#zaduma
Explore tagged Tumblr posts
Photo
grażyna by adrian sztruks on Flickr.
#adriansztruksphotography#sztruks#grażyna#nikkor50mm14g#nikond700#rolleiflex28#kuchnia#akt#zaduma#światłosłoneczne#promienie#słońca#dym#nagosć#6x6#wintage#camera
440 notes
·
View notes
Text
jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo szczęśliwa, że pomyślałam
"muszę zapalić papierosa"
one są zarezerwowane dla ludzi smutnych
takich w głębokim transie zadumy
dla chodzących personifikacji lęku
letnich nocy kiedy na balkonie echem odbijają się dźwięki stukania w klawiaturę
dla ludzi, którzy zapadli się w etap twórczy
02.08.2024
hooncfot
#polskie zdania#polskie myśli#polskie cytaty#papierosy#fajki#cygarety#cigarretes#po polsku#smutne ale prawdziwe#przemyślenia#zaduma#proces twórczy#poeci#poezja#poets on tumblr#twórca#pisanie#cytaty#personal
15 notes
·
View notes
Text
0 notes
Text
autumn poems
to autumn by john keats
11 notes
·
View notes
Text
Jesienna zaduma
Nic nie mam
Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem
Nawet nie wiem
Jak tam sprawy za lasem
Rano wstaję, poemat chwalę
Biorę się za słowo jak za chleb
Rzeczywiście tak jak księżyc
Ludzie znają mnie tylko z jednej
Jesiennej strony
Nic nie mam
Tylko z daszkiem nieba
Zamyślony kaszkiet
Nie zważam
Na mody byle jakie
Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie
Uczuć starym drapakiem
Rzeczywiście tak jak księżyc
Ludzie znają mnie tylko z jednej
Jesiennej strony
Jerzy Harasymowicz
12 notes
·
View notes
Text
O rozmowie kwalifikacyjnej - rozkmina
Byłam na rozmowie bez oczekiwań, bez spinki, bo jednak zaprosili mnie po prawie roku od wysłała CV :P
I kurcze... więcej rozkminy mam teraz, kilka godzin po rozmowie kwalifikacyjnej, niż po wyjściu z rozmowy.
Dlaczego tak zawsze jest z rozmowami kwalifikacyjnymi?
Że jak się nad tym zaduma i przeanalizuje to więcej się działo w niedopowiedzeniu, w tym o czym się nie mówiło niż w tym co zostało wypowiedziane?
Wrażenia takie: piękne miejsce, na uboczu, ogród z kwiatami, do tego przybytek naukowy. Ale do 3 mc mają zamiar zmienić lokalizację na miejsce ulokowane w centrum (będę mieć bliżej z domu), a "dzięki temu" więcej pracowników naukowych będzie mogło mi przyjść z ulicy by truć dupę.
Pytali jak u mnie jest z cierpliwością w stosunku do rozmowy ze starszymi osobami. I zawalczyły we mnie dwa wilki: mam ADHD i cierpliwość to nie jest moja naturalna cecha, zaadaptowałam ją na swoją korzyść, ale dużym kosztem, wolę nie narażać swojego przypakowanego mięśnia cierpliwości na obciążenie ponad siły, bo może jebnąć spektakularnie jak to wiem z doświadczenia; drugi wilk mówi, że to przecież luz, że z własnymi rodzicami po wypadkach pracowałaś i dawałaś radę, babcię swojego chłopaka ogarniasz, w pracy też z przyjemnością tłumaczysz rzeczy starszym osobą, które dzwonią, bo mają z czymś problem... A teraz, po upływie kilku godzin dotarło do mnie, że miałabym do czynienia z osobami takimi jak profesorowie i doktorzy, z uczelni wyższych, w tym z takimi z przerostem ego i nadużywających swojej władzy. Prawdopodobieństwo na trafienie na kogoś o toksycznych zachowaniach, który nigdy nie poniósł konsekwencji swoich nadużyć i komu się wydaje, że może innymi pracownikami pomiatać jest jakoś 90% bardziej prawdopodobne niż w innych lub dotychczas znanych grupach zawodowych. Czy mi się chce narażać na spotkanie z takimi osobami? Tym bardziej, że według rekruterek właśnie trudność w znalezieniu drogi porozumienia ze względu na brak chęci do kompromisów po stronie starszych wiekiem pracowników uczelni spowodował, że teraz szukają pracowników, bo poprzedni złożyli wypowiedzenie.
Na minus rozmowa o pieniądzach - nie potrafili mi powiedzieć ile chcą mi zaproponować netto i dziwili się, że taką formę preferuję. Wręcz to je wprawiło w śmiech taki z zniezrozumienia "kwota netto?". Trochę szok to dla mnie, bo do tej pory to nie był przedmiot dyskusji z pracodawcą - mówię ile chcę dostawać miesięcznie faktycznie na konto i tyle. Bez zabawy w brutto - to jest coś co bardziej interesuje pracodawcę i jestem zdziwiona, że dla Pań nie jest to zrozumiałe (one też są pracowniczkami, też na ich konta wpływa wynagrodzenie netto). W dodatku podałam im widełki oczekiwanego wynagrodzenia - też nie rozumiały widełek. Nerwowo zaśmiały się pytając co to znaczy. Pytały co mam na myśli - odparłam, że chcę zarabiać wyższą kwotę, a nie zejdę poniżej tej niższej, jestem otwarta na negocjacje, cały czas mówiłam o kwocie netto. A one nie potrafiły mi powiedzieć ile to wyjdzie dla mnie netto, szczególnie jeżeli mówimy o widełkach. Ostatecznie zamiast podać mi ile mogą zaproponować opowiedziały ile jest korzyści z pracy w ich dziale. Odebrałam to wtedy jako zmianę tematu, odwrócenie uwagi od czegoś czego na etapie pierwszej rozmowy nie są w stanie mi od razu przedstawić. Zrozumiałam, że przeszły do benefitów, do prezentacji siebie, reprezentowanej przez nie instytucji jako atrakcyjnego dla mnie pracodawcy: że są premie do pensji od wykonanych zadań dlatego nie można mówić o stałej wysokości wynagrodzenia miesięcznego, że raz w roku dostają trzynastkę, że opieka medyczna, dopłaty do wakacji, dopłaty do dzieci na koloniach, dodatki od zakładu w formie pieniężnej przed świętami itp. Ale z czasem dociera do mnie co dosłownie nazwały. W zasadzie przygotowały mnie delikatnie, że nie mogę spodziewać się, że dostanę takie pieniądze na jakie liczę w formie wynagrodzenia miesięcznego, ale jak sobie policze ile pracodawca zaplanował w budżecie, że może na mnie wydać to ostatecznie wyjdzie tyle ile chcę - chociaż premii mogę nie wyrobić (na pewno w pierwszym miesiącu nie dostanę premii od ukończonych projektów i trudno powiedzieć czy w drugim), chociaż mogę nie skorzystać z dopłat na wakacje dla siebie i dzieci (lol), biorąc pod uwagę dodatki świąteczne (które nie mają stałych stawek, które pojawią się w ramach tego co tam mają do rozdania). No i benefity to też jest koszt jaki pracodawca ponosi w ramach zatrudniania mnie, więc to też jest budżetem na mnie, więc jak do mnie trafia np: katra multisport za którą muszę dopłacić to i tak jest to częścią mojego wynagrodzenia i gdybym policzyła ile te procenty dopłacone przez pracodawce za mnie to może mi wyjdzie tyle ile chcę. No chujnia
W kwestii pracy - pedantki. I super! Ale one nie wiedzą, że ja pracuję inaczej. Przepraszały mnie na wstępie za bałagan - rozglądałam się po ascetycznym biurze z 3 równiutkimi plikami papierów na biurku i jednym przewróconym segregatorze na pułce i nie rozumiałam. A one mi wyjaśniały, że wszystkie papiery latają (tj. wg. leżenie na biurku w pliczku to "latają") bez porządku, bez teczek, bo do zmiany biura się szykują. No i ja miałabym z nimi dzielić biuro... w mojej pracy jak coś "lata" to naprawdę "lata", a mój porządek to porozkładane być może nie od linijki, albo dokładnie i dobrze dla mnie, tak, żeby wszystko widać papiery na wszystkich powierzchniach płaskich. Tak pracuję i moim dotychczasowym szefom to nie przeszkadzało. A tym panią ewidentnie by przeszkadzało.
Kolejna sprawa: moja praca ograniczałaby się do czytania strony ministerstwa edukacji, użerania się z naukowcami i robienia kosztorysów. Wszystko z tego robię i wszystko uważam, za najnudniejszy element mojej pracy. Mówiłam panią co uważam za swoj plus - a one odrzekły, że kreatywne działanie to jest działka naukowców, my mamy to spinać schludnie, pilnując, żeby artyści i naukowcy nie zrobili błędów (taaaa, wewnątrz chichotałam w głos), by wszytsko zredagować, podliczyć, przyciąć do formularza i pozbawić ozdobników, z kreatywnego przepisać na język urzędowy. To brzmi jak najnudniejsza praca jaką mi zaproponowano (dla kontrastu: kilka lat temu byłam na rozmowie w sprawie zarządzania klubem go-go :P to było bardziej rozrywkowe niż moje moce przerobowe xD). Czułam sprzeciw słysząc o tej pracy i o tym, że musiały się pożegnać z innymi osobami, które rekrutowały, bo po wspólnej pracy okazywało się, że te osoby nie pasują do ich sposobu prowadzenia biura, a po analizie mojego CV uznały, że ja pasuję idealnie. No... nie. One jeszcze nie wiedzą, a ja WIEM: moja wygodna i wydajna praca w skutku ubocznym uczyniłaby z ich życia koszmar. I odwrotnie.
Do tego brak możliwości pracy z domu - muszę siedzieć w biurze 8h by każdy pracownik naukowy mógł do mojego biurka podbić o byle porze dnia i pomęczyć, oderwać od obowiązków.
I jeszcze rozmawiałyśmy o stylu pracy i doświadczeniach - mówiłam, że potrzebuję wdrożenia, bo z doświadczenia wiem, że co obszar, co projekt, co urząd to sposób tworzenia kosztorysów jest inny - a panie mi powiedziały, że po to zatrudniają specjalistę, aby był samodzielny i im pomógł, a nie by pracę takiej osoby weryfikować czy mu pomagać. LOOOOL.
W zamian oferują umowę o pracę. Jedyny plus.
Niemniej - miłe Panie.
11 notes
·
View notes
Text
Irving Ramsey Wiles (1861-1948). ,,Zaduma". 1893 r
19 notes
·
View notes
Text
Zaduma: pukanie do drzwi przerwało jej zamyślenie
Reverie by Władysław Czachórski (1883)
3K notes
·
View notes
Text
"Obłęd i zaduma" Dyzzzma (Kamil Kopowski)
0 notes
Photo
Krzysztof Iwin – „Zaduma” akryl, płótno 18x24cm (2019) https://iwin.malarstwo.org/pl/zaduma-1891.html #akt #kobieta #portret #melancholia #18cm #24cm #2019r #brązy #szarości #biele #czernie #art #painting #Iwin #KrzysztofIwin #obrazy #galeria #malarstwo #akrylenaplotnie #obrazyakrylowe
0 notes
Text
Wystawa „Zamglenie” Anny Michalak-Pawłowskiej
w Galerii Intymnej Domu Oświatowego BŚ
Wystawa: 30.08-24.09.2024 r.
Spotkanie z artystką: 17.09.2024 r. godz. 17.00
Kuratorka: Ewa Kokot
Rzeka płynęła dalej przez dębowe i sosnowe lasy.
Stałem w trawach po pas, wdychając dziki zapach
żółtych kwiatów.
I obłoki. Jak zawsze w tamtych stronach,
dużo obłoków
Cz. Miłosz, Po, z tomu To, Warszawa 2000
Na wystawie w Galerii Intymnej zaprezentowane zostały zdjęcia wybrane specjalnie na potrzeby projektu przez kuratorkę, Ewę Kokot, z obszernej kolekcji fotografii Anny Michalak-Pawłowskiej. Zdjęcia z Karnawału w Wenecji w 2022 r oraz pielgrzymek w El Rocio i Grabarki w 2023 łączy przede wszystkim baczna obserwacja ludzi w sytuacjach świętowania i celebrowania tradycyjnych form duchowego współprzeżywania. Zdjęcia próbują uchwycić kontekst sytuacji, ale i relacje łączące człowieka z przestrzenią. Widzimy detale ozdobnych strojów, odświętnych rekwizytów, a zarazem czujemy, jakby oko aparatu pokazywało nam ludzi umieszczonych w teatralnej scenografii, równocześnie żyjących też swoim normalnym codziennym rytmem. Pozy charakterystyczne dla tradycyjnych rytuałów spotykają się z codziennym ruchem i ułożeniem ciał. Ekscytacja ze stanem spoczynku. Powaga z żartem, niefrasobliwością. Drobne akcenty zaciekawiają, nasuwają pytania o to, jaką opowieść pokazują nam te zdjęcia. Mnóstwo też na nich bohaterów drugiego planu, spontanicznego tła, przypadkowych nie-przypadkowych elementów, które weszły w kadr. Te drobne kontrasty i przesunięcia pokazują spotkanie różnych wymiarów – codzienności i odświętności, a przede wszystkim pokazują przestrzeń „pomiędzy”. Artystka nie tropi bowiem egzotycznych obrazów, nie uwzniośla rzeczywistości. Przygląda się performatywnemu wymiarowi lokalnych świąt i celebracji, szukając w nich człowieka i jego naturalnych zachowań. Ceremonialne stroje i postaci kapłanów z Grabarki mieszają się z przedmiotami codziennego użytku, ujęciami wytartych kolan dziecka pod odświętną sukienką czy dziecięcym spojrzeniem na święty obrazek. Melancholia i zaduma w tych drobnych detalach ukazuje krótki moment zetknięcia człowieka z przestrzenią sacrum. Wiemy, że rozproszy się za chwilę. Współczesność nieustannie zamazuje uniwersalizm i patos rytuałów, które powoli odchodzą do przeszłości. A jednak małe ślady pozostają. Oglądamy je więc jakby w nieustannym zamgleniu. Zaryzykować można tezę, że nie bez przyczyny tak wiele na zdjęciach Anny Michalak-Pawłowskiej portretów i ujęć kobiet i dzieci. Świat dzieci, które w duchowości są prawdziwe, beztroskie. Świat kobiet - które bez względu na długość geograficzną dbają o przestrzeń wspólnoty, są jej strażniczkami, opiekunkami, animatorkami. Zdjęcia artystki nie są jednak próbą tworzenia reportażu społecznego. Nie są też dokumentacją wydarzeń. Zamiast tego portretują ludzi w samym środku zdarzeń. Sygnalizują opowieść, która tam się wydarza, ale której treść musimy chcieć zgłębić samodzielnie. Czasami nie pokazują więc wprost, jaki element ceremonii możemy zobaczyć na zdjęciu. Ale w tym ich piękno. ��ycie wydarza się przecież pomiędzy działaniami. Cały czas toczy się akcja. Stąd też pewnie podobieństwo wielu zdjęć do filmowych kadrów. Czasami bohaterowie i bohaterki zdjęć patrzą wprost w obiektyw, czasem nie. Co więc się dzieje, kiedy „nic się nie wydarza”? Oglądając prace artystki mamy poczucie wciągnięcia w opowieść. Tak samo jak samych ludzi, pokazują ich oczekiwanie. Ten krótki moment, w którym rodzą się emocje lub – jak w El Rocio – rozedrganą rzeczywistość, na moment przed tym, jak wszyscy zaczynają tańczyć i śpiewać. Fotografie mają nas na chwilę przenieść – do tych ludzi, do ich życia. Krótki moment ciszy, gdy oglądamy każde zdjęcie – a po chwili zwolnienie stopklatki i w naszej głowie ożywa obraz. Jak blisko możemy być ich historii?
Artystka w swoich wędrówkach kieruje się ciekawością. Miejsca znajduje spontanicznie, podróżując zarówno lokalnie, jak i po całym świecie. Spotyka ludzi w trakcie podróży, czasem szuka sposobności poznania tych miejsc, które zaciekawiły jakimś szczegółem, a czasami pomagają jej media społecznościowe. Jednak proces jest za każdym razem podobny: Szukam. Rozmawiam. Słucham. Zawsze są to miejsca, gdzie są jakieś społeczności w konkretnym kontekście. Interesuje mnie bycie w środku takiej społeczności. Lubię zaglądać do czyjegoś świata. Jestem gdzieś, gdzie coś jest – coś ważnego dla tej społeczności. Szukam sytuacji, gdzie mogę być gościem. Potem przychodzi praca fotograficzna – jak to uchwycić, jak ich odzwierciedlić – opowiada artystka. Fotografie pozwalają uwiecznić te spotkania, przestrzeń im towarzyszącą i ludzi w niej. Stara się nie oceniać, nie analizować, po prostu słuchać i obserwować, na czym polegają spotkania w danej społeczności. Wspomina potem klimat tych spotkań, swoje fascynacje, jak choćby „pięknie dumne” kobiety w El Rocio, które co roku szyją nowe sukienki z nowego materiału i podczas spotkania to właśnie o tym rozmawiają. Szczegóły z życia, poznane podczas pracy, mimochodem stają się wyznacznikiem opowieści fotograficznej.
Czym więc właściwie jest praca artystki? Anna Michalak-Pawłowska z radością odpowiada: Mam 62 lata i nie muszę się już tłumaczyć. Uprawniam bezkarny storytelling fotograficzny. W tym roku mija mi 40 lat pracy artystycznej. To luksus być w tym miejscu. Fotografia daje mi wolność, której nie zawsze doświadczam w innych sferach życia. Jako animatorka, szefowa – mam zawsze dużo zmiennych. Inne jest moje życie jako fotografki – tu prawie wszystko zależy ode mnie. Albo coś jest czymś, albo nie. Opowiadam, co czuję – inna sprawa, co z tym zrobię. W fotografii odkryłam dla siebie wolność. Podoba mi się stwierdzenie, że „fotografowi wolno inaczej niż reszcie”. Biorę z tego przyzwolenie, od święta, na inny status obserwacji. Zawsze powtarzam, że jestem anarchistką. Bezkarnie robię, co chcę i nie dotyczą mnie konwenanse społeczne. Dobrze czuję się schowana za aparatem, ale jak sytuacji jest tego warta – wchodzę w relacje, zaprzyjaźniam się, dużo się uśmiecham. Zapracowuję sobie na to, żeby ludzie odpowiedzieli mi tą samą emocją. Uśmiech po prostu towarzyszy mi w życiu, a więc i w pracy. Uważność i szacunek - wtedy otrzymuję to samo z powrotem. Słuchając artystki, jak opowiada o swojej drodze twórczej, łatwo zauważyć, że fotografowanie jest dla niej przestrzenią opowiadania nie tylko o innych, ale również o sobie. Sposobem na kontakt z rzeczywistością, nieustannym rozwojem. Zaczynała w wieku 23 lat, mając za mistrzów takie osobistości jak Witold Krassowski, Tomasz Tomaszewski, Joseph Czarnecki. W wieku 62 lat nie poprzestaje na własnych eksploracjach artystycznych. Najbardziej lubi wędrówki po festiwalach fotograficznych, słuchanie i oglądanie prac artystów z różnym spojrzeniem na świat, o różnym stażu, i przepuszczanie ich twórczości przez siebie. Rekomenduję wszystkim, żeby uczyć się nieinwazyjnie. Ważne jest oglądanie dobrej jakości fotografii. I nie należy mówić „nigdy”. Jej marzenie to codziennie oglądać choćby pół fotograficznego albumu. W domu, w całości zamieszkanym przez fotografów, przegląda kolejne woluminy, szukając nowych inspiracji. Jak choćby fotografii detalu, przyrody, architektury. Nawet, jeśli nie jest to jej najbliższa przestrzeń, podjęcie tej próby pozwala odkrywać coś nowego. Podkreśla więc, jak ważna jest w tym fachu odwaga i szukanie wyzwań. Fotografia to praktykowanie siebie, bez pretensji do żadnych stałych założeń. Próba zachowania wolności. Czy da się?
A Rzeka płynęła dalej przez dębowe i sosnowe lasy…Miłoszowski kontekst pozwala dostrzec w pracach Anny Michalak-Pawłowskiej ów cenny moment zatrzymania. Rzeka i obłoki płyną, a to my stoimy w trawach po pas, wdychając dziki zapach żółtych kwiatów. Jak chcemy doświadczać otaczającej nas rzeczywistości? Tytułowe „zamglenie” to zaproszenie do zatrzymania się, doświadczenia chwili refleksji. Nie wpływania na bieg zdarzeń. Nie zmienia świata na siłę. Miłosz w swoich wierszach obserwował przyrodę, oglądał ją, a jej obrazom pozwalał odpływać, zacierać się naturalnie, umykać. Przyjmował ulotność doświadczenia. Skupiał się na akcie obserwacji. W najprostszym sensie, do tego właśnie zaprasza fotografia. Artystka uwiecznia na zdjęciach ludzi przyłapanych na gorącym uczynku, w ruchu, w biegu, w zamyśleniu. W zamgleniu. Wszyscy potrzebujemy takiego zatrzymania, tych ułamków sekundy. Tak samo jak fotografie Michalak-Pawłowskiej odzwierciedlają jej osobiste stany doświadczania, tak i my zapraszamy Państwa do własnych podróży. Niech będzie to zachęta do spotkania gdzieś między obrazem, a historiami które opowiadają. W tej ciszy, człowiek zanurzony jest w swoim wewnętrznym świecie duchowych przeżyć. Jednocześnie szukamy wspólnot, by móc się tymi przeżyciami dzielić. Mamy nadzieję, że wystawa w Galerii Intymnej pozwoli na chwilę ciszy i wspólne obcowanie ze sztuką.
Biogram artystki:
Anna Michalak-Pawłowska -Fotografka, animatorka kultury, członkini Związku Polskich Artystów Fotografików. Jak pisze o sobie: Fotografowałam od dziecka, pierwszą nagrodę za zdjęcia otrzymałam w szkole podstawowej. Zawodowo zajęłam się fotografią w latach 80 tych XX w. Interesowała mnie zawsze fotografia społeczna i teatralna. Fotografowałam środowisko opozycyjne i artystyczne, dokumentując spotkania, wystawy i protesty. W tym czasie pracowałam też w Pałacu Młodzieży jako instruktorka fotografii. Moje fotografie ukazywały się na łamach „Sztandaru Młodych”, „Na Przełaj”, „Expressu Wieczornego”. Do fotografii wróciłam w 2021 r dzięki wystawie i książce autorstwa Moniki Szewczyk-Wittek” Jedyne. Nieopowiedziane historie polskich fotografek”. Dziś nadal zajmuję się fotografia społeczną i teatralną. Nadal w fotografii najważniejszy jest dla mnie człowiek. Lubię poprzez fotografię opowiadać o konkretnych osobach w różnych społecznych kontekstach. Tak, jak w latach 80 tych również i teraz fotografuję wydarzenia społeczne i artystyczne. W swojej pracy naukowej używam również fotografii jako metody badawczej.
Wystawy zbiorowe:
Jedyne, nieopowiedziane historie polskich fotografek (Dom Spotkań z Historią 2021, Muzeum miasta Łodzi 2022); Rok 2022 w obiektywach polskich fotografek - Polish Women Photographers (Galeria Duży Pokój, Warszawa, grudzień 2022; Galeria, Terminal kultury, Warszawa, Oliwski Ratusz Kultury, Nowy Warzywniak Art Gallery, Gdańsk; Galeria w ramach sztuki, Olsztyn; Stacja Muranów, Warszawa; Kieleckie Centrum Kultury; Galeria Zajezdnia Kultury, Pleszew; Galeria Fotografii Interwencje, Olkusz 2023); Dziennik Jednego Dnia, Stacja Muranów (Projekt realizowany w rocznicę powstania w Getcie Warszawskim, kwiecień 2023); Czarno – Białe - poplenerowa wystawa w Galerii „Korytarz”, Jeleniogórskie Centrum Kultury 2024; W drodze, Fort Sokolnickiego, Warszawa 2024.
Więcej informacji o artystce znajdziesz tu:
www.instagram.com/annamichalakpawlowska/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Anna_Michalak-Pawlowska
Tekst towarzyszący wystawie: Anna Duda
Wystawa realizowana w ramach projektu „Pola widzenia książki - opowieści o ciszy”, dofinansowanego ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
0 notes
Text
Pianohooligan „Critique of Swing in Two Parts”
Edycja prywatna, 2024 Krytyka swingu, a może jednak – jak pisze w nocie do albumu Piotr Metz – zaduma nad swingiem ? Piotr Orzechowski na swojej najnowszej płycie przygląda się swingowi jako muzycznemu zjawisku. Album jest dostępny na Bandcampie Rozważania Pianohooligana podzielone zostały na dwie części. Ale w obrębie każdej z nich ��atwo można wyróżnić kilka „podrozdziałów”, odrębnych,…
View On WordPress
0 notes
Text
Ireland Forever
Irlandzkie zespoły od lat zajmują pierwsze miejsca na listach przebojów. Można tu wspomnieć: U2, Sinéad O’Connor, Vana Morrisona czy The Cranberries. Publiczności kocha też zespoły stricte folkowe, takie jak the Dubliners. Dlaczego? Bo tradycyjna muzyka irlandzka jest rytmiczna, barwna, pełna życia i radości. Jest w niej śmiech i płacz, miłość i nienawiść, taniec i zaduma. Współcześni artyści inspirują się starymi balladami i pieśniami. Są wśród nich Enya i the Clannad. Wykorzystują oni również tradycyjne instrumenty muzyczne: celtycką harfę, tin whistle (flażolet), dudy irlandzkie.
Moja subiektywna lista najlepszych irlandzkich artystów i ich utworów:
1. The Clannad „I Will Find You”
2. Enya „Orinoco Flow”
3. The Cranberries „Zombie”
4. U2 „Bloody Sunday”
5. U2 „One”
6. Van Morrison „Here Comes the Night”
7. Sinead O’Connor „Mandinka”
8. Sinead O’Connor „Nothing Compares 2U”
Foto - Wikipedia
0 notes
Text
Jesienna Zaduma
youtube
1 note
·
View note