dziś już wiem bardzo wiele o historiach Samotnika z Providence… ale nigdy nie zapomniałem wrażenia, jakie wywarł na mnie Kolor z przestworzy wtedy, w 1983 roku, kiedy byłem jeszcze nieskażonym horrorem, małym człowiekiem, nie zapomnę jak bardzo się wtedy wystraszyłem i… zachwyciłem. Zachwyciłem tym, że istnieje gatunek literatury, który potrafi tak złapać człowieka za gardło, tak zawładnąć wyobraźnią, wywołać tak silne uczucia… I od tego czasu zaczęła się moja przygoda z horrorem. Do dzisiaj bardzo ten gatunek lubię. Ale ciężko już mi znaleźć coś takiego, co sprawi, że poczuję takie emocje, jak przy pierwszym spotkaniu z Kolorem z przestworzy… W sumie tylko jedna jeszcze powieść i jeden film wywołały takie emocje u mnie… ale to już na inną opowieść historia.
A Wy? Pochwalicie się jaka powieść, opowiadanie, film zrobiły na Was takie niezatarte wrażenie?
A w bonusie, opowiadanie ze SFery, o którym pisałem wyżej… Miłej lektury 🙂
Bogdan Ruszkowski
NOC, GDY PRZYBYŁ.
List sir Richarda Donahue z Vithouse do Malcolma Swift’a
Vithouse, 7.05.1894 r.
Drogi mój Przyjacielu!
W swym ostatnim liście zapytujesz mnie o owe wydarzenia, tak szeroko komentowane przez prasę brukową. Pytasz mnie, czyż prawdą jest to co opisują, a co jakoby wydarzyło się owej pamiętnej nocy. Z tonu Twego listu wynoszę, iże bardzo krytycznie do owych sensacji jesteś nastawion. Niepotrzebnie.
Ja także czytałem owe historie w gazetach. Lecz to, co napisały te nędzne dziennikarzyny, żywiące się ludzkim upodleniem i nieszczęściem, niczym jest w obliczu tego co wydarzyło się naprawdę i co dzieje się nadal. Choć znasz mnie jako człowieka na wskroś uczciwego i prawdomównego to śmiem wątpić, iże uwierzysz w mą opowieść. Zaklinam Cię jednak! Wszystko co tu napiszę jest najświętszą prawdą i wcale nie oszalałem, tak jak będziesz sądził, czytając moje słowa.
Owe wydarzenia zaczęły się wieczorem, 17 stycznia obecnego roku. Siedzieliśmy w pubie wraz z szanownym sir Arturem Bounte i wielebnym pastorem O’Riley, Panie niech spoczywa w pokoju. Spotykaliśmy się tu niemal każdego wieczoru, prowadziliśmy długie dysputy i raczyliśmy się opowieściami z dalekich podróży lub po prostu rozmawialiśmy o naszych sąsiadach. W historiach z dalekich wypraw prym wiódł sir Artur, o którym pisałem Ci we wcześniejszych swych listach. Doprawdy Malcolmie, trudno było się oderwać od jego wspaniałych historii o zaginionych na pustyni miastach, o tajemniczych ludach mieszkających w puszczach Afryki. Opowieści pełne tajemnic, czasem smutne, czasem wesołe. Myślę, że wiele z nich sir Artur ubarwiał, aby sprawić nam przyjemność, jednak mnie to nie przeszkadzało. Wiele razy wraz z pastorem zaśmiewaliśmy się do łez, na przykład z historii o tym, jak sir Artur pokonał za pomocą lustra kilkunastu uzbrojonych w dzidy dzikusów, czy też jak ukradł pewnemu maharadży ulubionego rumaka, po to tylko by udowodnić spryt i odwagę prawdziwego Anglika. Wspaniałe były owe opowieści.
Tego tragicznego wieczoru nie było jednak żadnych opowieści. W on czas rozmawialiśmy o demonach. Pastor tłumaczył nam iż demony to jeno wymysł biblijny, aby nastraszyć pogan i spowodować, by zbłąkane owieczki chętniej przyłączyły się do stada Najwyższego Pasterza. Bóg, w swej miłości, nie mógł stworzyć czegoś takiego jak demony, czegoś złego. „Demony siedzą w ludziach” tłumaczył nam pastor. Sir Artur gwałtownie oponował. Stwierdził, iż demony to istoty z krwi i kości, równie realne, jak my sami.
Pastor i sir Artur często nie zgadzali się w poglądach i spory między nimi nie należały do rzadkości, ba, stanowiły sprawę tak normalną, jak to iż Słońce wschodzi i zachodzi. A jednak spór ów dziwną i niezrozumiałą zaciekłość u obu wywołał. Wreszcie sir Artur zaproponował wielce wzburzony, by udać się do jego posiadłości, gdyż tam ma dowód na prawdziwość swoich słów. Pastor i ja zgodziliśmy się ów dowód obaczyć i ruszyliśmy do domostwa sir Artura. Mimo iż początkowo owe dziwne zacieklenie u przyjaciół wywoływało u mnie uśmiech pobłażania, to jednak kiedy zbliżaliśmy się do celu naszej nocnej wędrówki, poczułem jak żelazna obręcz strachu oplata moje serce.
Kiedy dotarliśmy do domu sir Artura było już dobrze po północy. Weszliśmy do salonu, a gospodarz opuścił nas na chwilę. Kiedy wrócił, niósł w dłoniach jakąś starą księgę. Opowiedział nam, że ową księgę dostał pewnej nocy w Egipcie, kiedy to w jego obozie u stóp piramid pojawił się nieznajomy Arab. Arab ponoć podarował mu tę właśnie księgę, mówiąc, że zawiera ona tajemnice starsze niż czas. Rankiem nieznajomego już nie było i nikt go później nie widział. W trakcie tej opowieści oczy sir Artura zapłonęły jakimś niezwykłym blaskiem i doprawdy, mój przyjacielu, poczułem prawdziwą trwogę.
Co do samej księgi. Jej tytuł brzmiał „Necronomicon”. Oprawiona była w czarną skórę, która zdawała się oddychać, jako żywa istota. Kiedy dotknąłem księgi, przysiągłbym, że poczułem słabe tętno, puls czy bicie serca. Jakież piekielne serce mieć musiała owa rzecz… cóż ja mówię, ona sama starsza być musiała niżli piekło.
Sir Artur otworzył księgę i pochłonęło nas szaleństwo. Naszym przerażonym oczom ukazała się rycina, kreski proste, lecz o ogromnej mocy. Zaledwie na nią spojrzałem krzyknąłem do sir Artura, by zamknął księgę. Pastor także krzyczał. „To niemożliwe, diabelskie sztuczki jeno” tak krzyczał pastor. A potem… Mgła szaleństwa zaćmiewa mój umysł… Pastor dotknął ryciny. I wtedy się zaczęło.
Jako, iż teraz właśnie zaczyna się najbardziej szaleńcza część mej opowieści, proszę Cię, Przyjacielu, byś zrozumiał jedną rzecz. Nie ma słów w ludzkiej mowie, by oddać tę grozę. Nie potrafię opisać Ci owej nieszczęsnej ryciny. Przedstawiała ona dwie Bestie splecione ze sobą w powietrznym pojedynku. Kształty owych Istot… były wstrętne, zdawało się, że żyją na owej rycinie i zmieniają się nieustannie. Lecz nie to było najgorsze. Najgorsza była nienawiść, jaka biła z owych, prostych zadawałoby się, kresek. Nie potrafię tego opisać, a nawet gdybym mógł, to nie chcę w obawie o Twe zmysły. Przejdę do dalszych wypadków, chociaż uwierz mi, Przyjacielu wolałbym, by nigdy nie nastąpiły. Jak już rzekłem, pastor dotknął owej ryciny.
Dotknął, krzycząc jakieś egzorcyzmy. Z księgi buchnął płomień i ogień objął dłoń pastora. Ten nie zważał na to, dalej wywrzaskiwał swoje „Apage Satanas”, nawet wtedy, gdy płomienie paliły całe jego ciało. Sir Artur śmiał się jak szalony, a ja zataczałem się niczym w pijackim zwidzie. Pastor upadł na podłogę, a smród spalonego ciała rozszedł się po całym salonie. Nagle ujrzałem, że na dworze zrobiło się całkiem widno, niczym za dnia. Chwiejnym krokiem podszedłem w stronę okna i wyjrzałem na zewnątrz. Niebo właśnie się rozstępowało i całą ziemię spowiło szmaragdowe światło.
W górze dwie Bestie, jak na owej przeklętej rycinie, toczyły śmiertelny pojedynek. Słyszałem łopot olbrzymich, niby nietoperzowatych skrzydeł, uderzenia potężnych dziobów i odgłosy kości łamanych w uściskach potężnych macek. Jakimś sposobem owe Bestie wydostały się z księgi. Po krótkiej walce jedna z tych Istot zakrzyczała tryumfalnie i za pomocą szponów, macek, odnóży i dziobów rozerwała drugą na strzępy. To właśnie był ów „krwawy deszcz” o którym pisano w brukowcach. Zwycięska Istota spojrzała jeszcze w moją stronę, a potem odleciała w stronę gór. Jej spojrzenie odebrało mi resztki zmysłów. Upadłem bez czucia na podłogę. Taka oto jest prawda o owej nocy.
Kiedy rano ocknąłem się ciało pastora dopalało się. Sir Artur siedział w fotelu przy kominku i mówił coś do siebie. A księga… księga zniknęła i nikt tu jej nie widział od tej pory. Na koniec jeszcze powiem Ci tylko, Przyjacielu, że sir Artur, umieszczony w tutejszym sanatorium dla ludzi obłąkanych, do końca nie odzyskał zmysłów. Piszę do końca, bowiem zniknął z owego sanatorium trzy dni temu. Tu, w Vithouse, zniknęło bez śladu od czasu owej Nocy wiele osób. Bestia ma swe gniazdo gdzieś w górach i coraz częściej wychodzi nocami na żer.
Przyjacielu mój drogi! Chcę się z Tobą pożegnać. Wiem, że owa Istota przyjdzie po mnie wkrótce. Już nigdy się nie zobaczymy. Zaklinam Cię na wszelakie świętości, nie przyjeżdżaj do Vithouse i nie szukaj nigdy owej księgi przeklętej… My, ludzie, jesteśmy dla Starszej Rasy, owych bóstw sprzed stworzenia Ziemi, niczym kurz albo mrówki. Lepiej zatem nie zwracajmy na siebie ich uwagi, bo czeka nas los takiego właśnie natrętnego owada, którego, bez chwili wahania, zgnieciesz jednym palcem.
Żegnaj,
Twój na zawsze, Richard.
P.S. Powiedz innym, może jeszcze nie jest za późno.
Opowieść, która ukształtowała Zgreda gust Jest rok 1983. W moim domu rodzinnym nigdy nie brakowało książek... Brakowało czasami na książki, ale nie książek.
0 notes
Text
Słowa roku 2018
1. Chłopak, który o mnie walczył - Kirsty Moseley - (01.01 - 04.01) 2. Rules of Attraction - Simone Elkeles - (10.01 - 13.01) 3. Chain Reaction - Siome Elkeles - (13.01 - 18.01) 4. Pacjentka z sali numer 7 - Baptiste Beaulieu - (19.01 - 06.02) 5. Zniewolenie - Sylvia Day - (29.01 - 03.02) 6. Criminal Minds: Ostre cięcie - Collins Max Allan - (06.02 - 12.02) 7. Zła krew - Sally Green - (12.02 - 16.03) 8. Tragedia człowieka - Imre Madách - (21.03 - 24.03) 9. Daj mi odpowiedź - Sandy Hall - (29.03 - 02.04) 10. Emma i Oliver - Robin Benway - (02.04 - 05.04) 11. Wyznawcy niemożliwego życia - Kate Scelsa - (05.04 - 12.04) 12. Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender - Leslye Walton - (13.04 - 22.04) 13. Carrie Pilby. Nieznośnie genialna - Carrie Lissner - (22.04 - 23.07) 14. Oblężenie Bystrzycy - Kálmán Mikszáth - (21.05 - 31.05) 15. Zagadka salamandry - Jørn Lier Horst - (16.06 - 30.06) 16. Zagadka zegara maltańskiego - Jørn Lier Horst - (11.07 - 14.07) 17. Zagadka dna morskiego - Jørn Lier Horst - (14.07 - 14.07) 18. Zagadka hien cmentarnych - Jørn Lier Horst - (15.07 - 15.07) 19. Agnes Grey - Anne Brontë - (28.07 - 01.08) 20. Lady Susan, Watsonowie, Sanditon - Jane Austen - (01.08 - 04.08) 21. Zew Cthulhu - L.P. Lovecraft - (06.08 - 01.09) 22. 21:37 - Mariusz Czubaj - (19.08 - 24.08) 23. Kołysanka dla mordercy - Mariusz Czubaj - (24.08 - 27.08) 24. Zanim znowu zabiję - Mariusz Czubaj - (01.09 - 04.09) 25. Piąty beatles - Mariusz Czubaj - (04.09 - 08.09) 26. Nienawiść - Micha�� Zygmunt - (08.09 - 13.09) 27. Miłość - Péter Nádas - (13.09 - 16.09) 28. Już nigdy pan nie będzie smutny - Baptiste Beaulieu - (16.09 - 20.09) 29. Ostatnia piosenka - Nicholas Sparks - (20.09 - 23.09) 30. Hidden - Sophie Jordan - (23.09 - 28.10) 31. Jeden dzień - David Nichollas - (28.10 - 4.11) 32. Zabawy z bronią - Faye Kellerman - (06.11 - 6.12) 33. Zwierzęta nocy - Austin Wright - (30.11 - 26.12) 34. Podniebny - Gier Kerstin - (24.12 - 30.12)
0 notes
Text
Tweeted
Good and intersting thing for rpg gamers :D G.F.Darwin tworzą postacie do "Zew Cthulhu" https://t.co/SshVgIbZea
— Arkadiusz Olszowski (@Wild_Crazy_Cat) March 9, 2018
0 notes
Link
"Na zachód od Arkham wznoszą się dzikie wzgórza, w dolinach zaś wznoszą się lasy nietknięte siekierą drwala. W ciemnych, wąskich jarach rosną fantastycznie pochylone drzewa i płyną wąziutkie strumyki, których nigdy nawet nie musnął promyk słońca.". Tak zaczyna się opowiadanie "Kolor z innego wszechświata" H.P. Lovecrafta (ze zbioru "Zew Cthulhu", który ukazał się nakładem wydawnictwa Vesper w doskonałym tłumaczeniu Macieja Płazy) i tymi samymi słowami rozpoczyna się film "Color out of space" ("Kolor z przestworzy") Richarda Stanleya.
Wykorzystanie oryginalnego wstępu świadczy nie tylko o tym, z jakim szacunkiem Stanley odnosi się do literackiego pierwowzoru, ale również przypomina fanom twórczości reżysera o jego ostatnim pełnometrażowym filmie nakręconym 27 lat temu. Mowa tu o "Dust devil" ("Diabelski pył"). Również wtedy, w 1992 roku opowieść rozpoczynała się od podobnego, pełnego stonowanej powagi głosu. Trzeba być więc wyjątkowo świadomym swojego stylu twórcą, by po 27 latach zacząć podobnie i opowiedzieć całość w równie odrealnionym klimacie. Czy w dzisiejszym kinie autor, który wyszedł spod tak zmurszałego kamienia, ma szansę zaprezentować się intrygująco? Moim zdaniem ten rodzaj autorskiego języka zasługuje tylko na uznanie, a w dobie, gdy większość próbuje zadowolić przede wszystkim widzów, Stanley chciałby pozostać głównie zgodnym ze swoją naturą.
Jego "Kolor z przestworzy" to ekranizacja opowiadania H.P. Lovecrafta. Ekranizacja wierna, jeżeli chodzi o szkielet, nieco odległa przy wypełnieniu go wnętrznościami. Tutaj Stanley odwołuje się do uznanych mistrzów gatunku z Johnem Carpenterem i jego arktyczną makabrą z "Coś" na czele. U Carpentera w 1984 roku i u Stanleya w 2019 roku zło nienazwane, tajemnicze, trudne do ogarnięcia przychodzi z kosmosu. To te same wielkie kosmiczne siły, które ukrywają się pomiędzy akapitami prozy Lovecrafta. Jednak dżentelmen z Providence budował w opowiadaniu nastrój prawie wyłącznie klimatem nie nadając horrorowi wyraźnego wizerunku. Richard Stanley natomiast wypełnia film całą gatunkową menażerią.
Dla mnie "Kolor z przestworzy" jest opowieścią o raju utraconym. Kręcony w Portugalii obraz Stanleya opowiada o rodzinie Gardnerów (stąd przecież niedaleko do Gardener - ogrodnik) z Nathanem (Nicolas Cage) jako głową rodziny. Rodzina jest tu najważniejsza i stanowi (jak chciałby zapewne Nathan) jedność z naturą. Nathanowi (jest głównym pomysłodawcą pewnego stylu życia) wydaje się, że naturę poskromił. Jako stary hipis (dawno i nieprawda, jak pewnie by sam powiedział) ma własną farmę. Żyzna ziemia daje plony, alpaki mleko, drzewa potrzebny cień, córka i dwójka synów trochę problemów, ale to przecież normalne. Jest jeszcze żona, która próbuje przebić się do świata zewnętrznego przez wi-fi pracując zdalnie nad "poważnymi" rzeczami. To idealny cel dla grozy z kosmosu. Na ziemię Nathana spada meteoryt, który niebawem zniknie, zatruje wodę i przyniesie śmierć. Struktura horroru rozwija się u Stanleya jak pleśń na pozostawionej kromce chleba. "Pleśń" w "Kolorze z przestworzy" atakuje plony, pomidory nie smakują już tak jak dawniej. Kosmiczna katastrofa zaraża też umysły zamieszkujących posiadłość. Zatruwa serca, członkowie rodziny stają się agresywni, ale też nieobecni (tu kłania się "Inwazja porywaczy ciał").
Richard Stanley zaprasza do swojego "Koloru z przestworzy" body horror, eko-thriller, ale i b-klasową rozrywkę. Przy tym całym gatunkowym misz-maszu wyobraźcie sobie jeszcze, że pierwsze skrzypce gra Nicolas Cage, który ze swoim rozjuszonym emploi, nie cofnie się przed niczym.
Powrót Richarda Stanelya trzeba ocenić jako udany. Pewną ręką przedstawia swoją wizję (nie do końca) cichej inwazji, prezentuje dość odważną formę, dokonuje intrygujących wyborów pod względem estetyki. Jego "ostatnie dni w raju" jawią się jak baśń, do której ktoś wrzucił zatrute nasiona, dodał nawozu i podlał. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Skażona woda zrobiła resztę. W tym przypadku należy odczytywać horror Stanleya jako przestrogę, bo postać hydrologa jest tu niezwykle ważna, a dla ostatecznego brzmienia filmu wyjątkowo istotna. Woda, czyli paliwo naszej planety, skażona staje się przyczynkiem upadku cywilizacji, a utrzymanie jej w czystości, ostatnim bastionem. Stąd już niedaleko do "Hardware", opus magnum Richarda Stanleya z 1990 roku.
#color out of space#richard stanley#science-fiction#horror#Nicolas Cage#joely richardson#madeleine arthur#elliot knight
0 notes
Photo
0 notes
Photo
Cthulhu
1 note
·
View note