#przeczesujęwłosydłonią
Explore tagged Tumblr posts
beherit7-nonexistence · 5 years ago
Text
Być może chętnie bym poszukał czegoś, co chciałbym znaleźć, gdyby nie to, że strach przed znalezieniem czegoś innego oplata moje ruchy, sprawiając, iż swoboda przechodzi “do lamusa” - jak to się kiedyś mawiało. Zatem początkowo wśród słonecznych blasków, tak podskakując myślami i idąc naprzód, póki piosenka się nie skończy i nie nadejdą chmury - trwam w wyczekiwaniu bez zmącenia. Stan ten dobiega końca (jak zwykle zresztą), a ja przerzucam na wyższy bieg i teraz ciężej jest pedałować pod górkę. Czemu tak tworzę rzeczywistość, skoro wiem jak ona działa? Przyzwyczajenie do znanej postaci rzeczy bierze górę. Nic mnie nie zaskoczy, wszystko przebiegnie według ustalonego schematu. Mimo, że nie wchodzę do lasu, gdzie drzewa jak wspomnienia, jedno na drugim wyrasta i prosi się o wzmocnienie, poprzez dotknięcie dłonią i odtworzenie z całą dozą emocji - tym razem podążam dalej, chciałem to zrobić... chciałem skierować swe kroki gdzieś w góry, acz jestem tuż obok tego nieszczęsnego lasu i idę wzdłuż ulicy, zmierzam ku mostowi, z kompanem moim, przeciwieństwem odwiecznym, którego brakuje zawsze wtedy, gdy zostaję sam. Ani przez chwilę, nie chciałem być taki jak on, jednak świadomość, że już nigdy się nie spotkamy, napawa mnie uczuciem niezrozumienia, gdyż zostałem odcięty od możliwości wyboru tak szybko, że nawet nie zdążyłem zaprotestować, uiścić opłaty za kilka ostatnich słów, po prostu mrok nastał kiedy chciał i ja skąpany weń, targany emocjami pustki, napierałem na ściany z betonu, jakbym mógł je przebić siłą woli, a rzeczywistość pokazała kruchość w mym sercu względem usytuowanych dotychczas fundamentów - moje kreowane dziedzictwo legło. Powracam, powracam tam daleko, stoimy już na moście i śmiech miesza się z nocy chłodniejszym wiatrem, kojącym upał dnia, te wspomnienia zabijają mnie dzisiaj, dając życie czemuś, co umarło dawno temu. Nie mogę wyrwać się z tych szponów, kiedy ogniska blask oświecał nasze twarze, beztrosko spojeni alkoholem biegali��my wokół i krzyczeliśmy, zakłócając ciszę. Byłem w tamtym okresie słaby, na co dzień. Mimo innego wrażenia, jakie sprawiałem co dnia, zawsze to ja byłem najsłabszym ogniwem. Taka kolej rzeczy i gra pozorów. A dziś? Czasami wydaje mi się, że mógłbym unieść świat, na swych ramionach, by po krótkiej chwili usłyszeć wybuch petardy tuż pod uchem, otrzeźwiający bardziej, niż jakiekolwiek sole (trzeźwiące, rzecz jasna). Często zaniżam swoje umiejętności, pławiąc się we współczuciu, które wytwarzam w swojej głowie, względem siebie i równocześnie podnoszę głowę, karcąc się za kolejne zamierzenie upadku. W końcu i tak podnoszę się z klęczek, a dziś nawet jechałem bez trzymanki przed siebie, kontrolując większość drogi. Jestem świadomy swych wyborów, ale niepewny w działaniu, lękam się konsekwencji. Nadal cofam dłoń, po wyciągnięciu jej do celu. Czasami tylko, gdy nikt nie patrzy, chwytam mocno, zaciskam palce, aż bieleją knykcie i przysuwam do swojej twarzy, by poczuł oddech mój na sobie, ten nieokiełznany dotychczas, bawiący się ze mną, podświadomości element, mimo zapewnień o uległości, wciąż podążający własną destrukcyjną ścieżką. Jego szept, rozbrzmiewa w moich uszach: “I’ll never let you go.”
10 notes · View notes
beherit7-nonexistence · 5 years ago
Text
W jednej i tej samej chwili, nie mogę się doczekać, aż nie nadejdzie ten dzień, kiedy wyruszę przed siebie i nie spotkam się z ludźmi, mogącymi dać mi... którym ja mogę dać i czerpać od nich, a równocześnie po chwili odczuwam zaniżenie zachwytu, topię się, ulega zniekształceniu mojego wyobrażenia obraz i wolałbym rozpaść się na kawałki. W takim momencie, gdy nie ma już alkoholu, popijam wodę z cytryną, aby choć trochę nawodnić się przed snem. Odczuwam suchość, gdy dotykam wspomnień wilgotnych, nasączonych ładunkiem przyjemności, a dzieje się tak dlatego, że to, co było, już nie ma miejsca. Wędruję tak, tam daleko, zagłębiam się w korytarze zdarzeń przeszłości, mimo, iż wiem wszystko na temat skutków błądzenia w czymś innym, niż teraźniejszość. Tej nocy, było w sam raz, jak i innej. Nie za zimno, nie za gorąco, tylko ja (jak zwykle) byłem mniej obecny, niż być powinienem. Tyle obrazów, że nie jestem pewien jaki wybrać do odtworzenia. Chwytam garściami, jakby to była ostatnia szansa na ich posmakowanie. O niektórych nie wypada pisać, inne są błahe, niezrozumiałe dla publiczności, a są też takie, zbyt zwykłe, aby komuś zawracać nimi uwagę. Niezależnie od charakteru, każda pojedyncza myśl, posiada wyrazisty smak i gnębi mnie, przyciągając i pochłaniając, nie dając się uwolnić. Ale czy chciałbym stać się całkowicie wolny? Kim jest człowiek bez przeszłości? Być może tym samym, co ten z przeszłością. Bez różnicy, gdyż często i tak nie poznajemy starych czasów naszych znajomych. Niech wszystko pozostanie w naszych głowach, jeśli tak właśnie los ukształtuje ścieżkę.
1 note · View note