Tumgik
#nathan obraz
janefademerrick · 5 years
Photo
Tumblr media
Here we go, introducing the antagonist (?) of Ashes of the Phoenix - The Fade! JAG Real name: Nathan Obraz Age: 10 Eccentric – Weird – Disturbed Particular aspects: Pink hair; lab coat; inexplicably rich. A typical, hyperactive know-it-all boy. He rushes around with his signature pink hair, a white lab coat, and a psychopathic smile stuck to his face. He may seem too young, but he’s got clear goals for his life. Unfortunately, they include causing havoc, just to satisfy his primordial whims.
0 notes
ponapisach · 4 years
Link
"Na zachód od Arkham wznoszą się dzikie wzgórza, w dolinach zaś wznoszą się lasy nietknięte siekierą drwala. W ciemnych, wąskich jarach rosną fantastycznie pochylone drzewa i płyną wąziutkie strumyki, których nigdy nawet nie musnął promyk słońca.". Tak zaczyna się opowiadanie "Kolor z innego wszechświata" H.P. Lovecrafta (ze zbioru "Zew Cthulhu", który ukazał się nakładem wydawnictwa Vesper w doskonałym tłumaczeniu Macieja Płazy) i tymi samymi słowami rozpoczyna się film "Color out of space" ("Kolor z przestworzy") Richarda Stanleya.
Tumblr media
Wykorzystanie oryginalnego wstępu świadczy nie tylko o tym, z jakim szacunkiem Stanley odnosi się do literackiego pierwowzoru, ale również przypomina fanom twórczości reżysera o jego ostatnim pełnometrażowym filmie nakręconym 27 lat temu. Mowa tu o "Dust devil" ("Diabelski pył"). Również wtedy, w 1992 roku opowieść rozpoczynała się od podobnego, pełnego stonowanej powagi głosu. Trzeba być więc wyjątkowo świadomym swojego stylu twórcą, by po 27 latach zacząć podobnie i opowiedzieć całość w równie odrealnionym klimacie. Czy w dzisiejszym kinie autor, który wyszedł spod tak zmurszałego kamienia, ma szansę zaprezentować się intrygująco? Moim zdaniem ten rodzaj autorskiego języka zasługuje tylko na uznanie, a w dobie, gdy większość próbuje zadowolić przede wszystkim widzów, Stanley chciałby pozostać głównie zgodnym ze swoją naturą.
Tumblr media
Jego "Kolor z przestworzy" to ekranizacja opowiadania H.P. Lovecrafta. Ekranizacja wierna, jeżeli chodzi o szkielet, nieco odległa przy wypełnieniu go wnętrznościami. Tutaj Stanley odwołuje się do uznanych mistrzów gatunku z Johnem Carpenterem i jego arktyczną makabrą z "Coś" na czele. U Carpentera w 1984 roku i u Stanleya w 2019 roku zło nienazwane, tajemnicze, trudne do ogarnięcia przychodzi z kosmosu. To te same wielkie kosmiczne siły, które ukrywają się pomiędzy akapitami prozy Lovecrafta. Jednak dżentelmen z Providence budował w opowiadaniu nastrój prawie wyłącznie klimatem nie nadając horrorowi wyraźnego wizerunku. Richard Stanley natomiast wypełnia film całą gatunkową menażerią.
Tumblr media
Dla mnie "Kolor z przestworzy" jest opowieścią o raju utraconym. Kręcony w Portugalii obraz Stanleya opowiada o rodzinie Gardnerów (stąd przecież niedaleko do Gardener - ogrodnik) z Nathanem (Nicolas Cage) jako głową rodziny. Rodzina jest tu najważniejsza i stanowi (jak chciałby zapewne Nathan) jedność z naturą. Nathanowi (jest głównym pomysłodawcą pewnego stylu życia) wydaje się, że naturę poskromił. Jako stary hipis (dawno i nieprawda, jak pewnie by sam powiedział) ma własną farmę. Żyzna ziemia daje plony, alpaki mleko, drzewa potrzebny cień, córka i dwójka synów trochę problemów, ale to przecież normalne. Jest jeszcze żona, która próbuje przebić się do świata zewnętrznego przez wi-fi pracując zdalnie nad "poważnymi" rzeczami. To idealny cel dla grozy z kosmosu. Na ziemię Nathana spada meteoryt, który niebawem zniknie, zatruje wodę i przyniesie śmierć. Struktura horroru rozwija się u Stanleya jak pleśń na pozostawionej kromce chleba. "Pleśń" w "Kolorze z przestworzy" atakuje plony, pomidory nie smakują już tak jak dawniej. Kosmiczna katastrofa zaraża też umysły zamieszkujących posiadłość. Zatruwa serca, członkowie rodziny stają się agresywni, ale też nieobecni (tu kłania się "Inwazja porywaczy ciał").
Tumblr media
Richard Stanley zaprasza do swojego "Koloru z przestworzy" body horror, eko-thriller, ale i b-klasową rozrywkę. Przy tym całym gatunkowym misz-maszu wyobraźcie sobie jeszcze, że pierwsze skrzypce gra Nicolas Cage, który ze swoim rozjuszonym emploi, nie cofnie się przed niczym.
Tumblr media
Powrót Richarda Stanelya trzeba ocenić jako udany. Pewną ręką przedstawia swoją wizję (nie do końca) cichej inwazji, prezentuje dość odważną formę, dokonuje intrygujących wyborów pod względem estetyki. Jego "ostatnie dni w raju" jawią się jak baśń, do której ktoś wrzucił zatrute nasiona, dodał nawozu i podlał. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Skażona woda zrobiła resztę. W tym przypadku należy odczytywać horror Stanleya jako przestrogę, bo postać hydrologa jest tu niezwykle ważna, a dla ostatecznego brzmienia filmu wyjątkowo istotna. Woda, czyli paliwo naszej planety, skażona staje się przyczynkiem upadku cywilizacji, a utrzymanie jej w czystości, ostatnim bastionem. Stąd już niedaleko do "Hardware", opus magnum Richarda Stanleya z 1990 roku.
0 notes
Text
10 najlepszych rzeczy o Star Wars Jedi Upadły zakon
Recenzja gry Star Wars Jedi Fallen Order
Po niezłym zamieszaniu, jakie narobił świetny pierwszy odcinek serialu The Mandalorian, Star Wars Jedi: Upadły zakon kontratakuje w świecie gier. To sztuka, która składa nową możliwość, dla innych gier w uniwersum Gwiezdnych wojen.
Kiedy dwa lata temu usłyszeliśmy informację o zamknięciu studia Visceral Games i skasowaniu projektu ze świata Gwiezdnych wojen wzorowanego na Uncharted, wielu graczy odczuło „ogromne zakłócenie Mocy. Jakby z milionów gardeł znalazłeś się krzyk przerażenia, a wtedy nastała cisza”. Być pewno istniałoby toż a przywrócenie równowagi w galaktyce? Akcja prewencyjna, by nie nosić w portfolio dwóch bardzo zbliżonych gier?
Bo Star Wars Jedi Upadły zakon studia Respawn Entertainment to nic dziwnego, jak właśnie Uncharted w uniwersum gwiezdnej sagi. Odnalazłaby się tu również domieszka God of War, Tomb Raidera i mało innych tytułów, ale nie jest mowy o żadnym śmietniku pożyczonych pomysłów. Wszystko razem tworzy idealną mieszankę szalonej przygody, wciągającej, filmowej fabuły oraz satysfakcjonującej konkurencji i eksploracji.
Jeśli nosił się do czegoś przyczepić, to tylko do normalni oprawy graficznej, jaka nie charakteryzuje się aż tak miło kiedy taż na silniku Frostbite w Battlefrontach. Tylko że stosując pod opiekę doniesienia, ile problemów daje on w muzykach z widokiem TPP, chyba wolę lepszy gameplay kosztem wizualnych wodotrysków. Na konsoli PlayStation 4 doświadczyłem i paru technicznych wad natomiast wtedy w treści tyle moich zarzutów względem SWJ Upadły zakon.
Choć może o jeszcze chorować na pomocy klimat całości, który łączy zarówno mroczne sprawy z totalitarnych rządów Imperium, jak i niezwykle baśniowe sekwencje rodem z prac dla najmniejszych. Czuć, że autorzy byliśmy chwila w rozkroku, starając się stworzyć historię dla każdego, ale dzięki temu, że też głównie skrajne etapy są od siebie oddalone w ciągu, a fabuła mocno wciąga, nie nosi w tym jakiegoś innego konfliktu.
W treści o epickich okresach w akcji nie mogę za dużo napisać, bo część jest wartka, dzieje się morze a wszystko, co przebywamy na ekranie, stanowi niesamowitą przygodę, której o oddać się ponieść i zacząć nią sam. A twórcy zadziwiają nas niejeden raz, bo nawet pojawiający się czasem backtracking połączony z powrotem przemierzanymi niedawno ścieżkami na będący polską bazą statek, wykorzystano jako okazję do całkiem innych wydarzeń i grze. Co daleko, rudy nastolatek jako rycerz Jedi, który doskonale nie przekonywał mnie w znakach, ostatecznie oddał się polubić i popierał mu przez wszą opowieść.
Cal Kestis, też jak filmowa Rey, przejmuje się kosmicznym złomem, ale nie jako wolny duch, a zwykły człowiek Gildii Złomiarzy, która na planecie Bracca poddaje recyclingowi statki z czasów wojen klonów. Podczas nudnej roboty słucha tamtejszej rockowej muzy, codziennie dochodzi do lekturze brudnym, zatłoczonym pociągiem i jest pod kontrolą żołdaków Imperium. Cal ukrywa te fakt, że był padawanem – niedoszłym rycerzem Jedi, który jakoś przeżył czystkę Rozkazu 66. Kiedy przez przypadek musi wziąć energii także na jego chodź wpadają inkwizytorzy, przyjmuje niespodziewaną pomoc załogi statku Stinger-Mantis oraz planuje się pomóc ją w ścisłej misji.
Cal ma odnaleźć holokron z wiadomościami o pozostałych przy byciu dzieciach obdarzonych Mocą, by dzięki nim odbudować potęgę Zakonu Jedi. Przedmiot został ale tak ukryty, zaś jego tajemnic strzegą sekrety pradawnej cywilizacji i powiązane z nimi grobowce. Akcja wychodzi z kopyta już od pierwszych chwil, i potem tylko nabiera tempa. Sterując Calem, jesteśmy jak rycerz Jedi, Nathan Drake, Indiana Jones i Lara Croft w jednym. Bierzemy wkład w akcji, poznajemy wydarzenia z przeszłości i drugie rzeczy, które błędem byłoby Wam przedwcześnie zdradzać. Upadły zakon zaskoczył mnie ponad tym, jak wysoce cała fabuła płynnie wiąże się z grą.
Tutaj każde machnięcie mieczem, każdy skok nad przepaścią, a nawet samoleczenie płacą się nierozerwalną częścią historii, jakbyśmy brali start w pewnej, długiej cut-scence. Jeśli zabrakło w obecnym niezwykłej finezji rodem z Uncharted 4, to dopiero przez chwila zbyt częste pauzy, by podczas medytacji zapisać grę, czy gry z bossami, chcące z kolei nieco większej luki w obrocie naprzód. Okresem to wprawdzie my ciż stajemy się mimochodem, wyglądając na współcześni świat gry i szturmowców Imperium, którzy nieporadnie konkurują z jakimiś lokalnymi zwierzakami.
youtube
Poszukiwacze zaginionych grobowców
Rozgrywka, która tak daleko dopełnia fabułę, oparta pozostała na dwóch podstawowych filarach: walce i przemierzaniu poziomów zintegrowanym z eksploracją. Generalnie rzadko po prostu biegniemy przed siebie. Ciągle za więc przechodzimy do pracowania z wciągającą platformówką TPP. Wspinamy się, ślizgamy po zboczach, skaczemy, pokonujemy przepaście na linach, czasem budujemy to wszystko w złożonych sekwencjach, by uzyskać się w jedyne miejsce. Cal często musi jeszcze stosować Mocy, by popchnąć jakiś obiekt czy zatrzymać ruch, tylko nie jest przy tym za wszechstronny. W niektórych czynnościach wyręcza go maszyna z naturą, czyli sympatyczny robot BD-1, jaki nie tylko odblokowuje liczne przejścia, tylko i raduje się za nas znajdźkami.
Upadły zakon to silne zaprzeczenie totalnej swobody w normalnych światach i... całe szczęście. Labirynty kilkupoziomowych wąskich przestrzeni oraz korytarzy, z czasem odkrywających jeszcze dużo doświadczeń i zakamarków w systemu Metroidvanii (a ostatnio choćby Darksiders 3), są jak powiew świeżości w ciągach mody na open-worldy. Bliższy okres z grą wynagradza różnorodna sceneria odwiedzanych planet oraz poukrywane tu i ówdzie sekretne miejsca, trafienie do jakich chce odrobiny kombinowania.
Nieźle zaprojektowano również zagadki środowiskowe w grobowcach, które nie są ani przegięte, ani prawe do bólu, a twórcy za pomocą robota BD-1 udzielają jedynie zdawkowych podpowiedzi. Co daleko – wszystko zorganizowano tak, że łatwo do indywidualnego końca gry odkrywamy każdą nową mechanikę toczenia się czy pokonywania przeszkód. Zupełnie kiedy w wypadku walki, choć tam połączone stanowi wtedy z drzewkiem wzroście i prywatnymi decyzjami o nauce kolejnych sztuczek.
Cal Kestis to Jedi, dlatego nie ma z grubego blastera, tylko z „lekkiej broni na bardziej cywilizowane czasy”. Jak zatem twórcy poradzili sobie z wyprawą na swobodny dystans za pomocą miecza świetlnego? W moim przekonaniu wzorowo, choć wszystko zależy tu z wybranego poziomu trudności. Na najlepszym można dążyć do przodu jak przecinak, nie zajmując się paskiem zdrowia czy koniecznością blokowania ciosów lub robienia uników. Na naturalnym wystarczy odrobinę bardziej uważać. Wyzwanie porusza się na „hardzie” i tu trzeba już mocno skupić się przed wszą okazją, bo autorze nie wykonali leniwego manewru podbicia paska zdrowia przeciwników, tylko zmienili takie pracy jak np. czas, w jakim można osiągnąć dom czy wyprowadzić kontrę. W bitwach na hardzie naprawdę powiększa się skill, zaś nie dłuższy godzina machania mieczem. Nie powiedziałbym jednak, że to sport na granicę Dark Souls.
Tumblr media
Inspiracje różnymi tytułami, pokroju właśnie Dark Souls, Bloodborne’a, Sekiro czy God of War, że w wielu pomniejszych elementach (np. w zapisywaniu stanu gry w kierunkach odpoczynku lub w rozumieniu straconego zdrowia i poznania po śmierci od przeciwnika, który nas pokonał), niemniej generalnie nie ciągnie się tu poczucia jakieś bezwzględnej kary za jakiś najmniejszy błąd. Walka jest trudna, ale wykonalna – niezależnie, czy dopada nas większa część szturmowców Imperium, czy sam boss. Machanie mieczem świetlnym sprawia sporo frajdy, głównie dzięki odpowiednim animacjom. Cal potrafi wykonać istny balet śmierci, prześlizgując się na plecach wrogów, ciąć z dalekich pozycji i wykończyć akcję soczystym finiszerem.
Do ostatniego bada jeszcze używanie Siły na wrogach, których można spowolnić, przyciągnąć lub oddalić od siebie. Sama mechanika nie przewiduje może każdych niesamowitych, trudnych do przygotowania combosów, ale łączenie Mocy z bogatymi atakami mieczem oraz parowaniem i unikami potrafi dać piękne efekty. A o tym, czy prędzej rozwiniemy możliwości miecza, czy Mocy, decydujemy w drzewku rozwoju wydanym na trzy kategorie.
Drzewko rozwoju jest rzeczywiście związane ze zdobywaniem punktów doświadczenia, jest tu download pc bluetooth software ta także kosmetyczna zmiana wyglądu różnych elementów czy personalizacja miecza, ale wszystkie te mechaniki RPG zawsze pozostają dokładnie w kształcie. Wspomagają rozgrywkę, jednak nigdy nie wychodzą na ważny plan. Nie obejmuje mowy o żadnym grindzie punktów, celowym spowalnianiu rozgrywki, by coś zrobić lub przejść dalej. Star Wars Jedi Upadły zakon to przede każdym fabularna gra akcji, z klarownymi, prostymi zasadami – jak za dawnych, odpowiednich czasów.
Szkoda tylko, iż te zaczęcia do starych czasów (gdy wynikiem stanowiło w zespole uruchomienie gry) można również doświadczeń w komforcie rozgrywki – choć na konsoli PlayStation 4. Testowana przeze mnie wersja miała kilku problemów technicznych, które pogłębiały się, im daleko otwartego terenu bądź zainteresowanych było około. Dało się przymknąć spojrzenie na parę młodych, doczytujących się z opóźnieniem tekstur, ale produkcja ta znała te, niestety, nieźle chrupnąć, a dopiero prędkość wyświetlanych klatek spadała dużo poniżej 30, i kilka razy cały obraz zakończył się na parę sekund, dając objawy zawieszenia gry.
Tumblr media
Na przedpremierowym pokazie wykonywałeś na licznym pececie a tam niczego takiego nie doświadczyłem, ale zwiedzałem głównie początkową planetę Zeffo, na której – o dziwo – eksploracja i konkurencja nie sprawiały kłopotów zarówno na PS4. Widząc na nie najlepszą przecież jakość oprawy graficznej, trudno winić tu brak mocy konsoli – problemy tkwią raczej w linijkach kodu także korzystajmy nadzieję, że pobierzpc.pl Gry do ściągnięcia stosowne łatki szybko to zaradzą.
Nowa szansa dla gier EA?
Pomimo technicznych zgrzytów przy Star Wars Jedi Upadły zakon i tak interesowałem się świetnie – niemal jak za dawnych czasów, grając po raz ważny w dowolny kultowy tytuł z uniwersum gwiezdnej sagi. Respawn Entertainment naprawdę może bez wstydu przedstawić swoją grę obok chociażby Jedi Outcast. Długo wyglądali na taki tytuł. Czy Cal Kestis będzie drugim Kyle’em Katarnem? Nie oszukuj pojęcia. W każdym razie początek imienia i nazwiska brzmi podobnie.
Fallen Order łączy wciągający gameplay i wyjątkową fabułę – że więc pewien znak? Może Dużo jest niesamowita w obecnym rudzielcu, a dla gier Star Wars spod szyldu Electronic Arts zabłysła w rezultacie nowa możliwość? Póki co w drugiej kolejności poproszę o kolejną wersję X-Winga lub TIE-Fightera. Mam doświadczenie, że występował w niniejsze terminy zbyt dawno, wtedy temu, jakby gdzieś w dawnej galaktyce...
0 notes
Text
Możesz już teraz zdobywać Star Wars Jedi Fallen Order
Star Wars Jedi Fallen Order Recenzja gry
Po niezłym zamieszaniu, jakie narobił świetny pierwszy odcinek serialu The Mandalorian, Star Wars Jedi: Upadły zakon kontratakuje w świecie gier. To sztuka, która gwarantuje nową nadzieję, dla przyszłych gier w uniwersum Gwiezdnych wojen.
Kiedy dwa lata temu usłyszeliśmy daną o zamknięciu studia Visceral Games i skasowaniu modelu ze świata Gwiezdnych wojen wzorowanego na Uncharted, wielu graczy odczuło „ogromne zakłócenie Mocy. Jakby z milionów gardeł wybrał się krzyk przerażenia, i wtedy nastała cisza”. Żyć zapewne stanowiło wtedy wprawdzie przywrócenie równowagi w galaktyce? Akcja prewencyjna, by nie mieć w portfolio dwóch bardzo zbliżonych gier?
Bo Star Wars Jedi Upadły zakon studia Respawn Entertainment więc nic dziwnego, jak teraz Uncharted w uniwersum gwiezdnej sagi. Odnalazłaby się tu i domieszka God of War, Tomb Raidera i trochę innych tytułów, a nie jest mowy o żadnym śmietniku pożyczonych pomysłów. Wszystko razem tworzy idealną mieszankę szalonej przygody, wciągającej, filmowej fabuły oraz satysfakcjonującej gry i eksploracji.
Jeżeli uznawał się do czegoś przyczepić, to tylko do stron oprawy graficznej, która nie pokazuje się aż tak miło jak obecna na silniku Frostbite w Battlefrontach. Tylko że mając pod uwagę doniesienia, ile problemów przynosi on w walkach z widokiem TPP, chyba wolę lepszy gameplay kosztem wizualnych wodotrysków. Na konsoli PlayStation 4 doświadczyłem i paru technicznych niedoróbek oraz zatem w treści tyle moich zarzutów względem SWJ Upadły zakon.
Tylko może warto także tworzyć na uwadze klimat całości, który składa zarówno mroczne sceny z totalitarnych rządów Imperium, jak i bardzo baśniowe sekwencje rodem z pracy dla najmłodszych. Czuć, że autorzy stali nieco w rozkroku, starając się stworzyć historię dla wszystkiego, a dzięki temu, że te niezwykle oczywiste etapy są od siebie oddalone w momencie, a fabuła mocno wciąga, nie trzyma w niniejszym jednego szczególnego konfliktu.
W treści o epickich czasach w akcji nie mogę zbyt wiele napisać, bo impreza jest wartka, dzieje się dużo i wszystko, co czujemy na ekranie, stanowi dużą przygodę, której o oddać się ponieść i zaskoczyć nią osobiście. A twórcy zadziwiają nas niejeden raz, bo nawet pojawiający się czasem backtracking związany z powrotem przemierzanymi niedawno ścieżkami na będący swoją bazą statek, wykorzystano jako możliwość do całkowicie nowych wrażeń i atrakcji. Co znacznie, rudy nastolatek jako rycerz Jedi, który absolutnie nie przekonywał mnie w zwiastunach, ostatecznie dał się polubić i popierał mu poprzez całą opowieść.
Cal Kestis, także jak filmowa Rey, cieszy się kosmicznym złomem, ale nie jako wolny duch, a zwykły człowiek Gildii Złomiarzy, która na ziemi Bracca poddaje recyclingowi statki z okresów wojen klonów. Podczas nudnej roboty słucha tamtejszej rockowej muzy, codziennie dochodzi do lekturze brudnym, zatłoczonym gustem plus jest pod opieką żołdaków Imperium. Cal ukrywa same fakt, iż istniał padawanem – niedoszłym rycerzem Jedi, który jakoś przeżył czystkę Rozkazu 66. Kiedy przez przypadek musi wziąć energii także na jego dostrzegaj wpadają inkwizytorzy, przyjmuje niespodziewaną pomoc załogi statku Stinger-Mantis i stanowi się wesprzeć ją w konkretnej misji.
Cal ma odnaleźć holokron z wieściami o różnych przy życiu dzieciach obdarzonych Mocą, by dzięki nim odbudować potęgę Zakonu Jedi. Przedmiot został jednak dobrze ukryty, zaś jego tajemnic strzegą sekrety pradawnej kulturze i powiązane z nimi grobowce. Akcja wychodzi z kopyta już od pierwszych chwil, i wtedy tylko nabiera tempa. Sterując Calem, jesteśmy jako rycerz Jedi, Nathan Drake, Indiana Jones i Lara Croft w jakimś. Bierzemy start w walce, poznajemy doświadczenia z przeszłości także zagraniczne dziedzin, które grzechem byłoby Wam przedwcześnie zdradzać. Upadły zakon zaskoczył mnie plus tym, jako dużo cała fabuła płynnie dodaje się z rozgrywką.
Tutaj każde machnięcie mieczem, każdy krok nad przepaścią, a nawet samoleczenie wydają się nierozerwalną częścią historii, jakbyśmy brali udział w pewnej, długiej cut-scence. Jeśli zabrakło w obecnym pięknej finezji rodem z Uncharted 4, to zaledwie przez nieco zbyt częste pauzy, by podczas medytacji zapisać grę, czy walki z bossami, chcące z serii nieco większej luki w kierunku naprzód. Czasem toż jednak my sami zatrzymujemy się mimochodem, widząc na będący świat gry i szturmowców Imperium, którzy nieporadnie konkurują z dowolnymi lokalnymi zwierzakami.
youtube
Poszukiwacze zaginionych grobowców
Rozgrywka, która właśnie daleko dopełnia fabułę, oparta stała na dwóch głównych filarach: walce i przemierzaniu poziomów wymieszanym z eksploracją. Generalnie rzadko po prostu biegniemy przed siebie. Ciągle za toż uważamy do postępowania z wciągającą platformówką TPP. Wspinamy się, ślizgamy po zboczach, skaczemy, pokonujemy przepaście na linach, czasem łączymy to wszystko w zestawionych sekwencjach, by dostać się w wybrane miejsce. Cal często musi też używać Mocy, by popchnąć jakiś obiekt czy zatrzymać ruch, natomiast nie jest przy tym za wszechstronny. W pewnych czynnościach zmienia go maszyna z duszą, czyli sympatyczny robot BD-1, który nie tylko odblokowuje liczne przejścia, tylko i bawi się za nas znajdźkami.
Upadły zakon to duże zaprzeczenie totalnej swobody w normalnych światach i... całe szczęście. Labirynty kilkupoziomowych wąskich przestrzeni oraz korytarzy, z czasem odkrywających jeszcze dużo doświadczyć i zakamarków w rodzaju Metroidvanii (a ostatnio choćby Darksiders 3), są jak powiew świeżości w tokach mody na open-worldy. Bliższy czas z grą wynagradza różnorodna sceneria odwiedzanych planet oraz poukrywane tu i ówdzie sekretne miejsca, dotarcie do których chce odrobiny kombinowania.
Nieźle zaprojektowano również zagadki środowiskowe w grobowcach, które nie są ani przegięte, ani prawe do bólu, a twórcy za pomocą robota BD-1 udzielają jedynie zdawkowych podpowiedzi. Co więcej – wszystko zaprojektowano tak, że łatwo do samego końca gry odkrywamy każdą inną mechanikę przenoszenia się czy pokonywania przeszkód. Zupełnie jak w wypadku walki, choć tam połączone jest toż z drzewkiem wzroście i prywatnymi decyzjami o nauce kolejnych sztuczek.
Cal Kestis to Jedi, to nie ma z topornego blastera, wyłącznie z „drogiej stoi na bardziej cywilizowane czasy”. Jak wtedy twórcy poradzili sobie z grą na szybki dystans za pomocą miecza świetlnego? W moim przekonaniu wzorowo, choć wszystko zależy tu od wybranego poziomu trudności. Na najlepszym można iść do przodu jak przecinak, nie przejmując się paskiem zdrowia czy koniecznością blokowania ciosów lub robienia uników. Na odpowiednim wystarczy odrobinę bardziej uważać. Wyzwanie porusza się na „hardzie” i tutaj trzeba już mocno skupić się przed wszą okazją, bo twórcy nie wykonali leniwego manewru podbicia paska zdrowia przeciwników, tylko zmienili takie sprawy jak np. czas, w jakim można wykonać blok czy wyprowadzić kontrę. W konkurencjach na hardzie naprawdę dodaje download pc bluestacks https://pobierzpc.pl się skill, i nie dłuższy czas machania mieczem. Nie napisałem jednak, iż to trening na ilość Dark Souls.
Tumblr media
Inspiracje różnymi tytułami, pokroju właśnie Dark Souls, Bloodborne’a, Sekiro czy God of War, widać w moc pomniejszych elementach (np. w zapisywaniu stanu gry w kierunkach odpoczynku albo w rozumieniu straconego zdrowia oraz poczucia po śmierci od przeciwnika, który nas pokonał), niemniej generalnie nie liczy się tu poczucia jakieś bezwzględnej kary za każdy najmniejszy błąd. Walka jest trudna, ale wykonalna – niezależnie, czy dopada nas większa siła szturmowców Imperium, czy sami boss. Machanie mieczem świetlnym sprawia sporo frajdy, głównie dzięki dobrym animacjom. Cal może wykonać istny balet śmierci, prześlizgując się na plecach wrogów, ciąć z nowych popularności i wykończyć akcję soczystym finiszerem.
Do ostatniego powstaje jeszcze używanie Mocy na wrogach, których można spowolnić, przyciągnąć lub oddalić od siebie. Sama mechanika nie przewiduje może każdych niesamowitych, niemożliwych do wyuczenia combosów, ale łączenie Mocy z dalekimi atakami mieczem oraz parowaniem i unikami potrafi dać niesamowite efekty. Oraz o tym, czy prędzej rozwiniemy możliwości miecza, czy Mocy, decydujemy w drzewku rozwoju podzielonym na trzy kategorie.
Drzewko rozwoju jest niewątpliwie skojarzone ze zdobywaniem punktów doświadczenia, jest tutaj ta także kosmetyczna zmiana wyglądu pozostałych elementów czy personalizacja miecza, ale każde te mechaniki RPG zawsze są bardzo w kształcie. Wspomagają rozgrywkę, jednak wcale nie wychodzą na ważny plan. Nie liczy mowy o żadnym grindzie punktów, celowym spowalnianiu rozgrywki, by coś osiągnąć lub przejść dalej. Star Wars Jedi Upadły zakon to przede wszystkim fabularna gra akcji, z lekkimi, prostymi zasadami – jak za dawnych, całych momentów.
Szkoda tylko, iż te nawiązania do starych czasów (gdy zyskiem istniałoby w zespole uruchomienie gry) można te doświadczeń w komforcie rozgrywki – przynajmniej na konsoli PlayStation 4. Testowana przeze mnie wersja była raczej problemów technicznych, które pogłębiały się, im daleko otwartego kraju bądź uczestników było dookoła. Dało się przymknąć oko na kilkoro młodych, doczytujących się z opóźnieniem tekstur, ale produkcja ta mogłaby te, niestety, nieźle chrupnąć, a więc prędkość wyświetlanych klatek spadała sporo poniżej 30, i kilka razy cały obraz zakończył się na kilka sekund, dając objawy zawieszenia gry.
Tumblr media
Na przedpremierowym pokazie działał na szybkim pececie i tam niczego takiego nie doświadczyłem, ale zwiedzałem głównie początkową planetę Zeffo, na jakiej – o dziwo – eksploracja i walka nie sprawiały kłopotów i na PS4. Spoglądając na nie najlepszą przecież jakość oprawy graficznej, trudno winić tu brak mocy konsoli – problemy tkwią raczej w miarach kodu również bierzmy szansę, że dobre łatki łatwo to zaradzą.
Nowa możliwość dla gier EA?
Pomimo technicznych zgrzytów przy Star Wars Jedi Upadły zakon i oczywiście podejmował się świetnie – niemal jak za dawnych czasów, chodząc po raz pierwszy w dowolny kultowy tytuł z uniwersum gwiezdnej sagi. Respawn Entertainment no może bez wstydu przedstawić swoją grę obok chociażby Jedi Outcast. Długo liczyli na taki tytuł. Czy Cal Kestis będzie modnym Kyle’em Katarnem? Nie liczę pojęcia. W wszelkim razie początek imienia i nazwiska brzmi podobnie.
Upadły zakon łączy wciągający gameplay i średnią fabułę – potrafi zatem pewien znak? Może Wielu jest czysta w tym rudzielcu, i dla gier Star Wars spod szyldu Electronic Arts zabłysła w efekcie nowa nadzieja? Póki co w tamtej kolejności poproszę o kolejną wersję X-Winga lub TIE-Fightera. Mam doświadczenie, że prezentował w współczesne terminy zbyt dawno, stary temu, jakby gdzieś w starej galaktyce...
0 notes
beforeborder-blog · 7 years
Text
Rozdział 15
Tak jak podejrzewałam - zasnęłam. Nie mam pojęcia, czy Nathan zrobił to specjalnie, ponieważ włączył ciepławy nawiew na moją twarz i spokojne piosenki przez Spotify. Wiedział, że ostatnimi dniami sypiałam słabiej i chodziłam zmęczona. Jego skórzane siedzenie zrobiło się takie miłe i komfortowe, aż nie mog��am się mu oprzeć. Był rok szkolny, zdecydowanie nowy semestr, który czekał na mnie po tych wakacjach. Było jeszcze przed dzwonkiem na pierwszą lekcję, ale ludzi było bardzo dużo. Wśród tłumu wyhaczyłam blondynkę, która miała spłoszony wzrok. Chyba starała unikać się mojego kontaktu wzrokowego. Nie rozumiałam o co jej chodziło, dlatego postanowiłam podejść. Pachniało kwiatami, które dziko urosły na trawniku pod gmachem szkoły. Nagle Laila zniknęła stamtąd. Tak jak wszyscy. Zostałam tylko ja, a niebo zakryła gruba warstwa ciemnych chmur. W powietrzu dało się usłyszeć dalekie grzmoty. W tamtej chwili coś hukło za szkołą, w miejscu, gdzie przychodzili palący uczniowie. Wystraszona, ostrożnie podeszłam do źródła dźwięku. Gdy wyłoniłam się z zakrętu pod moimi stopami leżał kubeł, z którego wysypały się śmieci. Kilka kroków dalej był Nathan namiętnie obściskujący się z Vanessą. Ścisnęło moje gardło. Chciałam do niego podejść, ale nie mogłam. Moje stopy były jakby przyklejone do chodnika. Poczułam jak  grunt zapada mi się pod stopami. Nicość w środku spowodowała, że spadłam o wiele delikatniej niż to możliwe. Moim oczom ukazał się ponury dom Darkwoodów. Znowu tu, pomyślałam. Ale było coś z nim nie w porządku. Wszystkie kwiaty były zwiędłe, na podwórku nie zobaczyłam małego Teddiego bawiącego się i śmiejącego. Sam dom był pusty i wyglądał na opuszczony. Wzdrygnęłam się. Zaniedbanie ukazywały brudne osmalone szyby jakąś ciemną substancją. W moim żołądku coś podskoczyło. Podeszłam bliżej okna. Substancja wyglądała niezwykle znajomo. Poszłam pod drzwi. Klamka była zakurzona, co było totalnie nieprawdopodobne, bo Dorthea miała bzika na punkcie czystości. Chciałam na nią nacisnąć, ale sama otworzyła się z cichym chrupnięciem. Gdy weszłam o niemal nie krzyknęłam. Zakryłam usta dłonią. Weszłam w samo miejsce zbrodni. Wykrwawione ciało każdego z cieni leżało na ziemi, a wszędzie latały muchy i powodowały niemały hałas. Nagle trupi Bailey wyskoczył przed moją twarz. Był bardzo blady, a jego oczy miały czerwoną otoczkę. - Mieliście nas chronić...
Z wrażenia podskoczyłam na krześle i uderzyłam głową o szybę. - Wszystko w porządku? - usłyszałam spokojny głos Nathana. Ten sen...on nie był zwykły. Był przesadnie realny. To uczucie, które męczyło mnie wcześniej, teraz się nasiliło. Miałam ochotę wymiotować. Coś się działo z moimi podopiecznymi, byłam tego pewna w stu procentach. - Jedź szybciej! - zażądałam wystraszonym głosem, w ogóle nie podobnym do mojego. Nathan wystraszył się mojej nagłej reakcji, ale posłuchał i dodał gazu. - Mogę wiedzieć, co się dzieje? - zapytał urażony. - Sama chciałabym wiedzieć. Ale na pewno nic dobrego. Nathan zrobił się nieco bladszy, zauważyłam, że miał swoje podejrzenia. Napięta atmosfera udzieliła się i jemu. Moje zmartwienie i przejęcie naprawdę go wystraszyło. Zastanawiałam się, czy będę umiała zabić inne żyjące stworzenie. Podczas treningów Dorthea tłumaczyła, że te stworzenia niegdyś były takie jak oni, ale przez demona Deyona z biegiem czasu...zmienili się w potwory, a życie oddali za nieśmiertelność. Jedyne co ich utrzymywało przy "żywocie" była krew swoich ofiar. Dlatego byli tacy groźni. Starałam się przypomnieć wszystkie ruchy, których się nauczyłam, ale pod wpływem nerwów nic z tego nie wychodziło. A więc to ten czas, kiedy będę musiała toczyć walkę z czymś, co przyprawiało mnie o dreszcze. - Obiecaj, że pomimo wszystko zostaniesz w samochodzie. - powiedziałam. Nathana to rozbawiło. - Zwariowałaś? To ja jestem starszy. I to ja powinienem cię chronić. - To, że jesteś starszy nie ma tu w ogóle znaczenia. To ja uczyłam się walczyć. Masz zostać w samochodzie i pojechać nim, gdzieś dalej, okej? Nathan chwilkę na mnie popatrzył w milczeniu przetwarzając moje słowa, a później znów wzrok skierował na drogę. Byliśmy już prawie na miejscu. - Na zostanie w samochodzie mogę się zgodzić, ale na odjechanie nie. Przegryzłam wargę z zdezorientacji. - Dobrze. Niech ci będzie. Zaparkował przed domem nie wjeżdżając na posesję. Szybko wyszłam z samochodu cicho zatrzaskując drzwi. Ostatni raz odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam jak nieco zniża się na siedzeniu, by był mniej widoczny. Zrozumiał powagę stytuacji.  Starałam iść lekko w cieniu,schylając się do poziomu krzaków. Cholera, wiedziałam, że coś w nich jest. Po drodze zobaczyłam długi, gruby metalowy pręt. Zapewne służył do pielęgnowania ogrodu, chociaż dużo razy widziałam jak chłopcy używają go jako miecza w zabawie. Wzięłam go, zaciskając na nim swoją dłoń. Słabym kopnięciem otworzyłam drzwi. Usłyszałam krzyki. Przeanalizowałam, skąd mogły pochodzić. To była Mirrea, albo Teddy. Czyli wyższe piętro. Popędziłam przez salon z prętem w gotowości. Już prawie byłam na schodach, ale zaskoczyła mnie wysoka postać. Oczy były całkowicie zamglone, kości prawie wychodziły spod cienkiej, żółto-przezroczystej skóry. Miała obnażone zęby, a z nich spływała gęsta czarna wydzielina. Zasyczała na mnie. - Anielska łowczyni - odezwało się do mnie. Ze strachu na chwilę mnie zamurowało. To był jeden ze śmierciowców. Już wiem, dlaczego się tak nazywały. Emanowała od nich śmierć, była niemal namacalna. Kiedy stałam wypchnięta z równowagi, potwór zaatakował. Swoimi długimi szponami, które przypominały ostry nóż, drapnął mnie w dekolt. Przed kolejnym atakiem schwyliłam się, przypominajac sobie techniki walki. Wiedza nagle uderzyła mnie z taką siłą, że aż dodała mi sił. Zamachnęłam się prętem i uderzyłam nim głowę śmierciowca. Ten się zachwiał i upadł na podłogę. Wykorzystałam tą chwilę i jeszcze raz się zamachnęłam, ale o wiele mocniej. Metal wbił mu się w głowę, szybko go wyciągnęłam i z krzykiem pobiegłam w górę po schodach. - Zoë?! - usłyszałam krzyk Scotta. - Biegnę! - rany, zapomniałam o nim. Jest jeszcze mama, ale ona chyba potrafi walczyć. Tak czy inaczej, muszę ją znaleźć. Wchodząc na pierwsze piętro zobaczyłam Scotta walczącego z trzema śmierciowami na raz. Bez zbędnego myślenia pobiegłam mu na pomóc. Uniosłam broń nad głowę i wbiłam ją w klatkę piersiową jednemu z śmierciowców, który był do mnie tyłem. Zasada numer jeden: nigdy nie odwracaj się tyłem do przeciwnika. Stwór runął na ziemię i zamienił się w ciemny obłok. To na chwilę odwróciło uwagę reszty, co mój brat dobrze wykorzystał. Jednego kopiąc w brzuch, a drugiego uderzając w twarz z pięści, śmierciowcy cofnęli się, zasyczeli i znów do niego podeszli śliniąc się. Scott chwycił za ramię śmierciowca i obrócił nim tak, że ten runął na ziemię. Scott nad nim stanął. - Drut! - krzyknął do mnie. Pospieszne mu go podałam, a on zadał mu ostateczny cios. Drugi śmierciowca zaszedł go od tyłu. - Tył! - wrzasnęłam wystraszona, ale jednocześnie do niego podbiegłam. Potwór drapnął mojego brata w plecy. Rana była głęboka i sprawiła, że Scott prawie upadł. Z rozbiegu uderzyłam śmierciowca nogą gdzieś na ciele. On się obrócił na pięcie pod wpływem mojej siły, a ja uderzyłam go w tył głowy. Ciężko dyszałam, ponieważ nie zdawałam sobie sprawy z jaką siłą mi przychodzą te ciosy. Podeszłam do Scotta i wystawiłam mu rękę, by mógł wstać. - Nic ci nie jest? - zapytał mnie, wstając. Syknął z bólu. - Mi nie. Ta rana to coś poważnego? - zapytałam pokazując palcem jego zadrapanie na plecach. Scott machnął ręką. - Już prawie nie boli. - Co tu się stało? - spytałam, a w moim głosie zabrzmiała nuta strachu. - Zjawili się znikąd. - wyjaśnił - Zaczęli nas atakować. Ciebie nie było, więc zostałem ja, Dorthea, mama i chłopacy. - Gdzie są wszyscy? - czułam się winna. W końcu widziałam coś w ogrodzie, ale nikomu tego nie powiedziałam. Prócz Nathanowi, który i tak nie uwierzył. - Kazałem im się schować w gabinecie Dorthei. A gdzie Nathan? - Kazałam mu zostać w samochodzie. Wracając do domu, zasnęłam  i miałam bardzo ralny sen. Ze śmiercią wszystkich cieni w roli głównej. Czułam, że stało się coś złego. Scott popatrzył na mnie z oszołomieniem. - Ja też tak miałem. Chodź, sprawdzisz ze mną teren. Mówiąc to oddał mi moją broń. Wprawdzie Scott jej nie potrzebował, ponieważ władał siłą, której nie ma żaden człowiek, ale i tak postanowiłam mu coś znaleźć. Zabłysło w mojej głowie, że w gabinecie Dorthei nad jej biurkiem wiszą dwa miecze tworzące iks. Miałam tą świadomość, że miecze są tępe, ale z odpowiednią siłą Scotta mogłyby zdziałać cuda. Zeszliśmy po schodach w dół. Scott miał ostrożne spojrzenie. Zachowywał się jak lider. Miał to we krwi. Wystawił przede mnie rękę, drugą przykładając mi do ust. Spojrzał w stronę kuchni. Usłyszałam jak spada jakieś naczynie z szafki. Wzdrygnęłam się. Powoli i bezszelestnie przekierował się w tamtą stronę. Szłam cicho za nim nawet nie śmiąc się odezwać. Spojrzeliśmy lekko wychylając się za ścianę, ogarniając wzrokiem kuchnię. - Teddy? - wszedł do niej Scott. - Mówiłem ci, żebyście nie wychodzili z pokoju. Tu jest niebezpiecznie. Mały spojrzał na niego. Miał skruchę w oczach. - Przepraszam. Chciałem iść po wodę dla Clarissy. Mówiła, że zemdleje. - W porządku. Ale teraz zostaw to i chwyć za rękę Zoë. Teddy się do mnie uśmiechnął i posłusznie wykonał polecenie. - Idź z nim do  gabinetu. Ja sprawdzę dom. Popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. Chciał usłyszeć odpowiedź. - Nie ma mowy. - Zoë. - Ale... - Zoë. Westchnełam. - Dobrze. Scott skinął głową i udał się do łazienki. Natomiast ja z małym poszliśmy po schodach. Nie bał się widoku martwych ciał. Weszliśmy jeszcze wyżej, aż ukazały się upragnione drzwi. Nacisnęłam na klamkę i zobaczyłam przykry obraz. Dorthei nie było, zapewne gdzieś walczyła. Bliźniaczki patrzyły po pokoju z pantałykiem w oczach. Tak jakby nie wiedziały, gdzie są i co się dzieje. Simon siedział spokojnie za biurkiem i wpatrywał się w swoje ręce. Dommeney siedział samotnie. Nie zobaczyłam jego brata. Verheer na mój widok wstał z krzesła obok łoża Bailego. Koło niego siedział Teddy. Jego duże, smutne oczy były zapłakane. Zamrugałam. Spojrzałam na małego chłopca, który trzymał mnie za rękę. W jego spojrzeniu było coś nie tak. Po chwili zaśmiał się niskim, pogrzebowym tonem i urósł do góry zmieniając się w śmierciowca. Szybko go puściłam. Z szoku znów zastygłam w miejscu. Śmierciowca wydał z siebie pisk, który rozbił szkło w kredensie. Takim sposobem zwabił tutaj więcej osobników. Verheer i Dommeney rzucili mi się z pomocą. Moje ramiona zaczynały odczuwać każdy mój ruch. Było mi bardzo ciężko zadawać ciosy. Potwory to zauważyły i okrążyły mnie z każdej strony. W tamtej chwili miałam ochotę się poddać. Nie miałam szans. Niespodziewanie pokój wypełnił śpiew bliźniaczek. Był piękny i spokojny. Poczułam wzmacniającą we mnie siłę. Verheer zaatakował jednego w tył głowy i wszedł do środka okręgu. Stanął plecami do mnie kopiąc kilku na raz. - Co one robią? - zapytałam lekko oszołomiona. - Mają dar dodawania siły. Ratują nam życie. Faktycznie, poczułam jakbym wypiła co namjniej pięć kaw pod rząd. Kolejni śmierciowcy leżeli na ziemi. Przez drzwi wbiegła Dorthea z moją mamą i Scottem. Zjawił się również Joej. - Scott! - krzyknęłam przypominając sobie o broni. - Nad biurkiem są miecze! Po pewnej chwili usłyszałam odgłos obijającego się o siebie metalu. W pomieszczeniu panował taki haos, że nikt nie zauważył największego i najpotężniejszego śmierciowca z nich wszystkich. Kiedy pokój stał się wolny od śmieriowców dopiero każdy go zauważył. Był bardzo wysoki. Dosięgał prawie sufitu, jego skóra była ciemniejsza, ale dalej przezroczysta. Oczy mieniły się złowieszczo w kolorze krwistej czerwieni. Był To Deyon. Broń wyślizgnęła mi się z ręki. Zobaczyłam je. Oczy szatana. - Bardzo dzielnie Anielscy Łowcy. - omiótł spojrzeniem mnie, Scotta i mamę. Jego głos przypominał odgłos błagających o litość ludzi. Moje włoski na karku stanęły dęba. - Ale taka garstka nie powstrzyma mnie ani moich synów. Wystarczy, że ich wezwę - dla pokazania, klasnął w dłoń, a z kłębu czarnego dymu wyłoniło się ich chyba piętnastu - i już nie macie szans. - Nie wiesz, co mówisz - wcięła walecznie Dorthea. Demon spojrzał na nią z lekkim rozbawieniem. - Oj moja droga, nigdy się nie nauczysz. Już raz dowiodłem, że mam rację. - uśmiechnął się szeroko. Dorthea zbladła. - Prawdziwa walka dopiero nastanie, to było sprawdzenie waszych umiejętności. Przyznam, że nawet dobrze ich wyćwiczyłaś. Deyon odwrócił się w stronę Bailego. Nachwylił się nad jego twarzą. Spojrzał na niego bardzo dokładnie. - Szkoda, że nie jest po mojej stronie. Byłby naprawdę walecznym śmierciowcom. Na początku chciałem, by był moim wspólnikiem. Dorthea przełknęła ślinę. Wyglądało na to, że wiedziała co to znaczy. - Jednakże skoro nie mogę go mieć ja... - uśmiechnął się - to i wy go mieć nie będziecie. - NIE! - krzyknęła Dorthea przepychając się w stronę łoża, kiedy w tym samym czasie demon dmuchnął mu w twarz ciemnym dymem. Aparatura wydała z siebie ciągły, głośny dźwięk. Deyon rozpłynął się w powietrzu zostawiając po sobie śmiech, wkrótce i śmierciowcy zniknęli. Dorthea zaczęła donośnie płakać. Łgała nad martwym ciałem Bailego. Ja sama w tamtym momencie poczułam bezsilność. Nie lubiłam się tak czuć. Wyszłam z pokoju na korytarz, a tam obsunęłam się po ścianie. Gorące fale łez napłynęły, a ja nie potrafiłam ich kontrolować. Moje serce było tak mocno ściśnięte, że czasem miałam problem z oddychaniem. Krztusiłam się łzami, a cała moja ręka była mokra od śliny. Osoba, z którą tak dobrze się dogadywałam i którą miałam chronić, teraz nie żyła. Jaki ze mnie strażnik, skoro nie umiałam doplinować, by wszyscy byli cali? Gdy pomyślałam o biednej Dorthei, zrobiło mi się jeszcze gorzej. Kobieta traktowała ich jak swoje dzieci. Poczułam, że to koniec. Że już nic nie będzie takie samo jak było. Czas się dla mnie zatrzymał. Nie miałam pojęcia, czy płaczę od kilku minut, czy dni. Ogarnęła mnie wściekłość. Gdyby nie te pomioty śmierci Bailey by żył. Chłopak miał całe życie przed sobą, był taki młody... Usłyszałam znajomy głos, który do mnie przemawiał. - Zostaw mnie w spokoju! - warknęłam przez łzy. Nie wiedziałam co się dzieje, ale w tym miejscu było mi odpowiednio. Mogłam analizowac, co zrobilam źle. Przecież gdybym powiadomiła Dortheę o tym, co zobaczyłam, albo chociażby mojego brata...wszystko potoczyłoby się inaczej. Bailey nie żył i to z mojej cholernej winy. Ale ta osoba nie odpuściła i usiadła obok mnie obejmując ramieniem. Znów usłyszałam głos tej osoby, który rozpoznałabym nawet na końcu świata. Nathan gładził mnie po włosach. Dygotałam.  - Pomimo tych wszystkich starań i tak przegraliśmy. - odezwałam się po bardzo długiej chwili. Byłam już zmęczona. Nie miałam siły na płacz. - Nie przegraliśmy, zobacz, ile osób żyje dzięki tobie. - mówił cicho i spokojnie, wciąż gładząc moje włosy. Działało kojąco. Zachciało mi się spać. - Bailey nie żyje przeze mnie - powróciłam do wspomnienia, kiedy Deyon go zabił. - Mogłam coś zrobić. A ja tylko stałam. Stałam i patrzyłam jak go zabija! Znowu się rozpłakałam. Nie mogłam w to uwierzyć. Wszystko było złym snem. Zaraz powinnam się obudzić. Nathan objął mnie jeszcze mocniej. Teraz naprawdę zrobiłam się śpiąca. Moja huśtawka nastrojów powoli zaczynała wykańczać mój organizm. Jego bluza była taka miękka. Zacisnęłam mocno na niej swoje palce. - Zoë, to   n i e  j e s t   t w o j a  w i n a. Nie możesz siebie obwiniać. - po krótkiej chwili dodał: - i tak to by się stało prędzej, czy później i ktoś by ucierpiał. Znów ogarnęła mnie wściekłość. Furia. Nie mogłam uwierzyć, że mówił o tym tak łatwo. - Powiedziałam, żebyś zostawił mnie w spokoju! - krzyknęłam, a mój głos rozniósł się echem po korytarzu. Lecz Nath nie odszedł. Zaczęłam go bić pięściami o klatkę piersiową, zalewając się łzami i krzycząc. - Idź stąd! Idź, idź, idź! Nathan wziął moje ręce i uniemożliwił mi ruch. Objął mnie bardzo mocno, bym nie mogła mu się wyślizgnąć. Po długiej walce ze sobą w końcu rozluźniłam mięśnie i przestałam się szarpać. Jego ciepło ciała sprawiło, że przestałam płakać i zmęczona dzisiejszym dniem - zasnęłam mu w ramionach.
Obudziłam się kilka godzin później, dalej będąc w jego ramionach. Zauważyłam, że chłopak zmienił pozycję. Teraz był plecami oparty o ścianę i obejmował mnie ramieniem. W domu było już jasno i poznawałam detale korytarza, lecz wyglądał dla mnie całkowicie obco. Już nie czułam bezpieczeństwa i ciepła. Wszystko wydawało się być takie smutne i mroczne. Nie cieszył mnie widok świecącego słońca na niebie ani podmuch morskiej bryzy, który można poczuć zawsze rano. Wstałam powoli, by nie obudzić Nathana. Weszłam do gabinetu Dorthei. Na podłodze już nie było martwych ciał śmierciowców ani żadnych śladów po walkach. Wszystko wyglądało całkowicie normalnie; podłoga lśniła, szafka miała szkło takie jakie wcześniej, kwiatki na biurku podlane, a łoże Bailego zakryte parawanem. Jak zawsze. W pewnym momencie coś mnie ukłuło. Może to jednak był sen? Spokojniejsza pociągnęłam za parawan, by zobaczyć leżącego i oddychającego Bailego co jakiś czas coś pomrukującego. Ale zamiast tego zobaczyłam bladego jak papier Bailego, któremu klatka piersiowa nie podnosiła się przy oddechu. Oczy miał zamknięte i ubrany był w garnitur. Tak ładnie w nim wyglądał. Aparatura stała obok nie podłączona do niego. Znowu powróciły tamte emocje, ale w tamtej chwili przewyższała złość. - Zabiję każdego śmierciowca, który stanie mi na drodze. - powiedziałam do Bailego i wyszłam dumnie z pokoju.
6 notes · View notes
mylifesymphony-blog · 7 years
Text
2018 FIFA World Cup
Łukasz Fabiański - Łukasz Piszczek, Kamil Glik, Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk - Jakub Błaszczykowski, Krzysztof Mączyński, Grzegorz Krychowiak, Kamil Grosicki - Arkadiusz Milik, Robert Lewandowski. Naturalnie do tego wszystkiego bezwarunkowo należy dołożyć minimum 8 GB pamięci RAM, najkorzystniej typu DDR4. Fifa dawno moją osobę fifa 18 klucz aktywacyjny przestala bawic, zrobila sie smieszna seryjka tak samo jak Call of Duty ktore sie dla mnie skonczylo na Black Ops: ) Wówczas sa jedynie gry dla fanboyow i maszynki do zarabiania kasy. Narodowe Czytanie w Twardogórze rozpoczęło się uroczystym przemarszem w branży do zabytkowego Kościółka pw. Świętej Trójcy i Matki Boskiej.
Rozstaw śrub pod wieszak to 20 cm x 34 cm. Kabel prądowy został przymocowany na stałe. Uczęszcza jednak przyjemnie, ze względu na atmosferę, jaką potrafimy wytworzyć spośród zawodniczkami podczas kilkunastogodzinnej jazdy. Dojście do gry zostanie odblokowany w tym samym chwili fifa 18 cena, chyba że zdecydujecie się wykupić edycję Ronaldo - posiadacze tego pakietu będą mogli zagrać już trzy dni wcześniej od pozostałych użytkowników.
Tylko raz natrafiłem na dyletanta, który jedynie powtarzał to, co po opisie produktów: D. To nieskomplikowane, wybierz produkt objęty promocją Okazja Dnia. Wypróbuj grę FIFA 18 już 21 września, o ile wykupisz abonament EA Access dzięki Xbox One. Każdy młody zawodnik, który zwiąże się z oficjalną fifa 18 gdzie kupić szkółką stanie się odruchowo zawodnikiem Wisły - rzekła w-ce prezes KS Górale Danuta Al. Ani.. Od nowego sezonu dwójka zawodników Szkółki Kais Al. Ani oraz Kacper Borowicz otrzymałą się do Szkoły Sportowej w Krakowie Nowej Hucie.
Dla FIFA16 mieliśmy na wzór okazję pracować przez dzionek tylko dla siebie z Leo Messim. Porywająca i wygodna zabawko - szczotka Banbao będzie od soboty dostępna, w sklepach internetowych spośród fifa 18 cena rabatem 165 PLN. Nie muszę wspominać tym ze te nieszczęsne licencje robią rzeczywistą robotę w fifie. Gra była głównym powodem zakupu Kinecta dla mojego 9-letniego syna - fana gwiezdnych wojen.
Akcja gry rozgrywa się cztery lata po wydarzeniach z pierwszej części - Uncharted: Fortuna Drake'a Nathan Drake tym razem wyrusza na Półwysep Arabski po poszukiwaniu zaginionego miasta z islamskich wierzeń - Iram, którego poszukiwał jego przodek sir Francis Drake. Jakim sposobem fifa 18 klucz aktywacyjny wiecie, karty leczenia służą do skracania przerwy przy grze naszych zawodników wynikających z różnych kontuzji.
Polski cyberpunk i survival horror, oczekiwany remaster, bardzo duży samodzielny dodatek i wiele więcej. Wykorzystująca silnik Frostbite gra EA SPORTS FIFA 18 zaciera granicę między światem wirtualnym a prawdziwym i ożywia bohaterów, zespoły i atmosferę tego wspaniałego sportu. Wyłącznie fifa 18 klucz aktywacyjny dlatego pokazuję ( i nie obchodzi mnie jak jest - po dużej liczby latach - w Sidney czy Antenach) bo ciekawi mnie niegospodarność Putina, ogromna rosyjska nadrzędność polityki nad ekonomiką.
To świetny sprzęt, lecz głównie jako handheld od czasu do czasu podłączany do TV. Poznaj czworo artystów z klubu rysowników EA Firemonkeys i przeczytaj, skąd czerpią inspirację. Taka zmiana spowodowała zmniejszenie poboru energii elektrycznej fifa 18 cena. Potrzebuję spisać pewne parametry z SM, byłbym bardzo wdzięczny za pomocną dłoń. Kart zwyklych z świeżej fify 18 Albo dodajcie nie legendy lecz karty np 2005 r ronaldinio i wiele innych.
W momencie, gdy wygrywał już 11: 0 i na zegarze dochodziła 80. minuta meczu, postanowił wyjść szybko do kuchni po coś do odwiedzenia jedzenia. Projekty wolne: Gracze będą mogli przy rzutach wolnych nabiegać na piłkę na rozmaite fifa 18 gdzie kupić sposoby, aby wpływać na jej rotację i trajektorię. Po zakończeniu wojny bracia starali się wciąż pracować razem, ale coraz częściej wybuchały między nimi kłótnie jak i również sprzeczki.
Wraz z całym szacunkiem, ale zbyt dużo osób twierdzi, iż to właśnie Andrzej Mazur stworzył drużynę piłkarską. Pliki cookies stosujemy w celu świadczenia usług na najwyższym pułapie, w niniejszym w sposób uporządkowany fifa 18 klucz aktywacyjny do indywidualnych potrzeb. Cele ustanowione przez menedżera: gracze pozostaną musieli starać się spełniać oczekiwania menedżera komunikowane poprzednio każdym meczem.
Dokładne wniosek prostopadłe: Gracze mogą posyłać mocniejsze podania prostopadłe, natomiast także kreować więcej sposobności bramkowych dzięki obszerniejszej precyzji takich zagrań. Eliminacje toczyć się będą w 7 grupach, w których będzie występowało po sześć zespołów i w 2 grupach składającej się z fifa 18 gdzie kupić 5 zespołów. Choć według teorii kąty widzenia nie powinny mieć jakiegokolwiek wpływu na obraz w OLED, tak w działalności konstrukcja matrycy, a szczególnie charakterystyka kątowa filtrów RGB jak i również użycie dodatkowych warstw polaryzacyjnych, powoduje, że obraz nieznacznie zmienia się pod kątem.
Regionalna klimat: Realistyczna wędrówka słońca po niebie, cieniowanie jakości filmowej, charakterystyczne elementy otoczenia murawy, elementy oprawy wizualnej zaczerpnięte z prawdziwych transmisji meczów La Liga i MLS, butelki i wyrwana trawa na boisku, flagi kibicowskie klubów i z poszczególnych fifa 18 klucz aktywacyjny stadionów, komentarz dynamicznie reagujący na wydarzenia na boisku i zmiany stanu murawy złożone razem dają najbardziej realistyczną oprawę meczów przy historii serii FIFA.
Roznoszenie do części Paczkomatów InPost oraz opcja odbioru prywatnego w księgarniach PWN wydaje się realizowana po uprzednim zapłaceniu zamówienia kartą lub przelewem. Przed zawodnikami opłacającymi abonament w systemach fifa 18 gdzie kupić Access 10 godzin gry, lecz nie z każdymi trybami rozgrywki. Szybkość: Realistyczne i dynamiczne animacje biegu pozwalają szybciej ukończyć od powolnego prowadzenia piłki do pełnego sprintu.
Mecze rozgrywane są poprzez mecz towarzyski, drużynami klubowymi. Monopolu jak i również odgrzewanym kotlecie Brandii Oddziałów pisałem już wcześniej, natomiast teraz niestety muszę powtórzyć to co już przy jednym spotkaniu było powiedziane. Korzystanie z strony fifa 18 gdzie kupić bez zmiany ustawień odnoszących się cookies oznacza, że pozostaną one zamieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Na początek nasze online zaraz po polskiej premierze najnowszych modeli OLED od czasu LG!
Jak można przeczytać na forach, trafienie dobrych kart, popularnych piłkarzy graniczy z cudem. Problem w poniższym, że zamawiałem gry kurierem UPS, te banki jednak bez pytania nadali Siódemką (drugie oszustwo). Gra trafi do sprzedaży 29 września, na okładce produktu zobaczymy piłkarza Realu Madryt C. F Cristiano Ronaldo. Miłośnicy fifa 18 gdzie kupić mogą uzyskać wczesny dostęp do gry, począwszy od 26 września, wybierając Edycję Ronaldo lub Edycję Ikonki EA SPORTS FIFA 18, albo testując wersję próbną za pośrednictwem usług EA Access i Origin Access już 21 września.
Zupełnie nowy Samouczek FIFA ułatwi nie tylko nowatorskim graczom, ale i weteranom serii rozwinięcie swoich kompetencji i wejście najwyższy poziom. Dla mnie jest to wygodna konstrukcja, napewno wygodniejsza od tegoż fifa 18 klucz aktywacyjny z 360. Ja nie bede murzynem grac dlatego nie kupiłem fify 17 jak po nowej odsłonie bedzie biały w trybie fabularnym wówczas zagram proste. Prowadzisz jedną bramką i w 60 minucie zaczynasz grać w dziada pomiędzy dwoma najbliższymi obrońcami i bramkarzem.
0 notes
Text
Hit internetów Gry Darmowe
Opis Star Wars Jedi Fallen Order
Po niezłym zamieszaniu, jakie narobił świetny pierwszy etap serialu The Mandalorian, Star Wars Jedi: Upadły zakon kontratakuje w świecie gier. To praca, która wprowadza nową nadzieję, dla nowych gier w uniwersum Gwiezdnych wojen.
Kiedy dwa lata temu pojęliśmy wiadomość o zamknięciu studia Visceral Games i skasowaniu modelu ze świata Gwiezdnych wojen wzorowanego na Uncharted, wielu graczy odczuło „ogromne zakłócenie Mocy. Jakby z milionów gardeł wziął się krzyk przerażenia, i po nastała cisza”. Żyć widać było wówczas zawsze przywrócenie równowagi w galaktyce? Akcja prewencyjna, żeby nie liczyć w portfolio dwóch bardzo podobnych gier?
Bo Star Wars Jedi Fallen Order studia Respawn Entertainment więc nic dziwnego, jak teraz Uncharted w uniwersum gwiezdnej sagi. Odnalazłaby się tu i domieszka God of War, Tomb Raidera i trochę innych tytułów, ale nie jest mowy o żadnym śmietniku pożyczonych pomysłów. Wszystko razem ma idealną mieszankę szalonej przygody, wciągającej, filmowej fabuły oraz satysfakcjonującej konkurencje i eksploracji.
Tumblr media
Gdy liczył się do czegoś przyczepić, to wyłącznie do strony oprawy graficznej, jaka nie zapoznaje się aż tak pięknie kiedy obecna na silniku Frostbite w Battlefrontach. Tylko że biorąc pod uwagę doniesienia, ile problemów działa on w zabawach z widokiem TPP, chyba wolę lepszy gameplay kosztem wizualnych wodotrysków. Na konsoli PlayStation 4 doświadczyłem też paru technicznych wad i wtedy w istocie tyle moich zarzutów względem SWJ Fallen Order.
Jednak że o także być na pomocy klimat całości, który stosuje zarówno mroczne sprawy z totalitarnych rządów Imperium, kiedy również bardzo baśniowe sekwencje domem z pracy dla najmniejszych. Czuć, że autorzy stali nieco w rozkroku, starając się stworzyć historię dla każdego, jednak dzięki temu, że te najbardziej skrajne elementy są od siebie oddalone w okresie, a fabuła mocno wciąga, nie zawiera w współczesnym jednego innego konfliktu.
W wartości o epickich okresach w akcji nie mogę za wiele napisać, bo praca jest lekka, dzieje się sporo i wszystko, co kosztujemy na ekranie, stanowi dużą przygodę, której o oddać się Gry do ściągnięcia ponieść i zapalić nią sam. A twórcy zadziwiają nas niejeden raz, bo nawet pojawiający się czasem backtracking związany z powrotem przemierzanymi niedawno ścieżkami na będący swoją bazą statek, wykorzystano jako okazję do całkowicie innych badań i gier. Co daleko, rudy nastolatek jako rycerz Jedi, który kompletnie nie przekonywał mnie w zwiastunach, ostatecznie dał się polubić i kibicowałem mu poprzez wszą opowieść.
Cal Kestis, również jak filmowa Rey, porusza się kosmicznym złomem, lecz nie jako wolny duch, a zwykły robotnik Gildii Złomiarzy, która na ziemi Bracca poddaje recyclingowi statki z czasów wojen klonów. Podczas nudnej roboty słucha tamtejszej rockowej muzy, codziennie dojeżdża do produkcji brudnym, zatłoczonym gustem oraz stanowi pod kontrolą żołdaków Imperium. Cal ukrywa też fakt, iż istniał padawanem – niedoszłym rycerzem Jedi, który jakoś przeżył czystkę Rozkazu 66. Kiedy przez przypadek musi wziąć siły oraz na jego dostrzegaj wpadają inkwizytorzy, przyjmuje niespodziewaną pomoc załogi statku Stinger-Mantis oraz określa się wesprzeć ją w określonej misji.
Cal ma odnaleźć holokron z wiadomościami o kolejnych przy byciu dzieciach obdarzonych Mocą, by dzięki nim odbudować potęgę Zakonu Jedi. Przedmiot został a tak ukryty, zaś jego tajemnic strzegą sekrety pradawnej tradycji i połączone spośród nimi grobowce. Akcja wychodzi z kopyta już z pierwszych chwil, a potem tylko nabiera tempa. Sterując Calem, jesteśmy kiedy rycerz Jedi, Nathan Drake, Indiana Jones i Lara Croft w jakimś. Bierzemy udział w akcji, poznajemy doświadczenia z historii i oryginalne dziedzinie, które błędem byłoby Wam przedwcześnie zdradzać. Upadły zakon zaskoczył mnie też tym, jako bardzo cała fabuła płynnie komunikuje się z grą.
Tutaj każde machnięcie mieczem, każdy krok nad przepaścią, a nawet samoleczenie płacą się nierozerwalną częścią historii, jakbyśmy brali wkład w jednej, długiej cut-scence. Jeśli zabrakło w tym świetnej finezji domem z Uncharted 4, to dopiero przez kilka zbyt częste pauzy, by podczas medytacji zapisać grę, czy walki z bossami, chcące z serii nieco większej przerwy w kierunku naprzód. Etapem to a my sami odwołujemy się mimochodem, patrząc na mieszkający świat gry i szturmowców Imperium, którzy nieporadnie walczą z dowolnymi lokalnymi zwierzakami.
youtube
Poszukiwacze zaginionych grobowców
Rozgrywka, która tak właściwie dopełnia fabułę, oparta stała na dwóch głównych filarach: konkurencji i przemierzaniu poziomów połączonym z eksploracją. Generalnie rzadko po prostu biegniemy przed siebie. Ciągle za wtedy starej do tworzenia z wciągającą platformówką TPP. Wspinamy się, ślizgamy po zboczach, skaczemy, pokonujemy przepaście na linach, czasem łączymy to suma w trudnych sekwencjach, by osiągnąć się w wskazane miejsce. Cal często wymaga także używać Mocy, by popchnąć jakiś obiekt czy zatrzymać ruch, jednak nie jest przy tym zbyt wszechstronny. W pewnych czynnościach wyręcza go maszyna z naturą, czyli sympatyczny robot BD-1, który nie tylko odblokowuje liczne przejścia, ale i ekscytuje się za nas znajdźkami.
Upadły zakon to jedyne zaprzeczenie totalnej swobody w normalnych światach i... całe szczęście. Labirynty kilkupoziomowych wąskich przestrzeni oraz korytarzy, z okresem odkrywających jeszcze dużo doświadczeń i zakamarków w charakterze Metroidvanii (a ostatnio choćby Darksiders 3), są jak powiew nowości w tokach mody na open-worldy. Bliższy okres z grą wynagradza różnorodna sceneria odwiedzanych planet oraz poukrywane tu również ówdzie sekretne miejsca, trafienie do jakich pragnie odrobiny kombinowania.
Nieźle zaprojektowano również zagadki środowiskowe w grobowcach, które nie są ani przegięte, ani prawe do bólu, a twórcy za pomocą robota BD-1 udzielają jedynie zdawkowych podpowiedzi. Co więcej – wszystko zaprojektowano tak, że łatwo do jednego końca gry odkrywamy jakąś inną mechanikę ciągnięcia się czy pokonywania przeszkód. Zupełnie jak w sukcesu walki, choć tam związane stanowi wtedy z drzewkiem wzroście i prywatnymi opiniami o nauce kolejnych sztuczek.
Cal Kestis to Jedi, to nie korzysta z grubego blastera, jedynie z „eleganckiej stoi na dużo cywilizowane czasy”. Jak więc twórcy poradzili sobie z wyprawą na podobny dystans za pomocą miecza świetlnego? W moim doświadczeniu wzorowo, choć wszystko zależy tu z wybranego poziomu trudności. Na najprostszym można zmierzać do przodu jak przecinak, nie powtarzając się paskiem zdrowia czy koniecznością blokowania ciosów lub robienia uników. Na tradycyjnym wystarczy odrobinę bardziej uważać. Wyzwanie tworzy się na „hardzie” i tutaj trzeba już bardzo skupić się przed każdą okazją, bo autora nie wykonali leniwego manewru podbicia paska zdrowia przeciwników, tylko zmienili takie prace jak np. czas, w jakim można przygotować blok czy wyprowadzić kontrę. W wyprawach na hardzie naprawdę nadaje się skill, natomiast nie dłuższy czas machania mieczem. Nie powiedziałbym jednak, iż to sport na skalę Dark Souls.
Tumblr media
Inspiracje różnymi tytułami, pokroju właśnie Dark Souls, Bloodborne’a, Sekiro czy God of War, może w wielu małych elementach (np. w zapisywaniu stanu gry w zakładach odpoczynku czy w działaniu straconego zdrowia i poznania po śmierci od przeciwnika, jaki nas pokonał), niemniej generalnie nie zajmuje się tu poczucia jakieś bezwzględnej kary za wszystek najmniejszy błąd. Walka jest trudna, ale wykonalna – niezależnie, czy dopada nas liczniejsza siła szturmowców Imperium, czy sami boss. Machanie mieczem świetlnym sprawia sporo frajdy, głównie dzięki odpowiednim animacjom. Cal potrafi wykonać istny balet śmierci, prześlizgując się na plecach wrogów, ciąć z drugich książki i wykończyć akcję soczystym finiszerem.
Do tego myśli jeszcze używanie Mocy na wrogach, których można spowolnić, przyciągnąć lub oddalić z siebie. Sama mechanika nie przewiduje może jakichś niesamowitych, trudnych do wyuczenia combosów, ale łączenie Mocy z drugimi atakami mieczem oraz parowaniem i unikami potrafi dać niesamowite efekty. I o tym, czy prędzej rozwiniemy możliwości miecza, czy Mocy, decydujemy w drzewku rozwoju wydanym na trzy kategorie.
Drzewko rozwoju jest właśnie skojarzone ze zdobywaniem punktów doświadczenia, jest tutaj ta i kosmetyczna zmiana wyglądu pozostałych elementów czy personalizacja miecza, ale wszystkie te techniki RPG zawsze są dużo w kształcie. Wspomagają rozgrywkę, jednak absolutnie nie występują na pierwszy plan. Nie uważa mowy o żadnym grindzie punktów, celowym spowalnianiu rozgrywki, by coś kupić lub przejść dalej. Star Wars Jedi Upadły zakon to przede wszystkim fabularna gra akcji, z czystymi, prostymi zasadami – jak za dawnych, dobrych momentów.
Szkoda tylko, iż te odniesienia do dawnych momentów (kiedy sukcesem istniałoby w ogóle uruchomienie gry) można jeszcze odczuć w komforcie rozgrywki – przynajmniej na konsoli PlayStation 4. Testowana przeze mnie wersja była kilkoro problemów technicznych, które pogłębiały się, im dużo otwartego terenu bądź przeciwników było około. Oddało się przymknąć spojrzenie na kilka młodych, doczytujących się z opóźnieniem tekstur, ale produkcja ta posiadała te, niestety, nieźle chrupnąć, a wtedy prędkość wyświetlanych klatek spadała sporo poniżej 30, i kilka razy cały obraz zatrzymał się na kilkoro sekund, dając objawy zawieszenia gry.
Tumblr media
Na przedpremierowym pokazie pracowałeś na dużym komputerze a tam niczego takiego nie doświadczyłem, ale zwiedzałem głównie początkową planetę Zeffo, na jakiej – o dziwo – eksploracja i walka nie sprawiały kłopotów zarówno na PS4. Wyglądając na nie najlepszą przecież jakość oprawy graficznej, trudno winić tu brak mocy konsoli – problemy są nieco w linijkach kodu i bierzmy okazję, że stosowne łatki łatwo to naprawią.
Nowa nadzieja dla gier EA?
Pomimo technicznych zgrzytów przy Star Wars Jedi Upadły zakon a tak podejmował się świetnie – niemal jak za dawnych czasów, chodząc po raz ważny w każdy kultowy tytuł z uniwersum gwiezdnej sagi. Respawn Entertainment tak może bez wstydu postawić swoją grę obok chociażby Jedi Outcast. Długo oczekiwali na taki tytuł. Czy Cal Kestis będzie modnym Kyle’em Katarnem? Nie zamierzam pojęcia. W wszelkim razie początek imienia i nazwiska brzmi podobnie.
Upadły zakon łączy wciągający gameplay i niezłą fabułę – pewno wtedy jeden znak? Może Energia jest niesamowita w niniejszym rudzielcu, a dla gier Star Wars spod szyldu Electronic Arts zabłysła w kraju nowa możliwość? Póki co w następnej kolejności poproszę o nową wersję X-Winga lub TIE-Fightera. Mam wrażenie, że prezentował w ostatnie terminy zbyt dawno, dawno temu, jakby gdzieś w przyszłej galaktyce...
0 notes