#Bezpieczny dom
Explore tagged Tumblr posts
Text
@martfartkitty123
159 notes
·
View notes
Text
Jedni mają dom za granicą inni w pracy a jeszcze inni w kimś. Ja zawsze uważałem że mój dom jest w tych momentach gdy leżałem do niej przytulony na udach które kochałem i zasypiałem tak bo czułem się bezpiecznie
29 notes
·
View notes
Text
Zmęczenie
30.09.2024
Jestem w opór zmęczona. Ostatnie dni to fokus/skupienie na maksa + stres. A podświadomie, gdzieś tam "z tyłu" wciąż procesowałam ten wieloaspektowy brak bezpieczeństwa w moim życiu. Na moje emocje przez ostatnie 5 dni miało wpływ też to, że byłam sama. Nie samotna. Sama. I naprawdę chociaż z jednej strony to było SUPER, bardzo mi się podobało, ba! Potrzebowałam tego! Pobyć sama, bez mojego chłopaka, bez mojego pieska.
Pierwszy raz od 1,5 roku od kiedy mamy psiaczka byłam w takiej sytuacji: byłam na więcej niż dobę bez towarzystwa obydwu członków mojej małej rodziny - zwykle mój psiaczek towarzyszy mi wszędzie, czasem jedzie z moim partnerem, czasem z rodzicami, ale zwykle wtedy albo ja i mój O. jedziemy gdzieś razem, albo on wyjeżdża, a ja zostaję z piulkiem.
Fajnie było pobyć po prostu sama ze sobą, wsłuchać się w siebie, sprawdzić co się u mnie zmieniło przez te 1,5 roku, kim jestem.
To było super i jestem wdzięczna za to, że teściowa wzięła moją sunię na 5 dni. Dzięki temu mogłam codziennie jeździć na saunę (póki mam dostęp do karty multisport to korzystam, skończy się w listopadzie, razem ze stosunkiem pracy mojego partnera) - nie byłam tam codziennie xD bo w weekend miałam znowu 13h zajęć w sobotę i 9h w niedzielę.
Byłam w odwiedzinach u siostrzeńca, spotkałam się u siostry w domu nie tylko z siostrą, ale też z mamą <3. To było bardzo miłe tym bardziej, że z jakiegoś powodu moja mama NAGLE uznała, że sytuacja w której nie ma mojego narzeczonego przy mnie to jest właśnie ten moment gdy trzeba do mnie dzwonić by upewnić się czy żyję (jak była powódź to przecież miała to gdzieś) - być może te nasze rozmowy z zeszłego tygodnia, kiedy perswadowaliśmy mamie, że warto się odezwać kurde, jednak coś dały, jakąś zmianę przyniosły. Zobaczymy.
A! Bo chyba nie miałam przestrzeni by pisać o imbie rozpętanej przez ciocię. xD Jak była powódź pisałam do cioci, do kuzyna. Generalnie pisałam do wszystkich krewnych, którzy mieszkają na zagrożonych zalaniem terenach. Ciocia i jej syn byli w podróży, więc to mnie bardziej martwiło: czy zdążą przejechać przez most i czy zdążą zabezpieczyć dom. No i wszystko ok. Ciocia - to chyba pisałam - w przeciwieństwie do mojej mamy codziennie dawała mi znać jak wysoki jest poziom wody, jak wygląda sytuacja w mieście, uspokajała, że jest zabezpieczona i prosiła, abym ja też się odzywała. No i ok. Doceniałam to. Kuzyn mnie początkowo ignorował, bo pracował na wałach, jego partnerka odpisywała mi raz dziennie i krótko "wszystko ok, jesteśmy bezpieczni" - i to mi wystarczało, chciałabym wiedzieć więcej (np: czy ogród jest cały, czy ich wieś zalało itp), owszem, ale ona nie miała albo czasu, albo potrzeby o tym pisać i to okay. Pytałam czy potrzebują pomocy - ani ciocia, ani kuzyn&jego partnerka pomocy nie potrzebowali. I luz. Jak fala docierała do Wro to kuzyn (i inny kuzyn też, niezależnie od siebie) wysłali mi te teorie spiskowe o "zawracaniu fali na opolskie", ech. W odpowiedzi przesłałam im screeny komunikacji władz mojego miasta - nie komentowali tylko przekonywali, że te ich teorie mają więcej sensu. A kiedy fala kulminacyjna dotarła do Wrocławia oczywiście dawałam znać tak, jak ciocia przez poprzednie dni, czyli "dzień dobry ciociu, smacznej kawusi xD żyjemy, jesteśmy bezpieczni, mamy bieżącą wodę, jedzenie, nie wylało w mieście, mamy przesiąki w jednej dzielnicy, ale poza tym sucho." i dodawałam screeny poziomów wody i innych faktów podawanych w mediach. Dodawałam też zdjęcia z miasta - wszystko obłożone workami, relację z pracy wolontariackiej przy ładowaniu piachu do worków. To samo wysłałam do rodziców, do kuzynów, do siostry. Czasem dostawałam tylko okejkę, a czasem rozmawialiśmy sobie z rodziną o emocjach i zniszczeniach w ich okolicy. Anyway TEN kuzyn (syn siostry mojej mamy) odpowiedział na moje poranne wiadomości krótkim "ale są minusy mieszkania w dużym mieście". Eeeee... No i trochę mnie to zaskoczyło, bo na moje "jesteśmy cali, udało się, nie zalało nas" dostałam "ale są też minusy!". No... Było mi dziwnie. Zdecydowanie to była jedna z najdziwniejszych wiadomości jaką dostałam, to była nieudana komunikacja - wysłałam komunikat na jeden temat, a po drodze nastąpił szum informacyjny, bo mój kuzyn ewidentnie odpowiedział na coś innego. Ja założyłam pisząc wiadomość, że on się o mnie martwi tak, jak ja martwiłam się o niego, a on ewidentnie wszedł w tryb obronny, interpretując moją wiadomość jako info do porównania sytuacji jego i mojej "u mnie jest lepiej niż u ciebie". Ech. Nie miałam siły na wyjaśnianie tego i swoich intencji, tylko napisałam "przecież nigdy nie mówiłam, że płyną z tego same plusy <emota zakłopotanej buzi> daję po prostu znać, że z nami wszystko ok, żebyś się nie martwił".
I tyle było komunikacji z kuzynem.
A po tym jak woda zeszła, ciocia zadzwoniła do swojej siostry tj. mamy by powiedzieć jej, że jest jej w opór przykro, bo mama nie dzwoniła do niej, nie matrwiła się o jej dobrostan, nie okazała troski, ani wobec siostry, ani wobec kuzyna. Że dawała znać (moja mama swojej siostrze), że tata i Szwagier pojechali do brata taty umacniać wały, a do jej syna NIKT nie przyjechał pomóc, ani nie zadzwonił. Ciocia powiedziała, że jest im przykro i czują, że są dla nas nieważni. OFC dodała, że tylko ja się kontaktowałam i tylko ja okazałam zainteresowanie rodziną.
Na to moja mama zareagowała tak samo, jak na mój telefon w środę 18.09.2024 kiedy przeszła wysoka fala. Z totalnym zaskoczeniem, bez jakiejś takiej empatii w tej sytuacji oznajmiła, że przecież ani dom cioci nigdy nie był zalany, ani tereny na których dom ma jej siostrzeniec nigdy dotąd nie był zalany, więc o co miała się bać? Albo troszczyć? Przecież było wiadomo, że każde z nich jest dorosłe, odpowiedzialne i bezpieczne? Moja mama się w ogóle nie bała o swoje bezpieczeństwo, ani bezpieczeństwo dzieci, wnuka, więc niby dlaczego miałaby bać się o siostrę lub siostrzeńca? xD
Ciocia widziała to inaczej, zakrzyczała mamę pretensjami, żalem, swoim poczuciem krzywdy. Ech. A potem, roztrzęsiona mama zadzwoniła do mojej siostry (bo w narracji cioci ja byłam tą "dobrą", a mama i sis tymi "złymi") opowiedzieć o sytuacji. Siostra się wkurzyła bardziej, że ciocia kręci imbę i nakrzyczała na mamę niż racjonalnością argumentów cioci. Więc zadzwoniła do cioci wkurzona na wyżywanie się na mamie, ale z całkiem spokojnym, racjonalnym skonfrontowaniem faktów. Wyjaśniła cioci, że telefon działa w dwie strony: brat taty zadzwonił prosząc o pomoc przy układaniu wałów, WIĘC tata i Szwagier pojechali układać wały (a potem jeździli nieproszeni na kawę xD ech, jakby to był normalny dzień po prostu). Była informacja to była reakcja. Kuzyn nie dzwonił, więc skąd mogli wiedzieć? Na to ciocia, ze mogliśmy zadzwonić. xD Na to siostra, że ciocia też mogła zadzwonić i przypomniała jej, całkiem racjonalnie, że z całej rodziny o której mowa, spośród wszystkich członków, wliczając w to kuzyna, ciocię, kuzynów ze strony taty to właśnie ona, moja siostra mieszka NAJBLIŻEJ rzeki i była de facto najbardziej zagrożona, bo ma do brzegu Odry jakieś 400 metrów i to zawyżając. Czy kuzyn albo ciocia do niej dzwonili zapytać czy potrzeba pomocy? No nie. I akurat się dobrze złożyło, bo nie trzeba było pomagać, wszystko było umocnione. Ale sami przenieśli rzeczy z garażu i ogrodu do mieszkania, też się przygotowywali na powódź.
Ech.
A potem siostra do mnie zadzwoniła opowiadając to wszystko i pytając czy miałam od cioci jakiś pełen-żalu-vibe skoro byłam z nią w kontakcie przez czas, gdy przepływała fala. Bo ciocia też siostrze wytknęła, że ja zapytałam, a nikt inny nie. Przyznałam siostrze, że miałam miły kontakt z ciocią, szczególnie przy porównaniu tego jak bardzo fatalny i frustrujący był dla kontakt z mamą i tatem xD (przypominam: nie odbierali telefonów godzinami, a jak odbierali to byli zdziwieni dlaczego jestem zestresowana i zaniepokojona, bagatelizowali to, że mieliśmy klęskę żywiołową w najbliższym sąsiedztwie), a tak właściwie to kuzyn mi odpisał dziwnie na moją wiadomość na temat mojego bezpieczeństwa, ale nie mam o to bólu dupy, raczej mnie zaskoczyło, że tak dziwnie zinterpretował moją wiadomość. :/
Siostra moja, jak to moja siostra, wyjaśniła mi, że całą sytuacja jest dla niej absurdalna, że faktycznie nie pomyślała by zadzwonić do cioci i kuzyna, bo przecież oni mieszkają daleko od rzeki, na terenach, które nigdy nie były zalane, że do mnie też nie potrzebowała dzwonić, albo się o mnie martwić, upewniać się czy jestem bezpieczna, bo cytuję "ty to sama z siebie piszesz, codziennie jakieś wiadomości wysyłałaś o stanach wody, ty to zawsze wszystko zbyt przeżywasz pierdoły większe i mniejsze". Eeeee...? Ech.
No, jesteśmy różnymi ludźmi, z różną emocjonalnością. I fakt, moja siostra dopiero jak fala zeszła z ich obszaru zadzwoniła do mnie NAGLE ogarniając, że ominęło ich olbrzymie niebezpieczeństwo, które bagatelizowała za pewnik uznając, że są bezpieczni, bo w 97 byli. Wtedy przeżywała nagłą świadomość, że przecież naprawdę mogło ich zalać. A już tydzień później, relacjonując rozmowę z naszą ciocią, nie pamięta o tym, jak była wstrząśnięta własną ignorancją wobec faktycznego niebezpieczeństwa.
Anyway - nie dałam się wciągnąć w imbę rodzinną. Nie mam do nikogo o nic żalu. Nie mam na to przestrzeni. Cieszę się, że wszyscy są cali.
Ech.
Wracając do ostatnich dni: SIOSTRZENIEC! <3
Kocham typa, a on uwielbia mnie. xD Mega chłopczyk. Nie czuję bynajmniej instynktu czy czego tam się wmawia, że kobietą niby się włącza przy dzieciach. Cieszę się, że to cudze, nie moje, ale zarazem CZUJĘ tak bardzo, że to moje stado, moja krew. No... Cudowny malec. Obecnie więksość rodziny malca - od strony ojca i od strony matki - zgadzają się, że chłopiec to skóra zdarta z dziadka (mojego taty). To strasznie wkurza siostrę, bo ona jest do ojca podobna i całe życie słuchała, że to ona jest skórą zdartą z taty. xD Młody jest blondynkiem, jak sis, jak nasza babcia. I ma loczki - jak mój pradziadek (ojciec babci), jak babcia, jak tata, jak ja i siostra. <3 I niebieskie oczy. Wiem, że to jeszcze nie jest coś przesądzonego, że barwy mogą się zmienić (ojciec chłopca jako dziecko był popielatym blondynem, a teraz Szwagier jest czorny jak węgiel :P ), ale nie mogę nie widzieć podobieństwa z moją rodziną. Jest zbyt oczywiste (dla równowagi - chociaż kształt buzi dziecka, kolory, uśmiech są kropka-w-kropkę jak u mojej sis, to kształt oczu i brwi to copy-paste Szwagra, tylko w innych barwach :P). Młody nakarmił mnie plackiem ziemniaczanym (a ja jego swoim plackiem), potem kazał sobie czytać książeczkę o BOBRACH (xD zdechłam xD nieświadomie wstrzelił się w najbardziej memiczny trend), tańczyliśmy, myliśmy warzywka. No i jeszcze zrobiliśmy jedną rzecz: z siostrą i mamą, w harmonii, zaczęłyśmy śpiewać piosenki dla dzieci. Siostra właśnie na to się skrażyła: że tylko ona dziecku śpiewa, że nasz tata jeździ z gitarą robiąc prywatne koncerty dziecku kuzynki (młody jest totalnie muzykalny), a do wnuczka nie zabiera gitary, bo woli się z nim bawić, gadać, biegać z nim. A szkoda, bo może by młody też zajarał się gitarą? Może też jest muzykalny? Stwierdziłam "sprawdźmy" i zaczęłam śpiewać. Mama i sis dołączyły. A młody siedział na dywanie i gapił się na nas z otwartą buzią. Nie mam pojęcia co z tego wynika (czy muzykalny jest czy nie), ale chyba mu się podobało. :D
W ogóle to brakuje mi śpiewania. I słuchania gitary taty w niedzielę rano...
Byłam też na spotkaniu z kumplem - było świetnie.
Odpoczęłam na saunie. Duuuużo milczałam.
Byłam zaskakująco bardzo zmęczona. Chyba nadal jestem.
Z pozytywnych rzeczy: napisałam do tych ludzi od kursu, że chcę go realizować, ALE wolałabym, aby te odrabiane, odwołane zajęcia przez powódź odbyły się w tygodniu niż w weekend, bo w weekendy mam zjazdy na studiach, że mam zamiar w najbliższy weekend (ten, który skończył się wczoraj) wykorzystać jedyną dostępną nieobecność na studiach, więc na kolejną nie mogę sobie już pozwolić. I zaskoczyła mnie odpowiedź.
TOTALNIE.
Nauczyciele tej organizacji moim zdaniem nie są dostatecznie kompetentni, ale Pani koordynująca pracą organizacji jest FANTASTYCZNA! Po pierwsze napisała, że mega się cieszy, że nie chcę rezygnować z kursu w mojej sytuacji. Po drugie zaproponowała mi 3 rozwiązania. 3!!!! 3 możliwości mojego uczestniczenia w szkoleniach tak, abym zdobyła wiedzę, zyskała certyfikat i kwalifikację, a przy tym nie musiała robić sobie nieobecności na studiach! Normalnie nich babeczkę ktoś ozłoci! Cudowne! I nagle się okazało, że nie muszę robić sobie nieobecności. Nagle okazuje się, że mogę sobie pozwolić na spokojne uczestniczenie w rozciągniętym w czasie kursie przez kilka następnych tygodni kursach popołudniowych, kilkugodzinnych (jeżeli znowu trafi mi się ten pan nauczyciel co ostatnio to nie zdąży mnie tak zmęczyć i wkurwić) i to w moim mieście zamieszkania. Nie musze dojeżdżać. MEGA SIĘ CIESZĘ!
W ten sposób okazało się, że mogłam w weekend uczestniczyć w całym pierwszym zjeździe na studiach (do piątkowego wieczoru myślałam, że będę na pierwszych zajęciach, potem zrobię sobie 8h przerwy na ten kurs, a po kursie znowu włączę się w jeszcze 3h ćwiczeń - całe szczęście zjazd był zdalny, więc planowałam tak spędzić cały weekend, żonglując między studiami i kursem), a do tego mam więcej czasu na realizację zadania domowego na kurs :D
ULGA!
No i studia... ech... nie odpoczęłam. I czuję się znowu przytłoczona ilością rzeczy. To znaczy zaliczenia. Wiem, że mam czas na wykonanie tych zaliczeń do końca semestru, ale w głowie mam po prostu maaaaasę deadlinów, masę presji, a presja i przytłoczenie ilością rzeczy, jakie mam zrobić jest dla mnie po prostu taka... męcząca. Zmęczyłam się samym spisywaniem zadań/warunków zaliczeniowych na najbliższe 5mc. Niby wiem, że mam 5mc na wykonanie wszystkiego, ale w głowie czuję presję, czuję, że to za dużo, że nie zdążę i nie dam rady. Jestem zmęczona.
I znam to uczucie.
To jest uczucie które towarzyszyło mi podczas poprzednich studiów.
Że tak dużo rzeczy i tak mało odpoczynku między nimi, że mam ochotę się wycofać, bo sobie nie dam rady. I tak myślę, że MOŻE gdyby między kolejnymi rokami studiów była roczna przerwa na jakieś takie ustatkowanie, stabilizację, na odnalezieniu się w nowej sytuacji, na uspokojeniu się po biegu przez poprzedni rok, to może by to dla mnie był wskazany tryb nauki? Bo jestem zmęczona.
ALE.
Jest też fajnie. Jedna Pani, z którą miałam wczoraj 5h wykładu i które mówi w sposób elektryzujący, fajny, pełen energii okazała się być... moją koleżanką ze szkolenia/grupy entuzjastów w którym wraz z O. brałam udział jakieś 2 lata temu. :D Ba! Gdy zapytała na forum grupy "czy ktoś wie co to znaczy XXXX?" (tu nazwa tej profesji w której się szkoliłam), a ja jej odpowiedziałam tylko "tak, mam pojęcie, byłam na szkoleniu u Marcina*"(imię zmienione) i nawet nie dodałam nazwiska naszego nauczyciela i mentora xD, a ona podskoczyła, krzyknęła z radości "JUŻ CIĘ LUBIĘ!!" i zaczęła dopytywać kiedy xD. Fajnie, że nie powiedziała na forum całego roku tego, co tym pytaniem ustaliła - że na tym samym szkoleniu byłyśmy i że prawdopodobnie się znamy xD. Zamiast tego od razu, gawędziarsko i sympatycznie oznajmiła na wykładzie, że TOTALNIE szkoda, że tak późno mamy ten wykład, bo Marcin dopiero co u niej nocował xD, bo jechał na występy, ale już rano wyjechał, gdyby wykład był wcześniej to by go zawołała do komputera, żeby powiedział mi "cześć!" xD xD xD
No CUDOWNIE!
A jak zaczaiła, że nie rozmawia tylko ze mną, ale że mówi do całego roku, niemal 200 osób to wyjaśniła kim jest Marcin i dlaczego w kręgach tej profesji to taki celebryta, że wystarczy imię, aby wiedzieć o kim mowa. xD
Też jestem podekscytowana, bardzo się jaram tymi zajęciami z tą dziewczyną. Będziemy troszkę bardziej, głębiej analizować to, co mnie baaardzo interesuje, a jednym z zadań zaliczeniowych jest wykonanie tego, do czego się szkoliłam już 2 lata temu. :D
Taki kolejny aspekt, jaki z tych trwających 5h zajęć wyciągnęłam to ZNOWU przekonanie, że jestem na właściwych studiach. Że to nie był ślepy strzał, że jestem na kierunku, który łączy aspekty, które mnie żywo interesują.
Kolejna rzecz - język angielski. Nie wiem co w sumie z tym zrobić, walczą we mnie dwa wilki: z jednej strony mam zajęcia za które płacę z doświadczoną i naprawdę fajną lektorką, do tego mam dostęp do aplikacji z fajnym całkiem e-learningu z angielskiego. A w zwiazku z tym, że angielski się przydaje, a czuję, że mój jest zaśniedziały bo go nie używam tak czesto jakbym chciała, nie mam ku temu okazji, a te zajęcia to de facto okazja.
A drugi wilk to ten, który jest sfrustrowany koniecznością zostawania na ćwiczeniach trwających 2h po całym dniu wykładów (11h) z przerwami 15 minutowymi. I to ćwiczeniach na których uczymy się angola na poziomie A2.... ugh... I muszę przeznaczyć dużo wolnego czasu by przeklikać ten e-learning (który wydaje się mega fajny, ale też zjada po 15-45 minut czasu by wykonać lekcję), który też jest na poziomie A1/A2. Ech...
Z drugiej strony pani lektorka kazała nam wykonać test, aby sprawdzić poziom grupy - wyszło mi B1+, więc to naprawdę dobry wynik, jak na osobę, która bez wcześniejszego przygotowania podeszła do testu (a testy w moim przypadku są jedną z tych form, które nie pokazują mojego stanu wiedzy - kolejna rzecz o której WIEM dzięki diagnozie ADHD, gdybym zaznaczała to co mi się wydaje w pierwszym momencie dobrą odpowiedzią, to bym miała wyższy wynik, a z uwagi na to, że mega sobie samej nie ufam i zawsze zakładam, że gramatykę i tak poplączę to zaznaczałam inne rozwiązanie - wciąż z tym walczę, ale to wciąż jest trudne, szczególnie jak robię 1h test składający się 150 pytań). Większość grupy ma poziom B1+ więc jest ok ze mną xP. Pani lektorka powiedziała, że weźmie to pod uwagę, ALE mamy wg. planu zrealizować w tym semestrze A1/A2, w kolejnym B1, a na piątym semestrze B2. Myślę, że gdybym się spięła (jeżeli znajdę siłę i czas) i przypomniała sobie niektóre rzeczy, to spokojnie mogłabym uczyć się już teraz B2, a wolałabym robić kurs C1 i C2. Ale tego na tym poziomie studiów nie ma... Jedynymi wyjściami z sytuacji jest po pierwsze przepisanie oceny z poprzednich studiów - ale nie mam ukończonego lektoratu ang (miałam depresję, nie podeszłam do egzaminu, nie mam oceny), więc tak czy owak będę musiała wejść w 5 semestrze na zajęcia; a drugie rozwiązanie to wykonać certyfikat językowy. No i... Hymmm nigdy nie było mnie na to stać. Po prostu to było dla mnie za drogie. Teraz podobno mogę jako studentka skorzystać z jakiejś zniżki na taki egzamin by pozyskać certyfikat, fajnie wiedzieć, chętnie skorzystam (widziałam, że te certyfikaty w tym momencie są w cenach 700-1400 zł), ALE boje się, bo jak wspominałam testy to nie jest najbardziej wymierny sposób sprawdzania mojej wiedzy, a po drugie - na ten moment na pewno nie mogę podejść do certyfikacji na poziomie B2. Bo po prostu nie czuję, że mój angielski jest tak dobry, jak wiem, że może być, jeżeli go trochę poćwiczę.
No. Dwa wilki. Jeden się cieszy, że się może komfortowo i fajnie uczuć, potrenować i utrwalić wiedzę, a drugi jest zmęczony po 11h zajęć i poszedłby spać, doceniłby ten certyfikat bo mógłby mieć trochę więcej czasu na regenerację... a potem by żałował, że nie ma możliwości poćwiczyć swojego angielskiego, bo nie ma na to czasu i przestrzeni.
Will see.
W tym semstrze na pewno nie zrobię certyfikacji z języka, bo nie mam na to kasy. Ot tak. Wrócę do tematu w marcu.
Odnośnie pozostałych wrażeń i pozostałych wykładowców: WIEM, że będę miała zajęcia z tą panią, która mi rok temu zaimponowała. MEGA się cieszę i nie mogę się doczekać kolejnego zjazdu. <3
Dowiem się też od specjalisty jak dobrze nagrać podcast w tym semestrze. To też mnie jara i cieszy (i znowu: to są studia dla mnie! Totalnie dla mnie!).
Mam też do napisania biznesplan i to mnie trochę irytuje... bo chcę zrobić tak czy owak biznesplan swojego biznesu, tego, który w idealnym świecie miałby już teraz hulać w PUP czekając na dotację, a który muszę odłożyć w czasie z przyczyn niezależnych ode mnie. Więc fajnie, mam wyzwanie, które będzie bardzo pożyteczne i będę mogła skorzystać z wglądu osób, które zajmują się zawodowo pisaniem biznesplanów. Naprawdę się ucieszyłam. ALE wtedy pani doktor walnęła, że mamy robić to zadanie w grupach 4-5 osobowych. No i szlag! To znaczy spoko. Jako zadanie zaliczeniowe spoko. Łatwiej podzielić się na części i złożyć w całość do oceny, ale nie chcę robić projektu swojego biznesu z grupą 4 innych osób. No i w ten sposób robi mi się nagle więcej roboty - jakiś-tam biznesplan z grupą i równolegle biznesplan mojego biznesu. Ble. Napiszę do prowadzącej z pyt czy mogę to zrobić solo, bo i tak potrzebuję to zrobić... Może się zgodzi.
Wróciły też wykłady z panią od historii sztuki <3
Moge jej słuchać i słuchać. A na zaliczenie mam opracować temat, który mnie niekłamanie jara. MEGA się cieszę i czuję ekscytację na robienie tego. Strasznie się cieszę. Mam też już fajny zespół - jedna dziewczyna z którą robiłam już prace zaliczeniowe i jest ZAJEBISTA, a także jedna dziewczyna z mojej dawnej grupy, którą całkiem lubię (chociaż słabo ją znam). :D Nasze zadanie jest też ciekawe: bo chociaż mamy do opracowania temat w grupie, to każda z grup/tematów ma swoją grupę analizującą temat antagonistyczny lub z dokładnie przeciwnego nurtu. Czyli to takie komplementarne podejście do tematu, ale skupiając się na innych aspektach, więc w trakcie realizacji mamy nasze projekty też konsultować w tych parach, aby w wyznaczonym terminie zaprezentować reszcie grupy podobny przykład, ale z innej strony. Bardzo mi się to podoba. :D Nie mogę się doczekać realizacji.
No i właśnie: mam nową grupę! :D
Wybrałam specjalność i mam nową grupę i póki co jestem podekscytowana! Mam w grupie takiego fajnego chłopaka (tylko 2 facetów mam w grupie) - z jednej strony pierwszy inicjator każdej imprezy i niezobowiązującego piwka w parku, pierwszy (oprócz mnie xD) który na wykładzie z sali odezwie do wykładowcy stojącego na katerze, nie zgodzi się z nim, podyskutuje, nie boi się mylić. A zarazem - jak się dowiedziałam dopiero w trakcie ostatniej sesji egzaminacyjnej - typ, który pomaga wszystkim studenciakom w kontakcie z milczącymi wykładowcami, z brakiem info w indeksie itp. Dużo osób, które tak jak ja miały przypały z tą jedną panią wykładowczynią w zeszłym semestrze pisało potem do mnie z info, że dziękują za moją chęć pomocy, ale już im pomógł właśnie ten chłopak. A teraz mam go w grupie i naprawdę wydaje się być okay.
W grupie teraz tez mam te dwie dziewczyny, które siedziały za mną na audytorium podczas pierwszego zjazdu ever. To były typiary, które z wyższością mówiły o reszcie grupy, podkreślały swoje doświadczenie w studiowaniu i zasług, doświadczenia z pracą zawodową itp. I wyśmiewały osoby, które nie miały przy sobie iPadów, a już największą krytykę dostawały osoby, które miały tablety rysunkowe innej firmy (bo wiadomo, gorsze niż te ich). Ech.
I zarazem są to te laski z którymi w zeszłym semestrze byłam w grupie zaliczeniowej - te, które mnie zaprosiły do realizacji zadania, które miałam robić indywidualnie, a które potem o tym zapomniały i robiły mi o to problemy, a zakończyły "trzeba było tak od razu mówić" - a ja mówiłam im, na wstępie jak tworzyły zespół, jakieś 3 mc wcześniej, w tej samej konwersacji, wystarczyło przescrollować. No... ech.
Może to są spoko osoby - staram się nie nastawiać. Może to było po prostu nieporozumienie i po prostu każdemu może się przydarzyć, że robi gównoburzę z czegoś co wystarczyło omówić? Może to jak je poznałam na pierwszym wykładzie to był ich system obronny, może czuły się zagubione w grupie i w ten sposób próbowały głupio się odnaleźć? Nie wiem. Ale mam dystans do nich, obserwuję co się dzieje na linii naszych interakcji. Obserwuję uważnie.
A! I one bardzo są zainteresowane podkreślaniem tego, że mają super średnia i chcą dostać stypendium. Gdy podczas zajęć organizacyjnych z opiekunką roku ktoś jeszcze zapytał o stypendium to jedna z tych lasek się odezwała przypominając tonem reprymendy wobec drugiej studentki, że tylko 10% studentów dostanie stypendium naukowe rektora za wyniki w nauce. xD Jakby tak na wszelki wypadek zaznaczała, że stypendium jest jej, a reszta nie ma sensu składać podań. xD LOL. To mnie triggeruje, bo kiedyś takie zachowanie by mnie rzeczywiście "ustawiło" w szeregu w moim "właściwym" miejscu z punktu widzenia tej osoby, która tak mówi (albo precyzyjniej: z mojej interpretacji tego, co ta osoba ma na myśli mówiąc cos w ten sposób, tym tonem) - z moim chujowym poczuciem wartości, szczególnie w konteksicie systemu edukacji i przekonaniem, że na pewno ja się mylę (to typowe dla ADHD - tak często maskujemy się, próbując się dostosować do systemu edukacji neurotypowego, ze nawet te rzeczy lub te pola w ramach których nie ma między nami znaczących różnic i tak odbieram jako "a, no tak, ja na pewno będę w tym gorsza, nie mam siły się o to starać" yeah... NAPRAWDĘ diagnoza tak zmieniła moje życie i swiadomość).
No... musze obserwować tą relację, bo ona mnie silnie uruchamia.
Warto się temu przyjrzeć.
Co jeszcze... zostałam zaproszona do odebrania tej nagrody "zniżki na czesne" na oficjalnej konferencji, z Rektorem. xD Mega fajnie. I mega beka xD
A wieczorem wczoraj odebrałam z dworca mojego chłopaka - odpoczął jednak podczas urlopu, mimo wypowiedzenia, a także mojego psiunia - OMG jak ja za nią tęskniłam. Obydwie piszczałyśmy z radości. :D
Mój chłopak wrócił z perspektywami do domu. Ma kilka pomysłów, jego tata ma pomysły na współpracę z synem.
Też mój chłopak poczuł się bardzo... wolny (?) gdy przyswoił to wypowiedzenie i teraz snuje plany, które ja snułam pół roku temu, a które go wkurzały, bo wymagałby by zmienił pracę. A teraz radosny w jakiejś 15 minutcie po przywitaniu się ze mną wypalił "wiesz, pomyślałem, że moglibyśmy sprobować emigracji, ale potem przypomniałem sobie o tym, ze mamy studia, więc na razie to odpada". No... Eeeee... No szok.
Bo ja mam jasno poukładane jakie kroki i jaki moment w życiu musiałabym osiągnąć by wyjechać za granicę ZNOWU i tam budować życie. Nie jestem na "nie", ale też nie jestem na "tak" w tej chwili życia.
Gdyby wybuchła wojna - spoko. Ne ma o czym nawet mówić.
Ale TERAZ, ogarnianie jednocześnie studiów zaocznie, nowej pracy, przeprowadzki i jeszcze asymilowania się w zupełnie nowym społeczeństwie? NOPE. Za dużo. Pierdolnę mentalnie. Same studia i sytuacja zawodowa mnie obecnie rozwalają tak, ze marzę o przerwie trwającej rok między każdym rokiem xD. Nie chcę teraz wyjeżdżać. ALE gdybyśmy pracowali obydwoje zdalnie i mogli pozwolić sobie na wyjazd na 1-2mc w nowe miejsce, zrobić takie workation. To TAK. Tego bardzo chcę, szczególnie zimą. Gdybyśmy zamieszkali np: w Chorwacji na 2 mc na listopad-grudzień to byłoby cudownie! Pracowałabym sobie zdalnie, on też... Wtedy studia też ogarniemy - zdalnie dołączymy. Ale wyprowadzka z domu to coś konkretnie innego i BARDZO BIG DEAL dla mnie. Na to nie jestem teraz w góle gotowa chyba, żeby chodziło ratowanie życia.
Ja etap emigracji już mam doświadczony i wiem, że to większe i bardziej złożone doświadczenie niż na etapie idei się wydaje.
Zobaczymy jak będzie.
Mam nadzieję, że mój narzeczony znajdzie pracę zdalną, bo... fajnie jest go w domu. :D
A! Jeszcze jedno! xD
O. podczas dyskusji szukał rozwiązań na zniwelowanie siły moich argumentów na "nie" tj. jak to co uważam w emigracji za trudne uczynić łatwiejszym: zaproponował, że jakbyśmy mieli emigrować to do jakiejś kultury, która jest podobna do naszej. Na to ja, już z jakiejś takiej szufladki w mózgu wyciągnęłam, że według jakichś badań, które kiedyś czytałam nasza grupa podobna kulturowo to Ukraińcy i Czesi. No i jakoś ekonomicznie w żadnej z tych grup obecnie nie jest lepiej niż w Polsce. xD I tu sie wywiązała dyskusja - o ile Czesi to bezdyskusyjnie podobna nacja, o tyle Ukraińcy? I zaznaczam, że nie chodzi o jakiś hejt czy znielubienie. Po prostu kulturowo jesteśmy w wyraźny sposób inni - o wiele wyraźniej niż z Czechami. Pismo, wiara, święta, język, model rodziny itp itd. I ja się z tym zgadzam i dziwiłam się też jak czytałam tamte badania o grupach podobnych kulturowo. Na to mój narzeczony, że myślał o Niemcach. Zatkało mnie. Tj. czy ja wiem, czy są podobni? Moi "Niemncy" są, bo to emigranci. xD Ale czy TERAZ kraj Republiki Federalnej Niemiec jest wyjątkowo chetnie nastawiony wobec imigrantów z Polski, eeeee, nie wiem, ale w ogóle do napływowych jest nastawiony nu-nu, bardzo skrajna prawica doszła do władzy...
Trzeba by było zrobić research...
Ale to później, nie na teraz, na po-studiach. teraz realizacja grantu, walka o stypendium, przyjęcie nagrody i MASĘ roboty z wykonaniem prac zaliczeniowych.
Lecę do pracy
11 notes
·
View notes
Text
Zrobili nam zdalne zajęcia przez nadchodzący tydzień. Uczelnia jest blisko rejonów zagrożonych, więc dla bezpieczeństwa podjęli taką decyzję. Nasz dom jest jeszcze bliżej, ale jak na razie stoi i ma się dobrze. Oby tam nie doszło.
Dla rozluźnienia głowy wczoraj zrobiliśmy hike. Jestem teraz na północ od LA w Santa Clarita i zostane tu, aż zrobi się bezpiecznie i będzie można wrócić, oby, jak najszybciej, choć pogoda nie ułatwia. Ciągle wieje, do tego susza. Nie padało tu porządnie od ponad pół roku.
6 notes
·
View notes
Text
Sam siebie przekonuje że chce żyć
Ostatnio czuję się strasznie, nie mam się komu wygadać irl. Alee od czego jest Tumblr i moje ukochane motylki. Myślałem że mi lepiej że wychodzę na prostą że to wszystko jest za mną (stany lękowe, depresja, niechęć do życia) ojj jak grubo się myliłem. Wróciło z podwojoną siłą, jak bumerang. Jestem czysty 9 miesięcy ale nie wiem jak długo wytrzymam. Samooklaczenie kusi mnie bardziej niż jedzenie, ale wiem że nie mam nad tym kontroli i jak wrócę to będzie tragedia. To jest jak z binge nie kończy się na jednej kresce, a dopiero gdy uda są zalane krwią. Nie potrafię się kontrolować, czuję jakbym nie miał kontroli nad swoim życiem ale jednocześnie czuję ogromny strach. Strach ale przed czym? Możecie spytać kurwa mać nie wiem nie wiem czego się boje ale czuję to boję się. Bardzo się boję. Po prostu chcę się zwinąć w kłębek i płakać bo ten strach doprowadza mnie do szaleństwa. Każdy dzień to walka, a już było lepiej ale wszystko poszło się jebać. pisząc to chcę mi się płakać Jake cholera, ja po prostu chcę się czuć bezpiecznie czy kurwa o tak wiele prosze? Cały czas czuję się zagrożony gdy idę gdziekolwiek czuję jakby za moimi plecami stał człowiek z nożem który chce mi poderżnąć gardło.a odwracanie się za siebie, to już taki tik. Oprócz tego moja matka zaczyna zauważać u mnie ed i rzuca bardzo wredne uwagi cały czas. Na początku mnie to bawiło i wprawiało w dume ale teraz już nie jest mi tak do śmiechu. Nie chcę trafić na oddział zamknięty, błagam pomóżcie mi. Normalna osoba powiedziałaby po prostu zacznij jeść ale ja nie potrafię. z twarzy jestem z 2/10 włosy też hujwe wychudzone ciało to jedyne co sprawi że poczuję się bardziej wartościowy i atrakcyjny. Ana daj mi siłę bym wygrał tą bezlitosną walkę i byś mogła być że mnie dumna. Kocham cię i wszystkie motylki, jesteście dla mnie bardziej jak rodzina niż rodzina. Jesteś brutalną boginią i mimo twoich wad kocham cię najbardziej na świecie. Jestem jak zagubione dziecko we mgłę, a ty dałaś mi małe światełko bym mógł znaleźć drogę, drogę która poprowadzi mnie do lepszego chudego życia. Jestem zmęczony, bardzo ale bądź dla mnie łaskawa. Życie które prowadzę jest marne niby niczego mi nie brakuję ale czuję się pusty bardzo pusty. Szkoła dom szkoła dom od poniedziałku do piątku w sobotę jadę do stajni a w niedzielę siedzę w łóżku cały dzień nie mając siły nawet się ruszyć. To brzmi żałośnie prawda? No cóż nic nie poradzę że jestem takim jebanym śmieciem, jedyne co mogę zrobić to być chudym jebanym śmieciem. Czuje jak gasnie ze mnie życie, a to dopiero początek wiem że będzie tylko gorzej bo już przechodziłem takie doły wielokrotnie. Monety w których życie było czarnobiałe, myłem się raz na kilka tygodni i płakałem z bólu bo nie byłem wstanie wstać i iść do łazienki się wysikać. Śmierdziałem jak bezdomny w kontenerze z zepsutym mięsem. I coś czuję że zaraz znów tak skończę, bo z każdym dniem widzę coraz mniej kolorów a spokój jest rzadkością. Kocham spać bo wtedy tak jakbym nie żył kilka godzin i omija mnie to wszystko co najgorsze. kocham pisać rp i pisać z botami, bo przyjemnej tam mogę mieć wpływ na swoję hujowe życie, jestem tam kim chce nic mnie nie ogranicza. Ludzie mnie tam lubią ale to tylko fikcja. Przez to i przez pisanie scenariuszy w mojej głowie jestem coraz bardziej nieobecny w życiu realnym, ale ja nie chcę w nim występować. W tym Universum jestem nikim, gdybym był postacią z filmu auta byłbym Markiem Marucha. pozdrawiam wszystkich którzy dotarli do końca
#az do kosci#chce byc lekka jak motylek#chce widziec swoje kosci#chude motyle#chudego dnia motylki#jak zostać motylkiem#kalorie#motylkowo#serwery motylkowe#będę motylkiem
5 notes
·
View notes
Text
𝕯𝖔𝖒𝖞 𝖜 𝖆𝖘𝖙𝖗𝖔𝖑𝖔𝖌𝖎𝖎 𝖜𝖘𝖕𝖔ł𝖈𝖟𝖊𝖘𝖓𝖊𝖏 | 𝖈𝖟.𝕴𝕴
Sektor 2. Znany współcześnie jako dom byka. Jednak jest to jedynie wspolczesny koncept- wiązanie tematyce (a nie po funkcji!!) znaków zodiaku z domami w astrologii. Więc taka drogą interpretacyjna w kosmogramie powinna dotyczyć jedynie nurtów w astrologii współczesnej. A nie tradycyjnej. Musicie o tym pamiętać
2 dom mieści w sobie tematy związane ze wszystkim, czego potrzebuje człowiek, by móc realizować swoją egzystencję w sposób bezpieczny oraz zgodny z nim samym.
Bezpieczeństwo to przede wszystkim dach nad głową i dostęp do odpowiedniej ilości pieniędzy. Po to, by bez stresu i poczucia zagrożenia (o przetrwanie) móc kontynuować swoją codzienność. To na jakim poziomie osiągniemy swoje finanse i jaki będzie nasz dom czy mieszkanie zależy od kolejnej tematyki domu 2, ktora są zarobki i praca. (Więcej o tym niżej)
Zgodność z nim samym to wartości. Czy to co robię jest zgodne z moimi ideami i wyobrażeniem o życiu, które najbardziej mi pasuje? Niezgodność między wartościami wyznawanymi przez człowieka a jego decyzjami i zachowaniem może przyczynić się nawet do kryzysu psychicznego moi drodzy! Ludzie jako gatunek mają to do siebie, że lubią być idealistami. Człowiek musi mieć jakieś wartości. A dysonans poznawczy, czy kryzys identyfikacji, którego możemy doświadczyć, gdy nie możemy ich realizować jest bardzo niebezpieczny dla naszego życia, jego jakości. Dlatego sektor 2 mówi także o tym.
Zawartość domu 2 będzie opisywać poziom luksusu w życiu człowieka. Przy czym pojęcie to nie oznacza, że 2 dom gwarantuje Wam luksusowe życie, pełne pieniędzy i wygody w fakcie posiadania. Nie. Luksus za istniejący jest uzywany tylko wtedy, gdy w kosmogramie mamy przesłanki do jego możliwego wystąpienia. Że osoba ten stan posiadania może osiągnąć. Jeśli nie no to tego luksusu nie bedzie.
Na luksus składa się kilka czynników. Poza 2 sektorem mówi o tym ustawienie Jowisza, dominaty planetarne osoby, jej aspekty, ulozenie sektora 10, punkcu Medium Coeli (MC), Wenus w kosmogramie (i inne...)
Luksus rozumiany jako jedna z głównych płaszczyzn tematycznych 2 domu astrologicznego to:
- Praca i zarobki: zawod wykonywany dla pieniedzy. Czy zawód jest dobry? Przynosi ci ładna wypłatę? Albo czy jest to typowa praca za najniższą krajową?
- Otoczenie: W jakim miejscu masz dom, w jakiej dzielnicy? (są dzielnice złe, biedne, niebezpieczne ale są też ich opozycyjne odpowiedniki). Również w jakim domu się wychowałeś? Jeśli w rodzinie z długami to mindset rodziców i ich sposób radzenia sobie z sytuacją finansową przejdzie na Ciebie w sposób "naturalny". Chcąc nie chcąc człowiek uczy się i przejmuje od środowiska nawyki myślowe, wartości i mindset. (Oczywiście da się tych nawyków "po rodzicach" oduczyć a mindset zmienić. Poruszam tu jednak kwestie 2 domu, jako naturalną konsekwencje domu 1. Dom 1 "ja jestem", dom 2 "ja potrzebuję... by być")
- Umiejętność dysponowania swoimi finansami. Jak wydajesz pieniądze? Czy oszczędzasz albo inwestujesz? To także pieniądze, które straciłeś, upadek finansowy, bankructwo, długi i kredyty, chwilówki i inne zapożyczenia o charakterze finansowym (które mają wpływ na Twój stan majątkowy i status posiadania)
- Własności majatkowe. Ich posiadanie i utrata. Dom, ziemia, samochód, oszczędności. To co tworzy twój ogólny "stan dobrobytu" jako jednostki.
Poza stricte materialnym (finansowym) charakterem sektor 2 związany jest z wartościami, które dana jednostka posiada, uznaje za swoje. Łączą się one, współtworząc z tymi materialnymi sprawami, całokształt życiowego komfortu jednostki. Jeśli postępujemy wbrew naszym zasadom, wartościom i tym, co uznajemy za ważne, wówczas towarzyszy nam poczucie dyskomfortu na wyższym poziomie wewnętrznym. Tak, jakby nasze pscho-emocjonalne "Ja" wprawiało nas w celowe nieprzyjemności. By pokazać powinność powrotu do szczerej postawy naszego zachowania do naszych idei.
Nie mylmy jednak pojęcia "idei" (jako synonimu do 2-domowych wartości i zasad życiowych) z ideami typowymi dla 11 sektora. One są typowo idealostyczne, wizjonerskie. A te wartości z 2 sektora tworzą swego rodzaju komfort funkcjonowania, życia.
Komfort życia przekłada się na samopoczucie i sposób, w jaki wartościujemy samych siebie. Jeśli nie mamy pracy, ciężko nam ja zdobyć- myślimy o sobie źle. Nasze poczucie wartości jest niskie. Wiążemy zarobki (nawet najniższe) z umiejętnościami przetrwania. Nie mamy ich- spada nam wartość we własnych oczach.
Gdy mamy pracę. Albo jeszcze lepiej- mamy rzeczy (posiadanie w ogóle) to czujemy się ze sobą bardzo dobrze.
Na tym polega trzeci filar tematyczny- łączy w sobie dwa pierwsze i stanowi ich konsekwencję.
Jeśli nasuwają Wam się pytania po przeczytaniu wpisu o tematyce 2 domu: zadajcie mi je na, klikając w przycisk "Zapytaj Wyroczni" na górze profilu
4 notes
·
View notes
Text
piszesz sms wiem, że kłamiesz znowu mnie
ty jedziesz do niej nie bój się od dawna wiem
jest taka krucha, delikatna jak wiosenny deszcz
ja byłam mokrym snem tylko mokrym snem
i życzę dobrze jej i tobie też bo
czujesz bezpiecznie się i własny masz dom
3 notes
·
View notes
Photo
Granice Rozsądku - (Nie) bezpieczny dom - 2 Książka nawiązuje do życia, zawiera wiele drastycznych przeżyć, odczuć
11 notes
·
View notes
Note
A jak Tobie minął pierwszy miesiąc nowego roku? Co u Ciebie tak ogólnie?
Pierwszy miesiąc przepłynął mi przez palce. Wstaje, praca, siłownia, dom i tak na okrągło. W weekendy oglądam netflixa lub wyjdę gdzieś z kumplem. Wszystkie dni ogólnie się zlewają. Czuję się pusty, a zarazem tak bezpieczny jak nigdy dotąd. Mam chwilami chujowsze dni. Dni kiedy sam nie wiem dlaczego na twarzy mam wymalowaną twarz zombi, jakąś obojętność i wszystko wkurwia. Mam wrażenie, że mimo iż sobie "idealnie" radzę to już dawno umarłem.
2 notes
·
View notes
Text
Podróżując po Kostaryce, jednym z najczęściej zadawanych pytań jest kwestia bezpieczeństwa. Odpowiedzi mogą być zaskakujące, ponieważ kraj ten posiada unikalne podejście do bezpieczeństwa i spokój mieszkańców prawdopodobnie zaskoczy niejednego turystę. Plaże, przyroda i gościnność lokalnych mieszkańców namawiają podróżników do poznawania tej części świata. Zajrzyjmy trochę głębiej, by odkryć, jak naprawdę wygląda sytuacja w tym kraju i czego warto się spodziewać podczas podróży. Warto wiedzieć o pewnych zasadach, które mogą uczynić wakacje w tym rejonie bardziej bezpiecznymi. Za chwilę rozwiejemy wszelkie wątpliwości na temat bezpieczeństwa w Kostaryce – kraju zwanym "Szwajcarią Ameryki Środkowej". Zobacz także czego unikać w Jordanii Czy przebywając w Kostaryce można mieć poczucie bezpieczeństwa? Bezpieczeństwo podróży do Kostaryki zazwyczaj nie budzi większych obaw, jednak jak w każdym kraju, warto być ostrożnym. To małe państwo w Ameryce Środkowej słynie z relatywnie niskiego wskaźnika przestępczości w porównaniu do sąsiadów. Kostaryka znana jest ze stabilności politycznej i przyjaznych mieszkańców. W San José oraz innych dużych miastach, takich jak Liberia, dobrze jest zachować czujność. Jest to szczególnie ważne w godzinach wieczornych. Należy unikać odludnych miejsc, a wartościowe rzeczy trzymać poza zasięgiem wzroku. Czy przebywając w Kostaryce można mieć poczucie bezpieczeństwa? / unsplash.com / Fabio Fistarol Większość podróżników z doświadczeniami z Kostaryki podkreśla swoje komfortowe poczucie bezpieczeństwa podczas zwiedzania pięknych parków narodowych oraz plaż na wybrzeżu Oceanu Spokojnego i Morza Karaibskiego. Nie możemy zapominać jednak o naturalnym pięknie tego kraju, które wiąże się również z potencjalnymi zagrożeniami związanymi z niezwykłą fauną i florą. Siłą rekomendacji będzie uważna lektura lokalnych przewodników, konsultacje z mieszkańcami oraz zaufanie do intuicji podczas podejmowania decyzji o odwiedzeniu mniej znanych miejsc. Podsumowując, odpowiedzialne podejście do turystyki w Kostaryce sprzyja utrzymaniu komfortu psychicznego i pełnemu cieszeniu się różnorodnymi doświadczeniami w tym niezwykłym kraju. Dowiedz się, ile trwa lot na Kostarykę Czy trzeba się czegoś obawiać w Kostaryce? Odwiedzając Kostarykę, warto być świadomym kilku aspektów bezpieczeństwa. Ogólnie, kraj uznawany jest za stosunkowo bezpieczny. Nie zmienia to faktu, że można natknąć się na drobnych przestępców, jak to bywa w większości turystycznych zakątków. Szczególnie czujnym warto być w większych miastach i na popularnych plażach — podstawowe zasady są proste: nie zostawiaj swojego mienia bez opieki i unikaj zbyt ciemnych, odizolowanych ulic. Jeśli planujesz odkrywać dziką przyrodę, błoto, silne prądy oceaniczne czy dzikie zwierzęta mogą stanowić zagrożenie. Kostaryka to także dom dla licznych jadowitych stworzeń, takich jak węże czy pająki, dlatego zawsze warto zwracać uwagę na otoczenie podczas wędrówek w lesie deszczowym. Z kolei kierowcy powinni mieć oko na stan dróg oraz sposób jazdy lokalnych mieszkańców — czasami pełen fantazji. Pomimo tych wyzwań Kostaryka emanuje urokiem i spokojem, a dodatkiem do tego dyskretny urok przygody sprawia, że najczęściej chwile spędzone tam zostają we wspomnieniach pozytywnej przygody. Dowiedz się czego unikać podczas podróży do Włoch Na co uważać i czego nie robić w Kostaryce? Podróż do Kostaryki to niezwykła przygoda. Jednak, jak w każdym miejscu na świecie, są rzeczy, o których warto pamiętać. Dzięki temu można uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Bezpieczeństwo w Kostaryce generalnie nie budzi większych obaw, ale ostrożność jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Pierwsza kwestia do rozważenia to drobne kradzieże. Należy być czujnym zwłaszcza w miejscach turystycznych jak San José czy plaże. Zawsze miej przy sobie tylko niezbędne dokumenty i unikaj pokazywania dużych sum pieniędzy. Korzystając z bankomatów, wybieraj te umieszczone w dobrze oświetlonych i zatłoczonych miejscach.
Na co uważać i czego nie robić w Kostaryce? / unsplash.com / Adrian Eriksson Kostaryka to również kraj z różnorodną przyrodą. Wybierając się na szlaki górskie czy wyprawy do lasów tropikalnych, pamiętaj o zabraniu odpowiedniej odzieży i obuwia. W kraju tym żyją jadowite węże i owady, więc przed wyjazdem warto zrobić małe rozeznanie na temat ewentualnych zagrożeń i dowiedzieć się, jak z nimi postępować. Szanuj lokalną kulturę. Kostarykanie znani są z gościnności i uprzejmości – odpowiadając na ruchy ręką, uśmiech czy kiwnięcie głową, łatwo zjednasz sobie sympatię mieszkańców. Unikaj jednak tematów politycznych czy dyskusji związanych z problemami społecznymi, szczególnie w nieznanych grupach. Przemieszczając się po kraju, zwracaj uwagę na jakość dróg. Niektóre trasy mogą być trudne do przejechania bez samochodu terenowego, z kolei podróże komunikacją publiczną mogą zająć więcej czasu niż zakłada przewodnik. Na terenach bardziej odludnych, nocna jazda bywa niebezpieczna z uwagi na brak oświetlenia czy dzikie zwierzęta wybiegające na drogę. Podchodząc do morza, sprawdzaj lokalne warunki pogodowe. Fale i prądy morskie potrafią być zdradliwe nawet dla dobrych pływaków. Biura informacji turystycznej zwykle udostępniają potrzebne ostrzeżenia – warto zwracać uwagę na te informacje. Każda podróż to nowa lekcja umiejętności adaptacji. Przygoda w Kostaryce może dostarczyć niezapomnianych wspomnień pod warunkiem odpowiedniego podejścia do kwestii bezpieczeństwa i szacunku dla lokalnej kultury. Dowiedz się jakie prezenty przywieźć z Kostaryki Co jest zakazane w Kostaryce? Wędrując przez malownicze szlaki Kostaryki, warto zwrócić uwagę na kilka rzeczy, które są surowo zabronione. Po pierwsze, palenie w miejscach publicznych to działalność mocno ograniczona prawem. Właściwie kwestia ta odnosi się do parków narodowych. Obejmuje ona także rezerwaty przyrody. Obejmuje także plaże, bary, restauracje oraz środki komunikacji publicznej. Możesz otrzymać znaczne mandaty, więc lepiej unikać ryzyka. Nie bądź zaskoczony, że posiadanie plastikowych reklamówek na niektórych obszarach ochrony przyrody jest także niedozwolone. Kostaryka wprowadziła restrykcje mające na celu ochronę środowiska. Dlatego zaopatrz się w torby wielokrotnego użytku. Jeżeli rozważasz przywiezienie roślin czy zwierząt z miejscowej fauny i flory – daruj sobie. To jest nielegalne i może skutkować surowymi karami. Kraj bardzo dba o swoje bogate dziedzictwo przyrodnicze. Podróżowanie samochodem też wymaga przestrzegania pewnych zasad – ograniczenia prędkości są niższe niż w trybie miejskim w wielu innych krajach. Policja nie zawaha się cię zatrzymać, gdy tylko przyspieszysz za mocno. Na pytanie, czy Kostaryka to bezpieczne miejsce, odpowiedź jest jednoznaczna: tak. Jednak jak każdy inny kraj posiada swoje normy prawne, które należy respektować dla poczucia bezpieczeństwa. Zdrowy rozsądek i obywatelska postawa pozwolą ci cieszyć się urokami tego tropikalnego raju bez niespodzianek ze strony miejscowych organów porządkowych. Kostaryka - czego nie można przewozić? Podróżując do Kostaryki, warto wiedzieć, jakie rzeczy są zbędne. Należy odpowiednio zaplanować, co zostawić w domu. Dzięki temu można uniknąć problemów na granicy. Przede wszystkim, substancje narkotyczne są tu surowo zabronione. Nawet niewielkie ilości mogą przysporzyć kłopotów, a lokalne prawo jest w tym względzie bezlitosne. Oprócz tego, unikanie próby przywozu fałszywych papierosów i alkoholu o nielegalnym pochodzeniu to absolutna konieczność. Kostaryka - czego nie można przewozić? / unsplash.com / trail Egzotyczne zwierzęta także lepiej zostawić w ich naturalnym środowisku. Kostaryka dba o swoją unikalną bioróżnorodność, więc przywóz dzikich gatunków czy produktów pochodzących od zagrożonych zwierząt może skończyć się wysoką karą lub konsekwencjami prawnymi. Dodatkowo, przewożenie żywności pochodzenia zwierzęcego oraz roślin bez odpowiednich certyfikatów również jest zabronione.
Strefy ekologiczne są tu niezwykle ważne, a miejscowe przepisy rygorystycznie dbają o ich ochronę. Zapewnij sobie spokojną podróż i poczuj piękno Kostaryki, pamiętając by przestrzegać zasad przywozu. Ten kraj ma mnóstwo do zaoferowania, ale ważne, by samemu nie stać się źródłem zagrożeń dla jego naturalnego splendoru. Przeczytaj także czy w Egipcie jest bezpiecznie Na jakie zwierzęta uważać w Kostaryce? Wędrując po tropikalnych krajobrazach Kostaryki, warto mieć na uwadze kilku lokalnych mieszkańców, którzy mogą stanowić wyzwanie dla każdego podróżnika. Po pierwsze, komary są niezwykle dokuczliwe. Mogą także przenosić choroby. Przykładami tych chorób są denga i chikungunya. Dlatego kluczowe jest korzystanie z repelentów i noszenie odzieży z długimi rękawami. Innym stworzeniem, które powinno zainteresować turystów, jest wąż fer-de-lance. Widuje się go głównie w lasach deszczowych. To jeden z najbardziej jadowitych węży Kostaryki. Lepiej trzymać się wydeptanych ścieżek i zawsze patrzeć pod nogi. W lesie można natknąć się na jaguary. Mimo że zazwyczaj unikają człowieka, wciąż warto być świadomym ich obecności. Warto również nie ignorować drobniejszych "przyjaciół", takich jak czerwone żaby drzewne. Ich skóra jest toksyczna. Pamiętaj o gadach, takich jak kajmany w rzekach i jeziorach – zachowaj bezpieczną odległość oraz unikaj nocnego pływania. Nie mniej ważne są kraby lądowe. Choć nieszkodliwe, bywają wszędobylskie nocą, zwłaszcza podczas okresu godowego. Decydując się na przygodę w dziczy Kostaryki, bądź zawsze czujny i zachowuj zdrowy rozsądek. To klucz do czerpania pełni radości z piękna fauny bez niepotrzebnych niebezpieczeństw. Czytaj także o bezpieczeństwie w Grecji Jak przygotować się do podróży, aby zwiększyć swoje bezpieczeństwo? Podróżowanie to fascynująca przygoda, jednak bezpieczeństwo powinno pozostać jednym z priorytetów, również przy planowaniu wyprawy do Kostaryki. Choć ten kraj lazurowych wód i bujnych lasów uznawany jest za stosunkowo bezpieczny, to jednak warto poświęcić trochę czasu na dodatkowe przygotowania. Pierwszą rzeczą, jaką warto zrobić, jest zapoznanie się z aktualnymi informacjami na temat sytuacji politycznej. Ważne jest również zrozumienie sytuacji społecznej w regionie, który zamierzasz odwiedzić. Śledzenie zaleceń Ministerstwa Spraw Zagranicznych może dostarczyć nieocenionych wskazówek. Jak przygotować się do podróży, aby zwiększyć swoje bezpieczeństwo? / unsplash.com / Nathan Farrish Poszukaj informacji na temat miejsc, które są szczególnie polecane lub tych, które lepiej omijać. Znajomość lokalnych zwyczajów i tradycji pomoże uniknąć nieporozumień i zachować się właściwie w każdej sytuacji. Kolejnym krokiem jest zakup odpowiedniego ubezpieczenia turystycznego. To podstawa każdego wyjazdu, ale w podróży mającej dostarczyć emocji w każdym calu - tym bardziej trzeba brać pod uwagę różne scenariusze. Upewnij się, że ubezpieczenie obejmuje wszelkie aktywności planowane na miejscu – od wspinaczki po surfing. Nie zaniedbuj też planu podróży. Opracowanie szczegółowego harmonogramu i dzielenie się nim z bliskimi sprawi, że ktoś będzie wiedział, gdzie jesteś. Zawsze miej przy sobie kontakty do najbliższych ambasad czy konsulatów. Adaptory i przenośne źródła zasilania mogą okazać się zbawienne w niespodziewanych momentach. Pamiętaj również o niskobudżetowym telefonie na lokalną kartę SIM - umożliwi tańszy dostęp do internetu czy lokalnych usług komunikacyjnych. Zabezpieczając się przed stratami materialnymi, zadbaj o zabezpieczenia cyfrowe: kopie zapasowe dokumentów tożsamości i kart kredytowych przechowuj w formie cyfrowej. Ciesząc się pięknem Kostaryki pamiętaj o pozostawieniu cennych przedmiotów w bezpiecznych miejscach. A nocą? Nie rezygnuj z latarki. Każda podróż to nowe doświadczenie, a odpowiednie przygotowanie zwiększa szanse na jego spokojny przebieg i uchroni przed ewentualnymi zagrożeniami, dodając ochrony naszym wspomnieniom.
0 notes
Text
Ubezpieczenia – ochrona w każdej sferze Twojego życia
Zdrowie, dom, samochód czy podróże – każda sfera życia może być narażona na ryzyko. Ubezpieczenia to sposób na minimalizowanie skutków nieprzewidzianych zdarzeń w każdej z tych dziedzin. Wybierając odpowiednią polisę, możesz czuć się bezpiecznie i w pełni skupić się na codziennych obowiązkach. Odwiedź https://safeto.pl/ i znajdź rozwiązanie idealne dla siebie i swoich bliskich.
#oc programisty#ubezpieczenie zawodowe#ubezpieczenie b2b#ubezpeiczenie domu#ubezpieczenie auta#ubezpieczenie turystyczne#ubezpieczenie#ubezpieczenia#oc#ac#ubezpieczenie na życie
0 notes
Text
Ubezpieczenie domu – ochrona dla Ciebie i Twojej rodziny
Dom to miejsce, gdzie Ty i Twoja rodzina czujecie się bezpiecznie. Aby to bezpieczeństwo było pełne, potrzebne jest ubezpieczenie domu. Taka polisa to gwarancja, że nawet w obliczu nieszczęścia szybko wrócisz do normalności. Dowiedz się więcej na temat dostępnych opcji, odwiedzając stronę ubezpieczenie domu, i wybierz ochronę, która najlepiej odpowiada Twoim potrzebom.
#oc programisty#ubezpieczenie zawodowe#ubezpieczenie b2b#ubezpeiczenie domu#ubezpieczenie auta#ubezpieczenie turystyczne#ubezpieczenie#ubezpieczenia#oc#ac#ubezpieczenie na życie
0 notes
Link
Jak dbać o glebę i jej składniki odżywcze
Gleba to fundament życia w ogrodzie. Aby rośliny mogły prawidłowo rosnąć i rozwijać się, potrzebują gleby bogatej w składniki odżywcze. Regularne nawożenie oraz sprawdzanie pH gleby są kluczowe, aby zapewnić roślinom dostęp do niezbędnych minerałów. Warto również stosować kompost, który nie tylko wzbogaca glebę, ale także poprawia jej strukturę.
Oprócz nawożenia, istotne jest również mulczowanie, które utrzymuje wilgoć oraz zapobiega wzrostowi chwastów. Prawidłowe dbanie o glebę to inwestycja, która przynosi długoterminowe korzyści w postaci pięknych i zdrowych roślin.
Czytaj również:
Jak szybko wyleczyć grzybicę stóp?
Statystyki snu: Ile godzin przesypiamy w ciągu życia?
0 notes
Text
Bezpieczeństwo przeciwpożarowe zimą: Jak chronić dom w najbardziej ryzykownym okresie roku
Choć zagrożenie pożarowe często kojarzy się z letnimi upałami, to właśnie zimą dochodzi do największej liczby pożarów w domach. Intensywne korzystanie z systemów grzewczych, palące się kominki oraz świąteczne dekoracje pobierające dodatkową energię znacząco zwiększają ryzyko pożaru w chłodnych miesiącach.
Kluczowe kroki, które pomogą skutecznie chronić Twój dom i rodzinę w sezonie zimowym
1. Regularne przeglądy systemu grzewczego
System ogrzewania domu wymaga szczególnej troski zimą, aby działał bezpiecznie i efektywnie:
Zaplanuj profesjonalną inspekcję HVAC przed sezonem grzewczym. Regularny przegląd pozwala wykryć potencjalne usterki, które mogłyby prowadzić do pożaru.
Regularnie wymieniaj filtry pieca. Zatkane filtry mogą powodować przegrzewanie urządzeń, co zwiększa ryzyko zapłonu. Zaleca się wymianę filtrów co miesiąc w okresie intensywnego użytkowania.
Zadbaj o odpowiednią przestrzeń wokół urządzeń grzewczych. Utrzymuj co najmniej 90 cm (3 stopy) odstępu pomiędzy grzejnikami a materiałami łatwopalnymi. Przestrzeń ta powinna być wolna od przedmiotów takich jak zasłony, meble czy przechowywane przedmioty.
Dbanie o bezpieczeństwo systemów grzewczych to jeden z podstawowych elementów ochrony domu zimą. W kolejnych krokach omówimy inne istotne działania, takie jak zabezpieczenie kominków i odpowiednie korzystanie z dekoracji świątecznych.
Bezpieczeństwo przeciwpożarowe zimą: Kluczowe środki ochrony domu
Sezon zimowy niesie ze sobą zwiększone ryzyko pożarów domowych. Aby skutecznie chronić dom i najbliższych, niezbędne jest przestrzeganie poniższych zasad dotyczących konserwacji oraz zachowań prewencyjnych.
2. Konserwacja kominka i komina
Regularne przeglądy komina to podstawa. Coroczne kontrole i czyszczenie są konieczne, aby usunąć kreozot – łatwopalną substancję osadzającą się w kominie, która jest jedną z głównych przyczyn pożarów.
Bezpieczne użytkowanie kominka: Zawsze stosuj osłonę lub siatkę ochronną, aby zapobiec wydostawaniu się iskier. Nigdy nie pozostawiaj palącego się ognia bez nadzoru.
Odpowiednie usuwanie popiołu: Wyrzucaj popiół do metalowego pojemnika przechowywanego w odległości co najmniej 3 metrów od budynku. Pamiętaj, że żar może pozostawać gorący nawet przez kilka dni.
3. Bezpieczeństwo grzejników elektrycznych
Przenośne grzejniki elektryczne są częstą przyczyną zimowych pożarów. Aby zminimalizować ryzyko:
Podłączaj grzejniki bezpośrednio do gniazdek ściennych. Unikaj stosowania przedłużaczy i listew zasilających, które mogą się przegrzewać.
Wybieraj urządzenia z funkcją automatycznego wyłączania. Modele te automatycznie się wyłączą, jeśli zostaną przewrócone.
Unikaj pozostawiania grzejników bez nadzoru. Wyłączaj urządzenia, gdy idziesz spać lub opuszczasz dom.
4. Konserwacja czujników dymu
Sprawne czujniki dymu to kluczowy element systemu ochrony przeciwpożarowej:
Instaluj czujniki na każdym piętrze, w sypialniach oraz na korytarzach.
Testuj urządzenia co miesiąc i wymieniaj baterie co najmniej dwa razy w roku.
Wymień czujniki starsze niż 10 lat. Ich skuteczność spada wraz z wiekiem.
5. Bezpieczeństwo w kuchni
Zimowe gotowanie, zwłaszcza podczas świąt, zwiększa ryzyko pożaru:
Nigdy nie pozostawiaj gotowania bez nadzoru.
Trzymaj łatwopalne materiały z dala od kuchenki.
Gaśnica w kuchni: Miej pod ręką gaśnicę dostosowaną do pożarów tłuszczu. W przypadku zapłonu tłuszczu stłum ogień pokrywką lub użyj odpowiedniej gaśnicy – nigdy wody.
6. Bezpieczeństwo elektryczne
Zwiększone zapotrzebowanie na energię w zimie może obciążyć instalację elektryczną:
Obserwuj sygnały ostrzegawcze, takie jak migotanie świateł, ciepłe gniazdka lub często wyłączające się bezpieczniki.
Unikaj przeciążania gniazdek. Przed użyciem sprawdź świąteczne oświetlenie pod kątem uszkodzeń.
Inspekcja instalacji elektrycznej: Jeśli Twój dom ma ponad 20 lat, rozważ profesjonalny przegląd.
7. Przygotowanie na wypadek sytuacji awaryjnej
Skuteczne działanie w razie pożaru wymaga wcześniejszego planowania:
Opracuj plan ewakuacji rodzinnej, obejmujący dwa wyjścia z każdego pomieszczenia.
Utrzymuj drożne ścieżki ewakuacyjne, wolne od śniegu i lodu.
Zainstaluj drabiny ewakuacyjne w sypialniach na wyższych piętrach.
Zabezpiecz dokumenty: Przechowuj ważne dokumenty w ognioodpornym sejfie.
Większości pożarów domowych można zapobiec dzięki regularnej konserwacji, przestrzeganiu zasad bezpieczeństwa i świadomości zagrożeń. Uczyń te działania częścią swojej rutynowej zimowej konserwacji, aby skutecznie chronić dom i bliskich w najchłodniejszych miesiącach roku.
0 notes
Text
Czasem chciałabym wrócić do Domu.
Dom był jasny i bezpieczny, a każdy w nim miał przed sobą przyszłość tak samo jasną i bezpieczną. To był Dom, w którym każdy błąd można było naprawić, a błędy nie pozostawiały blizn - jedynie nauczkę na przyszłość. To był Dom, w którym każdą krzywdę można było opisać, odłożyć na półkę jak bibelot i czasem tylko, jakby przypadkiem, wspomnieć, przechodząc obok ("Ale to było!"), a potem dalej, dalej budować ściany, które zamykają się wokół jak ramiona w uścisku.
Dziwna dziewczyno, zabierz swoje głupie serce, swoje zdarte kolana, oczy wpatrzone w przeszłość - tutaj nie ma miejsca dla twoich pogruchotanych resztek.
Zabierz te kości i buduj, buduj, buduj sobie miejsce, gdzie
utulisz zmęczone tkanki.
My tu, w Domu, będziemy
tańczyć.
0 notes
Text
Dziś kolejny raz dałam sobie sprawę, że nie mam domu, że mimo pobytu w domu rodzinny to nie jest mój dom. Jest mi to bardzo mocno przypominane. Boje się, że nigdy nie będę czuła się bezpiecznie.
0 notes