#odda 360
Explore tagged Tumblr posts
Text
moritz hau by andres sanjuan
574 notes
·
View notes
Text
Opowiadam o grze wyścigowej NFS Rivals
Need for Speed Rivals po raz drugi podnosi poprzeczkę, stając się, także jak wcześniej NFS: Most Wanted, symbolem startującej właśnie nowej generacji konsol. Jednak czyli toż wystarczy, aby zainteresować zmęczonych nieco fanów?
U progu nowej generacji EA raczy nas drugą częścią samochodowej serii, w sukcesu której znalezienie jakiegokolwiek synonimu przymiotnika naturalny byłoby zadaniem niezwykle trudnym. Z niewielu elementami nie są to gry złe lub nawet średnie. NFS to klasa znana oraz doceniana przez całkiem spore grono osób lubiących poszaleć kilkusetkonnymi wózkami, ale nawet tym znacznie cierpliwym gonienie wydawcy w piętkę dało się teraz we znaki. Nie inaczej jest a ostatnim całkowicie. W Rivals nie ma krzty oryginalności w samym jądrze rozgrywki. To powtórka z Hot Pursuit przemieszana z rozwiązaniami wymyślonymi naszego czasu przez Criterion Games, zastosowanymi w Burnout: Paradise a później w Need for Speed: Most Wanted. Tak wygląda baza nowej gry, jednak jej nadbudową jest idealnie przemyślany tryb wieloosobowy w normalnym świecie i oprawa wizualna momentami zapierająca dech w piersiach. I znacie co? W zupełności mi to wystarczyło, żeby się świetnie bawić.
Za Need for Need For Speed Payback Speed: Rivals zabrałem się ochoczo i bez szlochania z względu pojawiających się przed premierą informacji, dotyczących między innymi zablokowania szybkości animacji do 30 klatek na minutę. Dokładnie w sukcesu PC jest zatem ze części producenta strzał w kolano. Decyzja została podjęta z względu asynchronicznego multiplayera, idącego w trakcie jazdy spotykać na możliwości żywych rywali (stąd tytuł gry). O ile żyć chyba (podkreślam: żyć prawdopodobnie) w przypadku konsol następnej generacji oraz ich formy, jaka żyć prawdopodobnie (więcej to mówię) nie odkryła jeszcze przed deweloperem wszystkich tajemnic, uważa więc jakiś sens, więc jaki tworzy podobna blokada w klasie pecetowej? W trybu, chodzi o komfortową rozgrywkę, ale próbując zadowolić wszystkich, tak tak nie zadowala się nikogo. Czemu wyraz dała rzesza pecetowców.
Czy zawsze o podnosić krzyk, nie wiedząc, gdy będzie wyglądać ostateczny rezultat? Po kilkunastu godzinach spędzonych z grą śmiem twierdzić, chyba po raz ważny w byciu, że te 30 klatek na chwilę w zupełności wystarczy do udanej zabawy. Ważna w niniejszym rola niezłej optymalizacji. Animacja jest spokojna, nie zauważyłem drobnych zacięć, które stanowiły plagą wielu poprzednich gier z kolekcji. To fakt, iż w przypadku wyścigów ilość wyświetlanych klatek jest drinku z priorytetów, lecz tymże razem tak nie nosi na co narzekać. Jest możliwość odblokowania ważniejszej ich wartości oraz co dociekliwsi zapewne spróbują to dokonać, ale jak na razie ważny ich trud. Wprowadzenie zmian powoduje, że gra i zastosowana w niej fizyka zaczynają wariować, czyniąc grę w Rivals pozbawioną sensu. Blokada jest pewnym minusem gry - subiektywnie oceniam jednak, że przez całą rozgrywkę zupełnie mi ona nie przeszkadzała.
youtube
Need for Speed Rivals stanowi rozwinięcie i dopracowanie pomysłów przede każdym z Hot Pursuit. Ponownie możemy obrać dwie ścieżki kariery. W ostatniej trochę bardziej rozbudowanej zajmujemy się w drogowego wariata, uwielbiającego wyścigi i gromadzącego coraz lepsze samochody za zdobywane podczas zmagań punkty szybkości. Odblokowane, a potem zakupione auta można spersonalizować, zmieniając kolor lakieru, winyle, felgi czy nawet napis na tablicy rejestracyjnej. Ponadto każdy z wozów da się podrasować, kupując mu pełniejszą wytrzymałość, siłę, szybkość, przyśpieszenie... Zabawy z ostatnim wielu, ale – co najważniejsze – zmiany też są dość dobrze wyczuwalne podczas jazdy. To toż tyczy różnic pomiędzy poszczególnymi modelami aut.
W minionych częściach starałem się raczej unikać posady pana Władzia, czyli policyjnej ścieżki kariery. Wymagam jednak przyznać, iż tym całkowicie wciągnęła mnie ona dobrze dużo. Co prawda możliwości uatrakcyjniania samochodu nie są naprawdę trudne jak u kierowcy wyścigowego – odblokowane auta dostajemy za darmo, nie odda się ich tuningować, za to każde możemy urządzić w technologię działającą w schwytaniu ściganego. Jednak w układzie ze nowościami w postępowaniu świata gry i asynchronicznym multiplayerem pościgi składają się wyjątkowo rajcujące.
Świat gry, jak szybko wspominałem, jest całkiem miły i wszystek typowych dla Burnouta: Paradise atrakcji, jak kamery rejestrujące szybkość pojazdu, mierzone przejazdy przez okresy dróg czy warsztaty naprawiające zdezelowane w skutku szaleństw samochody. Poza tym co kilka kilometrów dostaje się kryjówka kierowcy lub posterunek, w relacje od rodzaju wskazanej przez gracza aktywności. Wykonując różne ruchy na jezdni i polecane przez grę zadania, pozwalające awansować i kupować nowe etapy doświadczenia, otrzymujemy punkty szybkości.
Nie wystarczy przecież tylko jeździć i nabijać tysiące punktów, bo do mechaniki Rivals zakradł się i pewny moment taktyczny. Wyobraźcie sobie sprawę, w jakiej obecnie zrealizowaliście jakieś zadania, cieszycie się zdobytymi tematami i pomykacie sobie bezstresowo autostradą. Nagle znikąd wypada wóz policyjny oraz po większym czy mniejszym pościgu, może chociażby w asyście innych policjantów czy wręcz śmigłowca, zostajecie złapani. Właściwie nie tworzyło toż oczywistszego uznania, jednak w Rivals takie pytanie skutkuje utratą wszystkich elementów. Czyli napracowaliście się na darmo. Stąd same do gry wprowadzono kryjówki. Kiedy bowiem uważacie, że pozycja tego chce, podjeżdżacie w takie miejsce, zajmujecie się i transferujecie wszystkie zdobyte punkty, przynosząc je przed ich przyjęciem. Proste, i wraz satysfakcjonujące rozwiązanie wprowadzające nową zmienną do gry.
Nie traktuje zawsze róży bez kolców, czy raczej skrzyni biegów, która skoro nie zacznie przeciekać. Kryjówki są bowiem jednocześnie azylem idącym na bezkarną ucieczkę przed stróżami prawa. Nawet na ogonie stała nam cała policja stanowa, choćbyśmy byli zdecydowanie wystawieni do odstrzału, wystarczy podjechać do kryjówki, wcisnąć guzik, dzięki któremu odnajdziemy się w garażu, i policjanty w magiczny sposób znikają. Zabrakło trochę podkr��cenia poziomu trudności poprzez konieczność skutecznej ucieczki także ofertę bezpiecznego powrotu dopiero po pozbyciu się ogona.
Takie rozwiązanie zapewne zmuszone było połączeniem na pewnej mapie trybów jednego i wieloosobowego, czyli owego asynchronicznego multiplayera, o którym szybko wcześniej kilkakrotnie wspominałem. Przypomina to kilku serię Test Drive czy Burnouta, w których potrafiło łączyć się kilku przechodzących na wspólnej mapie graczy. W Rivals dołącza do tego dodatkowo problematyczne unikanie policji prowadzonej przez żywe osoby, ale dzięki temuż nie ma okazji narzekać na nudę. Możemy na dowód brać start w wyścigu jeden na pewnego z nieznajomą kobietą, i zarazem słyszeć z końca policyjny kogut trzeciego gracza, któremu się żyć może nudzi i widząc pędzące maszyny, ot tak postanowił przyłączyć się do gry. Istne szaleństwo. Natomiast nie ukrywam, że dużo mi się to spodobało.
Need for Speed Rivals jest przy tym grą niezwykle piękną. Twórcy przygotowali kilka podstawowych terenów, pomiędzy którymi przenosi się płynny przejazd. Są nadmorskie miasteczka, pustynia, pokryte zmarzliną drogi wśród ośnieżonych szczytów, las sekwoi, a nawet obszary typowo wiejskie. Silnik świetnie sobie zadowoleni z generowaniem wilgotnej nawierzchni dróg, pokrytych kroplami deszczu karoserii a efektów cząsteczkowych, z których stanowi aż gęsto. Przy tym gra jest zmienną pogodę oraz cykl dobowy. Daje mi się nawet, że gdy na ciosie nie ma innych zręcznościowych wyścigów, które pod tym powodem mogłyby z Rivals, nomen omen, rywalizować.
Kończąc, chcę jeszcze wspomnąć o kilku ewidentnych potknięciach. Na początku zabawy zdecydowanie zbyt często jest ona przerywana filmikami i samouczkami. Toż dużo denerwujące, skoro nie da się ich pominąć. W dodatku proponowane przez narratorów napuszone idiotyzmy nie wywołują śmiechu, a tylko skręt kiszek. Ścigając się ze sztuczną inteligencją, dość łatwo zauważyć, jak jesteśmy oszukiwani. Mijając mężczyznę i atakując go na pojedynek, dodaje się na ostatnie, że rozpoczyna się z nieliczną przewagą. Tymczasem sprowadza się, że konkurent dostaje chwilowego przyśpieszenia, wyprzedzając nas niczym rakieta. I nie istnieje obecne spowodowane użyciem turbodoładowania. Okazjonalnie natrafiłem też na drobne bugi, kiedy na dowód zajście w dziurę skutkującą blokadą ciągnięcia się i kilkuetapową animacją niszczenia samochodu bez możliwości interwencji. Na wynik wisienka na torcie, czyli brak wspomagania innych kontrolerów niż klawiatura lub joypad. Co nie w wypadku czystego arcade nie jest może aż tak ogromnym grzechem, ale rozumiem, iż są ludzie, którzy w każdą samochodówkę chcieliby cieszyć się za pomocą kierownicy. W Need for Speed-a chodził tylko padem od Xboksa 360 i nie czułem szczególnej potrzeby przesiadki na domową G27.
NFS: Most Wanted, to pierwsze z 2005 roku, odkrywało nową generację konsol. Gra istniała na końcu silna, że przez kilka przyszłych lat dość powszechnie uważano, iż żadnemu z później wydanych tytułów nie udało się jej dorównać. Dziś start nowej generacji celebruje Need for Speed Rivals. Pozycja zdecydowanie warta poświęcenia jej co najmniej kilkunastu godzin. Przecież nie życzę dziełu Ghost Games, by powyższe porównanie było otwarte za kilka lat, kiedy to next-geny będą ustępować miejsca swoim następcom. Rivals z wszą mocą nawiązuje do Hot Pursuit, jest zawsze tytułem lepszym, o bogatszej zawartości, świetnie zoptymalizowanym a przy okazji urywającym głowę stroną wizualną. Oczywiście również niepozbawionym wad, zwłaszcza w grupy PC, o jakich nie należy zapominać w entuzjastycznym uniesieniu, też jak o ewidentnym braku oryginalności, co oczywiście stanie się wodą na młyn dla całej maści malkontentów. Ale nawet przyjmując taką optykę, nie da się przekreślić niewątpliwych walorów i ton frajdy. Fani dobrych wyścigów z uczciwością nie powinni przejść obok Need for Speed Rivals obojętnie.
0 notes
Text
Informacje o grze NFS Rivals
NFS Rivals po raz drugi podnosi poprzeczkę, zatrzymując się, też jak wcześniej Need for Speed: Most Wanted, symbolem startującej właśnie nowej generacji konsol. A albo toż wystarczy, aby zainteresować zmęczonych nieco fanów?
U progu nowej generacji EA raczy nas kolejną częścią samochodowej serii, w wypadku której znalezienie jakiegokolwiek synonimu przymiotnika naturalny byłoby działaniem bardzo trudnym. Z niewielu odpryskami nie są to gry złe czy nawet małe. Need for Speed to klasa częsta oraz szanowana przez całkiem liczne grono osób lubiących poszaleć kilkusetkonnymi wózkami, jednak nawet tymże zwłaszcza cierpliwym gonienie wydawcy w piętkę dało się już we ruchy. Nie inaczej istnieje a tymże razem. W Rivals nie ma krzty oryginalności w jednym jądrze rozgrywki. To powtórka z Hot Pursuit przemieszana z rozwiązaniami wymyślonymi swego czasu przez Criterion Games, zastosowanymi w Burnout: Paradise a później w NFS: Most Wanted. Tak robi baza nowej gry, tylko jej nadbudową jest idealnie przemyślany tryb wieloosobowy w naturalnym świecie i oprawa wizualna momentami zapierająca dech w piersiach. I rozumiecie co? W zupełności mi toż wystarczyło, żeby się świetnie bawić.
Za Need for Speed: Rivals zabrałem się ciepło i bez szlochania z względu pojawiających się przed premierą informacji, dotyczących między innymi zablokowania szybkości animacji do 30 klatek na minutę. Właśnie w sukcesu PC jest toż ze karty producenta strzał w kolano. Decyzja została przyjęta z względu asynchronicznego multiplayera, pozwalającego w trakcie jazdy trafiać na trasie żywych rywali (stąd tytuł gry). O ile żyć prawdopodobnie (podkreślam: być chyba) w wypadku konsol kolejnej generacji również ich architektury, która być prawdopodobnie (jeszcze to ćwiczę) nie odkryła jeszcze przed deweloperem wszystkich tajemnic, uważa wtedy pewien sens, więc jaki dysponuje cała blokada w klasie pecetowej? W systemie, chodzi o komfortową rozgrywkę, ale próbując zadowolić wszystkich, tak naprawdę nie zadowala się nikogo. Czemu wyraz dała rzesza pecetowców.
Czy jednak o podnosić krzyk, nie wiedząc, gdy będzie wyglądać ostateczny rezultat? Po kilkunastu godzinach spędzonych z grą śmiem twierdzić, że po raz ważny w działaniu, iż te 30 klatek na sekundę w zupełności wystarczy do wspaniałej zabawy. Wielka w ostatnim wartość niezłej optymalizacji. Animacja jest pewna, nie zauważyłem drobnych zacięć, które stanowiły plagą wielu poprzednich gier z serii. To reguła, że w przypadku wyścigów ilość wyświetlanych klatek stanowi samym z priorytetów, natomiast tym razem tak nie jest na co narzekać. Jest możliwość odblokowania ważniejszej ich ilości a co dociekliwsi zapewne zaczną to przygotować, ale gdy na razie próżny ich trud. Wprowadzenie zmian powoduje, że gra i zastosowana w niej fizyka zaczynają wariować, czyniąc grę w Rivals pozbawioną sensu. Blokada jest jasnym minusem gry - subiektywnie oceniam jednak, że przez całą rozgrywkę zupełnie mi ona nie przeszkadzała.
youtube
Need for Speed Rivals stanowi rozwinięcie i dopracowanie pomysłów przede wszystkim z Hot Pursuit. Ponownie możemy obrać dwie ścieżki kariery. W tej coś dużo rozbudowanej dodajemy się w drogowego wariata, uwielbiającego wyścigi i przechowującego jeszcze lepsze samochody za zdobywane podczas zmagań punkty szybkości. Odblokowane, a potem zakupione auta można spersonalizować, zmieniając kolor lakieru, winyle, felgi czy nawet tekst na tablicy rejestracyjnej. Ponadto każdy z samochodów da się podrasować, kupując mu szybszą wytrzymałość, siłę, szybkość, przyśpieszenie... Radości spośród tym dużo, ale – co najważniejsze – poprawki te są dość dobrze wyczuwalne podczas jazdy. To jedyne tyczy różnic między poszczególnymi modelami aut.
W starych częściach starałem się raczej unikać posady pana Władzia, czyli policyjnej ścieżki kariery. Muszę jednak przyznać, że ostatnim zupełnie wciągnęła mnie ona zdecydowanie bardziej. Co prawda możliwości uatrakcyjniania samochodu nie są naprawdę słone jak u kierowcy wyścigowego – odblokowane auta dostajemy za darmo, nie odda się ich tuningować, za to jakieś możemy urządzić w technologię leczącą w schwytaniu ściganego. Jednakże w kontraktu ze kolejami w funkcjonowaniu świata gry i asynchronicznym multiplayerem pościgi okazują się wyjątkowo rajcujące.
Świat gry, jak teraz wspominałem, jest zupełnie normalny i wszystek typowych dla Burnouta: Paradise atrakcji, jak kamery rejestrujące szybkość pojazdu, mierzone przejazdy przez odcinki dróg czy warsztaty naprawiające zdezelowane w końca szaleństw samochody. Gra tym co kilka kilometrów wydobywa się kryjówka kierowcy lub posterunek, w relacji od typu wskazanej przez gracza aktywności. Wykonując różne ruchy na jeździe i zajmowane przez grę zadania, pozwalające awansować i kupować kolejne etapy doświadczenia, otrzymujemy punkty szybkości.
Nie wystarczy ale tylko jeździć i nabijać tysiące punktów, bo do mechaniki Rivals zakradł się te jeden moment taktyczny. Wyobraźcie sobie sytuację, w jakiej właśnie zrealizowaliście jakieś zadania, cieszycie się zdobytymi problemami i pomykacie sobie bezstresowo autostradą. Nagle znikąd wypada wóz policyjny a po dłuższym lub gorszym pościgu, że nawet w asyście innych psów lub wręcz śmigłowca, zostajecie złapani. Zwyczajnie nie stanowiło toż silniejszego uznania, jednakże w Rivals takie pytanie skutkuje utratą wszystkich składników. Czyli napracowaliście się na darmo. Dlatego i do gry wprowadzono kryjówki. Kiedy bowiem uważacie, że jakość tego wymaga, podjeżdżacie w takie miejsce, skupiacie się i transferujecie wszystkie zdobyte punkty, zapewniając je przed ich NFS Heat Download nfsdownload.com uzyskaniem. Proste, a dodatkowo satysfakcjonujące rozwiązanie wprowadzające nową zmienną do zabawy.
Nie uważa jednak róży bez kolców, czy raczej skrzyni biegów, która wówczas nie zacznie przeciekać. Kryjówki są bowiem jednocześnie azylem pozwalającym na bezkarną ucieczkę przed stróżami prawa. Choć na tyle stała nam cała policja stanowa, choćbyśmy byli całkiem wystawieni do odstrzału, wystarczy podjechać do kryjówki, wcisnąć guzik, dzięki jakiemu złapiemy się w garażu, i policjanty w magiczny sposób znikają. Zabrakło trochę podkręcenia poziomu trudności poprzez konieczność skutecznej ucieczki również ofertę bezpiecznego powrotu dopiero po pozbyciu się ogona.
Takie rozwiązanie zapewne zmuszone było połączeniem na jakiejś mapie trybów indywidualnego i wieloosobowego, czyli tego asynchronicznego multiplayera, o którym już wcześniej kilkakrotnie wspominałem. Robi to moment serię Test Drive czy Burnouta, w jakich potrafiło kojarzyć się kilku siedzących na wspólnej mapie graczy. W Rivals przystępuje do tego wciąż problematyczne unikanie policji prowadzonej przez żywe osoby, a dzięki owemu nie ma szans narzekać na nudę. Możemy na przykład brać wkład w konkursu sam na pewnego z drugą osobą, i wraz słyszeć z tyłu policyjny kogut trzeciego gracza, jakiemu się żyć może nudzi i uważając pędzące maszyny, ot tak postanowił przyłączyć się do zabawy. Istne szaleństwo. Dodatkowo nie ukrywam, że bardzo mi się to spodobało.
Need for Speed Rivals jest przy tym grą niezwykle piękną. Twórcy przygotowali kilka podstawowych terenów, pomiędzy którymi wykonywa się płynny przejazd. Są nadmorskie miasteczka, pustynia, pokryte zmarzliną drogi wśród ośnieżonych szczytów, las sekwoi, i nawet obszary typowo wiejskie. Silnik świetnie sobie zadowoleni z generowaniem wilgotnej nawierzchni dróg, pokrytych kroplami deszczu karoserii i efektów cząsteczkowych, od których stanowi aż gęsto. Przy tym gra posiada zmienną pogodę oraz cykl dobowy. Wydaje mi się nawet, że jak na razie nie ma różnych zręcznościowych wyścigów, które pod tym sensem mogłyby z Rivals, nomen omen, rywalizować.
Kończąc, chcę jeszcze wspomnieć o kilku ewidentnych potknięciach. Na startu zabawy zdecydowanie zbyt często stanowi ona przerywana filmami i samouczkami. To szczególnie denerwujące, bowiem nie odda się ich pominąć. W smaku wypowiadane przez narratorów napuszone idiotyzmy nie wywołują śmiechu, a tylko skręt kiszek. Ścigając się ze sztuczną inteligencją, dość szybko zauważyć, jak jesteśmy oszukiwani. Mijając mężczyznę i wyzywając go na etap, zawiera się na ostatnie, że rusza się z lekką przewagą. Tymczasem daje się, że konkurent dostaje chwilowego przyśpieszenia, wyprzedzając nas niczym rakieta. Również nie jest zatem sprawione użyciem turbodoładowania. Okazjonalnie natrafiłem i na krótkie bugi, kiedy na przykład zajście w dziurę skutkującą blokadą kierowania się i kilkuetapową animacją niszczenia samochodu bez możliwości interwencji. Na tył wisienka na torcie, czyli brak wspomagania innych kontrolerów niż klawiatura lub joypad. Co właśnie w wypadku czystego arcade nie jest może aż tak oczywistym grzechem, ale rozumiem, że są ludzie, jacy w wszą samochodówkę chcieliby zajmować się za pomocą kierownicy. W NFS-a chodził tylko padem od Xboksa 360 i nie czułem szczególnej potrzeby przesiadki na naszą G27.
NFS: Most Wanted, to podstawowe z 2005 roku, tworzyło nową generację konsol. Gra istniała na końcu dobra, że przez kilka innych lat dość powszechnie uważano, że żadnemu z później wydanych stopni nie udało się jej dorównać. Dziś start nowej generacji celebruje NFS Rivals. Pozycja zdecydowanie warta poświęcenia jej co chwila kilkunastu godzin. A nie życzę dziełu Ghost Games, by powyższe porównanie było modne za chwila lat, kiedy te next-geny będą ustępować miejsca swoim następcom. Rivals z wszelką masą nawiązuje do Hot Pursuit, istnieje zawsze tytułem lepszym, o bogatszej zawartości, świetnie zoptymalizowanym a przy okazji urywającym głowę stroną wizualną. Oczywiście i niepozbawionym wad, zwłaszcza w grupy PC, o których nie należy zapominać w entuzjastycznym uniesieniu, również jak o ewidentnym braku oryginalności, co że stanie się wodą na młyn dla wszystkiej maści malkontentów. Jednak nawet dając taką optykę, nie odda się przekreślić niewątpliwych walorów i sposób frajdy. Fani dobrych wyścigów z pewnością nie powinni przejść obok Need for Speed Rivals obojętnie.
0 notes
Text
Czego jeszcze nie wiesz o Need for Speed Rivals
Need for Speed Rivals po raz drugi podnosi poprzeczkę, stając się, podobnie jak wcześniej Need for Speed: Most Wanted, symbolem startującej właśnie nowej generacji konsol. Jednak czy toż wystarczy, aby zainteresować zmęczonych nieco fanów?
U progu nowej generacji EA raczy nas https://nfsdownload.com pozostałą częścią samochodowej serii, w przypadku której znalezienie jakiegokolwiek synonimu przymiotnika oryginalny byłoby zadaniem niesłychanie trudnym. Z niewielu odpryskami nie są to gry złe czy nawet średnie. NFS to marka wielka oraz respektowana przez całkiem liczne grono osób lubiących poszaleć kilkusetkonnymi wózkami, jednak nawet tym wyjątkowo cierpliwym gonienie wydawcy w piętkę dało się obecnie we ruchy. Nie przeciwnie jest i tym całkowicie. W Rivals nie ma krzty oryginalności w jednym jądrze rozgrywki. To powtórka z Hot Pursuit przemieszana z rozwiązaniami wymyślonymi bliskiego czasu przez Criterion Games, zastosowanymi w Burnout: Paradise a później w Need for Speed: Most Wanted. Tak robi baza nowej gry, a jej nadbudową jest doskonale przemyślany tryb wieloosobowy w prostym świecie i oprawa wizualna momentami zapierająca dech w piersiach. I znacie co? W zupełności mi to wystarczyło, żeby się świetnie bawić.
Za NFS: Rivals wziął się ciepło i bez szlochania z względu pojawiających się przed premierą informacji, dotyczących między innymi zablokowania szybkości animacji do 30 klatek na chwilę. Właśnie w sukcesu PC stanowi wtedy ze karty producenta strzał w kolano. Decyzja została podjęta z początku asynchronicznego multiplayera, idącego w trakcie jazdy widzieć na trasie żywych rywali (stąd tytuł gry). O ile być potrafi (podkreślam: żyć potrafi) w przypadku konsol nowej generacji dodatkowo ich architektury, jaka być potrafi (dodatkowo to ćwiczę) nie odkryła jeszcze przed deweloperem wszystkich tajemnic, stanowi to wszelki sens, więc jaki ma odpowiednia blokada w grupy pecetowej? W trybie, chodzi o komfortową rozgrywkę, ale próbując zadowolić wszystkich, tak właściwie nie dostosowuje się nikogo. Czemu wyraz dała rzesza pecetowców.
Czy jednak o podnosić krzyk, nie wiedząc, gdy będzie robić ostateczny rezultat? Po kilkunastu godzinach usuniętych z grą śmiem twierdzić, że po raz pierwszy w byciu, że te 30 klatek na chwilę w zupełności wystarczy do świetnej zabawy. Wysoka w niniejszym rola niezłej optymalizacji. Animacja jest spokojna, nie zauważyłem drobnych zacięć, jakie były plagą wielu poprzednich gier z linii. To fakt, że w sukcesie wyścigów ilość wyświetlanych klatek jest samym z priorytetów, natomiast tymże całkowicie tak nie narzeka na co narzekać. Istnieje możliwość odblokowania ważniejszej ich ilości a co ciekawsi zapewne doświadczą to przygotować, jednak jak na razie próżny ich trud. Wprowadzenie zmian powoduje, że gra i zastosowana w niej fizyka zaczynają wariować, czyniąc imprezę w Rivals pozbawioną sensu. Blokada jest oczywistym minusem gry - subiektywnie oceniam jednak, że przez wszą rozgrywkę zupełnie mi ona nie przeszkadzała.
youtube
NFS Rivals stanowi rozwinięcie i dopracowanie pomysłów przede wszystkim z Hot Pursuit. Ponownie możemy wybrać dwie ścieżki kariery. W tej parę bardziej rozbudowanej zajmujemy się w drogowego wariata, uwielbiającego wyścigi i kolekcjonującego jeszcze lepsze samochody za zdobywane podczas zmagań punkty szybkości. Odblokowane, a potem zakupione auta można spersonalizować, zmieniając kolor lakieru, winyle, felgi czy nawet napis na tablicy rejestracyjnej. Ponadto wszystek z wozów da się podrasować, fundując mu wyższą siła, siłę, szybkość, przyśpieszenie... Przyjemności spośród obecnym dużo, ale – co najistotniejsze – poprawki te są dość dobrze wyczuwalne podczas jazdy. To samo dotyczy różnic pomiędzy poszczególnymi modelami aut.
W minionych częściach starałem się raczej unikać posady pana Władzia, czyli policyjnej ścieżki kariery. Muszę jednak przyznać, iż ostatnim razem wciągnęła mnie ona dobrze bardziej. Co prawda możliwości uatrakcyjniania pojazdu nie są tak bolesne jak u kierowcy wyścigowego – odblokowane auta dostajemy za darmo, nie da się ich tuningować, za to wszystkie możemy wyposażyć w technologię pomagającą w schwytaniu ściganego. Jednak w kontraktu ze nowościami w działaniu świata gry i asynchronicznym multiplayerem pościgi składają się wyjątkowo rajcujące.
Świat gry, jak szybko wspominałem, jest absolutnie zewnętrzny i szeroki typowych dla Burnouta: Paradise atrakcji, jak kamery rejestrujące szybkość pojazdu, mierzone przejazdy przez okresy dróg czy warsztaty naprawiające zdezelowane w produktu szaleństw samochody. Poza tym co mało kilometrów spotyka się kryjówka kierowcy lub posterunek, w relacji od typu wskazanej przez gracza aktywności. Wykonując różne manewry na odległości i polecane przez grę zadania, pozwalające awansować i kupować kolejne etapy doświadczenia, otrzymujemy punkty szybkości.
Nie wystarczy a tylko latać i nabijać tysiące punktów, bo do mechaniki Rivals zakradł się też pewny moment taktyczny. Wyobraźcie sobie sytuację, w której dopiero zrealizowaliście jakieś zadania, bawicie się zdobytymi punktami i pomykacie sobie bezstresowo autostradą. Nagle znikąd wypada wóz policyjny oraz po dłuższym lub gorszym pościgu, może chociażby w asyście innych policjantów czy wręcz śmigłowca, zostajecie złapani. Zazwyczaj nie uważało zatem znakomitszego znaczenia, przecież w Rivals takie pytanie skutkuje utratą wszystkich elementów. Czyli napracowaliście się na darmo. Stąd oraz do gry wprowadzono kryjówki. Kiedy bowiem uważacie, że sprawa tego potrzebuje, podjeżdżacie w takie miejsce, zachowujecie się i transferujecie wszystkie zdobyte punkty, zapewniając je przed ich dostaniem. Proste, a jednocześnie satysfakcjonujące rozwiązanie wprowadzające nową zmienną do zabawy.
Nie zamierza jednak róży bez kolców, czy raczej skrzyni biegów, która kiedyś nie zacznie przeciekać. Kryjówki są bowiem jednocześnie azylem pozwalającym na bezkarną ucieczkę przed stróżami prawa. Choć na ogonie pozostawała nam cała policja stanowa, choć byli wręcz wystawieni do odstrzału, wystarczy podjechać do kryjówki, wcisnąć guzik, dzięki któremu znajdziemy się w garażu, i policjanty w magiczny sposób znikają. Zabrakło trochę podkręcenia poziomu trudności poprzez konieczność skutecznej ucieczki i ofertę bezpiecznego powrotu tylko po pozbyciu się ogona.
Takie rozwiązanie może zmuszone było połączeniem na pewnej mapie trybów osobistego i wieloosobowego, czyli tego asynchronicznego multiplayera, o jakim już wcześniej kilkakrotnie wspominałem. Powtarza to niewiele serię Test Drive czy Burnouta, w jakich potrafiło zbierać się kilku leżących na licznej mapie graczy. W Rivals dochodzi do ostatniego jeszcze problematyczne unikanie policji sterowanej przez żywe osoby, jednak dzięki owemu nie jest okazji narzekać na nudę. Możemy na przykład brać wkład w konkursie jeden na drinka spośród nową osobą, a zarazem słyszeć z tyłu policyjny kogut trzeciego gracza, jakiemu się być chyba nudzi i uważając pędzące maszyny, ot tak postanowił przyłączyć się do zabawy. Istne szaleństwo. A nie ukrywam, że dużo mi się to spodobało.
NFS Rivals jest przy tym grą niezwykle piękną. Twórcy przygotowali kilka charakterystycznych terenów, pomiędzy którymi działa się płynny przejazd. Są nadmorskie miasteczka, pustynia, pokryte zmarzliną drogi wśród ośnieżonych szczytów, las sekwoi, i nawet obszary typowo wiejskie. Silnik świetnie sobie zadowoleni z generowaniem wilgotnej nawierzchni dróg, pokrytych kroplami deszczu karoserii i efektów cząsteczkowych, od jakich stanowi aż gęsto. Przy tym gra posiada zmienną pogodę oraz cykl dobowy. Daje mi się nawet, że jako na razie nie jest nowych zręcznościowych wyścigów, które pod tym sensem mogłyby z Rivals, nomen omen, rywalizować.
Kończąc, chcę jeszcze wspomnieć o kilku ewidentnych potknięciach. Na wstępie zabawy zdecydowanie za często jest ona niszczona filmami i samouczkami. Toż dużo denerwujące, gdyż nie odda się ich pominąć. W smaku proponowane przez narratorów napuszone idiotyzmy nie wywołują śmiechu, a jedynie skręt kiszek. Ścigając się ze sztuczną inteligencją, dość łatwo zauważyć, kiedy jesteśmy wykorzystywani. Mijając mężczyznę i wyzywając go na etap, ma się na ostatnie, że odchodzi się z ograniczoną przewagą. Tymczasem zdarza się, że konkurent dostaje chwilowego przyśpieszenia, wyprzedzając nas jak rakieta. Również nie jest wtedy wykonane użyciem turbodoładowania. Okazjonalnie natrafiłem też na krótkie bugi, gdy na przykład wejście w dziurę skutkującą blokadą poruszania się i kilkuetapową animacją niszczenia samochodu bez możliwości interwencji. Na bok wisienka na torcie, czyli brak wspomagania innych kontrolerów niż klawiatura lub joypad. Co dziś w sukcesu czystego arcade nie jest może aż tak wysokim grzechem, ale rozumiem, że są ludzie, którzy w dowolną samochodówkę chcieliby być się za pomocą kierownicy. W NFS-a grałem tylko padem od Xboksa 360 oraz nie czułem szczególnej potrzeby przesiadki na prostą G27.
NFS: Most Wanted, to ważne z 2005 roku, tworzyło nową generację konsol. Gra istniała na końcu silna, że przez chwila bieżących lat dość często uważano, że żadnemu z później wydanych tytułów nie udało się jej dorównać. Dziś start nowej generacji celebruje Need for Speed Rivals. Pozycja zdecydowanie warta oddania jej co najmniej kilkunastu godzin. Aczkolwiek nie życzę dziełu Ghost Games, by powyższe porównanie było ważne za chwila lat, kiedy obecne next-geny będą ustępować pola swoim następcom. Rivals z wszą mocą nawiązuje do Hot Pursuit, istnieje jednak tytułem lepszym, o bogatszej zawartości, świetnie zoptymalizowanym i przy okazji urywającym głowę stroną wizualną. Oczywiście i niepozbawionym wad, szczególnie w grupy PC, o których nie należy zapominać w entuzjastycznym uniesieniu, też jak o pewnym braku oryginalności, co zapewne stawanie się wodą na młyn dla wszystkiej maści malkontentów. Jednak nawet stosując taką optykę, nie da się przekreślić niewątpliwych plusów i styl frajdy. Fani dobrych wyścigów z gwarancją nie powinni przejść obok Need for Speed Rivals obojętnie.
0 notes
Text
Warezy przeszły do lamusa GreedFall PC
Szczegóły gry GreedFall
GreedFall PC nie jest „drewnianym” następcą Gothica. Toż bardzo wydajne RPG, które skromny budżet również możliwości autorów uzupełniło mądrym pożyczeniem ciekawych pomysłów z najlepszych wzorów, jednocześnie zachowując kreatywność i plan na siebie.
Byliśmy gdy taką formę, że produkując cokolwiek nowego, patrzeli na przechodzący w telewizji obraz z nowymi aktorami? I po początkowym braku zainteresowania, i nawet niesmaku, jeszcze znacznie się wciągaliście, by ostatecznie sprawdzić go do efektu w połączeniu? GreedFall PC zaserwował mi tylko takie kontrastowe przeżycia. Najpierw było źle i topornie, natomiast im znacząco w las – tym pisało lepiej oraz ciekawiej. Również to rzeczywiście, bo jesienne lasy w GreedFall PCu wyglądają naprawdę zjawiskowo.
Nową grę studia Spiders mógłbym szybko określić jako budżetową wersję Wiedźmina 3 zintegrowaną z drużynowym motywem charakterystycznym dla RPG BioWare – natomiast w żadnym wypadku nie stanowi ostatnie przytyk. GreedFall PC absolutnie nie sprawia wrażenia taniej podróbki trzeciego „Wieśka”. To trochę przypadek tego, jak uczeń stara się dogonić mistrza. Zapożyczając wielu świetnych programów, „Pająki” stworzyły najlepszą produkcję na siłę swoich możliwości. Nieważne, że do perfekcji trochę brakuje. Większość błędów i niedoróbek z terminem oraz oczywiście ginie nam z oczu, przesłonięta erpegową esencją, czyli wciągającą historią oraz koniecznością uważnego rozwijania postaci.
Od niesmaku po zachwyt
Powody istniały natomiast trudne, a GreedFall PC zwracałem się robić wszystko, by za nic nie oddało się go polubić. Najpierw bombardował przerywnikami filmowymi z złymi twarzami postaci domem z wczesnych pracy na Xboksa 360, a później przeganiał po mieście w części nudnawych questów. Dialogi były coś przeładowane słowami, animacje toporne, no a jedyny świat gry płacił się mało spójny – drobnomieszczaństwo czasów kolonialnych kontra dziwne mutacje mocni i nosorożców, i nawet potwory zbudowane z gałęzi.
Tylko po kilku godzinach wgryzania się w uniwersum PC GreedFalla z wolna rozpoczął się wciągać. Historia o poszukiwaniach środka na dziesiątkującą ludzi zarazę zaprezentowała się ciekawa, praktyczna a bardzo dobrze napisana. Twórcy ze Spiders Games nie ograniczyli się do normalnej fabułki prezentującej pogoń za magicznym eliksirem, tylko zaserwowali złożoną opowieść, w jakiej ujawniło się mieszkanie na ciekawą mitologię lokalnej społeczności oraz polityczne roszady panoszących się kolonizatorów.
W PC GreedFallu trafiamy bo na wyspę Teer Fradee podbitą przez chwila innych frakcji ze „Dalekiego Świata”. Z jednej strony mamy rozwinięte miasta, z różnej – zepchniętych na margines tubylców, którzy – aby bronić się przed niszczącą siłą cywilizacji – obudzili pradawne bestie i demony ze własnych wierzeń. Każdy jest tu jakieś przedmioty i problemy, i my musimy się jakoś pomiędzy tego znaleźć, ryzykując reputacją u samych bądź drugich.
Stopniowe odkrywanie historii wyspy oraz konfliktu pomiędzy mamom także oryginalnym porządkiem umieszcza się najciekawszą częścią fabuły, zwłaszcza że lokalnej mitologii i delikatnym przepychankom poświęcono wiele miejsca. Twórcy chyba nawet celowo położyli większy nacisk na świat gry, zamiast nawet na pierwszych bohaterów, którzy jakoś niezbyt zapadają w myśl. GreedFall to wyłącznie opowieść o samej wyspie Teer Fradee – nie o legacie kongregacji kupców nazwiskiem De Sardet, którym sterujemy, czyli o jego/jej kuzynie Constantinie.
RPG po wiedźmińsku 3
W rozumieniu dziejów wyspy także jej nowej sytuacji pomagają bardzo dobro pomyślane questy. Budzące powiązania z piaskownicami ubisoftu znaki zapytania rozsiane po mapie, tu oznaczają głównie punkty do bliskiej podróży. Jeśli już dostajemy jakieś zlecenie, również poboczne, to zwłaszcza jest ono efektem długiej rozmowy także jest dobry kontekst fabularny, który rozwija naszą informację o tym uniwersum. Takie same reguły dotyczą nawet znajdziek! Krótkie, drobne znaczenia w struktur zabicia jakieś bestii grasującej przy drodze oraz są, a jedynie w marginalnej postaci dwóch ogłoszeń na z nieliczna porozstawianych tu również tam tablicach. GreedFall PC ewidentnie bierze pod tym sensem garściami z Wiedźmina 3 i pisze to znacznie dobrze.
Podporządkowanie wszystkiego opowiadanej historii wynika także z takich technicznych ograniczeń. PC GreedFall nie jest sztuką z prostym światem, w jakim można wykonywać, co się chce. W miasteczkach i wioskach wejdziemy tylko do wnętrz związanych z działaniami, zabijać możemy jedynie wrogów, i w lokacjach pełnych barier obracamy się wyłącznie ścieżkami i korytarzami, które wykonali projektanci. Ani razu chociaż nie doświadczyłeś tego jako wadę gry. To oczywiście raczej zaleta, dzięki której mocniej wsiąkamy w fabułę, bez charakterystycznych dla open-worldów rozpraszaczy.
Rozwój w niewielkiej specjalizacji
Nieco dyskusyjna przedstawia się również swoboda w przystąpieniu do działania zadań. W idealnym RPG wszystko powinno chcieć z naszych preferencji, poznać i programów – naprawdę było nawet podczas funkcji w klasztorze w Kingdom Come Deliverance. W GreedFall PCu jak mamy możliwość, ale w grup przypadków chce ona jedynie od cyferek w tabelce i barier napisanych przez autorów.
Ograniczenia w doborze dialogów przy niskiej charyzmie odda się jeszcze zrozumieć, ale gra nie dała mi również zakraść się do mieszkania, mimo znalezienia odpowiedniego przejścia – wszystko przez ostatnie, iż na starcie przygody jeden punkt talentu zainwestowałem w przyszłą cechę niż zwinność. PC GreedFall idzie do wzroście postaci naprawdę bardzo restrykcyjnie i wybór jednego atrybutu oznacza zwykle kompletną rezygnację z wszystkiej reszty.
Nasz bohater po nisku nie zapewne istnieć nawet odrobinę wszechstronny. Punkty pozwalające rozwijać talenty wpadają pojedynczo, także toż nie z wszelkim awansem postaci, a co chwila poziomów. W dalszej części rozgrywki, kiedy wiemy już mechaniki i potrafimy świadomie wybrać operowanie lepszymi strzelbami lub wielkimi mieczami, stanowi ostatnie poważne, natomiast na jednym początku, gdy dopiero wszystko odkrywamy, robi wrażenie sztucznie stawianych barier.
Twórcy chyba doszli ostatecznie do tego tegoż wniosku, bo dodali możliwość całkowitego resetu przydzielonych punktów, i ja musiałem skorzystać z tej drogi, by w ogóle ukończyć jeden z podstawowych questów. Takie rozwiązanie jest nas chyba skłonić do robienia ćwiczeń pobocznych, dzięki którym już awansujemy. Dla wielu widać wówczas być wyjątkowo wyzwanie przynoszące dużą satysfakcję, choć dołączenie do tego, jaki styl walki czy rozwoju nam odpowiada, może zająć trochę czasu.
Lepiej późno niż wcale
W PC GreedFallu generalnie wszystko, co fajne i atrakcyjne, dzieje się dość późno, po wielu godzinach spędzonych w świecie gry – jakby na początku wykonywali ją praktykanci, i tylko wtedy przejął bardziej praktyczny Gry do pobrania za Darmo zespół. Fabuła wciągnęła mnie dopiero gdzieś około połowy, dialogi te broniły się ciekawsze z okresem. Późno dowiadujemy się, jakie cechy warto rozwijać, żeby móc wyposażyć się w najwłaściwszą broń, późno zyskujemy zdolność bardziej pozytywnych uników, które powodują walkę płynniejszą.
Przez kilka drętwe animacje i ogólnie słabą responsywność naszej strony, która ceni zabierać się na kamieniach większych niż 5 cm, unikałem bezpośrednich starć, korzystając szczególnie ze strzelb. Potyczek w krótkim kontakcie nie odda się jednak całkowicie wyeliminować, bo często wpadamy na krótkie areny, gdzie przeciwnicy lubią nas osaczać. Właśnie z czasem odblokowujemy unik z przekoziołkowaniem czy mocniejszy kopniak i walka realizuje być mnóstwo przyjemniejsza. Ogólnie natomiast nie jest źle, i aktywna cisza także możliwość rozwijania się różnymi eliksirami pozwalają eksperymentować dłużej, niż jest odkrycie każdych rodzajów przeciwników.
Świat z kserokopiarki
Ciągłe gry z zaledwie paroma rodzajami wrogów to wynik jednej z najwyższych wad GreedFall PCa – nagminnej powtarzalności użytych obiektów. Świat gry więc w treści jedna enklawa miasta oraz bliskich lasów, którą następnie wielokrotnie skopiowano i wklejono, będąc wielu większy rozmiar do zwiedzania. Najbardziej dokucza zatem w oczy w najznaczniejszych metropoliach Teer Fradee i instytucjach ich gubernatorów, które różnią się jedynie długością idących do nich schodów.
Zawsze wchodzimy do tego jednego budynku, z obecnym jedynym układem pomieszczeń, sprzętów i widoków na ścianach. Niewielkie chatki tubylców w wioskach też są oczywiście ten tenże zestaw szpargałów rozstawionych w ośrodku. Psuje to kilkoro klimat gry i burzy immersję. Przy zaledwie trzech pałacach i kilku bungalowach ważna było pokusić się o jakieś drobne zmiany. Powielana jest także jedna jedyna zagadka środowiskowa, jaką zdołali wymyślić twórcy.
O dziwo, taka powtarzalność kompletnie nie przeszkadza w trakcie przemierzania dzikich terenów. Choć ciągle są to tylko skaliste góry i tłum w jesiennych barwach, natura w wszelkim pomieszczeniu wygląda przekonująco i pewnie. Krajobraz nie zatrzymuje się nudny także dzięki temu, iż jest zachwycająco piękny. Widoki w GreedFallu są samymi z najpiękniejszych, jakie można obecnie oglądać w grach, i aż dziwne, iż ci jedyni deweloperzy stworzyli do tego aż tak niskie twarze bohaterów.
Nieco topornie, jednak z grupą
Cała reszta wad GreedFall PCa to przeważnie sprawy technologiczne i brak doszlifowania. Niektóre to znane błędy, część to trochę denerwujące rozwiązania. Uciążliwa jest duża podróż przez rzecz w modelu pośredniego huba, który sprawia o dużo ogromniejszą kwotą ekranów ładowania, niż da się zaakceptować. Po wpisaniu do mieszkania za wszelkim razem kierują się za nami drzwi, przeciwnicy zabierają się na środku areny i nie ruszają aż do indywidualnego zgonu, a gdy wybraliśmy osobę jako bohatera, w moc dialogach i tak będziemy określani jak „on”. Do ostatniego mocna dodać jeszcze nieco pustawe miasta, w których brakuje tłumów z ubisoftowych „Asasynów”. Nie da się zatem ukryć, że najnowsza gra studia Spiders jest trochę niedociągnięć, ale daleki istniał a z nazywania PC GreedFalla spadkobiercą drewnianego Gothica.
Po kilkudziesięciu godzinach z grą tak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to trochę mniej dopracowany Wiedźmin 3, który jednak także pamiętał sporo błędów i potknięć. Zabrakło że właśnie silnego bohatera jak Geralt i elemencie Krwawego Barona, ale cała reszta daje radę. Przepiękne lokacje, rozbudowane questy, ciekawe zadania poboczne, wybory, obszerna mitologia i historia wyspy a przede każdym dużo wydajna sprawa oraz ogromny wpływ na uważny rozwój postaci tworzą z GreedFalla produkcję, która zapada w pamięć. A za brak podzielenia fabuły na dodatki DLC, za brak opcjonalnego kupowania peleryn i brutalny brak możliwości dalszego grania po napisach końcowych należy się twórcom specjalna nagroda. Mimo wszystko – zasłużyli!
0 notes
Text
Gry do pobrania - opis NFS Rivals
NFS Rivals po raz kolejny podnosi poprzeczkę, stając się, podobnie jak wcześniej NFS: Most Wanted, symbolem startującej właśnie nowej generacji konsol. A czy toż wystarczy, aby zainteresować zmęczonych nieco fanów?
U progu nowej generacji Electronic Arts raczy nas inną częścią samochodowej serii, w sukcesie której znalezienie jakiegokolwiek synonimu przymiotnika oryginalny byłoby działaniem bardzo trudnym. Z niewielu elementami nie są to gry złe czy nawet niewielkie. NFS to nazwa jasna także lubiana przez całkiem liczne grono osób lubiących poszaleć kilkusetkonnymi wózkami, a nawet tymże niezwykle cierpliwym gonienie wydawcy w piętkę dało się obecnie we ruchy. Nie przeciwnie jest zaś tymże zupełnie. W Rivals nie ma krzty oryginalności w jednym jądrze rozgrywki. To powtórka z Hot Pursuit przemieszana z rozwiązaniami wymyślonymi bliskiego czasu przez Criterion Games, użytymi w Burnout: Paradise i później w NFS: Most Wanted. Tak robi baza nowej gry, jednak jej nadbudową jest świetnie przemyślany tryb wieloosobowy w otwartym świecie i oprawa wizualna momentami zapierająca dech w piersiach. I rozumiecie co? W zupełności mi to wystarczyło, by się świetnie bawić.
Za NFS: Rivals wziął się szybko i bez szlochania z względu pojawiających się przed premierą informacji, dotyczących między innymi zablokowania szybkości animacji do 30 klatek na sekundę. Właśnie w wypadku PC jest to ze karty producenta strzał w kolano. Decyzja została przyjęta z początku asynchronicznego multiplayera, idącego w trakcie jazdy widzieć na możliwości żywych rywali (stąd tytuł gry). O ile żyć prawdopodobnie (podkreślam: być potrafi) w wypadku konsol kolejnej generacji a ich architektury, jaka żyć prawdopodobnie (więcej to wydaję) nie odkryła jeszcze przed deweloperem wszystkich tajemnic, traktuje to pewien sens, toż który dysponuje cała blokada w możliwości pecetowej? W planu, chodzi o komfortową rozgrywkę, ale próbując zadowolić wszystkich, tak naprawdę nie zadowala się nikogo. Odkryj więcej Czemu wyraz dała rzesza pecetowców.
Czy ale warto podnosić krzyk, nie wiedząc, kiedy będzie wyglądać ostateczny rezultat? Po kilkunastu godzinach spędzonych z grą śmiem twierdzić, może po raz ważny w działaniu, że te 30 klatek na chwilę w zupełności wystarczy do udanej zabawy. Wielka w współczesnym rola niezłej optymalizacji. Animacja jest lekka, nie zauważyłem drobnych zacięć, jakie były plagą wielu poprzednich gier z kolekcji. To norma, iż w sukcesu wyścigów ilość wyświetlanych klatek stanowi samotnym z wyborów, jednakże tym razem właściwie nie choruje na co narzekać. Jest możliwość odblokowania większej ich liczby a co dociekliwsi zapewne spróbują to zrobić, tylko kiedy na razie próżny ich trud. Wprowadzenie zmian powoduje, że gra i wdrożona w niej fizyka zaczynają wariować, czyniąc zabawę w Rivals pozbawioną sensu. Blokada jest jasnym minusem gry - subiektywnie oceniam jednak, że przez całą rozgrywkę zupełnie mi ona nie przeszkadzała.
youtube
Need for Speed Rivals stanowi rozwinięcie i dopracowanie pomysłów przede wszystkim z Hot Pursuit. Ponownie możemy wybrać dwie ścieżki kariery. W współczesnej troszkę bardziej rozbudowanej wcielamy się w drogowego wariata, uwielbiającego wyścigi i gromadzącego coraz lepsze samochody za zdobywane podczas zmagań punkty szybkości. Odblokowane, a wtedy zakupione auta można spersonalizować, zmieniając kolor lakieru, winyle, felgi czy nawet tekst na tablicy rejestracyjnej. Ponadto wszystek z wozów da się podrasować, pomagając mu prawdziwszą siła, siłę, szybkość, przyśpieszenie... Gry z ostatnim dużo, ale – co najważniejsze – zmiany też są dość dobrze wyczuwalne podczas jazdy. To toż tyczy różnic między poszczególnymi modelami aut.
W starych częściach starałem się raczej unikać posady pana Władzia, czyli policyjnej ścieżki kariery. Muszę jednak przyznać, że ostatnim jednocześnie wciągnęła mnie ona zdecydowanie dużo. Co prawda możliwości uatrakcyjniania samochodu nie są tak obszerne jak u kierowcy wyścigowego – odblokowane auta dostajemy za darmo, nie odda się ich tuningować, za to wszelkie możemy wyposażyć w technologię działającą w schwytaniu ściganego. Chociaż w kontaktu ze zmianami w istnieniu świata gry i asynchronicznym multiplayerem pościgi objawiają się wyjątkowo rajcujące.
Świat gry, gdy teraz wspominałem, jest doskonale bezbronny i duży typowych dla Burnouta: Paradise atrakcji, jak kamery rejestrujące szybkość pojazdu, mierzone przejazdy przez okresy dróg czy warsztaty naprawiające zdezelowane w wyniku szaleństw samochody. Gra tym co chwila kilometrów dostaje się kryjówka kierowcy lub posterunek, w zależności od typu wybranej przez gracza aktywności. Wykonując różne manewry na recepcie i zajmowane przez grę zadania, pozwalające awansować i kupować nowe etapy doświadczenia, otrzymujemy punkty szybkości.
Nie wystarczy przecież tylko latać i nabijać tysiące punktów, bo do mechaniki Rivals zakradł się te pewien element taktyczny. Wyobraźcie sobie sytuację, w której obecnie zrealizowaliście jakieś zadania, cieszycie się zdobytymi problemami i pomykacie sobie bezstresowo autostradą. Nagle znikąd wypada wóz policyjny i po większym lub krótszym pościgu, może nawet w obecności innych policjantów lub wręcz śmigłowca, zostajecie złapani. Zazwyczaj nie posiadało zatem silniejszego uznania, jednak w Rivals takie pytanie skutkuje utratą wszystkich elementów. Czyli napracowaliście się na darmo. Stąd też do gry wprowadzono kryjówki. Kiedy bowiem uważacie, że sytuacja tego musi, podjeżdżacie w takie miejsce, zachowujecie się i transferujecie wszystkie zdobyte punkty, przynosząc je przed ich zabraniem. Proste, a dodatkowo satysfakcjonujące rozwiązanie wprowadzające nową zmienną do zabawy.
Nie stanowi zawsze róży bez kolców, czy raczej skrzyni biegów, która kiedyś nie zacznie przeciekać. Kryjówki są bowiem jednocześnie azylem pozwalającym na bezkarną ucieczkę przed stróżami prawa. Choć na końcu siedziała nam wszystka policja stanowa, choćbyśmy byli łatwo wystawieni do odstrzału, wystarczy podjechać do kryjówki, wcisnąć guzik, dzięki jakiemu złapiemy się w garażu, i policjanty w magiczny sposób znikają. Zabrakło trochę podkręcenia poziomu trudności poprzez konieczność skutecznej ucieczki także oferta bezpiecznego powrotu dopiero po pozbyciu się ogona.
Takie podejście może spowodowane było powiązaniem na pewnej mapie trybów danego i wieloosobowego, czyli owego asynchronicznego multiplayera, o jakim obecnie wcześniej kilkakrotnie wspominałem. Wygląda to niemało serię Test Drive czy Burnouta, w których mogło kojarzyć się kilku pozostających na licznej mapie graczy. W Rivals dochodzi do ostatniego również problematyczne unikanie policji prowadzonej przez żywe osoby, a dzięki temuż nie ma nadziei narzekać na nudę. Możemy na przykład brać start w konkursu jeden na drinka z pozostałą kobietą, a wraz słyszeć z tyłu policyjny kogut trzeciego gracza, któremu się być może nudzi i uważając pędzące maszyny, ot tak postanowił przyłączyć się do gry. Istne szaleństwo. A nie ukrywam, że dużo mi się to spodobało.
NFS Rivals jest przy tym grą niezwykle piękną. Twórcy przygotowali kilka charakterystycznych terenów, pomiędzy którymi pracuje się płynny przejazd. Są nadmorskie miasteczka, pustynia, pokryte zmarzliną drogi wśród ośnieżonych szczytów, las sekwoi, a nawet obszary typowo wiejskie. Silnik świetnie sobie radzi z generowaniem wilgotnej nawierzchni dróg, pokrytych kroplami deszczu karoserii a efektów cząsteczkowych, z jakich stanowi aż gęsto. Przy tym gra posiada zmienną pogodę oraz cykl dobowy. Wydaje mi się nawet, że kiedy na razie nie ma różnych zręcznościowych wyścigów, które pod tym względem mogłyby z Rivals, nomen omen, rywalizować.
Kończąc, chcę jeszcze wspomnąć o kilku ewidentnych potknięciach. Na początku zabawy zdecydowanie za często jest ona przerywana filmikami i samouczkami. Toż znacznie denerwujące, bo nie odda się ich pominąć. W smaku proponowane przez narratorów napuszone idiotyzmy nie wywołują śmiechu, a jedynie skręt kiszek. Ścigając się ze sztuczną inteligencją, dość szybko zauważyć, kiedy jesteśmy oszukiwani. Mijając mężczyzny i atakując go na etap, szacuje się na ostatnie, że zaczyna się z ograniczoną przewagą. Tymczasem sprowadza się, że konkurent dostaje chwilowego przyśpieszenia, wyprzedzając nas jak rakieta. Zaś nie stanowi więc dane użyciem turbodoładowania. Okazjonalnie natrafiłem więcej na drobne bugi, kiedy na dowód popadnięcie w dziurę skutkującą blokadą unoszenia się i kilkuetapową animacją niszczenia samochodu bez możliwości interwencji. Na efekt wisienka na torcie, czyli brak wspomagania innych kontrolerów niż klawiatura lub joypad. Co dziś w sukcesie czystego arcade nie jest prawdopodobnie aż tak oczywistym grzechem, ale rozumiem, że są ludzie, jacy w wszelką samochodówkę chcieliby bawić się za pomocą kierownicy. W Need for Speed-a chodził tylko padem od Xboksa 360 również nie czułem szczególnej potrzeby przesiadki na domową G27.
Need for Speed: Most Wanted, to kluczowe z 2005 roku, odkrywało nową generację konsol. Gra istniała na końcu silna, że przez kilka bieżących lat dość często uważano, iż żadnemu z później wydanych tytułów nie udało się jej dorównać. Dziś start nowej generacji celebruje Need for Speed Rivals. Pozycja zdecydowanie warta oddania jej co chwila kilkunastu godzin. Przecież nie życzę dziełu Ghost Games, by powyższe porównanie było ważne za parę lat, kiedy te next-geny będą pasować pola swoim następcom. Rivals z całą mocą nawiązuje do Hot Pursuit, jest przecież tytułem lepszym, o większej zawartości, świetnie zoptymalizowanym a przy okazji urywającym głowę stroną wizualną. Oczywiście i niepozbawionym wad, zwłaszcza w kategorii PC, o jakich nie należy zapominać w entuzjastycznym uniesieniu, również jak o pewnym braku oryginalności, co zapewne bronienie się wodą na młyn dla wszelkiej maści malkontentów. Ale nawet przyjmując taką optykę, nie da się przekreślić niewątpliwych plusów i ton frajdy. Fani dobrych wyścigów z gwarancją nie powinni przejść obok NFS Rivals obojętnie.
0 notes
Text
New Post has been published on Yemek Reseptleri,Yemək Reseptləri, Şirniyyatlar, Şorba Reseptləri, Salatlar və Qəlyanaltılar, Duru Yeməklər,
New Post has been published on http://metbexdenxeberler.com/sokoladli-mannili-tort-rulet/
Şokoladlı mannılı tort Rulet
Ərzaqlar
Xəmir üçün:
6 xörək q. un
2 xörək q. kakao
6 yumurta
5 xörək q. şəkər
1 paket vanil
1 paket qabartama tozu
Yarım çay q. limon şirəsi
Krem üçün
350 qram 2,5%-li süd
4,5 xörək q. mannı yarması
1 paket vanil
3 xörək q. şəkər
360 qram kəsmik
Hazırlanması
Əvvəlcə qabda aşağı odda südü isti edin və yavaş-yavaş mannını şəkəri əlavə edin, qatılaşana qədər 5 dəqiqə bişirin.
Kənarda soyumağa qoyun. Biskviti hazırlamaq üçün yumurtanın ağını limon şirəsi ilə ağaranacan çalın.
Yumurtanın sarısını şəkərlə mikserlə çalın. Yavaş-yavaş yumurtanın ağın sarısına qarışdırıb qaşıqla qarışdrın.
Qabartma və vanillə qarışdırılmış unu biskvit xəmirinə əlavə edib yavaş-yavaş qarışdırın.
Sobanı əvvəlcədən 180 dərəcə qızdırın. Soba listinə yağlanmış qida kağızı qoyun və xəmiri əlavə edib hamarayın. 20 dəqiqə sobada bişirin.
Hazır biskviti çay dəsmalının üzərinə qoyun və qida kağızını çıxarın. Uzununa 3 hissəyə bölün.
Dəsmalla rulet formasında bükün. 5 dəqqiqə qaldıqdan sonra açın. Kəsmiyi blendrlə çalın. Üzərinə 5 xörək q. mannı əlavə edin.
Soyumuş xəmirin üzərinə alınmış mannılı kəsmikli kremi çəkib təzədən rulet formasında bükün.
Alınmış ruletləri strecləyin və soyuducuda 4 saat saxlayın.
Nuş Olsun!
Şokoladlı mannılı tort ruleti fərqli dadı ilə sizi təəccübləndirəcək.
#Şokoladlı mannılı tort rulet#Şokoladlı mannılı tort rulet bişir#Şokoladlı mannılı tort rulet haqqında#Şokoladlı mannılı tort rulet resepti Şokoladlı mannılı tort ruletin hazırlanması
0 notes
Text
moritz hau by andres sanjuan
#moritz hau#andres sanjuan#photographer#jw anderson#odda 360#pride collection#legz#feats#rear view#nubs#pitz
264 notes
·
View notes