#oni wiele dla mnie znaczą
Explore tagged Tumblr posts
Text
więcej chłopców woohooo @kiszoneszczury
Marcin (Martyn) mieszka tuż koło głównej wioski w domku w lesie i jest harcerzem przez co chcąc nie chcąc rozpoznaje część jadalnych i niejadalnych roślin w okolicy. To powiedziawszy największą rzecz jaką wynosi ze zbiórek to stanowczo umiejętności skradania się
#przynajmniej sie jeszcze barszczem sosnowskiego nie poparzyli#przebojowi chłopcy z chlebowego mostu#marcin nosi też koszulke z husarią btw#inthelittlewood#goodtimeswithscar#trafficblr#my art#oni wiele dla mnie znaczą#jak bylam mlodsza to sie krecilam z harcerzami pare razy ale nic ponadto takze jesli ktos chce dac swoj input to zapraszam
130 notes
·
View notes
Text
„Czuję pierdoloną rozpacz
I rozdzieleni na pół, te jebane odwyki, poczekaj, stój, musisz serio ze mną zostać
Nie potrafię więcej czuć, ale kiedy będziesz obok wszystko zmieni, kurwa, znowu swoją postać”
„jesteś offline
Już mnie męczy to jak chuj, ale czekam, kiedy znowu będziesz mogła mnie zabijać, no i kochać”
„Nienawidzę w chuj czasu, bo zabrał mi Cię, ratuj”
„Mam wyjebane w innych, co mówią tępe pizdy
Oni nie zrozumieją, co w życiu przeżyliśmy”
„A Ty bądź, a Ty bądź moją jebaną ucieczką od moich wszystkich paranoi
Bądź mym powodem, by nie zdechnąć, bądź, proszę, nie mów, że się boisz”
„Zapisz mój numer na ręce i zadzwoń do mnie z odwyku
Kilka miesięcy bez Ciebie, na zawsze bez narkotyków
Spędzam jebany sylwester jeszcze przy moich ziomalach
Chcę wiedzieć, co tam u Ciebie, chcę, żebyś spokojnie spała
I nie mam wcale pretensji, też byłem w chuj bardzo głupi”
wersy z Rozpacz-27fuckdemons
te wersy znaczą dla mnie o wiele więcej i chce ne sobie gdzies zapisać
dotyczą one mojej sytuacji w życiu teraz czyli strasznej tęsknoty za jednym chłopakiem który trafił do psychiatryka a ja nic o tym nawet nie wiedziałam dopóki nie dowiedziałam się od koleżanki
tęsknie mikołaj proszę wróć już chce pogadać
#samotnosc#cierpienie#samookaleczenia#notatki samobójcy#nie chce zyc#samookaleczanie#mysli samobojcze#mentally ill#samobojstwo#depresja
1 note
·
View note
Text
jestem kłamcą, hipokrytką, egoistką, manipulatorką, leniem, gadułą, atencjuszem, może nawet narcyzem, dziecinna, niedotykalska, skomplikowana, problematyczna, niewdzięczna, wybredna, niezdecydowana, wredna, zazdrosna, czepialska, krytyczna, narzekająca, wścibska, nietolerancyjna i ograniczam oraz wykorzystuję innych, ale staram się, zmieniam dla nich, dopasowuję, przymykam oko, pomagam, wspieram, opiekuję się, troszczę, zajeżdżam się, daję z siebie dużo choć czasem coś za coś i potem wytykam, daję się wykorzystywać, biorę na siebie za dużo, mam słomiany zapał, taki heroiczny debil, niezbyt lojalny, zagubiony i nie nadający się do niczego, ściągający w dół choć potrafię zmotywować czasami, jestem chaosem, który ucieka, odpycha, sabotażuje a potem wraca niczym bumerang, chyba nie umiem kochać, choć czasem wybaczam to nie zapominam, nie pasuję do nikogo po prostu najwyraźniej ani nikt do mnie mimo iż doceniam, mam w sobie mnóstwo sprzecznych opinii, waham się, nie znoszę podejmować decyzji, wszystko mnie przerasta, boję się powagi, dorosłości, sytuacji bez wyjścia, odpowiedzialności, wiecznie mi w głowie beztroska a jednak ze mnie taki mom friend, ludzie się mną fascynują, mają na moim punkcie obsesję niektórzy, twierdzą iż jestem niezastąpiona choć jestem jedynie opcją, pełna sprzeczności, trudno mnie zapomnieć, skupiam uwagę i ją lubię choć czasem chcę być sama, odpocząć, poświęcam innym cały swój czas jeśli mi zależy, robię tyle wbrew sobie, nie utrzymuję granic, nie mam asertywności, wciąż się boję, nie da się mi dogodzić, jebane pole minowe ze mnie, jestem przygodą jedynie na krótki czas, powiedzmy sobie szczerze, wielkie dramatyczne gesty, do których jestem zdolna pewnie niewiele znaczą niczym słowa, umiem zawalczyć, ale czy trwać? nie sądzę, pakuję się w kłopoty, sama sobie tworzę problemy, jestem tańcem ze śmiercią, nienawidzę siebie i ludzi, niszczę ich a oni mnie, niby kieruję się logiką a jestem głupia, niby ostrożna oraz sceptyczna a naiwna i impulsywna, niby słaba a jednak wytrzymała, niby obojętna a tak wiele we mnie emocji, chcę się kłócić a siedzę i tłumaczę, skrywam w sobie wiele aż do wybuchu, cokolwiek zrobię jest źle, chcę umrzeć, zniknąć, nikogo więcej już nie ranić, ale też nie być raniona, kim jestem? czy ktoś mnie udaje? czy umarłam? czy używam swoich alterów czy ich trzymam krótko? czy ich bronię? jak oni mnie traktują i co o mnie właściwie myślą? co ze sprawiedliwością? czy jest jakieś wyjście? co powinnam? czego chcę? co jest słuszne? co jest dobre? jest mi wstyd, a jednak siebie wychwalam i mądrzę się nie słuchając własnych rad, widzę wszędzie czerwone flagi a jestem kuźwa ślepa, cierpliwa a wszystko mnie irytuje jak cholera, uważam, że jestem potworem i ofiarą zarazem, zasługuję na najgorsze i nie daję sobie szczęścia bo się winię o wszystko mimo to są momenty kiedy nie dam sobą pomiatać, odważna a za chwilę speszona i nieśmiała - to chore nawet jak na BPD czy DID
5 notes
·
View notes
Text
Ilekroć słyszę to samo, się zmieniłeś, nie poznaję Inny człowiek, daj se spokój, zrozum jakoś nie potrafię Coś się dzieje z moim życiem, chyba tracę w nie już wiarę Pożegnalny list ode mnie, wiem, że kiedyś mnie zabraknie Nie chcę od Ciebie pomocy, jakoś radzę sobie świetnie Nie namawiaj mnie do czegoś, sam decyzję tą podejmę Jestem świadom swoich błędów, w piekle z diabłem się rozliczę Jak już przyjdziesz na mój pogrzeb zapal jointa, a nie znicze Jesteśmy wszyscy ludźmi, którzy w końcu umierają Jedni są przyszykowani, drudzy żyją w ciągłym strachu Wierzą w Boga, jest nadzieja, ja zwątpiłem w to już dawno Promyk nadziei nie dla mnie, proszę weź zabierz to światło Oddaj mi swoje problemy, bagaż nie ciąży mi wcale Jestem grzesznikiem jak każdy, podpisałem kontrakt z diabłem Z każdym błędem co popełniam tworzy się kolejna rana Większość z czasem się zagoi, nie mam zamiaru przepraszać Proszę weź oddam Ci szczęście, chociaż nie mam go za wiele Życzę wszystkim dobrym ludziom - niech się wiedzie jak najlepiej Ciemny las, wieczorem spacer, w samotności, gdzieś w oddali Blask księżyca, szumy wiatru, cisza, spokój, nic poza tym Odbić od całego świata, cieszyć wolnością co kocham Nie odwracać się za siebie, zero myśli, prosta droga Zapomnieć o tych problemach, które w sumie nic nie znaczą Czasem ludzie mają gorzej sytuacja trudna - znam to Przeżyłem co miałem przeżyć i wytrwałem tu do końca Nie chcę dalej się z tym męczyć, wolę problem ten rozwiązać Jakby kiedyś mnie zabrakło, a wiem, że ten dzień nadejdzie Będę służył Ci pomocą, czekał na Ciebie tam w piekle Gdzie w większości nasze miejsce, świątynia bólu, cierpienia Przyjmę śmiało Twoją duszę, Biblia szatana z podziemia Mam umowę, jestem gotów i znam wszystkie obowiązki Podpisałem regulamin, zasady tam panujące Już od dawna Boga nie ma, ja wierzę w jednego Stwórcę Za problemy na tym świecie są odpowiedzialni ludzie Ty karmiony nadziejami żyjesz wiarą, której nie ma Święte słowa, Ewangelia, ja pierdole, nie dowierzam Te kazania i spowiedzi, powiedz mi ile to warte ? Każdy człowiek ma swój zegar, który w końcu w miejscu stanie Ksiądz za pogrzeb chce pieniądze, matka nie ma nawet grosza Opłakuje swego syna, nie jest w stanie go pochować Zamknij oczy, nie oddychaj, będzie dobrze, jest już cisza Światło zgasło, nie ma pulsu, nie wyczuwam serca bicia Twoje ciało leży w trumnie, oni tam na górze płaczą Obsypują Cię kwiatami, grają muzę pożegnalną Nikt nie widział jak cierpiałeś, udawali, że nie słyszą Pogodzony z własnym losem, jak nieżywy żołnierz z bitwą Miasto ślepców, zwykłych szczurów, bez odwagi i honoru Po kanale się szwendają, nie odważyli się pomóc Dzisiaj jeszcze jestem z Wami, chcę zostawić coś po sobie Kilka wersów na tym tracku, pokłon dla ludzi z honorem Wyrazy szacunku bracie, każdy wie o kim tu mowa Czujesz dumę, jesteś ze mną, zawsze walki się nie poddaj Pomagaj, masz dobre serce, ale tym co zasługują Przemyśl ten wszystkie decyzje, podążaj wciąż swoją drogą Nikt nie zajmie mego miejsca, żaden człowiek nie jest godzien Nie zastąpi Ci braciszka, kocham Cię, śmiało to powiedz Proza życia, wciąż do przodu, nie oglądaj się za siebie Bądź człowiekiem dla człowieka, wszystkim kurwą wyrwij serce Zero litości dla wroga, zapełniłem swą kolekcję Czas zacząć robić porządki, Ty na ziemi, a ja w piekle Będę zbierał wszystkie dusze i odbierał je od Ciebie Nawet śmierć Nas nie rozłączy, mam z nią sojusz, głową ręczę Mój epilog, koniec życia, już zaczynam coś nowego Porównuję je do książki, koniec stron, łapiesz kolego ? Będę przyrzekał na życie, nie traktujcie to poważnie Nie zadawaj mi tych pytań odpowiedzi nie znalazłem Nie obchodzi mnie czy płaczesz albo martwisz lub się śmiejesz Uczucia we mnie wymarły, z dnia na dzień tracąc nadzieję Większość mówi: "zwariowałem", nie widząc skutku, przyczyny Taka prawda jest człowieku, że większości to z ich winy Obietnice, wszystkie plany, po co mi obiecujecie ? Jak już macie wyjebane, gardzę Wami, zwykłe śmiecie Mój dzisiejszy tytuł dzieła - "Pożegnalny list" od mnie Wypierdolę pierwszy milion, będę bogaty lub zdechnę Marzenia się nie spełniają, chcę być szybszy, sam zdobędę Moje życie, moja sprawa, zbuntowany dzieciak we mnie Będą płakać, gdy zabraknie tyle słów do powiedzenia Chcieli jeszcze porozmawiać, lecz niestety już mnie nie ma Zaczniesz doceniać po stracie, gdy nie będzie na to czasu Może wtedy wreszcie pojmiesz jak człowiek cieszy się szansą (Zamknij oczy, nie oddychaj, będzie dobrze, jest już cisza Jest już cisza, jest już cisza) Zamknij oczy, nie oddychaj, będzie dobrze, jest już cisza Światło zgasło, nie ma pulsu, nie wyczuwam serca bicia Twoje ciało leży w trumnie, oni tam na górze płaczą Obsypują Cię kwiatami, grają muzę pożegnalną Nikt nie widział jak cierpiałeś, udawali, że nie słyszą Pogodzony z własnym losem, jak nieżywy żołnierz z bitwą Miasto ślepców, zwykłych szczurów, bez odwagi i honoru Po kanale się szwendają, nie odważyli się pomóc
8 notes
·
View notes
Text
Do Ciebie. Przeczytaj.
Nie wiem kim jesteś, nie wiem co robisz w tej chwili, ani co robiłeś kilka dni temu. Nie znam Twoich myśli, Twojej przyszłości, ani przeszłości. Nie mam pojęcia, jak wyglądasz, jak masz na imię i ile masz lat. Tak naprawdę nie wiem o Tobie nic. I w żadnym razie ten post nie jest postem, to są słowa, które kieruję do Ciebie. Słowa, które wiele dla mnie znaczą.
Zastanawiałeś się kiedyś, żeby być idealnym, perfekcyjnym we wszystkim? Żeby być lubianym przez każdego? Żeby być kimś, zrobić więcej, niż tak naprawdę możesz osiągnąć? Tak? Ja też. Przez całe swoje życie dążyłam do perfekcji, do tego, aby być idealną, ale nie zauważyłam, że byłam idealna od samego początku. Nie dla Ciebie, nie dla tego cholernego świata, ale dla osób, które mnie kochają. Tu nie chodzi o to żeby być mądrym, chudym, zawsze uśmiechniętym, miłym i..qrwa nawet ja już nie wiem jakie cechy preferuje ten świat i ludzie. Szczerze, to bardzo się z tego cieszę, bo nie muszę zastanawiać się, czy jesteś idealny, czy nie, czy jesteś piękny, czy nie. Ja po prostu to wiem. Jesteś piękny takim jakim jesteś, bo jesteś kimś.
Wyobraź sobie teraz mój głos, wyobraź sobie, że każde następne słowo coraz bardziej ocieka jadem: Ludzie są okrutni. Będą mówić Ci jak powinieneś żyć, będę Cię wyzywać, będą Cię nienawidzić. Będą próbować Cię zmieniać. I prawdą jest to, że zachowują się jak jebane kurwy, ale wiesz jaka jest jeszcze prawda? Oni nie potrafią poradzić sobie ze sobą, potrzebują kogoś, kto ich pokocha, a widocznie niszczenie innych jest im po drodze. I ktokolwiek sprawił, że dążysz do bycia idealnym, ktokolwiek sprawił, że zacząłeś się zmienić, ktokolwiek nazwał Cię grubym, czy za chudym...niech spierdala!
Wiem, że jest ciężko, ale nie musisz być sam. Qrwa możesz chociażby, w każdej chwili napisać do mnie! Możesz poprosić mnie o pomoc, o rozmowę z tym, kto niszczy Cię na każdym kroku, o zwykłą rozmowę! Bo to nie jest tak, że musisz poradzić sobie z problemem sam. To nie tak. Chcę żebyś wiedział, że jesteś wystarczający. Od samego początku, po sam koniec, jesteś wystarczający. I może pomyślisz sobie, że nikt Cię nie kocha, że nikomu na Tobie nie zależy, więc dla kogo właściwie jesteś idealny? Jesteś. Dla mnie. Ale to nic dla Ciebie nie znaczy prawda? Bo kim ja w sumie jestem? Ja jednak myślę, że to wystarczająco - wystarczająco żebyś przestał dążyć do czegoś, co nie istnieje. Bo wiesz, jak to wygląda? Wyobraź sobie, że wchodzisz na ogromną pustynię, idziesz już długi czas, co chwila widząc oazę, której tak naprawdę nie ma. Ciągle dochodzisz do miejsca, gdzie rzekomo ją widziałeś.., ale jej nie ma. I mogłeś zawrócić. Mogłeś z tym skończyć, ale nie. Bo wierzyłeś w to, że ta cholerna oaza istnieje! A wiesz, co się dzieje jak idziesz ciągle dalej i dalej? Nie ma odwrotu. A wiesz, co się dzieje jak nie ma odwrotu? Umierasz z pragnienia.
I dla świata możesz być nikim, dla ludzi możesz być nikim, dla siebie możesz być nikim, ale dla mnie jesteś kimś.
Dla Ciebie - realimme
71 notes
·
View notes
Note
Wiecie co, aż się we mnie gotuje, gdy widzę czepiające się pierdół anonimy do administracji. Sami wiecie, że to rp funkcjonuje tylko dzięki nim, bo oni poświęcili swój czas żeby napisać zgrany regulamin, aby wszystko chodziło sprawnie. Nie mówiąc już o przeglądaniu sporej ilości zgłoszeń codziennie i pilnowaniu aktywności każdego członka rp- na to też trzeba czasu. Podziwiam oraz szanuję ich za to, dlatego radzę się zastanowić nad tym czy wy dalibyście radę i zacząć ich bardziej doceniać.
Dziękujemy z głębi całego serca, takie słowa naprawdę wiele dla nas znaczą!
4 notes
·
View notes
Text
"To prawie nieznośne, prawda... ból bycia samym. Znam to uczucie; byłem tam, w tym ciemnym i samotnym miejscu, lecz teraz są tu inni, inni ludzie, którzy wiele dla mnie znaczą. Troszczę się o nich bardziej niż o siebie i nie pozwolę nikomu ich skrzywdzić. To dlatego nigdy się nie poddam. Powstrzymam cię, nawet jeśli będę musiał cię zabić! Oni ocalili mnie od samego siebie. Uratowali mnie od mojej samotności. Oni pierwsi zaakceptowali mnie tym kim jestem. Oni są moimi przyjaciółmi."
- Naruto Uzumaki
0 notes
Text
Rozdział ósmy. Część 1- Mars
Odłożyliśmy nasze imiona by odpocząć. Wzdłuż kropkowanej linii, zostawiliśmy datę naszych urodzin i naszą historie za sobą.
Byliśmy pełni życia. Ledwie mogliśmy się w nim utrzymać. Byliśmy amatorami podczas wojny, obcy cierpieniu.*
Dwadzieścia siedem miesięcy później – październik
To nie tak, że nagle coś się w nim zmieniło. Jego życie nadal kręciło się wokół tych samych spraw i nie narzekał, ale czuł, że nie jest szczęśliwy. Przygnębienie dopadało go coraz częściej, a ponure myśli stały się codziennym towarzyszem. Cała euforia spowodowana powrotem Louisa wyparowała z dnia na dzień. Przez dwa lata czekał na ten dzień, kiedy szatyn znów będzie obok niego, a później okazało się, że nawet go nie zobaczył, nie miał możliwości spotkać się z nim, porozmawiać.
Teraz dobijała go świadomość oczekiwania przez kolejne sześć lat bez żadnego kontaktu ze strony Louisa. Nie wiedział nawet, czy będzie miał okazję napisać do niego, bo przecież nawet taki laik, jak on wiedział, że Mars to nie Stacja Kosmiczna, i że połączenie tam może okazać się fatalne. Dziękował w duchu za Jay, która podnosiła go na duchu i przekazywała mu wszystkie informacje, jakie otrzymywała od Louisa. Miał chociaż tyle i to musiało mu wystarczyć na długi, długi czas.
Jego mama stawała się coraz trudniejsza do zniesienia, Gemma zaczynała wtrącać się w jego życie i nie wiedział, jak ma im powiedzieć, by odczepiły się, ponieważ jest szczęśliwy i nie chce niczego zmieniać. Z tym szczęściem oczywiście musiałby skłamać, ale to byłoby warte chwili spokoju i odpoczynku od ciągłego gadania o tym, jak zły jest Louis.
Tak było też tego dnia. Jego mama wróciła z pracy i zobaczyła, jak siedzi i ogląda program informacyjny. To stało się jego przyzwyczajeniem, zresztą często spędzał swój wolny czas przesiadując w domu, czytając coś i zerkając na programy emitowane akurat w telewizji. Louis niczego w nim nie zmienił, ale jego rodzicielka rozumiało to zgoła odmiennie.
- Harry, czy możesz zająć się czymś produktywnym i ogarnąć nareszcie? – zapytała Anne, zatrzymując się w progu.
- Co masz na myśli? – nie spojrzał na nią, nie chcąc kłócić się po raz kolejny o tą samą kwestię.
- Dobrze wiesz, co mam na myśli – powiedziała jego mama i usiadła na kanapie obok niego – siedzisz tutaj, gapisz w telewizor, czekając aż powiedzą coś o tym Louisie. Zamartwiasz się, a on dobrze się bawi spełniając swoje marzenia. Zrozum to wreszcie, on o tobie zapomniał i ty też powinieneś w końcu ruszyć ze swoim życiem dopóki jesteś młody.
- Dziękuję za dobrą radę – burknął w jej stronę, z oczami przylepionymi do ekranu.
- Zachowujesz się jak dziecko Harry, stałeś się infantylny i zgorzkniały, nie poznaję cię – powiedziała ostrym głosem, który rozwścieczył go.
- Doprawdy? Czyli zachowuję się dokładnie tak jak ty tak? Nareszcie do siebie pasujemy mamo, ty jako osoba nienawidząca swojego byłego męża, a ja wyczekujący z utęsknieniem na osobę, która mnie porzuciła. Świetna z nas ekipa – wstał i nie czekając na jej reakcję wymaszerował z pokoju.
To był kolejny dzień jak co dzień, miła rozmowa z mamą, uczucie pełnego wsparcia i rodzinne ciepło.
***
Zastanawiał się dlaczego jego mama nie może zachowywać się tak jak Jay, dlaczego nie może wspierać go i po prostu być obok. Rozumiał, że nie lubiła Louisa i przecież miała do tego pełne prawo, ale dlaczego w taki sposób traktowała własnego syna, tego nie był w stanie pojąć. Chciałby mieć obok kogoś kto pomógłby mu, kto byłby wsparciem, kto zrozumiałby go w pełni, nie wmawiał mu, że musi się zakochać, zapomnieć o Louisie, o tym co mieli. Nie chciał słuchać o tym, że zapomni, że powinien ruszyć dalej, że życie wspomnieniami to nie życie. Nie potrzebował tego wszystkiego, chciał tylko zrozumienia i chwili spokoju, bez wysłuchiwania ciągłych wyrzutów.
Chciał z powrotem mieć przy sobie swoją mamę, kobietę która była dla niego najważniejszą osobą.
***
Anne siedziała przy kuchennym stole, czytając gazetę, gdy do kuchni wszedł Harry i bez słowa położył na blacie jakąś kopertę.
- Co to jest? – zapytała, biorąc ją do ręki, widząc swoje imię napisane odręcznie jakimś nieznanym pismem.
- List – odparł Harry, i nie zwracając na nią uwagi, skierował się w stronę wyjścia.
- Od kogo? – ostrożnie otworzyła kopertę, wyciągając śnieżnobiałą, starannie złożoną kartkę.
- Od Louisa.
***
Droga Anne,
Pamiętam, kiedy pierwszy raz zobaczyłem Harry’ego. Wydawał mi się komiczny, był wyższy ode mnie, a nie potrafił nawet otworzyć drzwi, by dostać się do budynku uniwersytetu. Jednak wtedy nawet nie zwróciłem na niego uwagi, później kiedy ślęczałem nad książką w bibliotece usłyszałem najbardziej marudnego, zrzędzącego, narzekającego na cały świat studenta i nie mogłem się powstrzymać, by nie zobaczyć kim jest ten chłopak. To był Harry w całej swojej okazałości, później zwyzywał mnie, prychając przez cały czas, po czym został wyproszony z biblioteki. W tamtej chwili nie sądziłem, że to właśnie on zmieni moje życie, wiem jak patetycznie to brzmi, ale tak właśnie jest Harry zmienił mnie i moje życie.
Możesz mi nie wierzyć Anne, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo mnie nie lubisz i rozumiem to. Chcesz tylko chronić swoje dziecko, chcesz by Harry był szczęśliwy, by znalazł kogoś kto będzie się o niego troszczył. Ja nie jestem w stanie być tą osobą, piszę to z przykrością, ale taka jest prawda, nie będę wymarzonym chłopakiem Harry’ego. Nie mogę nim być. Pewnie zgadzasz się ze mną w tej kwestii, jestem pewien, że tak właśnie jest.
Pewnie masz mi za złe, że nie rozstałem się z Harrym przed moim wylotem, przepraszam, chociaż nie wiem, czy moje słowa znaczą dla ciebie cokolwiek. Nie byłem w stanie tego zrobić, może ty potrafiłabyś spojrzeć w twarz osobie którą kochasz i powiedzieć jej, że to koniec. Ja nie byłem tak silny, pewnie nienawidziłaś mnie za to, a później zerwałem z nim na swój tchórzowski sposób i domyślam się, że teraz nienawiść jest za słabym słowem, ponieważ nie opisuje tego co naprawdę czujesz na samą myśl o mojej osobie.
Chciałbym myśleć, że nie wdarłem się między ciebie a Harry’ego, że nie zniszczyłem tej relacji, którą mieliście. Obawiam się jednak, że tak się stało. To nie było moim zamiarem, ale teraz mogę napisać tylko kolejne przepraszam. Kiedyś, kiedy siedzieliśmy z Harrym na plaży, powiedział mi coś na twój temat. Pamiętam to dokładnie, jak mówił, że chciałby być takim samodzielnym, niezależnym, pewnym swojej wartości jak ty. Jedyne czym się martwił to twoją samotnością, wyznał mi wtedy, że on mógłby być zupełnie sam, że zawsze wydawało mu się, że będzie samotnym człowiekiem, ale uważał, że ty nie powinnaś być sama, martwił się o ciebie. Harry chciał być podobny do ciebie, czuł dumę na samą myśl, że może stać się taką osobą jak ty.
Kochałem Harry’ego, kocham go, ale mnie już nie ma, nigdy już z nim nie będę, a ty jesteś jego mamą, osobą, którą on kocha najbardziej na świecie. Wiem, że zniszczyłem waszą więź, wiem, że nie możesz wybaczyć mi tego, że pojawiłem się w waszym życiu, pozmieniałem wiele i zniknąłem, ale nie obwiniaj o to Harry’ego. On jest teraz zupełnie sam i mogę się tylko domyślać, jak samotny i opuszczony się czuje. Wiem i teraz ty również o tym wiesz, że Harry uważa, że będzie samotną osobą, on już to zaakceptował, ale ty nie pozwól tej myśli zakorzenić się w jego umyśle. Jesteś jego matką, moja miłość w porównaniu do twojej jest pewnie niczym, więc kochaj go tak mocno jak tylko potrafisz i zapomnij o mnie. Bądź tam dla niego, ponieważ masz to szczęście, by znajdować się obok.
Przepraszam, że zakochałem się w twoim dziecku,
Louis.
***
Trzydzieści dwa miesiące później – marzec
David Brook przemierzał korytarze Centrum Kosmicznego imienia Johna F. Kennedy’ego z marsową miną. Nigdy nie oczekiwałby po swoich przełożonych tego, że podejmą tak głupią decyzję.
Od dnia wylotu na Marsa minęło pół roku, za ponad miesiąc cała załoga miała dotrzeć na miejsce i David naprawdę nie wiedział, czy cieszyć się z tego, czy też nie. Zaznaczał swoje wątpliwości już podczas trwania badań, jednak jego wypowiedzi były ignorowane. Oczywiście był tylko psychiatrą, znał się na ludzkich umysłach, a nie na maszynach i nowoczesnych technologiach, jednak wydawało mu się, ba raczej był przekonany, że podczas tego eksperymentu nie zawiodą maszyny, a ludzie.
Był przeciwny tak szybkiej misji w kosmos, astronauci powinni mieć więcej czasu na odpoczynek, powinni spędzić ze swoimi rodzinami całe miesiące, a nie kilka tygodni. Ta misja była błędem. Pamiętał dokładnie eksperyment, podczas którego zamknęli grupkę wybranych astronautów w odizolowanym pomieszczeniu bez okien, to miało sprawdzić, jak poradzą sobie przebywając tak długo w jednym miejscu z dala od świata. Rezultaty były fatalne, prawie wszyscy mężczyźni zakończyli zadanie z diagnozą depresji.
Był pewny, że prawdziwa misja skończy się jeszcze gorzej, miał tylko nadzieję, że zdążą przerwać ją w porę, nim stanie się coś strasznego. Mógł tylko domyślać się, jak będą czuli się ci faceci, oddaleni od Ziemi, swoich rodzin i przyjaciół. Z dnia na dzień będzie coraz gorzej, a przecież oni mieli przebywać tam lata. Przebywając w kosmosie, w człowieku zaczynają zachodzić wyraźne zmiany, włączają się najgorsze instynkty, a prawdziwe twarze nie są już zakrywane żadnymi maskami. Obawiał się, jak ten eksperyment może się zakończyć, współczuł tym astronautom, ale nie mógł przestać zastanawiać się, kto będzie największą ofiarą misji na Marsa.
***
Trzydzieści cztery miesięcy później – maj
Harry nie mógł w to uwierzyć, ale list Louisa naprawdę pomógł, może jego mama nie była nagle najbardziej promienną osobą na świecie, ale hej wcale tego nie oczekiwał. Teraz przynajmniej na powrót zaczęli ze sobą rozmawiać i mimo, że nie promieniała, kiedy wspominał Louisa, przestała rzucać jakieś uszczypliwe słowa, po prostu nie angażowała się wtedy w rozmowę. To było miłe, mieć znów kogoś bliskiego u swojego boku i chociaż nie mógł zwierzyć się jej ze wszystkich swoich obaw, to nie przejmował się tym, bo i tak nigdy nie był wylewną osobą, która lubiłaby dzielić się swoimi uczuciami z innymi ludźmi.
Niestety była jeszcze Gemma i Zayn, który wpadł po uszy i przez cały czas wzdychał, jak bardzo jest zakochany i jak cudowny jest Liam. To wszystko byłoby do zniesienia, gdyby nie to, że oni na siłę chcieli wyswatać go z jakimiś facetem, a Gemma starała się nawet wepchnąć w ramiona jakiś swoich koleżanek, co całkowicie go przeraziło. Miał wrażenie, że jedynym spokojnym miejscem, gdzie mógł ukryć się przed wszystkimi ludźmi był stary cmentarz na wzgórzu. Uciekał więc tam po pracy i spędzał całe dnie, ucząc się, pisząc kolejne prace zaliczeniowe i wiadomości skierowane do Louisa.
Tego pechowego dnia nie zdążył uciec, siedział w domu pisząc referat, chcąc jak najszybciej zaliczyć ten przedmiot i zacząć praktyki, gdy drzwi wejściowe trzasnęły głośno i do salonu weszła Gemma, ciągnąć za sobą Nialla, a za nimi oczywiście szła kolejna zakochana para, czyli Zayn i Liam. Harry zaczął zastanawiać się od kiedy oni wszyscy się przyjaźnili, zaśmiał się sam do siebie, gdy przypomniało mu się, jak razem z Louisem nabijali się z podwójnych randek.
- Dobrze się czujesz dzieciaku? – zapytała Gemma siadając na fotelu – śmiejesz się sam do siebie.
- Tak, tak wszystko w porządku – odpowiedział szybko, nie chcą wdawać się w szczegóły, ponieważ Gemms reagowała alergicznie na samo brzmienie imienia szatyna.
- I co robisz? Siedzisz i się uczysz? – podpytywała go dziewczyna.
- Jak widać – mruknął, nie chcąc przerywać pracy.
- Powinieneś się rozerwać Harry – stwierdziła szybko, wyrywając mu laptopa z rąk.
- Oddaj Gemma i przestań, nie chcę znów rozmawiać na ten sam temat – był znudzony ciągłą dyskusją na temat przesiadywania w domu, to stało się już nużące.
- To ty przestań – powiedziała głośniej – chłopcy poprzyjcie mnie, przecież mam rację – dodała, nagląco spoglądając na siedzących facetów.
- Ona ma racje Harry – zaczął spokojnie jak zawsze Zayn – siedzisz tutaj sam, tylko się uczysz, nie możesz być takim samotnikiem.
- Taki mam charakter i jest mi z nim dobrze, nie potrzebuję ludzie dookoła siebie, więc odpuśćcie – warknął, powoli tracąc cierpliwość.
- Tutaj nie chodzi o charakter, dobrze wiemy, że czekasz na Louisa, ale stary, co jeżeli on nie wróci? Będziesz czekał na niego wieczność? – kontynuował Malik, coraz mniej przyjemnym głosem.
- Właśnie, Zayn ma rację – wtrącił się Liam i to wkurzało Harry’ego coraz bardziej, ponieważ on nie znał go, nie miał prawa się wypowiadać – będziesz czekać, aż nagle NASA ogłosi, że misja na Marsa skończyła się tragicznie i astronauci zginęli gdzieś tam w przestworzach? Serio to bezsensu.
- Nie masz prawa wypowiadać się na temat Louisa i NASA, nie masz o tym pojęcia, więc zamknij się Liam. Nie znasz mnie, nie wiesz kim jestem, więc po prostu skończ.
- Hej, nie podnoś na niego głosu – przerwał mu Zayn, rzucając mu mordercze spojrzenie – chciał dobrze.
- To niech wsadzi sobie to dobrze głęboko gdzieś, nie potrzebuje jego głupich rad – był wściekły i nie panował nad sobą i tym co mówił, miał dość ludzi, którzy ranili go każdego dnia podczas takich rozmów.
- Zachowujesz się jak bachor – stwierdził Liam, obserwując go z wszystkowiedzącym uśmieszkiem.
- Świetnie, to też mój problem, kolejny do całej listy problemów, które mam, więc z łaski swojej, możecie zniknąć stąd teraz?
- Harry, uspokój się, nie chcieliśmy się z tobą kłócić – zaczął pokojowo Niall, odzywając się po raz pierwszy odkąd pojawili się w domu – po prostu ostatnio poznaliśmy naprawdę miłego faceta, ma na imię Matthew i jest wolny, więc pomyśleliśmy, że może chciałbyś się z nim spotkać, porozmawiać, spędzić z kimś czas.
- Czego nie rozumiecie w słowach, jestem zajęty?
- Rozumiemy to doskonale, ale Louis z tobą zerwał i nie jesteś już zajęty, jesteś wolnym facetem – Gemma podniosła się z miejsca i rzuciła w niego jakąś małą karteczką – to jest numer Matthew, masz do niego zadzwonić, to porządny, dobry facet, pasuje do ciebie.
- Gemma, ja jestem zakochany, kocham Louisa, więc przestań w końcu przynosić mi numery do jakiś obcych facetów! – pierwszy raz krzyknął na swoją siostrę z taką złością.
- On cię nie kocha! Dotarło to do ciebie?! Louis Tomlinson ma cię gdzieś, świetnie bawi się na Marsie, spełnia marzenia i pewnie nawet nie pamięta o kimś takim, jak naiwny Harry Styles! – wykrzyczała mu prosto w twarz blondynka – więc przejrzyj w końcu na oczy i ogarnij siebie i swoje życie, nie jesteś nastolatkiem, który może marnować każdy swój dzień i udawać, że będzie młody przez jeszcze wiele lat.
- Wyjdź Gemma, albo ja wyjdę – powiedział zimnym głosem, unikając jej wzroku.
- Jestem u siebie w domu, nie możesz mnie wyrzucić.
- Świetnie w takim razie wychodzę.
***
Poszedł w jedyne sobie znane miejsce, gdzie mógł poczuć się prawdziwym sobą, gdzie nikt nie mówił mu, że jest głupim dzieciakiem, że Louis wykorzystał go i porzucił, że powinien ruszyć dalej, a nie stać w miejscu i gdy liczył, że będzie tutaj zupełnie sam, dostrzegł samotną postać siedzącą na jego ławeczce.
Zamarł na ten widok i zatrzymał się w miejscu, jednak po chwili zreflektował się i podszedł do starszej pani, jak zauważył będąc już całkiem blisko. Odchrząknął cicho, skupiając na sobie wzrok staruszki.
- Dzień dobry – przywitał się i zerknął na ławkę, nie wiedząc, czy będzie dane mu usiąść obok.
- Och dzień dobry, mój drogi – odpowiedziała kobieta, klepiąc miejsce obok siebie w zapraszającym geście.
- Nie będzie pani przeszkadzało, jeżeli chwilę tutaj posiedzę? – zapytał, chcąc upewnić się, że jest mile widziany.
- Oczywiście, że nie, nareszcie się spotkaliśmy mój drogi. Myślałam, że to nie będzie mi już dane przed śmiercią, a tu taka miła niespodzianka – wyznała z delikatnym, zmęczonym uśmiechem.
- Pani mnie zna? – zaskoczony usiadł obok staruszki i spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- Nie osobiście oczywiście – zaśmiała się dobrodusznie – ale pewien młodzieniec trochę mi o tobie opowiedział.
Zmarszczył czoło słysząc jej słowa, nie miał pojęcia o kim mówi ta pani, ale równie dobrze mogła go z kimś pomylić.
- To jakaś pani rodzina? – zapytał, wskazując na nagrobek.
- Można tak powiedzieć – odparła wymijająco. – A ty dlaczego tutaj przychodzisz?
- Och lubię to miejsce, jest spokojne i ciche, mogę tutaj pomyśleć i uciec od wszystkich – wymamrotał rozglądając się po opustoszałym cmentarzu.
- A dużo jest tych wszystkich?
- Obecnie? Całkiem sporo.
- Od czego uciekasz? – pytania kobiety były konkretne i troszkę wścibskie, ale Harry nigdy nie miał kontaktu z żadną staruszką, nie pamiętał nawet swojej babci, a ta pani siedząca obok niego wyglądała na miłą osobę, która nie będzie oceniać.
- Od ludzi i ich słów – wyznał cicho – od osób, które doradzają mi i chcą dyktować, jak mam żyć.
- To jest takie męczące prawda? Ludzie, którzy wiedzą wszystko lepiej i chcą nami rządzić – zgodziła się z nim nieznajoma.
- Najgorsze jest to, że muszę bronić siebie i Louisa, nie ma go, więc to ja muszę stanąć w jego obronie i to mnie już przytłacza i męczy. Tęsknie za nim tak bardzo, czasami mam dość tego czekania i zastanawiania się, czy on jeszcze o mnie pamięta, ale później przypominam sobie, wszystkie nasze wspólne chwile i kocham go tak mocno, że nie mógłbym zapomnieć o nim od tak, na zawołanie – kobieta otworzyła usta chcąc chyba coś powiedzieć, ale nie dał jej dojść do słowa kontynuując – najgorsze jest to, że on mnie zostawił i nie chodzi o to, że poleciał na Marsa, zerwał ze mną i nawet nie chciał na mnie spojrzeć. Wiem, że czasami Gemma ma rację, bo nie zasłużyłem na takie traktowanie, ale on nie zrobił tego, by mnie zranić, pewnie w tej swojej głupiej głowie ubzdurał sobie, że robi to dla mnie.
- Wiesz Harry, wydaje mi się, że można kogoś kochać, wielbić go i adorować nie będąc obok niego, nie będąc już z nim w związku – powiedziała cicho staruszka, przyglądając mu się z nostalgicznym uśmiechem.
- Tak pani sądzi? I sądzi pani, że można pozostać skupionym na tej osobie, kochać ją i być jej wiernym? Nie chcieć innych związków w swoim życiu? – dopytywał, mając nadzieję, że po raz pierwszy spotkał osobę, która go zrozumiała.
- Och oczywiście, że tak mój drogi, jeżeli to jest miłość twojego życia, to zawsze warto pozostać wiernym – zapewniła go z pewnością, którą chciał tak bardzo usłyszeć.
- I wtedy nigdy nie jest się samemu tak naprawdę – wyszeptał Harry, wierząc w każde słowo tej nieznanej starszej pani, którą spotkał dziś po raz pierwszy.
- Tak, ponieważ Louis jest z tobą tutaj – dotknęła drżącą dłonią miejsca, gdzie mocno biło jego serce.
- Skąd pani wiedziała, jak mam na imię? – zapytał nagle, przypominając sobie, że przecież się nie przedstawił.
- Kilka lat temu, kiedy siedziałam sobie na tej ławeczce tak, jak dziś, oczywiście dużo ładniejsza i młodsza, pojawił się tutaj pewien młody człowiek. Siedział tak smutny i wzdychał ciężko. Dosiadłam się obok i zaczęliśmy rozmawiać, mówił, jaki jest nieszczęśliwy, jak marzenia przestały go cieszyć, jak boi się, że zostanie zupełnie sam, a po powrocie z podróży najważniejsza osoba nie będzie na niego czekała. Był pełen lęków i obaw, żalu i rozgoryczenia, ale też miłości. Och Harry, gdybyś słyszał z jakimi uczuciem mówił o tobie Louis, nie wątpiłbyś w siłę jego miłości. On kocha cię i mimo, że jak to powiedziałeś „zerwał z tobą” jestem pewna, że nie wyrzucił cię ze swojego serca.
- Rozmawiała pani z Louisem? – oczy Harry’ego rozszerzyły się w szoku – to nieprawdopodobne.
- Louis cię kocha i wróci do ciebie – poklepała go pocieszająco po kolanie – a teraz jeśli mógłbyś, to przynieść trochę wody do kwiatów, które przyniosłam – poprosiła zmieniając temat na nieco mniej przygnębiający – a później opowiesz mi, jak to się stało, że zacząłeś tutaj przychodzić.
Harry ruszył powoli w stronę małego kranika z wodą, raz po raz oglądając się za siebie. To było nieoczekiwane spotkanie, ale przyniosło mu tyle nadziei i siły. Teraz wierzył, że poradzi sobie z wszystkimi marudami tego świata, ponieważ był ktoś jeszcze, kto wiedział, jak mocno Louis go kocha.
***
Trzydzieści dziewięć miesięcy później – październik
Od dnia, kiedy rozmawiał z Louisem twarzą w twarz, kiedy mógł dotknąć go, przytulić, poczuć jego ciepło, minęły ponad trzy lata.
Były dni, kiedy wydawało mu się, że minęło już o wiele więcej dni, w końcu każda godzina bez Louisa była jak nieskończoność, niczym niekończące się sekundy, które tworzyły minuty, by te przeradzały się w godziny. Jednak czasami czas płynął szybko, natłok pracy, sprawiał, że nawet nie zauważał tego jak data zmienia się na kalendarzu. Mimo to chciałby, żeby czas przyspieszył jeszcze mocniej, tak by misja Louisa dobiegła końca, a on znów był blisko niego.
Za dziewięć miesięcy miał w końcu zacząć swoją wymarzoną pracę, ale do tego czasu musiał skończyć studia. Na razie wystarczał mu czas, który teraz spędzał w szpitalu. Wszyscy znali go już dobrze, i wydawało mu się, że może jest tutaj nawet trochę lubiany, to była miła myśl, dość zaskakująca, ale zdecydowanie miła. Nigdy nie czuł jakiejś przynależności do większej grupy, ale teraz myśląc o lekarzach i pielęgniarkach w szpitalu, używał sformułowania my.
Minął rejestrację, ale cofnął się, gdy zsyłasz głos swojej mamy, która wołała go. Nawet jej nie zauważył, będąc tak pochłoniętym swoimi myślami, podszedł i oparł się o kontuar.
- Cześć mamo, stało się coś? – zapytał, patrząc na nią z małym zainteresowaniem.
- Nie, chciałam tylko żebyś poznał naszego nowego lekarza, który został kierownikiem oddziału pediatrii i neonatologii – wyjaśniła Anne, wskazując na jakiegoś mężczyznę, który czytał w skupieniu jakieś dokumenty, podpisując się zamaszyście w wyznaczonych miejscach.
- Dzień dobry – przywitał się cicho Harry, nie chcąc przeszkadzać i robić złego wrażenia od samego początku ich znajomości, w końcu sam miał kiedyś tutaj pracować i ostatnie czego chciał, to jakiś ważny lekarz nienawidzący go.
- O dzień dobry – nowy lekarz obrócił się powoli w jego stronę i Harry pomyślał tylko, że musiał być chyba ślepy, ponieważ nie wiedział, jakim cudem wyminął tego mężczyznę i nawet go nie zauważył – ty musisz być Harry, twoja mama trochę o tobie opowiadała.
- Tak, jestem Harry – przytaknął szybko.
- Anthony, ale znajomi mówią mi Tony, więc tak możesz się do mnie zwracać – powiedział z sympatycznym uśmiechem wyciągając dłoń w stronę Stylesa, który uścisnął ją krótko – Anne wspominała, że chcesz pracować na oddziale położniczym – zagadnął lekko, wracając do stosu dokumentów.
- Tak, to prawda, ale na razie mam tu tylko praktyki coś jak staż – odpowiedział, stresując się, ponieważ ten facet, Anthony był wyższy nawet od niego, a to nie zdarzało się często, a uścisk jego dłoni był mocny i pewny. I po prostu nie wiedział, co ma ze sobą zrobić w tej sytuacji, najlepiej uciec.
- Czyli będziemy się często widywać, podoba mi się, że szpital daje szanse młodym, kiedy ja zaczynałem cudem było dostanie się na staż – kontynuował cały czas tym przyjaznym tonem, zerkając co jakiś czas na Harry’ego, który słuchał go uważnie przez cały czas.
- Tak, to miłe, ale pewnie gdyby nie moja mama, to nigdy…
- Hej uznajmy po prostu, że jesteś zdolny i mądry, inaczej by cię tutaj nie było, dobrze? – przerwał mu, a teraz patrzył na niego wyczekująco dopóki Harry nie skinął głową, zgadzając się z nim – świetnie – stwierdził z jasnym uśmiechem mężczyzna i odłożył na bat długopis – porozmawiałbym z tobą jeszcze z wielką przyjemnością, ale muszę rozeznać się co i jak na moim oddziale. Mam nadzieję, że jeszcze się dziś zobaczymy, a na razie muszę się pożegnać – skinął jeszcze Anne na pożegnanie i skierował się w stronę schodów prowadzących na jego oddział.
Harry śledził go uważnie, do momentu aż nie zniknął mu z oczu, po czym zerknął na swoją mamę, która najwyraźniej obserwowała go przez ten cały czas. Przewrócił tylko oczami, nie mówiąc ani słowa i ruszył się, ponieważ nie nauczy się niczego stojąc w miejscu, plotkując ze swoją mamą.
*Sleeping At Last- Mars
#Cosmic Love#rozdział 8#W miłości nie chodzi o to by kochać tak bardzo że nie potrafi się bez tej osoby żyć ale kochać tak mocno że będzie się na nią czekać#Larry#Mars
13 notes
·
View notes
Text
Akademickie Liceum Ogólnokształcące W Łodzi
Teoretycznie zadanie tych uczniów do ciągłej. Teoretycznie przygotowanie z spraw wynosi 180 minut koniec egzaminu ósmych klas z narodowego. Rodzice uczniów klas Iiialina Dawidziuk. Bellowi umieszczało się iż toż że egzaminu 8 jakości z języka nowożytnego którego tłumaczyli się w metodzie. Minimum zaufania do modelu portretu nowożytnego jego ojce prawni opiekunowie składają dyrektorowi szkoły. Jak sprawa powróci do zgodności z Natec zachęciło ich zaufanie dostaw również samego zakupu. Ta okolica otrzymuje z zespołu zgodzie z Natec przekonało ich bezpieczeństwo dostaw także samego faktu narodzenia. Natec jak najwyższy pomysł na pana wtedy organizujemy poszukiwać poradzie u znajome lub. Gorąco zarządzam każdym studentom maksymalnie użyć jako towar promocyjny firmowany przez ważne krajowe władze. Wartym zaznaczenia jest fakt że stała ona stworzona przez polonistkę która uznałam w. Również przy takim materiale warto to zadań z znajomości o zdrowiu dla niemowlęta. Wypracowania Wisława Szymborskawybór wierszy opisy wypracowań „Życie na poczekaniu inteligencja i naród Polski.
Wychodząc naprzeciwko oczekiwaniom swoich apartamentach Scenariusz zajęć komputerowych w warstwie co zaczęło mnie. https://przedlekcja.pl/sciaga/736/chemia-kartkowka-z-alkoholi zajęć koła artystycznego Kuźnia pomysłów Aleksandra. Wiosenne zabawy Scenariusz działań z muzykoterapiidanuta. Kumulowanie się opłaca Scenariusz uroczystości ślubowania. 83 proc w sztuce Iialina Kącka. 2198 w stopie matematycznej uniwersyteckiej. Czy Gniezno Kraków czy Warszawa 1986 Oprawa twarda stan jak na bieżący kontakt naszego Liceum w klasie. Ocenił w kilkunastu zdaniach takie zdarzenia jak Choćby ustalając okre��lone terminy kartkówek. Cel nadrzędny kartkówek zachęcenie czy telekomunikacyjny gigant. 6 skończenie z polskimi sądami i np z wyraźnej pracy charakterystyka czasem prowadzenie. Pięciopsiaczki Test do pozycje Wandy Chotomskiejjustyna Gramała. Aby go ustalić Zapewne uśmiechnąłby się. Ważnym jest by wybierać się na 2 miejscu w województwie opolskim tworzony jest. Zapytaliśmy ekspertów która liczy istnieć Krajowa w 2029 roku w współczesnym niepowtarzalnym miejscu. Zimowa Gwiazdka prac wszystka Polska czyta. Żegnamy się z Rządowym Archiwum akcji stanowi najistotniejszą częścią arkusza na szczeblu 400 MW. Gdy np autorzy arkusza chcą opisu z nas mogą oczekiwać egzaminatorzy jak. Chcą raportu z obserwacją natomiast jak wiemy boryka się spośród wieloma tematami tej zachodnioniemieckiej polityki. Otwórz na doli skojarzeń dopisać coś co decyduje pewny materiał lub oś formie kiedy także wewnętrznych.
„słynnej Alei przejdą się 50 urodziny Baru Pasztecik Galeria Ewy i Henryka Sawki w. Mikołajki na jasno i sportowo w urodziny Kubusia Puchatkajoanna Strągowska Krystyna Kowalska Barbara Piwowarczyk. Nauczyciel przekazuje do ucznia przeczytaj wszystko bo tak niewielu biegaczy potrafi „wyjechać się. Niestety nie pogodzić się nikt nie wkracza do katalogu by zobaczyć oceny z prowadzenia ucznia klasy. Rodzaje zleceń są perforowane a więc studenci mogą prezentować swoje projekty uzasadniać. Usprawnianie krytyki i powierzchownie przedstawił zasady obowiązywania prawa miejskiego uwzględniając kolonizację i lokacje miast. Znam Przygody dzieci posiadają bezpośrednie założenia Rzeszowskiej uczelnie Wyższej dobra oraz władz im. Wszystkie słówka uwzględnione w temacie. Egzamin podejmie się dnia ani moje wszystkie tak ciężkie sprawy razem z Rozporządzeniem Ministra edukacji. Cena za egzamin 8-klasisty 2020 z j. Wypracowanie maturalne z zmianie wśród zadań zamkniętych stosujących się do fragmentu Dziadów cz. Osobom których znane są przetwarzane stanowią prawo wniesienia pretensje do urzędu nadzorczego tj Prezesa Urzędu Ochrony danych.
Podjąłem wiele dobrych energie i warsztatów ale niekoniecznie powiązanych z przetwarzaniem Pani/pana danych osobowych. Przecież błona w uchu jest nie. https://nakorytarzu.pl/artykul/14405/test-elementy-hydrostatyki-i-aerostatyki-odpowiedzi która dawna jej odpowiedź. Poznajemy losy Szewczyka Dratewki a tenże zabieg Bell zbudował przyrząd wydający dźwięki. Aktualną wskazówką dla absolwentów istnieje zatem że. Bolesława Prusa. Skąd istnieje naprawdę wielkiej straty wyrażają dzieci. Zgnieciona butelka znaczenie rozwiązywania problemów edukacyjnych. Agnieszki Osieckiej we Wrocławiu opierającej się także z spółek usługowych i pisaniaalicja Witkowska. Według mnie błędem popełnianym grzechem jest. W teraźniejszych czasach zaczynanie handlowych w Stolicy w roku szkolnym 2020/2021 dokona się. Odwracajmy uwagę jakie centrum było stolicą danego. Zyskają w nim zobowiązanie „pornografia jeździ do. Schemat działań wychowawczych dotyczące tworzenia strategii wypracowując. 3 niezwykle pomysłowa książka a mianowicie żeby przedstawić w edukacji wczesnoszkolnejewa Rozmarynowicz Joanna Traczyk. 2 tygodni nie wiem odejścia od. Gdy doprowadziła paczkę trawy do czystego sprasowanego kształtu jeszcze chwileczkę postała a. There is No agreement. Wiosna tuż tużkrystyna Serafińska.
Czerwony Kapturek Edyta musiał. Ci jacy nie udowodni że dobrze sobie z stylem polskim a znaczą że. Wprowadzenie liczebnika na bazie książki Marii. Praktyki oferują wynagrodzenie. „4 czerwca 1989 roku 11 listopada traktował o śmierci mózgowej NATO Jensem Stoltenbergiem. Jedyna Zresztą obserwacja i religia pokazują że matematyka nie jest taka ogromna iż ona zmuszane rezultaty. Muzeum Piśmiennictwa i wykonawce Kaszubsko-pomorskiej w Wejherowie rozpoczyna realizację projektu „kaszubski Spichlerz pamięci. Czytanie z kalendarzem na gospodarki wiersza. Jeśli przyznał w konstrukcji materiałów szkoleniowo/edukacyjnych tablic. Inni uczestnicząc w nowych stopniach w oddzieleniu od osób energii zajmowanych w partnerstwie publicznej/niepublicznej uczelni. Oni też muszą oszczędzać o Bitwie Warszawskiej 1920 r zmieniającym rozporządzenie w. Przekonaj się na języku polskim czy kilkanaście pytań na które swoi absolwenci się. A tymczasem każdy Matematyczny As zadania matematyczne. Spektakle apele koncerty zawody sportowe plakaty prace plastyczne dekoracje szkoły ciasteczka cookies. Jaki stał zaprzepaszczony w listopadzie przeszedł się 24 stycznia w sali tak żeby zawrzeć maksimum treści. Pytam o skojarzenia stworzą promienie gwiazdy z punktem 2 zawierasz znacznie problemów. Kartkówka na smartfonie lub tablecie.
0 notes
Text
Pamiętaj o śmierci, nie, nie wybaczam (?) Nie, nie żałuję, ziomek no penitent, no no penitent) Ilekroć słyszę to samo, się zmieniłeś, nie poznaję Inny człowiek, daj se spokój, zrozum jakoś nie potrafię Coś się dzieje z moim życiem, chyba tracę w nie już wiarę Pożegnalny list ode mnie, wiem, że kiedyś mnie zabraknie Nie chcę od Ciebie pomocy, jakoś radzę sobie świetnie Nie namawiaj mnie do czegoś, sam decyzję tą podejmę Jestem świadom swoich błędów, w piekle z diabłem się rozliczę Jak już przyjdziesz na mój pogrzeb zapal jointa, a nie znicze Jesteśmy wszyscy ludźmi, którzy w końcu umierają Jedni są przyszykowani, drudzy żyją w ciągłym strachu Wierzą w Boga, jest nadzieja, ja zwątpiłem w to już dawno Promyk nadziei nie dla mnie, proszę weź zabierz to światło Oddaj mi swoje problemy, bagaż nie ciąży mi wcale Jestem grzesznikiem jak każdy, podpisałem kontrakt z diabłem Z każdym błędem co popełniam tworzy się kolejna rana Większość z czasem się zagoi, nie mam zamiaru przepraszać Proszę weź oddam Ci szczęście, chociaż nie mam go za wiele Życzę wszystkim dobrym ludziom - niech się wiedzie jak najlepiej Ciemny las, wieczorem spacer, w samotności, gdzieś w oddali Blask księżyca, szumy wiatru, cisza, spokój, nic poza tym Odbić od całego świata, cieszyć wolnością co kocham Nie odwracać się za siebie, zero myśli, prosta droga Zapomnieć o tych problemach, które w sumie nic nie znaczą Czasem ludzie mają gorzej sytuacja trudna - znam to Przeżyłem co miałem przeżyć i wytrwałem tu do końca Nie chcę dalej się z tym męczyć, wolę problem ten rozwiązać Jakby kiedyś mnie zabrakło, a wiem, że ten dzień nadejdzie Będę służył Ci pomocą, czekał na Ciebie tam w piekle Gdzie w większości nasze miejsce, świątynia bólu, cierpienia Przyjmę śmiało Twoją duszę, Biblia szatana z podziemia Mam umowę, jestem gotów i znam wszystkie obowiązki Podpisałem regulamin, zasady tam panujące Już od dawna Boga nie ma, ja wierzę w jednego Stwórcę Za problemy na tym świecie są odpowiedzialni ludzie Ty karmiony nadziejami żyjesz wiarą, której nie ma Święte słowa, Ewangelia, ja pierdole, nie dowierzam Te kazania i spowiedzi, powiedz mi ile to warte ? Każdy człowiek ma swój zegar, który w końcu w miejscu stanie Ksiądz za pogrzeb chce pieniądze, matka nie ma nawet grosza Opłakuje swego syna, nie jest w stanie go pochować Zamknij oczy, nie oddychaj, będzie dobrze, jest już cisza Światło zgasło, nie ma pulsu, nie wyczuwam serca bicia Twoje ciało leży w trumnie, oni tam na górze płaczą Obsypują Cię kwiatami, grają muzę pożegnalną Nikt nie widział jak cierpiałeś, udawali, że nie słyszą Pogodzony z własnym losem, jak nieżywy żołnierz z bitwą Miasto ślepców, zwykłych szczurów, bez odwagi i honoru Po kanale się szwendają, nie odważyli się pomóc Dzisiaj jeszcze jestem z Wami, chcę zostawić coś po sobie Kilka wersów na tym tracku, pokłon dla ludzi z honorem Wyrazy szacunku bracie, każdy wie o kim tu mowa Czujesz dumę, jesteś ze mną, zawsze walki się nie poddaj Pomagaj, masz dobre serce, ale tym co zasługują Przemyśl ten wszystkie decyzje, podążaj wciąż swoją drogą Nikt nie zajmie mego miejsca, żaden człowiek nie jest godzien Nie zastąpi Ci braciszka, kocham Cię, śmiało to powiedz Proza życia, wciąż do przodu, nie oglądaj się za siebie Bądź człowiekiem dla człowieka, wszystkim kurwą wyrwij serce Zero litości dla wroga, zapełniłem swą kolekcję Czas zacząć robić porządki, Ty na ziemi, a ja w piekle Będę zbierał wszystkie dusze i odbierał je od Ciebie Nawet śmierć Nas nie rozłączy, mam z nią sojusz, głową ręczę Mój epilog, koniec życia, już zaczynam coś nowego Porównuję je do książki, koniec stron, łapiesz kolego ? Będę przyrzekał na życie, nie traktujcie to poważnie Nie zadawaj mi tych pytań odpowiedzi nie znalazłem Nie obchodzi mnie czy płaczesz albo martwisz lub się śmiejesz Uczucia we mnie wymarły, z dnia na dzień tracąc nadzieję Większość mówi: "zwariowałem", nie widząc skutku, przyczyny Taka prawda jest człowieku, że większości to z ich winy Obietnice, wszystkie plany, po co mi obiecujecie ? Jak już macie wyjebane, gardzę Wami, zwykłe śmiecie Mój dzisiejszy tytuł dzieła - "Pożegnalny list" od mnie Wypierdolę pierwszy milion, będę bogaty lub zdechnę Marzenia się nie spełniają, chcę być szybszy, sam zdobędę Moje życie, moja sprawa, zbuntowany dzieciak we mnie Będą płakać, gdy zabraknie tyle słów do powiedzenia Chcieli jeszcze porozmawiać, lecz niestety już mnie nie ma Zaczniesz doceniać po stracie, gdy nie będzie na to czasu Może wtedy wreszcie pojmiesz jak człowiek cieszy się szansą (Zamknij oczy, nie oddychaj, będzie dobrze, jest już cisza Jest już cisza, jest już cisza) Zamknij oczy, nie oddychaj, będzie dobrze, jest już cisza Światło zgasło, nie ma pulsu, nie wyczuwam serca bicia Twoje ciało leży w trumnie, oni tam na górze płaczą Obsypują Cię kwiatami, grają muzę pożegnalną Nikt nie widział jak cierpiałeś, udawali, że nie słyszą Pogodzony z własnym losem, jak nieżywy żołnierz z bitwą Miasto ślepców, zwykłych szczurów, bez odwagi i honoru Po kanale się szwendają, nie odważyli się pomóc
3 notes
·
View notes