#smycze
Explore tagged Tumblr posts
luisminiun · 2 years ago
Text
0 notes
dawkacynizmu · 7 months ago
Text
Tumblr media
niedziela 01.09
۶ৎ podsumowanie dnia
zjedzone — 1100 kcal
z nowym wystrojem bloga wiąże się także nowy styl prowadzenia podsumowań i szczerze, ten podoba mi się chyba najbardziej ze wszystkich dotychczasowych.
rano walczyłam o własne życie w toalecie mając nadzieję że robiony dzień wcześniej prawie 20 minutowy masaż brzucha coś pomoże, no nie zagłębiając się w szczegóły coś tam podziałał, ale dupy nie urwało (dosłownie). zjadłam na śniadanie owsiankę, potem prawie od razu wzięłam dziennik i zrobiłam to co planowałam wczoraj — tracker nawyków na nowy miesiąc. nie pokażę bo ręka mi umknęła jak pogrubiałam linie w tabelce długopisem, ale to była moja inspiracja.
Tumblr media Tumblr media
myślałam dzisiaj prawie cały dzień o szkole. nie idę na rozpoczęcie roku, także jutro jeszcze dzień spokoju, który zresztą zamierzam spędzić na wprowadzaniu się w jesienny nastrój nauki i produktywności, pozmieniam tapety na każdym urządzeniu na spadające liście mając głęboko gdzieś że jeszcze prawie miesiąc lata przed nami. jeszcze trochę sprzątałam, bo okazało się, że jest jeszcze kilka rzeczy do zrobienia w moim pokoju. teraz jest tak czysto jak w szpitalu, idealnie. w każdej szafce porządek, nawet stos książek na podłodze ustawiony jest od tej z najciemniejszą okładką do tej z najjaśniejszą (dobra, to akurat nie ja, taką zabawę wynalazła sobie moja 11 letnia kuzynka). do tych, co wciąż się uczą — dostaliście już plany lekcji? ja jestem ogromnie ciekawa jak bardzo zjebany będzie w tym roku, jak będę zaczynać codziennie o 10 z jednym autobusem o 7 rano to kończę swoją edukację 🤡 potrzebuję wiedzieć już teraz i przygotować się mentalnie. jest jeszcze taka kwestia że chciałabym popodpisywać zeszyty, a najczęściej używam jednego do kilku przedmiotów, selekcjonuję to na takiej zasadzie, że jeżeli mam fizykę i historie tego samego dnia to będę używała tylko jednego zeszytu. szkoda mi zdrowia pleców, z podręczników też kupiłam absolutne minimum choć tutaj to chodziło bardziej o zdrowie portfela.
oglądam na raty 3 godzinne streszczenie lalki u mietczyńskiego i okazało się że czytając przegapiłam w chuj informacji xD dobrze ze ten człowiek istnieje. byłam na dłuższym spacerze z psem ale dosłownie pękła mi smycz?? i mama dała mi na zastępstwo jakąś zrobioną z łańcucha, czułam się jakbym prowadziła ze sobą groźną bestię a nie okrągłą, absolutnie uroczą pindę która boi się własnego cienia. pisząc podsumowanie jem kanapki z ogórkami z pierwszego otworzonego słoika w tym roku ❣️ robiłam już ranking ogórków ale przypomnę
1. korniszone
2. kiszone
3. małosolne
Tumblr media
lubię chleb ogólnie
35 notes · View notes
kostucha00 · 7 months ago
Text
5 Września 2024, Czwartek ☀️:
Chyba wdrażam się w tryb codziennego pisania. Trochę minie zanim wyrobię sobie nawyk, ale wtedy pójdzie już jak z płatka. Lubię prowadzić tego bloga, ale niestety należę do tych osób, nie po prostu nie potrafią pisać szybko, nieważne jak często to robią, więc po prostu klepię sobie te moje tasiemce o niczym w tempie 2-3 literek na sekundę (co nie brzmi tak źle, dopóki nie włączy się minutnika i nie skonfrontuje tego z własnym tempem. Wolniej ode mnie pisze chyba tylko moja babcia). Krótkie posty machnę nawet w pół godziny, ale przeciętnie godzina-półtorej to dla mnie standard... Takie coś potrafi być naprawdę męczące, jak klikam "publikuj", zawsze jestem wykończona xD.
Jutro wracam znad jeziora. Szczerze mówiąc, nie sądziłam że wakacje z kotem mogą być takie stresujące. Zaczęłam nawet łykać ziołowe tabletki na uspokojenie (i przy okazji odkryłam, że Nicholas uwielbia walerianę, chyba nawet bardziej niż kocimiętkę). W samochodzie świrowałam bardziej od niego, chociaż warunki miał jak w pierwszej klasie:
Tumblr media Tumblr media
Tak, kupiłam mu fotelik samochodowy 😆. Od tygodnia wychodziłam z nim na smyczy na klatkę schodową (wcześniej przez 3 tygodnie przyzwyczajałam go do szelek) i chciałam go oprowadzić dookoła domku w lesie (poza sezonem nikogo tu nie ma, dosłownie, ale i tak upewniłam się najpierw, że w pobliżu nie kręcą się żadne psy, w końcu na wsiach często dalej puszcza się je luzem). Szczerze mówiąc, zaczynam wątpić czy wcześniej w ogóle był kotem wychodzącym. Niby w drzwi drapie, niby wchodząc i wychodząc trzeba się nieźle nagimnastykować żeby nie uciekł między nogami, ale jak z nim wychodzę, to jest cały zesrany. Może też rzuciłam go na głęboką wodę, nie wiem. W każdym razie przestraszył się spadającej szyszki, zaczął uciekać na oślep, na dodatek wyszarpnął mi smycz z ręki. Ja oczywiście cała zesrana, mimo że na szczęście pobiegł do domku, a nie gdzieś w środek lasu. Nawet nie wyobrażacie sobie jak ciężko jest złapać przerażonego kota, za którym obija się plastikowa rączka od smyczy, jeszcze bardziej go płosząc. Biegał w kółko, a ja za nim. W końcu się zatrzymał na parapecie, zdjęłam mu te cholerne szelki i po prostu zaczęłam ryczeć. Cała się telepałam, nogi miałam jak z waty. Zawsze uważałam, że stwierdzenie, że "pod kimś ugięły się kolana" to straszna klisza, ale okazuje się, że to bardzo trafne określenie. Nickowi na szczęście właściwie nic się nie stało, może jeszcze przez jakieś pół godziny był trochę niespokojny, ale potem zachowywał się już normalnie. Za to ja przez cały dzień nic nie jadłam i co jakiś czas znowu się rozklejałam. Czułam się strasznie winna, dalej się czuję. Dodatkowo mój mózg postanowił się nade mną poznęcać i ciągle pokazuje mi slajdy z tych okropnych 30-stu sekund. Najgorsze jest to, że w ogóle nie wiem jak sobie z tym dziadostwem radzić, bo do tej pory moimi trzema wyjściami z takich sytuacji było walenie w czymś głową, mamrotanie do mojego mózgu, żeby dał mi spokój, albo potrząsanie głową. I wszystkie te sposoby są tak nieskuteczne na jakie brzmią. Seronil pomaga mi na nastrój, ale na natręctwa i obsesyjne myśli jakoś nie bardzo.
Dobra, trochę za ciężko się zrobiło. Jutro przed wyjazdem wezmę aviomarin, może będę zbyt przymulona żeby się denerwować.
Mam też 2 bilety na maraton "Soku z żuka". Idę ja i albo siostra, albo tata. Najpierw miałam iść z siostrą, potem tata też się przyłączył, potem siostra się wymówiła, a teraz znowu chce iść, ale nie ma już wolnego miejsca obok. Chciałabym spędzić czas z siostrą, ale z drugiej strony odzywa się moja praktyczna strona, która mówi mi, że jeśli wyciągnę starego z domu w piątek wieczorem od 21 do 2 to mam niepowtarzalną okazję, żeby powstrzymać go od picia. Po powrocie zostaną trzy scenariusze: 1) po prostu pójdzie spać jak normalny człowiek, 2) popiję sobie trochę do 3-4 i pójdzie spać 3) nadrobi stracony czas i zaleje się w trupa w pół godziny... I też pójdzie spać. Bonus: nie zostawię Nicholasa samego z pijanym starym, bo stary będzie ze mną w kinie, trzeźwy jak Bozia przykazała.
Niewątpliwym plusem wyprowadzki będzie możliwość wysypiania się w weekendy, bo nie będę musiała siedzieć do Bór Dębowy wie której godziny i pilnować żeby Nicholas się nie plątał tacie pod nogami, bo gdyby się na niego przewrócił, to mógłby tego nie przeżyć. I to nawet nie jest jakaś moja wyimaginowana schiza; były już takie sytuacje, że po prostu się przewalił jak ścięte drzewo, w tym kilka razy na mnie. Niezbyt przyjemne doświadczenie.
Uh, wystarczy już tego narzekania. Obiecuję, że jutro postaram się wykrzesać z siebie trochę więcej optymizmu.
22 notes · View notes
jazumst · 9 months ago
Text
Zupełnie nowy dej
Żeby Was... Może się nie znam, ale... Posłuchajcie:
Ktoś z rodziny króla R. ma szczeniaka do oddania. Król R. zaczął od znajomych, bo ponoć ludzie są pojebani. I oto wkroczył pan S.
//
Miał do oddania szczeniaka rasy Kundel Pospolity. Takie nieduże czarne coś. W końcu odezwała się babka która by go wzięła, ale pan S. nie dołączał do niego wyprawki. Suma sumarum nie wzięła, bo za drogo by ją wyszło.
//
I teraz moje pytanie: Czy psa/kota/inne wolno biegające zwierzę oddaje się z wyprawką? Znaczy co? Kojo? Smycz? Jakaś karma na start? Bo może ja się nie znam. Bo to, że piesek mało rasowy to już przerabialiśmy z innymi królami.
15 notes · View notes
lolaolalala · 8 months ago
Text
Dwulatka idzie z ojcem i dwulatka trzyma smycz z psem który rzuca się na inne psy. Kundel zobaczył mojego psa i wyrwał się z zębami do mojego, wiadomo że dzieciak nie utrzyma psa. Typ wkurwiony na mnie że ja wkurwiona na niego. Hit. Niektórzy nie powinni mieć dzieci, o psach nie wspominając -.-
11 notes · View notes
Text
Tumblr media
Tracklist:
Hamlet 1997 • Boskie Buenos • Karuzela Marzeń • Szare Miraże • Żądza Pieniądza • Oddech Szczura • Och, Ten Hollywood • Cykady Na Cykladach • O! Nie Rób Tyle Hałasu • Paranoja Jest Goła • AN-24 "Antonow" • Zdrada • Raz Dwa Raz Dwa • Jesteśmy Ze Stali • Lipstick On The Glass • Samotność Mieszka W Pustych Oknach • Wieje Piaskiem Od Strony Wojny • Nic Dwa Razy • Twist • Mówią, Że Miłość Mieszka W Niebie • Smycz
Spotify ♪ Youtube
12 notes · View notes
tworzymy · 1 month ago
Text
Moje największe dzieło
W swoim życiu nie tworzyłam zbyt wiele do tego co było mi narzucane tworzyć. Laurki na dzień matki czy świąteczne łańcuchy zdobiące szkolną świąteczną choinkę. Często bywa jednak tak, że człowiek tworzy najwięcej kiedy targają nim emocje. Zawód miłosny, śmierć bliskiej osoby. Człowiek tworzy coś kiedy nadchodzi potrzeba wyrażenia tego co dzieje się w środku, bo kiedy jest tam tak wiele to się przelewa, wychodzi na powierzchnię i pokazuje się nam jako powieść, jako obraz, jako utwór piosenka i wiele innych rzeczy na które przekładamy nasze własne Ja.
I w pewnym momencie mojego życia i mnie dopadła taka chwila. Taki czas za mgłą, taki w cieniu i taki o którym już nie chciałabym pamiętać. Była to chwila niewyobrażalnego smutku, złości, niezrozumienia oraz w moim odczuciu  najgorszej emocji - bezsilności.
Wtedy jako 11-12 letni młody człowiek stałam w obliczu walki. Każdego dnia wstawałam,  szłam na wojnę, cierpiałam, przegrywałam i wracałam by kolejnego dnia znowu zatoczyć to koło.  Wołałam o pomoc, na początku głośno, potem coraz ciszej, a w ostatniej fazie nie mówiłam już wcale. Nikt nie słyszał lub nie chciał mnie usłyszeć.
I właśnie w tym momencie pojawiła się kartka papieru. Myślę, że to tylko z braku innych opcji. Na niej pojawiły się słowa. Straszne słowa. Słowa i zdania  i rymy. Na pewno nie składne, niedoskonałe, ale moje. Mój był też papier, zawsze mokry od łez. Zaczęłam pisać jak w amoku, jak w szale, bez opamiętania o tym co mnie boli, jaka jestem w tej chwili , czego nie mogę znieść, czego nie rozumiem, zadawałam pytania, ale nigdy nie odważyłam się na nie odpowiedzieć lub szukać odpowiedzi. Pytałam dlaczego moja mama jest taka obojętna, taka bierna wobec krzywdy swojego dziecka, pisałam i prosiłam, w sumie nawet nie wiem kogo, chyba jakiś wymyślonych Bogów. Prosiłam o ochronę dla brata bo ja nie mogłam go obronić. Moimi mieczami były tylko słowa na skrawku kartki wyrwanej ze szkolnego zeszytu.
Przeklinałam i nienawidziłam, tak jak chciałam. Na kartce mogłam wszystko. Chciałam bić, wrzeszczeć, kopać i rozszarpać wszystko co jest dokoła ale nie mogłam bo za to czekała mnie kara. A więc kartki chowałam głęboko w najciemniejszych szczelinach tego zimnego, obrzydliwego domu a słowa były zawsze ze mną na końcu języka, jak agresywny pies którego powstrzymuje silna smycz pana.  Miałam wtedy takiego Pana.  Jako dziecko pisałam;
"Biała  chusta w błocie to ja "
"Nie dociera do mnie promień słońca , usycham"
"Mam wykupione miejsce na cmentarzu"
" Przegrywam suche wargi, ściskam pięści, paznokcie wbite w ciało, dłoń barwi się czerwienią"
"Powietrze którym oddycham smakuje trucizną"
"Czuje pieczenie w gardle , krzyczę z całych sił, ręce mam przygnieciecie do ziemi. Nie boje się już ,znam to dobrze "
Do teraz te słowa mnie przerażają. Nie otwieram już tamtych zeszytów, nie chce pamiętać nie chce sobie przypominać. Dziś robi mi się od nich niedobrze.
Teraz jestem dorosła mam swoją rodzinę i jestem szczęśliwa. Nie tworze już nic. Bo o moim szczęściu mogę mówić każdemu a oni mnie słuchają. O szczęściu łatwo jest mówić. Jakże mam teraz dobrze prawda? 
W tych szczęśliwych latach moją twórczością są moje dzieci. Bo to ja tworze to jakie będą. Czy będą wrażliwe na krzywdę drugiego człowieka? Czy będą  umieli otaczać się dobrymi ludźmi? Czy będą pewni siebie?  Czy poradzą sobie kiedy w ich życiu pojawi się największa trudność? Będą umieli poprosić o pomoc? To wszystko zależy od tego jak je wychowam i jakie dam im podwaliny na to trudne dorosłe życie. A ocenić to dzieło będzie można dopiero na kilka lat. Jest ciągle w trakcie tworzenia. Jedno wiem na pewno, to będzie moje największe dzieło .
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year ago
Text
Kolejny rozdział przygód opiekunki lękliwego pieska, JPDL
7 marca 2024
Wczoraj - na randeczce i po randeczce - było cudownie. Po prostu ideal! Tyle ekscytacji, dobra dla wszystkich zmysłów, a potem odprężenia, że zasnęłam o 21:30 i spałam do rana. :D
Zaskakująco dziś miałam kolejne przygody pieskowe:
1
W celu znalezienia w szmateksie odpowiednich materiałów do zamierzonego projektu kręciłam się miedzy wieszakami. Tak zajrzałam, po drodze, wracając z popołudniowej sikupy.
Byłam w ciuchlandzie do którego mogę wchodzić z małą, gdzie panie sprzedawczynie mnie znają.
NAGLE do lokalu wchodzi zamaszyście mama z dziewczynką. Dziewczynka w wieku takim zerówkowo-pierwszoklasowym. Małe, trajkoczące, pełne energii, rozbiegane i radosne, ale zarazem świętnie posługujące się językiem. Nie znam się na dzieciach, ale strzelam, że to właśnie ten przedział wiekowy.
Dziecko od wejścia mówi podniesionym, wysokim głosem coś do mamy - słyszę ten trel mimo podcastu grającego na wyciszających dźwięki zewnętrzne słuchawkach. Mój piesek ze strachu chowa się za mnie, wciska się pod wieszaki i wystawia główkę za moją łydkę by zlokalizować to niebezpieczne stworzonko, które wydaje te dziwne, wysokie dźwięki. Okay. Nawiązuję z moją suczką kontakt wzrokowy, mówię cichuto do niej to co zwykle ją uspokaja: jesteś bezpieczna, ja cię obronie, wszystko w porządku. Piesek relaksuje naprężone, zaalarmowane ciałko, ale zostaje wciśnięta w róg, miedzy wieszaki, mnie i ścianę.
Nagle dziewczynka podbiega ZA MNIE, zaczyna podnosić pluszowe zabawki z kosza na zabawki. Co znajdzie to HOP, podskakuje i woła mamę, żeby spojrzała lub kupiła, i kuca i znowu HOP i znowu krzyczy do mamy. Jej mama podchodzi bliżej mnie, cicho odpowiada dziewczynce - nie wiem co, mam słuchawki na uszach i zajmuje się przeglądaniem wieszaków i obserwacją pieska. Widzę kobietę kątem oka, więc wiem, że rusza ustami i słyszę głuche podskoki za sobą i ten dziecięcy świergot.
Na bank padło coś w stylu "O! PIESEK!", ale zasłoniłam nerwowo krążącą kółka małą psinkę sobą i ignorowałam dziecko. Tak, jak na sesjach z behawiorystką.
Tyle, że kurde, dziecko musiało z ciekawości - jak to dziecko - próbować nawiązać kontakt wzrokowy z moim pieskiem. A to jest coś czego się KATEGORYCZNIE nie robi wobec lękliwych piesków. Tylko ją spłoszyła.
Więc moja psinka co zrobiła? Bardzo wysokim - bo też jest małą dziewczynką xD - głosem wydała z siebie jedno, bardzo rozpaczliwe, bardzo głośne, ostrzegawcze, odstraszające szczeknięcie kierując je w stronę dziecka po czym czmychnęła tak daleko pod wieszaki, że mnie zgięła w pół (trzymałam w ręce jej smycz).
Cały czas mówiłam do pieska, ściszonym głosem i próbowałam ją pogłaskać i nakłonić do powrotu do mnie, więc nim ściszyłam podcast na słuchawkach trochę trwało. Odetchnęłam z ulgą - nie piszczała. Jest faktycznie lepiej. Treningi pomagają.
Byłam zła, że dziecko zaczepia mi pieska, ale też nie była to złość skierowana do dziewczynki - zachowała się jak dziecko. Pewnie w jej wieku i na jej miejscu też bym próbowała nawiązać więź z pieskiem, też byłabym ciekawa takiego słodkiego malucha. Była zła na sytuację.
Ale słyszę w tle jak dziewczynka skarży się mamie "czemu on szczeka na mnie? Przestraszyłam się", a jej mama dodaje "ja też się przestraszyłam". Na to ja "ona też się przestraszyła, dlatego tylko raz i tylko ostrzegawczo, ze strachu szczeknęła". I to zwykle u empatycznych ludzi zamyka dyskusje.
Tym czasem matka dziewczynki napadła na mnie, że SKORO MÓJ PIES PRZESTRASZYŁ JĄ I JEJ DZIECKO TO POWINNAM JE PRZEPROSIĆ, A NIE SIĘ GŁUPIO TŁUMACZYĆ. Wyjaśniłam jej - jeszcze siląc się na empatię - że nie będę jej przepraszać za to, że mój piesek ze strachu wydał z siebie dźwięk, tak jak ona nie przeprasza i nikt od niej tego nie wymaga by przepraszała za to, że jej dziecko wydaje z siebie dźwięki. A nota bene tych dźwięków przestraszył się pies. A babka - jak nakręcona - zaczęła pierdolić, że TO JEST PIES i nie powinien szczekać.
JPDL.
Skąd się ci ludzie biorą? Serio. To jest zwierzę, które ma głos, którym coś sygnalizuje. TO JEST ZWIERZE, to nie maszyna!
Babka dalej się do mnie pluła, że domaga się przeprosin, a jej córeczka próbowała mnie obejść, żeby do mojego pieska (KURWA) podejść. Włączyłam po prostu słuchawki i poszłam dalej, poza zasięg łapek i wzroku dziewczynki, a po drodze na głos pochwaliłam swojego pieska, że pięknie się zachowała - odstraszyła i uciekła, bez agresji, tylko by ratować skórę. Taki dzielny maluszek.
A ta baba dalej nadawała - przez moje wygłuszające zewnętrzne bodźce słuchawki dochodziły do mnie jakieś pomruki wysokiego ce.
Spędziłam w ciuchlandzie - bez problemu, jak zawsze, właścicielka jest ok z pieskami - jeszcze 30 min. Matka z dzieckiem była daleko, ale wychodząc... dziewczynka MUSIAŁA iść równolegle do nas w stronę drzwi, w każdej alejce próbując złapać kontakt wzrokowy ze mną lub z moim pieskiem. ZNOWU MI PSA STRASZYŁA. Szłam patrząc na nią tak, że gdy nasze spojrzenia się spotykały, to nieco zwalniała... ale zaraz podbiegała...
Matka ją powstrzymała dopiero jak niemal podeszła obok nas. A dziewczynka pisnęła "chciałam pogłaskać pieska!", no chyba kurwa, po moim trupie. A moja sunia przez cały ten proces polowania dziewczynki była napięta, ale ani razu nie szczeknęła, ani nie zjeżyła nawet futerka. Ufała mi. <3
2
Druga sytuacja, też z dzisiaj.
Wracam ze sklepu papierniczego. W jedną ręką trzymam torbę pełną zakupów widzącą mi na ramieniu, w drugiej smycz i torba z pieczywem. Podjeżdża nasz tramwaj, więc biegnę z Weles by zdążyć wsiąść. Wpadamy do środka. Tłok. Ja próbuję sprawnie wepchnąć pieczywo do płóciennej torby na drugim ramieniu by się czegoś móc złapać.
I być może robiłam to tak niezdarnie, że pan siedzący na fotelu wstaje mówiąc "niech pani usiądzie, z takim małym pieskiem lepiej siedzieć na fotelu, a pani ma jeszcze tyle zakupów". Mi głupio w opór, bo facet maks 50-60 lat właśnie mi zrobił miejsce. Ale on mnie pcha (a trochę pcha nas ruszający tramwaj) na zwolnione siedzenie. Siadam. A mój psiulek natychmiast wskakuje mi na kolana.
Widząc całą sytuację mężczyzna - maks 30-letni - siedziący przede mną podnosi się i upiera się, żeby ten pierwszy pan zajął jego miejsce. <3
Ja nadal przejęta ciągiem wydarzeń jeszcze raz dziękuję temu panu.
A pan na to, że nie ma za co, że wie, że to może być niebezpieczne by taki mały piesek jechał w środku tramwaju, że ktoś może zadepnąć jej na łapkę itp. Pyta czy może ją pogłaskać (mam taaaaaaki szacunek do wszystkich, którzy pytają) - odpowiadam, że nie, że ona się tego boi. On zaczyna pytać o jej historię.
A potem wypala "widać, że pani kocha tego malucha" - wzruszyłam się serio, bo tak miło to usłyszeć.
A potem ten pan mi opowiada, że jest emerytowanym policjantem. I opowiada mi o okropieństwach jakie widział, że ludzie sprawiają zwierzętom, i o tych zwierzątkach, które miały happy ending w kochających domach.
To była tak miła podróż i rozmowa!
Serio.
Wracałam do domu w tak dobrym nastroju...
13 notes · View notes
krwioholik · 2 years ago
Note
Regis na wakacjach może? Jakiś takich prompt gdzie po prostu odpoczywa i czuje się staro
|| A bit of rare, Polish writing from me :) For English look below the cut! It's a rough translation by Google Translate because I'm too tired to rewrite it in another language but it did a decent job ;) ||
Świt wstawał nad bezkresem morza łuną złocistego światła a szum fal przerywały jedynie pojedyncze pokrzykiwania mew. Schodzący z wydmy wampir zatrzymał się na moment, biorąc głęboki oddech i podziwiając rozciągający się przed nim widok pustej plaży i zabarwionego złotem słońca morza. Tak, pomyślał sam do siebie, to był dobry wybór. Tu rzeczywiście da się odpocząć.
Ruszając w dół wydmy ścieżką wiodącą na plażę, wspomniał zeszłoroczne wakacje. Jedź w góry, namawiali go znajomi alpiniści, którzy przychodzili do niego regularnie po maść z arniki na bolące stopy. W górach jest inne powietrze, a i nie ma nic piękniejszego niż szczyty o poranku! Cóż, Emiel miał słabość do górskich widoków. Co więcej, w granicznych górach rosło kilka rzadkich gatunków kwiatów, których nie można było znaleźć już nigdzie indziej, a których zapas właśnie mu się kończył. Pojechał. I jakże tego żałował!
Wypoczynkowe miasto, w którym zatrzymał się za radą alpinistów, aż pękało w szwach od kuracjuszy wszelkiej maści. Nic nie pomagało wstawanie przed świtem, bo ci co ambitniejsi już i tak byli na szlakach wiodących w góry, na szczyty i do urokliwych jezior. W dzień tłumy były tam gorsze niż na rynku w Novigradzie a nocą... O, nocą to się dopiero działo! Śpiew, tańce, muzyka i odgłosy uciesznych, pijackich zabaw wszelkiej maści, które w nieprzyjemny sposób przypominały mu wstydliwe czasy młodości. Nie, Regis nie odpoczął w górach.
Biała plaża, która rozciągała się przednim gdy zszedł z wydmy była jednak pusta. Bystre oczy wampira dostrzegały co prawda i na niej pewne ruchy, były to jednak tylko kraby i przelatujące tu i ówdzie ptaki. Cisza, spokój, powiew chłodnego, morskiego wiatru. Tak, morze to był zdecydowanie lepszy pomysł.
Znajdując sobie najprzyjemniej wyglądający zakątek piasku, wampir rozłożył cienki koc na którym usiadł. Gdy słońce wstało już na dobre, wbił w piach również nieduży parasol, chroniący go od bezpośredniego dotyku promieni. Chociaż jako urodzony w tym świecie był już całkiem dobrze przystosowany do jego światła, zbyt długa i bezpośrednia ekspozycja wciąż nie była przesadnie przyjemna.
Wiatr chłodził, morze szumiało, a Regis westchnął z zadowoleniem, oparty karkiem o swoją torbę i czytając książkę, która długo się naczekała aż wreszcie się za nią zabierze.
Pierwsi ludzie zaczęli pojawiać się niecałą godzinę później. Wpierw nie przeszkadzało to wampirowi za bardzo, było ich bowiem niewielu a plaża długa i szeroka, każdy zaś wybierał dla siebie miejsce w rozsądnej odległości od innych. Jednak im wyżej słońce wschodziło na niebie, tym więcej wczasowiczów przybywało na plażę. Coraz większe grupy, już nie tylko pary czy małe rodziny z dziećmi, ale całe biwaki, których pociechy biegały we wszystkie strony obsypując się piachem, pokrzykując do siebie nawzajem w zabawach, ciągnąc matki za spódnice i domagając się a to picia, a to jedzenia, a to pączków z makiem. Co prawda marszcząc nos lecz wciąż z niejaką nadzieją, Regis próbował skupić się na książce.
Tłumy jednak nie przestawały napływać i w przeciągu może godziny plaża już praktycznie pękała w szwach. Nie było już miejsca, by siadać z dala od innych. Poniżej wampira siedziała rodzina z dwójką małych dzieci, powyżej para z nadpobudliwym psem, który nieustannie ciągnął za krótką smycz i podduszał się na obroży, nic sobie jednak z tego nie robiąc i tylko charcząc jak zarzynany zwierz węsząc w piasku. Na prawo rozsiadła się grupa znajomych ze swymi dziećmi, ewidentnie po raz pierwszy w życiu widzących piasek bo nawet po trzydziestu minutach nie były w stanie przestać się nim rzucać.
Cierpliwość Regisa kurczyła się współmiernie do wzrastającego zgiełku i hałasu. Gdy po raz czwarty strzepywał piasek z kartek książki, wykrzywił już usta w wyrazie zniesmaczenia i rosnącej frustracji. Tego, co działo się na plaży, już na pewno nie można było nazwać odpoczynkiem. Czarę goryczy przepełnił zaś denerwująco przeszywający głos obnośnego sprzedawcy, który wędrował w tę i we w tę, nawołując do zakupu kukurydzy, która swym zapachem zdradzała wampirowi raczej chciwość sprzedawcy niż zachwalaną świeżość.
Wampir otrzepał książkę po raz kolejny, schował ją do torby, zwinął koc i złożył parasol. Mimo uszu puścił już mało subtelne komentarze jego plażowych sąsiadów, radujących się z tego, że zwalnia miejsce, chociaż kły świerzbiły go żeby coś powiedzieć.
Nie warto, pomyślał sam do siebie, zakładając torbę na ramię i ruszając z powrotem w górę wydmy. Prędzej tu świra dostanę, niż odpocznę. W rzyć mi takie wakacje.
Jeszcze tego samego dnia udał się w podróż powrotną do domu, woląc być już nawet stratnym na zaliczce za wynajęty pokój niż męczyć się nie wiadomo po co, kiedy ten sposób wypoczynku ewidentnie nie był dla niego.
Mierny humor opuścił go w zasadzie dopiero gdy następnego dnia wszedł już na ścieżkę prowadzącą bezpośrednio do jego chatynki, gdy wrócił pośród swoje słoje, fiolki, wagi i mikstury. Pogoda była ładna więc zaparzył sobie herbaty, usiadł w kwietnym ogrodzie wystawiając świeżą wodę i poczęstunek dla kruków. Pobliski las szumiał cicho, gdzieś w oddali zaszczekał pies. Jako iż wszyscy jego pacjenci byli przekonani, że wyjechał, nikt nawet nie zapuszczał się w pobliże. Zamykając oczy, Regis westchnął z zadowoleniem.
Wypoczywał.
Dawn was rising above the vastness of the sea with a glow of golden light and the sound of the waves was interrupted only by single calls of seagulls. Coming down the dune, the vampire paused for a moment, taking a deep breath and admiring the view of the empty beach and the golden sun-tinged sea stretching out before him. Yes, he thought to himself, it was a good choice. You can really relax here.
As he made his way down the dune path to the beach, he thought back to last year's vacation. Go to the mountains, he was urged by mountaineer friends who came to him regularly for arnica ointment for aching feet. There is a different air in the mountains, and there is nothing more beautiful than the peaks in the morning! Well, Emiel had a soft spot for mountain views. What's more, in the mountains on the border there were a few rare flowers that could not be found anywhere else, and he was running out of supplies. He drove. And how he regretted it!
The resort town where he stopped on the advice of mountain climbers was bursting at the seams with patients of all kinds. Nothing helped getting up before dawn, because those who were more ambitious were already on the trails leading to the mountains, to the peaks and to the charming lakes. During the day the crowds were worse there than in the square in Novigrad and at night… Oh, it was only at night that it happened! Singing, dancing, music, and the sounds of all sorts of fun drunken parties that unpleasantly reminded him of the embarrassing days of his youth. No, Regis didn't rest in the mountains.
The white beach that stretched out in front of him as he descended the dune, however, was empty. The vampire's keen eyes saw some movements on it, but they were only crabs and birds flying here and there. Peace and quiet, a breath of cool sea wind. Yes, the sea was definitely a better idea.
Finding the nicest-looking corner of the sand, the vampire spread out a thin blanket on which he sat down. When the sun was up for good, he also stuck a small umbrella in the sand, protecting him from the direct touch of the rays. Although born into this world he was already quite well adapted to its light, too long and direct exposure was still not overly pleasant.
The wind was cooling, the sea was roaring, and Regis sighed contentedly, leaning his neck against his bag and reading a book that he had been waiting for a long time to finally get to it.
The first people started arriving less than an hour later. At first it didn't bother the vampire too much, because there were few of them and the beach was long and wide, and everyone chose a place for themselves at a reasonable distance from the others. However, the higher the sun rose in the sky, the more vacationers flocked to the beach. More and more groups, not just couples or small families with children, but entire campsites, whose children ran in all directions, showering each other with sand, shouting at each other while playing, pulling mothers by the skirts and demanding water, food, and donuts with poppy seeds. Wrinkling his nose, but still with some hope, Regis tried to focus on the book.
The crowds, however, continued to pour in, and within an hour or so the beach was practically bursting at the seams. There was no place to sit away from others anymore. Below the vampire sat a family with two small children, above a couple with a hyperactive dog who constantly pulled on the short leash and choked on the collar, but did not care about it and just wheezed like a slaughtered animal sniffing in the sand. On the right sat a group of friends with their children, clearly seeing sand for the first time in their lives because even after thirty minutes they were unable to stop throwing it.
Regis's patience waned in proportion to the increasing tumult and noise. As he brushed the sand off the pages of the book for the fourth time, his mouth twitched in disgust and growing frustration. What was happening on the beach certainly could not be called rest. The cup of bitterness was filled with the irritatingly piercing voice of the salesman who wandered back and forth, calling for the purchase of corn, which by its smell betrayed to the vampire the seller's greed rather than the advertised freshness.
The vampire brushed the book off again, put it in his bag, rolled up the blanket, and folded the umbrella. He had already let go of the unsubtle comments of his beach neighbors who were happy to be clearing up space, though his fangs itched to say something.
Not worth it, he thought to himself as he slung the bag over his shoulder and headed back up the dune. I'd rather go nuts here than rest. Wish me such a holiday.
On the same day he went back home, preferring to lose even on the advance payment for the rented room than to suffer for some unknown reason, when this way of rest was clearly not for him.
The mediocre mood did not leave him until the next day he had already entered the path leading directly to his hut, when he returned among his jars, vials, scales and potions. The weather was nice, so he made himself some tea, sat in the flower garden, putting out fresh water and a treat for the ravens. The nearby forest rustled softly, a dog barked somewhere in the distance. Since all his patients were convinced that he had left, no one even ventured anywhere near. Closing his eyes, Regis sighed contentedly.
He was resting.
17 notes · View notes
dawkacynizmu · 8 months ago
Text
wtorek 23/07
☪︎ podsumowanie
zjedzone — 1600 kcal
obudziły mnie ruchające się pod oknem koty około 3, zapomniałam zamknąć na noc, ale nagle wybudzona nie mogłam zmobilizować się do jego zamknięcia więc zasnęłam ponownie w akompaniamencie tych oto dźwięków. potem o 8. 20 ponownie obudził mnie coś zza okna, tym razem śpiew ptaków (jak poetycko!). wstałam z energią o wiele większą niż kiedy budzi mnie budzik, nie potrzebowałam poleżeć jeszcze 15 minut, prawie od razu wstałam z łóżka. na śniadanie owsianka, miałam ochotę się poruszać więc poszłam na spacer z psem ale niewiele przeszłam kiedy smycz mi się zerwała 🥲 wróciłam z nim do domu, tam mama przypomniała mi o urodzinach kuzynki. miałam zaplanowanej posiłki na cały dzień i tak mi to posypało plany XD ale okej, wykreśliłam kolację z fitatu i zamiast niej dodałam kawałek tortu i lampkę szampana bo to taki typowy zestaw urodzinowy, okazało się że tego drugiego nie było a więc tylko ciasto. tylko ze zjadłam je o 15...i nie jest to zbyt sycący posiłek...kalorie jednak wyczerpane więc chciałam zjeść samego ogórka, ale dopadł mnie bardzo mocny głód. długo zastanawiałam się czy z nim walczyć czy zjeść coś do 200 kcal, zdecydowałam się na to drugie o wiele za późno bo po drodze wpadło kilka kolejnych rzeczy i stąd taka liczba kalorii.
a propos kalorii, namyśliłam się dzisiaj mocno. całe moje życie to jest to koło dieta-binge-mocniejsza dieta-binge i mnie to już nie bawi. to jest kurwa koszmar. ostatnio zrobiłam duży progres z napadami (książka brain over binge dużo mi pomogła, zobaczyłam po czasie) udaje mi się zatrzymać je o wiele częściej, jem podczas nich mniej kalorii, dalej jednak zerują mój deficyt kaloryczny. dodatkowo znudziło mi się głodzenie się. ostatnio ćwiczę więcej, treningi interwałowe, pilates i gimnastyka i ta energia jest mi potrzebna. zauważyłam że jak zjem w ciągu dnia więcej to bez problemu zrobię godzinę rozciągania wieczorem, po treningu, a jak mniej to odpuszczam bo po prostu nie mam siły. chodzę na dłuższe spacery, na rower, mam na to energię i chęci, nie muszę się zmuszać. kiedyś albo jadłam poniżej 1000 albo miałam napad ponad 2000+, ostatnio jednak oswoiłam się trochę z jedzeniem powyżej tysiąca jednocześnie się nie przejadając. wymyśliłam sobie limit 1200 taki niezmienny, do którego nie muszę dobijać jeżeli tego dnia akurat nie mam ochoty. chcę tylko w tym wszystkim dbać aby więcej jeść w drugiej połowie dnia (bo wieczorem najczęściej mam napady) i kontrolować ile białka jem. zaletą bycia niską jest to że nie potrzebuję go aż tak wiele xD
nie mogę sobie ostatnio znaleźć zajęcia, na zmianę siedzę w internecie lub słucham podkastu, chciałabym coś przeczytać ale żadne książki mnie nie ciekawią. przejdę się może na dniach do biblioteki bo jakąś lekturę do szkoły, przydałoby się przeczytać chociaż te dłuższe bo w roku szkolnym nie będę mieć czasu. wieczorem poszłam na kolejny spacer z psem więc mam dzisiaj bardzo ładną ilość kroków, trochę też byłam na ogródku więc czuję się zadowolona z aktywności, miłego wieczoru.
30 notes · View notes
tanie-slowa · 1 year ago
Text
Czarna owca
Zawsze tu wracam gdy jest mi źle albo nie wiem co zrobić. Choć może nie, wróć, wiem co mam zrobić - ale muszę się do tego przygotować; czy też może raczej "przepracować" - to teraz takie modne.
Wróciłam. Z piekła. Z martwych.
Dowiedziałam się wielu rzeczy, w tym też tych których nie chciałam. Ale przecież lepiej zmierzyć się z prawdą niż żyć w kłamstwie.
Myślałam, że mam na szyi smycz, że się duszę i muszę wyrwać. Utwierdzał mnie w tym przekonaniu bardzo długo; tak długo aż uwierzyłam. Więc się wyrwałam.
I rzeczywiście przez chwilę poczułam się wolna, taka byłam. Ale tylko na chwilę. Bo tak naprawdę wcale nie miałam na szyi żadnej smyczy - to On mi ją założył.
Masz wybór. Ale nie masz.
Wszyscy mówią, że uciekłam w porę. Może mają rację. Może muszę się przyzwyczaić do tego, że tak po prostu wygląda moje życie - bo mam tendencję do pakowania się w kłopoty.
Zakała rodziny, ta szalona ciotka którą nigdy nie chciałam być.
"Paint me in a corner but my color comes back Once you go black, you never go back I'm a black sheep."
2 notes · View notes
jazumst · 1 year ago
Text
Perfekcyjny Jazu domu
Żeby Was... Nie, to nie będzie kolejny wpis o sprzątaniu kibla :P Posłuchajcie:
Jak mnie niemiłosiernie łeb napierdala! Rzygać mi się chce. Ciśnienie albo ki diabeł. Porządki jednak zaplanowane.
//
Ja przepraszam za niepotrzebne wulgaryzmy, ale wszelkich przydasi i innych to mam od chuja fest. Zeszyt z matematyki z piątej klasy podstawówki. Różne karty, naszywki, smycze, przybory szkolne, naklejki, gwoździe, słodycze... itp., itd., i wszystko inne. No po prostu czas zrobić przesiew.
//
Zabawki, słodycze i przydasie podzieliłem na Pierwszych, Czwartych i Piątego. Pora pogodzić się z prawdą, że nie wpierdolę tych słodyczy i przekąsek choćbym się zesrał. A data leci. To samo z zabawkami, chociaż serce mi drży, bo są naprawdę wiekowe i w stanie nowości. Dusza mi pęka na samą myśl, że jakiś bachor je zepsuje albo pogubi T.T No ale na co mi one? Został Tygrys. Mam go od trzeciego roku życia. NIE ODDAM!
//
Kupiłem sobie nową czapkę. Za to znalazłem dwie stare. Moja ulubiona czapka jeszcze z czasów szkoły średniej. Przez rok czasu w wilgoci rozlazła się jak stare gacie. Jaki smutek. Klapki i czepek basenowe też opierdolił grzyb XD Nie wiedziałem, że to możliwe jest w ogóle. Rękawiczki! XD Kurwa. Wczesne gimnazjum. Na kiego czorta ja to trzymam? Też grzybem zaszły. Resztę, która jeszcze jest do uratowania, wrzuciłem do pralki, bo szkoda. Alba z czasów lektorskich. Ręczna robota. Wyszywana. Rarytas! Ochronił ją worek. Zadzwoniłem do kościoła. Przyjmą.
//
Wywaliłem trzy pudełka po butach z gratami. Wezwanie na WKU XD Przeniosłem też figurę swojego Patrona nad łóżko. Ma do wyboru - spadnie albo nie. Na szafie wśród gratów nie wyglądał dobrze. Wystarczy, że musi mi patronować.
//
Skończyłem święta. Iluminacje, szopka, choinka do szafy. Przy drzwiach ustawiłem globus, klepsydry i podgrzewacz. Boszz... Trzy lata zagracał mi ten szajs od koleżanek z pracy. Globus. Mi. Na chuj mnie to?!
//
Ponieważ siostrzyczka @aquilanew-blog mnie tak pozytywnie natchnęła... Kupiłem sobie nowy odkurzacz :P Bezworkowy. Teraz będę żarł chyba te syfy co zbiorę, ale jaram się niezdrowo. Może to będzie ten impuls który mnie ożywi.
//
Jeszcze tylko poskładać ciuchy i mogę walić w chuja. Kurwixy zostawiam na weekend.
//
A teraz trochę Sztuki która miała być wczoraj, ale wczoraj było źle.
youtube
youtube
11 notes · View notes
soulandheartkiss · 2 years ago
Text
Słodkie sny
Utkane są ze skóry, oplatającej szyję, nadgarstki, i kostki, Usta spoczywające, wróć, wędrujące po tobie, Jak pokazać że szaleję za tobą, nic nie mówiąc, Patrzysz w lustro, widzisz szytą srebrną nicią smycz, Ja jak już jesteś, widzę tylko ciebie, poza tobą nic, Jak cię pieprzę mała to jest zupełnie tak samo, Mogę być silnym dla świata, czując do ciebie słabość? Jeszcze raz, zabrać cię chcę w miejsca w które nikt nie szedł, Zaciskając palce na szyi, i chcąc z tobą mocno odlecieć, Biorąc do swego świata, bo chujowo mi w tym świecie, Gubić się w tobie, co dzień, do drugiej od trzeciej, Kocham łzy, gdy się dlawisz, czymś co ciężko przełknąć, Chciałbym znowu cię oznaczyć, lecz poprzednie to nie przeszłość, Ślady, ugryzienia, to mój czas zabawy, Paznkocie, drapiącę skórę, to taki cudowny nawyk Język ledwie muskający czubek górnych oraz dolnych warg, Męskość wsuwająca się tak miękko, jakbym wwoził skarb, Każdy ruch, każde drgnięcie, wpływa do ciebie jak dar, Dla świata, mojego świata, Którym jesteś ty, Moja suka, moja femme fatale
2 notes · View notes
psy-wojewodztwo-lodzkie · 2 days ago
Text
Pies do adopcji, Czartki, 10 marca 2025
Bordo 616093903032422
Gatunek Pies Płeć Samiec Rasa Mieszaniec Chip 616093903032422 Wielkość duża Bordo to pies o wyjątkowej urodzie, ale jego serce wciąż otulone jest murem nieufności. Trafił do nas jako lękowy i wycofany psiak – jego świat do tej pory nie znał ciepła ludzkiej dłoni, miłego głosu ani spacerów na smyczy. Kiedy czuje się zagrożony, potrafi pokazać ząbki – to jego sposób na powiedzenie „boję się”. Jednak my wiemy, że pod tą warstwą niepewności kryje się pies, który może się otworzyć. Znalazł się w nowej dla siebie sytuacji, której jeszcze nie rozumie. Wszystko wskazuje na to, że wcześniej człowiek nie poświęcał mu zbyt wiele uwagi – dotyk, bliskość i kontakt są dla niego czymś zupełnie obcym. Przed nim długa droga, ale my się nie poddamy! Będziemy pracować nad tym, by powoli zrozumiał, że człowiek nie jest zagrożeniem, a smycz może prowadzić do ciekawszego świata, pełnego zapachów i bezpiecznych przygód. Bordo potrzebuje jeszcze czasu, ale już możesz mu pomóc poprzez adopcję wirtualną ! Dzięki Twojemu wsparciu będziemy mogli zapewnić mu dodatkową pracę z behawiorystą, odpowiednie warunki i jeszcze większe szanse na odnalezienie prawdziwego domu. ✅ Kliknij miseczkę przy opisie Bordo ✅ Wybierz kwotę jednorazowego wsparcia i dokonaj wpłaty ? ✅ Zapłać szybko i wygodnie BLIKIEM lub inną metodą ? ✅ Gotowe! Twój gest sprawia, że Bordo dostaje szansę na lepszą przyszłość ? Każda wpłata to realne wsparcie, które zmienia życie naszych psów na lepsze. A jeśli możesz, wróć do nas i wesprzyj kolejne zwierzaki – ich potrzeby nigdy się nie kończą. Daj Bordo szansę na lepsze jutro – razem możemy odmienić jego los! Rok urodzenia 2020 Waga 30 Podopieczny Miasto/Gmina Gmina Zduńska Wola Smycz nie Stosunek do psów Mieszka w kojcu sam Kastracja/Sterylizacja tak
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
0 notes
myslodsiewniav · 2 years ago
Text
Nie chcę upierać się na ten moment, że "do pieska trzeba podchodzić tak-i-tak by ją nauczyć najbardziej kluczowych rzeczy".
Moim zdaniem kluczowe było jej zdrowie.
I na podstawie moich doświadczeń z tresurą psiaków - tak jak każdy człowiek jest inny, tak każdy piesek jest inny. Inne ma problemy, z czego innego wynikają, ma inną wrażliwość, inteligencję, inną uważność i co za tym idzie inne sposoby działań opiekuna przyniosą pożądane efekty w zachowaniu pieska.
Moja niunia 13 lutego na trawniku STAŁA. Była zbyt przerażona by się poruszyć. Po prostu stała jak spetryfikowana. Nie była w stanie załatwić się, jeżeli w promieniu 20 metrów cokolwiek się poruszało. Nas tolerowała. Kleliśmy na ludzi, którzy "chodzą i żyją" :P, wychodziliśmy z pieskiem na dwór wcześniej upewniając się (z okna), że akurat nikogo nie ma na naszym skwerku od podwórza. W parczku od strony ulicy przez miesiąc nie było mowy, żeby piesek się załatwił lub poruszył - samochody były przerażające. Żadne smaczki nie mogły odwrócić jej uwagi od czujnej obserwacji przerażającego otoczenia. Zgodnie z poradnikami: wynosiliśmy ją na rączkach by zapewnić jej bezpieczną aklimatyzację w nowym miejscu. Przez miesiąc. W lutym jeżeli chodziła na smyczy to tylko za nami, jak cień. Na widok ludzi uciekała.
A teraz? Po dwóch miesiącach jest olbrzymia zmiana.
Teraz psiula po założeniu jej szelek sama nas prowadzi. Prowadzi! Nie idzie za nami, jak cichy cień na sznurku, tylko PROWADZI nas do wyjścia. Sama wybiera (na klatce schodowej), gdzie woli się skierować - ku podwórku czy ku ulicy. I najczęściej wybiera ulicę. :D Lubi skradać się by przestraszyć gołębie. Na samochody reaguje obojętnością, ale kiedy jest bardzo szczęśliwa (lub kiedy idzie z naszą dwójką) postanawia je gonić xD lub oszczekać - jest tak dzielna, że całe szczęście, że jest na smyczy. Poznała całą masę nowych ludzi - to dla niej wciąż jest najtrudniejsze, ale coraz odważniej prowokuje ludzi do zabawy (głaskanie niezbyt: dopóki nie pokażesz, że jesteś gotów biegać za nią po przedpokoju to nie ma pozwolenia na głasku-głasku, co za tym idzie trzyma rezerwę wobec mojej mamy). Fantastycznie bawi się na otwartych przestrzeniach. Ogarnia już "siad" i czasem "noga". "Zostań" i "zostaw" są dla niej niezbyt zrozumiałe - tzn. w zabawie "zostaw" działa, ale jak chwyci jakiegoś śmiecia na spacerze to "zostaw" mogę sobie gadać xP i tak trzeba rozewrzeć paszczę i z gardełka wyrwać :P A "zostań" hymmm... wydaje mi się, że to komenda sprzeczna z jej lękami i potrzebami. Ona nie chce zostawać sama w domu "na zawsze do powrotu mojego z pracy" :P -i kropka.
Ustaliliśmy, że bierzemy behawiorystę.
Ale.
Dziś rano się wkurzyłam i coraz bardziej zaczynam podejrzewać, że to wkurzenie będzie mi teraz coraz cześciej towarzyszyć - będę dostawać porady od ludzi, którzy dużo wiedzą o swoich pieskach a mało o moim. Jakby "pies" to był model do składania z jednolitą instrukcją. Ech.
Rano na spacerze podszedł do nas szczeniak sąsiadki z klatki obok - jack rusell terrier. Spotykałyśmy się nie raz na tym trawniku, ale zawsze ją prosiłam, aby skróciła smycz, bo moja suczka jest nieszczepiona. U weterynarza w kolejce też sytuacja się powtarzała. Zaznaczę, że widziałam, że obydwa pieski są rozmerdane i chętne do zabawy, ale zdrowie najważniejsze. Opiekunka terrierka była niepocieszona, ale skracała smycz. I zwracała nam uwagę - z potępieniem - że to nieodpowiedzialne tak późno szczepić psa. Ech. A my za każdym razem jej przypominaliśmy, że to nie z naszej winy, że to kundelek, a nie piesek z hodowli, że ma przesunięty harmonogram szczepień, że do tego zachorowała itp. itd.
Ale dziś z uśmiechem zaprosiłam Panią sąsiadkę do popuszczenia smyczy - już psiaki mogą się poznać. :D
Pani do mnie podeszła i obserwowałyśmy nasze maluchy. Moja sunia, chociaż w tym samym wieku co jack rusell terrier (obydwoje mają 18 tygodni) jest troszkę większa i zapowiada się na średniej wielkości psa. Pieski się obwąchały. Moja nie naciągała swojej smyczy, nie wskakiwała na terrierka, nie próbowała też zaplątać smyczy. Terrierek przeciwnie - trochę wąchał moją, a trochę krzaki, zaplątał się, pociągnął swoją panią, przeszedł pod moim psiakiem, tak, że gdyby nie wyskoczyła zaplątałby jej nogi. Opisuję to, bo bardziej zapamiętałam wygibasy Pani sąsiadki wokół smyczy i radość mojego pieska (pierwszy raz po 2 miesiącach może się bawić z innym psiakiem! Po prostu nie wiedziała co z ogonem zrobić :D) niż jakieś porównania. Na tamtą chwilę przynajmniej.
Ale!
Terrirerek w pewnym momencie olał moją sunię, zajęty był szukaniem miejsca na dwójkę. A moja suczka próbowała go zachęcić do zabawy - wskakiwała przed niego lub w zakres jego spojrzenia w tej charakterystycznej psiej pozie: z dupką wysoko i łekpiem na ziemi miedzy przednimi łapkami. Wciąż była kulturalna, nie szczekała, najwyżej sapała i nie atakowała. Piesek ją olewał, ale się nie poddawała.
Sąsiadka chciała wykorzystać ten moment by z moim niuniem się zapoznać: podeszła do niej wyciągając rękę. A mój piesek jak to wobec ludzi: ogon momentalnie pod siebie, uszy płasko do czaski i wycofanie w tył, najlepiej tak, bym kryła jej tyłek. Powiedziałam Pani sąsiadce, żeby nie naciskała, że mój piesek się jeszcze boi, jeszcze oswaja.
A sąsiadka na to: no oczywiście, że się boi, jak wy zawaliliście najważniejszy okres socjalizacji! Ona nie wie jak reagować przy innych psach, tego trzeba się uczyć od najwcześniejszych miesięcy życia, a wy ją izolowaliście to teraz się boi - pouczała mnie. Zawaliliście sprawę, to już nie jest do odratowania - kręciła głową. To trzeba od małego psa przyzwyczajać do obecności innych psów.
No wkurwiłam się!
Mówię jej, że przecież nie boi się jej pieska tylko sąsiadki we własnej osobie! Sama widziała, jak do piesków jest otwarta, jak do zabawy zachęca. Tam skąd ją wzięliśmy żyła na podwórku z pieskami, odwiedzały ja inne szczeniaki, socjalizowała się - co nam potwierdzała poprzednia opiekunka. To ludzi się boi, bo ludzie ewidentnie musieli jej zrobić paskudne rzeczy! Noż kurde!
I przecież ja wiem, że trzeba od małego, ale chodziło tu o ZDROWIE do jasnej...
I znowu babce tłumaczę, że miała opóźniony harmonogram szczepień, bo tam, skąd ją wzięliśmy nie wykonano pierwszego szczepienia, w zasadzie oszukano nas, że je ma, a o tym, że nie ma - dowiedzieliśmy się jak piesek był z nami już w domu.
A na to babka "to nieodpowiedzialny hodowca!" - mówię, że to nie "hodowca" tylko jakaś rodzina, a mój piesek nie jest rasowcem (chociaż to sugeruje umaszczenie) tylko kundelkiem.
A babka jakby tego zupełnie nie usłyszała, jakby nie przyjmowała do wiadomości i kontynuując poprzednią myśl mnie pyta o charakterystyczne cechy rasy mojego psa...
I znowu, że to "nie do odratowania" te opuszczone przez moją sunie miesiące socjalizacji. Że według jej behawiorysty nie wiadomo czy tak dorosłego psa da się czegokolwiek nauczyć.
No i znowu mnie trafiło i mówię o Lucynce, pięciolatce, która przeszła szkolenie śpiewająco i owoce spijamy jak śmietankę. Bo kurde, no! Oczywiście, że się DA wyszkolić psa. I właściciela by był lepszym opiekunem :P
Pani sąsiadka zaczęła mnie ostrzegać, że szczeniaczki, które się bawią mogą brzmieć groźnie. Ja tylko pokiwałam głową - bo wiadomo, że tak, czasem to ułamek sekundy, gdy grożenie w żartach zmiana się w grożenie na serio. Przerabiamy to co święta z naszą Luśką i psem kuzyna. Trzeba maluchy mieć na oku, ale też nie przeszkadzać im w zabawie. Moja reakcja najwidoczniej nie była dla Pani sąsiadki jasna, więc mi wyjaśniła jak okropnie może brzmieć zabawa miedzy jej jack russell terrirem, a znajomym innym szczeniakiem z naszego osiedla, też podała tu nazwę rasy, ale nie pamiętam (w ogóle nie używała imion psów, tylko nazwy raz): wyjaśniała, że brzmi to groźnie. Utrzymywała, że "nie wyobrażam sobie" jak groźnie to brzmi xD i na moje "wiem" odparła, że "wiem, jak szczeniaki zaczną sie socjalizować o ile zaakceptują pani psa po takiej stracie czasu"... Zaczęłam jej wyjaśniać, że mam doświadczenie w widywaniu spięć piesków, ale zmieniła temat. Opowiadała mi o innym psie z naszego osiedla, który ją zachwyca: o pitbullu, który jest najłagodniejszym i najposłuszniejszym misiem na świecie - nie do wiary. Też słuchałam tego z takim... zaskoczeniem? Dziwi mnie, że ktokolwiek uważa jeszcze, że psy tej rasy są agresywne? Myślałam, że świadomość o prawdziwej naturze tej rasy i jej wypatrzeniu behawioralnym przez człowieka obiegła świat tak w 2009 roku... Ona źle odczytałą moje zdziwienie i popiera "ale naprawdę!", a ja na to "tak, doskonale o tym wiem, to łagodna rasa, która była niechlubnie tresowana przez człowieka".
Ta pani była jakoś głucha na to co mówię - nie przyjmowała do wiadomości, że ja w ogóle mogę mieć wiedzę o psach, bo przecież mam szczeniaka i to takiego, który "opuścił" etapy socjalizacji, które ona ma obcykane. Powiedziałam jej, że moja sunia to mój trzeci piesek w życiu, również trzeci, którego będę szkolić, więc wolę podejść do z uważnością i indywidualnie, alby odpowiedzieć na potrzeby mojego psa... ech.
Pani poinformowała mnie na koniec i w zasadzie zaprosiła do uczestniczenia w naszym lokalnym, osiedlowym procesie socjalizacji psiaków. Podała adres miejsca spotkań - codziennie o 13 i o 17-18 w takim-i-takim miejscu spotykają się lokalsi by puścić pasiaki do zabawy.
Dziś odpadamy - mam pracę i plany, ale może jutro znajdziemy czas. A jak nie jutro to po świętach.
Na początku byłam do pomysłu zapalona. Bo to fajnie dla mojego psiaka.
A teraz stresuje się na myśl o tym, że czeka mnie znowu zbieranie pouczeń od osób głuchych na to co mówię, projektujących na mnie założenia na mój i mojego psa temat.
12 notes · View notes
avocatogames · 7 days ago
Text
Hej hej💞
W tym poście chcę Wam polecić kilka podmianek w The Sims 4, których często używam. Dzięki nim można zmienić nieco estetykę gry i trochę odświeżyć wygląd niektórych obiektów. Mam nadzieję, że coś Wam wpadnie w oko😊
Mapy światów https://www.patreon.com/20thCPlumbob
Chowańce w Krainie Magii https://lady-moriel.tumblr.com/post/734878693891194880/familiars-replacement
Pozy do selfie https://www.patreon.com/dearkims
Animacja czytania książek na siedząco https://www.patreon.com/posts/override-reading-102749447
Smycz dla psa https://www.patreon.com/posts/default-dog-95224478
Bukiety https://www.patreon.com/posts/override-flower-101301090
Drzemki https://beverlyallitsims.tumblr.com/post/170184633717/nap-replacement-poses-for-bed-and
Róża jako prezent https://www.patreon.com/posts/offer-rose-97634931
Deska do krojenia https://www.patreon.com/posts/ts4-cutting-91658238
Kołyska dla dziecka https://awingedllama.tumblr.com/post/712586874033717248/bassinet-override-updated-the-time-has-come-the
Dziecięce rysunki https://modthesims.info/d/672937/child-drawing-replacements.html
Gry komputerowe https://www.patreon.com/posts/pc-game-33560276
Pilot do telewizora https://modthesims.info/d/641597/default-replacement-remote-control.html
Pudełko śniadaniowe https://www.patreon.com/posts/sack-lunch-61636787
Gąbka do mycia naczyń https://www.patreon.com/posts/ts4-kitchen-78685263
Butelka dla dzieci https://www.patreon.com/posts/baby-bottle-81745711
Słuchawki https://www.patreon.com/posts/functional-39786052
Elektryczna szczoteczka do zębów https://www.patreon.com/posts/zamena-igrovoi-4-73180048
Poduszka dla bobasów w CAS https://www.tumblr.com/grimmbats/711880165927665664/wanted-options-so-i-made-thisjust-default
Gąbka do kąpieli dziecka https://www.patreon.com/posts/default-infant-92403438
Telefon komórkowy https://www.patreon.com/posts/phone-case-95852570
Więcej wzorów parasolek https://tukete.tumblr.com/post/175975230968/functional-umbrella-recolors-functional-umbrellas
Okładki książek https://www.patreon.com/posts/book-cover-100457724
Kolor mopa https://www.patreon.com/posts/default-mop-98698101
Kolor ołówka https://www.patreon.com/posts/default-pencil-91071159
Piłka do kosza https://www.patreon.com/posts/better-override-87556185
Obrazy https://www.patreon.com/posts/oleanders-62884293
Środek do czyszczenia powierzchni https://www.patreon.com/posts/fabulous-spray-93608722
Gąbka do czyszczenia https://www.patreon.com/posts/scrub-father-90536356
Menu główne gry https://www.patreon.com/posts/refreshed-main-2-102715048
Szczotki do włosów https://www.patreon.com/posts/mod-functional-77282024
Pierścionki zaręczynowe https://www.patreon.com/posts/purchase-rings-87162008
Bilboardy https://www.tumblr.com/kekeyw/753060136522858496/kekeyw-billboard-overrides
Wędka https://largetaytertots.tumblr.com/post/763608572138586112/fishing-rod-override-by-largetaytertots-a-small
Brak kasku podczas jazdy rowerem https://modthesims.info/d/651133/no-bicycle-helmet.html
Animacja oglądania telewizji https://www.patreon.com/posts/relaxed-tv-113487807
Animacja zmiany obuwia https://www.patreon.com/posts/shoe-removal-v1a-98678075
Zmiana czcionki https://www.patreon.com/posts/ts4-font-style-93679947
1 note · View note