#najdłuższa noc
Explore tagged Tumblr posts
Photo
Maskarada żywiołów: Carole przesilenia (on Wattpad)
Carole - średniowieczny taniec kołowy, wywodzący się z pogańskich obrzędów, związanych z zimowym przesileniem.
Przesilenie zimowe - 22 grudnia, rozpoczęcie astronomicznej zimy i zarazem najdłuższa noc w roku.
Chłodne popołudnie, Władcy Czterech Żywiołów i narada, która zmieniła wszystko - tak Królestwa pamiętają tamten dzień. Teraz, siedem lat od zamachu Podziemia, przygotowują się do obchodów zimowego przesilenia. Jednak wróg wciąż czai się w ciemności, a ta ostatnio zyskuje na popularności za sprawą rosnącej w siłę sekty. Nad krainą zapada złowrogi cień, buntownicy wychodzą na powierzchnię, ludzie znikają, upiory budzą się ze snu. A szepty niosą wieść, że wkrótce powróci ta, którą skazano na wieczne zapomnienie.
W książce pojawiają się sceny przemocy, sporadyczne wulgaryzmy i wątki romansowe.
Kategoria wiekowa: 13+
Pierwszy tom "Maskarady żywiołów" składa się z 4 części, które publikowane będą co miesiąc od dziś (28.09.2024 ):
I Melodie końca
II Szczurzy dramat
III Królewskie eliminacje
IV Pod królestwami
#caroleprzesilenia#bunt#maskaradażywiołów#dlanastolatkow#elfy#fantastyka#fantasy#magia#middleages#moce#romans#romantasy#royal#steampunk#supernatural#tajemnica#walka#zdrada#przyjazn#podstep#love#youngadult#ya#power#wattpad#crime#elements#maskaradazywiolow#autorskaksiazka#anotheronefromchaos
0 notes
Text
Dżem z pomarańczy gorzkiej Confiture d oranges Amère
Konfitury z pomarańczy gorzkiej Dzem z pomaranczy gorzkiej Confiture d’oranges Amère (Lenôtre)
Konfitury, dżem z pomarańczy. Gorzkie pomarancze.
Potrzebne Składniki : ---------------------------- 5 kg pomarańczy 1,5 kg cukru 2 szklanki wody Opcjonalnie dodaje się 1 cytrynę ale ta odmiana pomarańczy jest tak kwaśna że ja już cytryny nie dodaję.
Konfitury z pomarańczy świetne na śniadanko.
Sposób przygotowania : -----------------------------
Taka ilość cukru sprawia że ten dżem jest kwaśny, można go mieszać ze słodkimi dodatkami np. do słodkiego ciasta, do mięsa. Słoiki można wygotować ale lepiej wyjałowić je w piekarniku ponieważ jak gotujemy w wodzie to na słoikach często osiada kamień jak na czajniku elektrycznym i brzydko to wygląda. Do zimnego piekarnika dajemy słoiki i nastawiamy piekarnik na 105 °C i dezynfekować słoiki około 10 minut. Pokrywki możemy gotować w garnku z wodą. Najlepiej słoiki i pokrywki dezynfekować przed samym przekładaniem dżemu do słoików. Najwięcej czasu zajmuje obieranie pomarańczy z pestek i z białych gorzkich włókien oraz ściąganie białej części ze skóry. Ja staram się to wszystko ściągnąć by jak najwięcej usunąć części, które dają goryczkę bo za dużo goryczki nam nie smakuje. Niektórzy dają pomarańcze w całości do malaksera, siekacza elektrycznego. I wtedy najdłuższa część czyli obieranie z gorzkich części odchodzi. Można starać się kupić pomarańcze bezpestkowe to nam ułatwia pracę. Skórka z pomarańczy też lepiej smakuje bez tej białej części wewnętrznej. Pomarańcze trzeba bezwzględnie dokładnie umyć wyszorować szczoteczką do jarzyn i owoców. Dajemy do garnka pomarańcze w całości i gotujemy przez około 5-10 minut. Następnie pomarańcze dajemy do miski z wodą i odstawiamy na cały dzień i noc do moczenia. Pomarańcze na drugi dzień kroimy na ćwiartki i obieramy ze wszystkich gorzkich części, wyciągamy pestki. Dajemy do garnka o grubym dnie. Jak pomarańcze są podgotowane i namoczone to ze skórki bardzo łatwo schodzi jej biała część. Obrane pomarańcze z sokiem dajemy do garnka. Skórki z pomarańczy rozdrabniamy w siekaczu elektrycznym i dodajemy do garnka z obranymi pomarańczami. Skórki z pomarańczy można tez pokroić w długie wąskie paseczki. Dodajemy wodę gotujemy przez 30 minut pod przykryciem. Dodajemy cukier i gotujemy na małym ogniu przez około 3 godziny pod przykryciem. Zostawiamy do wystygnięcia i na drugi dzień gotujemy około 2 godziny. Pomarańcze zrobiły się mięciutkie, rozpadają się w ustach i sos zgęstniał. Można zawsze skosztować czy takie nam smakują czy chcemy jeszcze bardziej miękkie wtedy gotujemy jeszcze dodatkowy czas np. 30 minut, 1 godzinę. Gorący dżem przekładamy do wyjałowionych słoików i zakręcamy pokrywką od razu. Ustawiamy na desce drewnianej do góry nogami. Dodatkowo można słoiki pasteryzować czyli wstawiamy je do garnka tak by wzajemnie się nie dotykały nawet można dać ręcznik. nalewamy wody aż zakryje słoiki i zagotowujemy. Podnosimy temperaturę niezbyt gwałtownie bo słoiki będą całe się ruszać i nawet mogą się przewrócić. Są różne szkoły pasteryzacji w tym wypadku myślę że parę minut na małym ogniu wystarczy chcemy tylko pozbyć się bakterii. Gdy pokrywki zrobią się wypukłe to oznacza że pasteryzacja dobiegła końca. Wyciągamy słoiki obracamy do góry dnem, zawsze w ten sposób studzimy przetwory. Pasteryzację możemy też robić w piekarniku. Pasteryzacja wydłuża termin przydatności przetworów. Ja lubię przygotowywać też dżem w malutkich jednorazowych słoikach takich na jeden posiłek. Malutkie słoiki z konfiturami są też bardzo fajnym prezentem, można je dodatkowo ozdobić kokardką, przykleić zabawne napisy, nie tylko opis profesjonalny czyli: Data powstania przetworów i co zawierają słoiki.
Gotujemy całe pomarańcze około 15 minut.
Pomarańcze moczymy w wodzie.
Pomarańcze moczone w wodzie przez cały dzień i całą noc.
Obieramy pomarańczę z białych włókien. Odpadów jest całkiem sporo przy takim filetowaniu ale efekt końcowy nam to wynagradza.
Ściągamy białą warstwę ze skórek pomarańczy.
Skórki dajemy do siekacza elektrycznego
Siekamy tak drobno jak nam pasuje.
Słoiki dezynfekujemy gotując w wodzie albo piekąc w piekarniku.
Wyparzone słoiki i pokrywki czekają na wypełnienie.
Ugotowane pomarańcze z cukrem albo raczej usmażone pomarańcze z cukrem i odrobiną wody.
Za pomocą np. łyżeczki umieszczamy dżem w słoiku.
Napełnione i zakręcone słoiki obracamy do góry nogami. Robimy to po to by słoik był dobrze zamknięty ponieważ gumowa powłoka na zakrętce pod wpływem ciepła robi się bardziej elastyczna i dokładniej dopasowuje do gwintu słoika. Po pasteryzacji robimy to samo.
Słoik gorący stojący na zakrętce by gumka na pokrywce była elastyczna pod wpływem gorącego dżemu lub pod wpływem pasteryzacji.
Wkładamy słoiki do garnka i zalewamy wodą ponad pokrywki słoików. Ważne by słoiki nie stykały się ze sobą. Można dać ręcznik. Podgrzewać powoli żeby słoiki się nie ruszały jak woda buzuje.
Na małym ogniu gotujemy około 5 -10 minut. Pasteryzacja zabija wszystkie drobnoustroje, które dostały się do słoika. Po pasteryzacji słoiki obracamy do góry dnem i zostawiamy do wystygnięcia tak jak pokazane wyżej.
Jak już słoiki wystygły na desce, możemy je ozdobić.
Kolorowe wstążeczki ładnie wyglądają.
Wkładamy do koszyka i dajemy na stół.
Możemy też przykleić karteczki z przeróżnymi wesołymi opisami. I tak mamy "oczko" - 21 słoiczków tworzy piękną piramidkę.
Takie udekorowane dajemy np. do ładnego koszyka wiklinowego.
Różne rozmiary, wesołe opisy, kolorowe pokrywki i wstążeczki w ładnym koszyczku można przygotować dla gości, którzy wychodząc zabiorą sobie do domu słodki, smaczny i sympatyczny prezencik. Albo po prostu ustawić na stole do śniadania.
🍊 ♥ Smacznego Bon appétit ♥ 🍊
CIEKAWOSTKI: ----------------------------- W miejscowość Menton na Lazurowym Wybrzeżu we Francji co roku w sezonie kiedy na drzewach jest wysyp cytrusów czyli w zimie, a dokładniej w lutym, organizowane jest Święto cytryn - la Fête du Citron. 140 ton cytrusów jest średnio potrzebnych by stworzyć niesamowite rzeźby. Przez 3 tygodnie można podziwiać te wspaniałe rzeźby, które co roku mają inny motyw przewodni. I tak np. 70-ta w 2003 roku motywem przewodnim była "Alicja z krainy czarów" (Alice au pays des Merveilles / Alice in Wonderland- brytyjskiego pisarza - Lewis Caroll ) , a np. 80 w 2013 motywem było "W 80 dni dookoła świata" ("Le Tour du monde en 80 Jours" francuskiego pisarza -Jules Gabriel Verne) Święto to pod tą nazwą odbywa się od 1934 roku specjalnie z myślą o turystach. W 2021 roku parada nie odbyła się z powodu epidemii Koronawirusa Covid-19. Parada w Menton odbywała się już wcześniej od 1876 roku. Gdy impreza się kończy można bardzo tanio kupić te cytrusy z rzeźb, które nadają się do konsumpcji i np. zrobić wspaniałe konfitury z pomarańczy.
Dżem z pomarańczy do kawy czy herbaty z słodkim rogalikiem idealnie pasuje.
THE END <><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
0 notes
Text
Najdłuższa noc
Belle epoque, czyli czas rozkwitu i spokoju w Europie, to okres, w którym powstało kino, kabaret, a w sztuce królowały secesja i impresjonizm. Wtedy też rozgrywa się w Krakowie akcja ,,Najdłuższej nocy”, której autorami są Marek Bukowski oraz Maciej Dancewicz.
W 1904 roku na krakowskich Plantach została zabita młoda kobieta. Trzy miesiące później z miejskiego stawu wyłowiona zostaje jej głowa. Wszystko wskazuje na to, że w mieście pojawił się tajemniczy sprawca dokonujący brutalnych morderstw. Kiedy w Krakowie panuje strach i przerażenie na odległych wodach świata Jan Edygei-Korycki pragnie zapomnieć o swojej nieszczęśliwej miłości. Gdy otrzymuje telegram z informacją o śmierci matki, postanawia wrócić do rodzinnej miejscowości, gdzie trafia w centrum kryminalnych wydarzeń, których staje się częścią. O tym, co zgotował los Janowi dowiecie się sięgając po ,,Najdłuższą noc”.
Książka ta nie jest kryminałem sensu stricto, ponieważ zawiera także elementy charakterystyczne dla powieści społeczno-obyczajowej oraz przygodowo-łotrzykowskiej. Trzonem całej historii jest wprawdzie wątek tajemniczych i brutalnych morderstw w Krakowie, ale obok niego autorzy przybliżają czytelnikowi życie społeczne miasta, miłosne perypetie głównego bohatera, a także jego marynarskie przygody. Mimo tego, że Bukowskiemu i Dancewiczowi udało się sprawnie poprowadzić akcję, w moim odczuciu wątek przygodowy i opisywanie losów Jana w egzotycznych rejonach świata nieco zgrzyta z klimatem Krakowa, w którym dzieje się akcja ,,Najdłuższej nocy”.
W dużej mierze o sukcesie każdej książki, obok akcji, decyduje kreacja postaci. W mojej ocenie nie wszyscy bohaterowie zostali w pełni wykorzystani w powieści. Postacie głównego bohatera i śledczych biorących udział w dochodzeniu są wyraziste i charakterystyczne, lecz rodze��stwo Skarżyńskich nie do końca mnie przekonuje. Moim zdaniem istotni w rozwiązaniu zagadki tajemniczych morderstw bohaterowie zostali pokazani w sposób zbyt powierzchowny.
Mimo tych uwag, ,,Najdłuższa noc” nadal jest dobrą powieścią z intrygującym wątkiem kryminalnym. Książka napisana jest lekkim językiem, dzięki czemu czyta się ją szybko, co niewątpliwie jest jej atutem.
Autor: Tomasz Pawlik
Korekta: Renata Krajewska
1 note
·
View note
Text
Andrzejki - Historia oraz niektóre andrzejkowe wróżby i zabiegi magiczne
Andrzejki – wieczór wróżb odprawianych w nocy z 29 na 30 listopada, w wigilię świętego Andrzeja, patrona Szkocji, Grecji i Rosji. Pierwsza polska wzmianka literacka o nim pojawiła się w 1557 za sprawą Marcina Bielskiego.
Dzień ten przypada na końcu lub na początku roku liturgicznego. Andrzejki są specjalną okazją do zorganizowania ostatnich hucznych zabaw przed rozpoczynającym się adwentem.
W Szkocji obchodzony 30 listopada dzień świętego Andrzeja jest świętem narodowym.
Historia
Niegdyś wróżby andrzejkowe miały charakter wyłącznie matrymonialny i przeznaczone były tylko dla niezamężnych dziewcząt (męskim odpowiednikiem andrzejek były katarzynki). Początkowo andrzejki traktowano bardzo poważnie, a wróżby odprawiano tylko indywidualnie, w odosobnieniu; w czasach późniejszych przybrały formę zbiorową, organizowaną w grupach rówieśniczych panien na wydaniu, zaś współcześnie przekształciły się w niezobowiązującą zabawę gromadzącą młodzież obojga płci. Pochodzenie andrzejkowych wróżb matrymonialnych nie jest do końca znane – niektórzy autorzy wskazują na starożytną Grecję, podkreślając podobieństwo źródłosłowu imienia Andrzej (Andreas) i greckich słów aner, andros oznaczających męża, mężczyznę; inni odwołują się do kultu starogermańskiego boga Frejra, dawcy bogactw, bóstwa miłości i płodności.
Niektóre andrzejkowe wróżby i zabiegi magiczne
Indywidualne:
Dziewczyny wysiewały w garnkach lub na skrawku pola ziarna lnu i konopi, które zagrabiano męskimi spodniami, w nadziei, że sprowadzi to do domu kandydata na męża (Kresy Wschodnie).
Jeśli dziewczyna pościła przez cały dzień i modliła się do świętego Andrzeja, to we śnie mógł ukazać się jej przyszły ukochany (powszechne).
Jeśli ucięta przez pannę w dniu świętego Andrzeja gałązka wiśni lub czereśni zakwitła w wigilię Bożego Narodzenia, dziewczyna mogła liczyć na rychłe pójście za mąż (powszechne).
H. Siemiradzki. “Noc św. Andrzeja - Wróżbita”, 1867
Zbiorowe:
Losowanie przedmiotów o symbolicznym znaczeniu, np. listek oznaczał staropanieństwo, obrączka lub wstążka z czepka – bliski ślub, różaniec – stan zakonny.
Wylewanie wosku na zimną wodę (często przez ucho od klucza) i wróżenie z kształtu zastygłej masy lub rzucanego przez nią cienia sylwetki przyszłego wielbiciela, akcesoriów związanych z jego zawodem itp. (zob. też ceromancja).
Ustawianie od ściany do progu jeden za drugim butów zgromadzonych panien: ta, której but pierwszy dotarł do progu, miała jako pierwsza wyjść za mąż.
Strona, od której zaszczekał pies, miała być tą, z której nadejdzie przyszły oblubieniec. Dziewczyny dawały psu pieczone pierożki lub kulki z ciasta oznaczające jedną z nich i obserwowały, którą pies zje jako pierwszą.
Panny ustawiały się w koło i wpuszczały do środka gąsiora z zawiązanymi oczami; dziewczyna, do której gąsior najpierw podszedł (albo skubnął) – jako pierwsza miała wyjść za mąż (wróżba znana na Kujawach i w Małopolsce).
Dziewczyny kładły na ławie placki posmarowane tłuszczem i sprowadzały psa; ta dziewczyna, której placek został najpierw zjedzony, jako pierwsza miała wyjść za mąż (wróżba znana na Mazowszu).
Uczestnicy zabawy pisali imiona na dwóch kartkach: imiona dziewczyn na jednej, a chłopców na drugiej. Potem dziewczyna przekłuwała z czystej strony kartkę z imionami chłopców tak, by ich nie widzieć. Dziewczyna miała potem wyjść za mąż za chłopca o imieniu, które przekłuła. Chłopcy natomiast przekłuwali kartkę z imionami dziewczyn (wróżba nowoczesna, znana w całej Polsce).
Wróżenie ze skórki jabłka – panna obiera jabłko tak, by skórka była jak najdłuższa; następnie rzuca ją za plecy przez lewe ramię. Litera, w jaką ułoży się skórka będzie pierwszą literą imienia jej narzeczonego.
Wylewanie ołowiu na zimną wodę przez ucho od klucza
Cień rzucany przez figurę odlaną z wosku
#Andrzejki#HistoriaAndrzejek#NiektóreAndrzejkoweWróżby#NiektóreZabiegiMagiczne#Wróżby#Czary#Magia#MagiaMiłosna#BiałaMagia
0 notes
Text
Długo to nie znaczy wiecznie, przecież dobrze wiem, a na razie bezskutecznie modlę się o sen. Wiem, najdłuższa noc ma na mecie zawsze świt. Trzeba będzie wstać, wyprostować się i iść !
1 note
·
View note
Text
Najdłuższa zima w roku
Lin siedziała w niemal pustej, a z pewnością niemal idealnie cichej oberży. Za oknem delikatnie prószyło. Zima dawała się tutaj naprawdę we znaki.
Szurała delikatnie drewnianym kuflem, o drewniany blat. Barszcz wewnątrz już dawno przestał parować, a nawet zaczęły wyłaniać się na jego tafli wyraźne oka tłuszczu. Słońce było już blisko Yggodras, ale jego mieszkańcy musieli jeszcze się trochę pomęczyć z tą nocą polarną. Musiało być to nieco uciążliwe, choć pewnie tubylcy zdążyli przywyknąć. Ciężko to stwierdzić. Przekazanie tego regionu miało miejsce jednak dość niedawno. Nowi nabywcy zdają się jednak dobrymi nowymi rezydentami.
Kobieta siedząca w kącie izby przygryzła lekko czarną wargę. Patrzyła teraz w nicość, jej palce zaciskały się na naczyniu, zbielałe lekko, nietypowo wręcz dla jej karnacji. Nie przeszkadzał jej nawet biały kosmyk, który uciekłszy spomiędzy burzy kruczoczarnych włosów, sięgających połowy szyi, opadł jej bezwładnie na twarz. Można by pomyśleć że ta ciągła ciemność była dlań lekko przygnębiająca. Jednak w jej profesji, zdążyła do niej przywyknąć. Spojrzała na chwilę za okno. Szkła noktowizyjne są jednak dobrym wynalazkiem. Zwłaszcza tutaj. Bez wątpienia przydatne. Widziała zarysy postaci – niewielu co prawda, ale byli. Przechodziły różne istoty. Cały proces przekazania wprowadził tu znaczną multirasowość. Ale to się wkrótce zmieni.
Lin nie dostrzegła jednak smukłej postaci, zmierzającej prosto do karczmy. Usłyszała wprawdzie dźwięk otwierania i zamykania drzwi. Nie obeszło się też bez charakterystycznego świstu, towarzyszącego podróżnemu wiatru. Odwróciła wzrok dopiero, gdy kątem oka wyłapała, że postać siada naprzeciw niej, przy jej stoliku. Nie powiedzieć wyrwał ją trochę z zamyślenia, ale nie można powiedzieć o zaskoczeniu, bo spodziewała się go.
- Byłeś na spotkaniu? – rzuciła pozornie beznamiętnie, ale uśmiechnęła się przy tym ciepło. Czarnoskóry chłopak – jej rodak – zaczerwienił się troszkę, choć mogła to być kwestia mrozu na zewnątrz.
- Byłem – rzekł wyraźnie zadowolony. Tak można by przynajmniej wywnioskować po jego uśmiechu. Zdjął płaszcz podróżny i odwiesił na krzesło. Poklepał się jeszcze delikatnie i niemal niezauważalnie po kieszeni kamizelki, jakby się upewniał że nic z niej nie zgubił. Przez chwilę zdawało się, że chce coś powiedzieć, lecz… Nie zrobił tego. Po krótkiej chwili usiadł po prostu, oparł się łokciami o blat i wbił wzrok w twarz towarzyszki.
- No i!? – ponagliła go, niecierpliwa odpowiedzi.
- No i… - zaczął, z wstawioną dramatyczną pauzą – Na spotkaniu zebrały się trzy stołki.
- Trzy?
- Tak – pokiwał zdecydowanie głową, widząc uniesione brwi Lin.
- Poza gubernatorem Yggodras i kanclerzem Drakkenów, był jeszcze jakiś dziwny typ, twierdzący że reprezentuje interesy Wędrownych Klanów.
- Może przyszedł ściągnąć prowizję? Dojdzie w ogóle do porozumienia?
- Tak jak już zdążyliśmy ustalić, Allayi chcą odszkodowania za region, z tytułu rękojmi od Drakkenów. Nie jest to do końca umowa handlowa, więc nie wiem czy chodzi o prowizje.
- Chwila, chwila, jak to nie wiesz? Zadaniem szpiega jest wiedzieć Sheez!
- Tylko że - przerwał jej – ten gość nie był z Wędrownych Klanów.
- To w końcu był czy nie był?
- Tak wyglądał i za takiego się podawał. Ale mi on nie wyglądał na Wędrownego. Już z wieloma miałem do czynienia i ten nie zachowywał się jak tamci. Nie zachowywał się jak kupiec.
- Ale coś chyba jednak mówił? – dziewczyna zaczynała coraz gwałtowniej gestykulować, choć jej głos pozostawał dość spokojny.
- Tyle że nie zrozumiałem ani słowa. Posługiwał się jakimś dziwnym dialektem. Ale tamci zdawali się rozumieć. – Lin pokiwała głową. Sheez w tym czasie westchnął lekko, po czym wstał i wziął kubek Zapomnianej.
Był wysoki, miał ciemną, popielnie czarną twarz, przez którą przechodził po przekątnej biały pas – tradycyjne malowanie jego rasy, oraz lekko rozczochrane, krótkie, czarne włosy. Wyglądał dość młodo, choć pewne doświadczenia już miał. Niewielkie, ale od czegoś trzeba zacząć.
- Poproszę żeby podgrzali
- Nie, czekaj, nie trzeba – podniosła się lekko i chwyciła go za nadgarstek. Mężczyzna posłusznie usiadł. Patrzyli się przez chwilę na siebie.
Lin natomiast nie odbiegała mocno od kanonu piękna wśród Zapomnianych. Miała czarne włosy, z jednym kosmykiem malowanym na biało, czarną twarz przecinały jej dwa wąskie, poprzeczne, białe pasy. Rysy miała przy tym młode, delikatne, choć wybitnej piękności nie stanowiły.
- Co cię przywiało tak daleko od domu? – odezwała się w końcu. Sheez spuścił wzrok. Zdał sobie sprawę że właśnie obracał pod stołem w palcach mały obiekt, pudełeczko. Szybko schował je z powrotem do kieszonki w kamizelce. Uśmiechnął się lekko na to pytanie i starając się brzmieć jak najpoważniej, rzekł:
- Obowiązki. – Ta odpowiedź jednak zdawało się, nie ukontentowała dziewczyny. Pokręciła głową, ściągnęła kącik ust i odezwała się.
- Nie Sheez. Ty nie musiałeś tu przyjeżdżać. - Tamten po chwili westchnął i przyznał
- Nie musiałem… - znów wyjął z kieszeni pudełeczko. Znów zaczął obracać je w palcach. Odwrócił wzrok, zastukał paznokciami o blat stołu.
- Lin…
- Tak? - Zdawał się zbierać w sobie, ale… Chyba nie wyszło. Odezwał się w końcu.
- A ty czemu tu jesteś? – Dziewczyna uśmiechnęła się znów uroczo. Jej idealnie niebieskie oczy zdawały się iskrzyć.
- Bo chcę – powiedziała. Widząc że to z kolei nie ukontentowało za bardzo Sheeza, zmarszczyła lekko brwi, po czym nachyliła się gwałtownie do niego.
- Pokazać ci coś fajnego? – rzuciła tajemniczo, po czym bez chwili namysłu wstała, odwróciła się, rzucając mu przelotne spojrzenie i ruszyła po drewnianych chodach na górę. Mężczyzna znów posłusznie wstał i podążył za nią.
Weszli do jednej z komnat o białych ścianach i skromnych meblach. Łoże, kufer, stolik z taboretem i komoda. Wszystko w przyzwoitym stanie, jak na Allayi przystało. Wisiał tu nawet jeden obraz, ukazujący piękno mchowych pereł w zimowym krajobrazie.
- Siadaj! Zamknij oczy! – poleciła mu Lin. Ten rzecz jasna zrobił o co prosiła. Usiadł na łóżku i poczuł że tamta zrobiła to samo. Czkał w chwili lekkiego napięcia, niepewny tego, co dla niego szykuje towarzyszka. Nie minęła długa chwila, gdy poczuł jak coś ciężkiego spada na jego kolana. Odruchowo otworzył oczy i nachylił się w przód, tam jednak czekała kolejna pułapka, bo w porę zorientował się że centymetr przed jego oczami znalazła się pozłacana klamra, otwartej walizki. Potrzebował chwili, by się otrząsnąć, po której spojrzał na zawartość, a później na zafascynowaną twarz Zapomnianej.
- Piękne co? – usłyszał. W walizce znajdowały się dwie, miniaturowe, połyskujące zielenią kusze z mitrytu.
- Prezent Neoneya.
- Neoneya? Z jakiej okazji – zapytał Sheez, wcale nie bez delikatnej pogardy. Nie lubił go, cóż zrobić.
- Też nie wiem. Zapytam go przy najbliższe okazji. Ale… Miło z jego strony.
- Bardzo nie chce byś nie dała się zabić.
- Przecież się nie dam!
- W to nie wątpię – uśmiechnął się złośliwie.
- Hej! Co złego może się stać? –
A mówiło się „nie wywołuj wilka z lasu”. Tym razem wilk miał świetne wyczucie czasu. Zaraz po słowach młodej wywiadowczyni, drzwi do izby wręcz wypadły z zawiasów, a stanął w nich wysoki, czarny jak noc Allayi, z dużą tarczą w lewej ręce.
Lin odruchowo chwyciła mitrytową kuszę – naładowaną na szczęście – i posłała w kierunku intruza bełt. Ten jednak nie sięgnął celu, a jedynie odbił się od perłowej tarczy. Sheez spróbował z kolei wyszarpnąć sztylet z buta, by rzucić się na Allaya, lecz tamten był szybszy. W prawej dłonie nie miał żadnej borni. Miał jednak, przytroczoną do prawego boku sakwę, do której błyskawicznie sięgnął, po czym sypnął przed siebie chmurą połyskliwego pyłu. Oboje Zapomnianych zakrztusiło się na moment, zaczęli kasłać, chłopak nawet wciąż próbował zrobić ze swojego sztyletu użytek, lecz zaraz osunął się bezwładnie na ziemię, razem Lin. Oboje bez ducha.
Gdzie się obudził… w zasadzie sam nie pamiętał, pamiętał tylko jak przytroczono go do tej sali, na wpół trzeźwego. Posadzono go na krześle, a przed nim siedział…
- Kapłan Kultu Wiecznego Końca, Asscencio – przedstawił się. Za jego plecami, po jego prawicy, stał czarny Allayi, ten sam który zaskoczył ich w gospodzie. Jego uśmiech był obrzydliwy, ale jeszcze więcej wstrętu wzbudzała w Sheezie za maska… Ta biała maska, bez oczu i ust. Nienawidził Kultystów z całego serca. Nie spodziewał się że spotka tutaj jednego z nich. Co on tu do cholery robił!?
- Twoja kolej – znów odezwał się ten metaliczny, gładki głos, jakby lekko poirytowany.
Chłopak siedział w jakimś dziwnym, czarnym pomieszczeniu, przy stole z kilkoma świecami. Gdy rozglądał się wokół, nie mógł dostrzec niczego. Ani ścian, ani sufitu. Nawet podłoga zdawała się nie istnieć, gdyby nie wymierny fakt, że stoi na niej jego krzesło. Widział tylko stolik, świece i dwie postaci przed sobą.
- Proszę, bądźmy kulturalni i zachowajmy pewne konwenanse. Wiem że wy Zapomniani nie lubicie ich przestrzegać, ale tutaj gramy na moich zasadach, a więc nie masz wyboru.
- I tak wiecie kim jestem, skoro mnie tu zgarnęliście.
- Ale ja się tobie przedstawiłem, mimo że pewnie moje imię masz głęboko w poważaniu, czego niestety zabronić ci nie mogę. Jeszcze… - Kultysta przed nim, poza rzecz jasna białą maską i dużym, zdobionym diademem miał też czerwoną szatę, oraz kapturek, który okrywał szczelnie jego głowę tak, by nawet skrawek skóry nie był widoczny.
- Czego tu chcecie? Yggodras jest daleko od strefy wpływów Kultu z Is’ryn.
- Ahh, widzę że jednak nie zrobisz mi tej przyjemności. No cóż, po robactwie trzeba się spodziewać wszystkiego. A co do powyższego, to chciałbym ci przekazać, że nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Yggodras nie jest poza naszą strefą wpływów. Cała Auriga jest naszą strefą wpływów, tak dla twojej wiadomości.
- To dlaczego wasza Królowa ciągle siedzi na dupie w tym waszym Is’ryn? Niech się pofatyguje może sama?
- Milcz! – rozległ się głuchy krzyk, który odbił się echem, a stojący z boku Allayi bezceremonialnie wymierzył chłopakowi cios w twarz. Sheez rzucił się, ale ręce skrępowane za szczeblami krzesła odmówiły posłuszeństwa.
- Świnia! Zdrajca narodu! – wrzasnął w stronę istoty.
- A tak przechodząc do konkretów, widzieliśmy agenta, na spotkaniu gubernatora z kanclerzem, może nawet ciebie – podjął znów, beznamiętnym głosem tym w białej masce.
- Co wam do tego?
- To ty tu jesteś na przesłuchaniu, a nie ja. Widzę że nie protestujesz. Przynajmniej jedno mamy z głowy. Chcę tylko żebyś wiedział że nie pozwolimy, by ktoś zakłócił przebieg rozmów między Allayi i Drakkenami. Plan miałeś niezły chłoptasiu, ale nas nie zwiedziesz. Oczy Królowej są nieomylne.
- Wiesz że nic ze mnie nie wydusisz? – Miał ochotę splunąć, lecz powstrzymał się. Czuł jak z jego nosa zaczęła sączyć się krew, rozlewając się po brodzie.
- Biorę poprawkę na waszą silną wolę i te całe treningi które przechodzicie, ale wiem, że każdy ma swoją cenę. – Zapomniany roześmiał się typowi w twarz. Rzucił się jeszcze raz.
- Ha! Chcesz mnie kupić głupku!? Nie ma takich pieniędzy!
- Tak, tak, masz rację, nie mamy pieniędzy – Kultysta mówił wyraźnie znudzonym głosem –Ale mamy dziewczynę… - Po tych słowach nastąpiła cisza.
Sheez zamarł w bezruchu, patrzył się na niego wybałuszonymi oczami. Te słowa uderzyły go mocniej, niż pięść Allaya. Kultysta był dobry. Teraz szpieg naprawdę zaczął się bać. Nagle stracił rachubę, nie wiedział co robić. Rzucił się jeszcze raz.
- Ani jej rusz bydlaku!
- Ah tak, a więc na tym zakończyli byśmy pierwszą sesję. Mam nadzieję że zrobiliśmy pewne postępy. A skoro ziarnko już zasadzone, to teraz czas by stanąć z boku i obserwować jak kiełkuje – Z pewnością się uśmiechnął, pod tą maską bez wyrazu. Był sobie w stanie obie ręce uciąć. Kultysta…
Asscencio wstał, spojrzał z góry na czarnoskórego, po czym bezceremonialnie i gwałtownie sypnął mu w twarz srebrnym proszkiem. Sheez odleciał momentalnie.
Ciąg dalszy nastąpi…
3 notes
·
View notes
Photo
MONA TUSZ - Łódź, Najdłuższa noc w roku
2 notes
·
View notes
Quote
Za każdą noc kiedy wiem kiedy żyje Za każdą chwile kiedy moje myśli są jak czyjeś Za każdy oddech nasz, za przeszłośc która gnije Za to co jeszcze mi dasz jestem gotów i zabije Za każde krótkie zdanie i każde wieczne słowo Za świat, który z tobą chcę zbudowac na nowo Za to co jeszcze zdobędę i z tobą uwspólnie I za to co już mamy jestem gotów i umrę Bo kiedyś ponoc miałem wszystko gdzieś tu obok Dziś wiem, że to wszystko to nic żyjąc z tobą Dziś wiem, że nieważne co by się stało Po tym wszystkim zawsze mi będzie czegoś mało Ludzie dają i biorą wiele lecz chcą miec jedno To czego chcą to to ciepło Ja je znam chcę życ z nim i umrzec to na pewno W moim królestwie z moją królewną Bo jeśli nawet nie znasz mnie, ja znam cię od zawsze. Jeśli myślisz, że nie widzę cię, ja na ciebie patrzę. Jeśli znikniesz i wrócisz, wiesz że znajdziesz tu mnie. Dotkniesz mnie a ja zamknę oczy i znowu umrę. Jeśli cały świat naraz będzie chciał mnie powstrzymać Będę i tak tam, gdzie twój zapach będzie się zaczynać. Będę tam, choćby była to najdłuższa droga, Bo masz we mnie trochę więcej niż przyjaciela i wroga.
4 notes
·
View notes
Text
20-26 grudnia – Wielka Bitwa Niebieska – Światła i Ciemności
21-23 grudnia: Święto Godowe (Zimowe Staniesłońca, czasem obchodzone aż do 6 stycznia – Gody, Kres, Stado, Kolęda). Czczenie Swarożyca, uroczyste spożywanie świętej wieczerzy. Przewidywanie pogody na kolejny rok. Przesilenie zimowe. Najdłuższa noc w roku, ale po niej dzień znów zaczyna się wydłużać. Wróżono pomyślność w nadchodzącym roku, grupy w rytualnych przebraniach obchodziły wszystkie domy…
View On WordPress
0 notes
Photo
Najdłuższa noc Maciej Dancewicz, Marek Bukowski Najdłuższa noc Maciej Dancewicz, Marek Bukowski Jest grudzień 1904 roku. Niespełna trzydziestoletni Jan Edigey-Korycki płynie na statku „Legion” do portu na Madagaskarze.
0 notes
Text
Krwawa Belle Epoque
Kraków przełomu wieków, makabryczne zbrodnie, seryjny morderca, początki kryminalistyki, tajemnicza symbolika – takie jest mroczne i niepokojące oblicze pięknej epoki. „Najdłuższa noc” Marka Bukowskiego oraz Macieja Dancewicza, autorów scenariusza serialu „Belle Epoque”, od 15 lutego w księgarniach. Bez cenzury.
Kraków, grudzień 1904 r. Na Plantach zostaje znalezione brutalnie okaleczone ciało kobiety. Przy ofierze nie ma żadnych dokumentów ani rzeczy osobistych, więc zidentyfikowanie ofiary jest niemożliwe. Trzy miesiące później dochodzi do kolejnej zdrobni. Czyżby miasto terroryzował seryjny morderca? Kraków paraliżuje strach. Miasto huczy od plotek. Mordercę należy znaleźć, zanim popełni kolejną zbrodnię.
Początek XX wieku, belle époque, czas rozkwitu nie tylko sztuki, ale także techniki. Teatr Miejski przy placu Świetego Ducha posiada własną elektrownię, po ulicach miasta jeżdżą już pierwsze automobile. W Krakowie otwiera się nowoczesne laboratorium kryminalistyczne, a informacje zdobyte dzięki nowym metodom będą miały ogromne znaczenie dla prowadzonego właśnie śledztwa. Nawet najwięksi sceptycy przyznają wkrótce, że działalność laboratorium jest imponująca.
Misternie skonstruowana intryga, morderstwa popełniane z zimną krwią, przestępczy Kraków i tajemnicza symbolika - „Najdłuższa noc” to książka, której lektura usatysfakcjonuje nawet najwytrawniejszych czytelników kryminałów. Autorzy, Marek Bukowski i Maciej Dancewicz, nie tylko przedstawiają mroczną historię i tworzą pełnokrwistych bohaterów. Pokazują również, jak rodziła się nowa epoka, jak wyglądało zderzenie postępu cywilizacyjnego i przełomu obyczajowego ze światem biedy i zabobonów.
15 lutego stacja TVN wyemituje pierwszy odcinek serialu kryminalnego „Belle Epoque”, którego scenariusz napisali autorzy „Najdłuższej nocy”. Serial, zapowiadany jako jedna z najważniejszych produkcji wiosennej ramówki, klimatem przypominający brytyjski „Ripper Street”, z pewnością trafi w gusta fanów kryminalnych opowieści. Na ekranie zobaczymy m.in. Pawła Małaszyńskiego, Magdalenę Cielecką, Weronikę Rosati oraz Olafa Lubaszenkę.
0 notes
Quote
Daj mi spokój, wypuść mnie, Duszę się Nie mogę żyć z tym wszystkim za sobą Czy to już prawie koniec? Najdłuższa noc, moja najmroczniejsza godzina. Gdzie mnie znajdziesz, sparaliżowanego i umierającego 0d prawdy.
0 notes
Video
youtube
1 note
·
View note