#Kilka Czułości
Explore tagged Tumblr posts
Text
Best Of 2024 - Albumy Polska
Właściwie kompletnie nic się w tej kwestii nie zmieniło jeżeli chodzi o moje coroczne podsumowania roku. Pierwsze moje oficjalne podsumowanie roku wśród polskich albumów miało miejsce w 2013 r. Od początku wprowadziłem pewne filary, podstawy i zasady, którymi się kieruję i nic się w tej kwestii nie zmieniło i nie zmieni. Aczkolwiek kosmetyczne, subtelne zmiany zastosowałem już rok wcześniej. Bo…
#Ada Nasiadka#Anna Rusowicz#Baranovski#Barnim#Bios#Bogdan Kondracki#Brodka#Błażej Król#Chłodno#Coals#Dawid Kwiatkowski#Dominika Płonka#Ewelina Flinta#Grzegorz Hyzy#Jakub Skorupa#Jaśmin#Julia Pietrucha#Kaśka Sochacka#Kilka Czułości#Klaudia Szafrańska#Knedlove#Krzysztof Zalewski#Lanberry#Livka#Marta Zalewska#Małgorzata Ostrowska#Michał Rudaś#Music#Natalia Kukulska#Natalia Szroeder
0 notes
Text
ten rok był okropny, druga połowa koszmar. tylko rozpadały się moje relacje z każdym po kolei i zostałam bez nikogo do kogo mogłabym się odezwać. w czerwcu stary niespodziewanie powiedział goodbye cała rodzina się pokłóciła, z matką już ledwie na siebie patrzymy mogłabym pisać o niej całe paragrafy i o tym jak tylko pragnę się wyprowadzić i uciąć/ograniczyć kontakt z nią (chociaż będę miała potworne wyrzuty sumienia i gdybym się na to zdobyła to oznaczałoby to utratę kontaktu z rodzeństwem które jest mega zdania "no dobra kolorowo nie było z matką i ojcem ale mocno nas nie bili i głodni nie chodziliśmy"). chciałam trochę naprawić z nią kontakt bo miałam wyrzuty sumienia przez to że ledwo się do niej odzywam i siedzę ciągle sama w pokoju ale potem zaczęłam baczniej przypatrywax się temu co mówi za plecami mojego rodzeństwa o nich. dotarło do mnie ze jest fałszywa, syczymy na siebie zamiast ze sobą rozmawiać i chociaż cząstka mnie jej nienawidzi druga ma w sobie tak dużo współczucia wobec tego co musiała w życiu przejść i jak jej się za to odwdzięczam.
ten okres po tym jak stary on umarł sam w sobie też był dziwny. mądra ja nie wiedziała jak to przekazać jakimś znajomym więc po prostu nikomu nie powiedziała i nikt się nie odezwał nie zapytał czemu zniknęłam na tyle czasu (nie chodziłam do szkoły) i jakiś mam ból dupy o to nie ukrywam. nie tak że chciałabym żeby ktoś mi współczuł (bo nie ma czego) ale kurwa pamiętam że dosłownie jakoś napomknelan kamili że nie mogę się spotkać bo ide na pogrzeb a ona odpisała "aa słyszałam od X" i nic więcej. a jak się potem zobaczyłam z amelka to wyskoczyła do mnie z tekstem ze "masz już zacząć chodzić do szkoły kurwo bo mi się nie chce samej jeździć rano"
jedynie sierpień był dobry jakiś spokojny, ed się uspokoiło
potem w październiku wróciło z mega mocą i jestem tym ogromnie zmęczona. wrócił mi wtedy też trochę trądzik ze stresu, średniego stanu psychicznego i średniej diety. przeczyszczałam się dużo. w ostatnie tygodnie wakacji mega obsesyjnie ćwiczyłam po 2-3 godziny, rower, spacery ciągle, chodzenie w miejscu bo miałam w głowie że skoro jem więcej muszę sobie to wyrównać, stopy miałam w okropnym stanie, zdarte podeszwy i pełno odcisków XD w okresie świątecznym rzygałam kilka razy ale nie będę o tym opowiadać
pod koniec października ta akcja z psami (czyjeś puszczone luzem psy zaatakowały nas na spacerze i go zagryzły) czułam się źle z tym wszystkim (chociaż nie uważam tego za przyczynę a bardziej kumulację) i bardzo wypadłam z jakiegoś swojego rytmu życia na cały listopad nie uczyłam się wcale, dużo nieobecności i w sumie nie pamiętam nic XD na pewno spać nie mogłam, zaczęłam bardzo dużo pisać, praktycznie w każdej wolnej chwili byłam zdala od rzeczywistości
najbardziej to mnie męczyła samotność w tym roku, to że nie mogę się wpasować ani znaleźć nikogo przy kim czułabym się lubiana. jestem jakaś odcięta emocjonalnie od ludzi, nie umiem odpowiedzieć kocham cię siostrze czy coś takiego ani złożyć komuś życzeń słowa nie przechodzą mi przez gardło. juz dawno e życiu zauważyłam że u mnie kwestia czułości nie istnieje, przytulić się nie umiem, ale zresztą nie mam do kogo więc na razie się tym tak bardzo nie przejmuje. mój brat wyjechał chwilę za granice, wrócił i wymiótł ze mnie resztki dobrostanu psychicznego nie znoszę tego człowieka, wyzwisk w celu podwyższenia jego własnej samooceny takiego przypierdalania się.
i nie wiem, może to co mówię jest dyktowane zwyczajnie gorszym okresem ale jestem zwyczajnie smutna i jakoś zmęczona tym wszystkim dookoła. czuje dużo niesprawiedliwości wobec swojego życia i za dużo myślę o tym jak bardzo chciałabym nie mieć nieżyjącego ojca alkoholika, psychicznej matki i domu gdzie kawałek sufitu potrafi jebnąć ni na łeb w każdej chwili. każdym wieczorem o tym myślę i płaczę (w całym roku nie ryczałam tyle co w tym grudniu XD) chociaż wiem że takie użalanie się nad sobą nic mi nie da i niektórych rzeczy nie da się zmienić ale po prostu tak bardzo bym chciała mieć taką możliwość.
na koniec dla rozjaśnienia ponurego nastroju kącik popkultorowy. mało czytałam w tym roku tbh, około 60 książek gdzie w tamtym roku przeczytałam 100. dużo z tych pozycji to reready jakiś moich ulubionych komfortowych histori, ponowne zatapianie się w tym co kocham. od styczna do lipca pisałam własną książkę ✌️ do szuflady, wyszła mi 500 stronicowa dobra historia którą wcześniej sobie zaplanowałam i proces pisania poszedł mi bardzo, bardzo gładko. udowodniłam sobie ze mogę i może czeka mnie giga kariera pisarki w przyszłości (będę o was pamiętać gdy będę sławna) w kwietniu zaczęłam pisać wiersze ale to tylko jak mnie wena chwyci, ostatnio niezbyt chwyta. filmów mało (w pamięć zapadlo mi buffalo 66, fight club, longlegs i tyle chyba) z seriali katowałam criminal minds ZA KOCHAŁAM SIĘ W DERRY GIRLS!!! cudowny serial. po raz kolejny obejrzałam fleabag i teraz zaczęłam house'a
dużo wyjebałam z siebie, ostatnio na moim blogu brakowało długich szczerych wpisów bo mam ciągle z tyłu głowy że się użalam nad sobą i zawodzę bez sensu a nie mam o co XDD
21 notes
·
View notes
Text
aby zrozumieć, tą właśnie miłość. Trzeba ja przeżyć.
Istnieje sposób uprawiania miłości, który jest głęboko uzdrawiający…
Ma oddech, głęboki, delikatny oddech.
Jest to element obecności.
Jest w intencji intymności, miłości.
Zaczyna się od serca, otwartego serca, które łączy się z innym.
To ciała, które łączą się w jedność jako wyraz wewnętrznej świętości.
Jego ruch jest powolny, bardzo powolny.
Tak powolny, że czasami nie ma ruchu, tylko bezruch. Absolutny bezruch. I obecność w tym.
Bycie.
Jest otwarcie, jest uwolnienie.
Przestrzeń jest ekspansywna w sposób, który wykracza poza ciało.
Doznania, odczucia.
Są fale, są spirale, są punkty intensywności, które sprawiają, że słowa są nieadekwatne.
Są chwile łez.
Są chwile wstrząsów, które sprawiają wrażenie, jakby drżała sama ziemia.
Jest też czułość.
Jest przynależność.
Jest uwolnienie, głębokie uwolnienie.
Uwolnienie ciała, uwolnienie umysłu, uwolnienie serca.
Jest łagodność, przyjęcie.
Są chwile, kiedy jesteśmy poza naszymi ciałami, po prostu jako energia.
Jest płynne ciepło, które topi opór.
Jest cisza w chwilach między oddechami, cisza, która wie, cisza tak głęboka, że można usłyszeć duszę.
Jest ponadczasowość.
Jest wdzięczność.
Ty i ja jesteśmy jednością. 💞
/Jonti Searll/
A największa miłość jest wtedy gdy czujemy druga osobę w nas na metaforycznym poziomie. Nie tylko w kontekście zbliżenia, ale zbliżenia emocjonalnego, w którym ktoś rozebrał się dla nas ze wszystkiego co świat na ramiona rzuca. Widzieć człowieka rozebranego - nie tylko w łóżku, jest niezwykle rzadkie. Wskoczenie z bielizny zajmuje kilka sekund, a wyskoczenie z maski świata zajmuje lata, długich rozmów, czułości i otwartości. Zaanagażowanie w czyjąś osobę, nie dzieje się z dnia na dzień. A my chcemy wszystko na szybko, na już, najlepiej jakby miłość pojawiła się przy pierwszej randce z tindera albo przyszła z kurierem prosto pod nasze drzwi. Gotowa i opakowana „o to jestem”. Otóż nie. Ponieważ nikt nie spojrzy na ciebie przenikliwie w pierwszym wzroku, nie dostrzeże twojego wnętrza na pierwszej randce. Uprawiamy randki jak dla sportu, by ciagle szukać ale nigdy nie znaleść.
a może miłość jest zbyt cenna cnotą by szukać jej na zawołanie, może muszą się jakieś gwiazdy złączyć, słońce z księżycem zjednoczyć? 🌚🪐🌑
#cytaty#moje przemyślenia#zlote mysli#moje mysli#pamietnik#polska#nostalgia#wiersz#dla ciebie#pisanie#milosc#blog z cytatami#uczucia#emocje#wspomnienia#smutne#smutny#kochać#wiara czyni cuda#wiara#writers on tumblr#pisannki o zyciu#pisac#street portrait#pisarz#nocne rozmowy#chudej nocy motylki
4 notes
·
View notes
Text
Dużo się dzieje, ale nie mam siły na spisywanie tego. Ot.
Fajny weekend mamy za sobą. Miało być spokojnie, miało być na chillu i było. Pierwszego pojechaliśmy do innej części miasta, dość daleko i zrobiliśmy sobie dłuuuuuuuugi spacer by chociaż raz w tym sezonie zaliczyć biczbar. Długi spacer wśród soczystej zieleni, potem wzdłuż Odry, w pełnym słońcu, z pieskiem... Nosiłam te różowe spodnie. Kurcze, wygodne są, zostają :D To 100% len, miekkie, oddychające, fajny kolor. Ale bluzeczkę chyba sprzedam, bo nie potrafię się do niej przekonać - nie podoba mi się ozdoba na froncie.
W rezultacie pochillowaliśmy nad wodą w fantastycznych fotelach-koszykach. Idealne meble do czytania książek w czasie urlopu/popołudniami. Fantazjowaliśmy, że włąśnie takie będziemy mieć w naszym przyszłym domu... czy my w ogóle mamy szansę mieć swój dom? Hymmm...
Sobotni wieczór spędziliśmy dość nietypowo, przynajmniej od czasu, kiedy mamy pieska - moje gruntowne przekopywanie szaf w celu odnalezienia ciuchów na sprzedaż na Vinted skończyły się poruszeniem naszej kolekcji pudełek z puzzlami. Lubię układać puzzle. W piątek ułożyliśmy takie malutkie, podróżne, a w sobotę zabraliśmy się za 1000elementów z twistem. Ostatecznie siedzieliśmy do późna nad puzzlami z zagadką kryminalną do rozwiązania (podpowiedzi znajdowały się na obrazku, do pudełka dołączona książeczka z zarysem historii kryminalnej). Układaliśmy je na macie do puzzli, przekonani, że zejdzie na tego na kilka posiedzeń, ALE jak wszedł nam hiperfokus to czas nie wiadomo kiedy zleciał i rozwikłaliśmy wszystko (ale źle wytypowaliśmy mordercę, więc pomimo ułożonych puzzli w 6h przegraliśmy).
Podczas układania książki, thillera "Strach" Josefa Kariki. To nasza druga książka Kariki (w drodze do Toskanii słuchaliśmy "Szczeliny" po której mój chłopak miał taaaaaaakie rozkminy, że potrzebował to ze mną omówić) i o ile uważam, że autor ma dryg do pisania fascynujących i wciągających narracji, płynie się przez jego powieści o tyle jego bohaterowie są antypatyczni nawet, kiedy próbuje ich kreślić jako sympatycznych. Bardziej mnie ciekawi rozwikładnie zagadki niż osoby, których oczyma śledzimy tą historię. I dziwnie mi z tym, bo autor ewidentnie wzoruje się na książce "TO" Stephena Kinga (nawet kilka razy się uśmiechnęłam słysząc o nawiązaniu - są zgrabnie ujęte, bardziej chodzi o szkic konstrukcji tej książki niż o jakieś zarzuty o plagiat, jeżeli o to chodzi wszystko jest w porządku), który dla kontrastu kreśli sympatycznych bohaterów, o bogatej konstrukcji, o wadach i z zaletami, którym czytelnik kibicuje podczas ich podróży do rozwązania zagadki. W przypadku bohaterów Kariki czuję niechęć do wszystkich. Ale tajemnica jest ciekawa :P
W niedzielę rano... hymmm niedziela to był dobry dzień. Po prostu.
Ale za dużo się działo... przynajmniej jak na niedzielę.
Warto byłoby wspomnieć o tym, że w sobotę z O. przeprowadzilismy moim zdaniem trudną rozmowę o potrzebach zakończoną prośbą, abym udała się do lekarza, abym zadbała o swoje zdrowie. Ech. A w niedzielę rano było miło i intymie, ale libido mi spadło i naprawdę muszę się natrudzić by po 1) odprężyć się, 2) osiągnąć satysfakcję seksualną. Chyba odprężanie się i skupienie na TU i TERAZ jest najtrudniejsze, to jak fizyczna, ciężka praca by pozostać w miejscu. Ostatecznie jest super. Jest mi dobrze w bliskości, ale jestem zbyt czujna by z bliskości i czułości z łatwością wejść w intymność, zmysłowość, wrażliwość, przyjemność. I nie wiem czy to leki? Czy to stan w głowie? Bo jednak jestem na jakimś takim "zakręcie" życiowym, ale mam fantastycznego partnera... w KOŃCU kogoś, kto wybiera mnie. A ja z tym swoim niegdyś nienasyconym apetytem seksualnym i sensualnym jakbym siebie nie poznawała. Co to znaczy? Czy to czas na wizytę u seksuologa? Czy to po prostu pokłosie stanu psychicznego wynikającego z utraty poczucia bezpieczeństwa finansowego i chronicznego zmęczenia? Jestem w tej sferze trochę zagubiona. I zmęczona. Myśląc o energii, której wymaga seks jestem zmęczona... i strasznie mnie to martwi. Bo czuję apetyt... a nie mam siły...
W niedzielę działy się różne rzeczy - od rana w zasadzie. Zaczęło się o tego, że kolega O. przeprowadził ze mną telefonicznie rozmowę o pracę. Ot tak, z zaskoczenia, bo miał akurat czas i kiedyś O. mu wspominał, że szukam pracy. Nie było to dla mnie komfortowe - bardzo się zestresowałam w niedzielę rano, gdy akurat miałam się skupiać na opuszczaniu, relaksie, odpoczywaniu, nabieraniu sił. A z drugiej strony - jest to szansa i perspektywa. Więc odbyłam tę rozmowę, a we wtorek mam przygotować dwa CV pod dwie oferty pracy. Ech... No zobaczymy.
A potem zadzwoniła przyjaciółka chcąca podzielić się odkryciami z warsztatów. Słuchałam jej. Była bardzo rozemocjonowana, odkryła WIELKĄ rzecz, która wyjaśnia tak istotną sprawę rzutującą na jej życie i schemat zachowań. Słuchałam i w połowie odczułam to znajome "i'm done" - nie miałam siły, słuchałam, ale nie przetwarzałam. Wszystkiego było za dużo. Ciało mi mówiło "wyłączam się" i w momencie kiedy zapytała mnie o to co u mnie - szczerze ciekawa, stęskniona robiłam wszystko by możliwie najprędzej zakończyć tą rozmowę.
Za dużo bodźców.
Za dużo własnych problemów by mieścić z uważnością cudze.
Za mało uważności na to by zrozumieć i chcieć przeanalizować własne.
Jestem tak zmęczona...
W poczuciu, że najlepiej będzie wrócić do "starej rutyny", odwiedzić "stare miejsca", oddaliśmy pieska na przechowanie u Programisty, a sama zaprosiłam O. do muzeum. Kiedyś - oczywiście w zależności od wystawy - pobyt w muzeum tak bardzo mnie uspokajał. Estetyczne i eskapistyczne doznania, skupione tematycznie... Odkryłam, że chyba najbardziej lubię po prostu gmach muzeum: ascetycznie białe wnętrza prostej architektury, pełnej łuków i zagięć w ramach różnych osi symetrii, ale bez piany gzymsów czy płaskorzeźb, bez ozdobników i pierdutników: gładkie, białe powierzchnie. Idealne tło dla wystaw. Pełne światła. To było coś co mnie baaaardzo cieszyło.
Wiedziałam, że zabieram partnera na wystawę poświęconą rokoku (bo to pierwszy żartownić z tego styłu - od kiedy go znam nadużywa określenia rokoko i rokokoko względem wszelkiego rodzaju budynków :P), ale jakoś nie przemyślałam tego posunięcia w kontekście własnego stanu - ZA DUŻO bodźców to jest dokładnie to, co funduje rokoko. xD
Niemniej bycie w muzeum było super.
Znalazłam swój eksponat - "męczeństwo św. Urszuli i jedenastu tysiąca dziewic". Ciężki shit. Im dłużej się patrzyło na kompozycję grupową tym wyraźniej się zauważało, że bohaterowie są po prostu zamordowani lub umierający. Totalnie makabryczne.
Drugi ulubiony eksponat to w zasadzie kompozycja wystawowa dwóch rzeźb, tych EVIL CZARNOKSIĘŻKNIKÓW (na zdjęciu poniżej) z magicznymi lagami latających na Wiatrach nad głowami zwiedzających. Totalnie jestem zafascynowana dynamiką tej kompozycji i samych rzeźb xD Od razu myślałam o Niewidocznym Uniwersytecie od Pratchetta xD Typy lecą na Sabat ewidentnie xD (zdjęcie ze źródła z sieci - jak widać na zdjęciu zresztą)
A potem mój chłopak zaprosił mnie do fascunującego miejsca na chillerę. Zaplanował to tak, abyśmy obydwoje odsapnęli, obydwoje rozpężyli napięcia w plecach, karkach, lędźwiach... najpierw zjedliśmy na mieści szybkie jedzonko (wspominając nasz wypad do Czech), a potem zaszyliśmy się w zacisznym ogrodzie... czułam się jak na wakacjach. Jakbym wyjechała gdzieś daleko i od problemów również dzieliły mnie całe kilometry. Chodziłam na boso po ogrodzie. A O. zamówił nam fajkę wodną - pierwszy raz tak świadomie bulkałam sobie tytoń i OMG! Jak od tego się potrafi kręcić w głowie! OMG! No na mnie to działa mocno... tak mocno, że nie mogłam spać tej nocy...
Jakoś po godzinie absolutnej chillery i lekkiego śmianka z moim partnerem z głupot (no nie wiem w sumie teraz sama... śmialiśmy się w sumie z różnych pomysłów na organizację naszego ślubu-nie-ślubu i wesela-bez-wesela. Mamy kilka pomysłów, niektóre absurdalne. To chyba poważny krok w życiu i fajnie go omówić, ale też nie ma co uciekać przed nazwaniem tego "poważną sprawą" i świadomością, że omawiamy to nie dla beki, a by wiedzieć czego się spodziewać i czy ta druga osoba widzi to podobnie...) i z mojego okazyjnego "kręci mi się w głowie, cuć jakbym zemdlała" - naprawdę jestem płatkiem śniegu w kwestii używek xD. Napisał wujek Programista "jestem zmęczony, nie daję z waszym pieskiem rady, ona ciągne dyszy i na mnie szczeka nawołując do zabawy, już kolejnej godziny nie wytrzymam. Wracajcie po nią!" oj... trochę szkoda, a z drugiej strony dobrze wiedzieć, że wykańcza nie tylko mnie - pomimo całej swojej puchatej słodyczy. Moj chłopak skomentował to "... i cała lekkoś tego wyjścia jakby uleciała..." i dokopiliśmy napary, zwinęliśmy mandżur i pojechaliśmy po nasze psiecko.
Przed klatką mojego przyjaciela akurat spotkały się dwa pieski - papillon o czarnych uszkach i oczkach, białym ogonku oraz duży pomeranian, puszysty jak piłka plażowa. Patrząc na papillona miałam srogi dysosnans poznawczy "o wow, jakoś podobny do mojej psórci". Ale jak wyszliśmy z pieskiem (bardzo szczęśliwym) z klatki Programisty (bardzo nieszczęśliwego i zmęczonego) to kobieta trzymająca smycz papillona po chwili oniemienia wyrzuciła "czy mi się mieni w oczach, czy wy macie takiego samego psa jak mój!?". No były bardzo podobne. Jej papilon miał symetrycznie rozłożone czarne łatki na pyszczku i brązowe nad oczkami, dodatkową łatkę na grzbiecie, a poza tym był bielutki. Nasza ma czarne uszka, połowę pyszczka czarną, symetryczne brązowe kropki nad oczkami i mniej symetryczne kropki poniżej oczek, a poza tym jest maści merle. Ale uszy ma jak papillon. Dłuższą kufę niż papillon, ale ogonek 100% jak on... Nawet była długości papiillona, chociaż rasowiec był niższy i miał dłuższą sierść. Po chwilii rozmowy dowiedzieliśmy się, że papillony są charakterne i nie lubią zostawać same w domu, szczekają jak pojebane, są władcze i nie dają się głaskać obcym. No wypisz wymaluj. Właściciel pomeraniana miał inne doświadczenia z pieskiem na wielu polach i bardzo go dziwiło, że nasz psiak jako kundelek ma tak oczywiste związki z papillonem...
Wracaliśmy do domu w rozkminie... skończyła 10 miesięcy, ma prawie roczek, od lutego usłyszeliśmy, że będzie małym psem, dużym psem, średnim psem. Że urośnie wielka, mała, wcale. Że cechy jej wyglądu wskazują na geny jak boarder collie (od weterynarza), na jamnika (od behawiorystki) lub sheltie (od innego weterynarza). Ech... cholera wie. Jest wielkości papillona. Ma uszy jak papilon, a kufę dłuższą jak jamnik. Cholera wie jaka będzie.
Ale jest słodziutka i bardzo ją kocham.
Wczoraj nie odstępowała mnie na krok po powrocie do domu. Cudowna psinka.
Jest jeszcze kilka rzeczy, które muszę przemyśeć i w obszarze ktorych potrzebuję skupić się na Tu i TERAZ, bo zgubiłam balans.
17 notes
·
View notes
Text
No. 38 - umieć znaleźć słowa.
Chciałabym umieć znaleźć słowa, by opowiedzieć pewną historię. To musiałby być intensywny tryb pisania, noce i dnie. Nic bardzo długiego, nie powieść cierpliwie dziergana z masą materiału źródłowego do przeczytania, prześledzenia, a żywy strumień energii, emocji, wszystko, co pod skórą, tkanka, czekająca na obleczenie w ciało papieru i druku.
Kisi mi się to w głowie, miałam kilka prób. Opowieść o odchodzeniu, smutku, żałobie, braku, czułości, miłości, depresji, tożsamości i wychodzeniu na słońce. W co to ubrać, z jakiego materiału zrobić szaty. Trzy początki, żaden nie jest odpowiedni, słowa grzęzną pod palcami po pół strony. To nie jest organiczne, a organiczne być musi. Jak szybko bijące serce, jak haust nabranego powietrza. Muszę te słowa znaleźć, gdzieś głęboko w sobie i pozwolić im wybrzmieć w końcu, do ostatniego.
Na razie za mną cudny czas, taki, który łagodzi lęki. Obietnice przyszłych spotkań, niewyraźne plany, co do których oczy świecą się jak ogniki. Bo wszystko to wydaje się mieć wielki sens. Na razie musimy przezimować, mówimy sobie z przyjaciółmi, siedząc u mnie w mieszkaniu. U Ciebie wiem, że odpocznę, mówi mi P., i artykułuje dokładnie to, co mam zawsze w głowie, gdy odwiedzam jego i M. Chcę to wszystko, bo to życie z marzeń, pełne, szczęśliwe, mimo kolejnych wyzwań po drodze, z których żadne nie jest nie do przejścia. Jak zwykle nie chcę nic zapeszać, ale nie chcę też bać się marzyć, bo marzenia to tylko cele w dłuższej perspektywie czasu.
Te pierwsze wieczory jesieni spędzone z M. i P. nad planszówkami i herbatą, rozmowami o tym, co dalej może się wydarzyć, gdzie może zawieźć nas los. Los, który jest bryłą gliny ugniataną w naszych dłoniach. Oczy P. błyszczą, gdy wspominamy to miasto, Miasto, które ma tak wiele sensu dla naszej trójki, z różnych względów. Dla nich, bo może czas na zmiany, bo bliskość rodziny, bliskość kultury, a jednak wciąż nie jest to Polska. Dla mnie, bo nic mnie tu nie trzyma, bo zmęczyłam się Warszawą, bo dość już lat w tym samym mieszkaniu pełnym wspomnień, bo zawsze mogę wrócić, bo chciałabym spróbować życia, jakiego nie miałam okazji zaznać wcześniej, czy na studiach, bo może wszystkie drogi prowadzą właśnie tam. Odwieczny plan wszechświata, rozpostarcie skrzydeł, które zawsze miałam, a o których czasem zapominam.
Myślę sobie, że coś tam ciągnie, że przecież intencjonalnie szukałam takiej pracy, która umożliwiłaby mi przeprowadzkę. Myślę o bliskości gór, które kocham, o tym ile można piękna jeszcze doznać, zobaczyć, będąc tylko trochę dalej. A przede wszystkim myślę, że to coś, o czym zawsze myślałam, ale nigdy nie miałam odwagi. Życie, które sobie wypracowałam, to, które mam sprawia, że nie trzeba być nawet już bardzo odważnym, żeby wizja weszła w życie.
Wybiegam myślami nawet dalej. Za dwa lata należał będzie mi się sabbatical. W jednej z praskich kawiarni, koleżanka z pracy powiedziała mi: teraz zrobisz kurs, a na sabbatical pojedziesz sobie do aśramu. Jakby zapaliła się lampka w głowie, bo przecież to doskonały pomysł. Serce zabiło mocniej, bo uwierzyło, że jest to do zrobienia, jest to możliwe, jest to nawet całkiem proste... A przecież od tak wielu lat wiedziałam, że w jakiś sposób dotrę w pewne miejsca. Że pojawię się w nich, bo coś woła. Jeszcze nie wiadomo w jakim kształcie, jeszcze nie wiadomo gdzie, ale pojadę kiedyś do Indii. Bo w Indiach coś czeka. Są jakieś odpowiedzi, jakieś tajemnice do odkrycia. I może to właśnie ta ścieżka, może coś się klaruje. Podniecone serce już ogląda oferty szkoleń RYT 300 w Rishikeshu, już marzy o oglądaniu szczytów Himalajów, kąpieli w Gangesie, modlitwie w Varanasi, jodze na plażach Kerali. Już widzi to wszystko, te widoki, zapachy, smaki, przeżycia, doznania, ludzi. Każda podróż uczy i zmienia, ale taka...
Jak cudnie mieć te motyle w brzuchu, wyobrażając sobie to wszystko. Ale jak głosi pewna jogiczna mądrość, dzień, w którym zbierasz owoce, nie jest dniem, w którym sadzisz nasiona. Sadzenie nasion jest teraz, powoli, powolutku. W tym sadzeniu też jest piękno, chociaż może trudno je dostrzec, kiedy ma się codzienność, kiedy więcej wydaje się, że się stoi w miejscu, niż idzie naprzód.
Moje nasiona to książki, które czytam przygotowując się do szkolenia RYT200. Moje nasiona to praktyka, z którą staram się być bardziej regularna, oddana, to dbanie o siebie na ile mogę, to próba utrzymania się na powierzchni. To próba wyjścia z impasu pisarskiego, próba znalezienia słów, by wreszcie pewne historie wybrzmiały tak, jak na to zasługują. To robienie naleśników dla przyjaciół, tańcząc przed nimi dziko w kuchni, kiedy biją mi brawo i śmieją się z mojego dziwactwa. To wieczory w kinie, długie spacery, leżenie w późnym słońcu na trawie, długie uściski na pożegnanie, obietnice przyszłych spotkań. Mam tak ogromny przywilej posiadania w swoim życiu cudownych ludzi, że to się aż w głowie nie mieści. Tyle dobra wokół. Tyle nadziei.
Przeżyję tę jesień i zimę, na pewno. Zadbam o siebie, by wiosną nie czuć się jak po bitwie. To jest ta droga, na której powinnam być. Wiem, że po drugiej stronie jest magia.
5 notes
·
View notes
Text
Październik nie jest miesiącem dla ludzi słabych duchem i sercem- analiza astrologiczna
| Seria: Eseje z astrologii |
9.10. 23r mieliśmy ciekawe ułożenia planetarne. Są one interesujące nie tylko z uwagi na kontekst nadchodzącego sezonu zaćmień (1-szego w tym roku astrologicznym).
Same przez siebie są to ułożenia ( i aspekty) niezmiernie ważne i mogą mieć znaczący (jak nie decydujący) wpływ nasz rozwój. Kierunek w jakim pójdziemy dalej i to jak wyjdziemy z aktualnego roku kalendarzowego "rozegra się" właśnie w październiku (o czym wspominałam w moim tweetach)
W tym eseju wskażę Wam kilka powodów stojących za takim a nie innym astro-przewidywaniem z mojej strony.
Przed Wami omówienie i interpretacja ważnych aspektów astrologicznych z kosmogramu nieba z dnia 09 października tego roku (godz. 4:00) na Warszawę. Poniżej lista i mini analiza wraz z interpretacją:
(♀) ☌ (⚸) Cazimi* między Wenu & Lilith - oba ułożenia są w 12 sektorze w znaku Panny ♍︎, w zerowym stopniu. Jest to ścisła koniunkcja, podczas której obie planety nachodzą na siebie. Są w dokładnie tym samym miejscu jednocześnie. Stąd bierze się ich mocna zależność od siebie nawzajem.
Wenus (♀) odpowiada za nasze poczucie dobrobytu (romantycznego i materialnego), mówi nie tylko o wiązkach z innymi ale także o tym, jaki poziom tzw. "self-love" mamy. Ile czułości, opieki czy wyrozumiałości dajemy sobie. Na ile z tego dobrego traktowania, rozpieszczania i dążenia do komfortu (również w wyrażaniu emocji) pozwalamy sobie w przysłowiowych 4 ścianach.
Lilith (⚸)- w tym aspekcie będzie nakręcać nasze "jadowate" podejście do tych kwestii. Strach, odrazę, opory przed traktowaniem się dobre lub wchodzeniem w związki. Polem działania tej ścisłej koniunkcji Wenus Lilith będzie wnętrze, emocje, to jak pozwalacie sobie odpuszczenie tego, co nie służy i tylko napędza np. niesprzyjające zachowania.
12 sektor nadaje temu aspektowi charakter "traumatyczny" i podświadomy. Dzięki niemu koniunkcja przechodzi przez tematykę przeżywania głęboko osadzonych emocji, przykrości, traum i wszystkiego co emocjonalne, niekomfortowe i schowane na samo dno pudełka podświadomości. Ten dom jeszcze bardziej podbija płaszczyznę pracy nad emocjami i mierzenie się z "wewnętrznymi demonami"
Koniunkcja (☌) jest aplikująca, co oznacza, że po tym, jak kosmogram przestanie "czasowo" obowiązywać to jej wpływ pozostanie. Dlatego uważajcie, jak się traktujecie co najmniej do momentu "rozjechania" się koniunkcji
♄ ☍ ♀ & ♄ ☍ ⚸ Opozycja (koniunkcji) Wenus i Lilith do Saturna w 6 sektorze w znaku Ryb(♓︎) . I to jeszcze w retrogradacji. Nadaje emocjonalnym sprawom wewnętrznym statusu "do przepracowania - natychmiast!" Zwłaszcza w kontekście opozycji do wyżej opisanego aspektu koniunkcji.
Lilith połączona z Wenus będzie działa troszkę jak wypadkowa Saturna, który ma funkcje "płachty na byka". I będzie ją miał dopóki (jak na moje oko) nie wróci mu ruch prosty (po fazie cienia). Z drugiej strony to Wenus z Lilith może swoim aktywnym wpływem "szturchać Saturna" i zachęcać go do serwowania nam ciężkich d przetrawienia i wymagających wydarzeń. W aspekcie opozycji strona a pobudza stronę b i strona b pobudza stronę a. I tak w kółko dopóki nie nastanie kompromis.
6 sektor to dom dawania innym i naszych zdolności (czy chęci w ogóle) do opieki nad innymi. Może nawet za bardzo. Ten dom, jako część ułożenia Saturna w aspekcie ma wskazać jak zakrzywione są kontakty z ludźmi i jak to wpływa na nasz stan wewnętrzny, a nawet duchowy. Dom Panny (♍︎) ma to do siebie, że często i łatwo przychodzi w nim przegiąć - z oddawaniem swojego życia pod potrzeby innych ludzi i ich dyktando. Dodatkowo tematyka zdrowotna sprawia, że powinniśmy (do końca roku kalendarzowego co najmniej) słuchać naszego ciała. Zwłaszcza ból żołądka, niestrawności oraz nerwobóli organów związanych z układem trawiennym.
Archetyp Ryb ♓︎ jest opozycyjny do panny ♍︎ - skupia się na życiu emocjonalnym na bardzo głębokim (duchowym wręcz) poziomie. Skupia się na przeżywaniu emocji na płaszczyźnie pogranicza między świadomością i podświadomością (lub jawy i snu). Mamy więc znak ryb (♓︎) , który musi poradzić sobie w kostiumie jego oponenta (panna) i nie narazić ani siebie ani tego opozycyjnego znaku na szkody.
Koniunkcja jest aplikująca (Do obu: Wenus i Lilith) więc jest też długofalowa w działaniu. Więc naprawdę- lepiej jest wyjść teraz ze strefy komfortu niż potem doświadczać (bardzo)nieprzyjemnych konsekwencji siedzenia w miłej i komfortowej pozycji nieświadomości własnych emocji/ biernej postawie.
Węzeł księżycowy północny (☊) w 8 sektorze w znaku Barana (♈︎) & południowy (☋ ) w sektorze 2 w archetypie znaku Wagi (♎︎)
Węzły księżycowe w dużym skrócie odpowiadają za przyzwyczajenia, stare nawyki, podejścia (w astrologii ewolucyjnej również zachowania z poprzedniego życia, które wciąż z nami są i trzeba je przerobić) oraz za to, co z nimi robimy. W domyślnie idealnej wersji wydarzeń przepracowujemy południowy i staramy się przebić przez jego ścianę, by nasz potencjał i możliwości, symbolizowane przez nieznane rejony północnego węzła, mogły się rozwinąć.
Oś 8 i 2 domu to opozycja między tym co musi odejść, czego się trzymam za mocno, zmiany jako naturalnego obiegu życia (8) & komfortu w funkcjonowaniu życiu z pozycji bardziej materialnej niż duchowej/ wewnętrznej.
Oś archetypów zodiakalnych Baran (♈︎) - Waga (♎︎) to pewien konflikt między działaniem aktywnym a postawą pasywną, ciągłym dążeniem do kompromisów (czyli ciągłego odpuszczania rzeczy ważnych dla naszej strony!) a stawianiem na siebie i swoją rację, swoją postawę, swój sposób i tak dalej,
Zauważcie, że W 8 domu w Baranie (♈︎) znajduje się węzeł północny. Jest to wskazówka, by nie walczyć ze zmianami, bo one i tak się ziszczą. Z waszym oporem czy też nie. Aczkolwiek lepiej od nich nie uciekać i być otwartym. Pamiętajcie, że za zmianami zawsze stoją benefity. Wystarczy przestać demonizować ten proces, by te korzyści zobaczyć i doświadczyć.
8 dom w tym zestawieniu mówi o szczerej (bo dopuszczonej ze świadomością) przemiany wewnętrznej. "Śmierć i odrodzenie" to motyw przewodni No i mogą wystąpić chwilowe problemy z pieniędzmi (2-8 to także finanse)
☋ ☌ ♂ Koniunkcja południowego węzła z Marsem w Wadze (2 sektor, znak Wagi)Mamy tzw. "małego malefika" czyli Marsa (♂) w znaku, w którym mars nie czuje się jak Mars (♂) Jego energia, aktywność, nagłość są ograniczone, a parcie do przodu z np. projektami, poglądami, dominująca pozycją itd. zostaje przytłumione.
Południowy węzeł będzie namawiał osłabionego Marsa (♂) do objęcia "drogi na skróty". Do przyzwolenia na "chwilę słabości" i odpuszczenia sobie. No bo skoro malefik jest osłabiony i w bardzo niekomfortowej dla Marsa Wadze to S Node (☋) czuje "okazję" do przekabacenia go na swoją stronę "starego, dobrego znajomego zachowania, które nie jest ograniczane.
I nie będzie dopóki nie zdecydujecie się na wzięcie sprawy w swoje ręce i nie psotawicie na "podążanie" za północnym węzłem. Bo prawdę mówiąc całkowita swoboda w przypadku południowego węzła jest najgorszą opcją!
Z osłabionym marsem możemy mieć tendencję do skupiania się na zewnątrz. Akurat właśnie wtedy, gdy powinniśmy otworzyć się na siebie i to co w środku!
♂ △ ♄ Mars (2 sektor Waga) w trygonie do Saturna (6 sektor Ryby). Aspekt aplikujący. Trygon normalnie jest aspektem harmonijnym, ale w tym przypadku uczestniczą w nim dwie planety maleficzne. I są w takich ułożeniach, że nasuwa mi się do głowy tylko jedno:
Żeby dostatecznie przepracować się emocjonalnie trzeba przełknąć ego i "poświęcić" komfort i nasze (odgórne) nastawienie do naszego komfortu (patrz: analiza aspektów wyżej).
Mars jest osłabiony - czyli nie działa tak intensywnie, agresywnie i natarczywie. Więc mamy dzięki temu "ułatwienie" w zwróceniu się do Saturna i lepszego zrozumienia naszych emocji, które on reprezentuje i sytuacji, które te emocje wywołują.
☉ ⚹ ☽ Sekstyl Słońca (2 sektor, Waga) do Księżyca (11 sektor Lew). Aspekt aplikujący. Harmonijny aspekt, który pozwala ułożeniom na ładną współpracę bez blokad i zakłóceń.
Dotyczy ona punktów świateł w kosmogramie: Słońca i Księżyca.
Słońce w Wadze musi nauczyć się jak doprowadzać do balansu, czym jest balans, po czym go rozpoznać i gdzie jest środek w skrajnościach.
Księżyc we Lwie (dzięki sekstylowi) będzie w tym pomagał swoim nastawieniem na odczuwanie emocji bardzo personalnie. Wszystko to, co wyjdzie i ujrzy światło dzienne z dawno zakopanych urazów ma Wam pomóc w wyrównaniu napięcia na płaszczyźnie wewnętrzno-emocjonalnej.
Całość wydarzeń księżycowych nie jest taka zła. W ostatecznym podsumowaniu mamy szansę na naprawdę porządne zadbanie o siebie i swoje emocje/ stan mentalny/ energię. Strach może się pojawić w obliczu nieznanego dotychczas dyskomfortu, ale to naturalna "kolej rzeczy", że tak to ujmę. Każdy się czegoś obawia, zwłaszcza, jeśli jest to równoznaczne z brakiem pewności i oczekiwań. Kluczową postawą jest działanie mimo strachu, pozwolenie (a nawet przywitanie) zmiany. Ona i tak przyjdzie. Ale jeśli potraktujecie ją jak wroga, to ona nie spojrzy na Was, jak na przyjaciół.
Jeśli macie pytania dajcie znać w komentarzu pod tym wpisem!
*Cazimi Wenus z Lilith- osobiście uznaję w swoich interpretacjach i analizach każdą koniunkcję w tym samym stopniu za cazimi. Nie tylko planety osobistej do Słońca. Wynika to z moich obserwacji i specyficznego podejścia do tego, co dzieje się na kosmogramach.
11 notes
·
View notes
Text
Jestem emocjonalnym ćpunem, który obdarł się z resztek szacunku i godności za działkę czułości, bliskości, odrobiny uwagi i poczucia bezpieczeństwa, za te kilka uścisków i i pocałunków. Byłam tak strasznie głodna uczuć i doznań, że zadowoliłam się żarciem ze śmietnika...
#ból psychiczny#artists on tumblr#ból istnienia#Smutek#samotność#Rozpacz#brak chęci do życia#brak miłości#brak pomocy#Umieram#Brak sił#Żal#sama#Zostałam sama#smutne#koniec#mam depresje#Emocje#Uczucia#Zdechnę#Znowu to samo
4 notes
·
View notes
Text
Brakuje mi tego co było wcześniej... Dużo czułości, troski, pomocy ... a teraz powstał w naszej relacji zgrzyt. Mimo, że mnie cały związek okłamałeś z najistotniejszą rzeczą i strasznie cię nienawidzę.. nie potrafię odejść. Twoje oczy nie patrzą na mnie z błyskiem, moje juz się nie cieszą na Twój widok. To chwilowe? Raczej nie. Plasterek juz nie zaklei rany, która zrobiłeś, róża nie ukoi nienawiści a Twój wzrok.. nie będzie powodem moich westchnień. Teraz szukam innego ukojenia.. wysiłek, pisanie nic mimo wszystko nie daje... wciąż w głowie mam Twoje słowa..
Kiedy ostatnio jadłam? Nie pamiętam.. kilka dni temu? Moje ciało nie potrafi normalnie funkcjonować, pozostal mi tylko ogromny żal i smutek. Dlaczego tak wyszło? Dlaczego w nas nie wierzysz? Przecież tyle dla ciebie zrobiłam i robię dalej?
Teraz po czasie zauważam, że światełko nadziei gasnie...
2 notes
·
View notes
Text
Wpływ modernizacji i remontów na działanie systemów wentylacji pożarowej – kluczowe wyzwania i rozwiązania
Systemy wentylacji pożarowej stanowią jeden z najważniejszych elementów ochrony przeciwpożarowej w budynkach, a ich prawidłowe działanie ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa użytkowników oraz ochrony mienia. Procesy modernizacji i remontów budynków często wprowadzają zmiany, które mogą wpłynąć na skuteczność tych systemów. Aby zapewnić ich niezawodność, konieczne jest zrozumienie wpływu prac modernizacyjnych na funkcjonowanie wentylacji pożarowej oraz podjęcie odpowiednich kroków w celu dostosowania systemu do nowych warunków.
Wpływ prac modernizacyjnych na system wentylacji pożarowej
Modernizacje i remonty budynków obejmują szeroki zakres prac, od zmian układu pomieszczeń po instalację nowoczesnych systemów i materiałów budowlanych. Wszystkie te działania mogą bezpośrednio lub pośrednio wpływać na działanie systemów wentylacji pożarowej, dlatego warto zwrócić uwagę na kilka kluczowych aspektów:
Zmiany układu architektonicznego – Przebudowy wewnętrzne, takie jak dodanie lub usunięcie ścian, zmiana przeznaczenia pomieszczeń czy modyfikacja dróg ewakuacyjnych, mogą wpłynąć na rozmieszczenie elementów systemu wentylacji pożarowej. Mogą również wpływać na przepływ powietrza i dymu, co zmienia skuteczność odprowadzania dymu w przypadku pożaru.
Wprowadzenie nowych materiałów budowlanych – Materiały używane podczas modernizacji mogą mieć inne właściwości ogniowe niż te, które zostały uwzględnione w pierwotnym projekcie. Zmiany te mogą wpływać na prędkość rozprzestrzeniania się ognia i dymu, co wymaga dostosowania systemu wentylacji pożarowej do nowych parametrów bezpieczeństwa.
Aktualizacja systemów HVAC i instalacji elektrycznych – Modernizacje systemów ogrzewania, wentylacji i klimatyzacji (HVAC) oraz instalacji elektrycznych mogą wpłynąć na działanie systemów wentylacji pożarowej, szczególnie jeśli elementy te są zintegrowane z systemem bezpieczeństwa pożarowego. Konieczne jest więc skoordynowanie tych prac, aby zapobiec zakłóceniom w funkcjonowaniu wentylacji pożarowej.
Integracja z nowymi technologiami – Wprowadzenie zaawansowanych technologii, takich jak inteligentne systemy sterowania czy czujniki dymu o wyższej czułości, wymaga aktualizacji istniejącego systemu wentylacji pożarowej, aby zapewnić spójne i skuteczne działanie.
Potencjalne zagrożenia związane z brakiem dostosowania systemu wentylacji pożarowej
Nieodpowiednie dostosowanie systemu wentylacji pożarowej do zmian wprowadzanych podczas modernizacji i remontów może prowadzić do poważnych zagrożeń, takich jak:
Nieskuteczne usuwanie dymu – Zmiany w układzie pomieszczeń czy wprowadzenie nowych elementów budowlanych mogą zakłócić przepływ powietrza, co w przypadku pożaru może utrudnić usuwanie dymu i gazów pożarowych.
Nieprawidłowa współpraca z systemem detekcji pożaru – Wprowadzenie nowych technologii bez odpowiedniego dostosowania wentylacji pożarowej może prowadzić do sytuacji, w której system nie zareaguje na sygnały alarmowe, co opóźni jego aktywację i zwiększy ryzyko rozprzestrzeniania się ognia.
Niezgodność z przepisami przeciwpożarowymi – Każda modernizacja budynku powinna być zgodna z aktualnymi przepisami i normami dotyczącymi ochrony przeciwpożarowej. Brak dostosowania systemu wentylacji pożarowej może skutkować niezgodnością z wymaganiami prawnymi, co może wiązać się z konsekwencjami prawnymi i finansowymi.
Jak zapewnić skuteczne działanie systemu wentylacji pożarowej po modernizacji?
W celu zapewnienia, że system wentylacji pożarowej będzie działał prawidłowo po przeprowadzeniu modernizacji lub remontu, należy podjąć kilka kluczowych kroków:
Przeprowadzenie analizy ryzyka – Przed rozpoczęciem prac modernizacyjnych warto przeprowadzić szczegółową analizę ryzyka, która pozwoli zidentyfikować potencjalne zagrożenia dla systemu wentylacji pożarowej i określić obszary wymagające dostosowania.
Współpraca z ekspertami ds. ochrony przeciwpożarowej – W trakcie modernizacji i remontów warto skonsultować się z doświadczonymi specjalistami w dziedzinie ochrony przeciwpożarowej, którzy pomogą w dostosowaniu systemu wentylacji pożarowej do nowych warunków oraz zapewnią, że wszystkie prace są zgodne z obowiązującymi normami.
Przeprowadzenie testów funkcjonalnych – Po zakończeniu prac modernizacyjnych niezbędne jest przeprowadzenie testów funkcjonalnych, które pozwolą zweryfikować skuteczność działania systemu wentylacji pożarowej w nowych warunkach. Testy te powinny obejmować symulacje pożaru oraz sprawdzenie poprawności działania wszystkich elementów systemu, takich jak wentylatory, klapy dymowe czy systemy sterowania.
Aktualizacja dokumentacji technicznej – Po wprowadzeniu zmian w systemie wentylacji pożarowej, konieczne jest zaktualizowanie dokumentacji technicznej, w tym schematów instalacji, instrukcji obsługi i planów ewakuacyjnych. Dzięki temu personel obsługujący budynek będzie miał dostęp do aktualnych informacji na temat systemu, co jest kluczowe dla jego prawidłowej eksploatacji i konserwacji.
Modernizacje i remonty budynków to procesy nieuniknione, jednak mogą one w znaczący sposób wpłynąć na skuteczność systemów wentylacji pożarowej. Dlatego tak ważne jest, aby każda modernizacja była dokładnie przemyślana i skoordynowana z systemami bezpieczeństwa pożarowego. Przeprowadzenie odpowiednich testów i dostosowań pozwala na zapewnienie, że system wentylacji pożarowej będzie działał niezawodnie i skutecznie w przypadku pożaru, chroniąc życie, zdrowie oraz mienie osób przebywających w budynku.
Dzięki współpracy z ekspertami ds. ochrony przeciwpożarowej oraz regularnym testom funkcjonalnym, zarządcy i właściciele budynków mogą mieć pewność, że ich systemy wentylacji pożarowej są przygotowane do działania w każdych warunkach, niezależnie od przeprowadzonych modernizacji czy remontów.
#systemy wentylacji pożarowej#wentylacja pożarowa w nowoczesnych biurowcach#innowacyjne systemy wentylacji pożarowej#systemy safetyway
0 notes
Text
Czy ponownie tutaj wracam? Myślę że jest to znany wszystkim schemat, jest źle, witaj Tumblr.
Co jeśli to uczucie się wypaliło? Żyjemy razem, a mimo to oddzielnie. Dotyk, pocałunek czy odrobina czułości nawet nie towarzyszy w naszym życiu. Nie mówiąc o chwilach uniesienia... Tego wszystkiego po prostu nie ma. Rozmowa klei się bo musi się kleić, ale to nie to samo. Co mnie tutaj trzyma? Nadzieja, że to wszystko co było jeszcze wróci... A może marnuję swój czas, marnuję swoje najlepsze lata życia na tkwienie w tej bańce naiwności. Chcę by było inaczej, gdy wspominam początek jak i ostatnie kilka miesięcy, były wspaniałe teraz mam ochotę dławić się łzami, tak jest mi źle. Dlaczego chodzę zmęczona? Przed snem wylewam morze łez, każdy wyglądałby tak jak ja. Co zrobić? Rozmowa by dobić siebie słysząc, że przesadzam? Że dramatyzuje? Wciąż wegetować w tym związku? Nie potrafię zmienić swojego życia, ale nie chcę też tkwić w czymś co jest prawdopodobnie zwykłą wegetacją. Boisz się zerwać? Boisz się pogadać? Dlaczego to ja jestem inicjatorem rozmów. Czasem żałuję jednej jedynej decyzji w swoim życiu. Co gdybym wybrała inaczej, czy teraz byłabym w tym samym miejscu? Życie ssie, jak myślę o mojej aktualnej sytuacji czuję ogromną gulę w gardle jak i serce które się rozbija na milion malutkich kawałków... Myślę że współlokatorzy mają ze sobą więcej wspólnego niż my... Jest mi tak cholernie przykro i tak cholernie wszystko jedno. Próbuję to jakoś naprawić, ale to nic nie daje. Czy nie można nic innego zrobić niż porozmawiać? Czuję że rozmowa będzie gwoździem do trumny która wszystko zakończy. Nie mam zamiaru ponownie łudzić się że wszystko jeszcze się ułoży..
0 notes
Text
30.07.2024 22:40
Czy ponownie tutaj wracam? Myślę że jest to znany wszystkim schemat, jest źle, witaj Tumblr.
Czym chciałabym się teraz podzielić? Moją ogromną wątpliwością. Zacznę może od początku...
Co jeśli to uczucie się wypaliło? Żyjemy razem, a mimo to oddzielnie. Dotyk, pocałunek czy odrobina czułości nawet nie towarzyszy w naszym życiu. Nie mówiąc o chwilach uniesienia... Tego wszystkiego po prostu nie ma. Rozmowa klei się bo musi się kleić, ale to nie to samo. Co mnie tutaj trzyma? Nadzieja, że to wszystko co było jeszcze wróci... A może marnuję swój czas, marnuję swoje najlepsze lata życia na tkwienie w tej bańce naiwności. Chcę by było inaczej, gdy wspominam początek jak i ostatnie kilka miesięcy, były wspaniałe teraz mam ochotę dławić się łzami, tak jest mi źle. Dlaczego chodzę zmęczona? Przed snem wylewam morze łez, każdy wyglądałby tak jak ja. Co zrobić? Rozmowa by dobić siebie słysząc, że przesadzam? Że dramatyzuje? Wciąż wegetować w tym związku, czy co? Nie potrafię zmienić swojego życia chyba, ale nie chcę też tkwić w czymś co jest prawdopodobnie zwykłą wegetacją. Boisz się zerwać? Boisz się pogadać? Dlaczego to ja jestem inicjatorem rozmów. Czasem żałuję jednej jedynej decyzji w swoim życiu. Co gdybym wybrała inaczej, czy teraz byłabym w tym samym miejscu? Życie ssie, jak myślę o mojej aktualnej sytuacji czuję ogromną gulę w gardle jak i serce które się rozbija na milion malutkich kawałków... Zaczęło się od wesela na którym nie spędziłeś ze mną czasu tylko poszedłeś na spacer i od tej pory wszystko powoli się sypie. Problemy z telefonem, uzależnienie. No tak, może to mamy za sobą. Brak wspomnień, skąd mamy wziąć wspomnienia jak nigdzie nie wychodzimy i nawet nie spędzamy czasu wspólnie, a jedynie obok siebie. Czasem odnoszę wrażenie, że nic o Tobie nie wiem i to mnie martwi bo znamy się naprawdę długo. Myślę że nie tak powinno być. Brak bezinteresowności, wszystko musi być za coś bo inaczej nie zrobisz tego, nie o to chodzi w miłości. O ile ona jeszcze jest. Pomoc przy sprzątaniu? Nie no przecież lubię sprzątać to dlaczego miałby mi zabierać przyjemność, prawdziwą przyjemność byłoby gdybyś czasem zrobił to Ty. Myślę że współlokatorzy mają ze sobą więcej wspólnego niż my... Nigdy nigdzie mnie nie zabierasz na randki, a ze znajomymi wychodzisz, o niczym mi nie mówisz przez co później wychodzę na głupią. Jest mi tak cholernie przykro i tak cholernie wszystko jedno. Próbuję to jakoś naprawić, ale to nic nie daje. Czy nie można nic innego zrobić niż porozmawiać? Czuję że rozmowa będzie gwoździem do trumny która wszystko zakończy. Nie mam zamiaru ponownie łudzić się że wszystko jeszcze się ułoży..
0 notes
Text
Jakie są najczęstsze przyczyny błędu kamery w kasynie online?
Jakie są najczęstsze przyczyny błędu kamery w kasynie online?
Wadliwa konfiguracja kamery może być przyczyną wielu problemów podczas nagrywania lub monitorowania obrazu. Istotne jest odpowiednie ustawienie parametrów kamery, aby zapewnić jak najwyższą jakość i skuteczność monitoringu wizyjnego. Jednym z częstych błędów jest nieoptymalne ustawienie ostrości, co może przekładać się na rozmyty lub nieostry obraz. Warto również zwrócić uwagę na właściwe dostosowanie balansu bieli, aby uniknąć problemów z oddaniem realistycznych kolorów.
Kolejnym aspektem, który warto uwzględnić przy konfiguracji kamery, jest odpowiedni kąt widzenia. Nieprawidłowo ustawiony kąt może skutkować niewłaściwym pokryciem monitorowanego obszaru lub zniekształceniem obrazu. Ważne jest także dopasowanie czułości kamery do warunków oświetleniowych, aby zapewnić dobrą jakość nagrania zarówno w dzień, jak i w nocy.
Niepoprawna konfiguracja kamery może również sprawić, że nagrania będą zawierać zbyt dużo szumów lub będą zbyt ciemne. Dlatego też ważne jest regularne sprawdzanie i dostosowywanie parametrów kamery, aby zapewnić optymalną jakość obrazu. Pamiętajmy również o regularnej konserwacji sprzętu, która pozwoli uniknąć awarii i utraty danych.
W rezultacie, wadliwa konfiguracja kamery może skutkować nieefektywnym monitorowaniem obszaru oraz utratą istotnych informacji. Dlatego warto poświęcić czas na właściwe dostosowanie parametrów kamery, aby cieszyć się wysoką jakością obrazu i skutecznym systemem monitoringu wizyjnego.
Problem z połączeniem internetowym może być irytujący i frustrujący dla wielu osób. Istnieje wiele potencjalnych przyczyn, dlaczego mogą występować trudności z połączeniem z internetem.
Jedną z głównych przyczyn może być problem z routerem lub modemem. W przypadku problemów z połączeniem, warto sprawdzić, czy urządzenie jest prawidłowo podłączone do zasilania i czy diody sygnalizujące są włączone. W przypadku braku dostępu do internetu, może być konieczne zresetowanie urządzenia lub skontaktowanie się z dostawcą usług internetowych.
Kolejną potencjalną przyczyną problemów z połączeniem internetowym może być słaby sygnał Wi-Fi. Jeśli korzystasz z sieci bezprzewodowej, upewnij się, że jesteś wystarczająco blisko routera, aby uzyskać mocny sygnał. Możesz także spróbować zrestartować router lub zmienić kanał transmisji, aby poprawić jakość sygnału.
Dodatkowo, problemy z połączeniem internetowym mogą wynikać z problemów z dostawcą usług internetowych. Jeśli mimo podejmowanych działań nie udaje się rozwiązać problemu, warto skontaktować się z dostawcą i sprawdzić, czy występują jakieś zakłócenia lub przerwy w dostawie usług.
W przypadku ciągłych problemów z połączeniem internetowym, warto skonsultować się z profesjonalistą, który pomoże zdiagnozować oraz rozwiązać problem. Właściwa konserwacja sprzętu oraz regularne aktualizacje mogą pomóc uniknąć wielu potencjalnych problemów z połączeniem internetowym.
Brak odpowiednich sterowników jest jednym z najczęstszych problemów, z którymi mogą spotkać się użytkownicy komputerów. Sterowniki to specjalne programy, które pozwalają systemowi operacyjnemu komunikować się z różnymi urządzeniami podłączonymi do komputera, takimi jak drukarki, karty graficzne czy myszki.
Gdy system operacyjny nie może znaleźć odpowiednich sterowników do danego urządzenia, może to skutkować problemami z jego działaniem. Na przykład, brak sterowników do karty graficznej może powodować spowolnienie komputera, a niedziałająca drukarka uniemożliwi wydrukowanie ważnych dokumentów.
Jak rozwiązać problem braku odpowiednich sterowników? Istnieje kilka sposobów. Pierwszym krokiem jest sprawdzenie strony internetowej producenta urządzenia, na które potrzebujemy sterownika. Tam zazwyczaj można znaleźć i pobrać odpowiedni sterownik do danego modelu.
Innym sposobem jest skorzystanie z wbudowanych narzędzi systemowych, które mogą automatycznie wyszukać i zainstalować brakujące sterowniki. W systemie Windows można to zrobić poprzez Menadżer Urządzeń.
W przypadku braku odpowiednich sterowników warto także skorzystać z pomocy specjalistów lub serwisów komputerowych, którzy mogą pomóc w identyfikacji i instalacji potrzebnych sterowników.
Wnioskiem jest, że brak odpowiednich sterowników może być uciążliwym problemem, ale istnieją różne sposoby jego rozwiązania, by przywrócić sprawną pracę urządzeń podłączonych do komputera. Dlatego warto regularnie aktualizować sterowniki i monitorować ich poprawne działanie.
Błędy w oprogramowaniu kasyna mogą mieć poważne konsekwencje zarówno dla użytkowników, jak i dla właścicieli kasyna. Właśnie dlatego ważne jest, aby zrozumieć najczęstsze błędy, jakie mogą występować w tego typu programach.
Pierwszym częstym błędem jest niewłaściwe zabezpieczenie danych użytkowników. W przypadku wycieku informacji, kasyno może narazić się na poważne kary prawne, a także stracić zaufanie klientów. Dlatego niezwykle istotne jest, aby stosować najwyższe standardy bezpieczeństwa danych.
Kolejnym błędem, który często występuje w oprogramowaniu kasyna, jest niewłaściwa optymalizacja pod kątem wydajności. Jeśli strona kasyna działa powoli lub nie działa prawidłowo, użytkownicy mogą zniechęcić się do korzystania z usług danego kasyna. Dlatego niezbędne jest regularne testowanie i optymalizacja oprogramowania kasyna.
Innym częstym błędem jest niewłaściwe działanie algorytmów odpowiedzialnych za losowość gier. Jeśli algorytmy nie działają poprawnie, może to prowadzić do niesprawiedliwych wyników gier, co z kolei może zniechęcić graczy do dalszej gry.
Wnioskiem jest to, że błędy w oprogramowaniu kasyna mogą mieć szkodliwe skutki zarówno dla użytkowników, jak i dla właścicieli kasyna. Dlatego niezbędne jest regularne monitorowanie, sprawdzanie i poprawianie wszelkich błędów, aby zapewnić płynne i bezpieczne funkcjonowanie kasyna online.
Niewłaściwa kalibracja kamery może powodować wiele problemów, zarówno w przypadku zwykłych konsumentów, jak i profesjonalistów. Kalibracja kamery jest niezwykle istotna, ponieważ ma bezpośredni wpływ na jakość obrazu i filmy, które jesteśmy w stanie nagrać. Istnieje wiele różnych czynników, które mogą prowadzić do niewłaściwej kalibracji kamery, a zaniedbanie tego procesu może znacząco wpłynąć na ostateczny efekt naszej pracy.
Po pierwsze, niewłaściwa kalibracja kamery może prowadzić do nieostrych obrazów, problemów z balansem bieli, czy niewłaściwej ekspozycji. To z kolei może sprawić, że nasze nagrania będą wyglądały nienaturalnie i nieestetycznie. Dodatkowo, niewłaściwa kalibracja może wpłynąć na kolory, co może sprawić, że nasze zdjęcia nie oddają rzeczywistości.
Aby uniknąć problemów z niewłaściwą kalibracją kamery, warto regularnie sprawdzać ustawienia oraz, w razie potrzeby, skonsultować się z profesjonalistą. Ponadto, istnieje wiele specjalistycznych narzędzi i programów, które pomagają w kalibracji kamery, co może ułatwić nam zadanie. Pamiętajmy, że dobra kalibracja kamery to klucz do uzyskania wysokiej jakości obrazu i filmów, dlatego warto poświęcić czas na jej odpowiednie dostrojenie.
0 notes
Text
25 lutego 2024
Dzień dobry. Jestem spompowana, kończę sesję, wczoraj pisałam ostatni egzamin, jeszcze jedno zaliczenie, też jestem zaangażowana w miliony papierologii i kontaktów mailowo-telefoniczno-formularzowych, bo postawiłam robić dwa kierunki studiów na raz. Nie mam siły. Ale mam dobry dzień.
Przynajmniej tak na tę chwilę wygląda.
1 - Bliskość rano, od razu po przebudzeniu. Mega to dla mnie, bo obudzona pocałunkami, taka nastawiona na czucie, na tulanko. Mam taką refleksję, że zanim się włączy mózg łatwiej mi PODDAĆ się czuciu, ciału, przyjemności. Od jakiegoś czasu jest mi trudno wprawić się w nastrój - wiem, że stres nie sprzyja seksowi, a potrzebę bliskości mam zapewnioną (oglądamy wieczorem film, przytulamy się, komentujemy go - absolutnie mi to zapewnia potrzebę bliskości, bezpieczeństwa, daje mi to przyjemność, fizyczną). Dlatego tym bardziej seks jest ostatnimi laty dla mnie taką rozkminą. Dziwne nie? Nie czynnością, nie potrzebą fizjologiczną, a właśnie polem do rozminy, bo moje ciało reaguje i działa inaczej niż do tej pory. Dziwne. I cały czas to rozbieram na części i do tego jeszcze wrócę.
2 - Potem zajęcia z nauczycielką u której muszę zaliczyć przedmiot - okazało się, że nie dawała mi feedbacku od miesiąca, bo nie dostała maili ode mnie. Ale wszystko już wyjaśnione i okazało się, że mam pracować nad innym projektem (dokładnie taki sam feedback jaki dała mi Pantokreatorka - bardzo zabawnie xD, dwie niezależne osoby i ten sam feedback). Mniej-więcej wtedy mój chłopak dostał feedback od swojej prowadzącej: baaaaardzo rozbudowany feedback, z uważną analizą poszczególnych fragmentów. Mega to było. Ale e-mail kończył się słowami "proponuję panu ocenę bardzo dobrą za przedstawioną pracę". OMG, to było takie fajne (fajnie budowała napięcie w tej wiadomości e-mail). Tak jestem z niego dumna. Zaczęliśmy sobie gratulować.
3 - Potem zjedliśmy pyszne śniadanko. Tak na szybciuteńko, bo okazało się, że mam jakieś roszady w planie i muszę szybciej niż zakładałam dołączyć do kolejnych zajęć.
4 - Słońce oświetla nasze mieszkanie tak jasnymi smugami światła, że aż chce się skakać myśląc o cieple i czułości nadchodzącego lata.
5 - wywaliło mi internet w momencie rozpoczęcia kolejnych zajęć. Po prostu jeszcze przeżuwałam kanapkę z pomidorem, popijałam leki na koncentrację kawą, a tu klops i nie łączy. Musiałam zrobić reset kompa, routera i spóźniłam się na zajęcia o kwadrans. Dołączyłam w momencie, gdy pan wykładowca - z którym mam zajęcia pierwszy raz ever, dziś początek nowego semestru - właśnie zadawał pytanie. A ja na przypale wyłączyłam mikrofon, odpowiedziałam na pytanie (spontanicznie, uszyłam odpowiedź w kilka chwil, bo nie chciałam zaliczyć nieobecności) i zaraz dodałam, że miałam problemy z siecią, że jestem taka-a-taka, że jestem obecna, proszę o odnotowanie tego. A prowadzący - uśmiechnięty do kamerki od ucha do ucha, kopcący papieroska - wypalił, że jest pod wrażeniem zarówno mojej szarszy, mojej odwagi i celności tej odpowiedzi, którą udzielałam na jego pytanie i dlatego wstawia mi nie tylko obecność na wykładzie, ale również piątkę za celne rozumowanie, wyciąganie wniosków itp. @.@. Zaczęłam semestr z piątką. Od wstępu. Zatkało mnie. Zawstydzona wydukałam, że "dziękuję", a on na to, że ma za co i zachęca do uczestnictwa w wykładach. OMG. Ja purpurowa na twarzy z zaskoczenia, zawstydzenia, a mój chłopak po drugiej stronie stołu bije mi brawo. xD No to chyba nie będzie tak źle.
W ogóle prowadzący ma ponad 70-lat i aparycję Dumbledora (wliczając w to siwą brodę i okulary połówki), tylko ten papieros trochę nie pasuje do profesora Hogwartu. Ale to Pan stawiający na kreatywność. Znowu omawialiśmy Matrixa xD w kontekście kreatywnego pisania (scenariuszy). MEGA jest, zabawnie będzie! Tylko, że staram się o indywidualny tok studiów i typ mi nie odpisuje, buu :( No smutek, bo muszę wysłać maile i wiadomości do dziekanatu.
6 - Jest taki jeden Pan wykładowca, który mi mocno siadł na ogon. Przystojny, w moim wieku, cholernie pewny siebie. Na pierwszych zajęciach w poprzednim semestrze próbował ze mnie sobie zrobić tą osobę do której się przyczepi, będzie na moim przykładzie prezentował niewiedzę lub braki, które może mieć student, a które uzupełnimy na jego zajęciach. No niezbyt mi się to podobało, bo akurat tych braków nie mam, aby bycie królikiem doświadczalnym dla jego żarcików nie zamierzałam być (nie miałam i nie mam aż takiego dystansu do siebie, a przynajmniej nie w nowej grupie od której i tak odstaję). I udowodniłam mu to dość szybko (zarówno, że mam kompetencje i że nie życzę sobie wycieczek osobistych w tym tonie), ale zrobiła się dość... hymm... no ja go nie polubiłam, a on miał przeze mnie utarty nos przed całą grupą i ta jego konstrukcja prowadzenia wykładu mu się posypała, więc w tym stresie po jego i po mojej stronie zrobiło się dość gęsto. Potem, w trakcie trwania semestru, udawało mi się unikać bezpośredniego kontaktu z nim. Okazało się, że ostatecznie odszedł od prowadzenia ćwiczeń w interakcji z nami, a wszedł w po prostu wykład. Bardzo ciekawy wykład. Serio. Ale niezbyt lubiłam typa... jedna pierwsze wrażenie negatywne wywarł, mnie wkurzył, większość grupy przeraził, bo kazał wypowiadać się na forum i to na temat, który trudno mówić z marszu (o sobie). Ech.
A potem prowadził fajne wykłady. Naprawdę ciekawe, naprawdę super. Podał wiele cennych wskazówek. Okazało się, że był/jest fanem motoryzacji jak mój chłopak - tyle, że ceni inne cechy w samochodach niż mój chłopak. No i to moim zdaniem jest znaczące i zresztą wiele razy o tym z moim chłopakiem rozmawiałam. Wykładowca potrafił wiele o marketingu powiedzieć na przykładach marek samochodów i jestem przekonana, że nie mówiłoby mi to wiele, gdyby nie to, że mieszkam z typem, który potrafi to przetłumaczyć na mój język :P. I potrafi o tym mówić dowcipnie i z pasją - przyznaję, wiele fajnych rozmów w moim związku sprowokowały wykłady tego pana wykładowcy xD
A jednak przy tym, że sam dzielił się swoją pasją do samochodów bardzo był taki... hymmm... no narcystyczny? Bardzo podkreślał co on wie, co potrafi i jaki jest genialny. Jak doszliśmy do omówienia cech osobowości, do rozpoznawania różnych przestrzeni kompetencji i mocnych stron mówców, baaaardzo duży kład nacisk na to by to siebie zaprezentować jako przykład i sprawiało mu wielką przyjemność wszystkie swoje cechy przedstawiać jako przejaw geniuszu. To było zarówno spoko (no lepiej w tę stronę niż sobie wybierać nieznajomą studentkę i projektować na nią swoje założenia i uprzedzenia), ale to ukochanie dla siebie samego było wręcz onieśmielające (i sama nie wiem: może była w tym nuta samoświadomości i celowego przerysowania, humoru? Nie wiem, trudno to było dostrzec). I jakby - whatever, luz, jak on tak ma, to spoko, byle by się mnie nie czepiał. xD Mam poprawkę na to, że triggerują mnie osoby o rysie narcystycznym, konkretnie osoby płci męskiej, bo mam takie doświadczenia życiowe jakie mam - od razu mi się włącza system obronny i nastawiam się obronnie spodziewając się po takim panu wszystkiego co najgorsze. Wiem o tym. Całe szczęście nie musiałam z tym panem wchodzić w inną relację niż studentka-wykładowca. I z tej pozycji wychodziłam.
Jednak - o ile ja czerpałam z tych wykładów sporo - to wiem od ludzi z roku, że nie potrafili tego co on mówi przełożyć na praktykę. Nie widzieli zastosowania tej wiedzy. Nie rozumieli po co się tego uczą. I najlepsze/najgorsze jest to, że ja tego też nie rozumiałam jak miałam te 19-24 lata - miałam poczucie, że uczę się masy bezużytecznych rzeczy. Niemniej ja wyciągałam z tych zajęć sporo, kilka razy nawet wystrzeliłam z pytaniem "Czy mogę użyć tej wiedzy do przygotowania projektu końcowego? Czy mogę prosić o wycofanie wersji, którą do tej pory wysłałam, bo muszę ją zmienić biorąc pod uwagę to co dziś zostało przedstawione na wykładzie?", a typ odpowiadał zawsze tak samo "Pani Vill, widać genialne umysły myślą podobnie, bo właśnie miałem państwa informować by użyć tych danych w pracy zaliczeniowej". xD I chociaż to był komplement, wypowiedziany z sympatią, to niestety czułam taki zgrzyt... Ech.
Generalnie od pierwszych zajęć prowadzę z nim taki banter/drażliwą rozmowę. Wyszło z niechęci, z docinek, ale też z wzajemnego uznania. Opowiadałam o tym mojemu chłopakowi i przyjacielowi, obydwaj uważają, że mój kontakt z wykładowcą jest wręcz na granicy flirtu. Mój chłopak zresztą słyszał podczas zajęć zdalnych moje rozmowy z tym wykładowcą i sam to przyznał - nie padło nic niestosownego, ale dużo tutaj jest takich "zaczepek", takiego "dokręcania śruby" na przemian z komplementami. Jest coś takiego, że mój chłopak aż podnosił wysoko brwi słysząc barwę głosu czy teksty prowadzącego. Jest to merytoryczne, ale też zaskakująco niejednoznaczne, jest w tym sympatia i kultura, pewnie, ale jestem traktowana inaczej niż inni członkowie grupy (też częściej się zgłaszam niż inni członkowie grupy). Natomiast gdy o tym opowiadam moim bliskim dziewczyną wszystkie widzą w tym raczej dupkowatość, pokazywanie sympatii, ale w taki sposób b mi przypomnieć gdzie jest moje mojece, taki w układzie patriarchalnym, gdzie pan wykładowca, mężczyzna, rysuje mi swoją pozycję władzy i mojej, kobiecej, delikatnej, stereotypowej niewiedzy lub bystrości, ale jednak w tym układzie to on musi mieć to ostatnie słowo. Zostaje mimo wszystko takim typem co się cieszy, że jednak moje być lub nie być zależą od niego. Czyli jest tam coś co umyka mi trochę podczas próby opisania literkami tego co się działo na polu tej relacji przez ostatnie pół roku, ale nie chcę wchodzić w szczegóły tu. ALE jest.
No i zdałam u niego. Chciał mi dać 4, nie zgodziłam się, więc wykonałam dodatkowe zadanie, przesiedziałam nad nim 2 wieczory i mam 5. Gratulował mi, docenił prace w sposób merytoryczny. Wymieniliśmy kilka wiadomości.
Powiedzmy, że nie czuję do niego tak silnej niechęci, jak na początku semestru, ale nadal jest dla mnie osobą odpychającą.
Cieszyłam się, że ten pan mi już odpadł z drogi życiowej.
Aż do wczoraj - wszedł na katedrę z innym panem, doktorem prowadzącym nowy przedmiot w semestrze, coś tam ustawił, długo z nim gadał. Wyróżniał się ubraniem - jest facetem od marketingu i tworzenia wizerunku, więc nic dziwnego, ALE kurde wyglądał, jakby się urwał z filmu o awiatorze. Skórzana kurtka z futerkiem na kołnierzu, zaczes włosów, opalenizna, okulary przeciwsłoneczne, jeansy. I tak z butą gwiazdy rocka wyszedł na środek podwyższenia/sceny i oznajmił, że "widzimy się jutro drodzy państwo".
No i SZLAG.
Okazało się, że jednak mam z nim zajęcia ZNOWU. I do tego muszę u niego zaliczać przedmiot indywidualnie. Więc od razu maila wysmarowałam i sobie z nim od rana mailuje i jestem wkurzona, bo znowu jest to COŚ na łączach i strasznie mnie to irytuje! Dzisiaj jestem z nim umówiona na dodatkowe zajęcia online (taaa) i potem na indywidualne spotkanie. Oby mi ��yłka nie pękła.
Ale chyba... zaczynam go lubić? Nie wiem, okaże się.
7 - Biegałam dzisiaj przez chwilę z moim psiakiem. :D Bardzo się cieszę.
8 - Mam wykonane już jedno z zadań zaliczeniowych na ten semestr i to też mnie cieszy :D
9 - Zdawałam wczoraj egzamin z socjologii. Mega było. Bardzo lubię przedmiot i wykładowcę. Usiadłam specjalnie w pierwszym rzędzie. Po chwili dosiadł się mój kolega... hymmm... na drugim zjeździe w poprzednim semestrze poznałam chłopaka, który czytał książkę, którą również czytałam. Weszliśmy w rozmowę i w ogóle było sympatycznie. Typ jest z innej grupy, młodziutki chłopak, a bardzo zdolny - sensowne są jego komentarze i uwagi. Bardzo sympatyczny człowiek. Ale potem widzieliśmy się może 3 razy. I jakoś temperatura sympatii na swój wzajemny widok opadła (a początkowo obydwoje z daleka do siebie machaliśmy). A jakoś tak... hymmm... wczoraj czułam coś dziwnego i nie wiem czy to jednak mówi o tym, że mi libido wzrasta? Bo na egzaminie typ usiadł za mną i mi po prostu zapłonął kark takim podekscytowaniem, takim erotycznym pożądaniem. Wow. Zdziwiona się odwróciłam, spotkałam się spojrzeniem z jego oczami - znudzony patrzył na mnie. Nie widziałam gdzie siadał, widziałam jak wchodził do sali i mu skinęłam głową, on mnie zignorował albo nie zauważył, trudno. A potem nie patrzyłam, gdzie poszedł. A tu nagle płonie mi kark nagłym dziwnym uczuciem, a tym ZA MNĄ siedzi. Zdziwiło mnie to, i to spotkanie się spojrzeniem. Cześć-cześć. I tyle, rozmowa umarła, było napięcie, ale chyba nie erotyczne tylko związane z oczekiwaniem na rozpoczęcie egzaminu, czekamy na rozdanie kart egzaminacyjnych. Ale czułam wciąż takie dziwne coś na karku, czułam się obserwowana. Potem, w całym bloku wykładowym, po serii zajęć, na następnym wykładzie usiadł typ przede mną. Ja siedziałam w 4 rzędzie, a on usiadł w 3. Dokładnie w takiej samej pozycji jak siedzieliśmy kilka godzin wcześniej na egzaminie, czyli jedno wyżej, drugie niżej, lekko po skosie. Mógł sobie usiąść gdzie chciał. To sala wielka jak kinowa. Ba! Mógł usiąść obok mnie, można powiedzieć, że pierwsze lody przełamaliśmy kilka mc temu. Trudno, nastoletnie dziwności, uznałam, że nie ma co rozbić z tego big deal i uczestniczyłam w ykładzie. I nie wiem o co kaman, ale nagle typ przede mną mi pięknie pachniał... Po prostu nagle jakieś feromony weszły czy coś. Ma loczki takie słodkie, bezmyślnie patrzyłam na te loczki i próbowałam zrozumieć co się w moim organizmie dzieje. Typ ma jasne włosy, jasne loczki. Od razu pomyślałam o tym jak zaplotłam mojemu chłopakowi papiloty na jego krótkich, blond włosach. Też miał takie słodkie loczki. I nagle, na wykładzie, chora (bo mam katar i grypa mnie trzyma) zaczęłam fantazjować o tym co zrobię i jak zrobię z moim facetem jak wrócę do domu i go będę mogła wykochać.
I o co chodzi?
Bo jestem skonfundowana własnym organizmem.
Czuję, że uczucia mi się plączą. Czy obiektywnie mój kolega w loczkach jest w moim typie - nope. Czy mi się zmienił typ? Może. Skąd w ogóle nagłe podniecenie tak silne podczas, gdy chociaż na codzień deklaratywnie chcę i lubię seks, to nie mam apetytu na seks z moim chłopakiem? W głowie mam głównie zadania, listy tego co jeszcze muszę zrobić by się czuć bezpiecznie, by zdać, zaliczyć, a tu nagle na wykładzie, po egzaminie bum i potrzeba seksu? I jak nagle do mnie dociera, że dotyk mojego partnera, to nie czułość, ale dotyk intymny to łapie mnie zdziwienie "o, teraz? Dlaczego ja tego nie rozpoznałam".
Nie rozumiem tego.
6 notes
·
View notes
Text
Z listów niewysłanych, bo nie ma takiej potrzeby - fałszujące finale tej symfonii
Zastanawiałam się, czy zasługujesz jeszcze na moje słowa. Dwanaście listów do Ciebie, których nigdy nie przeczytasz, ten trzynasty - pechowy, tak jak wszystko, co się jakoś wydarzyło. A może nie wszystko, może to tylko zbieg okoliczności, nic nie znacząca liczba i tym razem już zdecydowanie finalna.
Co to się działo przez te ostatnie kilka miesięcy. Była uwertura na usta i palce, sonaty o pięknych słowach, łóżkowe scherzo, wariacje długich nocy i krótkich dni i na koniec, cichsze niż by wypadało, ale szybkie jak przystało na tego typu sytuacje - allegro. I tak oto zakończyła się nasza symfonia, zeszłam ze sceny, rzuciłam batutą, którą na koniec, raz jedyny w moim życiu trzymałam w ręku, a może wykradłam ci ją z kieszeni, kiedy zauważyłam, że ty już nie chcesz dyrygować tym ambarasem.
Nie mam pretensji, naprawdę. Nic sobie nie obiecywaliśmy, na nic się nie umawialiśmy i przyjmuję to, akceptuję. Tym bardziej nie mogę pojąć czemu tak się stało, czemu nie mogłeś być ze mną szczery. Mam żal za to jedno (przynajmniej jedno, o którym wiem, ale nie chcę drążyć, to i tak nie ma znaczenia) kłamstwo, bo można było inaczej, można było wprost, ja naprawdę potrafię sobie radzić z trudnymi rzeczami, z trudnymi komunikatami, jestem ze skały, z jadeitu, jak to sam powiedziałeś na początku naszych rozmów. Życie przyjmuję na klatę, nic mnie nie załamie, nawet jeśli zaboli. Szczerość cenię ponad wszystko. Wystarczyło powiedzieć, że nie jesteś już zainteresowany utrzymywaniem intensywnego kontaktu albo kontaktu w ogóle. Wystarczyło poinformować mnie - wiesz, to chyba nie to, będę szukał dalej, tak żebyś wiedziała. Ściemnianie na temat zdrowia psychicznego, wymawianie się nim, mówienie, że nie ma się przestrzeni, podczas gdy w tym samym czasie uderza się do... mojej koleżanki. Jezu, takich fikołów nie widzieli chyba nawet w Cirque du Soleil. Nawet mnie to śmieszy. Absurdalna sytuacja, jakaś zupełnie niewytłumaczalna, nowy poziom pajacowania, który do tej pory był mi obcy.
Pewnie nic dla ciebie nie znaczyłam albo znaczyłam na krótką chwilę. Emocje są emocjami, na uczucia nie ma się wpływu, wypada je zaakceptować i ruszyć dalej. Ale jakaś odrobina przyzwoitości, cokolwiek...
A wiesz, wydawało mi się, że to coś wyjątkowego, to wszystko. Dlatego opowiedziałam ci o Nim, tę trudną historię, która nieraz doprowadza mnie do łez. Dlatego otworzyłam przed sobą swoje ciało, tak szybko, bo jakoś niesamowicie ci zaufałam, czułam się przy tobie bardzo bezpieczna. Liczyłam, że tego nie wykorzystasz. Podziwiałam Twoje ciało, coś tam wykwitło pod sercem, jakaś mała sadzonka, nowe pąki. Myślałam sobie, że może mógłbyś zagościć w moim kraterze po zranieniu, że może ciebie akurat chciałabym wpuścić jak najgłębiej, żebyś się tam rozgościł, żebyś mógł tam leżeć w trawie i dzikich kwiatach, żebyś sadził nowe nasiona wspólnie przeżywanych emocji, doświadczeń, planów wcielanych w życie. Miałam poczucie, że mimo przeszłych związków, miłości i zauroczeń, w końcu zaczynam czuć coś, czego nie czułam od długich dziesięciu lat. I pomyślałam, że to łaska może, że po dekadzie od tamtej śmierci, może jestem znów gotowa. Pomyliłam się tylko w osądzie. Nie przewidziałam, że słowa mogą być tylko grą, żetonami rzucanymi na stół, gdy ma się ochotę trochę pograć, poudawać. Wydawałeś się wyjątkowy ze swoim podejściem do życia, z czułością, troską, zainteresowaniem, a ja to kupiłam. Z resztą może taki jesteś - kiedy ci zależy.
I naprawdę chciałam, żeby było wszystko z tobą dobrze. Nieśmiało jakoś, żeby może ukoić twój ból, to wszystko co piecze w środku. Ale wiem, że ty byś tego nie chciał, to w ogóle nie jest ci potrzebne, nie ode mnie. No więc, cóż, mówiłam - jestem naiwna, naiwnie czuła. Nie żałuję tego, ale zadra jest.
Mam w sobie ogrom miłości i czułości. Nie tylko tej romantycznej. Jak myślisz, dlaczego przyjechałam do ciebie tylko na kilka godzin właściwie po to, by obejrzeć z tobą serial i umyć ci włosy? Zrobiłabym to dla każdej bliskiej mi osoby, która potrzebowałaby takiej pomocy, bo tak okazuję swoje uczucia. Intymność tej czynności, dotykania twojej głowy, twoich pięknych włosów, trochę śmiechu i mokre ciuchy pod ciasnym prysznicem. Nie było w tym nic erotycznego, chociaż stałeś nagi, ale było w tym coś intymnego i czułego. Tak na to patrzyłam. Może ty się z tego śmiejesz, z mojej głupoty, naiwności. Myślisz, że zrobiłabym coś takiego dla osoby, która nic dla mnie nie znaczy? Nie znaczy głębiej niż tylko powierzchowna znajomość?
Ale rzeczywistość zweryfikowała moje romantyczne uniesienia. Sprowadziła na ziemię serce z łoskotem. Wiesz, nawet tak bardzo nie bolało. Rozczarowanie, owszem, kłucie tam w środku, lęk - bo taki mam już mózg, ale są na to leki.
Teraz nic już nie szukam, choć i ciebie w sumie nie szukałam. Lekcją byłeś, a jednak, no i w sumie dużo się nauczyłam. Nauczyłam się jak odchodzić, zanim dostanie się naprawdę po dupie. Nauczyłam się otwierać serce, ale też i je chronić. Niczego nie żałuję co się wydarzyło, z resztą napisałam ci o tym. Miej dobre życie. Ja takie mieć na pewno zamierzam.
2 notes
·
View notes
Text
Pestka
1.
W sercu mam niewielką dziurkę. Niby jest dobrze, naczynia krwionośnie rozprowadzają krew i wszystko działa jak należy. A jednak świadomość ubytku w samym centrum mnie boli. Jestem niepełna, ale przecież dzialam.
Czarna dziura w moim sercu. Pewnie płynie we mnie czarna krew. Czerwone serce, czerwone ciało, kwaśna ciecz.
2.
Wraz z początkiem wakacji Bada pakowała naszą piątkę do auta i wywoziła na wieś, do swojej matki. Lubiliśmy te coroczne podróże i lato w otoczeniu zieleni, w końcu cały rok szkolny spędzaliśmy w gęstwinach miasta. Matka Bady była harda, ale pod jej twardą, spaloną słońcem skórą kryło się ciepło. Mówiła językiem ziemi, pewnie sama z niej wyrosła. Miała w sobie kamienie, glinę, dżdżownice i nieskończone historie.
Wraz z Pio prowadzili wiśniowy sad. Lato to czas zbiorów owoców, dlatego cieszyła ich nasza obecność. Byliśmy na tyle duzi, aby wraz z innymi pracownikami zbierać owoce do koszy, ale na tyle mali, aby po chwili gubić się w dzikich trawach wsi i pływać z wartkim nurtem rzeki.
Jako najmłodsza z naszej piątki porzuciłam tradycję letnich wyjazdów najpóźniej. W moje ostatnie, wiśniowe wakacje pojechałam do Kary sama i to te zbiory wspominam najczulej. Kara zmarła jesienią, chwilę po moim powrocie do domu, a kilka miesięcy później jej mąż.
Miałam 15 lat, w głowie motyle, a w sercu imię szkolnego kolegi krzywo wypisane żółtym długopisem BIC. Początkowo nie chciałam jechać w czerwcu do Kary, pociągała mnie perspektywa palącego od słońca betonu i nieskończonych kolorów letniego miasta, chemiczne, truskawkowe shake’i z McDonald's i miejska plaża oblana turystami i potem. Jednak Bada zdradziła, że Kara z O nie mają się najlepiej i że w te wakacje mogą potrzebować szczególnej pomocy. Powiedziała mi też, że jestem na tyle dorosła, aby otrzymać wynagrodzenie za swoją pracę. Ta dorosłość z jej ust to był tani chwyt, a jednak go kupiłam. No i chciałam odłożyć. No i martwiłam się o Badę i O.
Tak więc z końcem czerwca znów znalazłam się w czerwieni, w objęciach Bady, zapchana jej maślanym plackiem, zbyt lekka, by nocami spać, za ciężka, aby wspiąć się na cienkie gałęzie drzew i polecieć. W spojrzeniach Bady i O widziałam szczęście, w ciałach zmęczenie i ból. Do zbiorów wzięłam się niemal natychmiastowo, gubiąc się sadzie i czasie, zrywając cierpkie owoce z drzew. Czasem zrywałam je sama, czasem szłam do lasku wraz z garstką pracowników, prowadząc wielogodzinne rozmowy. A jednak najbardziej ceniłam te nieliczne dni, w których tonęliśmy z Badą i O w szkarłacie, powolnie oglądając drzewa i snując długie opowieści. Mimo wieku ich sprawność mnie urzekała, Bada prowadziła wśród gąszczy szybkim krokiem, lepiąc przy tym baśnie z błotnistej gliny, czułości i siebie. Jej słowo powodowało, że zatapiałam się w tę ziemię, budząc się o zmierzchu, zbyt pochłonięta śnieniem jej opowieści.
W pewien z takich dni zpaytałam Badę, jak to się w sumie stało, że uprawiają wiśniowy sad. Jeździłam tam tyle lat, zebrałam nieskończoność czerwonych paciorków, poznałam każdą sztuczkę, aby przetwory z wiśni nie były zbyt kwaśne, a jednak jakimś dziwnym cudem nie znałam odpowiedzi na to proste pytanie. Szorstkie ciało B z jego brzmieniem zmiękło, a na jej twarzy pojawił się uśmiech, który przyćmił wyraźne zmęczenie.
“To proste.” - odpowiedziała - “Wiśnia zaczyna kwitnąć, zanim pojawią się na niej liście. Z jej kwiatów rodzi się wiosna, a z jej owoców miłość. Najwięcej miłości może wyjść jednak z pestki, i to ty możesz się nią dzielić”.
3.
Gryzę ciało czerwieni, zębami stukam o szorstką pestkę. Jak przyjemne byłoby jedzenie wiśni bez twardego środka? Chciałabym zatopić zęby w mięsistej słodyczy bez konsekwencji. A jednak każda z przyjemności ma jakiś czarny punkt, choć czy z czarnej dziury nie będzie kiedyś nocy, z której narodzi się serce?
4.
W kieszeniach obcisłej marynarki nosił najpotrzebniejsze rzeczy. Klucze do domu, dowód, kartę do bankomatu, zdjęcie ojca, zdjęcie Zu, fioletowe gumy, niebezpiecznie długie paragony z pobliskiego marketu i kopiastą łyżeczkę spokoju. Taki zestaw zazwyczaj pomagał mu przetrwać codzienność i wtedy jego codzienność emanowała względnym spokojem. Włożył do kieszeni rękę, aby sprawdzić, czy ma wszystko z utworzonej kiedyś listy i po trzykrotnym odhaczaniu kolejnych punktów wyszedł z domu.
Był listopad, ale dzień wyjątkowo ciepły i słoneczny, na podwórkach biegały psy i zapakowane w kurtki dzieci. Szaliki przechodniów kradła zawieja, zamieniając je w kolorowe latawce, co dodawało mdłemu pejzażowi uroku i choć trochę przyćmiewało neony sieciówek. Ce szedł tak wolno jak zawsze. Droga do pracy zabierała mu około dwudziestu minut, mnożąc je przez dwa dawało to niezły dzienny wynik według Światowej Organizacji Zdrowia. Lubił tabelki, pracując w korporacji sam czuł się tak, jakby jego życie wpisano w wielki, kwadratowy diagram opisany na okręgu, nieskończenie obracający się wokół własnej osi.
W tak precyzyjnie wymierzonym schemacie mieściło się poranne śniadanie, a jednak z nieznanych Ce powodów jabłkowa owsianka nie znalazła się w jego żołądku, ani w torbie, ani w myślach, aż do momentu spaceru, kiedy poczuł głód. Miał trochę zapasu, w końcu czas wyliczył tak, aby w biurze pojawić się chwilę przed wejściem szefa. Po drodze mijał niewielką cukiernię i to ją wyjątkowo dopisał do swojej listy, ołówkiem, uznając ją niezamierzoną, ale co bądź konieczną pozycję.
Cukiernia pachniała jak dom i kakao. Za szybą kasjerki świeciły równo poustawiane bułki cynamonowe, trójkątne ciastka francuskie z jabłkiem o równych bokach i idealnie wyrysowane, półokrągłe rogaliki z karmelizowanym cukrem. Tak pięknie równe i dokładnie ułożone ciastka sprawiały, że Ce widział w nich to, co widział w swojej codzienności, co stało się dla niego bliskie i co sprawiło, że chciał skosztować każdego z nich. Po chwili odezwała się do niego kasjerka - starsza pani, z włosami upiętymi w siwy kok. Jej ciepła chrypa wzruszyła Ce, w środku i jego serce w sekundę oblało się lepkim lukrem. Spytała, czy jest głodny i na które z ciastek miałby ochotę. Odpowiedział, że każde z nich jest zachwycające, precyzyjne i równe. Zaproponowała mu tradycyjnego rogalika z cukrem. Skinął głową, a kasjerka równo zagięła papierową torebkę z ciastkiem. Ce podziękował i zapłacił, a kasjerka obdarowała go uśmiechem i kazała mu poczekać. Gdy wróciła, bez słowa położyła miskę wiśni na blacie i gestem zachęciła go do poczęstunku.
Ce zdziwił ten półmisek, zdziwiły go idealnie okrągłe wiśnie o tej porze roku, ich delikatnie nabrzmiała skórka i to, że kasjerka chciała go nimi obdarować. Zdezorientowany wziął jedną razem z zapakowanym rogalikiem, ukłonił się i wyszedł ze sklepu.
W dłoniach trzymał delikatny owoc. Bawił się nim jak szklaną kulką, zachwycony jego miękkością, cieniutką, napietą skórką, niewielkim rozmiarem. Kula jak ognik zdawała się rozświetlać ulicę i codzienność Ce. Wsadził wiśnię do ust i rozgryzł ją powoli, tak, aby nie zacisnąć zbyt mocno zębów na twardej pestce.
Cierpki smak wiśni rozpłynął się po nim, szybko przeszedł przez kręgosłup i Ce wiedział, że jego idealnie, wypisane na papierze milimetrowym życie właśnie się zmieniło. Excel wykazał błąd i wszystkie piksele tworzące tabelki zamieniły się w liczby trzecie w zerojedynkowym kodzie, topiąc się gdzieś w litrach czerwonego soku.
Bawiąc się w ustach pestką wszedł do pracy. Podszedł do zielonej wyspy w centrum szklanego biurowca, a pośród chaszczy bluszczu wykopał niewielki, ale głęboki dołek. Wsadził do niego wiśniowe serce, zasypał suchą ziemią. Z uśmiechem usiadł na ławce naprzeciw. Jedząc precyzyjnie zawiniętego rogalika, patrzył. I czekał.
5.
Każda zjedzona przeze mnie wiśnia miała pestkę. Kiedyś połknęłam całą miseczkę wyplutych pestek, popijając je wodą, ale nie wyrosło we mnie chyba ani jedno drzewo.
6.
Kwiat wiśni symbolizuje krótką młodość, pojawienie się nowego członka rodziny, nadejście wiosny, piękno. Miłość.
7.
Wszystko warte, warte nic. Chodźmy spać, chodźmy śnić.
Siedziała w brudnym tramwaju, a nie lubiła jeździć tramwajami. Ogólnie mało co lubiła i pewnie myślała, że nic nie potrafi i że jest wszystkim tym, co jest niczym. Dziwnie ponurego dnia kwietnia ulice Chorzowa oblewał obfity deszcz i cała jego eklektyczność zdawała się zatapiać w kałużach, bardziej przypominających nadmorskie wybrzeże niż ulice południowego miasta. Przejeżdżała koło mozaiki ruin i ruder, leniwie kreśląc na szybie krzywe szlaczki, ale nie wiem, gdzie tak naprawdę była.
Wybiegła przy Teatrze Rozrywki, otuliła się pasiastym szalikiem i udała w stronę bloku. Przez chwilę biegła, ale zdążyła przemoknąć tak bardzo, że wszelki pośpiech już nie miał sensu, z resztą nie lubiła się spieszyć. Mało ją obchodziło wtedy cokolwiek, był piątek i nie miała szczególnych planów na weekend. Brodziła po kostki w błotnistej wodzie i musiała przyznać, że sprawiało jej to przyjemność. Zatrzymała się przed swoją klatką i chwilę tak stała, gapiąc się w okna nieznajomych sąsiadów z pierwszego piętra. Już chciała wpisywać kod do drzwi, gdy nagle się odwróciła. Zaczęła gdzieś iść.
Trudno było jej to wytłumaczyć, nawet nie w taki sposób, jakby chciała to przedstawić innym, ale sobie samej. Po prostu szła przed siebie, nie wiedząc do końca gdzie prowadzi ją ciało. Czuła się tak, jakby straciła nad nim panowanie, a może po prostu już nie czuła nic?
Powoli błąkała się po mieliznach zatopionego miasta, nie zwracając na nic uwagi i nie wiedząc zbyt wiele. Każdy budynek wyglądał dla niej tak samo, każda osoba, którą minęła była tą samą osobą. Rynek był płaski, niebo było płaskie, ona była płaska i nawet pomyślała, że może tak naprawdę wcale jej nie ma, albo że śni.
Deszcz zmywał z niej makijaż, zmęczenie i odziewał w smutek, zaczęła płakać w rytm spadających kropli. Wylewał się z niej wartki strumień łez, wraz z ulewą zatapiała tory tramwajowe i szczury w podmiejskich kanałach. Płakała głośno i było to obrzydliwe, zakatarzona i oblana czerwonym rumieńcem nie wyglądała tak, jak w estetycznych opisach z książek. Jedyne co trzymało ją przy resztkach świadomości to fakt, że bardzo nie chciała się w tym brudzie utopić. Czuła wstręt, ale bardziej wstrętna byłaby mogiła z dopiskiem, że zmarła nagle, utopiona we własnych, słonych smarkach.
Weszła w cichą, mglistą alejkę i położyła się na mokrej ławce. Chłodne krople uderzały w jej spuchniętą od płaczu twarz. Uspokoiła się i w końcu poczuła, że wraca. Powoli poruszała palcami, nawet ciesząc się, że jest i że jest ciałem. Deszcz uspokoił się wraz z nią, ulicę przygniotła cisza. Dopiero wtedy zauważyła, że było już praktycznie ciemno. Usiadła i rozejrzała się dookoła, próbując rozeznać się, gdzie jest.
Nie kojarzyła zbyt dobrze tej okolicy. Topiła się w błotnistej, parkowej ulicy, przełykając resztki wstrętnych łez, stojąc tak po środku i próbując znaleźć drogę do domu. A jednak jawiła się przed nią pusta łąka, gdzie nie spojrzała, tam horyzont tonął we mgle. Jedyne co dostrzegała, to zarys ogromnego drzewa, stojącego mniej więcej w centrum mokradła.
Pachniało upojoną wodą glebą, ale z każdym krokiem, z którym zbliżała się do drzewa czuła coraz silniejszą, słodką woń. Nie sądziła, że po tak agresywnym deszczu ostaną się jakieś kwiaty, wszystko wskazywało jednak na to, że na rysującym się przed nią obrazie drzewa była ich magiczna nieskończoność. Delikatne płatki mocno trzymały się ogromnych gałęzi wiśni i wyglądały tak, jakby Chorzowa nigdy nie nawiedziła żadna powódź z nieba i nieokiełznany potok jej czarnych łez. Pachniało świeżością i dobrem, a nie tym pachniał tramwaj, którym dziś wracała z pracy.
Stanęła przed ogromnym wiśniowcem i nagle poczuła, że już nic nie będzie takie samo. Wzruszona pięknem ogromnego drzewa, przytuliła je, mocno. I poczuła w sobie miłość. Wiedziała, że wiśniowiec nie umie mówić, ale wiedziała, że wiśnia ją czuje i że daje jej coś, czego nigdy nie zaznała.
Żegnając się z drzewem, zerwała kilka pęków kwiatów i delikatnie nimi machając udała się gdzieś, przypadkowo w stronę tramwaju. Gdy motorniczy zatrzymał pojazd, z nieznaną jej wcześniej lekkością wręczyła mu różowe kwiaty. Uśmiechnął się do niej i tramwaj ruszył w stronę ciepła.
Bo z czarnej dziury musi kiedyś nadejść noc, z której narodzi się serce.
1 note
·
View note
Text
Omegaverse - Matt
Teoretycznie, kiedy wpadł na ten pomysł, myślał, że jest genialny. Josh i tak go chciał na wcześniej, dłużej i od raz jeszcze do dziadków zabrać. On sam też za nim tęsknił, w szczególności, kiedy zaznało się tej największej bliskości, jaka jest możliwa. A teraz, kiedy stał naprzeciwko niego zaczęły nachodzić go wątpliwości. Co jeżeli ten zmienił swoje plany, aby go upchnąć tutaj na dwa tygodnie? Jeżeli będzie uważał, że tylko przeszkadza? Albo, jeżeli powrotna data się zmieniła i zrobił wtopę?
Wszystkie wątpliwości minęły jak ręką odjął, kiedy zobaczył tej pojawiający się i do maksa rozciągający uśmiech na partnera twarzy. Nie przesadził. Wszystko było dobrze. Na tyle dobrze, że zaczął latać a potem został rzucony na łóżko.
- Tak. Wracamy razem. Tylko ja od razu na studia, więc aż tak się nie ciesz. I muszę zrobić zapisy na zajęcia! – całe szczęście Korea miała najszybszy internet na świecie, więc z tym nie powinien mieć problemu. Już bardziej z zaspaniem.
A potem już się nie mogli od siebie oderwać. Wiadomym było, dlaczego Amanda dzisiaj spała u znajomej. Gdyby obaj emitowali feromony nie dałoby się żyć w tym mieszkaniu a Josha pokój byłby wysokiego skażenia. Byli szczęśliwi, stęsknieni i nienasycenie sobą. Brand nie kłamał w sprawie tego metra ani nie spania całą noc. Był seks, czułości, oprowadzanie po mieszkaniu, opowieści i na szybko coś jedzenie, aby nie jeść a jedynie nie paść z głodu.
Wszystko t obyło wyczerpujące, więc kiedy około czwartej nad ranem słońce zaczynało wschodzić, oni zasypiali w swoich ramionach.
Matt zbudził się o 11:30 rano. Był zaplątany w partnera długie kończyny i leżał twarzą w twarz z modelem. Po raz setny w swoim życiu dziwił się jak ktoś mógł się nabijać i prześladować go. Brand był przepiękny czy to za dziecka czy teraz i nawet feromony nie miały z tym nic wspólnego, bo nawet ich nie czuł teraz od wyższego. Sam powoli zaczął emitować swoje, działania blokerów w końcu się kończyły. Może, dlatego czuł się źle. Było też kilka innych powodów jak niedożywienie przez ostatnie 48h, brak poprawnego odpoczynku, jetlag i fizyczne wykończenie, bo ta alfa miała zdecydowanie zbyt dużo sił. Mimo to leżał spokojnie i chłonął ten widok, smacznie śpiącego partnera, bo wiedział, że ten ostatnimi czasy też pracował o dziwnych godzinach.
- Cześć. – cicho wyszeptał głaszcząc go miękko po policzku, kiedy Josh pokazywał pierwsze objawy budzenia się.
0 notes