#ramy do obrazów
Explore tagged Tumblr posts
Text
pokój Jakuba Adamczewskiego - krótka analiza programu ikonograficznego
(podstawą mojej analizy są ujęcia pokoju zaprezentowane przede wszystkim w epizodach 1, 3 i 4 oraz w filmiku "Welcome to my Dworek" z kanału Netflix na yt, mniej pomocniczy, ale równie warty obejrzenia jest filmik na instagramie Michała Sikorskiego (aktora wicelającego się w rolę Jakuba) "MTv Cribs x 1670" (michalsikorski.official))
Wygląda na to, że w pokoju Jakuba znajdują się cztery obrazy, pięć rzeźb i w ramie łóżka jedna płaskorzeźba.
Zacznijmy od obrazów:
Nad wejściem do jego pokoju, w miejscu, w którym tradycyjnie wiesza się krufcyfiks znajduje się obraz przedstawiający Chrystusa w typie Vir Dolorum (Męża Boleści) (czyli przedstawienie Chrystusa martwego lub zmartwychwstałego, eksponujące rany zadane mu podczas ukrzyżowania). To konkretne przedstawienie to reprodukcja obrazu z niderlandzkiego warsztatu Alberta Boutsa powstałego ok. 1525, znajdującego się w zbiorach The Met (The Man of Sorrows). [screen z 1 odcinka]
Takie przedstawienie Chrystusa ma swoje źródła w ikonografii bizantyjskiej, a w Europie Zachodniej swoją popularność zyskało w ramach propagowanej w późnym średniowieczu pobożności polegającej na uczuciowym rozmyślaniu o męce Chrystusa i tzn. "współodczuwaniu".
Drugi obraz wisi nad łóżkiem Jakuba oraz pojawia się w pierwszej po czołówce scenie w odcinku 4, gdy na chwilę Jakub wiesza go w pokoju Stanisława. Jest to reprodukcja obrazu przedstawiającego Świętego Franciszka z Asyżu włoskiego malarza Antoniazza Romano z lat 1480-81, obecnie w zbiorach The Met (Saint Francis of Assisi). [screeny kolejno z 4, 1 i 3 odcinka]
Święty Franciszek jest założycielem zakonu franciszkanów, który ukształtował w swoich pismach nowy rodzaj duchowości (duchowość franciszkańska), który charakteryzuje duża uczuciowość, wierne naśladowanie Chrystusa - zwłaszcza w aspekcie ubóstwa, bezwarunkowo miłość do bliźniego, a to wszystko połączone z radością życia i uwielbieniem Boga. Na obrazie święty prezentuje stygmaty na dłoniach i na boku.
Kolejne dwa obrazy wiszą nad biurkiem (kanonem?).
Pierwszy z nich, mniejszy i bliżej drzwi to reprodukcja obrazu hiszpańskiego malarza Franciso de Zurbarana z około 1640-45 przedstawiającego Świętego Benedykta z Nursji, znajdującego się w zbiorach The Met (Saint Benedict). [screeny z odcinka 3 i 1]
Świętemu Benedyktowi z Nursji przypisuje się autorstwo reguły benedyktyńskiej. Jest on jedynym z Ojców Kościoła i głównym patronem Europy.
Ostatni obraz wiszący obok obrazu ze świętym Benedyktem, to przedstawienie Hieronimity, Brata Gregorio Belo z włoskiego miasta Vicenza pędzla włoskiego malarza Lorenza Lotto z 1547 roku, obecnie w zbiorach The Met (Brother Gregorio Belo of Vicenza). [screeny z odcinka 1 oraz ze wspomnianego wyżej (i podlinkowanego) filmiku z instagrama Michała Sikorskiego]
Zdaje się (co widać na screenie instagramowym), że na reprodukcji dodano nimb wokół głowy brata Gregoria. Zasadniczo nie jest to przedstawienie świętego - o bracie Gregoriu nic nie znalazłam i zdaje się, że jest to po prostu przedstawienie mnicha (Hieronimity) podczas pobożnej kontemplacji męki Chrystusa (która jako projekcja jego rozważań ukazana została w tle - tak przynajmniej podaje notka na stornie The Met) w ujęciu powielającym schemat, w którym najczęściej przedstawiano Świętego Hieronima ze Strydonu, założyciela kongregacji eremickiej, do której należał sportretowany.
Pięć rzeźb znajduje się w rogu pokoju na przeciw drzwi wejściowych, tworząc rodzaj "ołtarzyka" przed którym stoi klęcznik. Figury ustawione są na prostych, niepolichromowanych drewnianych konsolach. W odróżnieniu od obrazu rzeźba jest obiektem przestrzennym, co znacznie utrudnia wybór takowej do scenografii - z obrazami sprawa jest prosta - w ramy wsadza się reprodukcje, która pokryta werniksem albo po prostu pokazana w naturalnym świetle w oku kamery niewiele różni się od faktycznego obrazu. Tymczasem wykonanie przekonującej reprodukcji rzeźby drewnianej jest zdecydowanie trudniejszym i bardziej pracochłonnym zadaniem. Stąd, wydaje mi się, rzeźby te nie powtarzają żadnych znanych dzieł, a są po prostu rzeźbami prezentującymi szeroko przyjęte typy figur dewocyjnych, jakie cały czas można kupić do kościoła lub kaplicy (na przykład tutaj - niepolichromowane rzeźby drewniane również dewocyjne, całkiem swoją drogą podobne do rzeźby środkowej). [screeny z odcinka 1 i z filmiku "Welcome to my Dworek"]
Rzeźba środkowa przedstawia Chrystusa błogosławiącego i jest jedyną rzeźbą niepolichromowaną.
Pierwsza od lewej jest Maria z dzieciątkiem, następnie Święty Antoni Padewski (?), franciszkanin i cudo twórca (znajomy Świętego Franciszka z Asyżu), patron osób i rzeczy zaginionych, dzieci, małżeństw i narzeczeństw (według ludowej tradycji pomagający dziewczętom znaleźć dobrych narzeczonych). W ikonografii przedstawiany często (tak jak na naszym przykładzie) z Dzieciątkiem Jezus na ręce (wtedy zwykle w drugiej trzyma kwiat lilii - tutaj tego nie ma, nasz święty trzyma chyba coś innego, ale nie jestem w stanie powiedzieć, co to jest, stąd trochę niepewne rozpoznanie). [screeny z filmiku "Welcome to my Dworek"]
Na prawo od dużej rzeźby Chrystusa znajduje się najpierw rzeźba Świętego Piotra - następcy Chrystusa jako głowy kościoła i tym samym pierwszego biskupa Rzymu. Święty Piotr jest uważany za najważniejszego spośród dwunastu apostołów, któremu Chrystus przekazał władzę nad Kościołem na Ziemi, co realizuje się w motywie przekazania Piotrowi przez Chrystusa kluczy - stąd klucz jako najbardziej rozpowszechniony atrybut tego świętego, widoczny również w dłoni naszej rzeźby. Ostatnia rzeźba na prawo to Święty Paweł (?) - rozpoznanie to opieram na trzymanym przez postać mieczu (stałym atrybucie Świętego Pawła), dodatkowo Paweł jest w ikonografii nadzwyczaj często przedstawiany właśnie wraz z Piotrem. Święty Paweł jest wedle tradycji uważany za Apostoła Narodów (choć formalnie nie był nigdy uczniem Jezusa; nawrócił się po jego Wniebowstąpieniu), jest również uważany za autora 1 Listu do Koryntian, którego fragmentem jest tzn. "Hymn o Miłości". [screeny z filmiku "Welcome do my Dworek" oraz z odcinka 4]
Oczywiście z dużym prawdopodobieństwem każda z tych rzeźba jest powieleniem lub odległym echem jakiejś stosunkowo znanej kompozycji; ich dokładne opisanie i rozpoznanie pozostaje sprawą otwartą.
Jak już wspomniałam w pokoju Jakuba znajduje się jeszcze, w wezgłowiu łóżka płaskorzeźba. Przedstawia ona Świętego Jerzego podczas walki ze smokiem; jest to przedstawienie epizodu ze średniowiecznej legendy, często powtarzanej w średniowiecznych romansach. Święty Jerzy jest patron rolników, pasterzy i pól (jego dzień (23 albo 24 kwietnia) uważano za najlepszy dla rozpoczęcia prac polowych), pod jego patronatem powstało również wiele bractw rycerskich i zgromadzeń zakonnych oraz zakonów rycerskich. [screeny z odcinka 1 i 2]
Poza tym zlokalizować można w pokoju Jakuba dwa (?) krucyfiksy; jeden stoi na kominku i jest to prosty w swojej formie, drewniany krzyż na podwyższeniu. Co do drugiego (krzyż również drewniany, ale z polichromowanym wizerunkiem Chrystusa, wiszący a nie stojący), to sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, ponieważ widzimy go tylko w filmiku "Welcome to my Dworek", w pojedynczy, kadrze, nie widzimy go jednak ani razu w szerszym ujęciu pokoju; stąd wniosek, że jeśli w ogóle już się tam faktycznie znajduje, to musi wisieć między łóżkiem a drzwiami, w miejscu, którego ani razu nie widzimy, ponieważ zasłania je otwarte skrzydło drzwi. [screeny z filmiku "Welcome to my Dworek"]
Wnioski
Trzeba przyznać, że po tej analizie wnioski są marne. Zdaje się, że obecne w pokoju Jakuba obrazy i rzeźby ani nie układają się w żaden przemyślany program ikonograficzny ani nie stanowią grupy precyzyjnie wybranej (O zaskoczenie!).
Najbardziej "pasujący" do konwencji tych wszystkich narzędzi "pokutnych" obecnych w pokoju Jakuba i sugerowanego tym samym zainteresowania cierpieniem wydaje mi się obraz Vir dolorum wiszący nad drzwiami i być może dlatego właśnie on jest w serialu najlepiej wyeksponowany.
Obraz z przedstawieniem Świętego Franciszka jest dla mnie zagadką, ponieważ zarówno to, że w swoim "stanie spoczynku" wisi nad łóżkiem Jakuba oraz to, że jest jak gdyby "obrazem symbolem" użytym w momencie, w którym Jakub chce pokazać, że zastąpi Stanisława w jego roli dziedzica (Stanisława reprezentuje tam obraz przedstawiający gitarzystę), wydaje się sugerować jakieś szczególne znaczenie tego przedstawienia dla Jakuba lub szczególne jego znaczenie jako "oznaczającego" Jakuba. Stąd zresztą w pierwszej chwili, bez przyjrzenia się i bez kwerendy uznałam, że to pewnie przedstawienie Świętego Jakuba - wtedy analogia, jako że obraz przedstawiał by patrona Jakuba, jego świętego imiennika, była by oczywista. Tymczasem przynajmniej bazując na tym co wiemy, nie da się w tym miejscu wytłumaczyć Świętego Franciszka.
(btw czy ktoś wie, czy w czasach nowożytnych określenie "Ojciec" było, tak jak dziś zarezerwowane jedynie dla zakonników-kapłanów czy zwyczajowo mówiło się tak też do księży spoza zgromadzeń zakonnych?)
Z tym, że choć ewentualna przynależność do zgromadzenia zakonnego, mogłaby tłumaczyć portret Świętego Franciszka (należałoby założyć wtedy przynależność Jakuba do zgromadzenia franciszkańskiego), to należy uwzględnić jeszcze przedstawienie Świętego Benedykta nad biurkiem, które równie dobrze mogłoby sugerować przynależność do benedyktynów. Poza tym brak w moim odczuciu jakiś oznak pobożności franciszkańskiej w Jakubie (ktoś by mnie zapytał czy widać jakąkolwiek pobożność, ale zdaje mi się, że bardziej valid byłaby próba powiązania go np. z bardziej jezuickim podejściem do sprawy (ale jezuitów brak pośród przedstawień w pokoju)). Może przewaga świętych franciszkańskich (Franciszek i rzeźba Antoniego Padewskiego) faktycznie coś sugeruje, ale wydaje mi się to raczej mało prawdopodobne biorąc pod uwagę całokształt.
Wspomniałam już o Świętym Benedykcie, co zaś do obrazu obok przedstawiającego brata Gregoria to w ogóle nie mam nic do powiedzenia poza tym, że wygląda to dla mnie na wybór całkowicie przypadkowy.
Moja teoria dotycząca obrazów jest dość prosta - być może Netflix ma umowę z The Met, która zezwala na dowolne użycie ich reprodukcji ich zbiorów w produkcjach Netflixa i tym samym jedynym, kryterium wyboru była przynależność do kolekcji The Met (choć chyba dałoby się wybrać lepiej).
Co do rzeźb to tak, jak już poniekąd napisałam, podejrzewam, że ich wybór odbył się na zasadzie "to co w miarę łatwo pozyskać to weźmiemy". Podobnie pewnie było z łóżkiem, bo nie podejrzewam, żeby płaskorzeźba była tam wtórnie wstawiona.
Oczywiście obecność każdego z przedstawień da się jakoś tam wytłumaczyć wewnątrz lore - najprostszym sposobem na to może być "Jakuba tak naprawdę w ogóle nie interesuje jakie obrazy wiszą w jego pokoju i jakie rzeźby tam stoją i zostały przez niego wybrane na chybił trafił" (chociaż dręczyć w tym ujęciu i tak będzie mnie ten Święty Franciszek).
Ale ja bym rzecz jasna wolała, żeby jakieś szersze ikonograficzne znaczenie w tym wszystkim było, a chyba go nie ma.
(W opisie pojedynczych obiektów starałam się mimo to w większości uwypuklić te ich znaczenia, które można jakoś zinterpretować na korzyść).
[edit - dalsze przemyślenia]
Jeśli teoria o ograniczeniu wyboru dzieł do zbiorów The Met narzuconym przez Netflix jest prawdziwa (czas zbudować hipotezę na hipotezie), to po dość szybkim ale chyba całkiem dokładnym obejrzeniu zbiorów The Met malarstwa Europejskiego (a te w przedziale lat 1300-1670 nie robią niestety zbyt wielkiego wrażenia) zaczynam chyba rozumieć modus operandi. Przede wszystkim wybór zawężono (dość mocno) do przedstawień portretowych, rezygnując z wybrania obrazów ukazujących epizody z historii świętej lub z życia świętych, ograniczając się zdaje się do zasady „jeden obraz - jedna postać, i to najlepiej nie wykonująca żadnej czynności” (decyzja, którą nie do końca umiem sobie wytłumaczyć!). Po drugie odrzucono wizerunki. Marii z dzieciątkiem, których w zbiorach The Met mnóstwo, zakładam, że w ramach większej „maskulinizacji” przestrzeni (że tak powiem) (wszak jedna tylko rzeźba Marii się pojawia, ale wyjątek potwierdza regułę i jedna jaskółka wiosny nie czyni). Po trzecie zdaje się, że odrzucono pomysł powtórzenia obecności jednej postaci (poza Chrystusem) dwukrotnie, co najpewniej sprawiło, że odrzucono obrazy przedstawiające Świętego Franciszka Frederica Barocciego i Il Grechetta, które są ładniejsze (ciekawsze!) i zdają się bardziej sensowne niż ten portret brata Gregoria, ale najwyraźniej, mimo że postać Franciszka podkreślono (pewnie wcale nie celowo), to najwyraźniej nikt nie chciał w to brnąć jeszcze bardziej.
Fajny też obraz Filippa Tarchiani przedstawiający samobiczującego się Świętego Dominika odrzucono być może ze względu na częściową goliznę świętego.
W tak zawężonej grupie dokonany przez scenarzystów (albo kogoś tam) wybór (przypominam tylko przy założeniu konieczności wybrania dzieł z The Met!) staje się zrozumiały.
Dziękuję za uwagę! :)
#proszę jak ktoś wie coś więcej mi to wyartykułować to się postaram to uwzględnić poza tym zawsze miło posłuchać mądrzejszego#trochę lacking in the history department#ktoś mógłby to wszystko sprostować jeśli ma większą wiedzę na ten temat#zupełnie nikomu niepotrzebna analiza#zamiast pisania pracy licencjackiej#jeśli jeszcze będzie mi się nudzić niedługo to zrobię alternatywny zestaw dzieł ale nic nie obiecuję#1670#1670 netflix#jakub adamczewski#ikonografia#ikonografia chrześcijańska#the met#the metropolitan museum of art#polish stuff#jan paweł adamczewski#stanisław adamczewski#coraz bardziej chcę zrobić alternatywny zestaw - z met#ale też taki z obrazami z innych kolekcji#trzynaście tysięcy znaków wtf#1670 rant
76 notes
·
View notes
Photo
Możesz u mnie nabyć również plakaty w formie kolaży cyfrowych wykonanych z różnych utworów - szkiców, obrazów, rzeźb, fotografii, listów, artykułów prasowych, wierszy czy nut...
Plakaty drukowane są na wysokiej jakości papierze w formacie A3.
Obecnie w ofercie znajduje się plakat “Dbajcie o kotki”, widoczny na zamieszczonej powyżej grafice. Najlepiej prezentuje się w białej lub cienkiej czarnej ramie z jasnym passepartout.
Tekst na grafice został zlepiony z urywków artykułu prasowego zamieszczonego w XIX-wiecznym czasopiśmie “Kłosy” i brzmi:
“odpoczywają zmęczone, ostatkiem sił dopływają grzebią się na ląd.”
_
Planuję rozszerzyć ofertę również o plakat “Znamię myśli” (widoczny poniżej). Co o tym sądzisz?
Cena plakatu to 40 zł/szt. + koszt wysyłki (ok. 11,80 zł - paczkomat Inpost). Przy zamówieniu do 5 plakatów cena wysyłki nie wzrasta, pozostaje taka sama jak przy zakupie jednej sztuki (chyba że wolisz, by każdy plakat był zapakowany oddzielnie).
~ Z.
1 note
·
View note
Text
Tryptyk do salonu z kwiatami
Dekoracja salonu z wykorzystaniem obrazów, a w szczególności tryptyków, to doskonały sposób na nadanie pomieszczeniu charakteru i osobowości. Tryptyki to trójczęściowe obrazy, które nie tylko dodają wnętrzu elegancji i uroku, ale także pozwalają na stworzenie jednolitego i spójnego motywu dekoracyjnego.
Jaki obraz wybrać?
Tryptyk do salonu z kwiatami to piękna i elegancka dekoracja, która dodaje wnętrzu nie tylko uroku, ale także naturalnego charakteru. Jest to trójczęściowy obraz, na którym przedstawione są różnorodne rośliny, kwiaty i inne motywy związane z naturą. Kolorystyka écru, beżu, brązu i zieleni idealnie pasuje do jasnych, stonowanych i naturalnych materiałów. Tryptyk to także doskonały prezent dla miłośników kwiatów i natury, a także dla osób, które cenią sobie piękne i oryginalne dekoracje.
Dostosuj swój tryptyk do salonu z kwiatami
Możliwość wyboru z sześciu ramek pozwala na wyznaczenie stylistyki tryptyku do salonu z kwiatami. Nowoczesność zapewniają ramy aluminiowe, a drewniane pasują do każdego typu wnętrz. Wszystko to uzupełnia podwójne passe-partout i ozdobna faktura papieru. Wybierz odpowiednią ramę i dopasuj obraz do swojego salonu.
0 notes
Text
Zimowe klimaty
Zima w obrazach Zimowe klimaty w malarstwie polskim przedstawione przez artystę Jacka Fijałkowskiego. Piękne obrazy olejne o zimowej tematyce, które ukazują wiejskie chaty pokryte śniegiem. Zapraszamy do zakupu obrazu olejnego w pięknej ramie o wymiarach 44x54cm. Cena z ramą 850zł. Istnieje możliwość zamówienia obrazów i ram w dowolnym wymiarze, dzięki którym Państwa dom nabierze indywidualnego…
View On WordPress
2 notes
·
View notes
Text
𝕴𝕴
Chcąc nie chcąc, Leon został u młodszego i postanowili razem poszukać możliwości wyjścia z krainy. Tego dnia co starszy chłopak obudził się w obcym mu miejscu, nie wydarzyło się za wiele, nie rozmawiał zbytnio z Felixem, ani nie wychodził z pokoju, pozostał sam ze swoimi myślami.
Następnego dnia z rana, Felix miał wolne od pracy, więc chciał pokazać, swojemu gościowi, miasto i ciekawe miejsca w okolicy.
Szli razem w ciszy przez niewielki las, w którym znajdowała się posiadłość chłopca, parę chwil minęło, zanim doszli na miejsce. Felix czuł się niekomfortowo z powodu, iż nie mógł wymyślić tematu rozmowy z nowym znajomym. Leon za to, lubił cisze, uspokajała go, mimo iż w tej chwili nie czuł się zbytnio przyjemnie.
Przekraczali niewielki most, który prowadził do jednej z mniej ruchliwych dzielnic. Mijali różnego rodzaju stworzenia, które nie zwracały na nich uwagi, za to czarnowłosy nie mógł oderwać od nich oczu, obawiał się ich, ale również je podziwiał, wszyscy byli inni, byli według niego piękni.
Swoją uwagę skierował na masywnego mężczyznę przypominającego Minotaura, miał on dwa metry wysokości i ogromne rogi, którymi mogłby zabić. Owa postać opierała się o ścianę jednego z budynków. Stara budowla za bohaterem, miała ściany zbudowane z brudnej, czerwonej cegły, tak jak większość budynków w tej okolicy. Po chwili minotaur zauważył wzrok Leona na sobie i posłał mu wrogie spojrzenie. Ich wpatrywania przerwał głos młodszego.
- Jesteś może głody?
Leon nie zdążył odpowiedzieć, kiedy to Felix złapał go za ramie i pociągnął w stronę jakiejś knajpy. W środku była niewielka, ogniste światło z kinkietów nadawało pomieszczeniu ciepłej atmosfery, poza oświetleniem na ścianie wisiało parę obrazów. Na ciemnej drewnianej podłodze stało kilka okrągłych stołów, większość z nich była pusta. Od razu jak się wchodziło był barek ze stołkami, a za nim drobna kobieta o elfich uszach. Jej długie czekoladowe włosy opadały na delikatną twarz ozdobioną masą piegów, tęczówki również miała w odcieniu brązu. Ubrana była zaś skromnie, lecz dziewczęco. Po lekko ubrudzonych ubraniach, rzec można było, iż ciężko pracowała w owym lokalu.
Chłopcy zasiedli przy ladzie, młodszy machnął ręką w stronę barmanki, która posłała mu uśmiech i kazała mu chwile poczekać. Wycierała w tym momencie jedna ze szklanek, po tej czynności podeszła do znajomego.
- Cześć Mercy! - Uśmiechnął się szeroko na widok dziewczyny. - Jak ci mija dzień?
- Nawet dobrze, ale mamy z bratem coraz mniej klientów, martwi mnie to, wiem, że Matta tak samo. - Można było wyczuć smutek w jej glosie po tym jak wspomniała o swoim bracie. Bardzo go kochała, on ją także, ale był za bardzo zapracowany, by to okazywać. Martwiła się o starszego, gdyż się przepracowywał. Poza pracą tu, zajmował się stolarstwem.
- Aj, nie sądziłem, że dojdzie do momentu, że będzie aż tak źle. - Mercy kiwnęła tylko głową na słowa młodszego, mając nadal przygnębioną minę.
- A co u ciebie? To twój nowy znajomy?
- Jestem Leon. - Przedstawił się, zanim zrobił to Felix. Wstał i podał kobiecie dłoń, którą po chwili uścisnęła.
- Miło mi cię poznać, jak mogłeś usłyszeć, nazywam się Mercy. Skąd jesteś? Nigdy cię wcześniej nie widziałam.
- To długa historia. - Przerwał młodszy. - Opowiem ci ją kiedy indziej. Zmieniając temat, jesteśmy głodni i chcielibyśmy coś zjeść, co nam zaproponujesz?
- Hmm, co powiesz na...
Elfka zaproponowała gościom posiłek, na który się od razu zgodzili. Nie zwlekając dłużej, zabrała się za robotę. Po paru chwilach można było wyczuć w powietrzu smakowite aromaty ziół oraz mięsa, które pogłębiły głód chłopców, między którymi nadal panowała niekomfortowa cisza. Młodszy w końcu spróbował ją przerwać.
- Tak więc... Jak tam twoja głowa?
- Już tak bardzo nie boli. - Złapał się za wspomniane miejsce.
- To dobrze. Powiedz, jest jakieś miejsce, jakie chciałbyś odwiedzić? Mogę ci pokazać wszystko, co będziesz chciał. - Uśmiechnął się ciepło Felix, zależało mu, żeby Leon czuł się dobrze, gdyż w końcu jest on pod jego opieką.
- Nie wiem w sumie, każde miejsce jest w porządku... - Mówił obojętnie, nie dlatego, że nie odpowiadało mu coś, był po prostu zszokowany ostatnimi wydarzeniami. Myślał, że to wszystko to jeden wielki sen, że zaraz się obudzi i to będzie już koniec. Ten ból głowy trzymał go w niepewności, tak samo, jak ten zapach jedzenia. Czy ludzie czują takie rzeczy podczas snu? Niemożliwe, ale przecież to nie mogło być naprawdę. Minotaury, hybrydy, elfy i inne stworzenia przecież nie istnieją, racja? Ból głowy się nasilał z każdą myślą o tym wszystkim.
Jego rozmyślanie przerwał widok talerza podsuniętego pod nos. Jeśli poczuje smak posiłku, to znaczy, że to jawa, tak? Leon nie wiedział, czy się modlić, żeby to był sen, czy wręcz przeciwnie, w końcu mogło coś się ciekawego wydarzyć w jego nudnym ostatnio życiu.
Bał się tego miejsca, tych stworzeń, ale przecież on kochał nieznane, intrygowało go. Skosztował jedzenia, było dobre, nie mógł określić, co to było, ale było naprawdę bardzo dobre. Spojrzał na zajadającego się Felixa,. Uśmiechnął się, gdyż młodszy przypominał mu Bena. Właśnie, Ben... Ciekawe co on by myślał o tym miejscu, pewnie by mu się bardzo spodobało.
- Jesz to? - Zapytał z wypchaną jedzeniem buzią i wskazał na porcje Leona.
- Smacznego. - Podsunął mu swój talerz, na co zielonooki uśmiechnął się szeroko i pożarł porcje kolegi. Starszy chłopak patrzył jak Felix zajada się posiłkiem, a z tyłu głowy ciągle miał obraz Bena, jakby to on tu siedział i zjadał tę potrawę.
Może jednak nie muszę opuszczać tego miejsca...
1 note
·
View note
Photo
Przecież piekło w micie o Edypie rozpętuje infantylny, perwersyjny (niemożność zapanowania nad własną seksualnością i agresywnymi impulsami) i zarazem okrutny ojciec - król Lajos. Kompleks ten odnajdziemy bardzo często w relacjach terapeutycznych i pedagogicznych. Ktoś potrzebuje pomocy, ponieważ nie jest taki jak ja. Osoba pomagająca zapomina przy tym o istnieniu w sobie Cienia (tego, kim nie chce być) i usiłuje ukształtować wychowanka na obraz i podobieństwo swego ,ja" idealnego. Tymczasem to nie „ja" idealne, lecz Cień bardziej uczestniczy we wszelkich relacjach pedagogicznych i terapeutycznych (ja" idealne w sumie okazuje się być nieraz kreacją Cienia, monstrum doktora Frankensteina, jak by to nazwała Karen Horney). Relacje na linii rodzic-dziecko czy wychowawca-wychowanek wydają się być skażone kompleksem Edypa, który przejawia się w traktowaniu wychowania jako reprodukcji systemu (rodzinnego, społecznego, sprzężonego zazwyczaj, mniej czy bardziej, z ideologią aparatu władzy). Reprodukcja taka, związana ściśle z rytuałami inicjacyjnymi (albo z ich namiastkami) zapewniała w przeszłości kulturze ciągłość, ale też, jako że zaletą takiej kultury jest powtarzalność i powielanie ustanowionych na początku czasu wzorców, przyczyniała się do jej zastoju i regresu. Obecnie taka forma inicjacji musiałaby się odbywać poprzez brutalne niszczenie indywidualności dziecka i jego wewnętrznej autonomii. Skutkiem tak zdeformowanego rytu jest nie tylko powielanie się z pokolenia na pokolenie rodzin dysfunkcjonalnych, ale też wielu instytucji społecznych i politycznych, które przybierają cechy dysfunkcjonalne (np. sejm i dyscyplina partyjna podczas głosowań, posiedzenia zarządów spółek czy nawet czasami zebrania akademickich rad wydziałów). Reprodukcja systemu nosi dzisiaj zaszczytne miano socjalizacji, czy nawet przygotowania do życia... Wychować tak, by w przyszłości wychowankowie nie zagrozili naszej pozycji społecznej, ulepszali świat, który im narzucamy jako realnie istniejący. By wierzyli i w to, w co my wierzymy, by - jednym słowem - rozmyć granice między procesem wychowawczym a ideologicznym, który kojarzy się z praniem mózgów. Tak jak pozostaje wciąż rozmyta, i taka prawdopodobnie pozostanie zawsze, granica między symbolicznym wyjaśnieniem a kłamstwem.
Jednak w XXI wieku, wraz z rozkwitem elektronicznych mediów i Internetu sytuacja ulega daleko idącym zmianom. Dziecko nie tylko mierzy się z poczuciem bycia kochanym czy niekochanym, rozpieszczanym czy mechanicznie pielęgnowanym przez ,,zimną, schizoidalną" matkę. Od najmłodszych lat otrzymuje komunikat, że jego matka bardziej kocha obraz. To, co pojawia się na zminiaturyzowanych ekranach, jest prawdziwym obiektem troski nie tak małej rzeszy współczesnych matek. Ich realnym dzieckiem są słowoobrazy, papka wszelkich wizualnych i dźwiękowych fragmentów, zlewająca się z komunikatami od i do znajomych z portali internetowych, zaś dziecko biologiczne staje się tylko być może mniej realnym, aczkolwiek przeszkadzającym w konsumpcji obrazów, dodatkiem. Zanim dziecko nauczy się chodzić, będą go zabawiać i kołysać do snu kolorowe wizje zaklęte w ramy tabletu bądź smartfonu. Tablet (nie pluszak) zaczyna pełnić rolę obiektu przejściowego, o którym pisał Winnicott. Przechodzimy między światem wewnętrznym a zewnętrznym, podobnie jak między dzieciństwem a dorosłością, niczym ofiary narkotycznego transu. Dzieci, którym nie pozwala się być dziećmi, wbijane w genialność przez rodziców, a potem przez ulegających propagandowej presji niektórych nauczycieli, uczą się sztuki opierania się na urojonym obrazie „ja”, oderwanym od charakteru i ciała. Tyrania sukcesu, maniakalno-narcystyczna wizja siebie i zmuszanie młodych ludzi do tworzenia coraz bardziej absurdalnych i fantastycznych projektów własnego losu, włącznie z kupowaniem projektów już gotowych, czyż nie mają wpływu, jeśli weźmiemy również pod uwagę technologiczne przyspieszenie cywilizacyjne, na epidemię zaburzeń depresyjnych? Przecież dopiero gdy uwzględniamy własne ograniczenia (somatyczne, psychiczne, materialne), możemy swemu życiu nadać adekwatną formę, dzięki której chaotyczne impulsy popędowe i wyobrażenia stają się konstruktywną treścią naszego losu.
Jeśli dziecko jest wbijane w genialność, to jednocześnie dorosły jest wbijany (czy bardziej wbija siebie) w poczucie beznadziejności (nie osiągnął tego, co powinien osiągnąć). Paradoksalnie, stymulowane dziecko wpada w końcu w poczucie beznadziejności, dorosły zaś, za pomocą substancji zmieniających świadomość i terapii ,,pompujących" ego, ucieka w stany maniakalnego pobudzenia. Witamy w świecie cyklofrenicznej samsary...
Albo, albo. Dorosłe dzieci. Od indywiduacji do infantylizacji. Tomasz Olchanowski.
0 notes
Text
Jak wybrać odpowiedni plakat do swojego pokoju?
Co sprawia, że plakat jest dobry i jakie są jego zalety?
Plakat to świetny sposób na wypowiedzenie się. Może być używany jako reklama, ogłoszenie, zawiadomienie lub w jakimkolwiek innym celu, który wymaga wyświetlenia pisemnej wiadomości.
Korzyści z posiadania plakatów w miejscu pracy są liczne. Mogą służyć jako inspiracja zarówno dla pracowników, jak i gości. Plakaty mają również moc zwiększania zaangażowania pracowników i zwiększania produktywności. Są również bardzo opłacalne, jeśli chodzi o kampanie reklamowe i marketingowe, ponieważ są łatwe w produkcji i dystrybucji.
Jak wybrać odpowiedni rodzaj plakatu do stylu dekoracji domu?
Rodzaj plakatu:
- Plakaty Vintage Modern Art: Są to plakaty, które wyglądają tak, jak zostały wykonane w przeszłości, ale mają nowoczesne kolory i style.
- Oprawione wydruki artystyczne: są to wydruki, które zostały oprawione i umieszczone w ramce. Mogą mieć dowolny rozmiar lub kształt.
- Plakaty na stole: są to plakaty, które są mniejsze i przeznaczone do umieszczenia na stole. Mogą być okrągłe lub prostokątne, ale zazwyczaj nie będą większe niż 3 stopy szerokości lub wysokości.
- Wydruki plakatów: są to wydruki samego plakatu bez żadnej ramki wokół niego.
Kilka wskazówek dotyczących wyboru idealnego rozmiaru plakatu na ścianę
Rozmiar plakatu to bardzo ważna decyzja i trzeba być ostrożnym przy wyborze właściwego. Rozmiar plakatu powinien zależeć od dostępnej przestrzeni na ścianie. Jeśli szukasz dużego plakatu w ramie, upewnij się, że ramka nie zajmuje zbyt dużo miejsca na ścianie.
Kilka wskazówek dotyczących wyboru idealnego rozmiaru plakatu na ścianę:
- Rozmiar plakatu powinien zależeć od dostępnej przestrzeni na ścianie.
- Duże plakaty w ramkach wymagają mniej miejsca niż mniejsze grafiki w ramkach.
Czy plakaty mogą naprawdę ozdobić pokój?
Plakaty ścienne to świetny sposób na dodanie koloru i osobowości do Twojej przestrzeni. Mogą sprawić, że pomieszczenie stanie się bardziej zachęcające i przytulne, lub można je wykorzystać do dekoracji w ustawieniu biurowym.
Odbitki plakatowe są zwykle używane do celów dekoracyjnych, ale mogą być również używane jako sposób na wyrażenie siebie. Istnieje wiele różnych rodzajów dekoracji ściennych, z których możesz wybierać, takich jak sztuka abstrakcyjna, fotografia krajobrazowa, plakaty podróżnicze w stylu vintage i wiele więcej!
Najbardziej kreatywne projekty plakatów i gdzie je znaleźć
Projektowanie plakatów to sztuka, która istnieje od wielu lat. Był używany do różnych celów, takich jak reklama, propaganda lub inne wiadomości. Projekty plakatów są również formą projektowania graficznego, która wykorzystuje jeden lub więcej obrazów tekstowych do stworzenia ogólnego przekazu lub znaczenia. Istnieje wiele różnych rodzajów plakatów, takich jak plakaty polityczne, plakaty filmowe i plakaty koncertowe. Jednym z przykładów jest „Wonderful Poster Designs” Tomiaki Yamada, czyli zestaw 24 plakatów z różnymi wzorami, które można wykorzystać jako dekorację ścienną w domu lub przestrzeni biurowej. Plakat z lustrem nieskończoności to abstrakcyjny plakat, który po umieszczeniu przed lustrem wyświetla ten sam obraz po obu stronach. Plakat przedstawia dwie wersje tej samej kobiety; jedna strona ma rude włosy, a druga strona ma czarne włosy. Oba obrazy przecinają nakładające się na siebie geometryczne kształty, które tworzą wizualną iluzję dla widza.
Wiele wzorów plakatów z ramą znajdziesz na https://www.dekoran.pl/plakaty
0 notes
Text
dom
Dzień składa się z wystąpienia. Składasz się z oglądania obecnego rynku, przygotował swój plan wydatków i stworzył potrzebne ustalenia. Nadszedł czas, aby dostać się do domu dla siebie i twojego współmałżonka i dzieci, jeden z nich najprawdopodobniej rozwinie resztę twojego stylu życia właśnie. Jest to znacząca, ostateczna decyzja, a jedna konkretna, której nie należy lekceważyć, przede wszystkim rozważając, w jaki sposób istotna jest inwestycja finansowa, którą otrzymuje Twoja własność. Niemniej jednak, zanim zaczniesz chcieć na lokalnych aukcjach, wypróbuj dodatkowe korzyści wynikające z uzyskania współczesnych domów, o których wcześniej wspomniano odsprzedaż gospodarstw domowych.
Bardzo pierwszym i podstawowym jest personalizacja. Współczesne gospodarstwa domowe dają miejsce decyzji, że odsprzedaż domów z łatwością nie może się odtworzyć. Tak, to jest potencjalne w kierunku wyśledzenia 4-osobowy pokój, 3 miejsca odpoczynku Przestrzeń z działalnością gospodarczą, podwójny szeroki garaż i szklarni, jeśli sam widok trudno trudne. A co, jeśli nie jest to tylko konkretny cel, lub zwykle wymaga pewnych operacji strukturalnych, lub po prostu nie ma takiego projektu, jakiego można się spodziewać? Dlaczego nie wystarczy, że po prostu obliczysz swoją własność zaprojektowaną w porównaniu z podłogą, w ramach swojej różnorodności cenowej, aby kształtować standardy aspiracji? Akredytowani, imponujący deweloperzy nieruchomości będą działać zgodnie z twoimi oczekiwaniami, upewniając się, że sam wykonasz projekt, korzystając z niezadowolenia z równania.
Każde mieszkanie można dostosować w ramach niskich strategii poprzez modyfikację kranów lub wymianę płytek toaletowych, a po prostu tylko świeże właściwości. Zapewnij dokładny uchwyt nad wewnętrznym i zewnętrznym stylem domu i projektem. Obejmować się w każdej chwili strategią dotyczącą zamieszkania tylko w rezydencji z podgrzewaną podłogą? Wrażenie pozostania w stanie wędrować swobodnie przez swoją nieruchomość w chłodne dni pracy z ft toasty i ciepła jest wyjątkowa ekspertyza, a zwierzęta też to lubią. Być może kupisz podgrzewane podłogi i inne niedrogie nowatorskie innowacje zainstalowane w Twoim mieszkaniu odsprzedaży, niemniej jednak moment, w którym wartość, czas, wysiłek i ciężka praca zostałyby nabyte, są po prostu prostsze i bardziej opłacalne w kierunku włącz je do układu twojego czystego mieszkania. Wtedy twoje wnętrze będzie wiedzieć, że twoje mieszkanie zostało wyprodukowane z myślą o twoich dostosowaniach i że nie pojawią się żadne nieprzewidziane problemy, które mogłyby doprowadzić do modernizacji najnowszego układu.
Wraz z dostosowywaniem współczesne właściwości pojawiają się przy użyteczności braku tajemnic. Czy kiedykolwiek wędrowałeś przez okres mieszkania w mieszkaniu i zastanawiałeś się nad jego ukrytym tłem? Jaki styl wysiłku prowadził ten mur? Dlaczego powierzchnia piwnicy ma lżejszy odcień betonu niż relaks? Czy są nieodkryte gniazda termitów lub innych szkodników, które w zasadzie czekają, aby cokolwiek wycisnąć w twoim mózgu? Nie ma paranoi, aby spekulować bardziej niż Wszystkie te odmiany składników, ponieważ prawie każdy indywidualny Obszar dostępny obecnie w sektorze odsprzedaży zawiera, lub będzie wymagał, pewnego remontu przeprowadzonego na pewnym etapie. Tego rodzaju problemy dotyczą każdego nabywcy domu, niemniej jednak z chwilą stworzenia współczesnego domu, takie kwestie nie muszą nawet być poddawane w wątpliwość.
Czy nie byłoby spektakularne w kierunku przejścia do nowego miejsca zamieszkania, biorąc pod uwagę jego "ramy podczas wycieczek na stronie internetowej podczas jego rozwoju", wiedząc w pełni skutecznie, że na własną rękę rozpoznać prawie wszystko, co jest w kierunku powiadomienia o projekcie? Za każdym razem, gdy nadchodzi okres w kierunku obrazów przytrzymanych, na własną rękę rozpoznasz, w których stadninach są. Jak tylko błędna kula włosów zatka zlew, sam zrozumiesz, gdzie rury łączą się ze szamba. Wiedza to umiejętność, a znajomość każdego centymetra twojej własności na ścieżce po prostu osoba, która ją obserwowała, może być może rozpoznaje, że sama przedstawi resztę umysłu, sama chce iść w kierunku relaksu i czerpać przyjemność z Twoje wydatki. Dodana cena nowego projektu mieszkania, a także zdobywanie gruntów może czuć się, w tym przeciwników, nadal niższe przywrócenie i rutynowe ceny utrzymania współczesnych rezydencji po ich wytworzeniu, połączone z wygodą opcji, tworzy je atrakcyjne rozwiązanie dla każdej prawdopodobnej nieruchomości Kupujący.
2 notes
·
View notes
Text
Niewidzialne życie Addie LaRue (Victoria Schwab) SPOILERY
Uwaga! W treści mogą pojawić się spoilery dotyczące książki Niewidzialne życie Addie LaRue.
Wreszcie jestem z kolejną recenzją. Na tę pozycję zeszło mi sporo czasu. Ze względu na zawirowania w życiu prywatnym, ale również winna jest tutaj sama książka. Za chwilę wam o tym opowiem, ale zacznijmy od początku.
Kiedy zobaczyłam po raz pierwszy zapowiedź Niewidzialnego życia Addie LaRue byłam zauroczona. Wyglądała jak prawdziwe dzieło sztuki, opis fabuły mnie zaintrygował i wkrótce cały bookstagram zaczął spływać pozytywnymi recenzjami tej książki. Nie zwlekałam więc długo z zamówieniem swojego egzemplarza i po kilku dniach miałam w rękach tę uroczą lekturę.
Addie od samego początku zaskarbiła sobie moją sympatię. Była tak silna i niezależna, że trudno jest mi wskazać inną bohaterkę z współczesnej literatury, która mogłaby się z nią na tym polu równać. Od pierwszych stron wniknęłam w jej historię, choć zaczyna się ona w zupełnie innej epoce. Cała opowieść o Addie opisana jest tak malowniczym językiem, działającym na wyobraźnię, że czytelnik nie powinien mieć żadnego problemu z odnalezieniem się w każdym wspomnianym miejscu. Opisy pełne są szczegółów, obrazów, dźwięków i zapachów. To wszystko tworzy, tak pożądane przez czytelników, wrażenie, że kroczymy w ślad za bohaterką i stajemy się częścią jej przygód. Ponadto V. E. Schwab użyła tutaj bardzo poetyckiego języka i mocno skupia się na sferze emocjonalno-duchowej bohaterów. Poetycki styl wydaje się trafnym wyborem, ponieważ przywodzi na myśl dzieła literackie najwybitniejszych artystów różnych epok, a temat sztuki przewija się w historii Addie niemal bez przerwy. Tak mocne skupienie się na wewnętrznym życiu postaci, sprawia, że są bardzo szczegółowo nakreślone i bliższe czytelnikowi. Jednak na dłuższą metę prowadzenie fabuły w taki sposób sprawia, że akcja ciągnie się w nieskończoność. Osobiście odnoszę wrażenie, że książka jest pełna fragmentów, a nawet całych rozdziałów, nieistotnych dla fabuły. Oczywiście, zawierają one doświadczenia Addie z różnych etapów życia i jej podróży, ale mam wrażenie, że niektóre z nich można by pominąć bez szkody dla całej historii. Służą one wyłącznie jako ozdoba dla treści.
Historia Addie ma w sobie również wiele elementów, które bardzo mi się podobają. Sam wątek paktu z diabłem jest bardzo sprytnie poprowadzony. Postać Luca jest zagadkowa, głęboka i bardzo atrakcyjna dla czytelnika. Najbardziej satysfakcjonującym zabiegiem w całej tej lekturze było dla mnie przyjęcie przez Luca wizerunku idealnego mężczyzny z rysunków Addie. Więź, która łączy tych dwoje z biegiem czasu przypomina jakiś rodzaj syndromu sztokholmskiego. Chciałoby się powiedzieć, że ujmuje to siły bohaterce, ale nie nic z tych rzeczy. Dzięki temu jest jeszcze bardziej ludzka i bliższa czytelnikom.
Ponadto podoba mi się, że jakaś wersja tej książki funkcjonuje w samej fabule, naginając lekko czwartą ścianę. W wielu produkcjach literackich oraz kinematograficznych ten zabieg nie wychodzi dobrze, ale tutaj jak najbardziej się to udało.
W moim bardziej prywatnym odczuciu fakt, że istnieją w tej książce bohaterowie, którzy przekroczyli 25 albo więcej lat i nie osiągnęli tego wszystkiego, czego oczekuje od nich społeczeństwo, jest pocieszający. Szczególnie, że spełnianie oczekiwań nie jest im wcale do szczęścia potrzebne. Najlepszym przykładem jest stara Estelle, której życie w zgodzie z naturą i starymi bóstwami służyło dużo bardziej niż sztywne ramy przykładnej żony i gospodyni w XVIII-wiecznej francuskiej wiosce.
Zakończenie książki jest dosyć przewidywalne i z tego co widziałam, nie tylko dla mnie. Podsumowując, Niewidzialne Życie Addie LaRue, posiada wiele zbędnych ozdobników i powolną fabułę, ale dzięki temu jest czym jest. Tworem sztuki, która przenika ją na wskroś, podróżą przez minione epoki historyczne i ciągle zmieniający się świat. Jest ostrzeżeniem, że nic nie trwa wiecznie. Przede wszystkim jednak jest historią, która pragnie być dostrzeżona i chyba jej się to udało.
0 notes
Text
Myślę o ulicy Skaryszewskiej. Patrzę w ciemne okno, widzę swoją twarz odbitą w szybie, a za szybą noc i nagłe błyski reflektorów z budek strażniczych, wyrzynających w ciemności fragmenty przedmiotów. Patrzę i myślę o Skaryszewskiej. Przypominam sobie niebo, blade i wyiskrzone, spalony dom z naprzeciwka i kratę ramy okiennej, która przecinała obraz jak witraż.
Myślę o tym, jak bardzo tęskniłem do Twego ciała w te dni, i czasem uśmiecham się lekko, gdy przyjdzie mi na myśl, jak wielki krach musiał być tam, gdy po naszym aresztowaniu znaleziono u nas obok moich książek i wierszy - Twoje perfumy i szlafrok, czerwony jak brokat z obrazów Velasqueza, ciężki, długi (strasznie go lubiłem, w jego ramach wyglądałaś najwspanialej, choć Ci o tym nigdy nie mówiłem).
- Tadeusz Borowski „Pożegnanie z Marią” fragment jednego z opowiadań
0 notes
Text
Reprodukcje obrazów Vincenta Van Gogha
Plakaty czy też zdjęcia członków rodziny wycieczek, wakacji czy waznych momentów z życia jak ślub czy komunia dziecka to dodatki, które często wieszamy na ścianach naszych domów czy mieszkań lub wynajmowanych pokojów, by przestrzeń stała się spersonalizowana. Innymi, ciekawymi akcesoriami, którymi można dekorować ścianę są lustra czy też reprodukcje obrazów znanych artystów z całego świata. Do najpopularniejszych należy Vincent Van Gogh. W wieku domach znajdziemy nie tylko jego najpopularniejszy obraz "Słoneczniki" w formie plakatu, widokówki czy reprodukcji ale także inne propozyje jak Van Gogh Gwiaździsta noc nad Rodanem.
Van Gogh Gwiaździsta noc nad Rodanem w LueLue
LueLue to sklep online, który od lat proponuje swoim klientom reprodukcje obrazów, które drukowane są na bawełnianym płótnie. Taka technika zapewnia wysoką jakość obrazu. Co więcej, metoda druku umożliwia naciągnięcie płótna na sosnowy blejtram w taki sposób, by było pokryte barwą z każdej strony. Możemy zatem wieszać Van Gogh Gwiaździsta noc nad Rodanem czy inną reprodukcję obrazu, bez ramy. Sprawdź propozycję LueLue i wybierz obraz czy też plakat do swoich wnętrz.
#Van Gogh Gwiaździsta noc nad Rodanem#van gogh#obraz#dodatki#plakaty#ściana#mieszkanie#design#obrazy#vincent van gogh
0 notes
Text
Przestrzeń wirtualna
Zanim ukuto termin rzeczywistości wirtualnej w odniesieniu do wytworzonych przez komputery światów, powstały wynalazki, które dziś można uznać za protoplastów tego fenomenu. Konstrukcja zwana Mieczem Damoklesa i malarskie pejzaże ukazujące wybrane miejsca w spektrum szerszym niż 180° obejmowanym przez ludzkie oko są przykładami wirtualnych przestrzeni istniejących w czasach bez komputerów.
Zdaniem Lamberta Wiesinga, rzeczywistość wirtualna to „forma obrazowa, przy której widz nie może postrzegać żadnej ramy. Interfejs pomiędzy użytkownikiem i komputerem staje się niewidzialny – użytkownik jest więc wystawiony na czystą widzialność obrazu. Świat wytworzony nie posiada przy tym żadnej materialności” (Wiesing 2008: 259). Takie ujęcie zakłada, że przestrzeń wirtualna zawsze ma w sobie coś widmowego, nie jest niczym innym, jak fantomem utkanym z widzialności: „Świat przestrzeni wirtualnej to świat zombich; istnieją tylko ludzkie powłoki; realność jest odarta ze skóry. Umarli mogą tu żyć, nie żyjąc rzeczywiście, a żywi tu umierają, nie ponosząc rzeczywistej śmierci” (Wiesing 2008: 261). Prezentowanie wirtualnego świata jako fascynującego, ale jednocześnie niebezpiecznego dla osób nieobeznanych z użytkowaniem tego środowiska będzie trendem obowiązującym w całej ostatniej dekadzie XX wieku.
Tron jest pierwszym filmem, którego akcja rozgrywa się we wnętrzu komputera. Ukazany w nim wirtualny świat przypomina układy scalone i przemieszczające się między nimi impulsy.
Tron (1982)
W Kosiarzu umysłów zastosowano z kolei gogle kojarzone później z technologią VR. W przeciwieństwie do tego, co ukazano w Tronie, użytkownik tej technologii fizycznie pozostawał w świecie rzeczywistym, natomiast jego umysł przenosił się do świata wytworzonego.
youtube
Kosiarz umysłów (1992)
Arkadia kontynuowała ten trend. O ile jednak fabuła Kosiarza umysłów odnosi się do eksperymentu, który wymknął się spod kontroli, o tyle w Arkadii nastolatkowie spędzający czas w salonie gier nie wiedzą, jakie niebezpieczeństwo niesie ze sobą gra, która wymaga od nich wejścia w wirtualną rzeczywistość.
Arkadia (1993)
Podobny wątek pojawia się w filmie Johnny Mnemonic, gdzie bohater zakłada gogle i rękawice, aby transportować dane zamieszczone w wirtualnej przestrzeni, ściągając w ten sposób na siebie uwagę yakuzy.
youtube
Johnny Mnemonic (1995)
Z kolei protagonista Nirvany odkrywa, że za sprawą wirusa wprowadzonego do gry, którą stworzył dla wielkiej korporacji, wykreowana przez niego główna postać jest świadoma, że istnieje w wirtualnej rzeczywistości.
Nirvana (1997)
He��my lub olbrzymie gogle były pod koniec XX wieku emblematem wirtualnej rzeczywistości. Urządzenia ukazywane na ekranie wyprzedzały swoje czasy, sprzęt tego typu zaczął się bowiem pojawiać dopiero w XXI wieku wraz z rozwojem przemysłu gamingowego. Wizje wirtualnej rzeczywistości zawarte we wspomnianych filmach sukcesywnie urzeczywistniają się dziś w branży dysponującej coraz to lepszymi silnikami graficznymi.
Przestrzeń VR prezentowana w filmach z lat 80. i 90. XX wieku stała się wizualnym przeżytkiem i została wyparta w wyniku powszechnego dostępu do internetu oraz ewolucji grafiki komputerowej, umożliwiającej tworzenie zdecydowanie bardziej realistycznych obrazów. Mimo to w XXI wieku niektórzy artyści tworzący muzykę z nurtu vaporwave i pokrewnych podgatunków przywołują w swoich klipach estetykę produkcji z tamtych lat.
youtube
Blank Banshee - Eco Zones (2013)
Pojawiające się na ekranie wygenerowane komputerowo obrazy bądź ikony nostalgicznie nawiązują do grafiki znanej z pierwszych gier komputerowych lub konsolowych. Wizualizacje te często przedstawiają przestrzenie liminalne, budujące aurę tajemniczości niepozbawioną niepokoju.
Kadr z klipu Blank Banshee - Realization (2013)
Kolorystyka przywołuje skojarzenia z popularnymi w latach 80. neonami, a użycie wschodnich systemów zapisu, m.in. japońskiego czy koreańskiego, czerpie ze zjawiska określanego w latach 90. przez Davida Morleya i Kevina Robinsa za pomocą terminu techno-orientalizm.
Kadr z klipu Blank Banshee - Anxiety Online (2013)
Literatura:
Wiesing L., Widzialność obrazu: historia i perspektywy estetyki formalnej, tłum. K. Krzemień-Ojak, Warszawa 2008.
0 notes
Photo
ELLEIPSIS, wystawa, 2017
22.04.2017, Elementarz dla mieszkańców miast, ul. Asnyka 7, Kraków
Muzyka: Charlie i przyjaciele Partnerzy: Cracow Gallery Weekend KRAKERS 2017, Kierunki Napięć, Innolight Polska, KURA
---
Tomek Baran (współkurator): Elipsa, czyli pominięcie. Co pominęłaś na wystawie?
Aleksandra Korzelska: Może inaczej – zacznijmy od tego, co na niej widać.
Tomek Baran: Dobrze więc.
Aleksandra Korzelska: Powiedziałabym, że widać tropy pewnej wyobraźni – wyobraźni hipotetycznego przedsiębiorcy w średnim wieku. Interesują mnie przede wszystkim jego fantazje na temat własnego życia. To mężczyzna, który założył w latach dziewięćdziesiątych jakąś firmę, zarobił po raz pierwszy „duże pieniądze” i już zaczął myśleć o sobie jako człowieku sukcesu. Niestety, na jego drodze pojawiały się rozmaite przeszkody: problemy rodzinne, kryzysy na obcych rynkach, gdzie nasz mężczyzna ulokował swoje oszczędności… Interesuje mnie w jego wyobraźni zarówno pierwotna fantazja o fortunie, jak i sposób, w jaki zmagania z rozmaitymi trudnościami ją „odkształcają”. Nasz przedsiębiorca stara się za wszelką cenę zachować entuzjastyczne podejście do życia i rozmaitych interesów, ale jego wyobrażenia o własnej przyszłości i otaczającym go świecie są zmienne.
Arkadiusz Półtorak (współkurator): A więc drobnego przedsiębiorcę traktujesz jako medium obrazów, dobre.
Aleksandra Korzelska: Całkiem dosłownie. Ma przecież konta na portalach społecznościowych, gdzie wrzuca obrazki z prywatnego życia, ale też wizualizacje różnych projektów, „inspiracje” itd. Symulacje domów przyszłości, infografiki i stockowe fotografie dotyczące zdrowia, kobiet, new age’owej duchowości itd. Przecina się tutaj multum porządków.
Arkadiusz Półtorak: Są jakieś ramy poznawcze, które spajałyby wszystkie te porządki?
Aleksandra Korzelska: Wydaje mi się, że nie ma tu – by tak rzec – twardej, konsekwentnej epistemologii. Raczej sporo „intuicji”. Podobno ta cechuje również mężczyzn i przydaje się w grze na giełdzie! Zresztą, spójrz – niektóre z tych wielu porządków pozornie się wykluczają: nasz mężczyzna jest skrajnym indywidualistą i wierzy, że sukces osiąga się dzięki własnej pracy i, rzecz jasna, dzięki jednostkowym talentom. Jednocześnie podczytuje jakieś popularnonaukowe książki o cybernetyce i nowych technologiach; stamtąd wynosi niemal nabożny stosunek do idei, że wszystko na świecie jest ze sobą połączone…
Tomek Baran: Ale jak on de facto żyje? Ma jakąś rodzinę?
Aleksandra Korzelska: Wspomniałam już o problemach w życiu rodzinnym, które nieuchronnie odwlekają osiąganie sukcesu… Pewien konkretny mężczyzna, który zainspirował mnie do pracy nad wystawą, założył dwie rodziny, a z pierwszą nie ma kontaktu. Zakładał też różne biznesy, które potem porzucał na rzecz kolejnych. Jest również domorosłym wynalazcą. Sam mówi o sobie „Inventor”.
Arkadiusz Półtorak: W naszych dotychczasowych rozmowach te wątki „wynalazcze” czy „innowatorskie” rzeczywiście przewijały się bardzo często. I chyba ujawnią się w dosyć jaskrawy sposób na wystawie. Widać, że interesują cię role, w które wchodzi nasz everyman i które dla siebie projektuje. To ciekawe. Wydaje mi się jednak, że równie ciekawe jest to, z jakiej perspektywy sama podchodzisz do całego tematu.
Aleksandra Korzelska: I tu dochodzimy do sedna owego „pominięcia”, o które zapytał na początku Tomek. Można powiedzieć, że perspektywa, którą przyjmuję, to perspektywa brakującego, a raczej wykluczonego elementu: opuszczonej córki, może żony. Takiej, która może oglądać życie naszego mężczyzny już tylko za pośrednictwem facebooka, jego firmowych stron…
Arkadiusz Półtorak: Córka-stalkerka!
Aleksandra Korzelska: I ojciec-nie-ojciec. Ojciec w kryzysie i w czasach kryzysu. Tego kryzysu, który dotyka rynki i tego, który dotyka męskości, przez co fantazje na jej temat potwornieją. Osiąganie życiowego spełnienia poprzez zbijanie fortuny staje się jednym z jej wzorców, przy czym marzenie o majątku z czasem staje się zupełnie autonomiczne, traci jakikolwiek związek ze stylem życia, z rodziną…
Arkadiusz Półtorak: Zaryzykuję stwierdzenie, że poprzez odniesienie do kontekstu lat dziewięćdziesiątych dotykasz na tej wystawie czegoś, co można uznać za doświadczenie naszego - po-PRLowskiego - pokolenia. Można by pewnie napisać opasłą książkę o tym, jak kolejne kryzysy giełdowe czy zmiany wartości złotego po 1989 roku wpływały na wzrastającą liczbę rozwodów i procesów o alimentację.
Aleksandra Korzelska: W pewnym sensie to jest wystawa o ojcu, o ojcach. Tych nieobecnych – albo obecnych tylko „przez szybę”, czyli ekran komputera. Jak widzisz, w kłopotliwej relacji córka-tato odkryłam nie tylko etyczne dylematy (niepłacenie alimentów to jeszcze jeden temat na niejeden opasły tom), ale i poważny problem estetyczny… Powiedziałam na początku, że to wystawa o fantazmatach samego mężczyzny, ale można powiedzieć równie dobrze, że to wystawa o fantazmatach, które rozwija na jego temat opuszczona córka, spekulując na podstawie szczątkowych przesłanek z sieci.
Tomek Baran: Właśnie, estetyka. Chyba za mało o niej powiedzieliśmy. Pomijając kwestię zapośredniczenia przez internet…
Aleksandra Korzelska: No tak, te „obrazki”, które znajduję w internecie, mają swój własny wizualny język. Z tym wiąże się kilka ciekawych kwestii. Po pierwsze, wykorzystanie stockowej estetyki, której sztuczność i konwencjonalność kojarzy mi się z prowizorką lat dziewięćdziesiątych; z wulgarnymi bilbordami, katalogami wysyłkowymi, nazwami firm kończącymi się niechybnie na „ex”, „max” itd… To wszystko ma rozbudowany kontekst kulturowy. Po drugie, „oprawa wizualna” przedsiębiorczości mówi wiele o samym przedsiębiorcy. Na przykład o jego wartościach i o marzeniach, tych spełnionych i niespełnionych. Miejsce w ścisłej czołówce zajmują tu, oczywiście, rojenia o przyszłej fortunie. Być może dwie dekady temu wielu polskich przedsiębiorców skrycie marzyło o tym, by stać się kimś takim jak Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski, którzy zbili prawdziwe kokosy na lukach w polskim systemie bankowym. Kokosy, prawdziwe miliony! Co ciekawe, kiedy sprawa wyszła na jaw, obaj panowie przeprowadzili się do Izraela i tam zajęli się między innymi produkcją muzyki. Chciałabym, żeby kawałki z ich albumu – którego tytuł to, nomen omen, "2B in Art" – stanowiły soundtrack do mojej wystawy.
Tomek Baran: W czołówce wartości i marzeń naszego bohatera nie znalazło się miejsce dla rodziny?
Aleksandra Korzelska: Chyba dość trudno myśleć o rodzinie, kiedy chce się zostać milionerem i – powiedzmy – mieć wyspę, na której można się odciąć od reszty świata. Na której można kupić sobie prywatność. Z drugiej strony, jak na ironię, mój ojciec-wynalazca wynajduje rzeczy, które mają pomóc w układaniu więzi międzyludzkich: dźwignię do deski sedesowej, która ma „zakończyć odwieczną wojnę damsko-męską”. Albo domy modułowe – takie kapsuły, w których można przetrwać trudne czasy, nadejście kolejnych kryzysów i zagrożenie dla domowego ogniska. Swoją drogą, wyglądają całkiem nieźle na wizualizacjach. Być może to trochę tak jak z rodziną, z którą dobrze wychodzi się głównie na zdjęciach…
0 notes
Text
Cisza i spokój Magdaleny Gryski
Cisza i spokój – kolejna indywidualna prezentacja Magdaleny Gryski. Zbąszyń –zaprzyjaźniona Galeria Baszta – dwukondygnacyjna, kameralna przestrzeń. Osiemnaście niewielkich, różnorodnych formatowo prac o horyzoncie – linii przejścia, zaaranżowało przestrzeń na parterze. Cykl sześciu akrylowych realizacji, ukończonych tydzień wcześniej, autorka umieściła na piętrze.
Nie przyszedł nikt mimo słonecznego, ciepłego, majowego popołudnia, kwitnącej zieleni, zjawiskowego, okalającego Basztę parku, znakomitej kuchni pobliskiej restauracji nad brzegiem jeziora. W parku też nie było nikogo. Podobnie na plaży i w rzeczonej restauracji. Cisza i spokój w tym kontekście to zjawiska niepokojące, ale…. to dziwny czas. Wszystko jest na opak. Niebezpieczeństwo przestało kryć się w uporczywym ślęczeniu przed ekranem komputera i surfowaniu w sieci. Niebezpiecznym stały się spacery po bulwarach miejskich, plażowanie i czekanie na morski zachód słońca, smakowanie lodów w ulubionych kawiarniach. Zrodzona kilka tygodni temu anegdota mówi, że dziś człowiekiem godnym zaufania jest nie ten, który uwodzi elegancją i wysublimowanym zapachem dobrze dobranych kosmetyków, lecz ten od którego da się wyczuć wyraźną, silną woń alkoholu. Wszystko postawione na głowie – wystawa w zamkniętej galerii, wernisaż bez gości, artysta bez odbiorcy. To możliwe…? Magdalena Gryska zdobyła się na taki gest – niech się stanie.
W Baszcie jest Cisza i spokój – te właściwe, bezpieczne, a jeśli ktoś chce się im poddać to klucz do galerii jest, dosłownie, pod wycieraczką. Inny sposób to oddać się fotelowej kontemplacji stron www. Ja zrobiłem suma summarum trochę ponad 150 km, by sięgnąć pod wycieraczkę. Doznanie jedyne w swoim rodzaju. Apokaliptycznie pusta droga w słoneczny dzień, umówiony, czekający klucz i w końcu wejście do strefy bezpiecznego komfortu. Na dole osiemnaście obrazów w zdobnych ramach. Znam je z innych ekspozycji, ale tu ponownie zaskakują. Kontekst pandemii nadaje im nowego wymiaru. To fragment znacznie większego cyklu o horyzoncie, o tym co nad i co pod, co przed i co za, ale najbardziej o tym co ‘pomiędzy’. Gdy dotrzeć do horyzontu nie będzie nic innego, aniżeli ‘pomiędzy’ osadzone w ramy nieba i ziemi, w ramy realnego i irracjonalnego. Dziś ‘pomiędzy’ jest jeszcze bardziej namacalne. Zewnętrzne tak bardzo inne od wewnętrznego i ten klucz pod wycieraczką. W swych obrazach Magda ‘pomiędzy’ znaczy kolorem błękitnym, fioletowym, żółtym , czerwonym, białym, czarnym. Czasem trwożą, czasem koją, zawsze jednak, każą się kontemplować. Po stopniach na piętro odprowadzają kolejne cztery ‘horyzonty’. Góra zaaranżowana sześcioma nowymi pracami. Przestrzeń się ugięła, a ‘horyzont’ ułożył się w ‘horyzont zdarzeń’. Subtelne fragmenty okręgów znaczone kolorem na białym tle płótna w formacie 100x100 - są jak zapominanie. Intensywne kolory tęczy każdego ‘horyzontu zdarzeń’ bledną z każdym płótnem. Zmierzają do bieli przez kolejne walory kolorystyczne. To jak być prowadzonym za rękę, powoli i ostrożnie z dbałością, by nie pominąć żadnego szczegółu, ale też by nic nie odwróciło uwagi . Jest tylko ‘horyzont zdarzeń’, który prowadzi ku środkowi wszystkiego, bądź ze środka wszystkiego wyprowadza. Ponownie ‘pomiędzy’. I jeszcze jedno – ważne – na środku kameralnej sali poduszka—łoże, miejsce spoczynku. Uzupełnienie dla ciała.
Siostra Joanna mieszka w Poznaniu i to właśnie ją Magda poprosiła o uszycie ‘miejsca dla ciała’. Siostra Joanna przyjechała małym, srebrnym samochodem. ‘Miejsce dla ciała’ było wielkości połowy jej auta. Do Baszty prowadzą długie, strome schody z kilkoma zakrętami. Siostra Joanna była jedną z trzech osób, obok kuratora galerii Ireneusza Solarka i autorki Magdaleny Gryski, które tego dnia sięgnęły po klucz spod wycieraczki w mojej obecności.
Magda napisała do Irka list, który wyjaśnia powód realizacji wystawy, która teoretycznie nie ma szans na szeroki odbiór. Jest jednak jedną z niewielu artystek i artystów, udowadniających, że sztuka jest metajęzykiem, który warto i należy pielęgnować w każdych okolicznościach. Nie przeniosła wystawy na później, by przejrzeć się w zwierciadle pochlebstw odbiorców. W tym zdarzeniu znalazła kolejny sens dla swych ‘horyzontów’ – namalowała kolejny obraz. To gest uczyniony we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Apokaliptyczna cisza i spokój towarzyszące mi w drodze na wystawę, to zupełnie inne stany niż Cisza i spokój obrazów Magdy. Tak namacalna, fizyczna niemal konfrontacja dwóch różnych wartości emocjonalnych wywodzących się z jednego słowa (tu: cisza, spokój) nie znajduje zwykle potwierdzenia w codzienności. Magdalena to uczyniła.
* Magdalena Gryska nie nadała tytułów w/w pracom.
R. Czarkowski, 20 06 2020
Malarstwo Magdaleny Gryski znajduje się w ofercie galerii Ale Sztuka!:
https://www.alesztuka.com/magdalena_gryska
0 notes
Photo
To była olbrzymia sesja dokumentująca prace Grażyny Smalej. Tak olbrzymia, że mimo, że fotografowałem w sierpniu 2019 roku to dopiero teraz miałem czas na obrobienie ostatniej partii obrazów. Brzmi to może mało profesjonalnie ale wykonaliśmy wtedy reprodukcje prawie 150 prac i moja umowa z Artystką od razu zakładała oddawanie plików “na raty”.
Ostatnia partia prac to niewielkie akwarele, z których większość była już oprawiona w ramy i za szkłem. Te prace Grażyny Smalej kipią kolorami. Są bardzo wiosenne i mocno nawiązują do serii obrazów olejnych, których tematem przewodnim są pszczelarze i ich podopieczne.
Prace Grażyny Smalej dostępne są na platformie Saatchiart.com. Poza oryginałami Artystka umożliwia tam również zakup reprodukcji swoich prac w postaci wydruków w otwartej lub limitowanej edycji. Jakość wydruków jest fantastyczna i bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że moja zasługa :)
Sesja fotograficzna została wykonana aparatem Fujifilm GFX 50S z obiektywem Fujifilm GF 120 mm Macro oraz oświetleniem studyjnym Hensel.
©2020 Mateusz Torbus Zobacz moje Portfolio
#Mateusz Torbus#Torbus#Smalej#Grażyna Smalej#malarka#Kraków#sesja foto#sesja zdjęciowa#sesja fotograficzna#sesja portretowa#arystka#artystka w pracowni#artysta w pracowni#portret#portret charakterystyczny#portret artysty#dokumentacja sztuki#reprodukcja sztuki#reprodukcja#obraz#akwarela#artysta#artystka#portret w pracowni
0 notes
Link
Ramy do obrazów w najlepszej cenie tylko w Galeriaplakatu!
0 notes