#wiewiórki
Explore tagged Tumblr posts
muzykarelaksacyjna · 1 year ago
Video
Wiewiórka Pospolita, Sciurus Vulgaris - Fotografia Naturalna Bruno Krajski - Muzyka Relaksacyjna
0 notes
revelstein · 2 years ago
Text
To jest znak!
We wsi Wyszyna (okolice Konina) do kościoła wdarła się wiewiórka. To dość niecodziennie zjawisko, bowiem wiewiórki nawet niekoniecznie te rude, raczej z oczywistych powodów unikają kościołów. Co innego szczury, bo te są dużo mniej wybredne, zawsze, nawet w kościele znajdą coś do zeżarcia. Niech rękę do góry podniesie ten, kto w kościele choć raz w życiu nie widział szczura. Nie widzę, nie słyszę……
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
spacemilkbag · 1 year ago
Note
Tumblr media
XDDD dzięki za nic artykule!
internet zawiódł 😭
3 notes · View notes
shiningfennec · 4 months ago
Text
Wiedźmiński moskalik też wyszedł mi nienajgorzej:
Kto powiedział, że Wiewiórek
Trochę mu w tej wojnie szkoda
Tym pierdzielnie Roche o murek
Tam, gdzie prorok żył Lebioda
Kumpel zapoznał mnie z istnieniem moskalików, natychmiast naszła mnie wena. Zastanawiam się czy znajdzie się ktokolwiek, kto doceni taki o Dragon Age 2:
Kto powiedział, że magicy
Łżą w Andersa Manifeście
Ten wybuchnie wnet w kaplicy
W Chantry Kirkwall w Górnym Mieście
Nie jest jakiś świetny, ale mam nadzieję, że Varric byłby dumny
6 notes · View notes
justpentdraws · 2 months ago
Note
Tumblr media
Here’s my vote for the roomies o7
(If you’re still up with writing or drawing for a vote I’m really down for anyone lol)
Tumblr media
heres a xisuma, helping etho pick a new mask
vote roomies at:
34 notes · View notes
jeanne-davenport · 5 months ago
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
wiewiórki, Park Skaryszewski, Warszawa
Uwielbiam te maluchy. Są takie urocze. Tylko zwykle są bardzo płochliwe i trudno im zrobić dobre zdjęcie.
24 notes · View notes
linkemon · 8 months ago
Text
(yandere) Schoenheit Vil x Reader x LeBlanche Neige
Resztę oneshotów z tej i innych serii możesz przeczytać tutaj. Zajrzyj też na moje Ko-fi.
Some of these oneshots are already translated into English. You can find them here.
Tumblr media
ɴᴇɪɢᴇ ᴏᴅ ᴢᴀᴡsᴢᴇ ᴢᴀʙɪᴇʀᴀᴌ ᴡsᴢʏsᴛᴋᴏ, ᴄᴏ ɴᴀʟᴇᴢ̇ᴀᴌᴏ ᴅᴏ ᴠɪʟᴀ. ᴄᴢʏ ᴛᴀᴋ sᴀᴍᴏ ʙʏᴌᴏʙʏ ᴡ ᴘʀᴢʏᴘᴀᴅᴋᴜ ᴍɪᴌᴏśᴄɪ? ᴍᴀɢɪᴄᴢɴᴀ sᴛᴜᴅɴɪᴀ, ᴛʀᴜᴄɪᴢɴᴀ ɪ ᴘʀᴇғᴇᴋᴛᴋᴀ ʀᴀᴍsʜᴀᴄᴋʟᴇ ᴢɴᴀᴊᴀ̨ ᴏᴅᴘᴏᴡɪᴇᴅᴢ́.
ʜɪsᴛᴏʀɪᴀ ᴏᴘᴀʀᴛᴀ ɴᴀ ʟᴜᴢ́ɴʏᴄʜ ᴘᴏᴡɪᴀ̨ᴢᴀɴɪᴀᴄʜ ᴠɪʟᴀ ɪ ɴᴇɪɢᴇ'ᴀ ᴢ ᴏʀʏɢɪɴᴀʟɴᴀ̨ ʙᴀśɴɪᴀ̨ ᴏ ᴋʀᴏ́ʟᴇᴡɴɪᴇ śɴɪᴇᴢ̇ᴄᴇ.
ᴅᴏᴅᴀᴛᴋᴏᴡᴇ ɪɴғᴏʀᴍᴀᴄᴊᴇ:
ᴏɴᴇsʜᴏᴛ ᴢᴀᴡɪᴇʀᴀ sᴘᴏɪʟᴇʀʏ ᴅᴏ 5 ᴋsɪᴇ̨ɢɪ.
ᴘᴏɴɪᴢ̇sᴢʏ ᴛᴇᴋsᴛ ᴢᴀᴡɪᴇʀᴀ ᴛᴏᴋsʏᴄᴢɴᴇ ᴢᴀᴄʜᴏᴡᴀɴɪᴀ ɪ ᴡʏᴘᴀᴄᴢᴏɴᴇ ᴘᴏᴊᴇ̨ᴄɪᴇ ᴍɪᴌᴏśᴄɪ.
— Czy powtórzysz jej, że czekam? — Śpiewny głos rozlegał się coraz bliżej.
[Reader] rozglądała się pomiędzy zielonymi drzewami, próbując znaleźć jego źródło. Z początku mocno się przestraszyła, gdy Grim oznajmił jej, że słyszał coś lub kogoś obcego na terenie ich dormitorium. Założyła, że to duchy, ale kiedy je o to zapytała, zaprzeczyły. Tak więc, narzekając na bojaźliwego kota, ruszyła sprawdzić sytuację. Nie dało się powiedzieć niczego dobrego o ich rozpadającym się i zarośniętym kawałku szkoły, ale wciąż był to ich teren. Jeśli ktoś z uczniów przyszedł tu ot tak, musiała z nim pogadać. Crowley i tak nic by z tym nie zrobił, o ile znała leniwego dyrektora. W najgorszym wypadku mogła spróbować zgłosić to do prefekta odpowiedzialnego za tę osobę.
Dziewczyna minęła kolejny smętnie wyglądający krzak. A za nim ujrzała intruza. Wybrał sobie miejsce przy nieużywanej od dawna studni. Jej nowsza wersja znajdowała się na głównym dziedzińcu szkoły, w związku z czym ta została zapomniana przez wszystkich. Cegły porośnięte były mchem, który starał się je utrzymać w ryzach. Chłopak opierał oba łokcie na niestabilnym murku i wpatrywał się w swoje odbicie w wodzie poniżej. Musiała przyznać, że miał przepiękny głos. Nigdy nie słyszała tej piosenki, ale nuty były czyste i wydawały się przenikać ją całą. To, z jakim uczuciem śpiewał, było naprawdę poruszające. Co nie zmieniło faktu, że jego mundurek zdecydowanie różnił się od tych, które noszono w Night Raven College. Zamiast czerni miał na sobie biel. Co tu robił ktoś spoza liceum? Berecik z czerwoną tasiemką spoczywał przekrzywiony na jego głowie. Dopiero gdy podeszła do niego bliżej, zorientowała się, że na czapce siedzą ptaki. Zrobiła jeszcze kilka kroków i nagle, nie wiedzieć czemu, chłopaka otoczył wianuszek zwierząt. Wszystkie wiewiórki, myszki, jeże, a nawet żaby z okolicy wyszły ze swoich kryjówek i wpatrywały się w nią oskarżycielsko, starając się ją odgrodzić od śpiewającego.
[Reader] cofnęła się. Trzask gałęzi pod jej butem spłoszył wszystkich, w tym nastolatka. Urwał w pół zdania i odwrócił się w jej kierunku. Niestety oparł się o studnię w miejscu, gdzie cegły były obluzowane. Dziewczyna złapała go za rękę zanim zdążył wpaść w ciemną czeluść. Chłopak głośno przełknął ślinę. Widziała, jak powoli dociera do niego, czego właśnie uniknął.
— Dziękuję bardzo... ummm... jak ci na imię? — Zakłopotany wciąż trzymał jej dłoń.
— Wydaje mi się, że to ja pierwsza powinnam zapytać, kim jesteś. Nie chodzisz do naszej szkoły. Jestem prefektem Ramshackle i z oczywistych przyczyn nikt nie powinien się tu zapuszczać.
Czy [Reader] kłamała? Oczywiście. Nikt nie wydał żadnego zakazu przebywania w tej części lasu. Co nie znaczyło, że obcy będzie o tym wiedział. Po serii Overblotów i coraz dziwniejszych wydarzeń, jakie miały miejsce, odkąd przybyła do magicznej szkoły, miała serdecznie dość kłopotów. Chciała, by po prostu stąd zniknął i dał jej spędzić wolne popołudnie na czymkolwiek innym. Na przykład na kupieniu obiecanej Grimowi puszki tuńczyka.
— Naprawdę? Przepraszam cię bardzo! — Złapał jej obie dłonie i zamknął w swoich w geście skruchy. — Nie wiedziałem, że tu nie wolno wchodzić! Dyrektor Ambrose o niczym nie wspominał, ale też przyznaję, że trochę się zgubiłem i...
Jeśli kłamał, to był w tym naprawdę dobry. Z jakiegoś powodu jednak nie wydawało jej się, by tak właśnie było. Brązowe oczy wyglądały na naprawdę szczere. Był w nich jakiś błysk, którego jej zdaniem brakowało u wielu uczniów NRC.
— Kim jest dyrektor Ambrose? — spytała [Reader], uwalniając swoje ręce z uścisku.
— Ach... to on przewodzi Royal Sword Academy. To szkoła bliźniacza do waszej. Ja nazywam się Neige. Neige LeBlanche. — Uśmiechnął się delikatnie.
Jeśli rzeczywiście istniało takie liceum, to dziewczyna nigdy wcześniej o nim nie słyszała. Coś obiło jej się o uszy przy turnieju w Spelldrive, ale miała wtedy na głowie inne rzeczy. Nie, żeby było jej to kiedykolwiek wcześniej potrzebne. Wielu rzeczy o świecie Twisted Wonderland dowiadywała się właśnie w taki sposób. Przez przypadek. Ponieważ dla ludzi wokół niej wiele faktów stanowiło tak oczywiste podstawy, że nie przychodziło im do głowy, by ją uświadomić.
Wydawało jej się, jakby chłopak na coś czekał. Nie wiedziała jednak na co. Postanowiła więc zlitować się nad nim i zaoferować pomoc.
— Cóż... Odprowadzę cię do wyjścia — oznajmiła, ruszając przodem.
Przez całą drogę Neige opowiadał jej, po co przyjechał do jej szkoły. Okazało się, że co roku odbywa się festiwal, o którym (jak zawsze) nie miała pojęcia. Zamierzał wystąpić na nim jako jeden z uczestników, tańcząc i śpiewając ze swoimi przyjaciółmi. Dyrektor postanowił go zabrać ze sobą, by oswoił się z nieznanym miejscem. Drapiąc się po karku, przyznał, że nigdy nie był zbyt dobry w rozpoznawaniu kierunków, przez co wylądował dzisiaj nie tam, gdzie powinien.
— Myślę, że naprawdę pięknie śpiewasz — stwierdziła dziewczyna, widząc bramę Ramshackle w zasięgu wzroku.
Musiała przyznać, że gdy porównywała jego głos do piosenkarzy, których znała z domu, żaden nie wydawał się mu dorównywać. Miał w sobie swego rodzaju czar i urok.
— Słyszałaś to przy studni?! — Zażenowany chłopak zmusił się do uśmiechu. — To nie było nic wielkiego... chociaż oczywiście cieszę się, że ci się podobało! — dodał szybko.
— Powinieneś zająć się muzyką na poważnie. Grasz może ze swoimi kolegami w zespole albo coś takiego? — spytała [Reader].
— To ty nic nie wiesz? — Jego czoło zmarszczyło się na moment w oznace zdziwienia.
— O czym?
A więc nie miała pojęcia, że był gwiazdą. To była dla niego nowość. Zwykle każdy, kto go spotkał, prędzej czy później wiedział, z kim ma do czynienia.
— Neige! Mój drogi, tutaj jesteś!
[Reader] nigdy wcześniej nie widziała tego człowieka. Mogła jednak zakładać, że to właśnie on był dyrektorem RSA. Ubrany był w długą, ciemnoniebieską szatę. Raz za razem głaskał śnieżnobiałą brodę i poprawiał okulary. Poza tym pojawił się w towarzystwie Crowleya, co zdecydowanie było niecodzienne.
— Musimy już iść — oznajmił starzec, rzucając wyzywające spojrzenie dyrektorowi NRC. — Zobaczymy się na festiwalu. Życzę wam powodzenia — pożegnał się niezbyt szczerze.
— Niech wygra najlepszy! — Crowley uśmiechnął się zjadliwie.
Wszystkie kruki w okolicy zaczęły skrzeczeć.
LeBlanche podążył za Ambrosem, ale w pewnej chwili odwrócił się i pobiegł z powrotem.
— Nie zapytałem o twoje imię! — wydyszał, opierając ręce na kolanach i próbując złapać oddech.
— [Reader] — odpowiedziała dziewczyna, rzucając pytające spojrzenie swojemu dyrektorowi.
Mężczyzna wzruszył ramionami, po czym odszedł, zostawiając ją bez słowa wyjaśnienia. Będzie musiała dowiedzieć się czegoś więcej od pierwszorocznych znajomych.
— Do zobaczenia na festiwalu! — Z tymi słowami Neige zniknął za zakrętem.
***
Vil spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Jego twarz była perfekcyjna. Jak zawsze. W obliczu odbijały się godziny spędzone na doprowadzaniu jej do doskonałości. Zdrowa dieta, treningi i wyrzeczenia. Godziny poświęcone na doskonalenie siebie. Wszystko po to, by zostać aktorem, którego pokochają tłumy. A jednak znów wygrał on. Neige LeBlanche. Dostał kolejną rolę. Schoenheit miał pozostać już na zawsze czarnym charakterem. Nigdy nie udało mu się przejść castingu na głównego bohatera. Może dlatego, że nigdy nie był dobry z natury. Choć w przypadku jego rywala podchodziło to pod wręcz dziecięcą naiwność, co szczerze go irytowało.
— Mira, Mira, kto jest najpopularniejszym aktorem?
— Twoje wyniki wyszukiwania to: Neige LeBlanche, Vil Schoenheit... — Chłopak rzucił telefon na kanapę. Nie potrzebował słyszeć dalszych rezultatów.
Wszystko na nic. Pokonał tyle trudności, by dotrzeć aż tu i wciąż był na drugim miejscu. Przeżył nawet ten durny Overblot. Ciemne, lepkie macki z przeholowania magii wciąż tkwiły gdzieś głęboko w nim. Nie fizycznie, lecz w umyśle. Koniec końców, chłopak o sarnich oczach liczył się bardziej dla wszystkich dookoła niego. Nawet dla Rooka, któremu tak ufał. Nie udało mu się wytrzymać ze swoim Fairest One of All, ani otruć Neige'a, ani nawet wygrać tego głupiego konkursu.
Jedyną osobą, która po tym wszystkim wciąż była przy nim, była [Reader]. Prefektka Ramshackle nie zawahała się pobiec mu wprost na spotkanie, gdy jego klątwa unosiła się w powietrzu. I choć denerwowało go wtedy, że stała po przeciwnej stronie, był świadomy, że zrobiła to dla niego. Powiedziała mu o tym, kiedy już było po wszystkim. Ona jedna naprawdę była tuż obok. Idealnie nieidealna dziewczyna. Tak niepasująca do jego wizerunku. A jednak się zakochał. Zmieścił ją gdzieś w swoim zabieganym, pełnym sławy i fanów życiu.
Dlaczego więc ta myśl nie dawała mu spokoju? Czy naprawdę musiał to sprawdzić? Potrząsnął głową. Nie miał się czego obawiać. Wiedział, że byli dla siebie stworzeni. To nie był test ani gra. To był dowód. Potwierdzenie tego, jak bardzo są ze sobą związani.
Pomyślał o Wielkiej Siódemce. Wielka Królowa też korzystała ze swoich talentów. Astrologia, eliksiry i alchemia. Wszystko to, by stać się lepszą. Czemu nie miałby być jak ona? Powinien użyć swojego daru. Jego owocem będzie piękny prezent. Świadomość, którą zatrzymają z [Reader] jako para na zawsze.
Zaparzył herbatę. Przysłała ją rodzina Epela. Ich jabłkowe sady cieszyły się popularnością, odkąd ich zareklamował na Magicamie. Odcedził fusy i przelał napar do filiżanki. Mała. Biała. Czysta jak śnieg. Ze złotym wzorem na brzegach. Delikatna. Łatwo można ją było zniszczyć, jeśli nie miało się wystarczająco dużo wprawy.
Usłyszał kroki na korytarzu i zawahał się na moment nad tacką. Może jednak zrobienie tego dzisiaj to nie był dobry pomysł.
— Przepraszam za spóźnienie. Wpadłam na kogoś po drodze i się zagadałam. — [Reader] domknęła drzwi i usadowiła się na fioletowej kanapie.
— Ach tak? Na kogoż takiego? — Vil dołożył cukierniczkę na srebrną tacę.
Cukier oczywiście był trzcinowy. Jeśli już musieli się truć od czasu do czasu, to choć trochę zdrowszą wersją.
— Na Neige'a — odpowiedziała dziewczyna po krótkiej chwili ciszy. — Nie widzieliśmy się od czasu SDC.
Mistrzostwa tańca i śpiewu. To nieszczęsne wydarzenie, które stanowiło moment, gdy jego życie wymknęło się całkowicie spod kontroli.
Jego ręka nie zadrżała, gdy dosładzał herbatę dokładnie tak, jak lubiła. W końcu był aktorem przez prawie całe swoje życie. Czy był zły? Nie. Może raczej zawiedziony, że w ogóle poświęciła LeBlanche'owi jakąkolwiek uwagę.
— O czym rozmawialiście? — spytał.
— Głównie o tobie. On naprawdę chciałby być twoim przyjacielem, Vil... Chyba nie do końca rozumie, że za nim nie przepadasz. Nawet po tym wszystkim, co między wami zaszło.
Przyjacielem. To słowo przyprawiało go o ból głowy. Ten chłopak z jakiegoś powodu ubzdurał sobie, że mogą zostać kimkolwiek więcej niż wrogami. Neige był jasny jak słońce. Vil był jak księżyc. To, co wychodziło mu najlepiej, to odbijanie jego blasku. I nieważne, ilu sesji modelingowych się podjął, w ilu artykułach wystąpił, ilu fanów na Magicamie zdobył, ile premier zaliczył, zawsze był tym gorszym. Nienawidził go. Do tego stopnia, że był gotowy go otruć kilka miesięcy temu. Cieszył się, że został powstrzymany. Takie zwycięstwo byłoby niewiele warte. Pewnego dnia pokona go umiejętnościami i dostąpi pełnej doskonałości. Prawdziwego piękna.
— Nie mam zamiaru się z nim przyjaźnić — oznajmił twardo Vil.
— Wiem. Nie będę naciskać. Po prostu chciałam ci to powiedzieć, bo pewnie będziemy go częściej widywać.
— Dlaczego? — Usiadł naprzeciwko niej, stawiając tackę na pozłacanym stoliku.
— Crowley zgodził się na nowy program wymiany uczniowskiej. Część osób z RSA pojawi się u nas na kilka tygodni. Dostaliśmy razem z Grimem dosyć niewdzięczne zadanie. Mamy ich zakwaterować na ten czas. Żaden z pozostałych prefektów nie zgodził się mieć ich pod swoim dachem. Nie bardzo chciałam ulec, ale utrzymanie tego demonicznego kota kosztuje. No i Neige prosił w imieniu dyrektora Ambrose'a.
Vil dotknął różdżki ukrytej w kieszeni i musnął palcem filiżankę z jej naparem. Może to jednak był dobry dzień, by to zrobić. To nie była zazdrość. To było jedynie potwierdzenie tego, co już wiedział. Fairest One of All. Jego unikalne zaklęcie nakładające klątwę pod dowolnym warunkiem. Sen, z którego obudzić może jedynie pocałunek prawdziwej miłości. Czyż nie było to romantyczne?
Jego ukochana podniosła herbatę do ust. Wypiła łyk. Powieki zamknęły się niemal natychmiast. W jej oczach zdążył zobaczyć zdziwienie. Jednak ten wyraz twarzy szybko zastąpiło spokojne, śpiące oblicze. Złapał porcelanę zanim zdążyła upaść na podłogę.
Delikatnie pogładził kciukiem jej twarz. Uroczo wyglądała, drzemiąc. Musiał ją jednak zbudzić. Nie mieli całego dnia.
— Będziesz miała jeszcze mnóstwo czasu, by się wyspać — wyszeptał.
Z tymi słowami złączył ich usta. Dziwnie było nie czuć, że odwzajemnia pocałunek, jak za każdym razem przedtem. Odsunął się. Odczekał kilka sekund, jednak nic się nie zmieniło. Jego serce zaczęło szybciej bić. Ponowił próbę. Wciąż nic.
Czuł, jak jego myśli przyspieszają. Przecież poprawnie rzucił klątwę. Przemyślał każde słowo. Dlaczego więc nic się nie działo?
Gorąco uderzyło w jego ciało, gdy bezradnie próbował potrząsnąć śpiącą dziewczyną. Prawda dotarła do niego niczym przebijająca ciszę burza oklasków po występie na scenie. Jego zaklęcie nigdy nie kłamało. A więc istniało tylko jedno wytłumaczenie. Nie byli idealną parą. A to dlatego, że Vil nie był prawdziwą miłością [Reader]...
***
Neige rozglądał się po dormitorium. Widać było, że dyrektor oszczędnie gospodarował thaumarkami, gdy chodziło o Ramshackle. Stare zasłony, skrzypiące podłogi i nieciekawe obejście. Co nie zmieniało faktu, że panował tu porządek. Grim zdążył mu wyłożyć, jak ciężką pracę wykonał (z niewielką pomocą prefektki, oczywiście, nie żeby jej potrzebował), by doprowadzić budynek do stanu używalności. I rzeczywiście, mimo starości było coś przytulnego w kolorowych kocach, pluszowej kanapie oraz starym odbiorniku telewizyjnym.
Było tu miło. Przynajmniej jego zdaniem. Uczniowie z RSA, którzy przyjechali razem z nim, wydawali się nie podzielać tej opinii. A przynajmniej nie wszyscy. Jeden z trzeciorocznych zawiązał sobie chustkę na głowie, po czym zabrał się do szorowania podłogi od razu po przyjeździe, narzekając na bakterie. Kilku innych zaczęło się natomiast kłócić z pierwszymi osobami, jakie spotkali, mówiąc, że to niesprawiedliwe, by żyli w takich warunkach. Wiedział o rywalizacji między szkołami od dawna, ale miał wrażenie, że niektórzy naprawdę przesadzają.
Choć Ramshackle samo w sobie nie było takie złe, nie tak sobie wyobrażał swój pobyt tutaj. Miał nadzieję na wspólną naukę i spędzanie czasu. Na kilka spokojnych chwil, kiedy będzie się cieszył życiem ucznia. Kochał swoich fanów, a muzyka była wielką jego częścią, ale czasem potrzebował przerwy. Tymczasem gdy przybył, zastał zmartwionego demonicznego kota w towarzystwie zaniepokojonych duchów. [Reader] spała już trzeci dzień z rzędu i nie mogła się obudzić. Jej zmartwieni znajomi, których znał z festiwalu, przychodzili, by ją odwiedzać. Według dyrektora nie była to regeneracyjna drzemka, lecz jakiegoś rodzaju choroba albo klątwa. Nie był w stanie orzec. Uczniowie z Heartslabyul rozmawiali między sobą, że Crowley niezbyt stara się jakkolwiek zmienić sytuację uczennicy.
LeBlanche bardzo lubił [Reader]. Głupio było mu się przyznać, ale kiedy się poznali, życzył sobie przy studni, by znaleźć prawdziwą miłość. Wrzucił nawet thaumarka do wody. Zniknął w niej z cichym pluskiem. To nie do końca tak, że chłopak wierzył w to, że jego życzenie się spełni. Kiedy jednak dziewczyna złapała go za rękę, poczuł, że może przeznaczenie nie jest tylko wymysłem, o którym czytał w księgach. Miał szczerą nadzieję, że pozna ją lepiej, gdy przyjedzie na wymianę uczniowską. Ich rozmowy rzadko trwały długo, bo zwykle od razu musiał wracać do szkoły. Chciał to zmienić. Jednak trafił na tę całą niefortunną sytuację i teraz jedyne, o czym myślał, to jak pomóc chorej. Może powinien dołączyć do protestu, który organizowali Ace i Deuce. Jej przyjaciele bardzo się o nią martwili i oznajmili, że nie będą czekać, aż dyrektor łaskawie zrobi cokolwiek.
Wkroczył do pokoju [Reader]. Jej stan wciąż się nie zmienił. Oddychała miarowo. Słońce wpadało przez zakurzone okno, oświetlając jej nienaturalnie bladą twarz. W pomieszczeniu znajdowali się uczniowie z Pomefiore. Rozpoznał Rooka. Chłopak uśmiechnął się ciepło w jego kierunku. Był w końcu jego pierwszym fanem, o czym dowiedział się podczas festiwalu. Epel natomiast popatrzył na niego dość obojętnie. Musiał przyznać, że jego występ na SDC był naprawdę wspaniały. Wysoki głos, którym operował, zapadał mu w pamięć. Vil za to zmarszczył czoło, widząc Neige'a w drzwiach. Chłopak zrzucił to na karby zmartwienia z powodu przyjaciółki. Musiało mu być naprawdę trudno, bo wyglądał na wściekłego.
— Cześć wszystkim — przywitał się cicho, podchodząc do łóżka.
— Właśnie wychodziliśmy — oznajmił Epel, ciągnąc wice prefekta za sobą.
Blondyn wyglądał na szczerze niepocieszonego, że musi już odejść. Jego kolega wręcz przeciwnie. Chyba miał już dość siedzenia.
— Jak się czujesz, Vil? — spytał brunet, stając tuż obok niego.
— Jak mam się czuć, skoro moja dziewczyna leży tu już trzeci dzień? — Ton jego głosu był chłodny niczym lód. Przebijał się groźnie przez ciszę panującą w pokoju.
— Dziewczyna?
Jeśli była jedna rzecz, której LeBlanche się nie spodziewał, to właśnie ta. Nigdy wcześniej nie słyszał, że byli parą.
— Nie afiszowaliśmy się z naszym związkiem.
Zapewne przez karierę. W branży Schoenheita dość nieprzychylnie patrzono na pary. Samotni ludzie byli lepiej postrzegani przez fanów. Sam coś o tym wiedział. Choć w jego przypadku nigdy wcześniej nie musiał wybierać.
Popatrzył na [Reader]. A więc przez ten cały czas niepotrzebnie robił sobie nadzieję. Miał nadzieję, że wszystko będzie z nią w porządku i wkrótce znów będą z Vilem szczęśliwi. I, choć gdzieś w okolicy serca poczuł delikatne ukłucie, postanowił je zignorować. Jego przyjaciel był naprawdę wspaniałym i ciężko pracującym człowiekiem. Nic dziwnego, że go wybrała.
Usiadł na starym, podniszczonym stołku, tuż obok wezgłowia.
— Ummm... hej, [Reader]. Nie wiem za bardzo, co powinno się mówić w takich sytuacjach. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim — zaśmiał się cicho Neige. — Mam nadzieję, że niedługo poczujesz się lepiej i...
— Nie masz nic innego do roboty? — spytał blondyn, rzucając mu gniewne spojrzenie.
Stał w ciemnej części pokoju, z dala od okna. Skrzyżował ręce na piersi. Jego szpilki raz po raz uderzały o stare deski.
To nie było miłe. Chłopak postanowił mimo wszystko nie przejmować się słowami przyjaciela. Musiał być zdenerwowany. To naturalne w takiej sytuacji. Na pewno niedługo mu przejdzie, dlatego należało być wyrozumiałym.
— Już wychodzę — przytaknął.
Właściwie niewiele zdążył powiedzieć. Nie chciał jednak jeszcze bardziej zdenerwować Vila. Złapał [Reader] za dłoń. Była chłodna w dotyku. Miał nadzieję, że niedługo znów stanie się ciepła. Kiedy już będzie zdrowa, porozmawiają jak dawniej. Nawet jeśli tylko przez moment, będzie zadowolony. Ucałował delikatnie jej knykcie.
— Zbudź się szybko — wyszeptał.
Odwrócił się z zamiarem wyjścia z pokoju. W myślach prosił o szybki powrót do zdrowia chorej. Nagle usłyszał głośne ziewnięcie. Nie dowierzał własnym oczom. [Reader] już nie spała. Przecierała powieki, rozglądając się dookoła.
— Vil. — Jej głos był cichy, ale zdecydowanie nie przyjazny. — Wpatrywała się w swojego chłopaka, zaciskając palce na pościeli.
Wstała, chwiejąc się, i Neige od razu podbiegł, by pomóc jej utrzymać pion. Była wściekła. Jeszcze nigdy jej takiej nie widział.
Głośny śmiech poniósł się po całym dormitorium. To Vil, zaczynając od chichotu, przeszedł do dźwięku, który zakrawał na szaleńczy.
— On? — Wskazał na bruneta. — Ze wszystkich ludzi to musiał być akurat on?
Wyciągnął różdżkę. Fioletowa mgła zaczęła wypełzać spod jego nóg. Fairest One of All płynęło po podłodze, starając się wypełnić pomieszczenie.
— Wszystko w porządku? Słyszeliśmy... — Rook omal nie oberwał zaklęciem.
Magia przeleciała tuż nad jego głową.
Vil patrzył przed siebie. Miał świadomość tego, co się dzieje. Znów był na drodze do Overblotu. Ciemna maź zapełniała kryształ w jego długopisie. Z każdą sekundą coraz szybciej. A jednak nie miał ochoty tego zatrzymywać. Jaki był sens?
Stali tuż przed nim. [Reader] z przodu. Jakże to do niej pasowało. Była pierwszą gotową rzucić się w stronę niebezpieczeństwa, mimo braku magii. Tak było od momentu, gdy tu trafiła. Imponowało mu to. Była niczym legendarny książę w lśniącej zbroi. Za nią zaś stał Neige. Ze swoją naiwną dobrocią jako tarczą przeciw wszystkiemu, co życie rzucało w jej stronę. Jakże idiotycznie. Niczym księżniczka w opałach.
— Vil, porozmawiajmy...
Książę i księżniczka. Idealna para. Nigdy nie pozwolono mu zagrać głównego bohatera. Zawsze był czarnym charakterem. Więc tu, gdzie stał, było jego miejsce na scenie. Po przeciwnej stronie.
— Pocałunek prawdziwej miłości! — Słyszał siebie samego, jakby z oddali, śmiejącego się histerycznie.
Ze wszystkich możliwych osób, to musiał być akurat LeBlanche. Człowiek, którego nienawidził. Miał wszystko to, czego zawsze pragnął. A teraz miał nawet ją. Zamknął oczy, dając się pochłonąć nadchodzącej ciemności.
Jeśli nie mógł zostać tym dobrym, będzie tym złym. 
28 notes · View notes
slavicafire · 2 years ago
Note
ja to mam, kruca fuks, przygody.
idę sobie przedwczoraj wieczorem na spacer. Patrzę, jeż. Pogryziony przez psy. Biorę do domu w pudełku. Szukam w necie, co można dać jeżowi. Leczę jeża, zawożę jeża do weterynarza. Jeż podobno ma się dobrze, dać mu zastrzyk w poniedziałek i wypuścić.
No to trzymam jeża nieznanej płci w domu, daję mu jeść, pić, stertę trawy - no po prostu hotel pięciogwiazdkowy.
Idę pół godziny temu nakarmić jeża, i co? Jeż jest jeżycą. Jeżycą ze świeżo urodzonymi pięcioma jeżątkami.
Czy ja wyglądam jak położna??
Nie pozostaje nic, jak zająć się jeżami i odwieźć do jakiejś organizacji jeżowej, żeby się nimi zajął ktoś z prawdziwego zdarzenia.
tak to właśnie przeznaczenie płata nam figle - znam to aż za dobrze!
jeże, a już tym bardziej chore albo maluchy, to tak naprawdę bardzo ciężkie zwierzątka do ogarnięcia. trudniejsze do odratowania są chyba tylko jerzyki i małe wiewiórki, przynajmniej dla mnie.
więc szukaj organizacji a my tu wszyscy trzymamy kciuki! (ale też nie obwiniaj się jeśli coś pójdzie nietak, to naprawdę nie lada wyzwanie)
35 notes · View notes
skrzynka · 2 months ago
Text
wiewiórki maja troche mordki jak koale
2 notes · View notes
trupowieszcz-moved · 1 year ago
Text
mój tata zobaczył tytuł mojego bloga i postanowił dowiedzieć się czym jest nightcore. zdawał się być najpierw lekko zszokowany tym że ten konkretny tytułowy nightcore ma na youtubie zamiast video jakąś losową wycyckowaną anime laskę a potem pomylił alvina i wiewiórki z chipem i dalem
13 notes · View notes
trudnadusza14 · 11 months ago
Text
6-7.01.2024
Wreszcie pospałam
Czekałam na info od kumpeli odnośnie spotkania
I się potem spotkałam
Spotkaliśmy się w żabce a potem poszliśmy do niej obmyślając projekt rysunku
Dowiedziałam się że nasze prace będą w galerii sztuki !
O boże ten rok się naprawdę ciekawie rozpoczął 😍
Z tym projektem nic nie wymyśliliśmy 🤣
Zamiast tego gadałyśmy i śmiałyśmy się
Umówiłyśmy się na poniedziałek do kawiarni bo wtedy jest rocznica jej wolności od alkoholu
Nie mogę się doczekać 🥰
Dowiedziałam się że ma znajomego co zna się na sprawach renty i może pomóc
W domu jak wróciłam zrobiłam się taka senna że poszłam spać. O północy się obudziłam i dziwne ale ostatnio co się budzę to nie dość że mdli mnie wymiotuje to teraz doszły jeszcze problemy z widzeniem
Widzę tylko z bliska a z daleka wszystko rozmyte i podwojone
Jasna cholera coś się dzieje a niewiadomo do końca co
Coś podglądałam i chwilę potem poszłam spać
Zaczęłam też czytać książkę pt
"Mogło być inaczej"- John Broks
Historia rodziców których córka popełniła samobójstwo,próbowali ją ocalić ale nie udało się
Jak rano wstałam to tak chciało mi się spać że zamiast zrobić to co planowałam poszłam spac
I tak kilka razy w ciągu dnia
Po południu był film "Alvin i wiewiórki"
Pierwszej części dawno nie oglądałam
Nieźle się pośmiałam
I sobie przypomniałam jak kiedyś w zerówce pani nam puściła ten film
Inne dzieci się śmiały a ja byłam taka bardzo niewzruszona
Trochę to smutne. Bo kurcze nie potrafię sobie przypomnieć odkąd miałam takie problemy z wyrażaniem emocji
Potem przyszedł wujek pomóc z tym dekoderem
Na marne
Aczkolwiek jedna rzecz pozytywna
Działa Disney + 😁😁
Jak poszedł wujek znowu zaczęłam zasypiać i poszłam spać
Wstałam i wróciłam spać
Jak się na krótko obudziłam obejrzałam serial na Disney + pt "Pacjent"
Jest o terapeucie uwięzionym przez pacjenta
W sumie na razie jest spoko. Krótkie odcinki ale mi się podoba
A w nocy Kiara mi cały czas mruczała
Tumblr media
Za każdym razem jak na nią patrzę czuje że kocham ją mocniej
Jest cudowna ❤️
A jak w nocy zaczęłam się dusić i męczyć się z bólem zawrotami głowy i mdłościami to jeszcze zaczęłam ostro krwawić z nosa a Kiara co ?
Poszła po paczkę chusteczek i mi ją podała ❤️
Przez co mogłam poradzić sobie będąc w łóżku bo gdybym wstała to prawdopodobnie bym zemdlała
Kiara potem mnie lizała po ręku i tak dopóki nie zasnę
Oczywiście leżała na mnie xd
Miałam propozycje ośrodka leczenia zaburzeń osobowości ale kurcze nie zostawię mojej kotki na tak długi czas
Cholera nie wiem
Muszę jeszcze pomyśleć
To tyle
Do zobaczenia kochani 💜
9 notes · View notes
piotrtymcio · 5 months ago
Text
Pinka
Tumblr media
Canon EOS 77D, EF50mm f/1.8 STM
[PL] Pinka - Śnieżynka mówi, że jest ok. Śniegu nawaliło po kolana ale i tak jest dobrze. Bałwan może się ulepić sam. Zjechać na sankach z górki i gonić wiewiórki. A nie, wiewiórki nie. Nie ta pora roku. Jestem w szoku! Tak czy owak - Janusz Nowak. Niedługo zaczynam urlop. I nie wiem jak to będzie z blogiem w trakcie. Jadę w miejsce beze Internetu. Zobaczymy co się wydarzy.
[EN] Pinka - Śnieżynka says it's okay. The snow is knee-deep, but it's still good. A snowman can build itself. He can sled down the hill and chase squirrels. Oh, wait, not squirrels. Not the right season. I'm in shock! Anyway, John Sway. I'm starting my vacation soon, and I don't know how it will go with the blog during that time. I'm heading to a place with no internet. We'll see what happens.
3 notes · View notes
Text
Mlularuka i inne - "kryptyda nie zawsze jest tym czym jest"
Dodano: 2007-11-27 19:46:38
Tumblr media
Sądzono, że zwierzę, zwane przez miejscową ludność pod nazwą mlularuka lub latający szakal jest nieznanym gatunkiem nietoperza, które sieje spustoszenie wśród mango i owoców granatów. Myślano, że zwierzę to stanowi lokalną legendę lub odpowiada opisowi znanego już nietoperza. Do czasu. W 1927 roku ekspedycja z Uniwersytetu Harvard pod przewodnictwem Dr Loveridge wyjaśniła tajemnicę. Zwierzęciem nie był nietoperz, lecz nieznany gatunek latającej wiewiórki (flying squirrel) o długości ok 65. cm. Współcześnie odkryć takich właśnie kryptyd będziemy dokonywać. Nie zawsze będą to zwierzęta o takiej pozycji systematycznej o jaką je posądzamy.
Takim gatunkiem był hipopotam karłowaty będący najpierw świnią czy panda mała, która początkowo była himalajskim lisem. Czy takim też zwierzęciem może być niedźwiedź z Nandi czy Yeti? Takim zwierzęciem może być wodny tygrys Aypa z Brazyli czy "crowing crested cobra" - zwierzę z grzebieniem na głowie i potrafiące piać. Czy te zwierzęta, są takimi jakimi muszą być, ze względu na przejrzystość relacji, czy są takimi jakimi stworzyła je natura?
Opracował: Caniche or Thomas Quatl (2007, 11)
0 notes
mega-ted-world · 27 days ago
Video
youtube
Bieliki Jackie🦅i Shadow 🦅 na wietrznej randce ❤️ mnóstwo wizyt wiewiórki...
0 notes
justpentdraws · 2 months ago
Note
Tumblr media
LETS GO ROOMIES!!!! could i perjapz have... a mumpo jumpo
Tumblr media
mumbeau (and mumsock. i do not know how he got here. please take him away)
we almost won it, but just in case jump over to
to vote for them in the poll, before it closes!
22 notes · View notes
jeanne-davenport · 21 days ago
Text
Tumblr media
Widać, że zima się zbliża. Wiewiórki zmieniają kolor. I biegają po całym parku robiąc ostatnie zapasy.
8 notes · View notes