#otóż okazuje się że w ten scenie jest więcej
Explore tagged Tumblr posts
Text
izabela łęcka i jej umiejętność czytania
czyli poczytaj ze mną lalkę ;D feat. romeo i julia
izabela jest dość kontrowersyjną postacią, ponieważ pomimo jej katastrofalnego wpływu na wokulskiego jest wyraźnie zaznaczone w powieści, że raczej nie jest za to bądź za niego odpowiedzialna. trudno oceniać moralność postaci tak głęboko zagmatwanych w kulturę - tutaj chcę się skupić na jednym fragmencie, o tym, jak postrzeganie świata izabeli zostało przedstawione przez jej interpretację "romea i julii".
izabela egzemplarz dramatu dostała od rossiego i czyta go, ponieważ nie odwiedził jej w czasie swojej wizyty w wwie. fantazjując o niedoszłym spotkaniu przychodzi jej na myśl wokulski:
wyobrażenie sobie wokulskiego jako pobłażliwie głaskanego psa mówi bardzo wiele o tym, na jaką rolę on wg. niej może zasługiwać. nie jest to pierwszy raz jak nasz stach jest porównywany do psa łęckich:
czytając, izabela deklamowałaby wokulskiemu skargę romea, jakby była powiedziana przez rossiego o niej. myśli o tym z przyjemnością - status łęckiej opiera się na byciu pożądaną przez mężczyzn. czuje się bardziej *obrażona* niż zrozpaczona kiedy jakiś się dla niej nie poświęca. to jest pierwsza rzecz która odróżnia ją od julii, która rzeczywiście kocha romea i pragnie z nim być, cierpi z powodu rozłąki. ten fakt jakby nie był zarejestrowany przez izabelę, która "wciela się" w tę niecierpiącą "julię" w tym wymyślonym scenariuszu. izabeli jest lepiej jako *obiekt* adoracji cierpiącego mężczyzny niż jako zakochana kobieta, więc przeinacza scenę z dramatu.
dobrze, a czemu mówi to wokulskiemu?
bo wie, że wokulski jak pies znosiłby wszystko i nadal poświęcał się dla niej. nie czuje się źle z tego powodu, nie czuje się mu coś winna, nie czuje, jakby go wykorzystywała.
przerwa od analizy. teraz musimy się umówić, kochani, że nieważne ile hajsu wokulski wrzuca w izabelę, ona *nie* jest zobowiązana do żadnego uczucia względem niego. masę konkretnie *chłopców* ma z tym problem, ale kobiety nie muszą za życzliwość mężczyzn płacić relacją z nimi.
ten sentyment nie wyklucza się jednak z innym: izabela nie jest tępa, i wie, że wykorzystuje *nie tylko* życzliwość wokulskiego, ale i jego miłość do niej. i tu zaczyna się inny parallelizm do julii wg. łęckiej i jej obecnej sytuacji - jako obiekt westchnień romea, "julia" ma nad nim władzę. władzę kontrolowania dostępu do siebie:
może go pogardliwie drapać pod brodą i łaskawie pozwalać na leżenie u jej stóp. oczywiście w oryginale, jak to w romansach bywa, miłość obnaża obu kochanków - julia może złamać i kontrolować serce romea, ale romeo również może tak zrobić julii. w "władzy" biegnącej z wrażliwości, intymności i znania drugiej osoby jest równość. branie pod uwagę swojej możliwości do manipulowania drugiej osoby nie jest dobrym fundamentem na miłość, point blank. co było tragedią odseparowania od kochanka przez siły wyższe w fantazji izabeli jest prawem kobiety do bycia słabością mężczyzn i wykorzystywania tego faktu, choćby powodowało to cierpienie.
czytając dalej, napotyka na najbardziej znany lament julii. julia kocha romea i cierpi, że z powodu jego rodu (imienia) nie mogą być razem. jego wysokie urodzenie nie obchodzi julii, ją uwiódł chłopak przy pomocy boleśnie chrześcijańskiego flirtu (lmao). gdyby nie *pochodzenie* romea, mogliby być tak szczęśliwi!
łęcka natomiast:
sama przyznaje, że poza byciem niedostępnym śpiewakiem, rossi jej nie imponuje.
gardzi samym pomysłem bycia z nim w... prawdziwej relacji? takiej, w której ludzie są ze sobą na co dzień?
kolejny dowód na to, że w swojej fascynacji niektórymi panami łęcka nie ma za cel rzeczywistej relacji z nimi. "tragizm" jest tym co ją przyciąga - fantazjuje o rossim, o posągu apollina. nie chce spełnienia, jedynie komfort, stałość, hołd.
izabela zauważa, że jako powierniczka florentyna po prostu nie dałaby jej takiej satysfakcji, jak dewocja wokulskiego, która jest świadectwem dobrze wypełnionej roli społecznej. czy winą izabeli, że jej rolą jest być usługiwaną? pożądaną? że nie potrafi przestawić się na lichą rolę czyjejś żony?
#lalka#bolesław prus#romeo i julia#pollit#długi post#izabela łęcka#stanisław wokulski#literatura polska#otóż okazuje się że w ten scenie jest więcej#niż śliczny pan na kolanach#taka pułapka literatury nastawiona na mnie#lekko mnie poniosło ale czy można mnie winić?
53 notes
·
View notes
Text
Daj nie koronawirusa, nie pijaka, nie Polaka, Massima-kata
Na pewno nikomu z Was nie umknęła piosenka zespołu Mikromusic „Takiego chłopaka”. Panie najpierw śpiewają o swoich wymaganiach co do potencjalnego chłopaka – nie chcą pijaka, nie chcą Polaka, nie chcą biedaka. Okazuje się to prawdą, gdyż obecnie wymarzonym partnerem dla przeciętnej Polski z przeciętnym ilorazem inteligencji jest nie Polak, nie pijak, nie biedak – Włoch, który trochę się naćpa, porwie taką i zgwałci, ale za to jest przystojny i bogaty, a także odnosi sukcesy zawodowe działając w rodzinnej mafii. Brzmi jak ideał, prawda?
Film „365 dni” na podstawie szmirowatej książki niejakiej Blanki Lipińskiej to jedna z tych pozycji, za którą proszę, nie płaćcie – jeśli już musicie zobaczyć, to czekajcie na wersje piracką, albo napiszcie do mnie, to oddam wam wejściówkę. Ten film okazał się taki, jaki myślałam, że się okaże, po obejrzeniu wywiadów z Panią Blanką, która to zamiast rozmawiać o literaturze, mówi o swoich zdolnościach w sypialni (które są oczywiście na niesamowicie wysokim poziomie). Nie wiem jak Wy, ale ja chyba wolę pisarzy, którzy potrafią pisać, a ich umiejętności łóżkowe nie zaprzątają mi głowy. Jednak, po obejrzeniu filmu, doświadczenia tej blondyneczki znalazły się w centrum mojej uwagi, bo jeśli wierzyć autorce, że większość tego dzieła jest prawdą, to na pewno ta kobieta ma za sobą niewyobrażalną ilość traum.
Jednak nie chcę tu rozpamiętywać nad scenami, które nigdy nie powinny być romantyzowane w filmie, ani w książce, bo o tym chyba już wszyscy powiedzieli. Bo równie przerażające jest dla mnie to, że wiele kobiet uważa ten film i książkę za opowieść o miłości, a nie opowieść o poddaniu się zwierzęcym instynktom z człowiekiem, z którym nie ma się absolutnie nic wspólnego, ale jest ładny i bogaty.
Moje niewielkie doświadczenie z romantycznymi (zwykle tylko z mojej strony) znajomościami dzielę na dwa typy: „słucha tej samej muzyki/ ogląda dobre filmy/ ma fajne zajawki” lub „o kurczę, ten człowiek naprawdę musi mieć duszę”. To pierwsze to typowe zauroczenie, kiedy poznaję kogoś, ktoś okazuje się jakiś fajny, zabawny, albo ładny i mój móżdżek próbuje przekonać mnie, że jest najbardziej fajny i zabawny ze wszystkich. Druga opcja to już bardziej skomplikowana znajomość, kiedy kogoś dobrze poznaje i widzę, że o dziwo ten człowiek posiada skomplikowaną wrażliwość, a raz na jakiś czas ustąpi miejsce staruszce w autobusie (oznaka dobrego serca). Wtedy można podjąć decyzję, że ten oto człowiek, mimo różnych wad, prawdopodobnie ma w sobie coś pięknego i należy go pokochać bez pamięci i bezsensu też. Co łączy te oba porywy serca? Otóż to, że jednak jest to całkiem warunkowe, a warunkiem okazuje się, uwaga uwaga, nie uroda, nie pieniądze, nie stanowisko starszego gangstera w podwarszawskiej mafii, ale charakter, zainteresowania, wyznawane wartości. A dowiedzieć się o tych rzeczach można na przykład poprzez rozmowę.
Tymczasem w filmie 365 dni główni bohaterowie przeprowadzają między sobą dwa rodzaje rozmów. Jedną o pierogach. Drugą, niekończącą się rozmowę, o tym, że Massimo jej nie dotknie bez jej zgody, po czym nagminnie to robi. Mamy też ciekawą sytuację, bo Massimo nie potrzebuje starać się zakochać w Laurze, głównej bohaterce, bo tak się składa, że miał związane z nią halucynacje, które sprawiły, że zakochał się w obcej zupełnie typiarze z Polszy tak po prostu. Laura natomiast potrzebowała jednej rozmowy o pierogach, która była bardziej jej monologiem, oraz rozmów kiedy jej włoski gangster mówi do niej władczym tonem lub zakazuje czegoś, żeby stwierdzić, że Massimo to ten jedyny, i po zawrotnym czasie, czyli 3 dniach, zakochać się w nim bez pamięci.
I właściwie nie wiem czemu ten film trwa tak długo, jak historia powinna zakończyć się po tych 20 minutach, kiedy Laura stwierdza, że w sumie kocha swojego porywacza i gwałciciela. Reszta filmu to jakiś nielogiczny ciąg zdarzeń, które z siebie nie wynikają, oraz sceny seksu między bohaterami, które równie dobrze mogłyby się znaleźć w następnym odcinku M jak Miłość. Nie można też zapomnieć o scenach w przymierzalni, gdyż Massimo nie jest tylko zwykłym porywaczem, ale też fajnym sponsorem, który kupi swojej ofierze kilka ładnych wdzianek.
I to jest kolejna smutna sprawa związana z tym filmem. Związek, w którym mężczyzna zapewnia dom, kupuje ubrania, samochód, kosmetyki, a kobieta? Kobieta ma ładnie wyglądać. Kobieta może pokochać kogoś, kto ją porywa i gwałci, bo kupi jej sukienkę i ma ładny dom. Kobieta nie musi mieć charakteru, nie musi potrafić prowadzić dyskusji, bo po co to komu – wystarczy, że jest wizytówką. Bardzo to przykre, nie wiem jakim prawem taka szmira powstała w XXI wieku. Ale z drugiej strony możemy czekać na więcej na podobnym poziomie filmów, w końcu 2 mld złotych muszą gdzieś się ulokować.
Kolejną przykrą rzeczą, którą ostatnio odkryłam, jest tłusty czwartek. Pomyślicie – dlaczego? Jedzenie pączusiów, co może być w tym złego? Otóż to, że tłusty czwartek jest dla mnie przejawem takiego bezsensu konsumpcjonizmu. Lubisz pączki, nie lubisz pączków, tak czy siak zjesz ich z pięć, chociaż po pierwszym już jesteś syty. Firmy zamawiają pierdylion tych bułeczek w lukrze i daj boże, jeśli te bułeczki po skończonym dniu można gdzieś oddać, ale prawdopodobnie kończą na śmietniku. Do tego dochodzą ludzie, którzy stoją dwie godziny w kolejce, żeby kupić 20 najlepszych pączków w mieście. I to nie jest tak, że nie można zjeść z tej okazji pączka. Tylko czemu to nie może być jeden, albo dwa? W taki dzień wszystkie cukiernie produkują maksymalną ilość pączków, a jeśli nie są cukiernią chodną, to na koniec dnia zdatne do jedzenia pączki lądują na śmietniku.
Co z tego wszystkiego wynika? Zupełnie nic.
Czy moje życie ostatnio jest serią frustracji? Trochę tak, ale nie do końca. Byłam na przykład na koncercie schaftera. Ucieszyłam się, że nie mam już 16 lat, jak większość obecnych tam słuchaczy i z koncertu nie musi odbierać mnie mama. Ucieszyłam się też, że za czasów mojego liceum ludzie nie byli aż tak wystylizowani, bo dawało to niejako pole do popisu, żeby jakkolwiek się od siebie odróżniać. Ja odróżniałam się na przykład tym, że byłam grubasem – teraz tak nie można, wszystkie dziewczyny są chude. Chłopcy też wyglądają identycznie, wszyscy jak ten na scenie, który coraz bardziej wydaje mi się, że jest 03, a nie 96 i ten jebany performance nie do końca mu jednak wychodzi. Aczkolwiek dobrze się bawiłam, szczególnie kiedy dziewczynki śpiewały jak to tankują swój drogi samochód, albo piją drogi alkohol. A mama wie?
Innym pozytywnym aspektem mojego życia, jest fakt, że udało mi się uniknąć śmiercionośnego koronawirusa, o którego wręcz się otarłam, w końcu byłam we Włoszech. Na południu i kilka tygodni przed zachorowaniami. Polecam taka przejażdżkę nawet w obliczu czyhającego zagrożenia, bo spacery po obcych ulicach są zwykle przyjemniejsze niż te po dobrze znanych. I jeśli ktoś lubi dobrą kawę, to też się nie zawiedzie, albo jak ktoś nie lubi innych polskich turystów, bo tam też się zdarzają i zawsze dadzą złą radę (na przykład żeby zmarnować dzień w Monopoli, bo niby cudowne miasto, a tak naprawdę to przeciętne, a prawdopodobnie zostało polecone jedynie przez miłe skojarzenia związane z nazwą). Niestety przez moją podróż nie mogłam napisać dwóch egzaminów, do których obecnie z zapałem się uczę. Niestety nie porwał mnie żaden włoski mafiozo, wtedy bym nie musiała myśleć ani o pączkach, ani o nauce, może tylko trochę o koronawirusie.
2 notes
·
View notes
Photo
The Boys
sezon 1
Opis: Hughie Campbell jest zwyczajnym, spokojnym gościem, który nigdy nikomu nie zrobił krzywdy. Pracuje w niedużym sklepie z elektroniką, mieszka z ojcem i powoli próbuje sobie ułożyć życie z ukochaną Robin. Niestety, pewnego dnia dziewczyna ginie w wyniku nieszczęśliwego wypadku, „rozjechana” przez superbohatera A-Traina, który nie zauważa jej podczas wykonywania jednej ze swoich misji. I tu dochodzimy do głównego założenia serialu. Otóż USA jest ochraniane przez ligę superbohaterów o nazwie Siedem. Na jej czele stoi skrzyżowanie Supermana z Kapitanem Ameryką – Homelander. Na pierwszy rzut oka są to bohaterowie, jakich znamy z komiksów DC: szlachetni, prawi i zawsze dbający o dobro obywateli. Jednak gdy się przyjrzymy bliżej, są to po prostu trybiki w rękach wielkiej korporacji, która na sprzedaży rzeczy z ich podobiznami: zabawek, kubków, talerzy, ręczników, płatków śniadaniowych, a także na spotkaniach z fanami i autografach zbija fortunę. Dla nich to tylko biznes. Mają specjalny departament oceny ryzyka, który wybiera im, które zagrożenie czy katastrofę powinni powstrzymać. Liczy się tylko kasa i nic więcej.
Dlatego kiedy A-Train zabija dziewczynę Hughie’go i próbuje to tłumaczyć jako wypadek przy pracy, chłopak nie wytrzymuje psychicznie, żądając, by superbohater przyznał się do popełnienia błędu i publicznie przeprosił. Nietrudno się domyślić, że ego herosa na to nie pozwala. Wtedy na scenie pojawia się Billy Butcher, który wraz ze swoim zespołem składającym się z Frenchiego i Mother’s Milka starają się zdemaskować tych niby herosów i pokazać światu, jacy są naprawdę. Metody, jakimi starają się to osiągnąć, nie należą do najłagodniejszych. Misja Butchera zaczęła się od tajemniczego zniknięcia jego żony, która pracowała w Vought. Nagranie, które zdobył, sugeruje, że została zgwałcona przez Homelandera, a wkrótce po tym zniknęła.
Z jednej strony widzimy świat oczami tytułowej grupy, a z drugiej strony mamy perspektywę Starlight, nowo wybranej członkini Seven, która ma dołączyć do Homelandera, A-Traina, Queen Maeve, Black Noira, Translucenta i The Deepa, najpotężniejszych bohaterów na całym świecie. Widz szybko orientuje się, że o tym, kto należy do ligi decydują słupki popularności. Jeśli jeden z bohaterów traci w oczach społeczeństwa jest wysyłany na emeryturę i szybko zastępowany nową, świeżą twarzą. Sami zainteresowani są tego świadomi. Wiedzą, ile warte jest należenie do grupy i nieraz wykorzystują to, by stłamsić nowych członków.
W trakcie śledztwa grupa dowiaduje się, że A-Train, gdy zabił dziewczynę Hughie był pod wpływem narkotyku - Mieszanka V. Bohaterowie starają się zdobyć próbkę narkotyku, aby zainteresować ich służbami. Tym bardzie, że Vought coraz bardziej wywiera presję na kongresmenach dotyczącą współpracy obrony narodowej z ich Siódemką.
Butcher ma plan podłożyć podsłuch w siedzibie supergrupy. Jednak wykonanie ich planu zostaje zauważone przez Translucenta, który wyrusza sam aby ich przesłuchać. Bohaterom udaje się go zabić. Vought kryje zniknięcia jednego z członka Siódemki.
Hughie zaczyna spotykać się ze Starlight, którą poznał ją w parku, gdy ta była rozczarowana jak naprawdę wygląda praca w supergrupie. Mimo, że Butcher chce ją wykorzystać, aby dobrać się do Homelandera, Hughie uważa że Starlight jest inna od reszty grupy.
W końcu grupa trafia do miejsce, gdzie rozprowadzany jest narkotyk. Okazuje się, że więziono tam dziewczynę na której testowano V. Od nitki do kłębka grupa odkrywa, że Vought tworzy superbohaterów podając niemowlętom V. Dodatkowo Kimiko, którą uwolnili była faszerowana V, aby zrobić z niej przestępcę z super mocami, dzięki jej powstrzymaniu szansę na dołączenie Siódemki do obrony narodowej kraju znaczącą by się zwiększyły.
Na nieszczęście grupy Mesmer, który został przez nich wykorzystany do pomocy w odkryciu tajemnicy Kimiko przekazał informację do Homelandera. Ten zwołał zebranie i przekazał informację grupie, a zwłaszcza Starlight, dzięki której Hughie mógł szpiegować grupę. Wkrótce odkrywa tożsamość reszty grupy. Bohaterowie postanawiają się ukryć wraz ze swoimi rodzinami, które są w niebezpieczeństwie.
Homelander po odkryciu, że Butcher stoi za wszystkim stara się rozwikłać zagadkę zniknięcia jego żony. Okazuje się, że po gwałcie była z nim w ciąży. Vought obiecało jej pomóc, ponieważ płód nienaturalnie się rozwijał. Niestety zarówno ona jak i dziecko zmarli podczas porodu.
Butcher po namowie kolegów decyduje się przekazać dowody przeciwko Vought do CIA. Agencja wzywa na przesłuchanie Sitwell. Podczas, gdy już zaczynali przypierać do muru nadszedł alarm. Wojska amerykańskie stacjonujące na Bliskim Wschodzie odnalazły grupę terrorystów. Jednak ich misja skończyła się niepowodzeniem. Zostali zabicie przez terrorystę posiadającego moce. Sekretarz postanawia bronić Vought. Tylko ich Siódemka jest w stanie zwyciężyć z nowym zagrożeniem. Bez dowodu, że to Vought produkował superterrorystów CIA ma związane ręce. Ustawa została podpisana, a dodatkowo Boys są poszukiwani przez FBI za zabójstwo Translucenta.
Butcher wraz z Hughie wyruszają do byłej szefowej grupy, aby szukać pomocy. Ta skończyła walkę, gdy Latarnik, były członek Siódemki zabił jej wnuczki. Opowiada, że jedyną słabością Homelander jest Sitwell. Gdy wracają do kryjówki okazuje się, że reszta została złapana przez FBI. Hughie chce im pomóc, Butcher jednak chce realizować dalszy plan związany z Sitwell. Rozłączają się. Hughie prosi o pomoc Starlight w uwolnieniu przyjaciół. Po wytłumaczeniach ze strony Hughie, mimo początkowej niechęci decyduje się mu pomóc. Gdy uwalniają innych pojawia się A-Train. Nadużywanie Mieszanki V, aby stać się najszybszym na świecie powoduje, że ma zawał, dzięki czemu reszta może uciec.
Tymczasem Butcher dostał się do domu Sitwell, gdzie czekał na nią gdy wróci z pracy. Montuje na niej ładunek wybuchowy i wzywa Homelandera. Gdy ten przybywa odkrywa karty przed Sitwell. Zrobił śledztwo i okazało się, że był cały czas okłamywany, jeśli chodzi o Beccę i jej dziecko. Zabija Sitwell. Butcher nie mając innego wyjścia odpala ładunek wybuchowy.
Butcher budzi się na trawniku. Nad nim stoi Homelander, który uratował mu życie. Wkrótce dołączają do nich właściciele posesji, którymi okazuje się żona Butchera z dzieckiem. Homelander mówi chłopcu, że jest jego ojcem. Butcher jest w szoku, że jednak jego żona żyje.
0 notes