#powiesc
Explore tagged Tumblr posts
Text
Emerytura? Dobre żarty... - Gu Byeong-Mo "Starsza pani z nożem"
Czy każda babcia, każdy dziadek jest taki sam? Czy może wśród nich kryje się ten jeden, którego zawód nie śniłby się nikomu? A może jakaś babcia lubi się paprać w brudnej robocie? Te wszystkie pytania możemy skierować do Rógszpony, koreańskiej staurszki, dla której nie ma rzeczy niemożliwych, a w swojej pracy wysłała już wiele ludzkich istnień na inny świat. Continue reading Untitled
View On WordPress
1 note
·
View note
Text
I
Blady poranek powoli rozświetlał czarne, bezgwiezdne niebo. Kogut zapiał gdzieś cicho, jakby obawiając się przerwać podróż świtu, aby ten przypadkiem nie zawrócił. Po chwili odzyskawszy odwagę ptak zapiał donośnie, z dumą oznajmiając światu nowy dzień. Słońce wspinało się nad horyzont, rzucając cień na kościół opactwa.
Przez małe, zakryte błonami okno przebijało się poranne światło. Oko walczyło jeszcze przez chwilę ze snem, aż w końcu poddało się. Zmaganie się ze słońcem zawsze zdawało się być głupotą. Z łóżka wystrzeliła ręka, zasłaniając twarz. Chłopiec ziewnął szeroko, zwlókł się z posłania i powoli ruszył do drzwi.
Nie chciał budzić kowala, przekradł się zatem na palcach ku wyjściu. Jego opiekun mógłby być bardzo niezadowolony, szczególnie że położył się późno spać, starając się wykonać na czas zamówienie dla miasta. Wykucie tysiąca sztuk broni w tak krótkim terminie zdecydowanie było wymagającym zadaniem.
Chłopiec spojrzał na swoje dłonie i zobaczył bąble między palcami. Uprzedniej nocy, za radą kowala, moczył je długo w jakimś dziwnym płynie, który pachniał dość nieprzyjemnie. Ból na szczęście ustąpił, ale pęcherze nie zeszły. Nie obchodziło go to jednak, spieszył się na targ odebrać towar. Wciąż ziewając, zaprzągł osła do niewielkiego wozu i ruszył wzdłuż ulicy na plac targowy.
Służył u Egberta od kilka miesięcy i zdążył już zadomowić się w Magdeburgu, ale miasto wciąż miało przed nim swoje tajemnice. Przede wszystkim zadziwiała go wielkość wszystkiego dookoła. Nawet chaty zdawały się być dwakroć większe i bogatsze od tych, które znał z innych stron. W Magdeburgu prym przede wszystkim wiodła katedra, ona nie miała sobie równych. Ten olbrzym z kamienia zdawał się sięgać chmur. Chłopiec potrafił gapić się na jego sylwetkę wiele godzin. Wielkie wrota, za którymi mieszkali zakonnicy z opactwa, prowadziły jakby do innego świata, pełnego tajemniczej muzyki, świec i nieznanych sił. Nie dane mu było zakosztować tych wspaniałości – mnisi szybko wypędzali ze środka wszelkich gapiów.
Mieszkał tu również biskup. Chłopiec szybko zrozumiał, że to nowe dla niego słowo oznacza tutejszego arcykapłana. Rzadko go widywał, ale kiedy już się ukazał, przybrany był w dostojne i bogate szaty, którymi lud mógł cieszyć oczy.
To nawet nie była połowa ogromu tego miejsca. Z boku katedry kryło się tajemnicze przejście, do którego mnisi nikomu nie pozwalali wchodzić. Chłopiec nigdy nie był w środku i nie dowiedział się, co też kryje owa tajemnicza furtka, posłyszał jednak opowieści ludzi, którzy tam byli. Mówiono, że tam kryją się jeszcze bardziej kuszące bogactwa – biskup ma tam swój skarbiec, a gdzieś w pobliżu podobno jest przejście do piwnic, gdzie znajdują się groby wielkich, dawnych królów. Wszystko to było bardzo interesujące dla ciekawego świata chłopca, nie mógł jednak zaspokoić swojej ciekawości, choć próbował wkraść się do środka na różne sposoby. Zakonnicy, wszyscy bez wyjątku o ponurych twarzach, znali go już i starali się jak najszybciej wyrzucić z katedry, by nie narobił szkód. Inne dzieci także pragnęły ujrzeć na własne oczy słynne groby czy skarby, ale ograniczały się do bezsilnych prób bezpośredniego wejścia do środka.
Młody Strzałek nie potrafił się z nimi dogadać. Nic dziwnego, oni byli Sasami, a on był Lucicem, o czym dzieci nieustannie i złośliwie mu przypominały. Sam jeden w obcym kraju, nie znając języka, był niczym. Wciąż pamiętał dzień, kiedy zjawił się w mieście. To było wkrótce po zamordowaniu obodryckiego biskupa. Obodryci od blisku dwudziestu lat byli pod panowaniem Gotszalka, zdrajcy i tchórza, który wydał ich wszystkich w ręce Sasów. Wiele narzucono staremu, dumnemu ludowi, któremu to wszystko było nie w smak i zębami zgrzytał na wszystko, co saskie. Wszyscy mieli już dosyć krępujących więzów nowej religii, nie widziało im się zmieniać świątyni w Radogoszczy na chrześcijański kościół. Musiał w końcu nadejść ten czas, kiedy przebrała się miara. Obodryci wpadli w szał, zamordowali biskupa Jana i innych chrześcijańskich kapłanów, krew poczęła się lać strumieniami, a kościoły strawił ogień. Niemiecka krew polała się od wrzącej gniewem obodryckiej ziemi aż do Hamburga. Nawet Lucicka starszyzna wahała się, co robić. Zarówno Lucice jak i Obodryci od wieków żyli na wojennej stopie, lecz jednocześnie mieli wspólnego wroga – cesarstwo. W obliczu nowej sytuacji lucicki wiec plemienny składał Światowidowi dary w świątyni, wielki kapłan czynił wróżby na świętym koniu, ale bogowie zdawali się wybór pozostawić ludziom. Lucice byli znacznie osłabieni - niedawno zakończyli wojnę domową, w której związkowe plemiona stanęły po wybranej przez siebie stronie, jednej z dwóch, i zabijały się nawzajem, aż do wyczerpania sił. Ci którzy przeżyli, siedzieli teraz markotni i wykrwawieni przed świątynią, nie wiedząc co robić. Cesarz za to wiedział i wysłał margrabiego Marchii Północnej, Lotara Udo, by się z nimi rozprawił.
Strzałek miał szczęście, że pochwycono go zaraz na początku, niemal bezkrwawo. Jeńcy zdobyci później bronili się wiele dłużej i bardziej zażarcie, co rozsierdziło chrześcijańskich wodzów, którzy niemiłosiernie mordowali napotkanych pogan w odwecie za popalone kościoły. Strzałek został zapędzony do Magdeburga, który był położony najbliżej, nad samą Łabą. Tam właśnie przestraszony chłopak ujrzał po raz pierwszy wielkie miasto, jakże inne od prostych, drewnianych wieleckich chat. Pragnąc wrócić do domu, kipiał nienawiścią do wszystkich dookoła i dopiero ten widok go zatrwożył. „Ten Bóg chyba rzeczywiście jest potężny, skoro mu takie świątynie stawiają, pomyślał. Nasze są niewielkie, nie tak ładne jak ta. Kiedy stąd ucieknę, opowiem im wszystkim, jak te chrześcijany tu mają. Musielibyśmy zaiste potężne wojsko zebrać, by to zniszczyć.”
Tam właśnie, na rynku magdeburskim, wśród wrzawy i kurzu wzniecanego przez dziesiątki jeńców czekających na śmierć, dojrzał go kowal. Mały chłopiec, próbujący usilnie wyrwać się ze szponów strażników, od razu zwrócił jego uwagę. Egbert już od dawna potrzebował nowego pomocnika, poprzedni pokończyli już nauki i pozakładali własne kuźnie, a on sam starzał się powoli. Jeno jeden czeladnik mu został, Iwo, który umyśliwał też wkrótce założyć własną kuźnię. Kowal obejrzał chłopca uważnie i ocenił siłę jego ramion. Zaproponował jego wykup za sakiewkę złota, na co wyrażono zgodę i po chwili Strzałek był wolny. Nie wiedział jeszcze, że czeka go ciężka praca przy kowalskim miechu, radował się jedynie zdjęciem więzów.
Egbert poprowadził go do swojej kuźni i pokazał mu ją. Chłopiec w mig zrozumiał o co chodzi. Nieraz przyglądał się pracy plemiennego kowala, choć tamten miał mniejsze kowadło i nie miał tak bogatego wyposażenia. Egbert był uznanym rzemieślnikiem, do którego przychodzili głównie ludzie z rady bądź od biskupa,a także i on sam. Jego kuźnia cieszyła się reputacją najlepszej w Magdeburgu, a jej wytwory wyceniano wysoko. Stać było na nie tylko nielicznych.
Na początku Strzałek dostał młot do ręki, kawałek żelaza i kowal nakazał mu uderzać. Posypały się iskry, kiedy metal uderzył o metal. Chłopiec o mały włos nie wypuścił z rąk narzędzia, ale wiedział, że nie może sobie na to pozwolić. Zacisnął więc zęby i walił dalej.
– Bardzo dobrze! – powiedział Egbert.
Młot z brzękiem uderzył o ziemię, a Strzałek wytrzeszczył na niego oczy.
– Wy znacie mój język? – wysapał.
– Swojego czasu miałem czeladnika, chłopca takiego jak i ty. No, może trochę starszego, nie pomnę. Umiał on po waszemu gadać, to kazałem mu mnie nauczyć i teraz umiem. – wyznał kowal.
Z ust chłopca wysypała się lawina pytań, ale Egbert uniósł dłoń.
– Dość. – powiedział szorstko. – Na wszystko przyjdzie czas. Wiedz, że wziąłem cię z ich rąk przede wszystkim do pomocy, nie do zadawania pytań. Na początku dostaniesz coś lżejszego, bo widzę że ten młot dla ciebie za ciężki. Miałem gdzieś tu jakiś mniejszy młot.– rozejrzał się szybko – o właśnie. Chodź tu, pokażę ci jakie będą twoje obowiązki.
Tak zaczęła się dłużąca się niewola. Po pewnym czasie Strzałek sam zaczął rozumieć podstawowe słowa po sasku. Egbert musiał nauczyć go języka na tyle, żeby puścić go samodzielnie do miasta, by pozałatwiał sprawunki. Dało to szybko rezultaty – zwyczajnym stał się widok chłopaka codziennie prowadzącego do miasta osła zaprzężonego do wózka.. Strzałek punktualnie zjawiał się na miejscu, a turkot kół o kamienie brukowe i słowiańskie przekleństwa uprzedzały kupców że nadjeżdża do nich ten nowy czeladnik kowala, który niesprawnie odliczał monety i po chwili wóz znów obijał się na drodze, stopniowo oddalając się od placu targowego.
Tego dnia również śpieszył się na targ. Był senny poranek, jakich wiele. Strzałek podczas drogi zgadywał jedynie, zza której ulicy zjawią się jego prześladowcy. Nie znosił tego. Ta banda działała na nerwy bardziej niż gburowate uwagi kowala, gdy coś mu nie wychodziło. Czterech tutejszych dryblasów, niewiele starszych od niego, znalazło sobie w nim kozła ofiarnego. Nawet nie znał ich imion, poza jednym z nich. Był to ten, który wiódł prym wśród bandy – najwyższy z nich, zwany Brunon. Domyślał się także, że dwóch chłopaków z tej bandy jest braćmi – mieli identyczne nosy i pieprzyki na policzkach. Miał najbardziej odrażającą twarz z nich wszystkich, do tego miał na policzkach brzydkie blizny i wyglądał jakby kopnął go osioł.. Strzałek usiłował mu to wielokrotnie powiedzieć, ale tamci śmiali się tylko z jego słowiańskiego języka, a później łamanego niemieckiego.
Pojawili się, wyszli zza rogu ulicy. Westchnął, zniecierpliwiony w duchu. Za każdym razem miał nadzieję, że tym razem uda mu się prześliznąć przed ich wzrokiem. Co dziwne, tym razem było ich trzech, jednego brakowało. Kiedy go tylko zobaczyli, zaczęli coś do niego wrzeszczeć bardzo szybko, śmiejąc się jednocześnie. Strzałek zaciskał tylko pięści w bezsilności, nie mogąc im nic zrobić. Próbował na początku, usilnie, ale ich było czterech a on jeden, a do tego on miał wózek z towarem. Wolał nie liczyć, ile razy trzech z nich zajmowało się biciem go, a jeden przecinał sznur, puszczał osła wolno, a wózek kradli bądź wysypywali towar na ziemie, niszcząc go bezpowrotnie, szczególnie jeżeli to było pożywienie. Chłopak wolał sobie nie przypominać, jak wracał do domu cały w strachu przed kowalem, a on tak łatwo mu nie przebaczał straty towaru. Gdy miał wyjątkowo zły humor, kazał chłopakowi całą noc spać spędzić na dworze, bądź w zadymionej kuźni, gdzie przekładał sztaby żelaza. Na szczęście w późniejszych tygodniach banda nie dawała mu tak łatwo rady, Strzałek wyrobił sobie nawyk szybkiej ucieczki przed nimi bądź unikania ich jak się dało. Tym razem jednak nie mógł nic takiego zrobić. Zacisnął tylko ostrzegawczo dłonie i starał się pogonić osła, by jak najszybciej szedł do przodu. Obejrzał się szybko, na wypadek gdyby chcieli go zajść od tyłu. W przeszłości kilkukrotnie podchodzili go od tamtej strony podpalając pochodniami jego wózek z czystej złośliwości. Na szczęście chłopcu udawało się zawsze ugasić pożar, ale okupował to oparzeniem dłoni i ramienia.
Dzisiaj oprawcy nie wydawali się zbyt zainteresowani jego osobą, co Strzałek uznał za sukces. Owszem, wydawali jakieś okrzyki, ale podejrzanie często oglądali się do tyłu i milkli. To mógł być zły znak, może nasłali na niego jeszcze kogoś? Mogli nawet przysłać strażnika i oskarżyć go o kradzież wózka bądź osła. Mogli zrobić co chcieli, Strzałek wciąż za słabo znał język, by się wybronić. Z największym pośpiechem przemknął obok nich, starając się na nich nie patrzeć. Wielokrotnie obiecywał sobie że w przyszłości przyjdzie tu wraz z współplemieńcami na wyprawę, a wtedy ich znajdzie i z czystą radością im przypomni doznane krzywdy, a potem ich zabije. Na razie pozostawało to w sferze marzeń, a jedynym problemem, z jakim mógł się borykać, był strach o towar.
Plac targowy był bardzo rozległy. Jak okiem sięgnąć, rozpościerały się dookoła kramy z towarami. Każdy właściciel kramu stał obok i zachwalał go, krzycząc donośnie. Panował gwar i smród niesamowity – gdzieniegdzie pałętały się psy, usiłując znaleźć jedzenie na ziemi, a wzdłuż kramów chodzili ulicznicy i żebracy, usiłując coś zdobyć dla siebie i uspokoić żołądek. Woń egzotycznych przypraw unosiła się wysoko i potęgowała jedynie chaos. Miód, pieprz, imbir czy sól, niejednokrotnie rozsypane na ziemi przez przechodzących, karmiły nos nieznanymi zapachami. Strzałek już od dawna znał tą dziwną mieszaninę drażniącą nozdrza, żal jedynie go ogarniał, że nadal nie znał tych zapachów i prawdopodobnie nigdy ich nie pozna. Zbliżył się szybko do właściwego kramu.
– Witajcie panie. Mój pan, kowal Egbert, przysłał mnie do was po skrzynię skór – wymamrotał szybko formułkę. Kupcy z racji podróży po świecie, znali trochę języków i jedynie z nimi mógł rozmawiać swobodnie.
Kupiec miał wielki brzuch i długie wąsy. Wskazał mu palcem leżącą obok skrzynię. Chłopiec szybko podniósł pokrywę i upewnił się, że towar jest na miejscu i nikt nie próbuje go oszukać.
– Po zapłatę, panie, udajcie się do kowala Egberta, jak zwykle. – dodał śmiało Strzałek. Mówił to zdanie już od tak dawna, że przestał się nim przejmować. Nie zastanawiał się nawet nad jego sensem, po prostu recytował je z pamięci.
Grubas skinął głową, po czym odwrócił się w kierunku następnego klienta. Poranek powoli przeradzał się w dzień i na placu zjawiało się coraz więcej ludzi. Strzałek nie lubił tłumów, dlatego zjawiał się na miejscu wcześniej i szybko stamtąd odjeżdżał.
Słońce stało już wysoko na niebie a chłopiec dziękował w duchu bogom za to, że mógł swobodnie dotrzeć na miejsce i nie stracił wózka.
Kiedy uradowany mijał kolejne ulice, nie mogąc doczekać się ciepłego posiłku w domu kowala, usłyszał nagle przeciągły pisk a potem śmiech w bocznej uliczce. To go zaniepokoiło i zatrzymał się, niepewny co czynić wypada. Zadawało się mu, że ów śmiech wydawał jeden z czwórki prześladowców, ale nie był pewny.
Znowu pisk i wrzask bólu a potem krzyk radości. Strzałek teraz już był pewny – tak, to śmiech jednego z tamtej bandy. Pozostałe odgłosy były zdecydowanie obce. Czyżby znęcali się nad kimś jeszcze? Chłopiec pokręcił się jeszcze chwilę w miejscu, aż w końcu podjął decyzję i skręcił w bok.
Tuż za rogiem była ślepa uliczka, kończąca się ogrodzeniem. Mimo to, w miejscu styku ogrodzenia i budynków po jej lewej i prawej stronie widniały dodatkowe przejścia, ciągnące się kawałek. Właśnie stamtąd dobiegały głosy. Strzałek zostawił na chwilę osła z wózkiem i ruszył do końca ślepej uliczki. Skradając się, usłyszał jeszcze jeden głos. Szybko rozpoznał go jako należący do jeszcze jednego członka ulicznej bandy. Zastanowił się – po co mam tam w ogóle iść? Mi nikt nigdy nie pomógł, sam musiałem sobie z nimi radzić, czemu mam pomóc? Nie potrafił na to odpowiedzieć, coś go ciągnęło dalej.
Źródłem tych niecodziennych odgłosów okazała się jakaś dziewczyna, a przynajmniej na dziewczynę wyglądała. Skuliła się w wąskim przejściu między ogrodzeniem i budynkiem i płakała cicho. Miała bardzo brudną twarz i włosy, wyglądała jakby tarzała się długi czas po ziemi. Jej ubranie również nie wyglądało przyzwoicie – jakieś zniszczone łachmany, nie do rozpoznania. Nad nią pochylało się dwóch chłopaków z bandy Brunona, mówiąc coś między sobą i chichocząc. Dziewczyna wyglądała jak kupka nieszczęścia i nic nie zapowiadało poprawy sytuacji. Jeden z chłopaków zbliżył do niej rękę, ale ona odepchnęła go gwałtownie, prawie go przewracając. Drugi w odpowiedzi wyciągnął nóż.
Litość. To było to uczucie. Strzałek nie mógł pozwolić, by banda po prostu zabiła dziewczynę w jakiejś uliczce. To nie miało sensu, nie było żadnej wojny. Po co oni to robili? Co innego kradzieże wózka, niszczenie go czy wyśmiewanie, a co innego takie zabójstwo!
Spodziewał się, że jeśli tego nie zrobi, będzie już za późno, by ją ratować, i krzyknął tak mocno, jak tylko zdołał:
– Zostawcie ją!
Ci obejrzeli się i poznawszy go, prychnęli i odwrócili się do swojej ofiary. Mocno się zdziwili, bo dziewczyna powoli zaczęła wstawać. Chwiała się mocno i trzymała ściany, ale już nie siedziała na ziemi. co było znacznym postępem.
Chłopiec rzucił się na tego z nożem, próbując trafić go pięściami lub wyszarpnąć mu ostrze. Tamten był jednak starszy od niego i wyglądało na to, że dobrze się bawił. Strzałek zdołał go jedynie trafić w żołądek, co nieco osłabiło opór. Wróg siadł na ziemi, próbując zaczerpnąć oddech i nie zwracając przez chwilę na nic uwagi. Strzałek wykorzystał jego chwilę słabości i wyszarpnął z jego dłoni nóż a potem podniósł dziewczynę. Drugi z nich zastąpił mu drogę, a Strzałek zatrzymał się na chwilę. Nie do końca zdając sobie sprawę z tego co robi, wyciągnął rękę i uderzył go w nos. Tamten zatoczył się i upadł, mamrocząc przekleństwa i trzymając się za twarz, po której zaczęła spływać krew. Wymachując przed bandą nożem, zdołał wyprowadzić dziewczynę z powrotem do ślepej uliczki.
Dopiero teraz spojrzał na nią uważniej. Po siniakach wyglądało na to, że już od jakiegoś czasu była ich zabawką do bicia. Współczuł jej, ale nie wiedział co powiedzieć. Przecież ona jest Niemką, więc co robić? Przysiągł sobie, że musi jak najszybciej pojąć ten dziwaczny język, znajomość podstaw nie wystarczy. Dziewczyna nie wyglądała, jakby orientowała się co się dzieje. Była w pewien sposób otępiona. Strzałek postanowił zaprowadzić ją nad rzekę, aby pomóc jej zmyć ziemię z twarzy, może przy okazji czegoś się od niej dowie.
Chwycił ją za rękę i poprowadził. Po raptem kilku krokach wymamrotała coś pod nosem niewyraźnie, wyrwała się i uciekła.
Strzałek został sam. Dziewczyna może i wyglądała na słabą, ale przed chwilą widział, że była w stanie pobiec niespodziewanie szybko, niczym zając. Zniknęła mu z oczu, nim zdążył mrugnąć. Doszedł do rogu ulicy, ale jej już nie było widać. Zrezygnowany, wrócił do wózka i pognał osła z powrotem do kuźni.
1 note
·
View note
Quote
Poezję pisze się łzami, powieść krwią, a historię rozczarowaniem.
Carlos Ruiz Zafón
#poezje#pisze#sie#lzami#powiesc#krwia#a#historie#rozczarowaniem#Carlos Ruiz Zafón#cytaty#dzien#noc#zycie#smierc#mysli#przemyslenia#momenty#chwile#sens
3 notes
·
View notes
Photo
Szpiegowskie klimaty to jest to co tygryski lubią najbardziej 😁 Czerwona jaskółka za mną i czekam co będzie dalej 😊 #bookstagram#bookstagrampl#czytamwszędzie#czytaniezbliża#czytaniejestsexi#spie#szpiegostwo#fsb#kgb#powiesc#ksiazka#kawaiksiazka#book#blog#ignight https://www.instagram.com/p/Br-5VZ8BrFY/?utm_source=ig_tumblr_share&igshid=pn2j9iti3ub1
#bookstagram#bookstagrampl#czytamwszędzie#czytaniezbliża#czytaniejestsexi#spie#szpiegostwo#fsb#kgb#powiesc#ksiazka#kawaiksiazka#book#blog#ignight
1 note
·
View note
Photo
📖 "Najciekawsze pozostaje zawsze w cieniu, w tym, co niewidoczne." Najnowsza powieść Olgi Tokarczuk – pierwsza po otrzymaniu Literackiej Nagrody Nobla! Wrzesień 1913 roku, uzdrowisko Görbersdorf (dzisiejsze Sokołowsko na Dolnym Śląsku). Właśnie tutaj, u podnóża gór, od przeszło pół wieku działa jedno z pierwszych na świecie i słynne w całej Europie specjalistyczne sanatorium leczące choroby „piersiowe i gardlane”. Mieczysław Wojnicz, student ze Lwowa, przyjeżdża do uzdrowiska z nadzieją, że nowatorskie metody i krystalicznie czyste powietrze powstrzymają rozwój jego choroby, a może nawet całkowicie go uleczą. Diagnoza nie pozostawia jednak złudzeń – tuberculosis. Gruźlica. W Pensjonacie dla Panów, gdzie zamieszkuje, poznaje innych kuracjuszy. Chorzy z Wiednia, Królewca, Breslau i Berlina przy nalewce Schwärmerei niestrudzenie omawiają najważniejsze sprawy tego świata. Czy Europie grozi wojna? Monarchia czy demokracja? Czy demony istnieją? Czy oddając się lekturze, da się rozpoznać, czyją ręką tekst został napisany – kobiety czy mężczyzny? Ale nie tylko te pytania zajmują pensjonariuszy. Do Wojnicza docierają też przerażające historie o tragicznych wydarzeniach w górskich okolicach sanatorium. Choć on sam zajęty jest ukrywaniem prawdy o sobie, zagadka budzących grozę wypadków fascynuje go coraz bardziej. Nie wie jednak, że mroczne siły już wzięły go sobie na cel. Olga Tokarczuk w "Empuzjonie" odsłania przed czytelnikami prawdy o świecie, których albo nie zauważamy, albo za wszelką cenę nie chcemy do siebie dopuścić. #Empuzjon #OlgaTokarczuk #Tokarczuk #LiterackaNagrodaNobla #NagrodaNobla #powieśc #powiesc #novel #ksiązka #ksiazka #book #FundacjaOlgiTokarczuk #FundacjaOT #FundacjaOlgi @tokarczuk_olga #wydawnictwoliterackie #wszystkiestronyliteratury @wydawnictwoliterackie ____________________𝕿𝖆𝖌𝖎_____________________ #wiosna #spring #Warszawa #Mazowsze #Polska #UE 🇵🇱🇪🇺 #Warsaw #Masovia #Poland #PL #EU 🇵🇱🇪🇺 📸©️ @michal.zdziejowski (w: Główna Księgarnia Naukowa im. B. Prusa) https://www.instagram.com/p/CeqUjG0Lg7m/?igshid=NGJjMDIxMWI=
#empuzjon#olgatokarczuk#tokarczuk#literackanagrodanobla#nagrodanobla#powieśc#powiesc#novel#ksiązka#ksiazka#book#fundacjaolgitokarczuk#fundacjaot#fundacjaolgi#wydawnictwoliterackie#wszystkiestronyliteratury#wiosna#spring#warszawa#mazowsze#polska#ue#warsaw#masovia#poland#pl#eu
0 notes
Photo
W życiu staram się być trochę niemożliwym. Dziękuje kapitule za nominacja za: „Udowodnienie, że Polak za granicą też potrafi. Najpierw został finalistą brytyjskiego Top Model, teraz zadebiutował na brytyjskim rynku jako pisarz.” Moja powieść „Świat się pomylił…” poruszyła Was na tyle, że zagłosowaliście właśnie na mnie. To Wam dedykuję tę statuetkę. „Robicie wielkie rzeczy w swoich małych ojczyznach i to są rzeczy wspaniałe.” Dziękuje także moim patronom @radioprl @britishpoles.uk @missgeneration.official i kochanym ambasadorkom. Dziękuje czytelnikom, bez was to nie miałoby sensu. 🇬🇧 In life I try to be a little bit impossible.I would like to thank for the nomination for: “Proving that a Pole can also do abroad. First he became a finalist of the British Top Model, now he made his debut on the British market as a writer. " My fiction "The mistaken world ..." touched you so much that you voted for me. I dedicate this statuette to you. "You are doing great things in your little homelands and these are wonderful things." I would also like to thank my patrons and beloved ambassadors. Thanks to the readers too. I wouldn't be able to achieve it without your support. ❤️❤️❤️❤️ • • • 📖 #books #lukaszpietraszkiewicz #book #read #polskichlopak #lovebooks #libro #booklove #osobowoscroku #swiatsiepomylil #booklovers #bookstagram #podlasie #polskiautor #epicreads #bookworm #powiesc #bookish #instabook #igreads #bookishescape #bookshelf #bookaddict #literature #lovebooks #bookoftheday #polskibookstagram #czytampolskichautorow (at Opera i Filharmonia Podlaska - Europejskie Centrum Sztuki w Białymstoku) https://www.instagram.com/p/CTz_ARvKomy/?utm_medium=tumblr
#books#lukaszpietraszkiewicz#book#read#polskichlopak#lovebooks#libro#booklove#osobowoscroku#swiatsiepomylil#booklovers#bookstagram#podlasie#polskiautor#epicreads#bookworm#powiesc#bookish#instabook#igreads#bookishescape#bookshelf#bookaddict#literature#bookoftheday#polskibookstagram#czytampolskichautorow
0 notes
Photo
Recently I had a pleasure to design a cover to this great and modern book “Bez Przekazu” written by Piotr Sarmini. It’s printed out and you can get your own copy at www.czarnykajet.com or a pdf here
http://allegro.pl/bez-przekazu-piotr-sarmini-inter-pdf-ebook-i7151473351.html
https://www.instagram.com/czarny_kajet/
photos by Piotr Sarmini / czarnykajet
#czarnykajet#czarny Kajet#Bez Przekazu#Piotr Sarmini#book#literatura#polska#powiesc#literatura polska#polish book#cover#cover design#ksiazka#polska ksiazka#premiera 2018#design#f45t3r#type#typography#faser#art#book design#magenta#stairs#3 poziomy
3 notes
·
View notes
Photo
Gameplay from our visual novel Perseverance: Part 2
10 notes
·
View notes
Text
Londyn, początek XX wieku. Lady Eleanor Hardinge, młoda arystokratka, wdowa i matka dwuletniego Williama, powraca z Indii, żeby zacząć życie od nowa. Tymczasem czeka ją konflikt o spadek z bratem zmarłego męża – w testamencie znajduje się bowiem pewien kłopotliwy dla Nory zapis. Młoda wdowa, chcąc osiągnąć swoje cele, staje się gwiazdą na firmamencie londyńskiej socjety. Zawierając nowe przyjaźnie i oczarowując kolejnych lordów, krok po kroku zmierza do zrealizowania swojego planu. Nie jest to jednak łatwe, gdyż każdego dnia dopadają ją koszmary z przeszłości. Kiedy na jednym z balów poznaje Cilliana Shawa, zamkniętego w sobie Irlandczyka, nawet nie przypuszcza, jaką tajemnicę skrywa mężczyzna i jakie ma wobec niej plany.
Intrygi, skandale i zakazana miłość… Czym może grozić łamanie konwenansów na edwardiańskich salonach?
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4959177/dama-kier
4 notes
·
View notes
Text
Historia obsesji, rasizmu oraz (nie)przyjaźni — Rebecca F. Kuang "Yellowface"
“Yellowface” to już druga przeczytana przeze mnie książka, której autorką jest Rebecca F. Kuang. Jednak jest ona też pierwszą, o której wspominam na Marionetce Literackiej. Choć pisarka do tej pory dała nam się poznać jako fantasta, napisała ona teraz zgoła inną powieść, której tematyka osadzona jest w naszych realiach. Nie ukrywam, że wizja takiej R.F. Kuang skusiła mnie i jeszcze przed premierą…
View On WordPress
1 note
·
View note
Text
Po pracy przy drzewie. Pada snieg. Rozmowa o kotach. Koty nie sa dla mnie? Przypadkowo kasuje dlugiego posta... Pisze znowu...
Chciałem zakomunikować, ze jestem fajny i daje Ci szansę. Moja pasja to twórczość. Postanowiłem otworzyć wydawnictwo. Mam trochę różnych doświadczeń. Mam już pierwsza klientke. Jest zadowolona. Będę ją dalej promować. Ale mam cel, aby produkować profesjonalne gry komputerowe. Na razie są amatorskie i robię je sam. Chodzi o to, że mam motywację. Chce pomagac ludziom. Wiem, ze nie jest lekko. Ale z Grodzki Studio możesz być kimś wyjątkowym... Może brzmi to pompatycznie, ale to prawda. Chcesz napisać pierwsza albo kolejną książkę. Może kochasz muzykę tak samo jak ja? Spróbuj swoich sił. Pomogę Ci. Może to nowa szansa dla Ciebie? By życie było lepsze?
Zajmę się reklama. Bo mam doświadczenie. Pomogę Ci - doradze. Będziesz tak samo zadowolony jak moja pierwsza klientka na wydawnictwo - Czesława. Zrobie co będę mogl, aby Twoja tworczosc sie pojawila. Mam doświadczenie w reklamie i twórczości. Zmontuje Twoje utwory. Dostaniesz plyty.
Napisałem 4 książki. Nagrałem około 5 albumów muzycznych. Robię dużo więcej. Ale nie chodzi o przechwalanie się. Możesz zweryfikować moje umiejętności. Może zacznij od odsłuchania mojej muzyki? Ostatni album to Bohaterowie na Youtube pod moim nazwiskiem Łukasz Grodzki lub grodzki studio. Jestem z niego dumny.
Cena za wydanie twórczości to 2000 zł. Naprawdę warto, bo mam wiele talentów. Pomagam nie tylko duchowo, ale też reklama i otrzymasz 50% zysków ze sprzedaży. Nic nie obiecuje, bo część pracy musisz wykonać Ty. Ale jest to jakaś konkretna szansa dla Ciebie. Każdy ma tutaj szansę, bo to nowe wydawnictwo. Ale cena nie może być niższa! Ja wykonuje i tak masę pracy... Jeśli mnie rozumiesz to spróbuj. Może zostaniesz popularny?
Moje nazwisko: Łukasz Grodzki
Mieszkam w Chełmie, Lubelskie.
Telefon 668 548 905.
E-mail: [email protected]
www.grodzkistudio.pl
Spróbuj swoich sił jako artysta! A może interesuje Cię sama reklama internetowa? Projektuje strony www i reklamy internetowe. Mamy szeroką ofertę. Może zacznij od zapoznania się z naszą stroną www - www.grodzkistudio.pl? Działaj!
#biznes#wydawnictwo#reklama#reklama internetowa#biznes internetowy#beletrystyka#powiesc akcji#sci-fi#science fiction#bohaterowie#muzyka#trap#raper#rap#hiphop#grodzki studio#lukasz grodzki#mały dewiant
1 note
·
View note
Text
i literally have a Disease. the first one is aleksander wat’s dziennk bez samoglosek / selected essays / the powiesc about lot that he told stefania he felt morally obligated to discontinue work on but which was published posthumously, iirc by his estate, & i’ve DESPERATELY wanted to read it alongside ofiara & conduct a comparative analysis. eugeniusz zak is stefania’s professional academic monograph from the 30s when she was wearing her art historian hat (cap & gown?), & the sztuka polska brick of a tome is the common reader textbook she co-edited in 1933. i am SO good at finding stefania content even when it is not listed under her name because i am a freak with an encyclopedic knowledge of her bibliography readily retrievable at all times. also have a slim volume from 1937 comparing leon schiller’s “dziady” production with wyspianski’s, that controversial book where maria janion said polish romanticism was gay & everyone lost their minds about it even though she just made the subtext maintext, and a collection of essays about polish & yiddish mutual historical linguistic influence. i am a menace to my rapidly dwindling savings but i cannot be stopped
6 notes
·
View notes
Text
Fragment powieści - początek 1 tomu:
https://fanfik.wordpress.com/2022/03/25/powiesc-fragment/
2 notes
·
View notes
Link
Świetny początek adaptacji klasyki, która powinna być znana każdemu szanującemu się fanowi sci-fi. Powieść graficzna umiejętnie przenosi w komiksowe realia świat wykreowany przez Herberta i pozostaje mieć nadzieje, że kolejne części będą równie udane.
1 note
·
View note
Link
Co za romantyczna historia! Kogo obstawiacie w roli głównej?
2 notes
·
View notes
Text
Jo Nesbo - Harry Hole - Tom 10 - Policja
Czy to zbieg okolicznosci, ze oficer policji zostaje znaleziony martwy w miejscu dawno popelnionej zbrodni, która badal, ale jej nie wyjasnil? Gdy taki sam los spotyka kolejnych funkcjonariuszy, schemat postepowania mordercy staje sie równie oczywisty, co potworny: zabójstwom policjantów odpowiadaja nierozwiazane zbrodnie z przeszlosci. W miejscu przestepstw brakuje jakichkolwiek sladów, a Wydzial Zabójstw wlasnie stracil najlepszego sledczego. Jo Nesbø po raz kolejny dostarcza diabelnie przebieglej historii o bezmiarze ludzkiego zla. Gra w kotka i myszke dotyczy nie tylko ofiar i policji, ale takze samego czytelnika. Policja umocnila Jo Nesbø na pozycji mistrza swiatowego kryminalu. """"Adresseavisen"""" Prawdopodobnie najglebsza i najambitniejsza powiesc z cyklu, który z kazdym tomem staje sie mroczniejszy. """"Kirkus Reviews"""" audiobooka czyta Mariusz Bonaszewski KLIKNIJ ABY POBRAĆ
1 note
·
View note