#reprodukcja
Explore tagged Tumblr posts
st-anczyk69 · 10 months ago
Text
pokój Jakuba Adamczewskiego - krótka analiza programu ikonograficznego
(podstawą mojej analizy są ujęcia pokoju zaprezentowane przede wszystkim w epizodach 1, 3 i 4 oraz w filmiku "Welcome to my Dworek" z kanału Netflix na yt, mniej pomocniczy, ale równie warty obejrzenia jest filmik na instagramie Michała Sikorskiego (aktora wicelającego się w rolę Jakuba) "MTv Cribs x 1670" (michalsikorski.official))
Wygląda na to, że w pokoju Jakuba znajdują się cztery obrazy, pięć rzeźb i w ramie łóżka jedna płaskorzeźba.
Zacznijmy od obrazów:
Nad wejściem do jego pokoju, w miejscu, w którym tradycyjnie wiesza się krufcyfiks znajduje się obraz przedstawiający Chrystusa w typie Vir Dolorum (Męża Boleści) (czyli przedstawienie Chrystusa martwego lub zmartwychwstałego, eksponujące rany zadane mu podczas ukrzyżowania). To konkretne przedstawienie to reprodukcja obrazu z niderlandzkiego warsztatu Alberta Boutsa powstałego ok. 1525, znajdującego się w zbiorach The Met (The Man of Sorrows). [screen z 1 odcinka]
Tumblr media Tumblr media
Takie przedstawienie Chrystusa ma swoje źródła w ikonografii bizantyjskiej, a w Europie Zachodniej swoją popularność zyskało w ramach propagowanej w późnym średniowieczu pobożności polegającej na uczuciowym rozmyślaniu o m��ce Chrystusa i tzn. "współodczuwaniu".
Drugi obraz wisi nad łóżkiem Jakuba oraz pojawia się w pierwszej po czołówce scenie w odcinku 4, gdy na chwilę Jakub wiesza go w pokoju Stanisława. Jest to reprodukcja obrazu przedstawiającego Świętego Franciszka z Asyżu włoskiego malarza Antoniazza Romano z lat 1480-81, obecnie w zbiorach The Met (Saint Francis of Assisi). [screeny kolejno z 4, 1 i 3 odcinka]
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Święty Franciszek jest założycielem zakonu franciszkanów, który ukształtował w swoich pismach nowy rodzaj duchowości (duchowość franciszkańska), który charakteryzuje duża uczuciowość, wierne naśladowanie Chrystusa - zwłaszcza w aspekcie ubóstwa, bezwarunkowo miłość do bliźniego, a to wszystko połączone z radością życia i uwielbieniem Boga. Na obrazie święty prezentuje stygmaty na dłoniach i na boku.
Kolejne dwa obrazy wiszą nad biurkiem (kanonem?).
Pierwszy z nich, mniejszy i bliżej drzwi to reprodukcja obrazu hiszpańskiego malarza Franciso de Zurbarana z około 1640-45 przedstawiającego Świętego Benedykta z Nursji, znajdującego się w zbiorach The Met (Saint Benedict). [screeny z odcinka 3 i 1]
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Świętemu Benedyktowi z Nursji przypisuje się autorstwo reguły benedyktyńskiej. Jest on jedynym z Ojców Kościoła i głównym patronem Europy.
Ostatni obraz wiszący obok obrazu ze świętym Benedyktem, to przedstawienie Hieronimity, Brata Gregorio Belo z włoskiego miasta Vicenza pędzla włoskiego malarza Lorenza Lotto z 1547 roku, obecnie w zbiorach The Met (Brother Gregorio Belo of Vicenza). [screeny z odcinka 1 oraz ze wspomnianego wyżej (i podlinkowanego) filmiku z instagrama Michała Sikorskiego]
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Zdaje się (co widać na screenie instagramowym), że na reprodukcji dodano nimb wokół głowy brata Gregoria. Zasadniczo nie jest to przedstawienie świętego - o bracie Gregoriu nic nie znalazłam i zdaje się, że jest to po prostu przedstawienie mnicha (Hieronimity) podczas pobożnej kontemplacji męki Chrystusa (która jako projekcja jego rozważań ukazana została w tle - tak przynajmniej podaje notka na stornie The Met) w ujęciu powielającym schemat, w którym najczęściej przedstawiano Świętego Hieronima ze Strydonu, założyciela kongregacji eremickiej, do której należał sportretowany.
Pięć rzeźb znajduje się w rogu pokoju na przeciw drzwi wejściowych, tworząc rodzaj "ołtarzyka" przed którym stoi klęcznik. Figury ustawione są na prostych, niepolichromowanych drewnianych konsolach. W odróżnieniu od obrazu rzeźba jest obiektem przestrzennym, co znacznie utrudnia wybór takowej do scenografii - z obrazami sprawa jest prosta - w ramy wsadza się reprodukcje, która pokryta werniksem albo po prostu pokazana w naturalnym świetle w oku kamery niewiele różni się od faktycznego obrazu. Tymczasem wykonanie przekonującej reprodukcji rzeźby drewnianej jest zdecydowanie trudniejszym i bardziej pracochłonnym zadaniem. Stąd, wydaje mi się, rzeźby te nie powtarzają żadnych znanych dzieł, a są po prostu rzeźbami prezentującymi szeroko przyjęte typy figur dewocyjnych, jakie cały czas można kupić do kościoła lub kaplicy (na przykład tutaj - niepolichromowane rzeźby drewniane również dewocyjne, całkiem swoją drogą podobne do rzeźby środkowej). [screeny z odcinka 1 i z filmiku "Welcome to my Dworek"]
Tumblr media Tumblr media
Rzeźba środkowa przedstawia Chrystusa błogosławiącego i jest jedyną rzeźbą niepolichromowaną.
Pierwsza od lewej jest Maria z dzieciątkiem, następnie Święty Antoni Padewski (?), franciszkanin i cudo twórca (znajomy Świętego Franciszka z Asyżu), patron osób i rzeczy zaginionych, dzieci, małżeństw i narzeczeństw (według ludowej tradycji pomagający dziewczętom znaleźć dobrych narzeczonych). W ikonografii przedstawiany często (tak jak na naszym przykładzie) z Dzieciątkiem Jezus na ręce (wtedy zwykle w drugiej trzyma kwiat lilii - tutaj tego nie ma, nasz święty trzyma chyba coś innego, ale nie jestem w stanie powiedzieć, co to jest, stąd trochę niepewne rozpoznanie). [screeny z filmiku "Welcome to my Dworek"]
Tumblr media Tumblr media
Na prawo od dużej rzeźby Chrystusa znajduje się najpierw rzeźba Świętego Piotra - następcy Chrystusa jako głowy kościoła i tym samym pierwszego biskupa Rzymu. Święty Piotr jest uważany za najważniejszego spośród dwunastu apostołów, któremu Chrystus przekazał władzę nad Kościołem na Ziemi, co realizuje się w motywie przekazania Piotrowi przez Chrystusa kluczy - stąd klucz jako najbardziej rozpowszechniony atrybut tego świętego, widoczny również w dłoni naszej rzeźby. Ostatnia rzeźba na prawo to Święty Paweł (?) - rozpoznanie to opieram na trzymanym przez postać mieczu (stałym atrybucie Świętego Pawła), dodatkowo Paweł jest w ikonografii nadzwyczaj często przedstawiany właśnie wraz z Piotrem. Święty Paweł jest wedle tradycji uważany za Apostoła Narodów (choć formalnie nie był nigdy uczniem Jezusa; nawrócił się po jego Wniebowstąpieniu), jest również uważany za autora 1 Listu do Koryntian, którego fragmentem jest tzn. "Hymn o Miłości". [screeny z filmiku "Welcome do my Dworek" oraz z odcinka 4]
Tumblr media Tumblr media
Oczywiście z dużym prawdopodobieństwem każda z tych rzeźba jest powieleniem lub odległym echem jakiejś stosunkowo znanej kompozycji; ich dokładne opisanie i rozpoznanie pozostaje sprawą otwartą.
Jak już wspomniałam w pokoju Jakuba znajduje się jeszcze, w wezgłowiu łóżka płaskorzeźba. Przedstawia ona Świętego Jerzego podczas walki ze smokiem; jest to przedstawienie epizodu ze średniowiecznej legendy, często powtarzanej w średniowiecznych romansach. Święty Jerzy jest patron rolników, pasterzy i pól (jego dzień (23 albo 24 kwietnia) uważano za najlepszy dla rozpoczęcia prac polowych), pod jego patronatem powstało również wiele bractw rycerskich i zgromadzeń zakonnych oraz zakonów rycerskich. [screeny z odcinka 1 i 2]
Tumblr media Tumblr media
Poza tym zlokalizować można w pokoju Jakuba dwa (?) krucyfiksy; jeden stoi na kominku i jest to prosty w swojej formie, drewniany krzyż na podwyższeniu. Co do drugiego (krzyż również drewniany, ale z polichromowanym wizerunkiem Chrystusa, wiszący a nie stojący), to sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, ponieważ widzimy go tylko w filmiku "Welcome to my Dworek", w pojedynczy, kadrze, nie widzimy go jednak ani razu w szerszym ujęciu pokoju; stąd wniosek, że jeśli w ogóle już się tam faktycznie znajduje, to musi wisieć między łóżkiem a drzwiami, w miejscu, którego ani razu nie widzimy, ponieważ zasłania je otwarte skrzydło drzwi. [screeny z filmiku "Welcome to my Dworek"]
Tumblr media Tumblr media
Wnioski
Trzeba przyznać, że po tej analizie wnioski są marne. Zdaje się, że obecne w pokoju Jakuba obrazy i rzeźby ani nie układają się w żaden przemyślany program ikonograficzny ani nie stanowią grupy precyzyjnie wybranej (O zaskoczenie!).
Najbardziej "pasujący" do konwencji tych wszystkich narzędzi "pokutnych" obecnych w pokoju Jakuba i sugerowanego tym samym zainteresowania cierpieniem wydaje mi się obraz Vir dolorum wiszący nad drzwiami i być może dlatego właśnie on jest w serialu najlepiej wyeksponowany.
Obraz z przedstawieniem Świętego Franciszka jest dla mnie zagadką, ponieważ zarówno to, że w swoim "stanie spoczynku" wisi nad łóżkiem Jakuba oraz to, że jest jak gdyby "obrazem symbolem" użytym w momencie, w którym Jakub chce pokazać, że zastąpi Stanisława w jego roli dziedzica (Stanisława reprezentuje tam obraz przedstawiający gitarzystę), wydaje się sugerować jakieś szczególne znaczenie tego przedstawienia dla Jakuba lub szczególne jego znaczenie jako "oznaczającego" Jakuba. Stąd zresztą w pierwszej chwili, bez przyjrzenia się i bez kwerendy uznałam, że to pewnie przedstawienie Świętego Jakuba - wtedy analogia, jako że obraz przedstawiał by patrona Jakuba, jego świętego imiennika, była by oczywista. Tymczasem przynajmniej bazując na tym co wiemy, nie da się w tym miejscu wytłumaczyć Świętego Franciszka.
(btw czy ktoś wie, czy w czasach nowożytnych określenie "Ojciec" było, tak jak dziś zarezerwowane jedynie dla zakonników-kapłanów czy zwyczajowo mówiło się tak też do księży spoza zgromadzeń zakonnych?)
Z tym, że choć ewentualna przynależność do zgromadzenia zakonnego, mogłaby tłumaczyć portret Świętego Franciszka (należałoby założyć wtedy przynależność Jakuba do zgromadzenia franciszkańskiego), to należy uwzględnić jeszcze przedstawienie Świętego Benedykta nad biurkiem, które równie dobrze mogłoby sugerować przynależność do benedyktynów. Poza tym brak w moim odczuciu jakiś oznak pobożności franciszkańskiej w Jakubie (ktoś by mnie zapytał czy widać jakąkolwiek pobożność, ale zdaje mi się, że bardziej valid byłaby próba powiązania go np. z bardziej jezuickim podejściem do sprawy (ale jezuitów brak pośród przedstawień w pokoju)). Może przewaga świętych franciszkańskich (Franciszek i rzeźba Antoniego Padewskiego) faktycznie coś sugeruje, ale wydaje mi się to raczej mało prawdopodobne biorąc pod uwagę całokształt.
Wspomniałam już o Świętym Benedykcie, co zaś do obrazu obok przedstawiającego brata Gregoria to w ogóle nie mam nic do powiedzenia poza tym, że wygląda to dla mnie na wybór całkowicie przypadkowy.
Moja teoria dotycząca obrazów jest dość prosta - być może Netflix ma umowę z The Met, która zezwala na dowolne użycie ich reprodukcji ich zbiorów w produkcjach Netflixa i tym samym jedynym, kryterium wyboru była przynależność do kolekcji The Met (choć chyba dałoby się wybrać lepiej).
Co do rzeźb to tak, jak już poniekąd napisałam, podejrzewam, że ich wybór odbył się na zasadzie "to co w miarę łatwo pozyskać to weźmiemy". Podobnie pewnie było z łóżkiem, bo nie podejrzewam, żeby płaskorzeźba była tam wtórnie wstawiona.
Oczywiście obecność każdego z przedstawień da się jakoś tam wytłumaczyć wewnątrz lore - najprostszym sposobem na to może być "Jakuba tak naprawdę w ogóle nie interesuje jakie obrazy wiszą w jego pokoju i jakie rzeźby tam stoją i zostały przez niego wybrane na chybił trafił" (chociaż dręczyć w tym ujęciu i tak będzie mnie ten Święty Franciszek).
Ale ja bym rzecz jasna wolała, żeby jakieś szersze ikonograficzne znaczenie w tym wszystkim było, a chyba go nie ma.
(W opisie pojedynczych obiektów starałam się mimo to w większości uwypuklić te ich znaczenia, które można jakoś zinterpretować na korzyść).
[edit - dalsze przemyślenia]
Jeśli teoria o ograniczeniu wyboru dzieł do zbiorów The Met narzuconym przez Netflix jest prawdziwa (czas zbudować hipotezę na hipotezie), to po dość szybkim ale chyba całkiem dokładnym obejrzeniu zbiorów The Met malarstwa Europejskiego (a te w przedziale lat 1300-1670 nie robią niestety zbyt wielkiego wrażenia) zaczynam chyba rozumieć modus operandi. Przede wszystkim wybór zawężono (dość mocno) do przedstawień portretowych, rezygnując z wybrania obrazów ukazujących epizody z historii świętej lub z życia świętych, ograniczając się zdaje się do zasady „jeden obraz - jedna postać, i to najlepiej nie wykonująca żadnej czynności” (decyzja, którą nie do końca umiem sobie wytłumaczyć!). Po drugie odrzucono wizerunki. Marii z dzieciątkiem, których w zbiorach The Met mnóstwo, zakładam, że w ramach większej „maskulinizacji” przestrzeni (że tak powiem) (wszak jedna tylko rzeźba Marii się pojawia, ale wyjątek potwierdza regułę i jedna jaskółka wiosny nie czyni). Po trzecie zdaje się, że odrzucono pomysł powtórzenia obecności jednej postaci (poza Chrystusem) dwukrotnie, co najpewniej sprawiło, że odrzucono obrazy przedstawiające Świętego Franciszka Frederica Barocciego i Il Grechetta, które są ładniejsze (ciekawsze!) i zdają się bardziej sensowne niż ten portret brata Gregoria, ale najwyraźniej, mimo że postać Franciszka podkreślono (pewnie wcale nie celowo), to najwyraźniej nikt nie chciał w to brnąć jeszcze bardziej.
Fajny też obraz Filippa Tarchiani przedstawiający samobiczującego się Świętego Dominika odrzucono być może ze względu na częściową goliznę świętego.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
W tak zawężonej grupie dokonany przez scenarzystów (albo kogoś tam) wybór (przypominam tylko przy założeniu konieczności wybrania dzieł z The Met!) staje się zrozumiały.
Dziękuję za uwagę! :)
Tumblr media
76 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years ago
Text
O bardzo udanym spotkaniu rodzinnym.
Jest niedzielny poranek 2.04.2023 r - wstałam wcześniej, bo dławił mnie katar. Pogoda jest szklana, niebo stalowe, a w pomieszczeniach brakuje światła. Byłyśmy z moim szczeniaczkiem na spacerze, ona zjadła śniadanie i trochę posiedziała na balkonie. Teraz śpi przy mnie skulona w kłębuszek. Ja siedzę z lapkiem na kolanach, maseczkę na twarzy, mam kubek parującej mięty i luksus CISZY. Porannej, spokojnej ciszy... mój partner odsypia własne zagrypowanie w naszej sypialni.
Mam czas dla siebie.
Kontynuując poprzedni wpis i w zasadzie rzecz nr 3, którą chcę zebrać w słowa, by nie uleciała bezpowrotnie:
WYSTAWA IMPRESJONIŚCI
W zeszłą sobotę zaprosiłam (zaprosiliśmy) całą swoją najbliższą rodzinę: mamę, tatę, siostrę i szwagra na wspólne spędzanie czasu.
Już pisałam o tym, jak dzień przed prześladował mnie stres, napięcie i pech. Ciasto magicznie się wylało z foremki (po prostu denko zaczęło podjeżdżać w górę, gdy niosłam sernik na zimno do lodówki), upieprzyło całą podłogę i meble, sprzątaliśmy dłuuuuuugo. Potem potłukłam słoiki, a tuż przed wyjściem na umówione spotkanie z rodziną magicznie płyn do demakijażu z pompki zamiast na dłoń trysnął mnie w oko dewastując ostatnie pół godziny mojej pracy nad blendowaniem cieni, bronzera, różu i korektora xD
Spotkaliśmy się z rodzicami pod Halą Stulecia, gdzie na placu trwał targ staroci. Moja ciężarna siostra już weszła do budynku wystawowego by się załatwić, a tata na stoiskach wystawców wybierał dla siebie porcelanową filiżankę ze spodeczkiem - taką dziewiętnastowieczną, z cieniutkimi ściankami i ozdobnym uchem, bo bardzo lubił kiedyś pić kawę z właśnie takiej filiżanki, ale ją stłukł (to była filiżanka po mamie mojej mamy, babci Gertrudzie - ona lubiła gromadzić ładne, estetyczne przedmioty). Moją mamę poszukiwania ojca rozczuliły, ale nie powstrzymały jej przed jaraniem fajek przy jednoczesnym przeglądaniu stoisk.
Po powitaniu weszliśmy do budynku wystawowego, odwiesiliśmy kurtki, ja poskanowałam u wejścia bilety (stawiałam rodzicom, siostra i szwagier za siebie mi oddali, bo i tak chcieli na tę wystawę się wybrać - to naprawdę miłe z ich strony).
Najpierw wylądowaliśmy w pomieszczeniu informującą o założeniach impresjonizmu, dalej po jednej stronie hali wisiały biografie artystów, a po drugiej - ich obrazy (i szczerze mówiąc NIE WYDAJE MI SIĘ, że płótna, które prezentowano na sztalugach to oryginały - to wydało mi się jakieś takie... nieodpowiedzialne? Narażające obrazy warte miliony na prawdopodobieństwo zniszczenia przez tłum? No nie wiem... nie jestem po prostu przekonana czy faktycznie na żywo oglądałam "Gwiezdną noc" czy "Słoneczniki Van Gogha" czy to była bardzo udana reprodukcja na potrzeby tej multimedialnej wystawy? Nie znalazłam takiej informacji niemniej - reprodukcje pozwalały poczuć tą "lekkość" w pędzlu artystów). Na końcu sali stała konstrukcja trójwymiarowa do zdjęć dla turystów/zwiedzających oddająca w stosownej skali "Most japoński w Giverny" Moneta.
Oczywiście obrazy były dla mnie bardzo ciekawe, poruszające, czułam ekscytację - szczególnie oglądając z bliska Renoir'a, którego sceny zbiorowe nigdy mnie nie poruszały, a na żywo nie mogłam przestać cieszyć się do obrazu, bo widziałam ILE FUNu ten typ musiał mieć z malowania tych obrazów. Pociągnięcia pędzla wyglądają tak, jakby sam artysta tańczył malując. :D I być może tu jest pułapka, bo dla mnie jest OCZYWISTE, że KAŻDY zna historie powstania obrazów, idei, mniej-więcej wie gdzie tworzyli artyści i w których muzeach można ich obrazy znaleźć. Ja te obrazy czuję. Znam. Tak, jak tabliczkę mnożenia - po prostu podstawy do znajomości kultury, które są oczywiste ze względu na piętno jako wywarły na sztuce swoich czasów. Kilka lekcji polskiego na ten temat było, było masę lekcji plastyki (i tu mnie trzęsie ze wstrętu na samo wspomnienie: bo zamiast pozwolić uczniom i uczennicą pomieszać w fascynująco GĘSTEJ farbie, rozsmarowywać grubo ją, formować kształty i barwy, pozwalać się przenikać kolorom jak u van Gohga to ZAWSZE te lekcje kończyły się na wymuszaniu na nas pointylizmu za pomocą patyczków do uszu, cienka warstwa w stylu Seurata, ble - to było dla mnie rozczarowujące xD) - dla mnie to oczywiste, że to jest NAJCIEKAWSZE i najważniejsze: bo potem w domu o tym z mamą rozmawiałam godzinami, mama kupowała mi albumy i biografie artystów. Po prostu wydaje mi się, że to jest oczywiste wiedzieć o tej sztuce sporo i mam poprawkę, że ze względu na zainteresowanie wiem po prostu więcej.
Dlatego nie poza Renoirem nie czuję by były odkrycia dla mnie na tej wystawie. Odkryciami było obserwowanie jak na tę sztukę reagują moi bliscy - a ja i mama robiłyśmy za audioguida xD dla tych, którzy chcieli wiedzieć o danym obrazie trochę więcej.
Moi bliscy byli interesujący.
Mama prędko przeszła wzdłóż obrazów, sprawdziła co tu mamy, wróciła do kilku, które ją bardziej ciekawiły. Potem bardzo chciała mieć fotkę na moście Moneta, potem cisnęła mnie i mojego chłopaka do pozowania. I zapozowaliśmy jej. Wyszła z tego ładna kompozycja, bardziej w stylu Renoira xP - oczywiście na zdjęciu wyszła :P Po skorygowaniu kadru zdjęcie jest naprawdę ładne. :D
Tata każdy obraz oglądał z zamyśleniem. Czytał opis, stawał w pewnej odległości i patrzył. Jakby chciał POCZUĆ, to co było w opisie, znaleźć to. Czasami żartobliwie coś komentował, ale większą część czasu milczał patrząc.
Mój chłopak był zupełnie zagubiony. Ubrał się w swoją marynarkę od garnituru i w T-shirt z muszką (lol - ratuje go, że jest młody i to wygląda jak rebel-styl, z odrobiną autoironii , a nie jak maksymalnie zły gust red-necka xP). Przechadzał się między obrazami orbitując to wokół do mnie, to do taty, to do mojej siostry. I chyba z perspektywy czasu właśnie to zagubienie wywołało tezę z jaką do mnie podbił: że taka sztuka to trochę skam, że jest warta tyle ile ktoś sobie za nią zażyczy, bo niby dlaczego słoneczniki Van Gohga mogą być warte tyle ile obecnie są warte? Nie rozumiał. Weszliśmy w rozmowę w której mówiłam o tym, o czym wiem, że on również wie: po pierwsze sztuka to kapitał i w sztukę zawsze WARTO inwestować. Po drugie sztuka to emocje, to ulotność, to zawarcie czegoś, co jak poruszy to chcesz to mieć w swoim wnętrzu, utożsamiasz się z tym. CZUJESZ patrząc. I tu O. rzucił typowy jak zawsze w takich rozmowach argument o absurdalnej cenie za obraz, który przedstawia pomalowany na czarno kwadrach (który nie jest kwadratem tylko prostokątem tak btw). To jest sztandarowy argument ludzi, którzy uważają, że sztuka jest do bani. A mi się śmiać chce, bo kiedyś uważałam ten arguemnt za legitny! Totalnie. A teraz WIDZĘ i CZUJĘ jak ten arguemt sam się ora: wkurwiasz się, że sztuką nazywane jest coś tak BEZCZELNIE PROSTEGO jak czarny kwadrat na białym tle. Gadasz o tym, uważasz, że artystą się w dupach poprzewracało, opowiadasz o tym jak anegdotę o dutnych pomysłach i bezsensowności sztuki - generalnie obraz wywołuje dużo twoich i cudzych emocji. Ludzie go googlują. Ludzie chcą wiedzieć co to jest i co stoi za myślą tego obrazu. Czy faktycznie to po prostu czarny kwadrat na białym tle? O czarnym kwadracie na białym tle wartym miliony wie więcej ludzi na świecie niż o "Balu w Moulin de la Galette" Renoira czy witrażu Wyspiańskiego xD. Wzbudza UCZUCIA. Jest legendarny - nawet jeżeli to zła sława, nawet jeżeli budzi obużenie. JEST legendarny. I budzi silne emocje. JEST sztuką.
To wyjaśnienie mojemu chłopakowi się nie spodobało, bo uczciwie przyznał, że on nigdy patrząc na obraz nie doznał tak silnych uczuć - spoiler: kolejnego dnia poczuł TAK DUŻO oglądając galerię typa na instagramie, tak dużo zdań opisywało to co z nim robiły kolory i temat prac tamtego artysty, że przyznał mi rację, że jednak jak się CZUJE to warto w sztukę zainwestować. :D
Tutaj tej wszedł ciekawy wątek: bo ja jednocześnie starałam się nie brać jego słów do siebie, a z drugiej strony jednak jestem akwarelistką, nomen omen autorką obrazów. On mnie wspiera w drodze artystycznej, popycha mnie do rozwoju jako graficzka, ALE na wystawie obrazów wkurza się, ze ktoś za to płaci i że te obrazy są tyle warte chociaż są jego zdaniem bezwartościowe. To jest trudne dla mnie, jego partnerki: krytykuje mój świat, ten który czuję i osoby, które zarabiały tak, jak ja chciałabym zarabiać. Trudno mi było pozostać w tamtej dyskusji otwarta i po prostu jak najbardziej obiektywnie obracać w głowie jego uwagi. Bo myślę, że nie celował podkopanie mojego ego i marzeń specjalnie, bardziej frustrowało go to, że nie potrafił się wczuć w tłum na tej wystawie, zachować, zainteresować, dostrzec tego co widzą inni patrząc na te płótna. Z drugiej strony trudno mi było nie znaleźć nawiązani do jego pasji i marzeń, czegoś co odbije piłeczkę i pokaże luki w jego krytyce myślenia, bo podejście do sztuki w formie obrazów i w formie projektów samochodów są analogiczne: bo dlaczego samochody od np: Bugattiego czy Ferrari kosztowały i kosztują właśnie TYLE? Chodzi o prestiż. Też chodzi o sztukę. Na to mój chłopak wyskakuje, że cena samochodu (tu: Bugatti produkował samochodów mało, ale bardzo ich styl przekminiał, projektował je z myślą o konkretnej osobie zamawiającego wcześniej się z tą osoba spotykając i oceniając czy jest warta jego aut - jak typowy zadufany w sobie włoski artysta :P bardziej renesansowy nawet niż XXw. xD ) to cena jego części, technologii itp. A ja mu na to, że właśnie patrzy na coś co było nową technologią w swoich czasach: na impresjonizm, na farby, które kosztowały sporo, bo artyści nawet w umowach mieli zawarte jakich barw użyją, bo różne barwniki różniły się miedzy sobą w cenie. Czasem sprowadzenie jakiegoś barwnika kosztowało fortunę i w tamtych czasach współcześni o tym wiedzieli - posiadanie takiego obrazu z TYM kolorem w salonie było równoznaczne z tym co współcześnie robi w głowach ludzi ferrari na podjeździe: mówi o prestiżu. O bogactwie. O kapitale.
Nie przekonywało go moje argumenty... Tym bardziej, że przedł gładko do tezy, że w tej światowej, wielkiej, wysokiej sztuce najłatwiej prać pieniądze, bo właśnie łatwo powiedzieć, że obraz jest wart XXXXXXX $ bo po prosty tak uważasz. Nie ma czegoś takiego w przypadku tych wielkich dzieł jak "cena rynkowa". Ech...
Jedno i drugie to sztuka i to okay, że O. czuje bardziej samochody, ale poprosiłam go by zszedł mi z najazdu na Van Gogha bo typa lubię i szanuje i mam zamiar doświadczać xP
Do rozmowy o praniu kasy wróciliśmy troszkę później.
Siostra rozkminiała do jakich wnętrz pasowałaby obrazy, co robiły w swoich czasach (kontekst) i w zasadzie skupiała się na tym by być możliwe dlako od tłumu.
Szwagier zamiast na obrazy dokonał ataku na rysy biograficzne artystów. I zauważył ciekawą rzecz... Rzecz o której ostatnimi miesiącami sporo myślę. Otóż większość wystawianych artystów pochodziła z szlacheckich lub majętnych rodzin, byli przez lata bankierami, mieli nauczycieli, dojścia, znajomości w postaci równie majętnych mecenasów i klientów na ich obrazy. Mieli na starcie kapitał kultorowy i zabezpieczenie pieniężne, które pozwalało im na bycie kreatywnymi. Nie wzięli się znikąd. Nie byli młodymi-aspirującymi. Byli osobami, które w tym środowisku już istniały i którym było łatwo na starcie. Jeden pan artysta namalował ledwie kilka obrazów, a pierwszy namalował mając 26 lat, wcześniej nie tykał pędzla - po prostu był kryzys w bankach na całym świecie i dla zabicia czasu, z nudów cos-tam namalował, pokazał to kolegom i oni go przedstawili innemu typowi, który go zaprosił do stowarzyszenia i zrobili wspólnie wystawę, która wstrząsnęła światem.
Tyle.
Tylko tyle i aż tyle.
Gdy masz poduszkę finansową - łatwiej o kreatywność i brak strachu o to co przyniesie jutro.
Gdy masz kapitał kulturowy w formie socjety - nie musisz długo i żmudnie docierać do klienta.
Sztuka jest rzeczą uprzywilejowanych dla uprzywilejowanych.
Ech.
Smutne.
I zaskakujące, że wcześniej tego nie widziałam. A może nie chciałam widzieć? Bo to nie jest przecież jedyna taka historia o artyście/artystce i ich sztuce...
Jak się mówi o tym, że "trudno się przebić" to niesty nie mówi się o tym, że w tej branży start jest tak samo nierówny u podstaw jak wszędzie indziej.
Talent to niestety nie wszystko.
Wielki talent może przepaść, jeżeli stres zabije kreatywność, a potrzeba zarobienia na swoje utrzymanie pożre czas i entuzjazm.
Szwagier mówił to mi znacząco. I swojej żonie też namawiając ją by nadal pracowała z rękodziełem. Tylko się pogłaskała po brzuchu i puknęła go w czoło z humorem. :P
W ogóle jeszcze taki szczegół: sis i szwagier przyjechali ubraniu w couple-look. :D Obydwoje w jeansowych spodniach w odcieniu blue i w jeansowych kurtkach w tym samym kolorze. Wyglądali super i uroczo. :D
Zaś mój tata przyjechał w swetrze, który ode mnie dostał pod choinkę. 100% wełny. Strasznie się cieszę, że tak lubi ten sweter. Pasuje mu (prawie jest bały, ton szarości ma w postaci nici melanżowych, dzięki czemu pasuje idealnie do białych jak śnieg włosów mojego taty) i jest ciepły.
-
Potem weszliśmy do sali z pokazem mulimedialnym. Wielka hala w której na wszystkich ścianach i na podłodze wyświetlały się obrazy. Towarzyszyła temu muzyka i narracja (do czytania i chyba był lektor - można było czytać napisać albo po prostu patrzeć na obrazy, co kto woi)
Tumblr media Tumblr media
Kurcze co za fantastyczne doświadczenie!!
Leżeliśmy tak przynajmniej pół godziny. Mama więcej - siedziała na jednej z puf, kiedy weszliśmy.
Jak cudownie zapaść się w sztukę :D
Doznanie szczególnie polecam osobą wysoko wrażliwym, ale też osobą opornym na sztukę - może się otworzą.
Leżeliśmy z O. na jednej z wielkich poduszek podziwiając i robiąc zdjęcia, i dyskutując. Było tak... no bawiłam się świetnie. Marzyłam o takim zaangażowanym doznawaniu sztuki. :D Siostra i Szwagier leżeli dokładnie po przekątnej sali na takiej samej poduszce - myślałam, że się zgublili, bo widziałam mamę, tatę, ale musiałam przeoczyć moment gdy weszli do pomieszczenia, więc w końcu do nich napisałam czy w ogóle dotarli. Siostra mi napisała "jesteśmy dokładnie po przekątnej głupia pało xD" lol, pomachałyśmy sobie komórkami, bo sala była tak olbrzymia, że nie dało rady się dostrzec, szczególnie w przyciemnionym pomieszczeniu.
Po obejrzeniu całości pokazu zapytałam siedzącego obok taty jak mu się podobało - bo wiem, że obrazy to nie do końca jego medium. A tata na to z takim błogim westchnieniem, że bardzo, ale przede wszystkim akustyka tego pomieszczenia dawała świetne możliwości do wysłuchania dla Chopina, a obrazy całkiem do tej muzyki pasowały jako ilustracje, jako takie tło uzupełniające. Zatkało mnie. Jakiego Chopina? A tata zaczął wymieniać utwory Chopina jakie najwidoczniej CALY CZAS leciały w tle, a które przeoczyłam skupiajac się na malarstwie xD.
Wrażliwość jest tak... różnorodna!
7 notes · View notes
sztukahistoriaobyczaje · 2 years ago
Text
Tumblr media
Reprodukcja obrazu-Stefan Filipkiewicz (1879-1944) ,, Wawel "
6 notes · View notes
Text
Tumblr media
Alfonsa Kanigowska, 'Pejzaż wiejski z Giewontem', zbiory Muzeum Częstochowskiego (REPRODUKCJA MUZEUM CZĘSTOCHOWSKIE)
0 notes
haslo-na-dzis · 4 months ago
Text
Hasło na dziś: Naśladownictwo i reprodukcja wzbronione.
(29.03.2022)
0 notes
dzismis · 7 months ago
Text
"Ja ją wychowałam, ja broniłam przed gwałtami". Niani trudno było uratowaną z Zagłady dziewczynkę po wojnie oddać matce
Przyslala Katharina Dr.Gasinska-Lepsien Feliksa Szulc z Krystyną Sigalin, prawdopodobnie Ciechocinek, 1935 r. (Fot. Archiwum prywatne, reprodukcja Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl)Po selekcjach i obozach córka próbowała z matką rozmawiać, ale ta mówiła tylko: “Nie męcz mnie”. Że wszystko płonie w Krysi głowie, zrozumieć mogła tylko niania, Oja, ale Oi już nie było Najpierw poznaję Romana.…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
galerialuelue · 1 year ago
Text
Tumblr media Tumblr media
Kim był Edgar Degas?
Edgar Degas był francuskim malarzem, rzeźbiarzem i grafikiem, uznawanym za jednego z najważniejszych przedstawicieli impresjonizmu. Urodził się w Paryżu i był członkiem zamożnej rodziny. Degas znany jest przede wszystkim ze swoich obrazów przedstawiających sceny z życia codziennego, takie jak baletnice, kobiety w toalecie, tancerze, jockeye i kawiarniane sceny. Jego prace często ukazywały dynamiczne ruchy postaci i nietypowe ujęcia, co było charakterystyczne dla stylu impresjonistycznego.
Gdzie dostępna jest reprodukcja obrazu Ballerina?
Mimo że Degas był związany z impresjonizmem, często eksperymentował z różnymi technikami i stylami malarskimi. Interesował się również rzeźbą, a jego rzeźby często przedstawiały tancerki i konie. Pod koniec życia Degas miał problemy z wzrokiem, co wpłynęło na jego twórczość. Mimo to kontynuował pracę artystyczną, korzystając z innych technik, takich jak pastele. Chcesz by w Twoich wnętrzach znalazły się obrazy znanych twórców? Sprawdź zatem propozycje galerii Lue Lue a wśród nich reprodukcję obrazu Ballerina, którą znajdziesz na stronie: https://www.luelue.pl/ballerina-degas.html Postaw na dzieła docenione przez krytyków na całym świecie i stwórz luksusowe wnętrza!
0 notes
jasmine-and-irises · 1 year ago
Text
Joanna Mueller
Człowiek — człowiek
bo w gruncie słowa na rzeczy mamy to samo bez znaczenia które z narzeczy porodzi poroni ten dialog mowa? tylko pozornie zależne (od niej) są nasze ciała a przecież 
mijamy się 
tam gdzie miały się spleść mój brak twoje dopełnienie 
ranki nie zabliźnione: 
są którzy wiedzą niewiele (są mocniej) są którzy nikną w cytatach (mowa mamroce pomrocznie) są także ci od przypisów (ratio vivens? ratio scripta?)
ugodzeni przygodnie odmienieni czasu przypadkiem (dwie styczne idiolektyczne) odnajdujemy siebie 
(tak wtedy jestem cała tak wtedy jestem cały tak wtedy jestem) 
nota licencyjna:
Ten utwór jest jest udostępniony na Licencji Wolnej Sztuki 1.3.
Zasób opracowany na podstawie: Joanna Mueller, Somnambóle fantomowe, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2003.
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez fundację Nowoczesna Polska z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów autora. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Aleksandra Kopeć, Paweł Kozioł, Jan Szejko.
Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska
0 notes
mateusztorbus · 4 years ago
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Karolina Jabłońska to malarka młodego pokolenia, którą poznałem przy okazji dokumentowania audycji Radia Głosy oraz wydarzeń Krakowskiego Salonu Sztuki. Karolina jest również współzałożycielką, wspólnie z Tomaszem Kręcickim i Cyrylem Polaczkiem, krakowskiej Galerii Potencja.
Reprodukcje prac Karoliny wykonaliśmy w jej pracowni i było to wyjątkowo trudne zadanie. Obrazy Karoliny są bardzo duże a przestrzeń ... powiedźmy, że odrobinę za mała, żeby komfortowo rozstawić flesze. Kolorystyka obrazów również wymaga większej uwagi przy postprodukcji. Najważniejsze, że Artystka jest zadowolona z efektów!
Karolina jest reprezentowana przez Galerię Raster.
Dokumentacja prac wykonana aparatem Fujifilm GFX 50S z obiektywem Fujinon GF 120mm Macro. Prace zostały oświetlone lampami Hensel.
©2021 Mateusz Torbus Zobacz moje Portfolio
14 notes · View notes
glupiomadry · 6 years ago
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Reprodukcja obrazu “Kwiaty w szklanym dzbanku”  Eduarda Maneta w wykonaniu mławskiego malarza, Stanisława Jędrzejewskiego.  (Reproduction of “ Last Flowers “ E. Manet by painter from Mława - Stanisław Jędrzejewski. 
Tumblr media
Stanisław był bardzo specyficznym człowiekiem. Gdy poznałem, streścił mi swoje wszystkie próby samobójcze. Żył i tworzył na przekór wszystkiemu i wszystkim. Nie mógł utrzymać własnej pracowni, dorabiał jako malarz tworząc kolejne reprodukcje, od zlecenia do zlecenia. Przez lata. Odszedł na własne życzenie, jednak to guz mózgu zabrał go w lepsze miejsce. Tam, gdzie będzie doceniony i będzie miał warunki do pracy twórczej.  (Stanisław were very specific person. When I met him, he told me about every suicide try in his life. He lived and create backwards. With no money, profesional workplace, he was making another reproductions, from hire to hire. About years. He past away on his owns terms, but it brain damage took him to better place. Now he is real painter with conditions to work and create something big. )
2 notes · View notes
annawypych · 4 years ago
Photo
Tumblr media
Reproduction of Raphaels Madonna Della Sedia painting, oil on canvas 40x40 .2021 #reprodukcja #rafael #raphael #malarstwoolejne #renaissancepainting #renesans #reneissanceart #malarstwoolejnenapłótnie #malarstwo #olejneobrazynaplotnie #olejneobrazy #olejne #oilpaint #oilpainting #oiloncanvas #oiloncanvaspainting #oilpaintings #oil (w: Kalisz, Kalisz, Poland) https://www.instagram.com/p/CMUp0nGg_8O/?igshid=15g7m7597vayu
0 notes
Text
Tumblr media Tumblr media
FOT. GRAZYNA WOJCIK/EAST NEWS | Nina Andrycz jako Maria Stuart, reprodukcja, prawdopodobnie około 1958 roku
„Kobiety są dziś uprzedmiotowione. Oceniam je tak samo, jak zachowanie naszych polityków, którzy toczą niepotrzebne bitwy, zamiast znaleźć kompromis dla dobra kraju. Manuela Gretkowska opowiadała, jak młode dziewczyny pytane, co chcą w życiu robić, deklarowały zgodnym chórem, że pracować nie chcą. Wolą prowadzić dom. Mąż niech pracuje. Jakże to? Mają po 20 lat i już chcą siedzieć w domu, a przeważnie w kuchni? Co im to da?”
Nina Andrycz była feministką. Negatywnie oceniała nową generację Polek
Od zawsze walczyła o niezależność. Deklarowała się jako feministka. Stąd nie rozumiała, dlaczego współczesne kobiety wybierają funkcjonowanie w związku i zależność od mężczyzn zamiast pracy i walki o swoją pozycję. Zródło
#urodzonaTegoDnia Nina Andrycz (ur. 11 listopada 1912 w Brześciu Litewskim; zm. 31 stycznia 2014 w Warszawie)– polska aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna, recytatorka oraz poetka i pisarka. Via Wikipedia
Tumblr media
Nina Andrycz nad morzem. (Archiwum Niny Andrycz) źródło
0 notes
wiktordynarski · 8 years ago
Link
Nie podobała mi się ostatnia okładka Wysokich Obcasów z mężczyzną w ciąży. W wywiadzie, który przeprowadził ze mną Robert Rient, mówię dlaczego czas rozmawiać o prawach reprodukcyjnych osób trans.
4 notes · View notes
chicago-geniza · 3 years ago
Text
channeling Research Jobbe & travel restriction frustrations into ordering custom underwear that says “Publikacja chroniona prawem autorskim - reprodukcja cyfrowa dostępna w czytelniach Biblioteki Narodowej” on the ass 
5 notes · View notes
arrowstheory · 4 years ago
Video
youtube
4PORYROKU zatrzymaj się wpół kroku DIETA3
BIOLOGIA czyli bicie piany: 4 rano, znowu przepływ laminarny nie daje mi spać. Skąd biologia tutaj. ? To proste , bez przepływu laminarnego nie było by życia. a więc BIO. Panta rei jak mawiał nasz znajomy Pan Tarej. A skoro wszytko płynie to gdzie tu życie? Opowiadam. Każda reguła ma wyjątki, albo inaczej, nie ma reguły bez wyjątku. Przepływ laminarny to przepływ “rzeki”, gdzie wszystkie spaghetti płyną równolegle do siebie. nie ma żadnych wirów ani skrzyżowań tych strumyczków. I tu wchodzi życie czyli wyjątek od reguły, gdy jednak zaczyna się cos zawirowywać i zapętlać tworząc osobny wirujący choć przez chwilę twór ruchomy.
teraz BIOLOGIA czyli BICIE PIANY. jest taka teoria mało popularyzowana ale poprawna, nazywa się TEORIĄ BŁON, mówi ona , że życie było możliwe dlatego, że powstały baloniki oddzielające cos od reszty zupy. Jeśli w baloniku był wir stabilny, ruchomy w swym wirowaniu, i to wszystko otoczone błoną, to co? co dalej?
To napędzane wirujące części wiru w baloniku mogły ze sobą szybciej wyreagować.  Błona chroniła przed rozpadem i zmuszała do działań wewnętrznych substancji, czymkolwiek były , ze sobą. Wypuszczając czasem przez błonę cos z balonika lub pochłaniając czasem cos do środka.
BŁONA baloników, która jest przepuszczalna dla jednych substancji a nie przepuszczalna dla innych, jest podstawą wszystkiego. Jak zbudowana jest  bardzo ogólna błona: wyobraźmy sobie bańkę mydlaną. Mamy więc jakieś cząsteczki mydła w roztworze wodnym. i one tworzą ze sobą pary, w ten sposób, że każda cząsteczka mydła posiada koniec wodolubny, hydrofilowy, oraz koniec wodo odpychający, czyli hydrofobowy, pary cząsteczek mydła układają się obok siebie tymi końcami  “nóżki do nóżek, główki do główek”, tak więc końce filowe obok siebie, a końce fobowe też razem. Tworzą się długie szeregi jak tory kolejowe, a potem wiele torów kolejowych obok siebie. No i teraz woda oczywiście jest odpychana od powierzchni hydrofobowych, a za to, przyciągana i gromadzi się po stronie powierzchni utworzonej z główek hydrofilowych. Mamy tu już ukierunkowaną, funkcjonalna maszynę nie do ominięcia, i samosie naprawiającą. Ona sama się odtwarza i rozbudowuje. Czy to jest już żywe? Jak ją pokroić na mniejsze, to nadal będzie się odbudowywać i działać! Czy to już jest rozmnażanie? Wie co ma robić i robi to – czy więc jej funkcja maszynowego sortowania wody jest już myśleniem? No przecież nie, ale jest to automat samo naprawialny.
Co dalej? Gdzie ta błona bańki mydlanej? Ano dzieje się tak, że powierzchnie hydrofobowe pozostają na zewnątrz błony, a w środku mamy wodę trzymaną z dwóch stron miedzy powierzchniami hydrofilowymi. czyli błona wygląda tak w przekroju.
Ważne przy tym jest to, że taka błona odpycha wodę zewnętrzną, oraz nie wypuszcza wody zebranej wewnątrz bańki. A najdziwniejsze jest to, ze sama jest utrzymywana przez  wodę związaną między dwiema warstwami wodolubnymi zbudowanymi z mydeł cząstek poustawianych za pomocą zwykłych sił elektrostatycznych, bo NIE ma tu reakcji chemicznej między nimi, ani miedzy cząsteczkami wody !!!!
Błona taka potrafi zatrzymywać więc wodę, ale może przepuszczać na przykład tłuszcze lub metale, w samej błonie mogą być domieszki, na przykład, farbki do mydła.
RZECZ NAJWAŻNIEJSZA:  aby bańka mydlana i jakakolwiek inna bańka z błona istnieć mogła, potrzebne jest CISNIENIE WEWNĘTRZNE, a wiec WIR, będący wyjątkiem od reguły. Bo gdy przepływ rzeki jest laminarny to jest śmierć, a raczej nieruch biologiczny. Dopiero wiry i błony tworzą życie.
KOMÓRKA jako miasto błoniaste, tak należy ja rozumieć.
Komórka jest jak miasto otoczone błoną   jak murami, w są tam bramy otwierające się dla atomów Na+  , K+, H+ e-  ATP , ADP oraz H2O , i P jako niezależny fosfor. Za bramami jest reticculum endoplazmatyczne, czyli cos o czym mało kto mówi, a jest najważniejsze w komórce. to jest labirynt ulic i przesmyków, są tam drogi szybkie między mitochondriami do rybosomów oraz mostki i checkpoint, gdzie sprawdzają dokumenty. Są i wakuole (jeziorka wodne robiące za śmietniska, gdzie wpadają i składowane są wszystkie te trucizny, które nie mogą być wydalone przez błony na zewnątrz.) oraz zamek główny w postaci jądra komórkowego. Organy w komórce nazywamy organellami. One wszystkie przesyłają energię i pulsują swym rytmem, aż do momentu gdy w łonie utworzy się wrzeciono, dając znak do podziału.  Wtedy następuje reprodukcja DNA za pomocą klucza czyli pojedynczej połówki wzorcowej RNA, a też podział całej bańki na komórki nowe, mniej zmęczone, i, mniej zaśmiecone . Oczywiście cały czas bańka poprzez błony i reticculum endoplazmatyczne komunikuje się z zewnętrzem pobierając energie  oraz wydalając swoje sekrety. poprzez drzwiczki w błonie.  stan ten nazywa się SEKRECJĄ ( komórka się poci jakby, ale też potrafi strzelać energią, lub związkami chemicznymi, których musi się pozbyć.)
dobra, koniec gadania , idę spać. Tak czy siak  bez błon i wewnętrznych zawirowań czyli ciśnienia, nie ma szans na życie.
p
1 note · View note
superrealizm · 5 years ago
Photo
Tumblr media
ÉDOUARD MANET – PORTRET ÉMILA ZOLI (1868)
Dzieła Maneta wywołały poruszenie wśród publiczności i głęboko ją dzieliły. Konserwatywnie nastawieni miłośnicy sztuki odsądzali artystę za łamanie ugruntowanych schematów, zarówno formalnych, jak i ikonograficznych. Zarzucali mu podejmowanie w malarstwie wątków zbyt współczesnych, a przy tym nie wpisujących się w stereotypowe widzenie określonych zagadnień. Autor Śniadania na trawie czy Olimpii, malarz na wskroś nowoczesny, ale zarazem z szacunkiem podchodzący do sztuki dawnej, celnie ukazujący otaczającą go rzeczywistość, szczególnego obrońcę i admiratora własnej twórczości znalazł w osobie Émila Zoli (1840-1902), jednego z najwybitniejszych pisarzy II połowy XIX wieku. Z zaangażowaniem broniąc Maneta przed atakami, jak też propagując jego twórczość, zyskał sobie wdzięczność oraz przyjaźń artysty. Jej wyrazem jest między innymi portret pisarza, namalowany w 1868 roku.
Portret przedstawia Émila Zolę siedzącego na krześle obitym tkaniną w kwiatowe wzory. Pisarz ukazany został z prawego boku, z prawą nogą założoną na lewą, przy skraju masywnego, ciemnobrązowego, stojącego przy ścianie krótkiego biurka. Blat zapełniony jest rzędem stojących, w większości oprawionych w skórę książek dosuniętych do ściany, wachlarza pastelowych brulionów wstawionych do drewnianej podstawki, a także porcelanowym, sporych rozmiarów kałamarzem, z którego wystaje pióro. Przed nim wyróżnia się leżąca na blacie, oprawiona w skórę książka o zabarwionych na czerwono brzegach kart. Na niej znajduje się kolejna, w miękkiej okładce. Na prawo od nich, widoczna ledwie we fragmencie, stoi ciemnobrązowa miska z owocem.
Nad biurkiem ukazana została tablica w solidnej, brązowo-bordowej ramie. Do powierzchni tablicy przyczepione są trzy reprodukcje dzieł malarskich. Po lewej, zajmując całą jej wysokość, japońska rycina Utagawa Kuniaki II, przedstawiająca zapaśnika w ceremonialnym, bogatym, sięgającym kostek stroju. Prawa część zajęta jest przez, odpowiednio: na dole większą rozmiarami reprodukcją Olimpii samego Maneta, na górze zaś mniejszym, częściowo przez reprodukcję Olimpii zakrytym, Triumfem Bachusa Diego Velázqueza. W zaciemnionym wnętrzu na tle brunatnofioletowej ściany, w dalszym planie, za oparciem ustawionego skosem krzesła, na którym siedzi Zola, znajduje się też japoński parawan z przedstawieniem krajobrazowym. Powyżej parawanu dostrzec można jeszcze dolny fragment ozdobnej ramy.
Pisarz, ubrany w proste, szaro-popielate spodnie, czarną marynarkę, rdzawe skarpetki i czarne buty, siedzi bokiem, jednak jego pociągła twarz, o wydatnym, wysokim czole, wyraźnie zarysowanych łukach brwiowych i prostym nosie, ukazana jest w trzech czwartych. Zola, o kruczoczarnych, gęstych, zaczesanych do tyłu włosach oraz gęstej, krótkiej brodzie i wydatnych wąsach, spogląda przed siebie, sprawiając wrażenie nieobecnego, zamyślonego. Prawą dłoń o podwiniętych palcach, trzyma na prawym udzie, w lewej ręce trzyma otwartą, bardzo dużą księgę z reprodukcjami dzieł malarskich.
Portretując Zolę Manet pragnął nie tylko właściwie oddać modela, przedstawić go wiernie, ale też unaocznić widzowi to wszystko, co pisarza wyróżniało i co najpełniej świadczyło o jego osobowości, talencie oraz osiągnięciach. Równie ważnymi co sam portretowany elementami dzieła są przedmioty, jak też wyobrażenia, które go otaczają. Rycina Utagawy Kuniaki II, jak też drugi orientalny element we wnętrzu, czyli parawan, są wskazówką, jak ważna dla Zoli była sztuka japońska, tak popularna w II połowie dziewiętnastego stulecia wśród artystów, krytyków czy też szerzej – europejskiej elity intelektualnej. Dzieło Velázqueza jest z kolei akcentem odnoszącym się do wspólnych zainteresowań Maneta i jego modela. Obaj bowiem szczególnie cenili sobie twórczość tego artysty, jak też, generalnie, malarstwo hiszpańskie. Reprodukcja Olimpii jest zaś wymownym dowodem zainteresowania Zoli dorobkiem Maneta, świadectwem jego życzliwości względem kontrowersyjnego malarza.
Portret Emila Zoli doskonale obrazuje tak ważne dla indywidualnych karier artystycznych – zarówno w czasach obecnych, jak i w dawnych wiekach – relacje międzyludzkie, znajomości, przyjaźnie. Budzący kontrowersje, nie wpisujący się w powszechnie obowiązujące schematy artystyczne Manet znalazł w osobie Zoli swojego obrońcę. Więcej, Zola wytrwale i z zaangażowaniem promował malarstwo Maneta. Ten ostatni z kolei za życzliwość pisarza odwdzięczył się portretem, podkreślającym horyzonty umysłowe pisarza, jak też jego zainteresowania. Omawiany obraz zawiera motywy bliskie im obu, odnoszące się do sztuki japońskiej i hiszpańskiej, którą tak cenili. Tym samym obraz traktować można jako wyraz intelektualnej więzi łączącej Maneta z Zolą. W istocie stworzone przez malarza dzieło w znacznej mierze scementowało, ugruntowało ich przyjaźń.
źródło: isztuka.edu.pl
3 notes · View notes