#retrospekcja
Explore tagged Tumblr posts
myslodsiewniav · 4 months ago
Text
Retrospekcja lub bycie dorosłą... A! I odkrycia nowych oznak ADHD :D
22 lipca 2024
Czasami - jak dziś - muszę sobie przypomnieć, że pisanie pomaga. Mi pomaga ułożyć myśli.
Chyba jestem w jakimś okresie catharsis: robiąc teraz, po 30stce, studia wracam do doświadczenia bycia studentką sprzed lat, gdy byłam ledwo 20-stolatką.
Z jednej strony po prostu pracuję i na takim najpłytszym poziomie odkrywam, że kurcze, naprawdę to lubię, że to nie jest tak straszne i przytłaczające tak bardzo jak pamiętałam. Że spokój w życiu osobistym zupełnie zmienia to doświadczenie, jego odbiór. Że wiedza jaką mam o sobie samej zupełnie inaczej pomaga zadbać o komfort nauki i zdobywania wiedzy.
A na głębszym poziomie teraz, gdy już mogę odetchnąć, bo chociaż wciąż jest problem z wpisami do indeksu to jednak mam teraz lżejszą głowę, oddałam wszystko co oddać miałam, zaliczyłam co było do zaliczenia, ewentualne braki chcę uzupełniać by dostać 5 z tych ostatnich 3 przedmiotów z których wpisu nie mam (z dwóch wiem, że dostanę 5, z trzeciego to nie wiem nic i nie wiadomo czy nie skończy się u rektora... Nie miałam ochoty o tym pisać w zeszłym tygodniu, ale DZIAŁO się, byłam tak mocno w to zaangażowana i zarazem tym przejęta, że nie mogłam się uspokoić na tyle by to spisać tak dla siebie, do pamiętnika, wszystko opisywałam w mailach do dziekanatu i wygadałam się w rozmowie z chłopakiem, który ma taką samą sytuację jak ja w związku z zaliczeniem tego przedmiotu... A teraz trochę żałuję, bo jak piszę tu, do pamiętnika, to ta rozkminka więcej spokoju mi daje).
Wrażenie mam pogłębione względem swojemu wpisowi sprzed tygodnia: jestem starsza, doroślejsza i też uczę się z kolejną generacją (studiuję w dużej mierze z Gen-Z), która bardzo jest uważna na emocje, na granice drugiego człowieka, na szacunek względem nich. Wśród tych młodych ludzi czuję się bardziej "u siebie" w kwestii tworzenia relacji społecznych i zarazem wiem, że do nich, moich osób z roku, też nie pasuję: jestem klockiem z innego zestawu, od innego producenta xD. Bo chociaż Gen-Z ogarnięte mają relacje i granice, to nie mają ogarniętych masę innych rzeczy (to nie zarzut z mojej strony, ani jakieś lekceważące patrzenie z góry - po prostu widzę, że to młodzi ludzie, którzy jeszcze popełnią masę błędów i nauczą się masy fajnych rzeczy o sobie i innych, żeby za 10 lat podobnie jak ja mieć świadomość, że są dojrzalsi, po prostu). Więc siłą rzeczy - znowu odstaję, znowu nie pasuję do grupy. I chociaż wiem - i to daję otuchy - że to bolesne uczucie niedopasowania, a przez to samotności, to też wynik ADHD, konsekwencja budowy mojego mózgu, faktu, że nie ogarniam płytszych relacji, bo dla mnie przyjaźń to zaufanie i pokazanie swoich brzydkich i bolesnych stron, a bez gotowości na tą otwartość po prostu nazwę relację "byciem znajomymi" - dla mnie między przyjaźnią, a koleżeństwem jest olbrzymi różnica, dla niektórych nie do ogarnięcia jak duża i jak dużą wagę przykładam do rozróżnienia tych nazw dla relacji.
W ostatnim półroczu (a teraz, gdy właśnie zrobiło się miejsce na oddech, bo już nie myślę gorączkowo o konieczności oddania prac zaliczeniowych) coraz mocniej dotyka mnie świadomość, że przez swoją traumę u progu dorosłości, przez lawinę wydarzeń następujących krótko po sobie, z których każde mogło być urazem do pracy na psychoterapii przez lata (i było), musiałam zamarznąć.
"Zamarznąć" w sensie metaforycznym oczywiście. Musiałam wysiąść z pociągu zwanego życiem - tak to sobie wyobrażałam zawsze, że życie to pociąg, który pędzi, jest w nim tłoczno, każdy mówi o swoich planach na życie, czuję ścisk, czuję ciśnienie, czuję psesję by też mówić o swoich planowanych stacjach przesiadkowych, osiągnieciach, a zarazem walczę o życie, a bodźców jest tak dużo, że jestem bliska krzyczenia z paniki, aż spontanicznie wysiadam na stacji, takiej ja ta ze Spirited Away:
Tumblr media
Cicho. Bezludno. Spokojnie. Tylko szum wody i żadnej drogi, którą trzebaby podążać, żadnych oczekiwań czy presji. Po prostu możliwość wyjścia na tą bezludną przestrzeń i uwalniająca perspektywa braku potrzeby planów. Wystarczy być. Chociażby tam siedzieć tylko i cieszyć się brakiem hałasu, ludzi, ścisku... przy jednoczesnym poczuciu FOMO: że wszyscy pojechali dalej, beze mnie, że jestem sama i nie mam nikogo i nikt nie zauważy braku mnie.
OMG. Ile ja poczucia winy w sobie miałam - że nie daję rady jak wszyscy.
OMG, ile ja spraw wtedy "dawałam radę" dźwignąć, których ani moi rówieśnicy nie musieli wtedy, ani większość ludzi na świecie nie musi dźwigać. Przynajmniej nie w pojedynkę i nie jednocześnie... Ale tego nie dostrzegałam wtedy - wtedy miałam do samej siebie (i ofc do świata) żal, że nie daję rady, a inni ludzie ewidentnie dają radę! "Co jest ze mną nie tak!?" I tym tropem dochodziłam do szukania problemu w sobie: że faktycznie jestem do niczego, że jestem gorsza, że mniej zdolna, że nie dość mądra (a to była cecha, którą w sobie zawsze ceniłam - urody pewna nie byłam, ale uważałam, że mądra jestem, w tym, że masy rzeczy nie wiem i chcę się ich nauczyć), zła - fundamentalnie zła i skazana na to by po prostu za karę, "w pokucie" za to bycie złą osobą, po prostu mieć takie życie (dziękuję kulturo oparta na wartościach katolickich, super).
A teraz, w 2024 roku, WYRAŹNIE widzę i wiem, wyciągam wnioski z przeczytanych badań, z tego co wiem o sobie dzięki terapii, z tego jak teraz żyję, że... wysiadłam z tego pociągu i zastygłam w czasie by przeżyć. Że inną opcją było niewysiadanie z tego pociągu w którym od hałasu i presji PĘKAŁAM od środka, a to prowadziłoby do tego, że dziś by mnie tutaj nie było. Prawdopodobnie. Ale myślę, że tak by się to skończyło - ba! W tamtym okresie miałam próbę pożegnania się z życiem. I tak zbyt długo jechałam tym pociągiem, którego atmosfera mi nie sprzyjała. Zbyt długo narażałam się na ból i dyskomfort - powinnam była wysiąść wcześniej. Teraz to wiem, dzisiaj to wiem. Ech. Tak mi miło i tak kojąco wyobrazić sobie ten pociąg i stację, którą kiedyś sobie wyobrażałam, ale tym razem zmienić tą fabułę: tym razem, jako 35 letnia kobieta wyciągnąć dłonie do tej 21-24 latki, która siedzi sama, która nie ma pojęcia, tak siadomie, że uratowała sobie życie ostatkiem sił, a która zamiast być z siebie dumna, albo pozwolić sobie na słabość i na odpoczynek w ciszy, to czuje wewnętrzną złość i przełyka łzy goryczy wyrzucając sobie, że jest inna, gorsza, że nie potrafi znowu być "jak wszyscy", że chociaż chciała nadążyć to nie potrafi. Chciałabym usiąść obok niej, przykryć ją kocem i posiedzieć w ciszy, żeby nie czuła się tak samotna.
To niesamowite jak dużo dała mi i wciąż daje terapia. Jestem niewypowiedzianie wdzięczna Ani za tą jedną sesję, w której użyła innej techniki terapii niż zazwyczaj - gdy po omówieniu wspomnienia, problemu, kazała mi zamknąć oczy i świadomie poczuć siebie, tą z tamtego dnia, tą z gabinetu terapeutycznego, a potem w wyobraźni miałam się znaleźć w tym miejscu o którym tamtego dnia rozmawiałyśmy na sesji. I miałam zobaczyć tamtą siebie - tą, która wtedy cierpiała, i ją przytulić. I dać jej to, co mam w kieszeni, by nigdy nie czuła się sama. Byłam przerażona widząc to dziecko (bo wtedy omawialiśmy okres mojej komunii - we wspomnieniu znalazłam się na podwórkach za moim domem rodzinnym, w majowe popołudnie, kiedy wydarzyło się coś paskudnego ze strony mojej kuzynki - a gdy zobaczyłam siebie samą, NAGLE, tą 9-10 letnią mnie,na trawniku w tej czarno-białej sukience na ramiączkach w kwiatki, której nie lubiłam, a która była najbardziej 90' ciuchem ever), ale potem po prostu się rozczuliłam - myślałam, że nie lubiłam tego dziecka! A tym czasem, tamtego dnia, jakby przeniesiona wehikułem czasu do przeszłości, widząc samą siebie, wiedząc co się dzieje w głowie tej dziewczynki się totalnie rozczuliłam, przygarnęłam tego maluch i przytuliłam tak, jak wiedziałam, że tego dnia nikt jej nie przytuli. A ona przytuliła mnie. OFC na kozetce u psychoterautki się poryczałam ze wzruszenia - wiem, że to banalne i symboliczne nawiązywanie więzi z sobą, leczenie wewnętrznego dziecka, że to tylko taka gra wyobraźni, a jednak to była najbardziej prawdziwa podróż, której potrzebowałam bardziej niż sądziłam. I jak w mojej kieszeni pojawił się przedmiot - jak to mówiła psycholożka - to od razu wiedziałam co to jest. I oczywiście od razu podałam ten przedmiot dziewczynce, powiedziałam jej, żeby się nie martwiła, bo teraz ja zatroszczę się o jej bezpieczeństwo i zdrowie, a jeżeli będzie potrzebowała się ze mną skontaktować to... i podałam jej przedmiot z kieszeni. Gdy moja terapeutka pozwoliła mi wyjść z tego transu, tego ćwiczenia wyobraźni "zamknij oczy i podążaj za moim głosem", to poryczana jak bóbr i szczęśliwa, spokojna, krzyknęłam radośnie "dałam jej telefon!". Tak się cieszyłam, że ona może od tego momentu do mnie zadzwonić! A moja Ania wtedy się śmiała mówiąc "wiem, tak myślałam, że to będzie telefon, to całkiem oczywiste było". Ech.
No, piękne doświadczenie to było i zarazem niezwykłe. Od tamtego czasu lubię sobie przypominać, że te dziewczynki i dziewczyny i kobiety z przeszłości to JA. I że ta ja-z-teraz mogę do nich dostrzec i im pomóc.
Traktuję to jak ćwiczenie wyobraźni i jednocześnie narzędzie terapeutyczne: ja-z-teraz mam przestrzeń i możliwości unieść to co przygniotło mnie-z-kiedyś, więc mogę zajrzeć tam, gdzie ja-z-kiedyś w tamtym czasie nie potrafiła lub bała się zaglądać.
Piszę o tym, aby lepiej uchwycić to o czym mówię, kiedy dopada mnie raz po raz refleksja na temat okresu studiowania i w ogóle bycia studentką.
Teraz czuję się kochana, zadbana, bezpieczna. Owszem, są problemy, ale nie takie, których nie mogę rozwiązać lub chociażby pojąć ich struktury, oszacować gdzie szukać pomocy w ich rozwiązaniu.
Tak, budzi mnie czasem strach, gdy myślę o tym, że nie mam mieszkania i raczej mieszkania mieć nie będę - marzenie o swoim kawałku przestrzeni z każdym rokiem robi się coraz bardziej odległe. Ale teraz przestaję to widzieć jako swoją życiową porażkę: ja nie miałam nigdy możliwości i szans by mieć mieszkanie. Nie miałam wiedzy i świadomości, nie miałam wsparcia, ani bezpieczeństwa. A obecne problemy to pogłębiające się problemy systemowe - to nie moja wina. Chcę coś z tym zrobić, ale najpierw muszę zadbać o swoje bezpieczeństwo finansowe, a aby to zrobić muszę zadbać o edukację i utrzymanie work-life-balance. A to trudniejsze niż brzmi.
Dzięki mojemu chłopakowi/narzeczonemu (mam z tym problem - to fajne, że jest narzeczonym, ale czy narzeczony już nie jest chłopakiem? Dla niego to big deal, a dla mnie synonimy. Ze względu na niego staram się pilnować by nazywać go "narzeczonym", ale i tak czasem wymsknie mi się czasem per "chłopak" i zawsze słyszę w żarcie, że go degraduję. xD A jeżeli narzeczony nie jest chłopakiem to mam rozumieć, że to nazewnictwo jest tożsame z levelem postaci? Zaczynasz jako akolita, potem jesteś giermkiem, a potem możesz zostać krzyżowcem lub mnichem? W ten sam sposób mamy chłopaka/dziewczynę, narzeczonego/narzeczoną i męża/żonę? Bo w sumie teoretycznie w obydwu przypadkach powinno chodzić o zdobyty exp xD) czuję bezpieczeństwo. Przewidywalność - nie mylić z nudą! - w związku to coś pięknego! Coś fantastycznego! Dzięki temu mam tyle przestrzeni na rokminy i na projekty twórcze.
No i właśnie...
Dzięki życiu jakie tworzę z moim narzeczonym, którego nie mogłby być, gdybym nie trafiła na terapię, nie zdiagnozowała w międzyczasie ADHD, nie przeżyła tylu trudności w rodzinie, bez tego co jest teraz w życiu prywatnym i w partnerstwie nie byłoby przestrzeni na zaczęcie tych studiów.
A bez tych studiów nie przerabiałabym tego co przerabiam teraz.
A przerabiam BARDZO WYRAŹNE dostrzeganie tego, że nigdy nie chodziło o to, że byłam zbyt zła, zbyt głupia, zbyt mało zaradna. Że różne zawalane przeze mnie rzeczy to faktycznie był wynik mieszanki młodego wieku, pierwszych błędów, nieleczonej depresji, ADHD i NADMIARU obowiązków. Te wszystkie czynniki, plus brak fundamentalnego bezpieczeństwa (finansowego, emocjonalnego) to było jak.... ech, to było tak, jakbym próbowała (i moli bliscy próbowali) wydestylować moich kilka cech: zaradność-ponad-wiek, kreatywność, mądrość wynikającą z ciekawości. I zupełnie przy tym zasłaniali sobie wszystko co niewygodne: jeżeli jestem mądra i ciekawa, mogę z zapałem gadać godzinami o tym czego się nauczyłam ucząc się do sprawdzianu, ale do domu z tego sprawdzianu przynoszę 2 to ewidentnie oznacza, że kłamię, że się uczyłam i zawodzę oczekiwania, więc muszę uczyć się więcej - zamiast szukać innego rozwiązania tej sytuacji i to w przyczynach o których zresztą mówiłam: że gdy mam odpowiadać stresuję się tak bardzo, że mam pustkę w głowie (a potem piszę sprawdziany za siebie i nienauczone koleżanki - ja dostaję 2, a one 5 i nikt w tym nie widzi problemu oprócz mnie, nauczyciele nie wierzą, że mój brak regularności w nauce może owocować pracą na 5, o co jestem call outowana na lekacjach - "skąd to przepisałaś?" słyszę od polonistki, która oceniała pracę, którą bardzo fajnie mi się pisało, bo to był w zasadzie fanfic do "Dziadów cz. II" i miałam z tego fun... Każe mi wymieniać na forum milczącej klasy jakie książki prywatnie czytam, bo ona nie wierzy, że mogłam sama z siebie czytać Mickiewicza, mam pustkę w głowie, ale wymieniam... Czuję się zawstydzona i wyszydzona, celem tej sytuacji było "obnarzenie" faktu, że zdaniem polonistki nie czytam wcale, bo popełniam błędy ortograficzne i fleksyjne, których ona nie uznaje za objawy dysortografii... Gdy wymieniam co ostatnio czytałam pani psor zaczyna się śmiać kpiąco, a razem z nią niektóre osoby z klasy - bo czytałam, zgodnie z prawdą, "Park Jurajski III", co być może brzmi niedorzecznie, jakbym udawała, że film jest książką, ale dostałam serio taką książkę w prezencie na urodziny od mojej koleżanki z ławki... całe szczęście ona się nie śmieje, ale też nie staje w mojej obronie potwierdzając, że tą książkę sama mi dała... Przychodzę do domu i opowiadam o tym mamie, która wcześniej sprawdzała tą moją pracę, której autorstwo zostało wzięte w wątpliwość, która wie, że nie da sie mnie odlepić od książek... i mama robi co może: ta akcja sprowokowała mamę by wybrać się ze mną do poradni po opinię. Polonistka nie chciała dać mi skierowania, bo upierała się, że akurat moje błędy wynikają z lenistwa... skierowała inne osoby z klasy, oni wrócili z negatywną opinią, a ja przyniosłam papier z opinią pozytywną... )
Tumblr media
Ech...@pantokratorka mówiła mi, że teraz w szkole takie akcje jak ta z polonistką by nie przeszły.
Jakby nie było: byłoby łatwiej żyć wiedząc to, co wiem dzisiaj. Że błędy popełniam i będę popełniać, nie ważne jak będę się starała. Po prostu mój mózg nie uznaje takich "błahostek" jak ortografia za istotne i już. I zarazem ten sam atypowy mózg ma silne poczucie sprawiedliwości tj. skówka może być skuwką, ale też skófkom lub skufką i zupełnie tego nie dostrzegę jeszcze przez tydzień (no jak chcesz zrozumieć co napisałam to zrozumiesz, nie? - tak myśli mój mózg, close enough) o tyle wystawienie 5 osobie, która ściągała i 5 osobie, która nie ściągała jest dla mnie jak obraza, naruszenie norm społecznych i nie mogę tego przeżyć. ADHD.
Kolejna rzecz? I to taka o której nie wiedziałam, że jest big deal - po prostu myślałam, że raczej WSZYSCY, WIĘKSZOŚĆ SPOŁECZEŃSTWA ma jak ja w tej kwestii i odchyłem od normy jest właśnie inne podejście. Otóż czytałam ostatnio wątek rozmowy o tym, że osoby z ADHD i na spectrum autyzmu mają "problem z szanowaniem autorytetów" - samo wyrażenie dla mnie brzmi, jak jakiś klasistowsko-konfucjański zarzut ideologiczny. Co to znaczy? Ja faktycznie: nie uważam, żeby moim "autorytetem" miał być np: człowiek będący rasistą lub seksistą, nawet jeżeli ma bogaty dorobek akademicki lub inne cechy, które mogły by go stawiać na piedestale. Ale szanuję autorytety. Swoje, zgodne z moimi poglądami i wartościami. Co więcej jestem przeciwna tej dawnej idei, że z marszu na wyjątkowy szacunek zasługują ludzie starsi wiekiem, wobec których ten szacunek miałaby wyrażać poprzez służalczość. To mnie bardzo wkurza i jestem gorącą przeciwniczką takiego podejścia.
Niemniej moim zdaniem na szacunek ZASŁUGUJE każdy człowiek. Nie ważne czy jest autorytetem czy nie.
I dlatego mam problem z frazą, że objawem ADHD oraz spectrum autyzmu jest "problem z szanowaniem autorytetów". Bo to brzmi, jakbyśmy byli jakimiś rebeliantami, którzy nie szanują nikogo, sex, drugs and rock'n'roll. A tu właśnie chodzi o to, że mamy problem, gdy ktokolwiek NIE SZANUJE innych ludzi lub oczekuje okazywania tego szacunku tylko wobec wybranych ludzi.
Ha!
I co się okazało? Że to właśnie ADHD&Autysm thing: nie tyle jest to "problem z szanowaniem autorytetów" - tak to jest postrzegane przez niektórych neurotypowych. Mózgi atypowych nie uznają idei tego, że mieliby istnieć równi i równiejsi: wszyscy jesteśmy wartościowi, a idea traktowania kogoś "lepiej" tylko dlatego, że wg. społeczeństwa jest autorytetem w swojej dziedzinie jest dla nas o tyle zaskakująca, co nosząca znamiona niesprawidliwości: bo człowiek bardziej lub mniej uprzywilejowanych, o większych czy mniejszych możliwościach po prostu podjął inną decyzje lub szereg decyzji, ma wiedzę czy inne cechy, które mu/jej dodają autorytetu, co oczywiście doceniamy i czego nie negujemy. Po prostu fundamentalnie nie zgadzamy się z pomysłem, że takiej osobie miałby się należeć "większy" szacunek lub podziw niż innym ludziom. Ot co. Takie decyzje moga być też dyktowane naszymi subiektywnymi wartościami (tj. tym co cenimy w innych ludziach, w życiu), ale nie ogarniamy hierarchi "szacunku wobec ludzi" dla samego szacunku, gdy ktoś po prostu wyraża się o innych ludziać z brakiem szacunku. Mam nadzieję, że to dobrze ujęłam.
Mega ciekawe, że to kolejny raz cecha ADHD i że wcale nie jest to domyślny sposób postrzegania świata większości ludzkości (atypowych jest 40% na świecie) - nie wiedziałam, że ludzie mają inaczej. Tj. wiedziałam, ale bardziej kojarzyłam to z ideą konfucjonizmu lub patriarchatu na zachodzie. A tu się okazuje, że to myślenie dla 60% ludzkości jest po prostu "domyślne", w "ustawieniach fabrycznych", a dla mnie samej jest oznaką braku postępowości i opresji.
---
W zeszłym tygodniu byłam na spotkaniu. Takim w sprawie możliwości rozwoju. Byłam jedyną osobą fizyczną na spotkaniu zorganizowanym dla zaciekawionych programem wsparcia osób w moim województwie. Reszta osób to reprezentanci organizacji pozarządowych: stowarzyszeń, fundacji i innych inicjatyw obywatelskich, a także urzędów, uczelni wyższych, szkół, instytucji szkolących, obiektów kultury, muzeów.
Poszłam tam w myśl "nie wiem, ale się dowiem" - miało być wprowadzenie do tematu wsparcia, nakreślenie jakie są możliwości, co zrobić by dofinansowanie dostać. Chciałam się po prostu dowiedzieć czy mam szanse na coś w ogóle. Podczas przerwy kawowej dałam znać swojej przyszłej wspólniczce xD - więc na drugiej części spotkania już byłyśmy we dwie, jako jedyne przedstawicielki osób fizycznych na sali wykładowej. Wtedy już przeszliśmy do praktycznych ćwiczeń z tworzenia projektów. Jakieś 2h pracy.
Bawiłam się świetnie. Dużo się dowiedziałam.
Ale zaskoczyło mnie to, jako feedback dostałam. Otóż zdaniem uczestników szkolenia, a więc doświadczonych organizatorów wielkich festiwali, artystów, aktorów... ich zdaniem byłam najbardziej kreatywną osobą na sali i upierali się, że daleko zajdę. Serio. Mi tam pikawa niemal wyskakiwała z piersi, bo czułam się jak... osoba, która nie miała latami nic oprócz przekonania, że jest mądra i zaradna, ale która w życiu akademiskim miała porażkę za porażką. A teraz wykładowcy z ASP mi mówią, że są w szoku, że nie jestem absolwentką ASP, albo, że nie pracuję kreatywnie.
I po przetrawieniu tego całego ogroma ciepła i komplementów (ale też merytorycznej krytyki) WIDZĘ, że mając te dwadzieściakilka lat, mając depresję, będąc obciążona wręcz lawinowo traumatycznymi doświadczeniami, tak się spaliłam, sparzyłam, tak straciłam wiarę w to, że moja sztuka jest wystarczająca, że sama ją opuściłam - bo to było ZBYT MOJE i ZBYT BLISKIE, ZBYT UKOCHANE by znowu się na tym polu zawieść (a w tamtym czasie się wciąż i wciąż zawodziłam), by złamać sobie serce ten najgłębszej i najszczęśliwszej części mnie, jaką było tworzenie: malarstwo, fotografia, media. To było chronione miejsce "nie ruszaj, nie patrz tutaj, nie uderzaj w to, bo zbyt dużo dla mnie znaczy bym mogła przyjąć zniszczenie i tego kawałka siebie, nawet tu nie patrz, bo boję się, że jak tobie tą część pokażę to niespodziewanie w nią uderzysz, a to jestem tak bardzo JA, że po prostu się załamię". Wolałam odejść od tego dla bezpieczeństwa. Zresztą, musiałam najleprw posklejać swoją zgruchotaną psychikę by móc w ogóle mieć przestrzeń na coś twórczego.
Trwało to dekadę.
A teraz wracam i widzę, i słyszę, że to nie było tak, że sobie wymyśliłam, że jestem dobra. Ja jestem dobra. Bardzo. I to widać.
Po tym spotkaniu po 1 - prowadząca na zakończenie nagrodziła mnie brawami, jako najbardziej kreatywną osobę na warsztatach. Dostałam owacje.
Po 2 - na sali była przedstawicielka mojej uczelni. Gdy pracowaliśmy grupowo sama doszła do wniosku, na forum grupy, że ona jest dobra w drobiazgowych rzeczach, w zapewnianiu zajebistej papierologii, ale jest słaba w kreatywnym myśleniu - przez co widzi, że jej uni traci kasę, bo ona nie ma pomysłu jak można by o coś zawnioskować. Wtedy rzuciłam, że polecam się (jeszcze na długo przed tymi feedbackami i oklaskami - po prostu spontanicznie się odezwałam), że studiuję u niej na uczelni i obecnie szukam pracy. To był trochę spontan, trochę żart, trochę wykorzystana przeze mnie okazja do autoreklamy w gronie osób, które pracują tak, jakbym ja chciała pracować. Dlatego totalnie mnie przyprawiło o atak serca, gdy po zakończonym spotkaniu ta pani podeszła do mnie, przeprowadziła na szybko rozmowę kwalifikacyjną, poprosiła o mój e-mail, o telefon, obiecała, że porozmawia z rektorem i się do mnie odezwie z propozycją pracy.
Po 3 - potem podeszły do mnie jeszcze dwie panie. Wychodząc z budynku dostałam zapewnienie chęci współpracy, gdy już założę działalność, a także... propozycję pracy-marzenia. Wnętrzarstwo. I zarazem nowe media. I zarazem sztudia audiowizualna. I zarazem wszystko miałoby być wystawiane w jednym z najpiękniejszych zabytków w Polsce. Myślałam, że zacznę piszczeć ze szczęścia, bo MARZĘ o takiej pracy! MARZĘ! Nie wiem czy to wypali. Nie wiem. Ale znaczy dla mnie to TYLE, że po zajęciach po prostu do mnie podeszła osoba reprezentująca ten obiekt kultury i złożyła tę propozycję nie mają pojęcia w zasadzie, że ja wiem jak w architekturę, bo na tym spotkaniu nawet się nie zająknęłam na ten temat. No po prostu... SZOK. Serio, razem z tą "zleceniodawczynią" (bardzo entuzjastyczna osoba, bardzo spontaniczna) niemal zaczęłyśmy skakać na korytarzu ze szczęścia, że znalazłyśmy właściwe osoby. Od razu kresliłyśmy w wyobraźni co zrobić i gdzie zrobić! Tak bardzo chcę to robić, że nie zważałam na cenę. Dzięki borowi za moją przyszłą-wspólniczkę, która rzeczowo ochłodziła moje zapędy i od razu przeszła do konkretów: kiedy? Za ile? Jaka powierzchnia? Ile mebli? Jaki materiał? Jaki styl? No i zaczęły się negocjacje :D Nie mogę się doczekać aż ta pani zadzwoni. <3
I wracałam do domu myśląc o tym, jakie to niesamowite - gdyby nie to, że zaczęłam studia bym w ŻYCIU nie poszła na to spotkanie, myśląc, że żadna ze mnie artystka i że nie należę po prostu do tej grupy, nie mam uprawnień, praw, wiedzy, pomysłów, kapitału kulturowego.
Tym czasem ja się inkupowałam jakby całe życie, by być na tych studiach i by pracować tak, jak pracują osoby, które były ze mną na spotkaniu.
Wzrusz.
Nie wiedziałam.
Nie wiedziałam, że to mam. To znaczy wiedziałam tak na poziomie świadomym, że potrafię i jestem spoko jako osoba dowożąca organizację rzeczy, że jestem odważna, że mam wiedzę, ale gdzieś w środku czułam, że nie spełniłam społecznych norm, reguł, rytuałów przejścia by móc tam należeć. By móc uczestniczyć w takich spotkaniach lub pracować w ten sposób. Wiem, że to tylko papierek i tylko symbol. Ale studia i wykładowcy mnie upewnili, że to co mam, ta wiedza, jest wystarczająca by móc chcieć się starać o taką pracę.
Ech.
Jeszcze raz: dumna z siebie jestem w opór. I wzruszona.
Ale bardzo takie spotkania mnie męczą
---
Mój tata miał urodziny. Oznacza to, że kolejny weekend spotkałam się z moimi krewnymi i jeszcze przez tydzień trawiłam tę sytuację z babcią... Ech... Opiszę to później bo to też wpływa na to, jak teraz postrzegam ten moment w życiu
9 notes · View notes
evangeliumtypologicum · 29 days ago
Text
W kinie istnieje wiele chwytów, które są powtarzane do znudzenia, a jednocześnie mogą być skuteczne, jeśli użyte umiejętnie. Oto kilka z najbardziej znanych:
1. Deus Ex Machina – nagłe, niespodziewane rozwiązanie problemu, które nie wynika z logiki fabuły. Często coś pojawia się znikąd, by uratować sytuację. To wygodne, ale może irytować widzów, bo łamie zasady wewnętrznej spójności.
2. Czerwony śledź (Red Herring) – fałszywe wskazówki, które mają zmylić widza i sprawić, że myśli, iż fabuła zmierza w innym kierunku. Stosowane często w kryminałach i thrillerach.
3. Wybraniec – klasyczna opowieść o bohaterze, który "od zawsze" był przeznaczony do wielkich rzeczy, choć początkowo jest przeciętny. Przykłady: "Matrix", "Harry Potter". Jest to potężnie nadużywany motyw.
4. MacGuffin – obiekt, który jest celem bohaterów, napędza fabułę, ale sam w sobie nie ma większego znaczenia. Przykładem może być walizka z "Pulp Fiction" albo pierścień w "Władcy Pierścieni".
5. Cliffhanger – zakończenie z urwaną akcją, pozostawiające widza w niepewności, co wydarzy się dalej. Klasyka seriali i niektórych filmów akcji, mające na celu przyciągnięcie widza do kolejnej części.
6. Love Triangle – trójkąt miłosny, w którym dwie osoby rywalizują o serce jednej. Jest to często stosowane, zwłaszcza w filmach romantycznych i młodzieżowych, chociaż potrafi być przewidywalne i schematyczne.
7. Amnezja bohatera – bohater traci pamięć i spędza film, próbując odkryć, kim naprawdę jest. Ten chwyt służy jako pretekst do stopniowego odkrywania fabuły, ale bywa wykorzystywany do znudzenia.
8. Fałszywa śmierć – postać, którą wszyscy uważają za martwą, wraca w kluczowym momencie fabuły, by wszystko zmienić. To sztuczka stosowana do podbicia emocji, ale może wydawać się zbyt naciągana.
9. Narrator niewiarygodny – narrator, który okazuje się nie być tym, za kogo się podaje lub świadomie manipuluje widzem. Dobre przykłady to "Fight Club" lub "American Psycho".
10. Montage – szybka sekwencja ujęć, która pokazuje, jak bohater osiąga postęp, np. w nauce nowej umiejętności. Klasyczny w filmach sportowych lub akcji, jak w "Rockym".
To są jedne z najczęstszych chwytów, które choć czasem banalne, potrafią dobrze działać, jeśli twórcy użyją ich kreatywnie. Ale niektóre z nich zostały tak mocno wyeksploatowane, że mogą wręcz psuć odbiór filmu.
Oczywiście, oto więcej klasycznych chwytów filmowych, które stały się ikonami – czasem kochanymi, czasem wyśmiewanymi:
11. Symulowana śmierć (Faking Death) – bohater udaje martwego, aby oszukać antagonistów i powrócić z zaskoczeniem. Przykłady to "Sherlock Holmes" lub "The Dark Knight Rises".
12. Przepowiednia – bohater lub wydarzenie zostało przepowiedziane dawno temu, co często daje bohaterowi poczucie misji, a widzowi motyw do śledzenia historii. Znane z takich filmów jak "Matrix" czy "Gwiezdne wojny".
13. Flashback – retrospekcja, czyli cofanie się w czasie, aby ujawnić istotne elementy fabuły, często budując napięcie lub dostarczając kluczowych informacji o postaciach. Popularne w filmach takich jak "Memento" lub "Forrest Gump".
14. Flashforward – odwrotność retrospekcji – pokazanie przyszłych wydarzeń, które napędzają widza do spekulacji na temat tego, jak historia dojdzie do tego momentu. Przykłady to "Breaking Bad" lub "Lost".
15. Ciągła ucieczka (Race Against Time) – bohaterowie muszą coś zrobić przed upływem określonego czasu, inaczej wydarzy się katastrofa. Klasyczne w filmach akcji, jak "Mission: Impossible" czy seria "Speed".
16. Narrator wszechwiedzący – głos spoza ekranu, który zna wszystkie szczegóły fabuły, czasami dostarcza ironii lub wyjaśnia zawiłości. Przykłady to "Amelia" czy "Fight Club".
17. Rags to Riches (Od zera do bohatera) – postać zaczyna na dnie i stopniowo, poprzez determinację i talent, zdobywa wszystko, o czym marzyła. Bardzo popularne w filmach sportowych, biograficznych i o talentach, np. "Rocky", "Pursuit of Happyness".
18. Różne wersje tej samej historii (Rashomon Effect) – historia opowiedziana z wielu perspektyw, gdzie każdy bohater widzi wydarzenia inaczej. Wywodzi się z filmu "Rashomon" Akiry Kurosawy i często używane w filmach z wątkami kryminalnymi.
19. Femme Fatale – piękna, ale niebezpieczna kobieta, która manipuluje głównym bohaterem, często prowadząc go na krawędź zguby. Motyw szczególnie popularny w filmach noir, jak "Podwójne ubezpieczenie" czy "Sin City".
20. Zamiana ciał (Body Swap) – bohaterowie zamieniają się ciałami, co prowadzi do serii komicznych lub dramatycznych sytuacji, gdy próbują żyć życiem drugiej osoby. Filmy jak "Freaky Friday" czy "Vice Versa" bazują na tym chwycie.
21. Zdrada najlepszego przyjaciela – postać, która była sojusznikiem głównego bohatera, okazuje się zdrajcą. Powszechne w filmach akcji, dramatach czy thrillerach, np. "Gladiator", "Frozen".
22. Lekcja życia – bohater przechodzi przez wydarzenia, które prowadzą go do głębokiego wewnętrznego przemienia. Typowe w dramatach, jak "W pogoni za szczęściem" czy "Into the Wild".
23. Twist końcowy – nagły, niespodziewany zwrot akcji pod koniec filmu, który zmienia sposób patrzenia na całą historię. Przykłady: "Szósty zmysł", "Podejrzani".
24. Żółtodziób w ogniu – niedoświadczona postać, często policjant, żołnierz lub członek jakiejś organizacji, zostaje rzucona na głęboką wodę w sam środek akcji. Często pojawia się w filmach akcji, np. "Die Hard", "Zabójcza broń".
25. Zła korporacja – wielka, bezduszna firma, która staje się antagonistą, często reprezentująca chciwość, niszczenie środowiska lub inwigilację. Przykłady: "Avatar", "RoboCop", "Resident Evil".
26. Wybór między dwiema miłościami – bohater musi wybrać między dwiema osobami, które go kochają. Klasyczny schemat w filmach romantycznych, takich jak "Igrzyska śmierci" czy "Twilight".
27. Człowiek na misji – cała fabuła oparta jest na postaci, która ma jedną, bardzo konkretną misję do wykonania, np. odnalezienie kogoś, zemsta, dostarczenie czegoś. Przykłady to "Mad Max: Fury Road" czy "Terminator".
28. Fałszywa tożsamość (Mistaken Identity) – postać zostaje błędnie uznana za kogoś innego, co prowadzi do serii nieporozumień i kłopotów. Często używane w komediach, np. "Tożsamość Bourne’a" czy "Pół żartem, pół serio".
29. Zły bliźniak – bohater ma identycznego, złego bliźniaka, który sieje zamęt i trudności. To motyw często spotykany w operach mydlanych i niektórych thrillerach, jak "The Prestige".
30. "The Chosen Family" – zamiast krwi, bohaterowie tworzą swoją "rodzinę" z grupy przyjaciół i sojuszników, co często podkreśla znaczenie więzi emocjonalnych. Przykłady to "Szybcy i wściekli" czy "Guardians of the Galaxy".
Te chwyty to część DNA kina i telewizji – niektóre z nich mogą być przewidywalne, ale właściwie zastosowane, potrafią dostarczyć silnych emocji. Wiele z tych schematów jest też elastycznych i może być stosowanych w różnych gatunkach, dostosowanych do fabuły i postaci.
Nie ma problemu! Oto kolejna dawka klasycznych chwytów filmowych:
31. Niezniszczalny złoczyńca – antagonistę można zranić, uderzyć, a nawet zabić, ale on zawsze wraca. Klasyczne w horrorach, np. "Halloween", "Piątek 13-go", ale też w filmach akcji.
32. Główny bohater z amnezją – postać nie pamięta swojego przeszłego życia, co sprawia, że widz razem z nią odkrywa kluczowe elementy fabuły. Przykłady: "Tożsamość Bourne’a", "Memento", "Zapach kobiety".
33. Nagłe wspomnienie – bohater niespodziewanie przypomina sobie coś kluczowego, co zmienia bieg fabuły. Często w thrillerach i kryminałach, np. "Incepcja" czy "Zodiak".
34. Zaginiony skarb – fabuła koncentruje się na poszukiwaniach cennego artefaktu lub skarbu, np. "Indiana Jones", "Narodowy skarb" czy "Piraci z Karaibów".
35. Zbrodnia bez śladu – ktoś dokonuje doskonałej zbrodni, ale na końcu popełnia drobny błąd, który sprawia, że zostaje złapany. Klasyczny chwyt w filmach kryminalnych jak "Columbo" czy "Sherlock Holmes".
36. Wielkie poświęcenie – bohater musi poświęcić coś bardzo ważnego (często życie), aby uratować innych. Często spotykane w filmach wojennych, akcji i superbohaterskich, jak np. "Avengers: Endgame" czy "Gladiator".
37. Niepewny sojusznik – postać, która początkowo jest antagonistą lub podejrzanym, ostatecznie dołącza do bohaterów, choć nie zawsze można jej ufać. Przykłady: "Han Solo" w "Gwiezdnych Wojnach", "Loki" w MCU.
38. Długie pożegnanie – scena, w której bohaterowie rozstają się na długo, a emocje osiągają apogeum, np. w finałowych momentach "Władcy Pierścieni" czy "Titanica".
39. Utracony mentor – bohater traci mentora, który prowadził go przez większą część filmu, co zmusza go do samodzielności. Popularne w filmach o bohaterach, np. "Gwiezdne Wojny", "Król Lew".
40. Równoległa rzeczywistość – bohater przenosi się do alternatywnej rzeczywistości, która pokazuje, jak inne mogłoby być jego życie. Przykłady: "Matrix", "Coś się kończy, coś zaczyna", "Sliding Doors".
41. Sekretne tożsamości – bohater ukrywa swoją prawdziwą tożsamość przed innymi, co prowadzi do dramatycznych lub komicznych sytuacji, np. "Spider-Man", "Batman", "V jak Vendetta".
42. Ukryty spisek – bohater odkrywa, że wokół niego działa złożona intryga lub spisek, który zagraża jego życiu lub światu. Przykłady: "Matrix", "Zawód: szpieg", "Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz".
43. Zmartwychwstanie – bohater, który został uznany za martwego, powraca, co zmienia układ sił w fabule. Znane z filmów takich jak "Gandalf" w "Władcy Pierścieni", "Neo" w "Matrix".
44. Zdrada w rodzinie – jeden z członków rodziny zdradza innych, co staje się głównym punktem fabuły. Popularne w dramatach i sagach rodzinnych, np. "Ojciec Chrzestny", "Gwiezdne Wojny".
45. Mistrz kontra uczeń – dawny uczeń staje do walki ze swoim mentorem lub mistrzem. Często w filmach o sztukach walki lub superbohaterach, np. "Gwiezdne Wojny", "Kill Bill".
46. Ostatnia walka – kulminacyjna scena, w której bohater staje do ostatecznej konfrontacji z antagonistą. Często w filmach akcji, np. "Rocky", "Matrix: Rewolucje".
47. Ukryty morderca – przez cały film tożsamość mordercy jest nieznana, a na końcu okazuje się, że jest to ktoś, kogo widz absolutnie się nie spodziewał. Przykłady: "Podejrzani", "Siedem", "Dziewczyna z tatuażem".
48. Samotny wilk – bohater, który działa samotnie, nie ufając nikomu, ale ostatecznie musi się połączyć z innymi, by odnieść sukces. Przykłady: "Mad Max", "Rambo", "John Wick".
49. Niezrozumiany bohater – postać, która jest przez większość fabuły postrzegana jako zła lub niekompetentna, ale na końcu okazuje się kluczowym bohaterem. Przykłady: "WALL·E", "Hancock".
50. Zły naukowiec – postać, która w swojej chciwości lub obsesji na punkcie wiedzy przekracza granice moralne, tworząc chaos. Przykłady: "Frankenstein", "Park Jurajski", "Spider-Man 2".
51. Zwierzęcy towarzysz – bohater ma przy sobie zwierzę, które jest lojalnym kompanem i często pomaga w krytycznych momentach. Popularne w filmach przygodowych, np. "Lassie", "Człowiek z Dzikiej Krainy".
52. Poszukiwania – cała fabuła oparta na dążeniu do znalezienia czegoś lub kogoś, co jest kluczem do rozwiązania problemu. Przykłady: "Indiana Jones", "Władca Pierścieni", "Piratów z Karaibów".
53. Pętla czasowa – bohater jest uwięziony w pętli czasowej, przeżywając ten sam dzień lub zdarzenie na nowo, aż odkryje, jak się z niej wydostać. Przykłady: "Dzień świstaka", "Na skraju jutra", "Happy Death Day".
54. Złowieszczy dziecko – niewinne na pozór dziecko okazuje się źródłem zła, co prowadzi do grozy lub dramatycznych wydarzeń. Przykłady: "Omen", "Dziecko Rosemary".
55. Przemiana bohatera – postać zaczyna jako egoistyczny, nieprzyjemny bohater, ale na końcu przechodzi duchową lub emocjonalną przemianę. Przykłady: "Scrooge" w "Opowieści wigilijnej", Tony Stark w "Iron Man".
56. Potwór wewnątrz – bohater nosi w sobie mroczną stronę, która stopniowo wychodzi na światło dzienne. Przykłady: "Dr Jekyll i Mr Hyde", "Hulk", "Venom".
57. Sztuczna inteligencja przeciwko ludziom – roboty, komputery lub inne technologie buntują się przeciwko ludzkości, często w dystopijnych światach. Przykłady: "Matrix", "Terminator", "Ex Machina".
58. Niepamięć po traumie – bohater zapomniał kluczowe wydarzenia z powodu traumy, a fabuła opiera się na odkrywaniu tych wspomnień. Przykłady: "Memento", "Wyspa tajemnic", "Eternal Sunshine of the Spotless Mind".
59. Zły duch – duch zmarłego wraca, by zemścić się na żywych. Typowy w horrorach, np. "The Ring", "Duch", "Inni".
60. Ucieczka z więzienia – fabuła skupia się na bohaterach planujących i realizujących ucieczkę z więzienia. Klasyczne w filmach takich jak "Skazani na Shawshank", "Prison Break", "Ucieczka z Alcatraz".
Te schematy filmowe tworzą bazę dla wielu gatunków i narracji, i choć mogą wydawać się powtarzalne, ich kreatywne wykorzystanie wciąż potrafi zaskoczyć widza.
0 notes
kajetanczerwinski · 1 year ago
Text
Tumblr media
Sierpień.update
Please note that WinRar is not free software
Jutro kończę 22 lata. Nigdy nie będę młodszy, ani o sekundę, ani o godzinę, a już na pewno nie o czas, który poświęciłem na rozdział dziesiąty. Nie pamiętam nawet, ile razy go przepisałem – na pewno więcej, niż 22. Zmaterializowała się brakująca retrospekcja. Okazało się, że WinRar nie jest za darmo. Ciekawe, czemu najbardziej zadowolony jestem z tego, co piszę późną nocą, kiedy zdania robią się tak długie, że zanim postawię kropkę, muszę wracać do wielkiej litery, żeby przypomnieć sobie, czego w ogóle dotyczyło. I tak są dużo krótsze, niż kiedy zacząłem pisać – wtedy powieść zapowiadała się o wiele smutniej. Chyba wyrasta się ze smutku.
Doceniłem sztukę bycia lose canon. Powaga jest nudna. Z niej też się wyrasta, jak z długich włosów, czarnych ubrań, niemycia zębów. Każdy trochę maskuje swój smutek poczuciem humoru. W rezultacie, humor bywa smutniejszy od smutku. Los daje nam wskazówki. Mi na przykład popsuł się komputer. Oznacza to, że zostałem z samym laptopem, a ten nadaje się wyłącznie do pisania. Jedynymi grami, które na nim chodzą, okazały się Minecraft i Undertale, więc przez większość dnia nie mam do roboty nic innego, niż klepać następne rozdziały. PC odzyskam z serwisu najpewniej pod koniec września.
Drugą rzeczą, do której używam laptopa, jest GIMP. Zrobiłem w nim tę piękną grafikę pixel-psa podziwiającego Rondo Starzyńskiego. Początkowo miałem użyć tej grafiki do opowiastki o tym, jak zapytałem pewną panią z bloku, czy mogę zrobić zdjęcie jej psa (wyglądał zupełnie jak pies mojej koleżanki), ale ona kazała mi spierdalać. Koniec końców uznałem, że grafika jest za ładna, żeby wykorzystywać ją do rantu na przypadkową sąsiadkę. Złożyłem też w GIMPie ładną okładkę dla Zanim zmorzy nas sen. Jest w zasadzie tak ładna, że nie obraziłbym się, gdyby to pod nią ukazała się powieść. Mam co prawda nadzieję, że nigdy nie będę musiał używać tej okładki, bo to znaczyłoby, że wydałem powieść sam. Wstawię okładkę tutaj, kiedy skończę pisać.
Nie obraźcie się, jeśli któryś z bohaterów będzie wyglądał jak wy, mówił jak wy, nazywał się jak wy i okaże się, że niezły z niego debil-śmierdziel. Boże, pewnie będę musiał nagadać się wtedy jakichś pierdół ;((
0 notes
aw3rs · 1 year ago
Text
Cień człowieka, ale straszny tak jak on Retrospekcja, ale gorzka jakby dziś  
1 note · View note
weronikakedra · 2 years ago
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
jak retrospekcja to z analoga
0 notes
createmydreamblog · 3 years ago
Photo
Tumblr media
To był sztos ! Mega animacja i świat przedstawiony. Twórcy stanęli na wysokości zadania, a młody Vesemir .... Aż trudno go sobie wyobrazić w tej postaci po erze gier, książek czy nawet serialu. Jest charakterny, seksowny i zabawny. Geralt przy nim to płotka, a najlepsze młodego wiedźmina też można tu spotkać i jest uroczy. W każdym razie pierwsza scena i walka z lepszym, krwawa jatka trochę, więc odrazu mówię, że to nie dla dzieci 😵🔥😎 Trochę potworków mamy i całkiem nieźle przedstawionych, ludzi, którzy wiedźminów nie nawidzą, czarodziejów i retrospekcje z życia Vesemira przed oraz w trakcie prób mutacji na wiedźmina. Tutaj widzimy, że wiedźmini nastawieni są na kasę i zabawę, pytanie co się stanie kiedy ktoś się wścieknie i będzie miał dość ich oszustw, a co jeśli któryś Wiedźmin będzie odpowiadał za mutacje potworów, by się im dobrze żyło ? Bitwa o Kaer Morhen oczywiście, ta która pozbawiła życia wielu wiedźminów i wstrzymała mutacje. Od tamtej pory wiedźminów prawie nie ma, a ci co zostali no jakoś sobie radzą. Najlepszy moment to ten kiedy wspomnieli o Eskelu i Lambertcie i takie wtedy, a gdzie Geralt. Kilka ujęć na dzieciaków, ciekawy fragment z jednym małym uciekinierem i odrazu takie „A to nie jest Geralt?”. Nawiasem mówiąc trafiłam 🤣 Boska animacja, wciągająca do samego końca, mega przedstawiony świat oraz muzyka. Polecam gorąco! 😍 10/10 bez dwóch zdań 💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥 #witcher #zmorawilka #monster #KaerMohren #geralt #lambert #eskel #witch #batle #retrospekcja #kaedwen #mutacje #animation #netflix #blog #recenzja #film #happy #smile #fun #opinion #crazy #excited #premiera #fantastyka #szlak (w: Warsaw, Poland) https://www.instagram.com/p/CS7USXHjZDQ/?utm_medium=tumblr
3 notes · View notes
mysloteka · 4 years ago
Photo
Tumblr media
Ewie Sonnenberg za „written on sand”
I
Pełnia lata nad Europą a tabloidy ryczą jak ludobestie Mamy już wasze usta wasze dyskrecje wasze kieszenie Wasze oparte o ścianę parasole wasze żarciki o śmierci Nirvany Posiadamy na własność zachwyt waszego Króla Lira Za roześmiane do niego oczy zespołu Sex Pistols Dyskretny flirt z Elektrą i zysk za reklamowane dla niej Koraliki i pacyfy długie włosy i rastamańskie dredy Bez podanych insygniów prawie kolorowego Cyrana de Bergerac Śpiewającego polskie reggae w nieprzyzwoitej pozycji Obok wioski Kriszna gdzie jak na dłoni widać pokolenia Waszych rodziców męczenników za wiadomą nienawiść Do Żydów intelektualistów i starożytnej Hellady Z miłości ku obcym Pierwszy raz objawiamy retrospektywną wystawę aktów Najpiękniejszych sanoczanek — madame Beksińskiego Pachnących intensywnie erotycznym Ulissesem Magdaleną Strumieniem świadomości psychoanalizą Epikura Do Świętego Ambrożego albo splamionymi pigmentami zwierząt Podglądaczy raju w którym głodna chuć Jest śliczna i bezcenna jak oszlifowany kamień Syzyfa II Smażony za szybami witraży świątyń Bóg Kosmopolita — surrealista nie idiota przecież Czeka z niewyobrażalną miłością psa Na altruistycznego we mnie Filokteta Jeepa samotności pędzącego w ucywilizowanym safari Celującego — jak to myśliwy — w pikującego sępa Na starego księdza delektującego się mszalnym winem Z dzikich owoców serca Czy to ty moja Sarah Sześcioletnia Sarah tak mnie oblegasz futurystycznie Na tabloidzie bez historii bez współczesnego establishmentu Zastrzelona niczym suka w Zasławiu blisko mojego Sanoka Przez karabin szaleństwa pedantycznej kultury zachodu W nudzie czerwono-brunatnych plam andregonii W jej błękitnej krwi
Ryszard Kulman,  Retrospekcja madame
3 notes · View notes
lookthroughme · 5 years ago
Text
retrospekcja
zaopiekuj się mną, nawet gdy nie będę chciał
-||-, mocno tak 
1 note · View note
dla-polski · 7 years ago
Video
youtube
Niemieckie wpływy na Bałkanach Retrospekcja - prof. Jerzy Robert Nowak
0 notes
michal-turyk · 5 years ago
Text
Anna, czyli Nikita
Jak zobaczyłem, że Luc Besson zrobił nowy film, to aż mi ślinka pociekła. Wróciły wspomnienia związane z „Wielkim błękitem”, „Piątym elementem”, „Taxi”, „Leonem zawodowcem”. Nic nie czytając o nowym filmie poszedłem do kina.  Francuski thriller, scenariusz napisał i wyre��yserował Luc Besson, grają Cillian Murphy (Lenny Miller z CIA) i Helen Mirren (Olga z KGB). Całość trwa niemal dwie godziny. To zapowiadało się na bardzo dobry film.
Tumblr media
Seans się zaczyna, na ekranie widzimy Rosyjską super modelkę Sashę Luss ( tytułowa Anna). Anna wyjmuje wielki pistolet i kogoś zabija. Ok! Jest dobrze. Retrospekcja, Anna zostaje zwerbowana do Paryskiej Agencji modelek przez Francuza, który znalazł ją na targowisku w Moskwie. Nadal wszystko jest ok. chociaż jakoś znajome. Retrospekcja, Anna jest narkomanką i bierze udział w napadzie z bronią w ręku. W tym momencie pojawia się pewność, że już to gdzieś widziałem. Anna zostaje zwerbowana przez KGB jako wysoko wykwalifikowana zabójczyni, której przykrywką jest praca modelki. Jej agentką prowadzącą jest Olga (Helen Mirren), a rozpracowuje ją Lenny Miller z CIA (Cillian Murphy). Gra tam jeszcze jeden Pan, ale jest tak papierowy, że pomijam jego postać.
Tumblr media
Nim akcja filmu na dobre się rozkręciła, ja już jestem pewien, że padłem ofiarą oszustwa. „Anna” jest właściwie remakem filmu „Nikita” z 1990r. Luc Besson po prostu odkurzył stary scenariusz, trochę go podrasował, żeby odpowiadał współczesnym trendom (również tym dotyczącym poprawności politycznej). Francuzów zamienił na Rosjan i już. „Nikita” w czasie swojej premiery była filmem, przełomowym, szokującym, który przełamywał obyczajowe i kulturowe tabu. Luc Besson, był młodym buntownikiem który chciał „ruszyć bryłę, z posad świata”. „Anna” zaś jest zwykłym pierdnięciem w wannie, starego cynika, który z czegoś musi się utrzymywać. Polecam tylko jeśli chcecie spędzić dwie godziny patrząc na migające kolorowe obrazki. Na osłodę mogę też dodać, że część sali dała się ponieść sensacyjnej fabule i nawet śmiała się w odpowiednich momentach. Więc film ten, może się niektórym podobać.
Tumblr media
11 notes · View notes
ima-nobody · 6 years ago
Text
Tumblr media
Retrospekcja - pierwszy detoks domowy w 2016.
Z perspektywy czasu już wiem, że błędem było to, że nie zgłosiłam się na detoks szpitalny. Zrobiłam to rok później. Dlaczego w domu jest gorzej?
1. Za szybko weszłam na dużą dawkę leku, przez co z serduchem zaczęły się dziać dziwne rzeczy.
2. Mimo, że do tego nie doszło, to miałam w każdej chwili możliwość skołowania dawki.
3. Nie powiedziałam nikomu (i nikt nie zauważył). To może być dla niektórych zaletą, ale ja sądzę, że bliskie otoczenie powinno wiedzieć i wspierać. Albo świadomie odejść.
4. Gdybym mogła porozmawiać z lekarzem, pielęgniarką czy współpacjentami to wychwyciliby oni, że zaczyna mi się psychoza.
5. Na detoksie szpitalnym proponują od razu i załatwiają szybko ośrodek terapii, często współpracują z takowymi i kolejki są krótsze.
6. Nie miałam jak zapytać kogoś kompetentnego, czy niektóre z objawów mogą być niebezpieczne dla życia, przez co strach napędzał psychozę.
7. Możliwość porozmawiania z ludźmi, którzy przechodzą przez to samo lub przez coś podobnego jest bardzo dużą otuchą.
8. Wiedza, że w dyżurce są doświadczone pielęgniarki, które mogą również załatwić lekarza w 5 minut tworzy bezpieczną atmosferę.
9. Na detoksach szpitalnych są zajęcia terapeutyczne (na jednym była godzinna grupa codziennie, na drugim terapeuta dwa razy w tygodniu prowadził wykład z dyskusją).
10. Na detoksach szpitalnych praktycznie zawsze można naoglądać się ludzi w gorszym stanie, co może skutecznie zrazić do brania.
11. W szpitalu robią morfologię z rozszerzoną diagnostyką kondycji wątroby, nerek i trzustki. Często jest też EKG, TK głowy. Można dowiedzieć się czegoś o stanie swojego zdrowia. Jeśli coś jest nie tak, od razu idzie się na konsultację do specjalisty, który wdraża plan leczenia.
12. Przy wyjściu z detoksu szpitalnego dostaje się receptę na leki, które nie uzależniają, a pomagają utrzymać abstynencję.
13. Kroplówki przyspieszają oczyszczanie się organizmu z substancji psychoaktywnych.
9 notes · View notes
keyed2k1-blog · 6 years ago
Text
Dlaczego?
W końcu jakoś się układa, bez większych kłud pod nogami nawet stare dobre znajomości zacząłem odnawiać bo nie ma co całe życie samotnym być prawda? 😅
Nawet stary przyjaciel zagaił czy na piwko idziemy. A że jestem smakoszem z niemałym stażem to z grzecznosci i kultury nie odmówiłem. Wszystko spoko spoko trochę pogadaliśmy o życiu, sporcie, samochodach i... kobietach oczywiście. Największe zło i dobro tego świata. Potrafią czasami spierdolic ci cały dzień, a czasami wręcz odwrotnie wywrocic go do góry nogami i obrócić tego smutnego banana na twarzy w uśmiech od ucha do ucha.
Wracając do kumpla i piwka (i kobiet). Chciał żebym spotkał się z taką zabawną ekipą w której jest jego przyszła/niedoszła luba. Wszystko spoko, pierwsze wrażenie chyba dobre zrobiłem, oni też. Na fb dodane. Na insta zafollołowane. I ni z tego ni z owego gest machania ręką na messengerze. Oczy moje zdziwiona bo to ta xyz co w oko ziomkowi wpadła. Ja kulturę z Panią Małgorzatą Załupką mam, więc gdyby się dowiedziała że nie odmachalem było by źle, więc odmachalem.
To był błąd/pułapka/zasadzka czy jak kto to zwał. Chciałbym jeszcze dodać, że w relacjach z dziewczynami samym wyglądem bym nic nie zdziałał więc przez te moje lata młodości i miłości rozwinąłdm bardzo dobrze zdolności perswazji i tzw. "gadki". Cóż każdy dostaje od losu cos innego. Nie będę narzekał. Wracając... *retrospekcja niczym z Harrego Pottera* odmachałem i tak się zaczęło. Kilka zdań, jakaś nić porozumienia i bang! Ni z tego ni z owego ziomek na mnie wkurwiony, dziewczyna coś źle pomyślała i jest chujnia. Pierwszy raz żałuję, że odmachałem. Pociąg wraca na stare tory rozjebane niczem te z Auschwitz do Birkenau. Teraz trzeba spiąć dupe i wyjść na scenę jak zawsze.
1 note · View note
aw3rs · 3 years ago
Text
Każda jebana retrospekcja symbolizuje walkę Nie udawany spektakl Połamałem klucze od wszystkich mieszkań Moja strzyga ciągle grała ze mną w berka Nie umiem jej złapać
6 notes · View notes
idianaki · 2 years ago
Text
Widać, że Oda po Wano wrzucił 5 bieg jeśli chodzi o prędkość. Czuć to jak nie wiem co. Normalnie ten Blackbeard-Law segment + Pudding byłby pod koniec obecnego arku, może jako retrospekcja (kind of jak Ace vs Blackbeard był po Water 7/Enies Lobby z dopiskiem "Btw to było przedwczoraj")
0 notes
trialsx · 4 years ago
Audio
Trials X pojawił się na kompilacji w playliście Spotify pt. Polski Rap Top 10 - Retrospekcja obok takich artystów jak: Kaliber 44 - Official Fanpage, Liroy, DJ 600V, Stereofonia, Molesta Ewenement, Paktofonika, Grammatik, WWO official, FENOMEN, Warszafski Deszcz.
0 notes
kivasizmstosowany · 4 years ago
Text
"Żyjemy w dziwnym czasie, ktory w filmie postapo bylby tylko montażem na poczatku jak doszlo do tragedii, albo retrospekcja w środku, kiedy młodzi bohaterowie spotykaja starego mędrca, ktory opowiada jak bylo przed imperium"
0 notes